Skocz do zawartości
Jurysta

Przechytrzyć własny umysł – czyli cuckold w głowie Rogacza

Rekomendowane odpowiedzi

I słowa tylko do rogaczy: w najcięższych chwilach mówię sobie, że to przecież ja mam pilota do tego filmu...

 

Czy ja wiem, czy tak to działa ? Do pewnego momentu tak właśnie to widziałem, jednak z biegem czasu, robi się w naszym układzie bardziej "demokratycznie"...

W głowie pojawiają się rozterki, bo z jednej strony wielkie emocje, przynoszące wielką frajdę, z drugiej zaś to przecież moja Pani w ramionach innego.

Mój sposób na odpędzanie złych myśli to wciąż rozmowy, przed, po , ale nade wszystko staram się włączać pozytywne myślenie, o tym jak moja Pani jest zadowolona, jak jest jej dobrze, jak nakręca ją ta zabawa. Jej rozbudzenie jest dla mnie czymś bardzo ważnym, a to jest właśnie warte podejmowanego ryzyka.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Super, że ten wątek powstał. Rzadko udzielam się na forum, ale tu opiszę moje przemyślenia, emocje. Nasze doświadczenie z cuckoldem ma dwa etapy. Lata temu, kilka miesięcy po ślubie zrobiliśmy to po raz pierwszy, następnie powtórzyliśmy po dwóch tygodniach z tym samym gościem. Bardzo nam się podobało i właściwie nie wiem, dlaczego nie kontynuowaliśmy. Chyba nie chcieliśmy z tym samym. Nie odczuwałem zazdrości, była to jedna wielka zabawa. Pamiętam później niezliczone razy namiętnego seksu, dosłownie nie wychodziliśmy z łóżka. Później nastąpiła długa przerwa. Mieliśmy jakieś tam doświadczenia w czworokątach, ale bez wymiany, nie było to to samo co trójkąt. Przez te wszystkie lata nagabywałem, namawiałem, ale Żonka jakby się zacięła i odmawiała, mimo, że trójkącik, oddawanie jej innemu było naszą podstawową fantazją, w różnych odmianach. Czasami nasze rozmowy pokazywały, że Ona zaczyna dopuszczać możliwość wpuszczenia kogoś do łóżka, ale musiałby to być facet, którego zna, żaden obcy, najlepiej, który jej się w miarę podoba. Aż tu nagle, ponad miesiąc temu okoliczności były sprzyjające, wyszliśmy do pubu razem z moim dobrym przyjacielem. Podkręcałem atmosferę, zachęcałem ich do tańca, no i koniec końców pod pretekstem dopicia się u nas w domu, skończyliśmy we trójkę w łóżku. Ona najpierw opierała się trochę, ale wiedziałem już, że tej okazji nie zmarnuję. Wcześniej oczywiście ugadałem się z przyjacielem, czy wejdzie w trókąt i oczywiście nie było problemu z jego strony, bo moja Żona zawsze mu się podobała. Gdy już się do niej zbrałem i przełamałem jej opór, on dołączył i poszło już górki. Cała noc namiętnego pipeprzenia, rano powtórka. Nie odczuwałem zazdrości, napawałem się widokiem jak Ona daje mojemu przyjacielowi, jak Jej, Jemu, mi jest dobrze. W moich myślach traktowałem ją jak laseczkę do zabawy dla dwóch napalonych facetów. Ona miała jedno zadanie - zadowolić nas. Oczywiście Ona też się dobrze bawiła, gdyż jest typem uległej suczki i realizowaliśmy nasze fantazje. Jednocześnie pamiętałem, że mimo wszystko jest to moja najukochańsza Żona i chyba to sprawiało, że było to jescze bardziej podniecające. Później, analizując co się stało, zastanawiałem się, czy gdyby zamiast mojej Żony, była w łóżku inna kobieta, to czy byłoby to dla mnie tak podniecające. Chyba nie, bo fakt, że robiliśmy to z moją Żoną jest kluczem do atmosfery, klimatu, podniecenia, które odczuwam do dzisiaj. Po tym pierwszym razie, nasze łóżko było wulkanem przez kolejne dni. Było wtedy oczywiste, że nie czy, ale kiedy to powtórzymy. Zrobiliśmy to ponownie po trzech tygodniach. Znowu było super, namiętność, dzikie pipeprzenie, ale tu nastąpił mały zgrzyt, coś co spowodowało, że poczułem taką małą szpileczkę, której nie przewidywałem. Otóż, gdy skończyliśmy i leżeliśmy, moja Żona postanowiła tak namiętnie przytulić się do niego, a ja tak nieco zostałem z boku i poczułem się nieco odtrącony. Ktoś kto by tak to wszystko obserwował, mógłby puknąć się w łeb o co mi chodzi. Nie mam nic przeciwko, że inny facet pieprzy moją Żonę, ona mu namiętnie obciąga, a mam objekcje, że się do niego tuli po fakcie. Jakoś mnie to lekko zabolało i już. Tłumaczyła mi, że zachowała się tak, bo wiedziała, że musi on za niedługą chwilę wyjść, no ale jakoś nie trafiało to do mnie. Gadaliśmy o tej sytuacji potem, powiedziałem jak się poczułem i chyba przyznała mi rację, że mogłem tak się poczuć. Uzgodniliśmy, że zwróci w przyszłości na takie drobnostki uwagę, bo cokolwiek by nie było, to chcę się czuć jako ten najważniejszy. Natomiast zastrzegła, że będzie się też chciała poprzytulać, bo takie zachowanie leży w kobiecej naturze, że obok dzikiego seksu musi też być ciepło. Rozumiem chyba ten jej punkt widzenia, ale będę musiał jakoś sobie to wytłumaczyć, że wcale to nie oznacza, że jestem spychany z tego najważniejszego miejsca. Podobało mi się jak powiedziała, że przecież beze mnie tego wszystkiego by nie było i w 100% jej tu ufam, że tak uważa, bo nie zrobiłaby tego beze mnie, bez mojej akceptacji. Ale czy to nie dziwne, że taka drobnostka, jak przutelenie po dzikim seksie w trójkącie, może zburzyć spokój? Ktoś mnie jest w stanie zrozumieć? W całym tym cuckoldzie, nie ma miejsca, z mojego punktu widzenia na tę złą zazdrość, bo to prowadzi do pretensji, późniejszych wyrzutów. Mam egoistyczne podejście do sprawy, jak się w to bawię to oczekuję przyjemności swojej, mojej Żony, kochanka. Chyba w takiej kolejności, bo gdybym napisał, że robimy to dla niej, to nie byłaby prawda.

