Skocz do zawartości
W moich dłoniach

Dzień konia

Rekomendowane odpowiedzi

Kolejny “dzień konia” nie mógł się skończyć. Marta czuła się jakby od rana raz za razem dostawała cios kopytem od dorodnego ogiera pełnej krwi angielskiej.  Ciągle ktoś się jej czepiał. A to, że według dyrektora Szymczaka raport wydrukowany jest za małą czcionką, chociaż jak zawsze był drukowany “dziesiątką”. A to, Biuro Zarządu marudziło, że pod zestawieniem kwartalnym nie ma wszystkich jeszcze tabel, chociaż to controlling się spóźniał z danymi. A to wiceprezes Buczek poużywała sobe na pracownicy, że zgodnie
z dress code rajstopy cieliste to cieliste, a nie beżowe - jakby ktoś był w stanie odróżnić jedne od drugich. Okazało się też, że delegacja, która miała trwać dwa dni zapowiada się na przynajmniej trzy dni - więc zaboli dodatkowy dzień bez kontaktu z córką. W międzyczasie odbyła się kłótnia przez telefon ze “Starym” o wszystko, o jej zapracowanie, o delegację,
o prezenty dla bratanków na święta. W dodatku nadal nie wpłynęła na konto kasa za nadgodziny i dostała przeciek z płac, że pewnie w tym roku nie ma co na liczyć na spłatę

Nie powinna się dziwić, że w takim dniu jak dzisiaj i korki będą bardziej ślamazarne, niż zwykle. Spojrzała na brzęczący telefon. Sylwek próbował dodzwonić się już po raz czwarty w ciągu ostatniej godziny. I jak przy poprzednich trzech razach zignorowała zieloną ikonę słuchawki na ekranie. Obawiała się, że jej cały, narastający od rana warstwa po warstwie wkurw, mógłby wartko popłynąć nadajnikami telekomunikacyjnymi z Łodzi aż do Trójmiasta.

- No co za chuj - Marta wydarła się zza kierownicy na kierowcę białego golfa, który wepchnął się przed maskę jej yariski. 

Przez sekundę chciała przywalić w jego tylny zderzak, ale w porę dostrzegła tablice rejestracyjne z Dolnego Śląska. Odgarnęła kosmyk ciemnych włosów spadający na czoło.

- Muszę łyknąć xanaxu bo skończę jak Michael Douglas w “Upadku” - mruknęła na głos.

Przyłapała się na tym, że ostatnio zbyt często mówi do samej siebie. Może to potrzeba wygadania się przed kimś, kto naprawdę ją rozumie? A może organizm znajduje w ten sposób upust, żeby detonować po trochu ładunek stresu? Neutralizować w ten sposób, zanim narośnie do masy krytycznej mogącej zdemolować cały mozolnie rewitalizowany dworzec Łódź Fabryczna? Cóż, kiedy jedzie się, a raczej ślimaczy po ulicy Sienkiewicza myśli nieubłaganie błądzą bez sensu, celu i powodu. 

Kobieta westchnęła głęboko. Zastanawiała się, czy jednak nie oddzwonić do Sylwka. Czuła lekkie wyrzuty sumienia. Wczoraj po raz trzeci wykorzystała jego sprawność pióra przy sporządzaniu raportu dla dyrektora Szymczaka. Wiceprezes Buczak wykorzystała okazję do rozpętania kolejnej bitwy w Wojnie Familijnej toczonej przez dwie rodziny sprawujące kontrolę nad firmą Medical Stylistic. W owej batalii pani wiceprezes sprawowała dowództwo nad zagonami rodziny Buczaków, a na pagonach Szymczaka błyszczały generalskie wężyki rodziny Lepiejów. Marta starała się nie opowiadać po żadnej ze stron, ale w rezultacie każda z armii traktowała ją jako mięso armatnie. Nie zdziwiła się więc, kiedy Buczakowa późnym popołudniem odrzuciła jej raport przedstawiony przez Szymczaka. Z kolei pan dyrektor nie miał żadnych oporów, żeby zaraz potem wydać polecenie sporządzenia nowego dokumentu na następny dzień do godziny ósmej. Marta musiałaby więc zarwać wieczór i sporą część nocki. Tyle, że akurat jej “Stary” pojechał w delegację i ktoś musiał ogarnąć Amelkę - zaraz po przedszkolu popołudniowe zajęcia plastyczne, potem domowe zabawy i wreszcie wieczorny serwis córki, a potem jeszcze gotowanie krupniku i sterta prasowania . W rezultacie siadła do komputera dopiero koło 21-22 ze zmęczeniem kołaczącym mózgiem na wszystkie strony. Dzięki pomocy Sylwka nie musiała w takim stanie obrabiać raportu. Odpowiedni plik czekał już na mejlu. Nadała tekstowi tylko ostatni szlif, przesłała materiał na skrzynkę Szymczaka i przed 23 leżała pod kołdrą. Wysłała do swego wybawiciela SMS-a z podziękowaniami i więcej zdarzeń nie pamięta. Nawet nocnej lampki nie zdążyła wyłączyć przed zaśnięciem. A teraz spuszcza Sylwka cały dzień na drzewo, bo naprawdę nie ma ochoty z nikim rozmawiać. Ma ochotę krzyczeć i walić rękami w kierownicę. Właśnie tak!

 

Amelka czekała na mamę z ustami wygiętymi w podkówkę. 

- Gardło mnie boli - wyjęczała. 

Marta odpaliła latarkę w smartfonie i kucnęła przy córce. 

- Otwórz buźkę.

Młoda posłusznie wywaliła jęzor na wierzch. Wnętrze gardła było dość mocno zaczerwienione. Marta zdusiła w gardle przekleństwo. 

- Ubieraj się szybciutko, zdążymy jeszcze dzisiaj do przychodni - starała się, aby jej głos zabrzmiał jak najbardziej neutralnie. Nie chciała odreagowywać na Amelce swoich końskich nastrojów. Zamiast miłego popołudnia spędzonego na grze mamy i córki w żabki, szykuje się godzina albo i dłużej w poczekalni do lekarza. A potem wieczorne marudzenie i problemy z zaśnięciem. “Pięknie, kurwa, pięknie” - kobieta powtórzyła w myślach jedną z ulubionych fraz. 

To Sylwek podrzucił ten tekst . W anegdotce jego córka w wieku trzech lat tak właśnie skomentowała zawalenie wieży z klocków. Podczas rodzinnej Wigiilii w chwili, kiedy na zapadła sekunda ciszy w gwarze familijnych rozmów. “Wtedy zobaczyłem naprawdę, co oznacza termin: konsternacja” - podsumował grobowym głosem. Marta nie miała pojęcia, które z sylwkowych historyjek są prawdziwe, a które wymyślone dla jej rozbawienia. Sylwester zdradził kiedyś w stanie lekkiego upojenia alkoholowego,  że uwielbia jak Marta się śmieje i wydurnia się czasami specjalnie jak przedszkolak.

Marta pomogła Amelce zapiąć kurtkę i wyszły z przedszkola trzymając się za ręce. Zanim odpaliła silnik auta puściła jeszcze SMS-a do Sylwka: “Koń w pracy i teraz też. Odezwę się później”. Za kilka sekund dostała wiadomość zwrotną. MMS: portret szpakowatego mężczyzny z twarzą wykrzywioną jak Quasimodo i wybałuszonymi oczami z komentarzem: “Ihaaaaaaa!”. Brunetka uśmiechnęła się mimowolnie. Odwróciła się w stronę tylnego siedzenia.

- Kochanie, pani doktor zapisze dobre lekarstwo i od razu będzie dobrze - uspokoiła córkę i mrugnęła do niej okiem. Amelcia poprawiła się na foteliku i oddała mamie uśmiech.

 

Marta przeciągnęła się i włączyła płytę ze Stingiem, najnowszy prezent od Sylwka. Amelka właśnie odpadła i okazało się, że tym razem nie męczyła się w pościeli podczas zasypiania. Gorączka szybko ustępowała, czoło śpiącej córki wydawało  się nie tak gorące, jak przed chwilą. W ogóle wydawało się, że od momentu MMS-a od Sylwka przestała działać klątwa dnia konia. Do przychodni udało się myknąć z przedszkola w niespełna 10 minut. Kolejny telefon ze “Starym” przebiegł już w spokojniejszej atmosferze. Obiecał, że następnego dnia wróci szybciej ze swojej delegacji, a w razie potrzeby zostanie w domu z chorą Amelcią aż do piątku. Kwadrans czekania i drzwi do gabinetu lekarskiego stały otworem. Doktor Balicka pochwaliła matkę, że nie czekała aż infekcja się rozwinie u córki i obyło się bez antybiotyku. Marta nagrała dyrektorowi Szymczakowi informację, że bierze dzień opieki, a wkrótce potem dostała lakoniczną zwrotkę SMSem: “OK”. Dotarcie do domu też nie sprawiło kłopotu - o tej porze korki praktycznie już zniknęły. Amelka łyknęła lekarstwo bez protestów, a potem wyciągnęła z półki księżkę o “Piaskowym Wilku” i zaordynowała mamusiowo-córeczkowy salon czytelniczy.  A teraz było ledwo po dwudziestej i miała chwilę spokoju. Brunetka zerknęła na stertę ciuchów do prasowania. Wydawało się ich nawet więcej, niż wczoraj. 

- Nie mogę uwierzyć, że Sylwek lubi prasować. Pewnie znowu mnie wkręca - kobieta powiedziała z wyrzutem w stronę deski do prasowania. Spojrzała w lustro. - Chujowa pani domu - powiedziała do kobiety naprzeciwko i pokazała jej język.

