Skocz do zawartości
swoboda-film

Ja i Ona czyli Milosc Cuckold i Zemsta

Rekomendowane odpowiedzi

Rano, pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam, to stojący samochód...
Duma i radość.
Pierwszy krok za mną...
Teraz dzieci... może zadzwoni... Andrzej... ?


Kolo 10 zadzwonił telefon od tego przedwczorajszego kochanka.
- Karolinko... szacun... moja zmieniła się o 100 %.
- Super...
- Jak powiedziałem kolegom, to nie o nią się pytają, tylko o ciebie... kiedy zaczynasz ?
- Już prawie...
- Są klienci i kilku ma swoje problemy...
- Nie jestem psychote****utką...
- Oj jesteś... i to dobrą... przecież moja to ci z ręki jadła... i w ogóle nie była zła...
- Cieszę się...
- Daj znać gdy ruszysz, sam jeszcze przyjadę...


Zajebiście, ale dostałam 20 tyś od Tomka i trochę moich... może już nie muszę ?
Zobaczymy co wyjdzie.
Pojechałam do mieszkania... oj bieda... aby przyjmować klientów musiałabym trochę zainwestować... nowe łóżko, firany... dodatki... i oczywiście pomalować ściany na normalny kolor...
Ile roboty... ?


Gdy jechałam coś zjeść zadzwonił... Andrzejek...
- Karolinko... sto lat... gdzie byłaś... ?
- Długo opowiadać... cieszę się, że dzwonisz... mam delikatną sprawę...
- Kiedy ?
- Co kiedy ?
- Kiedy się spotkamy... ?
- Jadę coś zjeść...
- Oczywiście, jestem gotów...


Szybki... jest dobrze...
- To może w restauracji... ?... podałam oczywiście Roberta knajpę...
- Za godzinę ?
- Będę czekać...


Zajadę na cmentarz... mam czas...


- Robercik... kochany... tyle się dzieje... zresztą wiesz...
Lubię tu siadać... jest taki spokój... taki jaki on miał w osobie...
Ja to jestem zwariowana... a wystarczyło być taką jak on... i żyłby...
- Mężu mój... jedno ci obiecuję... nigdy nikogo nie pokocham... moje serce na zawsze zostanie tylko dla ciebie.. byłeś jedyny i jedyny pozostaniesz...


Mogę się pierdolić z wszystkimi, to będzie bez znaczenia... i on to wie... moja dusza należy tylko do niego...
- Pa kochany, do następnego razu...


Pojechałam do knajpy...
Ją też odbiorę tej kurwie, jeszcze nie wiem jak, ale odbiorę...
Mój kelner od razu posadził mnie w rogu...
- Cieszę się widząc panią... dziś już się pani uśmiecha.. fajnie...
- Czekan na kogoś...
- Ok... coś podać...
- Poczekam...



Przyjechał niebawem... i podchodząc do mnie aż promieniał...
Od razu przeszedł do pocałunku... prawie w usta...
- Karolino... jak tęskniłem... gdzie się podziewałaś... ?


Zrobiłam to samo, co z Tomkiem, opowiedziałam wszystko...
Jego twarz zmieniała się tak samo... współczucie... zdziwienie... złość... a na koniec wkurwienie...
- Nie wiem, co powiedzieć... co zrobisz ?
- Odbiorę jej wszystko i wszystko naprawię... ale szukam przyjaciół...
- Wiesz, że ja nim jestem...
- Cieszę się... słyszałam o waszej rozmowie z Mahmedem...
- Daj spokój, pierwszy raz poczułem się jak robaczek, którego mogą zgnieść bez słowa... ale potem było już fajnie... wiesz, że jesteśmy rodziną... muszę i chcę ci pomóc...
- Pierwsza rzecz i najważniejsza, to wyciągnąć moje dzieci z bidula i cofnąć moje ubezwłasnowolnienie...
- Dam ci numer adwokata, który zrobi to perfekcyjnie...
- A mój prawnik... ? ... tu podałam mu nazwisko.
- Nie gniewaj się. ale to poważna sprawa i niech fachowiec się tym zajmie... to jest zwykła klasa, a ty potrzebujesz najwyższej... zresztą wiesz... sama jesteś... najwyższa..



- Pamiętasz... ?
- A jak mam nie pamiętać... nie wiem, czy wiesz. ale rozszedłem się z żoną...
- Ale nie przeze mnie... ?
- Nie wiem, ale na pewno dałaś impuls... inaczej zacząłem na nią patrzeć i zrozumiałem, że ona tego nie robi, bo... zwyczajnie już mnie nie kocha...
- Co ty ?
- To były drobiazgi, ale gdy opadły mi złudzenia, to nagle zacząłem je widzieć... i ułożyłem w całość... potem ją zacząłem podpuszczać i, nie uwierzysz, dała się złapać jaj dziecko...
- To przykre...
- Wcale nie, dzięki tobie zrozumiałem, że żyłem z kobietą, którą interesowały tylko pieniądze... teraz mam to z głowy... i muszę podziękować... bo najbardziej nienawidzę kłamstw... które niestety widzę codziennie...
- Masz teraz kogoś ?
- Zawsze ktoś się znajdzie, nie szukam, bo nie chcę.. samotność nie jest taka zła...


Posmutniałam... dla mnie jest zła... i to strasznie... ale mój ukochany nie oszukiwał... został zabity...
Zaczęłam płakać...
- Co jest Karolinko ?
- E nic... chwila słabości... pomyślałam o Robercie...
- Wyrazy współczucia... ale chłopaki zrobili wszystko, co do nich należało...
- Dziękują ci za pomoc...
- Co ty, perfekcja... nic nie znaleźli... to był zwykły wypadek...
- Ok, zadzwonię do tego adwokata, a czy ty możesz wpłynąć jakoś na przyśpieszenie sprawy, chciałabym mieć dzieci na święta... ?
- Dwa miesiące... słabo... ale nacisnę, zobaczę kto może to dostać, ich szef jest mi coś winny i pogadamy...
- Jesteś kochany...


Zjedliśmy, potem po ciasteczku, kawa...
- Nie śpieszysz się ?
- Nikt mnie nie pogania...
- Może dokończymy u ciebie ?
- Karolinko, z tobą na koniec świata...


Zapłacił, chwycił mnie za rękę i jak najzwyklejsi kochankowie pojechaliśmy do niego...
Dobrze się czułam idąc z nim za rękę do samochodu, przed nikim nie musimy się kryć... wolni ludzie...


Już od wejścia zaczął mnie całować.. a mnie jakby skrzydła zaczęły rosnąć...
Cudowne uczucie... ale... brakuje mi prawdziwego...
To będzie wspaniały seks, dam z siebie dużo... ale... Robert... tego nie widzi... a... może ... widzi...


Zaczęłam go rozbierać... on mnie...
- Jesteś wspaniała... takiej kobiety jak ty, to nie ma...
- Nie kłam...
- Nie kłamię... jesteś nieziemska...


Oj, to były piękne dni... słyszałam to często...
Może zaszaleję... ? ... zapomnę na chwilę złe dni...
Gdy zerwał ze mnie rajstopy z majtkami, zaczął od razu mnie tam całować...
Nie zdążyłam nawet do łazienki...
Trudno... brudna nie chodzę...
Tak obejmował mój tyłeczek... tak ściskał... chyba naprawdę jest podniecony...


Gdy wrócił do całowania... piersi miałam już na wierzchu..
- Masz zajebiste ciało...
- Trochę za chuda jestem...
- Co ty gadasz...


Już wyciągał, szarpał spodnie... pomagałam mu nogą...
- Ubierzesz gumę ?
- Oczywiście...
Szybko sięgnęłam do torebki... i nagle poczułam się dumna... wyzwolona kobieta sama dba o swoje samopoczucie i bezpieczeństwo...
Czasy kiedy dawałam bez myślenia o konsekwencjach już nie wrócą...
Ale wtedy miałam Roberta, on dbał o mnie, teraz jestem sama... i znowu prawie zaczęłam ryczeć...
Kurwa... czy te myśli nigdy mnie nie opuszczą ?


Nieważne, już wchodził we mnie... mocnym, twardym kutasem.
Następny przyjaciel jest we mnie... oni mogą... ich lubię... i za nimi tęskniłam...
Objęłam go i oddałam się całkowicie rozkoszy...
Nogi na boku, on pompuje... a ja odpływam i może dziś pozwolę sobie na orgazm... ?


Fajnie mnie rypie... jest dobrze zbudowany... tak akurat...
Co chwila mnie całuje, potem piersi... jest delikatny... i raczej to mi dziś wystarczy...
Przy Robercie lubiłam zaszaleć z brutalnością. ale po tym jebanym szpitalu mam uraz...
Nie tylko wykorzystali chorą, to jeszcze dawali upust... wiem, pozwalałam... ale to był przekręt... gdybym tylko wiedziała... !!!


Znowu rozmyślam... muszę bardziej skupić się na przyjemności...
Podniósł się, wziął mi nogi na swoje ramiona... i tak patrzył w oczy... z takim podnieceniem...
- Jeśli nie zlejesz się... to dostanę orgazm...
Czułam jak zaczyna się czaić... jak chowie się w podbrzuszu...
- Możemy zmienić pozycję...
- Pójdę na górę...


Przekręciliśmy się, o... wszedł jeszcze głębiej... jedną rękę ścisnął pierś, mocno... e... fajne... a d**gą zaczął drażnić łechtaczkę...
Jesteśmy na dobrej drodze...
Zaczęłam się wiercić... podskakiwać... o.. tak... tak może być...
Oddech mi przyśpieszył... poczułam jak jest mokro... do przodu i do tyłu... i na dół...
Idzie... idzie... zaraz mnie rozerwie... pierwszy od wieli miesięcy...
Doszedł... kurwa... ale dobrze... nie przerywam... zaraz będzie d**gi... jeszcze... jeszcze... TAK... jest... !!!


Teraz padłam na niego...
Natychmiast przekręcił mnie na brzuch i wszedł od tyłu...
Złączyłam nogi... i wsunęłam dłoń w krocze...
Pompował, to znaczy rypał jak dobrą sucz... i zaczęłam wyraźnie czuć jak twardnieje jeszcze bardziej... jak on zaczyna dyszeć i przyśpieszać...
Mój palec robił, to co miał... zbliżałam się szybciej niż on...
Dostałam trzeci...
I zaraz po mnie on...
Przytulił się do moich pleców i jęczał...
Wiem, że cipka mocno się ścieśnia w trakcie orgazmu, to dobry impuls dla facetów...


Przekręcił się na bok...
- To było zajebiste... takie prawdziwe uczucie... jesteś niemożliwa..
Wiem i pewnie zaraz powie, że mógłby się ze mną ożenić...
- Żadna tak się nie kochała ze mną... a żona, to w ogóle...
- Andrzejku, nawet się nie rozkręciłam... nie wyobrażasz co mogę zrobić w łóżku...
- Mi to wystarczy, jestem zwyczajnym facetem...
- Jedno nie wyklucza d**giego...
- Może następnym razem...


O... liczy na więcej... ok, załatwi, to i ja załatwię...
Mimo wszystko nachyliłam się, ściągnęłam gumę i zaczęłam mu oblizywać...
- Nie trzeba...
- To premia...
Kiedyś były piękne dni... tylko dlaczego wspominam je z żalem... ?
Poleżeliśmy jeszcze godzinkę... zrobił jeszcze jedną kawę...
Nie mógł uwierzyć, że tak łatwo mnie załatwili...
- Zobaczę, jaki sędzia zgodził się na ubezwłasnowolnienie i przejęcie całego majątku, śmierdzi mi... albo czegoś nie wiemy... ?
- Mnie też strasznie to boli... człowiek choruje, a tu przyjaciele wbijają ci noż w plecy... przecież ten Wojtek ukradł nam wszystkie pieniądze... wiesz ile ?
- Dużo ?
- Robert miał zainwestowane 14 milionów...
- O kurwa... nie martw się, nie popuszczę,. znajdziemy na nich haki i uwalimy...
- Nie, pojadę po Jurgena i ich zajebiemy...


- Nie słyszałem tego... ale pomogę... chuj im w dupę...
- Jak to załatwimy to też ci dam... w dupę... będziesz chciał... ?
- Poważnie ?
- Poważnie...
- Stoi.


Pocałowaliśmy się jeszcze wielokrotnie i poszłam.
Na dobrą sprawę nawet dzisiaj dałabym mu w tyłek, ale widzę, że to może być dobry rarytas... trzeba będzie ją oszczędzać... tylko na największe okazje...
Trochę szkoda, bo... zwyczajnie lubię... ale teraz przecież ja się nie liczę... to tylko biznes.

Wracając jechałam przez osiedle, w którym spotkałam kiedyś z Marysią tych trzech dresiarzy, którzy zgwałcili JEGO siostrę i potem jeden z nich ukradł ten dysk... i jakaś kasę...
Może będzie łaskawy trochę odpalić...
Zaparkowałam przeszłam się w lasek...
Stali, nie wiem czy oni, bo nie pamiętam...
- O nasza laska...


Mają chłopaki pamięć...
- Cześć... ja do tego.. wiecie... najważniejszego...
- Do Romka... słaba sprawa...
- Dlaczego... ?
- Romka już nie ma...
- Coś się stało... ?
- Jakiś czas temu Romek skołował dobrą kasę, kupił super brykę, ale psy się uwzięły na niego i raz gdy go gonili, a Romek dobrze uciekał swoim BMW, to niestety wypadł z drogi i ... bum... w drzewo... zajebał i już nie wyszedł...
- I co nie żyje ?
- Ano... ale prochów nie znaleźli...
- To trzymajcie się...
- Nic nie masz, żadnej robotki... ?
- Jak coś będzie to przyjadę...
- To pa... mała...


Cholera, jak bo brudzie...
Ale znalazłam baner... Wykończenia pod klucz...
Dzwonię..
- Mam mieszkanie do odmalowania, wyrzucenie gratów i ustawienie nowych...
- Na kiedy ?
- Na teraz...
- Na jutro... gdzie ?
Podałam adres...
- 8 rano.
- Ok.



Chociaż coś...
Dzwoni telefon...
- Pani Karolina ?
- Tak.
- Mamy namiar od Juliana... na spotkanie...
- Tak...
- Jest nas trzech...
- Lubię tłok, na kiedy ?
- Piątek, na wieczór ?
- Dam znać, bo mam remont...
- A ile ?
- Tyle co Julian... plus premia, jak będziecie zadowoleni...
- Czyli powiedzmy 1,5 tyś... ok ?
- Ok...


