Skocz do zawartości
BlueNote

Wiedźmia polewka

Rekomendowane odpowiedzi

– Będę rzygał – oznajmił z przekonaniem Jerzy i jak powiedział, tak zrobił. 

– Znakomicie, taką właśnie miałam nadzieję – oświadczyła pogodnym tonem pani Wanda, przytrzymując jego czoło nad miską. – Atropina to surowa pani, więc postanowiłam wyrwać cię z jej objęć i pozwoliłam sobie umieścić kilka kropel naleweczki wybudzającej na twoim języku. Mam nadzieję, że nie zakończyłam przedwcześnie twojej wyprawy? 

– Bynajmniej – wycharczał. – Zobaczyłem nawet więcej niż chciałem. Czy mogę prosić o szklankę wody? 

Sąsiadka podała mu napój, o który razem z miską zadbała już wcześniej. 

– Dodałam do niej mięty, miodu i soku z cytryny. To cię trochę posili i orzeźwi. Na razie nie wstawaj, jesteś jeszcze zbyt słaby. 

Jerzy łapczywie ugasił pragnienie, beknął z głębi trzewi i opadł z powrotem na łóżko. 

– Co to było? Wszystko wydawało się bardzo realistyczne.
– Nie pamiętasz mojej obietnicy? Cyganka prawdę ci powie – zaśmiała się.
– Niech pani przestanie żartować.
– Już panu mówiłam, że to nie są żarty, panie Jerzy – wraz z zakończeniem eksperymentu pani Wanda wróciła do bardziej oficjalnej formy.

– W takim razie jak mam to wytłumaczyć? 

– Gdyby to samo, co widział w trakcie swojej podróży, zobaczył pan nagrane cyfrową kamerą wyposażoną w wysokiej klasy obiektyw, nie byłoby żadnych wątpliwości, prawda? Może pan przecież mieć zaufanie do japońskich inżynierów. Co innego cygańska wiedźma! Gdyby pan jednak zobaczył moją pracownię... 

– Widziałem ją.
Sąsiadka pogroziła mu palcem.
– Ładnie to tak nachodzić astralnie sąsiadów podczas ich nieobecności? Ale skoro pan widział, to już się pewnie domyśla, że moich nalewek nie robię na oko i dokładnie destyluję wszystkie składniki. 

– Dobrze, załóżmy więc, że jest pani precyzyjna jak japoński laborant. Jest jednak pewna różnica, ponieważ Nikon czy Toyota nie każą mi wierzyć w ciała astralne. 

Pani Wanda lekceważąco machnęła ręką. 

– Nic nie poradzę na to, że ich przyrządy nie są jeszcze wystarczająco czułe. Poza tym to dość wąski rynek i nie jestem pewna, czy taki Nikon mógłby się zdobyć na odwagę pompowania swoich klientów alkaloidami. W biznesie jasnowidzenia trzeba mieć jaja z tytanu, panie Jerzy. 

– Brak zahamowań moralnych też może się przydać. 

– Cóż za niewdzięczność! – oburzyła się kobieta. – Stała się panu jakaś krzywda? Tyle tylko, że puścił pan pawia. Nawet bez kart mogę powiedzieć, że to nie pierwszy raz podczas nocnych wypraw pani Malwiny. Tym razem jednak obeszło się bez gorzały, ale za to ile się pan dowiedział! 

– Już pani powiedziałem. To było dużo więcej niż się spodziewałem, i chyba także więcej, niż chciałem. 

– Jest pan pewien? Chciał pan zobaczyć prawdę, a nie swoje wyobrażenie prawdy. Poza tym podejrzewał pan, że sztangista naprawdę istnieje. Jaki byłby z pana za naukowiec, który żałuje powodzenia eksperymentu? Nie wspominając już nawet o tym, że miał pan erekcję. 

– Jak to? 

– To się zdarza w trakcie takich wypraw, a zresztą poczucie bezkarności często skłania ludzi do złożenia wizyty jakiejś namiętnej parze. Nie uwierzy pan, panie Jureczku, ileż to ja z takich miałam zysku! Dodam panu nawet w sekrecie, tak zupełnie między nami, że można nawet doprowadzić do tego, że inny astral będzie odczuwał to samo, co pańskie ciało. Czysta żyła złota, powiadam panu. Wie pan jednak, jak to jest: ja nie oceniam moich klientów, w zamian oczekując wzajemności. 

– Jak mogłem mieć erekcję, skoro nafaszerowała mnie pani tymi narkotykami? 

– Nie mamy czasu na połączony wykład z anatomii, toksykologii i fizjologii transcendentalnej, ale niech mi pan uwierzy, podniecenie seksualne było w centrum zainteresowań medycyny ludowej już od wielu stuleci. Wielu ludzi gotowych jest zapłacić grube pieniądze za dekokt, który unieruchomi, ale nie powstrzyma podniecenia! 

– Domyślam się, że pani mi taki podała?
– Założyłam, że chciał pan znać całą prawdę, więc postanowiłam taką dostarczyć. 

– W porządku, faktycznie byłem u pewnej pary, zanim znalazłem Malwinę.
– Pańska erekcja trwała aż do wybudzenia – oznajmiła spokojnie pani Wanda. Jerzy poczuł na twarzy falę gorąca. Był zawstydzony i wściekły, przy czym powoli zaczynał rozumieć, że i tak nie ma znaczenia, które z tych uczuć było silniejsze. Uznał, że jego poniżenie sięgnęło zenitu. W ciągu jednego wieczora został odsunięty na bok przez żonę, zdradzony przez nią, a następnie odurzony i upokorzony przez sąsiadkę, która siedziała w tej chwili uśmiechnięta obok niego, bacznie mu się przyglądając. 

– Widzę, że nadszedł moment kryzysu – zauważyła. – Mieliśmy już zaprzeczenie, teraz przyjdzie czas na gniew. 

Spojrzała na zegar, wiszący na ścianie. 

– Panie Jerzy, nie mamy już na to zbyt wiele czasu, a zostały jeszcze negocjacje i depresja. Proponuję zatem przyspieszyć nieco terapię i przejść od razu do akceptacji. Wie pan doskonale, co pan zobaczył, ja tylko potwierdzam, jak pan na to zareagował. Może to dziwnie brzmi, ale jeśli pańska żona uprawia seks z innym mężczyzną, a pana to podnieca, to może nie warto bawić się w ciuciubabkę z panią Malwiną? Niech ją pan jutro do mnie przyśle, to jej powróżę. 

– Proszę stąd wyjść, zanim przestanę być uprzejmy – syknął. – Niech się pani cieszy, że nie zadzwonię na policję. 

– A widzisz go, jaki złośnik! – Pani Wanda złapała się pod boki. – Daj mu, co chciał, to cię jeszcze policją postraszy! Pójdę, pójdę, jak mnie tutaj nie chcą. Nie zapomnij komody sprawdzić, młody panie! – zawołała jeszcze i trzasnęła drzwiami. 

Jerzy zwlókł się z łóżka, cudem tylko unikając wdepnięcia w miskę z wymiocinami. Musiał trochę posprzątać i wziąć prysznic. Gdyby Malwina wróciła i zastała go w takim stanie, w takiej sytuacji... Na samą myśl o tym poczuł nieprzyjemny dreszcz. „Co za wstyd” – pomyślał po chwili, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Starał się nie myśleć o tym, co zobaczył podczas swojej astralnej podróży. „To były tylko durne halucynacje” – powtarzał sobie, choć bez większego przekonania. 

Zgłodniał, co pozwoliło mu stwierdzić, że jego stan się poprawia. Nie chciało mu się przygotowywać kolacji, więc pożarł tylko pęto wonnej kiełbasy, zagryzając ogórkami kiszonymi, które łapczywie wyciągał palcami ze słoika. Zapach i smak były dla niego dziwnie świeże i atrakcyjne. Zanim zasnął, spojrzał jeszcze przez okno na nocne niebo: gwiazdy wydawały mu się jaśniejsze i nawet światło księżyca sprawiało wrażenie cieplejszego, niż zwykle. Przeciągnął się jeszcze i zwinął w kłębek pod kołdrą, zasypiając niemal natychmiast. Nie obudził się nawet wtedy, gdy Malwina wślizgnęła się do łóżka i przytuliła do niego. 

