Skocz do zawartości
lucas808

Poznając siebie...

Rekomendowane odpowiedzi

Będzie. Jest w trakcie tworzenia. Niestety w ostatnim czasie brakuje wolnych chwil, by do niego zasiąść.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Marta zniknęła za drzwiami łazienki na dobrych kilkadziesiąt minut. Było to normalne w jej przypadku, gdy w grę wchodziło wyjście z domu. Robert włożył tylko koszulę, poprawił fryzurę i w zasadzie był już gotowy. W oczekiwaniu na żonę zasiadł w fotelu i z telefonem w ręku przeglądał internet w poszukiwaniu niczego. Warto było jednak czekać. Gdy Marta wyszła z toalety, Robertowi ciężko było złapać oddech.

 

-Wyglądasz...

-Wiem, fatalnie. Pójdę się przebrać...

-Nie! Ani mi się waż!

 

Marta stanęła przed lustrem i wpatrywała w swoje odbicie zrezygnowanym wzrokiem. Miała na sobie jasne, obcisłe jeansy, oraz biały top ozdobiony guzikami, który odkrywał skrawek jej opalonego biustu. Swoje blond włosy związała w kitkę, a twarz ozdobiła mocnym, wyzywającym makijażem. Całość tej stylizacji dopełniały czarne, wysokie szpilki, które idealnie podkreślały jej zgrabną, lecz również bardzo kobiecą figurę.

 

-Wyglądasz dokładnie tak jak kiedyś. Jakbyś znów miała 20 lat...

-No właśnie. W moim wieku nie wypada już się tak ubierać...

-Masz rację. Musimy wprowadzić kilka poprawek!

 

Robert stanął za żoną i przyciągnął ją do siebie, chwytając za biodra. Jego usta powędrowały w kierunku jej szyi i po chwili pieściły ją na całej jej długości. Marta uwielbiała ten gest. Zamknęła więc oczy i oddała przyjemności. Jej mąż sprytnie wykorzystał ten moment i nie przerywając całowania, szybkim ruchem palców oderwał jeden guzik jej bluzki. Spojrzał w lustro, lecz efekt nie był zadowalający. By nie wzbudzić podejrzeń żony, jedną dłoń skierował na jej kobiecość i delikatnie masował przez spodnie. Marta oddychała coraz szybciej. Tymczasem ofiarą Roberta padł drugi guzik. Teraz już dokładnie widać było szczelinę między dużymi, opalonymi piersiami jego żony i biały koronkowy stanik, który miała na sobie. Plan został więc wykonany.

 

-Chodźmy już, jest późno.

-A może jednak zostaniemy?

-Przecież sama nalegałaś, by tam iść...

-No dobrze, chodźmy. Ale ty prowadzisz!

 

Rozpalona kobieta, była nieco zła na męża za to, że nie dokończył roboty. Nie zauważyła nawet, że jej biust jest aż nadto roznegliżowany. Miała teraz ochotę zostać w domu i kochać się do rana z Robertem. Nie chciała jednak o tym mówić, gdyż byłaby przez kilka dni obiektem żartów i docinek męża, ze względu na swoje niezdecydowanie.

Małżeństwo miało do klubu kilkanaście minut drogi. W aucie panowała cisza. Marta wzięła do ręki lusterko, by skontrolować swój wygląd.

 

-Cholera! Zawracaj!

-Co się stało?!

-Bluzka! Spójrz na to!

-Jak dla mnie jest ok. Kochanie, masz po prostu za duże cycki i guziki nie wytrzymały...

 

Robert w najlepsze żartował z Marty. Jej natomiast zdecydowanie nie było do śmiechu.

 

-Musimy wracać. Nie wejdę tak do klubu.

-Przestań! Jest prawie pierwsza. Zanim wrócimy i zdążysz się przebrać będzie już po imprezie.

-Wszyscy będą się na mnie gapić...

-No i świetnie! Myślisz, że po co odrywałem te guziki?

-Co?!

-Skarbie, jesteś piękną kobietą. Uwielbiam się tobą chwalić. Lubię być o ciebie zazdrosny i gdy inni mi ciebie zazdroszczą. Pójdźmy tam i dobrze się bawmy. Niech na ciebie patrzą, dotykają, niech ktoś inny też się tobą nacieszy. Ja mam cię na co dzień i czuję potrzebę tego, by się tobą dzielić...

-Jesteś szalony...

-Może... Ale piekielnie mocno cię kocham.

 

Marta i Robert rzucili się wręcz na siebie. Rozpaleni, pełni namiętności, zakochani. Oboje mieli ochotę, by przeżyć coś szalonego i byli pewni, że nie wpłynie to ani trochę na łączące ich uczucie. Po kilku minutach byli już pod klubem.

 

-Jestem tak napalona, że aż boję się tu wchodzić. To wszystko przez ciebie!

-Masz wolną rękę kochanie. Zostaw tylko coś dla mnie.

 

Robert puścił oczko żonie i klepnął w pupę. Po chwili byli już w środku.

Na przestrzeni kilku lat zarówno wystrój, muzyka, jak i klientela klubu zmieniły się nie do poznania. Oboje czuli się nieco nieswojo, lecz próbowali wpasować w panujący klimat. Nie odstawali wiekiem, gdyż atrakcyjny wygląd odejmował im lat. Dość szybko wchłonął ich bawiący się tłum. Dziewczyny zwracały uwagę na przystojnego Roberta, rzucając zalotne spojrzenia. Marta wzbudzała jednak prawdziwy szał. Wystarczyło, że  mąż na sekundę spuścił ją z oka, by już ktoś się przy niej kręcił.

 

-Będziesz jeszcze żałował tych guzików...

-Wiem, ale coraz bardziej mi się to podoba.

 

Para spędziła chwilę na parkiecie, jednak Robert był kiepskim tancerzem. Marta natomiast ruszała się rewelacyjnie. Mężczyzna czuł, że traci ona czas w jego towarzystwie.

 

-Pójdę usiąść i napić się czegoś. Ale mam cię na oku!

 

Zamówił wodę przy barze i zajął miejsce z którego doskonale widać było parkiet. Dość szybko udało mu się odnaleźć na nim żonę. Początkowo bawiła się sama, lecz potem w zasadzie co kilka minut zmieniał się jej współtowarzysz w tańcu. Żaden z nich nie posunął się jednak do niczego co mogłoby wzbudzić w Robercie jakiekolwiek emocje. Taniec, kilka uśmiechów, rzut oka na dekolt i tyle. Schemat był w zasadzie taki sam. Mężczyzna zaczął wątpić, że zobaczy dziś żonę w objęciach obcego mężczyzny.

 

-A ty nie tańczysz?

-Przepraszam, znamy się?

-Nie. Ale zobaczyłam przystojnego mężczyznę, który siedzi tu sam i wygląda jakby miał zasnąć. Co mi szkodzi podejść i zagadać?

-Nic, pewnie, że nic. Wybacz. Jestem Robert, miło mi.

-Iza. Idziesz na parkiet?

-Nie, wolę tu posiedzieć i popatrzeć.

-Będziesz zły, jeśli ci potowarzyszę?

-Nie, coś ty. Napijesz się czegoś?

-Chętnie. Jesteś tu sam?

-Nieee... A ty?

-Z koleżankami.

-Nie bawisz się z nimi?

-Jakoś nie mam ochoty. Nie przepadam za muzyką tego typu. To one mnie tu zaciągnęły. A ty z kim tutaj jesteś?

-Z... żoną. Bawi się na parkiecie.

 

Iza z uśmiechem i wyjątkowym zrozumieniem zareagowała na odpowiedź Roberta. Nie dopytywała o szczegóły i nie komentowała. Była ona piękną, zadbaną brunetką, nieco młodszą od Roberta. Choć ubrana była wyzywająco, nie należała do tzw. łatwych zdobyczy. Była wykształcona, inteligenta. Między nią, a Robertem wytworzyła się nić porozumienia. Rozmawiali o wszystkim, mieli wiele wspólnych tematów. Mężczyzna był coraz bardziej zainteresowany nieznajomą dotąd kobieta, a ta ośmielona drinkami coraz bardziej się otwierała. Jak się okazało, była ona zatwardziałą singielką, oraz zwolenniczką wolności seksualnej. Lubiła eksperymenty z przedstawicielami obu płci. Robert zafascynował się wyzwoloną dziewczyną i dał się namówić do wyjścia na parkiet. Mowa ciała, oraz styl tańca kobiety świadczył jednoznacznie o tym, że jest ona zainteresowana mężczyzną. Ten jednak zachowywał chłodny umysł, oraz rozsądek. Iza podobała mu się zarówno fizycznie, jak i pod kątem charakteru, jednak nie był zupełnie zainteresowany nawiązaniem bliższej relacji. Ciągle miał w głowie Martę. W pewnym momencie poczuł w kieszeni wibrację telefonu. Puścił na moment swą taneczną partnerkę i odczytał treść wiadomości.

 

‘’Piękną dziewczyna. Masz gust Skarbie. Mam nadzieję, że się tobą zajmie, bo będę bardzo zajęta’’

 

Pot oblał czoło Roberta, a serce przyspieszyło. Co robi teraz Marta? Bał się o nią, lecz z drugiej strony sam tego chciał. Treść wiadomości widziała również Iza.

 

-Jeśli chcesz, to możemy spędzić razem ten wieczór. Swoją drogą niezłe ziółko z tej twojej żony. Ale skoro to lubicie...

 

Mężczyzna wysłał do Marty kilka wiadomości, próbował się dodzwonić. Jednak jej telefon milczał.

 

-Idź jej poszukać, bo zaraz padniesz tu na zawał. Mogę ci pomóc jeśli trzeba.

-Nie, dzięki dam radę. Miło było cię poznać i wybacz, że tak wyszło.

-Musisz mi ją kiedyś przedstawić.

 

Iza pocałowała Roberta w policzek i po chwili zniknęła w tłumie. Mężczyzna stał chwilę jak zaklęty. Musiał jednak działać. Nie tracąc czasu ruszył na poszukiwania żony.

Obszedł całe piętro, przeszukał parkiet, nigdzie nie było jednak śladu jego żony. Postanowił sprawdzić jeszcze sofy umiejscowione w kątach klubu, a na koniec zostawił toalety. Gdy dotarł do pierwszego z wymienionych miejsc spotkał wreszcie znajome twarze. Byli to jego pracownicy, oraz towarzyszący im znajomi.

 

-O! Pan Robert! Jednak pan przyszedł!

-Cześć. Słuchajcie, nie było tu może mojej żony?

-Tak, była. Ale poszła do toalety. Mówiła, że zaraz wróci. Jak pan ją znajdzie, to zapraszamy na drinka!

-Jasne, jasne, zaraz jesteśmy.

 

Roberta nieco uspokoiły uzyskane informacje. Poszedł więc w kierunku toalet. Jak się okazało znalezienie tam Marty było zadaniem trudniejszym, niż mogłoby się wydawać. Przed wejściem wytworzyła się ogromnych rozmiarów kolejka.

 

-Co tu się dzieje? Skąd ten tłum?

-Jeden z bramkarzy zamknął się w kiblu z jakąś laską i wszystkich wyrzucił. Ale za kilka minut będzie wolne, tutaj to norma.

-A widziałeś tę laskę? Fajna?

-No brzydkich nie pukają. Mają władzę, więc mają wybór.

 

Robert nie pytał o szczegóły, by nie wzbudzać podejrzeń. Był jednak zaskoczony wyborem żony, gdyż okoliczności, ani nowy kochanek nie były w jej guście. Był jednak świadom jej ostatniej przemiany i spodziewał się wszystkiego. Był jednak dziwnie spokojny. Czuł podniecenie, ścisk w podbrzuszu. Oczyma wyobraźni widział żonę oddającą się obcemu. 

Choć minęło ledwie kilka minut, dla mężczyzny była to wieczność. Dźwięk otwieranej zasuwki drzwi wyrwał go z letargu. W tym momencie serce stanęło mu w gardle. Z toalety wyszedł postawny, łysy facet, rozpychając po drodze tłum. Robert nie dał się jednak przestawić, a bramkarz zmierzył go chłodnym, groźnym wzrokiem. Kilka sekund po nim zza drzwi wyłoniła się dziewczyna...

 

Jednak...

 

To nie była Marta...

 

To nie jego żona... Sam nie wiedział co teraz czuje. To nie kamień spadł mu z serca, to nie ulgę teraz poczuł. Był po prostu rozczarowany, zawiedziony. Wybiegł z toalety, lecz nie wiedział co robić. Ruszył w kierunku wyjścia z klubu. Musiał zaczerpnąć powietrza.

 

-Tu jesteś! Wszędzie cię szukam!

-Jestem. Myślałem, że ty... tam...

-Hahaha! Chciałabym być na jej miejscu.

 

Marta pocałowała męża w usta. Wraz z nią... była Iza.

 

-A tę panią chyba już znasz.

-Znalazłam twoją zgubę. Jest dokładnie tak sympatyczna, jak opowiadałeś.

-Ale skąd wiedziałaś jak wygląda?

-Miałeś jej zdjęcie w telefonie...

-Ach ci faceci... Są tacy niedomyślni...

-To ja was zostawiam, uciekam na łowy. Być  może do później!

 

Iza ponownie zniknęła w tłumie, a małżeństwo wróciło do klubu.

 

-Gdzie ty byłaś? Martwiłem się. Ten sms...

-To był żart. Byłam z naszymi chłopakami, pogadałam, potańczyłam. Chciałam trochę cię nakręcić.

-No i udało ci się. Gdyby się okazało, że ty tam...

-Mogłabym. Ale musiałbyś o tym wiedzieć. Chodźmy do chłopaków. Już późno.

 

Małżeństwo szybko odnalazło swoich znajomych, a Robert był zachwycony tym, ilu mężczyzn zwraca uwagę na jego żonę. Gdy zasiedli na sofie, podpite towarzystwo nie szczędziło żartów i pikantnych komplementów względem Marty. Szybko jednak wracali na ziemię, gdy przypominali sobie o obecności Roberta.

 

-Idę potańczyć. Chodź ze mną.

-Idź sama, popatrzę.

 

Robert został w loży sam. Część imprezowiczów udała się za piękną blondynką, a pozostali rozeszli po klubie. Nie trzeba było długo czekać, by Marta znalazła się w centrum uwagi. Wpadała z rąk do rąk, zaliczając taniec z większością nowych znajomych. Młodzi chłopcy toczyli wręcz bój o piękną kobietę. Zwycięsko wyszedł z niego Mateusz, który wydawał się najmniej pijany i najbardziej dojrzały ze wszystkich. Drugi z pracowników- Marcin, znalazł inny obiekt pożądania, a reszta wybrała poprawę humoru przy barze. Młody chłopak świetnie tańczył i robił kolosalne wrażenie na Marcie. Trzymał dłonie tam gdzie powinien, nie naciskał, nie był wulgarny. Ciągle zerkał w kierunku Roberta. Wyraźnie czuł respekt. Marta starała się ośmielić Mateusza. Dotykała, muskała, szeptała do ucha. Wyraźnie naciskała na to, by jej uległ. Ten był jednak nieugięty. W pewnym momencie przeprosił Martę i odszedł na bok. Kobieta wróciła do męża.

 

-Spłoszył się. Boi się ciebie.

-Mogę wyjść...

-Nie. I tak nic nie zrobi...

-Porządny z niego facet.

-Pogadaj z nim...

-Nie mogę... Jak by to wyglądało?

-Normalnie. To dojrzały, inteligentny gość. Zrozumie.

-Zobaczę co da się zrobić. Ale na pewno chcesz zrobić to właśnie z nim?

 

Marta chwyciła dłoń męża, rozejrzała wokół i włożyła w spodnie. Robert poczuł jezioro między jej udami. To była oczywista odpowiedź. Kobieta wróciła na parkiet i ruszyła w tany. Po chwili na sofę wrócił Mateusz.

 

-Słuchaj, musimy pogadać...

-Wiem, przepraszam. Ale to pana żona... Ja nic...

