Skocz do zawartości
swoboda-film

Ja i Ona czyli Milosc Cuckold i Zemsta

Rekomendowane odpowiedzi

Gdy wróciliśmy... autentycznie... byłam zmęczona... ale umyłam się... bo obiecałam...
Nic nie mówił...
Chciałam poczekać... ale urwał mi się film...
Nawet nie pomyślałam o NICH...
Jak przez sen czułam, gdy mnie brał... był bardzo delikatny... i niestety potem zasnęłam.


Za to rano postanowiłam go obudzić jak na żonę przystało...
Długo leżał... a ja tak to lubię...
Moja zabawka... mój facet i moja zasługa jak stanie...


Zaczął się przeciągać...
- Kocham Cię moja żono...
- Ja cię bardziej...
- Bardziej nie można...
- No to szybciej...
- Jesteś niemożliwa...
- A dlaczego ?
- To moje niespełnione marzenie od wielu... wielu lat... aby moja żona brała jak jest mały...
- To się przyzwyczajaj... bo u mnie dostaniesz to w pakiecie podstawowym...
- Ale określenie...
- Moje...


Położył rękę na głowie...
Niech jeszcze tylko dociśnie... to jestem jego na każdy dzień...
Docisnął...
I zaczął stawać...
Czyżby był gotowy na d**gi raz ?


Myślę, że chciał... ale niestety usłyszeliśmy głosy zza drzwi... dzieci...
Ledwo zdążyliśmy się ubrać...
- To nie koniec... dziś jest sobota.. i jesteś mój w każdej minucie...
Tylko się uśmiechnął...


Po śniadaniu podobno miałam takie maślane oczy, że zwyczajnie pociągnął mnie za sobą...
Do łazienki...
Od razu klęknęłam... od razu wzięłam... był w pół... idealny...
I sama się wcisnęłam...


- Mam skończyć ?
- Jak chcesz kochany...
- Nie wiem ile wytrzymam... ?
- Poproszę o strzał...


Wepchnęłam swoją głowę do końca...
A on jęknął...
I strzelił...
Jak ja to lubię...
Do końca... do ostatniej kropelki... aż będzie prosić. abym przestała...


- Jezu... nie mogę...
I o to chodzi...
- Co jest kochany... ?
- To drażni...
- Co ty nie powiesz... ?
I znowu wzięłam...
Dosłowne wyrwał się...
- Tego jest za dużo... jesteś niemożliwa...
- Kiedyś byłam Nieziemska... teraz jestem... Twoja...


Gdy wróciliśmy, tylko Anka i Julia spojrzały...
A ja... bezczelna... palcem wytarłam usta...
Anka zaczęła się śmiać... a Julcia spuściła głowę...
My kobiety chyba będziemy się trzymać razem...


Później opowiedziałam Ance o mojej rozmowie z Julią...
- Tak nie może być... jeszcze przyniesie bachora...
- Nie mów tak...
- To my jesteśmy w ciąży... a nie ta gówniara...
- Ona nie jest...
- I dobrze... pogadam z nią...
- Może razem ?
- Jak chcesz...


Okazja przyszła w niedzielę...
Wszyscy polecieli do ogrodu, oficjalne otworzenie basenu... a my zostałyśmy robić napoje...
Anka zaczęła pierwsza...
- Julcia... podobno już dajesz dupy kolegom...
- Mama powiedziała ?
- A myślisz, że ja co robiłam w twoim wieku...
- Dawałaś dupy ?
- Widzisz... właśnie, że nie... jak jakiś chciał, to mu obciągałam...


Głupio mi było słuchać takich rozmów z córką...
- A ty Karolcia, co robiłaś... ?
- Nic, byłam porządna...
Jak zaczęły się śmiać... potem ja...i tak atmosfera się rozluźniła... i już było dobrze...


Zaczęłyśmy wspominać kto dał pierwszy, w jakich okolicznościach... ?
Julia w tym momencie przestała być moją córką, tylko została jakby koleżanką...
Bo i to była prawda...
Nie jestem jej matką... nie ma jej ojca... jest sama... i teraz... ma tylko nas...


- Julia... jak facet się uprze, to go kopnij...
- A jak będę chciała...
- To tylko w gumie... nie ma zmiłuj... każdy pęknie, aby dostać...
- Tylko guma też może pęknąć... dodałam...
- Widzisz i tu jest wyższa szkoła jazdy...
- Jaka ciociu... ?
- Możesz zawsze dać w dupę...


Teraz nastąpiła cisza...
- Ja kiedyś też nie lubiłam... ale teraz daję bez problemu... dasz i ty... bo Karolinka to jest mistrzynią dawania w tyłek...
Powinnam się zaczerwienić... ale nie... potraktowałam to jak naprawdę lekcje życiową...
- Robisz lewatywę... smarujesz dobrze... i wchodzi sam... a tam, może się zlewać ile chce...
- A powiem ci... każdy chce... dodała Anka...
- Wiem, już miałam propozycje...
- Widzisz.. nauczymy cię... bo widzisz... my z mamą jesteśmy w ciąży i głupio by było, abyś i ty teraz zaszła...
- Nie mam zamiaru...
- I dobrze dziewczyno... tak trzymaj... do czasu...


Mam wrażenie, że weszłyśmy na inny poziom relacji..
Zbliżamy się jak kobiety... żyjące w jednej rodzinie...


***********

W tygodniu zdarzyło się coś wspaniałego.
Zadzwoniła Anka i kazała natychmiast przyjechać do fundacji...
Nie chciała powiedzieć ani słowa...
Pojechałam.


W jej gabinecie stał młody... syn Marysi...
- Boże... skąd się wziąłeś... !!!
- Przyjechałem z Anglii... mam kasę i będę tu robić interesy...


Przytulaliśmy się chyba z godzinę...
Oprowadziłam go po budynku...
Był w szoku...
- I to wszystko dla mojej mamy ?
- Tak, dla niej... była tego warta...
- Bardzo mi jej brakuje...


- A co chcesz robić.,?
- Nie wiem, rozejrzę się... a nasz interes z Mariuszem? ... co się stało ?
- Wyjechał do Francji z Vivene i ślad po nim zaginał... babcia umarła, Wojtek nas okradł... a pewnie jak zobaczył puste konto... to po co ma wracać.. ?
- Szkoda.. bo miałem fajne pomysły na stronę i własne wydawnictwo..
- Jezu...super... ja potrzebuję twoich umiejętności...


Opowiedziałam mu całą historie z bankiem dawców, o przeszczepach...
Aż mu się oczy zaświeciły...
- Jasne.. zrobię stronę... która będzie współpracować z nimi... ale będzie nasza.,...
- Super... widzisz.., mówisz nasza... zatrudnię cię... co ty na to ?
- Pani Karolino...
- Kiedyś mówiłeś inaczej...
- To było kiedyś... zawsze panią szanowałem...
- Wiem...


Podeszłam i dałam mu buziaka... w usta..
- A jak tam damskie sprawy... ?
- Spokojne... po pani.. to trudno mnie zadowolić...
- Oj ty... pomyślimy... a teraz do roboty... bo na dniach będą pozwolenia...
- Już działam...


- I co ... układa się powoli, co ?
- Aniu... pierwszy raz od wielu dni uśmiecham się do losu...
- Zawsze jest pod górę... ale po tym... jest z górki...
- Oby... bo moje sprawy nic się nie polepszyły... ale jestem cierpliwa...
- Będzie dobrze...


I wtedy zobaczyłam jej wzrok skierowany na młodego...
Ania zaczyna myśleć cipką..
- Aniu... to widać...
- Przestań... nie wolno ?


Wolno... ale jak Jurgen ją złapie to będzie dym...
I wszyscy oberwiemy...


***********


Po dwóch tygodniach strona działała, przyszły zezwolenia i zaczęłyśmy.
Wiele dziewczyn od razu się zapisało... Anka, ja... młody... Julia...
Zresztą Julia zrobiła taką kampanię w szkole, że były dni, że dosłownie waliły tłumy...


A potem zaczęły się jaja...
Przyjechał prezydent miasta... wojewoda... dziesiątki urzędników...
Zaczęli obiecywać kasę... promocję...
My z Anką tylko patrzyłyśmy na tych zbyt chętnych... i lekko gadatliwych...
Dziewczyny mam pomogły...
I poznały tych 3 facetów ze starostwa...


Śliskie typy...
Takie, co ich łapy same latają...
I oczywiście... sami zaczęli...


- A pan Wojtek nie wspominał o nas ?
- Oczywiście, że wspominał..
- Czyli układ taki sam ?
- Czyli jaki ?
- Kasa co miesiąc na utrzymanie i prezenty dla dziewczyn..
- A ile tej kasy było ?
- Starostwo daje każdemu równo... po 80 tysięcy... rocznie


Ok, rozumiem... dla Wojtka każda kasa się liczyła...
- Oczywiście.. wszystko po staremu... to kiedy ?
- Może nawet dziś wieczorem ?
- Dobrze...będzie na świeżo... a ile dziewczyn... ?
- Po dwie ... czyli sześć...


- Mamy nowe pokoje... można u nas ?
- Tak jak zawsze... u was... na 20, ok ?
- Będziemy czekać...


Ich szelmowski uśmiech podziałał na mnie... że chciałam zwracać...
Gdy się uspokoiło... zrobiłyśmy zebrane pań...


- Czy wiadomo wam coś o układach z urzędnikami...
Kilka spuściło głowę...
- Ok... te które coś wiedzą... zostają... reszta może odejść.


- Prosto i bez owijania... poproszę..
- Przyjeżdżali do nas... szef kazał i koniec...
- Dlaczego się zgadzałyście ?
- Robili prezenty i szef nie wyrzucał...
- A jakaś musiała odejść ?
- Co ładniejsza... nie chciała i koniec, na bruk...


Zamyśliłam się... te kobiety są przyparte do ściany... tak jak ja...byłam...
- Panie, żadna już nie będzie musiała dawać dupy, teraz my tu rządzimy... a kasa i tak będzie...
- A prezenty ?


Hm... problem jest głębszy... one to zwyczajnie lubiły... za garść błyskotek.
Zniszczone przez życie kobiety... obdarte z godności i własnego szacunku.
Nie wiedzą jak można żyć, bo im to odebrano...


- A mam pytanie... jak wygląda wasze życie... ?
-- Co ma pani na myśli ?
- Wasze perspektywy.. co dalej... ?
- Nie mamy perspektyw... żyjemy tutaj i koniec... nie mamy rodzin, wparcia, pieniędzy... niczego nie mamy... tylko panią, dzieci i ten ośrodek.


Prawie się popłakałam...
Trzeba im pomoc, bo dawanie ryby nic nie da... one muszą zacząć wędkować...
- Porozmawiamy na ten temat, mam rozwiązanie, ale teraz musimy uwalić urzędasów, co przyjadą wieczorem, pomożecie ?
- Oczywiście, teraz pani jest tutaj szefową..
- Ja będę waszą matką... a nie szefową... załatwimy ich... a potem wasze życia...


Mam szalony pomysł, muszę porozmawiać z Jurgenem, z Anką... i zobaczymy.
Młody ustawił kamerki w dwóch pokojach, one dodatkowo miały włączone dyktafony ( załatwił to w 2 godziny ) i czekamy...


Na 20 zajechały trzy samochody...
Wyszli... bossowie... spasione świnie.. urzędasy... za nasze...
Jakby wzięli się za normalną robotę to i wyglądaliby lepiej.
Ale to ich sprawa...


Uśmiechnięci szli... a my uśmiechnięte czekałyśmy...
Poklepali od razu po tyłkach... znali swoje ofiary...
I wiecie co dali... ?
Bombonierki i czekolady...
Chciałam wepchnąć im je w gardła...


