Skocz do zawartości
lucas808

Poznając siebie...

Rekomendowane odpowiedzi

Pochłonięta nową pracą Marta niemal całe dnie spędzała poza domem. Schemat był w zasadzie niezmienny. Praca, powrót do domu, czas dla syna i męża. Mimo tego, w jej życiu nie było miejsca na monotonię. W pracy codziennie spotykało ją coś nowego, syn wchodzący w wiek nastolatka dostarczał wrażeń, a wieczory z mężem zawsze należały do przyjemnych.

 

Bardzo ważnym elementem codzienności był sam w sobie powrót do domu. Ze względu na fantastyczną pogodę, Marta stawiała na blisko godzinny spacer. Mogła wtedy nacieszyć się słońcem, oraz świeżym powietrzem. Przede wszystkim jednak był to czas tylko dla niej. Mogła w spokoju zebrać myśli, wybiec nimi do przodu, lub wrócić do wspomnień. Potrafiła odpłynąć, nie zwracając uwagi na to co dzieje się wokół niej.

 

Podczas jednego z takich spacerów nie zauważyła auta, które powoli za nią jechało. Tak, jakby ktoś ją obserwował. Dopiero gdy czarna limuzyna zrównała się z nią, zwróciła ona uwagę kobiety.  Marta wystraszyła się, gdyż scenariusz przypominał nieco ten z filmów akcji. Nie odwracała więc głowy. Odgłos opuszczania szyby wywołał ciarki na jej plecach.

 

-Witam, pani Marto. Pamięta mnie pani?

 

Kobieta poprawiła okulary na nosie i dopiero po chwili rozpoznała mówiącego w jej kierunku mężczyznę.

 

-Dawno się nie widzieliśmy, a chyba powinniśmy porozmawiać.

 

Tylne drzwi auta otworzyły się, a Marta mocno przestraszyła. Mimo tego postanowiła wsiąść. Ciekawość była silniejsza. Kolejny nieodpowiedzialny krok. Robert nie byłby zachwycony, jednak zupełnie o tym zapomniała. Strach i niepewność powodowały skrajne uczucie podniecenia.

Marta rozsiadła się na komfortowej skórzanej kanapie, naprzeciw swojego rozmówcy. Zsunęła szczelnie kolana, gdyż letnia sukienka odsłaniałaby jej bieliznę. Wnętrze auta dawało poczucie dyskrecji. Przyciemnione szyby sprawiały, że nie widział ich nikt.

 

-Jak mnie pan znalazł?

-Zawsze znajduję tego, kogo chcę. Świat jest wbrew pozorom bardzo mały.

-Myślałam, że zapomniał pan już o tym niefortunnym zdarzeniu.

-Owszem. Ale nie sposób zapomnieć o pani.

-Co mam przez to rozumieć?

-Łączącą nas sprawę uważam za zamkniętą. Nie zamierzam zawracać sobie nią głowy. Mam na głowie mnóstwo innych, ciekawszych i wiem, że może mi pani pomóc.

-Jak to? Nie będzie miał pan wobec mnie żadnych roszczeń w związku z kolizją?

-Jeśli zdecyduje się pani mi pomóc, to nie.

-A jeśli się nie zdecyduję?

-Również. Jestem honorowym człowiekiem. Tamta sprawa odeszła w zapomnienie.

 

Marta była w lekkim szoku. Obcy facet odpuścił jej w kwestii odszkodowania za auto, które uszkodziła niemal rok temu. W dodatku, nie chce nic w zamian. Kusząca była natomiast tajemnicza propozycja. Również aura roztaczająca się wokół tego człowieka, wpływała na tok myślenia kobiety. Jego elegancki wygląd, ton głosu, pewność siebie. Młoda żona była nim wyraźnie zafascynowana.

 

-Dlaczego pan to robi? Przecież zobowiązałam się pokryć szkody.

-To byłoby zbyt proste.

-Jestem ciekawa do czego mogłabym się panu przydać. Przecież ma pan wszystko i może współpracować z kimkolwiek zechce. No chyba, że chodzi o... To musiałabym skonsultować z mężem.

 

Mężczyzna roześmiał się, a Marcie zrobiło głupio. Znów palnęła głupstwo i wyszła na puszczalską.

 

-Proszę mnie źle nie zrozumieć. Jest pani piekielnie atrakcyjna i to nie wątpliwy atut. Uważam jednak, że stać panią na wiele w dziedzinach niezwiązanych tylko z fizycznością. Jest pani inteligentną, błyskotliwą i przede wszystkim bardzo kreatywną kobietą.

-Skąd pan to wszystko wie? Przecież w ogóle się nie znamy.

-Taki już jestem, że otaczam się tylko interesującymi jednostkami. Pani jest jak książka. Czytam z przyjemnością. Kartka, po kartce.

-Ale jak? Śledzi mnie pan?

 

Mężczyzna podał Marcie teczkę z dokumentami. Nie zamierzał odpowiadać na jej pytanie.

 

-Proszę zapoznać się z tym w domu. Odezwę się do pani za kilka dni.

-Ale co to w ogóle jest?

-Podwieźć panią?

-Dziękuję, poradzę sobie.

 

Marta trzasnęła drzwiami i wyszła z auta. Buzujące w niej skrajne emocje powodowały, że wręcz biegła, trzaskając obcasami o chodnik. Była zaniepokojona, zła. Nie cierpiała niedomówień i szczątkowych informacji. Była konkretną kobietą i konkretów oczekiwała od innych. Miała ochotę wyrzucić teczkę do najbliższego śmietnika. Wiedziała, że nie grożą jej żadne konsekwencje.

 

Z każdym kolejnym krokiem frustracja ustępowała. Kobieta zaczęła na chłodno analizować sytuację. Była ciekawa co zaplanował tajemniczy mężczyzna. Marta nie znała nawet jego imienia, nie wiedziała o nim nic. On natomiast wiedział o niej wszystko, włącznie z... No właśnie. Może to wszystko do tego zmierzało? Bała się, a jednocześnie chciała w to wejść. Otoczka niczym z jakiegoś kryminału powodowała, że... płynęła. Przyspieszony oddech, serce bijące jak szalone, oraz ścisk w podbrzuszu. Gdyby się teraz dotknęła, doszłaby natychmiast.

 

***

 

-Cześć mamo!

-Hej kochanie! Tata już jest?

