Skocz do zawartości
Diabliczka

może tu...

Rekomendowane odpowiedzi

Po siedmiu latach relacji tak zdawkowa "odprawa"? Aż chciałoby się zapytać, jak to możliwe, że nie zorientowałaś się wcześniej co do klasy osoby?... Twoje emocje z tym związane jak najbardziej zrozumiałe, zwłaszcza rozczarowanie, które może być najbardziej przykre.

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Rzeczywiście, bardziej może chodzić o Kochanka niż o Męża z racji treści samego już wpisu Autorki, dlatego pokuszę się o komentarz. Generalnie są dwie "szkoły". Pierwsza wyznaje zasadę że im dłużej w jednym układzie tym lepiej, tym więcej zaufania, na więcej można sobie pozwolić. I druga szkoła do której sam należę, ludzi będących gorącymi przeciwnikami takich "wieloletnich" układów, oczywiście w odniesieniu do emocji, seksu i wszystkich świeżych doznań z tym związanych. Należy tu z tego wykluczenia znów wykluczyć serdeczne relacje niebędące seksualnymi których mam bez liku i nie zamierzam z nich nigdy rezygnować.

 

Wiele już napisałem długich elaboratów na temat zagrożeń płynących z przynależności do tej pierwszej "szkoły" fanów długowieczności. 

 

Na uwagę zasługuje fakt brzydkiej "odprawy" o czym słusznie wspomniał Odyseusz. Moim zdaniem jednak gorzej jest dopuścić do sytuacji w której taka bolesna odprawa w ogóle ma miejsce, w której jedna ze stron, czy to Kochanka czy Kochanek, czują się pokrzywdzeni na tyle, że powstają tego typu wpisy. To nie pierwszy i na pewno nie ostatni, który przy okazji przeradza się w dyskusję na temat zasadności "długoletnich układów". Niezależnie od tego ile osób się z tym zgodzi a ilu będzie polemizować, podobnie jak Kokietka43 uważam, że taka relacja to drugie małżeństwo, drugi związek w którym cały efekt "fresh" zostaje zastąpiony codziennymi rozmowami o odprowadzaniu dzieci do przedszkola, problemach w pracy, o chorobach o sytuacji geopolitycznej, o prezentach na urodziny, niejednokrotnie o tym jak to ciężko jest w tym prawilnym małżeństwie, będzie zatem wieszany pies za psem na małżonku, o tym że nie pamięta o rocznicach, że jest niedbały, że do niczego już to wszystko i tak dalej. Związek emocjonalny zacieśnia się. Oczekiwania co najmniej jednej ze stron, rosną. W teorii wszystko wygląda świetnie, w to przecież przeradza się każda długodystansowa relacja iż wiemy o sobie coraz więcej. W efekcie otrzymuje się dwa równolegle funkcjonujące małżeństwa z całym ogromem trudnych do przewidzenia sytuacji w momencie gdy jedna ze stron, postanowi to "drugie małżeństwo" zakończyć. 

 

Powody dla których tak się może stać, są różne. Od zwykłego wypalenia począwszy, na obawach przed zrujnowaniem swojego "prawilnego" małżeństwa skończywszy. Nie każda Pani o preferencjach "Hot Wife" ma życiowego Partnera. Bywa że sobie tutaj takiego Partnera szuka lub jeśli go ma, chętnie zamieni na nowszy model szczególnie gdy od Kochanka dostaje to wszystko co powinna dostawać od Męża plus w bonusie: pełne dopasowanie, uwielbienie, zamartwianie się, ekscytujące urlopy i że zawsze ma czas na to by docenić to co kobiety doceniane chcą mieć najbardziej. 