No... raz pod wozem, raz na wozie...
 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Rano przyjechał zwykły człowiek
- Chcę nowe ściany na beżowo, te meble wyrzucić... kupię nowe, trzeba je tylko skręcić i ustawić..
- Dam jednego człowieka, zacznie o 10, proszę mieć farby i meble, dwa dni... 800 zł...
- Dużo.
- Kobieto, roboty mamy na dwa miesiące...
- Ok...


Pojechałam kupić farbę,... ledwo zdążyłam ją przywieźć, a już fachowiec stał...
- Niech pani jedzie po te meble... szybko pójdzie...
Duża kasa i dobra robota...
Wybrałam duże łóżko, porządne, komodę i stolik... razem 2,4 tyś.
Nie zarabiań tak szybko jak wydaję...


**********


Następny telefon.
- Dzień dobry, jestem mecenas Cejrowski, mamy wspólną sprawę...
- Tak panie mecenasie, zależy mi na czasie...
- Podam adres i czekam, dzisiaj...
- Za godzinę mogę być...
- Dobrze...


Zajebiście, Andrzej działa jak pośpieszny...
Po godzinie wchodziłam do gabinetu...
Facet koło 50, szpakowaty... elegancki...
- Jestem Karolina...
- Proszę...
Objaśniłam sprawę swoją i dzieci...
- Czyli dwa tematy, zobaczymy, czy damy radę zrobić to razem... ?


( Przepraszam wszystkich prawników, ale skracam postępowanie i proszę się nie obrażać.. )


- Da pan radę.. ?
- To zależy... od wieli czynników...
- A najbardziej ?
- Od tego kto to dostanie.. oczywiście można na to również wpłynąć, ale pani rozumie...
- Andrzej powiedział, że pomoże...
- Wiem, Andrzej mam wiele kontaktów... a pani podobno wiele zdolności... ?
- Będą potrzebne... ?
- Powiem tak, mimo wszystko, to są zwyczajni ludzie... ze zwyczajnymi problemami... a pani lubi je rozwiązywać...
- Tak, lubię i daję z siebie wszystko...
- Chwalił panią...


Oj... Andrzejek, jesteście jak małe dzieci w piaskownicy... zawsze chwalicie się kolegom...
- To naciskajcie ile można... jestem do dyspozycji...
- Myślę, że może się udać... jeśli są możliwości, to dlaczego ich wszystkich nie wykorzystać, prawda ?


Zaczynają rozporządzać moją dupą w swoich sprawach... ciekawe... dobrze, że pytają o zdanie...
A potem, pomyślałam, taka kasta, immunitety, kasa, władza... decyzje o życiu lub więzieniu... o losie ludzi... to musi odbić...
Muszą czuć się wielcy... a w domu, jak u każdego, problemy i nagle ich stara... nie daje sobą pomiatać... i nie daje...
To dopiero musi być frustracja... w pracy bonzowie. a w domu szmaciarze...
Nie mówię o wszystkich... ale kto tak nie ma... ?


- A finanse panie mecenasie ?
- Powinienem wziąć na początek 6 netto, dwie sprawy... ale mogę wziąć jak za jedną...
- A co pana interesuje najbardziej ?
- Nigdy nie byłem w tyłku, bo moja...
- Rozumiem... teraz, czy innym razem ?
- A może pani teraz ?
- Ja mogę zawsze...


Jacy oni są przewidywalni... ale za trójkę, to będzie dobry dzień... nie w pracy, a jednak...
Wstał i zamknął drzwi...
- Jak pani chce... ?
- Obciągnę i jak dobrze stanie to pan przejmie pałeczkę...
- Jak pani rymuje...
Klęknęłam... a więc zaczynamy od początku, kiedyś zbierałam na wydanie książki, teraz na dzieci... dużo większą mam w tym przyjemność...


Kutas prawidłowy... luzik... poszedł od razu... aż jęknął...
- Tylko proszę się nie spuścić za szybko...
- Oj... pani Karolino...


Gdy ciągnęłam to wpadła mi fajna myśl do głowy...
Mam już prokuratora, policjanta, teraz najlepszego adwokata, zaraz jakiegoś sędziego, jeszcze może mnie pamiętać szef skarbówki... myślę, że mimo wszystko, zmierza to w dobrą stronę...
Jak wrócę z Jurgenem, to wszyscy będą potrzebni... to będą moje haki i moje zabezpieczenie...


Ciągnę, myślę i kombinuję...a ten biedak coraz głośniej jęczy...
Przestałam...
- Proszę pana, czas na tyłeczek... tam proszę się zlać...
- Nie w gumie ?
- Jak pan chce... ale ja jestem czysta...
- A o mnie się pani nie boi... ?
- O faceta, co w dupę nie dostawał ? ... proszę nie żartować...


Majteczki w dół, żel do ręki i na kutasa... potem spojrzenie w jego oczy i klęknięcie i z wypiętym...
- Jak mam to zrobić... ?
- Powoli, a potem do szaleństwa... do zapamiętania...
Gdy próbował włożyć, jak już weszła główka... to cofnęłam tyłek...
Tak... jak pierdolić to porządnie...
Jęknął...
- O kurwa...
Pan mecenas, a odzywa się jak każdy facet... ma rację... to zwykli ludzie...
Objął mnie za biodra... w rozpoczął jazdę...


Andrzejowi obiecałam tyłek na koniec... temu daję na początek... jak popiją i pogadają... to oberwę...
Próbował złapać mnie za cipkę... jęki zwielokrotniły się... a gdy doszedł jedną ręką do piersi... to zaczął lać...
Szybka kasa... mogę tak cały dzień...
- Cholera... jesteś naprawdę zjawiskowa...


Następny... żal mi ich...
- Tego się nie spodziewałem, zupełnie inne wrażenia... i ta świadomość...
- A jak tyłeczek ?
- Pierwsza klasa...
- Schudłam ostatnio, jak trochę przytyję i tyłeczek zrobi się jeszcze bardziej apetyczny, to przyjdę jeszcze raz i panu dam...
- Dobrze, proszę pani...


Zaczęłam się śmiać, wsunęłam w majtki chusteczki, ubierałam je i się śmiałam...
- A to z czego ?
- Spuścił mi się pan w tyłku, a nadal jesteśmy na pan i pani...
- Przepraszam... jestem...
- Nie, nie, niech tak zostanie... panie mecenasie...
Teraz on zaczął się śmiać...
- Jest pani wyjątkowa...
- Wiem.


- Już działamy... proszę zrobić przelew, przepraszam, ale muszę wziąć chociaż te 3...
- Wiem, to praca jak każda inna...
- Odezwę się jak najszybciej, zaatakujemy z Andrzejem z wielu stron...
I o to chodzi... walczyć chłopaki jak lwy... moje dzieci czekają...


**************


Facet od remontu jest słowny, pomalowane, meble dowieźli, mieszkanie sprzątnięte, płacę 800 i dziękuję...
Jest czwartek, jutro następna kasa, jejku, jak jej mało... ucieka z każdej strony...
Gdyby nie Tomasz, to już byłabym spłukana...
Cały piątek przygotowania... trzech to trzech...


Kolo 13 zadzwonił Andrzej.
- Wiem kto prowadził twoją sprawę, największa menda, co bierze w łapę...
- Normalne...
- Ale w papierach jest dobrze... mieli prawo, kurator występował w imieniu małoletnich, powiem ci, nie uczepimy się tego... ale mam coś...
- Co ?
- Ona jest tylko prawną opiekunką dzieci, cały majątek należy do nich... i gdy ciebie wyprostujemy, to wracasz jako prawowita matka, masz przecież sądową adopcję, wygramy to...
- Dziękuję ci, a moje dzieci ?
- W poniedziałek dostanie to nasz sędzia, Jarosław Pawlik, nie widzę problemów...
- Wiesz, że jak trzeba, to też mu dam ?
- A z mecenasem poszło ?
- Oczywiście, dostał i poszło...
- Jesteś niesamowita...
- Nie Andrzejku, jestem matką...
- Przepraszam, masz rację...
- Nie musisz przepraszać... jest ok...


I co ?
Idzie jak po sznurku... a ty Kurwo słyszysz ? ... jesteś tylko na chwilę... teraz ja ci wszystko odbiorę...
Zadzwonię do Juli...
- Kochanie...
- Tak mamusiu...
- Jak w domu, nie dokucza ci ?
- Ona nie, ale ten Sławek zaczyna się rządzić... bierze kasę na nie wiadomo co...
- Teraz słuchaj, prawnie tylko wy, dzieci, jesteście spadkobiercami po ojcu i wszystko wam się należy, wszystko jest wasze, dom, samochód i fabryka, nawet knajpa...
- I co możemy zrobić ?
- Na razie nic, bo ona ma opiekę prawną nad wami, ale jak zniknie, to wszystko wróci do normalności...
- To niech ją Jurgen...
- CIii... muszę po niego pojechać... wytrzymacie ?
- Powiedziałam chłopakom, że odebrałaś jej samochód, wiesz, jak się ucieszyli... teraz dopiero im powiem... kazali cię pozdrowić...
- Dziękuję, ucałuj ich ode mnie, wytrzymajcie, walczę... i mam dobrych sprzymierzeńców...


*******************


Rok temu, nie... sorry... ponad dwa... nie wierzyłam jak zmieniło się moje życie, jakie szczęście mnie dotknęło... pełna rodzina, kochający, idealny dla mnie mąż...
A teraz, moje dzieci mnie nie znają. te prawie zapomniały... jedni przyjaciele odeszli, inni przyszli...
Szczęście, które dotykałam... jest tak daleko... niby je widzę... ale cały czas się boję...
Wiele nocy nie spałam rozmyślając o dzieciach... o Robercie... o najmłodszym... które nawet nie wiem, kim jest... i straszny ból za naszym...
Tak naprawdę.. to nie dziwię się, że zwariowałam... teraz i tak ledwo to ogarniam...
Jola mnie trzyma, jej spokój i nasza wspólna nadzieja... ale najbardziej czekam na spotkanie Jurgena... mojej ostoi, człowieka, który mi pomoże we wszystkim...
Przygotuję teren i wtedy zrobimy rozpierdol...


Jak pomyślę o nienawiści, która jest we mnie, o złości na te kreatury, to czuję, że żyję...
Nienawiść jest teraz moją otuchą... a przecież... pamiętacie... chciałam być zawsze dobrą kobietą...
A teraz żyję dzięki niej... i ... nienawidzę jej...



 

  • Lubię 1
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Jest piątek, wieczór... czekam na swoich panów...
Muszę...
Dzwonią...


- Witajcie... proszę...
- Cholera, ładna jesteś...
- Dziękuję... a co, spodziewaliście się pasztetu... ?
- No... nie... ale Julian nie mówił, że jesteś laską...
- To będzie i miło i przyjemnie...
- Proszę, tu jest kasa... półtora...
- Dziękuję.. jak ktoś chce, tam jest łazienka...
- Jak polecę...


Trzech zwyczajnych facetów, dwóch koło 30, jeden 40... i nie szpetni...
- Jak chcecie ?
- A ty, możemy tak mówić ?
- Oczywiście jestem Karolina...
- To jak proponujesz ?
- Może najpierw po kolei... a potem zobaczymy...
- Oczywiście... kto pierwszy ?
- A kogo chcesz ?
- Zrobimy wyliczankę... entliczek... pętliczek...


Wypadło na nr 3...
To tylko praca... a oni się podniecają...
Wzięłam go za rękę i pociągnęłam na łóżko...
- Tam są drinki... jak ktoś potrzebuje... i jak chcecie... to możecie patrzeć...


Położyłam go na wznak i zaczęłam rozpinać spodnie
Wyskoczył, już stał... spojrzałam się mu w oczy... były rozanielone... i dumne ?
Oj, chłopaki... do dumy to macie daleko...
Połknęłam całego na raz...
- O cholera...
Spojrzałam się jeszcze raz na niego...
- Podoba się ?
- Jak diabli...
- To rozbieraj się...


Znowu wzięłam... i tylko usłyszałam ...
- Ale jak ?
Reszta zaczęła się śmiać...
- Kombinuj...
- A jak mi ugryzie ?
Teraz się wkurwiłam... spojrzałam się na niego...
- Jak się boisz, trzeba było iść na kolację do mamusi...



Jak ryknęli śmiechem...
- Nie bądź frajerem... i nie ośmieszaj się...
Dobrze mówią... ale kątem oka zobaczy7łam jak się rozbierają już teraz...
Hm... bohaterowie...
Puściłam kutasa i pomogłam mu zdjąć spodnie...
Potem wróciłam do kutasa... do jajek... do brzucha... potem coraz wyżej...
Ręką waliłam, a stał dobrze na baczność...


- Jak lubisz najbardziej...
- Chciałbym spuścić ci się do buzi... to moje marzenie...
Już na początku zauważyłam obrączkę...
Następny biedak, którego żona nie rozumie... albo ma gdzieś...
Te schematy są takie przewidywalne...


- Masz to jak w banku... nie tylko mi się spuścisz, to jeszcze wyliże ci na koniec...
Jęknął i aż się skręcił...
- Już cię kocham...
- A żona ?
- Nie psuj chwili...


Zamknęłam mu usta pocałunkiem... i położyłam się na nim... ale nie wkładałam...
Wsunął się między uda... a ja całowałam go jak namiętniej...
Nie ubrałam majtek w ogóle, ale nadal byłam ubrana, jedynie spódniczka lekko się podsunęła... a pończoszki szeleściły na jego udach...


- Ale masz tyłek Karolinko... !
Z tyłu widok musiał być ładny...
- Chcesz to dotknij...
Odwróciłam głowę, a ci już walili sobie...
- Poczekamy...
- Panowie, tam leżą gumy... nie traćmy czasu... rzucicie jedną ?


Nr 2 podszedł i podał sam do ręki...
- To jeszcze otwórz... proszę...
Otworzył...
Patrzył się i miał wzrok dobrego jebaka... kutas mu dyndał... ciut większy... a on już widział jak mnie jebie...
Ustami nałożyłam prezerwatywę... powiedzmy, że mi się udało... z lekką pomocą... nikt nie zauważył...
Przełożyłam nogę i wsunęłam go.


Cholera, praca jak każda, ale przyjemność zawsze taka sama... zajebista...
Lubię czuć kutasa w piździe, w tyłku, w buzi... lubię czuć je wszędzie, trzy, to będzie jednak... rozkosz...
Tyłeczkiem pracowałam i powoli ściągałam sweterek...
Piersi wyskoczyły i zafalowały...
Aż jęknął... potem dotknął...
- Są twoje...
- Piękne... idealne do dłoni... moja takich nie ma...
- A jakie ma ?