-Był, ale prosił, żeby zawołać go na obiad. Ma dużo pracy.

-Zaraz się za niego zabieram. Muszę się tylko odświeżyć. Straszny dziś upał.

 

Marta uciekła do łazienki. Gdy tylko zdjęła majtki, między udami płynęła rzeka. Była podniecona jak nigdy, choć w zasadzie nie spotkało ją dziś nic erotycznego. Zimny prysznic okazał się zbawienny. Schłodził rozgrzane ciało, ale ukoił też zmysły i odświeżył umysł. Młoda mama mogła teraz ze spokojną głową zejść do syna i wrócić do roli statecznej matki, kręgosłupa rodziny.

 

***

 

-Gdzie młody?

-Wyszedł z kolegami na boisko.

-Całe szczęście, niech się rusza. Nie chcę, żeby siedział przed komputerem.

-To mądry chłopak. Jak minął ci dzień?

-Daj spokój. Nie nadążamy z robotą, dodatkowo co chwilę ktoś zgłasza jakieś pretensje wzięte z nikąd. Ludzie są dziwni.

-Plusy i minusy działalności w branży usługowej.

-Jestem wykończony. Nie mogę doczekać się urlopu.

-Nie zapytasz co u mnie?

-Pewnie jak zwykle doskonale. Przecież świetnie radzisz sobie w nowej pracy.

-Jasne, przecież i tak cię to nie interesuje.

-Interesuje, tylko mamy urwanie głowy w warsztacie. W dodatku odezwał się ten Niemiec, którego poznaliśmy nad morzem rok temu. Chce nam podrzucić auta do renowacji. Patrz...

 

Robert pokazał żonie telefon. Marta nie podniosła nawet głowy znad talerza. Mężczyzna nie zauważył braku zainteresowania z jej strony i wpatrywał się w ekran, nie przerywając jedzenia.

 

-Ciągle tylko ten warsztat i warsztat. Chciałam pogadać.

-O czym?

-Spotkałam dziś tego faceta, któremu rozbiłam auto.

-No i? Myślałem, że sprawa się przedawniła.

-Ja też. W zasadzie temat jest zamknięty, ale on mi coś zaproponował.

 

Robert odłożył telefon i z uśmiechem spojrzał na żonę.

 

-Wiesz, że jeżeli chodzi o mnie, masz zielone światło. Ale chciałbym przy tym być.

 

Marta wstała od stołu wyraźnie oburzona.

 

-Nawet nie zapytasz co, tylko od razu sugerujesz jedno. Ty naprawdę myślisz, że ja nadaję się tylko do zajmowania domem i dawania dupy na lewo i prawo?

-Nie zgrywaj teraz uciśnionej. Pozwoliłem ci realizować się w nowej pracy. Nie mam pretensji, że zostawiłaś mnie z całym biznesem na głowie. Choć powinienem.

-No dziękuję panie i władco. Chciałam ci tylko przypomnieć, że ten warsztat działa tylko dzięki mnie. Gdybyś prowadził go po staremu, już dawno musiałby być zamknięty.

-Bo poświeciłaś cyckami na bilboardzie.

-Przeginasz!

-Sama chciałaś w to brnąć. W rozkręcanie warsztatu, w otwarte małżeństwo. Zawsze powtarzałaś, że uwielbiasz, gdy faceci traktują cię jak dziwkę.

-Bo uwielbiam. Ale tylko wtedy, gdy mam na to ochotę. Jak będę chciała, to obciągnę całemu pułkowi wojska. Ale tylko wtedy, gdy będę chciała!

-Pamiętaj, że masz męża.

-Właśnie. Męża, partnera, a nie dyktatora, który będzie zarządzał moim życiem. Myślałam, że się zmieniłeś, że dostrzegasz we mnie coś więcej, niż kurę domową. Wszyscy faceci widzą we mnie tyłek i cycki. Liczyłam, że ty widzisz coś więcej.

-Pozwalam ci przecież na wszystko.

-Pozwalasz, ale sam z tego czerpiesz. Gdy wracasz ma być obiad, potem seks, a w weekend zabawimy się z kimś, ku wspólnej uciesze. Fajnie, mnie też to kręci. Ale boli mnie to, że nie dostrzegasz tego, jak się rozwijam i jak wiele mogę jeszcze osiągnąć.

-A co ty chcesz jeszcze osiągnąć? Mamy swoje lata, żyjemy na fajnym poziomie. Mało ci?

-Nic nie rozumiesz...

 

Marta rozpłakała się i uciekła do sypialni. Czuła, że wracają dawne demony. Nie chciała znów popaść w rutynę. Bała się, że jej mąż zmienił się tylko na jakiś czas. Z jednej strony zapewniał jej wszystko, lecz ona też miała w tym swój udział. Bolało ją to, że nie było w nim ani krzty szaleństwa, kreatywności. Zawsze wpadał na gotowe. Obcy facet dostrzegł w niej cechy, o których nie miał pojęcia mąż.

 

Robert nie wiedział o co złości się Marta. Nie miał sobie nic do zarzucenia. Przez miniony rok wiele zmieniło się w ich życiu. Spełniał każdą jej zachciankę i zawsze stał na straży jej bezpieczeństwa. Czuł, że być może pozwolił jej na zbyt wiele i teraz zbiera tego konsekwencje. Marta była kobietą, która ciągle chciała więcej.

 

***

 

Młoda żona z błyskiem w oku przeglądała zawartość teczki. Zapomniała na moment o troskach. Zgrabne kobiece i męskie ciała w przepięknej bieliźnie działały na zmysły. Rozpisane na innych kartkach kwoty zwalały z nóg. Bokserki za kilka tysięcy złotych, czy damski komplet w cenie auta działały na wyobraźnię. Na reszcie stron jakieś plany, rysunki, tabelki. Marta nie miała pojęcia o co chodzi. Zapoznała się jednak dokładnie ze wszystkim. Sprawdziła w internecie czego mogą dotyczyć poszczególne zagadnienia. Jedno było pewne. W obecnej chwili chciała w to wejść.

 

***

 

Gdy po kilku godzinach zeszła na dół, czekała na nią kolacja i bukiet róż.

 

-Chciałem cię przeprosić...

-Nie przepraszaj, tylko wyciągnij wreszcie wnioski.

-Ja się po prostu o ciebie boję.

