Skocz do zawartości
swoboda-film

Ja i Ona czyli Milosc Cuckold i Zemsta

Rekomendowane odpowiedzi

Po tygodniu, gdy nic się nie stało i nikt nie zadzwonił, nadszedł czas rozprawy.
Nasz adwokat prawie się nie odzywał... tylko potwierdził, że to będzie formalność.
Pan sędzia Jarosław sam orzekł, że wobec niespodziewanej śmierci powódki, sprawa zostaje rozstrzygnięta na moją korzyść i wracają moje prawa do dzieci i majątku.
Nikt nie chciał dodatkowo porozmawiać...
Dało widać ich strach... a nawet panikę...
Zwykła rodzinna tragedia, a wszyscy i tak wiedzą co to oznacza... kto trzyma los w swoich rękach i nic mu nie można zrobić...
Gdyby wiedzieli jeszcze o doktorkach... ale to było daleko i nikt nie łączy faktów z nasza sprawą...


Aż byłam zdziwiona, jak to wszystko się odbyło...
Wiele miesięcy walczyłam o tę chwilę, analizowałam jak to będzie... ?
Widziałam walkę... jedną rozprawę, d**gą... potem odwołania...
Szarpania dzieci... płacz... i nerwy...
Jakby miało to być największą kulminacją mojego życia i walki...
A teraz... kilka zwykłych zdań... i po problemie..


Jeden Jurgen, organizacja... pomysł i koniec.
Przez wiele tygodni dobierałam klientów.. robiłam co chcieli... a teraz, to wydaje się zupełnie niepotrzebne...
Jak walka o wyciągnięcie Jurgena z więzienie...
W tamtej chwili byłam organizatorką całego procesu...
Kombinowałam, liczyłam, to była moja misja... dzień za dniem...
Klient za klientem...
I nagle... jakbym w niej nie musiałam nawet uczestniczyć... bo on, miał forsy jak lodu...
Tutaj to samo...
Znajomości... kontakty... i o mały włos nic by się nie udało...
A wystarczył jeden nóż... i jedno zeznanie świadka... trochę pieniędzy... i po temacie...
Dziwne... prowadziłam życie... walczyłam... a teraz jakby ta walka była bez sensu...


************


Po samej rozprawie dostałam wezwanie na komendę...
Poszłam tam z panem mecenasem, bo tak zarządził Jurgen.
Nawet nie było wielkich tłumaczeń... wszystko rozumiał.
Był bardzo chłodny, nie musiałam prawie nic tłumaczyć...
A najbardziej ostre pytania sam odpierał...


- Czy nie wydaje się to dziwne, że tuż przed rozprawą, Pani przeciwnicy popełniają samobójstwo ?
Siedzieli nie zwykli nasi z komendy... tylko ci z wojewódzkiej...
Byli mądrzejsi i bystrzejsi...
- Panie kapitanie, zaczął Cejrowski. mam wrażenie, że to jednak był niezamierzony wypadek, niż umyślne samobójstwo... prawda ?
- Ale w tym samym czasie ?
- Nie mieli kłopotów, w ogóle nie związanych z naszą sprawą o prawa rodzicielskie... ?
- Ale pana klientka dziwnym zbiegiem okoliczności jest powiązana z dwiema sprawami...
- Sugeruje pan, że moja klientka jest taką idiotką i taką idealną zabójczynią. że to uknuła i wykonała ?
- Nie wiem, niech ona sama to powie...
- Moja klientka nie musi... przecież macie świadka... jest wiarygodny... to jest nękanie...
- Nie może pani Nieziemska sama odpowiedzieć... ?



Już nie wytrzymałam..
- Mogę... ale nie będę rozmawiała z ludźmi, którzy mnie obrażają...
Cejrowski aż skoczył niezadowolony...
- Jak się pani wyraża... nikt nie obraża pani... rzucił się policjant.
- Nie...? ...i mam pana też uznać za idiotę, jak pan mnie ?
- Panie kapitanie, proszę skończyć tę farsę... wychodzimy Pani Karolino...