Kątem oka zauważyłam jak Jurgen parkuje.
Anka mnie namówiła... bo przecież my kobiety jesteśmy za słabe na trzech facetów... i nie wiadomo co mogłoby się stać... ?
Teraz już niech się dzieje...


Szli do pokoi... nie zwracając na nas uwagi...
Z dziewczynami byłyśmy umówione, że same wejdziemy, kiedy uznamy, że dowody są wystarczające...


Denerwowałam się... nie o sprawę, czy tych urzędasów... ale o dziewczyny...
Patrzyliśmy z Jurgenen w telefony, tam były skonfigurowane kamery...
Po dosłownie 10 min już dziewczyny były prawie nagie.. jak i oni...


- Idziemy...
Jurgen zacisnął pięści... przekręcił głową... i ruszyliśmy..
Drzwi prawie wyleciały...
- Koniec imprezy... wypierdalać zboki...
Anka była niezrównana w tekstach...
Prawie zaczęli się śmiać... a potem krzywić... ale jak zobaczyli Jurgena... to cienkie fiuty zwątpili...


- Co wy robicie... ?
- Porządki gnojki... skończyło się... u nas tego nie będzie...
- To pożałujecie, koniec z kasą...
- Tak myślisz... to sobie zobaczcie...


Z daleka pokazałam telefon i ich akcje...
- Teraz mamy dwa wyjścia... albo to ląduje za minutę w internecie, albo dzwonię do prokuratora Andrzeja, mojego przyjaciela... ... i jemu dajemy dowody...
- Wolimy trzecie wyjście...
- Czyli wszystko zostaje po staremu, kasa od miasta jest... ?
- Tak, będzie...
- No widzicie... jacy głupi, a jacy mądrzy... a teraz... słyszeliście szefową... wypierdalać... !!!


Uwielbiam jak rządzę...
Wiem, że to dziewczyny i Anka, i Jurgen... ale uczucie zajebiste...
Dziewczyny zaczęły się uśmiechać... bo te sierotki gubili koszule... i buty...
Szli... nie patrząc się.


- Dziękuję paniom, widzicie kasę na fundację nadal mamy... a jutro pomyślimy o kasie dla was..., ok ?
- Tak szefowo...
To lubię... jak los się nie wtrąca... albo.. jak pomaga...


Do domu wracaliśmy w świetnych humorach,...
- Co miałaś na myśli mówiąc im, że będzie kasa na życie ?
- Mam pomysł, ale Jurgen musi się zgodzić..
Spojrzał się na dźwięk swojego imienia...


- Gadaj bo nie wytrzymam...
- Widziałaś, że one zwyczajnie to lubią... ?
- Widziałam... i co z tego ?
- Jurgen, jak się zgodzi, to zawiezie je do siebie, do hotelu i zarobią tak jak ja...
- Jako kurwy ?
- Będą robić to, co lubią za porządne pieniądze... w dwa miesiące zarobią na mieszkanie, a w trzy na własny start...
- Zajebiście... gdyby nie moja teraz sytuacja, sama by pojechała...
- Całe szczęście, że nie musisz...


- To teraz zostałaś burdelmamą...
- Jurgen jeszcze musi się zgodzić...
- Zgodzi się... nie martw się... mam teraz na niego duży wpływ...
- I nie jestem nią... bo cała kasa będzie ich...
- Tak, tak... gadaj co chcesz... ale jesteś ich mamą.. sama powiedziałaś...


Dobrze idzie... dobrze się nam żyje...
Mam męża, dzieci, wszystko odebrałam, mamy kasę... mam przyjaciół wokół siebie... czy to nie jest zbyt piękne... ?
I wiecie co... ?
Postanowiłam nie myśleć o tym... nie mówić głośno jak mi dobrze... ani, że się boję...
Niech los robi co chce... ma rację mój Pan... nie można się bać całe życie...


***********

 

  • Lubię 1
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Kasa z urzędu wpłynęła w terminie...
Od darczyńców też... nawet ich nie znamy..
Tak więc naszej na razie nie ruszamy...
Jurgen oczywiście się zgodził, ale będzie brać po jednej..


Przedtem odbyłam z nimi rozmowę na temat klientów jakich mogą spotkać.
Dałam Jurgenowi numer telefonu pana doktora, aby ustalił, czy jakaś się nadaje...
I pierwsza pojechała...


A my do pracy...
Młody stworzył przepiękną stronę..
Umieścił wszystkie informacje...
A do szkoły dzieci to sama pani dyrektor nas zaprosiła...
W średniej uczniowie mają wielkie serca i po takich rozmowach był zawsze tłum w ośrodku...


*********


Z mężem też było wspaniale...
Odbyliśmy wiele rozmów, poznał mnie dokładnie, na wszystko się zgadzał...
Jak ten facet mnie kocha.. !!!
Największe obawy miał co do ciąży... ale wytłumaczyłam mu, że to moje powołanie...


A potem zrobił mi niespodziankę...
- Kochana... dziś wieczorem zabieram Cię na wyjazd...
- Coś specjalnego ?
- O tak, masz się ładnie ubrać... to będzie wyjazd i spacer...


Jest już ciepło więc sukienka na ramiączkach... bez stanika...
- Mężu, mam ubrać majteczki ?
- Nie musisz...
Od razu miałam mokro... zresztą ona od jakiegoś czasu wróciła do swojego życia... czyli ona sobie i ja sobie...


On ubrał garnitur, białą koszulę...
Wyglądał bosko.. i jeszcze mój...
Było po 22 gdy wyjechaliśmy...
Miałam już tak mokro.. że bałam się o siedzenia..


E... w razie czego się wypierze...
Cholera... od razu przypomniała mi się scena spotkania Roberta, gdy czyściłam auto po innych plamach...
Wiem, że Robert będzie ze mną do końca...


Jedziemy.
Jest ciepło, przyjemnie... lekki wiatr rozwiewa mi włosy...
Fajnie się czuję...
Jedziemy pierwszy raz razem...
Zawsze jest pierwszy raz...


Zajechaliśmy do parku. Nie byłam tu jeszcze, bo prawie na obrzeżach miasta...
- To tu..
Jak tak mówi..
Wyszliśmy, wziął mnie za rękę i poszliśmy w głąb...
Było dość dobrze oświetlone... więc byłam dość spokojna...


Po chwili skręciliśmy w jakąś alejkę... i na jej końcu ...już to widziałam...
Stał facet i przed nim klęczała dziewczyna...
Wtedy zrozumiałam... to park kurewek...
Podeszliśmy bliżej...
Teraz się zaciekawiłam, jak to rozegra... ?


- Podoba ci się ?
- Podoba...
- To idź i jej pomóż...
Klepnął mnie w tyłek i lekko pchnął...


Mój mąż robi to dla mnie...
Chce abym obciągnęła obcemu facetowi, bo to lubię i chce na to patrzeć...
Być obecny...
Nie tylko patrzeć... ale jeszcze w razie czego obronić...
Bo nie mówiłam, ale wygląda na swój wiek zajebiście.,.. lepiej niż Robert, bardzie muskularny...
Nawet przy Jurgenie nie wyglądał źle...


Podeszłam powoli, aby facet się nie wystraszył, ani ona, bo mnie nie widziała...
- Co jest panienko ?
Teraz ona spojrzała...
- Mój facet powiedział, abym jej pomogła...


W jej oczach błysnęło...
Ktoś zrobi jej robotę...
- Ile bierzesz ?
- Forsa jest jej, ja robię tylko to, co mi każą...
- To bierz się do roboty..


Uklęknęłam obok niej...
Ona od razu skierowała jego kutasa w moją stronę..
Fajny... porządny.. jest co brać...
Dotknęłam czubka...
Były tam przed chwilą jej usta...
Jeszcze pachniał nią...


Była mocno umalowana...
Hm..kiedyś ja tak stałam...
Wracam do korzeni...
Ale teraz robię to dla mojego męża i nowego Pana...


Włożyłam głębiej... a może to on się przybliżył... ?
Ona się wycofała...
Pewnie... niech inna mu obciągnie... za darmo...
Położył rękę na mojej głowie... ale nie był nachalny...
Za to ona... przeszła od tyłu i zaczęła mnie dotykać...
Najpierw piersi... a potem szybko przeszła do cipki...


- Mokra jesteś... chcesz mu dać do środka... ?
- Nie... tylko mam obciągnąć...
Czułam się jak dziewczynka, jak uczennica... na lekcji seksu...
Jak naprawdę pierwszy raz...


I to mnie brało dodatkowo...
Już wchodził do końca... już mnie dociskał... już jęczał...
A ona znalazła mój guziczek i zaczęła swoją pieśń...
I to było straszne...
Bo jak dobrze jest ciągnąć i przeżywać...


Cholera... jak nie przestanie... to dojdę..
On też zaczął jęczeć...
I ta świadomość , że ON patrzy...
Że mu dobrze... a może nawet jedzie ?


Gdy zaczął pęcznieć w ustach to wiedziałam...
I moja cipka też to wiedziała...
On zaczął lać i ja lałam...
Dosłowne... dostałam taki piękny orgazm, że czułam i słyszałam jak chlupocze...


Nie otwierałam ust... wszystko poszło do środka...
Gdy skończył... delikatnie wysunął się..
- Dziękuję, to było piękne...
- Wypluj kochanie... usłyszałam od niej...


Pewnie, nie będę byle czego połykać..
- Ja też dziękuję... to ona. powiedziała..
- I ja... to było pouczające... dziękuję wam...
Wcale nie kłamałam... całe nogi mi jeszcze chodzą...


Odwróciłam się... ona nachyliła się i dostałam buzi...
Ale ja tylko widziałam już Jego...
Stał 2 metry dalej... i nie walił sobie...
Stał i był zadowolony...
A nawet dumny...



Wzięłam go pod pachę...i poszliśmy do auta..
- Tego chciałeś ?
- A TY ?
- Tak, tak lubię... ale wiesz, że tylko Ty się liczysz dla mnie...
- Mam taką nadzieję...
- To prawda...i wiesz, że dam Ci nawet tutaj.. ?
- Wiem kochana... ale mamy dom...
Szkoda... bo byłby chociaż inny klimat... a w domu... wiecie... patrzą...


Gdy doszliśmy do samochodu nie wytrzymałam...
- A właśnie, że chcę tutaj... !!!
Jestem nagrzana i tutaj jestem wolna... a w domu.. nie... !!!
Oparłam ręce o bagażnik i rozszerzyłam nogi...
- Weź mnie... bo zwariuję...


Nikogo nie było w pobliżu... niech się dzieje...
Dotknął udo... ależ jego ręka parzy...
A może to ja jestem gorąca... a on tak działa...
Gdy zaczął się przybliżać już go czułam...
Jakby cipka szeptała...


A gdy wszedł... to zaczęła nie tylko swój śpiew, ale po czasie i krzyk...
Bo byłam cała naładowana... jak za najlepszych czasów...
Każde wejście było poezją...
Ona naprawdę sama się rozkoszowała nim...


I wtedy zrobił coś, czego nie doświadczałam często...
Chwycił moje ręce do tyłu i ciągnąc je, jechał mnie jednocześnie...
Aż dostałam do głowy...
Aż mi się zakręciło z podniecenia...
Orgazm przyszedł natychmiast...


I też od razu poczułam jak mi leci po udach..
Ale on jechał dalej...
I d**gi już się zaczął zbliżać...


I wtedy zobaczyłam światła nadjeżdżającego auta...
Gdy był na naszej wysokości, ktoś opuścił szybę i krzyknął...
- Wypierdol tę sukę...