 

Najczęściej jednak kończy się typowym scenariuszem. Sorry, to zaszło za daleko, sorry, ja już tak dłużej nie mogę, sorry, sorry. Rozmiar kataklizmu uzależniony jest od jakości odprawy. Powiedziałem że najczęściej a nie zawsze, ponieważ od czasu do czasu zdarza się w tym również na naszym forum, że w związkach następują trwałe roszady. Ktoś się rozchodzi by być z tym drugim kimś. Wytłumaczenie że "szkoda żony" to chyba jedno z najgłupszych i najbardziej krzywdzących jakie słyszałem, trudno mi to w ogóle skomentować. Żona to nie piesek wzięty ze schroniska i że szkoda pieska. 

 

Polecam wyznawać słuszną zasadę. Jeśli ktoś nie chce mnie raz, to ja nie chcę go dwa razy. Nie widzę sensu by gonić za marchewką przywiązaną do kija, uciekającą marchewką. Skrzywdzić wtedy można przede wszystkim siebie, ale też i innych w swoim najbliższym otoczeniu. 

  • Lubię 9
  • Dziękuję 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Autorce tematu życzę aby udało jej się jak najszybciej poradzić sobie z tą sytuacją i przepracować nią. W  pełni rozumiem jej emocje, ma do nich prawo. 

 

1 godzinę temu, odyseusz pisze:

Aż chciałoby się zapytać, jak to możliwe, że nie zorientowałaś się wcześniej co do klasy osoby?.

Naprawdę udało ci się klasę tej osoby ocenić po tym krótkim wpisie autorki tematu? Popełnionym pewnie pod wpływem emocji i przedstawiającym zapewne fragment historii, która to historia niekoniecznie musiała się na etapie tego wpisu zakończyć. 

 

38 minut temu, Sem. pisze:

Wytłumaczenie że "szkoda żony" to chyba jedno z najgłupszych i najbardziej krzywdzących jakie słyszałem, trudno mi to w ogóle skomentować. Żona to nie piesek wzięty ze schroniska i że szkoda pieska. 

Praktycznie z całym twoim wpisem się zgadzam i podpisuję pod zdaniem na temat zagrożeń długotrwałych relacji tego typu i tylko ten fragment mi nie pasuje. Żeby była jasność, nie bronię autora opisywanej historii, ale też nie mam żadnych podstaw żeby formułować jego negatywną ocenę. Czy znam historię jego i @Diabliczka? Nie. Czy wiem co się działo między nimi i jaka jest sytuacja  wszystkich (świadomie i nie) tkwiących w tym układzie? Nie. Znam tylko  jeden krótki wpis osoby zaangażowanej w ten układ. 

No i wreszcie rodzi się we mnie inne pytanie, jak "dobrze" zakończyć 7 letnią tego typu znajomość z kimś kto nie ma na to ochoty/nie spodziewa się tego?  Jakie słowa i argumenty nie będą brzmieć głupio/banalnie? Nie skrzywdzą tej osoby? Jakie nie będą brzmieć stereotypowo? 

 

 

 

 

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
4 minuty temu, Grey pisze:

No i wreszcie rodzi się we mnie inne pytanie, jak "dobrze" zakończyć 7 letnią tego typu znajomość z kimś kto nie ma na to ochoty/nie spodziewa się tego?  Jakie słowa i argumenty nie będą brzmieć głupio/banalnie? Nie skrzywdzą tej osoby? Jakie nie będą brzmieć stereotypowo? 

Mój wpis jak zapewne zauważyłeś nie zakłada "wyłącznej winy" Kochanka. To złożony problem. Myślę że tego typu zakończenia zawsze są bolesne przynajmniej dla jednej ze stron. Gdyby było bezboleśnie, to nie byłoby tego tematu. Dobrych/najlepszych słów na koniec, jest całkowity brak. Za to jest :

 

Żona. 

 

Racja że na tym etapie poznawczym, wyciąganie daleko idących wniosków to wróżenie z fusów, dlatego warto zaczekać na to co powie Autorka, o ile zechce.

