Skocz do zawartości
pawel1969

Kurier

Rekomendowane odpowiedzi

Część 1 - Jesienny deszcz

 

Monika wyszła z łazienki i zauważyła świecący wyświetlacz leżącego na ławie telefonu. Spodziewała się wiadomości od znajomych, do których się wybierali.
"Nikogo nie zastałem w domu. Paczkę można odebrać w siedzibie..."
No tak. Teraz sobie przypomniała. Przesyłka miała dojść wczoraj. Alergia na kurierów dała o sobie znać natychmiast. Monika wystukała kciukiem odpowiedź.
"Taki chuj. Wracaj tu w podskokach, albo gadam z szefem."
"Dobrze"
Nie musiała długo czekać na dzwonek domofonu.
- Więc jak? Nie ma mnie w domu, tak? Zapraszam.
- Ale.. pies. Może go Pani zamknąć.
Monika przewróciła oczami. Zarzuciła na szlafrok puchową kurtkę, a na bose stopy założyła kapcie. Było ciemno. W twarz smagał ostry, jesienny deszcz. Dwadzieścia metrów do furtki pokonała truchtem, osłaniając twarz.
- Przeziębię się przez Pana. Gdzie ta paczka?
Wysoki brunet nie miał naszykowanej przesyłki, co dodatkowo rozsierdziło Monikę. Była pewna, że specjalnie się guzdrze wyciągając ją z samochodu.
- A więc kłamczuch i boi się pieska. Wybaczy Pan, że nie zostawię napiwku.
Mina chłopaka świadczyła, że ma to w dupie. Odwrócił się i ruszył do szoferki, przechodząc przed samochodem.

  Stanął nagle jak wryty, a na spodnie i kurtkę poleciała fontanna błota. Zobaczył czerwone światła szybko oddalającego się, skaczącego na dziurach samochodu. Nic nie byłoby w stanie lepiej poprawić w tym momencie Monice humoru. Ukryła pełen satysfakcji Uśmiech, podczas gdy chłopak stał jak strach na wróble i ociekał błotem.
- Ty chuju! - rzucił w mrok nocy za piratem.
- Znam go - powiedziała Monika. - Mój sąsiad. Bardzo sympatyczny człowiek.
- Nie wątpię.. Zawsze tak jeździ?
- Nie uznaje ograniczeń prędkości, nawet na takich drogach. Każdy ma jakieś drobne wady. No ale czasem wychodzi z nich coś dobrego.
Mimo ciemności i deszczu zauważył jej uśmieszek, lecz nie był pewien czy jest w nim złośliwość, czy to zwykłe rozbawienie.
- Niech Pan wejdzie. Trzeba z tym coś zrobić - powiedziała już poważnie i życzliwie.

Zdarzenie postawiło kuriera w trochę lepszej sytuacji. Wciąż czuła wściekłość, ale żałosny obraz, jaki sobą prezentował, wzbudził w niej nić sympatii. W wiatrołapie zdjęła mu kurtkę i powiesiła na grzejniku.
- Proszę dalej. Zajmiemy się spodniami.
- Lepiej nie, bo nabrudzę. Ma Pani tak czyściutko.
- Po kafelkach do kuchni. Tam jest plastikowe krzesełko. Zaraz przyjdę.
Monika poszła po duże ręczniki, a przy okazji przebrała się, by nie chodzić przy obcym w szlafroku. Mokre włosy w kolorze blond wyglądały na ciemniejsze niż w rzeczywistości. Luźna, biała koszulka na ramiączkach musiała być przeznaczona do chodzenia po domu. Chłopak starał się nie zerkać na spory i bardzo atrakcyjny biust, bojąc się jeszcze bardziej rozsierdzić kobietę. Ale niesforne oczy nie były do końca posłuszne.
- Ale błota. Trochę spróbuję zetrzeć, ale i tak Pan już dzisiaj nie popracuje.
Zaczęła ścierać ręcznikiem błoto z dżinsów. Na nogach miał mokasyny z grubą podeszwą, a spodnie podtrzymywał skórzany pasek w z wielką sprzączką.
- Raczej wrócę do domu. Byle nie pobrudzić samochodu. Mogę sam to zrobić - zaproponował.
- Ja to zrobię szybciej, a chyba obydwojgu nam na tym zależy.
- Nie chciałem narobić kłopotu.
Nachylona nad nim tarła mocno, a biust pod luźną koszulką kołysał się powabnie. Lekko speszone oczy chłopaka próbowały znaleźć miejsce do patrzenia, by odwrócić uwagę.
- Kłamczuch, tchórz. Masz jakieś pozytywne cechy?
"Poza wyglądem zewnętrznym" - miała ochotę dodać. Chłopak nie odpowiadał. Zmieniał spojrzenie z lewej na prawą i z powrotem, starając się nie spoglądać w dekolt. Monice widać było całe piersi i sutki.