  • Lubię 12
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Obudził się późno, bo znowu leżał w łóżku sam. Był wypoczęty i czuł się świetnie, dopóki nie uświadomił sobie, że nie pamięta, żeby mu się cokolwiek śniło. „Po takiej nocy... ” – pomyślał i dobry nastrój prysnął jak bańka mydlana. Postanowił zacząć od prysznica, być może licząc na to, że zmyje z siebie hańbiące wspomnienia. 

Spływające po ciele strugi ciepłej wody wprawiły go w dziwny błogostan. Nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy ostatnio czerpał tyle przyjemności z tego bądź co bądź codziennego rytuału. „Może nie potrafię cieszyć się tym, co mam?” – zastanawiał się. „Może szukam radości życia, zamiast ją w nim dostrzec?” 

Jego członek drgnął i zaczął się prężyć i nabrzmiewać. Dopiero po chwili Jerzy zreflektował się, że stoi pod prysznicem z erekcją. „Ty zdrajco!” – warknął i gwałtownie zmienił temperaturę wody. Oblewany najpierw chłodną, a następnie zimną wodą penis szybko stracił swój animusz. 

„Nie wolno myśleć chujem” – nakazał sobie, wchodząc do kuchni. Malwina przywitała go uśmiechem. 

– Pewnie napijesz się kawy?
– Chętnie. Jak się bawiłaś ostatniej nocy?
– Całkiem nieźle. – Malwina okręciła się na pięcie i wyciągnęła w stronę Jerzego rozcapierzone ręce. – Gdzie byłaś, siostro? Wieprze-m rżnęła. A ty? Opowiedz swoje dzieła! – wygłosiła dialog wiedźm z Makbeta, krzywiąc twarz w dzikich grymasach. 

– No właśnie. Co z tym rżnięciem wieprza? Miał brodę? 

– Słucham?
– Wszystko wczoraj widziałem.
– O czym ty mówisz? 

– O twojej przygodzie w hotelu. Dziwnym trafem nie zobaczyłem tam żadnych koleżanek, ale za to był pewien kolega. Bardzo zdecydowany kolega. Z tego, co zdążyłem zauważyć, na pewno mógł korzystać z męskiej toalety. Takiej naprawdę męskiej, dla samców alfa. 

– Bredzisz – warknęła Malwina. – Nie masz żadnych dowodów.
– Dowody powinny być wciąż widoczne na twoim tyłku – rzucił w odpowiedzi. 

Z satysfakcją spostrzegł, że zbladła. Powoli odstawiła kubek na stół i osunęła się na krzesło. Przez chwilę Jerzy pożałował, że wczoraj tak obcesowo potraktował sąsiadkę. „Może i Cyganka, ale jednak uczciwa.” 

– Jak to się stało? Jak to zobaczyłeś?
– Nieważne. Ważne jest to, co widziałem.
Przyjrzał się żonie i teraz to jej zrobiło mu się żal. Siedziała przy stole jak szmaciana lalka, nagle pozbawiona swojego zwyczajowego wigoru i zdecydowania. Chciał do niej podejść i przytulić ją, ale Malwina nagle zerwała się i oskarżycielskim gestem wycelowała w niego palec. 

– Co ty sobie wyobrażasz? Czy ty myślisz, że mi wystarczy raz na kilka dni na misjonarza? 

– Wolałabyś częściej? 

– Wolałabym częściej, a także dłużej i mocniej! Na litość boską, kiedy ostatni raz wziąłeś mnie od tyłu? Czy pamiętasz, kiedy ostatni raz lizałeś mi cipkę? 

– Nie wiem, nie zaznaczam w kalendarzu – tłumaczył się Jerzy. 

– W kalendarzu – prychnęła Malwina. – W kalendarzu! Bo ty zaraz musisz mieć kalendarz, taki jesteś spokojny i poukładany. Pizdy mi nie poliżesz, bo nie wypada. Nie przylejesz mi, bo jestem twoją żoną. A powinieneś, bo masz za co. 

Z rozmachem podeszła do barku i nalała sobie rumu do kubka po kawie. Wypiła wszystko i tchnęła w stronę męża alkoholem, niczym szekspirowska wiedźma trującym oddechem. 

– Skoro już wiesz, to mogę ci wszystko powiedzieć. Jak się pewnie domyślasz, to nie był pierwszy raz. 

– A kiedy był ten pierwszy raz? 

– Szczerze? Nie pamiętam. Nie zaznaczyłam w kalendarzu – odparła wyzywająco. – Pamiętam za to coś innego: motylki w brzuchu, ogień w cipie i fajerwerki orgazmu w głowie. Pamiętam coś, czego ty, kochanie, nie byłeś mi w stanie dać od lat. 

– Nigdy mnie o to nie poprosiłaś. 

– A czy ty kiedykolwiek musiałeś prosić o swój orgazm? Nie dostawałeś orgazmu, ale brałeś go sobie sam, nie pytając mnie o zdanie. Zanim zdążyłam się porządnie podniecić, dla ciebie było już po sprawie. 

Zajrzała znowu do barku i zamyśliła się na chwilę, po czym wyciągnęła butelkę sherry. 

– Byłbyś tak miły i podał mi kieliszek? – zapytała. – Nie chcę pić z kubka po kawie, jak ostatnia alkoholiczka. 

Jerzy bez zastanowienia spełnił jej prośbę. Malwina wysączyła odrobinę trunku ze smukłego kieliszka. 

– Widzisz, o to właśnie chodzi. Jesteś cudownym mężem, wspaniałym i wyrozumiałym partnerem. Spełniasz wszystkie moje prośby, pragnienia i zachcianki, a przynajmniej te, które potrafisz zrozumieć. Kiedy się poznaliśmy, byle bzyknięcie było ekscytujące, a czułe pieszczoty wystarczały mi, żeby się podniecić. Mijały lata i nasz seks powoli stawał się dla mnie pustym i nudnym rytuałem. Próbowałam dać ci do zrozumienia, że potrzebuję czegoś więcej, ale delikatne sugestie do ciebie nie docierały, a te mniej delikatne odrzucałeś jako niestosowne. Kiedy kilka razy próbowałam cię sprowokować, po prostu się poddawałeś. Nawet wtedy, gdy zaczęłam wychodzić bez ciebie na zabawy, nie potrafiłeś mi odmówić tej przyjemności. Przyjemności, której tak naprawdę nawet się nie spodziewałam. 

Przerwała na chwilę i spojrzała na niego. 

– Weź sobie krzesło i usiądź naprzeciwko mnie. Chcę, żebyś pomasował mi stopy. Jestem spięta, a powinnam być z tobą szczera, stres mi w tym przeszkadza. 

Westchnęła, kiedy poczuła jego palce. 

– To nie tak, że nie potrafisz mi dać przyjemności. Nawet teraz, rozpływam się w twoich rękach. Żaden z tych wieprzy nie potrafiłby tego osiągnąć. Dawali mi jednak coś innego, czego również bardzo potrzebowałam. 

Wzięła kolejny łyk sherry i powoli oblizała wargi. 

– Może cię to pocieszy, ale nie planowałam tego. Do pewnego momentu moje wyjścia były naprawdę cnotliwe, przynajmniej w nowoczesnym ujęciu. Grupa dziewczyn w barze zawsze przyciągnie uwagę mężczyzn, ale nigdy do niczego nie doszło. Był taniec, drinki, rozmowa, może czasem odrobina flirtu. Raz czy dwa pozwoliłam jakiemuś przystojniakowi na niewinne macanki, jednak generalnie starałam się pilnować. Może w łóżku nie wychodziło nam najlepiej, ale nie miałam ochoty wracać do domu na moralnym kacu. 

Malwina pokiwała głową. 

– Aż w końcu pewnego wieczora poznałam faceta, który na oko miał ze ćwierć twojego intelektu i generalnie niczym szczególnym się nie wyróżniał. Żaden tam amant czy umięśniony byczek. Ale miał w sobie taki urok gnojka, który przyciągał mnie jak świeczka ćmę. Wiedziałam, że w gruncie rzeczy jestem dla niego suką, którą być może uda mu się zaliczyć, ale prędzej czy później potraktuje mnie jak zwykłą szmatę i kopnie w tyłek. Nie wiem, czy mi uwierzysz, ale nagle tego zapragnęłam. Wyjść ze swojej stałej roli i zostać na kilka godzin bezwstydną zdzirą, która odda się każdemu, tak bardzo jest nagrzana. Nawet nie kurwą, bo nie wezmę za to pieniędzy. 