Nawet nie przyszedł mi do głowy wstyd...
Przyszła duma... Mój Pan bierze mnie na ulicy jak swoją sunię...
I na to zasługuję... na to.. aby być jego... aby brać mnie jak swoją...
d**gi strzelił w piękny sposób...


I gdy się szykowałam na trzeci poczułam jego strzał...
Ależ cudowna chwila...
Wypięłam się jeszcze bardziej.. niech wleje wszystko do środka...
Puścił moje ręce i chwycił biodra...


- Dobij... proszę...
Głowa już się rozpręża...
A po nogach leci...
Naprawdę byłam dumna z tej chwili...


Wyciągnął... szybko się odwróciłam... i do buzi...
Celowo się nachyliłam kucając.. aby sperma wyleciała.
Nie muszę brudzić samochodu ponad to... niż trzeba...


- Kocham Cię Suniu...
- Kocham Cię Panie...


Zjednoczeni w pragnieniach... w uczuciu... w myślach...
On jest w mojej głowie... a ja w jego...


Pocałowałam go i bez zbędnych słów pojechaliśmy do domu...
Było mi tak dobrze... że w drodze nadal rozkoszowałam się tym uczuciem...
Bo tylko droga mi została..
W domu będzie tylko smutek...
Cóż... taka karma..


*********

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Po miesiącu strona fundacji działała wspaniale. Mieliśmy bardzo wielu ludzi gotowych na poświęcenie...
Nie wiedziałam tylko, że tyle trzeba papierkowej roboty i sądowych decyzji o przeszczepie od niespokrewnionego dawcy...
Chodzi im o handel...
U nas tego nie będzie i dlatego jesteśmy spokojni...
Ania zatrudniła dodatkowego prawnika, nasz Andrzejek prokurator wiele ułatwiał...


W ciągu następnego miesiąca mieliśmy jeden przeszczep nerki...
I to od dziewczyny ze szkoły dzieci...
Udało się, bo już miała 18 lat... choć jej rodzice mocno krzyczeli...
Ale przeprowadziliśmy wiele rozmów...
Mnóstwo ludzi zgadzało się na pobranie pośmiertne...co podobno jest też problemem...
A że mamy wielu młodych, to i narządy są młode...


I wtedy zdarzył się cud.
Mój szpik pasował do kobiety we Francji..
I pierwsza decyzja... czy jadę... ?
Oczywiście... czekałam na to...
Prosiłam bogów co noc...
Aby dobrali mi kogoś... aby pomogli...


Wszyscy się pytali, czy jestem pewna...
A ja... raz w tygodniu oglądam --- 7 dusz... płaczę coraz częściej...i zastanawiam się, czy moja córka, jak się urodzi nie będzie miała na imię Emilka...
Oczywiście lekarze byli przeciw przeszczepowi w ciąży... ale zaczął się d**gi trymestr więc się nie boję...


Do Francji pojedzie tylko Jurgen, bo mamy swoje plany, Mariusz musi pilnować fabrykę, a Anka fundację...
A... muszę się pochwalić...
Mój mąż, całą pensję oddaje na fundację...
I tak szaleję za nim... ale teraz jest jeszcze bohaterem dla dzieci...
Nie tylko bo lubią... teraz go szanują..
Jest bardzo skromnym człowiekiem... i czasami mi to przeszkadza...
Bo mógłby bardziej szaleć... wiecie w czym...


Ale i pracy było dużo... i każdy był zajęty...
Może i dobrze...
Powinnam trochę sporządnieć...
A może nie... ?
Zobaczymy co spotkamy we Francji... bo jedziemy najpierw do Pierre i Vivene...
Interesy i przyjemność przede wszystkim...
Zaraz po tym obowiązki...

Przed samym wyjazdem miałam rozmowę Julią..
- Spotkasz się z tamtym Mariuszem ?
- Nie wiem, czy tam jest... zobaczymy... a co ?
- Pamiętam go z filmów ojca...


Spojrzałam się w jej oczy...
Moja mała Julia ma chcicę na pisarza...
Jeszcze czego... ona ma ochotę na naszego kochanka...
- I co z nim ?
- Fajny był... ciekawie Cię brał...


Jezu... muszę z nią o tym rozmawiać...
Nie ma wyjścia.. ona zaczyna być kobietą... a ja jestem kurwą na wszystkich filmach...
I ona to wie.. i ja...


- Julcia... mieliśmy układ z ojcem, ja go zadowalałam. a on mnie... na nasz sposób...
- Wiem, ja taka nie jestem, mój facet będzie dla mnie jedyny...
- Jeszcze mało wiesz...
- Mamo.. wydoroślałam szybko, zresztą ona też to robiła. i to w naszym domu... a teraz jest jeszcze Internet... jak myślisz o czym dziewczyny w szkole rozmawiają... ?
- Nie wiem..
- Tylko o facetach.. komu dają i jak dają... jak należy ich zadowalać... i jak czerpać samej przyjemność...


- Dużo przegapiłam...
- Taki jest teraz świat... nie martw się...
- I co z tym chłopakiem, on nie jest dla Ciebie.. za stary...
- Ale chętnie bym mu dała... nawet przy Tobie...


Aż mi strzeliło w cipce...
Moja mała Julcia nie tylko już daje.. ale teraz chce dać mojemu kochankowi..
Ta mała cholera... podpuszcza mnie... bo wie, że to mój ulubiony... chce teraz ze mną konkurować ?
- Dlaczego tak mówisz.?
- A co, nie byłoby fajnie.. matka, a potem córka... a może nawet razem...?
- Nasze życie to nie powieść na jakimś serwisie erotycznym...
- A powiesz mi prawdę ?
- Oczywiście..
- Masz mokro ?


Ty żmijo... !!!
I jak się patrzy w oczy...
No co... wiecie, że nie kłamię...
- Mam...
- Ja też... aż tak się nie różnimy... i powiem Ci mamusiu... jesteś fajna... i cieszę się, że tatuś Ciebie znalazł, bo wiem, że kochaliście się nad życie.


Podeszłam do niej z łzami w oczach...
Ona też...
Malutka Julia... a taka duża...
- Dziękuję Ci... oddałabym całe swoje życie za jeden dzień z nim...
- Wiem... ja też...



**************


Francja czeka... mamy termin na za tydzień... akurat na załatwienie wszystkich spraw...
Dojechaliśmy zmęczeni...
Jednak to kawał drogi...
Jurgen załatwił pokój w hotelu... ale na dwa łóżka...
Zobaczcie... jaką drogę przeszliśmy... od walki dupą o jego wolność, naszą powiedzmy miłość... wdzięczność i radość... do dwóch łóżek w jednym pokoju...
Ale nie żałuję... wolę, aby każdy był szczęśliwy z tym, z kim ma być...
Bo tkwienie w złym związku jest straszne...
A brak miłości... to śmierć... na raty...


Na d**gi dzień zaczęliśmy od wyjazdu do firmy Pierre...
Duży budynek.. zajmują dwa piętra...
- Dzień dobry... my do szefa Pierre... sprawy biznesowe... jesteśmy z Polski..
- Szef jest na zebraniu...
- A pan Filip ?
- Pana Filipa już nie ma...
- A jest gdzieś indziej ?
- Nie żyje...


O cholera...
- Przepraszamy, nie wiedzieliśmy...
- Nic nie szkodzi... kogo zapowiedzieć.. ?
- Karolinę i Jurgena z Polski...
- Proszę czekać..


Czekamy..
Dwie godziny czekaliśmy...
Ale potem to były jaja...
Pierre dosłownie wybiegł z sali i do nas...
- Kochani... Karolinko.. nie wierzę.. nie wierzę..
Jak nas ściskał... a mnie to nie chciał puścić..
- Mówili, że nie żyjesz...
- Kto ?
- Ta nowa w fabryce...
- Nie Pierre.. to ona nie żyje... a ja jestem...


Spojrzałam się na Jurgena.
Nie wiem, czy załapał o co chodzi... ?
Ale już prosił do gabinetu...


- Co was sprowadza... ?
- To prawda, wróciłam z tamtego świata... ale już jestem...
Dosłownie w kilku zdaniach opowiedziałam historię... z naciskiem, że wróciliśmy do gry i potrzebujemy pomocy...
- Nie chcieliśmy zrywać kontraktów... więc. gdy wygasły, a Roberta i ciebie nie było, to nic nas nie trzymało z tą panią... zresztą ona nie znała się na produkcji...
- Wyrazy współczucia... co się stało Filipowi... ?
- Rak i to akurat w tym czasie... więc... zwyczajnie się skończyło...
- Czy są szanse na podpisanie nowego ?
- Oczywiście kochana... z Tobą zawsze... zaraz każę przygotować dokumenty i nawet nie wiesz, jak się cieszę...


Podszedł jeszcze raz i jeszcze raz mnie uściskał...
I trwało to dłużej niż zwyczajowo... jakby chciał się nacieszyć moim ciałem..
Naprawdę się cieszył...
- Jak długo zostaniecie ?
- Tydzień.. ale mamy napięty plan... jestem dawcą szpiku i w Paryżu jest biorca... za tydzień mam operację...
- Poważnie... ?
- Stworzyliśmy fundację... tak jak namówiła mnie Viviene...i dodatkowo łączymy ludzi do przeszczepów... a co u niej ?
- Nic nie wiesz ?
- Niestety...
- Żyje z twoim pisarzem.. mają dziecko...
- Naprawdę ?
- I jacy są szczęśliwi... jestem wujkiem... małej Caroline...
- Caroline ?
- Po tobie... przecież to logiczne... ty ich połączyłaś... zaraz dzwonię..


Dobrze, że siedzieliśmy... bo takie emocje dostałam...
Mariusz ma córkę Caroline... z Viviene... co się zaklinała... że za późno...
Ale los pisze... historie... nie tylko moją.. złą.. ale i dobre...
Zakręciła mi się łza...
A nawet więcej...


Jestem szczęśliwa... nie tylko jest nowe życie... ale jeszcze uratuję ja sama jedno...
Robercik... mój aniele...
Wiem, że to ty... !!!
Teraz to już ryczę... ale pierwszy raz z radości...
Musiałam wstać..
Boże jakie to piękne... !!!



- Kazali was przywieść i to natychmiast... jedziemy...
Jak kazali... to jedziemy...
Powiedziałam Jurgenowi co się dzieje...ale tyko lekko wzruszył ramionami...
To jednak inny człowiek...


Usiadłam z przodu...
Oczywiście sukienka podsunęła się do góry, a ja jej nie poprawiałam...
- Co u ciebie Pierre, masz w końcu żonę... ?
- Prawie miałem... ale jak kazała w intercyzie zapisać sobie 10 mil franków, to ją pogoniłem...
- Nie ładnie...
- A u ciebie Karolinko.. ?
- Ja akurat mam męża... nowego... ale jakby starego... Robert mi go podesłał i jest do niego podobny...
- Czy dobrze rozumiem ?
- O tak... pozwala... zresztą zobacz... jestem sama...
- A Jurgen ?
- Ktoś musi mu pomagać i ochraniać... a on jest w tym najlepszy...



- Super... nawet nie wiesz, jak się cieszę..
- Dam ci... nie martw się...
- Ale...
- Mi się nie odmawia...
 

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Świetnie się to czyta! Dobra powieść, nie przestawaj pisać. Od śmierci Roberta, fabuła, jej przeżycia, odczucia, świadomość,  naprawdę wysoki poziom, nawet jak na książkę a nie tylko opowiadanie erotyczne.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
1 minutę temu, Arkadius pisze:

Świetnie się to czyta! Dobra powieść, nie przestawaj pisać. Od śmierci Roberta, fabuła, jej przeżycia, odczucia, świadomość,  naprawdę wysoki poziom, nawet jak na książkę a nie tylko opowiadanie erotyczne.