Coraz bardziej sterczące, podniecone sutki.  Lubiła tą bluzkę, choć miała ją długo. Traktowała jak narzędzie do zadań specjalnych. Chłopak nie zapomni szybko tego co zobaczył mimo, że nie mógł spojrzeć dłużej. Co za ironia. Był tak blisko i tak niewiele z tego wynikało.
- Napatrzyłeś się? - spytała.
Nie zarumienił się. Ani trochę. Wręcz przeciwnie - uśmiechnął się z tupetem do Moniki patrząc jej prosto w oczy, aż przeszły ją ciarki. To jej się właśnie podobało. Nie był z pewnością wstydliwym dzieciakiem, ale mężczyzną pewnym siebie i gotowym na flirt. Przerwała wycieranie spodni tuż przy kroczu chłopaka. Coś jej mówiło, że woli ambitniejsze cele - trudniejsze do zdobycia kobiety. Zarumieniła się, przyłapawszy na własnych myślach. To tylko niemiły kurier i dlaczego niby chciałby ją zdobywać.
- Masz. Dalej ty sam.
Wciąż się uśmiechał. Pewność siebie Monika zaliczała do bardzo pozytywnych i pożądanych cech. A on ją miał. I był nieziemsko przystojny. Mógł mieć nawet metr dziewięćdziesiąt. Nie był dopakowany, raczej smukły, ale żyła na bicepsie sporo dodawała do ogólnego wrażenia. 
- Wszystkich tak rolujesz? Nie chce się dzwonić i czekać co?
- Nie wyrolowałem Pani. Musiała Pani nie słyszeć pod prysznicem, jak się dobijam.
Ale pod prysznicem zawsze słychać było dzwonek. Chłopak kłamał z tupetem, patrząc jej w oczy. Kolejna cecha, która działała w nieznany sposób na Monikę. Niepokorny. Taki bierze co chce. Wrażenie, jakie na niej wywarł postanowiła maskować, grając dalej zołzę.
- Jak masz na imię?
- Przemek. A Pani?
- Nieważne. Pospiesz się, bo wychodzimy z mężem.

Niemal w tym samym czasie do salonu wszedł mężczyzna, trochę starszy od Moniki, może około trzydziestki, średniej budowy ciała. Wiązał krawat i zapinał koszulę.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry - odparł kurier. - Trochę Państwu przeszkodziłem. W sumie to już jakoś dojadę w tym do domu.
- Mogę Panu pożyczyć jakieś stare spodnie. Nie ma problemu.
- Naprawdę nie trzeba.
- To Pan nam przywozi paczki, tak?
- Przeważnie. Dzisiaj trochę nawaliłem.
- I naraził się Pan mojej żonie. Słyszałem.  - Mężczyzna puścił oczko. - Ale nie jest taka zła, jaką udaje. Odprowadzisz Pana Monia?
Monika poszła za Przemkiem, który chciał założyć kurtkę. Rozmyślił się jednak.
- Chyba pojadę bez tego.
Zamknęła drzwi między wiatrołapem a salonem, by nie wychładzać domu.
- A więc Monika. - Uśmiechnął się. - Dzięki za pomoc
- Drobiazg. Może mnie następnym razem nie olejesz.
- Do widzenia.
Spojrzał jej w oczy, po czym przeniósł wzrok niżej.
- Jeszcze mała prośba - powiedział.
- Tak?
Monice waliło serce. Starała się ukryć zainteresowanie chłopakiem. Stał bardzo blisko. Za blisko. Zrobiłoby się intymnie, gdyby to nie był niemiły kurier.
- Możesz zrobić coś z psem?
- No tak. Zapomniałam, że jesteś tchórzem.
Oboje się roześmiali.

Monika była ciekawa reakcji męża. Co powie i czy poruszy temat kuriera. Maciek dopinał się na ostatni guzik przed lustrem.
- Zaraz się spóźnimy - powiedział.
Objęła go od tyłu. Była daleko w tyle z przygotowaniami do wyjścia.
- Poczekają. Mam ochotę się kochać.
- Po powrocie, zgoda?
- Teraz.
Odpięła guzik spodni i wsunęła w nie dłoń.
- Monia..! Oni specjalnie na nas czekają.
- A ja chcę. Nie wytrzymam.
- Przystojny chłopak z tego kuriera.
Monika uśmiechnęła się szelmowsko.
- Cieszę się, że ci się podoba, ale mnie podniecasz tylko ty.
- Więc oglądał cię w tej skąpej bluzce, bo założyłaś ją przypadkiem, ot tak? Była pod ręką?
- Dokładnie tak. Zerżniesz mnie czy mam iść do szuflady?

Zrobili to przy stole kuchennym. Na szybko. Żeby się nie spóźnić. Maciek brał żonę od tyłu.
- A gdyby on tu stał zamiast mnie? Chciałabyś?
- Nie idioto? Czemu miałabym chcieć?
- Ciekawe czy nasz nowy przyjaciel by chciał. Wiesz co myślę? Że będzie się kręcił koło ciebie a może nawet poprosi o tą trasę częściej. Po takiej zachęcie..
- Czyli zachęcałam go?
Choć słowa Maćka brzmiały jak zarzuty, Monika odbierała je raczej jako droczenie się z nią. Odpierała je, ale nie chciała zmieniać tematu. Miło było kochać się z mężem, rozmawiając o przystojnym obcym. Taki flircik małżeński ukraszony szczyptą zazdrości. Dawno tak nie rozmawiali i uznała, że to ożywcze dla ich życia intymnego. Od urodzenia córeczki Ani minęło ponad rok, a oni nie wrócili wciąż do dawnej namiętności.
- Wiesz co on teraz robi?
- Co?
- Przebrał się i poszedł na browar z kumplami.
- Może. I opowiada o mnie? Przesadzasz. - Monika coraz bardziej chciała słuchać o nim.
- Mogę się założyć, bo ja bym tak zrobił. Kumple słuchają w milczeniu. On chwali się, że spotkał fajną dupę. Mężatkę i mamuśkę z ponętnym, nabrzmiałym biustem, która sama pcha się na ptaka i tylko czeka, kiedy męża nie będzie w domu. On często wyjeżdża a ona czuje się samotna.
- I jaka jeszcze? - prowokowała Monika.
- Zaniedbana.
Maciek rżnął żonę coraz szybciej.
- I jaka?
- Niedorżnięta.
Monika parsknęła swoim niesamowitym śmiechem. Nie mogła się opanować.
- Psujesz mi nastrój. Śmiech i seks nie idą w parze. Możesz się uspokoić?
- To mnie nie rozśmieszaj. I co jeszcze im opowiada?
- Że na pewno ona niedługo rozłoży dla niego nogi. To kwestia czasu. Jest tego pewien. Na koniec obiecuje, że pochwali się jak było i opowie ze szczegółami.
- A ty? Chciałbyś, żeby tak się stało?
Maciek przyspieszył ruchy jeszcze bardziej i po chwili nadeszło spełnienie. 

