Skocz do zawartości
Raist

Niespodziewanie wystrzałowe wakacje

Rekomendowane odpowiedzi

Uwielbiam czytać opowiadania. Działają na mnie znacznie bardziej niż filmy pozostawiając tak dużo dla wyobraźni. Już od dłuższego czasu kiełkowała we mnie potrzeba napisania czegoś swojego, opartego zarówno na własnych doświadczeniach jak i na fantazjach. Jako, że fantazji będzie znacznie więcej niż realnych przeżyć umieszczam moje wypociny w dziale opowiadania. Na początek wprowadzenie dotyczące szóstki głównych bohaterów. Jak się Wam spodoba będę pisał dalej. Miłej lektury. 

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

KASIA i TOMEK

 

Czas w pracy wlókł się niemiłosiernie. Tomek co chwila zerkał na zegarek. Piątkowe popołudnie i wymarzona wakacyjna pogoda przyczyniły się do niesamowitej pustki w biurze, która tylko utrudniała skupienie się na pracy. Wiedział, że jeśli nie chce na urlopie odbierać trzech tysięcy telefonów musi dopracować i dopieścić projekt w najdrobniejszych szczegółach, a to oznaczało długie godziny pracy do późnego wieczora.

 

- Skup się stary – pomyślał, popijając małymi łykami zimną już kawę.

 

Natarczywa myśl, że nie mają jeszcze zaplanowanego wyjazdu dodatkowo utrudniała mu skupienie się na pracy. Termin jego urlopu był już zaplanowany od dawna, ale jego żona Kasia do zeszłego tygodnia nie wiedziała czy dostanie wolne w tym samym czasie co on. Dopiero miesiąc temu zaczęła nową pracę dlatego wcześniej nic im się nie udało zaplanować. Dziś wieczorem jak wrócą oboje do domu poszukają atrakcyjnej oferty „last minute”. Marzył mu się wyjazd do miejsca, gdzie dużo można, ale nic nie trzeba. Jakieś luksusowy hotelik nad ciepłym, błękitnym morzem, wraz z możliwością wielu atrakcyjnych wycieczek, jeśli plażowa sielanka okazałaby się zbyt nudna.

 

- Hmm, najpierw projekt… najpierw projekt! Nie patrz za okno, tylko na ekran! – napominał się bezgłośnie.

 

Kochał swoją pracę, więc po chwili wciągnęła go bez reszty. Szeptał cicho przeglądając w skupieniu kolejne tabele i wykresy. Gdy zadowolony zamykał laptopa słońce schowało się już za horyzontem, a niebo płonęło czerwienią.

 

- Wreszcie wymarzone wakacje – westchnął.

 

W drodze do domu wstąpił do marketu. Kupił butelkę dobrego wina i produkty na kolację. Domyślał się, że mimo długiej pracy będzie raczej dziś w domu pierwszy. Dzieci pięć dni temu wyjechały na obóz, z którego za dwa tygodnie mieli je odebrać jego rodzice. On z Kasią, od czasu wyjazdu dzieci rzucili się w wir pracy, żeby nadgonić zaległości przed urlopem. Przez ostatnie pięć dni mijali się tylko w domu totalnie zmęczeni.

 

Tak jak przewidział okna w mieszkaniu były zupełnie ciemne co oznaczało, że pani domu jeszcze nie wróciła z pracy. Tomek nastawił ulubioną muzykę, nalał sobie lampkę wina, założył kuchenny fartuch i zabrał się za mycie i krojenie warzyw na dzisiejszą sałatkę. Perspektywa totalnego odcięcia od pracy przez najbliższe dwa tygodnie była tak bardzo satysfakcjonująca i kusząca, że pokonywała całe zmęczenie i dodawała nowej energii.

 

 

- Nie, nie możemy jej jeszcze wypisać dzisiaj. Jest świeżo po zabiegu. Najwcześniej jutro rano jak wszystko będzie dobrze w nocy – spokojnie oznajmiła Kasia parze pięćdziesięciolatków.

 

- Proszę się nie martwić o córkę. Operacja się udała, a pacjentka jest w dobrych rękach. Proszę wracać do domu i przyjechać jutro rano – dodała spokojnie.

 

W myślach przeglądała już listę spraw, które miała załatwić przed końcem dnia i tygodnia. Opisane wyniki badań histopatologicznych zostawiła sekretarce, aby ta w poniedziałek zaplanowała wizyty kontrolne. Wszystkie zaległe wypisy były już podpisane, notatki w dokumentacji zrobione. Wiedziała, że na pewno znajdzie się coś niedokończonego, ale miała poczucie, że ogarnęła to co najważniejsze i że nie zostawia kolegom żadnych ważnych decyzji czy pilnych zadań. Oddział lekarzowi dyżurnemu przekazała już cztery godziny temu, zanim usiadła do „papierkowej roboty”. Teraz wieczorem postanowiła tylko zajrzeć do młodej kobiety, którą dziś operowała. W jej planie dzień dzisiejszy miał być bezoperacyjny, ale ciąży pozamacicznej nie można zostawić na weekend czy następny tydzień. Laparoskopia zajęła tylko 20 minut, ale wszystkie przygotowania, dopilnowanie badań, ocena anestezjologa przed zabiegiem pożarły połowę jej czasu, który miała zaplanowany na pracę administracyjną. W sumie dzień jak co dzień – uśmiechnęła się w myślach. Jak dzieci nie ma w domu to presja na to, żeby uciekać z pracy jest o niebo mniejsza. Zresztą Tomek też na pewno nie wyrwie się szybko.

 

W drodze do domu wykręciła numer męża, żeby się dowiedzieć, że nie musi robić zakupów i że Tomek już krząta się w kuchni szykując kolację, która miała zainaugurować ich wspólny wypoczynek. Jak tylko weszła do domu dostała soczystego buziaka na powitanie, oraz kieliszek ciemno czerwonego wina. Umyła ręce i dołączyła w kuchni do przygotowań kolacji. Zresztą, Tomek zdążył już przygotować większość. Dwa talerze pełne były kolorowych i kruchych warzyw na których bieliły się kawałki sera feta. Tomek właśnie kończył sos do sałatki. Zostało pokroić pieczywo i nastawić wodę na herbatę. Nic super wykwintnego, ale na późne kolacje zwykli jadać raczej lekkie dania.

 

- Doskonały timing – powiedział Tomek. Siadamy do stołu i odpalę laptopa to poprzeglądamy oferty. Co Ty na to piękna? – zapytał.

 

Najpierw kolacja, a potem laptop – uśmiechnęła się Kasia. Nie lubię komputera przy stole. Zresztą do planowania potrzebuję kubka kawy, więc zdecydowanie po kolacji.

 

- OK. Ale kawa o 22? Będziesz mogła potem zasnąć?

 

Kasia popatrzyła na męża z grymasem uśmiechu na ustach.

 

– Nigdy nie miałam problemu z zasypianiem, nawet po kawie. Ona chyba już na mnie nie działa, tak jak i na większość moich kolegów zresztą.

 

- To po co pić? – dociekał Tomek

 

- Lubię smak kawy, z poza tym myślę po niej sprawniej, czyli może jednak trochę działa. Jestem totalnie padnięta. Ostatnie dni spałam po 5 godzin dziennie i czuję, że bez niej nie dam rady nic dziś z siebie więcej wykrzesać. Kombinacja kawa i wino zawsze działała dobrze na imprezach, podziała może i dzisiaj.

 

- Pewnie, jak chcesz. Siadamy do stołu. Tomek szarmancko odsunął krzesło dla Kasi.

 

- Dzięki, mój dżentelmenie – uśmiechnęła się zasiadając do posiłku.

 

Jedli opowiadając sobie jak upłynął im dzień oraz kreśląc w głowie wstępne plany na najbliższe dwa tygodnie. Najchętniej wyjazd gdzieś daleko, nad ciepłe morze. Najwcześniej od niedzieli, bo na jutro Kasia miała zaplanowanego fryzjera, manicure, pedicure, oraz małe konieczne przedwyjazdowe zakupy.

Po chwili przesiedli się na kanapę. Tomek z laptopem na kolanach sprawdzał kolejne biura podróży, a Kasia z kubkiem parującej kawa zaglądała mu przez ramię komentując kolejne wyświetlane na ekranie możliwości. Niestety niczego interesującego nie mogli znaleźć.

 

- Zostawmy to do jutra – szepnęła Kasia. Dziś potrzebuję tylko prysznic i łóżko, żeby dobrze zainaugurować wolne dni.

 

- Ty biegnij pod prysznic, a ja jeszcze poszukam – mruknął Tomek nie odrywając wzroku od ekranu laptopa.

 

Tomek wertował ofertę po ofercie, ale jak na złość nie mógł znaleźć niczego interesującego. Zmyślony przez przypadek wpisał wyszukiwaną frazę po angielsku. To był jego „zawodowy” język, którym musiał się posługiwać przez większą cześć pracy w firmie. Ostatnio złapał się, że kiedy wraca z pracy myśli i marzy również po angielsku. Tym razem różnorodność biur podróży i ofert okazała się być o wiele większa.  Po krótkim zastanowieniu ograniczył oferty do tych z wylotem z Berlina. Nawet przy takim  filtrze propozycji było zatrzęsienie. Wreszcie natrafił na coś, co poderwało go z kanapy i pchnęło w stronę łazienki.

Kasia właśnie wycierała się po prysznicu. Mimo wspólnych niemal dwudziestu lat razem wciąż był w niej zakochany. Obiektywnie patrząc była piękną kobietą. Sprawne oko zauważyło by drobne zmarszczki w kącikach oczu, mniej sprężystą i gładką skórę na brzuchu i pośladkach, ale Tomek kompletnie tego nie dostrzegał. Kasia dbała o siebie, regularne ćwiczenia i uwielbienie dla ruchu i sportu nadały jej ciału sprężystości i atrakcyjności. A błyszczące, wiecznie uśmiechnięte oczy i cudowne usta sprawiały, że nie zamieniłby jej na żadną 20 – latkę. Zresztą jego wizerunek atrakcyjnej kobiety ewoluował przez lata. Teraz jego prawdziwe zainteresowanie wzbudzały zadbane, pewne siebie kobiety w jego wieku. Młode dziewczyny przyciągały oczywiście wzrok swoją witalnością. Były urocze, ale nie pociągające. Zamyślony patrzył jak Kasia naciera balsamem skórę całego ciała. Dostrzegł drobne krągłe piersi, płaski brzuch i staranie wygolone pasemko włosów na łonie i poczuł, że pomimo długiego wspólnego życia jej piękno nie stało się mu obojętne. Kasia spojrzała na niego z ręcznikiem owiniętym wokół włosów.

 

- Co tak się patrzysz? Coś Ci się podoba w szczególności? Znalazłeś coś dla nas? – zapytała wskazując na laptopa którego trzymał w rękach.

 

- Patrzę na Ciebie, jesteś strasznie piękna i seksowna i ogromnie mnie kręcisz… i tak coś znalazłem.

 

- Przestań, przestań się podlizywać – odparła z uśmiechem - Ale cieszę się, że Ci się jeszcze podobam. Zaraz skończę i rzucimy okiem na twoje znalezisko już w sypialni.

 

Pierwszą czynnością, którą Tomek zrobił dziś po przyjściu z pracy był szybki prysznic. Teraz wystarczyło szybko wyszorować zęby, przeskoczyć w strój do spania i czekał już na małżonkę w ich cudownie wygodnym łóżku z laptopem na kolanach. Patrzył jak wchodzi do sypialni, wyciąga z szafki koszulkę nocną i wsuwa ja przez głowę. Znów poczuł ogarniające go podniecenie, ale najbardziej atrakcyjne elementy jej boskiego ciała zniknęły pod koszulką, a Kasia dynamicznym susem dołączyła do niego w małżeńskim łożu i wsunęła nóżki pod kołdrę.

 

- Pokaż co znalazłeś - mruknęła pociągając laptop w swoją stroną.

 

Po chwili zgodnie zgłębili się w kolejnych ofertach analizując wszystkie za i przeciw.

 

- Nie jestem pewna tej zagranicznej firmy. Poza tym cena jest dwukrotnie wyższa niż ta, którą zaplanowaliśmy, a oferta nie różni się na tyle od innych by uzasadniać wyższą cenę. Poza tym wylot jest z Berlina. Jak tam się dostaniemy? Gdzie zostawimy samochód? Może jednak pojedziemy jak zawsze do Dąbek. Maliniakowie rzadko wynajmują swój domek letniskowy i wyłącznie bliskim znajomym. Arleta dostała urlop dopiero w sierpniu więc jest szansa na to, że stoi teraz pusty. Pamiętasz jak tam pięknie i cicho?

 

- Tak – westchnął Tomek. Pamiętam, że jedyną knajpą w okolicy jest smażalnia ryb. Pamiętam cztery tysiące straganów naciągających dzieci na tandetne zabawki. Pamiętam też bardzo zmienną pogodę i że zdarzyło się nam siedzieć tam dwa tygodnie w środku deszczowego lipca ze średnią temperaturą na zewnątrz nie przekraczającą 13 stopni.

 

- Hmm… dzieci nie będzie. Moglibyśmy wstawać w południe, czytać książki, chodzić na spacery, popijać wino, oraz kochać się co wieczór – przekonywała Kasia patrząc na niego zaczepnie z uśmiechem na ustach.

 

- Kochanie, od 10 lat nie byliśmy na urlopie bez dzieci. Chciałbym, żeby było wyjątkowo, nie tak jak zawsze. Argument finansowy jest nie do odparcia, ale ciężko pracujemy i stać nas także na ten wyższy wydatek. Zresztą pamiętasz jak harując do nocy obiecywaliśmy sobie: żadnych hamulców na wakacjach!? A co do kochania się i tak mam zamiar Cię bałamucić każdego wieczoru, bez względu na to gdzie pojedziemy – dodał Tomek także uśmiechając się z przekorą.

 

- Obiecanki cacanki – prychnęła Kasia. Dobra! Na Kanarach jeszcze nie byłam. A naszą umowę o braku hamulców pamiętam bardzo dobrze. W zasadzie fajnie, że o niej przypominasz….

 

- Co Ci chodzi po głowie moja piękna? Chcesz bez umiaru testować hiszpańskie wino... muzykę i tańce. Czy swoim zwyczajem narzucić sobie intensywny program treningowy? Już uzgodniliśmy, że tym razem to ja nadaję ton wyjazdowi, a wiesz że ja przedkładam leniuchowanie nad bieganie – zaśmiał się Tomek.

 

- O nie mój drogi! Dotychczas planowałam na jutro trochę upiększających zabiegów i drobne zakupy, ale skoro mamy szaleć to zakupy nie będą drobne i zapłacę Twoją kartą. Co Ty na to?

 

- Nie ma problemu – z uśmiechem westchnął Tomek. Jeśli będziesz wybierać nowe stroje do opalania to chętnie Ci poradzę w doborze tych najbardziej kusych – zaśmiał się. Pamiętasz nasz gorący seks w przymierzalni jak mieliśmy po 20 lat? Może powtórka?

 

Kasia pominęła zaczepkę milczeniem i nadymając usta z których nie znikał uśmiech dodała.

 

- W Hiszpanii mnóstwo ludzi opala się topless, albo nago. A ja chciałabym opalić się cała. Strój będzie mi zupełnie zbędny mój ty kusicielu o bujnej seksualnej fantazji.

 

Tomka trochę przytkało. Spojrzał na Kasię skupioną już na jakiejś stronie z damskimi fatałaszkami. Wilgotne jeszcze po prysznicu włosy spadały kaskadą w stronę ekranu. Gładkie udo wystawało spod kołdry. Skóra nawilżona balsamem pachniała kusząco i błyszczała w świetle lampki nocnej. Dodatkowa wizja Kasi paradującej nago po plaży wywołała u niego niepohamowany wzwód.

 

- Jak sobie Ciebie wyobraziłem, piękną, na golasa, na cudownej plaży, to mi się tak zrobiło – cicho powiedział Tomek, unosząc kołdrę i pokazując piętrzący się pod materiałem spodenek wzwód. 

 

- Biedactwo! I co ja mam z tym zrobić. Może przyłożyć lód i opuchlizna zniknie? – zaśmiała się Kasia, patrząc na niego z wyraźnym uśmiechem pełnym ciepłych uczuć.

 

- Hmm, lód… to bardzo dobry pomysł – zażartował Tomek.

 

Kasia nie mówiła nic więcej. Odchyliła spodenki, ukazując sterczącego dumnie członka. Po chwili jej ciepłe usta objęły go delikatnie. Tomek westchnął. Kasia pieściła ustami i językiem najpierw delikatnie sam koniuszek, potem wsuwając go głębiej i obejmując ręką u nasady. Energicznym ruchem zsunęła mu spodenki, usiadła okrakiem na jego nogach i zanurzyła członka głęboko w ustach. Nabijała się na niego coraz głębiej jednoczenie ocierając się łonem o jego nogę. Tomek, nie wiedział co bardziej go podnieca, cudowne fellatio, czy delikatne muśnięcia jej łona. Czuł, że robi się coraz bardziej wilgotna. Przerwała na chwilę patrząc mu w oczy spojrzeniem pełnym namiętności. W kąciku ust błyszczała odrobina śliny.

 

- Uwielbiam go – szepnęła. – Jest taki twardy i… daje mi tyle rozkoszy. Pasuje do mnie idealnie.