-Ale masz ku temu powody?

-Obcy facet składa ci jakieś propozycje...

-Właśnie. Nie wiesz nawet jakie, a już wszczynasz alarm.

-Wiesz dobrze jak działasz na mężczyzn.

-Wiem. Ale wiem również na co mogę sobie pozwolić.

 

Marta podała mężowi teczkę. Robert szybko przejrzał jej zawartość.

 

-Co to w ogóle jest?

-Jakieś plany. Dowiem się niebawem.

-To jakaś ściema.

-Jesteś beznadziejny. Nawet tego nie sprawdziłeś. Mógłbyś pójść tam ze mną i sprawdzić o co chodzi, poznać jego zamiary.

-Nie mam czasu na bzdury.

 

Marta rzuciła teczką w Roberta i wściekła odeszła od stołu. Liczyła, że nowy rozdział w jej życiu to dopiero początek interesującej powieści. Niestety zanosiło się na to, że wróciła do punktu wyjścia. Robert był nasycony tym, co ma obecnie. Marta natomiast chciała iść w górę. Liczyła jednak, że nie zostanie z tym sama.

  • Lubię 10
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

-Daj spokój stary, oczu nie można oderwać.

-Brałbym ją w ten wielki tyłek.

-Ja mam żonę, ale pomarzyć można.

-Ja też, ale ma okres.

-No to nie może ci... No wiesz...

-U niej to nie przejdzie. Brzydzi się.

-Współczuję. Napatrzysz się w pracy, a w domu post.

 

Marta weszła na moment do szatni, gdyż zapomniała wody. Przypadkiem natknęła się na rozmowę kolegów z pracy. Była jedyną kobietą w sztabie trenerskim siłowni. Wiedziała jak wpływa na resztę, choć nie spodziewała się, że wywołuje aż takie emocje.

Jej również brakowało bliskości. Od kilku dni nie sypiała z mężem. Zastępował go wibrator, jednak marzyła o ciepłym i twardym przyrodzeniu w ustach.

 

-Ja spadam, do jutra!

 

Jeden z kolegów wyszedł spod prysznica. Marta schowała się za szafkami czekając, aż ten się przebierze. Z ukrycia zerkała na jego ciało, a jej wzrok przykuwało głównie to, co zwisało między nogami.

Gdy ubrał się i wyszedł, Marta opuściła kryjówkę. Szum wody ucichł, a kobieta stanęła w drzwiach.

 

-Marta?! Co ty tu robisz?!

-Nie będę owijała w bawełnę i dorabiała zbędnych scenariuszy. Słyszałam twoją rozmowę i mogę ci pomóc.

-Co takiego?!

-Nosi cię od kliku dni, mnie chyba jeszcze bardziej. Mogę ulżyć ci w cierpieniu.

-O czym ty mówisz?

-Czego ty jeszcze nie rozumiesz? Proponuję ci loda. Tu i teraz.

-Ale ja mam żonę.

-A ja męża. Nikt poza nami się o tym nie dowie i wszyscy będą zadowoleni.

-Ok, tylko szybko.

 

Mężczyzna złapał Martę za rękę i zaciągnął do toalety. Błyskawicznie zatrzasnął zamek i opuścił bokserki. Kobieta natomiast zdjęła sportowy top i została w samym staniku. Bała się, że może się pobrudzić.

 

-Boskie cycki! Mogę dotknąć?

-Chyba zwariowałeś. Siadaj tu!

-Wolę postać.

-Żebyś mi tu zemdlał? Nie mam zamiaru zbierać cię z podłogi.

 

Marta popchnęła chłopaka na sedes, a ten posłusznie usiadł. Błyskawicznie wzięła do ust jego męskość. Bez żadnej rozgrzewki pochłaniała całą jego długość. Musiała dziś postawić na skróconą wersję swojego popisowego numeru, więc od razu przeszła do konkretów. Oboje chcieli tego samego. On musiał dać upust swojej naturze, natomiast ona pragnęła ust pełnych nasienia. Pomyślała o Robercie. Tak bardzo chciała, żeby tu był i to widział. Bez niego brakowało jej fantazji, animuszu. Kilka razy przejechała językiem wzdłuż, possała mocno jądra. Po kilku minutach wsunęła do ust tylko część, a resztę pieściła dłonią. Przyspieszone ruchy spowodowały skurcz mięśni i jęki obsługiwanego. Marta poczuła w ustach swój ulubiony smak. Dla niej sperma była jak kawa. Uzależniała. Dawała jej też poczucie oddania wobec mężczyzny. Zacisnęła usta mocno na męskości kolegi. Nie chciała uronić ani kropli. Ten jednak nie kończył. Strumień płynął wprost do jej ust silnym nurtem. Doświadczona kochanka nie nadążała odbierać tego, co dał jej chłopak. Umiejętnie wypluła część na dłoń. Dopiero gdy skończył i przełknęła zawartość ust, zlizała to, co zostawiła na później.

 

-Co za suka!

-Dobra, dość tych komplementów. Podobno się spieszyłeś.

 

Mężczyzna wstał i wyszedł z toalety. Marta klęczała jeszcze przez moment. Gdy usłyszała trzask drzwi, podeszła do umywalki i przemyła twarz wodą. Spojrzała w lustro. Czuła do siebie obrzydzenie. Upodliła się, by zaspokoić swoje żądze. Pierwszy raz zrobiła coś bez wiedzy męża, a przy okazji nakłoniła żonatego mężczyznę do zdrady. Otwarty związek miał być czymś pięknym, wspólnym. Tymczasem ona obciąga teraz w toalecie mężczyźnie, którego nawet nie zna. Nie była w stanie patrzeć w swoje odbicie. Wiedziała natomiast jedno. Musiała ratować swoje małżeństwo. Bez Roberta była nikim.

 

Gdy wyszła na ulicę, czuła się podle. Miała wrażenie, że wszyscy na nią patrzą. Najgorsze było jednak to, że nie wiedziała jak powiedzieć o tym Robertowi. Musiała się przyznać, jednak była pewna, że w obecnej sytuacji mąż nie odbierze tego najlepiej. Było piątkowe popołudnie. Weekendy zawsze ich zbliżały. Po cichu liczyła, że tym razem będzie podobnie.