  • Lubię 11
  • Wow! 1
  • Dziękuję 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Część 2 - Wehikuł Czasu

 

Dochodziło południe, a im wciąż nie udało się wstać na nogi. Nieprzerwana jesienna szaruga za oknem i lekki ból głowy po imprezie nie zachęcały do opuszczenia łóżka.
- Głodna jestem i szukam jelenia, który mi zrobi śniadanie.
- Masz pecha, bo w sypialni jest tylko tygrys.
Maciek leżał po prawej stronie Moniki i bawił się jej nagą piersią.
- Au.. uważaj. Zapomniałeś już, że karmię?
- Podobało mi się wczoraj wieczorem - zmienił temat.
- Fajna impreza. Zauważyłaś, jaka Ania była grzeczna?
- Nie mówię o tym. Podobało mi się po powrocie. I chyba tobie też?
Monika odwróciła wzrok, nie chcąc by oczy ją zdradziły. Podczas seksu z mężem poprzedniego wieczora myślała o przystojnym Przemku z DHL.
- Bardzo mi się podobało. Dużo ostatnio wyjeżdżasz. Kochaliśmy się dwa razy jednego dnia, Maciek. Jak dawniej. Po pierwszym razie w kuchni, przez całą imprezę myślałam co zrobimy wieczorem.
- Wiesz nad czym się zastanawiam? Czy miałem rację.
- A propos?
- Naszego kuriera.
Monika przewróciła oczami.
- Co się tak tego uczepiłeś? Wytarłam facetowi spodnie. I teraz twoim zdaniem się nie odczepi ode mnie?
- To zależy. Chciałbym z tobą pogadać.

Hiszpański temperament Moniki dał o sobie znać i rozmowa zakończyła się sprzeczką.
- Jadę na piłkę - stwierdził  Maciek. - Muszę ochłonąć.
- Nie zatrzymuję. I tak cię nie ma całymi dniami, więc jeśli mnie zostawisz w sobotę, nie odczuję różnicy.
- Też ochłoń. Potem wrócimy na spokojnie do rozmowy.
- Nie. Temat jest zakończony. Miłej gry - w ostatnie zdanie Monika wrzuciła tyle złośliwości ile mogła.
Chwilę po wyjeździe męża opadła na fotel i rozejrzała po pustym domu. Córka spała na górze. Monika wzięła telefon i wybrała numer Marty - sąsiadki, najlepszej przyjaciółki i żony kierowcy nie znającego limitu prędkości, który ochlapał Przemka.
- Cześć Marta. Wpadniesz do mnie na ploty? Siedzę sama.
- Co się stało Monia?
Przyjaciółka wyczuła kiepski nastrój Moniki.
- Nic. Tak chciałam pogadać.
- Dobra, dobra. Pokłóciliście się z Maćkiem?
- Tylko posprzeczaliśmy. Nie uwierzysz z czym wyjechał. Nie wiem co o tym myśleć.
- Chce rozwodu?
- Nieee. - Monika w końcu się uśmiechnęła. - To nie to. Opowiem gdy się spotkamy.
- Ale jestem ze Sławkiem na zakupach. Mogę wpaść wieczorem.
Odłożyła słuchawkę. Pozostał pusty i cichy dom. Czuła, że zwariuje, jeśli się zaraz nie wygada. Wstała i nalała drinka.