 

Tomek nie wytrzymał dłużej. Usiadł, przyciągając jej usta do swoich. Całowali się namiętnie. Jego ręce błądziły po jej plecach, szyi, skórze głowy wprawiając ją w drżenie, by po chwili wrócić z powrotem do pośladków i pociągnąć je mocno ku sobie. Końcówkami palców rysując linie na jej skórze uniósł do góry koszulkę zdejmując ją powoli przez głowę. Widok jej piersi jak zawsze odebrał mu na chwilę oddech. Całował i przygryzał jej usta i szyję, sterczące dumnie sutki, więżąc obie jej ręce w nie do końca zdjętej koszulce. Kasia poddawała się pieszczocie bez oporu, zatapiając się w niej i wzdychając głośno z rozkoszy. Sama też chwyciła brzegi jego koszulki szybkim ruchem pozbawiała go jej. Zanurzyła palce w gęstych włosach porastających jego klatkę piersiową. Oparła się na niej, unosząc lekko, drugą ręką naprowadzając twardą sterczącą dzidę na ciepłe i cudownie wilgotne wejście. Opadła na niego nabijając się od razu do końca, wydając z siebie głośne westchnienie.

 

- Boże, jak ja uwielbiam być w Tobie – szepnął Tomek. Jesteś tam taka miękka i cudownie wilgotna.

 

Kasia nie odpowiadała. Opierając jedną rękę na jego piersi podnosiła się i opadała w dół patrząc mu w oczy, ale chyba zupełnie go nie dostrzegając. Znał to spojrzenie i uwielbiał je. Kasia zatracała się we własnej rozkoszy… Po chwili jednak jej wzrok na chwilę oprzytomniał. Zsunęła się z niego, stając na czworaka i wypinając w jego stronę.

 

- Wypieprz mnie mocno, proszę – szepnęła.

 

Tomek czuł, że dysponuje już niewielkim zapasem możliwości. Jego spełnienie czaiło się pod skórą. Takiej prośbie i takiemu widokowi nie mógł jednak odmówić. Jego pierwsze uderzenie wyrwało jęk rozkoszy w ust Kasi. Gładził jej pośladki i plecy wsuwając i wysuwając się z niej powoli. Uczucie rokoszy przelewało się przez jego ciało wznosząc go wyżej i wyżej.

 

- Złap mnie mocno za pośladki – poprosiła.

 

Uchwycił jej biodra obiema rękami nadziewając ją z dwukrotnie większą siłą.

 

- Tak… - szepnęła,  szybciej…, mocniej… Przy każdym pchnięciu pojękiwała cichutko.

 

- Nie dam rady Kasieńko, nie chcę jeszcze kończyć – wymruczał Tomek, nie przerywając jednak i delektując się wypełniającą go ekstazą.

 

Kasia nie odpowiedziała ani słowem. Wymownie sięgnęła dłonią do tyłu, do jego pośladka przytrzymując go, nie pozwalając mu na wyjście. Jej pupa wychodziła mu naprzeciw jeszcze silniej w szaleńczym tempie. Tomek czuł dreszcz przebiegający mu po plecach. Nagromadzona przez całe dwa tygodnie energia buzowała w jego podbrzuszu jak wulkan tuż przed wybuchem. Powstrzymywał ją ostatkiem siły chcąc jak najbardziej wydłużyć rozkosz…

 

- Jejku, jej… - wyszeptał, silnymi uderzeniami wlewając w nią swoje spełnienie. - Jejku, jej…

 

Gładził ją po plecach i poruszając się już znacznie wolniej. Po chwili obydwoje opadli na pościel.

Tomkowi zajęło chwilę zanim odzyskał mowę i wrócił z powrotem na ziemię.

 

- Strasznie się dzisiaj nakręciłaś i mi też to się udzieliło. Sorry, że tak krótko.

 

- Jest mi cudownie. Kocham cię – szepnęła Kasia. Przytul mnie, proszę.

 

Położył się za nią obejmując całym ciałem od tyłu. Delikatnie pieścił ustami brzeg ucha i palcem wodził po unoszących się wciąż przyśpieszonym oddechem piersiach. Jego palec, zataczając pętle i zawijasy, posuwał się w dół na skórze brzucha, aż dotarł do króciutkich i skąpych włosków porastających wzgórek łonowy. Tam zatrzymał się na chwilkę dając Kasi szansę na obrócenie się na plecy i rozchylenie zaciśniętych ud. Do paluszka dołączył drugi, a potem trzeci i wszystkie zsunęły się niżej, gdzie odnalazły wylewające się z niej jego spełnienie. Zagarnęły trochę wilgoci i rozpoczęły nieprzerwany taniec odnajdując bez trudu nabrzmiały guziczek i przesuwając się po nim w górę i dół. Czasem zanurzały się w niej głębiej, na chwilę wyrywając z jej ust westchnienia. Jego usta błądziły po skórze piersi, niby mimochodem muskając napięte do granic możliwości sutki. Krzyknęła głośno prężąc się i wyginając do tyłu… Zasnęli tak wtuleni w siebie poddając się z rozkoszą zarówno nagromadzonemu zmęczeniu jak i wypełniającemu ich spełnieniu.

  • Lubię 11
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

MAREK I AGNIESZKA

 

- Szybciej, szybciej – ponaglała go Aga.

 

- Nie dam rady, kochanie – wydyszał Marek.

 

- Ale chcesz wyglądać pięknie, aby wszystkie laski się na ciebie na plaży patrzyły? Musisz więc wycisnąć z siebie jeszcze trochę potu.

 

Oboje znajdowali się w siłowni w pobliskim centrum handlowym i korzystali ze stojących obok siebie bieżni. Zaglądali tutaj raz, a czasem dwa razy w tygodniu. Na więcej nie mieli czasu, ale chyba i ochoty.

 

Marek był potężnym mężczyzną. 190 cm wzrostu i słuszna postura sprawiały, że pomimo 100 kg wagi jego sylwetka była dość symetryczna. Przynajmniej jeśli oglądało się ją w ubraniu. Bez koszulki widoczny stawał się trochę nadmiarowy zapas ciała powyżej linii bioder, popularnie zwany brzuszkiem. Nie był dla Marka powodem do dumy, ale na co dzień nie zawracał sobie nim głowy obiecując sobie, że zrobi coś z tym definitywnie, już od jutra. Teraz mieli jednak wyjechać na wymarzone wakacje ze znajomymi na wyspy kanaryjskie, a Markowi marzyło się wyciągnięcie całej pozostałej trójki na reklamowaną w okolicy plażę nudystów. Nie to, żeby specjalnie mocno lubił się opalać. Powiedzmy, że cieszyła go naturalność i wiatr hulający to tu, to tam. Nie wstydził się swojego ciała i lubił tą odrobinę większej wolności, którą odczuwa się po zrzuceniu ubrania. Nie miał też nic przeciwko innym gołym plażowiczom, zwłaszcza jeśli chodziło o płeć piękną. Uwielbiał saunowanie i szanował oczywiście zasady naturyzmu zakazujące ostentacyjnego gapienia się i zaczepiania innych. Czasem nie mógł się jednak powstrzymać, żeby zawiesić oko na cudownych kobiecych kształtach. Wiedział jednak, że w pierwszej kolejności będzie musiał przekonać swoją żonę.

 

Aga nie była pruderyjna, ale raczej konserwatywna w sprawach nagości i seksu. 170 cm wzrostu, krótkie rude włosy i równie ognisty temperament, w połączeniu z pięknym biustem i wysportowaną sylwetką, zawracały w głowie niejednemu mężczyźnie. Agnieszka lubiła flirtować, a w dobrym i znanym towarzystwie żartować nawet czasem na granicy przyzwoitości. Na tym się jednak kończyło. Była wierna Markowi i kochała go równie mocno jak i dwójkę ich wspólnych dzieci. Pracowała jako nauczycielka w liceum, po południami zajmując się prywatną firmą „English for business” w której zatrudniała dwójkę kolegów po fachu, także filologów angielskich, jak ona sama.

 

Po wysiłku na siłowni i krótkim prysznicu wsiedli do samochodu i ruszyli w kierunku domu.

 

- Co to za nowa moda na saunie – narzekał zniesmaczony Marek. Kiedyś nie do pomyślenia było, żeby paradować tam w bieliźnie, a teraz połowa osób siedzi w kąpielówkach odparzając sobie klejnoty rodzinne.

 

- Nie każdy lubi się pokazywać na golasa, ja nie wiem czy bym się odważyła – odpowiedziała Agnieszka.

 

- Rozumiem wstyd, tylko że sauna nie była koedukacyjna, sami faceci.

 

- Można się wstydzić także osób tej samej płci, choć to chyba dotyczy bardziej kobiet, które potrafią być wobec siebie i innych pań bardzo krytyczne – rezonowała Agnieszka.

 

- Może i tak – mruknął nieprzekonany.

Gdy dojechali do domu uderzyła w nich niespotykana w mieszkaniu cisza i porządek. No tak! Dzieci od dwóch dni są już u rodziców.

 

- Uff, jak cudownie – urlop, urlopik! - cieszył się Marek. Rozmawiałaś ostatnio z Anetą i Mattim? Jak przygotowania u nich?

 

- Tak, dzwoniłam do Anety wczoraj. Opowiadała, że wpadła w prawdziwy szał zakupów i nie wie czy to co kupiła zmieści się w dozwolonych przez linie lotnicze dwóch walizkach – ze śmiechem opowiadała Agnieszka. Ciesz się, że twoja żona nie lubi zakupów i sporadycznie nabywa nowe stroje.

 

- To nie ma znaczenia, bo ma rewelacyjny gust i zawsze wygląda seksownie i atrakcyjnie. Naprawdę nie wiem jak ty to robisz, ale szczerze podziwiam.

 

- Mówiłam ci kiedyś, że tajemnica leży w ubraniach z second handu. Można tam znaleźć prawdziwe perełki, czasem nawet topowych marek, w śmiesznie niskiej cenie.

 

- No, ale najpierw trzeba przerzucić trzy tony nieperełkowych ciuchów. Ja próbowałem raz czy dwa i nigdy nie znalazłem nic dla siebie. Poza tym sama idea chodzenia w używanych ubraniach napawa mnie lekkim obrzydzeniem – krzywiąc się dodał Marek.

 

- Tak? A mnie obrzydza ogólnie akceptowane marnotrawstwo i brak myślenia o środowisku. Niszczymy naszą planetę w zastraszającym tempie. Tylko drobne zmiany na indywidualnym poziomie mogą to zmienić. Ubrania można wyprać, a bielizny osobistej nigdy tam nie kupuję. Czyżbyś się mnie brzydził kochanie? – zaczepnie spytała Agnieszka.

 

- Nie, skąd. Zawsze wyglądasz wystrzałowo. Już ci mówiłem. Nie ma szans, żeby ktoś się domyślił skąd bierzesz garderobę. Raczej myślą, że wydajesz fortunę na markowe ciuchy – prostował Marek, wiedząc, że Aga ma bardzo sprecyzowane i twarde poglądy na temat środowiska i dyskusje na ten temat mogą go sprowadzić na bardzo grząski grunt.

 

- Wybroniłeś się łobuzie – śmiała się Agnieszka, zmierzając do sypialni i otwierając wielką szafę. Lepiej powiedz mi co mam ze sobą zabrać na wyjazd. Powinno być raczej ciepło więc postawię chyba na lekkie sukienki. Jeden sweter i długie spodnie też trzeba zabrać na wszelki wypadek – rozmyślała na głos.

 

- Wiesz dobrze maleńka, że najbardziej podobasz mi się bez ubrania. Jak dla mnie możesz biegać w stroju Ewy. Będę przeszczęśliwy mogąc na to popatrzeć.

 

- A nie boisz się, że inni faceci będą się na mnie gapić? Nie będziesz zazdrosny? – drążyła przekornie.

 

- Nie wiem – odparł poważnie Marek, ale wiesz, że marzę o tym od dawna.

 

- Przestań – zmieszała się Agnieszka. Zdejmij mi proszę tą większą walizkę z góry. Chyba zabiorę jednak kilka różnych kreacji, żeby nie dać się kompletnie przyćmić Anecie.

 

- No myślę – mruknął Marek, szykując już w głowie listę własnych rzeczy do spakowania.

 

Aż do późnego wieczora krzątali się po domu pakując wszystkie niezbędne rzeczy. Paszporty i bilety leżały przygotowane w przedpokoju na komodzie, żeby na pewno o nich nie zapomnieć przy wyjściu. Wyjazd zaplanowali ich znajomi. Tak naprawdę to Marek i Matti byli przyjaciółmi. Poznali się na wspólnym obozie żeglarskim jako nastolatkowie, a potem połączyło ich zamiłowanie do gier fabularnych i komputerowych. Cały czas utrzymywali kontakt w wirtualnym świecie, gdzie ich postacie brały udział w skomplikowanych kampaniach i przygodach. Ich żony poznały się dopiero rok temu, jak Matti i Aneta przyjechali na wakacje do Polski. Dziewczyny od razu przypadły sobie do gustu i strasznie się polubiły. Od tej pory wisiały na telefonie godzinami niemal każdego weekendu. Wspólny wakacyjny wyjazd wydawał się w tym wypadku całkiem naturalnym pomysłem.

 

Kiedyś przy kieliszku Matti opowiadał mu w tajemnicy, że parę lat temu odważyli się z Anetą na małe eksperymenty. Zaprosili do sypialni najpierw dodatkowego mężczyznę, a potem kobietę. Matti uważał, że wzniosło to ich wspólny seks na nieznane dotąd wyżyny. Marek usłyszał całą opowieść na długo wcześniej, zanim poznał Anetę. Był pewny, że na obecnym etapie ich już czteroosobowej znajomości jego kumpel nie byłby tak chętny do dzielenia się sekretami sypialni. Temat nie wypłynął ponownie nigdy więcej, ale Marek nie mógł przestać o nim myśleć. Wyobrażał sobie Agnieszkę w ramionach obcego mężczyzny i zaskakująco zamiast zazdrości i gniewu budził w nim ten obraz wyłącznie pożądanie. Chciał, żeby inni faceci podziwiali jego żonę. Ich zainteresowanie tylko go stymulowało. Agnieszka jednak mimo jego sugestii konsekwentnie nie podejmowała tematu. Aneta nie była zbyt ładna i nie był nią specjalnie zainteresowany, ale sama myśl o Mattim i Agnieszce razem, wywoływała błyskawiczny wzwód. Snuł więc podstępne plany, chcąc na wyjeździe rozluźnić atmosferę i stworzyć korzystne warunki, aby historia mogła znaleźć zakończenie, którego pragnął.

 

Nie mogli zasnąć, przekręcając się z boku na bok. Trudno powiedzieć, czy dlatego, że na zewnątrz było naprawdę gorąco, czy to przez galopadę myśli związaną z planowanym wyjazdem. Ich dłonie splatały się ze sobą, a przy kolejnym obrocie usta znalazły się bardzo blisko siebie. Marek musnął językiem górną wargę Agnieszki. Oddała mu pocałunek namiętnie, wtulając się w niego mocno. Całowali się gwałtownie i energicznie jakby cały świat skupił się w tym właśnie pocałunku. Ręka Marka wślizgnęła się pod spodenki kusej pidżamki, odnajdując porośnięte starannie przystrzyżonym włosem łono i skarb ukryty tuż pod nim. Jej drobna rączka zaciskała się w spodenkach na pokaźnych już rozmiarów, lecz wciąż rosnącym członku. Szybko pozbyli się krępującej ich ruchy bielizny. Uwagę Marka przykuły, jak zawsze, dwie pokaźne półkule. Skupił się na ich pieszczeniu, ssaniu - wywołując rozkoszne mruczenie u pani jego serca jak i na przygryzaniu - wzbudzając pełne zaskoczenia westchnięcia.

Agnieszka miała śliczny biust, któremu dwie ciążę nie odebrały urody. W pozycji stojącej nie był już może tak okrągły i sprężysty jak kiedyś, ale zachował bardzo apetyczny kształt podkreślony ciemnymi sporymi brodawkami.  Temat stanowił źródło nieustannego przekomarzania. Aneta uważała, że duże piersi źle znoszą upływ czasu i że wyglądają fatalnie. Marek z zachwytem pieszcząc krągłości, które ledwie się mieściły w jego wielkich dłoniach wzdychał z zachwytem zapewniając żonę, że nigdy nie widział piękniejszych i że nie zamieniłby ich na żadne inne.

Teraz, wodząc dłonią po jej wzgórku rozkoszy szeptał jej cicho do uszka:

 

- Wyobraź sobie, że idziesz plażą, skąpana w gorącym słońcu. Lekki wiatr ochładza Twoją nagą skórę. Twoją uwagę przyciąga sympatycznie wyglądający, dobrze zbudowany młodzieniec, który nie odrywa od ciebie wzroku. Przyglądasz mu się z pod oka i widzisz, że to na co patrzy ewidentnie mu się podoba, bo dotychczas swobodnie leżący członek unosi się do góry…

 

- Przestań – szepnęła Agnieszka mało przekonująco, ewidentnie już pod wpływem niesfornej, myszkującej pomiędzy jej udami dłoni.

 

- Naprawdę nie chciałabyś spróbować kochać się z innym? Poznać zapach i smak innego ciała. Pozwolić innemu samcowi na adorowanie ciebie, by potem bezwstydnie oddać mu się dla czystej nieskrępowanej przyjemności?

 

- Nie, ty mi w zupełności wystarczasz – szepnęła wijąc się już wyraźnie pod jego nieustępliwą dłonią.

