Natrętne myśli

[Rogaty 2 790]

Mam pytanie, jestem na wyjeździe służbowym. Moim problemem jest natr~ctwo myśli związanych z cuckold. W domu też miewam fantazje i jakieś myśli z tym związane, ale kiedy wyjeżdżam to nasila się to do tego stopnia że utrudnia mi momentami funkcjonowanie. Cały czas w mojej głowie krążą różne scenariusze i myśli o tym co moja hotka mogłaby robić gdy mnie nie ma. Zamiast koncentrować się na pracy myślę o tym i w spodniach panuje armagedon... Ma ktoś podobnie? Zastanawia mnie czy tylko ja mam taką przypadłość czy to poprostu normalne u rogaczy

[Mr.K✩ 5 977]

Temat tego co dla kogo jest „normalne” bywa, hmm, uporczywie powracający. Każdy jara sie tym co go tam jara. W różnym stopniu, zależnie od charakteru, pory dnia, wychowania, sytuacji (poza)małżeńskiej czy fazy księżyca. Podobnie mają też i rogacze. Masturbują się myślami co-by-ona-tam-zrobiła-gdyby, choć częściej jest to bardziej co-ja-bym-chciał-żeby-ona-wtedy-robiła. I czasami, wyobraź sobie, nie mogą przez to nawet skupić się na pracy. Tak jak surferzy, gdy za oknem biura powieje piękny wiater. Rogi do góry - jesteś normalny.

[Dreamer 4 211]

Mądrze napisał @Mr.K ja jednak postawię tezę, że jeśli jest to natręctwo bardzo utrudniające funkcjonowanie codzienne to warto przemyśleć wizytę u specjalisty (psycholog/seksuolog) albowiem tego typu wizyty są na prawdę bardzo pomocne i mogą pomóc ustawić sobie w głowie wiele spraw, a bez sensu eskalować w swojej głowie natręctwa bo to może prowadzić do różnych nerwic i innych problemów.

[Mr.K✩ 5 977]

Godzinę temu, Dreamer pisze:

jeśli jest to natręctwo bardzo utrudniające funkcjonowanie codzienne to warto przemyśleć wizytę u specjalisty

Oczywiście masz rację. Kolega Rogaty użył tu słowa "czasami", tak jak w zdaniu "czasami mam taką ochotę na jedną lampkę wina, że hej".

Gdy zjawisko jakiegokolwiek natręctwa (tu wyjątkowo nie o winie) eskaluje do takiego poziomu, że notorycznie zawala się obowiązki to wizyta u specjalisty jest nieunikniona.

Choć czasem musi ją zainicjować bliska osoba z zewnątrz gdyż sam zainteresowany(a) przeważnie próbuje bagatelizować zjawisko twierdząc, że na pewno sobie sam z tym poradzi. Ale to już osobna historia.