Posmutniał...
- Po trzech dzieciach ma worki...
- Ja też jestem po trzech dzieciach...
- Pierdolisz...
Zakręciłam tyłeczkiem jeszcze bardziej...
- O tak, teraz cię pierdolę...


I dokładnie miałam to na myśli...
Ma żonę i trójkę dzieci, a chodzi na dziwki... dam się zerżnąć... ale mam takich facetów w pogardzie...
- Jak masz forsę, to zrób jej ładne cycki...
- A charakter też mam kupić nowy... ?
Ok, nie będę robić psychoanalizy, pracuję i pierdolę...


- Weźmiesz mnie od tyłu... ?
- Jasne... nadstaw się...
Odwróciłam się celowo w stronę nr 1 i 2, nie chcę znać ich imion, to punkty na mojej drodze, które minę i nigdy już nie wrócę...


Wszedł po jaja... aż otworzyłam buzię... i ... tak zostałam...
- Nikt nie chce mnie zapełnić... ?
Uśmiechnęli się... i podeszli dwaj...
- Jak pani prosi.. ?
Lekko miękkie, smaczne... przyjemne...
Ręce na głowie... musieli brać nie raz...


Nie chciałabym dostawać dzisiaj orgazmów, ale zaczyna mi się podobać...
Przypominam sobie moich pierwszych trzech... tych z bmw, za pięćset, na rogu ulicy, pamiętacie ?
Wypięłam się jeszcze bardziej...
- Zerznij mnie mocniej... zawołałam...
- Czyżbyś robiła sobie dobrze... ?


Nr 2, ten z większym... był jakby bardziej spostrzegawczy...
- Myślicie, że jestem kłodą z drewna... ?
- Raczej nie... bo pracujesz, jakbyś wkładała w to serce...
- Jestem prawdziwa do szpiku kości i nigdy nie kłamię... więc mówię... dobrze mi...
- Widać... suczko... zmiana...


Szybki ruch i mój tyłeczek dostała dwója, a jedynka do buzi...
Trzeci dotykał piersi... brzucha...
- Trzy dzieci... akurat... dobry bajer... !!!
- W sumie miałam sześć...
- Jesteś śmieszna i nawiedzona...
- Nigdy nie kłamię...
- Co ty gadasz... jakie sześć ?
- Trzy moje i trzy męża...
- Masz męża ?
- Oczywiście...
- I on wie, że dajesz nam dupy ?


Zastanowiłam się ...
- W sumie to nie wiem...
Zaczęli się śmiać...
- To zadzwoń i powiedz mu, że kochasz. ale dajesz dupy trzem obcym facetom... i że ci dobrze... bo nie kłamiesz, prawda ?
- Prawda, jest mi coraz przyjemniej...
- To dzwoń...
- Robicie sobie jaja, a miało być miło...
- Jest zajebiście, dzwoń...



Znam numer Roberta na pamięć.. ale on nie odbierze... wyjdę na kłamczuchę...
Powiem im prawdę...
- Mój mąż...nie...
- Dzwoń... nie oszukuj...
- To mnie puśćcie...


Drżącymi rękoma wzięłam telefon... najwyżej nie odbierze...
Naszły mi łzy... oni spojrzeli się dość uważnie...
Wybrałam... dzwonię...
Jeden sygnał...
d**gi...
Trzeci...


- Słucham...


Serce wali mi jak oszalałe... nerwowo rozglądam się...
- Robercie... mężu mój kochany... czy pozwolisz, abym mogła się kochać z trzema obcymi facetami... ?
Teraz oni dostali wielkie oczy...
- Są przystojni, a wiesz, że lubię dobrze się bawić..., pozwalasz ?


Jezu, zaraz oszaleję... oni aż podeszli bliżej... wyciągnęłam dłoń z telefonem do przodu, a nr 3 szybko wcisnął głośnik...
Cisza...
Cisza...
- Tak, pozwalam... baw się dobrze...
Szybko rozłączyłam...


- Ja nie mogę, ale numer...
- Mówiłam, że nie kłamię... kto zatem dobrze mnie wypierdoli... ?
- Ja... powiedział d**gi i zaraz... trzeci...
- To połóż się...
Chwyciłam żel i zaczęłam smarować tyłek...


Potem wzięłam na chwilę do buzi, stanął jak miał... i już wchodził do cipki...
- A ty w tyłeczek... jeśli chcesz... ?
- Jasne...
Gdy przykładał główkę... zamknęłam oczy... mój Robert pozwolił mi na zabawę...
Jestem w szoku...
Wiem, że to nie on... ale... z d**giej strony... powiedział dokładnie to, co by powiedział...


Wszedł... część mnie byłam z nimi... ale inną byłam gdzieś u niego...
Ten na dole ruszał się w rytm mojego tyłka, a tyłkowi jebał jak wariat...


Kto to był ?


Zastanawiające...
Pierwszy wszedł na łózko i wcisnął moją głowę na swojego kutasa...
Troszkę byłam nieobecna... ale akurat te ruchy... są bezwolne...
Ręka na tyłku, d**ga na jajka, kutas głęboko w gardło... i jazda...


Kto to był ?


Ich komentarze były takie jak zawsze...
- Zajebisty tyłek...
- Piękne cycki...
- Dobrze ciągniesz suczko...


Wróciłam na chwilę...
- Nareszcie dobre rżnięcie... panowie, nie oszczędzać się...
Dociskałam, wciskałam... i jęczałam... ale nie dostanę...
Ten telefon wybił mnie całkowicie...


Poczułam spermę lecącą do gardła...
Szybkie połykanie... cholera...za wolne... albo za dużo lał...
A co tam, niech leci po buzi... po piersiach...
Ktoś je ściska...
Ten z tyłu...
Też zaczyna lać...
- Kurwa... kurwa... ale tyłek... jak dobrze...


Zdążyłam wytrzeć buzię... gdy wyciągnęli...
Położyli się obok nas...
- Zajebiste... wszystko połknęła...
- A ja pierwszy raz zlałem się w tyłku...


Spojrzałam się na tego na dole... nr 3...
- A ty ?
- Jest mi tak dobrze, że mogę tak całą noc...
- A nie chcesz się zlać...
- Chcę...
- Jak to zrobisz ?
- Chcę od tyłu... na leżąco... z nogą podkurczoną... wezmę cię jak dziwkę..
- Proszę bardzo...
Ale mam wrażenie, że bardziej będę twoją żoną... z czasów młodości...


Położyłam się na brzuchu... lewą nogę podkurczyłam... wiem, że w tej pozycji dupa wygląda najpiękniej... oczywiście... dla prawdziwego konesera...
Zaczął ją ugniatać... dotykać nogę u połączenia z tyłeczkiem...
Zna się...
Dotykał delikatnie cipkę, potem anal... włożył palec... w tej pozycji poprzednia sperma nie wyleci... ciekawe, gdzie wejdzie... ?
Położył się na mnie... kutas smyrał cipkę... złapał za pierś...
Robert lubił mnie tak brać...


Mocno zamknęłam oczy...
Umiem to zrobić... odlecieć w objęcia wyobraźni... do Roberta...
Kochaj się ze mną kochany... wejdź i zrób mi i sobie dobrze...
Zawsze, gdy nie mógł się zlać, to w tej pozycji robił to na zawołanie...

 

  • Lubię 1
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Lekko podniosłam tyłeczek... jemu też tak robiłam...
Wszedł... w cipkę...
Jesteś ukochany... czuję cię... całkowicie się zatracam...
Zaczynam jęczeć...


- Jestem twoja... weź mnie do końca...
- Wezmę...
- Dziękuję...
- On mi odpowiadał, ale ja nie mówiłam do niego...


Tyle wspaniałych nocy, tyle razy ile byłam wymacana...
Nie otwieram oczu, ale oddaję swoje ciało i on to czuje... wie... myśli... że jestem z nim...
Jestem i ... nie jestem...


Całuje mnie po szyi, drażni gorącym oddechem,... i jęczy...
Wsunął dłoń na cipkę... a potem na udo... przy niej...
Kiedyś był tam malutki tłuszczyk...
Szkoda, teraz go nie ma... ale gość i tak jest zadowolony...
Czuję gorąc jego dłoni...
Czuję jego podniecenie i być... może... on też nie był ze mną...
Zwalniał... lał... i całował wszystko, co mógł dotknąć ustami...


A zaszaleję... zaczęłam się przekręcać...
Wyszedł i oczekiwał co się stanie...
A ja go objęłam i przytuliłam do najpiękniejszego pocałunku.
Nasze gorące ciała splotły się w pocie...


Jakby to był on...


Jakbym była nią...


- Gołąbki, nie za dużo tych czułości... ?
Ktoś się niecierpliwi...
Otworzyłam oczy i spojrzałam się na niego...
Miałam wrażenie, że jego oczy szkliły się...
- Dziękuję...
Uśmiechnęłam się...
- Ja również...
- Jesteś niesamowita...


Wiem, wracam i tak będzie teraz...
- Panowie, kto następny... ?
- Oj, dziewczyno... spokojnie... musimy żyć...


W sumie dobrze, nie wymagająca praca... chociaż, gdyby dali mi poszaleć... ?
Może następnym razem... ?


Leżeliśmy na moim wielkim łożu... a coś im pokażę...
Ciągnęłam tamtym prezerwatywy i na zmianę wylizałam...
Gdyby mogli... to dostałabym oklaski...


Niecałe dwie godzinki, a zarobię za dwa dni na ulicy..
Może być..
Gdy ubrali się, każdy chciał osobno mój numer telefonu...
Buzi każdemu, wielkie ich uśmiechy i obietnice, że do następnego spotkania...


Gdy brałam kąpiel zadzwonił nr 3, ten ostatni...
- Chciałem ci jeszcze raz podziękować... to było takie prawdziwe... jak...
Wiedziałam... to jego najpiękniejsze wspomnienia za żoną...
Nie dokończył...
- Jestem prawdziwa... i umiem odgadnąć pragnienia...
- O tak, posłuchaj... chciałbym zaproponować układ... ty dla mnie na jeden dzień w tygodniu i nie tylko na seks, czasami i na zwykłą rozmowę...
- Oczywiście, wybierz dzień... i jestem twoja...
- Środy mi pasują, mam wtedy dużo wolnego... i naprawdę... byłabyś tylko dla mnie...
- Tak...
- Czy tysiąc wystarczy... ?


O dwie sekundy odpowiedziałam za późno...
- Dobra, 1,5... za jeden dzień...
Dalej nie odpowiadałam, bo teraz się śmiałam... w dwie sekundy to jeszcze 500 zł nie zarobiłam...
- Oczywiście... wystarczy...
- To super, do środy...


***********


Gdy już chciałam wychodzić z mieszkania przypomniałam sobie telefon.
Ten do Roberta...
Wybrałam numer...
Odebrał ten sam głos...
- Słucham, to ty żono ?
Zatkało mnie...
Jezu, zaraz padnę...
- Przepraszam... wyszeptałam...
Zaczęłam płakać... wzruszenie odebrało mi głos...


Poczekał... na pewno słyszał...
- Wybacz... to nie powinno się zdarzyć... zaczęłam...
- Ale się zdarzyło.
- Nie wiem co powiedzieć... ?
- Powiedz cokolwiek...
- Ten telefon bardzo dużo mnie kosztował... a to, że odebrałeś... jeszcze więcej...
- Jestem i będę go odbierać, zawsze kiedy zadzwonisz...
- Nie powinnam... ten numer należał do mojego...
- Do Roberta, wiem... nie ma już go... ?


Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć... tylko szlochałam...


- Nie... już go nie ma...
- Już dobrze... dzwoń kiedy chcesz...
- Ale...
- Nie musi być żadne ale... po prostu dzwoń...
I się rozłączył...
I dobrze... bo płakałam długi czas...
Musiałam trafić na inteligentnego człowieka... i zaintrygował mnie... nie wyśmiał, nie obraził... może też jest samotny ?


*****************


W sobotę zadzwonił nr 1.
Bardzo podobny tekst o tym jak mu podobało się w tyłku...
A ja, jak zwykle dowaliłam... że nawet się nie rozkręciłam... że jak będzie chciał, to pokażę mu prawdziwego demona...
Oczywiście sama zaproponowałam i stanęło na 1,5 za czwartek...
Jeszcze chwila, a wszystko się uda...


Dużo później dowiedziałam się, że to byli wiceprezesi, z pensjami po 40 tyś.
I takich... ich własne kobiety nie szanują... wstyd...


************

Poniedziałek.
O 10 dzwoni Andrzej, prokurator.
- Karolinko, jest podwójnie dobrze...
- Co to oznacza... ?
- Że sędzia Pawlik jest bardzo zainteresowany twoim tyłeczkiem, a sprawę już ustalił na 20 listopada... jeszcze szybciej niż myślałem... trochę mu nagadaliśmy z Cejrowskim.
- Wspaniale..
- Powiem tak, w tym dniu twoje życie zostanie wyprostowane, cofną ubezwłasnowolnienie, to jest łatwe, bo jest ono tylko częściowe... i odzyskasz prawo do swoich dzieci...
- A do tamtych, po mężu ?
- To będzie musiała być inna rozprawa, w normalnym terminie, bo ich adwokat coś wyczuje... ale liczę na początku roku, może luty ?
- Trudno i tak się cieszę...
- Jest jeszcze sprawa lekarza ze szpitala, jego opinia będzie dość ważna...
- Sam mi obiecał pomóc...
- Ale idź się upewnij...
- Dobrze Andrzeju, załatwię to, a ty umów mnie z panem sędzią...
- Jestem zazdrosny...
- To tylko interesy... wiesz...
- Wiem...


Super, zaraz będę mieć sędziego w kieszeni, to znaczy w piździe... albo w tyłku... dam wszędzie... byleby ten koszmar się skończył...
Zadzwoniłam do Juli.
- Kochanie, za miesiąc odzyskam dzieci, a rozprawa w waszej sprawie będzie mogła być najszybciej w lutym...
- Tak długo... nie wytrzymam... !!!
- To nie są proste sprawy, dwoję się i troję, ale maszyna prawnicza miele powoli... zresztą muszę jeszcze odnaleźć Jurgena... i wiesz... dobrze się przygotować...
- Wiem mamusiu, chłopaki też się niecierpliwią... ten Sławek tak się rządzi, że aż nawet jej jest żal... myślę, że ją bije...bo pije na umór i wtedy jest brzydki...
- Może zasługuje na to... ?
- Nie, to raczej on jest mendą... a ona tylko głupią...
- Jak to się skończy, to nie będzie ani jej, ani jego...
- Fajnie...
- Pa kochanie...
- Pa mamusiu...