 

- A jakby to był Adam, wiesz, ten z twojej pracy. Zawsze szarmancki i nienagannie ubrany. Wyobraź sobie, że spotyka Cie w pokoju ksero, zamyka drzwi i niby mimochodem staje za Tobą sięgając na półkę nad kserokopiarką. Przez sukienkę czujesz twarde wybrzuszenie dotykające delikatnie twoich pośladków. Wiesz, że nie może to być nic innego. Działając jak maglinie, zupełnie mimowolnie kręcisz pośladkami wyraźnie stymulując go przez materiał spodni. Nie zmieniacie pozycji, oboje milczycie, niby to zajęci swoimi papierami. On pochyla się na chwilę, żeby podnieść upuszczony długopis, a podnosząc się ociera się o ciebie unosząc twoją sukienkę do góry. Teraz jego twardego, wielkiego członka i twoje pośladki dzieli już tylko materiał jego spodni, bo ze względu na upalne lato masz na sobie niczego nie zakrywające stringi.

 

Agnieszka milczała jak zaklęta. Zaciśnięte usta nie wydawały żadnego dźwięku, tylko przyśpieszony oddech zdradzał buzujące w niej emocje. Jej biodra wyraźnie wychodziły na przeciw jego dłoni unosząc się rytmicznie. Marek kontynuował opowieść.

 

- W pewnym momencie niespodziewanie czujesz, że pomiędzy wami nie ma już materiału. Nie wiesz jak to się stało. Nie śmiesz się odwrócić i przerwać narastającego napięcia. Trwacie tak w bezruchu długą chwilę, a ty czujesz jego pulsującego i prężącego się członka na swoich pośladkach. Napiera na ciebie, a twoja pupa wznawia swój delikatny taniec. Słyszysz jak on szybko oddycha. Też nie odzywa się ani słowem. Nie kontrolujesz się już zupełnie. Unosisz się na palcach pozwalając końcówce jego członka wślizgnąć się w przestrzeń między udami. Opuszczasz się delikatnie na dół wciąż zataczając pośladkami niewielkie kręgi. On nie ustępuje, nawet jakby napiera trochę do góry, ale wszystkie części jego ciała pozostają w totalnym bezruchu. To ty masz kontrolę nad tym co się dzieje, a raczej kompletnie ją tracisz… W końcu odnajduje drogę do środka i wchodzi w ciebie wydając jednocześnie słyszalne westchnienie rozkoszy.

 

W tym momencie ręka Agnieszki, poruszająca się dotychczas rytmicznie na maczudze Marka zaciska się mocno. Jej ciałem wstrząsają niekontrolowane drgawki, które trwają i trwają bez końca. Dopiero po kilkunastu sekundach wypuszcza wstrzymywany oddech z głośnym jękiem, nie przestając cała drżeć.

 

- O jeju, co ty mi zrobiłeś? i jak to zrobiłeś? – pyta cicho.

 

Marek nie odpowiada. Nie może. Buzujące, wywołane opowiadaną historią podniecenie odebrało mu chęć do konwersacji. Chwycił ją mocnym ruchem za biodra i pociągnął ku sobie. Rozchylił uda i wsunął drżącą podnieceniem męskość do jej rozgrzanego orgazmem wnętrza. Znany regularny rytm pchnięć przywrócił im na moment równowagę pozwalając zatracić się w przyjemności. Po chwili zsunął żonę na brzeg łóżka. Klęknął na podłodze, unosząc jej nogi na swoje ramiona. Wychodził w nią miarowym tempem przerywanym ich przyśpieszonym i głośnym oddechem. Agnieszka poddawała się jego dominacji, z zamkniętymi oczami skupiając się na doznaniach pojękując cicho. Widok kołyszących się miarowo w rytm uderzeń piersi na moment znów obudził w nim ogień tak, że czuł nadchodzące spełnienie. Po chwili jednak wrażenie umknęło. Zmieniali pozycję jeszcze kilka razy. Ale ogień zniknął bezpowrotnie, a zmęczenie zaczęło w nim wygrywać z doznawaną przyjemnością. Po chwili spoceni opadli na łóżko.

 

- Co się dzieje? – z troską w głosie dociekała Agnieszka.

 

- Nic. Nie wiem. Po prostu nagle znalazłem się bardzo daleko. Może przez to, że osiągnęłaś już spełnienie straciłem cel do dalszej walki. Twoje podniecenie jest i zawsze było dla mnie największym afrodyzjakiem. Nie wiem – uśmiechnął się. Nie przejmuj się maleńka. Jest mi cudownie. Kocham cię bardzo.

 

Agnieszka milczała, w dalszym ciągu obejmując ręką jego członka i lekko nią poruszając w górę i w dół.

 

- Naprawdę chciałbyś żebym kochała się z innym? – spytała znienacka przerywając senne milczenie.

 

- Tak. Marzę o twojej przyjemności. Chciałbym, żeby Tobie było dobrze. Żebyś wiła się na nim i jęczała głośno z rozkoszy.

 

- I nie byłbyś zazdrosny i zły potem, jak podniecenie już minie? – dociekała Agnieszka.

 

- Nie wiem, ale chyba nie. To moje największe marzenie – mówiąc to czuł, że feniks powstaje znowu z popiołów. Wydawało się, że Agnieszka na reszcie rozważa to całkowicie poważnie.

 

Agnieszce chyba udzielała się fantazja, bo jej dłoń znacznie przyśpieszyła ruchy, a na twarzy zakwitły ponownie rumieńce.

 

- I pozwoliłbyś obcemu facetowi całować, pieścić, a potem wypieprzyć twoją żonę?

 

- Tak – wyjęczał cicho.

 

- A co z bezpieczeństwem? Nie bał byś się?

 

- Nie – wyszeptał Marek chrapliwie. W tym samym momencie niespodziewany obfity wystrzał zrosił dłoń Agi i podbrzusze jej męża, a Marek aż zajęczał z rozkoszy.

 

- Ty naprawdę tego pragniesz, to cię podnieca!

 

Ton Agnieszki zdradzał totalne zaskoczenie, ale i chyba nutkę zaciekawienia.

 

- Ty mój zboczeńcu kochany. I co ja mam z tobą zrobić?

 

- Spełnić moje marzenie po prostu, a uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną pod słońcem. Choć chyba wolałbym bym jednak żeby wasze harce odbyły się raczej w gumeczce. Tak dla bezpieczeństwa.

 

- No proszę – droczyła się Agnieszka wyraźnie rozbawiona. Wiesz, że nie lubię gumeczek i dlatego założyłam sobie spiralkę żebyśmy mogli o nich zapomnieć.

 

- No tak, ale wiesz… To nie tylko kwestia ciąży, ale i przenoszonych chorób – tłumaczył Marek.

 

- Hmm… czy to nie hipokryzja? W momencie swojego największego podniecenia, w swojej największej fantazji namawiasz mnie na seks, który mógłby mi się podobać, a potem jak twoje napięcie opada to pozbawiasz mnie ważnego dla mnie elementu przyjemności? – przekomarzała się Aga ze śmiechem.

 

- Nie, to nie tak – Marek zastanawiał się jak wybrnąć z pułapki. - Zrobisz jak zechcesz kochana. Nie będę miał żadnych pretensji, obiecuję.

 

- Dzielisz skórę na niedźwiedziu. Wcale nie powiedziałam, że pomysł mi się spodobał.

 

Przygnębione milczenie Marka było wystarczającą odpowiedzią.

 

- Ale nie powiedziałam też, że idea jest mi zupełnie obojętna – szelmowsko się uśmiechając, Agnieszka pocałowała męża na dobranoc i otuliła się kołdrą.

 

Marek długo jeszcze nie mógł zasnąć. Buzujące emocje i nagle rozkwitające plany zajmowały jego myśli przez dobre kilkanaście minut zanim zmęczenie nie pokonało ich ostatecznie.

  • Lubię 9
  • Przytulam 1
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

ANETA I MATTI

 

Codzienne życie w Szwecji biegło na co dzień dosyć leniwie. Praca, dom, praca… Rutyna pożerała dzień za dniem. Matti pracował jak naukowiec na Uppsala University. Był lekarzem pediatrą, a kierunek jego badań obejmował żywienie niemowląt. W niewielkim stopniu pracował także klinicznie, głównie w formie dyżurów w szpitalu akademickim. Pochodził z polskiej rodziny emigrantów, którzy w pogoni za lepszym życiem zdecydowali się w latach 80-tych uciec do Szwecji. Matti urodził się już na emigracji. Od początku wychowywał się z dwoma językami: polskim w domu, szwedzkim w przedszkolu, szkole i grupie rówieśniczej. Anetę poznał jak studiował medycynę na uniwersytecie w Gdańsku. Wielu lekarzy ze Szwecji ukończyło polskie uczelnie ze względu na bardzo ograniczone limity przyjęć na kierunek lekarski w ich kraju.

 

Stanowili śmieszną parę. Aneta, wysoka, szczupła, blondynka o jasnej karnacji zazwyczaj była brana za rodowitą Szwedkę. Matti, brunet z bujną fryzurą i raczej ciemną karnacją kojarzył się bardziej z powszechnymi wokół emigrantami, z różnych zakątków świata. W domu rozmawiali zwykle po polsku, czasem płynnie przechodząc na szwedzki, czy angielski, gdy zakres dyskusji wchodził na sprawy zawodowe i obejmował profesjonalne nazewnictwo. Aneta pracowała dla dużej międzynarodowej korporacji na managerskim stanowisku, angielskim władała więc równie biegle jak szwedzkim, którego nauczyła się po przeprowadzce. Mieszkali w pięknym apartamencie z obszernym tarasem w centrum miasta i można było powiedzieć, że wiedli raczej dostatnie życie. Dwa razy w roku wybierali się na dwu – trzy tygodniowe wypady zaliczając w ten sposób większość z atrakcyjnych lokalizacji na całym świecie. Rok temu ze względu na rodzinne zobowiązania Mattiego (zmarła mu babcia) byli zmuszeni spędzić niemal cały wakacyjny urlop w Polsce. Wyjazd zaowocował jednak nieoczekiwaną znajomością z Agnieszką i Markiem. Aneta była raczej typem samotniczki skupionej na karierze i relacji z Mattim. Przyjaźń z Agnieszką była więc dla niej całkiem zaskakującym odkryciem. Przez ostatni rok ze względu na wywołane pandemią ograniczenia nie mogły sobie pozwolić na spotkania, spędzały więc długie godziny na rozmowach przez telefon. Matti i Marek znali się od dawna. Ich typowo męska relacja nie wymagała tak długich rozmów, regularnie słyszeli się jednak on-line w ulubionej grze, choć działo się to znacznie rzadziej niż kiedyś.

 

Wypad na Kanary był wspólnym pomysłem dziewczyn chcących w końcu spędzić trochę czasu ze sobą. Aneta znała zawodowo szefa dużej firmy turystycznej, a ze względu na ich liczne podróże cieszyła się w owej firmie statusem VIP. Oferta siostrzanej niemieckiej firmy turystycznej została im polecona przez znajomego i według niego była gwarancją usługi na wysokim poziomie. Dodatkowym atutem był wylot z Berlina co ułatwiło planowanie podróży Markowi i Agnieszce. Z niecierpliwością wyczekiwali wyjazdu dopinając ostatnie obowiązki zawodowe przed odcięciem telefonu (co było ich zwyczajem podczas wspólnych podróży). 

 

- Nie wiem co ze sobą zabrać – denerwowała się Aneta.

 

- Przecież kupiłaś mnóstwo nowych fatałaszków – dziwił się Matti – Dlaczego mówisz, że wiesz co zabrać. Wybierz coś z tego.

 

- Nic mi nie pasuje. W niczym nie wyglądam ładnie. Agnieszka na pewno wyszykowała najlepsze ciuchy. Zresztą z jej urodą wszystko wygląda na niej fenomenalnie.

 

- Zgadzam się, że Agnieszka jest atrakcyjną kobietą, ale tobie moja piękna też niczego nie brakuje. Zaręczam cię, że będę się w ciebie wpatrywał jak sroka w gnat podczas całego naszego wyjazdu – oponował Matti tuląc żonę do siebie.

 

- Tak? I nie będziesz podziwiał tych wszystkich pięknych kobiet, które półnagie będą defilować przed tobą na plaży? – dociekała Aneta z uśmiecham.

 

- No…, najwyżej jednym okiem. Drugie będzie patrzeć wyłącznie na ciebie. Martwię się raczej wrażeniem, które ty wywrzesz na opalających się panach. Wszyscy będą musieli błyskawicznie przewracać się na brzuch, żeby ukryć reakcję na twoje ponętne ciało.

 

- Tobie tylko jedno w głowie – kontynuowała Aneta lekko naburmuszonym tonem. Ja jestem pewna, że nikt nie zwróci na mnie uwagi, zwłaszcza jeśli Agnieszka będzie obok mnie.

 

- To dlaczego chciałaś jechać z nimi na wyjazd? Mogliśmy zaplanować wypad tylko we dwójkę jak zawsze.

 

- Nic nie rozumiesz! – obruszyła się Aneta. Ja bardzo polubiłam Agnieszkę i Marka i bardzo chcę spędzić z nimi wakacje. Tylko ta moja szpetna twarz psuje mi humor, jak patrzę w lustro.

 

Matti przyciągnął Anetę do siebie patrząc jej głęboko w oczy. Jej twarz, obiektywnie patrząc, nie była klasycznie piękna, brzydka jednak też nie. Była w niej jakaś asymetria, która czyniła ją inną, wyjątkową. W zasadzie właśnie dlatego Matti wypatrzył ją w barze na studenckiej imprezie.

 

- Znowu wracamy do tematu, powtórzę więc ci jeszcze raz. Uważam, że jesteś piękną kobietą. Dla mnie jesteś najpiękniejsza na świecie. Nie rozumiem twojego braku wiary w siebie. Przysięgam, że mówię prawdę, a wiesz, że jak mówię na poważnie to zawsze jestem z tobą szczery.

 

Masz wspaniałe ciało, a potrafię to ocenić bardziej obiektywnie niż inni. W końcu jestem lekarzem.

 

- Pediatrą! – prychnęła Aneta, wyraźnie już rozchmurzona, ale w dalszym ciągu z odrobiną przekąsu.

 

- Teraz może i pediatrą, ale aby to osiągnąć musiałem zbadać wiele dorosłych osób. Wiem co mówię. Ten wyjazd będzie różnił się trochę od naszych dotychczasowych wypadów. Myślę, że powinniśmy wrócić do starych czasów. Może uda nam się wyciągnąć Agnieszkę i Marka na plażę nudystów. Zaręczam ci, że jak stroje kąpielowe opadną przyćmisz Agę pod każdym calem. Jestem pewien, że Marek nie będzie mógł przestać się na ciebie gapić – ze śmiechem podpuszczał ją Matti.

 

- Przestań  - Aneta machnęła ręką. – Chciałabym zobaczyć jak namawiasz Agnieszkę na wyjście na plażę nudystów. Jest dosyć konserwatywna w swoich poglądach. Rozmawiałam z nią dużo na różne babskie tematy i wiem co mówię. Nie obraź się, ale opowiadałam jej nawet o naszych łóżkowych eksperymentach, bo przecież poszły już dawno w zapomnienie.

 

Aneta spojrzała na męża z niepokojem, czekając jak zareaguje na wieść o wyjawionej tajemnicy. Ale Matti uśmiechając się odpowiedział:

 

- Zawsze zastanawiało mnie o czym tak rozmawiacie godzinami. Gdybym wiedział, że tematy są takie gorące z chęcią przyłączyłbym się do waszych pogaduszek. Agnieszka też ma jakieś wyskokowe doświadczenia w tej materii?

 

- No, co ty! To przykład dobrej żony, wiernej mężowi, choć zdaje mi się, że lubi seks. To nie tak, że rozmawiamy o naszym życiu seksualnym bezpośrednio. Raczej szczegóły wychodzą przy innych okazjach, tak niechcący.

 

- Podoba ci się Marek? – zapytał znienacka Matti.

 

- Jest przystojny, męski i dobrze zbudowany i wiem z pewnego źródła, że jest czułym kochankiem. Ale dlaczego pytasz? – zaciekawiła się Aneta.

 

- Widzę, że sporo „szczegółów” wychodzi przy okazji takich pogaduszek – naśmiewał się Matti. Marek jest moim dobrym kumplem i też wie o naszych przygodach. Dowiedział się na bieżąco, kilka lat temu. Buzowały wtedy we mnie takie emocje, że musiałem się tym z kimś podzielić. Wydawał się idealnym kandydatem, bo ciebie nie znał i był daleko za morzem. Jak ostatnio z nim rozmawiałem o naszym wspólnym wyjeździe narzekał, że Agnieszka jest strasznie zorganizowana i lubi mieć wszystko zaplanowane w strasznych szczegółach co przyprawia go czasem o ból głowy. Na mój komentarz i  żart, że u nas jest dokładnie odwrotnie i może na wypadzie powinniśmy wymienić się żonami, wyraźnie zaświeciły mu się oczy.

 

- Phi – prychnęła Aneta i nie mówiąc nic więcej udała się do łazienki.

 

 Matti spakował się już całkowicie. W zasadzie, jego garderoba zmieściła się w jednej walizce razem z kosmetykami, butami do biegania i sprzętem do nurkowania. Swoją drugą, przysługującą mu z racji podróży w klasie business zaoferował Anecie, która przyjęła ofertę z ochotą, bo martwiła się jak uda jej się zmieścić w swoich dwóch całkiem pokaźnych walizach. Otworzył drzwi łazienki, zastając żonę w wannie golącą sobie nóżki. Była też dokładnie wydepilowana na bikini i pod pachami.

