Skocz do zawartości
max

21

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć drodzy Forumowicze.

Od paru miesięcy piszę książkę, seks jest jej nieodłączną częścią, jest dużo BDSM oraz sporo miejsca zajmuje także tematyka cuckold. Jest też sporo miejsca poświęcone na inne, bardziej lub mniej "przyziemne" kwestie, ale o tym z czasem.

Wkleję fragment jednego z rozdziałów.

Jestem ciekaw Waszych opinii, sugestii.

Podkreślam, iż tekst jest po wstępnej edycji, więc pewnie znajdzie się sporo błędów.

Jeśli uznacie, że jest to ciekawe to będę systematycznie dorzucał kolejne fragmenty.

Jeśli uznacie, że to bez sensu - nie będę więcej spamował :)

Także zapraszam do lektury i dziękuję za poświęcony czas.

 

 

 

Rozdział x

 

Roksy night

 

Otwieram oczy. Karolina siedzi przy toaletce. Maluje się. Widząc, że się obudziłem, mówi:

- To koniec Aaron.

- Tzn? - pytam lakonicznie

- Odchodzę od Ciebie... - mówi z pokerface, nie przestając się malować i będąc esencją spokoju.

Przypomina mi się poprzedni wieczór.

 

Dzień wcześniej, ok 20.00

 

Skończyłem ultra-tour w pracy. Codziennie od 7 lub 8 rano do 19. Powrót do mieszkania. Kolacja, prysznic. Na 21 do pracy do północy. I tak przez 2 tygodnie. Dzisiaj w końcu skończyłem 19. Chciałem się spotkać z bratem, Hemi, który mieszkał w budynku obok. Prysznic, Biedra, piwo. Wracam koło 1 w nocy, mocno dziabnięty. Nie mogę otworzyć drzwi, bo blokuje klucz w zamku z drugiej strony. Dzwonię dzwonkiem. Karola każe mi wypierdalać. Awantura. Że piszę z Nataszą, że chcę wyjebać ukrainkę, że jestem szmaciarzem. Że telefon zabrałem, ale zegarek zostawiłem i on pokazywał wszystkie powiadomienia (podłączony do WI-FI). Dzwonię do jej matki, ledwo stoję na nogach, bardziej z wykończenia, niż najebania. Włożyła gąbkę w dzwonek od drzwi, żeby nie tłukło. Brawo za kreatywność.

Matce mówi, że drzwi otwarte. Faktycznie. Sprytna cipa. Wchodzę i rozbierając się po drodze, padam jak zwłoki na łóżku, zasypiam od razu.

 

Dzisiaj, ok 10.00

 

Leżę teraz na łóżku i próbuję ogarnąć co się właściwie dzieje. Czy jeszcze śpię czy już się obudziłem. Mózg po takim maratonie jest wyprany na lewą stronę. Wstaję, zaraz zrobię sobie śniadanie. Karolina się pakuje do wyjazdu na urodziny ojca.

Siadam na chwilę przy biurku i kątem oka widzę, że zakłada kurtkę, ale jakby nie wiedziała, gdzie przód. Widzę, że nie chce jechać.

 - I co, ja wyjadę, a Ty będziesz jebał się z tą ukraińską kurwą na naszym łóżku?! - Emocje wzięły górę.

 - Tak czy siak będę. Tzn mam na to nadzieję. Jesteśmy umówieni na film. Zgodziłaś się na to...Ba! Kurwa. To był Twój pomysł! Więc tak. - odpowiadam zresztą zgodnie z prawdą.

 - To ja zostaję. - odpowiedziała stojąc w drzwiach. Było widać, że emocje parują przez jej skórę.

 - Skończ pierdolić i jedź, tak jak ustalaliśmy przez ostatnie tygodnie. Jedź, kurwa, nie wymyślaj. - próbowałem ją przekonać.

 - Nie. Zostaję. Chuj z planami. – nadal stoi w drzwiach.

 - Dobrze. To ja idę na hotel na noc lub dwie. Zobaczymy jak będzie. - odpowiedziałem z pełnym spokojem, nie spodziewając się, mimo bardzo bujnej wyobraźni, że ta doba zapadnie mi w pamięć do końca życia.

 - Ty mnie wyrzucasz z domu! Nie! Nie wyrzucaj mnie na ulicę! - zaczęła krzyczeć i szarpać się w otwartych drzwiach z walizką. Miała łzy w oczach. 

Siedzę na fotelu przy komputerze i patrzę ze zdziwieniem na ten oryginalny obraz. Ona zachowuje się, jakbym ją naprawdę szarpał i wyrzucał za drzwi na ulicę.

 - Nieeeeeeeee! - krzyknęła i poszła do windy. To był taki dźwięk, jak stoisz nad studnią i wypada Ci telefon do środka. Taki zanikający, oddalający, przeciągający się echem. Drzwi zostawiła otwarte, więc głos zanikał chwilę dłużej.

Zrezygnowałem ze śniadania, wstałem, zamknąłem drzwi i  położyłem się spać dalej, nadal ciągnąłem na awaryjnym zasilaniu i nie do końca wiedziałem co tu się właśnie odjebało.

Obudziłem się ponownie. Spojrzałem na zegarek. 17.33. "Kurwa!" - pomyślałem. O 17.00 byłem umówiony z Nataszą. Pusto. Cicho. Ok, czyli Karola zabrała mandżur i pojechała do rodziny, tak jak miała to zrobić. Czyli nie wróciła. To dobrze. Chwyciłem za telefon, odpaliłem whatsapp i pojawiło mi się zdjęcie Karoli w rozmowie z Nataszą. Zapytała krótko:

 - Znasz ją? - można było wyczuć wycofanie.

 - Tak, znam. To moja ex. Czemu pytasz? - w sumie teraz to już naprawdę ex.

 - Napisała do mnie, że wyrzuciłeś ją z domu i mnie zwyzywała... - wtedy już wiedziałem, że jest po temacie i jest pozamiatane.

 - Przepraszam Cię za nią... - próbowałem ratować resztki honoru.

 - Ok. Rozumiem. Tylko dopóki tego nie wyjaśnisz to ja nie chcę brać w tym udziału. - odpisała po raz prawie ostatni.

Kurwa.

Odezwać się nie ma do kogo, ładowałem koguta i głowę cały tydzień, żeby dać popis możliwości. I chuj, i znowu frajer zostaje z kutasem w ręku. Trudno, spalę się, najebię, będzie fajnie, śmiesznie...

 

Minęło parę godzin. Siedziałem sam, na Mokotowie, upalony, najebany, z kosmicznym wzwodem. Dobra, trzeba sobie radzić. Próbowałem się rozładować kilka razy, ale efektu nie było wcale. Trudno. Mam odłożony hajs z napiwków. Skoro jestem wolny to sobie zamówię jakąś fajną, szczuplutką dziundzię. Wszedłem na Roksę. Znalazłem, umówiłem się, ok, będzie wolna za 45 minut. Idealnie. Mam zapas czasu, żeby wziąć prysznic, umyć dokładnie jajca i sprzęt oraz ogolić gębę, pachy, klatę, no i rzecz oczywista - torbę. Miałem to zrobić w ciągu dnia przed spotkaniem z Natashą, ale w świetle nowych wydarzeń przyjąłem pozycję lemura po jebańsku na wiele godzin.

Jest koło północy. Zamawiam ubera, który przyjeżdża dopiero po 15 minutach. Śpieszył się jebany, na pewno. Niedaleko stąd do centrum stolicy, a on kwadrans jedzie.

“Chuj mu w dupę, to będzie fajny wieczór.” - myślę, wsiadam i jadę. Podjeżdżam pod adres. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że ja mieszkam przy metrze i ta dziewczyna także mieszka przy metrze. Czyli mogłem zapłacić 3,40 zł zamiast 45 zł za taxi, a czas dotarcia taki sam. Brawo ja, Janush Bisnesou. Dzwonię na telefon, żeby podała nr lokalu...Nie odbiera...Dzwonię drugi raz, trzeci. W końcu zrezygnowany piszę smsa "Jak mam się odpierdolić to chociaż mi to napisz”. Cisza. Kurwa. Po chwili wychodzi ochroniarz.

Dobry wieczór, w czymś Panu pomóc? - pyta stanowczo.

Dobry wieczór...Wie pan gdzie tu jakaś kurwa mieszka? - uśmiecham się z zaciśniętą szczęką.

Nie rozumiem pytania… - mam jego atencję.

No z dziwką się umówiłem i podała numer budynku, a numer mieszkania miała podać jak będę pod klatką, a teraz nie odbiera...Z tego, co widzę to nie poruchamy sobie Panie w tym odcinku… - cytuję Borewicza i uśmiecham się do dziadka.

No nie pomogę - odpowiada uśmiechem.

No nic, dziękuję i spokojnej nocy! - rzucam na odchodne i idę w stronę ulicy zamawiając ponownie ubera.