Marta westchnęła i zamiast w stronę żelazka skierowała kroki do czajnika. Pstryknęła klawisz. Nie czekając, aż zabulgocze woda, wyjęła z szafki słoik z kawą, kubek z rysunkiem grubego kota, a z lodówki kartonik mleka. Kobieta miała wielką ochotę na wino, ale poczucie odpowiedzialności podpowiadało, że nie był to dobry pomysł. Za ścianą leżała Amelka i perspektywa ewentualnego dojechania  na nocny dyżur wstrzymywała od sięgnięcia po cabernet sauvignon. Marta zrobiła sobie mocną neskę z symboliczną ilością mleka i usiadła na sofie, kładąc na stoliku obie stopy. 

- Kwadrans tylko dla mnie i  już się wami zajmę - rzuciła w stronę wypranej odzieży uszykowanej do obróbki cieplnej. - Nie musicie aż tak bardzo okazywać tęsknoty. 

Marta trzymała kubek w dłoniach i napawała się zapachem kawy. Upiła dwa łyki i pomyślała znowu o Sylwku.

 

Marta zastanawiała się przez dłuższą chwilę, jak nazwać łączącą ich relację. Dzieliło ich tak wiele. Po pierwsze - typ osobowości. Marta była ekstrawertyczną choleryczką, na wszystko reagowała impulsywnie.  Czasami powiedziała w emocjach o dwa słowa za dużo.
A czasami o pięć. Mówiła wprost, bez owijania w bawełnę. Może dlatego “Stary” ją tak bardzo ostatnio wkurzał, bo nigdy nie było wiadomo czy właśnie siada czy wstaje krzesła, takie bułkę przez bibułkę. Sylwek pod tym względem różnił się zarówno od Marty, jak i od jej męża. Był ja ona sama ekstrawertykiem i nie miał problemów z mówieniem wprost nawet o rzeczach trudnych. Jednocześnie jednak w przeciwieństwie od Marty maksymalnym optymistą i potrafił łapać dystans nawet w trudnych sytuacjach. Marta bardzo tego Sylwkowi zazdrościła. Mogła wylać mu na głowę wszystkie swoje żale do świata, ludzi, całe swoje zmęczenie i wiedziała, że mężczyzna przyjmie je bez zmrużenia okiem. Nie dlatego, że ma ją w pompie - wręcz przeciwnie. Właśnie dlatego, że akceptuje ją taką, jaka jest. Ze wszystkimi zakrętami jej osobowości, wahaniami nastrojów i eksplozjami emocji. Może to wynikało z różnicy wieku?

Lata dzielące ich metryki to kolejna spora różnica. Dwanaście lat niemal co do dnia, bo Marta miała urodziny dzień po Sylwku. Śmiali się, że to idealna sytuacja, bo mężczyzna nie ma szans, żeby zapomnieć o złożeniu życzeń. Wydawało się przy tym, że Sylwek bardziej przejmuje się różnicą w wieku. “Kiedy się rodziłaś, ja już miałem za sobą wszystkie trzy części Gwiezdnych Wojen” - stwierdził kiedyś pół żartem-pół serio. Już zdążyła się nauczyć, że chodzi o “te jedyne właściwe” części Star Wars, bo kiedy się poznawali nie odróżniała Mistrza Yody od Dartha Vadera. Nadal nie była pewna, który jest który, ale nie śmiała się do tego przyznać przed przyjacielem. 

 

Właśnie - przyjaciel. To chyba najlepsze określenie. Nieco staromodne, trochę zużyte, jednak oddające istotę ich relacji. “Przyjaciółka” brzmiałoby w tym kontekście zbyt dwuznacznie. Trochę jak eufemistyczne określenie kochanki. A Sylwek nie był kochankiem. Marta przez długi czas traktowała go zresztą zupełnie aseksualnie. Miała wtedy w głowie zupełnie innego faceta - Bartka. Tamto bartkowe zauroczenie spadło na nią jak płomień żarłocznie pochłaniający kolejne połacie leśnych ostępów. Była chora na Bartka. Była w stanie rzucić wszystkich i wszystko, żeby z nim być. Zmienić swoje życie od czubka głowy po koniuszki palców u stóp. To było ekscytujące uczucie, ale toksyczne tak bardzo, że jeszcze teraz Marta nie mogła się uznać za kompletnie wyleczoną. I nigdy by nie podejrzewała, że antidotum może okazać się Sylwek. 

 

Poznali się na stopie zawodowej. Przyjechał na spotkanie służbowe, żeby przekonać jej firmę do współpracy. Marta na Sylwku od razu zrobiła duże wrażenie, a ona spotkanie z nim odebrała jako jedno z wielu, nie godne większej uwagi. Mężczyzna zyskał odtąd cel i konsekwentnie dążył do realizacji. Podstępnie jak złodziej zbliżał się do jej serca i duszy. Po cichu, krok za krokiem. Jednego dnia wydawało się Marcie, że to tylko kolega, potem dobry znajomy, a z czasem stwierdziła, że chyba nie ma bliższego przyjaciela od tego faceta z Poznania. Otwierała się przed nim, szukała u niego pocieszenia. Nauczył ją cieszyć się małymi chwilami. Spacerem po parku. Wspólnie zjedzonym naleśnikiem w Manekinie. Robieniem mu kanapki z avocado kiedy spotykali się przelotnie, na poranną kawę podczas jego łódzkich delegacji. Ochotą na mandarynki i dzieleniem się z bliską osobą takimi zachciankami. No i potrafił ją zawsze mile zaskoczyć. Tak, jak wkradając się nocą do szpitala, żeby dostarczyć Marcie czekoladki - mimo że leżała na zamkniętym oddziale. Lubiła takie nieoczekiwane gesty Sylwka, mimo że generalnie nie przepadała za niespodziankami.  Pożądanie pojawiło się dopiero zupełnie niedawno. Tak. Chciała być z Sylwkiem nie tylko jak przyjaciel z przyjacielem, ale także jak kobieta z mężczyzną. Fantazjowała o kochaniu się z nim, tak jak on o niej myślał od samego początku. Była ciekawa, czy “w łóżku” jest taki sam, jak odbierała go w relacjach pozaintymnych. Może się kiedyś przekona, aczkolwiek przy ostatnim natłoku końskich dni w firmie Marty trudno im było się spotkać nawet na filiżankę przelotnej kawy.

 

Marta odłożyła koci kubek. Wsłuchiwała się w szorstki głos Stinga. 

She said, "How much do you need me?

How much do you need me?

Would you stay with me 'til this ocean floor is dry?

But if you cannot find the words that say

I'm the only one you love that way 

I guess we'll have to say goodbye"

Czasami Marta miała ochotę kochać się z Sylwkiem. Twarzą w twarz. Namiętnie, ale i czule, aby wypełniać się bliskością i oddaniem. Ale nie dziś. Bo czasami - tak jak teraz - miała ochotę po prostu uprawiać z nim seks. Rżnąć się. Pieprzyć. Oddać się do samego końca - mężczyźnie i pożądaniu. Kobieta przypomniała  sobie MMSa sprzed trzech dni. Nic w sumie za bardzo zdrożnego. Sama męska dłoń oparta o szybę kabiny prysznicowej. Kropelki wody na włoskach przedramienia. Nieostre plamy za szybą. To co najważniejsze, pozostawało poza kadrem - w niedopowiedzeniu. Wiedziała, że Sylwek niemal codziennie fantazjuje na jej temat. Że masturbuje się pod prysznicem wędrując myślami po powierzchni skóry Marty, że wnika fantazjami w jej najbardziej intymne miejsca, że w wyobraźni robi to wszystko na co on - a od pewnego czasu i ona - ma ochotę. 

Wspomnienie dłoni Sylwka przyspieszyło krążenie w arteriach brunetki. Poprawiła się na sofie. Po powrocie do domu jeszcze nie zdążyła zrzucić z siebie korpomundurka. Podniecenie sprawiło, że szara spódnica zaczęła zbyt ciasno opinać jej biodra. Sylwek zawsze się nimi zachwyca. Marta miała stanowczo bardziej krytyczny stosunek do swojej sylwetki, niż przyjaciel. “Masz bajeczny tyłek” - powtarzał jej, a kiedyś wypisał nawet bałwochwalczą litanię do tej pupy. Marta wyobraziła sobie zaciskające się na pośladkach męskie dłonie.  Wiedziała, jak to się skończy. Postanowiła się nie oszukiwać, nie udawać. Rozpięła spódnicę, uniosła się nieco ponad sofę i zsunęła popielatą tkaninę z nóg. Została w beżowych rajstopach, których kolor tak bardzo nie spodobał się dzisiaj pani wiceprezes. 

 

Marta położyła lewą dłoń na swoim wzgórku łonowym. Poczuła przez lycrę rajstop i bawełnę majtek gorąco bijące od cipki. Nacisnęła lekko i zaczęła się masować  trzema środkowymi palcami w najcieplejszym miejscu. “O taaak” - pomyślała, że Sylwek siedzi tuż obok. Kobieta dotknęła krawędzią prawej dłoni skórę tuż poniżej linii włosów z boku głowy. Tak bardzo chciałaby poczuć tam jego usta. Muskające kark, skubiące płatek ucha, zsuwające się do obojczyka. Kobieta sunęła palcami prawej ręki w ślad za myślami. Rozpięła trzy guziki swojej bluzki i przesunęła dłoń niżej, pod miseczkę stanika. Wyczuła twardniejącą brodawkę. ścisnęła ją między kciukiem, a palcem wskazującym. Lewa dłoń nie przestawała pieścić łona. Kobieta czuła, jak jej soki przesiąkają przez majtki i bieliznę. Była tam coraz bardziej wilgotna i pulsująca. Środkowym palcem lewej dłoni nacisnęła na lycre tak bardzo, że jego koniuszek wniknął między płatki cipki. Tyle, że Marta nie myślała o niej teraz w ten sposób. W głowie usłyszała krzyk swoich myśli skierowanych do nieobecnego kochanka “Wyliż moją gorącą pizdę”. Wiedziała, że gdyby był obok, użyłaby raczej swego ulubionego słowa “minetka” które tak bardzo Sylwkowi się spodobało. Jednak to wulgarne określenie bardziej oddawało istotę jej ochoty. 