Jerzy siedział bez ruchu, jeśli nie liczyć dłoni, masujących stopy żony. Był tak skupiony, że nie zauważył nawet zmian, zachodzących w okolicy jego krocza. 

– Nie byłam zdesperowaną żoną, tak mi się przynajmniej wydawało, ale on mnie taką uczynił. Sprawił, że zechciałam ponownie doświadczyć tego dreszczu, jednoczesnego obrzydzenia i podniecenia. Niekoniecznie z nim, chociaż bawiła mnie myśl, że wracałabym do niego, żeby się łasić i prosić o kolejną dawkę rozkoszy. Ale to nie tak, że miał wielkiego fiuta, albo był świetnym kochankiem. Każdy przeciętny facet na jego miejscu osiągnąłby to samo. Każdy poza tobą – dodała po chwili. 

Westchnęła i odchyliła głowę do tyłu. 

– Okazja czyni złodzieja, pragnienie czyni kochanka. On był zupełnie obcy, nie szanował mnie i to właśnie najbardziej mnie w nim podniecało. – Spojrzała mężowi w oczy. – Już rozumiesz, dlaczego nie mógłbyś go zastąpić w tej roli, pomimo najszczerszych chęci. 

Milczała przez dłuższą chwilę, patrząc w bok niewidzącym wzrokiem. Drgnęła dopiero wtedy, kiedy niechcący połaskotał jej stopę. 

– Nie sądzę, żeby interesowały cię te wszystkie pikantne szczegóły... 

– Jak najbardziej – wypalił Jerzy.

Malwina była szczerze zaskoczona, a on sam przez chwilę nie był w stanie uwierzyć, że to powiedział. 

– Skoro nalegasz, mogę ci o tym opowiedzieć. Podniecał mnie przede wszystkim brud tej sytuacji. Obciąganie w kabinie męskiej toalety? Proszę bardzo. Szybki numerek na stojaka w bramie? Zawsze chętnie. Rżnięcie w cycki na hiszpana i wytrysk na twarz? Zlizywałam każdą kroplę. Spust do ust? Uwielbiałam ten smak. 

– Nie znałem cię takiej – wyszeptał zaskoczony. 

– Ja też się takiej nie znałam – odparła z rozbrajającą szczerością. – Brałam sobie urlop od samej siebie i wcielałam się w kogoś zupełnie innego. To było zaledwie na chwilę, więc mogłam robić, co tylko chciałam. Tarzałam się w syfie, a potem wstawałam, otrzepywałam się i wracałam grzecznie do domu. Kładłam się do łóżka, przytulałam do ciebie i zasypiałam, szczęśliwa przy kochającym mężu. Nie doceniasz świeżości powietrza, którym oddychasz, dopóki nie zanurzysz się w bagnie. Zastanawiałam się nawet, czy ty potrafiłbyś to zrozumieć. Z początku wyobrażałam sobie, że mogłabym w jakiś sposób spróbować cię w to wprowadzić, uczynić z tego naszą wspólną grę, ale nie byłam wystarczająco odważna, żeby to zrobić. Brakowało mi jakiegoś sensownego pomysłu, a przecież ty w tej dziedzinie masz dość wysokie wymagania. Zdrowy rozsądek przede wszystkim. 

Jej głos nagle się załamał. Zamilkła, otarła łzę i parsknęła nerwowym śmiechem. 

– Nawet nie wiem kiedy to się stało, ale w końcu dotarło do mnie, że sprawy zaszły za daleko. Nie tworzyłam relacji, za każdym razem polowałam na nowego faceta. Robiłam z nimi rzeczy, na wspomnienie których jest mi gorąco ze wstydu, ale też z podniecenia. Trudno byłoby to rozważać w kategorii wprowadzenia. Zostało mi tylko ukrywanie się i życie od jednej dawki do drugiej. Nie przypuszczałam, że to się kiedyś wyda, albo może po prostu wolałam o tym nie myśleć. – Jej głos zadrżał, kiedy wymawiała ostatnie słowa. 

– To wszystko – oznajmiła. – Proszę, możesz mi teraz przylać. Możesz mi dać w twarz. Potraktuj mnie tak, jak tamten wieprz. 

– Nie chcę.
– Nie umiesz.
– Pewnie masz rację. Ale nie chcę się tego nauczyć.
Malwina chciała coś powiedzieć, ale zatrzymała się w pół słowa, uciszona jego gestem.
– Zastanów się, czy chciałabyś robić ze mną to, co robiłaś z nimi? – zapytał poważnie Jerzy.
Uśmiechnęła się i ze smutkiem pokręciła głową.
– Znowu masz rację, z tym swoim cholernym rozsądkiem. Kocham cię właśnie takiego, dobrego i współczującego, masującego mi stopy, podczas gdy ja rozklejam się nad moimi zdradami. 

– To nieważne – odparł. – To już przeszłość. Nie mam do ciebie żalu, a przynajmniej nie bardzo dużo. 

– To bardzo wspaniałomyślne z twojej strony – powiedziała powoli Malwina – ale co masz na myśli, mówiąc, że to już przeszłość? 

– Wybaczam ci, a ty możesz przestać to robić.
Spojrzała na niego z rezerwą.
– Naprawdę?
– Tak, jestem gotowy naprawdę ci wybaczyć.
– Pytam się, czy naprawdę myślisz, że przestanę to robić? 

Teraz to Jerzy patrzył na żonę z niedowierzaniem. 

– Taką miałem nadzieję, zresztą wydawało mi się to naturalne. Mogę ci wybaczyć wszystko, co wydarzyło się do tej pory, ale nie mogę pozwolić, żebyś to kontynuowała. 

– Tak jakbym do tej pory prosiła o twoje pozwolenie – prychnęła Malwina.
– Nie umiesz przestać?
– Nie umiem i nie chcę. Możesz mnie uznać za nimfomankę, za niesprawiedliwą i samolubną dziwkę. Mam to gdzieś. Myśl o mnie, co tylko zechcesz, ale nie pozwolę ci się zamknąć w klatce. Nie słuchałeś, kiedy do ciebie mówiłam, bo widocznie nigdy nie chciałeś słuchać. To ty zawsze miałeś monopol na rację. Moje pragnienia były dla ciebie dziwne, bo wystarczała ci sucha rutyna pozbawionego wyobraźni seksu. Udajesz świętoszka nawet teraz, chociaż widziałam, że stał ci przez cały czas, kiedy mnie słuchałeś! 

– Co takiego? – wrzasnął Jerzy.
– Sam zobacz! – Malwina wycelowała palec w wybrzuszenie na jego kroczu.
– Mam tego dosyć – oznajmił Jerzy. – Niech ci ktoś inny masuje stopy.
Wstał z krzesła, ubrał się i wyszedł z domu.

  • Lubię 15
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Mam nadzieję że będzie kontynuowana ta opowieść zaczyna się robić ciekawie

 

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

„To jakiś absurd. Mam przyzwalać na jej zdrady, ponieważ lubi ona być traktowana jak szmata, a ja nie chcę i nie umiem jej tego zapewnić, co z kolei nie pozwala jej osiągnąć orgazmu. Na dodatek koronnym argumentem ma być podświadoma reakcja mojego ciała na jej opowieści.” 

„Nie tylko opowieści. Sam to widziałeś, a Cyganka powiedziała, że kutas stał ci jak drut.” 

„Oczywiście należy mieć pełne zaufanie do Cyganki i do wywołanych przez nią halucynacji. Astrale! Co to w ogóle za gówno?” 

Nie wiedział, jak długo już szedł, rozmawiając sam ze sobą. Był wściekły na siebie, że pozwolił się zmanipulować pani Wandzie, ale najbardziej mierziło go jego własne ciało, które bezwstydnie wyjawiało jego najbardziej wstydliwe tajemnice. Sam nie potrafiłby potraktować tak Malwiny – bądź co bądź była jego ukochaną żoną – ale obserwowanie jej w roli uległej dziwki sprawiało mu perwersyjną przyjemność. Cieszyło go, że znaleźli się mężczyźni, którzy potrafili się jej postawić; on sam nie odczuwał takiej potrzeby, ale czerpał pewną pociechę z jej bezwolności. 