 

Czekała ją jednak jeszcze jedna niezamknięta sprawa i konfrontacja. Gdy znów zajechała jej drogę znajoma limuzyna miała ogromny mętlik w głowie.

 

-Zapoznała się pani z materiałami?

-Tak, ale nadal nie wiem w czym mogę panu pomóc.

-Już tłumaczę. Jestem właścicielem firmy zajmującej się dystrybucją ekskluzywnej odzieży. Mamy swoje sklepy na całym świecie, a kolejny ma powstać tutaj. Szukam kogoś, kto zajmie się marketingiem i stworzy z tego dochodowy biznes.

-I według pana to mam być ja? Bez wykształcenia, ani znajomości tej branży?

-Ma pani cenne doświadczenie. Z podupadającego warsztatu stworzyła pani prężnie działający biznes.

-Skąd pan o tym wie?

-Nie wybrałem pani przypadkowo.

-Ale z tym warsztatem to kwestia szczęścia. My również spotkaliśmy się przypadkiem.

-Nic nie dzieje się przypadkiem pani Marto.

-Nadal nie rozumiem czego pan ode mnie chce.

-W następny weekend na wybrzeżu odbędzie się konferencja na temat wejścia naszej firmy do kraju. Pani przygotuje prezentacje i wszyscy będą zachwyceni.

-Kto ma tam w ogóle być?

-Paru współpracujących ze mną biznesmenów, celebrytów, dziennikarzy.

-To niemożliwe. Ja mam rodzinę. Nie mogę tak po prostu wyjechać sobie na weekend.

-Przecież rodzinę może pani zabrać ze sobą. Wszystkie informacje otrzyma pani mailem. I jeszcze jedno, pani wynagrodzenie.

 

Mężczyzna pokazał Marcie kartkę z wpisaną kwotą. Zwalała z nóg. Tyle pieniędzy zarabiała z Robertem w kilka miesięcy.

 

-Czekam na odpowiedź do jutra.

 

Marta wyszła z auta skołowana. Z jednej strony kusiła ją perspektywa odniesienia sukcesu, z drugiej bała się reakcji męża. Miała jednak nadzieję, że Robert zareaguje łagodniej, gdy dowie się, że będzie mógł uczestniczyć w tym wydarzeniu.

 

***

 

-A ty już w domu?

-Tak, jest weekend. Mamy zresztą kilka spraw do omówienia.

-Wiem. Chciałam cię przeprosić. Postawiłam cię pod ścianą swoimi wymaganiami.

-Ja też przemyślałem wszystko. Zbyt egoistycznie do tego podszedłem, a nie wiem nawet o co chodzi.

 

Marta podała mężowi kartkę z wypisaną kwotą.

 

-Co to jest?

-Moje wynagrodzenie.

-Za co?

 

Kobieta opowiedziała mężowi wszystko. Ten słuchał z zaciekawieniem i ekscytacją.

 

-Wygląda na to, że facet wie co robi.

-Tak, ale dużo pracy przede mną. I bardzo mało czasu.

-Przecież nie zostawię cię z tym samej.

 

Marta zadzwoniła do potencjalnego pracodawcy i po chwili miała już na skrzynce wszystkie niezbędne materiały. Było tego mnóstwo, więc od razu wzięła się do roboty. Nadal była jednak roztrzęsiona. Wiedziała, że to nie minie. Musiała powiedzieć Robertowi o czymś jeszcze.

 

Gdy mężczyzna zajął się porządkami, do salonu wbiegła zapłakana żona.

 

-Co się dzieje, kochanie?!

-Bo ja zrobiłam coś strasznie głupiego.

-Spokojnie. Powiedz o co chodzi.

 

Zrozpaczona kobieta przedstawiła mężowi przebieg zdarzenia, które miało miejsce w siłowni. Robert chodził nerwowo po salonie. Nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Gdy skończyła, cisnął w ścianę pilotem do telewizora.

 

-Wiedziałem. Kurwa wiedziałem!

-Ale ja tak strasznie żałuję...

-Dałem ci swobodę, zaufanie. Oczekiwałem tylko jednego. Chciałem jedynie wiedzieć kiedy, gdzie, z kim.

-Ale to się działo tak szybko...

-Szybko? Przecież powiedziałaś, że sama zaciągnęłaś go do tego kibla!

-Wiem, nie mam pojęcia jak to się stało...

-Ale ja mam. To zwykła zdrada. Mieliśmy robić to razem, cieszyć się tym. A ty wykorzystałaś pierwszą lepszą kłótnię, by puścić się bez mojej wiedzy.

-Jest mi wstyd...

-I bardzo dobrze. Już dziesięć lat temu powinienem poważnie się zastanowić, gdy obciągałaś połowie wsi. Wiedziałem, że prędzej, czy później to się stanie...

-Ale mówiłeś, że cię to kręci...

-Ale złamałaś nasze zasady. Święte zasady. Jesteś...

-No proszę, powiedz to...

-Jesteś zwykłą dziwką.

 

Marta wybiegła z domu. Zdążyła ubrać tylko buty. Zapłakana, z rozmazanym makijażem. Wsiadła w auto i pojechała przed siebie. Obelgi z ust Roberta bardzo ją dotknęły. Miała jednak świadomość, że na nie zasłużyła. Pozwalał jej na tak wiele, a ona nadwyrężyła jego zaufanie.

 

Robert nadal był roztrzęsiony. Natychmiast sięgnął bo butelkę wódki i wypił duży łyk, wykrzywiając przy tym twarz. Czuł, jakby dostał nożem w plecy. Zastanawiał się, czy aby na pewno był to jedyny wybryk niewiernej żony. Wiele lat temu zaufał jej, a ona się zmieniła. Spełniał jej fantazje, dawał wszystko. Wystarczyło jedno zawahanie, by go zawiodła...

Mężczyzna dopiero po chwili zauważył jeden szczegół. Cała ta sytuacja spowodowała, że męskość niemal rozrywała mu spodnie. Z butelką wódki w ręku poszedł do toalety. Wystarczyło, że się dotknął, by jego miecz eksplodował.

-To jest chore. Po prostu chore.

 

***

 

‘’Jesteś zwykłą dziwką’’ Marta jak mantrę powtarzała w głowie te słowa. Jakże wulgarne, a zarazem prawdziwe. Najgorsze było to, że zwyczajnie ją to podniecało. Okoliczności były fatalne, ale ta gra słów działała na nią tak jak zawsze. W tym momencie dotarło do niej, że taka jest jej natura. Przez lata żyła normalnie, lecz oszukiwała siebie i męża. To on obudził w niej demona. Wiedziała, że nigdy nie będzie wierna...