Choć pogoda nie sprzyjała pracom ogrodowym, deszcz ustał i mniej wiało. Zajęcie się pracą zawsze pomagało jej zbić czas i złapać równowagę. Zabrała ze sobą Anię w wózeczku. Kopała drugą grządkę, gdy usłyszała samochód. Tu na obrzeżach miasta był mały ruch, więc podniosła się, by zobaczyć kto z sąsiadów wyjeżdża. Zobaczyła dobrze znanego, żółtego wana.
"On jest mi zupełnie obojętny" - wmawiała sobie, ale ciało mówiło zupełnie innym językiem. Językiem podniecenia, które wzmogło się, gdy wan zwolnił i zatrzymał przy jej ogrodzeniu. Przemek doszedł do siatki. Przystojny jak cholera.
- Dzień dobry. Nie przeszkadzam?
- Nie. O co chodzi?
Monika starała się by słowa brzmiały obojętnie i oficjalnie.
- Chciałem podziękować.
- Za spodnie? Drobiazg. Specjalnie się fatygowałeś? Bo chyba nie pracujecie w sobotę?
- Że poleciałem w ciula, a pani jest naprawę w porządku.
Zrobiło jej się miło, a nawet zapomniała o sprzeczce z mężem. Uśmiechnęła się, choć dyskretnie.
- Chciałem się też zmierzyć z Pani psem i udowodnić nie jestem tchórzem - starał się, by słowa zabrzmiały serio.
Monika zachichotała.
- Jedź już, bo zaraz się zmierzysz z moim mężem. Niedługo wraca. I nie mów do mnie Pani, bo się czuję stara.
- Szkoda, bo mam coś na przeprosiny.
W ręku trzymał zawinięte w papier ciastka. 
- Zjedzcie wieczorem, z mężem. A może pozwolisz się zaprosić innym razem na kawę.
- Zobaczymy. Znikaj.
 

Maciek wrócił z winem i kwiatami. Zbliżał się wieczór. Monika zastanawiała się co zrobić z ciastkami. Nie chciała by dowiedział się o rozmowie z Przemkiem. Miała je wyrzucić, ale ostatecznie zdecydowała, że na razie ukryje. Zastał Monikę w łazience, układającą włosy.
- A co to za święto? - spytał.
- Umówiłam się z Martą. Chyba też mam prawo wyjść.
- Słuchaj Mo. Przepraszam. Zgoda?
Zawsze skracał jej imię, by udobruchać żonę. Mówili tak do siebie od czasów liceum. Ona była Mo, on był Ma. Nie odpowiedziała skrótem, więc czary nie podziałały.
- Wychodzę a ty zajmij się Anią. Możesz nie czekać na mnie z winem.
Maciek usiadł w fotelu i włączył mecz.
- Chociaż powiedz gdzie będziesz, żebym się nie martwił. U Marty?
- Nie wiem. Ale możliwe, że wyjdziemy do "Wehikułu Czasu".

W "Wehikule Czasu" jedynie nazwa była dobra. Piwo szczyny, towarzystwo mało zacne, ale to jedyna speluna tu, na obrzeżach miasteczka. Monikę mało obchodziła jakość piwa. Czekała z niecierpliwością, aż barman napełni powoli i niezdarnie dwa kufle. Marta też pękała z ciekawości. Uwielbiała ploty i wszystkie ciekawostki z okolicy.
- Co tam znów z tym twoim Maćkiem?
- Wiesz o co mnie poprosił dziś rano?
- Skąd mam wiedzieć? Gadaj w końcu.
- Dobra, ale od początku. Kojarzysz takiego kuriera, co do nas często przyjeżdża?
- Trudno nie kojarzyć. Maciek zrobił ci o niego awanturę?
- Nieee. Ostatnio przez takie małe zdarzenie pogadałam z nim trochę. Maciek też był. Uważa, że podobam się temu chłopakowi. A wczoraj zaproponował, żebym się z nim spotkała.
Marta zachłysnęła się piwem. Monika kontynuowała.
- I nie chcesz?
- Nie w tym rzecz. Wiesz jak się poczułam? Co byś pomyślała, gdyby Sławek powiedział, że możesz się puścić?
Marta wczuła się w rolę przyjaciółki i zmieniła ton na śmiertelnie poważny.
- Maciek cię kocha. Myślę, że chce wrażeń i tyle. Ty, zawsze taka wariatka, a teraz się szczypiesz. Przecież nie musisz się puszczać. Poflirtuj, rozpal chłopaka. Ja bym się nie zastanawiała ani chwili.
Monika położyła dłoń na przegubie przyjaciółki.
- Dzięki. Po jeszcze jednym?
- Pewnie.

Czas leciał a dziewczyny bawiły się w najlepsze. Piły piwo, grały w bilard i opowiadały śmieszne historie. Marta nie mogła się opanować po wysłuchaniu, jak jej mąż ochlapał błotem Przemka.
- Masz do niego telefon? - spytała, gdy już jej przeszła głupawka.
- O, nie nie nie. Nie zadzwonimy.
- Ale napiszemy. Dawaj.
Gdyby nie chciała, nie dałaby Marcie telefonu. Teraz drżała z obawy, patrząc na pojawiające się litery.
"Bawię się z koleżanką w Wehikule. Brakuje nam męskiego towarzystwa. Wpadniesz?"
- Nie wysyłaj. Proszę. Czuję się wstawiona i pewnie zrobię coś głupiego.
- No to zrobisz.
Marta wyciągnęła rękę w tył nie dając odebrać sobie telefonu.
- Poszło.
W gruncie rzeczy Monika nie miała nawet cienia pretensji do koleżanki. Rozgrzane alkoholem poszły tańczyć na parkiet, co czasem tu się zdarzało.

Gdy pojawił się Przemek, zagrali dla przełamania lodów w bilard, a że Monice nie szło, zmienili stół na parkiet. Tu górowała niepodzielnie ona. Nie chcąc być piątym kołem u wozu, Marta wróciła do stolika, wcześniej prosząc barmana o serię wolnych piosenek. Następnie wysłała wiadomość do Maćka, że trochę wypiły, i dobrze gdyby po nie wyszedł.
Przemek prowadził Monikę bardzo blisko siebie, a z każdą następną piosenką dystans malał. Czasem wydawało jej się, że za chwilę chłopak ją pocałuje. Mimo, że wciąż to nie następowało, delektowała się elektryzującym wyczekiwaniem. Wielokrotnie twarze ich i usta przybliżały się do siebie niebezpiecznie, wzbudzając fale pożądania, by po chwili znów się oddalić.
Monika już dawno czuła, że ręce Przemka są o wiele niżej niż im wolno. Reagowała tylko na początku, wdzięczna ich właścicielowi za nieustępliwość.