Znowu 15 min czekania. Czy oni te taksówki z Wisły wyciągają i czekają, aż woda wypłynie z pojazdu? Może się kiedyś dowiem. Wsiadam. Jadę.

 - A Pan wie, gdzie fajne dziewczyny na wieczór można ogarnąć? - pytam w połowie drogi.

 - Noooo...Takie, jak Pan chce się zabawić, to odloty. -  ewidentnie zna temat.

 - Odloty? Słyszałem, ale myślałem, że to jakaś strona co tanio bilet na samolot można kupić, haha... – wyjaśniam skonsternowany.

 - No nie, to takie coś jak Roksa.

 - A, ok, chwila – odpowiadam i wkładam nos w telefon...Oglądam, sprawdzam, ta nie, bo za wysoka, ta nie, bo za droga, ta nie, bo kolor włosów...Mam. Dzwonię.

 - No czeeeeeść... – zaczynam zaczepnie, brzmiąc zapewne jak tygodniowa skarpeta wrzucona do reszty ciuchów, które od 2 tygodni czekają na wypranie.

 - No cześć. - Fajny, lekki, damski głos w słuchawce.

 - Pracujesz teraz? I przez najbliższą godzinę, dwie? - pytam nauczony, pseudo,kurwa,doświadczeniem.

 - Tak.

 - To za ile możesz być na metro Wierzbno?

 - Koło 30 minut.

 - Ok, zapiszesz sobie adres? - czuję ekscytację, cieszę się cały ja, plus koleżka pod rozporkiem.

 - Tak, mów. Przyjadę. Tylko nie zaśnij. - chyba też znała temat.

Podałem adres.

 - Będę czekał, z niecierpliwością. - zaznaczyłem, żeby przypadkiem także nie zrezygnowała.

Znowu lżejszy o 45 ziko. Zostawiam napiwek za udzieloną wiedzę. Ale chociaż może sobie w końcu porucham i się rozładuję. Odbiję sobie ten pojebany związek i tą śpiącą kurewnę, co mnie przed chwilą wydymała bez mydła. Minęło kilka chwil i w końcu zabrzmiał dzwonek domofonu. Po chwili dzwonek do drzwi. Zaglądam przez judasza. Stoi myszon i bramkarz. No chuj, pewnie chcą mieć pewność, że jej na pięć kijów nie zaatakuję z kolegami. Wpuszczam ich do mieszkania. Ona - fajna figurka, szczuplutka, ale cycek i dupka jest. Tylko na buzi widać, że miała problemy dermatologiczne. Stawiam na trądzik. Kurwa, 7 lat w pogotowiu ratunkowym na wypadkowej wystarczająco zryło mi beret na resztę życia. Nawet prostytuki diagnozuję. Ja jebie. Koksik się rozejrzał po mieszkaniu, czy w żadnym pomieszczeniu nikogo nie ma i pyta:

 - I jak?

 - A spoko, a co u Ciebie? - odpowiadam, bo nie wiem o co mu chodzi.

 - O dziewczynę pytam. Bierzesz ją czy nie? - od razu konkretnie.

 - No zaraz ją wezmę, myślałem, że najpierw wyjdziesz. Chyba, że chcesz zostać i popatrzeć to spoko - w życiu się nie spodziewałem, że to tak wygląda.

 - Kurwa, jak się podoba to na ile ją chcesz? Godzina? Dwie? - jest wyraźnie poirytowany.

 - No godzina na pewno. A czy istnieje możliwość przedłużenia o kolejną godzinę po sprawdzeniu umiejętności? - dopytuję.

 - Jest. To teraz dajesz 200 zł, a dopłacisz najwyżej dziewczynie. Tylko grzecznie mi tutaj… - zagroził.

 - Się wie… - odpowiedziałem, dałem mu kasę i wyszedł.

 

Zacznę grzecznie, po dżentelmeńsku - pomyślałem. Zaproponowałem drinka, wolała wodę. Chciała wyjść zapalić na balkon to wyszliśmy. Po drodze oczywiście parę razy obciąłem jej fajny tyłek w brzoskwinkę. Palimy na balkonie. Pytam się czy mogę ją dotknąć. Potwierdza. Pytam czy gdzieś mam nie dotykać. Mówi, że mogę dotykać wszędzie. Myślę sobie “No! Kurwa! W kooooońcu!”. Kładę dłoń na jej biodrze. Chwilę trzymam w tym miejscu lekko masując. I że niby kurwa przypadkiem, bardzo powoli przesuwam na górną część pośladków. To miejsce, gdzie kończy się tyłek, a zaczynają plecy. Tak bezpiecznie, żebym nie wyszedł na napaleńca i żeby było kulturalnie. Skoro nie protestuje to zsuwam trochę niżej, bezpośrednio na pośladki. Ma genialny tyłek. Jak dojrzała, soczysta brzoskwinia. Wprost z reklamy Ryneczku Lidla w szczycie sezonu. Perfekcyjnie jędrna, kształtna i o idealnej wielkości. Już oczami wyobraźni widzę, jak biorę ją od tyłu. Masuję, ściskam, cieszę się jak półtoraroczne dziecko na chłodnego gryzaka.

 - To co, idziemy do sypialni? - pytam widząc, że skończyła palić.

 - Jasne, chodź - rzuciła i poszła przodem. Oh tak. Mam wrażenie, że celowo, jeszcze bardziej hipnotyzująco, kręci biodrami. Wchodzimy do pokoju.

 - To słuchaj, powiedz mi proszę jak to działa, bo ja nie wiem, nie korzystałem nigdy z tego typu usług... - nie wiem czy mam zacząć od całowania czy się rozebrać i jebnąć na łóżko.

 - Tzn? - ewidentnie nie zrozumiała.

 - No czy mogę Cię całować, co mogę, czego nie mogę, co lubisz, a czego nie - chciałem, żeby jej także było przyjemnie.

 - Yyyy...To znaczy ja chyba nie wiem czy Ty wiesz czym ja się dokładnie zajmuję… - jej odpowiedź sprawiła, że zacząłem się zastanawiać czy nie zamówiłem sprzątaczki, która lubi być macana po tyłku, albo damskiej wersji hydraulika z podobnymi preferencjami. Przez moment sobie nawet wyobraziłem jak nurkuje pod zlewem na prostych nogach. Tylko by musiała zsunąć te legginsy. No i 200 zł za to...W sumie cena za hydraulika z gołą dupą całkiem normalna. Tylko, że nic mi kurwa nie cieknie. Co najwyżej ślina na nią, ale zlew i krany mają się dobrze.

 - Nooo...No to powiedz, bo zgłupiałem. - w moim głosie ewidentnie słychać lekką frustrację, wymieszaną z ciekawością i jakimś rodzajem strachu. Usiadłem na łóżko.

 - Nooo, ja nie uprawiam seksu, tylko robię masaż… - wyjaśniła. W myślach wstaję, podchodzę do ściany i z całej siły zaczynam w nią napierdalać głową. Słyszę głos ze środka: “No kurwa Misiu...w tym odcinku też sobie nie poruchamy…”.

 - ...Poważnie? Nie żartujesz? W sensie, że nic, a nic? - szukam jakiekolwiek rozwiązania.

 - No mogę masaż zakończyć finałem. - mam wrażenie, że jej też jest niekomfortowo.

 - W ustach? - może chociaż dobra gała będzie. W końcu nadzieja umiera ostatnia.

 - Ręką… - wyjaśnia.

Siedzę na łóżku, patrzę się na nią i lekko się uśmiecham. Nie wiem co powiedzieć, nie wiem co zrobić. Ona stoi przed łóżkiem. Los ma ze mnie taką zwałę teraz, że zaraz zacznie padać złoty deszcz. No dobra. W sumie na masaż też się wybieram od paru miesięcy. Chuj tam, dopłata za trzepanie, dojazd do domu. W porządku, jestem w stanie wytłumaczyć sobie dodatkowe usługi tego “masażu” i wrzucić to wszystko pod jedną, zryczałtowaną opłatę.

 - No dobra...To co? Mam się rozebrać do naga czy do bokserek? - chuj, kasa wydana, mam nadzieję, że chociaż masaż będzie dobry.

 - Jak Ci wygodniej. Ty się połóż, a ja pójdę po balsam. - lekko się uśmiechnęła i poszła.

Wraca po chwili, ja leżę na brzuchu, w samych bokserkach. Zaczyna masaż. Po kilku chwilach zaczynam się zastanawiać czy jednak nie zapytać się jej, czy się przypadkiem nie zna na hydraulice, bo ta wizja sterczącego tyłka podobała mi się dużo bardziej, niż lekkie wmasowywanie jakiegoś balsamiku z Rossmana w barki. Koło masażu to to niestety nawet nie leżało.