Wszystko co napisałeś jest dla mnie bardzo zrozumiałe. Dla typowego faceta bardzo łatwo jest oddzielić seks od głębszego uczucia. Dlatego chęć takiego przytulenia się może wzbudzać niepokój, ale kobieta jak sam zauważyłeś nieco inaczej to odczuwa. Mam dwoistą osobowość i po udanym seksie z moją ukochaną, po chwili już zwykle moje myśli krążą gdzieś indziej (co jest jeszcze do zrobienia, co by tu zjeść itd). Ale mam też w sobie spory pierwiastek żeński i pewnie przez to bardziej rozumiem zachowanie kobiet. I tu mała ciekawostka. Jestem osobą biseksualną i miałam kilka epizodów z facetami, zawsze  osoba uległa i za każdym razem w mym żeńskim wcieleniu. Po każdym takim akcie seksualnym pragnęłam bliskości, przytulenia, akceptacji. Nie wiem, może wewnętrznie nie chciałam być traktowana li tylko jako maszynka do dawania rozkoszy ale chciałam czegoś więcej ? Niekoniecznie miłości. Za każdym razem więcej przyjemności sprawiało mi dawanie rozkoszy partnerowi niż sobie. Nie musiałam mieć orgazmu aby czuć się spełniona. Za to bliskość, przytulenie, które dawało mi poczucie bezpieczeństwa dawało mi tez błogość spełnienia. Cudowne chwile. Dlatego też, chociaż wiem, że to trudne pozwól swojej ukochanej na chwilę takiej przyjemności albo nawet żeby spotęgować te odczucia przytul się do niej z drugiej strony i niech ta chwila trwa.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Trudno na początku zabaw cuckoldowych ustalić z Żoną na co się zgadzamy, a na co nie. Oczywiście należy wytyczyć granice i możliwie szeroko przegadać temat, jednak musimy zdawać sobie sprawę, że nie da się wszystkiego przewidzieć. Życie weryfikuje wszelkie plany.

Moja Żona wyjeżdża do kochanka na jedną bądź dwie doby. I nie wtrącam się do tego co oni tam robią i z kim (z reguły jest jeszcze jeden mężczyzna). Wszystko grało dopóki nie dowiedziałem się, że po upojnej nocy poszli sobie do kina. Dostałem białej gorączki, bo na kilometr śmierdziało mi to randką. Na seks się zgadzałem ale o randkach nie było mowy.