Nie było tłoczno, więc Monika bez trudu zauważyła swojego męża, siedzącego obok Marty. Uśmiechał się do niej, lecz wyglądał na mocno przejętego. A może podnieconego..
- Lubię cię Przemek.
Zgrabnie uniknęła pocałunku, na który w końcu się odważył, zachęcony jej wyznaniem.
- Potrafisz być cierpliwy?
- Jeśli jest na co czekać, mogę czekać bez końca.
- To dobrze. Ludzie cierpliwi prawie zawsze osiągają swój cel.
Spojrzała wymowną, dłuższą chwilę głęboko w jego oczy. Zbliżyła się powoli i pocałowała, tak jak kobieta całuje mężczyznę, jednak krótko, zaledwie przelotnie.
- Mąż po mnie przyszedł. Odprowadzisz mnie do niego? Chcemy się jeszcze dzisiaj kochać.
Spojrzała, by zobaczyć jego reakcję, ale niczego nie wyczytała. Jeśli zabolało, nie dał tego po sobie poznać.

Po powrocie do domu Monika kochała się z Maćkiem. Nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio był tak namiętny i pomysłowy.

  • Lubię 8
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Część 3 - Gdy kota nie ma w domu..

 

Pożegnalny seks przed wyjazdami Maćka zawsze obojgu smakował wyjątkowo. Podobnie miało być tym razem. Monika po skończeniu kolacji przeniosła się pierwsza na skórzaną kanapę - arenę zdarzeń - a nie mogąc doczekać się aż Maciek skończy, rzuciła w niego majteczkami. Czekała na niego wypięta, mokra i gotowa.
- Co ja mam robić cały tydzień?
- Szybko zleci - odpowiedział penetrując żonę od tyłu i ważąc jej ciężkie piersi na dłoniach.
- Tobie tak. A ja tu będę tęskniła. I spędzę sama urodziny.
Obróciła głowę ku niemu. Uwielbiał widzieć te jej wielkie oczy, tak zmącone rozkoszą za każdym razem, gdy się kochali.

Nastój uleciał wraz z przeciągłym parsknięciem Moniki.
- Co tym razem? Wiesz co myślę o śmianiu się w trakcie.
- Przepraszam - mówiła wciąż próbując się ogarnąć - ale ruchasz mnie jak królik. Wyobraziłam sobie, że masz wielkie uszy.
Maciek wyszedł z niej zrezygnowany, a ona obróciła ku niemu.
- Nie no.. tak nie mogę.
 Spoważniała i całowała czule, by ułaskawić męża.
- To jak mam to robić?
- Powoli. Złap mnie mocno i nadziewaj na siebie. Jak swoją własność. Pokaż mi kto rządzi. Tak zrobiłby to Przemek, gdyby miał okazję.

Wspomnienie o konkurencie, choć jeszcze niedoszłym, zadziałało na Maćka wyjątkowo silnie. Obrócił żonę nawet trochę brutalnie, by jak najszybciej znów być w środku.
- Myślałem, że o nim nie myślisz.
- Więc się pomyliłeś. Lubię fantazjować, że mnie bierze bez pytania. A ja nie protestuję. Pozwalam mu na wszystko.
Maciek westchnął, zamarł w bezruchu i było po wszystkim.

Nazajutrz Monika wstała o ósmej do córki. Mąż był już gdzieś daleko w trasie. Napisała wiadomość, że już tęskni i myślała czym wypełnić długi, samotny dzień. Za każdym razem gdy nadjeżdżał cięższy samochód podchodziła do okna, by zobaczyć czy to nie żółty wan Przemka. W końcu zobaczyła taki, lecz nie była pewna czy jego. Choć wiedziała, że pojedzie dalej, poczuła lekką duszność i miłe uczucie w podbrzuszu, a gdy mijał jej dom, dotykała się pod koszulą nocną, w której chodziła od rana.

W środę wypadał dzień jej urodzin. Wybrała numer do Przemka. Odebrał będąc za kierownicą.
- Nie przeszkadzam?
- Ty nigdy. Miło cię słyszeć Monika. Coś się stało?
- Nie. Nic.
- Pomyślałem, że nawaliłem znów z paczką. Nic nie zamawiałaś?
- Nie. Ale pomyślałam, że może będziesz przejeżdżał gdzieś blisko. Mógłbyś wpaść na kawę.
- Dzięki. Dzisiaj mam daleką trasę. Ile ważne jest zaproszenie?
- Przyjeżdżaj kiedy masz ochotę. Przyznam się, że nie jestem całkiem bezinteresowna. Maciek wyjechał na tydzień, a potrzebuję pomocy przy czymś w domu.
- Cóż. To coś może poczekać do jutra?
- Tak. Może - odpowiedziała ze smutkiem i się pożegnała.