Ale czy to oznacza, że ma się wyrzec seksu z własną żoną i oddać ją w używanie jakimś półgłówkom z nocnych klubów? Niedoczekanie. 

Telefon w kieszeni spodni zaczął uporczywie dzwonić. Bez trudu domyślił się, kto chciał z nim rozmawiać, ale nie miał teraz ochoty na żadne rozmowy. Po kilku minutach wyciszył dzwonek i wsunął aparat do kieszeni płaszcza, żeby nie czuć wibracji. 

Szedł dalej, dyskutując ze sobą rozmaite warianty rozwiązania tej sytuacji. Postawić się jak prawdziwy mężczyzna i zabronić żonie nocnych eskapad? Mało możliwe, a przy tym trochę niesprawiedliwe. Zacząć samemu lać ją pasem i pomiatać nią? Żadne z nich tak naprawdę tego nie chce. Pogodzić się z losem i pozwolić jej na dalsze wyjścia? Nie ma mowy. Co by mu zostało? Życie pomiędzy wspomnieniami z astralnej wyprawy, własnymi fantazjami i okruchami jej opowieści, nigdy nie mając pewności, co z tego naprawdę miało miejsce. Przyznać się do swoich fantazji? Jeszcze czego, dopiero wtedy palma odbije jej na całego! Jerzy aż się wzdrygnął na samą myśl o tym, co mogło by się wydarzyć. Zamknął oczy i ujrzał żonę w dybach, rżniętą przez dwóch facetów naraz, a zaraz obok grupkę oczekujących na swoją kolej mężczyzn, leniwie masujących swoje sterczące kutasy. W tym momencie uświadomił sobie, że jego kutas też sterczał. Miał wrażenie, że jego własne wyuzdane wizje osaczyły go, skazując na mękę nigdy nienasyconego pragnienia. 

„To tylko ciało!” – Jerzy był wściekły na swoje reakcje. Nie wydawało mu się, żeby fizjologiczne reakcje mogły stanowić usprawiedliwienie dla postępowania Matyldy, tym bardziej teraz, kiedy zraniła go tak głęboko. Dopiero teraz dotarło do niego jej oskarżenie, wykrzyczane w poczuciu bezsilności: „Nie słuchałeś, bo nie chciałeś słuchać!” 

Nie miała podstaw, żeby tak mówić. Zawsze liczył się z jej zdaniem i cierpliwie wysłuchiwał jej argumentów. Szanował jej decyzje, nawet jeśli nie zgadzał się z nimi do końca, jak choćby te o wieczornych wyjściach, których rezultaty poddawały teraz ich więź surowej próbie. Czy mógł być bardziej stanowczy? Bez wątpienia, ale czy powinien był? 

„Pewnie tak” – pomyślał, a przed oczami stanął mu kontrastujący obraz, przedstawiający dwóch mężczyzn. Jeden na lekkim gazie, w wymiętym ubraniu, rozpacza po wyjściu żony; drugi, brodaty, chłoszcze pejczem nagie pośladki kobiety. Ten sam wieczór i dwa jakże odmienne sposoby na jego spędzenie. 

Ze wspomnień Jerzego wynikało, że walet pik nie zaprzątał sobie zbytnio głowy tym, co mówiła jego kochanka. Przecież wyglądałoby to zupełnie absurdalnie. Spróbował sobie wyobrazić, jak mogli o tym dyskutować. Pewnie w klubie, bo to trochę niebezpieczne iść w taką przygodę bez żadnych wstępnych ustaleń. Siedzą przy stoliku, Malwina wodzi palcem po krawędzi kieliszka i wylicza: „Możesz mnie lać pasem, ale pejczem już nie; zamach nie dłuższy niż pół metra. Wolno ci oblewać mi twarz spermą, ale pluć nie pozwalam.” Rozbawiła go groteskowość tej wizji i zaczął się opętańczo śmiać, dopóki nie uświadomił sobie, że to właśnie z nim musiałaby rozmawiać w taki sposób. 

Brodacz nie zaprzątał sobie głowy dyskusjami i nie potrzebował uzasadniać swoich decyzji. „Był prawdziwym facetem” – podsumował go z goryczą Jerzy. Nie dlatego, że poniżał kobietę, ale ponieważ brał pełną odpowiedzialność za każdy swój ruch i każde słowo. „Nawet gdyby mnie o to prosiła, nie potrafiłbym jej uderzyć, bo bałbym się, że mogę ją stracić” – pomyślał i stanął jak wryty: tamten bał się tak samo, ale pomimo tego ryzykował. 

„Możesz wyjść, ale nie możesz wrócić.” To ultimatum nie dotyczyło tylko Malwiny, lecz również jej kochanka. Musiał zatem dawać jej coś, czego nie mogła dostać nigdzie indziej, nawet w małżeńskim łożu. Odnalazł jej tęsknoty między słowami, które być może wcześniej zostały wypowiedziane także do Jerzego. Na pewno je wtedy usłyszał, ale czy zrozumiał? I czy naprawdę chciał je zrozumieć? O co tak naprawdę prosiła go żona? „Na pewno nie o lanie paskiem” – żachnął się. To musiało być coś innego. 

Nie usłyszał, nie zrozumiał, nie chciał zrozumieć. Z takim oskarżeniem się zgadzał, ale nie odpowiadał mu wyrok. Uważał, że został już wystarczająco ukarany za swoje niedociągnięcia. Wróci i poprosi, żeby jeszcze raz wszystko mu wytłumaczyła, a on będzie słuchał każdego słowa i postara się wszystko zrozumieć. To przecież nie może być coś, czego nie da się wytłumaczyć. Nie dajmy się zbytnio ponosić emocjom. 

Odetchnął głęboko. Nareszcie był zadowolony, a wręcz dumny z siebie. „Nie chodzi o to, że jestem mięczakiem. Kocham moją żonę, więc w imię tej miłości mogę jej wybaczyć te zdrady. Chcę do niej wrócić, wyciągnąć rękę do zgody i naprawić to wszystko.” 

„Nie umiem i nie chcę przestać.” – zadźwięczało mu w głowie. 

Nie, na to nie mógł wyrazić zgody. Niezależnie od jego krępujących reakcji fizjologicznych i podniecenia odczuwanego na widok perwersyjnych stosunków Malwiny. Jeśli pozwoli jej teraz, to ona już nigdy nie przestanie, to będzie jak spirala nałogu. Próbował określić, kiedy wyszła z ich łóżka w poszukiwaniu czegoś bardziej wyuzdanego i ekscytującego. To musiało być zaledwie kilka miesięcy, a już stała się posłuszną niewolnicą jakiegoś sadysty. W pewnym momencie pas nie będzie już jej wystarczał, wtedy zapragnie szpicruty. Potem okaże się, że ten obecny psychol już nie jest wystarczająco zboczony, a na końcu jeden mężczyzna to już będzie dla niej za mało. Trzeba to natychmiast przerwać, zanim będzie za późno. 

„Możesz wyjść, ale nie możesz wrócić” – usłyszał znowu. Tamten umiał postawić wszystko na jedną kartę. Jerzego zirytowało poczucie własnej bezsilności: przecież też mógłby, i to nawet bez blefowania. Wiedział, ile jest wart dla Malwiny. Może nie umiał się zdobyć na uderzenie jej, ale nie wahałby się, gdyby miał jej zaproponować wybór między mężem a laniem. 

Otworzył oczy i rozejrzał się. Nie pamiętał, jak długo już szedł. Nie przypominał sobie tej części miasta. Wcześniej wydawało mu się, że idzie przez park, ale w pewnym momencie dostrzegł, że drzewa drzewa rosły zbyt gęsto i nieregularnie. Spojrzał w dół i zobaczył, że stoi na wąskiej, błotnistej ścieżce. Dotarło do niego, że się zgubił, a telefon przestał wibrować już jakiś czas temu. Wyciągnął z kieszeni martwe urządzenie. Przez swoje rozmyślania nawet nie zauważył, kiedy wyczerpała się bateria. 