-Widziałem. Jesteś porządnym gościem i zyskałeś sporo w moich oczach. Sprawa wygląda jednak inaczej.

 

Robert wezwał kelnera i zamówił dwie wody z lodem.

 

-Słuchaj, nasze małżeństwo jest dość specyficzne...

-To znaczy?

-Moja żona ma duże potrzeby, a ja pozwalam jej na ich realizację.

-Ale co ja mam do tego?

-Ona po prostu na ciebie leci. I tak z kimś to zrobi. Ciebie znam, bardzo szanuję. Zajmij się nią.

-Nie wiem co powiedzieć...

-Przemyśl to. Ale ze spokojem. I pamiętaj, że cokolwiek zrobisz, nie wpłynie to na nasze zawodowe stosunki.

-Ale jak to ma wyglądać?

-Szczegóły ustalaj z nią. Ja się nie mieszam. No chyba, że ci się nie podoba, zrozumie...

-Niech pan przestanie. Od kiedy pracuję w warsztacie jestem nią zafascynowany.

-I jeszcze jedno, mów mi na ty. Ale tylko po pracy. W warsztacie zostaje po staremu.

 

Mężczyźni stuknęli się szklankami na znak zawiązania porozumienia. Robertowi spadł kamień z serca, a Mateusz jeszcze nie do końca wierzył w to co usłyszał. Wtedy na horyzoncie pojawił się główna bohaterka zamieszania w objęciach...pewnej seksownej brunetki. Dwie kusząco poruszające się piękności wzbudzały istny szał na parkiecie. Szybko jednak przepędzały każdego, kto zbytnio się zbliżył. Tańczyły teraz obok loży, tuż u stóp Roberta, oraz Mateusza. Było to rewelacyjne przedstawienie. Kobiety dotykały się czule, prezentowały erotyczne, pikantne taneczne figury. W pewnym momencie Marta odwróciła partnerkę tyłem do mężczyzn, podwinęła krótką mini i ukazała ich oczom jej zgrabny tyłek, który poczęstowała klapsem. Brunetka odwzajemniła ten gest pocałunkiem w sam środek ust Marty i znów uciekła. Blondynka natomiast złapała mężczyzn za ręce i zaciągnęła w najciemniejszy kąt parkietu, dodatkowo zasłonięty filarami. Całowała namiętnie usta męża, a na jej szyję, od  tyłu spadały pocałunki Mateusza, który trzymał ją za biodra. Marta doskonale czuła się będąc osaczona, a jej podniecenie wzmagał fakt, że pierwszy raz od czasu ślubu jest tak blisko innego mężczyzny. Po chwili odwróciła się i to Mateusz ją całował. Nieco nieśmiało, nieporadnie. Smakował jednak doskonale, dlatego, że był po prostu inny niż Robert. Ten natomiast nie był w stanie pieścić żony. Napawał się widokiem. Czuł rewelacyjnie. Tyle emocji, które w nim buzowało, właśnie znalazło ujście. Zostawił kochanków samych. Poszedł do baru czując ulgę, ogromne spełnienie. Zamówił wodę, którą wypił niemal duszkiem. Odwrócił się i przez filary spoglądał na swoją żonę w objęciach Mateusza, który zapomniał już co to strach. Przyparł do ściany młodą żonę i całował namiętnie masując na zmianę jej biust i tyłek.

 

-Fajna ta twoja żona. Lubię takie laski.

-To znowu ty? Prześladujesz nas.

-I na dobre ci to wyszło. Ale podziękujesz innym razem.

 

Iza pocałowała Roberta i oddaliła się.

Tymczasem Marta, ciągnąc za rękę Mateusza udawała się w kierunku wyjścia. Mężczyzna ruszył za nimi. Nie chciał ich doganiać, by nie przeszkadzać. Nie mógł tego zepsuć. Po chwili był już na parkingu i widział parę, która wsiada do starego BMW. Stanął kilka metrów obok. Nic jednak nie widział, niczego nie słyszał. Był teraz bezradny, ale jednocześnie podniecony i przeszczęśliwy.

 

Mateusz rozsiadł się na sporej tylnej kanapie auta, a po chwili na jego kolana wskoczyła Marta. Momentalnie pozbyła się bluzki, oraz stanika i docisnęła biustem głowę chłopaka do siedzenia.

 

-Te twoje cycki... Marzyłem o nich.

-Bierz. Korzystaj. Są teraz twoje!

 

Chłopak łapczywie całował, pieścił i lizał biust Marty, trzymając ją jednocześnie za pośladki. Ta natomiast zachowywała się jak wyposzczone zwierzę. Zeszła z kolan chłopaka i szarpała za rozporek.

 

-Ale czekaj! Ja jeszcze nigdy...

-Poważnie? Takie ciasteczko jak ty?

-Czekałem na odpowiedni moment.

-Czuję się zaszczycona.

 

Rozpięła spodnie chłopaka, spodziewając się, że jego sprzęt wyskoczy niczym z katapulty. Ku jej zdziwieniu znajdował się on w spoczynku.

 

-Jest jeszcze jeden kłopot... Ale tak na mnie działasz...

 

Marta wyraźnie wyczuła nasienie na bieliźnie chłopaka.

 

-Spokojnie, zaraz wszystko wróci do normy.

 

Kobieta odebrała przedwczesny wytrysk jak komplement i cieszyła się, że może nad nim popracować od nowa. Nie była zwolenniczką gotowych deserów. Każdy lubiła przyrządzić po swojemu, a rosnący w jej ustach penis był rozkoszą dla podniebienia. Młody mężczyzna po chwili zregenerował się w pełni i rozpychał już usta kobiety. Specjalistka w swoim fachu wiedziała co robić, by sprawić mu przyjemność. Minęło zaledwie kilkadziesiąt sekund, by Mateusz sapiąc i dysząc zalał usta Marty salwą nasienia. Nawet ona nie była w stanie połknąć wszystkiego. Odsunęła głowę i przyjęła kilka strzałów prosto na twarz, a to czego nie połknęła, spłynęło na biust.

 

-Przepraszam. Nie dałem rady. Musicie chyba poszukać kogoś lepszego.

-Przestań, byłeś rewelacyjny! Ile tego jest!

-Ale ty nic z tego nie masz... Nie dałem ci nic.

-To co mam na sobie, to dla mnie najlepsza nagroda.

-Może kiedyś dasz mi szansę się poprawić...

-Ja zrobię z ciebie prawdziwego faceta! Chodźmy już. Zaraz świta.

-Odwiozę cię.

-Nie trzeba. Mąż na mnie czeka...

-Ale to tylko kilka minut...

 

‘’Mateusz mnie podrzuci. Czekaj w domu. Nie dam ci żyć!’’

 

Robert z piskiem opon ruszył z parkingu. Po chwili był już w domu, szybko skoczył pod prysznic i pobiegł do sypialni, by czekać na Martę. Ona natomiast podczas kilku minut w aucie wytarła twarz i rozmawiała z Mateuszem. Okazał się być fantastycznym, uczuciowym chłopakiem. On również był pod wrażeniem kobiety.

 

-Jesteś taka wspaniała. Każda inna wyśmiałaby mnie po czymś takim.

-Myślę, że po takim strzale nie miałaby dużo do gadania!

-A co na to Robert?

-Pewnie będzie mnie pieprzył do upadłego!

 

Auto podjechało pod dom. Marta raz jeszcze pocałowała Mateusza.

 

-Dziękuję ci za tę noc.

-To ja dziękuję. Będę na każde twoje wezwanie.

-Mam taką nadzieję, bo potrzeby są duże!

 

Para całowała się jeszcze kilka minut, nie mogąc od siebie oderwać. Marta znów złapała Mateusza za przyrodzenie.

 

-A tobie jeszcze mało?

-Wybacz, ale te twoje cycki...

-Będą twoje jeszcze nieraz...

 

Marta wysiadła z auta i ruszyła w kierunku domu, odwracając się raz jeszcze do kochanka i ukazując mu biust z uśmiechem na ustach. Lekko już senna weszła do domu i udała do sypialni. Robert czekał na nią nagi w łóżku. Zeskoczył z niego, wziął żonę na ręce i rzucił na łóżko. Rozerwał bluzkę, zdjął spodnie. Wszędzie czuł zapach spermy. Uklęknął przed nią i zaczął całować jej kobiecość...

 

-A teraz opowiadaj wszystko.

 

Marta ze szczegółami opowiedziała mężowi historię z auta. Ten był wniebowzięty, choć lekko rozczarowany tym, że nie doszło do stosunku.

 

-Jeszcze długa droga przed  nim, ale jest wspaniały. A ze mnie po prostu puszczalska suczka...

 

Na te słowa Robert stanął nad żoną. Nic nie mówił, nie pytał o pozwolenie. Tryskał na jej ciało, starając się trafiać w mokre już miejsca. Zaznaczał swoje terytorium. Marta wiła się, wcierając mieszankę spermy w swoje ciało. Przeżywała orgazm, bez odbywania stosunku. Czuła się zbrukana, brudna i poniżona. Dawało jej to jednak niespotykaną dotąd satysfakcję. Oddała dziś część siebie innemu, lecz ostatnie słowo miał jej ukochany mąż...

  • Lubię 6
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Rewelacja! Piszę to z czystym sumieniem, a jestem dość wybrednym czytelnikiem. Najlepszy tekst w dziale opowiadania od dłuższego czasu. Dopracowany, wiarygodny psychologicznie, stopniujacy emocje i napięcie. Do tego cycki Marty i cała ona kogoś bardzo mi przypominają. Kogos, kogo nie potrafię zapomnieć...

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Letnie, poranne słońce nieśmiało wdzierało się do sypialni przez zasłonięte okno. Jeden z jego promieni padał na zaspaną twarz Marty, która czując przyjemne ciepło, otworzyła oczy. Miniona noc spowodowała, że straciła rachubę czasu, a zaplanowany na dziś wyjazd zszedł na dalszy plan. Była zupełnie naga, przykryta po szyję kołdrą. Noc była chłodna, a okno szeroko otwarte. Jej mąż za to leżał na plecach, zupełnie odkryty. Zapewne wydarła mu kołdrę podczas nocnej szamotaniny. Śpiąca, zmarznięta kobieta ma przecież siłę strong mana.

Marta patrzyła i zachwycała się widokiem śpiącego Roberta. Tak rzadko miała okazję oglądać go w takich okolicznościach. Zawsze wstawał skoro świt, a o jakichkolwiek porannych czułościach nie było mowy. Praca, praca, praca... Napawała się widokiem mocarnego, umięśnionego ciała. Silne ręce, wyrzeźbiona klatka, oraz brzuch wyjęty niczym z posągu. Na co dzień nie zauważała tego, nie doceniała w pełni. A miała przecież u boku bożyszcze kobiet. Spojrzała na zegarek. Było kilka minut po dziesiątej. Zgodnie z planem, od kilku godzin powinni być już w trasie.

 

-Spakowani jesteśmy, śniadanie można zjeść po drodze... Ale nie, nie zdążę...

 

Marta układała w głowie plan szarży na męskość Roberta. Postanowiła jednak odpuścić. Czas gonił, a dodatkowo męczyła ją nieco obawa o to, jak jej mąż zareaguje na wczorajsze wydarzenia, gdy opadły już emocje. Bała się, że pojawią się jakieś wyrzuty sumienia, lub pretensje. Ona sama jednak czuła się po swoim występku doskonale. Poczucie bycia pożądaną, dawanie komuś przyjemności było dla niej cudownym doznaniem. No i dzisiejszego poranka Robert podobał jej się jakoś bardziej niż zwykle...

Kobieta podeszła do okna i odsłoniła je. Słońce pełnym już blaskiem rozświetliło sypialnię.

 

-Wstawaj kochany. Powinniśmy już jechać.

 

Robert jednak nie odpowiadał.

 

-Ale ty masz twardy sen...

 

Marta postanowiła nie popędzać męża i wykorzystać tę chwilę dla siebie. Stanęła w lekkim rozkroku. Wzięła dwa palce do ust i lekko naśliniła, po czym naprowadziła na swoje sterczące już brodawki. Masowała je chwile, podnosząc temperaturę swojego ciała. Trwało to kilkadziesiąt sekund, po których przerwała tę pieszczotę i skupiła uwagę na swojej kobiecości. Pieściła ją delikatnie, by po chwili rozciągać dość mocno. Jeden po drugim znikały w niej kolejne palce kobiety. Dawała sobie w ten sposób ogromną dawkę rozkoszy, balansując na krawędzi orgazmu. To jednak było dla niej za mało. Mokrą dłoń skierowała między pośladki, nawilżając w ten sposób to miejsce. Delikatnie, opuszkiem palca masowała swój odbyt, delikatnie go rozciągając. Kochała ten rodzaj pieszczot i potrafiła osiągać niesamowite analne orgazmy. Ze względu na życiową rutynę dawno ich jednak nie doświadczyła. Gdy jej palec pracował dynamicznie w pupie, Marta poczuła dłonie na biodrach. Wzdrygnęła się lekko, zapomniała, że nie jest sama w sypialni. Nie zdążyła wypowiedzieć słowa, gdy poczuła dłoń na ustach, a jej ręce zostały skrępowane. Chciała się wyrwać, jednak tylko dla zachowania pozorów. Postawa męża kręciła ją niesamowicie i tylko czekała na to, co będzie dalej. Ten natomiast grubiańsko splunął między pośladki i zaatakował jej tyłek swą włócznią. Kilka centymetrów, które niemal siłą wepchnął powodowały u Marty dziwne odczucia. Ból, który niesamowicie jej się podobał. Paraliżował, lecz potrzebowała go. Po kilku chwilach penis Roberta pracował w tyłku Marty niczym tłok w wysokoprężnym silniku. Dynamicznie, równo, mocno. Było jej tak dobrze, że przypadkowo, delikatnie ugryzła mężczyznę w dłoń. Ten zabrał rękę, a kobieta wykorzystała moment.

 

-Muszę chyba częściej obciągać obcym, by dostawać takie nagrody...

 

Robert nie odpowiedział. Ścisnął tylko mocniej biodra żony i przyspieszył tempo. Marta wyczuła jak jej słowa wpływają na męża.

 

-Wiesz co... Ja chyba jestem do tego stworzona. Zbyt długo miałeś mnie na wyłączność...

-Dziwka...

 

Robert mruknął cicho pod nosem. Wyszedł z wnętrza żony, złapał ją za włosy i odwrócił do siebie. Jedną ręką mocno trzymał, by ta nie mogła się ruszyć, a drugą masturbował się, obijając raz dłonią, a raz penisem o jej twarz.

 

-Z tyłka do ust też biorę. Ale trzeba dopłacić...

 

Nie wytrzymał. Strzelał, gorącymi salwami prosto w twarz żony. Ta próbowała nieco połknąć, lecz było za późno. Policzki, czoło, szyja, a nawet oczy. Wszystko w nasieniu Roberta. Ten puścił żonę i sapiąc głośno wyszedł z sypialni. Ona natomiast klęczała jeszcze chwilę zamyślona. Sperma spływała z jej twarzy, a ona czuła się niesamowicie. Potrzebowała czegoś takiego i dostała to od męża.

 

-On jest niesamowity! Zawsze będzie mój, zawsze... Te wakacje będą cudowne.

 

Marta wyraziła na głos przed samą sobą swoje myśli i zachwyt. Nieco obolała wstała z kolan i udała się do toalety, by doprowadzić się do porządku.

Gdy stanęła przed lustrem, dopadły ją nieco mieszane uczucia. Miała podkrążone oczy, spuchnięte usta, a na dodatek jej twarz pokrywała warstwa zimnego i zasychającego już nasienia. Nie podobała się sobie, jednak widok ten powodował mrowienie w jej wnętrzu. Czuła się poniżona, ale taki stan rzeczy w pełni jej odpowiadał. Co więcej... Miała nadzieję, że to dopiero początek i Robert jeszcze nieraz ją tak zaskoczy. Wzięła prysznic, umalowała się, ubrała i zeszła do męża.