 

Marta w tym samym rytmie pieściła się prawą i lewą dłonią. Odgięła głowę na oparciu sofy. Miała zamknięte oczy, a pod powiekami jak w kalejdoskopie przemykały jej lubieżne, a czasami nawet perwersyjne obrazy. Sylwek między jej nogami rozchyla płatki cipki i liże drążca łechtaczkę. Potem Marta klęczy przed kochankiem i liże jego główkę, trzon i jądra. Potem 69 kiedy oboje pieszczą się nawzajem z Martą klęczącą nad głową Sylwka, a potem przesuwającą się w kierunku jego penisa, żeby dosiąść go i ujeżdżać w szalonym galopie. A potem inny obraz - kiedy Marta klęcząc opiera się na łokciach żeby wyeksponować jak najbardziej ów “bajeczny tyłek”, a mężczyzna powoli, delikatnie ale zdecydowanie napiera główką na tylną bramę nie przestając dłonią pieścić cipki. 

 

Marta pieściłą się coraz intensywniej i mocniej. Tak właśnie chciałaby, żeby jak najintensywniej doznawać teraz Sylwka. Żeby ostatecznie poczuć na sobie jego dość spory ciężar. Czuć na piersiach męski tors. Rozchylić przed kochankiem kolana i zapleść za mężczyzną łydki przyciągając i nadając temu obłędnemu rżnięciu najbardziej dogodny rytm. Oddawać raz za razem mocne pchnięcia. Poddawać się kolejnym suwom trzona i napierać na niego swoim wrażliwym łonem. Kobieta wyobrażała sobie palące szepty do swego ucha. Niecierpliwe usta i język szukające jej ust i języka. Dłonie nie przestające ani na chwilę pieszczot, to delikatnych, to silnych aż do granic wytrzymałości.

 

Marta wyobraziła sobie jądra Sylwka. Dość spore, ciężkie, kołyszące się pod niezbyt długim, ale dość grubym penisem. Uderzające w trakcie suwów w delikatne, wrażliwe miejsce tuż pod wargami sromowymi. Myślała o tym,  jak wewnątrz nich buzowałoby nasienie. Zorientowała się już jakiś czas temu, że fantazjując nigdy nie wyobrażała sobie kutasa przyjaciela w prezerwatywie, co w realnym świecie było dość mało prawdopodobne. Może dlatego, że sam Sylwek opowiadał, że chciałby ją kiedyś wypełnić swoją spermą. Trysnąć podczas orgazmu, skończyć miłosnym spazmem jednocząc się zupełne i bez reszty, To było czyste szaleństwo, ale samą Martę podniecała wizja przyjmowania w siebie gorących, perłowych kropel. 

 

Ta wizja spowodowała, że emocje Marty sięgnęły zenitu. Poczuła nadciągające fale spełnienia. Kiedy gitara Stinga weszła w wysokie tony, także jej dusza wzniosła się unisono. Eksplodowała w obłędnych drżeniach orgazmu. To trwało kilka kolejnych taktów piosenki i na kobietę spłynęło odprężenie. Leżała tak bez pamięci, kiedy wydało jej się, że ktoś puka do drzwi od mieszkania.

 

Sylwek nerwowo bębnił palcami w kierownicę. W szoferce zaczynało się robić już zimno. Uruchomił silnik i z dmuchawy ponownie popłynęło chłodne jeszcze powietrze. Cały czas nie był pewien co dalej robić. Kiedy na A1 powinien odbić w lewo, pod wpływem impulsu pojechał prosto za drogowskazami na Łódź. Po dwóch godzinach jazdy pomysł odwiedzenia Marty nie wydawał się już tak dobrym. W sumie nie wiedział nawet. w którym budynku mieszka. Nie mówiąc o numerze mieszkania. Kiedyś podwoził kobietę pod dom, ale nie znał jej dokładnego adresu. Cóż, najwyżej wróci do Poznania bez osiągnięcia celu. Oczywiście ani słowem nie wspomni Martuli, że był dzisiaj tak blisko niej.

 

Silnik się rozgrzał, a w ślad za nim także wnętrze samochodu. Dzięki niemu leżące na siedzeniu pasażera mandarynki zaczęły obłędnie pachnieć. Sylwek przełknął ślinę. Zerknął na owoce i wziął jeden do ręki. Wydawał się być nabrzmiałym słodką zawartością. Po wbiciu w skórkę paznokcia trysnęło kilka kropelek soku. Na szczęście skórka dość łatwo odchodziła, a biała osłonka nie była zbyt gruba. Mężczyzna oddzielił ćwiartkę mandarynki i niespiesznie włożył do ust. Naprawdę były tak orzeźwiająca i dojrzała, jak wyglądała na straganie. Kupił owoce już w samej Łodzi. Ostatnio Marta napisała do niego, że miałaby na nie ochotę. Wymyślił więc, że podrzuci je znienacka pod drzwi. Wiedział, że mąż przyjaciółki był w delegacji. O tej godzinie Amelka już powinna spać, więc teoretycznie nie ma przeszkód, żeby zawiesić siatkę z podarkiem na klamce i puścić SMS-a, żeby Marta otworzyła drzwi mieszkania. Pod warunkiem rzecz jasna, że uda się je odnaleźć. “No ale jeśli nie spróbuję, to nie będę wiedział” - mruknął Sylwek. Włożył pozostałą, większa część mandarynki od razu w całości do ust i zgryzł mocno, aż stróżka soku popłynęła z kącika ust. Zgasił silnik, zapiął kurtkę i z siatka pomarańczowych kul w garści wysiadł z “renówki”.

 

Mieszkanie Marty udało się odnaleźć nadspodziewanie szybko. Już w drugim budynku odnalazł jej nazwisko na liście lokatorów przy domofonie. Błyskawicznie pokonał schody i stanął przed szarymi drzwiami z numerem sześćdziesiąt dziewięć. Stał tuż obok łapiąc oddech. Już miał zawiesić pakunek na klamce, kiedy znowu pod wpływem impulsu zmienił zdanie. Po prostu zapukał do drzwi. Przyłożył do nich ucho. Cisza, chociaż można było odnieść wrażenie, że przełamują ją dźwięki jakiejś melodii. Oderwał głowę od szarej płaszczyzny i zapukał po raz drugi, nieco głośniej. Odczekał kilka sekund. Dalej nie było żadnej reakcji mieszkanki. “Pewnie już śpi. Skoro miała dzień konia, to pewnie szybko się odkleiła”. Sylwek zrealizował pierwotny plan. Kiedy doszedł do schodów i wyjął komórkę, żeby puścić Marcie zawiadomienie o dostawie, na ekranie pojawiła się ikona wiadomości przychodzącej.

 

Marta pospiesznie ubrała spódnicę i podeszła do drzwi. Zastanawiała się kogo, licho mogło nieść o tej porze. Mąż użyłby po prostu kluczy albo zadzwonił nie zważając na sen Amelki. Sąsiadka prędzej zadzwoniłaby, żeby uprzedzić o późnej wizycie. Kobieta spojrzała na trzymanego w ręku samsunga. Żadnego nieodebranego połączenia ani wiadomości przychodzącej. Przemknęło jej przez głowę, że może to być Sylwek, ale przecież był dzisiaj w drugim krańcu Polski. Na pewno nie jest tak aż takim wariatem.

I wtedy do wnętrza mieszkania przedostał się z klastki schodowej intensywny zapach mandarynek. Jednak Sylwester albo jest bardziej szalony niż można było przypuszczać, albo wysłał wyjątkowo delikatnego w obyciu kuriera.  Marta trzema szybkimi krokami znalazła się przy drzwiach i otworzyła delikatnie. Zgodnie z jej oczekiwaniem na klamce po zewnętrznej stronie kołysała się reklamówka z pomarańczowymi kulami. Brunetka rozejrzała się po korytarzu. Nikogo nie było widać, ale zza zakrętu dobiegały kroki odchodzącego człowieka. Zamiast biec za nieoczekiwanym gościem po prostu odblokowała ekran smartfona i szybko wystukała: “To Ty czy nie Ty. A jak nie Ty do dlaczego nie Ty?”. Po chwili pod spodem pojawiła się odpowiedź “Bo jak nie ja to kto?”. Marta cofnęła się w głąb mieszkania. Po chwili musiała odsunąć się , żeby wpuścić do środka mało zgrabną postać mężczyzny. Zamykając drzwi przyjrzała mu się przez chwilę. Ostatnio widzieli się kilka tygodni temu. Wspominał, że podobno utył nieco, ale Marta nie dostrzegała różnicy. Zresztą sylwetka była chyba ostatnią rzeczą, która była dla niej ważna w relacjach z Sylwestrem. Sam mężczyzna zawsze z kolei powtarzał, że nie lubi kobiet-wieszaków i z entuzjazmem wyrażał się o kobiecych krągłościach, do których sama właścicielka miała stosunek znacznie bardziej krytyczny.