 - A słuchaj...A czy mogłabyś się rozebrać? - chyba wpadłem na genialny pomysł.

 - Tak, oczywiście. Wszystko? - zapytała, odpowiedziałem, że jeśli może to tak. Miała genialne ciało. Obłędny tyłek i piersi. I ta figura. O matko. No, chociaż kurwa oczy nacieszę.

 - A powiedz mi jeszcze proszę...Czy mogę Cię dotykać w trakcie masażu? - zawsze warto zapytać, a nuż się zgodzi.

 - Tak. - odpowiedziała w nieco luźniejszy sposób, niż wcześniej.

Położyłem się na plecach prostopadle do niej, tak, że miałem swobodny dostęp do jej brzoskwiniowego tyłka. Zaczęła masować nogi, przez co lekko się uniosła i wypięła. “No...W sumie nie taki zły ten masaż...Takie widoki…” - pomyślałem. Gładziłem ją delikatnie po nagich, wypiętych, brazylijskich pośladkach. Po chwili poczułem, że zrobiła się jej tzw. gęsia skórka. Bardzo powoli zbliżałem się do jej cipki. Parę razy otarłem dłonią, “że niby przypadkiem”. Gdy poczułem, że jest wilgotna, zacząłem ją pieścić bardziej intensywnie. To, co czuła przenosiło się w czasie rzeczywistym na pracę jej dłoni, na zmysłowość i siłę nacisku. Jej oddech zwolnił i się znacznie pogłębił. Po tętnicy szyjnej było widać, że skoczyło jej ciśnienie. Też się dobrze bawiła. “Faaajnie” - pomyślałem.

Ten jakże miły masaż przerwał dźwięk jej telefonu. Spojrzała na zegarek, potem na mnie. 

 - Muszę odebrać. Bo będzie tak dzwonił w nieskończoność. Czas już się nam prawie skończył… - urwała jakby sama żałowała. Spojrzałem na zegarek, no kurwa, faktycznie. Może tam z 5 czy 10 minut zostało.

 - Zostań jeszcze na godzinę… - powiedziałem zanim nagusieńka wybiegła z pokoju...Te trzęsące i kołyszące się pośladki przekonały mnie w mgnieniu oka, że “Chuj tam. Raz się żyje”.

 - Naprawdę...? - stanęła w drzwiach z niepewnym uśmiechem, a w głosie było słychać odrobinej skrywanej radości i zaciekawienia.

 - Tak, naprawdę. Proszę. - przez moment się zastanawiałem kto byłby bardziej smutny, gdyby się teraz ubrała i wyszła. Miałem wrażenie, że oboje, po trochu.

 - No jestem. Tak, wszystko w porządku. Tak, zostaję jeszcze na godzinę. Ok, dobra. - słyszałem rozmowę dochodzącą z kuchni, pod koniec której jakby ta radość w głosie zaczęła drastycznie zanikać. “Pewnie czymś ją wkurwił” - pomyślałem i przez kilka sekund zastanawiałem się czy wróci wkurwiona i cały nastrój pójdzie w pizdu. Weszła do pokoju niezbyt zadowolona. Widząc jej figurę, pływające w powietrzu jędrne piersi i świadomość, że mam ją jeszcze przez godzinę, mimowolnie się uśmiechnąłem. Spojrzała na mnie niezbyt przekonana co do mojego rozradowania. Usiadła na kolanach, prawie dokładnie w ten sam sposób jak siedziała wcześniej. Chwilę nad czymś myślała wpatrując się w ścianę. Położyłem jej dłoń na biodrze i lekko muskałem jej skórę nie schodząc nigdzie indziej. Posiedzieliśmy chwilę w ciszy. Spojrzała się na mnie. Lekko się uśmiechałem, wpatrywałem w jej oczy i smyrałem jej nagie biodro.

 - Czemu nic nie mówisz? - zagadała pierwsza.

 - Bo widzę, że coś Cię trapi. Nie chcę, żebyś czuła się źle, czy zmuszana do czegokolwiek. Jeśli nie chcesz tego robić, a potrzebujesz o czymś porozmawiać to możemy. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się nieco bardziej.

 - Niesamowite… - byłem pewien, że celowo ucięła zdanie, bo wpatrywała się intensywnie w moje oczy i widziałem, że powraca ten uśmiech z którym wybiegła z sypialni.

 - Co takiego? - zapytałem z lekką nutą ciekawości.

 - Nie poganiasz mnie...Nie traktujesz mnie jak dziwki. Nawet nie jak tylko zwykłą dziewczynę, ale lepiej. Lepiej, niż niejedna dziewczyna w związku ma...Wydajesz się być taki ciepły i wyrozumiały… - jej oczy zabłyszczały.

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Dodam tylko, że cała książka jest utrzymana w konwencji - 99% prawdy, 1% fikcji.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
22 godziny temu, Adams pisze:

Jak dla mnie bobma, chętnie kupię jak już skończysz

Dziękuję. Wydaje mi się, że ta książka by nigdy by nie powstała, gdyby nie moje doświadczenia z forum i zk. Albo powstałaby być może dużo, dużo później. Dopóki się trafi chociaż jeden pozytywny komentarz, będę sukcesywnie doklejał fragmenty książki. I nie chodzi mi o kupowanie mojej książki, którą zdecydowałem się wydać i wiele środowisk mnie może za to znienawidzić, dlatego wydam ją pewnie pod pseudonimem, aczkolwiek każdy będzie wiedział, że o nim mowa. W sumie tak docelowo to nie jest książka o mnie, tylko o ludziach, których poznałem i sposobie w jaki będąc czasami minutę a czasami całe lata, wpłynęli na moje życie oraz mojej wdzięczności. Za to, że cieszę się, że dzięki nim jestem w miejscu w którym jestem.

No to, słowo się rzekło, ciąg dalszy rozdziału.

 

 - Nie poganiasz mnie...Nie traktujesz mnie jak dziwki. Nawet nie jak tylko zwykłą dziewczynę, ale lepiej. Lepiej, niż niejedna dziewczyna w związku ma...Wydajesz się być taki ciepły i wyrozumiały… - jej oczy zabłyszczały.

 - Traktuję Cię tak, jak uważam, że powinna być traktowana każda kobieta. Z szacunkiem. Z wysłuchaniem. I z odpowiednią dozą atencji. - wyjaśniłem.

 - Ale...ja robię to, co robię… - na moment posmutniała.

 - A ja 13 lat temu w Szkocji pracowałem jako śmieciarz i co? Zarobki były rewelacyjne. Żadna praca nie hańbi. Ludzie w życiu są czasami zmuszeni do przeróżnych rzeczy, żeby utrzymać się na powierzchni. - szczerze odpowiedziałem.

 

Wróciło kurestwo. A już tak długo miałem z tym spokój. Przypomniał mi się wyjazd z pogotowia ratunkowego w Bytowie do 16-latka w furii. Wzywała jego matka. Jedziemy w składzie - Bohdan, Kamilos, no i ja. Bohdan był ok. 50 letnim kierowcą ambulansów. Taki typ, co to jest granatem od pługa oderwany (i fizycznie i mentalnie). Zmiana przepisów wymusiła, żeby starzy kierowcy zrobili Ratownika Medycznego, więc nie miał wyjścia. Jak zdał egzamin - tego nie wie nikt. Kamilos natomiast niewiele starszy ode mnie, ok. 30 lat, kierownik zespołu na tym dyżurze, nic szczególnego poza tym, że charakterny. Dojechaliśmy na miejsce. Kamienica w biednej dzielnicy. Matka nas prowadzi przez ciąg chyba 5 mieszkań, po drodze opowiada, że jej ciężko, że nie ma na leki, że czasami nie ma już siły do syna, który choruje na porażenie mózgowe. Wchodzimy do ostatniego pokoju w tym labiryncie Fauna. W środku leży chłopak, młodzieniec, z około 2 tygodniowym zarostem, wyje i się rzuca na łóżku medycznym.

 - No eeeej, ale Paaaani. Myśmy pogotowie ratunkowe, a nie lecznicze! - Bohdan Fachura Dyspozytor zaczął wykutą na blachę regułkę.

 - Czekaj Bodzio. - zastopował go Kamilos. - W jaki sposób my możemy pomóc Pani i Pani synowi?

Ja z kolei myślałem, że jak furia to znowu jakiś nadropsowany co dojebał sobie brudnego koksu z dopami i robi przemeblowanie na chacie. A tu chłopaczek chudy jak mucha, z łóżka się nie ruszy, tylko wydaje głośne, niezrozumiałe dźwięki.

 - No bo Panowie...Ja robię co mogę. Ja mu leki uspokajające podaję, co po jakimś czasie przestają działać. To muszę go wtedy zmasutrbować, bo jest nie do zniesienia. I tak od paru lat. A teraz już nawet to nie pomaga. Nie spałam trzy noce...Panowie na pewno macie coś mocniejszego na uspokojenie… - mówiła prawie ze łzami w oczach.