 

-Wreszcie jesteś skarbie! Będziesz coś jadła, napijesz się kawy?

-Nie, nie mam na razie ochoty.

-W takim razie zbieramy się. Wszystko jest już w aucie.

 

Uśmiechnięty od ucha do ucha Robert zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Marta była tym lekko zdziwiona. Z drugiej strony zastanawiała się jednak, czy to nie jest dobry znak. No bo co miał zrobić? Obrzucić wyrzutami za wczoraj, czy przeprosić za dziś? Skoro nic nie mówi, to znaczy, że wszystko gra.

 

Pierwszym przystankiem podróży Marty i Roberta miało być polskie morze. Plaża, ryba, jakieś spa, a przede wszystkim święty spokój i dużo seksu. No bo gdzie lepiej pracować nad potomkiem, niż na orzeźwiającym morską bryzą polskim wybrzeżu? Marta dokładnie wyliczyła, że kilka najbliższych dni sprzyja zajściu w ciążę, zamierzała więc to wykorzystać. Również Robert liczył, że niebawem otrzyma od żony najradośniejszą z nowin.

Podróż mijała w przyjemnej, sielankowej wręcz atmosferze. Palące słońce rzucało przyjemny, ciepły blask na skórę, a wiatr dawał odrobinę wytchnienia i rozwiewał piękne włosy Marty, które rozpuściła na tę okazję. Wybór kabrioletu był strzałem w dziesiątkę. Małżeństwo pierwszy raz od dawna miało okazję, by spokojnie porozmawiać. Podsumowali niedawne wydarzenia i zgodnie uznali, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Złapali się za ręce i nie oglądając się za siebie mknęli do przodu. Robert z fotela kierowcy cały czas zerkał na siedzącą obok Martę. Ubrana była w bardzo krótką, zwiewną białą sukienkę, oraz sandały na wysokim koturnie. Niesforny wiatr często podwiewał materiał i odsłaniał białą bieliznę kobiety. Strój idealnie kontrastował z jej opalenizną i cudownymi włosami. Mężczyzna położył dłoń na udzie żony, a ta odwzajemniła gest czułym spojrzeniem. Oboje tak bardzo siebie pragnęli, pożądali.  Byli zakochani jak za dawnych lat.

 

-Za kilometr jest stacja. Masz ochotę na kawę?

-Na kawę?

-No tak. A niby na co?

 

Marta złapała męża za rozporek i przygryzła wargę.

 

-Kobieto! Wykończysz mnie! Muszę zbierać siły, nie jestem robotem.

-Dobrze. Niech więc będzie ta kawa...

 

Robert zaparkował piękne, klasyczne BMW tuż przed budynkiem stacji. Auto wzbudzało duże zainteresowanie wśród jej licznych klientów. Mężczyzna czuł, że rozpiera go męska duma. Zdawał sobie sprawę z tego, że to dość płytkie z jego strony, jednak był zdania, że każdy mężczyzna musi się czasem w ten sposób dowartościować. Piękne auto i seksowna kobieta dawały poczucie satysfakcji.

 

-Mówiłem ci, że nasze autko zrobi furorę!

-Nie przesadzaj, to tylko samochód...

-Ale z duszą...

 

Marta otworzyła drzwi i z ogromną gracją wysiadła z auta. Ci którzy mieli nieco szczęścia, mogli ujrzeć w pełnej odsłonie jej zgrabną, opaloną nogę, gdyż sukienka podczas wstawania podwinęła się całkowicie. Kobieta nałożyła jeszcze stylowe, ciemne okulary. W tej kompozycji wyglądała niczym gwiazda Hollywood.

 

-Zapomniałabym. Portfel.

 

Blondynka raz jeszcze otworzyła drzwi. Jednym kolanem uklęknęła na siedzeniu i pochyliła, by szukać zguby. Kto tylko chciał mógł teraz oglądać nie tylko zgrabne nogi, ale też niemały fragment pośladka, który wymykał się spod niesfornej sukienki. Robert natomiast miał teraz doskonały pogląd na biust żony, który w tej pozycji wprost wyskakiwał spod materiału. Jedno było pewne. Jego żona miała perfekcyjne atuty i potrafiła z nich korzystać. Świadomie, bądź nie, mogła zawrócić w głowie każdemu.

 

-Cholera, gdzie on jest?!

 

Choć Marta trzymała portfel w ręku, symulowała jego poszukiwania, kręcąc na boki tyłkiem. Cały czas patrzyła na męża. Mimo, że jej wzrok skrył się za ciemnymi szkiełkami okularów, jej uśmiech zdradzał wszystko. Robert patrzył z na jej grę i z uśmiechem kręcił głową. Za moment wiedział już w co bawi się jego żona. Po drugiej stronie parkingu stanął leciwy, zaniedbany bus. Betoniarka przymocowana na dołączonej do niego przyczepie świadczyła o tym, że należał on do jakiejś remontowo- budowlanej ekipy. Tak też w istocie było. Dwóch młodych, dobrze zbudowanych mężczyzn stało opartych o auto. Popijali chłodne piwo i posilali się kanapkami. Kolejny siedział za kierownicą, a dwóch następnych wyglądało zza bocznej szyby. Każdy imponował wyrzeźbioną poprzez codzienne przerzucanie kilogramów sylwetką, oraz ciemną, spaloną wręcz słońcem skórą. Zmęczeni, brudni patrzyli w ciszy na spektakl, który dawała im Marta. Ona niestety nie mogła ich widzieć. Podświadomie czuła jednak, że sprawia im przyjemność. Jej mąż natomiast miał doskonały pogląd na to jakie spustoszenie w umysłach mężczyzn tworzy jego żona. Patrzyli niczym zahipnotyzowani. Robert był ciekaw o czym teraz myślą. Jednak jako facet, było skłonny to przewidzieć.

 

-Jest! Znalazłam! Kochanie, jaka ja jestem roztrzepana.

 

Kobieta pocałowała męża w usta. Wstała i przeciągnęła się lekko, by rozprostować kości zmęczone szukaniem. Wtedy właśnie spowodowała lekkie wzburzenie wśród budowlańców. Szturchali się łokciami, śmiali, głośno komentowali. Przez hałas nie dało się jednak usłyszeć o czym mówią. Marta starała się unikać spojrzeń w ich kierunku, by nie wzbudzać podejrzeń, że sobie z nimi pogrywa. Nie mogła się jednak powstrzymać. Odwróciła głowę w ich stronę. W tym czasie jeden z nich wylał na siebie butelkę wody. Kobieta patrzyła jak strumienie spływają po seksownym ciele. Poczuła strzał między nogami. Eksplozję, która rozrywała ją od środka. Zakręciło jej się w głowie. Złapała się drzwi auta, po czym szybkim krokiem uciekła do budynku stacji.

Czuła teraz na sobie każde spojrzenie. Mężczyźni patrzyli z uznaniem, a kobiety zabijały pełnym zazdrości wzrokiem. Było jej dziwnie. Dopiero, gdy zniknęła za drzwiami toalety poczuła ulgę. Usiadła na sedesie. Dotknęła swojej kobiecości. Była mokra, gorąca. Marta nie rozumiała skąd ten impuls. Sama przecież prowokowała, a później zwyczajnie stchórzyła. Gdy stanęła przed lustrem i poprawiła makijaż poczuła się nieco lepiej, uspokoiła. Jakiś dziwny strach i lęk, który jej towarzyszył, zastąpiła pewność siebie. Widząc swoje odbicie, Marta wiedziała, że po prostu się podoba. Nigdy dotąd nie zwracała na to uwagi. Wystarczył jej komplement ze strony Roberta. Teraz jednak uznała, że sprawia jej to przyjemność. Z uśmiechem na ustach udała się w stronę kas. Wymieniła kilka spojrzeń z zachwyconymi nią mężczyznami, nawiązała krótki dialog z młodym kasjerem. Zamówiła dwie kawy i wróciła do auta. Nie było w nim jednak męża. Spojrzała w kierunku busa, lecz ten również był pusty. Zajęła więc fotel pasażera i czekała na Roberta.

 

Mąż Marty zamknął się w toalecie. Próbował zaspokoić jedną z fizjologicznych potrzeb, jednak stercząca męskość uniemożliwiała mu to. Cały czas myślał o swojej blondwłosej kusicielce. Jej zachowanie w ostatnim czasie bardzo mu się podobało. Tego właśnie potrzebował. W tym momencie jednak starał się zebrać myśli, wyciszyć i opróżnić bolący już pęcherz. Gdy wreszcie mu się to udało i odczuł ogromną ulgę, usłyszał trzask drzwi i kilka głosów.

 

-Facet to szczęściarz. Taka fura i taka laska. Mówię wam, specjalnie się do nas wypinała.

-Moglibyśmy wziąć ją do busa.

-Jak widzisz, pani woli klasyczne auta.

 

Wnętrze pomieszczenia wypełnił śmiech. Robert doskonale wiedział, że debata dotyczy Marty.

 

-A ty co byś wolał? Auto, czy dupeczkę?

-Ja wybieram auto. Jak takie masz, to każda jest twoja.

-A ja wziąłbym tę blondyneczkę. Z takim ciałkiem kręciłbym z nią filmy i zrobił karierę niczym łysy z Brazzers!

 

Teraz nawet Robert zaśmiał się pod nosem. Lubił takich wyluzowanych, prostych ludzi. Z chęcią napiłby się z nimi piwa, które podałaby im... Marta... W bikini... A potem...  Mężczyzna ewidentnie się rozmarzył. Nie zauważył nawet, że jest już w toalecie sam. Gdy wrócił na ziemię, poszedł jeszcze do kas, by wrzucić coś szybkiego na ząb. Gdy wyszedł, zobaczył żonę w towarzystwie budowlańców. Roześmiana kobieta, była otoczona ich wianuszkiem i zewsząd zagadywana.

 

-Który to rocznik? Ile ma koni? Dużo pali?

 

Marta nie miała zielonego pojęcia o aucie, więc nie potrafiła odpowiedzieć. Szybko więc rozmowa zeszła na inne tematy. Mężczyźni wypytywali o cel podróży, polecali okoliczne kluby, restauracje, miejsca godne zobaczenia. Cały czas spoglądali na kobietę. Ta czuła się teraz jak antylopa, otoczona przez stado lwów. Czuła pot, bród. Ich spracowane ciała mogłyby odrzucać. Dla niej były jednak wulkanem testosteronu.

 

-A czego pani tak długo szukała w aucie?

-Portfela.

-Chyba wpadł gdzieś głęboko. Poszukiwania trwały tak długo.

-Miałam nadzieję, że go nie znajdę...

 

Słowa Marty wywołały niezręczną ciszę. Ona również poczuła się lekko skrępowana słowami, których nie przemyślała. Atmosfera zgęstniała. Znów czuła każdy wzrok, było jej gorąco. I ten ścisk między udami... Kolejny raz sama sprowokowała, a teraz chciałaby uciec.

 

-A ja chyba panią gdzieś widziałem...

 

Kobieta poczuła ulgę. Słowa rozładowały nieco atmosferę.

 

-Tak? Nie bywam w tych stronach.

-Nie, nie to miałem na myśli. W filmie panią widziałem!

 

Marta roześmiała się.

 

-Zawsze marzyłam o karierze aktorki, ale życie potoczyło się inaczej.

-Ale jemu chodziło o filmy, które tacy jak on oglądają, gdy mamy nie ma w domu.

 

Znów dało się słyszeć gromki śmiech, a jeden z mężczyzn stał czerwony ze wstydu.

 

-No takich ról również nie mam na swoim koncie. Ale...

-Ale...?

-Mogłaby to być ciekawa przygoda.

 

Znów zapanowała cisza, a Marta znów palnęła głupstwo. Tym razem jednak w pełni świadomie. Niech się dzieje co chce.

 

-Gdyby pani szukała aktorów... Jakaś akcja na budowie...

 

Marta zaczerwieniła się. Całe szczęście, w porę pojawił się Robert.

 

-A to mój mąż.

-Dzień dobry. Ładne auto. Podeszliśmy zapytać.

-Też. Bo stanęło na czymś innym...

 

Marta w obecności męża złapała pewność siebie. Mężczyźni natomiast na widok Roberta wycofali się nieco.

 

-O co chodzi?

-Panowie twierdzą, że widzieli mnie w porno. Postanowili podejść i się upewnić.

 

Robert zaśmiał się, a budowlańcy zamarli. Wyglądali, jakby zaraz mieli uciec.

 

-No to nieźle. Czyżby któraś z naszych prywatnych produkcji dostała się do sieci?

-Dostałam też intratną propozycję...

-To nie tak. To był tylko żart.

-Powiedz kochanie. Jestem ciekaw.

-Chłopaki zaproponowali udział we wspólnym dziele.

 

Robert zmarszczył brwi.

 

-Ciekawa propozycja. Przemyślimy! Tymczasem, musimy już uciekać.

 

Robert wsiadł do auta i odpalił silnik. Marta wysłała całusa budowlańcom i pomachała na pożegnanie. Oboje spojrzeli jeszcze za siebie. Robert puścił oczko żonie i na moment zatrzymał auto.

 

-Czysto. Nikt poza nimi nie patrzy.

 

Kobieta jednym ruchem rozpięła stanik, po czym uklęknęła na siedzeniu, opuściła niżej dekolt i pokazała im w pełnej krasie swoje cudowne piersi.

Mężczyźni stali jakby zamurowani. Liczyli na zabawę, klika sprośnych żartów. Nie spodziewali się, że trafią na tak otwartą i szaloną parę.

Wpadli we własną pułapkę i nie wiedzieli jak się zachować.

 

-Hahaha! Byłeś rewelacyjny! Widziałeś ich miny?

-Dawno się tak nie uśmiałem.

-Przednia zabawa. Liczyli, że złapię się na ich bajerkę, zanim wróci mąż.

-Ale przyznaj, że dobrze się bawiłaś...

 

Marta nie odpowiedziała. Wzrokiem uciekła w niebo. Westchnęła głęboko.

 

-Zatrzymaj się!

-Co się dzieje?

-Mówię, stój!

 

Przestraszony Robert zjechał w leśną drogę.

 

-Jedź dalej! Jeszcze!

-Coś się stało? Źle się czujesz?

 

Gdy auto stanęło Marta wskoczyła na Roberta i zaczęła szaleńczo całować. Wbijała mu paznokcie w plecy.

 

-Muszę ci coś wyznać.

-Słucham...

 

Marta patrzyła teraz mężowi głęboko w oczy. Nie puszczała jednak silnego uścisku.

 

-Przyszedłeś w samą porę. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Dałam się złapać.

-Spokojnie, nic się przecież nie stało.

-Gdybyś nie przyszedł, to poszłabym z nimi do tego brudnego busa. Ten zapach, kurz... Oni ociekali testosteronem.  Mogliby mnie tam przerabiać na wszystkie sposoby. Pieprzyć, wyzywać, tłuc do woli. A ja jeszcze bym im za to podziękowała i obciągnęła na koniec. To co ostatnio dzieję się w mojej głowie, zaczyna mnie przerażać.

-Nie miałem pojęcia, że masz takie oczekiwania...

-A czego ja mam oczekiwać? Miłości, czułości, delikatności? To wszystko mam u ciebie. Nie muszę szukać gdzieś indziej. Kochasz mnie, szanujesz, dbasz o mnie. Ja nie muszę się z nimi nawet bzykać. Ty zaspokajasz mnie w pełni Ja chcę twardego, chamskiego traktowania. Chcę być czyjąś zabawką, dziwką, która uklęknie, zaspokoi tabun samców, a później wróci do ciebie i będzie najlepszą żoną na świecie...

-Nie wierzę w to co słyszę...

-To co zrobiłeś rano... To było rewelacyjne. Mój tyłek jeszcze dochodzi do siebie, ale gdybym tylko mogła, powtórzyłabym to nawet teraz...

-To był impuls. Nie sądziłem, że aż tak to na ciebie zadziała.

-Przeraża cię to?

-Nie. Po prostu już dawno powinniśmy mieć takie rzeczy za sobą Ja cię ograniczałem.