Odwrócił się i zaczął iść w kierunku, z którego przyszedł, ale wąska ścieżka zaprowadziła go tylko na porośniętą chaszczami polanę. O tej porze roku zmrok zapadał wcześnie – dużo wcześniej, niż sobie tego życzył. Słońce dopiero zbliżało się do linii drzew, ale wolał nie czekać, aż schowa się za horyzontem. Puścił się biegiem przez polanę w kierunku, który wydał mu się najbardziej wiarygodny. Przed nim majaczyła wąska przecinka, tam pewnie musiała być jakaś droga. 

  • Lubię 12
  • Dziękuję 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
W dniu 30.10.2023 o 18:09, BlueNote pisze:

Rzecz rozkręca się powoli, bo bardziej od opisów "ptaków przyrody" interesują mnie stany emocjonalne bohaterów. Liczę na szczere opinie i życzę miłej lektury!

Rozkręca się w bardzo dobrym tempie. A Twoje opisy emocji bohaterów powodują że w trakcie czytania sam je czuję. Liczę że to opowiadanie to będzie długa seria ...:)

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Dziękuję za miły komentarz i cieszę się, że emocje odbierane są jako wiarygodne. To dla mnie najistotniejsze w pisaniu. Same fakty i "pozycje" są już mniej interesujące, bo to trochę jak pisanie o jedzeniu – każdy wolałby zjeść coś smacznego, niż o tym czytać.

 

Na długą serię raczej się nie zanosi, bo liczą się tu przede wszystkim emocje, a te najsilniejsze są podczas pierwszych razów. To wtedy trąby są najgłośniejsze. Bywa i tak, że potem sprawy zaczynają przypominać jesiotra drugiej świeżości, a świeżość, jak wszyscy wiemy, jest tylko jedna: pierwsza, a zarazem ostatnia. Ostatnie dekady upływają pod znakiem dojonych bezlitośnie franczyz fabularnych, których autorzy zapomnieli już chyba, że trzeba wiedzieć, kiedy wstać i wyjść. Odpowiednio dawkowany niedosyt jest bardzo zdrowy. Wystarczy spojrzeć na Jerzego: za dużo zobaczył i skończyło się w misce ;-)

  • Lubię 10

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

– Halo! Proszę pana!
Głos wydał mu się znajomy. Zatrzymał się i rozejrzał wokoło.
– Czy to pan, panie Jerzy?
Nigdy by nie uwierzył, że widok romskiej sąsiadki mógł sprawić mu tyle radości. 

– Pani Wando!
– Skąd pan się tutaj wziął? – przyjrzała mu się uważnie.
– Wyszedłem z domu na spacer i zgubiłem się.
– Pan się zgubił? To ciekawe. A może pan coś znalazł, kochanieńki?
– Nic nie znalazłem, pani Wando.
– A szukał pan czegoś?
– Tak, w pewnym sensie szukałem.

Kobieta spojrzała na niego podejrzliwie.
– A można wiedzieć, czego pan szukał, złociutki?
– Chyba odpowiedzi.
– To dobrze – odparła widocznie uspokojona sąsiadka. – Bo już się bałam, że  czegoś innego. Znalazł pan może? – zainteresowała się.
– Sam już nie wiem.
– Najtrudniej to właśnie odpowiedzi znaleźć, młody panie. A już szczególnie samemu. Może Cyganka podpowie? – zapytała przymilnie.
Pomimo całej nowo odkrytej sympatii dla pani Wandy, Jerzy wolał nie korzystać z tej propozycji.
– A co pani tu robi? – zapytał, próbując skierować rozmowę na inne tory.
– To trochę delikatna kwestia – odparła z ociąganiem, a wtedy on dojrzał w jej ręku nóż. – Widzi pan, to bardzo dobre miejsce, nie chciałabym go stracić. Potrafi pan dochować tajemnicy? 

Jerzy skwapliwie kiwnął głową. Kobieta pochyliła się ku niemu.
– Zbieram tu moje ziółka, kochanieńki.
– Pokrzyk, bieluń, naparstnica?
– Byłby z pana Cygan jak się patrzy, gdyby się pan trochę postarał – mrugnęła do niego.
– Dziękuję, ale chyba raczej nie skorzystam.
– Gdyby się pan namyślił, chętnie pokażę to i owo. Możemy zacząć od prostych wywarów. Na ból brzucha, zaparcia albo migrenę. Nigdy nie wiadomo, kiedy się mogą przydać. 

– A czy ma pani może... – zawahał się. – Czy są jakieś zioła na powiększenie członka? 

Pani Wanda wybuchnęła szalonym śmiechem, a Jerzy zaczerwienił się jak przedszkolak, przyłapany na kradzieży kredy. 

– Proszę mi uwierzyć, panu nic w tej materii nie potrzeba. W tych kwestiach prawie nigdy nie chodzi o rozmiar, a już na pewno nie w tym przypadku. 

– Skąd pani wie? 

– Zajrzałam pod kołdrę, kiedy pan fruwał nad dachami – oświadczyła bez skrępowania, a widząc w jego oczach oburzenie, dodała – Proszę się nie obrażać, musiałam mieć pewność. Mogę pana uspokoić; ma pan wszystko na swoim miejscu i pani Malwina nie powinna się na nic uskarżać. 

– Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego to robi. 

– Powodów może być wiele, ale pańskie przyrodzenie na pewno nie jest jednym z nich. Czy nigdy nic panu na ten temat nie mówiła? 

Jerzy spojrzał w bok, ale tam też nie widział żadnego usprawiedliwienia. Nie spodziewał się, że rozmowa przybierze taką formę. Obawiał się oskarżenia przez bezstronną, a wręcz obcą osobę, ponieważ ostatecznie przesądziłoby o jego winie. 

– Ona twierdzi, że mi mówiła, ale ja albo nie rozumiałem, albo nie chciałem rozumieć – wyrzucił jednym tchem. 

– Nawet najpiękniejsza melodia nic nie znaczy, jeżeli nikt jej nie słyszy – pokiwała głową pani Wanda. – Kobiety często wstydzą się mówić o swoich potrzebach, tak jakby nie wypadało im pragnąć ani pożądać. 

– Na pewno nie wypada im pragnąć ani pożądać innych facetów, jeśli są mężatkami! 

– Co pan opowiada, panie Jerzy? Rzadko się zdarza, żeby zamężna kobieta nagle podkasała kieckę i pobiegła za innym. Nawet gdy nie znajduje ognia w sypialni, przy boku męża, zazwyczaj długo będzie się wahać, zanim faktycznie pójdzie z obcym. 

– Pani na pewno się na tym zna. Przecież sama pewnie w kółko opowiada mężatkom o namiętnych brunetach. 

– Już pan zapomniał? Karty to zmyłka. To z ludzi wyczytuję najwięcej. Kiedy mówię o namiętności, inaczej wyglądają oczy kobiety, która wciąż jeszcze na nią liczy, a inaczej takiej, która ma ochotę w końcu jej zaznać. Tej pierwszej trzeba dać nadzieję, a tej drugiej siłę. 

– Że też pani nie wstyd! 

– Czego niby miałabym się wstydzić? Każda z nich podjęła już swoją decyzję, ja tylko staram się ją uszanować. Przecież mówiłam panu, że nie wygłaszam wyroków, a jedynie wskazuję potencjały. Karty to nie kalendarz. 

– Nie boi się pani, że swoimi wróżbami pomiesza te potencjały? 

– Niby w jaki sposób? Jak mogłabym ja, ciemna i niedouczona Cyganicha, przekonać takiego światłego inżyniera jak pan, panie Jerzy, żeby wrócił do domu i zlał żonę pasem? Dałby się pan przekabacić? Może dziewiątką treflową, albo szóstką kier? Nic z tego? Który tam jest surowszy, król pik czy król karo? Nie dałby rady pana namówić na zmysłowe chłostanie żoninych pośladków? 

– Proszę się przestać wygłupiać! – zawołał Jerzy. – Przecież wie pani, że tego nie zrobię. 

– A może byłoby warto? – zadumała się pani Wanda. 