Przeszły mnie ciary. Jaką chujozę trzeba w życiu odjebać, żeby musieć trzepać własnego dzieciaka...

 - Dobrze. Pokaże pani karty (*karty historii choroby, dokumentację medyczną), jakie leki przyjmuje syn, czy jest na coś uczulony? - Kamilos, mimo, że czasami bywał wredny, to w gruncie rzeczy to był naprawdę dobry człowiek. I bardzo dobry ratol.

 - Już, już, wszystko pokazuję! - matka odżyła, wytarła łzy i pobiegła do kredensu.

Chwila minęła, wszystko wiadomo, ja z Bohdanem obrabiamy (czyli w slangu medycznym zbieramy pomiary podstawowych parametrów życiowych, takich jak m.in. saturacja, ciśnienie tętnicze krwi i cukru we krwi) młodego, Kamilos pisze kartę. Bohdan mierzy ciśnienie i poziom glukozy we krwi, ja przygotowuję Clonazepam. Ukuł chłopaka w palec, wbił igłę w materac i czeka na wynik.

 - 130/95 i cukier 92! - krzyknął służbowo do Kamilosa.

Ja wenflon już założyłem, bo będzie bezpieczniej jak się młody będzie wyrywał. Chcę już podawać lek i słyszę jakieś syczenie. Zerkam na Bohdana, widzę, że też coś słyszy. Podążam za odgłosem i wzrok pada na wbitą igłę w materac. Tylko czemu to syczy. Patrzę się na Bodzia i nie wierzę. On podnosi prześcieradło, a pod nim pompowany materac przeciwodleżynowy.

 - O kurwa, ale odjebałem, haha. No tak. Jak leży i nie chodzi to normalne, że dmuchany, a nie normalny, he he - śmieje się, wyciąga igłę i wrzuca do czerwonego pojemnika na odpady medyczne. Ja z miną rozjebania umysłowego podaję lek.

Mamy szczęście, że matki nie było w pokoju. Bohdan zagląda jeszcze raz pod prześcieradło i sprawdza ile powietrza spierdoliło. Całe szczęście tylko jedna strefa, prawie na samym dole. Kamilos daje matce do podpisu kartę, że nie wyraża zgody na przewiezienie syna do szpitala. Nasz standardowy dupochron. Młody zasnął. Misja wykonana, spierdalamy.

 

 - Hej… - z wizji wyrwał mnie delikatny, kobiecy głos. Chyba odleciałem na parę chwil. Nadal głaszczę ją po biodrze, ona siedzi jak siedziała i z lekką ciekawością mi się przypatruje.

 - Wybacz...hah...też różne rzeczy w życiu robiłem… - trochę się zmieszałem.

 - Sądząc po Twoim wyrazie twarzy to raczej nie chcę tego konkretnego wiedzieć. - odpowiedziała, niby trochę żartem, ale z nutą ciekawości.

 - Tego jednego na pewno nie, heh… - próbowałem się ogarnąć jak najszybciej.

 - No ok, to ja wracam do masażu, bo czas leci... - rzuciła zalotnie i zaczęła masować linię barków.

 

Widok jej kołyszących się piersi bardzo szybko przywrócił moje myśli na właściwe miejsce. Uśmiechnąłem się i powoli zsuwałem dłoń na udo, następnie na pośladek. Spojrzała się zalotnie, podniosła trochę tyłeczek i zaśmiała, chyba bardziej sama do siebie. Przez chwilę krążyłem dłonią wokół jej na powrót wilgotnej cipki. Bardzo powoli zacząłem wsuwać w nią dwa palce. Jej dłonie przeniosły się niżej na mój tors, coraz częściej zahaczając o naprężone bokserki. Miała zamknięte oczy i lekko rozchylone wargi. Na jej twarz spadł kosmyk ciemnych włosów. Zaczęła się delikatnie kołysać, tak by moje palce, okrążające sam przedsionek rozpalonej cipki, wchodziły w nią głębiej. Chwilę się z nią droczyłem. Poprawiłem się na łóżku, tak, by móc się nią zająć dużo bardziej. Jej dłonie masowały już tylko i wyłącznie mojego nabrzmiałego kutasa. “Kurwa! Mogłem jednak od razu zdjąć bokserki! Byłoby dużo przyjemniej…” - pomyślałem, ale od razu uwagą wróciłem do niej. Zdecydowanie, ale z wyczuciem wsunąłem w nią oba palce, a kciuk położyłem na łechtaczce. Stęknęła. Zerknąłem na jej twarz czy nie ma grymasu bólu. Płynnymi ruchami wychodziłem i wchodziłem z powrotem, coraz intensywniej masując łechtaczkę. Otworzyła oczy i spojrzała się na mnie. Jej wzrok płonął. Uśmiechnęła się lekko, przesuwając przy tym językiem po rozpalonych wargach. Zsunęła mi bokserki, pochyliła się i wzięła go do ust. Jej wargi odwzorowywały ruch mojej dłoni na i w jej kobiecości. Można powiedzieć, że tańczyliśmy tym samym tempem. Powietrze w sypialni zastygło. Czułem nie tylko jej spływające podniecenie po moich palcach, ale także mokre pożądanie, którego nie przełykała, lecz które swobodnie spływało po całej długości mojego kutasa. Czułem każdą pojedynczą kroplę śliny zaczynającą swoją podróż po żołędziu, napletku, leniwie spływającą po każdej możliwej pulsującej żyle, kończącej pionowy opad na wydepilowanej mosznie.

Złapałem ją za nogę, nieco uniosłem i zwinnym ruchem wsunąłem się pod nią. Na chwilę zamarła w bezruchu, spojrzała się na mnie pod spodem.

 - Mogę? Bardzo chcę Cię posmakować… - upewniłem się.

 - ...Możesz… - odpowiedziała po chwili zastanowienia, a jej głos był wypełniony raczej zdziwieniem, zaskoczeniem, niż niechęcią.

Dłońmi masowałem jej boskie pośladki. Zbliżyłem usta do jej kobiecości. “Ciało do ciała, wargi do warg, haha” - pomyślałem. Będąc tak bardzo blisko czułem zapach jej soków. Zapach przepełniony pożądaniem. Pachniała jak sierpniowe upalne popołudnie na kwiecistej łące chwilę po letniej mżawce. Na niej dwójka kochanków, którzy nie widzieli się od bardzo dawna. Powoli wydychałem gorące powietrze wprost na jej cipkę, by po chwili z większym ciśnieniem dmuchać sporo chłodniejsze. Mruczała i jej biodra tańczyły, tak jakby ona sama nie miała nad nim kontroli. Przyłożyłem swoje usta do jej warg i zacząłem je całować. Na początku delikatnie i czule, by po chwili przejść do namiętnego “pocałunku 69”. Gdy już widziałem, że jest na dobrej drodze do orgazmu, poczułem jak bierze go całego do ust. Całego. Od tak dawna tego nie czułem. Ze 3-4 lata. Wpiłem się w nią jeszcze bardziej. Jej mięśnie zaczęły drżeć. Ja również byłem bardzo blisko. Ona też to zauważyła, bo wyjęła go z ust, skierowała sobie na biust i intensywnie masowała.

 - Dojdź. - bardziej rozkazałem, niż poprosiłem. Spojrzała się na mnie niepewnie. - Dojdź. Chcę tego. Jestem zaraz za Tobą. - dopowiedziałem.

Tak. Zawsze uwielbiałem jak kobieta dochodziła pierwsza, bez względu czy to było pierwsze szczytowanie, drugie czy trzecie. Jakoś wtedy mogłem bardziej skupić się na swoim orgazmie i miałem poczucie, że na niego zasłużyłem.

Jej ciało wpadło w spazmy, a przez gardło przechodziły tylko niewyartykułowane dźwięki o bardzo ciepłej, subtelnej barwie i głośności. Mój język i usta zaczęły zwalniać, by dać jej mały bufor na chwycenie powietrza. Położyłem głowę na poduszce. Czekałem na to cały jebany tydzień. Czuję, że zaczynam pulsować pod jej palcami. Łapię się z całej siły łóżka i napinam wszystkie możliwe mięśnie. W potylicy słyszę jakby małe piknięcie, jakby coś samo w sobie się zapadło, jakby zerwało połączenie. Po chwili poczułem radialną falę uderzeniową, wychodzącą z tyłu głowy, rozpływającą się po całym mózgu, kończąc na rdzeniu kręgowym. A od rdzenia, po całym ciele, rozlewa się fala ciepłego prądu, zupełnie jakby każda pojedyncza komórka została porażona prądem o niskim natężeniu, i od razu oblana surowicą życia. Rozchodzi się po wszystkich kończynach i wraca do głowy. Moje ciało jeszcze przez moment rezonuje, bym po chwili mógł ponownie wziąć oddech.