 

- Kochanie, skoczę jeszcze na godzinkę popływać. Muszę zrzucić z siebie to całe zmęczenie przed wyjazdem. Wrócę zanim dokończysz pakowanie i wskoczysz do łóżka – poinformował żonę Matti.

 

Od młodości uprawiał pływanie, można powiedzieć półzawodowo. Do końca czasów akademickich brał udział w narodowych i międzynarodowych turniejach odnosząc w tej dziedzinie niemałe sukcesy. Jednak dalszy rozwój lekarsko-zawodowy po studiach uniemożliwił mu długie regularne treningi, dlatego wypadł z grupy intensywnej i zadowalał się godzinką pływania dwa, maks trzy razy w tygodniu. Po okresie intensywnego uprawiania sportu pozostało mu nie tylko zamiłowanie do wody. Miał barczyste, umięśnione ramiona, choć sam był średniego wzrostu. Dbał, aby całe ciało było całkowicie wydepilowane, dlatego na jego klacie nie można się było dopatrzyć nawet jednego włoska. Wykonany w dawnych czasach zabieg laserowej depilacji włącznie z okolicami intymnymi, zapewniał jego skórze idealną gładkość nawet pod kąpielówkami. Tylko bujna czupryna przeciwstawiała się ogólnemu trendowi.

 

- Kochanie, wróciłem – oznajmił rzucając klucze do miseczki na komodzie przy wejściu.

 

- Jestem w łazience – krzyknęła Aneta.

 

Siedziała tam, zastanawiając się jakie kosmetyki najlepiej zabrać na wyjazd nad ciepłe morze. Trzeba było je przecież umieścić w bagażu nadawanym. Matti już wcześniej opróżnił swoją część szafki w łazience, ale jeszcze raz rzucił okiem, czy coś nie zostało. Między palcami zabłysnęło mu opakowanie prezerwatyw.

 

- Zapomniałem o bardzo istotnym elemencie – uśmiechając się pokazał Anecie znalezisko.

 

Wzruszyła ramionami. - Nie są ci do niczego potrzebne – odpowiedziała z kwaśną miną.

 

Przez wiele lat bezskutecznie starli się o dziecko. Według specjalistów oboje byli zupełnie zdrowi, jednak nawet kilkukrotnie powtarzany zabieg in-vitro nie dał im upragnionego potomka. Z czasem, żeby się nie stresować zaakceptowali sytuację i starali się nie wracać do tematu w codziennym życiu. Matti skupiony na pracy na uczelni i w szpitalu nie tęsknił za koniecznością wstawania w nocy czy zmiany pieluch. Paskudnie czuł się tylko, jak widział olbrzymi smutek na obliczu Anety, która patrzyła na szczęśliwe rodzinny z małymi bobasami. Z racji wykształcenia wiedział jednak dobrze, że zrobili wszystko co było możliwe, aby to zmienić i współczesna nauka nie oferowała nic więcej.

 

- Chodźmy już spać – szepnął miękko – pociągając Anetę w stronę łóżka.

 

Umościli się wygodnie w ich ogromnym i wygodnym małżeńskim łożu. Aneta wtuliła się w niego nic nie mówiąc. Zamknęła oczy. Matti nie był jeszcze gotowy zasnąć. Musnął ustami jej zamknięte powieki, pieścił ręką pod kołdrą ramiona i plecy, zbliżając się do pośladków.

 

- Nie mam dziś ochoty, kochany – szepnęła Aneta, otwierając oczy. Przepraszam cię, ale zupełnie nie mam nastroju. Chcę się tylko do ciebie przytulić.

 

- Pewnie – westchnął mężczyzna, błądząc myślami jeszcze chwilami przed zaśnięciem.

 

Ich bujne i fantazyjne życie seksualne, którym kilka lat temu chwalił się koledze dawno odeszło już do lamusa. Kolejne niepowodzenia z zajściem w ciążę nie tylko wybudowały jakąś niewidzialną barierę między nimi, ale zmieniły także jego ukochaną żonę. Aneta kiedyś wręcz spragniona nowych seksualnych wrażeń, obecnie zadowalała się drobnymi pieszczotami raz w miesiącu, zwykle nie mając ochoty na nic więcej.

 

- Może na wyjeździe odzyskam dawną ciebie, za którą tak tęsknię – szepnął do już śpiącej, wtulonej w niego żony, całując ją w głowę.

Po chwili sam odpłynął w niebyt snu.

  • Lubię 5
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

RAZEM / KASIA i TOMEK

 

Zaparkowali na olbrzymim płatnym parkingu przeznaczonym na dłuższe pozostawienie auta. Mieli ze sobą standardowy bagaż i wyłącznie dobre humory.

 

- Skoczę opłacić parking – powiedział Tomek - Poczekaj na mnie tutaj, sprawdzę też skąd możemy się zabrać na lotnisko. Musi tu kursować jakiś autobus.

 

- Oczywiście kochanie, z przyjemnością na ciebie poczekam, już teraz rozpoczynając moją słoneczną terapię – uśmiechnęła się Kasia, odchylając kapelusz i wystawiając twarz do słońca.

 

Słońce grzało mocno, temperatura jednak nie była upalna, około 27 stopni. Idealna pogoda na podróżowanie. Kasię przepełniało uczucie szczęścia i ekscytacji. W końcu wybierali się na wymarzony urlop. Ostatni wyjazd bez dzieci zafundowali sobie chyba kilka lat temu, dlatego oczekiwania mieli oboje bardzo wygórowane. Planowali, że będą zajmować się tylko sobą, żeby ożywić, zaśniedziałą już trochę od codzienności, małżeńską relację.

 

- Kaśka! – krzyczał Tomek – zbieraj się szybko, autobus odjeżdża za 5 min spod tamtego budynku – wskazywał położony około 200 metrów od nich pawilon.

 

Ruszyli oboje raźnym krokiem, każde ciągnąc swoją walizkę. Do autobusu dotarli idealnie na czas. Pojazd ruszył dokładnie w momencie gdy opadli na siedzenia, oddychając szybko z powodu forsownego tempa. Transport do lotniska zajął im około 20 min. Zatrzymali się przy terminalu odlotów, szybko nadali bagaż i przeszli przez kontrolę osobistą.

 

- Mamy czas na obiad przed lotem – z zadowoleniem oznajmił Tomek – odlot dopiero za dwie godziny, a boarding zaczną za 90 min, możemy więc w spokoju zjeść.

 

- Uff, to dlaczego goniłeś nas jak wariat? Mogliśmy w spokoju pojechać kolejnym autobusem  - z odrobiną przekory, ale i niezmąconą niczym radością pytała Kasia

 

- Wiesz kochanie, że różnie może być zarówno z autobusami, jak i odprawą na lotnisku. Dziś poszło nam ekspresowo, ale nie zawsze tak jest. Zwykle lubię mieć trochę zapasu czasu, żeby się nie stresować. A zaletą tego stanu rzeczy jest to, że mogę moją piękną żonę zaprosić na obiad przed lotem – tłumaczył Tomek.

 

Wybrali jedną z rozlicznych na lotnisku restauracji. Menu oferowało głównie dania kuchni wegetariańskiej, w większości różnorodne sałatki i lekkie przekąski. Siedząc przy dwuosobowym stoliku trącali się pod stołem nogami i patrzyli sobie głęboko w oczy. Nie mówili zbyt dużo, zajadając się zamówionymi daniami i snując w myślach plany na najbliższe dni. Według oferty turystycznej zakwaterowanie było zaplanowane w ekskluzywnym hotelu - all inclusive, zlokalizowanym w mniej zaludnionej okolicy. Na terenie hotelu mieli do wyboru hotelową plażę z pełnym serwisem napojów i drinków dostarczanych do leżaka oraz kompleks basenów zróżnicowanych pod względem głębokości i ciepła wody. Dla zainteresowanych były też różne wycieczki i aktywności w cenie. Zapowiadało się bajecznie.

 

Tomek szperając w necie wygooglował, że w okolicy znajduje się wiele kameralnych pełnych uroku plaż na których nie roi się od turystów. Bardzo wielu plażowiczów decyduje się w związku z tym na rozluźnienie zasad i nikogo nie powinni dziwić opalający się i kąpiący bez kostiumów. Poradnik zdecydowanie zalecał wręcz, żeby ci którym może to przeszkadzać  wybrali inne miejsce wypoczynku. Kasia i Tomek nie mieli zbyt wiele doświadczeń z naturyzmem, ale obydwoje uważali, że warto spróbować. Perspektywa wylotu z niemieckim biurem podróży, daleko od domu sprawiała, że mieli ochotę na trochę szaleństwa i nawet przekomarzając się snuli plany o seksie na plaży, z możliwością bycia zaskoczonym przez niespodziewanego spacerowicza. Raczej nie usłyszą polskiej mowy przez najbliższe dwa tygodnie, co dawało im luksus posiadania języka zarezerwowanego i zrozumiałego tylko dla nich obojga.

 

Po pysznym posiłku, jak tylko usłyszeli informacje o rozpoczętym boardingu udali się do wyznaczonej bramki. Ludzi nie było aż tak strasznie dużo, ale samolot wypełniał się stopniowo. Z zaciekawieniem obserwowali pasażerów, którzy wraz z nimi udawali się na wakacje. Przekrój zarówno wieku jak i wyglądu osób był niesamowity co tylko potęgowało w nich uczucie odizolowania i ucieczki od zwykłego życia.

 

- Ja pierdolę, to można być jeszcze stewardessą w takim wieku? Myślałem, że zatrudniają tylko fajne młode laski – usłyszeli nagle głośny, ewidentnie lekko podpity głos jednej z chyba ostatnich dosiadających się osób.

 

- Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że kobieta nie zna polskiego, bo inaczej dostaniesz na obiad coś bardzo zdechłego – zachichotał drugi głos, w którym również słyszało się alkoholowe rozluźnienie.

 

Kasia uniosła się do góry i spojrzała na dwóch mężczyzn zdążających do klasy business. Pierwszy, bardziej wstawiony był potężnie zbudowanym mężczyzną. Drugi niższy o głowę, modnie ubrany miał szczupłą wysportowaną sylwetkę wyraźnie widoczną spod letnich sportowych ubrań. Za panami podążały dwie śliczne dziewczyny skupione głównie na własnej rozmowie, totalnie nie zwracające uwagi na błaznujących partnerów.

 

- To na tyle z naszego tajemniczego języka – złościł się Tomek – chyba, że wyproszą ich z pokładu za nietrzeźwość i niewybredne komentarze. Polscy dorobkiewicze cholera! – jak zawsze od najgorszej strony

 

- Może jadą do innego hotelu, nie przejmuj się – mruknęła Kasia, kierując wzrok z powrotem na wciągającą powieść, którą zabrała na podróż.

 

Obie kontrowersyjne pary usadowiły się jednak za kotarką w wyższej klasie i nie zanosiło się, żeby ktoś miał kogoś wypraszać z samolotu. Odległość sprawiła zresztą, że nie było już nic więcej słychać, więc Tomek założył na uszy słuchawki i wyciągając się w niewygodnym lotniczym fotelu przymknął oczy.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

RAZEM / AGNIESZKA I MAREK + ANETA I MATTI

 

 W hali odlotów lotniska w Berlinie kręciło się strasznie dużo ludzi. Agnieszka i Marek dopiero co przylecieli z Gdańska. Zdążyli odebrać bagaż i ponownie nadać na kolejny lot. Przeszli teraz kontrolę ochrony i czekali na swoich przyjaciół, którzy powinni wykonać tą samą procedurę z tą tylko różnicą, że przylecieli ze Sztokholmu.

 

- Ich lot wylądował 30 minut temu. Powinni mieć już uruchomione telefony, a nie mogę się do Anety dodzwonić  - denerwowała się Agnieszka – Nigdy nas w tym tłumie ludzi nie znajdą.

 

- Eee tam. Zaraz będą – oponował Marek, rozglądając się tym samym dookoła.

 

- Agnieszka! – usłyszeli zza pleców i ich oczom ukazali się Aneta i Matti, którzy z uśmiechami na twarzach podążali w ich stronę. Marek odnotował natychmiast zgrabną sylwetkę Anety ubraną w zwiewny letni kostium. Prezentowała się bardzo wakacyjnie i seksownie. Matti wyściskał Agnieszkę mocno, opowiadając jak bardzo cieszy się, że ich widzi i że nie może się doczekać wspólnej przygody.

 

Aneta wpadła w potężne ramiona Marka. Zgodnie ze szwedzkim zwyczajem chciała mu dać udawanego buziaka, cmokając powietrze obok policzka. W tym samym czasie Marek zamierzył się na prawdziwego polskiego buziaka w policzek skręcając twarz w przeciwną stronę. Zupełnie niespodziewanie dla nich obojga ich usta zetknęły się ze sobą. Aneta na moment spięła się w ramionach przyjaciela, by już po sekundzie rozluźnić się zupełnie. Wcale nie tak szybko oderwali usta od siebie zerkając sobie głęboko w oczy. Na obliczu Anety malował się łobuzerski uśmiech, na twarzy Marka można było dostrzec mieszankę zakłopotania i zaskoczenia.

 

- Zawsze się mylę z tym polskim i szwedzkim stylem całowania na powitanie – radośnie oznajmiła Aneta – może w takim razie to będzie nasz wakacyjny hiszpański powitalny całus w usta.

 

- Mi się bardzo podobało, jestem za – odpowiedział Marek, sprawnie odnajdując się w sytuacji – W takim razie wy jeszcze nie przywitaliście się jak należy – dodał kierując spojrzenie na drugą parę.

 

Agnieszka lekko się zawstydziła, lecz Matti ze śmiechem odcisnął na jej ustach soczystego buziaka.

 

- Wakacje, nadchodzimy – zawołał – obejmując Agnieszkę w pasie i prowadząc w stronę docelowego terminalu.

 

Szli powoli rozmawiając cicho. Aneta i Marek dreptali za nimi, coraz wybuchając śmiechem.

 

- Chyba dobrze się bawią – mówiła Agnieszka. Martwiłam się trochę o Anetę ostatnio. Czasem wydawało mi się, że jest smutna, ale nigdy nie chciała o tym rozmawiać. Między Wami wszystko ok? – zapytała nieśmiało, patrząc na Mattiego.

 

- Chyba tak… - westchnął cicho – rutyna codziennego życia – tłumaczył. Z tego co wiem nie ma jakiejś konkretnej przyczyny i nie wiem dlaczego odniosłaś takie wrażenie – odpowiedział, zachowując dla siebie ich wielokrotne nieskuteczne próby zajścia w ciążę. Jeśli Aneta będzie chciała się tym podzielić zrobi to sama pomyślał, na głos zaś dodał:

 

– Nie wszyscy są tak zakochani jak ta para – wskazał na dwójkę osób siedzących w restauracji, którzy w milczeniu patrząc sobie w oczy spożywali posiłek. Pod obrusem widać było ich nogi ocierające się o siebie.

 

- Hmm, niczego sobie kąsek, nie dziwię jej się ani trochę – skomentowała żartem Agnieszka, patrząc na mężczyznę ze wskazanej przez Mattiego pary. Ubrany był w jasną koszulę z kołnierzykiem i letnią marynarkę. Widać było, że włosy przyprószyła mu już lekko siwizna, ale twarz miał młodą co sprawiało, że te nieliczne siwe włosy dodawały jego wyglądowi bardziej powagi niż wieku.

 

- Lubisz starszych facetów? – ze śmiechem zagaił Matti, ciesząc się, że zeszli na luźniejsze tematy.

 

- No co ty. On wcale nie wygląda staro. Może max koło 40 więc generalnie nasza kategoria wiekowa.

 

- Mów za siebie – droczył się Matti – mi brakuje jeszcze 2 lata do 40.

 

Kontynuowali luźną konwersację opowiadając sobie w skrócie o wzajemnych przygotowaniach do podróży i locie do Niemiec.

 

W tym samym czasie Aneta z Markiem na początku żartowali i wygłupiali się, nawiązując do zaskakującego pocałunku i głośno wybuchając śmiechem. Aneta zorientowała się, że bardzo dobrze czuje się w towarzystwie Marka i że dawno nie była tak pogodna. Jego też opuściło już początkowe spięcie i spod oka zerkał na Anetę, śmiejącą się z jego dowcipów. Rozumiał dlaczego jego przyjaciel się nią zainteresował. Można to było dostrzec dopiero przy bliższym poznaniu. Jakaś specyficzna mieszanka kokieterii, niewinności i ostrej jak brzytwa inteligencji ze szczyptą świetnego poczucia humoru. Ten sposób bycia dodawał jej niesamowitego uroku, tak że Marek, któremu Aneta początkowo nie podobała się wcale, patrzył na nią coraz bardziej zafascynowany. Wkrótce dogonili swoje drugie połówki.

 

- Z czego się tak zaśmiewacie? Można wiedzieć – zapytał przyjaźnie Matti.

 

- No oczywiście z Was się naśmiewamy cały czas – bez mrugnięcia okiem poważnie odpowiedział Marek.

 

- Mnie już tak łatwo nie nabierzesz jak kiedyś – Matti wybuchnął śmiechem. Znam twoje kity na pamięć. Mamy jeszcze dużo czasu. Macie ochotę coś zjeść lub się napić?

 

- O to, to, to! A w zasadzie jedno i drugie – odpowiedział Marek.

 

- Panowie, wy sobie gdzieś usiądźcie, a my z Anetą musimy przypudrować nosy i rzucić okiem na sklepy bezcłowe. Poza tym mamy mnóstwo tematów do obgadania, które was zupełnie nie dotyczą – zadysponowała Agnieszka.