Nie mogę... znowu ryczę... obce dziecko mówi mi matko...
Jak można skrzywdzić swoje mówiąc mu, że jest byle kim... po zboczeńcu... ?
Nienawidzę tej baby nie za to, że cwana kurwa dorwała się do pieniędzy, bo ludzie tacy są... ale za traktowanie swoich dzieci... swojej rodzonej córki...
Nawet nie ma pojęcia jak ją skrzywdziła i jak to może wpłynąć na jej ledwo zaczynające się życie...

Pojechałam do szpitala. Przyjął mnie.
- Dobrze pani wygląda...
- Ogarnęłam swoje życie... to znaczy ogarniam... potrzebuję pomocy..
- Słucham.
- Mam prawnika, który będzie przeprowadzać sprawę o to nieszczęsne ubezwłasnowolnienie i będzie pana wszywać na biegłego.
- Służę pomocą, ale będę musiał przeprowadzić wywiad z panią...
- A kiedy rozprawa ?
- Za miesiąc.
- O... tak szybko ?
- Udało się ?
- Jak nazywa się pani adwokat ?
- Cejrowski...
- Ok, rozumiem...
- Coś nie tak... ?
- Nie, nie... to najlepszy prawnik... a stać panią na niego ?
- Oczywiście, prowadzę już firmę i uzyskuję duże dochody...


- Wie pani co... zrobimy ten wywiad teraz... nie ma na co czekać...
- To słucham...
- Co pani porabia... ?


Jestem kurwą, która stoi na ulicy i obciąga byle komu... ale teraz daję policji, prokuraturze i zaraz sędziom... oraz adwokatom...
Jestem ciekawa jak by zareagował ?


- Prowadzę firmę konsultingową...
- Jaka dziedzina ?
- Doradztwo biznesowe... prawne i finansowe...
- Poważnie... ?


Nie, jestem kurwą... !!!


- Oczywiście, przed szpitalem prowadziłam z mężem dużą fabrykę, byłam wspólniczką zarządu...
- A gdzie pani mieszka ?
- Mam wynajęte dwa mieszkania.
- Dwa ?
- W jednym mieszkam, a w d**gim pracuję...
- A dochody ?
- Koło 10 tys miesięcznie...
- I są na to papiery ?
- Oczywiście...
- Bo w sądzie będą się o to pytać...
- Wiem...


- Jak samopoczucie ?
- Wyśmienite ?
- Jakieś wspomnienia o rzekomym dziecku ?
- To były przebłyski o poronieniu, przez leki nie odróżniałam faktów...
- A teraz ?
- Teraz jest dobrze...
- To ja dziękuję, czekam na wezwanie i nie widzę problemu, odpowiada pani składnie i rzeczowo... cieszę się, że terapia zadziałała, to była ostatni deska ratunku dla pani... i zadziałała...
- Dziękuję panu za podjęcie walki o mnie...
- To maja praca... i obowiązek...
- Do widzenia.


Jeden z nielicznych normalnych ludzi... bez pieniędzy, dupy i szantażu... prosty, prawdziwy lekarz.
 

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Zaraz pojechałam do kancelarii.
- Pawełku, muszę mieć dochody dla sądu...
- Już się produkują... pierwsza deklaracja poszła... ale w skarbówce nie są przychylni na ten dług...
- Dlaczego ?
- Podobno wysyłali wiele pism...
- Ale byłam w szpitalu ?
- Nikt ich nie zawiadomił i dawno poszło do egzekucji...
- Muszę iść i odwiedzić znajomego...
- Kogo ?
- Szefa...
- Ty go znasz ?
- Znam smak jego spermy... przypomnę mu o tym...


************


Ale najpierw do Roberta.
Dzień obfity, ale swoje trzeba zrobić..
- Robercik... idą sprawy dobrze... odzyskam twoje dzieci już niedługo, moje za chwilę... jest kilka rzeczy do załatwienia, ale pomożesz, prawda ?
Pierwszy raz odchodziłam od niego z lekkim uśmiechem...


Im więcej kłopotów, tym bardziej się nakręcam...
Im jest mi ciężej... tym mocniej myślę...
A teraz... ten wkurw niesie mnie na swych skrzydłach... nie ma rzeczy niemożliwych... należy tylko znaleźć odpowiedni klucz do ich rozwiązania...


************


- Do szefa, chciałabym porozmawiać...
- Godziny przyjęć są wywieszone... może jutro się pani umówi...?


Już kiedyś takie sekretarki próbowały mnie zatrzymywać...
- Proszę powiedzieć, że przyszła Karolina od Andrzeja, prokuratora...
- Proszę się umówić...
- Posłuchaj głupia pindo, dostajesz pensję z moich podatków... a zaraz, to szef cię zwolni... słyszysz... ? Już...!!!


Ruszyła swoją dupę... i... prawie natychmiast wróciła...
- Szef prosi...
Chciałam coś dodać... ale milczenie jest...


- Pani Karolino... serdecznie witam... co panią sprowadza... ?
- Dwie sprawy... jedna urzędowa... ale d**ga bardziej napięta...
- Jaka ?
- Jestem głodna i potrzebuję białka...
- Nie rozumiem...
- Męskiego białka... wprost do gardła... chciałbyś się spuścić... ?


Zaczął biedak przełykać ślinę... nawet jakby zrobił się różowy...
- Ale jak... ?
- Normalnie, powiedz tej głupiej szmacie, że cię nie ma dla nikogo i jesteśmy tylko dla siebie...


To było piękne...
Nacisnął telefon... pani Wiesiu... nie ma mnie dla nikogo... absolutnie...
Podszedł i zakluczył dodatkowo drzwi...
- Ty tak na powianie ?
- Jak najbardziej szefie...


Tak jak stałam, tak klęknęłam... spódniczka ciut do góry... potem... zaczęłam rozpinać bluzkę... a on tylko patrzył...
- Wiesz, co możesz zrobić ?
- Co ?
- Wszystko... co tylko chcesz... chodź...
Podszedł, ale to ja go rozpinałam...
Patrzył ciągle z niedowierzaniem... nawet wtedy, gdy już znikał w ustach...


Patrzyłam się mu w oczy... i nawet nie musiałam robić ich radosnych...
Delikatnie dotykał włosów... i było to dziwne, bo naszym pierwszym razem był zwyczajnie chamski...
Czyżby ludzie się zmienili ?
Niektórzy tak... i to mocno...


- Jak chcesz inaczej to jestem chętna...
- Jest bardzo przyjemnie...
- Kiedyś byłeś ostrzejszy...
- Miałem wtedy problemy... z żoną...
- A teraz ?
- Nie mam już żony...


I nawet się uśmiechnął...
- To będziemy mogli częściej zaszaleć...
- Kusisz kobieto...


Wstałam i podciągnęłam spódniczkę prawie do majtek...
- Naprawdę ?
Podszedł... i dostałam klapsa...
- Taki tyłeczek to rozumiem...
- Podoba ci się ?
- Jest nie tylko piękny i zgrabny, ale ważne, że najzwyczajniej jest...
- O tak... jest... i teraz... twój...


Podciągnął spódniczkę zupełnie do góry...
Niech sam mnie rozbierze... niech wie, że jestem teraz dla niego...
Ściągnął... i dotknął cipki...
A potem westchnął...
- Jesteś cieplutka...
- A mokra też jestem ?
Wsunął palce...
Teraz ja jęknęłam... wsunął je głębiej...
- Och... chyba już mi dobrze... chcesz wejść ?
- Nie mam gumy...
- Ja mam... myślisz, że nie dbam o swoich mężczyzn... ?


Ręką sięgnęłam do torebki... otworzyłam zębami i patrząc mu się w oczy... naciągałam...
- Jesteś...
- Jestem suczka, którą zaraz pokryjesz...
Odwróciłam się i sama nakierowałam...
- Pchaj ogierze...
Wepchnął...


Oparłam się cała o biurko... a on zaczął jechać...
Gdy przyśpieszył... zahaczyłam ręką o jakieś papiery... może nawet celowo...
- Wypieprz mnie... proszę...
Położył rękę na szyi... tak jak uwielbiam... a ja sięgnęłam jedną ręką na jego udo i docisnęłam...
- Ale suczka z ciebie...
- Przy tobie zawsze...


On walił, a ja latałam po biurku... i rozglądałam się, co jeszcze zrzucić...
- Chcesz od przodu... ?
- Jasne...
Odwróciłam się... chwyciłam kutasa w rękę... i pocałowałam go...
Jego oczy wyraziły taką wdzięczność, że szybko klęknęłam i całego do buzi...
Teraz docisnął głowę... czuję emocje... czuję dreszcz jego dłoni...


Gdy puścił, usiadłam się na biurku... nogi poszły do góry... a ręce na boki...
Poleciały dalsze segregatory...
Złapał mnie za piersi...
- Wejdź głębiej...
Docisnął teraz uda i był prawie z jajami w cipie...
I zaczął robić się czerwony... i spocony...
Jechał... i było to coraz przyjemniejsze... ale nie myślałam o sobie... obejmował za każdą część ciała... i rozkoszował się moim ciałem...


A potem krzyknął...
Lał...
Miał zamknięte oczy... i kilka razy dociskał...


Położył głowę na mnie... objęłam go...
- Nawet nie wiem jak masz na imię... zagadałam...
- Mateusz... a ty ?
- Karolina... suczka...


Gdy zaczął się prostować pociągnęłam go za szyję i też się wyprostowałam...
Delikatnie chwyciłam kutasa z gumą i wyciągnął... a ja.. jak przystało na pełną obsługę... ściągnęłam gumę i klęknęłam...
- O Jezu... o Jezu... kurwa... !!!
Krzyczał... ale głowę wciskał jak najmocniej...


Ostatni cmok i wstałam...
Teraz jego oczy się śmiały... w grymasie... ale się śmiały...
- Tego nie doświadczyłem od dawna...
- Poprzednim razem też wylizałam...
- Tak, ale kiedy to było... ?


Zaczęliśmy się ubierać. a ja odpowiadałam... dobry moment...
- Nie mogłam być... bo chorowałam...
- Ale z dwa lata ?
- Umarł mój mąż i trafiłam do szpitala... może słyszałeś... szef fabryki okien... tu podałam nazwę...
- Pan Robert to twój mąż ?
- Tak..
- O ja pierdolę... przepraszam cię... wtedy byłem lekko chamski... przepraszam.
- A za co ?
- No wiesz... nie wiedziałem kim jesteś...
- A dzisiaj kim byłam... ? ... twoją suczką... do wypierdolenia... i tak mam zostać...
- Wyrazy współczucia... głupia śmierć... był takim dobrym sportowcem...
- Znaliście się.. ?
- Oczywiście, od wielu lat... miał swój dar do załatwiania spraw... ale widzę, że w niczym mu nie ustępujesz...
- Staram się
- Ale dlaczego wtedy przyszłaś do mnie, mógł on to załatwić... ?
- I to był mój największy błąd, ten gnojek, którego udupiłam, potem go zabił... niby wypadek... ale go zabił...
- To smutne... ale już jest dobrze ?


Zamyśliłam się... dobrze... ?
... nie... nigdy nie będzie... ale to mój ból...


- O tak... stanęłam na nogi...
Zaczęłam się uśmiechać...
- I niestety teraz też mam sprawę...
- Opowiadaj...
Pokazałam list z długiem... powiedziałam o walce o dzieci i otworzeniu nowej firmy, aby mieć dochody dla sądu... i o prośbie, o możliwość rozłożenia chociaż na raty...
- A dlaczego ci odebrali dzieci ?
- Bo byłam w wariatkowie i moi przyjaciele, oraz wrogowie dodatkowo ubezwłasnowolnili mnie...


Zamyślił się... a potem uśmiechnął...
- To bardzo dobrze... wręcz idealnie...
- Nie rozumiem ?
- Osoba ubezwłasnowolniona nie ma praw majątkowych i prawnych... ani obowiązków... rozumiesz ?
- A konkretniej ?
- Jeśli zrobili to przed nastąpieniem obowiązku podatkowego, to nie będziesz miała tego obowiązku w ogóle...
- Czyli osoba bez praw nie musi nic płacić...?
- Nie obowiązują jej obowiązki... bo paradoksalnie nie ma praw... w tym momencie zrobili ci przysługę... jeśli dostarczysz mi decyzję sądu i daty będą się zgadzać, natychmiast sprawę umorzę... całkowicie...
- Zaraz dzwonię do Andrzeja...


- Nie kochana, to ja zadzwonię... ty sobie odpocznij...
Jeden telefon i za dwie godziny będzie miał na faksie decyzję, ale Andrzej pamiętał datę... grubo ponad 1,5 roku temu...
- Widzisz, pismo jest z tego roku... sprawa załatwiona...
- Wiesz, Mateuszu jaka jestem ci wdzięczna... ?
- A może ja bardziej ?


Podszedł do mnie i obejmując w tali, przyciągnął i pocałował...
- Lubię ludzi konkretnych... dodałam...
- A ja lubię takie babki jak ty... jak tylko weszłaś, to wiedziałem, że coś się święci...
- A skąd ?
- Z twojej aury... aż promieniałaś energią...
- Poważnie... ?
- Wiesz jak wyglądają interesanci... są przestraszeni do granic... a ty... ty to jesteś inna liga... jak twój mąż... byłby dumny z ciebie...


Już chciałam się wzruszyć... ale znowu się uśmiechnęłam...
O tak... nie musi być dumny... przecież teraz on załatwia moje sprawy... to już nawet nie jest dziwne...
Za jeden seks w 20 minut... ponad 36 tyś... robię się oraz lepsza... i to wszystko dzięki niemu...


- Do zobaczenia, proszę tu jest mój numer telefonu... zapisz... wiesz, w razie czego...
- Karolinko, nie kuś... bo taką kobietę... to aż żal...
Dostał buzi i otworzył mi drzwi...
- Zadzwoń... jeśli jesteś wolny, to ja jestem dla ciebie...
- W poniedziałek będzie czekać pismo o umorzeniu, tylko odbierz...
- Oczywiście.


Wychodząc zrobiłam ostatnie spojrzenie na szmatę... jest dobrze... głowa w klawiaturze...
Buciki pewnie stukały jeszcze długo w jej uszach... ale co tam..

 

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Oczywiście pojechałam na cmentarz...
- Jesteś niemożliwy, tyle kasy na pstryk... kocham cię wariacie, słyszysz ?


- Oni słyszą...
Odwróciłam się...
Kilka grobów dalej stała starsza kobieta...
Uśmiechnęłam się...
- Wiem, doświadczam tego codziennie...
Kiwnęła głową... i lekko uniosła rękę... jakby do nieba...
Pokiwałam i już leciałam...