-Byłam, jestem i będę z tobą szczęśliwa. Nic nie stanie się wbrew tobie.

-Zaakceptuję wszystko na co masz ochotę i pomogę ci spełnić każdą fantazję.

 

Po chwili Robert przeszywał już wnętrze Marty, a ta ujeżdżała go niczym rumaka. Kochali się namiętnie, szalenie. Cały czas patrzyli sobie w oczy i rozmawiali. Układali wizualizację grupowego seksu Marty. Każdy kolejny pomysł był coraz bardziej szalony. Każde wypowiedziane słowo działało na nich niczym wciśniecie pedału gazu. Kobieta pędziła już bez opamiętania, a jej biust obijał się o twarz męża.. Robert starał się zachowywać zdrowy rozsądek i rozglądał na boki.

 

-A jak ktoś nas zobaczy?

-To zrobię mu loda...

 

Marta wypowiedziała te słowa z takim spokojem, pewnością, jak gdyby miało to być coś normalnego. Była już chyba świadoma tego, że Mateusz był jedynie na początku kolejki do jej ust, a liczba chętnych będzie ciągle rosła. Robert natomiast chciał to po prostu widzieć. Strzelał teraz do wnętrza żony. Dzielił się z nią w tym momencie nie tylko materiałem genetycznym, ale też miłością, uczuciami, oraz całą paletą emocji, które w nim buzowały. Marta wróciła na siedzenie pasażera, a po jej udzie spływała strużka nasienia. Zebrała ją palcem, który następnie włożyła do ust. Bez cienia skrępowania, czy obrzydzenia pochyliła się nad mężem i dobrych kilka minut całowała, lizała, oraz pieściła klejnoty rodowe należące do Roberta. Nigdy tego nie robiła, więc Robert był zaskoczony, ale odczuwał niebiańską wręcz przyjemność. Po skończonym zadaniu kobieta poprawiła bieliznę, wytarła chusteczką usta i uśmiechnęła się do męża.

 

-Dawanie przyjemności jest o wiele ciekawsze, niż jej otrzymywanie.

-Jesteś niesamowita...

 

Małżeństwo ruszyło w ostatnią część trasy. Kilkadziesiąt kilometrów pokonali już bez żadnych przygód, oraz w niemal zupełnej ciszy. Im bliżej byli celu, tym bardziej czuli czyste, nadmorskie powietrze, oraz dotyk słonecznych promieni. Ich głowy pełne były wszelakich myśli, wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach. Oboje nie mieli pojęcia, czym jeszcze są w stanie siebie zaskoczyć. Jedno było pewne. Ten wyjazd zmieni ich dotychczasowe życie i pogląd na wiele spraw...

  • Lubię 5
  • Wow! 1
  • Dziękuję 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

z niecierpliwością czekam ciągu dalszego ;)   

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

-To na pewno tutaj?

-Tak, nawigacja wskazuje dokładnie ten adres. Innego hotelu tu nie ma.

 

Marta i Robert zamarli na widok miejsca w którym przyjdzie im spędzić dwa najbliższe dni. Co prawda widzieli je wcześniej na zdjęciach, jednak nie oddawały one w pełni majestatu budynku, oraz jego lokalizacji. Ogromny, bardzo nowoczesny obiekt położony był niemal przy samej plaży, której fragment dostępny był na wyłączność dla gości. Szum morza słychać było już z parkingu, co dodawało tylko uroku temu miejscu. Do dyspozycji był również basen, jacuzzi, oraz ogromny taras z barem. Idealne miejsce by wypocząć, jak i rozerwać się.

 

-Chyba nie pasujemy do tego miejsca... Widzisz te auta? Są warte miliony.

-Przesadzasz. Zresztą nasze też jest niczego sobie.

 

Faktycznie, parking pełen był eleganckich limuzyn i sportowych aut z wyższej półki. Klasyczne auto należące do małżeństwa wyróżniało się na tle reszty, jednak pasowało do charakteru tego miejsca. Na każdym kroku dało się jednak odczuć powiew luksusu. Marta czuła się nieco niezręcznie. Nie przywykła do tego typu miejsc. Robert natomiast tego potrzebował. Dla niego również była to nowość, jednak nie mógł się doczekać, by przekroczyć próg hotelu. Zaparkował auto na podjeździe tuż przy recepcji i pocałował żonę.

 

-To wszystko dla ciebie skarbie. Długo nie zapomnimy tych wakacji...

-Mogliśmy wybrać coś skromniejszego. Tutaj jest dziwnie.

-Zmienisz zdanie jak wejdziesz do środka. Czekaj tu. Zamelduję nas.

 

Robert zostawił żonę w aucie i udał się do recepcji. Marta siedziała lekko zmieszana. Nie wiedziała jak się zachować, oraz co czeka na nią w środku. Dodatkowo stresował ją fakt, że niemal każdy przechodzień mierzył ją wzrokiem. Lubiła to, ale w tych okolicznościach było to dla niej krępujące. Szczególnie natarczywi w tym aspekcie byli dwaj starsi panowie stojący przy wejściu do hotelu. Bez cienia skrępowania gapili się na auto i siedzącą w nim Martę. Na głos komentowali, wymieniali spostrzeżenia. Nie mieli wstydu, by podejść do samochodu, dotykać lakieru, oceniać. Cały czas zerkali również na siedzącą w środku kobietę i od czasu do czasu rzucali uśmiech w jej kierunku. Ta natomiast była nieco skrępowana otwartością panów. Uwielbiała być adorowana, lecz teraz nie wiedziała co robić. Mężczyźni porozumiewali się używając topornego w odsłuchu języka niemieckiego, który dla Marty był zupełnie niezrozumiały. Gdy w drzwiach budynku pojawił się Robert machający kluczami, spadł jej kamień z serca. Również mężczyźni wycofali się. Na odchodne jeden z nich mrugnął do kobiety okiem, na co ta roześmiała się prezentując w pełni swój nieprzeciętny uśmiech.

 

-Zostawić cię na moment i już masz branie...

-Daj spokój, to jacyś staruszkowie. Byli nieco dziwni, ale śmieszni. Oglądali auto, dotykali. Ale cały czas zerkali na mnie. Dziwne uczucie.

-Dziadkowie po prostu wiedzą co dobre. Zresztą w Niemczech nie ma tak pięknych kobiet.

-Oglądali auto. W tym wieku już chyba tylko to ich interesuje.

-Podejrzewam, że jeszcze daliby ci popalić.

-Głupek! Bierz walizki i chodź już!

 

Po dotarciu do pokoju małżeństwu po raz kolejny opadły z wrażenia szczęki. Ich apartament był ogromny. Wnętrze urządzone w nowoczesnym stylu z kilkoma klasycznymi akcentami w postaci zabytkowych mebli. Wielkie łóżko zajmowało sporą część dostępnej przestrzeni. Całość wieńczyła łazienka z wanną do której zmieściłoby się kilka osób.

 

-Jest jeszcze jedna niespodzianka...

 

Robert odsunął zasłony, a oczom Marty ukazało się wielkie okno z widokiem na morze i wyjściem na taras. Zachwycona kobieta niemal natychmiast wyskoczyła na zewnątrz i podbiegła do barierki.

 

-Tu jest cudownie! Jesteś wspaniały!

 

Marta stała i wpatrywała się w horyzont. Słońce rzucało blask na jej twarz, a wiatr wprowadzał nieład we włosy i nikczemnie targał sukienką. Robert podszedł do żony od tyłu i całował jej szyję. Delikatne czułości wprowadziło ją w błogi stan. Zamknęła oczy i oddawała się przyjemności, którą zafundował jej mąż, oraz okoliczności przyrody. Choć miała już zaplanowane dzisiejsze popołudnie i zamierzała zwiedzić okolicę, oraz odrobinę poplażować, teraz poczuła, że równie dobrze mogłaby spędzić je w sypialni, lub... na tarasie. Palcem wskazała Robertowi sofę wyściełaną wysokiej klasy materiałem i delikatnie pchnęła go w jej kierunku. Zadowolony mężczyzna rozsiadł się, a Marta wskoczyła na niego niczym wygłodniała lwica. Teraz to ona przejęła dowodzenie. Całowała męża, a ten podwinął jej sukienkę i ujął w dłonie opalone pośladki. Masował, klepał, bawił jak zabawką. Po kilku minutach Marta zeszła z niego, uklęknęła mu u stóp, po czym wygięła ciało w łuk jak rasowa kotka, wystawiając w całej krasie swój tyłek na działanie promieni słonecznych. Zafundowała mu tym samym niesamowity widok. Ponętna blondynka przymierza się do sprawienia mu przyjemności, a na drugim planie wdzięczą się do niego jej pełne, jędrne i opalone pośladki.

 

-Zrobię ci najlepszego loda jakiego w życiu miałeś...

-Czym sobie na to zasłużyłem?

-Rozejrzyj się... Niejedna kobieta chciałaby być teraz na moim miejscu...

-I zapewne każdym facet na moim...

 

Robert rozsiadł się na wygodnej sofie i zamknął oczy. Takie słowa z ust jego żony to nie przelewki. Loda robiła perfekcyjnie, a gdy teraz miała się do tego szczególnie przyłożyć, czekała go niebiańska rozkosz. Marta zaczęła spokojnie. Przez materiał masowała przyrodzenie męża, całowała uda, pachwiny. Cały czas starała się na niego patrzeć.

 

-O czym teraz myślisz skarbie?

 

Robert przez dłuższą chwilę nie odpowiadał. W pewnym momencie spojrzał żonie głęboko w oczy.

 

-Chciałbym, by ktoś cię teraz pieprzył...

-Aaach...

 

Marta przeciągnęła palcem między pośladkami, wciskając napięty materiał majtek w szczelinę pomiędzy nimi. Drugą dłonią próbowała rozbroić spodnie Roberta. Chwile namiętności przerwał hałas dochodzący zza ogrodzenia. Kobiece krzyki w języku niemieckim, trzask policzkowania. Marta w popłochu poprawiła sukienkę i uciekła do pokoju, a zaraz za nią pobiegł Robert. Rozochocona i zamroczona namiętnością para nie zauważyła, że przez ogrodzenie oddzielające sąsiednie tarasy widać praktycznie wszystko. Przez okno obserwowali teraz kłócącą się parę starszych ludzi. Kobieta okładała półnagiego mężczyznę dłonią i obrzucała stekiem słów, które były zapewne najgorszymi wyzwiskami.

 

-To przecież ten gość sprzed hotelu.

-Faktycznie! Widzisz ma dziadziuś energię!

-Uspokój się. Widział wszystko. Mogliśmy pomyśleć.

-Wyluzuj. Zobaczył kawałek tyłka. Zresztą sama chciałaś robić to tutaj.

-Nie miałam pojęcia, że ktoś nas widzi. I to w dodatku ten zbok...

-Przecież nic się nie stało. Nikt nas tu nie zna. Ja nie miałbym nic przeciwko, gdyby ktoś nas podglądał...

 

Marta nie odpowiedziała. Stała wpatrzona w okno. Sytuacja uspokoiła się. W głowie znów panował chaos. Było jej wstyd za nieprzyzwoity występek, jednak na myśl o widzu dostała gęsiej skórki. Robert złapał ją za rękę i dotknął swojej męskości.

 

-Może dokończymy?

 

Kobieta odepchnęła męża.

 

-Teraz idziemy na plażę. Niedługo zajdzie słońce i nici z opalania.

 

Robert z pokorą przyjął słowa żony. Gdy ta przygotowywała się do wyjścia, on stał przy oknie i zerkał na sąsiedni taras. Co by było gdyby...

 

-Jestem. Chodźmy.

-Wow! Wyglądasz jak gwiazda filmowa!

-Chyba oglądasz kiepskie filmy...

 

Marta miała na sobie czarne bikini, którego dolną część stanowiły stringi. Nakryła swe ciało czarną narzutką, która ledwo skrywała pośladki. Prywatne zejście na plażę pozwalało na odrobinę ekstrawagancji.

 

-Jeszcze nigdy nie widziałem cię w stringach na plaży...

-Muszę korzystać, póki jest jeszcze co pokazać.

 

Kobieta nałożyła ciemne okulary i opuściła apartament. W ślad za nią ruszył mąż. Na plaży nie było tłumów. Małżeństwo zajęło wolne leżaki i rozeznało nieco w terenie. Ich oczom ukazał się cały przekrój wypoczywających ludzi. Od starszych, nadgryzionych zębem czasu ciał, po młode poprawione skalpelem lalki. Marta i Robert skupiali na sobie wzrok. Piękna kobieta i przystojny mężczyzna nie mogli przejść przez plażę niezauważeni. Po chwili jednak każdy zajął się sobą i małżeństwo mogło w spokoju wypoczywać. Gdy słońce na dłużej wyjrzało zza chmur, Marta wstała z leżaka i zsunęła z siebie narzutkę. Jej ciało prężyło się teraz do słońca i wpatrzonych w nią oczu. Daleko było jej do modelki z pierwszych stron gazet. Nie każdemu też się podobała. Gdzieniegdzie pojawiał się cellulit, dokuczały jej delikatne rozstępy, miała też kilka kilogramów seksownego ciała więcej. Żaden mężczyzna jednak nie odmówiłby jej zbliżenia. Jej ciało stworzone było do miłości. Pełne usta, ogromny biust, wydatne pośladki. Faceci mieli z czego korzystać. Robert wpatrywał się w swój skarb i był z niego niesamowicie dumny.

 

-Posmarujesz mnie balsamem? Nie chcę się spalić.

-A może... Poprosisz kogoś innego?

-Tak. I od razu dam mu dupy... Myśl czasem, zanim coś powiesz.

-No co, przecież to nic złego...

-Masz rację. Podejdę do pierwszego lepszego faceta i poproszę, żeby mnie pomacał, bo mojego męża to kręci...

 

Obrażona Marta odwróciła się na brzuch. Robert wziął balsam i zaczął smarować jej ciało. Jak na faceta przystało najlepiej zabezpieczył przed słońcem jej pośladki. W pewnym momencie usłyszał nad głową jakieś niezrozumiałe słowa wypowiadane w dodatku dość cicho. Gdy podniósł głowę ujrzał po raz kolejny sąsiadów z hotelu. Starsza kobieta w jednoczęściowym stroju kąpielowym, o aparycji typowej Niemki przeklinała pod nosem i mierzyła parę złowieszczym wzrokiem. Gdyby mogła, to zapewne splunęłaby przechodząc obok nich. Jej mąż natomiast uśmiechał się sympatycznie i długo jeszcze oglądał za Martą i Robertem. Jedynie szturchająca go za ramię żona powstrzymywała go przed tym, by się zatrzymać.

 

-Sąsiadka chyba nas nie lubi...

 

Robert obejrzał się za oddalającą się parą.

 

-Szkoda mi tego dziadka. Chyba krótko go trzyma...

-Widać, że ma jeszcze dużo energii i chęci do życia.

-My tacy nie będziemy. Idziesz do wody?

-Nie mam ochoty. Jestem trochę zmęczony po podróży...

-To spadaj.

 

Marta uśmiechnęła się zalotnie do męża i nieśmiałym krokiem zbliżyła do brzegu. Robert wzrokiem podążał za nią. Zresztą nie tylko on. Kobieta skupiała na sobie wzrok. Po chwili  oswoiła się już z wodą i z ludźmi wypoczywającymi na plaży. Cały czas szukała wzrokiem Roberta. Miała nadzieję, że na nią patrzy. Mężczyźni dość śmiało podchodzili do niej i zagadywali. Dostała kilka zaproszeń na spacer, drinka, lecz gdy informowała, że jest tu z mężem, adoratorzy grzecznie wycofywali się. A szkoda, gdyby tylko wiedzieli... Przyjechała tu przecież po to, by przyprawić rogi mężowi. Nie chciała robić nic na siłę, ale miała ochotę na flirt. Gdy wychodziła z wody, robiła prawdziwe show. Jej mokre, opalone ciało robiło niesamowite wrażenie. Nawet niedoskonałości, które zwykle przyprawiały ją o kompleksy, stały się teraz atutami. Czuła się pewnie, seksownie. Wiedziała, że ma wiele do zaoferowania. Wróciła na leżak obok Roberta. Słońce grzało jeszcze delikatnie i suszyło jej skórę. Robert drzemał obok, choć nie był to głęboki sen. Cichy szept żony obudził go natychmiast.