 

- Jakby codzienne rozmowy telefoniczne nie wystarczały – mruknął pod nosem Marek.

 

- Coś mówiłeś kochanie? – unosząc brwi spytała Agnieszka

 

- Ależ skąd kochanie. Doskonały pomysł – szybko odparł Marek - Chodź Matti, znajdziemy jakąś knajpkę w sam raz dla nas i zdradzę ci moją głęboką tajemnicę.

 

Jak tylko ulokowali się w przytulnym barze, Marek zwierzył się koledze, że panicznie boi się startów i lądowań. Strasznie się tego wstydził i dopytywał czy nie można by czegoś na lęk kupić w lotniskowej aptece. W końcu Matti jest lekarzem i mógłby coś doradzić.

 

- Tak. Jest świetny preparat i wcale nie trzeba szukać w tym celu apteki – odpowiedział rzeczowo Matti, machając ręką w stronę kelnera – Two double whisky, please!

 

- Myślisz, że to pomoże?

 

- Jestem przekonany, a jeśli nie, to podwoimy dawkę. Wtedy zadziała z pewnością.

 

- Twoje zdrowie, przyjacielu – wzniósł toast Marek – a raczej zdrowie naszych pięknych kobiet. Mam przeczucie, że czeka nas cudowny wypoczynek.

 

- Wypiję za to z ogromną chęcią – Matti tez uniósł swoją szklaneczkę pełną bursztynowego płynu do góry – Chyba się dziś super dogadywaliście z Anetą? – zagaił.

 

- Tak. Masz niesamowitą żonę. Wybacz, ale zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie.

 

- Nie mam czego wybaczać. Cieszę się bardzo z waszej komitywy. W tajemnicy zdradzę ci, że też musiałeś się jej spodobać, bo jest raczej skrytą osobą i tak jak dziś zachowuje się tylko w dobrze sobie znanym, bardzo bliskim gronie. A ty, pyk i wskoczyłeś od razu do tego zamkniętego kręgu. Gratuluję stary. To tylko zacieśni nasze relacje.

 

Zanim się spostrzegli rozmawiając wysączyli po dwie podwójne szkockie, kończyli trzecią i zdążyli zamówić czwartą kolejkę. W tym momencie dotarły do nich ich piękniejsze połowy, oczywiście z drobnymi zakupami w rękach. Dziewczyny od razu zorientowały co się święci. Dosiadły się do stolika i oznajmiły, że pijaków do samolotu nie wpuszczą, więc to one muszą zająć się tą ostatnią porcją.

 

Aneta wypiła whisky duszkiem, wzdrygnęła się i rzuciła – uff, jak ja nienawidzę tego paskudztwa!

 

- To czemu mi wypiłaś – z udawanym smutkiem spytał Matti.

 

- Żebyś ty tego nie zrobił, baranku – odparła stanowczo Aneta.

 

Agnieszka sączyła swoją porcję małymi łykami z wyraźnym zadowoleniem, dowiadując się jednocześnie, że o zamówieniu jedzenia panowie zupełnie zapomnieli. Uzgodnili, że niestety już nie zdążą zjeść przed odlotem, ale nic straconego, bo w klasie pierwszej przysługiwał im ciepły posiłek na pokładzie samolotu. W tym właśnie momencie usłyszeli, że boarding do ich lotu właśnie się rozpoczął.

 

- Skoczę tylko do toalety – rzucił Marek.

 

- Ja też – zgodził się Matti.

 

- My też skorzystamy przed lotem – potwierdziły panie – Toaleta w restauracji jest jedna, więc wszyscy po kolei. W tym czasie przewalą się tłumy i wsiądziemy do samolotu w spokoju na końcu.

 

Jak postanowili, tak też uczynili. Ciągle się przekomarzając dotarli do bramki jako ostatni pasażerowie i weszli na pokład. W samolocie powitała ich zadbana stewardessa koło pięćdziesiątki.

 

- Ja pierdolę, to można być jeszcze stewardessą w takim wieku? Myślałem, że zatrudniają tylko fajne młode laski – rzucił Marek niedyskretnie, mijając pierwsze siedzenia.  

 

- Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że kobieta nie zna polskiego, bo inaczej dostaniesz na obiad coś bardzo zdechłego – odpowiedział Matti.

 

Przeszli do przodu samolotu, zajmując miejsca w klasie business. Dostali je całą czwórką promocyjnie od znajomego Anety – szefa biura podróży w Sztokholmie. Usadowili się obok siebie, tak że Agnieszka siedziała obok Mattiego, a Marek i Aneta po drugiej stronie korytarza. Lot rozpoczęli w dobrych nastrojach.

 

- Masz rację zadziałało – Marek mrugnął do Mattiego – Dzięki!

 

Po początkowej ekscytacji przyszło na nich także zmęczenie, więc wszyscy przysnęli w wygodnych fotelach. Aneta zrzuciła buty, podwinęła drobne stopy ze ślicznym pedicure na siedzenie i wtuliła się w Marka bez skrępowania. Z jej ostatnich słów wywnioskował, że ta pojedyncza porcja whisky zadziała na nią zdecydowanie mocniej niż na niego trzy. Sam był zaskoczony jak pozytywne uczucia budziła w nim ta wtulona w niego drobna kobieta. Nie byłby sobą gdyby nie zauważył, że pod bluzką nie ma stanika i w odchylonym dekolcie widać wyraźnie zarysowaną jasno kremową brodawkę. Poruszył się w fotelu, aby ukryć narastający wzwód i starał się skupić myśli na czymś innym. Zerknął w stronę drugiej pary. Agnieszka zatopiła się w świecie muzyki wodząc oczami po suficie, a Matti pochrapywał z otwartymi ustami i czołem opartym o ramę okna samolotu. Marek umościł się wygodnie starając się w jak najmniejszym stopniu poruszyć śpiącą słodko dziewczynę.

 

Anetę obudził komunikat o podchodzeniu do lądowania. Przez chwilę nie poruszała się uruchamiając lekko ciężką głowę, opartą na piersi, o dziwo, nie swojego małżonka. Zorientowała się od razu, że to Marek służy jej za poduszkę. Jego prawa ręka obejmowała ją, dając ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Dłoń spoczywała grzecznie na jej biodrze nie zsuwając się niżej ani na centymetr. Z uśmiechem zauważyła, zaskakująco duże wybrzuszenie na jego krótkich spodenkach, które znajdowały się w centrum jej pola widzenia. Kontestacja, że to jej osoba wywołała taką reakcję okazała się dla niej bardzo miłym uczuciem, zwiększającym jeszcze sympatię, którą poczuła do Marka w czasie ich pobytu na lotnisku w Berlinie. Prostowała się powoli, przeciągając się kokieteryjnie i nie dając po sobie poznać, że zauważa jego tajemnicę.

 

- Dzień dobry księżniczko – szepnął Marek, uśmiechając się do niej – Chyba jesteśmy na miejscu. Trzeba zapiąć pasy i wyprostować fotele.

Zanim podeszli do lądowania padło z głośników pytanie czy jest na pokładzie lekarz i że jeśli tak jest proszony o zgłoszenie się za zasłonę do części samolotu poprzedzającej klasę business.

 

Matti podniósł się szybko, otrząsnął z resztek snu i wślizgnął za kotarę. Zauważył leżącego na podłodze starszego mężczyznę, który ciężko oddychał. Obsługa poinformowała go, że podróżny niedawno źle się poczuł, zgłosił duszność i pieczenie za mostkiem. Planowali wezwać ambulans już na lotnisku, ale jego stan się nagle pogorszył. Do dyspozycji Mattiego była niewielka apteczka, będąca standardowym wyposażeniem każdego samolotu.

 

Po upływie może trzydziestu sekund kotara rozchyliła się ponownie i do środka weszła kobieta informując po angielsku, że jest lekarzem. Matti od razu zauważył, że to ta z zakochanej pary na lotnisku, co wpadła mu w oko. Razem szybko podzielili się obowiązkami. Ona oceniła stan pacjenta mierząc mu puls i ciśnienie, oraz zadając kilka podstawowych pytań. On szybko przejrzał leki które mieli do wyboru, gdyby pacjent potrzebował nagłej pomocy.

 

- Wydaje mi się, że sytuacja na razie jest pod kontrolą. Stan chorego jest stabilny i w tej chwili kluczowe jest przekazanie go jak najszybciej profesjonalnemu zespołowi pogotowia – oznajmiła stanowczo kobieta, prosząc żeby przekazano kapitanowi prośbę o niezwłoczne lądowanie i wezwanie karetki na płytę lotniska. Sprawnie założyła wejście dożylne i podłączyła wolno kapiącą kroplówkę.

 

Matti w podziwie patrzył na jej zdecydowane ruchy i szybkie kliniczne decyzje. Nie mógł też nie zauważyć jak piękną była kobietą. Przyglądając się jej ukradkiem zauważył polski napis na krótkich spodenkach.

 

- Koleżanka z Polski, jak widzę – zagaił rozmowę w rodzimym języku wskazując na napis.

 

- Tak. Kasia jestem, uśmiechnęła się do niego podając rękę.

 

- Matti - uścisnął lekko jej delikatną dłoń.

 

- Ooo, bardzo niecodzienne imię. Też z Polski? - spytała sugerując się pewnie jego ciemną karnacją.

 

- Rodzice są z Polski, ale ja od młodości mieszkam w Szwecji, w Sztokholmie – kontynuował kurtuazyjną wymianę zdań.

 

- Trevligt att träffas (Miło mi poznać) – powiedziała Kasia, całkiem znośnym szwedzkim z typowo polskim akcentem.

 

- Co za niespodzianka, skąd znasz szwedzki?

 

- Uczyłam się trochę pod koniec studiów, planując emigrację. Ale potem się zakochałam i zostałam jednak  w Polsce – wyjaśniła pokrótce Kasia.

 

Dalszą rozmowę przerwała im stewardessa, prosząc o zajęcie miejsc na czas lądowania i powrót na dziób samolotu jak tylko komunikat pozwoli na odpięcie pasów, żeby przekazać pacjenta zespołowi pogotowia.  

 

Lądowanie przebiegło bez dalszych niespodzianek. Karetka podjechała niezwłocznie i oboje przekazali krótki raport przybyłym ratownikom.

 

- Dobra robota, piątka – rzucił na luzie Matti – Jesteś internistką?

 

- Nie, ginekologiem – odpowiedziała Kasia, przybijając piątkę. I także dziękuję za miłą i owocną współpracę.

 

Słysząc jej odpowiedź Matti wybuchnął śmiechem. Uniosła brew w zdziwieniu.

 

- Ja jestem pediatrą, tak więc dobór specjalizacji zupełnie nie odzwierciedlał zaistniałych potrzeb – wyjaśnił szybko.

 

Śmiali się przez chwilę oboje zdając sobie sprawę, że mieli szczęście, że ich dream team nie trafił na coś naprawdę poważnego, bo wtedy mogło by im zabraknąć kompetencji.

 

- Dokąd jedziecie? – zapytał Matti.

 

Kasia nie wiedząc dlaczego miała by tego nie ujawniać podała nazwę docelowego hotelu. Już od początku zorientowała się, że Matti jest jednym z tak krytycznie ocenionych przez jej męża panów, podróżujących pierwszą klasą. Sama nie miała jednak uprzedzeń i szybko przekonała się, że kolega po fachu jest nie tylko kompetentny, ale także przemiły i przystojny.

 

- To do zobaczenia, my też – rzucił Matti znikając za kotarą.

 

- Do zobaczenia – odpowiedziała Kasia – ruszając na poszukiwanie Tomka.

  • Lubię 5
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

RAZEM / KASIA I TOMEK + AGNIESZKA I MAREK + ANETA I MATTI

 

Wychodząc z samolotu Kasia zagadnęła Tomka.

 

- Nie uwierzysz kogo spotkałam udzielając pomocy medycznej w samolocie.

 

- Kogo? – zaciekawił się Tomek.

 

- Jednego z twoich ulubionych polskojęzycznych uczestników lotu, których zachowanie tak bardzo cię oburzyło.

 

- Tak się spił, że potrzebował pomocy medycznej? Żenujące, naprawdę. Mam nadzieję, że nie przyznał się głośno do tego skąd pochodzi – z niesmakiem, kręcąc głową komentował Tomek.

 

- Nie. Nie jako pacjenta, tylko jako lekarza. Przemiły facet. Jest pediatrą pracującym na stałe w Sztokholmie. Nie dość, że nie było po nim wcale widać wpływu alkoholu, to wykazał się profesjonalizmem i okazał się być miłą osobą. Chyba będziesz musiał przyznać, że twoja szybka ocena była przedwczesna i trochę krzywdząca – broniła nowego znajomego Kasia.

 

- Nie sądzę – upierał się Tomek – Komentarz na temat wieku stewardessy był nie tylko niesmaczny, ale i szowinistyczny. Zwykle reagujesz ostro na takie odzywki. Ten doktorek chyba rzeczywiście musiał ci się spodobać – bronił się Tomek.

 

- Nie ukrywam, że jest bardzo przystojny i wysportowany. Niezłe ciacho – uśmiechając się zaczepnie, Kasia popatrzyła na męża.

 

Tomek przez chwilę nie wiedział jak się odnieść do całej sytuacji. Zdawał sobie, że upierając się przy swoim utrwala tylko powszechny stereotyp dotyczący Polaków. Spodziewał się, że wieloletnia praca w międzynarodowej korporacji wyleczy go z kompleksu niższości Europy drugiej kategorii, ale jak na złość zaczęło mu jeszcze bardziej zależeć na tym, żeby Polskę spostrzegano pozytywnie. Taka sytuacja jak w samolocie bardzo go irytowała. Z drugiej strony brał pod uwagę możliwość, że jego ocena dosiadających się Polaków mogła być zarówno pochopna jak i emocjonalna. To przecież Kasia miała okazję naprawdę poznać jednego z nich. A że walnęli głupi komentarz. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który tego nigdy nie zrobił, zwłaszcza na lekkim rauszu. Dlatego rozchmurzył się i odpowiedział.

 

- Jak zwykle masz rację moja piękna. Ci faceci nie mogą być do bani, skoro mają takie prześliczne żony. Popatrz na mnie dla przykładu – wyszczerzył się w uśmiechu.

 

- Ha, ha, ha –podsumowała Kasia – A więc zdążyłeś już zaobserwować ich towarzyszki podróży. Wiedz w takim razie, że zmierzają do tego samego hotelu co my.

 

- O, kurcze. O naszym wymarzonym odizolowaniu mogę więc chyba zapomnieć – mruknął, ale bez specjalnego żalu.

 

 

Aneta była pogrążona w gorącej dyskusji z Agnieszką, opowiadając jej o konflikcie w pracy z szefową sąsiedniego oddziału, która była tak dominująca, że chciała wszystkim, nie tylko własnym podwładnym, narzucić swoje zdanie. Chłopaki czekali przy wolno poruszającej się taśmie na przyjazd bagaży.

 

- O, rany. Ile macie tych walizek? – zapytał Marek

 

- Każde po dwie, a wy ile? – zdziwił się Matti.

 

- My tylko po jednej. Nie wiedzieliśmy, że podróżujemy jako VIP, a poza tym lot z Gdańska do Berlina był zwykłą klasą ekonomiczną. Zresztą nie zabieraliśmy zbyt dużo ciuchów.

 

- Tak naprawdę to moja jest tylko jedna walizka, a pozostałe trzy są Anety, ale nie mów, że się wygadałem – uśmiechnął się Matti.

W międzyczasie panie podeszły do nich i razem ruszyli w stronę wyjścia z lotniska. Aneta została telefonicznie poinformowana, że będzie na nich czekać transport na koszt hotelu i że nie muszą korzystać z autobusu jak wszyscy inni. Wsiadając do busa, zobaczyli olbrzymią kolejkę ludzi z bagażami czekających na autobus.

 

- Jak to dobrze czasem być VIP-em - śmiał się Marek.

 

W tym samym czasie Matti wypatrzył czekających w kolejce Kasię i Tomka.

 

- Pamiętacie jak wam wspominałem o tej ślicznej lekarce z Polski, którą razem ze mną wezwano do chorego w samolocie. Stoi tu z mężem w tej długiej kolejce. Zabierzmy ich ze sobą. Miejsca mamy jeszcze dużo, a pamiętam że jadą do tego samego hotelu.

 

- O lekarce wspominałeś, jakże by inaczej. Opowiadałeś, że byłeś pod wrażeniem jej opanowania i zorganizowania. Zapomniałeś jednak dodać tego, że uważasz ją za śliczną – z żartobliwym przekąsem napomknęła Aneta - Polacy na obczyźnie muszą sobie pomagać. Jasne, że ich zawołaj.

 

Już po chwili trzecia para pakowała swoje walizki do busa.

 

- Witam, witam, bardzo miło mi poznać. Tomek jestem – Tomek przywitał się grzecznie.

 

Wszyscy podali swoje imiona. Matti pomógł Kasi z wrzuceniem ciężkiej walizy na szczyt bagażu. W lekkim ścisku wszyscy odnaleźli swoje miejsca i bus ruszył w stronę hotelu.

 

- Dziękujemy bardzo za zabranie. To cudownie, że nie musimy stać w tej długachnej kolejce w upale. Jesteśmy Wam bardzo zobowiązani i z przyjemnością się odwdzięczymy zapraszając na zapoznawczego drinka dziś wieczorem – w super humorze perorował Tomek. Nie było po nim widać śladu wcześniejszego sceptycyzmu dla „polskich dorobkiewiczów”

 

- Nie za ma co. To Matti nie mógł zostawić koleżanki po fachu, która zrobiła na nim tak piorunujące wrażenie – parsknęła śmiechem Aneta, co wywołało delikatny rumieniec zarówno na policzkach Mattiego, jak i Kasi.