Gdy już wychodziłam za bramę... zadzwonił telefon...
Spojrzałam...
ROBERT.
W tej chwili prawie go upuściłam...
Co jest ?
Serce walnęło jak oszalałe...
Już wiem, to tamten facet... o Boże...


- Nie możesz dzwonić w takiej chwili... słyszysz... nie możesz... !!!
- Przepraszam...
Jak mi się trzęsły ręce...
Wyłączył się...


Nie...
Szybko wybrałam...
- To ja przepraszam... ale akurat byłam u ciebie... sorry... u niego... a dalej mam zapisane w telefonie Robert... i myślałam, że to naprawdę on...
Zaczęłam płakać...
- Przepraszam...
- To nie twoja wina... coś się stało ?
- Nie... ale tak mnie serce przycisnęło... że musiałem zadzwonić do ciebie... nie wiem sam dlaczego... ?


- A ja wiem... to w tym momencie jest najpiękniejsza chwila dla mnie... dziękuję ci...
- Ale krzyczałaś...
- Już nie krzyczę... jest dobrze... bardzo miło, że zadzwoniłeś... co tam u ciebie... ?
- Ciągle myślę o Tobie...
- A dlaczego ?
- To skomplikowane... zaskoczyłaś mnie swoim pierwszym telefonem... i tym pytaniem...
- Wiem... ale tego wymagała sytuacja... przepraszam, jeśli postawiłam cię w niezręcznej sytuacji...


- Nie, już jest dobrze... ale to było... dla mnie bardzo dziwne... zupełnie obca kobieta dzwoni na mój numer i rozmawia jak ze swoim mężem...
- Bo to był numer mojego męża... od kiedy go masz... ?
- Od 6 miesięcy, jeśli tamten został wyłączony, to wrócił do obiegu... normalne...
- Rozumiem... zapiszę go inaczej...
- Nie rób tego...
- Dlaczego ?
- Jeśli to ci ma pomóc, niech tak zostanie... chociaż dla mnie rozmowa na twoje tematy jest dziwna...
- Tak ?
- Żona mnie zostawiła, zakochała się w kimś innym... a ty mnie poprosiłaś... abym ci pozwolił na... rozumiesz ?
- Tak... bardzo cię to zabolało ?
- Wstydzę się... ale stanął mi...
- Ha ha... widzisz... to nic takiego...
- To jest nienormalne... jej nie wybaczyłem... a Tobie... pozwoliłem... wiesz jak wtedy mną walnęło... ?
- Jak ?
- Zakręciło mi się w głowie od podniecenia...
- Zwaliłeś sobie ?
- ... Tak...
- Nie wstydź się ... to jest... ludzkie... pa.. kochany...


Wyłączyłam... i uśmiechnęłam się...
- Robert... jesteś niemożliwy... zadzwonić w takiej chwili... i już posyłasz mi następnego faceta... wstydziłbyś się... jestem wdową...


****************



Jola nie mogła uwierzyć ile załatwiłam... ciągle te 5 tys euro leży i jakoś zamykam koszta.
Ale w nocy byłam niespokojna...
Nie wiem co się działo... ale obudził mnie głos dziecka...
- Mamusiu... obudź się...
Aż mną szarpnęło...
- Co... jak ?
Rozglądałam się jak głupia... ale nikogo nie było...
Zaczęłam wracać myślami... to był głos chłopczyka... małego...
Jedyna myśl, która przyszła mi do głowy, to głos mojego synka... tego ukradzionego... ale nawet nie wiem, czy to był chłopiec... ?
Może teraz już wiem...
Wtuliłam się w poduszkę...
- Nie martwsię kochanie... mamusia cię znajdzie... i już zawsze będziemy razem...



*****************


Jest środa. Dzień dla nr 3.
O 13 zadzwonił.
- Oczekujesz mnie ?
- Oczywiście i jestem przygotowana na dużo...
- A na obiad ?
- Jak najbardziej.
- To na mieście, pod galerią np... o 14 ?
- Będę,


Cholera, muszę jakoś się ubrać... Anka miałaby od razu coś ciekawego... a tak... tęsknię za nią... jestem ciekawa, gdzie się podziewa... ?
Godzina na ciuch dla kobiety to stanowczo za mało...
Weszłam do... wydawało mi się dobrego butiku... niestety... był dobry... i drogi...
Znalazłam sukienkę za 450 zł... żal... ale była zajebista... mój ulubiony kolor... łososiowaty... opięta, z dużym miejscem na biust.
Aż dziewczyny cmokały... gdy się przeglądałam w lustrze...
- Wygląda pani zjawiskowo...
- Dziękuję...


O 14 był.
Gdy szedł do mnie z kwiatami poczułam się dziwnie...
Robert kupował mi róże... on też je miał...
- To dla ciebie
- Dziękuję, ale nie trzeba...
- Lubię kupować kwiaty... dla kobiety...
- Kupuj dla żony...
- Nie psuj, jestem z tobą i niech będzie fajnie...
- Nie lubię wchodzić w ludzkie układy...
- Ja nie mam z nią żadnych układów... jesteśmy w separacji od dwóch lat...
- Ok.


Pojechaliśmy oczywiście do lokalu Roberta.
Czy nie ma już żadnych innych... ?
Ok... cieszę się, że nadal jest najlepszy w mieście, ale te wspomnienia...
Mojego kelnera nie było, chociaż i to dobre... nie musi widzieć żony szefa, co chwilę z innym facetem...
Zamówiliśmy i zjedliśmy...
- Co będziemy dziś robić ?
- Będziemy zwyczajnie razem, a potem się pokochamy...


Zrobiło mi się go żal.
Wynajmuje... kurwę, aby poczuć normalność...
- Mocno jesteś samotny ?
- Ja, wcale...
- Dlaczego mnie wybrałeś... ?
- Bo chciałem...


Spojrzałam mu się głęboko w oczy...
- Przy mnie nie musisz udawać... ani kłamać...
- Ja...
- Spójrz mi w oczy... co widzisz ?


Szarpał się... ale spojrzał...
Złapałam go za dłonie... poczułam to, co myślałam... lekko drżały...
- Mam wrażenie, że jesteś... normalna...
- Tak ... ?
- To znaczy... prawdziwa... masz coś w sobie... nie tylko klasę... ale coś jeszcze... dlatego jestem z tobą...
- Cieszę się...
- I wcale nie chodzi mi o seks...
- Wiem... jestem i będę z tobą, tyle razy ile będziesz chciał...


- A twój mąż, nie spotkamy się z nim... nawet przypadkiem... nie chcę, abyś miała kłopoty... ?
- Nie, nie spotkamy...
- To dobrze...


Dotykaliśmy się jak nastolatkowie...
Myślę, że brakuje mu zwyczajnego uczucia bliskości... takiego z początku, jak się kogoś poznaje...
Dwa lata bez żony... to jest szmat drogi... a panienki tego nie dają...
Nie są jak ja... prawdziwe...
Ja oddaję siebie w czystej postaci...
Ale to też jest na krótko... aż uzbieram i załatwię swoje sprawy...
Trudno... dam mu poczucie szczęścia tak długo, jak będziemy razem...


Po obiedzie nie wiedział co zrobić...
Zaproponowałam spacer po parku...
Szliśmy trzymając się za ręce... jak prawdziwi kochankowie...
Zwyczajni faceci to przeważnie romantycy... szkoda, że ich kobiety tego nie rozumieją...
Życie komplikujemy sobie sami...


W tym momencie też byłam szczęśliwa.
Nie myślałam, że jestem w pracy... rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
I było tak naturalnie.
Kilka razy pocałowaliśmy się, raz nawet w ukryciu...
Potem śmieliśmy się z tego...


Aż w pewnej chwili walnął...
- A twoje dzieci, z kim są ?
- A nianią... dobrze się nimi opiekuje...
- To dobrze... jedźmy już... jest tak idealnie, że chcę to skonsumować...


W samochodzie zaczęłam go dotykać...
- Jak mnie weźmiesz ?
- Jak szalony...
- A gdzie mi wsadzisz ?
- Tam, gdzie dasz...
- Wszędzie dam...


I... tak dziwnie się uśmiechnął... a potem jakby łza mu stanęła w oku...
- Jesteś taka... niesamowicie naturalna... tęsknię za tym uczuciem...


Zajechaliśmy do mieszkania... już na schodach zaczął mnie rozbierać...
Śmiałam się jak głupia...
Z żadnym facetem tego nie robiłam, nawet z Robertem...
On był taki zwyczajny i po prostu jak zakochany...


Wszedł we mnie od razu... całował i wchodził...
Ręką jeździł po całym ciele... aż dostawałam dreszczy...
Jak tak będzie mnie kochać... to dziś popłynę w rozkoszy...


Gdy go wyrwałam ze spodni, to wcisnął do końca... ale nie z brutalności... tylko z podniecenia...
Całe ręce mu drżały...
Szybko ściągał resztę...
Gdy już był w miarę nagi nadziałam się...
Stał tak mocno, że w pierwszej chwili zabolało... to robi guma... nie lubię ich...


Trzasnął mnie obiema dłońmi w dwa półdupki...
- Ale tyłek...
- Poczekaj aż wrócę do swoich kształtów... kiedyś byłam pełniejsza...
- A mi się taka podobasz...


Przewrócił mnie, nogi wziął do góry... dłonie położył na piersiach i przeżywał każde wejście...
- Dobrze mi z tobą, jak cholera... moja złość gdzieś uciekła...
- Mi też jest dobrze... jak chcesz, to mogę dostać piękny orgazm...
- Jak to, jak chcesz ?
- Dostaję na zawołanie, a jak zacznę... to ciężko mnie wyłączyć...
- Niemożliwe... moja... e...
- Jak chcesz, to ryp mnie jak szalony... albo wyliż... tylko uważaj... bo jestem już mokra...



Dosłownie zerwał się do minety...
Wpijał się w pizdeczkę i wypijał moje soki...
Szalał...
Jego energia przechodziła na mnie jakby otworzył kanał...


Nie wiem, czy to upływ czasu spowodował... czy jego prawdziwość, ale pierwszy wyskoczył tak niespodziewanie, że aż zabrakło mi powietrza...
Gdy podniósł głowę z nad mojego krocza i zobaczył mój uśmiech to zanurkował na następne...
A one szły... wiłam się, bo jego język parzył mnie... drażnił w zupełnie inny sposób...
A może zwyczajnie zapomniałam...
Tak ogólnie to zawsze ja byłam dla facetów... rzadko któryś miał tylko mnie na względzie...
A ten miał...


Po którymś... wyrwałam się...
- Teraz ty...
Wyciągnął się na plecach i rozszerzył nogi...
Klęczałam przed nim, a nadal cipkę wciskałam w pościel...
Również uwielbiam lizanie klejnotów facetom... wiem, co lubią... i jak reagują...
Przełożyłam jedną jego nogę na mnie...
Nie reagował... gdzieś odpływał...
A ja schodziłam coraz niżej...
Jęczał... ale nie przeszkadzał...


Byłam coraz niżej... już prawie... ale chwycił mnie za włosy i delikatnie pociągnął do siebie...
Położyłam się na nim i tylko ruchami bioder wprowadziłam go do środka...
Całowaliśmy się, delikatnie... zmysłowo... nie otwierał oczu...


Gdy położył dłonie na tyłeczku i zaczął dociskać... wiedziałam...
Zaczyna dochodzić... ale nie ze mną... jest z nią... z żoną... ze wspomnieniami...
Gdy strzelił objął moją głowę i całował...
Ruszałam biodrami w rytm...


Po minucie przestał... milczał...
Delikatnie gładził ramiona...
- Kochasz jeszcze ją ?
- Myślę, że tak... choć boli...
- Jeśli nic nie zrobisz... to twoja miłość umrze, a ty razem z nią...
- Robisz wszystko przeciwko naszym spotkaniom...
- Bo one nie są ważne...
- A co ?
- Tylko miłość, nie daj jej odejść, walcz, staraj się... bo jak odejdzie.. to będziesz rozpaczać do zatracenia...
- Może masz rację... może spróbuję...


Poleżeliśmy jeszcze w ciszy... on rozmyślał... ja się cieszyłam, że to robi.
Gdyby Robert mógł wrócić, gdybym umiała cofnąć czas...
Ile bym oddała... ?
Wiem... ja... oddałabym życie...


************

 

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Czwartkowy nr 2 okazał się zwykłym niewyżytym samcem.
Chciał pieprzyć i pieprzył... mocno, do bólu... nawet byłam blisko orgazmu... ale byłby on mierny... taki mechaniczny...
Gdy się zlał myślałam, że pójdzie... ale nie...
Chciał mnie oglądać. podziwiać... kazał przechodzić się nago po pokoju...
Poszliśmy razem pod prysznic... nie powiem, było miło... ale zbyt mocno czułam, że jestem w pracy...


Potem było nawet śmiesznie, bo zamówił pizzę i, gdy przyjechała, kazał mi nago iść ją odebrać... nawet dał pieniądze..
Ale gość miał minę...
Szepnęłam... że mąż sobie tego życzył...
Uśmiechnął się i powiedział, że nie mam się czego wstydzić...


Potem kazał sobie obciągać... z dobre pół godziny... ale nic z tego nie wyszło...
Dał kasę i poszedł...
Zapytał się tylko, czy może czasami i być z kolegą, za dopłatą...
Oczywiście... klient nasz pan...


**************


W weekend odpoczywałam i jadłam... i obmyślałam plan działania...
Gdy zaczynam o tym myśleć, takie nerwy zaczynają mną szarpać... że najchętniej sama bym wszystkich utłukła...
Tę kurwę za moje dzieci, za Julkę, a Wojtka... kurcze... nie do uwierzenia... tyle pieniędzy...
Jak można wszystkie je włożyć w fundację.. przecież to niemożliwe... ?
Kłamie... wykorzystuje je, aby być... kimś... śmieszne... przyjdzie czas, że wepchnę mu je go gardła... i uduszę...


**************


W poniedziałek poleciałam do skarbówki po pismo, było na dole, a potem do kancelarii, do Pawła.
Gdy mu je pokazałam to prawie padł...
- To niemożliwe.
- Pawełku, dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych...


Wiem, że jestem dobra, ale teraz to jeszcze Robert nagina dla nas los...
Czuję się silniejsza... bardziej odważna...
- Wiesz, że musiałam wziąć Cejrowskiego do dzieci ?
- Dobrze zrobiłaś... jest najlepszy... przygotuję mu dodatkowo papiery o dochodach i poradzicie sobie...