 

Pytanie brzmi czy wplatanie (żony) w całokształt i nagła pobudka, nie stanowi wygodnej wymówki i posługiwanie się tym małżeństwem jak "rzeczą". A co za tym idzie, czy nie jest to uprzedmiotowieniem związku który "no jaki jest taki jest ale żony szkoda". 

 

Zwykle po pewnym czasie okazuje się że zrujnowanie swojego starego związku to nie było to, o co absztyfikantowi chodziło. W teorii, ideą cuckoldu jest ubogacenie doznań, refresh z dala od zniszczeń i należy się tymi "dobrami" posługiwać z głową. W praktyce z tym bywa różnie a winnych brak, lub należałoby ich szukać po obu stronach. 

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
6 minut temu, Sem. pisze:

Mój wpis jak zapewne zauważyłeś nie zakłada "wyłącznej winy" Kochanka.

Nie odebrałem tak twojego wpisu. 

 

6 minut temu, Sem. pisze:

Pytanie brzmi czy wplatanie (żony) w całokształt i nagła pobudka, nie stanowi wygodnej wymówki i posługiwanie się tym małżeństwem jak "rzeczą". A co za tym idzie, czy nie jest to uprzedmiotowieniem związku który "no jaki jest taki jest ale żony szkoda".

Przyjmując twoje założenie zgadzam się. Ale to założenie, że żona teraz stała się nagłą pobudką a właściwie pretekstem dla delikwenta do zakończenia. A może tam ta żona i problem jej istnienia przewijał się przez cały ten nieformalny związek i stanowił problem, który po prostu eskalował. Tego nie wiem, to wie autorka i bohater tej historii i każdy z nich zapewne ma "swoją" prawdę.  

12 minut temu, Sem. pisze:

Zwykle po pewnym czasie okazuje się że zrujnowanie swojego starego związku to nie było to, o co absztyfikantowi chodziło.

Jasne, to klasyczny problem, który ludzie uwielbiają ignorować. Otóż w życiu nie ma darmowych obiadów i za wszystko trzeba płacić. Paradoksalnie jeśli życie wystawia nam rachunek w pieniądzach, to wychodzimy na tym nieźle, bo koszty emocjonalne czy koszty straconego czasu albo zdrowia bywają o wiele gorsze.

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
4 minuty temu, Grey pisze:

A może tam ta żona i problem jej istnienia przewijał się przez cały ten nieformalny związek i stanowił problem, który po prostu eskalował.

Może, ale to dalsze z fusów wróżenie, bo tych "może" znajdzie się cała masa. Dlatego ja dalej nie "wróżę" wolę zaczekać, doczytać.  To co można było ująć w ramy "z całą pewnością" (taka i taka "szkoła") no to już ujęliśmy ;)

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Godzinę temu, odyseusz pisze:

Po siedmiu latach relacji tak zdawkowa "odprawa"? Aż chciałoby się zapytać, jak to możliwe, że nie zorientowałaś się wcześniej co do klasy osoby?... Twoje emocje z tym związane jak najbardziej zrozumiałe, zwłaszcza rozczarowanie, które może być najbardziej przykre.

A ja wychodzę z założenia, że każdy ma prawo zakończyć relację jeżeli nie chcę być dłużej jej częścią. Nikt nie jest niewolnikiem. Jasne można dyskutować o klasie takiej osoby ale też nie zapominajmy o klasie osoby porzucanej. Rozumiem rozczarowanie i ból po stracie ale ludzie się rozstają po wielu latach związku i jest to normalna kolei rzeczy. Też trzeba umieć sobie radzić w takich sytuacjach i pogodzić się z tym. W tej sytuacji, żeby ocenić moim zdaniem mamy za mało danych bo bardziej czuć żal autorki niż opis sytuacji. A argument, że "szkoda mu żony" może być wystarczającym argumentem dla niego. Rozstania są przykre i po prostu trzeba to przetrawić.