To prawda. Często zaglądam właśnie żeby to poczytać.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Jak się uśmiechnął... pokiwał głową... i dostał takie maślane oczy...
Nie mogę uwierzyć w los...
Jakby nie się nie zdarzyło... jakbym była ciągle w tym cudownym świecie, w którym byłam...
I zaraz zobaczę moich przyjaciół... szok...


Zajechaliśmy do jakiejś dzielnicy...pod dużą kamienicę...
- Pod którym numerem mieszkają.. ?
- Pod każdym. to ich kamienica...
O... ładnie..
Dzwonimy... i w tym momencie otwierają się drzwi... i wybiega Mariusz...


Dosłownie jakby ducha zobaczył...
Porwał mnie w ramiona...
Zaczął całować..
Z tyłu wyszła Vivene... z małą córeczką na rękach... jakieś 2 latka..
Ale piękna... i jakie kręcone platynowe włoski... taki cherubinek...


- Karolinko... Boże.. to niemożliwe... to ty... !!!
- Tak to ja...
- Ale mówili, że nie żyjesz...
- Jestem Mariuszku... cała i zdrowa...


Viviene podeszła...
Jej uśmiech... był taki prawdziwy...
- Karolinko...
Zaczęła płakać...
A za nią ja...
Mariusz mnie puścił, zabrał dziecko.. a my wpadłyśmy sobie w objęcia...


Czułam swoją rodzinę... moich bliskich...
- Wejdźcie...
- To mała Caroline...
- Słyszałam...
- Oczywiście po tobie...
- To piękne...


- Wiesz co przeżywaliśmy... takie wieści... długo nie mogłem uwierzyć... ale takie były informacje...
- Od fałszywych przyjaciół i złodzieja...
- Od Wojtka... przecież go znałem...
- To posłuchaj prawdę...


Usiedliśmy i zaczęłam...
Reakcja taka jak wszystkich...
Z niedowierzaniem kiwał głową...
Trzymał mnie za dłonie... i tylko patrzył w oczy...
- Wojtek... on ?



- Tak i prawie sam to zorganizował... nie oglądałeś kont bankowych ?
- Wdziałem... pusto...
- Odzyskałam wszystko...
- A co z nim ?


Spojrzałam się na Jurgena... bo jak usłyszał słowo Wojtek, to wiedział o czym mówimy...
- Nasz Jurgen zrobił to, co trzeba było...
- Czyli... ?
Nachyliłam się mu do ucha...
- Wszystkich zabił...


Aż go odepchnęło...
Spojrzał się na Jurgena...
- I kurwa dobrze... niech zgniją skurwysyny... !!!
Ale był wzburzony...
Podszedł do niego i sam się przytulił...
- Danke, danke...


Podeszłam do małej...
- Ale piękna...
Viviene nachyliła się...
- Dziękuję za niego...
Objęła mnie i pocałowała w policzek.
Uśmiechnęłam się..


Mariusz szybko wyciągnął kieliszki i rozlał wino...
- Za nasze spotkanie... za los, że nas znowu połączył...
Uśmiechałam się do nich i do siebie...
Tak, za los jedną lampkę wypiję..


Rozmawialiśmy do nocy.
Aż byli głodni wieści z mojego życia...
A na to , że mój nowy mąż jest również Mariuszem. to się śmieli dość długo...
I Pierre i Mariusz nie przepuścili żadnej okazji aby mnie nie dotknąć, musnąć... uśmiechnąć. się.
Vivene widziała to,. .. ale tylko się uśmiechała...


A, gdy zostałam z nią sama, przy kładzeniu małej, to sama zaczęła...
- Nawet nie masz pojęcia jak rozpaczał... nie uczestniczył w żadnym spotkaniu, rozmowach.. nic... totalna depresja...
- Naprawdę ?
- Wiesz jak on cię kochał... nawet ja się nie dziwiłam jego rozpaczy... też wylałam morze łez...
- Nawet nie mogłam dać znać.. przez dwa lata... a potem wiele miesięcy byłam w czarnej dupie...
- Nie mogę sobie tego wyobrazić... co za ludzkie mendy...


Chciało mi się śmiać, bo próbowała to powiedzieć po polsku...
- Viviene... to zwyczajne kurwy...
- Tak można powiedzieć ?
- Można... i wszyscy już nie żyją...
Teraz ona dostała oczy... ale spuściła wzrok... nie chciała wiedzieć...


- A wy ?
- Tylko mnie miał... i zwyczajnie zbliżyliśmy się do siebie...
- A nie kochałaś się z nim ?
- Oczywiście... ale połączyło nas wspólne cierpienie... i wtedy zaszłam w ciążę...
- Super..
- A wiesz, jak się bałam.. w moim wieku... ?
- Daj spokój...
- Ale Mariusz mnie uspokajał i nie miałam serca usunąć...
- Tylko byś spróbowała... !!!!
- I jak się urodziła dziewczynka, to mogła być tylko Caroline... to naturalne...
- Dziękuję..
- Jesteś ciocią... i koniec...
- Jak przyjedziecie to dopiero będzie zabawa... bo jestem w kolejnej ciąży...
Jak mnie przytuliła...


Uśmiechała się... ale w pewnym momencie spojrzała się na mnie...
- Zrozumiem jak będziecie chcieli się kochać..
- Viviene... dziś to będę się kochać z twoim bratem... a jutro jedziemy do Paryża, mam operację...
- Co się stało ?
- Daję szpik komuś, kto jest zgodny ze mną..
- Ale jesteś odważna...


Hm... zamyśliłam się... nie... nie jestem odważna.. jestem tchórzem... boję się ICH i to jedyny sposób, aby się ich pozbyć...


Przygotowali nam pokoje...
A ja.. po cichu do Pierre...
- Dziś śpimy razem... twoja siostra wie...
- A Mariusz ?
- On ma żonę... a ja nie rozbijam związków..


Zaczęliśmy się śmiać...
Ale Mariusz też zaczął chodzić koło mnie jak pies za suką...
W jakimś momencie sama zaczęłam...
- Mariuszku... co było... to było... teraz masz żonę i wiesz...
- Wiem... ale tęskniłem tak mocno... że chciałem się zabić...
- Naprawdę... ?
- Naprawdę... Kochałem Cię do szaleństwa...
- Ale teraz masz rodzinę... córeczkę i nie krzywdź ich...



Pokiwał głową... pocałowałam go w policzek... i poszliśmy się położyć...
Pierre długo siedział w łazience... zaczęłam się denerwować...
- Co tak długo ?
- Mam stresa... i to wielkiego...
- Kochany... pobaw się nim, a ja zaraz wracam...


Szybki prysznic... i gdy już chciałam wychodzić, on wszedł do łazienki..
- Co już czekasz ?
- Bardzo się denerwuję. bo nie miałem kobiety od roku...
- Zaraz to naprawimy...


Mokra... bez wycierania... podeszłam do niego... klęknęłam, ściągnęłam slipy... i ładnego, wygolonego wzięłam do buzi...
Aż jęknął...
Aż się wygiął...
A ja do końca... tak, jak lubię...
Pierre był delikatny... lekko dotykał włosy... jakby tylko gładził...
I nie stał mu jak poprzednio...
Nie wiem. ale pewnie ma już koło 70... więc, to może to.. ?


Ale było przyjemnie...
Obejmowałam go za tyłek i sama nadawałam rytm..
Mi do dobrego kochania potrzebny jest tylko w miarę stojący kutas...
Chciałam się dotykać.. ale jakbym nie miała ochoty...
Jak cipa nie chce... to nie...


- Pójdziemy do łóżka ?
To ja chwyciłam go za rękę.. i zaprowadziłam do łóżka...
- Jak chcesz.. ?
- Tak jak ty...
- To się połóż...


Usiadłam na niego i wsadziłam. Wszedł.. .choć sprawiał małe kłopoty...
Ale jak już zaczęłam, to było dobrze...
Dostał piersi do ręki... potem brodawki do buzi...
Poskakałam... potem wygięłam się do tyłu, eksponując cipkę... aby miał piękny widok...
Następnie zmieniłam pozycję na tylną... aby pooglądał tyłeczek...


Ale niestety... nie udało się..
W pewnym momencie powiedział...
- Bardzo cię przepraszam, ale nie uda mi się dojść.
- Nic nie szkodzi.. ale jest ci dobrze... ?
- Jest wspaniale, ty jesteś wspaniała... masz cudowne ciało..
- To dlaczego ?
- Mam wrażenie, że mnie onieśmielasz... jesteś za piękna...
- Teraz to mówisz głupoty...


Zeszłam z niego... położyłam głowę na jego brzuchu i bawiłam się nim...
- Ale to prawda, jesteś jak anioł, idealna... piękna... wolę cię oglądać...
- Nie zawstydzaj mnie... jestem normalna... zwyczajna...
- Karolinko, na pewno nie jesteś zwyczajna... ale mi to nie przeszkadza...
- Mi też...
- Przeproszę... ale jest i tak cudownie... możemy iść spać... ten dzień i tak jest najlepszym od ponad roku... dziękuję ci...


Poleżałam jeszcze ok 10 mi bawiąc się nim...
Był miękki. ale bardzo przyjemnie...
A też lubię takie...
Jego ręka po jakimś czasie przestała bawić się moimi włosami...
Zasnął... niestety, to jednak starszy pan...


A ja, odwrotnie.. nie byłam senna...
I zaschło mi w gardle... cholera... żadnego picia...
Wstałam i wyszłam z pokoju...
Hm.. gdzie tu jest kuchnia... ?


Po cichu szukam...
I nagle... Mariusz... !!!
- Co robisz ?
- Pić mi się chce...
- Mi też... chodź...

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Nalał mi soku...
I wiecie co... ?
Staliśmy w kuchni... Mariusz i ja...
Patrzyliśmy sobie w oczy.,..
- Nic nie mów.. wszystko pamiętam...
- Tylko kogoś brak...
- W mojej głowie jest cały czas... jakby nigdy nie odszedł...
- To może i teraz jest... ?
- Raczej nie... widziałam, jak odchodził...
- A jesteś pewna ?


No, nie jestem... ale o co mu chodzi... ?
- Zrobimy to dla niego...
Podszedł do mnie...
- Nie... !!! ...masz żonę...i dziecko...


Zamknął mi usta pocałunkiem...
Nie wiem.. ale nie chciałam się bronić..
Podniósł mnie z tyłek i posadził na stole...
Jego usta powodowały zawrót głowy...
A serce to mi zaraz wyskoczy...
A jak patrzy ?


Chciałam zerknąć... ale pomyślałam, że może oni będą.. ?
Nie będę otwierać... a wyciągnąć jego ptaszka mogę w ciemno...
Wszedł, bo miałam tak strasznie wilgotno,... wiadomo...
Był taki sam duży jak pamiętam..
A wiele obrazów mi przelatywało przed oczyma...


Jak mnie obejmował przy pierwszym wywiadzie... jak łapał ukradkiem za pierś..
Jak był nieśmiały... a potem, jak był zazdrosny na bankiecie wydawniczym...
Jak dałam mu pierwszy raz w tyłek...


To wszystko potęgowało...jego wchodzenie we mnie...
Powoli, z uczuciem... z rozkoszą...
Rękoma jeździł tyłkiem po stole...
Oswobodziłam piersi...
Odchyliłam głowę do tyłu..
Jestem do kochania... i lubię się kochać...