No właśnie... Z jednej strony, gdy już ostygłem, zdałem sobie sprawę, że przecież w ciągu dwudniowego wyjazdu nie będą wyłącznie się bzykać. Temat wyjść z kochankiem do kina nie był wcześniej ustalany, bo zwyczajnie nikomu nie przyszedł do głowy. Więc pretensji mieć nie mogę.

A jednak mam do dziś.

Bo nadal uważam, że cuckold cuckoldem, ale od randek i przytulasków jestem ja. Oczywiście zostało mi obiecane, że do kina już nie pójdą, jednak to nie rozwiązuje problemu. Bo jest przecież milion innych podobnych okoliczności, które będą mnie uwierać po każdym powrocie Żony do domu.

Zwyczajnie nie da się wszystkiego przegadać, a nawet w najlepiej dobranych małżeństwach ludzie zbyt się różnią, by każdą sytuację postrzegać w jednakowym świetle.

  • Lubię 8

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Bo nadal uważam, że cuckold cuckoldem, ale od randek i przytulasków jestem ja. Oczywiście zostało mi obiecane, że do kina już nie pójdą, jednak to nie rozwiązuje problemu. Bo jest przecież milion innych podobnych okoliczności, które będą mnie uwierać po każdym powrocie Żony do domu. Zwyczajnie nie da się wszystkiego przegadać, a nawet w najlepiej dobranych małżeństwach ludzie zbyt się różnią, by każdą sytuację postrzegać w jednakowym świetle.

 

Fajnie poznać twoje oczekiwania i obawy.

Być może żona potrzebuje nuty romantyzmu przy takim spotkaniu.

Facetowi wystarczy niewiele do podniecenia. Kobieta wiadomo...

 

Z drugiej strony to cuckold. Nigdy nie wiesz kto chce zrealizować jaki scenariusz.

Może to ona chce coś więcej, porównuje itd.

 

To "zabawa" na granicy.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek

To "zabawa" na granicy.

 

nie uważam aby pójście do kina, na kolację, na wystawę ... czy cokolwiek było równoznaczne randce

 

rety... jak się wyjeżdża na dłużej (a sama praktykuję takie wyjazdy), nie wyobrażam sobie wspólnego spędzenia czasu z przepleceniem tego, jakimkolwiek wyjściem... ku dalszemu rozgrzaniu a i odpoczynkowi w innych okolicznościach

 

a już całkowicie, cudowna wydaje się obecność przy mnie dwóch mężczyzn, gra prowadzona w rzeczywistym świecie, gdy wzajemnie siebie stymulujemy pożądliwym wzrokiem, dotykiem choćby w  sklepie spożywczym szukając wina na dalszą kontynuację spotkania

 

 

Dostałem białej gorączki, bo na kilometr śmierdziało mi to randką.

 

 

wciąż i wciąż, rozmawiam z R o jego przejściu na stonę bulla i szczerze, to nie wyobrażam sobie by ofiarował kobiecie wyłącznie spotkanie seksualne, choć straszna ze mnie baba terytorialna :facepalm:, to mu podpowiadam milion miłych, małych gestów, które przyjemnie rozpieszczają kobietę; myślę, że byłoby mi "wstyd" za niego gdyby nie próbował stworzyć nastroju randki (prawda jest taka, że te podpowiedzi płyną z moich potrzeb i tego co ja dostaję na moich wyjazdach)

 

 

Facetowi wystarczy niewiele do podniecenia. Kobieta wiadomo...

 

spłaszczone totalnie, szkoda gadać  :facepalm:

 

wyobraź sobie, że kobieta też może najzwyczajniej na świecie wypiąć tyłek i oczekiwać rżnięcia, nie potrzebując specjalnie gry wstępnej czy rozpalonych świec 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Fajnie poznać twoje oczekiwania i obawy. Być może żona potrzebuje nuty romantyzmu przy takim spotkaniu.

Nie potrzebuję na "randkach" romantyzmu, bo raczej zerowa ze mnie romantyczka. @@skrzat dobrze mnie z tej strony zna.

 

Rzadko ruszam tylko na noc lub dobę. Na ogół są to weekendy, lub dłużej. Nie wyobrażam sobie siedzieć cały ten czas w łóżku bo byśmy się na śmierć zabzykali. Ruszamy na zakupy, bo nie lubimy jadać w restauracjach czy knajpach. Jeździmy po dziczy by nacieszyć oczy widokami, by pobawić się na łonie natury i by poprowokować przypadkowych "widzów". Poza tym mój kochanek, to również mój przyjaciel. Nie spędzamy czasu jak klasyczna para, a bardziej jak para dobrych kumpli, którzy również uprawiają ze sobą seks. Wtedy wyjście do kina wydawało mi się po prostu pójściem do kina z kolegą. I w sumie, to była nagła spontaniczna decyzja.