Mniej więcej chciałem napisać to co powyżej napisał @Grey, więc nie będę powtarzać. Kij ma zawsze dwa końce :) 

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

O jednego drinka za daleko, stąd wpis ;)

Chodzi o Kochanka, absolutnie nie o życiowego partnera, tutaj już nam szczęśliwie stuknęło 24 lata. Dlaczego związek tyle trwał i dlaczego nie chciałam zmian, bo trudno mi znaleźć kogoś odpowiedniego. Tu wszystko grało, było wszystkiego tyle ile trzeba, a żonaty facet był dla mnie po prostu bezpieczną opcją. Jeśli chodzi o żonę, to nie miałam wyrzutów sumienia, zdradzał ją na długo, zanim mnie poznał. Nie moja sprawa, chociaż uważam, że musiałaby być ślepa, żeby nie mieć świadomości tego. 

Moje rozgoryczenie nie wzięło się z miłości do niego, absolutnie to nie to. W życiu nie wytrzymałabym z nim nawet tygodnia prawdziwego związku :P Poczułabym się tak samo, gdyby opuściła mnie wieloletnia przyjaciółka. Bo przez te wszystkie lata on po prostu był też przyjacielem. 

"Szkoda mi żony" padło w kontekście, że on nagle poczuł wyrzuty sumienia. Z żoną dalej ch#jowo i brak bliższych relacji, no ale przynajmniej nie będę jej zdradzał.  Jak dla mnie wyjątkowo kiepskie tłumaczenie. Wolałabym usłyszeć zwyczajne "znudziło mi się".

Czy wiedziałam, no wiedziałam, takie rzeczy się czuje.  Podejmowałam temat, ale słyszałam tylko, że mi się wydaje. 

Kończy to jakiś etap w moim życiu, bo jestem za leniwa, żeby kogoś szukać.

  • Lubię 4
  • Przytulam 3
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Godzinę temu, Diabliczka pisze:

Szkoda mi żony" padło w kontekście, że on nagle poczuł wyrzuty sumienia. Z żoną dalej ch#jowo i brak bliższych relacji, no ale przynajmniej nie będę jej zdradzał.  Jak dla mnie wyjątkowo kiepskie tłumaczenie. Wolałabym usłyszeć zwyczajne "znudziło mi się".

Czyli jednak, - jak podejrzewałem. (Pobudka). Właściwie to prócz tego że podchodzisz do tematu nadwyraz lekko (i całe szczęście, bo zakładałem sezonowy dramat który w miarę upływu czasu rozejdzie się jak to zwykle po kościach) to właściwie resztę, słusznie tu" oceniliśmy". Wszyscy którzy pisali mieli rację. Na to wychodzi :)

 

Właściwie to... 

Można się "rozejść" :D Ale to chyba pierwszy raz gdy cieszę się z niedopowiedzeń w temacie rozwianych dopiero później, bo przynajmniej było na czym oprzeć domysły i pogadać, podoradzać. 

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

  

 

9 godzin temu, Kokietka43 pisze:

Przecież przez tyle lat pojawia się zażyłość, zaangażowanie, przywiązanie, uczucia.

To prawda. Niektórzy jednak tego właśnie szukają, oczekują i takie relacji najbardziej im smakują

9 godzin temu, Kokietka43 pisze:

To już nie zabawa w cuckold dla emocji, adrenaliny, fizycznej przyjemności i spełniania fantazji erotycznych.

Jedno drugiego nie wyklucza. Ja np w swojej długoletniej relacji cały czas znajduję mnóstwo emocji, adrenaliny, fizycznej przyjemności i spełniania fantazji erotycznych. Co więcej jest to wciąż podstawa tej relacji.

9 godzin temu, Kokietka43 pisze:

To poligamia w czystej postaci ze zdradą emocjonalną w tle.