Objęłam jego głowę... i całowałam za uszami...
Przy Robercie czasami się stawiał ponad siebie... i nawet nas..
Ale teraz był prawdziwy... stęskniony i jakby ciągle zakochany...
Ten seks był miłością...
Czułam to każdą komórką ciała...



- Gdzie mogę ?
- Do środka,
Jak to usłyszał, to strzelił od razu... a ja czułam każdy jego ruch...
Naprawdę, dziś to było piękne...


- Na pewno mogłem ?
- Tak, jestem w ciąży...
- Co, z kim ?
- Mam nowego męża, d**giego Roberta... i też jest Mariusz, śmieszne, nie ?
- To mnie zaskoczyłaś... ale się cieszę...


Akurat... mnie nikt nie oszuka...
Uciekał wzrokiem... wstydził się... a może ?
A może... o czymś myślał... coś rozważał... ?
I dobrze... on to on.. a ja... to ja...


Tylko nie miałam zgody męża...
A powinnam... nie pomyślałam.. cholera...
Powiem mu po powrocie... niech się teraz nie martwi...


Wróciłam do pokoju, poszłam się jeszcze umyć i wtuliłam się w niego.
Uśmiechnięta zasnęłam...
A po tym zaraz się obudziłam..
- Co jest... i co się dzieje ?
Ktoś liże mi cipkę..
Szybkie zerknięcie.. to Pierre...
- Ale dlaczego.. ?
Gdzieś mam telefon... bo podejrzanie jest widno...
7.45...
Ale jaja... jak to możliwe... nic nie pamiętam z nocy...


Pomyślałam...
Ok.. to zmęczenie... a teraz rozprężenie...
Rozszerzyłam...uda... z tego nigdy nie zrezygnuję...
Ojejku.. dobrze, że się umyłam w nocy...


Jego język był i dobry, i przyjemny.. ale moje myśli już krążyły w stronę Paryża...
Niech się pobawi, a ja pomyślę...
- Dobrze Ci ?
- O tak... możesz tak się bawić..
- Zaraz wszyscy wstają... tak się chciałem przywitać...
- To wejdź we mnie i zalej spermą..


Powiedzieć to facetowi... a potem zobaczyć... jego uśmiech i zadowolenie... i szybki ruch ręki...
Wszedł i opierając się na rękach...patrzył się na falujące piersi... na brzuszek... na łono...
Dotknęłam jego twarzy...
- Dobrze mi Pierre..
- A mi jak...
- To zrób to... wlej do środka... chcę cię...
Przytulił się całym ciałem... on jechał...i ja mu pomagałam biodrami...
W tej pozycji,... z moimi nogami razem.. miał dobre obcieranie... i po minucie już lał...



- Widzisz... jest dobrze...
- Kocham Cię Karolinko...
- A ja ciebie Pierre...
Zasunął się obok.. dyszał... a ja myślałam o mężu... trzeci seks bez pytania...
Teraz to już mi jest wstyd...
Zadzwonię i się wytłumaczę... muszę...


Śniadanie było prawdziwie francuskie...
Rogaliki, kawa... i tosty...
Vivene była bardzo wesoła i miła... czyli nic nie wie.
Pierre robił za kelnera dla mnie... a Mariusz zajmował się mało Caroline...
Wyraźnie mnie unikał...


Ale ja jestem w porządku... przynajmniej tak będę.
- Mariusz, odzyskałam wszystkie twoje pieniądze.. masz na koncie prawie 1,3 mil... podaj konto, a przelejemy wszystko..
- Wiesz co Karolinko... nie potrzebuję pieniędzy... a ty masz fundację.. przelej na jej konto... pomóż komuś...
- Ale to dużo pieniędzy...
- Nam wystarcza... moja żona jest dobrym wydawcą... i moje powieści dobrze się sprzedają..
- Bardzo dziękujemy...


Nie chciał tego, ale podeszłam do niego i przytuliłam się mocno...
Po czasie też mnie objął...
Może zrozumie, że jego życie należy do niego... a moje do mnie... i to co było, to było...



Jeszcze porozmawiałam z Viviene o fundacji... że wszystko się udało i dobrze działamy...
Była dumna, że zwykły prosty pomysł, i że wypalił w Polsce.
Uścisków nie było końca... ale ostatnie były dla małej Caroline...
Prawie jak moja córka... prawie...


**********


Pojechaliśmy...
I co było najfajniejsze, Pierre uparł się jechać z nami...
- A kto wam pomoże z językiem... ?
- Jakoś damy radę.
- Pojadę i pomogę... Karolinko... wiesz... przecież...
- Jesteś kochany...
Uśmiechnął się...


Cały czas rozmawialiśmy o moim życiu, potem troszkę o fabryce. będzie dobrze... a nawet bardzo dobrze...
Jak za starych czasów...
Oczywiście jak utrzymamy jakość...
A maszyny już mamy...
Przyjdzie i czas, że oddam Jurgenowi kasę..
Chyba, że zostanie wspólnikiem do końca...
Zrobi się mu pensję, jak Mariuszowi i Anka będzie zadowolona.


Cholera... mąż...
Nie mogę teraz dzwonić.. bo może mu się spodoba i zacznie mnie podniecać...
Jeszcze nie teraz.


Zajechaliśmy do szpitala..
Pierre jak fachowiec załatwił wszystko w 5 min.
Przyszło całe konsylium... z 5 lekarzy...
Wiele mówili, ale Pierre nie tłumaczył...


- Zaraz przyjmą cię na oddział... zrobią wszystkie badania od nowa.. i za cztery dni będzie pobranie.
Dobrze... wszyscy byli mili i uprzejmi...
Pobrano mi krew, zrobiono Ekg, usg brzucha oraz prześwietlenie klatki i tu padło pytanie o ciążę ?
Cholera... a chciałam to ukryć...
Potwierdzałam... i zaczęły się kłopoty, bo nie robi się zdjęć kobietom w ciąży
Teraz już tłumaczył... czy się zgadzam, ?
Oczywiście potwierdziłam, obłożyli mnie w jakiś podobno bezpieczny sposób i zrobili..


- To może zagrozić dziecku... ale postarali się..
- Widziałam...
- Ale i tak jesteś odważna... nie mogłaś poczekać ?
- Pierre, ktoś liczy na mój szpik... myślisz, że może czekać... ?
Spuścił głowę..



To przecież logiczne... szpik idzie dla kogoś kto ma raka.. i umiera...
Dość naoglądałam się filmów...
Zresztą muszę i każdy wie... dlaczego...


Na d**gi dzień przyszedł główny lekarz...
- Pani Karolino, jest pani w ciąży, nic z tego nie wyjdzie...
- Dlaczego ?
- Bo takie są normy, 6 miesięcy po porodzie dopiero będzie pani mogła oddać szpik.. nikt tego nie powiedział.. ?
- Ale ja muszę...
- Przykro mi...


Boże.. ja muszę...
Zaczęłam płakać..
- Karolino, to pewnie szkodzi dziecku.
- Jestem silna i moje dziecko też jest silne...
- Ale nic nie zrobimy...



Wtedy przyszło mi do głowy, aby sprawdzić dla kogo jest ten szpik, bo jeśli ja jestem tu, to pewnie i ta osoba też jest...
- Pierre, musisz się dowiedzieć, kto jest biorcą...
- Ale jak ?
- Zapłać jakieś pielęgniarce i niech ci pokaże...
- U nas się tego nie robi,...
- Mam sama się dogadać... przestań... masz to zrobić i koniec...!!!

 

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Poszedł...
A ja zaczęłam się martwić... przecież muszę to zrobić... nie wytrzymam z NIMI tak długo...
Wrócił po godzinie.
- Wiem, to kobieta, leży na sali nr 45, ale to izolatka..
- Idziemy...


Była na samym końcu... a ta pielęgniarka pilnowała...
Doszłam do szyby.
A tam leży młoda dziewczyna... takie chucherko... ciemnowłosa... odwrócona od nas...
Nie wiem, ale z 20 kilka lat...
W pewnym momencie się odwróciła... i zobaczyłam tylko jej piękne oczy...
Niesamowicie smutne...
Spojrzała się w moja stronę i poszło zdziwienie...


Uśmiechnęłam się... a ona mi pokiwała...
Na pewno nie wie kim jestem... i nie musi... mi to wystarczy...
Musi dostać...
- Dowiedz się czegoś o niej... będę u siebie...


Wrócił po chwili...
- To sierota, nie ma rodziców, zginęli w wypadku, dlatego nie ma dawcy z rodziny i jest samotną matką dwóch chłopców, jej facet ją zostawił gdy zachorowała...
- Czyli jak umrze, to dzieci pójdą do domu dziecka... ?
- Może do rodzin zastępczych... ?
- Widzisz.. muszę to zrobić.. !!!
- Nie musisz, to zbyt niebezpieczne...
- Nie rozumiesz.. muszę... !!!


Poprosiłam Jurgena o dwa tysiące euro.
Gdy przeniósł poszliśmy do lekarza...
Nic mu nie powiedziałam, bo pewnie by uciekł...


- Panie doktorze, ja muszę oddać ten szpik, to sprawa życia...
- To akurat wiem... ale pacjent musi poczekać...
- Jakie są szanse że znajdziecie...?
- Małe, już czeka dość długo...
- Widzi pan, zresztą ona jest taka drobna... ledwo ciągnie...


Cholera, wygadałam się..
- A skąd...pani to wie ?
- Panie doktorze, jestem kobietą, co ma sama 6 dzieci, prowadzę fabrykę, fundację pomagającą kobietom i zawsze stawiam na swoim... zawsze...
- Ale mnie wsadzą jak coś się stanie...
- To proszę podmienić mój wynik, na jakiś bez ciąży... i będzie pan kryty, albo go zgubić...
- Tak nie można...
- A my obiecujemy, że zaraz wyjdziemy...
- Ale pani może stracić ciążę.
- Nie zna mnie pan, jestem matką Polką... rodzenie dzieci to dla mnie hobby...
- Ale dlaczego pani się tak upiera... ?


Wyciągnęłam kopertę..
- Mam swoje bardzo osobiste powody... proszę... ja muszę...
Nie wiem , czy nie zaskoczył... bo prawie nie spojrzał na kopertę..
- Jakie to powody ?
- Zna pan film 7 dusz ?
- Nie..
- To proszę obejrzeć i jutro porozmawiamy...


Wyszliśmy.
- Jesteś niemożliwa... tam były pieniądze ?
- Tak, na koszta...
- Ale tak nie wolno...
- Kochany, mi wolno wszystko...


Do końca dnia miałam spokój...
Nie miałam głowy dzwonić do domu... martwiłam się o nią... i o siebie, jak się nie uda...
Na następny wołają mnie do lekarza...
Akurat przyszedł Pierre...
- Idziemy, walcz ze mną w razie czego...


Lekarz siedział skupiony i zamyślony...
Po minucie się odezwał...
- Oglądnąłem ten film...
- To mnie pan rozumie, ja muszę...
- Czy chce pani powiedzieć, że jest w takiej samej sytuacji ?
- Prawie... i muszę uratować tę dziewczynę..


Wyciągnął kopertę..
- Proszę to wziąć... pomogę pani i dołożymy wszelkich starań, aby nic się nie stało...
- Dziękuję.
- Tylko jest jedna sprawa, co prawda jest pani w d**gim trymestrze i można to zrobić, ale znieczulenie ogólne jest niebezpieczne dla dziecka...
- Wiem, czytałam i pan również wie, że zrobię to bez znieczulenia...
- Będzie miejscowe... ale, ma pani rację, tak pomyślałem.