Otwieram oczy. Ona leży na boku i się uśmiecha. Solidna ilość spermy spływa jej po piersiach i sutkach. Uśmiecham się również. To było niesamowite.

 - Lampka wina i papieros? - pytam i puszczam oczko. Potakuje z uśmiechem. Wstajemy i ubieramy się w milczeniu. Nalewam nam obojgu po lampce białego, półwytrawnego Pinot Grigio, jednego z moich ulubionych. Wychodzimy na balkon zapalić.

 - A jak Ty właściwie masz na imię? - zabiła mnie pytaniem. Faktycznie, ja też jej nie zapytałem, ale lipa. Wstyd jak chuj, zero klasy.

 - Aaron. A Twoje? Ale prawdziwe, nie z Odlotów. Jeśli nie chcesz to nie mów… - zaciekawiło mnie to.

 - ...Morela… - odpowiedziała chwilę się zastanawiając. W myślach się zaśmiałem i klasnąłem w dłonie - “No kurwa, w końcu ta brzoskwinka z tyłu nie mogła wziąć się znikąd!”. Porozmawialiśmy jeszcze kilka chwil o tym skąd jest, o jej życiu, o moim, jak zwykli nowi starzy znajomi.

Rozmowę uciął ponownie dzwonek jej telefonu.

 - Tak, tak, już schodzę. - odpowiedziała do słuchawki i zaczęła się ubierać.

 - To ile tam jeszcze dla Ciebie? - pytam najnormalniej w świecie, mając w głowie, że przecież zdarzyło się dużo więcej, niż było powiedziane, a nie chcę jej przecież, kurwa, urazić. Jak coś trzeba dopłacić to spoko.

 - No 200 zł, tak jak się umawialiśmy. - mówi z uśmiechem. Zaglądam do portfela, tam tylko 100 zł. Idę do sejfu, a raczej mini-sejfu. Tam z kolei całe 500 zł. No kurwa...

 - Słuchaj, mam całe 500 zł… - odpowiadam zmieszany. Nawet pomyślałem, żeby dać jej napiwek, ale nie w wysokości kurwa 150%.

 - To zjedziesz ze mną na dół i Ci rozmienię w aucie, ok? - proponuje.

 - Jasne, nie ma problemu. - odpowiadam i się zastanawiam czy przypadkiem nie wskoczy do auta i nie spierdoli. Trudno, muszę zaryzykować.

Zjeżdżamy windą, ja w samej koszulce i spodenkach, początek ciepłego września, ale pada deszcz. Ona podbiega do auta, wsuwa tylko głowę do środka, chwilę gada i widzę, że wraca. Z lewej strony do klatki zbliża się małżeństwo sąsiadów z tego samego piętra. “To będzie kurwa przekomiczne” - myślę i zaczynam się w myślach śmiać z ironii sytuacji. Morela podbiega, daje mi 300 zł i soczystego buziaka w usta.

 - Dziękuję...Jesteś niesamowity...Zadzwoń czasem! - powiedziała i wróciła do auta. W kusej sukience, cielistych legginsach i typowych “high heelsach”. Sąsiedzi jakby celowo zwolnili kroku. Odjechała. Pomachałem na do widzenia dla niepoznaki, że niby znajoma. Ale sąsiedzi już ewidentnie wyrobili sobie zdanie o tej sytuacji.

 - Dobry wieczór… - zwróciłem się do sąsiadów wchodząc razem z nimi do klatki.

 - Oj...bardzo dobry wieczór...Panie Aronie. - odpowiedzieli i widziałem, że mają ze mnie grubą zwałę.

 - No to najważniejsze, że się wszyscy bawią, a nie na smutno! - próba żartu była z góry skazana na porażkę.

 - Zgadza się. A Pan tak późno pracuje? Tzn. imprezuje, najmocniej przepraszam. - sąsiad był ewidentnie rozbawiony.

 - A...no...tak wyszło. No nic, wszystkiego dobrego! - akurat winda zatrzymała się na naszym piętrze i każdy mógł wrócić na swój kwadrat. Całe szczęście koniec rozmowy.

 - Dzięki i wzajemnie! Pozdrawiamy! - odkrzyknęli na odchodne z dużym rozbawieniem.

Usiadłem na fotelu. Zamknąłem oczy. Kurwa. Może są najebani i nie będą tego jutro pamiętać? Oby...Zresztą jebać, najwyżej będę wspólnotowym żigolakiem. Ta, już widzę tą karierę. Dziadkowie będą na pewno dumni w chuj z wnusia dżentelmena, który macha odjeżdżającym prostytutkom na do widzenia. Masakra…

Posiedziałem z pół godziny, posłuchałem muzyki, wypiłem dwa mocne drinki z whisky i spaliłem kolejne szkło. Stojąc na balkonie po raz setny zastanawiałem się jakby to było pierdolnąć się z 11 piętra i jakie mam szanse na przeżycie. Na dole wywietrzniki z garażu, więc bym się złożył jak jebane origami. Chyba, że bym spadł na krzaki, ale one mają z metr wysokości versus 100kg chłopa razy 10 pięter...Znając moje szczęście to bym przeżył. Tylko jedna z gałęzi by mi rozerwała torbę z fiutem, a druga podziurawiła oczy. A tak żyć nie chcę. Więc po raz kolejny nie skaczę. Po chwili trawa zaczyna działać, w końcu. Wracam do komputera posłuchać Bass Astral x Igo. Minęło kilka chwil i chuć wróciła, jak wybudzona, jakbym z krzyża spuścił tylko z 10%. Kurwa. Włączam Roksę ponownie. Dam temu portalowi jeszcze jedną szansę. Po chwili szukania znajduję fajne ciacho. Taka hiszpanka, pełne biodra, duży biust, niby robi wszystko. Moją uwagę zwraca skrót “GFE”. O. Coś nowego, ciekawe co to. Muszę sprawdzić, żeby przypadkiem nie umówić się na rozdziewiczenie mnie przez wielkiego, czarnego dildosa. Pytam wujka G. (*Google) Wujek wypluwa informację, że GFE to “Girlfriend Experience”. Ooo...Czyli seksik ale jak ze swoją dziewczyną? W sensie, że przytulanie, całowanie i w ogóle może być bardzo miło? Gdzieś w środku czuję jak coś mnie chwyciło za żołądek i nie chce jebaństwo puścić. Na chwilę się zawiesiłem. Już tak dawno nie doświadczałem czułości ze strony kobiety. Takiej zwykłej, najprostszej, całkowicie nie seksualnej, jak przytulenie, pogłaskanie po głowie. Jak spontaniczny buziak w policzek. Ale bez dotykania policzków. To miejsce jest wyłączone z użytkowania, jedynie szybki buziak wchodzi w grę. Po chwili się decyduję. Tak. Bardzo mi tego potrzeba. Zasłużyłem kurwa na to. Dzwonię. Ciepły damski głos w słuchawce mówi, że pracuje, ale, że nie dojeżdża. Tylko stacjonarnie, w centrum Warszawy, niedaleko pałacu. Odpowiadam, że będę za 30 minut. Szybki prysznic, wszystko raz jeszcze umyte i nauczony doświadczeniem idę na metro. Dojechałem na miejsce. Zwykła kamienica. Wejście od podwórka. Wchodzę, ale w myślach zastanawiam się czy ktoś mi zaraz w bramie albo na klatce nie ożeni kosy i ucieknie z portfelem i komórką. Akurat tym razem nic takiego się nie wydarzyło. Otwiera dziewczyna, ok 25 lat, ok 105 kg wagi, blondynka i wpuszcza mnie do środka. Mówię dzień dobry i wchodzę uśmiechnięty w poszukiwaniu tej dziundzi ze zdjęcia, nadal trochę dziabnięty i upalony. “Kuuuurwa...nie wiedziałem, że w burdelach te, które mają najmniejsze wzięcie, zostają odźwiernymi...Ciekawa hierarchia, nie powiem” - pomyślałem. Poczekałem, aż zamknie drzwi i poprowadzi mnie do tej mojej nocnej wybranki. Kazała poczekać i zniknęła za drzwiami jednego z wielu pokoi. Po chwili wychodzi z inną kobietą, ale to nie ta ze zdjęć. Ustawiły się we dwie w rzędzie pod ścianą. “Kurwa, szpaler cyckami będą robić? Może jestem milionowym klientem? Tylko, że jak szpaler to powinny stać naprzeciwko siebie...” - dobry humor mnie nie opuszczał. Stały jak w wojsku, znałem to doskonale. Patrzyły przed siebie, jak w amerykańskiej armii. Nie było puszczania oczek czy uśmiechów, jak w amerykańskich filmach. Był za to zimny wzrok wlepiony w tapetę z PRLu...Trochę znudzony. Ale w sumie się nie dziwię, jest niedziela, koło 5 nad ranem. Pewnie są zajechane...Ta druga kobieta była prawie totalnym przeciwieństwem damskiej wersji Gerwazego – wędzona, z 50 kg maksymalnie, ok 40 lat i pseudo balejaż na włosach. Stałem tak dłuższą chwilę.