@skrzat od razu powiedział mi, że to mu się nie spodobało. Obiecałam, że tego więcej nie zrobię. Chociaż do tej pory nie widzę w tym nic złego. Jak widać:

(...)nawet w najlepiej dobranych małżeństwach ludzie zbyt się różnią, by każdą sytuację postrzegać w jednakowym świetle.

Gorzej, że ja tak bardzo nie znoszę być ograniczana. Wtedy mam ochotę zrobić na przekór - jak dziecko  :facepalm:. Na szczęście ta dorosła kobieta bierze górę i poskramia głupiego bachorka.

 

(...) gra prowadzona w rzeczywistym świecie, gdy wzajemnie siebie stymulujemy pożądliwym wzrokiem, dotykiem choćby w sklepie spożywczym szukając wina na dalszą kontynuację spotkania

to jest super :) Tak bawię się ze @skrzatem gdy wyjeżdżamy gdzieś sami we dwoje. Również, gdy jestem z moim kochankiem lubię budować tak klimat.

 

wciąż i wciąż, rozmawiam z R o jego przejściu na stonę bulla i szczerze, to nie wyobrażam sobie by ofiarował kobiecie wyłącznie spotkanie seksualne, choć straszna ze mnie baba terytorialna :facepalm:,

O nie. Wiem, że to zaleci z mojej strony hipokryzją, ale moim @skrzatem nie będę dzielić się z żadną inną kobietą. Jestem dominującą o silnie rozwiniętym poczuciu własności. Nie, to nie jest zazdrość. Po prostu mój uległy jest tylko mój. Jest moim uległym rogaczem i takiego go kocham. Żadnym tam bullem czy kochankiem dla innej.

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Wiem, że to zaleci z mojej strony hipokryzją, ale moim @skrzatem nie będę dzielić się z żadną inną kobietą.

 

Czemu miało by zalecieć hipokryzją? Nie musisz się nim dzielić przecież, jeśli taki macie układ i Wam obojgu on pasuje.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

@@druh, kilka razy już usłyszałam i od mężczyzn i od kobiet, że skoro ja bawię się w zdradę, to nie powinnam zabraniać tego mojemu mężowi. Dla nich, to przejaw hipokryzji z mojej strony. W sumie mam to w nosie. Mogę dla nich być hipokrytką. Jak mówisz, nam taki układ w zupełności pasuje.

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

@Dragonfly, nie patrz dla kogo mogłabyś być ewentualną hipokrytką, najważniejsze jest czy dla Was samych jesteście hipokrytami. Ja bym Was tak nie ocenił, ponieważ oboje,  jeśli dobrze rozumiem, akceptujecie taki układ jaki macie.

Ja się owszem zgadzam ze stwierdzeniem, że skoro Ty się bawisz to i Twój mąż ma do tego prawo - ponieważ u mnie jest taki układ :D - ale to jest Wasz układ i w związku z tym nie usłyszysz ode mnie o żadnej hipokryzji. 

A ludziska zawsze będą się wtrącać i szukacz dziury w całym (na szczęście, ufffff -  nie wszyscy  :) ), nie warto się zatem jakoś szczególnie tym przejmować.

Najważniejsze aby Wam było dobrze, no i oczywiście Twojemu/Twoim kochankowi/kochankom  :)

 

Wracając na chwilkę do mojego układu, to zdecydowanie uwielbiam jak żona mnie rogaczy, dla mnie miodzio  :D

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

@@druh, kilka razy już usłyszałam i od mężczyzn i od kobiet, że skoro ja bawię się w zdradę, to nie powinnam zabraniać tego mojemu mężowi. Dla nich, to przejaw hipokryzji z mojej strony. W sumie mam to w nosie. Mogę dla nich być hipokrytką. Jak mówisz, nam taki układ w zupełności pasuje.

Ja też już się spotkałam z opinią, że jestem hipokrytką... Sama się bawię a mężowi nie pozwalam. Nie biorą jednak pod uwagę, że NAM taki układ odpowiada (on mówi, że nie ma ochoty na inną) a tak naprawdę tylko to się liczy. Nie każdy Rogacz musi przejść na drugą stronę.

I masz rację, też mam to w nosie :)

  • Lubię 5
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...