 

Jechali podziwiając lokalne tropikalne krajobrazy i migoczący w oddali ocean. Agnieszka nie mogła powstrzymać zerkania co jakiś czas na Tomka, uświadamiając sobie po niewczasie, że to właśnie jego zauważyła na dworcu w Berlinie. Przyciąganie było chyba odwzajemnione, bo Tomek też z ciekawością zerkał na Agnieszkę. Ich spojrzenia musiały się więc w końcu skrzyżować, co zaowocowało, krótką chwilą pełnego fascynacji kontaktu wzrokowego, zakończonego spłoszonym odwróceniem oczu, wszystkich czterech.

 

Bus nie zatrzymał się pod wejściem głównym hotelu, ale zawiózł ich na wewnętrzny dziedziniec. Kierowca poinformował, że takie otrzymał polecenie od kierownika, który prosił go też, żeby nie wyjmować bagaży z samochodu. Aneta zaskoczona wyskoczyła z busa i zawołała.

 

- Biegnę zobaczyć co i jak, wy w tym czasie rozprostujcie nogi.

 

Po przejściu automatycznie rozsuwanych drzwi, odetchnęła głęboko chłodnym powietrzem klimatyzowanego pomieszczenia. Podszedł do niej elegancko ubrany starszy mężczyzna, który po angielsku przedstawił się jako kierownik hotelu. W krótkich słowach przepraszając poinformował, że zaszła straszliwa pomyłka dotycząca ich rezerwacji.

 

- Zamówiliśmy studio z dwoma sypialniami i łazienkami, salonem oraz dużym słonecznym tarasem z którego rozpościera się widok na ocean. Tak przynajmniej mi zareklamowano państwa hotel – odpowiedziała spokojnie Aneta - Nie może być tu mowy o żadnej pomyłce - dodała, powołując się na znajomego z biura podróży.  

 

- Nasi stali goście, którzy mieli wyprowadzić się wczoraj poprosili o przedłużenie pobytu, a nowy niedoświadczony pracownik nie dopełnił formalności i nie sprawdził czy apartament nie jest od dziś objęty rezerwacją. Normalnie nigdy nie jest on udostępniany gościom z biur podróży, tak więc pracownikowi nawet nie przyszło do głowy, żeby to sprawdzić.

 

- Co w takim razie pan proponuje – chłodnym i rzeczowym głosem, bez cienia emocji, spytała Aneta.

 

- Status gości, którzy przedłużyli pobyt w apartamencie, który miał należeć do was, nie pozwala mi na przesunięcie ich gdzie indziej – kierownik wyjaśniał spokojnie - Jak tylko dowiedziałem się o pomyłce, skontaktowałem się z państwa biurem podróży, żeby usłyszeć, że są państwo klientami o najwyższym priorytecie. Pozostaje mi zaproponować państwu tylko coś jeszcze bardziej atrakcyjnego – zawiesił głos na chwilę, uśmiechając się dyskretnie.

 

- Dysponujemy bardzo specjalnym domem, który choć należy do kompleksu hotelowego, ma bardzo indywidualny charakter. Nie ma go w normalnej ofercie, ani dla biur podróży ani nawet dla naszych klientów. Z reguły zatrzymuje się tam właściciel hotelu z rodziną, lub osoby bezpośrednio z nim powiązane. Pozwoliłem sobie już do niego zadzwonić i nie ma nic przeciwko temu, żebyśmy ulokowali tam państwa na najbliższe kilka dni. Obszar jest ogrodzony nieprzeziernym żywopłotem, a z terenu…

 

- Proszę się wstrzymać z opisem. Chciałabym, żeby moi przyjaciele także to usłyszeli. Rozumie pan, że decyzja w tym względzie nie należy wyłącznie do mnie – dość niegrzecznie przerwała mu Aneta.

 

- Tak oczywiście – kierownik kiwnął głową. Zapraszam do naszego patio, gdzie będziemy mogli wszyscy usiąść i porozmawiać. Proszę zawołać znajomych, a ja zorganizuję jakiś odświeżający owocowy poczęstunek. 

 

Gdy Aneta wyszła na zewnątrz towarzystwo ewidentnie miło spędzało czas nie przeczuwając żadnych poważnych kłopotów. Matti rozmawiał z Kasią i konwersacja wydawała się oboje bardzo absorbować. Tomek spacerował z Agnieszką po dziedzińcu, zaglądając w zakamarki i komentując szczegóły architektury budynku. Marek zasnął na fotelu w busie ululany dodatkowymi trzema porcjami whisky, które w szybkim tempie wypił na pokładzie samolotu tuż przed lądowaniem, by tak jak poprzednio obniżyć poziom stresu. Agnieszka poinformowała ich pokrótce o sytuacji.

 

Po chwili wszyscy siedzieli wygodnie na mięciutkich sofach zajadając się świeżymi owocami. Z radością powitali chłodniejszą temperaturę wnętrza hotelu. Kierownik jeszcze raz wyjaśnił przyczynę zaistniałej pomyłki i kontynuował zachwalanie zaproponowanego alternatywnego miejsca zakwaterowania.

 

- Miejsce nazywa się Domek Snów i jeśli chodzi o komfort nie ustępuje on w niczym apartamentowi, który państwo zamówili. Domek dysponuje trzema oddzielnymi sypialniami zlokalizowanymi na półpiętrze. Na piętrze pierwszym jest salon wypoczynkowy, biblioteczka i wyjście na częściowo zadaszony zielony taras z widokiem na ocean. Na parterze odnajdą państwo drugi salon, płynnie przechodzący w jadalnię i otwartą kuchnię. Oczywiście nie potrzebują państwo gotować, oferta all inclusive obejmuje wszystkie restauracje na terenie obiektu. Jako rekompensatę za niedogodności zapraszam również do korzystania z naszych barów, bez żadnych dodatkowych kosztów. Nie muszę chyba dodawać, że wszystkie posiłki i napoje mogą zostać dostarczone na takiej samej zasadzie jak do pokoju hotelowego, wystarczy zadzwonić. To jednak tylko połowa atrakcji. Obok domu na jego terenie położony jest przepiękny ogród posiadający mnóstwo wypoczynkowych udogodnień, jak wygodne leżaki, basen ze sterowaną temperaturą wody, a nawet rzadko spotykana w tej szerokości geograficznej sauna. Oczywiście jesteście państwo w dalszym ciągu gośćmi hotelu uprawnionymi także do korzystania z wszystkich tutejszych atrakcji. Wystarczy przejść przez zabezpieczoną magnetycznym zamkiem furtkę i znajdą się państwo na tyłach hotelu. Ścieżka zakończona schodkami wiedzie wprost do hotelowej restauracji. Jestem przekonany, że całej szóstce będzie Wam tam wygodnie tak samo jak w hotelu, a nawet bardziej.

 

- Szóstce? – zapytała zaskoczona Kasia – Nie, my nie jesteśmy razem. To pomyłka. Ja z mężem zamówiliśmy zwykły standardowy pokój i na pewno nie ma żadnych problemów z tą rezerwacją, czyż nie?

 

Zaskoczony kierownik odpowiedział szybko.

 

– Ależ oczywiście, że nie. Dysponujemy wolnymi dwuosobowymi pokojami. Większość została już rozdzielona, więc na widok na ocean nie mogą państwo liczyć, ale pokój na pewno się znajdzie. Czy zechcą państwo wspólnie obejrzeć dom i wtedy podejmą decyzję czy już teraz mam zlecić przygotowanie pokoju na terenie hotelu?

 

- Czekaj Kasia, wstrzymajcie się chwilę. Bardzo miło się nam z wami rozmawiało. Dajmy sobie czas na zastanowienie. I my i wy musimy to przedyskutować. W mojej opinii fajnie byłoby, gdybyście zamieszkali z nami – zaskakująco dla wszystkich oznajmiła Aneta.

 

- To dość poważna decyzja, bo przecież wcale się nie znamy. Dobrze będzie jeśli wszyscy rozważymy to na spokojnie. Nie bieżcie tego do siebie, ale urlop bez dzieci to dla nas bardzo rzadki rarytas i planowaliśmy go spędzić głównie we dwójkę – niepewnie odpowiedziała Kasia – chodź Tomek, przejdziemy się na spacer i obgadamy sprawę. Wy zróbcie tak samo. Nie jestem pewna czy pozostali też myślą jak ty – dodała z uśmiechem, pociągając Tomka za rękaw w stronę wyjścia.

 

- To ja się wstrzymam do czasu, aż państwo zdecydują – kierownik kiwnął głową w stronę Anety. Poproszę kierowcę, żeby zawiózł bagaże na miejsce, a my umówmy się tutaj za 30 minut to państwa zaprowadzę przez teren hotelu jednocześnie prezentując nasze atrakcje i drogę do Domku Snów – grzecznie oznajmił kierownik.

 

- Super – odpowiedziała Aneta.

 

 

- Co ty robisz? – dziwił się Marek, patrząc intensywnie na Anetę, jak tylko zostali sami w czwórkę – W ogóle ich nie znamy. Owszem, okazali się być sympatyczni, przez całe trzy godziny naszej znajomości, ale to nie znaczy, że nie zamienią naszego urlopu w koszmar. Ja jestem zdecydowanie przeciwny. To bardzo uprzejmie zaoferować coś takiego z naszej strony, ale w tym wypadku nie ma miejsca na uprzejmości, tylko na chłodną kalkulację. Rozmawiamy o urlopie na który wszyscy czekaliśmy przez cały rok.

 

- Przyznam, że rzuciłam to trochę spontanicznie – wyznała lekko zmieszana Aneta. Miałyśmy obie z Agnieszką okazję porozmawiać z Kasią w busie i mogę zdecydowanie potwierdzić, że nadajemy na tych samych falach. Ale za nic nie chcę podejmować decyzji bez was. Podtrzymuję swoje zdanie, trudno mi wyjaśnić dlaczego, ale miałabym ochotę poznać ich bliżej.

 

Nie wyjawiła prawdy, że ta spontaniczna decyzja była efektem tego, jak na Mattiego wpłynęła Kasia. Znacznie się ożywił i z przyjemnością z nią dyskutował. Taką reakcję widziała u niego tylko, jak był w pracy, albo opowiadał o badaniach, które prowadził. Prawdziwy pracoholik z krwi i kości niewiele energii przynosił do domu, a jak już to głównie po to, żeby ja wybiegać, wypływać, czy wypocić w inny sposób. Wiedziała, że Matti bardzo się o nią martwi i będzie się o nią przesadnie troszczył. Pojawienie się Kasi, zainteresowanej wynikami jego badań, zdejmie z niej sporo jego uwagi, na którą nie do końca miała teraz ochotę. Chciała się oderwać od codzienności, zapomnieć o smutku i problemach. Odrobina zazdrości przeszkadzała jej w pełnym zaakceptowaniu fascynacji męża, ale wiedziała że Matti ją kocha i nigdy nie dał jej powodów, by wątpić w jego wierność.

 

- Nie mam nic przeciwko temu! Nawet możemy ich zaprosić do nas wieczorkiem na piwko czy winko, ale nie muszą przecież mieszkać z nami! – nie ustępował Marek – co wy myślicie o tym – zapytał, zwracając się do Mattiego i Agi.

 

- W zasadzie, to ciężko mi się określić – pierwszy odezwał się Matti. Polubiłem Kasię i nie sądzę, żeby miała predyspozycje do zamieniania czyjegoś urlopu w koszmar. Rozumiem i przyjmuję jednak argumenty Marka. Osobiście jestem chyba na tak, ale uważam, że w takiej sprawie, nie możemy głosować. Liczy się jednomyślność. Jeśli choć jedno z nas ma wątpliwości to wszyscy musimy powiedzieć – nie. Poza tym Tomka nie znam zupełnie i nie miałem nawet okazji z nim dłużej pogadać.

 

- O Tomka się nie martw – odparła na to Agnieszka - Ja rozmawiałam z nim sporo. Pracuje jako szef działu w dużej korporacji. Bardzo poukładany i miły chłopak. Mamy sporo wspólnych zainteresowań. Na pierwszy rzut oka na pewno nie jest toksyczny. Nie dzielmy jednak skóry na niedźwiedziu, widzieliście jak zareagowała Kasia. I tak pewnie nie będą chcieli z nami mieszkać. Chcą spędzić urlop tylko w dwójkę i problem z głowy.

 

- A gdyby się zgodzili, to jakbyś zagłosowała, tak dla jasności? – dociekał Marek.

 

- Może to cię zaskoczy, ale byłabym na tak. Polubiłam ich oboje i uważam, że pasują do naszej czwórki idealnie – uśmiechnęła się patrząc na męża.

 

- Nie wierzę. Wszyscy troje tak myślicie? Serio? – zasępił się Marek – I ty kochanie też? – kręcąc ze zdziwienia głową, dociekał.

 

- Matti ma rację. Wszyscy, albo nikt. To nie głosowanie. Skoro Marek uważa inaczej niż my, to musimy powiedzieć im, że przedyskutowaliśmy to i wolimy mieszkać sami. Bez złych myśli i bez żalu. To nasze wymarzone wakacje – Aneta mówiąc to rozkosznie się przeciągnęła, unosząc ręce nad głowę i odginając je do tyłu.

 

Marek patrzył jak zahipnotyzowany na sylwetkę zarysowującą się pod zwiewnym kostiumem Anety. Przypomniała mu się śliczna pierś, która tak wzburzyła jego emocje w samolocie. Poczuł, że ciało mimowolnie znowu zaczyna reagować na to wspomnienie.

 

 

Po opuszczeniu patio Tomek i Kasia spacerowali powoli wśród zatopionych w zieleni alejek hotelowego ogrodu, trzymając się za ręce. Nic nie mówili, pogrążeni każde w swoich myślach. Pierwszy ciszę przerwał Tomek.

 

- Wiesz kochanie – powiedział – tak sobie myślałem, że to szalone, ale miałbym ochotę zamieszkać z tą czwórką. Zaraz będziesz mi pewnie wygarniać od hipokrytów w odniesieniu do mojej pierwszej oceny z samolotu i będziesz miała rację, ale mówię ci jak czuję. Tylko po to, żebyś wiedziała. Ustaliliśmy jednak wspólnie, że wyjazd jest nasz i dlatego wspieram cię w stu procentach, że poprosiłaś o oddzielny pokój dla nas – uśmiechnął się do niej ciepło, unosząc jej drobną dłoń do swoich ust i całując lekko.

 

Kasia spacerowała początkowo nic się nie odzywając. Potem nie podnosząc oczu z dróżki wijącej się przed nimi odparła cicho.

 

- Ja też miałabym ochotę zaszaleć i zamieszkać z nimi w tym wypasionym domu. Mówię tylko po to, żebyś wiedział – łobuzerski uśmiech pojawił się na jej twarzy.

 

- To dlaczego…?

 

- Bo to nie ładnie wpraszać się komuś na głowę. Ich propozycja była na pewno czysto kurtuazyjna i jestem przekonana, że teraz plują sobie w brodę. Fajnie, że wiemy oboje na co mamy ochotę i fajnie, że pomimo tylu lat nasze myśli wciąż biegną tym samym torem – zwróciła się do niego, patrząc mu w oczy.

 

Tomek zdecydowanym ruchem przyciągnął ją do siebie.

 

- Największą ochotę, to mam na ciebie – wyszeptał jej do ucha. Jego dłoń powędrowała powolnym  ruchem z pleców na jej sprężyste pośladki.

 

Ich usta połączyły się w namiętnym pocałunku.

 

- Czuję i myślę znowu tak samo jak ty – szepnęła Kasia, robiąc chwilową przerwę, by po chwili zatonąć w pocałunku ponownie. Czuła jak jego twardość ociera się o jej podbrzusze, przyprawiając ją o rozkoszne drżenie.

 

– Chodź, wracamy zabrać nasze rzeczy. Mam definitywną ochotę szybko zobaczyć nasz pokój! – powiedziała Kasia, ze śmiechem ciągnąc Tomka za rękę powrotem w stronę hotelu.

 

 

Kierownik już na nich czekał.

 

- Podjęli państwo decyzję? – zapytał.

 

- Tak, poprosimy o swój pokój – zdecydowanie odparła Kasia.

 

Nikt inny nie zaoponował, ani nie skomentował. Wobec przedłużającego się milczenia, kierownik odezwał się ponownie – zapraszam w takim razie na prezentację hotelu, a potem zabiorę państwa do Domku Snów.

 

Tomek zerknął przez okno, nie dostrzegając stojącego tam wcześniej busa.

 

- Czy nasze bagaże zostały już rozładowane? – zapytał.

 

- Nie. Nie wiedziałem, że państwa walizki też są w busie i zleciłem zawiezienie wszystkiego do Domku Snów. Powiedzieliście przed chwilą, że nie podróżowaliście razem – tłumaczył zdziwiony kierownik – Zapraszam z nami na spacer po hotelu, potem odbiorą państwo bagaż z domku i wrócą z nim tutaj. To niedaleko.

 

- Pewnie! – energicznie oznajmił Tomek. Zapoznawczy tour po hotelu z samym kierownikiem to gratka nie do odrzucenia – Chodźmy!