 

***

 

Robert leżał na sofie. Alkohol działał destrukcyjnie. Przed oczami przelatywały mu slajdy z całego życia. Pierwsza randka, wspólne imprezy. Już wtedy kręciła go jej otwartość, zmysłowość. Wspominał jak przychodziła do niego niemal prosto od innego. Gdyby chciał, mógł przerwać to już wtedy. Ale tego nie zrobił, bo właśnie taką ją pokochał. Założył z nią rodzinę, otworzył sypialnię dla innych. Sam z tego czerpał, otrzymując dawkę emocji i adrenaliny, nieosiągalną w inny sposób. Złamała zasady, ale ostatecznie przyznała się. Przecież oboje złamali ich tak wiele. Ich związek nie był normalny i nigdy nie będzie. Czy jego pretensje były potrzebne?

 

***

 

Koronkowe stringi przyklejały się do skóry. Była piekielnie podniecona. Uwielbiała, gdy ktoś odnosi się do niej wulgarnie. Przejrzała się w lusterku. Wzrok mówił wszystko. Poprawiła makijaż, związała włosy. W jeansowych szortach i topie odsłaniającym brzuch wyglądała wyzywająco. Z bagażnika wyjęła czarne szpilki, które zostały tam po wyjeździe w góry. Podjechała pod klub. Musiała odreagować.

 

***

 

Trzymał w dłoni telefon. Chciał zadzwonić, ale co ma jej powiedzieć? ‘’Przepraszam, wróć do domu?’’. Był skołowany. Zastanawiał się co robić. Miał do siebie pretensje. Zapomniał o zdradzie, bo tak naprawdę od początku wiedział, że nie ma racji. Sam tego chciał i zapewne gdyby nie wcześniejsza kłótnia, nosiłby ją teraz na rękach, dziękując za rosnące poroże. Choć nie znał szczegółów, odtwarzał w głowie to zajście. Jak klęczy, jak ssie. Jak obrączka na jej palcu sunie po jego członku. Jak połyka, jak mu dziękuje. Ona to uwielbia, kocha, a on ją za to zrugał. Był na siebie zły. Powinien czekać na nią w domu, a potem namiętnie pocałować. Czuł, że znów musi wyjść. Nigdy nie czuł takiej fali podniecenia...

 

***

 

Kolejne kieliszki wręcz w siebie wmuszała. Nie przepadała za alkoholem, ale chciała się upić. Gdy poczuła, że działa, ruszyła na parkiet. Była kusząca, wulgarna. Chciała czuć na sobie dłonie. Wędrowała z rąk do rąk. Swobodna, wolna... puszczalska. Raz po raz w jej szorty wpijał się zarys męskiego przyrodzenia. Dłonie na biodrach, wiedziała co robić. Kręciła wiraże swą apetyczną pupą. Mogła w ten sposób uwieść każdego.

 

-Dobrze tańczysz.

-Póki co kręcę dupą na twoim kutasie. To nazywasz tańcem?

-Ostra jesteś.

-Skąd możesz to wiedzieć?

-Pogadamy?

-Nie, ale możesz postawić mi kolejkę.

 

Na jednej się nie skończyło. Passa sprzyjała, gdyż dzisiejszego dnia alkohol dodawał Marcie animuszu.

 

-Jak masz na imię?

-Po co ci ta wiedza?

-Myślałem, że spędzimy ten wieczór razem.

 

Marta parsknęła śmiechem i zmierzyła mężczyznę wzrokiem. Łysy, dobrze zbudowany i zapewne lekko starszy.

 

-Chcesz spędzić wieczór z dziwką?

-Jak to?

-Kobieta, która zdradza męża i zamiast go przepraszać idzie na imprezę, to dziwka.

-Dobra, nie mów nic więcej.

-To nie zadawaj głupich pytań.

 

Ruszyli na parkiet, choć błędnik płatał już figle. Kobieta podziwiała muskulaturę nieznajomego, lecz jej uwagę przykuwało głownie wybrzuszenie w okolicach rozporka.

 

-Jesteś tu sam?

-Z kumplami.

-To dlaczego mnie nie przedstawiłeś?

-Myślałem, że jesteś zarezerwowana dla mnie.

-Zarezerwować to możesz jakiś hotel na później.

 

***

 

Obolały i zaczerwieniony członek nie chciał już współpracować. Mimo tego, Robert próbował wycisnąć z niego cokolwiek. Przestał liczyć, który to już raz dzisiaj. Podniecenie nie ustępowało, a myśli krążyły wokół niewiernej żony.

 

***

 

Nowi znajomi okazali się równie otwarci. Każdy poznał cielesność, oraz smak ust Marty. Nie szczędzili alkoholu jej, ani sobie. Wszystko zmierzało w jednym kierunku.

 

-Nie masz jakichś koleżanek?

-Nie. Kobiety zazdroszczą mi cycków.

-No fajne są. Ogółem fajna z ciebie suczka.

-Wiem o tym.

-Szkoda, że jesteś sama. Moglibyśmy spędzić miło wieczór.

-Przecież nadal możemy.

-Ale nas jest pięciu.

-A ja jedna. Musicie się podzielić. Idę do baru.

 

Marta chwiejnym krokiem ruszyła przed siebie. Mężczyźni w tym czasie ochoczo się naradzali.

Po chwili wychodzili już z klubu. Jeden z nich trzymał Martę pod rękę, by nie wzbudzać podejrzeń. Tuż przy wyjściu zatrzymała ich ochrona.

 

-Gdzie z nią idziecie? Jest pijana!

-To mój chłopak. Odprowadzi mnie z kolegami do domu.

 

Marta pocałowała prowadzącego ją faceta i puściła oczko reszcie.

 

-Tylko żebyś nie wywinęła nam żadnego numeru. Sama tego chciałaś.

-Martwcie się, żeby wam stanął.

 

Nowo poznani mężczyźni już po drodze dobierali się do Marty. Czuła się rewelacyjnie będąc dotykana. Mimo, iż nie miała pojęcia dokąd idzie, chciała być już na miejscu.

 

-Kupcie wódkę, papierosy i gumki. Dużo gumek.