 - No, musisz wybrać. - zaczęła grubsza.

 - Ja? Że z was dwie? - zapytałem zdziwiony. W pierwszym momencie poczułem się z tym źle. Jakbym miał ocenić i wybrać pomidora w "Biedrze". Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że walą w chuja, bo nawet jakby zdjęcie z Roksy odwrócić do góry nogami i zrobić czarno-białe to nadal za chuj żadna z nich nie jest podobna. No cóż...I tak już tu jestem...Trudno. Jak się nie ma co się lubi...

 - No tak. Inne dziewczyny są zajęte teraz. - powtórzyła Amy (*Amy, bo mega przypominała aktorkę “Grubą Amy”).

Czułem się naprawdę źle. Przecież jak wybiorę tą grubszą to ta wysuszona pomyśli, że mi się nie podoba, bo jest starsza i sucha. A jak wybiorę Wędzonkę, to Amy pomyśli, że nie ona, bo jest gruba. A ja najzwyczajniej w świecie mam coś z ludzi HSP (*High Sensitive Person, ludzie wysoko wrażliwi), chociaż sam się do nich raczej nie zaliczam. No, ale dobra, zegar tyka, zaraz sklep z bułkami zamykają. Zdecydowałem po kilku chwilach, że wezmę Wędzonkę, bo już dawno nie byłem z chudą, szczupłą kobietą. Noooo...Poza Morelką, ale ona to nie była chuda. Fit też nie była. To była taka brzoskwinka ściśnięta jak klepsydra. Mniejsza o większość.

  • Lubię 6

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Poszliśmy do pokoju, Tarczyńska (*bo kabanos suszony, wędzony Tarczyński) traktowała mnie w ten sam sposób, co kołowrotek pasażerów na stacjach metra, czyli włóż, zakręć i spierdalaj. Rozłożyła przyniesione ze sobą prześcieradło i położyła się na plecach, szeroko rozchyliła nogi i govoriła**: "No dawoj, dawoj Kutek. Spujscaj sie, cas leci, zaras koniec." Kurwa, nawet skupić się nie pozwoli. Pomyślałem, że skoro jest taka wredna, że pali się jej dupa do wymiany oleju w miotle to i ja po swojemu zagram. Zacząłem sobie wyobrażać, że Tarczyńska jest moja. Że jesteśmy razem, że mieszkamy razem. Że ona przyjmuje klientów w sypialni. Ja i tak bardzo dużo pracowałem. Wyobrażałem sobie, że ich podglądam. Że słyszę, jak ona stęka. Że wiem, że ona się pieprzy za pieniądze, bo lubi seks. I że lubiłem jak ona się jebała z innymi. Że znam ją na tyle, że wiem kiedy stęka, żeby klient szybciej doszedł, a kiedy naprawdę jest jej dobrze. Wyobrażałem sobie, że Wędzoka przyjmowała gości jak byłem w mieszkaniu. Że przez szparę w rolecie okna balkonowego przyglądałem się jak ją rozbierają lub jak się sama rozbiera. Że widzę, jak facet po prostu wyciąga kutasa, zakłada na niego gumę i daje jej do possania. Nie oszukujmy się. Jest XXI wiek. Jest 2020 rok. Tak, TEN 2020. Jest covid. I laski nie chcą ssać obcych kutasów bez gumy w obawie, że przyniosą to gówno do domu. Ot co. Że przypatruję się jak się z nimi pierdoli. Że widzę jak jej dopłacają, żeby wziąć ją od tyłu, złapać za ten strasznie chudy tyłek i zerżnąć w dupsko. Że widzę jak się spuszczają w przeróżnych miejscach jej ciała...Chuj. Poddaję się. Nawet moje fantazje o cuckoldzie (*zdradzie kontrolowanej) tu nie pomogą.

 - No sorry, nie dam rady. - powiedziałem do Wędzonki, wyciągnąłem sterczącego kutasa, wstałem, zdjąłem gumę, ubrałem bokserki i wypłaciłem jej 200 zł. W sumie bardziej za to, żeby się odpierdoliła i przypadkiem nie dzwoniła. Wzięła pieniądze z wyraźną satysfakcją. Miałem wrażenie, że najbardziej się cieszyła, że się nie spuściłem. Sam nie wiem dlaczego. A może to tylko wrażenie. Znowu się na chwilę zawiesiłem. Nie tyle było mi szkoda kasy, co bardziej samego siebie. Uświadomiłem sobie, że te wszystkie mniej lub bardziej romantyczne filmy z dziwkami to fabularne pierdolenie i właśnie zaliczyłem metropolitalny rynsztok. Stałem się jednym z tych małych, brudnych kiepów, które płyną rynną wzdłuż Alei Jerozolimskich przy krawężniku w warszawski, deszczowy dzień...No, ale skoro i tak już tu jestem...

 - Czy jest opcja, że jakaś dziewczyna się zwolniła przez ten czas? - Stwierdziłem, że zapytam, bo jak to mówią “Kto - pyta - temu stoi”, a Amy mimo wszystko nadal nie chciałem.

 - To ja musić sprawdzić – odpowiedziała Tarczyńska, chowając gotówkę w stanik, zwinęła prześcieradło i wyszła. “Kurwa, w sumie fajnie, że tak dbają o higienę” - pomyślałem. Po chwili weszła inna dziewczyna. Na oko 160cm, ubrana w czarną, koronkową śliczną bieliznę. Wyglądała bardzo apetycznie. Wydźwięk jej osoby był bardzo ciepły, co po ostatnich doświadczeniach w burdelu w centrum stolicy bardzo mnie zdziwiło. To nie była ta dziewczyna ze zdjęcia. Ale ona była...To chyba jej szukałem. Czułem to. W jakiś dziwny, wielowymiarowy sposób. Nie wierzyłem temu uczuciu do końca po ostatnich przeżyciach, ale zaryzykowałem. Podobała mi się, bardzo. I byłem jej bardzo ciekawy. Pola zapytała się czy “jest ok”. Odpowiedziałem, że tak, ale nie wiedziałem o co jej chodziło. Po chwili zrozumiałem, że pytanie dotyczyło "Czy ona jest ok". Oj tak. Była bardzo OK. Dała mi ręcznik i kazała się umyć.

 - W sensie, że co...mam prysznic wziąć? - zapytałem zdziwiony, bo brać prysznic w burdelu? “Ciekawe ile to kosztuje. I czy słuchawka lubi w ucho…” - Czasami własne myśli mnie rozpierdalały.

 - Nie no. Umyj to, co musisz i chodź, czekam na Ciebie. - wyjaśniła. Poszedłem do łazienki, umyłem kutasa w zlewie i wracając do pokoju minąłem 2 klientów i Amy z Wędzonką. Obrazu tych dwóch dziwek stojących obok siebie do końca życia nie zapomnę. Faceci wydawali być się lekko zdziwieni, one wcale. No tak, uśmiechnięty facet z ręcznikiem na barkach i dużą erekcją, chodzący jak u siebie, był zjawiskiem, którego pewnie nie każdy facet się spodziewa po wejściu do burdelu. Przynajmniej nie ja. Wszedłem do pokoju i zauważyłem, że już jest rozścielone nowe prześcieradło..

 - Czy mogę prosić o szklankę wody? - zaczęło mnie suszyć.

 - U nas woda tylko w butelkach, za 20 zł. - odpowiedziała. No tak. Wszystko ma swoją cenę. Mogłem się napić z kranu, trudno. Jak to zawsze powtarzał mój ojciec: “Skoro nie uważałeś jak robiłeś to teraz rób jak uważasz”. Poprosiłem ją o wodę. Po chwili wróciła z 0,5 litrową cisowianką. Wziąłem łyka i się położyłem.

 - Caterpillar...Wygląda obiecująco... - Pola zaśmiała się zwracając uwagę na moje bokserki. W odpowiedzi lekko się uśmiechnąłem.

 - Tylko wiesz, w cenie jest 15 min seksu. - zaznaczyła Pola.

 - No, ale miała być godzina...wg ogłoszenia… - czuję, jak mnie cały ten skomercjalizowany kurewski rynek rucha w dupę. Znowu. I znowu bez mydła.

 - No tak, 15 min seksu i 45 możemy sobie o czymś pogadać. - wyjaśniła. “No kurwa, może jeszcze w “państwa-miasta” sobie pogramy…” - pomyślałem.