 

-Śpisz kochanie?

-Nie, tylko na moment zmrużyłem oczy.

-Mogę cię o coś zapytać?

-Jasne, o co chodzi?

-Wiesz, cały czas rozmawiamy tylko o mnie. O innych facetach, przyjemności, moim potrzebach. A co z tobą? Nie masz ochoty na inną kobietę?

-Skarbie, popatrz na siebie. Mam najpiękniejszą żonę na świece. Nie myślę nawet o innej.

-Ale to trochę niesprawiedliwe...

-Przecież mówiłem ci już, że dla mnie największą przyjemnością jest patrzenie na ciebie. Lubię ten dreszczyk emocji, gdy jesteś adorowana, gdy ktoś cię dotyka. To mi w pełni wystarcza. A inna kobieta...? Pomyślę.

-Czyli jednak chodzi ci to po głowie.

-Owszem. Ale chciałbym zobaczyć z nią... ciebie.

-Wariat. Chodźmy już. Robi się chłodno.

 

Marta okryła się narzutką i błagalnym wzrokiem spojrzała na męża. Ten czule ją objął i przytulił. Trzymając się za ręce wrócili do hotelu. Marzyli już o tym, by zjeść kolację, wygrzać w saunie zmęczone kości, a potem kochać się do samego rana.

Oboje ubrali się dość elegancko, lecz wygodnie. Robert założył białą koszulę w której wyglądał doskonale, a Marta klasyczną małą czarną. W restauracji było niemal pusto. Para zamówiła dania, oraz butelkę wina. Całość kosztowała majątek, ale nie żałowali tego wydatku. Bawili się wyśmienicie w wytwornej, romantycznej atmosferze. Po jednej butelce zamówili drugą. Marcie wyraźnie szumiało już w głowie. Śmiała się, dokazywała. Atmosfera gęstniała i robiła się coraz bardziej erotyczna.

 

-Chodźmy już, musisz odparować procenty.

-Kelner! Rachunek proszę!

 

Marta uśmiechnęła się lubieżnie i uwydatniła dekolt. Robert wiedział, co oznacza ten błysk w oku. Gdy młody kelner podszedł do stolika kobieta rozpoczęła grę. Przekładała nogę na nogę, przygryzała wargi. Chłopak był wyraźnie zaintrygowany. Podał etui wraz z rachunkiem i oddalił się. Marta wyjęła z torebki plik pieniędzy, oraz długopis. Włożyła banknoty do etui, napisała coś na rachunku. Uśmiech na jej ustach sugerował, że świetnie się w ten sposób bawi. Zostawiła na papierze ślad swojej czerwonej szminki, następnie złożyła go na pół i potarła o swój dekolt, by przesiąkł intensywnym zapachem perfum.

 

-Co tam napisałaś?

 

Kobieta pokazała mężowi kawałek papieru. ‘’23:00 Pokój 46.’’ Włożyła kartkę do etui. Chłopak podszedł i zabrał je. Policzył pieniądze, a nadwyżkę ukrył w kieszeni. Długo wpatrywał się w kartkę. Spojrzał jeszcze raz na Martę, a ta puściła mu oczko. Wtedy chłopak uciekł na zaplecze.

 

-Mam ochotę zrobić dziś coś szalonego...

-Sądzisz, że przyjdzie? Chyba się spłoszył.

-Mam nadzieję, że tylko chwilowo...

 

Nakręcona procentami para postanowiła nie zwlekać i udać się do sauny. Na recepcji odebrali ręczniki i poszli do szatni.

Marta rozglądała się po pomieszczeniu. Tylko jedna szafka wyglądała na zajętą. Miała nadzieję, że nacieszy oczy estetycznym kobiecym ciałem. Lubiła ten widok.

Robert również dostrzegł, że w saunie nie będą sami. Liczył, że jakiś przystojny mężczyzna będzie mógł podziwiać wdzięki jego żony. A może dojdzie do czegoś więcej? Marta jest dziś tak rozpalona...

Wyszli z szatni niemal równocześnie. W saunie panował półmrok, który wzmagała wszechobecna para. Aromatyczny zapach unoszący się w rozgrzanym powietrzu wzmagał uczucie odprężenia. Małżeństwo rozglądało się wokół. Szukali miejsc w których mogliby się rozsiąść, oraz jakichkolwiek innych osób. We mgle ciężko było jednak kogoś rozpoznać. Robert wskazał palcem miejsce w którym chciał usiąść. Para ułożyła ręcznik na drewnianej ławce i usiadła wygodnie. Marta rozluźniła nieco zaciśnięty na jej ciele ręcznik. Łatwiej było złapać jej oddech, jednak nie zdecydowała się na to, by zdjąć go całkowicie. Robert natomiast zdjął swój ręcznik z bioder i położył na kolanach. Czuł się teraz swobodnie.

 

-Słyszysz to?

-To znowu oni...

 

Faktycznie. Małżeństwo znów trafiło na swoich sąsiadów z hotelu. Słyszeli toporny, niemiecki akcent, a gdy para nieco się rozrzedziła rozpoznali starszych ludzi, którzy siedzą naprzeciw. Kobieta w swoim stylu rzuciła w kierunku Marty i Roberta chłodne spojrzenie, jej mąż natomiast jak zwykle sympatycznie się uśmiechnął, na co ta zareagowała mocnym łokciem wprost pod żebro. Marta i Robert spojrzeli na siebie. Byli nieco w szoku i żal było im sympatycznego starszego pana. Jego żona, nie dość, że przerażała charakterem, straszyła też aparycją. Krótkie włosy, nieco męskie rysy twarzy, oraz strasznie zaniedbane ciało. Jej mąż natomiast mimo wieku prezentował się nieźle. Dobrze ułożona fryzura, zadbana cera. Widać było nawet zarys mięśni. Najwidoczniej lata temu dbał o rzeźbę swojego ciała. Marta patrzyła na niego z apetytem. Zapewne nie odmówiłaby mu grzechu, a ciekawość przygody ze starszym mężczyzną była ogromna.

Niemka cały czas pilnowała męża. Lustrowała towarzystwo niczym więzienny strażnik. Marta i Robert wiedzieli, że muszą zachowywać się ostrożnie. Oboje ułożyli więc głowy na oparciach, oddając się chwili relaksu. Po kilku minutach Robert otworzył oczy i zerknął na sąsiadów. Kobieta przykryła oczy jakąś opaską. Jej mąż natomiast ciągle patrzył na nich. Mężczyzna szturchnął Martę łokciem. Gdy ta otworzyła oczy, wskazał głową na Niemców. Jego żona uśmiechnęła się do starszego pana. Spojrzała na męża, a ten skinął głową. Podwinęła nieco swój ręcznik i rozsunęła uda. Dotykała dłonią ich wewnętrznej części. Drugą cały czas przesuwała ręcznik w górę. Centymetr po centymetrze. Każdy odkryty fragment ud hipnotyzował mężczyznę coraz bardziej. Patrzył jak zaczarowany. Również Robert w napięciu obserwował spektakl. Uda Marty były już szeroko rozwarte. Jedynie maleńki skrawek ręcznika zasłaniał jej kobiecość. Przeciągała moment odsłonięcia, a widzowie czekali w niepewności. Jeden ruch dzielił ją od ujawnienia tajemnicy. Chwyciła za ostatni skrawek ręcznika...

I...

W mgnieniu oka opuściła go. W popłochu złączyła nogi. Zdążyła. Niemka zdjęła na moment opaskę z oczu. Przeprowadziła szybką, wzrokową kontrolę towarzystwa. Rzuciła wychowawcze spojrzenie mężowi i wróciła do wyjściowej pozycji. Marta roześmiała się. Cała trójka odetchnęła z ulgą, jednak przedstawienie trzeba było odgrywać od nowa. Tym razem Marta rozwiązała ręcznik od góry. Zsunął się on nieco niżej. Można było ujrzeć teraz zarys górnej części jej biustu. Kobieta położyła dłoń na ręczniku męża i masowała sztywny fragment, który wystawał ponad resztę. Również drugi z oglądających coraz częściej sięgał dłonią pod zakrywający go materiał. W tym momencie Marta chwyciła za dwa końce ręcznika i odsłoniła niczym kurtynę. Niemiec mógł teraz w pełnej okazałości podziwiać największy atut kobiety. Dwa krągłe, ciężkie, przyozdobione kropelkami potu niczym szlachetnymi kamieniami walory Marty wdzięczyły się w pełni do niego. Mężczyzna był wyraźnie oczarowany. Siedząca obok niego żona zaczęła natomiast wydawać dziwne, charakterystyczne odgłosy.

 

-Śpi?

-Jak można zasnąć w saunie?

-Żeby się tylko czasem nie udusiła!

 

Marta zsunęła pozostałość okrywającego ją ręcznika. Ponownie rozłożyła nogi. Dotykała palcem swojego najczulszego punktu, a drugą dłonią pracowała nad męskością Roberta. Ich obserwator postanowił pokazać w pełni swoje. Na ten widok kobieta blondynka zamarła.

 

-Co za potwór!

 

Szepnęła do męża wyraźnie poruszona. Facet trzymał w dłoni prawdziwy konar. Długi, niesamowicie gruby, żylasty. Zaskoczona Marta dotykała się coraz mocniej. Bawiła się penisem męża, choć oczyma wyobraźni widziała tego drugiego. Chciała się nim dławić, czuć ból gdy ją przeszywa. Cały czas patrzyła na jego właściciela i wysyłała mu sygnały zainteresowania. Ten jednak był w pułapce. Każdy bardziej dynamiczny ruch drażnił jego żonę. W każdej chwili mogła się obudzić. Marta uklęknęła przed mężem. Zaczęła pieścić go oralnie, jednocześnie dając drugiemu z mężczyzn jak najlepszy pogląd na tylne części swojego ciała. Starszy mężczyzna masturbował się już bez skrępowania, od czasu do czasu zerkając tylko, czy nie budzi żony. Młoda kobieta odwróciła się w jego kierunku i gestem palca zaprosiła do siebie. Ten natomiast mimo najszczerszych chęci nie był w stanie ruszyć się z miejsca. Blondynka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Wstała i ciągnąc Roberta za rękę podeszła do siedzącej na przeciw pary. Rozłożyła ręcznik obok i usiadła między mężczyznami.

 

-To jest szalone! Co zrobimy jak się obudzi, albo ktoś wejdzie?

 

Marta nie reagowała na ostrzeżenia Roberta. By go uciszyć pochyliła się i wróciła do obciągania. Drugą dłoń skierowała na ogromny konar sąsiada. Ledwie obejmowała go swą drobną ręką. Mężczyzna zaczął dotykać jej ud, biustu. Gdy włożył palec do jej wnętrza odpłynęła. Osunęła się lekko. Był jej tak dobrze... Ale znów...

 

-Budzi się?!

 

Marta zerwała się na równe nogi i zakryła ręcznikiem.

 

-Fałszywy alarm.

 

Robert podszedł do niej. Pochyliła się i znów zaczęła to, co potrafi najlepiej. Wypięła się do starszego z mężczyzn. Zaledwie centymetry dzieliły jej tyłek od jego twarzy. Marta wspinała się na szczyt perwersji. Wdzięczy się do obcego faceta, a obok śpi jego żona. Starszy pan nie próżnował. Wsuwał w nią swoje palce bardzo mocno i intensywnie, nadziewając jej usta na przyrodzenie męża. To on nadawał tempo obciągania, a Marta tylko udostępniała wargi. Było jej wspaniale. W pewnym momencie pieszczoty ustały. Blond piękność chciała odwrócić się i sprawdzić, czy ich zmora nadal śpi. Wtedy jednak poczuła na swej kobiecości przyjemne ciepło. Opuściła głowę i między nogami zauważyła, że męskość starszego pana jest już w fazie spoczynkowej, a na jego ręczniku widać plamy. Mimo to chciał dać Marcie przyjemność. Lizał, ssał i całował jej czuły punkt. Był w tym nieziemsko dobry. Kobieta czuła, że odpływa. W tym czasie Robert kończył w jej ustach. Fala ciepła spłynęła po jej wargach. Połykała powoli, cierpliwie. Delektowała się smakiem, zapachem. Mąż uklęknął przed nią. Pocałował w czoło. Marta chwyciła go za kark i wpiła w jego usta. Próbował się wyrwać, lecz uścisk był niesamowicie silny.Ustąpił. Pierwszy raz w życiu poczuł smak spermy. Po chwili całował żonę jak oszalały. Rzucił w kąt obrzydzenie, górę wzięła namiętność. Marta powoli osuwała się na ziemię. Dreszcz przeszywał jej ciało. Opadła na kolana. Odwróciła się w stronę Niemca. Wzięła jego ręcznik i wtarła w siebie to co na nim zostawił.

 

-Coraz bardziej mnie zaskakujesz... Co jeszcze mnie czeka?

 

Marta nie odpowiedziała. Spojrzała tylko na niego swymi błyszczącymi oczyma. Para wzięła tylko szybki prysznic, by móc wrócić do apartamentu nie wzbudzając podejrzeń. Po wejściu do niego Robert rzucił się na żonę. Ta jednak dała mu pstryczka w nos.

 

-Zaczekaj tu...

 

Kobieta zniknęła w sypialni, zamykając za sobą drzwi. Robert w tym czasie przygotował kąpiel, nalał wina do kieliszków i zapalił świece. Gdy jego żona wróciła, oczy niemal wyszły mu z orbit. Marta miała na sobie czarny, satynowy szlafrok, na nogach pończochy i szpilki tego samego koloru. Ten minimalizm emanował był wręcz bombą erotyzmu. Mężczyzna podszedł do niej, miał już pocałować, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Spojrzał na zegar... 23...

Serce stanęło mu w gardle. Czy to dziś?

 

-Wybacz, mam gościa...

 

Marta poszła otworzyć. Robert z nerwów uciekł na taras...

W drzwiach stał kelner. Bukiet kwiatów, drogi szampan. Facet z klasą.

 

-Dobry wieczór pani.

-Cześć. Właśnie miał pieprzyć mnie mąż, ale skoro przyszedłeś...

-Ale ja...

-Wejdź...

-Panie wybaczy. Nie mogę.

 

Marta rozwiązała szlafrok.

 

-A teraz?

-Nie. Naprawdę.

 

Szlafrok zsunął się na ziemię.

 

-Jesteś pewien?

-Tak. Wyrzuciliby mnie z pracy.

-Nikt się nie dowie.

-Wszędzie są kamery. Dojdą do tego. Tutaj jest mój numer, może kiedyś...

 

Chłopak uciekł. Marta była piekielnie zawiedziona. Wbiegła do mieszkania. Nie było w nim Roberta. Duszkiem wypiła oba kieliszki wina. Wyszła na taras. Pchnęła męża na sofę. Usiadła na niego i wbiła na jego włócznię. Ujeżdżała, jęczała, krzyczała. Słyszał ją cały hotel. Robert dawał z siebie wszystko, choć całkiem niedawno tryskał. Nie dawał rady. Marta zachęcała go, drapała po plecach, gryzła.

 

-Masz mnie zerżnąć, rozumiesz?!

 

Na sąsiednie tarasy wychodzili ludzie. Jedni zachwyceni spektaklem, inni zniesmaczeni. Jedni zamykali okna, a drudzy otwierali szerzej, by więcej słyszeć. Robert stanął na wysokości zadania. Zalewał wnętrze żony. Gdy emocje opadły małżeństwo zebrało się i uciekło z tarasu. Rozłożyli swe zmęczone ciała w wannie. Musieli odpocząć, gdyż jutro ruszają dalej.

 

-Niech te wakacje nigdy się nie kończą...