Dom w ponurym jesiennym świetle wydał jej się tego dnia jeszcze bardziej pusty i smutny. Jeszcze godzina i będzie ciemno - pomyślała. A na stole ani tortu, ani świeczek.
Ubrała córeczkę, by wyjść do sklepu po zakupy na wieczór. Mijając kolejne wąskie uliczki, nagle obróciła wzrok w prawo. Znów pojawił się ten pełen przyjemnego uniesienia niepokój. Sprawcą był duży, żółty samochód kurierski, zaparkowany w głębi jednej z uliczek. To absurd - pomyślała po chwili  i skarciła się w myślach za tę reakcję.
 
Gdy dotarły do domu, panowały już niemal egipskie ciemności. Ledwo się rozebrały rozległ się dzwonek do drzwi. W tak przygnębiający dzień wydał jej się radosny. Wróciła do wiatrołapu truchtem, robiąc sobie nadzieję sama nie wiedziała na co. Nic dziwnego więc, że poczuła rozczarowanie widząc w drzwiach swoją sąsiadkę Martę. Ręce miała puste, więc najwyraźniej zapomniała o jej urodzinach.
- Hej. Pomyślałam, że może chcesz odpocząć trochę od Ani. Chętnie wezmę ją do siebie na trochę.
Monika pomyślała, że to dobry pomysł. Często dawała ostatnio córkę do sąsiadki, u której dobrze bawiła się ze starszym  o rok Adasiem. Przynajmniej ona nie umrze z nudów.
- Chcesz co cioci? - spytała.
Dziewczynka kiwnęła głową z rozpromienioną buzią. Zniknęły obie w sypialni i wróciły ubrane do wyjścia. A przynajmniej Ania, bo Monika była wciąż w koszuli.

Zamknęła drzwi na dwa zamki i wróciła do salonu. Gdy uniosła wzrok, wrzasnęła. Serce jej łomotało, jednak po chwili roześmiała się z ulgą.
Na środku salonu stał mężczyzna. Wysoki i przystojny.  W ręku trzymał kwiaty i wino, a na stole stał tort. Nie musiała pytać jak się dostał. Wszystko stawało się jasne.
- Zabiję Martę - powiedziała, choć nie chciała zabijać przyjaciółki.
Chciała ją ucałować.
- Wszystkiego najlepszego - powiedział Przemek.
Podeszła powoli. Spojrzała jak na mężczyznę. Nie kolegę. Głęboko w oczy. Serce kołatało w piersi jak dzikie.
- Dziękuję - odpowiedziała, po czym podeszła do niego.
Nachylił się by ją pocałować. W polik, jak przy składani życzeń. Trudno powiedzieć, dlaczego wyszło inaczej. Ich usta zwarły się i trwały w delikatnym pocałunku dłuższą chwilę.
- Nie. Proszę. - przerwała ją Monika.
- Okłamałeś mnie palancie.
- Ja? Z czym?
- Daleka trasa, tak? Skąd wiedziałeś o urodzinach. Marta? Nie żyje dwa razy, żmija jedna.
Uśmiechnął się.
- Nie Marta. Ktoś ci dużo bliższy.
Wszystkiego się spodziewała, lecz nie takiej odpowiedzi.

Gdy poszła na górę przebrać się w sukienkę wieczorową i wróciła, w salonie paliły się świece. Zarówno wokół stołu jak i na torcie. Zdmuchnęła świece, wznieśli toast winem, Przemek nastawił wolną muzykę i poprosił Monikę do tańca. Prowadził ją blisko siebie. Rozmowa tylko by przeszkadzała, więc tylko na siebie patrzyli. Starała się ocierać o niego piersiami, ale robiła to subtelnie. Podobnie subtelne ruchy wykonywały jej dłonie. Gdy chciał ją pocałować, odchyliła się z przewrotnym uśmiechem.

Ten mdławo-słodki nastrój nie był w stylu Moniki, więc postanowiła dosypać trochę pikantnych przypraw.
- Co o mnie myślisz?
Niejedna kobieta pogrywała z Przemkiem, lecz potrafił sobie z tym radzić. Flirt nie był mu całkiem obcy.
- Jesteś pewna siebie. Rozpieszczona. Rozkapryszona.
- Nachyliła się i przesunęła ustami po jego szyi, zadowolona, że ma gęsią skórkę. Czuł na sobie jej gorący oddech, ale to nie miał być pocałunek.
- A co taki kurier wie o kobietach - szepnęła mu do ucha.
Reakcja nie była dla niej zaskoczeniem, ale i tak bardzo ją podnieciła. Pchnięta wylądowała na skórzanej sofie. Przemek był równie szybki. Całował ją nim zdążyła dobrze odzyskać równowagę.

Pożądanie zapłonęło jak stóg siana. Nie była w stanie ani nie chciała się bronić. Głębokie pocałunki wzbudzały ciarki w całym ciele, a gorąca dłoń próbująca zedrzeć z niej majtki wzmacniała je. Współpracowała chętnie, a gdy już była bez nich, oddała mu całą siebie rozkładając szeroko uda. Zapał z jakim pieścił jej rozgrzaną szparkę przekonał ją, że Przemek lubi owłosione.
Zawsze sądziła, że rozpięcie ciężkiej metalowej klamry paska trwa wieki. Okazało się, że nie. W ułamku sekundy znów leżał na niej, pieścił piersi i namiętnie całował, a ona masowała dłonią twardy i gotowy członek.
Do tej pory wszystko działo się dynamicznie, lecz nagle zapał kochanków wyhamował jak
nagła wiosenna burza. Zrobiło się czule i namiętnie. Przemek wstał z Moniki, zostawiając ją w zupełnym osłupieniu.
- O co chodzi? - spytała z lekkim niepokojem.
Zauważyła, że trzyma telefon w dłoni.
- Obiecałem komuś, że zadzwonię.