– Nawet ona sama powiedziała, że nie chciałaby tego.
– To czego by chciała od pana, jeśli nie porządnego lania?
Spuścił głowę jak uczeń, którego przyłapano na nieprzygotowaniu do lekcji.
– Nie wiem.
– A co pan widział?
– Już mówiłem. Faceta, który traktował ją jak niewolnicę – powiedział Jerzy i poczuł dziwne ukłucie w podbrzuszu.
– Był brutalny?
– Tak, był brutalny. Bił ją i poniżał.
– Nie oszczędzał ani jej, ani siebie.
– Co pani chce powiedzieć?
– To jest pasja, panie Jerzy – wyszeptała pani Wanda, patrząc mu prosto w oczy. – Kiedy są tam razem, reszta świata mogłaby dla nich nie istnieć. Są skupieni tylko na sobie nawzajem. On nigdy nie ma pewności, na co ona mu pozwoli. Ona nigdy nie wie, do czego on będzie chciał ją zmusić. Reguły tej gry zmieniają się dynamicznie i to właśnie ta nieprzewidywalność jest najbardziej podniecająca. Nikt nie wie, jak daleko posunie się druga strona. To dopiero są prawdziwe emocje! Poker przy tym wysiada, panie Jerzy. 

Patrzył na nią z ustami otwartymi ze zdumienia. 

– Przepraszam, złociutki. Nie chciałam pana przestraszyć. Pani Malwina znudziła się trochę małżeńskim rytuałem i pragnie iskry odmiany, która na nowo roznieci płomień namiętności, jeżeli będzie pan łaskawy wybaczyć mi te cygańskie metafory. Ta odmiana wcale nie musi polegać na zmianie partnera. Proszę pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa, a sam pan zobaczy różnicę. 

– Szaleństwa?
– Liczę na pańską inwencję.
Odchrząknął nerwowo.
– Nie wiem, czy podołam.
– W takim razie będzie pan musiał zdać się na inwencję pani Malwiny – zaśmiała się sąsiadka.
– Bardzo proszę z tego nie żartować. Widziałem już próbkę jej inwencji i wcale mi się nie podobało.
– Pozwolę sobie być innego zdania. 

– To było czysto fizjologiczne podniecenie. Wcześniej widziałem inną parę i byłem równie podekscytowany – łgał Jerzy. – Mogłem na to zareagować podobnie, jak na pornografię, ale tak naprawdę wcale nie chcę, żeby moja żona się puszczała. 

Pani Wanda przyjrzała mu się badawczo.
– Dlaczego pan mówi, że pan tego nie chce?
– To chyba oczywiste. Żaden mąż nie chce, żeby jego żona...
– Z iloma mężami miał pan okazję porozmawiać na podobne tematy?
– A co to ma do rzeczy? Pewne zasady są uniwersalne.
– Ech, pan znowu z tymi uniwersalnymi zasadami. Nie ma żadnych zasad. Pan by nie przylał żonie pasem, bo takie są zasady. Aż tu nagle pojawia się jakiś walet pikowy, którego te zasady nie dotyczą. I co robi? Sprząta panu taką cudowną kobietę sprzed nosa. Porywa ją do hotelu i daje jej pokaz ostrego seksu. A pan na to patrzy i zamiast się wściekać, ma pan erekcję jak dzwon. Wniosek jest taki, że ona lubi to robić, a pan lubi na to patrzeć. 

– Wcale nie lubię.
– Raz pan spróbował i chyba się podobało.
– To była zupełnie inna sytuacja – wybuchnął Jerzy. – Byłem upojony pani trucizną! Podobno skazańcy na szubienicy też mają erekcję.
– Nieładnie, naprawdę nieładnie. To nie była żadna trucizna, a pan nie był żadnym skazańcem. Proszę tak nie mówić, bo obraża pan całe pokolenia specjalistów. To była starannie dobrana mieszanka alkaloidów pochodzenia roślinnego. 

– Dokładnie tak, w tym halucynogenów! Czy pani jest mnie w stanie zapewnić, że to, co widziałem, naprawdę się wydarzyło? 

– Panie Jerzy! A czy to ma jakiekolwiek znaczenie? – zapytała pani Wanda, rozkładając ręce. – Niech pan lepiej idzie do domu i poprosi żonę, żeby przyszła na wróżenie. Tarot nigdy nie kłamie, złociutki. 

  • Lubię 10
  • Hmm... 1
  • Dziękuję 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
2 godziny temu, BlueNote pisze:

– Halo! Proszę pana!
Głos wydał mu się znajomy. Zatrzymał się i rozejrzał wokoło.
– Czy to pan, panie Jerzy?
Nigdy by nie uwierzył, że widok romskiej sąsiadki mógł sprawić mu tyle radości. 

– Pani Wando!
– Skąd pan się tutaj wziął? – przyjrzała mu się uważnie.
– Wyszedłem z domu na spacer i zgubiłem się.
– Pan się zgubił? To ciekawe. A może pan coś znalazł, kochanieńki?
– Nic nie znalazłem, pani Wando.
– A szukał pan czegoś?
– Tak, w pewnym sensie szukałem.

Kobieta spojrzała na niego podejrzliwie.
– A można wiedzieć, czego pan szukał, złociutki?
– Chyba odpowiedzi.
– To dobrze – odparła widocznie uspokojona sąsiadka. – Bo już się bałam, że  czegoś innego. Znalazł pan może? – zainteresowała się.
– Sam już nie wiem.
– Najtrudniej to właśnie odpowiedzi znaleźć, młody panie. A już szczególnie samemu. Może Cyganka podpowie? – zapytała przymilnie.
Pomimo całej nowo odkrytej sympatii dla pani Wandy, Jerzy wolał nie korzystać z tej propozycji.
– A co pani tu robi? – zapytał, próbując skierować rozmowę na inne tory.
– To trochę delikatna kwestia – odparła z ociąganiem, a wtedy on dojrzał w jej ręku nóż. – Widzi pan, to bardzo dobre miejsce, nie chciałabym go stracić. Potrafi pan dochować tajemnicy? 

Jerzy skwapliwie kiwnął głową. Kobieta pochyliła się ku niemu.
– Zbieram tu moje ziółka, kochanieńki.
– Pokrzyk, bieluń, naparstnica?
– Byłby z pana Cygan jak się patrzy, gdyby się pan trochę postarał – mrugnęła do niego.
– Dziękuję, ale chyba raczej nie skorzystam.
– Gdyby się pan namyślił, chętnie pokażę to i owo. Możemy zacząć od prostych wywarów. Na ból brzucha, zaparcia albo migrenę. Nigdy nie wiadomo, kiedy się mogą przydać. 

– A czy ma pani może... – zawahał się. – Czy są jakieś zioła na powiększenie członka? 

Pani Wanda wybuchnęła szalonym śmiechem, a Jerzy zaczerwienił się jak przedszkolak, przyłapany na kradzieży kredy. 

– Proszę mi uwierzyć, panu nic w tej materii nie potrzeba. W tych kwestiach prawie nigdy nie chodzi o rozmiar, a już na pewno nie w tym przypadku. 

– Skąd pani wie? 

– Zajrzałam pod kołdrę, kiedy pan fruwał nad dachami – oświadczyła bez skrępowania, a widząc w jego oczach oburzenie, dodała – Proszę się nie obrażać, musiałam mieć pewność. Mogę pana uspokoić; ma pan wszystko na swoim miejscu i pani Malwina nie powinna się na nic uskarżać. 

– Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego to robi. 

– Powodów może być wiele, ale pańskie przyrodzenie na pewno nie jest jednym z nich. Czy nigdy nic panu na ten temat nie mówiła? 

Jerzy spojrzał w bok, ale tam też nie widział żadnego usprawiedliwienia. Nie spodziewał się, że rozmowa przybierze taką formę. Obawiał się oskarżenia przez bezstronną, a wręcz obcą osobę, ponieważ ostatecznie przesądziłoby o jego winie. 

– Ona twierdzi, że mi mówiła, ale ja albo nie rozumiałem, albo nie chciałem rozumieć – wyrzucił jednym tchem. 

– Nawet najpiękniejsza melodia nic nie znaczy, jeżeli nikt jej nie słyszy – pokiwała głową pani Wanda. – Kobiety często wstydzą się mówić o swoich potrzebach, tak jakby nie wypadało im pragnąć ani pożądać. 

– Na pewno nie wypada im pragnąć ani pożądać innych facetów, jeśli są mężatkami! 