Spojrzeliśmy sobie w oczy...
Ten film naprawdę zamienia ludzi, może nie wszystkich... ale ja jestem w takiej samej sytuacji... i muszę..
Miał łzy w oczach.. krył się... ale widziałam...
Zgodził się... i tylko to się liczy...


Zrobili jeszcze badania ginekologiczne, zawieźli mnie do stomatologa... i laryngologa...
Dziesiątki badań... i wszyscy byli niesamowicie mili..
Aż nadszedł ten dzień...
Na 14 będzie operacja...
Dostałam fajne śniadanie... Pierre ciągle był ze mną... Jurgen ogólnie też..


- Wiesz co.. chodźmy jeszcze raz do niej... chcę ją dobrze zapamiętać...
- Ale...
- Pierre !!!
- Wiem, wiem...


Wziął wózek, takie procedury... i pojechaliśmy..
Już nikt się nie dziwił...
Każda pielęgniarka się uśmiechała...
Pan doktor musiał chyba coś powiedzieć...


Spała...
Po 5 minutach podeszła do nas chyba oddziałowa...
Rozmawiała z Pierre...
A ja patrzyłam na moje wybawienie...
Bo tak ją traktowałam... oddam jej szpik i uratuję jej życie, a ona uratuje mnie...
W małej części, ale uratuje... przynajmniej zacznie...


- Karolinko, ona wie... powiedzieli jej, że ryzykujesz. ale się zgodziłaś... i wszystkie siostry tutaj cię bardzo szanują.
- Nie można z nią porozmawiać ?
- Nie. ona jest po chemii, .. i jest bardzo osłabiona... to mocna izolatka...
- A możemy jeszcze posiedzieć... ?
- Tak..


Miałam tysiące myśli, Pierre poszedł gdzieś. a ja na chwilę odjechałam...
Tak mi było żal tej dziewczyny... los doświadcza ją... dużo ciężej ode mnie...
I w naszym wielkim świecie spotkaliśmy się..
Dwie obce osoby, które pragną żyć...
Każda na inny sposób... ale jakie ma to znaczenie... ?
Połączymy się na wieczność.. zostaniemy siostrami...
Ona będzie mną... a ja będę co noc ją wspominać..
I nigdy już się nie zobaczymy...


Boże, jakie to straszne i jakie piękne...
Zaczęłam płakać...
Kocham swoje życie... i będę kochać swoje cierpienie... bo ono daje życie...
Gdybym mogła, to pokroiłabym się cała...
Ale muszę jeszcze żyć dla dzieci...
Zobaczymy,... los od dawna realizuje swój plan...
A ja... cóż ja... tylko patrzę... i nigdy nie powiem... Nie...


Zaczęła się budzić...
Chciałam szybko odejść... ale mnie zobaczyła...
Jejku,, jaka jest zmęczona...
Wstała...
Patrzyła się mi w oczy...
Nie zapomnę tego spojrzenia NIGDY.
Podeszła do szyby... dotknęła ją... i czekała...
Zrobiłam to samo... położyłam swoją dłoń na jej...
A potem dotknęła szybę czołem...
Zrobiłam to samo...


I płakałyśmy razem...
Tylko raz się odezwała...
I wiedziałam co mówi...
- Merci


Musiała usiąść...
Podniosłam kciuk do góry... uśmiechnęłam się...i posłałam jej całusa dłonią...
Jakby też się uśmiechnęła...
Czas na mnie...
Trzeba zrobić swoje...


Zabrali mnie na salę...
Byłam bez strachu.. bo wiem, że los nas połączył... i że będzie dobrze...
Tak się pisze moje nowe życie...
Nowy mąż... i jego pomoc...
I jak ktoś mi powie, że los nie kieruje nami, to myślę, że się myli...


- Pani Karolino będzie boleć...


Czuję to teraz każdego dnia... i mam wrażenie, że teraz moje życie nabrało sensu...
Może wszystko tak miało być... ?
Każde cierpienie... każde rozdarcie duszy...


Boże jak boli... !!!


Ale to boli tylko ciało...
Przejdzie... mam cel i mam swój krzyż, który należy tylko do mnie...


- O cholera... !!!


Lecą mi łzy...
Niech lecą...
Teraz to łzy szczęścia i nadziei..
I się należą...
Za każde życie, które zabrałam...
Za każdą nadzieję którą zabiłam...


- Proszę się nie napinać, bo będzie boleć jeszcze bardziej...
Mam to w dupie...
Teraz czuję pierwszy raz, że swoje życie trzymam w swoich rękach..
Gdy jestem w bólu... bezsilności... i miłości...
Tak, w miłości... do życia...
Gdybym była tak mądra wtedy...to DZIŚ nie nastąpiłoby...
Tak miało być...
Tak miało być...

Musiałam zaciskać zęby... kurwa... jak bolało...
Niby znieczulenie miejscowe... ale...
Ale to nic...
Od tego nie umrę...


Gdy skończyli i znosili, nie miałam siły ruszyć ręką..
Pierre się przeraził. a Jurgen w pokoju nawet nie spojrzał...
Zasnęłam.


I miałam straszny sen... że wszyscy mnie opuścili...
Dzieci, faceci.. nawet Jole...
Zostałam zupełnie sama.. w pustym domu...
I nie wiem, ale pewnie nigdy tego nie mówiłam, ale lubię sprawdzać w sennikach, co one oznaczają.


Poprosiłam Pierre o znalezienie znaczenia... i okazało się, że jeśli śni się, że ktoś Cię opuszcza, oznacza to, że uwalniamy się od uczuć i innych psychicznych zawartości, zastępując je nowymi.
Czyli jest dobrze... właśnie rozpoczęło się moje nowe życie...


Odpoczywałam dwa dni... i naprawdę byłam jak wypluta...
Ale przyszedł doktor i powiedział, że operacja się udała... i są duże szanse na uratowanie tej dziewczyny...
- Była pani bardzo dzielna i powiem, że jest pani niesamowita...
- Dlaczego... ?
- Nie tylko jest pani dawcą... ale jeszcze próbowała mnie pani przekupić, aby to zrobić, wbrew prawu...
- Miałam swoje powody...
- Rozumiem..


- A.. jeszcze jedno... pani Maria... jeszcze przed operacją bardzo chciała pani podziękować... za dar życia...
O Boże... Maria... czyli Marysia... nasza Marysia... fundacja Marysi... wszystko jasne...
I znowu płaczę...
Moja Marysia...
- Coś się stało ?


Tylko kiwnęłam głową... musiałam się odwrócić..
Bo serce miałam w dłoni...
To jest znak...
Bogowie... powiem to pierwszy raz... ale świadomie... Dziękuję..


*******


Każdy oczywiście po kolei dzwonił... i wszyscy wiedzieli, co zrobiłam... ?
Jole i Julia krzyczały, że jestem nieodpowiedzialna... ale lekarze zrobili badania i dziecku nic nie jest...
Kiwali głowami jaka jestem silna...
A jestem..
Od siebie i od losu...
Mariusz i Anka tylko się pytali, czy już wracamy... ?
Za kilka dni.. bo lekarze chcą być pewni...


Odpoczęłam, nabrałam sili i po tygodniu jechaliśmy do domu.
Z Pierre podpisana umowa, Jurgen wszystkiego dopilnował, a Mariusz i Vivienne tylko zadzwonili...
Długa droga przed nami... ale mam dobrego kierowcę... i dobry samochód, choć trochę sztywny i teraz to czuję..


Rozmyślałam o życiu...
To był dobry pomysł... mój ukochany... musiałam go spotkać...
Bo, co by się stało, gdyby go nie spotkała... ?
Jakby ktoś pisał nasze losy... i połączył nas świadomie...
Może jest gdzieś jakoś Bóg, albo zwyczajny pisarz i pisze nasze losy...
Jeśli tak jest naprawdę... to mam nadzieję, że zacznie się mną opiekować...


Większą część drogi spałam...
Jurgen zaproponował jakiś hotel, ale chciałam do domu...
Ale gdy zaproponował Hamburg, to od razu się zgodziłam..
Wieczorem zajechaliśmy i na powitanie czekał jego syn i nasza pani z fundacji...


- Jak dobrze was widzieć... wszystko wiemy... są pokoje i dobre jedzenie...
Przywitałam się z nimi... i poszliśmy na kolację...
- Bolało ?
- Skąd wiesz...
- Od ojca...
Walnęłam go w ramię...
- Musiałeś... ?
- Jesteśmy dumni z ciebie...
- O tak...


- Bolało jak cholera,.... ale każdy ból przechodzi...
- Odpoczniecie do jutra... a może zostaniecie na kilka dni... ?
- Nie, jutro do domu... a pani... jak idzie... ?
- Taka praca to przyjemność, nie tylko ochrona, ale i kulturalni goście... prawie wszyscy...
- Możemy wracać razem..
- Nie, jeszcze z dwa miesiące zostanę.. zarobię na mieszkanie i usamodzielnię się...
- Pani Karolino, możemy przyjąć co najmniej jeszcze jedną dziewczynę...
- Zobaczymy... nie chcę,... aby to wyglądało, że wysyłamy do burdelu...
- Nikt tak nie pomyśli... czy będę dawać mężowi pijakowi za darmo, czy tu się odbiję... to wolę tu ...


- A... pani Karolino... doktorek się pokazuje raz na jakiś czas...
- I co... ?
Aż się uśmiechnęłam...
- Mówi, że tęskni i się pyta, czy kiedyś pani przyjedzie... ?
- Odpowiedz, że już nigdy... niech próbuje z dziewczynami...
- A mogę mu opowiedzieć Pani historię z Paryża... ?
- Możesz...


Byłam zmęczona...więc poszliśmy do pokoju...
Jurgen dostał inny, więc spałam sama...
Bałam się, że ONI będą... bo jestem bez męża... ale nikt się nie pokazał...



Rano ruszyliśmy... chcę do dzieci... do męża...
Zadzwoniłam, że za 7 godzin jesteśmy...
Lubię ciszę.. a Jurgen nie mówi dużo...
Ale zapytałam się o teraz...
- Jurgen... zostaniesz z Anką... ?
- Oczywiście, będę miał z nią dziecko.. i jestem odpowiedzialny... zresztą nie mam innego celu w życiu... los tak chce...
- Cieszę się, że jesteście szczęśliwi...
- Ja też... i chyba dobrze się stało, bo ten twój facet jest w porządku...
- Bardzo... jest jak Robert...
- Wiem.. jak jesteście szczęśliwi...


O tak, jesteśmy...
Uśmiechnęłam się... niech bogowie widzą, że jestem szczęśliwa i im dziękuję...


Zajechaliśmy po 15...
Wielkie przywitanie... i wielki hałas...
Moja rodzina... i moje szczęście...
Pełno uścisków... a Julia...
- Mamusiu jestem z ciebie bardzo duma.. poznałaś ją... ?
- Tak, co prawda nie rozmawiałyśmy, ale matki nie muszą rozmawiać... to jest ponad nami...
- I co, było warto ?
- Nie masz pojęcia jakie to uczucie, gdy ratujesz inne życie...


I do razu przyszedł do mnie smutek...
Bo dokładnie wiem również, jakie to też jest uczucie, jak je odbierasz...
Ale stało się.. i teraz to odkręcam...


Mariusz bardzo mocno mnie objął... i długo nie wypuszczał...
- Tęskniłeś ?
- Nawet się nie pytaj... cieszę się, że z dzieckiem jest dobrze...
- Jest na pewno...
- Uratowałaś jedną istotę... jak dojdziesz do siebie, to pomyślimy o dalszych działaniach...
- Cieszę się, że pokazałeś mi tę drogę.. bo napełniła mnie wielką ideą..
- Chcesz odpocząć.. ?
- Trochę... ale będziemy się dziś kochać... ?
- Oczywiście...
 