**************


Coś za często zaczynam się uśmiechać..
Gdyby nie Robert, to zaczęłabym się już bać.. na los... tę kurewską mendę...
Zadzwoniłam do Andrzeja.
- Kochany... jak sędzia... chciałabym poznać go przed rozprawą jeszcze... ?
- Prawie miałem dzwonić... pytał się, jaki hotel cię interesuje... ?
- Czy on ma żonę ?
- Raczej tak, ale robi to od wielu lat, myślę, że ona wie, ale... nadal są razem,.. może mają jakiś układ... ?
- Niech sam wybierze, ale w razie czego mam mieszkanie...
- On lubi na luksusowo... i raczej zarezerwuj cały weekend...
- O... dobrze, dostosuję się...


***************


Cholera, muszę znowu coś sobie kupić.
Ale...przecież jestem żoną Roberta, gościa z największą klasą naszego miasta... powinnam przypomnieć sobie to uczucie... i zacząć się tak zachowywać..
Chociaż, z d**giej strony blichtr nigdy mnie nie interesował... Anka na siłę przywoziła mi sukienki...
Gdzie ona jest ?
Brakuje mi prawdziwej Anki, nie tej kurwy, oszukanej bezpłodnej suki, co kradnie dzieci...
Może ona mnie nie zdradziła... ?


Postanowiłam pojechać do tej meliny... gdzie kiedyś... brrr...
Zapytam...
Jest dzień, może ktoś będzie trzeźwy...


Pojechałam...
Idąc klatką czułam odór moczu...
Jak można tak żyć... ?
Drzwi były nie domknięte...
Lekko je pchnęłam...


Na łóżku leżała jakaś kobieta... to nie była Anka, była dużo starsza...
- Przepraszam panią... szukam Ani... takiej koło 30, szatynka... czasami tu była...
- Idź na targowisko... tam się kręci...


W tył zwrot i jazda na targ.
Mamy duży.. wiele zakątków... gdzie ona może być... ?
Po godzinie byłam już zniechęcona...
- Szukam młodej kobiety, Anki.. podobno tu bywa, kolo 30 lat...
Chodziłam od sklepiku... do kontenera...
Aż ktoś mi powiedział...
- Tam przyjmuje...
Pokazał ręką kierunek...


Szłam cała w nerwach...
Ma sklepik ?
Byłby to wielki upadek w stosunku go galerii...
Ale się myliłam...
Anka siedziała na krześle przed... budą... która najprawdopodobniej była... w jakimś sensie burdelem...
I jej ubiór...


- Aniu... !!!
- Jezu, Karolina... a ty skąd się wzięłaś... mówili, że nie żyjesz...
- Żyję, ale co ty tu robisz... ?
- Pracuję...
- Ale tu, co ze sklepem ?
- Szkoda gadać...
- Nie możemy iść gdzieś pogadać... ?
- W sumie, zarobiłam już na jedzenie... chodź, postawię ci hamburgera...


Boże, kim on się stała... ?
Kim ?
Jakie głupie pytanie zadałam... ?
Anka jest kurwą, taką jak ja.. jesteśmy takie same... kobiety... bez swoich facetów...



Usiadłyśmy w zwykłym barze z frytkami...
- Opowiadaj Aniu...
- Co mam mówić, gdy zniknęłaś nikt mi nie chciał powiedzieć, co się stało... zresztą miałam swoje kłopoty z moim Wojtkiem...
- Jakie ?
- A dowiedział się, że płaciłam za milczenie temu gnojowi... zaczął krzyczeć, że jestem kurwą, która poleciała na jego kasę... ale tak naprawdę... myślę, że był za mną, bo ja byłam twoją przyjaciółka, a ty byłaś żoną Roberta... oj... przepraszam..
- Nic nie szkodzi... powoli godzę się z tym...


Szybko odwróciłam wzrok i poszłam po sól...
Nigdy się nie przyzwyczaję... nigdy... !!!


- A to taki szmaciarz...
- Świat jest pełen takich...
- Ale sklep, co z nim ?
- Załamałam się, kiedyś zaszłam do twojego domu i gdy zobaczyłam tę...
- Wiem, też tam byłam...
- Wiesz.. jak się śmiała... ? ... krzyczała, że już nigdy nie wrócisz...że nie istniejesz... i głupia... pomyślałam, że nie żyjesz...
- Byłam w wariatkowie, prawie dwa lata...
- O Boże... ale co ?
- Jest już dobrze, wyleczyli mnie...
- To wiesz już wszystko...
- Wiem...


Gadałyśmy jeszcze z godzinę...
Nie wiedziała o moich dzieciach... o Wojtku, o pieniądzach...
Powiedziała jak zwyczajnie zbankrutowała i za resztkę pieniędzy, co zostały... kupiła kontener na bazarze i, że robi, to co musi...
Już miałam jej powiedzieć, że wcale tak daleko od niej nie spadłam... ale nie chciałam jej dołować...
- Za dwa tygodnie mam rozprawę i odbiorę dzieci, potem jadę do Jurgena i gdy wrócimy, to odzyskam swoje życie.
- Na pewno ?
- Mam już nowych przyjaciół, kilku starych też zostało, nie jest tragicznie, Robert mi pomaga...


Dostała takie oczy... ale zaraz zmiarkowała...
- To dobrze, że go czujesz, nie wyobrażam sobie, co czułaś... ?
- Podobno byłam szczęśliwa w tym szpitalu... aż do...


I zaczęłam płakać... Boże mój synek...
Opowiedziałam jej o Ani... o moich majakach, że to była ona... że ona z Jurgenem... i, że ukradła mi dziecko...
- Nigdy w życiu bym ci tego nie zrobiła... zresztą Jurgen nie jest wcale w moim typie... i... był twój... !
- Wiem Aniu, to były leki, podobno ten chujek faszerował mnie jak świnię... dlatego pokażę mu kiedyś prawdziwego Jurgena...
- A wiesz. gdzie są ?
- Nie mam pojęcia, ale... nie wszystko na raz...
- Pomogę ci we wszystkim... i zrobię wszystko... wiesz kochana...
- Wiem Aniu, wiem... jak to się skończy, to wyciągnę cię z tego bagna...
- E... na nic już nie liczę...
- Nie mów tak, ja dwa razy to powiedziałam i dwa razy chciałam się zabić... i nawet nie wiedziałabym co się dzieje... ale, Robert czuwał... i teraz też jest ze mną...
- Cieszę się... ale muszę iść... działaj Karolcia i wracaj...


Ukochałyśmy się z pięć minut...
Gdy odchodziłam, to Ania nawet, ani razu się nie odwróciła... szła jak zbity pies...
Dlaczego ten kurewski los tak nas doświadcza... ?
Dlaczego jesteśmy poniewierane, dla jakiego kaprysu... ?



Dwie ulice dalej był mały butik. Piękne rzeczy... kupiłam garsonkę i sukienkę... za 670 zł... podobno tanio... pończoszki mocno połyskliwe, a na odchodne jeszcze zobaczyłam płaszczyk... karmelowy... za 429... kupiłam...
Gdy miałam pełno kasy, to nie wydawałam jej, a teraz jak zbieram to ... muszę...
I niech ktoś mi powie, że los nie jest większą kurwą od nas ?

Gdy wracałam do domu zadzwoniłam do " męża "
Jeśli się mną " opiekuje " to muszę się zameldować...
Pomyślałam, że będzie to namiastka pamięci o Robercie.
Tak strasznie tęsknię za nim, a jeśli " zrobił " ten numer naprawdę, to znaczy, że ma plan... a jako dobra żona, będę słuchać się jego poleceniom...



- Masz czas ?
- Zawsze mam...
- Co tak dyszysz ?
- Jadę na rowerze...


Zapowietrzyłam się...
- Ulicą ?
- Nie, w lesie, boję się ulicy, zresztą trenuję teren, więc jestem na łonie przyrody... już staję...
- A co, tak sobie jeździsz, czy trenujesz ?


Czy los nie może być bardziej złośliwy... mój wyimaginowany " mąż " też trenuje...
- Trenuję, jestem duatlonistą, biegam i jeżdżę rowerem, ale mtb, na takie zawody w terenie, oczywiście im ciężej, tym lepiej... więc nie ma lipy...


Od razu głos w głowie sam się odzywa...
Normalne... nawet nie powinnam się dziwić...
Robert... czasami nie mam słów.. jak tak chcesz... to dobrze, ba... żyjemy dalej...


Bez udawania, bez kłamstw...
- Muszę się zapytać, czy mogę wyjechać z ważną osobą do hotelu na weekend ?
- Na cały ?
- Taki ma być układ...
- Coś załatwiasz... ?
- Tak, bardzo ważną sprawę... ale zawsze się ciebie pytałam... więc teraz też to robię...
- Będziecie się... pieprzyć... ?
- Taki jest sens układu...
- Chcesz tego, czy musisz ?
- Muszę... chciałabym tylko z...


Ugryzłam się w język...
... a dlaczego ?


- Z tobą tylko chciałabym, ale to wiesz...
- Jeśli tak mówisz... to ci wierzę... możesz jechać... ale myśl o mnie... zamknij oczy w jakimś momencie i pomyśl, że to ja...


Aż mi ciarki przeszły... kurwa... dobry on jest...
- Oczywiście kochany... dziękuję... zamelduje się, gdy wrócę...


Wyłączyłam się.
Aż się trzęsę... chciałam tylko poczuć... wspomnienie... może jego cień... a gość jest taki naturalny...
Dobrze, że ma inny głos... bo mogłabym się zatracić...
Wiem... wiem... to jest trochę dziecinne... ale pomaga mi...
Dwa lata wyrwane z świadomości, zniszczone przez prochy... ze strzępkami wspomnień... i brakiem prawdziwej tęsknoty...
Jestem ciekawa, co by było. gdybym była świadoma... w jakimś sensie... nie... nie... to byłoby do zwariowania...


************


Pojechałam położyć mu świeżą różę...
- Oddaję ci wszystkie, które dostałam od ciebie kochany... zobacz... jak dobro powraca...
Płakałam...
Zamknęłam oczy i zobaczyłam go, jak kiedyś wyjmował cały bukiet z bagażnika... jak szedł i się uśmiechał...



- Kochała go pani mocno, co ?
Otworzyłam oczy... to ta starsza pani, co kiedyś...
- Kocham go cały czas... nic się nie zmieniło...
- Rozumiem, mi mówili, że czas leczy rany... ale to nieprawda... wyrwanego serca nie można zapomnieć...
- A kogo pani straciła ?
- Syna.


Odeszła...
Jeśli ma rację... a myślę, że ma... to... ę... wiem, że ma...
 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

*************

Cholera, weekend, będzie pieprzenie cały czas... muszę przygotować wszystkie dziurki, ogolić się, szpilki...
W piątek rano zadzwoniłam do Andrzeja...
- Jak sytuacja wygląda ?
- Podjedzie do ciebie, podaj adres, na 18... dałem mu nr twojego telefonu... zadzwoni...
- Powiedz jaki on jest... ?
- Nie wiem, w pracy cholerny pedant, w domu... raczej się nie układa, ale jest kulturalny... przynajmniej takiego go widzimy... a... zostanie prezesem sądu, wiesz z nadania...
- To raczej dobrze, nie ?
- Na pewno, a... mówił, że tam będzie basen, weź strój...
- Dobrze.


Czyli szycha... gość, który będzie pociągać za wszystkie sznurki...
A ja pociągnę jemu... jestem ciekawa...
Na 13 byłam u fryzjera, lekki blond i zakręcone... aż serce mi skoczyło... potem jakiś strój... spojrzałam na siebie... a.. dwuczęściowy...


W drodze powrotnej pokazałam się Robertowi... a udawanemu chciałam posłać zdjęcie... ale w ostatnim momencie wstrzymałam...
Przed 18 już cała chodziłam.
Joli powiedziałam prawdę, ona i tak wie...
Powiedziała, że trzyma kciuki, przecież zaraz będziemy mieli dzieci...
Zacisnę zęby, a pokażę mu, że się nie zawiedzie.



*************


Przyszedł sms.
- Jestem.
Ja też... odwalona w sukienkę... i płaszczyk...
Wychodząc zobaczyłam tylko jeden samochód... wielki mercedes...
Już mi się podoba... a gdy wyszedł i otworzył drzwi... to zdobył pierwszy plus...
- Witam, jestem Jarosław.
- Karolina.


Gdy wsiadł i ruszył, zaczął się uśmiechać...
- Wybacz, ale jestem cholernie zaskoczony...
- Dlaczego... ?
- Bo popsułaś mi wszystkie szyki...


Już zaczęłam się denerwować...
- Coś złego ?
- Odwrotnie... myślałem, że będziesz... powiedzmy... zwyczajną... matką... z kłopotami... jakimiś...
- Jestem właśnie taką matką...
- A ja widzę laskę, bardziej Damę i ... trzeba zmienić plany...
- Jesteś zły ?
- Nie, po prostu dostosuję się do sytuacji...
- Nie wiem, o co chodzi.. ?


Zamyślił się..
- Ok, jesteśmy dorośli, prawda ?
- Tak.
- I wiemy po co jedziemy... ?
- Tak...
- I jesteś gotowa na wszystko ?
- Jestem...
- No widzisz, myślałem, że ze zwyczajną kobietą będę mógł sobie pozwolić na pewne sprawy... mam swoje upodobania... a Andrzej dodatkowo powiedział, że jesteś plastyczna...


Zbijał mnie z tropu...
- Ale ja jestem plastyczna...
- A ja widzę babkę z klasą... której się nie spodziewałem...
- I co, twierdzisz, że jestem z porcelany ?
- Coś w tym rodzaju... i to mnie zbiło... dość mocno...
- Myślisz, że jak jestem lepiej ubrana, to jestem inna... ?
- Widziałem jak szłaś, jak się ruszasz, ty nie jesteś lepiej ubrana, ty po prostu jesteś klasą wyżej...


Teraz ja zaczęłam się śmiać...
- To coś ci opowiem... z potem sam zdecydujesz...
Powiedziałam o mojej pozycji najpierw z Mariuszem, potem z Robertem,.. następnie o jego śmierci, szpitalu, o zabraniu dzieci, majątku... i jak muszę zaczynać wszystko od nowa.
Epizod ze staniem na ulicy pominęłam, wspomniałam tylko o znajomości z Andrzejem i zwyczajną prośbą o pomoc, aby załatwić to jak najszybciej...


Słuchał z wielkim zaciekawieniem.
- Wiedziałem, to właśnie zobaczyłem... tę twoją klasę, tego się nie zapomina... a, że zaczynasz od nowa... tego nie zmieni... nic...
- To teraz powiedz, co chciałeś zrobić ze zwyczajną dziewczyną, matką walcząca o swoje dzieci ?
- Naciskasz...
- Bo chcę cię zaskoczyć.
- Dobra... i tak to się dzieje... dzisiaj będziesz moją kochanką, jutro moją żoną, a w niedzielę moją kurwą...