 - A czy możemy, w drodze wyjątku, z 15 zrobić 20 minut? - zapytałem z uśmiechem, zdjąłem bokserki i położyłem się na łóżku. Pola klęczała przede mną, a ja na waleta, rozłożony jak rozgwiazda. Zaśmiała się, potwierdziła, że może być 20 minut i powoli na mnie wszedła. Najpierw jedno kolano na jedną stronę, potem drugie na drugą. Poruszała się, niczym Świtezianka. Trochę przelatywała w powietrzu, trochę lewitowała, trochę się ocierała. Jej kocie ruchy hipnotyzowały moje oczy i fakt, że przesuwała swoje ciało w odległości ok 2mm od mojego, elektryzował mnie do głębi. Mimo, że miałem sporo kobiet w życiu, to jeszcze żadna się nie poruszała tak, jak ona. W sumie trochę się wstydziłem dużej liczby kobiet z którymi uprawiałem seks. Ale nigdy nie zależało mi na "nabijaniu cyfry", tylko na znalezieniu szczęścia.

Sposób w jaki się poruszała...Jej biodra...Miejsce w którym tyłek łączy się z udami i miednicą...Ona miała to coś w ruchach. Odkąd tylko usiadła na mnie okrakiem – wiedziałem, że to jest to. Dwoje ludzi, nie wiedzący jeszcze godzinę temu o swoim istnieniu, a teraz rozumiejący się bez słów. Ta myśl, dziwnie mnie stymulowała i już wiedziałem, że będzie fajnie.

Zapytałem się czy zdejmie stanik. Kiwnęła głową, że nie...ale po chwili namysłu dodała:

 - Jeśli nie będziesz dotykał ani ssał to mogę zdjąć.

 - Nie będę dotykał ani ssał. Ja po prostu bardzo lubię patrzeć na biust, na piersi. - odpowiedziałem. Mogę to porównać to do patrzenia na załamujące się morskie fale, co jako jedyne mnie uspokajało. I właśnie zauważyłem, że jako były medyk z doświadczeniem bojowym i PTSD w gratisie, po prostu lubiłem cycki, lubiłem piersi, lubiłem biust. Tak nie medycznie. I nie seksualnie. Widok piersi uspokajał mnie bardzo podobnie do załamujących się morskich fal.

Pola nałożyła trochę żelu nawilżającego na lewą dłoń i wzięła do ręki prezerwatywę firmy NONAME. 

Pomyślałem sobie: "No kurwa...Czemu nie używają tej gumy, co kobiecie jest łatwiej, a facetowi szybciej? Albo tych, co klient sam przyniósł, w tym przypadku najcieńszy SKYN. No, ale ok. Ona dyktuje teraz warunki.".

 - To skoro już jesteś w tej pozycji, to może zaczniemy od jeźdźca? - zapytałem.

 - No to musiałbyś kochaniutki coś dorzucić…- odpowiedziała.

 - Ile? - naprawdę chciałem ją widzieć jak mnie ujeżdża w tym momencie.

 - 100 zł. - odpowiedziała tonem handlowca z RTV AGD.

 - A na pieska, albo inne pozycje to co? - dopytałem zawczasu.

 - To też po 100. W cenie jest tylko klasyk i łyżeczka... - odpowiedziała.

 - A damy radę zejść do 50 zł? - zapytałem z uśmiechem i puściłem oczko.

 - Haha...No dobra, niech będzie...Chyba w handlu pracujesz. - zaśmiała się i jakby atmosfera się mocno rozluźniła.

 - No...można tak powiedzieć, haha. Dobra, wskakuj. - zaśmiałem się również. Usiadła na mnie. Złapała mnie za kutasa i naprowadziła go na swoją cipkę. Sam moment wejścia nie był magiczny, mimo, że w oczywisty sposób był bardzo przyjemny. Byłem pewien, że gdzieś pod sufitem w rogu jest jakaś mała kamera, w razie gdyby jakiś klient chciał którejś dziewczynie zmniejszyć dopływ tlenu trochę za bardzo. W pokoju było przyciemnione czerwone światło i duża czerwona kotara dokładnie zasłaniająca całe okno, tak, by żadne światło nie wpadało do środka. Duże łóżko ustawione centralnie. Z głośnika śpiewał nam LL Cool J, w tym momencie “Doin' It”. Trafił w moment.

Czerwone cienie odbijające się od lekko połyskującej skóry Poli wbijały mnie w perfekcyjny nastrój. Położyłem dłonie na jej talii. Ogromnym wyzwaniem stało się nie dotykać jej piersi, na oko B70, kołyszących się w rytm nadawany przez biodra. Do góry, do dołu, na lewo, na prawo, do tyłu i do przodu.Przygryzła dolną wargę i zaczęła delikatnie masować swoje piersi, nieustannie tańcząc na mnie całym swoim ciałem. Po chwili złapałem jej rytm i się dołączyłem. Gdy czułem, że zaraz będzie schodzić w dół - wypychałem biodra do góry. Kręciłem miednicą w rytm jej ruchów, tak, by eksplorować każdy jej wewnętrzny centymetr i by było nam obojgu najlepiej, jak tylko się da. Pola zaczęła delikatnie stękać. Jedna dłoń została na piersiach, a drugą przesuwała po swojej twarzy, to odgarniając, to zsuwając włosy z powrotem. Byliśmy połączeni w tej ekstatycznej afazji. Czuliśmy się wzajemnie perfekcyjnie, oboje czerpaliśmy 100% możliwej przyjemności ze zbliżenia. Czułem się jakbym był Piotrusiem Panem w warszawskim burdelu.

Po paru minutach poprosiłem, żeby się położyła na plecach. Wszedłem w nią zdecydowanie, ale delikatnie. Miednicą kręciłem tak zwaną “ósemkę nieskończoności”. Sam do końca nie wiedziałem czy sam to wymyśliłem czy gdzieś kiedyś zobaczyłem w pornolu lub na memach. Zauważyłem, że pulsacyjnie ściska pościel i pokazała się żyła szyjna. Wiła się pode mną, niczym węgorz i wiedziałem, że jest jej bosko. Czułem się błogo, wręcz jak japoński bóg miłości - Yebiesuki Nastoyaka. 

- Weź mnie od tyłu. - nagle rzuciła.

- Ale to skoro Ty chcesz, to Ty płacisz… - zażartowałem.

 - Ok, dawaj, wchodź. - odpowiedziała, a ja mentalnie sporo wytrzeźwiałem, bo właśnie działo się coś mega dziwnego.

 - Złącz nogi. - poprosiłem, bo kolana miała szeroko, a ja jednej nogi przy drugiej nie umiem trzymać dłużej, niż minutę.

 - Ty złącz. - Chyba ją lekko podirytowałem.

 - Ale Twoja dupka jest za daleko i łóżko za długie, chodź bliżej, żebym mógł stać na podłodze… - nie wiedziałem jak ugryźć to ciasteczko.

 - Nie będę się nigdzie ruszać, chodź tu i mnie zerżnij od tyłu. - rozkazała stanowczo.

 - Ok…”idem”. - no trudno, nie jestem w pozycji do negocjacji. Pani płaci, pani wymaga. Jakoś udało mi się postawić jedną stopę na podłodze, a drugą na łóżku. Ocieram kutasem o jej wyeksponowaną cipkę podziwiając kształtny tyłeczek. Ma bardzo delikatną, aksamitną skórę. Przez chwilę ją drażnię, by w końcu gwałtownie w nią wejść. Łapię ją zdecydowanie za biodra i poruszam się na początku powoli, lecz odrobinę zwiększając prędkość. Po kilku chwilach penetruję ją bardzo mocno, szybko wchodząc cały i prawie cały wychodząc. Pola jęczy głośno, a mnie korci, żeby chwycić ją za włosy lub szyję i pociągnąć do tyłu.

 - Zrób ze mną teraz to, co lubisz najbardziej… - powiedziała w najmniej odpowiednim momencie. Sam w sumie nie wiedziałem kto jest na większej fali, ja czy ona.

 - Nie mogę zrobić z Tobą tego, co lubię najbardziej, bo by mnie stąd wynieśli pewnie w 15 różnych workach… - odniosłem się do pytania najbardziej szczerze, jak tylko potrafiłem.

 - Dlaczego tak myślisz? - odwróciła buzię w moją stronę i patrzy z zaciekawieniem.

 - Bo byłoby dużo klapsów, spoliczkował bym Cię parę razy, związał Twoje nadgarstki, Twoje pośladki by płonęły żywym ogniem i byś się modliła się o anginę... - starałem się wyjaśnić to najprościej jak potrafiłem.

 - Czyli, że lubisz BDSM? - zapytała, a jej oczy zaiskrzyły.

 - Tak, jestem dominantem. - przyznałem.

 - Zaciekawiłeś mnie...Mamy zgrywające się upodobania… - Odpowiedziała prowokująco.

“Jedyne co mogę tutaj zrobić, to sobie pogadać...Ale ok, zagrajmy w tą grę, zobaczymy, gdzie nas poniesie” - pomyślałem.