Wstaliśmy., a ten nawet nie drgnął...
- Mam pytanie ostatnie... kiedy będziemy mogli zrobić pogrzeb ?
- Rodzina już się zgłosiła... jej brat wszystko załatwił... proszę się z nim kontaktować...
- Dziękuje za wiadomość...


Już wychodziliśmy... gdy usłyszeliśmy..
- Nie odpuszczę...
Cejrowski się cofnął...
- Jeśli to nękanie się nie skończy, to pójdzie skarga do ministerstwa... znam odpowiednich ludzi... żegnamy..



To mi się spodobało... najlepszą obrona jest atak..
- Znasz ludzi tak wysoko... ?
- Znam.
- Więc to dobrze, że jesteśmy razem...
- Karolino, ochłonęliśmy już... jak tak ma być, to tak będzie... nic nie mają...
- Bo nic nie było... to zrządzenie losu...
- Pięknie to ujęłaś.. ale ja myślę, że są tu odpowiedni ludzie na odpowiednim miejscu...
- O tak, Jurgen jest taką osobą...
- Mimo wszystko cieszę się, że jesteśmy przyjaciółmi...
- Nie, każdy kto mnie brał, należy do naszej rodziny... każdy...
- A dlaczego ?
- Tak mamy ustalone i każdy jest poniekąd chroniony... rozumiesz ?
- Teraz już tak..


Uśmiechnął się, ale o seksie nie było mowy... jednak Jurgen to jest Jurgen.


****************


Wracałam uśmiechnięta... do siebie... do mojego domu...
Tyle, że dzieciaki wskoczyły od razu na swoje tory... a ja błąkałam się po swoich pokojach, w których widziałam tylko nasze wspomnienia...
Zamykałam się w jego gabinecie...
Nie wspominałam jak mnie tu brali jego koledzy...
Piłam...


Jurgen siedział z Anią.
Często gdzieś wychodzili...
A nawet jak byliśmy razem, to każdy mówił o czymś innym, niż mnie interesowało...
A ja... sama... zawieszona między życiami... szukałam odpowiedzi...
Nawet do męża nie dzwoniłam... bo moje demony należą do mnie...


Po tygodniu. albo dwóch, pierwszy raz go zobaczyłam...
Tyle, że nie byłam w stanie się ruszyć...trochę za dużo poszło...
W następnym dniu wypiłam mniej...
Nie pokazał się..
Musiałam kombinować... ile trzeba wypić...


Aż się pokazał...
Niewyraźny... ale to był on...
Próbowałam zagadać... ale nie chciał odpowiedzieć..
Zrozumiałam , że nie może... ale może słyszy... ?
Więc zaczęłam rozmawiać...


Opowiadałam swoje życie... tłumaczyłam decyzje...
Czułam się lepiej... oczyszczona...
Chociaż na zdanie, że już nie jestem dobrą kobietą... to zniknął...
A to jest prawdą, nie jestem hipokrytką i umiem przyznać się do błędu... zaczynam być złą kobietą... ale tak musi być...


Jednego dnia dzieci stały wszystkie razem...
- Co jest brzące... ?
- Jesteś fajna mamusiu...
- Coś się słało ?
- Nie... tylko wujek Jurgen powiedział nam, że znowu rozmawiasz z tatusiem...


Aż się popłakałam...
- Chodźcie tutaj kochane... tak, widzę go... ale nie mówi... wiec nie wiem, czy jest mu dobrze, czy źle,... ale tak.. rozmawiam...
- Pozdrów go od nas... i powiedz, że będziemy się opiekować jego synkiem Robercikiem...


Nawet słowa nie mogłam wymówić...
Są takie mądre... chłopaki i Julia też...
Moje są tylko do zabawy... nic nie będą pamiętać... ale mają rodzeństwo, które im powie...