Jak tam dzień Wielka Pardubicka? - mężczyzna rzucił pod wieszakiem torbę z latopem niespiesznie zdejmował z siebie kurtkę i ubranie.

Dobiegłam do mety - Marta nie miała siły na nic więcej, niż półuśmiech. Nałożyło się zmęczenie po ciężkim dniu i rozregulowanie trybików organizmu niedawnym orgazmem. 

Skończyłaś? Naprawdę? Tak beze mnie?

Tak, jak bym kiedyś skończyła razem z Tobą - brunetka parsknęła jak nieujeżdżona klaczka. Odstawiła siatkę na blacie stołu, wyjęła miskę i zaczęła przekładać do niej owoce wąchając każdą skórkę. pachniały naprawdę obłędnie. Przełknęła ślinę. 

O, jak zawsze mogę liczyć na ciepłe słowa z Twoich ust. Prawie tak gorące jak dzisiaj powietrze na dworze - Sylwek przeszedł 

No dobra, nie marudź. Zrobić Ci herbaty?

Z cytryną, miodem i imbirem prosze.

Jaaaasne. I może frytki do tego? - Marta pstryknęła przycisk elektrycznego czajnika.

Nie jestem głodny. Już raczej spragniony - mężczyzna przeszedł do salonu. Był w jej mieszkaniu po raz pierwszy, ale wydawał się czuć jak u siebie w domu.

Wiesz, że jesteś walnięty, prawda? - miłe uczucie zaskoczenia wizytą ustępowało w kobiecie lekkiej irytacji. - A gdyby mąż jednak był na miejscu i to on otworzył drzwi? Zresztą w każdej chwili może obudzić się Amelka i co wtedy powie?.

Przy mężu udałbym, że to pomyłka. Te domy są wszystkie takie same. A Amelka podobno jak uśnie, to nie dobudzą jej armaty, prawda?  - Sylwek lekceważąco machnął ręką. Martę wkurzało, jak często miał na wszystko odpowiedź. W dodatku zwykle brzmiącą dość sensownie. - Ale jeśli chcesz, to się  zbieram - mężczyzna uniósł się lekko z siedzenia sofy. Zabulgotała woda w czajniku.

Sieeeeedź, wypij herbatę. Może być malinowa z żurawiną?

Gites.

Marta nalała wrzątku do dwóch kubków i przemieściła się do sofy. Nie usiadła jednak koło mężczyzny, tylko na fotelu obok. Herbata wylądowała na stoliku pośrodku między nią, a gościem.

A Ty jeszcze gdzieś się wybierasz? - Sylwek skinął w jej stronę głową.

Co? - twarz kobiety wyrażała zupełny brak zrozumienia.

No wiesz, jakaś nocna narada, raport albo schadzka?

Aaaaa toooo… - Marta zorientowała się, że ma na myśli jej służbowy uniform. - Nie zdążyłam się przebrać. Sorry, ale nie sklejam dzisiaj. Kobieta poruszała głową. - Czuję się, jakby mnie naprawdę pokopał koń.

Sylwek bez słowa wstał z sofy. Obszedł stolik i fotel. Marta poczuła na ramionach męskie dłonie. Pachniały mandarynkami. Nie obłędnie. Oszałamiająco. Obezwładniająco. Kusząco,

Mężczyzna zaczął rozmasowywać napięte mięśnie kobiety na ramionach i karku. Zamruczała cicho. Tego właśnie jej było trzeba w tej chwili. Dokładnie tego.

 

Marta zdawała sobie sprawę, że całodzienny stres skumulował się w napięciu ciała i duszy. Twardość mięśni ustępowała bardzo powoli, ale jednak ustępowała. Kobieta pochyliła lekko głowę odsłaniając bezbronny kark. Zamknęła oczy poddając się przyjemności. Opuszki palców Sylwka z wprawą uciskały skórę w odpowiednich miejscach. Nie było w tym nic erotycznego w dosłownym słowa tego znaczeniu. Raczej coś wyjątkowo intymnego. Wyraz empatii i dawka odprężenia, jakich nie można oczekiwać od najemnego masażysty. Z drugiej strony masaż zdawał się być wykonywanym nader profesjonalnie. Kciuki podążały wzdłuż kręgosłupa od linii włosów w dół aż prawie  a wysokość łopatek a potem w górę i na boki w kierunku ramion. Opuszki pozostałych palców instynktownie wyszukiwały najbardziej naprężone bolące miejsca i niosły im lekkość i ulgę. Mężczyzna wykorzystywał do masowania także zewnętrzne krawędzie swoich dłoni. Zmieniał tempo i siłę ruchów rąk. Molekuły zapachu mandarynek ogrzane tarciem skóry o skórę tańczyły w powietrzu coraz mocniej. Marta poczuła, że lekko odpływa. Nie myślała o niczym. Była poza czasem i przestrzenią. Jeszcze chwila, a zaśnie na tym fotelu zapadając się w puchatą ciepła odchłań.

 

Jednak ręce mężczyzny przestały masować mięśnie. Sylwek trafnie rozpoznał, że misja została wykonana. Nie przestawał jednak dotykać. karku i ramion brunetki. Zmieniły się jednak rejestry odczuć, jakie wywoływały opuszki palców. Opuszki zaczęły gładzić kobiecą skórę. Zaczęły wydobywać z zakończeń nerwów przyjemność innego rodzaju.  Marta czuła subtelne linie kreślone przez paznokcie. Kolejne pieszczoty splatały się w zaklęcia ponownie budzące do życia uśpione kwadrans wcześniej demony. Przywołane wspomnienie niedawnego spazmu rozkoszy wzmocniło przyjemność. W arteriach zaczęła szybciej krążyć krew. Oddech stracił swoją regularność. W podbrzuszu narastało gorące mrowienie. Ukryte pod stanikiem i bluzką sutki stwardniały boleśnie. Palce Marty zacisnęły się na oparciu fotela. Przechyliła lekko głowę w lewą stronę. Mężczyzna zrozumiał niemą sugestię. Po chwili fala muśnięć przesunęła się od prawego ramienia wzdłuż szyi aż do płatka ucha i dalej tą samą drogą w dół. Kobieta była przygotowana na powtórną wędrówkę opuszków palców, ale zamiast tego poczuła przy obojczyku dotknięcie oddechu przyjaciela. Dreszcz elektryczności przeszył ją na wskroś. Męskie usta nie dotykały jej skóry, ale były na tyle blisko, że pieściły ją rytmicznie z każdym, uderzeniem serca. na zmianę podmuch chłodu i gorąca. Wdech-wydech. Wdech-wydech. Dotknięcie oddechów podążały tą samą drogą, co chwilę wcześniej dłoń sprawcy tego zamieszania zmysłów. Marta wbijała palce w tkaninę fotela coraz mocniej. Przełknęła ślinę. Usta miała suche, spragnione pocałunków. Zaciskała mięśnie ud niczym zwierze szykujące się do ucieczki na widok drapieżnika gotującego się do ataku. Atak nastąpił. Kobieta poczuła jak płatek jej ucha dotykają męskie usta. Jęknęła. Sylwester objął delikatna fałdkę ucha z zatopionym w niej małym kolczykiem i ssał jednocześnie pieszcząc dłonią lewą stronę szyi swej ofiary. Ta jednak nie uciekła od niebezpiecznego wodopoju. Marta obróciła się do tyłu odchyliła głowę w prawą stronę tak bardzo, że nareszcie jej wargi mogły spotkać wyczekiwany pocałunek. Smakował mandarynkami. Całowali się łapczywie, pospiesznie. Ktoś patrzący z boku mógłby uznać, że są mocno spóźnieni i chcą nadrobić czas stracony na niecałowaniu. Języki splatały się namiętnie. Mężczyzna ssał dolną wargę kochanki by za chwilę oddać jej swoją wargę do podobnej pieszczoty. Marta czuła, że kolejne pocałunki dodają jej mocy i energii, by mogła całować się z jeszcze większą zapalczywością. 

Mężczyzna nie poprzestawał tylko na nich. Rozpiął dwa górne guziki bluzeczki i wsunął prawa dłoń w miseczkę biustonosz. Rękę miał przyjemnie suchą i ciepłą. Zamiast dobrać się od razu do wrażliwego sutka wsunęła się od spodu i otuliła prawą pierś niczym najlepiej dopasowany na świecie stanik. Tyle, że zwykle bielizna nie dostarcza tak intensywnych doznań, jakich źródłem stała się niecierpliwa dłoń. Marta czuła na piersi pieszczoty idealnie dopasowana do rytmu pocałunków. Wsunęła palce lewej ręki w szpakowate włosy przyjaciela.

Starała się oddawać tyle samo przyjemności, ile sama czerpała. Była szczęśliwa, że Sylwek nie potraktował jej instrumentalnie, rzucając się na nią jak napalony nastolatek. Nie mógł wiedzieć, że po sesji autoerotycznej nie trzeba było wiele, żeby znowu wprowadzić ciało na wysokie obroty. Pieścił kobietę powoli/ Z jednej strony wiedział czego chciał i dążył do celu trafną drogą. Z drugiej strony kobieta nie czuła presji. Wiedziała, że na pierwszy sygnał stop Sylwek zareaguje odpowiednio i wycofa się na z góry upatrzone pozycje. To dawało jej komfort czerpania przyjemności, zwiększania dawki pożądania i podążania za galopadą wyobraźni. Czuła, jak w głowie i między udami buzuje gorąca ochota na coś więcej. Jednak świadomie nie dotykała się sama i na razie nie prowokowała zdradzieckiego masażysty do bardziej odważnych pieszczot dolnej części ciała.