Zaczynam łapać, o co mu chodzi... ?
- Dopiero w niedzielę kurwą ?
Teraz się zapowietrzył...
- A co ?
- Będziesz bić ?
Skrzywił się, jakby zawstydził... i nie odpowiedział... czyli tak...


Pewnie zwyczajny jest, że kobiety robią co im karze, że nawet jak zacznie się wyżywać, to one nic nie powiedzą... w imię sprawy...
Ok, jestem wewnętrznie Damą, ale teraz... dużo częściej jestem właśnie kurwą...


Dla dzieci zrobię wszystko...
W porządku... to oficjalnie... a tak naprawdę, to już mam mokro...
Cipa aż skoczyła... dostałam dwa skurcze...


Spojrzałam się na niego... on na mnie...
- Zwolnij...
Wyciągnęłam palec do przodu...
Spojrzał się...
- Powinnam go oblizać... ale nie muszę...


Jechał.. ale patrzył się jak zahipnotyzowany...
Wsunęłam go pod sukienkę... i zamoczyłam...
- Chcesz posmakować... ?


Nie czekałam, tylko dotknęłam jego ust...
Otworzył...
Wsunęłam i... jego język go dotknął...
- To w kwestii zgody... moja cipka właśnie też powiedziała... TAK.


- Mocno bijesz ?
- To zależy... ?
- A jak będę niegrzeczna... ?
- To będę zły...
- Jak bardzo... ?
- Bardzo...
- Potrafię być wredna i złośliwa... lubię się postawić...
- To dostaniesz karę...
- Obiecujesz ?


Przełknął ślinę, spojrzał się z takim... wzrokiem... to podniecenie... wiem...
- Obiecuję...
- To kwestie techniczne mamy za sobą... daleko jedziemy ?
- Dwie godziny, w bezpieczne miejsce...
- Rozumiem...


Dobra jestem, w chwilę go rozgryzłam... facet z taką pozycją, który robi to często... i ma z dobre 50 lat... widział już wszystko.
Władza daję silę... i on z niej korzysta...
Wiem też dlaczego z żoną ma dobre i złe chwile... ona czasami to toleruje, ale częściej już nie...


Wyciągnęłam nogę na kokpit... sukienka zsunęła się ukazując koronkę pończoch... ale nie spojrzałam się w jego stronę... dłoń poszła do kroku, lubię czuć, że wszystko działa.
Jechaliśmy ciemnym lasem... i obmyślałam moje zachowanie... tak odpowiednie, aby jadł mi z ręki dając karę...
Im bardziej mu dopiekę, tym bardziej mnie zbije... wyżyje się, da upust swoim frustracjom... a potem... będzie mój...
On poczuje swoją władzę... nad biedną mamusią... a ja już widzę świetlaną przyszłość...
Dodatkowo... przecież to lubię... i jakby pamięć wraca...


Dziś jestem kochanką... zaczynamy...
- Kochany... mogę ci obciągnąć... dawno tego nie robiłam...
Przekręciłam się w jego stronę... i położyłam rękę na kroczu..
Nic nie odpowiedział... więc... zaczęłam rozpinać...
Chciał... bo zaczął zwalniać...
Jeszcze slipy.. i zaraz go zobaczę...


Zjechał na pobocze... spojrzałam... takie same jak moje... prawie poczułam się jak w domu...
Wyskoczył...
Duży... ładny... jeszcze nie stał...
Bije, bo jest dumny... uważa, że daje rozkosz...że może... a my wiemy, jak to w życiu bywa...
Nachyliłam się i wzięłam tyle, ile szło...
Jęknął...


Wyciągnęłam i spojrzałam się mu w oczy...
- Już mi się podoba... powiedział...
- Mi też... ładny jest...
- Ja pierdolę...
- Co ?
Uśmiechnęłam się...
- Wszystkie do tej pory mówiły za duży... i się bały... ty pierwsza, że ładny...
- Ja nie jestem jak wszystkie... zobaczysz, jeszcze powiesz to, co wszyscy mówili mi do tej pory...
- A co ?
- Powiem, jak to powiesz...


Nachyliłam się i poszedł aż do gardła... a że był w miarę jeszcze miękki... to jeszcze dalej...
Nie rusza się, pokażę mu co potrafię...
Dałam radę cztery razy wziąć tak głęboko..
Potem musiałam zaczerpnąć powietrza...


- Jesteś niesamowita...
- Wiem, właśnie to powiedziałeś... po 2 minutach... widzisz...
Zanurkowałam znowu... i tak się uśmiechałam, bo... zwyczajnie to było fajne...
Położył rękę... docisnął... ale nie po chamsku...
Pewnie te, co musiały nie starały się jak ja...
Jest między nami różnica... ja muszę i one też musiały... ale ja dodatkowo lubię...
Gdyby Robert to widział, to byłby podniecony...


Wpadł mi szatański pomysł...
Potraktuję tego z telefonu nie tylko jak namiastkę Roberta, będę z nim rozmawiać jak z nim... już to zrobiłam, ale teraz to będzie mój cel... aby się wkręcić w seks...
Pamiętacie, już dawno czułam niesamowite podniecenie myślą, że robię to dla niego... bywały wyjątki... ale ogólnie to zaczynało mnie zmieniać...
To była miłość i oddanie... i wierność...
Nie sam seks dla siebie... rypanie dla rypania...
I teraz to powtórzę...


Jego ręka i moja głowa chodziły w ten sam rytm...
Dodatkowo zaczął poruszać biodrami...
Gdy główka zaczęła pęcznieć... przeszłam na lizanie do jajek... przeciągnę go... albo nie...
Na siłę podniosłam głowę... palcem oblizałam usta... i patrząc się mu w rozmarzone oczy... powiedziałam...
- Wystarczy..., bo nie dasz rady dojechać...
- Dam radę... !!!
- Ja mówię o innym dojechaniu... jako twoja kochanka, liczę na porządne pierdolenie... jeśli ja wytrzymam, to ty też... jedźmy...


Mieliście widzieć jego wzrok...
Już kara wisiała w powietrzu... ale nie w dniu kochanki...
O kochankę trzeba dbać, starać się, zabiegać... a nie zlać się przy pierwszym ciągnięciu...
On jeszcze nie wie, nie zna moich potrzeb... ale dopiero jest przed 19... cała noc nasza...


Ruszył ostro, jest zły... i co z tego ?
Wzięłam telefon i zaczęłam pisać sms.
Do męża.
- Kochany, już mu obciągnęłam, nie wytrzymałam i zrobiłam to w samochodzie, ma wielkiego kutasa i ledwo dałam radę... ale nie pozwoliłam mu się zlać... dopiero, gdy dojedziemy do hotelu, gdy dobrze mnie wyliże, to wtedy dam mu się zerżnąć...


- Do kogo piszesz ?
- Do opiekunki, chciała wiedzieć, czy jestem bezpieczna... ?
- A jesteś ?
- Jestem...


Teraz idzie d**gi... sms...
- Mam mu dać się zlać w buzi, czy w cipce... ?
Czekam...


- Tam gdzie chcesz... ale czekam na zdjęcie...
- Zwalisz sobie ?
- Zaczynam...
- Ani się waż... ty jesteś d**gi... po kochanku... masz wytrzymać...
- Dobrze, dla ciebie to zrobię...


Odezwał się Jarek...
- Dużo tych wiadomości... !!!
- My kobiety lubimy sobie gadać...
- No.. wiem...


Odłożyłam telefon...
Jezu jakbym pisała z nim... z Robertem... i najgorsze... czuję ten sam dreszcz, ten sam niepokój w żołądku.,.. który natychmiast przekłada się na soki w cipce...
Nie pokazałam tego po sobie... ale lekko się rozmarzyłam.

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

W czasie rozmowy okazał się dość normalnym facetem, oczywiście jego pozycja i władza przekładała się na sposób mówienia i myślenia.
Na dłuższą metę taki facet musi być uciążliwy, a jak jeszcze ma swoje wybryki, to w ogóle...
Jadę w konkretnym celu, załatwię to i do domu... po dzieci...


Dojechaliśmy po 20. Zameldował nas i dało widać, że znają go..
Dość duży hotel, zauważyłam basen, spa... coś dla mnie, jestem ogólnie zaniedbana, ale czy będzie czas... niestety, jestem tu dla niego...
Może jutro, jako żona ... ?


- Mogę wziąć prysznic, zaczęłam ?
- Nawet nalegam...
- A przyjdziesz do mnie ?
- Kochance nigdy nie odmawiam...


Przyszedł dość szybko... i od razu do całowania...
- Tęskniłem za tobą...
Rozmawiał jak ze starą znajomą... jak lubi... ?
- Też tęskniłam, tak dawno mnie nie brałeś... moja cipka już czeka... zobacz sam...


Dotknął, a mi rzeczywiście było dobrze. Obcy facet, na trzy dni pieprzenia, hotel, luz... czego wymagać więcej... ?
Jego palce weszły...
- Rzeczywiście... jesteś podniecona...
- Widzisz, że nie oszukuję, zawsze jestem prawdziwa...


Chwyciłam go za kutasa... przyciągnęłam... i dotknęłam cipki...
To nie było nawet przyciągniecie... sama zaczęłam się nabijać...
Obcierałam go o wargi... i lekko zaczęłam wciskać...
d**gą ręką objęłam jego głowę...
- Wejdź we mnie...


Nakierowałam i docisnęłam tyłkiem...
Jego oczy aż świeciły... i się uśmiechał...
Pocałowałam... jego dłonie poszły na tyłek, podniosłam się na palcach i teraz wszedł do końca...
Byłam mokra przy wejściu, a w środku... jego gruby kutas zrobił to, co miał...
Obcierał i nakręcał mnie...
Brodawki zrobiły się wrażliwe... czułam każde dotknięcie jego piersi... każde obtarcie...
Nawet jakby zrobiły się większe...


- Chcesz od tyłu ?
- Nie, chcę w łóżku...
Chwyciłam go za rękę i bez wycierania pociągnęłam na łóżko...
Wszedł... a mi przypomniała się guma...
Cholera, jak mu teraz powiedzieć... ?



Szepnęłam go ucha...
- Chcesz może ubrać gumę ?
Lekkie zastanowienie...
- A możesz bez ?


Do okresu 5 dni, mogę...
- Ja tak, ale czy ty chcesz... ?
- Taka elegancka kobieta chyba jest zdrowa ?
- Dbam o siebie...
- A ja ogólne miałem mało kobiet w ostatnim czasie... i była guma... jeśli pozwolisz ?



- Dobrze mój kochanku...
Wszedł i ruszył mocno...
Mam wrażenie, że jeśli jeszcze troszkę się rozluźnię, to mogę dziś zaszaleć...
Przekręciłam się na górę...
Teraz jego kutas robił najlepszą robotę... czułam go aż w żołądku...
- Będę mogła się zlać z tobą ?
- Co ?
- Lubię jak mi dobrze...
- Żadna tego nie doświadczyła ze mną...
- Jestem inna, mówiłam, mnie nie zapomnisz tak szybko...


Wzięłam jego dłonie na piersi i zaczęłam się oddawać marzeniom...
Dobry kutas i mocny orgazm... dziś odpłynę...
Dotknęłam łechtaczkę... ależ gorąca...
Zamknęłam oczy, nie był nadzwyczaj przystojny, ale nie, żeby przykryć gazetą... zresztą, dla mnie seks jest sztuką, dobry sprzęt dopełnieniem, a moje własne ciało moją orkiestrą...


Pierwszy nadchodził... i bałam się, że jak cipka się zaciśnie, to on też strzeli...
- Zaczynam dochodzić... i uśmiechnęłam się...
- Nie mogę... to jest jak gwiazdka z nieba...
- Dlaczego... ?
- Wykorzystujesz mnie lepiej niż ja ciebie...
- Uwielbiam dobry seks... ci...


Sama nadawałam rytm wbijaniu... sama przedłużałam swoją rozkosz... aż do wybuchu...
Był mocny... był ciepły... był utęskniony... i był mój...
Nie zlał się..
- Chcę być pod tobą...
Natychmiast się przekręciliśmy... jego oczy były pełne podniecenia... ruchy szybkie...
- Wypierdol moją cipę... czekam na ciebie...


Wiedział o co chodzi...
Przyśpieszył... objęłam jego szyję... nogi zacisnęłam na jego udach... i wiadomo, co zrobi jednostajny ruch... z moją cipką...
Dostałam d**gi...
- Poważnie ?
- Czekam... dostaniemy razem...


Jeśli inne kobiety nie dostawały... to wiem, co on czuje... ?
One odrabiały pańszczyznę... ja się z nim kocham...
Zaczął dochodzić., poczułam jak pęcznieje... i natychmiast przyszedł trzeci...
Ciut wstrzymałam... i dostaliśmy razem...
Cipa w orgazmie i strzały spermy w jej środek... czego więcej trzeba kobiecie...


- Jezu... ale mi dobrze...
Przyciągnęłam jego twarz... i objęłam plecy...
Całował i pompował...
- Jesteś wspaniała...
- Właśnie to powiedziałeś... pamiętasz ?... jestem najlepszą kochankę... bo mam najlepszego kochanka...


Wiem, to było dla podpuchy... ale... jestem aktorką... dobrą i czerpiącą z gry przyjemność...
Gdy przekręcił się na bok... natychmiast zaczęłam obciągać...
Jego pochwały i jęki zlewały się w jedno...
Wiem, co oni lubią... i czego oczekują...


Widziałam, że jest zmęczony, przytuliłam się do jego piersi, on zaczął mnie głaskać po włosach... naciągnęłam pościel i zasnęliśmy...


************


W śnie przyszedł do mnie Robert
Usiadł się na skraju łóżka, nie znałam pokoju, ale było ciemno... chwycił mnie za dłoń i szepnął...
- Kocham cię... ale musisz być cierpliwa...


Otworzyłam oczy...
- Robert ?
Dotknęłam jego... nie... to nie on... co to znaczy... cierpliwa... ?
Za mało się staram ?
Będzie jeszcze pod górkę ?
To ostrzeżenie... czy kierunek działań... ?


Dotknęłam jego uda.. spał... dotknęłam kutasa... leżał...
Ok, Robercik... jak każesz to robię...
Nachyliłam się i wzięłam do buzi...
Cholera, mógł iść się umyć...
Kutas nie wstawał... za to cały chował się w buzi... zawsze to lubiłam...
Włożyłam palce w cipę... nadal chlupało... i już było przyjemnie...