Gdy wybierał numer, drugą dłonią, delikatnie niczym dżentelmen zbliżył głowę Moniki do swoich spodni. Nie miała ochoty stawiać najmniejszego oporu i chętnie zajęła się Przemkiem. Telefon ustawiony na głośno przemówił głosem Maćka.
- I jak sytuacja?
- Dobrze. Monika ucieszyła się z wizyty. Miałeś dobry pomysł.
- Dziękuję, że jej dotrzymasz towarzystwa. Częstuj się czym chcesz. W szafce jest Whisky. Możecie potańczyć. Monika to lubi.
Ani przez chwilę nie uwierzyła w naiwność Maćka.
- Już tańczyliśmy. Zaraz idziemy na górę.
Zapadła na chwilę cisza. Przerwana po chwili przez Maćka, który najwyraźniej musiał ochłonąć. Monika była pewna, że to z podniecenia.
- Możesz mi dać żonę do telefonu?
- Nie może teraz rozmawiać. Włącz kamerę, to sam się przekonasz.

Maciek wyglądał na lekko zbitego z tropu. Siedział w jakimś pokoju hotelowym.
- Proszę. Daj mi z nią porozmawiać.
- Przykro mi. To co robi jest zbyt przyjemne.
Przemek obrócił telefon w dół, gdzie Monika zachłannie połykała jego penisa. Choć smak był jej obojętny, ani nie przepadała, ani się nie brzydziła, to jednak sam fakt ssania mężczyźnie podniecał ją. Tym razem wyglądała jak osoba delektująca się w najdroższej restauracji świata. Tylko na moment łypnęła wzrokiem na telefon, ciekawa miny męża.
- Nie dzwoń na razie - poprosił Przemek. - Mam mnóstwo gumek do wykorzystania.
- Poczekaj..
Telefon zamilkł.

Monikę obudziło słońce, wpadające przez skośne okno w dachu. Przemka nie było obok, ale gorąca pościel wciąż nim pachniała. Monika przykryła się po szyję, planując jeszcze poleżeć. Uśmiechnęła się do świeżych, namiętnych wspomnień z nocy. Mąż dzwonił kilkadziesiąt razy. Nie odbierali, ale teraz zapragnęła go usłyszeć.
- Cześć kochanie. Wyspałeś się?
- Żartujesz? Nie zmrużyłem oka.
- Ja też. Muszę odespać. Jestem wykończona.
- Jest jeszcze?
- Nie. Chciałam mu zrobić dobre śniadanie, bo stracił mnóstwo sił. Ale wymknął się, gdy spałam. Marzę, żeby się do ciebie przytulić. Już prawie nie czuć twojego zapachu w sypialni. Wszędzie Przemek. Kończę, bo oczy mi same lecą. Kocham cię.

Gdy ponownie Monika się ocknęła, nie była sama w łóżku. Wtuliła twarz mocno w szyję leżącego obok mężczyzny.
- Jak dobrze czuć znów twój zapach. Tęskniłam. Miałeś być w niedzielę.
- Musiałem cię wcześniej zobaczyć. Jak było z nim? Dobrze?
Monika nie odpowiedziała.

  • Lubię 8

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
5 godzin temu, swoboda-film pisze:

Opowiadanko fajne ale mam maly dylemat 

chyba wiesz jaki

Jeśli powinienem wiedzieć, to niestety rozczaruję. Jakaś podpowiedź?

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Odpowiadając na wątpliwości dotyczące autorstwa opowiadań, chcę potwierdzić, że od jakiegoś czasu opowiadania o tematyce cuckold publikuję równolegle na portalu xhamster pod nickiem BigTales. Dla potwierdzenia zamieściłem tam w komentarzu pod opowiadaniem Kurier część 3 analogiczny wpis.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Część 4 - Tylko jedna minuta

 

Przesyłka do doręczenia na Lipową dwanaście bardzo ucieszyła Przemka. W miarę jak zbliżał się do celu, mały Przemek w spodniach coraz mniej słuchał, twardniejąc co chwila. Niemal na każdym postoju zerkał w telefon by przeczytać wiadomość od Moniki:
 "Zapraszam na kawę przystojniaku :-)".
Zwykła środa zmieniła się w dzień pełen nadziei na kolejną przygodę z seksowną mężatką. Tuż przed południem skręcił w końcu w gruntową uliczkę na obrzeżach miasta i niemal drżąc z podniecenia zaparkował żółtą furgonetkę przy czarnej bramie.

Słońce i śnieg leżący wszędzie współpracowały zgodnie by zmusić Przemka do mrużenia oczu. "Cóż za piękny dzień na wyruchanie młodej mamuśki" - pomyślał. Nacisnął domofon i czekał cierpliwie z szarą paczką na ramieniu. Już zaraz usłyszy przez domofon jej seksowny głos. Zapewne jakiś sprośny żarcik.
Domofon jednak milczał.
Przemek zdążył obejrzeć cały ogród i wciąż nic, póki nie otworzyły się drzwi. Na widok Maćka idącego ku furtce, wielki jak banan uśmiech na twarzy Przemka wygiął się w drugą stronę. "Czy on nie miał być w delegacji". Na podjeździe ani śladu czarnego BMW. Poczuł cię lekko zbity z tropu.