Sylwek nadal stał pochylony za fotelem. Pozycja ta nie była nadzwyczaj wygodna, ale miała swoje atuty. Na przykład nie można było się od razu zorientować, jak bardzo spodnie wypełnia mu twardy, podłużny kształt. Mężczyzna nie przestawał pieścić piersi Marty, ale tym razem używał już obu dłoni. Rozpiął bluzkę do samego końca i zsunął paski stanika tak, żeby miseczki biustonosza odsłoniły obie półkule biustu. W ten sposób miał do nich swobodny dostęp nie przerywając pocałunków. Z biegiem czasu zabrał się także do pieszczot sterczących ciemnoróżowych paliczków. Masował oba między kciukami a palcami wskazującymi. Uciskał i muskał na zmianę. Za chwile brał w pełne dłonie biust i masował z wyczuciem. Chwilę później już wracał do sutków z równym entuzjazmem, co do tej pory. 

Pocałunki obojga kochanków straciły natomiast wcześniejszą niecierpliwość. Rozsmakowywali się teraz smakiem swojego poążadania, delektując nim niczym najwykwintniejszą potrawą. Czerpali z całowania radość bycia ze sobą tu i teraz, bliskości do samego końca. Mogliby tak trwać całą noc. Mogliby, jednak Sylwek odczuł, że niewygoda pozycji staje się zbyt dotkliwa. oderwał się od upragnionej kobiety i obszedł fotel, stając na wprost Marty. Uśmiechnął się do niej szelmowsko:”masz ochotę na mandarynkę”?

 

Mężczyzna nie czekając na odpowiedź podszedł do blatu. Wziął jedną mandarynkę z miski i odwrócił się w stronę gospodyni. Patrzył na siedzącą nadal w fotelu brunetkę. Wyglądała nader kusząco. Odsunęła kosmyk włosów. Uśmiechała się i nie starała zapiąć bluzki ani założyć stanika zsuniętego przez Sylwka poniżej linii biustu. Piersi wydawały się być pełne i ciężkie. Brodawki lekko sterczały. Mężczyzna miał wrażenie, że erekcja za chwilę rozsadzi mu spodnie. Jądra miał ciężkie i obolałe od niespełnienia.

Kobieta założyła nogę na nogę. Machała lekko stopą a ciemnoszara lycra połyskiwała na łydce i kolanie. Sylwek powstrzymał się całą siłą woli, żeby nie rzucić się na Martę i nie zedrzeć z niej całego ubrania. Pragnął jej już tak długo. Marzył o niej dniami i nocami już od pierwszej chwili kiedy się poznali. Krótkie chwile fizycznej bliskości można byłoby policzyć na palcach jednej ręki. Jakiś przelotny pocałunek w biurze. Przytulenie na pożegnanie. Najbardziej intymne zbliżenie nastąpiło kilka miesięcy wcześniej. Podczas wyjazdu konferencyjnego usiedli koło siebie na sofie. Marta była lekko wstawiona. Pewnie tylko dlatego zdecydowała się położyć stopy na udach przyjaciela. Sylwek masował nogi, najpierw poniżej kostek, a później wyżej, aż do linii kolan. Chciał także wsunął dłoń wyżej, na uda - ale niestety nie byli tam sami.

 

Na konferencji nie byli sami, ale tutaj już tak. W głowie Sylwka zaczął kiełkować podstępny plan. Na razie jednak wbił palec wskazujący w lekkie zagłębienie w dolnej części mandarynki i zagiął go podważając skórkę. Pomarańczowe resztki zostały odłożone na blat. Sylwester nie podzielił mandarynki na cząstki, jak to zwykle się robi. Ugryzł ją jak jabłko patrząc prosto w oczy brunetki. Zmrużyła je kiedy spod zębów trysnęły kropelki soku. Kilka z nich pociekło mężczyźnie po brodzie i osiadło na jednodniowym zaroście. Sylwek podszedł do fotela.

Nie uważasz, że we wzajemnym karmieniu się dorosłych ludzi jest coś perwersyjnego? - zapytał.

Może nie jestem taka przyzwoita, jak myślałeś?

Skąd wiesz o czym myślałem?

Wiem o czym myślisz teraz… - Marta położyła przyjacielowi dłoń na kroczu.

Mężczyzna drgnął jak porażony prądem.

Uważaj…

Na co mam uważać? - czarne brwi uniosły się w udawanym zdziwieniu.

Bo skończę zanim jeszcze dobrze zaczęliśmy - szatyn podzielił połówkę mandarynki na dwie części. Pochylił się  i mniejszy kawałek owocu podsunął pod kobiece wargi. 

Marta wzięła mandarynkowy poczęstunek do ust i mocno zagryzła. Tym razem pomarańczowa kropelka pociekła z jej kącika ust. Egzotyczny owoc był naprawdę niezwykle soczysty. Dawno tak jej nic nie smakowało. Miąższ był słodki i zimny. Sylwester podał kolejną porcję deseru a resztę włożył do swoich ust. Pochylił się do kochanki i oparł obiema dłońmi o oparcie fotela. Kobieta uniosła się lekko i znowu zatopili się oboje w długim pocałunku. Pierwszy zdołał się przerwać go Sylwester.

Teraz już zawsze mandarynki będą kojarzyły mi się baaaaardzo słodko - wymruczał blisko ucha Marty.

A mi raczej pikantnie - brunetka ponownie ujęła w dłoń wybrzuszenie w spodniach mężczyzny.

Sylwester w milczeniu uklęknął przed fotelem. Ujął kobiece stopy i położył je na swoich udach.

Pamiętasz?

Głupie pytanie...

Chwycił w dłonie prawą stopę Marty. Masował najpierw kciukami podbicie pod palcami. 

Rozpieszczasz mnie… - kobieta usiadła głębiej i rozsiadła wygodnie. Położyła ręce na oparciu i odchyliła głowę do tyłu zamykając oczy. Zdawała sobie sprawę, że w tej pozycji biust wygląda jeszcze bardziej apetycznie. 

Czuła znowu podobne odprężenie jak przy masażu ramion i karku. Jednak tym razem już od samego początku była jednocześnie także podniecona. Wcześniejsze napięcie rozbudzone pieszczotami piersi i pocałunkami jeszcze tylko wzrosło podczas mandarynkowych przekomarzanek. Chwilę wcześniej celowo założyła nogę na nogę. W ten sposób mogła zaciskać mięśnie ud dodając sobie dyskretnie odrobinę przyjemności. Początek masażu stóp oznaczał, że lekko rozchyliły się kolana - na tyle, na ile pozwolił krój ołówkowej spódnicy. 

 

Sylwek przeszedł już od masażu stóp do łydek. Przesuwał dłońmi od kostek do kolan w górę i w dół aż do stóp. Po całym dniu na wysokich obcasach taki masaż był wyjątkowo przyjemny. Ruchy dłoni po lykrze były niespieszne, z odpowiednim naciskiem. Ani nie były łaskotliwie za lekkie ani nieprzyjemnie mocne. Dokładnie takie, jakie trzeba. Dłonie zawędrowały pod krawędź spódnicy nie od razu. Tylko jedna na pięć-sześć wędrówek w górę kończyła się nieco nad kolanem. Jednak nawet pomimo to, a może właśnie dlatego, kobieta czuła, jak łono zaczyna pulsować coraz goręcej. Chciała rozchylić mocniej nogi, ale blokowała to tkanina spódnicy. Nie otwierając oczu uniosła pośladki z siedziska identycznie jak podczas masturbacji na sofie. Rozpięła boczny zamek i wtedy Sylwek pociągnął do siebie krawędź materiału. Spódnica opadła na kolana mężczyzny, ale kobieta jednym ruchem stopy zrzuciła ją na bok.  Rozchyliła bardziej kolana. Nie spodziewała się po sobie tak bezwstydnego zachowania. Mężczyzna miał teraz prawie na wysokości oczu jej łono. Rajstopy musiały być tam ciemniejsze od soków pożądania. 

 

Sylwek dostrzegł to od razu. Pochylił się bardzo blisko nad wzgórkiem łonowym rysującym się pod beżowymi rajstopami i granatowymi majtkami. Głęboko wciągnął powietrze.

Bajecznie pachniesz…

Przestań - na policzkach Marty pojawiło się lekkie zaróżowienie Próbowała złączyć nogi. Słowo “bajecznie” w ustach Sylwka w odniesieniu do jej fizyczności zawsze wywoływało w niej pomieszanie rozbawienia i zawstydzenia.

Naprawdę, Uwielbiam zapach Twojego podniecenia - mężczyzna rozchylił kolana i zbliżył twarz jeszcze bliżej do cipki kochanki. 

Położył kciuk w miejscu, gdzie domyślał się położenia wrażliwego guziczka. Marta westchnęła głośno. Nadal miała zamknięte oczy starając się czerpać przyjemność z każdej sekundy pieszczoty. Opuszek palca nacisnął na łechtaczkę i masował go delikatnie. 

Nawet nie wiesz jakie to uczucie widzieć na własne oczy, że kobieta tak bardzo ma ochotę faceta, że ma mokrą bieliznę, a nawet rajstopy - kciuk drugiej dłoni nacisnął na lykrę między płatkami cipki. 

Jeśli nie przestaniesz zmoczę fotel - Marta zaśmiała się cicho.