– Co pan opowiada, panie Jerzy? Rzadko się zdarza, żeby zamężna kobieta nagle podkasała kieckę i pobiegła za innym. Nawet gdy nie znajduje ognia w sypialni, przy boku męża, zazwyczaj długo będzie się wahać, zanim faktycznie pójdzie z obcym. 

– Pani na pewno się na tym zna. Przecież sama pewnie w kółko opowiada mężatkom o namiętnych brunetach. 

– Już pan zapomniał? Karty to zmyłka. To z ludzi wyczytuję najwięcej. Kiedy mówię o namiętności, inaczej wyglądają oczy kobiety, która wciąż jeszcze na nią liczy, a inaczej takiej, która ma ochotę w końcu jej zaznać. Tej pierwszej trzeba dać nadzieję, a tej drugiej siłę. 

– Że też pani nie wstyd! 

– Czego niby miałabym się wstydzić? Każda z nich podjęła już swoją decyzję, ja tylko staram się ją uszanować. Przecież mówiłam panu, że nie wygłaszam wyroków, a jedynie wskazuję potencjały. Karty to nie kalendarz. 

– Nie boi się pani, że swoimi wróżbami pomiesza te potencjały? 

– Niby w jaki sposób? Jak mogłabym ja, ciemna i niedouczona Cyganicha, przekonać takiego światłego inżyniera jak pan, panie Jerzy, żeby wrócił do domu i zlał żonę pasem? Dałby się pan przekabacić? Może dziewiątką treflową, albo szóstką kier? Nic z tego? Który tam jest surowszy, król pik czy król karo? Nie dałby rady pana namówić na zmysłowe chłostanie żoninych pośladków? 

– Proszę się przestać wygłupiać! – zawołał Jerzy. – Przecież wie pani, że tego nie zrobię. 

– A może byłoby warto? – zadumała się pani Wanda. 

– Nawet ona sama powiedziała, że nie chciałaby tego.
– To czego by chciała od pana, jeśli nie porządnego lania?
Spuścił głowę jak uczeń, którego przyłapano na nieprzygotowaniu do lekcji.
– Nie wiem.
– A co pan widział?
– Już mówiłem. Faceta, który traktował ją jak niewolnicę – powiedział Jerzy i poczuł dziwne ukłucie w podbrzuszu.
– Był brutalny?
– Tak, był brutalny. Bił ją i poniżał.
– Nie oszczędzał ani jej, ani siebie.
– Co pani chce powiedzieć?
– To jest pasja, panie Jerzy – wyszeptała pani Wanda, patrząc mu prosto w oczy. – Kiedy są tam razem, reszta świata mogłaby dla nich nie istnieć. Są skupieni tylko na sobie nawzajem. On nigdy nie ma pewności, na co ona mu pozwoli. Ona nigdy nie wie, do czego on będzie chciał ją zmusić. Reguły tej gry zmieniają się dynamicznie i to właśnie ta nieprzewidywalność jest najbardziej podniecająca. Nikt nie wie, jak daleko posunie się druga strona. To dopiero są prawdziwe emocje! Poker przy tym wysiada, panie Jerzy. 

Patrzył na nią z ustami otwartymi ze zdumienia. 

– Przepraszam, złociutki. Nie chciałam pana przestraszyć. Pani Malwina znudziła się trochę małżeńskim rytuałem i pragnie iskry odmiany, która na nowo roznieci płomień namiętności, jeżeli będzie pan łaskawy wybaczyć mi te cygańskie metafory. Ta odmiana wcale nie musi polegać na zmianie partnera. Proszę pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa, a sam pan zobaczy różnicę. 

– Szaleństwa?
– Liczę na pańską inwencję.
Odchrząknął nerwowo.
– Nie wiem, czy podołam.
– W takim razie będzie pan musiał zdać się na inwencję pani Malwiny – zaśmiała się sąsiadka.
– Bardzo proszę z tego nie żartować. Widziałem już próbkę jej inwencji i wcale mi się nie podobało.
– Pozwolę sobie być innego zdania. 

– To było czysto fizjologiczne podniecenie. Wcześniej widziałem inną parę i byłem równie podekscytowany – łgał Jerzy. – Mogłem na to zareagować podobnie, jak na pornografię, ale tak naprawdę wcale nie chcę, żeby moja żona się puszczała. 

Pani Wanda przyjrzała mu się badawczo.
– Dlaczego pan mówi, że pan tego nie chce?
– To chyba oczywiste. Żaden mąż nie chce, żeby jego żona...
– Z iloma mężami miał pan okazję porozmawiać na podobne tematy?
– A co to ma do rzeczy? Pewne zasady są uniwersalne.
– Ech, pan znowu z tymi uniwersalnymi zasadami. Nie ma żadnych zasad. Pan by nie przylał żonie pasem, bo takie są zasady. Aż tu nagle pojawia się jakiś walet pikowy, którego te zasady nie dotyczą. I co robi? Sprząta panu taką cudowną kobietę sprzed nosa. Porywa ją do hotelu i daje jej pokaz ostrego seksu. A pan na to patrzy i zamiast się wściekać, ma pan erekcję jak dzwon. Wniosek jest taki, że ona lubi to robić, a pan lubi na to patrzeć. 

– Wcale nie lubię.
– Raz pan spróbował i chyba się podobało.
– To była zupełnie inna sytuacja – wybuchnął Jerzy. – Byłem upojony pani trucizną! Podobno skazańcy na szubienicy też mają erekcję.
– Nieładnie, naprawdę nieładnie. To nie była żadna trucizna, a pan nie był żadnym skazańcem. Proszę tak nie mówić, bo obraża pan całe pokolenia specjalistów. To była starannie dobrana mieszanka alkaloidów pochodzenia roślinnego. 

– Dokładnie tak, w tym halucynogenów! Czy pani jest mnie w stanie zapewnić, że to, co widziałem, naprawdę się wydarzyło? 

– Panie Jerzy! A czy to ma jakiekolwiek znaczenie? – zapytała pani Wanda, rozkładając ręce. – Niech pan lepiej idzie do domu i poprosi żonę, żeby przyszła na wróżenie. Tarot nigdy nie kłamie, złociutki. 

Ależ to sedno flustracji par wchodzących w temat ZK. Troszkę podrasowane dla smaczku klimatem dominacji i uległości. 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
12 godzin temu, Emotion seeker pisze:

Ależ to sedno flustracji par wchodzących w temat ZK. Troszkę podrasowane dla smaczku klimatem dominacji i uległości. 

Nie bardzo rozumiem, czy to komplement, czy przygana, ale każda reakcja cieszy :-)

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Malwina musiała siedzieć pod drzwiami, bo otworzyła je, gdy tylko usłyszała pukanie. 

– Ty idioto! – wrzasnęła do Jerzego. – Zapomniałeś, do czego służy telefon? Co ty w ogóle wyprawiasz? Wychodzisz z domu bez słowa, sąsiadka musi cię szukać. Jesteś gorszy niż małe dziecko! 

– Niech go pani tak nie sztorcuje – polubownie wtrąciła pani Wanda. 

– Przecież sama pani widziała! Ja tu od zmysłów odchodzę, a ten gdzieś się szwenda po bagnach. – Żona Jerzego oskarżycielskim gestem wskazała na jego buty. – Wytrzyj porządnie nogi, zanim wejdziesz do domu. Dziękuję pani bardzo, ja już się nim dalej zajmę – oznajmiła, wciągając męża do mieszkania, podczas gdy sąsiadka uśmiechała się do niej porozumiewawczo. 

Na stole stała pusta butelka po sherry, a obok niej mały flakonik, który wydał się Jerzemu dziwnie znajomy. Malwina ściągnęła z męża płaszcz i posadziła go przy stole, a po chwili podała mu gorącą herbatę. 

– Napij się i rozgrzej, wariacie, a na przyszłość lepiej zostań w domu i powrzeszcz na mnie. Najwyżej sąsiedzi przez tydzień będą mieli temat do rozmów. 

Przyszłość. To słowo wydało się Jerzemu dziwnie puste i nie na miejscu. Nie potrafił sobie wyobrazić, jak miałoby teraz wyglądać ich małżeństwo. 