Potem przestałam go widzieć... a zaczęłam mieć sny...
Z nimi...
W różnych sytuacjach... ale zawsze kończyły się moim krzykiem...


Bałam się zasypiać... być sama w jego gabinecie... bo raz widziałam dwie... a raz, trzy postacie..
Kto to był ?
Oni.. ?
Snułam się... jak duch...


Jurgen powiedział, że na Wojtka trzeba poczekać... aż się uspokoi...
Za miesiąc, albo dwa...
Nawet nie wiem, czy byłam mu wdzięczna... czy zobojętniałam...
Czekałam na niego z takim utęsknieniem, że zaczęłam wariować...
Dlaczego nie ma go... dlaczego się nie pokaże... ?


Kilka razy widziałam jak dzwonił mąż...
Ale nie w tej chwili...
Nie teraz... czekam na swojego prawdziwego... i on jest najważniejszy...


Aż, jednej nocy... gdy wstałam już iść spać... zobaczyłam Roberta...
Wyraźnie, jak stał w drzwiach...
- Jesteś kochany... nareszcie... dlaczego tak długo ?


Nie odpowiedział...
- To byłeś Ty prawda ?
Zaczął kiwać głową, że nie...
- Jak to... to kto to był... co się dzieje... ?
- Robert... !!!
Ale on zwyczajnie odszedł...

Jednego dnia zaczęła Ania, Jole stały obok...
- Karolino... nie uważasz, że powinnaś wrócić do życia... ?
- Co to znaczy ?
- Jest fabryka, która upada i kilka innych spraw...
- A dlaczego o tym mówicie ?
- Bo czas ucieka, a ty szukasz, czekasz... rozmawiasz... i nic z tego nie wychodzi...
- Mam czas...
- Ale inni nie mają... są zobowiązania...
- Mogą poczekać dwa.. trzy dni...
- Karolinko... oni czekają już prawie trzy tygodnie...
- Co ?


Stały i kiwały głowami...
- Jakie trzy tygodnie, co wy opowiadacie.. ?
- Na początku było fajnie, potem miło, ciekawie... ale teraz to choroba... nic nie zyskujesz... zobacz jak wyglądasz... nawet dzieci się boją...
- A co jest ze mną ?
- Jesteś non stop pijana.. i zwyczajnie nieobecna...
- Po jednym drinku nie jest się pijanym,..
- Ale codziennie pijesz... nie chcesz, aby tak Cię dzieci pamiętały... musisz się opamiętać... miało być tak pięknie... wyjdźmy chociaż na dwór...


Dosłownie pociągnęła mnie za rękę..
- A kurtkę... ?
- Karolcia, już jest ciepło...
Wypchnęła mnie na ganek...
Trawa zielona... pąki na krzewach...
Naprawdę ?


- Dobrze, wezmę prysznic i pogadamy...
Stałam, a woda leciała na ciało, którego nie czułam...
Myłam cipkę i zastanawiałam się, jak to kiedyś było.. jak brał mnie mąż.. jego przyjaciele...
Mam takie luki w głowie, mam wrażenie, że to było 100 lat temu...
Za mgłą... za zasłoną... i nic nie czułam...
Moje ciało nie należało do mojej głowy...


************
 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Jak tu wrócić... i po co... ?
Pojechaliśmy do fabryki..
Nie znam tych ludzi... ale obiecałam, że naprawimy wszystko...
Jurgen powiedział, że pojedzie do Niemiec i spróbuje odnowić kontakty... kiedyś przecież 30 % produkcji szło przez Mahmeda...


*********


Wracając zajechałam na cmentarz...
Dawno nie byłam... ale nie poszłam do niego... poszłam do Marysi.
Mojej sąsiadki i przyjaciółki.. matki młodego...
- Ani Ciebie, ani twojego syna... dlaczego wszyscy mnie opuścili... ?
- Wiem, jest twój synek... ale dlaczego Ty mnie nie odwiedzisz...?
- Bo co... bo ta kurwa Renia jest z nim.. i ten twój mąż... menda... złodziej... masz ich też w dupie... ?
- Ale ja... ???