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Coraz bardziej wciąga, coraz bardziej mi się podoba. Świetny tekst, przemyślany i dopracowany. I ta, coraz bardziej szalona, Marta, skąd ja ją znam?

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

-Spakujemy się szybko, zjemy śniadanie i jedziemy dalej.

-Wszystko ok po wczoraj? Wybacz, przestałam nad sobą panować.

-A ja myślałem, że wszystko miałaś pod kontrolą. Nie mogę się doczekać, co jeszcze wymyślisz.

-Dopiero się rozkręcam...

-To zakończenie w saunie. Jestem w szoku, że to zrobiłem.

-Widzisz, nie umarłeś.

-Myślałem o tym kiedyś, jednak zawsze czułem obrzydzenie. Ale wczoraj... Byłem tak podniecony...

 

Małżeństwo spakowało rzeczy, a Robert zaniósł wszystko do auta. W tym czasie Marta odświeżyła się. Założyła lekką, kolorową, kwiecistą sukienkę, która sięgała do połowy ud. Wyglądała w niej jak nastolatka. Po niespełna godzinie para była już w restauracji.

 

-Widzisz? To on.

-Uśmiecha się. Fajny chłopak.

 

Młody kelner obserwował małżeństwo. Z przyjemnością podał posiłek, utrzymując cały czas kontakt wzrokowy.

 

-Mam pomysł.

-Już się boję.

-Jedz szybko i nie gadaj!

 

Po zjedzonym śniadaniu Marta analogicznie jak wczoraj poprosiła o rachunek. Znów wyjęła pieniądze, po czym przez dłuższy moment wierciła się przy stole.

 

-Co robisz?

 

Kobieta wyjęła spod stołu swoje czerwone stringi i włożyła wraz z pieniędzmi do etui. Robert z niedowierzaniem kręcił głową. Chłopak podszedł do stolika i zabrał rachunek, a Marta zalotnie złapała go za rękę. Gdy odszedł i zobaczył zawartość etui, zamarł. Pieniądze włożył do kasy, a bieliznę Marty do kieszeni. Szybkim krokiem udał się do toalety.

 

-Zaraz wrócę kochanie.

-Z przyjemnością zaczekam.

 

Marta pobiegła za chłopakiem. Rozejrzała się, by mieć pewność, że nikogo poza nimi tam nie ma. Młodzian w popłochu zapomniał zaryglować drzwi kabiny. W dłoni trzymał majtki Marty, a drugą masturbował się.

 

-Chyba masz coś do do mnie należy.

 

Zaskoczony kelner pospiesznie ubierał spodnie.

 

-Proszę stąd wyjść. To toaleta personelu.

 

Kobieta tylko nakręciła się udawaną obojętnością młodego chłopaka. Przyparła go do ściany i patrzyła prosto w oczy.

 

-Jeśli przerwiesz, zaraz zawołam tu wszystkich!

 

Marta zawsze należała do grona uległych kobiet. Spełniała marzenia, fantazje i potrzeby mężczyzn. Lubiła ich przewagę, przedmiotowe traktowanie. Teraz jednak czuła, że to ona rozdaje karty. Element szantażu, choć był oczywiście tylko grą, przyprawiał ją o gęsią skórkę.

Kelner z przerażeniem w oczach kontynuował zabawę. Kobieta zauważyła, że wywołała u niego stres, który paraliżował jego poczynania. Uklęknęła przed nim. Nauczona doświadczeniem wiedziała, że mężczyzna patrząc na nią z góry zyska nieco pewności siebie i luzu. Włożyła dłonie pod jego koszulę. Całowała brzuch, lecz schodziła też niżej, w okolice pachwin. W pewnym momencie opuściła sukienkę i sięgając za plecy sprawnie rozpięła stanik. Wyjęła swoje majtki z dłoni chłopaka i skierowała ją na jedną ze swoich piersi. Jej delikatna skóra, oraz jędrność biustu wprawiały go w stan ukojenia. Zaczęła delikatnie masować jego jądra. Wiedziała jak sprawić, by mężczyzna stracił głowę. Tak też było i tym razem. Wystarczyła chwila, by młodzieniec zaczął do niej strzelać. Kobieta przyłożyła swą bieliznę do jego działa. Salwa trwała niemal w nieskończoność. Skromny materiał majtek niemal w całości pokrył się nasieniem chłopaka. Marta wstała i... ubrała je. Pocałowała kelnera w usta i chcąc pozostać niezauważona, wymknęła z łazienki. Roberta nie było już przy stoliku. Kobieta wyszła więc na parking w poszukiwaniu męża. Każdy krok był dla niej iście niebańskim doznaniem. Czuła między udami prawdziwą rozkosz. Fizyczne doznania były jednak niczym w porównaniu z tym co działo się w jej głowie. Myśl, że niesie właśnie mężowi spermę innego mężczyzny doprowadzała ją niemal do szału.

Robert stał przy aucie w towarzystwie innego mężczyzny. Dyskutowali na jakiś temat, po czym podali sobie dłonie, jakby na znak ubicia interesu. Dopiero gdy Marta podeszła nieco bliżej zauważyła, że był to ich sąsiad z hotelu. Odchodząc, Niemiec przywitał się grzecznie i jednocześnie pożegnał.

 

-O czym z nim gadałeś?

-Powiedz lepiej gdzie byłaś...

-Wszystkiego się dowiesz...

-Okazało się, że ten gość to Polak, który od 30 lat mieszka w Niemczech. Handluje starymi autami i szuka warsztatu, który pomógłby mu je restaurować. W jego kraju to niesamowite koszta, u nas byłoby dużo taniej.

-I co? Udało się dogadać?

-Jasne. Chociaż nie ukrywał, że głównie że względu na twoją osobę...

-Widzisz skarbie... Puszczalska żona, to same korzyści w życiu.

 

Marta pocałowała męża, a ten skwitował jej słowa uśmiechem.

 

Po chwili wyjeżdżali już z parkingu, by jak najszybciej dotrzeć do kolejnego przystanku w ich podróży. Tym razem wybór padł na Mazury. Kraina tysiąca jezior miała być zgoła odmiennym doświadczeniem niż pełen przepychu i blichtru hotel nad morzem. Robert zarezerwował drewniany domek nad samym brzegiem jeziora. Cisza, spokój i otaczająca ich przyroda miały dać im chwilę wytchnienia i możliwość przemyślenia raz jeszcze drogi, którą postanowili obrać w życiu.

 

-Zatrzymasz się? Mam coś dla ciebie.

 

Robert zjechał w leśną drogę. Marta wyszła z auta i usiadła na jego masce.

 

-A teraz rozpakuj swój prezent.

 

Mężczyzna podszedł do niej. Ta chwyciła dolną część sukienki i podciągnęła do góry. Włożyła palce w majtki, po czym namiętnie i ze smakiem oblizała. Robert zaniemówił. Patrzył zahipnotyzowany na bałagan panujący między udami żony.

 

-Musiałam odzyskać bieliznę... Nie było łatwo.

 

Kobieta chwyciła dłoń męża i z jej wykorzystaniem dotykała swych sfer intymnych. Starała się zebrać nią jak najwięcej pozostałości po kochanku.

 

-Musisz pomóc mi posprzątać. Ktoś tu narozrabiał.

 

Robert milczał. Oddał się we władanie żony. Ta natomiast lizała i ssała jego palce. Połykała wszystko co zebrał z niej mąż.

 

-A teraz mnie zerżnij!

 

Nie musiała czekać długo na reakcję. Po kilku sekundach mąż był już w jej wnętrzu. Twardy jak skała penetrował ją w niesamowitym tempie. Silne pchnięcia były tym czego potrzebowała. Robert buchał wręcz energią i był wulkanem testosteronu. Spisywał się na medal, gdyż leżąca na masce auta żona wsiadała właśnie do pociągu, który mknął do krainy rozkoszy. Kilka kolejnych posunięć spowodowało, że mężczyzna mruczał już niskim głosem i niczym rasowy samiec oznaczał teren między jej udami. W tym momencie Marta złapała go za szyję. Przyciągnęła do siebie. Nieśmiały pocałunek w usta przerodził się w istną burzę, która porywała wszystko na swej drodze. Robert całował żonę nie zważając na to, że w jej ustach są pozostałości po dzisiejszym występku. Nie czuł zupełnie niesmaku, który towarzyszył mu kiedyś. Najważniejsza była teraz więź, która łączyła go z żoną. Więź, która zacieśniała się coraz bardziej. Marta natomiast czuła w tym momencie pewność, że to co robi jest słuszne. Wiedziała, że oboje weszli w ten układ i również razem będą w nim trwać. Ten gest ze strony męża świadczył o jedności, którą stanowili. Czuła się pewnie, bezpiecznie. Dodatkowej satysfakcji dawała jej myśl, że nie muszą stawiać przed sobą żadnych granic i są otwarci na wiele.

 

-A teraz opowiedz mi skąd wziął się ten bałagan... Czyżby moje marzenie się spełniło?

-Przecież wiesz, że nie zrobię niczego bez twojej wiedzy. Gdyby miało do czegoś dojść, to musiałbyś tam ze mną być. Ja robię to dla nas i

dla naszej wspólnej przyjemności...

 

Marta opowiedziała mężowi historię z toalety. Ten słuchał z błyskiem w oku, a uśmiech nie znikał z jego twarzy.

 

-Jesteś niesamowita. To wszystko jest takie szalone, spontaniczne!

-Wiesz co, zauważyłam ostatnio, że najważniejszy jest dla mnie moment męskiego spełnienia. Uwielbiam patrzeć jak facet się wtedy zachowuje, jak to przeżywa. Te napięte mięśnie, emocje wypisane na twarzy. To lepsze niż seks. Mogłabym dostawać orgazmy na ten widok! Gdy ten chłopak kończył, to po prostu miękły mi kolana...

 

Robert słuchał wyraźnie zainteresowany. Starał się zapisywać w pamięci słowa żony. Jej odczucia i potrzeby były dla niego najważniejsze. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego żona ma tak złożone podejście do seksu. Dotąd myślał, że istotna jest dla niej czysto fizyczna sfera bliskości. Marta zaskakiwała go coraz bardziej...

***

 

Niespełna 300 kilometrów bardzo szybko zniknęło za plecami Marty i Roberta. Im bliżej celu się znajdowali, tym bardziej zachwycały ich widoki. Jeziora, lasy, wszechobecna przyroda. Natura miała tu zdecydowaną przewagę nad człowiekiem próbującym w nią ingerować. Po minięciu nielicznych zabudowań, zaledwie gruntowa droga prowadząca przez las dzieliła parę od celu.

 

-Jak tu pięknie!

-I jak cicho...

 

Po dotarciu na miejsce małżeństwo ujrzało kilka małych, drewnianych, ale dość nowych domków wykończonych w prostym, lecz nowoczesnym skandynawskim stylu. Położone były w odległości kilkunastu metrów od siebie, wplecione między drzewa i zarośla. Cały kompleks położony był tuż przy brzegu jeziora. Małżeństwo zostawiło auto i postanowiło zameldować się w recepcji ośrodka. Jako, że parking położony był kilkadziesiąt metrów od domków, postanowili podzielić zadania.

 

-Ja nas zamelduję, a ty dźwigaj walizki.

 

Robert nie dyskutował z żoną i załadowany bagażem podążał za nią. Choć nie należał do słabeuszy, musiał zrobić kilka przystanków, gdyż drętwiały mu ręce. Marta szybko załatwiła sprawy meldunku i z oddali machała mężowi kluczami do domku. Pech chciał, że trafił im się ten najdalszy, więc spacer z walizkami musiał jeszcze chwilę potrwać.

 

-Może pomóc?

-Byłbym wdzięczny. Kto wpadł na parking położony tak daleko?

-Przyroda, te sprawy. Wiesz o co chodzi.

 

Do Roberta dołączył mężczyzna w podobnym wieku. Szczupły, wysoki. Z długą, czarną brodą. We dwójkę spacer z bagażami poszedł zdecydowanie szybciej. Po chwili byli już pod domkiem małżeństwa.

 

-Jestem Maciej, miło mi poznać.

-Robert. Dzięki za pomoc. Sam nie dałbym rady.

-Nie ma sprawy. Mieszkam obok z dziewczyną. Gdybyś miał ochotę na piwko, albo ryby, zapraszam.

-W sumie miło się złożyło. Będę tu z żoną przez kilka dni. Na pewno skorzystamy.

-W takim razie w kontakcie. Do zobaczenia!

 

Robert wniósł walizki do domu. Zastał w nim Martę, która zajęła się już przygotowaniem czegoś do jedzenia.

 

-Jesteś wreszcie! Już chciałam po ciebie wychodzić.

-Pomógł mi sąsiad. Sympatyczny facet. Mieszka obok z dziewczyną.

-Chyba coś pomyliłeś. Facet z domku obok cały czas w nim był.

 

Mężczyzna wyjrzał za okno. Faktycznie. Przed domkiem krzątała się dziewczyna o rudych włosach, oraz jakiś facet. Nie był to jednak Maciej.

 

-Faktycznie. Chyba źle go zrozumiałem.

 

Patrzył dalej. Po chwili do pary dołączył nowo poznany znajomy.

 

-Chyba jednak miałem rację.

-Może to jakiś ich znajomy...

-A może...

-Tobie tylko jedno w głowie. Rozpakuj nas. Zaraz będzie obiad.

 

Robert był zaintrygowany sytuacją w sąsiedztwie. Był zwyczajnie ciekaw jaka relacja łączy całą trójkę. Postanowił wziąć się jednak do pracy, by móc jak najszybciej skorzystać z pogody i okoliczności przyrody.

***

 

Popołudnie spędzili na pokonywaniu leśnych ścieżek. W czeluściach lasu mogli swobodnie porozmawiać.

 

-Wiesz co, chciałabym nieco zmienić swoje życie. Ale nie pod kątem łóżka, czy seksualnej rozwiązłości.

-Co masz na myśli?

-Chciałabym dojść do czegoś w życiu. Rozwijać się, uczyć. Przez ostatnie kilka lat stoję w miejscu.

-Myślałem, że szczęśliwa rodzina to powód do dumy. Chyba niczego ci w życiu nie brakuje...

-Źle mnie zrozumiałeś. Jestem szczęśliwą żoną i matką, ale czuję, że jeszcze mogę coś osiągnąć. Pokazać, że nadaję się do czegoś więcej, niż gotowanie i sprzątanie.

-Nigdy o tym nie mówiłaś...

-Nasz syn był mały, a ty ciągle zajęty. Myślę, że nadszedł czas, by to zmienić.

-Tylko jak mogę ci w tym pomóc?

-Pomóż mi złapać wiatr w żagle. Bądź otwarty na moje pomysły. Daj mi trochę czasu, a wszystko ci opowiem.

-Możesz na mnie liczyć...

 

Robert był lekko zdumiony, lecz cieszył się, że jego żona ma na siebie plan. Chciał jej pomagać i wspierać w realizowaniu ambicji. Marta natomiast cieszyła się, że mąż ją rozumie. Nadal była  młoda i czuła, że autobus z zawodowym sukcesem jeszcze nie odjechał.

Wieczory były już chłodne. Robert rozpalił więc ogień w kominku, lecz bardziej dla wprowadzenia nastroju, niż odczucia ciepła. Marta przyniosła dwa kieliszki wina i usiadła obok niego. Miała na sobie długi sweter i czarne rajstopy. Jej mąż lubił takie zestawy, gdyż nogi kobiety wyglądały wtedy rewelacyjnie. Siedzieli tak wtuleni w siebie, a Robert muskał dłonią udo żony. Napawali się spokojem, ciszą. Potrzebowali tego.

 

-Słyszysz to?

-To chyba z któregoś domku.

 

W oddali słychać było kobiece krzyki. Dziwne, niepokojące. Mieszały się z wyzwiskami, dźwiękami uderzeń. Raz głośniej, raz ciszej.

 

-Sprawdzę to.

 

Robert podszedł do okna.

 

-Widzisz coś?

 

Mężczyzna gestem dłoni zawołał żonę do siebie.