 - Połóż się na plecy i złap dłońmi pod uda. - rzuciłem zdecydowanym tonem. Wykonała polecenie. Wszedłem w nią gwałtownie. Zamknąłem oczy, by skupić się na zmyśle dotyku. Zwykłe jebanie nigdy mnie nie bawiło, zawsze musiał być ten jeszcze nie odkryty pierwiastek. Czułem po napięciu jej mięśni, że znowu chwyciła się prześcieradła Spojrzałem na nią. Widziałem po jej mimice, że jest jest jej naprawdę dobrze...I  znowu zapomniałem o czasie.

- Oh tak...Rżniesz tą cipkę...znęcasz się nad nią... - Pola wiła się pode mną. Fakt, że widziałem po jej wargach i oczach, że to nie jest zwykłe "włożył-wyjął", że sprawiam jej ogromną przyjemność - bardzo mi się podobał. Chciałem jednocześnie i by ta chwila trwała w nieskończoność i się spuścić. Bardzo. Po całej nocy. Po tylu przebojach. Po tym wszystkim, co się przez ostatni miesiąc, tydzień, dzień, godzinę odjebało. Mimo, że już nie raz dzisiaj doszedłem – nadal czekałem na to "coś". Na kolejny start na przylądku Canaveral. Na pęknięcie w tamie. Na burzący się jebany World Trade Center.

 - Znęcasz się nade mną...Tak dobrze we mnie grasz...I...Robisz to z premedytacją... – powiedziała podchodząc pod sam szczyt.

Spojrzałem jej głęboko w oczy. Mój lewy kącik ust nieco się podniósł i utworzył mały dołeczek. Krótki, płytki, męski.

Apollo 11. Tama Trzech Przełomów. Blitzkrieg.

Sam nie wiedziałem dlaczego, ale ten orgazm był taki, jakiego oczekiwałem. Był wart dużo, dużo więcej, niż wydany do tej pory około tysiąc na dziewczyny z Roksy i Odlotów. Kilka dziewczyn tego wieczora i nocy nie dały mi tego, czego szukałem. Dopiero Pola. Opadłem obok niej. Nie wiedziałem ile czasu minęło. Kilka chwil ciszy. Oboje patrzyliśmy się w sufit.

 - ...Co to było? - zapytała z lekkim uśmiechem.

 - To znaczy? - nie do końca wiedziałem o co pyta.

 - No...Co zrobiło robotę?...Chodziło o…”z premedytacją? - dopytywała dalej wyraźnie rozbawiona.

 - ...Tak… - odpowiedziałem nieco speszony.

 - Ale dlaczego? Co w tym takiego? - wyraźnie nie rozumiała, jak to konkretne słowo “z premedytacją” może dociągnąć szczyt.

 - Nie mam pojęcia… - odpowiedziałem i zacząłem się śmiać sam z siebie, bo faktycznie nie potrafiłem tego wyjaśnić. Pola leżała obok nagusieńka, patrzała się na mnie mocno rozbawiona. Jej Oczy błyszczały i uśmiechała się naprawdę szczerze. Dobrze mi było w tym miejscu, w tym czasie. Leżeliśmy twarzami do siebie, lekko głaskałem jej delikatne, trochę błyszczące już nagie ciało. Po chwili zaczęliśmy rozmawiać o BDSM. O moim doświadczeniu w byciu dominantem, o tym, że ona bardzo lubi ostry seks. O gościu z którym jest w układzie, że jest trochę psychopatą. Po chwili jej opowiadania poprawiłem ją, że on jest raczej socjopatą. Zaczęliśmy dywagować o różnicach pomiędzy tymi dwiema osobowościami. O tym, że z niektórzy ludzie, nawet nie wiedzący o swoim istnieniu mają takie samo “flow”. Że do niektórych ciągnie chemia, mimo, że samo przyciąganie jest fizyczne, jest fizyką. Trochę o medycznym wyjaśnieniu procesów zachodzących w głowie podczas ekscytacji, wydzielających się hormonach.

Czas mijał nieubłaganie.

 - Słuchaj...To nie tak, że wyganiam Cię, haha, ale tak naprawdę to ja skończyłam, a w sumie powinnam skończyć pracę godzinę temu...Ale nie żałuję. Wręcz bardzo się cieszę, że zostałam. Dziękuję Ci za tak wspaniałe zakończenie weekendu pracy...Było naprawdę fantastycznie… - powiedziała i widziałem po jej minie, że mówi naprawdę szczerze. Uśmiechnąłem się tylko, wstałem i zacząłem się ubierać.

 - Ja Tobie także dziękuję...Gdybyś chciała kiedyś wyskoczyć na piwo czy spacer, tak wiesz, kompletnie nie seksualnie to ja bardzo chętnie… - sam nie wierzyłem w to, co mówię. Proponowałem prostytutce spacer. Ale naprawdę ją polubiłem.

 - Jak Ty właściwie masz na imię? - zapytała nie przestając się uśmiechać, ubierając się w międzyczasie.

 - Aaron. A Ty? - znowu gafa. Pytać o imię po seksie. No tego w zwyczaju nie miałem nigdy.

 - Pola…Słuchaj Aaron...Może zapisz sobie mój numer... - odpowiedziała i zaproponowała.

 - Ale Pola to Twoje prawdziwe imię, tak? I numer tu na lokal czy do Ciebie? - dopytałem trochę nie wierząc.

 - Tak, prawdziwe. I numer do mnie. Taki mój prywatno-służbowy… - rozwiała moje wątpliwości.

 - Bardzo mi miło Cię poznać Polu...Jasne. Chętnie wezmę - Coś mi w głowie zaczęło się kotłować, ale to odsunąłem. Podała numer, zapisałem jako “Pola Roksa Fajna”. Ona mnie zapisała jako “Aaron Ratownik”. Miałem uczucie, że w całym wszechświecie, w jednej z miliardów galaktyk, na jednej malutkiej planecie, niedaleko centrum Europy, w malutkim pokoiku działo się coś bardzo dziwnego, coś wyjątkowego. Wyciągnąłem portfel. Wyjąłem 220 zł. Dodatkowo dwa razy po 50 zł. Raz za jeźdźca i 50 zł napiwku. Wzięła z uśmiechem i po chwili mi 50 zł oddała.

 - Co Ty robisz? To napiwek. Naprawdę było mi bardzo miło i niesamowicie. - zdziwiłem się.

 - No dziękuję, ale ja oddaję za pieska. - powiedziała i się głośno zaśmiała. Odpowiedziałem śmiechem i no cóż. Przyjąłem należność. Podałem rękę na pożegnanie. Gdy wyciągnęła swoją, uniosłem ją lekko, pochyliłem się i ucałowałem jej dłoń. Uśmiechnąłem się lekko i skierowałem kroki w stronę drzwi.

 - Zadzwoń czasem! - krzyknęła jak już prawie wychodziłem z pokoju.

 - Na pewno zadzwonię...Trzymaj się ciepło! - odpowiedziałem.

Na korytarzu było pusto i cicho. Wyszedłem z mieszkania. Było już całkowicie jasno. Wyszedłem uśmiechnięty. Na zewnątrz padał deszcz. Ostatni ciepły, letni deszcz tego roku. W końcu był już wrzesień. Niedziela. Ludzie Warszawy szli do pracy. Mijałem szare osobowości, które w niedzielny poranek szły smutne, pozbawione kolorów do pracy. Moją twarz zalewały krople intensywnego deszczu. Część osób stojących na przystankach patrzała na mnie jakbym postradał zmysły. Nie przestawałem się uśmiechać. Świadomość tego, co się zdarzyło tej nocy mnie bawiła. Zrobić minetę masażystce i przekonać ją bez słów do 69, w burdelu wynegocjować dłuższy czas stosunku i dostać rabat na pozycje seksualne. Zarobić przy tym 50 zł. Przekomiczne. Dostać numer od prostytutki, poznać część jej życia i wiedzieć, że zrobiło się jej naprawdę dobrze. Można by rzec, że dumny i rozbawiony szedłem pół metra ponad chodnikami. Kilka kilometrów pieszo z powrotem do mieszkania. “To będzie bardzo przyjemny spacer” - pomyślałem, mimo, że już byłem cały przemoczony.

W głowie miałem ostatnie pół roku, wszystko to, co się wydarzyło. Pierwszy trójkąt MFM (*mężczyzna-kobieta-mężczyzna), pierwsza w 100% zagraniczna partnerka, terapia dla alkoholików.

Pierwszy raz, gdy ktoś powiedział mi, że widzi, że jest chemiczne napięcie pomiędzy mną, a jego żoną. Bym się nie krępował, bo widzi, że oboje tego chcemy, więc mam zielone światło...Swoją drogą...była zjawiskowa. Miała magnetyczne spojrzenie, pełne soczyste wargi i figurę jak z okładki magazynu. A jej dotyk powodował drżenie mięśni...

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...