Ruszyli wszyscy w dobrych humorach, oglądając z zaciekawieniem przepysznie urządzone i pełne zieleni przestrzenie hotelowe, słuchając wyjaśnień kierownika. Tomek i Agnieszka wędrowali na końcu. Przechodząc przez obszar basenów zatrzymali się na chwilę przy olbrzymim akwarium komentując kolorowe ryby, unoszące się w wodzie dostojnie. Musieli potem przyśpieszyć kroku, żeby dogonić oddalającą się resztę towarzystwa. Na czele stawki za kierownikiem podążali Aneta i Marek, żartując z nim i śmiejąc się głośno. Kasia i Matti znowu pogrążyli się w gorącej dyskusji chyba tylko częściowo słuchając wyjaśnień przewodnika.

 

Tomek patrzył na wędrującą przed nim po schodach Agnieszkę. Jej zgrabna pupa przesłonięta półprzeźroczystą białą sukienką poruszała się akurat na wysokości jego oczu. Agnieszka miała na sobie idealnie pasujące do stroju stringi, co sprawiało, że Tomek mógł cieszyć oczy niesamowitym widokiem. Nie był do końca pewny czy Agnieszka nie zdaje sobie doskonale sprawy z wrażenia jakie na nim wywiera. To głupie, ale miał wydawało mu się, że kusi go specjalnie, stąpając zmysłowo i uświadamiając go jak wiele traci, decydując się na zamieszkanie w hotelu. Przegonił te myśli jako nieprawdopodobne czy nawet zupełnie niemożliwe. Ku jego zaskoczeniu, Agnieszka zatrzymała się na szczycie schodów, czekając na niego i powiedziała:

 

- Strasznie mi szkoda, że nie zdecydowaliście się z nami zamieszkać. Mam nadzieję, że będziecie nas często odwiedzać. Bardzo dobrze się bawię w twoim towarzystwie.

 

Tomek początkowo zmieszał się okropnie, tym bardziej, że znów stanęły mu przed oczami jej powabne kształty, ale po chwili uśmiechając się płomiennie, położył jej rękę na ramieniu i odparł:

 

- Z wzajemnością Agnieszko, też doskonale się z tobą bawię. Tak naprawdę to zdradzę ci tajemnicę, że chyba oboje z Kasią mielibyśmy ochotę się skusić, ale uznaliśmy to za narzucanie się wam i dlatego wybraliśmy pokój w hotelu. A spotykać będziemy się, mam nadzieję, często i tak.

 

Pominął w ten sposób milczeniem całą część dotyczącą wspólnego planu, jego i Kasi, żeby na wakacjach skupić się tylko na sobie.

 

- Mów do mnie Aga, wszyscy tak robią – odparła Agnieszka.

 

Ruszyła dalej raźnie przed siebie zastanawiając się nad czymś. Dogonili pozostałych, nie wracając więcej do tematu.

 

 

Metalowa bramka zamykająca drogę do Domku Snów była zaopatrzona w elektryczny zamek otwierający się przy dotknięciu bransoletki kierownika. Oznajmił im, że bransoletki dla nich wszystkich są już też przygotowane i otrzymają je po dopełnieniu formalności.

Króciutki korytarzyk wśród wysokiego żywopłotu zaprowadził ich do prawdziwie bajkowej krainy.

 

Zadbany ogród tonął w obfitej, lecz uporządkowanej zieleni. W zacienionej części ogrodu rosły olbrzymie palmy i liściaste drzewa nieznanego gatunku. Podłużny basen, wybudowany z tej strony w zieleń na kształt naturalnego oczka wodnego ciągnął się aż do nasłonecznionej części ogrodu kończąc się marmurowymi schodkami wychodzącymi na niewielką przybasenową przestrzeń. Stało na niej przygotowane sześć potężnych drewniano-bambusowych ogrodowych leżaków, które sprawiały wrażenie bardzo wygodnych. Na każdym leżały po dwa duże ręczniki hotelowe i poduszka. Nieco głębiej można było dostrzec złożony jasny parasol, który po rozłożeniu na pewno mógł zapewnić cień w bardzo upalne dni. Drewniany, zatopiony w zieleni mały budynek po lewej musiał chyba być składzikiem, lub czymś podobnym. Najbardziej niesamowity był jednak sam Domek Snów. Wydawało się, że wyrasta wprost z ogrodu. Jest w nim jakby zatopiony i nierozłącznie z nim związany. Częściowo kamienna, częściowo drewniana, konstrukcja budynku dawała nadzieję na chłodniejszą temperaturę wewnątrz. Olbrzymi zadaszony taras dysponował stołem z sześcioma ciężkimi krzesłami, po każdej stronie przy ścianach stały szerokie leżanki mogące spokojnie pomieścić dwie osoby.

 

Wszyscy zatrzymali się jak wryci podziwiając okolicę i rozglądając się w podziwie.

 

- Tu jest jak z bajki – szepnęła Kasia.

 

- To dlatego właśnie nosi nazwę Domek ze Snów, skróconą z praktycznych względów do Domku Snów – wyjaśniał kierownik - Zapraszam do środka – uśmiechnął się lekko, w pełni świadomy jakie wrażenia jakie robi na gościach niewymuszony przepych tego miejsca.

 

Domek z zewnątrz nie wyglądał na nowoczesny. Jednak wnętrze zdecydowanie przeczyło temu wrażeniu. Urządzony w surowym, chciałoby się powiedzieć skandynawskim, a może myśliwskim stylu, pieścił oczy delikatnością szczegółów wykończenia. Dolny salon tonął trochę w ciemności. Pasma światła przebijały się przez zarośnięte zielenią okna. Na ścianie tuż nad podłogą znajdował się klasyczny kominek. Ponad nim na elektrycznym, zdalnie sterowanym wysięgniku olbrzymi telewizor, który prawdopodobnie można było schować w ścianie. Wielka kanapa w kształcie litery U, otaczająca kominek i ekran mogła pomieścić potencjalnie całą drużynę piłkarską. Wszędzie dookoła dostrzegało się bezprzewodowe głośniki wplecione z gustem w architekturę wnętrza tak, że w zasadzie były prawie niewidoczne. Przestrzeń przechodziła w zaopatrzoną w wielkie okna i skąpaną w słońcu jadalnię dla sześciu osób i dalej w leżący w półcieniu spory aneks kuchenny. Meble kuchenne lśniły nowością i widać było, że wykonane są z najwyższej jakości materiału.

 

Szerokie drewniane lekko zakręcające w lewo schody wiodły z salonu na półpiętro z którego rozchodziła się trójka drzwi prowadzących do trzech różnych sypialni. Ta po prawej nosiła nazwę wschodniej. Olbrzymie łoże, prześcielone białą włochatą kapą znajdowało się w centrum pomieszczenia. Ściany błyszczały od bieli, która kontrastowała ciekawie ze stojącą po lewej, wielką szafą z ciemnego drewna. Po prawej stał wygodny bujany fotel, oraz biurko z elegancką lampą i solidnym krzesłem. Drzwi balkonowe prowadziły na niewielki taras, płynnie przechodzący po prawej stronie w otulające dom wzgórze tak, że można było potraktować go jako oddzielne wejście z ogrodu bezpośrednio do sypialni.

 

Środkowa sypialnia nosiła nazwę północnej i było w niej ewidentnie bardziej mrocznie. Gustownie dobrane oświetlenie i pomalowane na zielono ściany dawały jednak poczucie ciepła i przytulności. Tak jak w poprzedniej na środku stało identyczne łoże prześcielone gładką brązową narzutą. Szafa wmontowana była w ścianę, tak sprytnie, że z trudnością można było dostrzec jej rozsuwane drzwi. Wszędzie dominowały motywy roślin i kwiatów. Oczywiście nie mogło zabraknąć zarówno biurka do pracy jak i wygodnego fotela z lampką do czytania. Niewielki balkonik był tak zatopiony w roślinności, że trudno było określić wysokość na której się znajduje.

 

Trzecia, zachodnia sypialnia była bardzo podobna do dwóch poprzednich. Łoże prześcielone było grubą pomarańczową kapą. Jasne ściany w lekko cytrynowym odcieniu odbijały promienie popołudniowego słońca. Poza standardowym wyposażeniem, można było dostrzec zdecydowanie największy balkon z widokiem na leżaki i basen.

 

Szerokie drewniane schody wiły się jednak dalej i po minięciu obszaru sypialni poprowadziły gości na piętro zwrócone w stronę południową. Praktycznie zorganizowany salon pomieścił dwie wygodne kanapy, kolejny telewizor ze stojącą obok konsolą gier i przechodził płynnie w zastawioną regałami z książkami bibliotekę, na której środku stały obok siebie dwa biurka. Boczne drzwi prowadziły z salonu na otwarty taras, znajdujący się powyżej poziomu pełniącego rolę ogrodzenia żywopłotu. Sam taras nie był może niezwykły, ale widok nie należał do zwyczajnych.

 

Olbrzymia ognista kula zbliżała się właśnie do wzburzonego falami horyzontu. Potężne, zwieńczone grzywami fale obijały promienie słońca i poruszały się leniwie, żeby potem rozbić się z sykiem o kamieniste wybrzeże. Widok nie tylko niezapomniany, ale i niejako majestatyczny, uspokoił i ukoił na chwilę roześmiane towarzystwo.

 

- Wow! - westchnęła Kasia – nie przypuszczałam, że tu może być tak pięknie i cicho.

 

Tomek podszedł i objął ją od tyłu. Pozostałe panie też wtuliły się w swoich małżonków. Kierownik dyskretnie zszedł na dół, pozwalając im cieszyć się swoim towarzystwem, oraz widokiem.

 

- Mam nadzieję, że będziecie nas często zapraszać – Kasia uśmiechnęła się do pozostałych dwóch par.

 

- Nie zmieniliście zdania, nawet po tym co tu zobaczyliście? – spytała znienacka Agnieszka.

 

- Nie chcemy się wam narzucać. Nie znamy się zbyt dobrze – odpowiedziała Kasia. Tomek milcząc obejmował ją mocno i wpatrywał się w ocean, co jakiś czas z ciepłym rozmarzonym uśmiechem zerkając w oczy Agnieszki.

 

- Słuchajcie, przedyskutowaliśmy to wszyscy w czwórkę szczerze i na serio zapraszamy was do zamieszkania z nami – odezwał się głośno Marek.

 

Trzy pary zszokowanych oczu jego przyjaciół gapiły się na niego, on tymczasem niezrażony ciągnął dalej:

 

- Miejsca jest tu, aż nad to. Wcale nie musimy sobie wchodzić w drogę. W zasadzie łatwo zauważyć, że domek jest zaplanowany dla sześciu lokatorów. Jeśli krępujecie się przez wzgląd na nas, to wiedzcie, że niepotrzebnie. Nam będzie przemiło spędzić z Wami najbliższy czas. Jeśli jednak nie chcecie z innych względów, to czujcie się wolni od jakichkolwiek żalów czy zobowiązań. Róbcie jak wam podpowiada serce.

Kasia i Tomek patrzyli to na siebie to na czwórkę przyjaciół wyraźnie się wahając.

 

- Można powiedzieć, że los już trochę za was zadecydował stawiając was na drodze naszego busa – zachęcała Aneta.

 

- No, i wasze bagaże są już tu na miejscu – dopingował Matti.

 

Agnieszka tylko się dalej uśmiechała, nic nie mówiąc.

 

- Kochanie, wiesz co myślę – szepnął Tomek – to ty zdecyduj. Masz moje pełne wsparcie cokolwiek postanowisz.

 

Kasia podniosła oczy na gospodarzy, w szczególnym stopniu skupiając jakoś wzrok na Mattim i powiedziała nieśmiało:

 

- Jeśli jesteście pewni, że tego właśnie chcecie, będzie nam przemiło zamieszkać z wami z Domku ze Snów.

 

- Huraaa! – zawołał Matti i wszyscy roześmiali się serdecznie.

 

Kierownik poinformowany o ponownej zmianie planów, nie okazał zaskoczenia. Oznajmił wręcz Kasi i Tomkowi, że byłby bardzo zaskoczony, gdyby po obejrzeniu tego miejsca zdecydowali się na dwójkę w hotelu. Okazało się, że formalności są bardzo krótkie. Otrzymali sześć zgrabnych, wodoodpornych obrączek, otwierających większość drzwi na terenie domku i hotelu. Kierownik zabrał ich paszporty, obiecując zwrócić je dnia następnego i zostawił ich samych na włościach, życząc miłego pobytu.

 

 

Zachodzące słońce ciepłym pomarańczowym światłem rozpraszało mrok dolnego salonu, gdzie stali przez chwilę cicho po wyjściu kierownika, każde lokalizując swoje walizki i tobołki.

 

- To jak dzielimy sypialnie? Jakieś preferencje? – zagaił Marek.

 

- My się dostosujemy – odrzekła wciąż nieśmiało Kasia.

 

- Ja marzę o wschodniej – stanowczo oświadczyła Agnieszka.

 

- To my bierzemy zachodnią – oznajmiła Aneta, porywając jedną z walizek na górę.

 

- Czekaj narwańcu, pomogę ci – zawołał za nią Matti. Już dawno nie widział małżonki wypełnionej taką ilością pozytywnej energii. Cieszyło go to niezmiernie i zdejmowało kamień z serca.

 

Tomek z Kasią stali wtuleni w siebie, jakby chcąc wsłuchać się we własne myśli, czy niewypowiedziane słowa. Rozglądali się wciąż dookoła, nie mogąc uwierzyć w piękno tego zakątka.

 

- Nam zostaje chyba zimna północ – szepnęła cicho Kasia. Dalej mam ochotę na to co obiecałeś mi jak dotrzemy do pokoju – rzuciła zaczepnie Tomkowi.

 

Zaczęła się krzątanina, wnoszenie walizek i rozkładanie gratów. Nad to wszystko wybił się głośny wyraźnie zaskoczony głos Anety:

 

- A czy w tym domu są jakieś łazienki?

 

Okazało się, że jedna z podwójnym prysznicem i dwoma umywalkami, toaletą i bidetem znajduje się na piętrze, na przeciwko biblioteki. Drugą trzeba było chyba nazwać bardziej pokojem kąpielowym. Prowadzące z dolnego salonu drzwi, schowane za schodami, otwierały się na wyłożone ciemnymi kaflami pomieszczenie. Ściany z jakiegoś białego kamienia, ozdobionego delikatnym motywem lilii wodnych kontrastowały z podłogą, odbijając światło padające na nie z sufitu. W lewym rogu umieszczona była spora, chyba czteroosobowa wanna z masażami wodnymi. Obok wanny odgrodzony od niej tylko szklaną ścianką znajdował się otwarty prysznic z wielką deszczownicą. Po drugiej stronie bieliły się dwie fikuśne umywalki, a za boczną ścianką po prawej toaleta z bidetem.

 

- Hmm, w sumie trzeba się było tego spodziewać, patrząc na resztę domu i ogrodu – podsumowała Kasia do reszty tłoczącego się w drzwiach towarzystwa.

 

Aneta zaglądając do środka zza grupy przyjaciół zapytała przekornie:

 

- Ale czy dwie łazienki nie oznaczają, że musimy się kąpać wspólnie?

 

Wprowadziło to wszystkich w rozbawienie, a Marek spuentował:

 

- Do takiej wielkiej wanny jak nic wejdzie sześć osób. To jak wskakujemy?

 

Przekomarzając się i flirtując ze sobą zakończyli rozpakowywanie i postanowili udać się do hotelu na kolację, czy raczej obiad, bo rozemocjonowani zapomnieli o tym istotnym elemencie życia, którego brak już wszystkim dawał się we znaki.

Wrócili z kolacji w cudownych humorach, zaplanowali kto i w jakiej kolejności korzystał z łazienki, a potem zaszyli się w swoich pokojach.

 

 

Aneta układała rzeczy w szafie nucąc cichutko. Matti mokry jeszcze od prysznica, z ręcznikiem owiniętym wokół bioder objął ja w pasie i pocałował za uchem.

 

- Tak bardzo się cieszę, że odzyskałem moją dawną przebojową i seksowną żonę – mruknął wodząc językiem po brzegu jej ucha.

Niespodziewana pieszczota sprawiła, że Aneta zadrżała na całym ciele. Odwróciła się powoli do męża i kładąc swoją drobną dłoń na jego gładkim policzku patrzyła mu prosto w oczy. Uśmiechała się ciepło. Ich usta przyciągnęły się wzajemnie. Dłonie Anety błądziły po gładkim torsie męża, a on trzymał ją mocno w pasie, nie pozwalając jej oddalić się od siebie.

 

Opadający ręcznik ujawnił potężny, napięty w gotowości instrument, nie do końca pasujący do generalnie drobnej budowy mężczyzny. Aneta musnęła go dłonią, by po chwili rozpocząć powolny taniec w górę i w dół. Głośne westchnienie rozkoszy z jego ust przerywało im pocałunek. Nie na długo, bo Aneta zachłannie wpiła się ponownie w usta męża. Szybkim ruchem jednej ręki zrzuciła majtki, rozchyliła szlafrok i wskoczyła na niego oplatając go nogami. Uniósł ją w swoich silnych ramionach i nadział na siebie. Dokładnie tam pragnęła się znaleźć, bo jej usta opuściło tylko ciche „och”. Ujeżdżała go energicznie nie odrywając się ani na chwilę od jego ust. Spleceni w uścisku, zataczając się, odbili się najpierw od ściany, by po chwili opaść na materac łóżka.