 

-Cholera. Niezła akcja.

 

Mąż przyłożył palec do ust żony. Nie chciał zwrócić na siebie uwagi. W milczeniu patrzyli na wydarzenia z sąsiedniego budynku. Na łóżku klęczała kobieta. Rudowłosa, opalona, wytatuowana. Od tyłu posuwał ją jakiś facet, a stojący obok Maciej nagrywał tę akcję kamerą. Mężczyzna nie oszczędzał kochanki. Na jej pośladki spadały klapsy wymierzane z całym impetem. Był brutalny, wulgarny. Kobieta jednak z uśmiechem reagowała na każdy taki gest. Zdecydowanie należała do miłośniczek mocnych wrażeń.

 

-Dla mnie to przesada. Niech każdy bawi się jak chce, ale moim zdaniem to przegięcie.

 

Robert wrócił na sofę. Marta natomiast stała nadal przy oknie. Wpatrywała się bez słowa w pikantną akcję w sąsiednim domku.

 

-Naprawdę ci się to podoba?

 

Marta nie odpowiadała. Patrzyła i muskała dłonią pokryte rajstopami uda. Coraz wyżej i wyżej. Mąż stanął za nią. Ujął w dłonie jej piersi, a ta masowała swoją kobiecość. W tym czasie w drugim domku mężczyzna chwycił kobietę za rude włosy i pociągnął na ziemię. Wsunął penisa w jej gardło i pchał do samego końca. Po chwili kończył na jej twarzy. Wtedy Marta nieco osunęła się w ramionach męża. Tylko dzięki temu, że ją trzyma nie upadła na podłogę. Mężczyzna wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. Zasnęła niemal natychmiast. Robert natomiast zastanawiał się długo co siedzi w głowie jego żony.

***

 

 

Następnego ranka Marta była cała w skowronkach. Przygotowała śniadanie i kokietowała męża. Zaplanowali na dziś krótki rejs łódką po jeziorze.. Nie mieli jeszcze na koncie seksu na środku akwenu.

Byli już gotowi, gdy ktoś zapukał do ich drzwi. Robert otworzył, a w progu stał Maciej w wędkarskim stroju.

 

-Siema! Gadaliśmy wczoraj o rybach, idziemy?

-Wiesz co, mieliśmy trochę inne plany...

-Idź, idź kochanie. Popływamy jutro. Ja coś poczytam i skorzystam ze słońca.

-Widzisz, słuchaj żony.

 

Robert czuł się nieco niezręcznie. Tym bardziej po tym co widział wczoraj. Postanowił jednak nie kombinować i dołączył do Macieja.

Przy brzegu czekał na nich drugi z sąsiadów. Gdy rozłożyli sprzęt i usiedli, podał im zimne piwo.

 

-To Andrzej. Mój współpracownik i zarazem kumpel.

-Robert. Miło mi. A gdzie twoja dziewczyna?

-Opala się za domem. Miała ciężką noc i odpoczywa.

 

Robert tylko wzdrygnął ramionami.

 

-Czym się zajmujecie, jaka branża?

-Studio fotograficzne. A ty?

-Mam swój warsztat samochodowy.

-To stąd ta piękna fura.

 

Rozmowę przerwał kobiecy głos.

 

-Nie będzie wam przeszkadzać, jeśli się tu rozłożymy?

-Ok, jeśli nie spłoszycie nam ryb!

-Widzę, że już zdążyłyście się poznać.

-Tak. Poleżymy razem, będzie raźniej.

 

Kobiety rozłożyły leżaki nieopodal brzegu. Gdy zdjęły sukienki, wzbudziły zachwyt mężczyzn. Marta kusiła krągłościami, natomiast jej nowa znajoma szczupłą sylwetką modelki. Maciej wziął do ręki aparat. Początkowo zawstydzona Marta, coraz śmielej pozowała do zdjęć. Dobrze czuła się w blasku flesza aparatu.

 

-Wracajcie już do waszych ryb. Koniec sesji!

 

Kobiety miały wreszcie chwilę, by porozmawiać.

 

-Długo jesteście razem z Maciejem?

-Nie, kilka miesięcy. A wy?

-10 lat.

-Kurczę. Nie wytrzymałabym tyle. Maciej ma specyficzne upodobania.

-Masz na myśli to, co widzieliśmy wczoraj?

-Czyli widzieliście... Tak, dokładnie tak.

-Wyglądałaś na zadowoloną.

-Bo byłam, ale to skomplikowana sytuacja. Wiesz co, pójdę już. Dziś pewnie czeka mnie podobna noc.

 

Marta została więc sama. Z jednej strony zazdrościła koleżance, lecz z drugiej nurtowało ją to o co chodzi w tym układzie. Założyła słuchawki na uszy i oddała relaksowi.

Po dłuższym czasie odpoczynek przerwał Robert.

 

-Słuchaj, Andrzej zaproponował, że zrobi ci profesjonalną sesję. Chłopaki mają tu wypasiony jacht.

-Ale teraz, już?

-A na co chcesz czekać? Zawsze o tym marzyłaś?

-Będziesz tam ze mną?

-Nie. To potrwa kilka godzin. Zanudziłbym się.

 

Marta była podekscytowana. Zawsze marzyła o profesjonalnej sesji, a gdy w grę wchodziła taka sceneria, była gotowa rzucić wszystko i wziąć w niej udział. Czym prędzej pobiegła więc do domku. Szybki makijaż, balsam, kusa sukienka. Wyglądała jak modelka. Gdy wróciła nad jezioro, u jego brzegu stał duży, luksusowy jacht.

 

-Zapraszam na pokład!

 

Po kilku minutach łódź wypływała już na środek jeziora. Robert machał z brzegu do żony.

 

-Baw się dobrze skarbie!

 

Kobieta czuła się nieco skrępowana, jednak Andrzej żartami i komplementami budował swobodną atmosferę i wzbudzał jej zaufanie.

 

-To co zaczynamy?

-Jasne!

 

Podczas pozowania Marta czuła się jak ryba w wodzie. Nie bała się pokazać nieco więcej. Odkrywała trochę uda, dekoltu. Wiatr rozwiewał jej włosy, dzięki czemu fotografie wychodziły dynamicznie, rewelacyjnie.

 

-Masz na sobie bikini?

-Mam...

-To daj czadu!

 

Marta pozbyła się sukienki. Andrzej pstrykał kolejne zdjęcia.

 

-Co za ciało! Rewelacja!

 

Kolejne komplementy napędzały Martę. Kuszące pozy, gorące gesty. Rozkręcała się wraz z każdym kolejnym zdjęciem.

 

-A może pójdziemy na całość?

-Nie ma mowy. Nie rozbiorę się bez męża.

-Daj spokój. Widziałem setki nagich kobiet. To tylko zdjęcia.

 

Marta odwróciła się od obiektywu. Najpierw zdjęła stanik, a potem majtki. Andrzej pstrykał jak najęty. Kobieta odwróciła się. Zakrywała rękoma biust i kobiecość.

 

-Jesteś urodzoną modelką!

 

Po chwili nie ukrywała już nic. Była podniecona i chciała zrobić prezent mężowi. Dotykała intymnych miejsc, przygryzała wargi. Po ponad dwóch godzinach sesja dobiegła końca.

 

-Mamy to! Zaczekaj tu chwilę, zaraz wracam.

 

Marta ubrała się. Była z siebie zadowolona i pewna, że Robert będzie zachwycony.

 

-Możesz tu przyjść? Pokażę ci zdjęcia.

 

Rozochocona Marta zeszła pod pokład. Na ekranie telewizora były jej zdjęcia. Tylko te nagie, najbardziej nieprzyzwoite. Na sofie siedział rozebrany Andrzej.

 

-A teraz ładnie podziękujesz za sesję.

-Jak to?!

-A co ty myślałaś? Sesja na takim jachcie za darmo? Rób swoje i jesteśmy kwita.

-Nie ma mowy!

-Chcesz żeby te zdjęcia trafiły do sieci? Będziesz skończona!

-Ty śmieciu!

-Jeden numerek i sprawa załatwiona. Ruda nie była taka oporna.

 

Marta była rozbita, a w jej oczach pojawiły się łzy. Poczuła się oszukana i wykorzystana. Była gotowa mu się oddać, jednak pamiętała o obietnicy wobec męża. Sytuacja wydawała się beznadziejna.

 

-Dobrze, zrobię to.

 

Andrzej uśmiechnął się do Marty i wskazał na swoje przyrodzenie. Ta uklęknęła przed nim. Wzięła do ręki penisa. W tle zaczął dzwonić telefon.

 

-Pospiesz się! Nie mam całego dnia!

 

Marta przyspieszyła ruchy. Andrzej wyraźnie naciskał na to, by wzięła go do ust. Dzwoniący telefon wyprowadzał go z równowagi. Odepchnął Martę i wszedł na górę. Odebrał, kłócił się z kimś. Marta wzięła aparat, wyjęła kartę pamięci i schowała pod bieliznę. Udało jej się znaleźć swój telefon. Wybrała numer męża. Wtedy wrócił Andrzej...

***

 

-Czekaj chwilę, Marta dzwoni.

-Kochanie jesteś tam?

 

Robert odebrał. Nie słyszał jednak nic. Maciej natomiast był wyraźnie speszony.

 

-Wiesz co, ja muszę już lecieć.

-Czekaj, kręcisz coś.

-Trzymaj się! Na razie!

 

Robert chwycił Macieja i przycisnął do ziemi. Ten wystraszony opowiedział mu wszystko. Andrzej był zwykłym oszustem, a jego firma werbowała kobiety do agencji towarzyskich. Maciej i jego dziewczyna byli jego ofiarami.

 

-Czemu nic mi nie powiedziałeś?!

-To gangster! Bałem się!

-Dzwoń na policję!

 

Robert rzucił się do jeziora. Kilkaset metrów dzieliło go od jachtu. Pływał średnio, lecz musiał ratować żonę.

***

 

-Ty szmato! Pożałujesz tego!

 

Andrzej wziął telefon i wyrzucił do wody. Wyjął żeglarski sznur, a Martę pchnął na ziemię. Związał jej dłonie, zakneblował usta i odwrócił na brzuch. Rozszerzył nogi. Ta próbowała krzyczeć, lecz nie miała jak. Zawsze kręciły ją tego typu scenariusze, jednak nie w takich okolicznościach. Leżał na niej, sapał, przygniatał ciałem. Nie mogła się bronić.

Wtedy rozległ się hałas. Trzask uderzeń, przewracających się mebli.

To Robert...

Rzucił się na Andrzeja z pięściami, po czym rzucił w kąt jakby ten nie ważył nic. Wziął żonę na ręce i wyniósł na pokład.

 

-Zrobił ci coś?

-Nie, nie zdążył.

-To moja wina. Nie powinienem zostawiać cię z nim samej.

-Skąd mogłeś wiedzieć. Zaufałam mu.

-Jesteś już bezpieczna. Nic ci nie grozi.

 

Z wysokości pokładu Robert zauważył szybko odjeżdżające auto. To Maciej wraz ze swoją dziewczyną. Zapewne byli zamieszani w cały ten układ.

 

-Powinniśmy wezwać policję.

-I co im powiem? Że weszłam na jacht obcego faceta i się przed nim rozebrałam?

-Tak, dokładnie. To przestępca.

-Nie, nie chcę! Wracajmy do domu.

 

Po chwili byli już przy brzegu. Poobijany Andrzej leżał pod podkładem. Nie miał szans z młodszym, wysportowanym mężczyzną. Robert natomiast nie chciał zaogniać sytuacji. Zrobił to, co do niego należało. Teraz to Marta była najważniejsza.

Spakowali swoje rzeczy i niczego nie tłumacząc wymeldowali się z hotelu.

 

-Chcę o tym zapomnieć. Miałam kupę szczęścia.

-Mamy po prostu nauczkę.

 

Małżeństwo postanowiło zrezygnować z dalszej podróży. Oboje potrzebowali teraz spokoju. Musieli wyciągnąć wnioski z całej tej sytuacji i postarać się, by nie wpłynęła ona na ich życie.

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Po powrocie do domu Marta jeszcze przez długi czas dochodziła do siebie. Ucichł wiatr, który wiał w jej żagle, napędzając do działania. Zamknęła się w sobie, stała nieufna, zdystansowana. Robert przeżywał tę sytuację równie mocno. Martwił się o żonę, obwiniając za całą sytuację samego siebie. Mimo, iż nie Marta nie dawała mu tego odczuć czuł, że ją zawiódł, naraził na niebezpieczeństwo. Starał się teraz odbudować jej zaufanie, a ona bardzo tego potrzebowała.

 

Małżeńska codzienność wyglądała na pozór normalnie. Od pamiętnych wydarzeń minęło kilka tygodni i czas powoli pozwalał wrócić na utartą życiową ścieżkę. Robert ponownie rzucił się w wir pracy, nie zapominał jednak o potrzebującej zwiększonej atencji żonie. Poświęcał cały wolny czas rodzinie. Dawał do zrozumienia, że jest dla niego najważniejsza.

 

Marta wróciła do roli pani domu. Jeszcze niedawno miała ambitne plany zmiany swego życia, jednak brakowało jej sił na ich realizację. Mąż, oraz syn byli teraz tym na czym najbardziej jej zależało. Rodzina dawała jej siłę, by zapomnieć o wszelkich troskach.

 

Do normy wróciła również sfera intymna małżeńskiego pożycia. Przez pewien czas Marta unikała zbliżeń. Później zaczęła tego po prostu potrzebować, a w ramionach męża odnajdowała spokój i poczucie bezpieczeństwa. We wszystkim brakowało jednak iskry. Zgasł ogień, który im dotąd towarzyszył. Oboje bali się proponować jakiekolwiek urozmaicenia. Temat rozwiązłości praktycznie umarł. Do ich życia znów wkradła się rutyna, a seks był wykonaniem małżeńskiego obowiązku.

 

Na barki Roberta spadło również wyjaśnienie pewnej kwestii z Mateuszem. Młody mężczyzna był mocno zaangażowany w rolę potencjalnego kochanka pięknej szefowej i z niecierpliwością czekał na powrót małżeństwa z wakacji. Podczas poważnej męskiej rozmowy Robert przedstawił młodemu pracownikowi rozwój wypadków. Ten zareagował bardzo dojrzale. Zaoferował pomoc, oraz wsparcie. Po raz kolejny pokazał, że mimo młodego wieku jest już dorosłym i odpowiedzialnym mężczyzną.

 

***

 

-Powinnaś wyjść gdzieś z domu. Oszalejesz, gdy ciągle będziesz w nim siedzieć.

-Zupełnie nie mam ochoty.

-Nie widzisz co się z nami dzieje? Tyle udało nam się zmienić, poprawić. A teraz znów wszystko poszło się pieprzyć.

-Wiem o tym. Czuję, że jest lepiej. Dajmy sobie trochę czasu.

 

Faktycznie. Czas był najlepszym lekarstwem. Wraz z upływem kolejnych tygodni na twarzy Marty coraz częściej gościł uśmiech. Roberta niezmiernie cieszył ten widok. Jego żona była niczym promienie słońca rozświetlające jesienną szarówkę panującą za oknem. Entuzjazm ten udzielał się wszystkim. Gdy Marta pojawiała się w warsztacie, swą obecnością rozładowywała napięcie i gęstą atmosferę w nim panującą. Była tam po prostu potrzebna i przez minione tygodnie każdy odczuł jej brak. Również i ona czuła się lepiej przebywając w towarzystwie. Powoli zaczęła pracować nad planami, które chciała przedstawić mężowi. Wolne chwile spędzała wpatrzona w ekran komputera. Gdy ciekawski mąż próbował cokolwiek podejrzeć, zamykała mu go przed nosem. Ich wspólne wieczory wyglądały więc tak, że Marta pracowała, a Robert zasypiał leżąc obok niej.

 

Jeden z takich wieczorów zmącił dźwięk sms-a dobiegający z telefonu Roberta. Mężczyzna sięgnął po niego i mrużąc oczy odczytał treść wiadomości.