Sylwek na sekundę nie pomyślał o zaprzestaniu pieszczot, a nawet chciał czegoś więcej. Nie zawahał się tego osiągnąć. Znienacka chwycił za tkaninę rajstop i rozdarł ją w miejscu, gdzie była najbardziej wilgotna. Kobieta położyła mu dłoń na głowie.

Co robisz? Niszczysz mi ubranie...

Mężczyzna bez słowa chwycił za krawędź bawełny i odsunął na bok odsłaniając wilgotne płatki. Rozchylił je kciukami przesunął językiem powolutku od dołu aż do samego wzgórka łonowego.

Aghhhhh… - Marta wyprężyła się w fotelu.

Kolejna pieszczota - muśnięcie języka na łechtaczce - była połączona z wsunięciem między płatki jednoczenie palca wskazującego i środkowego aż po same knykcie. 

Sylwek wyjął palce z Marty i popatrzył w górę. Napotkał wzrok kochanki.

Poproszę o dokładkę - brunetka uśmiechnęła się z rozmarzeniem.

 

Nie musiała długo czekać. Ponownie dwa palce wsunęły się w jej ciało. Tym razem jednak Sylwek obrócił dłoń żeby móc zagiąć je ku górze. Ich opuszki zataczały małe kółeczka po sklepieniu cipki. Sylwek dotknął językiem wyprężonej łechtaczki i tam także zataczał małe kółeczka w tym samym kierunku i w tym samym rytmie. Kobieta czuła fale przyjemności przebiegające od łona przez wszystkie komórki ciała. Zwilżyła językiem usta i przygryzła dolną wargę skupiając się na intensywności doznań. Kółka kreślone przez jego palce i język były coraz bardziej rozgrzewające. Brunetka nigdy się nie spodziewała, że jakaś inna dłoń będzie odnajdywała przyjemne miejsca na ciele z równym wyczuciem co jej własna.

 

Mężczyzna znienacka przerwał pieszczoty bez uprzedzenia. Wstał i poszedł do kuchni. Marta ciężko dyszała. Po chwili kochanek wrócił niosąc obraną już sporą mandarynkę. Uklęknął ponownie w tej samej pozycji pomiędzy rozchylonymi nogami kobiety. Uśmiechnął się podstępnie, oderwał cząstkę owocu, a resztę odłożył na podłogę. Trzymany kawałek rozgniótł kilka centymetrów nad wzgórkiem łonowym.

Auć - zimny lepki sok popłynął w dół po rozgrzanymi pieszczotami wargach. 

Sylwester wziął jeszcze pół mandarynki i rozgniótł w dłoni nie martwiąc się, że spływający z niej sok brudzi nie tylko ciało kobiety ale i tkaninę fotela. Mandarynkowa lepkość dotarła aż tam, po drodze zwilżając miejsce pomiędzy cipką a pupą oraz sam anus. Pozostały miąższ mężczyzna włożył do ust i zjadł z wyraźnym apetytem. Zaraz potem zaczął zlizywać lepki sok z ud, pachwin, wzgórka łonowego i płatków cipki jak niedźwiadek który dorwał się do świeżego miodu. Cipka skąpana w sokach miłosnych Marty i mandarynkowej rosie smakowała orzeźwiająco i podniecająco. Jednocześnie te owocowe doznania wzbudziły maksymalnie wrażliwość Marty na pieszczoty języka. Za każdym liźnięciem unosiła ciało, żeby poddawać podbrzusze prosto pod twarz łakomczucha. Ten podłożył pod kobiece pośladki obie dłonie żeby pałaszować perwersyjny przysmak jak czarę z płynną rozkoszą. Wyprężonym językiem od czasu do czasu, raz za razem starał się wniknąć jak najgłębiej w ciało kochanki niczym miniaturowym penisem.

 

Marta położyła swoje dłonie na biuście i masowała je przypominając sobie wcześniejsze pieszczoty Sylwestra. Ściskała je i ugniatała jak porcję jędrnego drożdżowego ciasta. Skubała palcami sterczące bakalie sutków. Skręcała je i ściskała opuszkami palców to bardziej lekko to mocniej zgodnie z melodią mandarynkowej minetki. Mężczyzna z kolei nie poprzestawał tylko na pieszczotach łona.

 

Brunetka zsunęła się w fotelu tak, że leżała plecami na siedzisku, a większość pupy wystawała już poza jej krawędź. Kochanek zdjął z nich dłonie. Językiem docierał w okolice pępka wywołując lekkie łaskotki. Z drugiej strony dużo uwagi przywiązywał do pieszczot dolnej części cipki i przesmyku między nią, a pupą. Zanurzył też kciuk w miąższu pozostałej części mandarynki, a potem masował lekko Martę pomiędzy pośladkami co pewien czas naciskając opuszkiem palca na gwiazdkę anusa. Doznanie było bardzo niecodziennie. Nigdy podczas masturbacji Marta się tam sama nie dotykała. Także podczas swojego dotychczasowego pożycia seksualnego żaden z partnerów nie znajdował upodobania w tego typu pieszczotach. No tak, ale Sylwek zawsze zachwycał się “bajecznym tyłkiem” swej przyjaciółki. Kobieta zamknęła oczy i poruszała biodrami, żeby podpowiedzieć odpowiednie tempo oralnych zabiegów.

 

Nagle poczuła między płatkami cipki nieznane doznanie. Wsuwało się między nie coś kulistego. Marta spojrzała w kierunku kochanka i zobaczyła w jego dłoni trzy połączone ze sobą kulki, nieco mniejsze od orzecha włoskiego. Czwartej nie mogła w tej pozycji zobaczyć, ale to ona z pewnością właśnie wciskała się w jej ciało. 

 

Wiesz, chciałem przysłać zabawkę na Mikołajki, ale jednak się nie odważyłem - mruknął Sylwester. - Za to teraz przyda się idealnie.

Pierwsza z kulek nawilżona podnieceniem Marty i sokami mandarynki swobodnie pokonała ciasne wejście. za chwilę kobietę wypełniała druga, swoją poprzedniczkę popychając jeszcze głębiej. Wrażenie było zupełnie inne, niż kiedy tę samą drogę pokonywał męski penis. Kulki były wykonane z metalu. Każda z nich musiała mieć w środku jakieś wypełnienie przesuwające środek ciężkości podczas wciskania się ciasną kobiecość. Przyjemność była - mówiąc po sylwkowemu - “bajeczna”. Z każdą kolejną kulką uczucie rozkosznego wypełnienia było bardziej dojmujące. Jednocześnie podczas używania zabawki Sylwek lizał cipkę kochanki, zatem żadnego dyskomforu nie dawało się odczuć. Wreszcie na zewnątrz wystawała tylko skórzana pętelka, a pierwsza z kulek spoczywała naprawdę głęboko. Sylwek ani na chwilę nie spoczywał na laurach, język miał cały czas zajęty. Jednocześnie manipulował uchwytem tak, żeby kulki poruszały się dodając kolejnych wrażeń, Marta z kolei pieściła swoje piersi coraz mocniej, bo czuła zbliżającą się falę rozkoszy. Trochę jej przeszkadzało, że do tej pory była jedynie obiektem pieszczot. Chciała być bardziej aktywna. Wolałaby zamiast minetki uczestniczyć w we wzajemnych pieszczotach oralnych. Postanowiła przejąć inicjatywę, ale w tej samej chwili któraś z kulek trafiła na wyjątkowo wrażliwe miejsce. Sylwester wzmógł intensywność pieszczot. Musiał dostrzec, że kobiecie już niewiele brakuje do finiszu. Był coraz bardziej zdecydowany. Bez wytchnienia przyspieszał i wzmacniał przekazywane doznania. Tak.

Jeszcze chwila.

Jeszcze moment.

Jeszcze jedno liźnięcie.

Jeszcze jedno poruszenie kulek.

Jeszcze  jeden nacisk na sutki.

Taaaaaakkkk… 

Marta finiszowała z wyprostowanymi nogami zsuwając się już zupełnie z fotela aż usiadła na udach mężczyzny i mocno się do niego przytuliła.

Pocałowała go w usta.

Co Ty ze mną robisz - wyszeptała dysząc nierówno po spełnieniu.

To samo co Ty ze mna od samego początku i to na odległość - wymruczał mężczyzna.

 

Marta wstała z ud mężczyzny.

To nie będzie mi teraz potrzebne - zdjęła bluzkę i stanik, a potem rzuciła je na sofę. 

Chciała zrobić to samo z rajstopami i majtkami, ale Sylwek właśnie stanął i przytulił do siebie kochankę. Nie różnili się zbytnio wzrostem. Mężczyzna czuł napierające na tors spore piersi Marty. Ona z kolei czuła na podbrzuszu twardy kształt w męskich spodniach. Odsunęła się nieco i zaczęła rozpinać gościowi guziki. Z rozchylającej się koszuli wychynęły siwe włoski na klatce piersiowej i brzuchu. Marta dotarła do paska i wyszarpnęła zza niego poły bordowej tkaniny. Do końca Sylwester zdjął koszulę sam i rzucił na sofę w pobliże damskiej bluzki.

Teraz podczas przytulania się oboje wzajemnie czuli się blisko bez reszty. Przynajmniej od pasa w górę.