Poligamia nie jedno ma imię i nie zawsze musi oznaczać skłananie się w stronę poliamorii. Spotkanie się "na sam seks" i nie utrzymywanie potem kontaktów to także poligamia. Wizyta w swingersklubie połączona z interakcją także. Ba... nawet klasyczna zdrada gdy partner/partnerka o tym nie wie to poligamia. Ale wiem o czym mówisz i bardziej miałaś na myśli poliamorię. Wieloletnia, długotrwała relacja nie zawsze musi mieć jednak jej znamiona.

 

5 godzin temu, Sem. pisze:

. Oczekiwania co najmniej jednej ze stron, rosną.

Wybacz, że wyrwane z kontekstu ale z tym konkretnym stwierdzeniem nie mogę się zgodzić (w przeciwieństwie do reszty Twojej wypowiedzi). Czasami rosną, czasem pozostają niezmienne, czasem natomiast wręcz maleją. Wszystko zależy od zażyłości danej relacji a nie tylko czasu jej trwania.

 

 

9 godzin temu, Kokietka43 pisze:

Może macie inne zdanie, inne doświadczenia, ale dla mnie posiadanie przez 7 lat stałego Kochanka/Kochanki nie wpłynęłoby pozytywnie na moje małżeństwo.

 

Hmmmm... a zapytam przewrotnie - skąd wiesz? :) Osobiście uważam, że z pewnością można jedynie stwierdzić, że wpłynęłoby na nie ale co do przewidywania w jaki sposób byłbym już ostrożniejszy.

 

Zarówno ja sam jak i moja żona jesteśmy w długoletnich relacjach pobocznych z naszymi kochankami. Z całą pewnością nie dało się na początku przewidzieć jak te relacje wpłyną na nas i nasze małżeństwo. Wiedzieliśmy na starcie całkiem sporo rzeczy a przynajmniej je zakładaliśmy: że to droga którą chcieliśmy pójść i która nam odpowiada, że może nie być łatwo, że takie czy inne problemy oraz zagrożenia pojawią się, że jest spore ryzyko że ktoś się kiedyś bardziej zakocha, że jesteśmy i będziemy w tym razem, że nasze małżeństwo jest dla nas niepodważalnym fundamentem itd. W nasze obecne relacje weszliśmy w podobnym momencie. Pierwsze spotkania, miesiąc, pół roku, rok, dwa lata... Czas leci a relacje trwają. Co więcej z czasem poszły one w zupełnie inne strony. Obie opierają się na systematycznych spotkaniach, z tymi samymi osobami co do których jesteśmy przywiązani a jednocześnie nie oczekujemy od nich nic więcej niż jest obecnie. Obie nasze relacje różnią się jednak między sobą diametralnie. Różni je podejście, stan cywilny osób z którymi je tworzymy, stopień zażyłości, emocje z nimi związane, zaspokają one w nas inne potrzeby, trafiają w różne struny i odpowiadają na inne, te bardziej szczegółowe rzeczy jakich w tego typu relacjach szukamy, w różny sposób wpłynęły na nasze małżeństwo. Zmieniły się one z czasem, zmieniliśmy się my, zmieniły się osoby z którymi je tworzymy, zmienił się nasz związek. Żadna z tych zmian nie była radykalna, nagła czy o 180 stopni. W naszym przypadku to powolne procesy na które staraliśmy i staramy przygotować się najlepiej jak potrafiliśmy. Wybiegamy w przyszłość rozważając najróżniejsze scenariusze i to co się może wydarzyć starając się być na nie gotowi. Oczywistym jest, że chcielibyśmy aby trwały one jak najdłużej a jednocześnie jak zawsze potwarzam: wszystkie relacje poboczne należy traktować jako czasowe. Nawet jeżeli ten czas jest długi i najprawdopodobniej prędzej czy później, z takich czy innych względów, w ten czy inny sposób zostaną one zakończone. Najprawdopodobniej też będą to trudne rozstania ale takie już uroki życia w taki sposób.

 

  • Lubię 7
  • Dziękuję 9

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...