-Ty idź. My codziennie robimy tu zakupy.

 

Marta bez cienia skrępowania położyła na ladzie zakupy. Ekspedientka spojrzała na nią dziwnym wzrokiem, jednak nie robiło to na niej wrażenia. Wyjęła telefon z torebki i zrobiła zdjęcie tego co kupuje.

‘’Chciałeś dziwkę, to masz. Zeszmacę się jak nigdy’’

 

***

 

Dźwięk sms-a wybudził Roberta ze snu. Gdy go odczytał, wybiegł z domu, lecz po chwili zatrzymał się. Dokąd w zasadzie ma iść? Nie wiedział gdzie i z kim jest jego żona. Czyżby ją tracił? Łza spłynęła na jego policzek.

 

***

 

-Super warunków tu nie ma, ale muszą ci wystarczyć.

 

Marta spojrzała na robotniczy kontener stojący tuż przy budowie. Nowi znajomi okazali się pracownikami będącymi tu w delegacji. Dla niej było to idealne rozwiązanie. Zapewniało dyskrecję.

 

-Wszystko mi jedno.

 

Gdy weszli do środka wskazali jej miejsce. Podali szklankę, lecz brzydziła się z niej pić. Otworzyła butelkę i wzięła ogromny łyk.

 

-Róbcie ze mną co chcecie. I tak nie mam dokąd wracać.

 

***

 

Błądził po mieście, choć sam nie wiedział czego szuka. Bał się o nią. Wiedział jednak, że potrafi o siebie zadbać. Była specyficzną i wyjątkową kobietą. Wyjął z kieszeni telefon.

‘’Żałuję jedynie, że nie ma mnie teraz z tobą’’

 

***

 

Klęknęła na środku pomieszczenia dając zaproszenie do zabawy. Nie musiała długo czekać. Nad jej głową prężyło się pięć męskich narządów. Miała do wyboru cały wachlarz rozmiarów i kształtów. Zawsze o tym marzyła, lecz bała się, czy podoła fizycznie. Tym razem jednak zupełnie nie czuła strachu. Alkohol całkowicie wypłukał z niej lęk, oraz zdrowy rozsądek. Wiedziała, że taki incydent może zmienić jej życie, a w obecnej sytuacji zniszczyć małżeństwo. Zawahała się, jednak nie było już odwrotu.

Pierwszy wcisnął się w jej usta z impetem. Mocno, zdecydowanie. Tak jak zawsze lubiła. Dziś jednak nie cieszyło jej to tak jak zwykle. Byle jak, niechlujnie, jak najgłębiej, bez zbędnych gestów. Wymieniali się w szaleńczym tempie. Alkohol robił swoje. Było jej gorąco, duszno, a przed oczami robiło się coraz ciemniej. Nie tak to sobie wyobrażała...

  • Lubię 12
  • Facepalm 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Mój komentarz nie świadczy o jakości opowiadania ale o podstawie Marty. Ale poszła na całość. Ja jednak wierzę że jakoś sie to poukłada.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Koniec sielanki. Opowiadanie raptownie skręciło fabularnie i bardzo mi się to podoba. Trafnie opisana Marta, jako żona ma wszystko, wspaniałego męża, wyrozumiałego, liberalnego, dostarczającego emocji i pozwalającego na wszystko, a i tak jest niezadowolona! I potrafi wszystko spieprzyć. Jakże częste jest takie podejście. Końcówka sygnalizuje, że kara nadchodzi...

Świetny cykl, brawa dla Autora.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek

Brawo! Czytam z zaciekawieniem od samego początku i zdecydowanie to jedno z moich ulubionych opowiadań! A ten zwrot zdarzeń bardzo trafia w moje gusta! Czekam na więcej ;)

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Jedno z lepszych opowiadań jakie czytałem, nawet żonie się spodobało. Szczególnie jak Marta zmieniła kolor włosów aczkolwiek akcja z kontenerem jak dla Nas trochę za ostro. Czekamy na dalszą część. Mamy nadzieję, że z szczęśliwym zakończeniem.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

-Pamiętam z wczoraj tę szmatę. Przelizała ją połowa klubu.

-Potem wyszła z jakimiś typami.

-Pewnie trzepali ją całą noc i tu zostawili.

-Zasłużyła. Przystawiała się do każdego.

 

Marta otworzyła oczy słysząc męskie głosy. Gdy podniosła głowę zauważyła kilka postaci.

 

-Nic ci nie jest? Wezwać pomoc.

-Nie. Nie  trzeba.

-Zostawmy ją. Jeszcze ktoś nas z nią zobaczy.

 

Gdy mężczyźni odeszli, Marta rozejrzała się wokół. Dzień dopiero wstawał, a ona siedziała na ławce na parkingu pod klubem. Impreza niedawno się skończyła. Kobieta nie wiedziała jednak jak się tu znalazła. Z minionej nocy miała nieco inne wspomnienia...

 

Pękała jej głowa i męczył moralny kac. Nie pamiętała zbyt wiele, jednak przypadkowi przechodnie trafnie podsumowali jej wyczyny i odświeżyli pamięć. Sięgnęła do torebki. Teoretycznie nic jej nie zginęło. Wyjęła z niej kluczyki i wsiadła do auta. Gdy spojrzała w lusterko, była załamana. Rozmazany makijaż i wory pod oczami sprawiały, że nie wyglądała zbyt dobrze. Skromne ubrania które miała na sobie przesiąknęły papierosowym dymem i alkoholem, który wręcz w siebie wlewała. Znalazła telefon.  Mnóstwo nieodebranych połączeń, wiadomości. Wszystkie od Roberta. To ją tylko dobiło. Mimo tego co zrobiła, on o niej myślał. Martwił się, tęsknił, kochał. Ona zamiast go przepraszać, poszła się puszczać i to w najgorszy z możliwych sposobów. Robert zawsze miał ją za damę. Piękną, zadbaną, wymagającą. Ona zburzyła ten obraz w jedną dobę. Nie mogła na siebie patrzeć.