Marta postanowiła to naprawić. Rozpięła rozporek i sięgnęła do niego dłonią. Wydobyła na zewnątrz zarówno wyprężonego penisa jak i woreczek z jądrami. Napletek zsunął się z główki tylko do połowy. Wystająca ze skórki purpurowa końcówka wyglądała jak malinowy sorbet wyciskany z papierowej tubki. Kobieta przyciągnęła mężczyznę do siebie. On zrobił jeszcze dwa kroki tak, że musiała oprzeć się nagimi plecami o chłodną ścianę koło okna. Poczuła, że wyprostowany penis wsuwa się między jej uda. Przez rozdarte rajstopy napierał na cipkę osłoniętą znowu majtkami. Sylwek poruszył biodrami. Trzon kutasa przesunął się między śliską tkaniną rajstop, a głowica wniknęła głębiej w ciasność między udami, tuż poniżej cipki. Podrażnione w ten sposób kulki poruszyły się wewnątrz ciała Marty. Jeszcze nigdy tak szybko po orgazmie nie miała ochotę na kolejny raz. Teraz miała wielką. Ujęła głowę kochanka i wsunęła język do jego ust. Ten z kolei położył dłonie na kształtnych biodrach brunetki i znowu poruszył swoimi. Raz i drugi i trzeci. Wykonywał ruchy frykcyjne, tyle że nie wchodząc w cipkę. Kiedy cofał biodra, penis wyskakiwał spomiędzy beżowej lycry. Kiedy pchał je do przodu żołądź uderzała o łechtaczkę i zsuwała się po majtkach w dół znowu między uda. Tym razem to on zamknął oczy i wcałowywał się pospiesznie w Martę jak śmiertelnie spragniony wędrowiec. 

Aaaaaghhh.

Aaaaaghhh.

Aaaaaghhh - jęczał za każdym razem kiedy wnikał między nogi Marty.

Teraz i ona położyła na biodrze Sylwka lewą dłoń. Prawą ręką jednak pieściła jego jądra podczas wędrówki w przód i w tył. Czuła, jak bardzo są obrzmiałe i gorące. To ją podnieciło jeszcze bardziej. Wypychała swoje łono na spotkanie atakującego kutasa. Nagle chwyciła za trzon i zaczęła masować głowicą wzgórek łonowy.

Aaaaaaaaaaggggggggghhhhhhh - jęczał cicho kochanek. 

Achhhhhhhhhhhhhh - wzdychała kochanka,

Jednak nie udało się jej finiszować trzeci raz podczas tego wieczoru. Poczuła, jak kutas pulsuje jej w dłoni i z dziurki na czubku główki trysnęło nasienie. Kolejne perłowe krople lądowały na granatowej bawełnie, na beżowej lykrze i brzuchu Marty. Nie wypuszczała trzonu z ręki, uciskała podłużny kształt rytmicznie jakby chciała towarzyszyć swojemu kochankowi jak najpełniej w jego szczytowaniu.  Wreszcie ciało mężczyzny przeszedł finałowy dreszcz, a dotychczasowy agresor skurczył się i zwiotczał. 

Dziękuję - oczy Sylwestra zdawały się pozostawać za mgłą.

Cała przyjemność po mojej stronie - mrugnęła okiem kobieta.

Tak było jeszcze przed chwilą, ale teraz siły się wyrównały.

Nie wspominałam, ale na chwilę zanim przyszedłeś finiszowałam z Tobą w głowie. Jestem więc o porcję przyjemności do przodu. 

Marta zdjęła wreszcie majtki i podarte rajstopy. Wzięła z sofy bluzkę i stanik, a z podłogi spódnicę. Poszła zupełnie nago do łazienki, a Sylwester nie mógł oderwać wzroku patrząc jak kołysząc biodrami znika za białymi drzwiami. Podszedł do sofy i usiadł na nią ciężko. Wziął ze stolika herbatę, Była już letnia, ale nie zamieniłby jej smaku nawet na Panda Dung Tea sprzedawaną po 200 dolarów za filiżankę. 

 

Marta stała oparta rękami o ścianę. Rozpędzone krople wody spływały w dół po całym ciele. Obok odpływu leżały cztery kulki połączone rzemieniem. Kobieta starała się uspokoić. To na pewno nie było normalne. Jej mąż pewnie by orzekł, że histeryzuje. No i pewnie mógłby uznać ją za zboczoną. W ciągu godziny masturbowała się, a zaraz potem uprawiała seks z osobą w sumie nieznajomą. W dodatku wykorzystując erotyczny gadżet i dochodząc do drugiego orgazmu w tak krótkim czasie. Mało tego, chwilę później prawie finiszowała trzeci raz. I gdyby nie wyciągnęła pod prysznicem zabawki z cipki, niewykluczone że pokusiłaby się o kolejne praktyki masturbacyjne. Nie poznawała samą siebie. Zawsze miała wybujały temperament, ale ta sytuacja ją przerastała. Czuła się jak nabuzowana hormonami samica myśląca tylko o tym jak grzać się z napalonym samcem. W dodatku ryzykowała bardzo wiele. Amelka rzeczywiście spała zwykle jak kamień, ale przecież zawsze mogła zbudzić się i zobaczyć mamę zabawiającą się z mężczyzną nie będącym tatusiem. Najprościej byłoby podziękować Sylwkowi za niezwykle miły wieczór i pójść spać. To chyba byłoby najlepsze rozwiązanie. Jednak tak naprawdę w głowie miałą zupełnie coś innego. Zastanawiała się, jakby to było poczuć na siebie ciężar Sylwestra kiedy wchodziłby w nią powoli raz za razem, jednocześnie rozsmakowując się z nim w pocałunkach. 

 

Drzwi od łazienki uchyliły się. Marta spojrzała na wchodzącego Sylwestra. Był zupełnie nagi. Tylko jego penis sterczał odziany w półprzezroczystą gumkę,

Jeszcze nie masz dosyć? - uśmiechnęła się zza szyby prysznica?

Jak widać na załączonym obrazku - mężczyzna oddał uśmiech. - Chyba trzeba Ci pomóc.

Nie zmieścimy się tutaj we dwoje…

Jeśli nie spróbujemy, to się nie przekonamy.

Kobieta wyłączyła strumień prysznica. Sylwek przesunął wejście do kabiny. Nie wszedł od razu, ale pochylił się i sięgnął po gąbkę oraz płyn do kąpieli. Wylał na porowatą powierzchnię sporą porcję mlecznobiałej gęstej cieczy. Odłożył butelkę na półeczkę pod kranem i dopiero potem znalazł się wewnątrz zasuwając za sobą drzwi.

Kochankowie popatrzyli sobie w oczy. 

- Nawet nie wiesz, jak bardzo do Ciebie tęskniłem przez ten cały czas - powiedział cicho mężczyzna.Jego słowa ledwo dawały się wychwycić w szumie prysznicowanej wody. Objął brunetkę i pocałował delikatnie w usta. Oddała pocałunek. I kolejny raz. I następny. Stali tak blisko siebie, że czuła napierającą na podbrzusze wyprężoną męskość. Sylwester był nieco tylko wyższy od Marty i nie musiała zadzierać głowy, żeby oddawać się pocałunkom. Rozsmakowywała się w ustach, ale za chwilę poczuła w swoich koniuszek języka. Wsuwał się delikatnie. Raczej jak nieśmiały gość, niż jak niechciany intruz. Kochanek lekko przechylił głowę i całowanie weszło w bardziej namiętna tonację. Jeszcze moment, a do ust dołączą równie niecierpliwe dłonie.  

Kobieta oderwała się od przyjemności i oparła się o kafelkową ścianę.

- Do wspólnego prysznica? - zapytała z przekąsem.

- Do prysznica też - Sylwester tarł mocno gąbkę zamieniając żel w gęstą pianę. Wyłączył wodę, ale wewnątrz kabiny powietrze było gorące i wilgotne. Ścisnął myjkę nad lewym ramieniem Marty i niespiesznie przesunął do prawego. Stworzony tak pienisty naszyjnik spływał z ramion i szyi w dół, po rękach obojczyku i dekolcie. Kolejne dwie porcje piany wylądowały w górnej części biustu. Marcie wydawało się, że za chwilę poczuje na skórze szorstkość, ale gąbka wylądowała na podłodze brodzika. Sylwek położył dłonie tuż nad łokciami kobiety. Masując śliską od piany skórę posuwał się w górę.

- Myślisz że jestem brudna?

- Mam na nadzieję, że  myśli masz choć odrobinę nieczyste. A ciało… Cóż… Wiesz, że moim zdaniem jest perfekcyjne.

- Przestań - żachnęła się Marta.

- Serio… Zobacz jakie masz fajne ramiona…Jaką przepiękną linię szyi… Jakie kształtne obojczyki…  - dłonie Sylwka z wyraźną sastyfakcją masowały każda część którą zachwycał się werbalnie.

- A wszystkie komplementy zmierzają do cycków - dziewczyna roześmiała się serdecznie.

- No ba… - Sylwka nie trzeba było specjalnie namawiać, żeby zaczął rozprowadzać pianę po biuście. Złączonymi palcami masował jego górną część. Wierzchem dłoni sunął po zewnętrznej krawędzi piersi i muskał ich dolny zarys. Spod pienistej pierzynki sterczały mocno brązowe antenki. Mężczyzna dotarł i do nich. Śliskimi od żelu rękami masował teraz już całe piersi. Drażnił brodawki kciukami. Brał biust w obie dłonie i starał się go złapać, ale śliskie pierski wymykały się z pułapki.

Ich właścicielka jednak tkwiła w sidłach już bardzo głęboko. Opierała się o szare kafelki. Zamknęła oczy. Rozstawiła nogi i sięgnęła w dół podbrzusza. I tam spłynęło dość sporo piany więc pieszczoty były nad wyraz przyjemne. Marta drażniła wrażliwy guziczek, sięgała dłonią głębieji. Pieściła dolną część ciała tym samym leniwym rytmie, w jakim kochanek zajmował się górnymi partiami.