Wyszłam, tylko ryczeć mi się chce... ale nie mam siły...
Nerwy jakoś mnie pobudziły...
Nie spokojne życie, tylko walka... to nie wyklucza płaczu... ale budzi siłę...
W domu dziewczyny zaczęły się uśmiechać... dzieci wariować..
- Nareszcie jesteś...


Akurat, jestem... tylko na chwilę... bo jak nie mam nikogo, to mam przynajmniej ich wszystkich.
Nie przyszli w żadną noc... więc nareszcie się wyspałam...
Do gabinetu nie wchodziłam i nie piłam...


Jurgen wrócił po tygodniu...
- Mam kontrakty, możemy zaczynać... będzie dobrze Karolinko..
- Czekam na to i na tamto..
- Najpierw to..
- Ok.



Pojechaliśmy na zebranie zarządu...
Teraz tak to się nazywa..
Bałam się, ale i czekałam, czy Wojtek się pojawi... ?
Przysłał adwokata... z upoważnieniami..
Stałam i mówiłam... czułam się jak prawdziwa właścicielka, i choć nią nie byłam, bo ogólnie prawnie miałam 46 % akcji, więc wszyscy mnie słuchali.
Jak zabrakło pieniędzy Roberta, to Wojtek skupił 27 %, za mało i nikt nie wiedział, na co liczy...
Pozostałe 27 było w rękach ok 10 osób, nic nie znaczących... ale ogólnie przychylnych.


Ale problem był inny. ONA ze Sławkiem sprzedawali systematycznie wolne maszyny...
Razem sprzedali za 800 tyś, maszyny warte 4,5 miliona...
Dlatego nie było pełniej produkcji, bo raz były zamówienia, a raz nie było na czym ich zrobić...
Teraz będą potrzebne...


Więc pada pytanie, czy ktoś jest w stanie wyłożyć gotówkę...? ... i wszyscy patrzą na pana mecenasa.
A on... że nie... że jest tylko do obserwacji...
- Czyli co, znowu ja mam to zrobić, aby uratować zakład, a reszta ma to gdzieś. ?
- Można sprzedać wszystko i się rozliczyć...
- Najłatwiej, ale nie doczekanie wasze...


Wstałam i otworzyłam drzwi...
- Niepotrzebni mogą odejść...
Wstał jak oparzony... ale wzrok szyderczy...


- Wiem jak to się robi... powiedział Jurgen.
Wytłumaczył wszystkim, że wydamy akcje dla zarządu na pokrycie zakupu maszyn i kto je wykupi, ten zwiększy swoje udziały...
Oczywiście pozostałe się zmniejszają... ale na głosowaniu wszyscy się zgodzili.
Tamtego 27 % zostało przegłosowane..
Poczynią księgowe kroki i wystarczyło czekać...



Zaczęliśmy wracać...
- Moje kontakty są odnowione, kiedy zaczniemy, to zaczniemy...
- Ale Jurgen, 4,5 miliona, to nie zostanie Ci już prawe nic...
- Coś zawsze zostanie, a to ma być inwestycja.. wróci się...
- Wiesz co musimy zrobić.. odebrać swoje..


- Nie zgadzam się... trzeba odpuścić, bo sama widzisz, co się z Tobą działo... nie chcę powtórki...
- Będę uważać...
- Karolinko... . zabójstwo jest najbardziej podłą rzeczą w życiu, po euforii przychodzi zrozumienie, że ból nigdy nie zginie, tylko zacznie się zwiększać.
- Wytrzymam..
- A ja się obawiam..
- Nie pozwolę, aby miliony Roberta zniknęły, aby ktoś inny się nimi cieszył i nie pomógł w ciężkich chwilach..
- Może i masz rację.. ?
- Zasługujemy na uczciwość...


