Osiedlowy Sylwester 20/21

[Roman_K. 490]

Paskudny był ten rok. Paskudny i durny. A Sylwester taki sam jak i cały rok. Z tych wszystkich zakazów tyle wynikło że całe osiedla chleją na domówkach po sąsiedzku, i nie rzadko ludzie krążą po osiedlach od imprezy do imprezy. I tyle z tej całej izolacji.

U nas jest tak samo - całe osiedle imprezuje, w co drugim mieszkaniu domówka a my z żoną zaliczamy już trzecie mieszkanie tej nocy. Najpierw posiedzieliśmy dwie godziny u jednych znajomych z bloku obok, potem o północy przenieśliśmy się do znajomych z sąsiedniej klatki, a godzinę później zawitaliśmy na domówce u sąsiadów mieszkających na parterze w naszej klatce. Ja tam mam już dosyć i chętnie bym już zmył się spać ale moja żonka jak zwykle, im więcej wypije tym bardziej rozrywkowa i tylko wypieków dostaje jak widzi że podpici faceci wzroku nie mogą odkleić od jej wydekoltowanych cycków. Albo te osiedlowe małolaty co ich mijaliśmy przed chwilą wchodząc do klatki jak popijali szampana i puszczali jakieś fajerwerki. Widziałem jak ją obcinali od góry do dołu A ta jeszcze się do nich wdzięczyła: "szczęśliwego Nowego roku chłopcy" A potem to już byłem zażenowany jak z każdym z nich się przytuliła i obcałowała policzki. Widziałem jak wymieniali spojrzenia i uśmiechy - wolę nie wiedzieć co myśleli o dwa razy starszej od nich pijanej sąsiadce ktora obściskuje się z gnojkami co mają może po 18 lat. Nie patrząc im w oczy pogoniłem żonkę przerywając te obściskiwanie i weszliśmy do środka. 

Cholera, za długo się grzebałem z tym wieszaniem kurtek i robieniem drinków. Gdzie ona zniknęła?.... Przeszedłem się po pokojach ale nigdzie jej nie widzę. Myślałem że jest w toalecie czekając pod drzwiami z 10 minut ale wyszła z niej jakaś inna babka. Może poszła skorzystać z toalety u nas w domu, w końcu mieszkamy ledwie piętro wyżej. Odstawiłem drinki na jakąś komodę i wyszedłem na klatkę kierując się w stronę schodów. Już miałem ruszyć na górę kiedy dobiegł mnie tupot nóg i gwar głosów grupy osób wbiegających po schodach prowadzących z garażu, i w tym gwarze dobiegło mnie "...niezła zdzira..." I zaraz po nim wybuch śmiechu. Zawróciłem i skierowałem się w stronę schodów do garażu i w tym momencie oni wyszli zza zakrętu schodów prawie na mnie wpadając. To były tych samych 5 gnojków co przed klatką, stanęli jak wryci szturchając się łokciami i wymieniając spojrzenia i uśmiechy. Po sekundzie najodważniejszy z nich rzucił do mnie "Szczęśliwego Nowego Roku Panie Kowalski " i wszyscy wybuchnęli śmiechem i ruszyli dalej na zewnątrz mijając mnie. Doleciał mnie jeszcze komentarz "ej to jej mąż chyba nie?..." skwitowany jeszcze głośniejszym wybuchem śmiechu i wybiegli na dwór. 

Gorąco uderzyło mi na twarz i szybko ruszyłem schodami w dół. Na samym dole schodów spokojnie siedziała sobie moja Aneta. Ramiączka sukienki miała zsuniete z ramion i sukienkę razem z rozpietym stanikiem miała ściągniętą w dół tak że całe jej duże cycki były na wierzchu i do tego gęsto spryskane błyszczącą perłową cieczą. Podobnie wyglądała jej twarz z której beztrosko zgarniała sobie powoli palcami do ust strugi spermy obficie oblepiające jej włosy, nos i policzki.

Zobaczywszy mnie uśmiechnęła się napawając się moim szokiem, zlizała spermę którą akurat miała na palcach i powiedziała rozkosznym głosem:

"Co się tak gapisz misiu? Widzisz, niby takie małolaty a każdy z nich miał większego od Ciebie. Przynieś mi lepiej jakieś chusteczki chyba że chcesz żebym tak wróciła na imprezę. Tylko się pospiesz bo jeszcze ktoś mnie taką tu znajdzie...."

 

 

[wielki-rogacz 17]

no i powinna tak w spermie wrócić...

\