 

Starała się przypomnieć sobie cokolwiek. Pamiętała wszystkie zajścia z klubu, flirty, pocałunki. Miała w głowie to, jak wyszła z nimi, robiła zakupy. Była świadoma, gdy z nimi piła, dotykali jej, klękała... Gdy dostała do ust, zwyczajnie urwał jej się film. Nie miała pojęcia co działo się dalej. Postanowiła to sprawdzić. Wsunęła dłoń w szorty. Miała na sobie majtki. Była jednak jakby... nietknięta. Również ciaśniejsze wejście do jej wnętrza nie wykazywało śladów włamania. Jedyną stratą był stanik, który zaginął w szale minionej nocy. Była skołowana. Nie miała pojęcia co się z nią działo.

 

Czuła, że nadal nie może prowadzić. Nie wiedziała zresztą dokąd jechać. Pokazanie się gdziekolwiek w takim stanie nie wchodziło w grę. Postanowiła wziąć taksówkę. Wcieliła się w rolę zmęczonej imprezowiczki, której przedłużył się melanż.

 

-Dokąd jedziemy?

 

Marta nie wiedziała co odpowiedzieć. Po chwili milczenia podała adres domowy.

 

-Ciężka noc?

-Można tak powiedzieć.

 

Starszy mężczyzna uważnie przyglądał się Marcie we wstecznym lusterku. Kobieta czuła, że gapi się w wystające spod skromnej bluzki piersi.

 

-Sporo klientów?

-Nie, nie. Coś pan pomylił. Nie jestem...

-Nie ma czego się wstydzić. Praca, jak praca. Codziennie wożę takie dziewczyny jak pani. Każda mówi, że nie jest... Ale ja nie oceniam. Różnie w życiu bywa. Bynajmniej znam się na ludziach. Tyle lat za kółkiem...

 

Marta niemal się rozpłakała.  Najpierw podsumowali ją przechodnie, a teraz taksówkarz. Czy trafnie? Musieli mieć ku temu podstawy.

Postanowiła nie ciągnąc rozmowy. Każde kolejne słowo tylko ją dołowało. Poczuła ulgę, gdy taksówka wjechała w znajome jej okolice. Jednak im bliżej byli domu, tym bardziej panikowała.

 

-Ile płacę?

-Jesteś młoda i ładniutka. Tyle co zawsze. Podjedziemy kawałek na parking, zrobisz co trzeba i podwiozę cię pod drzwi. A jak połkniesz, to ci dopłacę.

-Chyba pan żartuje!

-No chyba nie jesteś aż tak zmęczona, żeby nie wziąć do buzi...

-Ale ja nie jestem...

-Słuchaj kurwo! Kogo chcesz oszukać? Kasy mam dość. Myślisz, że po co cię zabrałem?

 

Marta rzuciła na siedzenie banknot i wybiegła z auta. Pędziła przed siebie tak szybko, że zgubiła buty. Spoglądała co chwilę przez ramię, jednak kierowca odjechał w innym kierunku. Kamień spadł jej z serca, jednak za chwilę pojawił się kolejny. Stała przed furtką. Nie miała pojęcia co robić. Wejść tak po prostu do domu? Syn był u dziadków, ale czekała ją konfrontacja z mężem. Co powie, gdy ją zobaczy? Zruga, zignoruje, a może wyrzuci z domu? Czy to małżeństwo da się uratować? Czy ono w ogóle jeszcze istnieje?

Przekroczyła próg i niemal przebiegła przez wnętrze chcąc pozostać niezauważoną. Schroniła się w łazience. Zbezczeszczone ubrania wylądowały w śmietniku. Spojrzała w lustro i omal nie zwymiotowała. Nie mogła znieść tego widoku.

Jeszcze niedawno miała wszystko i wręcz sięgała gwiazd. Miała swoje wymarzone życie, jednak było jej mało. Chciała więcej i zabrnęła zbyt daleko. Zgubiła się i ugrzęzła. Przed chwilą była na szczycie, a teraz jej boski tyłek szorował po dnie. Jedno było pewne- nie miała sił, by wyjść z tego sama. Ale czy ktoś poda jej pomocną dłoń?

 

***

 

Szum wody obudził Roberta. Wiedział, że wróciła. Czuł skrajne emocje. Chciał pobiec i wziąć ją w ramiona, ale wiedział, że to będzie zbyt proste. W zasadzie już jej wybaczył, gdyż żywił urazę tylko przez moment. Nie mógł jednak jej tego pokazać. Skrzywdziłby ją i siebie. To wszystko musiało trwać. Naprawianie tego na siłę, nie rozwiązywałoby nic. Ale czy da się odbudować zaufanie, więź? Pewne było to, że nie byli statystycznym, normalnym małżeństwem. Jego dalsze losy również nie mogły się normalnie potoczyć...

Gdy zszedł na dół, chciał na nią poczekać. Jej telefon zawibrował. Wziął go, choć nigdy tego nie robił. Czuł dziwną pewność, że tym razem ma do tego prawo.

 

Wiadomość multimedialna z nieznanego numeru.

 

Masz tu film z wczoraj. Małe przypomnienie, gdyby przyszło ci do głowy coś głupiego.

 

Nagrane było wszystko. Jak tańczy, pije, całuje się. Potem namawia, wychodzi z nimi. Kupuje gumki, dotykają ją. Potem klęka, bierze do ust i... wybiega z baraku. Wyglądała, jakby zrobiło jej się niedobrze od ilości alkoholu i wielkości sprzętu. Wyglądają za nią, klęczy w krzakach. Wstaje, łapie jednego z nich za krocze i podejmuję kolejną próbę, jednak ten wycofuje się. Odprowadzają ją pod klub. Siada na ławce, zasypia. Oni wracają do zabawy.

 

Robert oglądał to z przerażeniem i... ekscytacją. Nieraz wyobrażał sobie podobne scenariusze. To wszystko wymknęło się jednak spod kontroli i było skrajnie niebezpieczne. Dał jej olbrzymią swobodę, a sam czerpał z tego korzyści. Zawsze jednak stał na straży i wiedział, kiedy wcisnąć hamulec. Gdy go zabrakło Marta poszła na całość. Czuł się współodpowiedzialny. Zawsze taka była, ale przecież taką ją kochał.

 

***

 

Woda o letniej temperaturze działała kojąco na zmysły i ciało. Marta szorowała je dokładnie, jakby chciała zmyć z siebie wszystko co złe. Przedłużała ten moment, bo nie miała planu na to, co robić dalej. Bała się wyjść z łazienki, gdyż czekała ją konfrontacja. Czuła, że zawiodła. Bała się konsekwencji.