 

Teraz to Matti był na górze. W skupieniu podziwiał jej delikatne rysy twarzy i wpatrzone w niego niebieskie oczy, w których utonął już dawno temu. Sycił wzrok jej pięknem, wykrzywionymi rozkoszą ustami, alabastrową skórą ramion. Złote włosy spadały gęstą kaskadą na delikatne dziewczę piersi z ledwo zarysowanymi różowymi, drobnymi brodawkami. Spojrzał na jej gładki brzuch i wciąż obejmujące go uda. Jego członek wyślizgnął się z niej na moment, rozchylając końcówką drobne blade wargi, które wcześniej obejmowały go szczelnie. Kompletnie gładki wzgórek łonowy lśnił od soków.

 

Pociągnęła go do siebie, tak że znów się w niej zagłębił. Oparł ramiona po obu stronach i wolnymi ruchami wbijał się w nią, aż do końca. Aneta oddychała głośno. Zamknęła oczy oddając się przyjemności. Tego wieczoru nie zasnęli zbyt szybko. Pierwszy orgazm był jak skok ze 100 metrowego klifu - szybki emocjonujący lot, zakończony wielkim bum! Drugi przyszedł wolniej, oboje wspinali się na wzgórze przyjemności mozolnie lecz nieprzerwanie, by potem szybować długo, stając się przez chwilę prawdziwą jednością.

 

Leżeli potem nadzy, spleceni ze sobą. Kołdra spadła na podłogę, ale ciepło nocy otulało ich w wystarczającym stopniu. Nic nie mówili, choć po twarzy Anety spływały pojedyncze łzy. Po chwili rozpaczliwy płacz wstrząsnął jej ciałem, tak że nie mogła przestać łkać. Matti tulił ją czule.

 

- Co się dzieje, kochana? Wszystko dobrze – martwił się.

 

- Tak – szeptała Aneta, pomiędzy niemożliwymi do powstrzymania szlochami – Jest mi dobrze, cudownie. Czuję się jakbym po dwóch latach błądzenia w podziemnej jaskini, znów ujrzała słońce i niebo. Dziękuję mój kochany.

 

Matti wyraźnie się odprężył. Nie pytał więcej, bo czasem trudno wyrazić zwięźle słowami buzujące w głębi duszy emocje. Było to zresztą zupełnie niepotrzebne. Oboje zatopili się w odczuwaniu chwili, ich chwili. Matti całował mokre od łez oczy, a Aneta jeszcze bardziej się przytuliła, odnajdując w jego ramionach bezpieczeństwo i niesamowite uczucie bycia kochaną niezależnie od wszystkiego co dzieje się dookoła. Sen przyszedł dopiero później. Wcześniej usłyszeli jeszcze dobiegające zza ściany odgłosy innej pary dzielącej się rozkoszą podobny sposób co oni wcześniej.

 

- To chyba Agnieszka i Marek – zaśmiała się Aneta

 

- Ja raczej obstawiałbym Kasię i Tomka. To ich sypialnia jest najbliżej  - jego wypowiedź przerwał głośny krzyk kobiecego spełnienia, od którego ciarki przeszły mu po plecach. Wizja szczytującej Kasi długo jeszcze nie pozwoliła mu zasnąć.

 

…   

 

Agnieszka długo snuła się po sypialni, układając rzeczy i dokonując ostatnich zabiegów kosmetycznych. Marek, po szybkim, odświeżającym prysznicu leżał rozciągnięty na łóżku, częściowo, wodząc oczami za żoną, częściowo zerkając w ekran smartfona. Rozmawiali luźno o podróży, hotelu i pozostawionej w kraju pracy.

 

- Co się stało, że zmieniłeś zdanie? Wszystkich nas strasznie zaskoczyłeś. Wydawało nam się, że twoje stanowisko jest nieprzejednane – z ciekawością zapytała znienacka Agnieszka.

 

Marek zastanowił się chwilę.

 

- Wydaje mi się, że były dwa powody i oba dotyczą ciebie – uśmiechnął się lekko.

 

- Mnie? W jakim sensie? – dziwiła się Agnieszka, rozczesując włosy.

 

- Po pierwsze liczę się z twoim zdaniem. Twoja decyzja skłoniła mnie do ponownego rozważenia mojego stanowiska. Nie ukrywam, że opinia Anety i Mattiego też się do tego przyczyniła, z tym że to twój głos najbardziej mnie zaskoczył.

 

Aneta uśmiechnęła się do niego ciepło.

 

- A drugi powód? - drążyła z ciekawością

 

- Pierwszy był racjonalny i wynikał z przemyśleń, za to drugi był kompletnie emocjonalny, ale to chyba on przechylił szalę – Marek zamilkł, parząc jakby trochę zawstydzony na Agę.

 

- No powiesz mi wreszcie? – Agnieszka wyraźnie nie mogła opanować ciekawości.

 

- Widziałem ciebie z Tomkiem, jak się razem śmiejecie i flirtujecie. Pomyślałem, że to może być dla mnie szansa, żebyś spełniła moje marzenie – zamilkł, spłoszony.

 

Agnieszka z nieschodzącym z ust uśmiechem nic nie odpowiedziała. Odwróciła się do lustra poprawiając krem pod okiem. Potem niespodziewanie cicho powiedziała:

 

- Mi też przeszło to przez głowę.

 

- Naprawdę??? - Marek jednym susem znalazł się przy niej.

 

Okazało się, że jest kompletnie nagi. Gęsto owłosiona pierś unosiła się przyśpieszonym oddechem. Pocałował ją namiętnie, a ona odpowiedziała mu chętnie.

 

- Chciałabyś żeby cię przeleciał? – dociekał Marek. Jego ciało zdradzało jak bardzo podnieciła go ta perspektywa.

 

- Nie wiem, Mareczku, nie naciskaj – prosiła Agnieszka – to fajny chłopak i przystojny mężczyzna. Widzę i czuję, że mu się podobam. Flirtowanie z nim sprawia mi ogromną przyjemność. Tak dużą, że parę razy przeszła mi przez myśl twoja propozycja. Ale nie pozbyłam się wszystkich obaw. To ty jesteś moim ukochanym. To ciebie kocham i ciebie pragnę. Sama nie wiem. Pozwólmy sytuacji toczyć się własnym biegiem. Tak będzie najlepiej.

 

Marek z jednej strony słuchał jej słów, z drugiej miał już przed oczami obraz Agnieszki biorącej do ust członka Tomka. Podniecenie i radość buzowały w nim zaburzając percepcję. Niemalże rzucił się na żonę, objął ją mocno całując namiętnie. Tak jak poprzednio oddała mu pocałunek chętnie. Szybkim ruchem zdjął z niej kusą koszulkę nocną, którą zdążyła założyć do spania. Jego dłonie, a później usta skupiły się na pieszczeniu obfitego i wyraźnie napiętego podnieceniem biustu. Agnieszka przez półprzymknięte oczy patrzyła z rozkoszą na to jak adoruje i zachwyca się jej piersiami.

 

- Szalony człecze, aż tak to cię podnieca? – dziwiła się, wzdychając cicho z rozkoszy.

 

- Aż tak! – wydyszał Marek.

 

Obrócił Agnieszkę tyłem do siebie, niecierpliwie napierając na nią od tyłu. Wejście okraszone było głośnym stęknięciem ich obojga. Brał ją mocno, trzymając jedną ręką biodro, a drugą ramię. Z całą siłą swojego wielkiego ciała wbijał się w nią głęboko. Wyglądało to tak, jakby chciał ją przeszyć na wylot. Agnieszka dyszała i pojękiwała cicho.

 

- Chciałabyś, żeby tak cię wypieprzył? – pytał Marek zachrypniętym od podniecenia głosem.

 

- Tak – wydyszała Aga, pomiędzy jego silnymi uderzeniami.

 

- Chcesz mu się oddać? – dociekał Marek.

 

Zdawało się, że nie można już się poruszać mocniej i szybciej.

 

- Tak – wyszeptała Aga ponownie.

 

- Aaaaaarr!!! – Marek zaryczał ochryple i nisko.

 

Trzymając żonę obiema dłońmi za biodra coraz wolniejszymi ruchami wypełniał ją swoim spełnieniem.

 

- O Jezu, chyba nigdy nie miałem takiego orgazmu – powiedział, opadając na stojące za nim łóżko.

 

Agnieszka chwyciła ręcznik z pobliskiego krzesła i ze śmiechem komentowała obfitość wyciekających z niej dowodów jego spełnienia:

 

- Widzę i jestem pod wrażeniem. Muszę do toalety.

 

Zarzuciła na siebie porzuconą i ich stóp koszulkę i z ręcznikiem dociśniętym do łona wymknęła się z pokoju. Jak wróciła po pięciu minutach dostrzegła, że jej kochany, spełniony mąż chrapie już w najlepsze pod kołderką. Zirytowało ją to trochę. Położyła się na swojej stronie łóżka i energicznie ze złością przyciągnęła część kołdry do siebie. Miała w planie odwrócić się do niegodziwca plecami i zasnąć, ale niespełnione podniecenie nie pozwalało jej zmrużyć oczu. Smukła dłoń niespodziewanie znalazła drogę do łona jeszcze mokrego od nasienia i jej soków.

 

Gładziła się delikatnie błądząc myślami bez celu. Roztoczona przez Marka wizja wracała uporczywie do niej, choć ze wszystkich sił próbowała wyrzucić ją z głowy. Migały ulotne obrazy: Tomka całującego jej piersi, patrzących na nią pełnych rozmarzenia oczu, ulotnego oddechu pocałunku pieszczącego jej szyję. Wizje pojawiały się i znikały nieproszone. Rączka coraz intensywniej zataczała kręgi w najbardziej wrażliwej okolicy. Ostatnie co zobaczyła to Tomek całujący ją namiętnie przy ścianie hotelu. Włożył jej rękę pod sukienkę, unosząc ją do góry. Oparł ją o ścianę, przyciskając się jednocześnie całym ciałem. Gdy w nią wszedł, wszelkie wyobrażenia zniknęły, zastąpione piorunem ekstazy, która wygięła jej ciało do tyłu. Druga dłoń ściskała mocno brzeg kołdry, a zęby wbijały się boleśnie w usta, gdy jej ciałem wstrząsały wygasające drgania.

 

- Czy ja naprawdę tego pragnę? – zdążyła jeszcze pomyśleć, zanim dołączyła do Marka po drugiej stronie świadomości.

 

Jak w malignie usłyszała jeszcze daleki krzyk rozkoszy, na co uśmiechnęła się miękko i zasnęła.

 

 

Kasia nie czuła się senna. Ich kolej na łazienkę przypadała na końcu. Po rozpakowaniu bagaży postanowiła przespacerować się po okolicy. Tomek nie zainteresowany włóczęgą, nadrabiał zaległości na Netflixie, gapiąc się w ekran laptopa. Poprosił tylko, żeby nie wychodziła poza teren domku sama po zmroku. Kiwnęła akceptująco głową i szybko zbiegła po schodkach do wyjścia.

 

Spacerowała długo wdychając świeże morskie powietrze, słuchając szumu fal i śpiewu ptaków, ciesząc się otulającą ją ciemnością i samotnością. Poznała okoliczne zakamarki. Samotny mały drewniany domek okazał się być opalaną drewnem sauną. Szokujące znalezisko w afrykańskiej szerokości geograficznej. Spacerowała wzdłuż ogrodzenia, obchodząc dom dookoła. Przez nie do końca zasłonięte kotary zobaczyła Marka z gołym torsem leżącego na łóżku, oraz Agnieszkę ubraną w kusą seksowną koszulkę, szykującą się do snu. Umknęła szybko, nie chcąc widzieć nic więcej.

 

Po powrocie dowiedziała się od Tomka, że Aneta parę minut temu zapukała do drzwi, oznajmiając przez nie, że dolna łazienka jest wolna. Tomek potrzebował jeszcze dwudziestu minut na dokończenie filmu, wykorzystała więc ten czas na spłukanie z siebie brudu podróży, ciesząc się gorącą wodą pieszczącą jej ciało. Lubiła siebie i swoje kształty. Wielkie lustro zawieszone naprzeciw prysznica pozwoliło jej na pooglądanie się w pełnej krasie i bardzo jej się podobało widoczne w nim odbicie. W czasie gdy ona zmywała makijaż i smarowała ciało balsamem i kremami przed snem, Tomek wziął prysznic i wspólnie wrócili do pokoju.

 

Kochali się namiętnie. Najpierw energicznie, trochę szaleńczo. Potem spokojnie, ciesząc się swoją bliskością. Niegrzeczna ręka Tomka sprowadziła orgazm tak silny i niespodziewany, że krzyknęła głośno i przeciągle z rozkoszy.

 

- Ciiiśś – napominał ją Tomek, wcale nie zły, ale raczej zachwycony jej ekspresją – ciiśś, bo inni jeszcze pewnie nie śpią.

 

- Oni też pewnie robią to co my – szepnęła Kasia, uśmiechając się do niego. Czuła, że ogarnia ją powoli odprężenie, jakby zrzuciła właśnie z siebie cały bagaż splątanych emocji, które nagromadziły się w ciągu dnia.

 

Zasypiali oboje spełnieni, podziwiając cienie gałęzi i liści baraszkujące na ścianie pokoju, w świetle księżyca.

 

Obudziła ją nagła potrzeba skorzystania z toalety. Po chwili oszołomienia przypomniała sobie gdzie się znajduje. W sypialni panowała niesamowita cisza i prawie całkowity mrok. Podziwiany wcześniej księżyc musiał się schować za chmurami. Nie pamiętała gdzie włącza się światło, a zresztą i tak nie chciała budzić słodko pochrapującego Tomka. Przez chwilę szukała zrzuconej wcześniej pośpiesznie pidżamki, ale bezskutecznie. Zapadła się pod ziemię. Uchyliła drzwi sypialni, za którymi rozciągały się te same ciemność i cisza.

 

- Raz kozie śmierć - pomyślała zawadiacko - Wszyscy przecież śpią - Na golasa wyślizgnęła się do łazienki na dole. Wędrowała trochę po omacku, nie chcąc nikogo obudzić zapalanym światłem. Udało jej się bez problemu rozwiązać palący problem pomimo braku oświetlenia i już, już miała nacisnąć spłuczkę, gdy w łazience zapaliło się górne światło.

 

W drzwiach stał Matti, mrużąc oczy po nagłym rozbłyśnięciu lampy. Obrany był wyłącznie w obcisłe, sportowe bokserki. Jego szeroki gładko wygolony tors błyszczał, jakby był czymś naoliwiony. Wyraźnie widoczne muskuły sportowca prężyły się pod skórą. Zamarł w bezruchu. Przez chwilę patrzyli się na siebie utrwalając w pamięci wszystkie szczegóły wyglądu stojącej naprzeciwko osoby. Kasi przeleciało przez myśl tysiąc możliwych rozwiązań, lecz żadne nie miało sensu. Nie miała się czym okryć, a zasłanianie się po tej długiej, pełnej wspólnego gapienia się na siebie chwili było kompletnie bezcelowe.

 

- Kurcze, ale mnie zaskoczyłeś. Nie spodziewałam się nikogo o tej porze, więc wymknęłam się nieubrana. Przepraszam. Jesteś lekarzem, więc dla ciebie to przecież nie jest zaskakujący widok – paplała, starając się brzmieć naturalnie. Jedną ręka spontanicznie zasłoniła obie piersi, co tylko delikatnie uniosło je do góry. Drugą nacisnęła w końcu spłuczkę co uruchomiło kaskadę głośno opadającej wody. Matti dopiero teraz jakby otrząsnął się z szoku i zareagował:

 

- Nawet jako lekarz nigdy nie widziałem czegoś tak niesamowitego i pięknego – powiedział odważnie, uśmiechając się. Starał się patrzeć Kasi prosto w oczy, ale jego spojrzenie ciągle uciekało do cieniutkiego paseczka włosków łonowych.

 

- Przestań – zrumieniła się Kasia – masz nade mną niesprawiedliwą przewagę.

 

- Uciekaj już na górę – powiedział, z uśmiechem na ustach machając ręką w kierunku wyjścia z łazienki - bo za chwilę mi pęcherz pęknie. Jaka to przewaga? – starał się zabrzmieć żałośnie, by obrócić wszystko w żart.

 

Kasia sama siebie nie poznając pokonała połowę drogi między nimi, wskazując na prężącego się członka, który ewidentnie nie mieścił się już w bokserkach i stercząc dumnie odchylał ich górny brzeg na kilka centymetrów od skóry brzucha.

 

- Nie wiem jak dasz radę zrobić siusiu w takiej okoliczności przyrody – parsknęła - ale bardzo mi to pochlebia – dodała, szybko przemykając obok niego, nagle jakby zawstydzona swoją śmiałością.

 

Jeszcze tylko przez moment widział w ciemności korytarza jej sprężyste jasne pośladki poruszające się z gracją, jak wbiegała do góry po schodach.

 

- Co racja, to racja – mruknął patrząc na swojego niemałego przyjaciela. Zanim będę mógł ulżyć zbolałemu pęcherzowi muszę się chyba zająć tobą – pomyślał. Stojący mu ciągle przed oczami widok nagiej Kasi w pełnej krasie, ułatwił szybkie rozwiązanie palącego problemu.

 

Kasia wpadła do sypialni, szybko zamknęła drzwi i oparła się i nie plecami. Dyszała lekko, ale czuła też, że cała historia niesamowicie ją podnieciła. Zauważyła pidżamkę, leżącą bezczelnie pod łóżkiem. Zarzuciła ją szybko na siebie i po chwili była już pod kołderką, obok męża, jak gdyby nic się nie wydarzyło.

 

  • Lubię 11
  • Przytulam 2
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...