 

-Kto to?

-Tomek. Chce, żeby wpadł w sobotę na mecz i jakieś piwo.

 

Tomasz był najlepszym przyjacielem Roberta, a dodatkowo łączyły ich wspólne interesy. Znali się od czasów szkolnych i spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Nie zmąciło tego założenie rodzin przez obu mężczyzn, gdyż ich żony również się polubiły. Tradycją były wspólne wyjścia, spotkania, czy nawet wakacje. Nietykalne były natomiast mecze ulubionej drużyny, które panowie oglądali w spokoju sami. Sielankę zniszczyło jednak odejście żony Tomka, Anety. Kilka lat po ślubie zachorowała i niestety przegrała tę walkę. Tomasz postawił wtedy na wychowanie córek, oraz zapewnienie im odpowiedniego bytu. Robert i Marta zawsze służyli mu pomocą, jednak na prywatne spotkania zwyczajnie brakowało czasu.

 

-Idź, nawet się nie zastanawiaj. Tak dawno się nie widzieliście.

-Nie powinnaś zostawać sama...

-Przestań! Będę miała okazję nadrobić serialowe zaległości.

-Na pewno?

-Przyda ci się trochę męskiego towarzystwa. Tomek też go potrzebuje. Jest przecież sam.

-Kurczę, to już 3 lata, gdy nie ma Anety...

-Szkoda mi go. Była fantastyczną kobietą. Idealnie do siebie pasowali.

-To prawda. Wiesz co, pójdę na ten mecz. Dawno nie mieliśmy okazji pogadać.

 

Martę łączyła z Anetą prawdziwa przyjaźń. Dzieliły się ze sobą wiedzą na temat wychowania dzieci, wymieniały spostrzeżenia odnośnie pożycia małżeńskiego. Stanowiły również wsparcie dla siebie w przypadku trosk i problemów. Była również jeszcze jedna bardzo istotna kwestia. Dzięki Anecie, Marta odkryła w sobie fascynację kobiecym ciałem. Podczas jednego z suto zakrapianych alkoholem spotkań, kobiety przegrały zakład w wyniku którego musiały się pocałować. Obie poczuły wtedy coś wyjątkowego. Coś, co zmieniło ich spojrzenie na siebie. Niestety tragiczne wydarzenie przerwało tę wyjątkową relację.

 

***

 

Po pracującym tygodniu wreszcie nadeszła sobota. Robert szykował się do wyjścia, a Marta zajęta była zabawą z synem. Gdy męża już nie było, a chłopiec zasnął, kobieta miała wreszcie chwilę dla siebie. Wzięła do ręki komputer i zniknęła w wirtualnym świecie. Przekopywała się przez tony seriali i proponowanych filmów. Przewijała, przełączała. Stanęło jak zwykle na komediowym romansidle. Miało być prosto i zabawnie. Tego wieczoru czuła się jednak dziwnie. Każde zbliżenie aktorów, gest, pocałunek wzbudzał ścisk w jej podbrzuszu. Mocno ocenzurowana scena seksu powodowała mrowienie między udami. Dotknęła się. Było gorąco, mokro. Tak jak kiedyś. Zamknęła komputer. Chciała ochłonąć. Stanęła przed oknem, wpatrując w dal. Po chwili wróciła. Nowe okno przeglądarki. Strona xxx. Przejrzała niezliczoną ilość filmów. To nie było to. Kursor powędrował w pole wyszukiwania...’’...’’

 

***

 

Robert i Tomasz bawili się doskonale. Mecz zszedł na dalszy plan, a czas płynął na rozmowie. Obaj podsumowali wydarzenia, które miały miejsce od ich ostatniego spotkania. Nie spostrzegli nawet, że zaczęli już drugą butelkę whisky. Na pewno zauważyłby to postronny obserwator, gdyż języki obu panów wyraźnie się plątały. Ośmielony alkoholem Robert zdradził przyjacielowi ostatnie wybryki swojej żony. Dość szczegółowo przedstawił wszystko co działo się na wakacjach, oraz krótko przed nimi.

 

-Poważnie?! Wiedziałem, że Marta kiedyś nie należała do świętych, ale przecież po ślubie była wzorem wszelkich cnót. No może.. Poza pocałunkiem z Anetą.

-Też tak sądziłem. Okazało się, że ona po prostu zmieniła się na rzecz rodziny. W gruncie rzeczy po prostu lubi się czasem puścić...

-A tobie to nie przeszkadza?

-Stary! Nie ma nic lepszego niż żona z obcym kutasem!

-Ja chyba nie dałbym rady. W dodatku ta akcja na koniec...

-Gdyby wtedy coś jej się stało... Całe szczęście wszystko wraca do normy. Teraz wiem, żeby uważać na to co robimy.

 

Mężczyźni stuknęli się szklankami i wypili kolejnego drinka.

 

-A jak tam u ciebie z tym sprawami? Układa się?

-Spotykałem się z kilkoma laskami, ale wiesz jak jest. Jakoś nie potrafię się zaangażować. Doszedłem do wniosku, że nauczyłem się żyć bez kobiety. Radzę sobie z prowadzeniem domu i dziećmi. A jak mam być z kobietą tylko dla bzykania, to wolę raz na jakiś czas iść do burdelu...

-Może jeszcze ci się ułoży...

-Jakoś przestałem na to liczyć.

 

***

 

...’’gangbang’’... Marta z poczuciem wstydu wpisywała to hasło wyszukiwarkę. Wstyd ten powodował jednak napięcie. Czuła, że robi coś zakazanego i to dawało jej emocjonalnego kopa. Nerwowo przesuwała listę wzdłuż ekranu. Odrzucała kolejne pozycje. Wreszcie! Jest! Jacuzzi, cycata blondynka. Kurczę, jaka podobna! Budowlańcy mieli rację. I oni... Czarnoskórzy, potężni. Delikatnie, subtelnie. Mocno, natarczywie. Korzystali, zmieniali się. Używali jak rzecz. Myśli Marty były teraz z aktorką. Czuła na sobie każdy bodziec, brała udział w filmie. Nie zauważyła nawet, że skórzane obicie sofy na której spoczywa jest już mokre, a jej dłoń sprawnie pracuje między udami. I ten koniec... Na kolanach, osaczona, posłusznie czeka na nagrodę. Do ust, na twarz, włosy, piersi...Serce biło jak szalone, nie mogła złapać oddechu. Zamknęła oczy, głowę odchyliła na oparcie. To było to, czego od dawna potrzebowała...

 

Telefon. Kto dzwoni o tej porze? W dodatku teraz.

 

-Kochanie, wpadniesz po mnie?

 

Ale się schlał. Jutro będzie umierał. Ale dobrze mu tak. Ja bawiłam się świetnie. Z nimi... Moimi kochankami.

 

Marta narzuciła szybko sportową bluzę i leginsy. Wsiadła do auta i ruszyła po męża.

 

-Możesz wyjść. Jestem pod domem.

-Minutka... Dopijemy drinka...

-Jak zaraz nie wyjdziesz, wracam do domu.

 

Po chwili w drzwiach domu pojawili się roześmiani panowie. Machali do niej i gestami zapraszali do siebie. Zapomnieli najwyraźniej, że mieli już kończyć imprezę. Trzeba przyznać, że rozbawili nieco Martę. Ta pozdrowiła ich gestem stuknięcia w czoło i czekała na męża. Po chwili obaj stali już przy aucie. Kobieta uchyliła szybę.

 

-Chodź kochanie! Dopijemy tylko i uciekamy.

-Wystarczy na dziś. Wsiadaj!

-Tylko minutka, obiecuję.

 

Tomasz wtórował Robertowi w przekonywaniu Marty.

 

-Nie jestem przygotowana. Jak ja wyglądam... W dresie i bez makijażu...

-Wyglądasz bosko, prawda Tomaszu?

-Pełna zgoda.

 

Mężczyźni prześcigali się w namawianiu i komplementowaniu kobiety. Liczne żarty złagodziły znacznie poziom jej zdenerwowania.

 

-Ok, ale jeden drink i wychodzimy!

 

Marta podążyła za chwiejącymi się mężczyznami. Po wejściu do domu spojrzała na moment w wiszące w korytarzu lustro. Bez makijażu nie wyglądała źle. Natomiast jej pośladki w leginsach to arcydzieło bez względu na okoliczności.

 

-Chodź do nas skarbie!

 

Kobieta usiadła na sofie między mężem, a Tomkiem. Cała trójka czuła się w tej sytuacji nieco niezręcznie. Sztywne rozmowy o niczym nie pomagały w rozluźnieniu atmosfery. W dodatku Robert cały czas muskał dłonią udo żony. Marta nie wystygła jeszcze po zabawie w domowym zaciszu, więc gesty męża mocno ją drażniły. Wokół panowała cisza, a powietrze gęstniało. Tomasz udawał zainteresowanego telewizją, a Robert skupiał uwagę na żonie. W pewnym momencie pocałował ją w szyję, uruchamiając tym samym punkt zapalny. Dreszcz przeszył jej ciało.

 

-Uspokój się! Nie jesteśmy tu sami.

-Jeśli chcecie to was zostawię.

-Przestań. Jesteś u siebie. A ty się zachowuj!

 

Robert nie przestawał całować żony, a ta mimo wypowiedzianych słów nie stawiała oporu. Tomasz coraz częściej zerkał kątem oka na miłosne igraszki przyjaciół. Ukradkiem zmienił kanał na erotyczny. Odgłosy z telewizji działały na Martę jak płachta na byka. Hamulce powoli puszczały. Całowała się teraz z mężem bez cienia skrępowania, a ten masował dłonią jej pośladki skierowane w stronę Tomka. Ten oglądał ten spektakl z dużym zainteresowaniem. Krągłości Marty przyciągały jego wzrok. Rozpalona kobieta niechcący ułożyła nogi na jego kolanach. Przyjaciel początkowo nie reagował. Dopiero po chwili dotknął jej łydki i delikatnie masował. Tym gestem wypuścił z klatki bestię. Marta gryzła wręcz Roberta, a dłonią masowała okolice rozporka. Stopami naciskała na wybrzuszenie w spodniach Tomasza. Po chwili czuła już na pośladkach jego dłonie. Rozochocony, nie pomijał też rozgrzanych do czerwoności intymnych stref pięknej żony kolegi. Przez materiał czuł jak jest wilgotna i rozpalona. Wąchał i smakował palce. Brakowało mu kobiety.

Marta zeszła z sofy i uklęknęła przed nią. Rozpięła bluzę, a spod niej niczym z procy wystrzelił jej biust wzbudzając zachwyt mężczyzn. Zsunęła spodnie męża. Wyciągnęła penisa i wzięła do ust. Cały czas starała się patrzeć Robertowi w oczy. Jej sprawna dłoń w szybkim tempie poradziła sobie również ze spodniami sąsiada. Śmiała się, gdy mąż zerkał w tamtym kierunku. Masowała jądra Tomasza, by na zmianę bawić się jego penisem. Jednocześnie starała się jak najlepiej zaspokoić oralnie męża. Jej marzenie się spełniło. Miała do dyspozycji dwa sterczące, twarde konary, należące do bliskich jej mężczyzn. Nie mogła doczekać się zmiany. Tomasz smakował inaczej, ale równie wybornie. Za każdym razem, gdy wpychała go do ust, zerkała zalotnie na Roberta dając mu do zrozumienia jak jej dobrze. Marta często zmieniała obiekt pożądania w ustach, starając się rozdzielić czas sprawiedliwie wobec każdego z mężczyzn. Patrzenie na ich ekstazę było dla niej spełnieniem marzeń. Uwielbiała dawać przyjemność. Czuła, że jest do tego stworzona. Nie chciała jednak szybko kończyć zabawy. Świadoma swych umiejętności przerwała pieszczoty. Wstała z kolan i wypięła pośladki w kierunku siedzących mężczyzn. Chciała nacieszyć ich oczy i dać wytchnienie męskości. Kręciła opiętym leginsami tyłkiem w oczekiwaniu na klapsy, które po chwili na nią spadły. Delikatne, subtelne, ale dla spragnionych dotyku pośladków były jak zbawienie. Po kilku minutach odwróciła się do mężczyzn i zdjęła bluzę, pozostając w nieco przyciasnym staniku. Usiadła okrakiem na kolana Tomasza i przywarła biustem do jego twarzy. Rzuciła bluzę na głowę Roberta, odbierając mu możliwość podglądania. Rozpięła stanik, a przyjaciel niczym wygłodniały pies spuszczony ze smyczy rzucił się na jej piersi. Ssał, gryzł i całował dając kobiecie nieziemską przyjemność. Robert nie wytrzymał i przysunął się do Tomasza. Panowie, jak na przyjaciół przystało sprawiedliwie podzielili się zdobyczą. Starannie i dokładnie pieścili biust Marty. Podwójna przyjemność dawała jej mnóstwo satysfakcji. Ruchem bioder starała się również działać na penisa Tomasza, który ocierał się o jej podbrzusze. Dzięki tym gestom była teraz istnym wulkanem seksu. Rozpalona, grzeszna, pozbawiona wstydu wróciła do obciągania. Jako, że obiekty jej pieszczot siedziały blisko siebie, mogła teraz na zmianę, bez zbędnej przerwy wpuszczać każdego z nich w najdalsze zakamarki swojego gardła. Było mocno, wulgarnie, mokro. Dokładnie tak jak lubiła. Gdy brała męskość Tomasza głęboko do ust, niemal dławiła się. Mimo to, końcem języka starała się pieścić jego podstawę. W tym samym czasie drugim członkiem wodziła po swoim policzku. Po pewnym czasie gardło, oraz usta Marty zgłaszały zmęczenie. Niełatwo było doprowadzić do końca znieczulonych alkoholem samców. Wzięła więc w dłonie dwa potężne działa i jednostajnym, szybkim ruchem starała się je rozbroić. Wiedziona doświadczeniem czuła, który pierwszy jest gotów wystrzelić salwę na jej cześć. Okryła ustami penisa Tomasza, nie przestając go stymulować. Po chwili czuła, wypełniającą ją lawinę. Przyjęła część do ust, lecz wszystkiego nie była w stanie. Przyjaciel jeszcze kilkukrotnie strzelił na oślep, prosto w roześmianą twarz Marty. Ta pokazała mężowi zawartość swoich ust. Na ten widok Robert nie pozostał dłużny. Wtargnął do ust żony, a to co w nich miała spłynęło po jego męskości. Tym razem również nie połknęła wszystkiego. Po prostu nie chciała. Skierowała strzały na twarz. Panowie jak zaczarowani wpatrywali się w uśmiechniętą, zalaną nasieniem blondynkę.

 

-Chyba miałam przeczucie, by się nie malować.

 

Tymi słowami Marta rozładowała niezręczną atmosferę powstałą, gdy opadło podniecenie. Niedbale wytarła twarz chusteczką, po czym językiem wyczyściła leżące już skarby swoich mężczyzn, pozostawiając je lśniące.

 

-Nie wiem co powiedzieć...

-Nic. Po prostu zrobiłam to na co mam ochotę.

-Ale to chyba nie powinno się wydarzyć. Jesteś żoną mojego kumpla.

-Ja zawsze dostaję to co chcę.

 

Marta zabrała z podłogi stanik i bluzę, po czym wyszła z domu przyjaciela.

 

-Kurwa stary! Co my zrobiliśmy...

-Zawsze pragnąłem się nią z kimś podzielić i naprawdę cieszę się, że trafiło na ciebie.

-Ale nie jesteś zły? Żadnych wyrzutów.

-Mówiłem ci już. Trzymaj się. Do następnego!

 

Robert wrócił do auta w którym czekała na niego żona.

 

-Brakowało mi tego...

-Czuję, że wracam do gry. Ze zdwojoną siłą...

 

Na słowa żony Robert rzucił się na nią namiętnie całując. Czuł w jej ustach słony smak. Ale tego chciał, o tym marzył i z tego się teraz cieszył...

  • Lubię 10
  • Dziękuję 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...