- Wejdziesz? - spytał Maciek, odbierając przesyłkę.
- Lecę. Kupa roboty.
- Na chwilę. Chcieliśmy z tobą porozmawiać.
Przemek wzruszył ramionami i wszedł do ogrodu. Próbował wyczytać coś z pokerowej miny Maćka, ale bez skutku. Z racji swojej postury nie obawiał się fizycznego ataku ze strony Maćka, lecz i tak miał złe przeczucia, więc przygotował się mentalnie na nieprzyjemną rozmowę.

Monika siedziała na kanapie w salonie. Przywitała go spokojnym, równie zmysłowym co tajemniczym "cześć". W czerwonej sukni i szpilkach wyglądała nieziemsko, a nad włosami musiała pracować chyba cały ranek.
- Wychodzicie gdzieś? - spytał wyciągając logiczne wnioski z tego co widział.
- Nie - odpowiedział Maciek. - Spodziewaliśmy się ciebie i Monika chciała ładnie wyglądać.
O ile wcześniej czuł się zbity z tropu tak teraz miał zupełny mętlik w głowie. Próbował właściwie ocenić sytuację, w jakiej się znajdował.
- Monika nudzi się całymi dniami, gdy wyjeżdżam. Bardzo cię lubi. Zajrzałbyś czasem, nawet gdy nie ma paczki? Zresztą, gdy jestem, też wpadaj.
Przemek przetrawił informacje, uznając, że chyba to nie żaden podstęp. Facet po prostu lubi, gdy się mu rżnie żonę.
- Spoko. Naprawdę chętnie wpadnę na kawę przejazdem.
- Właśnie. Wstawię wodę - powiedziała Monika idąc już zmysłowym krokiem do kuchni.
- Nie. Serio. Lecę, bo szef urwie mi to i tamto.

Ze smutną miną podeszła do niego, oparła brodę na ramieniu, pozwalając, by poczuł na sobie jej niesamowite piersi. Ręka w tym czasie pieściła już jego "to i tamto", którego lepiej, żeby nikt nie urwał. Stawał się coraz większe i coraz bardziej napinało materiał dżinsów.
- Kawę możemy pominąć, ale nie wypuszczę cię w takim stanie.
Kilka zmysłowych pocałunków jeszcze bardziej rozpaliło Przemka. Obróciła się tyłem i jęknęła cichutko, gdy wsunął dłoń pod sukienkę, a potem stanik. Gorące pocałunki na szyi rozpalały kobietę, która nie chcąc dłużej czekać wypięła się oparta o stół.

- Nie. Naprawdę lecę. Przepraszam was, ale innym razem.
Na twarzy Maćka dało się zauważyć rozczarowanie.
- Obiecuję. Zrobimy to, ale nie teraz.
Pocałował Monikę i uścisnął dłoń Maćka. Kobieta poszła za nim do wiatrołapu, ponownie kładąc dłoń na kroczu.
- Daj mi minutę. Tylko jedną. Jeśli nie zdążę, pojedziesz.

Nie czekając na odpowiedź odpięła wielką, metalową klamrę i odpięła rozporek. Zgrabnymi palcami dłoni, z obrączką ślubną na serdecznym objęła członek. Powoli masowała, a drugą dłonią pieściła jądra. Zrobiło się ciasno, gdy w wiatrołapie pojawił się Maciek. Oglądana scena wywarła na nim spore wrażenie. Przemek stał spokojnie, pozwalając Monice robić swoje. Ręka rytmicznie pieściła coraz bardziej otoczony żyłami członek. Skóra regularnie odsłaniała lśniący łeb. Oddech Przemka przyspieszał.
Maciek postanowił okazać gościnność i zsunął Monice sukienkę z piersi. Dłonie Przemka nie czekały ani chwili. Gdy Maciek zsunął żonie majtki w okolice kolan, jedna z rąk kuriera przeniosła się na dół.

Czując miękkość zmysłowej kobiety Przemek nie przekroczył minuty. Penis chlapnął mleczkiem kilkakrotnie na ścianę i podłogę. Chłopak oparł się, czując lekki zawrót głowy. Gdy było po wszystkim, pożegnał się ponownie i odjechał.
- Niesamowite - stwierdził Maciek z entuzjazmem jakiego sam się nie spodziewał.
- Tylko szkoda, że jestem wciąż nie zerżnięta. Sam będziesz musiał to zrobić, choć to nie będzie to samo. Posprzątaj po nim, a ja czekam w salonie.
Maciek z odrazą spojrzał na lepkie plamy, po czym ze sterczącym członkiem poszedł po papier. Posuwając Monikę starał się nie wyglądać jak królik. Wyprostowany z godnością władczej osoby nadziewał żonę na członek. Wysiłki nie zostały jednak docenione, choć uwagi Moniki w jakiś niezrozumiały sposób jeszcze bardziej go stymulowały.
- Jestem znudzona kochanie. Szkoda, że Przemek pojechał. Będę musiała wysilić wyobraźnię.

Maciek jęknął i skończył przed czasem. Każdy raz od czasu spotkań z Przemkiem był coraz lepszy.  

  • Lubię 7

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...