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Po obiedzie, położyłam się pod kocem... a dzieciaki biegały i szalały...
Uwielbiam jak są wokół mnie...
Ale i tak zasnęłam...
Obudził mnie jak już była cisza...
- Dlaczego... ?
- Jak wariowanie dzieciaków cię nie obudziło, to śpij.
- Ale tak tęskniłam do nich...
- Jutro też jest dzień... i każdy następny... idziemy do łóżka..


To mi się teraz podoba...
Poleciałam się umyć i czekałam na niego..
I oczywiście byłam ciekawa ICH reakcji...
Nie liczę na wiele... ale może ?


Gdy wrócił, przypomniała mi się Francja...
- Kochanie.. muszę Ci coś powiedzieć...
Tak, słucham...
Przytuliłam się do jego klatki, bo nie chciałam patrzeć w oczy...
- Nie byłam grzeczna... i nie zadzwoniłam...
- Z czym ?
- Wiesz z czym, nie wiem dlaczego, ale tak wyszło...
- Ale co ?
- Dałam mojemu przyjacielowi Pierrowi i oczywiście Mariuszowi, twojemu imiennikowi, opowiadałam Ci o nim...
- Hm..
- Jesteś zły ?


Nie odezwał się..
Boże... jaka jestem wredna... obiecałam i co... menda...
- Powiedz coś.. !!!
Cisza...
- Przepraszam... to się już więcej nie powtórzy...
Cisza...
- Powiedz coś.. !!!


- Czekam...
- Ale na co ?
- Aż zauważysz...
- Proszę, nie drażnij się ze mną...
- Ok, dotknij go...


Szybko dłoń poleciała pod kołdrę..
Stał jak diabli...
- Czy to znaczy ?
- Dokładnie... ale opowiedz...


- To posłuchaj... Pierre jest naszym głównym odbiorcą okiem na zachodnią Europę... na pierwszym spotkaniu, kilka lat temu dałam mu w toalecie hotelu, gdy Robert się produkował, a ja załatwiłam kontrakt w 10 min...
- Wiedziałem, że jesteś wyjątkowa..
- Oni też tak mnie traktują.. więc teraz, po latach, po zerwaniu kontraktów, to było naturalne, bo podpisał zanim mu dałam..
- Poważnie... ?
- Nie wdziałeś jego oczu... wykorzystałam siebie... ale i lubię sobą podziękować..
- Zaczynam to rozumieć...
- Wszystkie sprawy do tej pory tak załatwiłam i zawsze wyszło...
- Ok..
- Tylko nie myśl, że tak będzie do końca... po prostu miałam do tej pory taką ochotę i taką czułam potrzebę... a Robert to kochał we mnie...


Jego kutas stał jak wariat...
- Widzę, że u ciebie też jest ciekawie...
- Nie byłem taki... sama wiesz.. ale jakoś Ty mnie zmieniłaś.. obudzałaś, wyciągnęłaś ze skorupy... wykreowałaś i dosłownie wróciłaś do życia...
- Nie jestem cudotwórcą...
- A właśnie, że jesteś...
- Czasami wystarczy tylko komuś przypomnieć kim jest...i sprawić żeby znów w siebie uwierzył.
- To jest na innym poziomie... czuję jak Cię kocham i to co robisz, jest bez znaczenia... bylebyś wracała i mówiła, że mnie kochasz...
- Boże... jaki jesteś wspaniały... kocham Cię wariacie...


Co będę wiele gadać..
Połknęłam...
Ile szło...
I było mi przyjemnie jak diabli...
Chociaż stał za mocno i obcierał podniebienne...
Gdy już się naładowałam, to usiadłam się na niego... ale tyłem..
Niech popatrzy na tyłeczek... bo za kilka miesięcy to będzie wielka dupa...


- A wiesz, że się nie zlał ?
- Poważnie, tak jak ja w hotelu ?
- Powiedział to samo.. że go onieśmielam...
Jeździłam na kutasie i było mi coraz przyjemniej.
- Ale to nic.. w nocy poszłam do kuchni, a tam młody stoi...
- I co ?


Klepnął mnie ...
Wypięłam się jeszcze bardziej...
- Jak to co... wziął mnie jak szalony... jeszcze teraz czuję jak strzelał... i zalał mi cipkę wielką porcją spermy... aż ciekło po nogach...
Wyraźnie się napiął...
- Pozwoliłam... mówiąc, że jestem w ciąży z Tobą...
- Spodobało mu się walić ciężarną ?
- A właśnie, że nie... był wyraźnie niezadowolony, że zapłodnił mnie inny mężczyzna...
- A co... on chciał ?
- Każdy facet z którym byłam, chciał mnie zapłodnić..


- Dojdziesz... ?
- Jasne.. zaraz...
- To dodam,... że rankiem Pierre zaczął mnie lizać... a potem wszedł i też zalał cipkę...
- Dał radę... ?
- Tak dał... a mi było tak dobrze... bo byłam szczęśliwa, że doszedł... we mnie...


Mój ukochany mąż też dochodził w środku...
Pojeździłam, jeszcze dla siebie... a potem zeszłam i zaczęłam mu lizać..
- Im nie brałam po... tylko Tobie ...
- Kocham Cię..
- A ja ciebie.

Lizałam z wielką przyjemnością... zresztą lubię... ale teraz robię to mojemu mężowi...
- Poważnie, każdy chciał Cię dla siebie ?
- Każdy... mówili o ślubie, o rypaniu...
- Ja nie chcę Ciebie dla siebie... chcę, abyś tylko była szczęśliwa... to znaczy chcę dla siebie... ale nie będę Cię ograniczać...
- Jesteś kochany...
- Jesteś tam mocną i silną osobowością, że nie można Ciebie zamknąć w klatce... jesteś jak ptak... musisz być wolna... a to, że jesteś ze mną, czyni mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie... i pragnę tylko, abyś zawsze po wszystkim, wracała do mnie ze słowami miłości...


Podniosłam głowę.. spojrzała mu się w oczy...
- Jesteś d**gim w moim życiu mężem, który jest tak mądry i tak wspaniały... zawsze będę wracać... i zawsze powiem,. że kocham tylko Ciebie...
Wtuliłam się i zamknęłam oczy...
Nawet nie pamiętałam, aby sprawdzić ilu ich stoi...
Taka byłam szczęśliwa, zakochana i zadowolona...
Wiele ostatnio się dzieje.. i wiele dobrych rzeczy...


**********

Przez jeszcze trzy dni odpoczywałam.. aż zadzwoniła Ania, abym natychmiast przyjechała do fundacji...
Cóż... brzmiało to groźnie...


Gdy przyjechałam, to krzyki były słychać aż na zewnątrz...
Jakiś facet wrzeszczał na jakąś kobietę z dzieckiem i Anię..
Ania dosłownie swoim ciałem zasłaniała ją...


- Co tu się dzieje... ? ...krzyknęłam
Nawet nie zareagował...
Chwyciłam telefon i na głos zawołałam...
- Policja... proszę o przyjazd... i to szybko... !!!
Jak się odwrócił... i ruszył na mnie z pięściami...


- Tylko spróbuj szmaciarzu, a już nie żyjesz...
To Anka krzyknęła i rzuciła się w moja stronę..
Facet zwolnił...
Spojrzał się na nas...
- Nie masz pojęcia z kim zadzierasz... spierdalaj... !!!


Ale miała oczy... !!!
Jeszcze chwila i go pobije...
Minął mnie...
- Wrócę tu... nie uciekniesz kurwo... !!!


Gdy wyszedł, spojrzałam na tę kobietę...
Wrak człowieka... jeden nerw.. strach i puste oczy...
I tylko przytulała małą dziewczynkę... ok 7 lat...


- Aniu !
- Pani przyszła do nas po pomoc... a jej mąż ją dogonił... i sama widziałaś...
- Uciekła pani od niego ?
Kiwnęła głową...
- Niech się panie nie boi... tutaj nic pani nie grozi...
- Nie znacie go...
- Mamy swoich ludzi, którzy mu wytłumaczą...
- On się zemści...
- Nasi ludzie nie boja się takich awanturników...


Zaprowadziliśmy ją do pokoju, nie mogła uwierzyć, że teraz będzie tu żyć..
- Nigdy nie widziałam piękniejszego miejsca...
- Może pani zostać tutaj tak długo, jak trzeba...


Wtedy nie zdawałam sobie sprawy z rządzenia losu...
Ale wrócę do tej myśli za jakiś czas...


Po godzinie wiedziałyśmy wszystko.
Pije, bije... ledwo co zarobi, to wydaje na wódkę... a nawet jak ona coś przyniesie, to też wyda...
Żyją ledwo z dnia na dzień...
I tak się boi, że w końcu je zabije...


Mała w ogóle się nie odzywała... tylko tuliła się do mamy...
Była jeszcze bardziej przestraszona od niej...
Ona po czasie ona się rozluźniła, a mała nie...
W pewnym momencie chciałam ją zaprowadzić do innych dzieci, do pokoju zabaw... ale dosłownie krzyknęła..


Spojrzałam się na matkę, na Anię... w geście niezrozumienia...
- Coś jej jest ?
Matka wstała i zaczęła rozpinać jej sweterek i pokazała...
Miałam wiele strasznych chwil w życiu... ta należała do tych wielkich...
Mała miała świeże ślady od przypaleń papierosa...


- O Boże... jęknęła Ania...
Mi głos uwiądł w gardle...
Łzy stanęły w oczach...
- Co za gnojek... facet... co robi. coś takiego, swojemu dziecku... ?


Jest na to tylko jedna odpowiedź...
Anka chyba zrozumiała to w tej samej chwili..
Jurgen.
Gdy facet się pojawi, to zostanie mu wytłumaczone to i owo...


Zadzwoniłam...
- Jurgen jesteś potrzebny w fundacji, musisz obronić Anię przed wariatem.
- Jadę...


Był w 15 min...
Zobaczył, usłyszał i tylko się uśmiechnął..
Ale matka była niezadowolona...
- On jest złym człowiekiem, ma kolegów... nie chcę abyście mieli kłopoty..
- Proszę pani, to on ma już kłopoty... i lepiej, aby się tu nie pokazywał...



- Zostaniesz tutaj na kilka dni, dobrze ?
- Nareszcie coś się dzieje...
- Oj, nosi cię... ?
- Jestem wojownikiem... choć raz na jakiś czas...
I zaczął się tak uśmiechać... że aż zrobiło mi się żal tego faceta...
A zaraz potem już nie... każdy płaci za swoje decyzje... wiem coś na ten temat...


Po 16 pojechałyśmy do domu... zapewniając panią, że nic się nie stanie...
W domu Mariusz już czekał z dzieciakami i obiadem...
Oczywiście Anka gadała jak najęta...
I nawet chłopaki się zdenerwowali...
To prawie już mężczyźni...
A Mariusz po obiedzie wziął kluczyki i powiedział, że jedzie do Jurgena, aby było mu raźniej...


Oj, ci faceci... jak koguty...
Też się denerwowałam, ale jak jest Jurgen, to zawsze jest inaczej.
Może trzeba będzie pomyśleć o ochroniarzu, bo takie rzeczy mogą się powtarzać..


O 18 i 19 było spokojnie...
Uspokoił mnie ich telefonu..
Ośrodek jest zamykany o 21.. więc zaraz będą..


- Aniu, zatrudnimy jakiegoś faceta, nie możesz się szarpać sama z pijakami...
- Nie raz musiałam sobie radzić... więc spokojnie... dam sobie radę..
- Akurat, widziałam, ten facet był brzydki...
- Damy radę...