Marta znieniacka poczuła, że chce czegoś więcej. Po omacku odnalzała twardego penisa i poprowadziła go między płatki cipki. I tutaj pomógł płyn do kąpieli. Mężczyzna jednym pchnięciem bioder wszedł w kobietę do połowy członka. Wziął ją w ramiona i jednocześnie kochanka zaplotła wokół jego uda nogę. Pocałunki tym razem od razu były gwałtowne i namiętne. Brynetka czuła penisa suwającego się odrobinkę do przodu i do tyłu. Chciało jej się krzyczeć, że chce go poczuć głębiej i mocniej. Niestety okoliczności nie sprzyjały zwierzęcemu rżnięciu się. “Może dlatego zwięrzeta nie chodzą pod prysznic” - przemknęła przez głowę absurdalna myśl.

Marta przyciągała kochanka bliżej siebie. Poczuła jego dłonie u dołu pośladków. Ewidentnie on też chciał poczuć swoją ukochaną bardziej intensywnie.

- Głupi jesteś… Nie uniesiesz mnie… - szepnęła Sylwkowi prosto do ucha. Wyobraziła sobie, że oboje tracą równowagę i przewracają się na szklaną ścianę. Postanowiła uratować sytuację. Z żalem lekko odsunęła od siebie męskie ciało. Twarz Sylwestra wyrażała kompletne zdezorientowanie. Pokiwała głową.

- Wiem, ty na pewno byś spróbował. Wieczny optymista…- mrugnęła okiem.

Mężczyzna uśmiechnął się, włączył wodę chwycił za słuchawkę prysznica. Prowadził rozpędzone kropelki dokładnie tą samą drogą, którą wcześniej poruszały się jego dłonie. Strumień wodnej przyjemności podtrzymał w ciele Marty napięcie wywołane podnieceniem. Kiedy już cała piana spłynęła w dół tym razem gospodyni przejęła inicjatywę. Przekręciła gałkę przy kranie i otworzyła drzwi od kabiny. Jednym krokiem znalazła się na podłodze łazienki i otuliła leżącym na pralce ręcznikiem kąpielowym, a drugim rzuciła w Sylwka.

Naprawdę masz niezłego świra.

 

Facet złapał ręcznik i zaczął wycierać się do sucha. Penis lekko opadł, chociaż do swobodnego spoczynku sporo jeszcze brakowało.Kochanek zsunął prezerwatywę i zawinął w kawałek papierowego ręcznika.

Bez obaw, zabiorę ze sobą dowody zbrodni.

Zbrodnia to chyba za dużo powiedziane?

A co byłoby większą?

Gdybyś nie użył prezerwatywy…

Mężczyzna skończył wycierać ciało i zbliżył się do Marty.

Myślisz, że nie mam na to ochoty?

Kobieta zadrżała. Sama miałaby ochotę poczuć swojego kochanka tak zupełnie blisko. Najbliżej, jak to tylko możliwe. Poczuła skurcz podniecenia w brzuchu kiedy wyobraziła sobie jak sięga między uda i czuje wypływające spomiędzy płatków nasienie Sylwka. Chwyciła go za rękę i pociągnęła ponownie do sypialni. Opadła na sofę i pokiwała palcem jak nauczycielka przyzywająca do tablicy niesfornego ucznia. Mężczyzna pokiwał przecząco głowa. Cóż, przynajmniej w nim było nieco więcej rozsądku. Wziął podłużną paczuszkę ze stolika kawowego. Rozdarł i wyjął okrągłą gumkę. 

Pomożesz? - mruknął do Marty i przysunął się bliżej sofy.

Podbrzusze miał na wysokości twarzy kochanki. Ujęła od dołu mosznę. Jądra wewnątrz zdawały się być ciężkie, obrzmiałe i gorące. Drugą dłonią Marta ujęła penisa u nasady i naciągnęła skórkę odsłaniając purpurową główkę. Pochyliła głowę i wsunęła główkę do ust. Nigdy nie była pewna, czy zabiegi czynione podczas seksu oralnego naprawdę odpowiadają mężczyźnie, którego pieściła. Zawsze zastanawiała się, jak powinno się to robić, żeby “było dobrze”. Tym razem jednak nie miała takich watpliwości. Od razu udało się znaleźć odpowiednią kompozycję delikatności i zdecydowania. Ssała, główkę, wsuwała ją to głębiej, to płyciej, omiatała językiem, masowała obiema dłońmi i jądra i trzon. W kilka sekund penis Sylwka powrócił do twardości. Pulsował podnieceniem. Kochanek stał na rozsuniętych stopach. Położył jedną dłoń na kasztanowo-czarnych włosach Marty. Nie prowadził jej jednak, nie narzucał kontroli. Raczej oddawał się jej w całości w czułym geście. Oddychał ciężko i brunetka była przekonana, że jest w stanie wywołać spazm rozkoszy w męskich lędźwiach wtedy kiedy tylko będzie chciała. Nie to jednak przecież było celem oralnych zabiegów.

Po niecałej minucie  oderwała usta od penisa. Wyciągnęła z gumki koniuszek kapturka, przyłożyła do główki i sprawnie nasunęła prezerwatywę na trzon.

Teraz chodź ty do mnie… - opadła ponownie i pociągnęła mężczyznę za sobą.

Rozsunęła nogi i Sylwek oparł się kolanami o siedzisko sofy między udami kochanki, a dłońmi oparł się powyżej jej głowy. Patrzył na jej twarz z góry. Marta się zawstydziła.

Co tak się gapisz.

Mógłbym tak się gapić tysiące lat.

Szybko byś przestał, jak bym się pokryła zmarszczkami.

Może się zalożymy?

A przestań… Poza tym ręce by ci ścierpły...

Marta objęła Sylwka za szyję i pociągnęła w dół. Przygniótł ją całym swoim ciałem. Ważył dość sporo - w końcu ponad 100 kg to nie w kij dmuchał. Jednak kobiecie nie było ciężko. Zwłaszcza że kochanek szybko przeszedł do rzeczy. Zsunął się nieco w dół i zajął się piersiami. Marta nie wytarła się dokładnie w łazience. Drobne kropelki wody na biuście przypominały jakąś efemeryczną biżuterię. Kochanek zlizywał je bez ustanku jakby był wędrowcem spragnionym ukojenia w cieniu oazy. Po raz kolejny tego wieczoru poczuła na delikatnej skórze męski zarost. Trochę boleśnie drażnił, ale zdecydowanie mocniej podniecał. Kobieta wplotła palce w szpakowate włosy. Prowadziła głowę mężczyzny jak wprawna przewodniczka mniej doświadczonego turystę po ścieżce przyjemności. Rozrysowała szlak rozkoszy między czubkami swych piersi, pocałunkami w usta, a brzuchem i podbrzuszem.

Sylwek przez kilka minut dawał się prowadzić bez protestu. Jednak w końcu nie wytrzymał. Sięgnął dłonią w dół i tym razem to on nakierował główkę swego penisa w rozchyloną szparkę. Marta objęła mężczyznę obiema nogami, a Sylwek objął jej ramiona od dołu, jakby próbował się podciągnąć na gałęzi górskiej sosny. Poczuła, że męskość centymetr za centymetrem penetruje jej łono. Wreszcie mężczyzna zagłębił się po samą nasadę trzonu i w tym samym momencie znienacka wpił się w ustami w jej usta.  Aż jęknęła kiedy jednocześnie poczuła Sylwka głęboko w sobie i język kochanka penetrujący jej wargi w pocałunku. Tak, teraz przyszła kolej na ten zwierzęcy seks. Kobieta wypychała biodra na spotkanie męskich lędźwi raz za razem. Mężczyzna za każdym razem wchodził do samego końca. Pchnięcie za pchnięciem. Rytmicznie. Kilka, czasem kilkanaście razy. Potem sekunda przerwy i znowu - Pchnięcie za pchnięciem. Mocno i zdecydowanie. Rozpychał się wewnątrz łona z pewnością, jakie daje mężczyźnie świadomość bycia pożądanym przez kobietę, która nieustannie rozpala jego zmysły. Kochankowie wczuwali się w siebie, w swoją przyjemność. Oddawali się  grzesznemu sprzężeniu zwrotnemu. Im więcej przyjemności dawali, tym większą rozkosz odczuwali. Czas zdawał się stanąć w miejscu. Bez pośpiechu Marta i Sylwek rozpędzali się w coraz bardziej intensywnych doznaniach miłosnych. Fale przyjemności wznosiły się i opadały. Za każdym razem amplituda tych emocji była coraz wyższa. Pchnięcie za pchnięciem. Pocałunek za pocałunkiem. Blisko tak bardzo, że można było zapomnieć o cieniutkiej gumce gdzieś tam daleko, oddzielającej ich od siebie. Wreszcie kobieta i mężczyzna stracili wspólny rytm. Każde z nich zaczęłą się rozpędzać ku swojemu szczytowi. Łapali doznania bez opamiętania, w szaleństwie. I pewnie dlatego właśnie spotkali się na jednej ścieżce na sekundę przed finałem. Szczyt rozkoszy zdobyli wspólnie, krzycząc w myślach, chociaż chciałoby się krzyczeć na całe gardło. Ostatnie pchnięcie lędźwi i Sylwek opadł  bez mocy na Martę, zanurzając twarz w jej rozrzuconych wokół głowy włosach. 

Co Ty ze mną robisz dziewczyno - wykrzyczał jej szeptem do ucha. Kobieta przytuliła ukochanego, jakby miała go nigdy już nie puścić. Bo właśnie na to miała ochotę.

  • Lubię 4
  • Dziękuję 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...