Zaczął się przeciągać... ale coś słabo...
Zaraz dojdę szybciej niż jemu stanie...
Mój Robert każe mi się bardziej starać... zaczyna mi rozkazywać... znowu jestem jego suczką...


Przyśpieszyłam... i połknęłam go prawie z jajami...
Kurwa, zaraz ci postawię... !
Poleciał palec do tyłka... i co .. ?
Natychmiast zaczął się prostować...
- Co się dzieje ?
- Jak to co... twoja kochanka ma za mało...


Już siadałam się na niego... ale palec na łechtaczce pozostał... jestem zbyt blisko...
Nawet nie zdążył mnie dotknąć... a już dostawałam...
Pewnie nie zauważył...
Tak naprawdę teraz jego uwaga nie była mi potrzebna, już byłam nakręcona sytuacją... tym - kocham cię - od Roberta
Wierciłam się na coraz bardziej stojącym kutasie i odlatywałam od drażnienia cipki...


Dotknął moich ud... zacisnęłam je bardziej... i poleciał prąd.
Doszedł d**gi... nawet nie przerwałam... ta chwila należy do mnie.
Pochyliłam się do pocałunku i drażnienie łechtaczki zostawiłam obcieraniu się o jego brzuch...
Objął moje pośladki, rozszerzył je... już chciałam zadać pytanie, czy chce w tyłek... ale zostawię to na ostatni dzień.. na sukę...


Wyprostowałam swoje nogi i dosłownie gwałciłam go... lekkimi ruchami bioder...
Szedł trzeci... i był tak przyjemny , że chciałam zwolnić... ale on zaczął ruszać swoimi biodrami...
I tak się wpił w moje usta, że d**gi raz zaczęliśmy dostawać razem...
Cholera, ale to jest dobre... jeśli Robercie, o to ci chodziło... to proszę i... dziękuję...


Już nie schyliłam się wylizać... tak padliśmy objęci...
Mocno mnie tulił... jak Robert, gdy za silnie zatęsknił...
On też za kimś tęskni...



*********************



Obudziłam się gdy było już widno, on jeszcze spał.
Wstałam do łazienki i wzięłam telefon.
Muszę się zameldować...
Piszę..
- Minął pierwszy wieczór, byłam jego kochanką i dwa razy się kochaliśmy.


Szybko przyszła odpowiedź...
- Mogę zadzwonić ?
- Tak.


Ledwo zdążyłam ściszyć...
- Aż dwa razy ?
- Tak, pierwszy raz to on chciał... a d**gi, to ja go przeleciałam...
- Było Ci dobrze ?
- Za każdym razem dostałam po 3 orgazmy...
- O.. cholera...
- Podoba Ci się ?
- Stanął mi... mogę... ? Zresztą stał prawie całą noc... czekałem...
- Możesz... opowiedzieć ci ?
- Poproszę...


- Pierwszy seks był klasyczny... szybki... on nagrzany i ja... bo wtedy w samochodzie, to nie dałam mu się zlać... pamiętasz... ?
- Tak, miał cię wylizać...
- E... nie zdążył, już płynęłam gdy mnie dotykał... poszło szybko... i zasnęliśmy.
- A d**gi... ?
- W nocy się obudziłam po pięknym śnie o Robercie i dosłownie zgwałciłam go...


Dokładnie słyszałam jego ruchy i jego oddech...
- Gdy jeszcze leżał jego kutas, to połknęłam go do końca...
- Mówiłaś, że duży...
- Daję radę... gdy już stanął, to usiadłam się na nim i poszło... jego ręce na biodrach, na piersiach... sama drażniłam łechtaczkę... przyszedł pierwszy i d**gi... a gdy poczułam, że i on dojdzie, to zaczęłam go całować i wtedy dostaliśmy razem.


Chyba doszedł... bo usłyszałam kilka jęków...
- Wpompował całą spermę w cipkę... właśnie teraz się myję i dlatego zadzwoniłam... zaraz przyślę zdjęcie, cala jest czerwona...
- Dziękuję Ci...
- Doszedłeś... ?
- Tak, gdy lał w tobie...
- Dobrze ci było ?
- Jak cholera, ale jestem chyba zły na siebie... ?
- Dlaczego ?
- Pamiętasz, że moja mnie zdradziła, ją wygnałem, a Tobie pozwoliłbym na wszystko... i to mnie zadziwia...
- Aż tak bardzo... ?
- Jesteś taka... prawie... jakbym chciał... aby była moja kobieta... dosłownie 99 % i to jest straszne...
- A może piękne ?
- Nie straszne, bo mógłbym zakochać się w Tobie w sekundzie, a w ogóle Cię nie znam...
- Będziemy rozmawiać i się poznamy...
- I tego obawiam się jeszcze bardziej...
- Dlaczego ?
- Ile masz lat ?
- 31
- A ja 56... rozumiesz... to nie miałoby prawa się udać... zresztą jestem już za stary...
- Nawet nie wiesz jak wyglądam... ?
- A jakie to ma znaczenie, jeśli po samym twoim głosie prawie Cię kocham... a jeśli byłabyś w moim typie, byłabyś piękna, zgrabna, miała duże ładne piersi... to co ? Wybacz... znam swoje ograniczenia, nie jestem głupi...


Rozłączył się...
Fajny facet... lubię ludzi prawdziwych, nie kłamców i takich, którzy nie kryją swoich uczuć... nawet jak bolą... :)
Tylko skąd on wie, jak wyglądam... kilka przypadków... może być... zobaczymy...

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Wzięłam kąpiel... długą i gorącą...
Po jakimś czasie usłyszałam jak chodzi... zajrzał...
- Witaj... jak się czujesz... ?
- Nigdy nie było lepiej... cudownie...mężu ?
- Tak , dzisiaj jesteś moją żoną...
- A co to oznacza... ?
- Kulturę i swobodę...
- A seks ?
- Dwa razy w jednej nocy... ? ...dziś odpoczywam...
- Ja nie muszę... zaraz będę chciała mieć wylizaną cipkę..
- O kurcze...
- Jest już śniadanie ?
- Zaraz będzie...


Wyciągnęłam się jeszcze na 15 minut... dotknęłam cipki... miękka i cieplutka...
Wyszłam z wanny i nie wycierając się otworzyłam drzwi do pokoju...
Spojrzał się...
Hm... lubię ten wyraz twarzy...
Jeden krok w jego stronę... d**gi... i otwierają się drzwi... wchodzi babka ze śniadaniem...
Od razu przypomniał mi się Hamburg... i boy... oj... to było piękne...


W ogóle nie ruszyło mnie to... szłam do niego jakby jej nie było...
- Gdzie postawić... ?
Babka też się nie przestraszyła... może nie raz to widzi... ?
Doszłam do niego... przytuliłam się...
- Obojętnie gdzie... powiedział...
Już go całowałam... a on przestraszony... patrzył raz na mnie, raz na nią...


Ale dał się całować...
Usłyszałam zamykane drzwi... i odeszłam do niego...
- Chcę jedno lizanie przed śniadaniem i jedno po...
Usiadłam się w fotelu i rozłożyłam nogi...
- Zamknę drzwi...
- Zostaw... lubię dreszcz emocji...


Klęknął i zaczął...
Zamknęłam oczy... i oddałam się marzeniom... czy mój mąż by to zrobił... ?
O tak... za każdym razem...
Położyłam nogi na jego barkach... a dłonie wsadziłam we włosy...
On liże, ale ja kieruję...
Żona musi być zadowolona, prawda ?


Robił to dobrze... zaczęłam się wyginać... bo pioruny szły... z wielu kierunków...
Może dostanę ?
To kąpiel i rozmowa z " mężem " mnie wzięła... zresztą, w dobrych warunkach zawsze byłam chętna...
Ścisnęłam brodawki... aż do bólu... zaczął się zbliżać...
Jedną ręką wcisnęłam jego głowę w pizdę...
- Mocniej...


Idzie... może mu popuszczę... mam dziś władzę...
Normalnie bym zawyła z bólu, tak ścisnęłam brodawkę... ale doszedł w tym samym momencie...
I chyba się zlałam... ale moimi sokami... bo aż mroczki zobaczyłam z podniecenia...


- Ok.. teraz śniadanie...
Gdy spojrzałam się na jego twarz, to zachciało m się śmiać..
Cała mokra...
- Jesteś zły ?
- Jestem wniebowzięty... co to było ?
- Wy się zlewacie. my też... to znaczy nieliczne... a ty masz tę przyjemność... ze mną... bo ja robię to na zawołanie...
- Zadziwiasz mnie coraz bardziej...
- Cieszę się...


Zjedliśmy śniadanie, a ja celowo miałam skrzyżowane nogi, bo cipa aż piekła z podniecenia...
Obcierałam się swoimi udami i nie pozwalałam mu opaść.
Jadłam powoli patrząc się mu w oczy... i widziałam, że już czeka, aby dorwać się do mnie...
Patrzył na mnie, na piersi, na uśmiech... i znowu na piersi...
Sam fakt, że siedzę cała nago, musiała go męczyć...


Zresztą... sama przeciw sobie to przedłużałam... sama się drażniłam, a podniecenia nie opadło ani na trochę...
U kobiet to jest w głowie... i jak chcemy, to nie odpływa na długo...


Wstałam, podeszłam do niego i położyłam stopę na jego kroczu...
Stał mu... ale nie dostanie...
Dotknął wewnętrznej strony uda...
Jeszcze była mokra... a cipka nadal pracowała...
- Jak chcesz... zapytał... ?
- Chcę od tyłu...


Naszła mnie ochota na mały anal...
Może mu dam... a może nie... ?
Oparłam się o stół i wypięłam tyłek...
Najpierw całował plecy... potem półdupki... a następnie zszedł od razu na uda...
Od wewnątrz były gorące... mokre... i napięte...
- Dobrze mi... szepnęłam...


Jego język musnął cipkę...
I od razu strzelił prąd...
Cholera... jest dobrze...
Byłam ciekawa czy dojdzie do słoneczka... ?
Zaczęłam lekko się wiercić... nakierować jego język, aby trafił... ale nie... on nie trafiał...
Nie wiem, czy nie chciał, nie umiał... czy jeszcze tego nie robił i nie wie, że kobiety też to lubią... ?


Odeszła mi ochota...
Wyprostowałam się...
- Wystarczy mi mężu... było pięknie... dziękuję...
Uśmiechnął się...
Ten facet jednak jest bardziej prostakiem i jutro, pewnie chamem, dla niego kobieta jest tylko dla jednej rzeczy.
Nie dla całkowitej jej rozkoszy... trudno.


Ogarnęłam się, on chciał iść na basen, a potem na siłownię...
Dobry pomysł, długo nie pływałam...
- Mogę iść z tobą na basen... ?
- Oczywiście... ale pływamy osobno... bo robię trening...
- Ok. wiem, co to znaczy...


Od razu zobaczyłam Roberta.
- Dojdę za chwilę...
- To ja idę...
A ja wzięłam telefon i zadzwoniłam...


- Jesteś ?
- Zawsze jestem...
- Wylizał mnie, doszłam, ale potem dał plamę i jestem zła...
- Mógłbym ci pomóc... ?
- Gdybyś tu był i zrobił to, czego on nie zrobił... to tak...
- A co miałbym zrobić... ?


Zastanowiłam się... powiedzieć, czy nie...?
Obcy facet... miły... nieznany...
- Lubię gdy facet zabawia się moim tyłkiem...
- Tyłkiem, czy analem ?


Strzelił we mnie... wie...
- Analem, lubię.. i to bardzo...
- Zrobiłbym to dla ciebie z wielką przyjemnością również dla mnie...
- Jesteś... dziękuję, że jesteś...
- Jestem i będę...


Zobaczyłam cień w rogu pokoju... wiem... kto to jest...
- Dziękuję Ci, że jesteś ze mną kochany...

Na basenie popływałam z 20 minut...
Woda wcale nie była ciepła... i mały ten basen...
Kilku pływaczy, a sędzia dość dobrze sobie radził... na Roberta nigdy nie patrzyłam...
Jakie to jest dziwne, po takim czasie człowiek zdaje sobie sprawę z drobiazgów, na które nie zwracał uwagi...
Dopiero jak je straci...


Zrobiłam się smutna i zmarznięta...
Obok był bar... a może... ?
- Poproszę jakieś wino...
- Coś ulubionego ?
- Nie piję, nie wiem... proszę o coś kobiecego...


Nalał mi różowe...
- Będzie pani smakować...
- Najbardziej chcę się rozgrzać, bo woda zimna na basenie...
- Z rana taka jest, wieczorem, gdy jest więcej ludzi robią cieplejszą... ale tam jest sauna... specjalnie dla gości...
- Wspaniale...


Wypiłam z trzy lamki... i już było fajnie...
Ten pływał i nie przerywał...
A pójdę do tej sauny... cisza... to i spokojnie będzie...


Dużo pary... nie za bardzo widzę, czy jest osobna dla kobiet...
A wejdę... w stroju oczywiście... w razie czego...
Gdy się siadałam w rogu zobaczyłam faceta...
- Przepraszam bardzo... już wychodzę...
- Proszę nie przesadzać... zmieścimy się... duża ta sauna...
- Większa od basenu...


Roześmiał się..
Nic mi do głowy nie przyszło, szczególnie, że gość był przykryty ręcznikiem przez biodra...
Usiadłam się i zaczęłam się rozgrzewać...
I oczywiście naszły mnie wspomnienia...
O NIM... też byłam z NIM w saunie... z tymi młodymi, chłopakiem i dziewczyną...pamiętacie...
Chciałam spermę dla d**giego dziecka, a on zerżnął jego i je tyłek...
Nadal brzydzę się gejami, ale potem ją zerżnęłam ręką i suka odpłynęła...


I to wspomnienie zaczęło mnie nakręcać...
Nawet nie zauważyłam jak położyłam rękę na koczu...
Oczy zamknięte... i jej młode ciało... moja ręka w jej ciasnej cipce... i jej orgazmy...
Lubię facetów... ale to wspomnienie mnie zmoczyło...
Gdy spojrzałam się na cipkę zobaczyłam jego wzrok...


- Miłe myśli ?
- Raczej wspomnienia sprzed wielu lat...
- Opowiedz... lubię słuchać...


Co mam zrobić... ?
Obcy facet... jak mu opowiem, to stanie mu.. potem będzie głupio... a jak to cham.. ?
Nawet nie mam gumy...


- Opowiedz... będę grzeczny... jestem sam w delegacji... i w separacji... bądź dobrą kobietą...
Kurwa... ale mi dowalił... zawsze mówiłam, że będę dobrą kobietą...
OK.
 

  • Lubię 2
  • Wow! 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...