Po 22 zaczęłyśmy się denerwować, szczególnie, że nie odebrali telefonu.. tylko sms --- wracamy.
Gdy zajechali... stałyśmy przed drzwiami...
Zobaczyłam to od razu...
Mój Mariusz miał podbite oko...


- Co się stało... ?
- Wrócił, z dwoma kumplami i jeden mnie zaskoczył. ale Jurgen zrobił porządek...
- Co się stało ?
- Nic, dostali po gębie i koniec...
- Jurgen gadaj...
- To gówniarze... szkoda to roztrząsać...
- Mariusz i to już...


- Przyszli i zaczęli od razu ostro, ta babka zaczęła krzyczeć... wyszliśmy, oni do nas... jeden na jednego... ale trzeci zaszedł mnie z boku i oberwałem...
- O Boże...
- Karolcia.,.. nie jestem leszczem, umiem się bić.. wiele lat ćwiczyłem siłkę i to norma...
- I co potem.. ?
- Jak Jurgen się rozkręcił, to nie było co zbierać... ledwo uciekli...
- Ok... jutro zrobię z tym porządek, policja i prokurator...
- Jutro nie wrócą..
- Nikt nie będzie już nigdy się bić w naszej sprawie... tylko zgodnie z prawem...
- A mi się podobało.. !!!
- Nawet nie próbuj...



Oj, tak nie będą działać.. już nie.. Jurgen nikogo już nie skrzywdzi...
Tej nocy nie było seksu i d**gi raz nie patrzyłam się...
Jestem naładowana... ale inaczej to rozegram..


***********

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Rano dałam mu się zerżnąć... jeszcze spałam, więc zrobił to na śpiocha... ale chyba tak chciał...
Bez slow... ale czułam jego energię...
Brał mnie mocno... ale nie zrobił krzywdy...
I nie powiem... odczuwałam przyjemność, tyle, że moją głowę zajmowały setki innych spraw...


Gdy wstałam dostał buzi i słowa...
- Dziękuję Kochany.. zawsze możesz to robić... nigdy Ci nie odmówię...
- To ja dziękuję...
- Cieszę się mając takiego męża...


Po śniadaniu od razu do telefonu...
Do Marka, policjanta.. i Andrzeja prokuratora...
A oni bezczelnie...
- A nie może Jurgen zrobić to po swojemu... ?
- Wiem... przepraszam .. ale tamto się skończyło.. żadnej więcej przemocy... pomożecie ?
- Pomożemy.


Gdy dojechałam do fundacji dosłałam adres tego faceta i posłałam..
Ta pani ciągle się bała...
- Mówiłam , że jest agresywny...
- Nie z takimi chłopcami sobie radziłam,. teraz będzie to samo.. tylko urzędowo...


*******


Po trzech dniach wszyscy trzej mieli zarzuty i prowadzące sprawy... a główny dostał miesiąc aresztu.
To się nazywa szybkość i przyjaciele...
Ale nikt nie chciał moich słów wdzięczności...
Wyczułam raczej strach i szacunek, niż potrzebę przyjęcia podziękowań...


Niedobrze... bo moja cipka już zaczyna swój dialog...
Co tu zrobić... ?
Nie mogę tak zwyczajnie iść i szukać faceta do rypania...
Nie jestem zwykłą dziwką...
Może wykocham męża wieczorem... ?
Pokuszę go wieczorem... i wtedy się dopieszczę...


I chyba los chce dopomóc, bo nasi faceci wrócili w świetnych humorach...
Pierre przyjął pierwsze zamówienie...
- Wiecie, że mamy pracę na prawie rok ?
- Aż na tyle ?
- Porządne, jak za starych czasów...


Jurgen postawił whisky, Anka nie piła. ale zaczęła się kleić do niego.
A ja zaczęłam się wkurzać... jak Mariusz też zacznie pić, to nici z seksu...
Ale on powiedział, że nie pije i ma inne plany na wieczór...
Uśmiechnęłam się... on mnie rozumie... czuje...


Gdy dzieciaki poszły spać. on do mnie...
- Możesz się ubrać. ale jakoś wyzywająco... ?
- Mogę.. a co planujesz ?
- Wyjazd...
Mieliście widzieć moją minę... i uśmiech...


W pół godziny byłam ubrana jak dziwka... a jednak...
- Mam mieć majtki ?
- Nie warto...
- Stanik ?
- To samo..
- Chcesz mnie dotknąć. ?
- A dlaczego ?
- Zobaczyć jak jestem podniecona...
- Wyobrażam sobie...


Cholera, jaki facet... im mniej mnie chce, tym bardziej mnie bierze i podnieca...
- Możemy jechać ?
- Jestem gotowa...
- To jedziemy...
Tuż przed wejściem do Audi, klepnął mnie w tyłek... dość mocno...
- Podoba mi się..
- Tak podejrzewam...


- Kochanie... mogę się dotykać... ?
- Nie powinnaś...
- Proszę.. ona szaleje..
- Wytrzymaj, los cierpliwych wynagradza... i zaufaj mi... warto...
- Dobrze Panie... wytrzymam...


Tak powieszałam, ale tego nie idzie opanować...
Tajemniczość, wyjazd, wieczór, moje nagrzanie od kilku dni... ta akcja..
Zaczęłam obcierać uda same o siebie...
Delikatnie, aby nie zauważył... ale mi to wystarczało...
Ciepło, które się rozchodziło było boskie...
Im mniej tym przyjemniej...


- Ile pojedziemy ?
- Jeszcze 30 min..
Zamknęłam oczy, oparłam głowę.. i ściskałam uda...
Dosłownie czułam jak soki wypływają...
Miałam nawet moment odlotu... ale to nie był orgazm... tylko coś podobnego... coś w głębi umysłu i ciała...


Gdy zajechaliśmy, zorientowałam się, że nawet odpłynęłam na chwilę...
Dziwne...


To był wielki dom... w wielkim ogrodzie...
Na podjeździe stało wiele aut...
Otworzył mi drzwi, wysunęłam nogę.. celowo... a on uśmiechnął się w tak dziwny sposób...
Chwycił mnie za dłoń i poprowadził...


W środku minęliśmy kilka par.
Ale szliśmy dalej, do jakiejś dużej sali..
Tak, przy oknach stało wiele ludzi, ok 20... na środku było pusto... ale tam właśnie były skierowane bardzo fajne światła... czerwień z fioletem...


- Co robimy.. ?
- Czekamy... o 23 zaczynają...
- Ale co ?
- Spokojnie, cierpliwości...


Ale tajemniczy... ok... wytrzymam. bo tego się nie spodziewałam...
Obok stali jacyś młodzi, dobrze zbudowani faceci, wszyscy ogólnie na elegancko, marynarki, białe koszule, zresztą Mariusz też tak się ubrał.
Dokładnie wiedział, gdzie jedziemy.
Jeden z tych facetów zaczął bezczelnie się patrzeć na mnie...
Nie powiem, przystojny,. ale Mariusz nie reagował, więc i ja, jako jego teraz Sunia, byłam cicho...


Po jakimś czasie na salę weszła piękna dziewczyna, w towarzystwie 3 facetów...
Była ubrana w białą krótką sukienkę i fajne szpilki...
Była wysoka, prawie tak jak oni...
Ktoś puścił muzykę... i się zaczęło..


Powoli tańczyła... najpierw sama, potem.. wokół tych facetów...
Ściągała im marynarki... oni zaczęli sami rozpinać koszule...
Ok... przyjechaliśmy na występ.. i założę się, że będzie seks...
Świetny pomysł... . lubię oglądać..


Rzeczywiście, dość szybko zaczęła im obciągać..
Mieli dobry sprzęt... a ona była niesamowicie zmysłowa...
I robiła to perfekcyjnie... brała prawie do końca...
Oczywiście, po czasie już ją brali...


Ok.. mamy oglądnąć występ, ale przywiezienie mnie i pokazywane tego, jest ze strony Mariusza dość niemiłą niespodzianką...
Bo już od dawna nie wyrabiam, całą drogę się grzałam... a teraz mam jeszcze oglądać, jak będą brać fajni faceci jakąś laskę..


Hm... zaczęłam się rozglądać...
I dopiero się zdziwiłam...
Jedni ludzie oglądali pokaz... ale wielu zaczęło się bawić ze sobą..
Czyżby Mój mąż miał ochotę na coś na żywo...?
Aż nie wierzę...


Nagle poczułam na biodrach czyjaś rękę..
Odwróciłam się... to ten facet...
Już chciałam ją odtrącić...ale spojrzałam się na męża...
A ten diabeł tylko się uśmiechał...
Boże... on to zaplanował... ten występ jest tylko pretekstem do zabawy...
I jak widzę... każdy z każdym... o ile się zgodzą...



A mój mąż najwidoczniej się zgadza... bo facet już dotyka moich piersi...
Co mam robić... kim być... żoną... sunią.. czy żoną hotką, która będzie dawać obcemu, przy swoim mężu...
Mariusz zaczął mnie rozpinać..
Suwak pojechał w dół... i moje piersi były ogólnie dostępne...
Facet od razu się dossał, a mi brodawki prawie się rozerwały...


Mariusz również zaczął mnie dotykać...
Bosko... mój mąż i obcy facet... i cała sala widzów...
A co tam.. jestem w swoim żywiole...
Uwielbiam być aktorką... nie raz byłam... i prywatnie, i publicznie...
Pamiętacie scenę w Hamburgu... ?


Nikt mnie nie zna... obce miasto.. zresztą, co by się stało ?
Teraz już jestem panią swojego losu, nie mam wrogów i wszystko idzie jak po maśle...
Poddałam się rosnącemu podnieceniu... co było i przyjemnie, i miłe...
Już byłam ciekawa jaki sprzęt ma mój nowy facet... ?
Ale zawsze pierwszy jest mój mąż...
Położyłam dłonie na jego kroczu...


Zobaczę, czy jest świadom, jak to się potoczy... ?
Rozpięłam spodnie i wzięłam do buzi...
Nie protestuje.. ok.. więc zgadza się na wszystko...
To i wszystko dostanie... zobaczymy, czy jest zdecydowany na to, co ja mogę zrobić... ?


d**gi facet oczywiście przeszedł na tył... bo tyłeczek wypiętej kobiety nie powinien pozostawać nie zagospodarowany...
Zaczął mnie całować.. dość szybko zszedł do rowka... a potem cipki...
I pewnie się wcale nie zdziwił, że płynę... bo po chwili już wkładał palce...
Oj.. nie powinien tego robić...
Jestem już tak naładowana, że zaraz strzelę..
A ostatnio dość często popuszczam.. wiec, może był wesoło...


Jego ręka przyspieszyła.. i to ostro...
No cóż.. jak zabawa to zabawa...
Wciągnęłam mężowi po jaja... napięłam się i dostałam pierwszy orgazm...
Dla mnie to norma... fajna scena. fajni ludzie... długie nakręcanie się.,.. i dobra robota...


Gdy już przeszedł, podniosłam się i zapytałam...
- Mężu, może mnie zerżnąć.. chyba. że ty chcesz pierwszy... ?
- Już to robi...
Odwróciłam głowę.. facet już ubierał gumę, to rozumiem,. bezpieczeństwo...


I jak mnie zasadził... dobrze, że trzymałam się Mariusza...
Po dosłownie minucie dostałam d**gi, bo d**gi zawsze stoi w kolejce...
Facet jeszcze pojechał jakiś czas, aż się zlał...
Szkoda, zrobiło mi się nawet przykro, że taki słaby zawodnik...

 

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...