Spojrzał się na mnie i wiedział, że jak zaczynam, to muszę skończyć..
- Ale po mojemu... najpierw plan, a potem realizacja..
- Jak zawsze...


Musiałam mu ustąpić, bo wielka grupa policji wyjechała z niczym...
I sędzia i prokurator zadzwonili... zadowoleni...
Znowu dni spokoju...
Dni dla dzieci, rodziny... i wypoczynku...


********

Wieczorkiem miałam czas...
Ok, teraz zadzwonię do męża..
- Jesteś ?
- Już się martwiłem, bo nie odbierałaś..
- Byłam zajęta..
- Ale tak długo ?
- Chcesz robić mi wyrzuty, czy się pokochać.. ?
- Przepraszam... tylko zwyczajnie tęskniłem...
- Ale tak prawdziwie, to tylko kilka razy zadzwoniłeś...
- Moja żona zaczęła mocno chorować... i też były problemy...
- Ale coś poważnego ?
- Raczej tak...
- To nie musimy... poczekam...
- O nie.. jak odezwiesz się znowu po takim czasie, to wolę teraz..
- To zaczynaj, zaskocz mnie... dziś możesz mnie zniewolić...
- A dobra zabawa może być ?
- Dajesz...


- To sobie wyobraź, że idziesz ulicą, na zakupy. Wchodzisz do sklepów, chcesz na wieczór wyglądać szałowo... chcesz mnie zaskoczyć..
- Podoba mi się...
- W pewnym momencie wychodząc widzisz moje auto...
- A czym jeździsz... ?
- Mam stare Audi A 8... ale w dobrym stanie...
- Co Ty nie powiesz... ?
- A co ?
- A nic... i co z tym autem.. ?
- Podchodzisz do brzegu chodnika... z zaciekawieniem... ale widzisz, że jestem z kimś...
- A kobietą ?
- Nie kochana, z facetem...


- Już chcesz odejść, nie przeszkadzać, ale ja się zatrzymuję...
- Ok, i co ?
- Facet wychodzi i otwiera Ci drzwi z tyłu... wsiadasz zaciekawiona...
- A dlaczego ?
- Bo z tyłu siedzi inny facet, a ten z przodu tez się pakuje do tyłu...
- Ciekawie...
- W aucie są rolety, więc nic nie widać..
- Wiem...
- I bardzo dużo miejsca...
- Wiem..
- A skąd wiesz...
- Mój mąż miał takie auto...
- A to ciekawe... prawda ?


- I co dalej..
- Wiesz od razu, co to oznacza... patrzysz się mi w oczy, kieruję, ale widzę Cię.. a Ty widzisz mój uśmiech...
- Rozkładam nogi szeroko ?
- Ej.. to moja fantazja... !!!
- A skąd wiesz, że i nie moja ?
- Ok.. rozkładasz szeroko nogi, oczywiście nie masz stanika, bo nie nosisz, jak idziesz zaszaleć... lubisz jak faceci się oglądają za Tobą... a nawet kobiety..
- One najbardziej się oglądają, bo jestem opalona i mam ładne piersi... jak idę to się bujają.. a one tego nienawidzą...
- Najgorszym wrogiem jednej kobiety jest d**ga...
- To prawda..
- Bo faceci to mają tylko jedną wajchę.. i prostą obsługę...
- Mam się już nimi zająć... ?


- Kochana, nie przyśpieszaj... proszę..
- Już dobrze... ale... już dawno mam mokro...
- Jezu... jesteś niemożliwa... nie wchodź mi do głowy...
- Dobrze kochany... to co robię... ?
- Nic. to oni Cię dotykają... powoli po nogach idą przez uda... do cipki... nasz tylko stringi ubrane...
- Chyba nie na długo...
- Karolinko !!!