– Nadal będziesz tam chodzić? – zapytał.
– Gdzie?
– No, tam... Do nich.
– Czyś ty zwariował? Nie masz teraz o czym myśleć? A gdyby coś ci się stało, nie pomyślałeś o tym?
– Nie – odparł szczerze.
– Faktycznie, dało się zauważyć – powiedziała z przekąsem. – Ale to już nieważne. 

– Jak to: nieważne?
– Było, minęło. Przepraszam cię za to wszystko. Zrobię coś do jedzenia.
Poszła do kuchni, zostawiając Jerzego nad kubkiem parującej herbaty. Pił ją drobnymi łykami i dopiero po chwili zauważył, że oparzył sobie język. Wydarzenia ostatniej doby i karuzela spowodowanych nimi emocji wyjałowiły go zupełnie. Nie czuł już żalu ani gniewu; niestety, nadzieja również go opuściła. 

– Co teraz będzie? – zapytał Malwiny, gdy rozkładała talerze na stole.
– Schabowe. Przykro mi, ale nie mam dziś inwencji na nic więcej.
– Pytam, co teraz będzie z nami.
– Ty na pewno musisz się wykąpać i umyć głowę. Chyba się przewróciłeś, albo wpadłeś w jakieś krzaki – powiedziała, oglądając zadrapanie na jego policzku.
– Po tym wszystkim...
– Posłuchaj, to wszystko była moja wina. Postąpiłam jak egoistyczna świnia. Przepraszam, jeśli przeze mnie źle się czujesz.
Odłożyła sztućce i spojrzała na niego znad talerza.
– Nie wiem, czy cię to pocieszy, ale ja pewnie czuję się jeszcze gorzej, o ile to tylko możliwe, bo ty wyglądasz strasznie. Zjedz coś.
– Są jeszcze ogórki kiszone?
– Oczywiście! – Zerwała się z miejsca i przyniosła mu słoik. – Wezmę tylko jakąś miseczkę...
– Nie trzeba, lubię jeść palcami – mruknął Jerzy.
– Dobrze, ale tylko dzisiaj. I żadnych cukierków po myciu zębów!
Po obiedzie Malwina zaprowadziła go do łazienki, rozebrała i pomogła mu wejść do wanny. Był niezdarny jak małe dziecko. Usiadł w ciepłej wodzie i bezmyślnie bawił się pianą. Usiadła na brzegu wanny i zaczęła myć mu włosy, ale było jej niewygodnie, więc szybko rozebrała się i usiadła za jego plecami. Położyła jego głowę na swoich piersiach i delikatnie ją masowała. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz była tak czuła wobec Jerzego. „Szukając mocnych wrażeń zapomniałam o tych delikatnych, a przecież równie ważnych.” Kiedy spłukiwała szampon strumieniem ciepłej wody, Jerzy westchnął i przytulił się do jej biustu. Dopiero po chwili zauważyła, że po policzkach nie spływają mu krople wody z prysznica, ale łzy. 

– Czemu płaczesz? – zapytała i natychmiast ugryzła się w język. „Dziwne by było, gdyby nie płakał, kretynko!” 

– Ja... nie chciałem – szlochał. 

– Nie, kochanie, to ja chciałam. Chyba sama nie wiedziałam, czego chciałam. Myślałam, że czegoś mi brakuje. Nie dostrzegałam wartości tego, co miałam, dlatego szukałam czegoś innego. 

– Ale to, co znalazłaś, też ci się podobało. 

– To prawda. Nie będę cię oszukiwać, cholernie mi się podobało. Jednak byłoby jeszcze lepsze, gdybyśmy mogli to przeżywać razem. A skoro nie możemy razem ani osobno, to trzeba będzie z tym skończyć. 

– Będzie ci tego brakować?
Malwina wzruszyła ramionami.
– Być może. Ale ciebie brakowałoby mi dużo bardziej.
– Nigdy się tego nie nauczę.
– Nigdy bym tego nie chciała. Jesteś moim mężem, którego wybrałam sobie na całe życie. Tamci to gnojki, pionki do gry w zalotną kurewkę. Wybierałam sobie takie, które pasowały do moich fantazji. 

– Ja nie pasuję do twoich fantazji.
– Nie szkodzi. Nauczę się bez nich żyć, albo zmienię fantazje – roześmiała się.
– To tak można?
– Czasami nawet trzeba. Ale dzisiaj naprawdę chcę fantazjować o mężu, który mnie obejmuje i przytula – powiedziała, owijając jego ciało grubym ręcznikiem.
– To nie jest fantazja – zaprotestował.
– Teraz jest, ale już za chwilę przestanie, bo ją zrealizujemy.
W łóżku powoli odkrywali swoje ciała. „Zupełnie jakby jedno z nas właśnie wróciło z długiej podróży” – pomyślał Jerzy, a potem uświadomił sobie, że tak właśnie było. Choć wciąż mieszkali pod jednym dachem i co noc dzielili ze sobą łoże, rozstali się i zapomnieli o sobie. 

„To jest pasja, panie Jerzy.” 

Malwina jęknęła i przyciągnęła jego głowę do swoich piersi. Zacisnął zęby na jej sutku, a potem zaczął go delikatnie kąsać. 

– Mocniej!
– Lubisz ból?
– Lubię czuć, aż do końca.
Przerwał i tylko muskał wargami nabrzmiałą brodawkę, ogrzewając ją swoim oddechem.
– Dalej – wyszeptała. 

– Nie.
– Proszę cię, daj mi to poczuć.
– Co poczuć?
– Chcę poczuć ciebie.
Zwilżył językiem jej pierś.
– Może nie jesteś wystarczająco wrażliwa?
Przybliżał usta, drażniąc ją chłodnym podmuchem powietrza. Sutek stwardniał i sterczał jak wiosenny pęd. Malwina drżała; jej skupienie potęgowało intensywność delikatnych doznaniach. Jerzy ponownie ukąsił brodawkę. 

– O kurwa! – krzyknęła i spięła całe ciało. – Weź mnie teraz, nie mogę już dłużej czekać! 

Nie kłamała. Była stęskniona i pełna gęstych soków. Zanim zdążył się w nią wsunąć, już szczytowała. Wydawało mu się, że jeszcze nigdy nie wydawała z siebie takich głośnych i dzikich okrzyków. Wessała go w wir podniecenia i poczuł, że unosi się ponad łóżko, jak gdyby znowu napił się polewki pani Wandy, a eteryczny wiatr porywał teraz ich splecione ciała w otchłań nocnego nieba. Malwina wpiła palce w jego plecy i zacisnęła uda na jego biodrach, wchłaniając go w głąb swojego żarłocznego organu niczym szalona pajęczyca. Próbował się z niej wyrwać, ale natychmiast wracał, spragniony jej wilgoci i ciepła. Oboje czuli, jak ich ciała wzbierały wspólnym orgazmem, którego nie potrafili już opóźnić, chociaż czekanie na niego było tak cudowne. Jerzy wbił się w żonę po raz ostatni, a potem zalał ją obficie sokiem swojego pożądania. Czując na sobie łakome skurcze jej łona usłyszał ryk wiatru i pomyślał, że spadają wprost na oświetlone miasto. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że to on rzęzi przez wyschnięte gardło. 

Zdyszany opadł na łóżko. „Czyli to tak wygląda zdrada? Wystarczy odrobina ostrego seksu i już jesteśmy pogodzeni? Co to za perwersyjna terapia?” 

„Pani Malwina pragnie iskry odmiany.”
Usłyszał szelest pościeli i w oświetlonej ramie drzwi zobaczył sylwetkę żony.
– Dokąd idziesz?
– Pod prysznic. Muszę się umyć i pójść do pani Wandy, podziękować za pomoc. 

Wypadałoby też chyba przeprosić za hałasy.
– Niech ryczy z bólu ranny łoś, tak to szło?
– Masz dobrą pamięć. Tym razem łoś chyba ryczał ze szczęścia? 

– Stanowczo tak. Szekspir tego nie przewidział. Pani Wanda chciała ci powróżyć – przypomniał sobie. – Tarot nigdy nie kłamie, złociutka. 

– Wygląda na to, że chwila mi tam zejdzie. Pieprzyć to, pójdę jutro.
– A prysznic?
– Nie warto, zaraz znowu będę brudna – oznajmiła Malwina, wskakując na łóżko. 

  • Lubię 8
  • Dziękuję 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...