 

***

 

Robert wszedł do łazienki. Przez zaparowane szkło przebijała się sylwetka Marty. Uwielbiał to cudowne ciało. Mógł godzinami masować jej duże, ciężkie piersi, ugniatać jędrne pośladki. Nigdy nie przeszkadzał mu delikatny cellulit, czy kilka kilogramów za dużo. Uważał, że dodawało jej to kobiecości. W swym naturalnym kolorze włosów była jego słodką blondyneczką. A teraz? Zawsze mocny makijaż, wyrzeźbione ciało. Robert nie zauważył nawet, że przestał nadążać za istotnymi zmianami. Najważniejsze jednak dotyczyły charakteru.

Rozebrał się i po cichu wszedł do niej. Zamyślona Marta nawet tego nie zauważyła. Dopiero gdy dotknął jej ramienia, przestraszyła się. Od razu jednak poznała ten dotyk. Czuła, jakby ją parzył. Pragnęła go jednak. Tak mocno, jak nigdy wcześniej.

 

-Co ty robisz? Myślałam, że...

-Pamiętasz, jak mówiłem ci, że zawsze będę tym ostatnim?

-Ale ja...

-Zawsze będę tym ostatnim i najważniejszym. Zawsze...

-Tak... Przepraszam cię...

-Bez względu na okoliczności. Zawsze.

 

Robert oparł swój tors na plechach Marty. Wszedł w nią, czując wyraźny opór. Utwierdził się w tym, że od dawna nikt nie zaglądał do wnętrza jego żony. Również jej jęki świadczyły o tym, że dawno nie gościła mężczyzny między swoimi udami.

 

-A teraz opowiesz mi co wczoraj robiłaś.

-Nie chcesz tego słuchać...

-Obiecałaś mi to.

-Pojechałam do klubu. Chciałam zrobić ci na złość, postawić na swoim, pokazać, że potrafię sama o siebie zadbać.

-I?

-Tańczyłam, piłam.

-Dużo?

-Za dużo...

-Ktoś cię dotykał?

-Tak. Dotykali, całowali.

-Ilu?

-Nie pamiętam. Praktycznie każdy z którym tańczyłam.

 

Każde wypowiedziane przez Martę słowo powodowało przyspieszone ruchy Roberta. Od razu można było zauważyć, jak działa na niego ta relacja.

 

-Co było potem?

-Poznałam faceta. Chciałam od niego tylko jednego.

-Jak miał na imię?

-Nie wiem. Nie interesowało mnie to.

-Przeleciał cię?

-Nie. Był z kolegami. Wyszłam z nimi z klubu. Kupiłam papierosy, alkohol i gumy. Wysłałam ci zdjęcie.

-I poszłaś się z nimi bzykać?

-Tak.

-Nie bałaś się?

-Bałam. Chciałam, żebyś był ze mną.

-To dlaczego to zrobiłaś?

-Bo jestem dziwką. Miałeś rację.

-Co było potem?

-Nie pamiętam. Brałam im do buzi, więc reszty się domyśl...

-Żałujesz?

 

Marta przerwała powolny, rytmiczny seks i odwróciła się twarzą do męża, po czym spojrzała mu głęboko w oczy.

 

-Robert, ja w jeden dzień zniszczyłam kilka lat naszego małżeństwa. Miałam wszystko, lecz chciałam więcej.

-Zaufałem ci.

-Ja się po prostu pogubiłam. Wiesz dlaczego? Bo bez ciebie nie istnieję. Myślałam, że jestem silna, że sama mogę wszystko. Chciałam się uniezależnić.

-Ale po co? Co ty chciałaś mi udowodnić?

-Myślałam, że potrafię zrobić coś więcej niż dotychczas. Czułam, że mogę być samowystarczalna.

-Ale jesteśmy małżeństwem. Ja zawsze robiłem wszystko myśląc o rodzinie. A ty? W jednej chwili stałaś się egoistką.

-Bo nie było cię obok. Zawsze kierowały mną zmysły, emocje. To ty byłeś głosem rozsądku w naszym związku. Dopełnialiśmy się idealnie.

-Ja po prostu dałem ci swobodę o którą tak zabiegałaś.

-A ja to wszystko zwyczajnie roztrwoniłam.

 

Rozpłakana Marta wpadła w objęcia Roberta. Mężczyzna czuł, że jego żona żałuję i gdyby tylko mogła cofnęłaby czas. Wiedział również, że wszystkich jej występków dało się uniknąć, gdyby w odpowiednim momencie zareagował.

 

Był jeszcze jeden niezwykle istotny fakt. Mimo, iż wykroczenie Marty nie ulegało wątpliwości, budziło w Robercie skrajne emocje. Nigdy dotąd nie otrzymał takiej dawki podniecenia. Sam przecież tego chciał, o tym właśnie marzył. Dlaczego teraz miałby zrzucać na nią całą winę?

 

-Czy ty mi kiedyś wybaczysz?

-Ale co mam ci wybaczać? Wczoraj zamiast być zły i cię szukać, trzepałem sobie jak nastolatek. Zamiast czuć zazdrość myślałem, czy ktoś już cię przeleciał, czy dopiero to zrobi. Nie czułem odrobiny obrzydzenia. Marzyłem, żebyś wróciła do domu z autostradą między nogami.

-Co? O czym ty w ogóle mówisz?

-Oboje zdecydowaliśmy by wprowadzić nasze małżeństwo na takie tory. Oboje musimy teraz zrobić wszystko, by się na nich utrzymać, bądź uznać, że zawracamy. Każdy taki błąd jest lekcją i testem dla naszego małżeństwa. Dziś popełniłaś go ty, jutro mogę  to być ja. Dotychczas wszystko układało się sielankowo, prawdziwy sprawdzian dopiero przed nami.

-Zrobię wszystko, by było jak dawniej. Muszę na nowo przewartościować swoje życie. Odszukać to, co jest naprawdę ważne. Gdy słucham tego co mówisz dostrzegam to, na jakiego człowieka trafiłam. Jesteś dla mnie oparciem z którego nie chciałam korzystać. Wszystko układało się dobrze, gdy robiliśmy to razem, a przede wszystkim rozmawialiśmy. Wystarczyło na moment oddalić się od siebie, by wszystko zburzyć.

-Musimy być po prostu razem. Zawsze.

  • Lubię 9

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...