- Nie denerwuj się.,.. już nie mogę wytrzymać... leci mi...
- Ok.. dochodzą do cipki... i wyrażają swoje zadowolenie, że jesteś mokra i chętna..
- Patrzysz się... ?
- Cały czas...
- A stoi Ci ?
- A jak myślisz... ?
- Ok, wiem, że jesteś zadowolony jak mnie obcy faceci obracają...



- Jeden zaczyna Cię całować... d**gi zsuwa sukienkę i już masz gołe piersi... prężysz się... jest Ci dobrze...
- O tak... jest mi.. mogę się dotykać.. tu u siebie...?
- Możesz... ale powoli... dojdziemy razem...
- Razem ?
- O tak..
- Cudownie...


Szybko zaczynasz ich dotykać przez spodnie...
- Mogę ich rozebrać ?
- Tylko wyciągnąć...
- Ok..
- Jeden z nich ma wielkiego.. a d**gi normalnego... kogo chcesz najpierw wziąć ?
- Normalnego... duży zostaje na deser...
- Dobrze... zaczynasz mu obciągać... a d**gi masuje Ci piersi... i czasami dotyka brzuszek i cipkę, przez majteczki...
- Lubię jak dotykają brzuszek... będę chciała być niedługo w ciąży...
- Poważnie ?
- O tak... i mam nadzieję, że z Tobą...
- Przestań... to nierealne...
- To Ci się tylko tak wydaje... kochany... mów dalej...



- Ok, oni na zamianę Cię pieszczą... a ja jadę w jakieś ustronne miejsce ...
- Możesz do lasu...jest już ciepło...
- Oczywiście... wybieram zjazd i trochę wjadę do lasu...
- Już mnie bierze...
- Gdy staję... każą Ci się rozebrać...
- Dobrze... szybko ściągam sukienkę...
- Jakiś mówi, abyś ściągnęłam stringi...
- Robię to szybko... lubię się rozbierać..
- Karolinko.. !!!


- Dobrze, już nie wybiegam, ale to fantazja z mojej głowy...
- Wiem, mamy to samo w głowie, mówiłem, że jesteśmy połączeni duszami...
- Mów, co mam robić ?
- Ten z dużym usadawia się na środku i zaprasza... aż jęknęłaś..
- To na pewno...
- Już czujesz jak wchodzi w Ciebie, jesteś tak mokra, że to nie problem,..
- A wiesz, że szybko robię się mokra... zresztą i tak już jestem...
- Wiem kochana... wiem...


Gdy już jedziesz i odpływasz... gdy już czujesz, że jego pała robi Ci dobrze... wychodzę i otwieram wasze drzwi..
- Idziesz do mnie.. ?
- A jak myślisz... tego nie idzie wytrzymać... a zresztą... jestem dla Ciebie...
- Nie kochany, ja to robię dla Ciebie... oni się nie liczą...
- Dziękuję... i podaję Ci mojego...
- Jak stoi... jestem w szoku...
- Prawie mi urwie... taki widok jest wspaniały... ale nie wiesz... teraz d**gi zachodzi was od tyłu...
- Gdzie mam go wpuścić ?
- A gdzie chcesz żono ?
- A Ty, mój mężu ?
- Wpuść go do tyłka... dostaniesz dwa tłoki... jest mniejszy, nie będzie boleć...


- Jestem tak rozgrzana, że wejdzie bez problemu... wiesz, że lubię.. zresztą widziałeś rękę..
- Poczekaj, bo strzelę od razu...
- Biorę do buzi... ale jesteś piękny... i taki duży... ledwo się mieści..
- Bo zaraz wybuchnę... taki widok... Boże...
- Wszedł.. jakbyś chciał zwiedzić.. mam teraz trzy kutasy w sobie...
- Jesteś piękna...
- Ale tylko Twój mnie interesuje... oni mogą mnie brać... ale ja czekam tylko na twoją spermę... chcę ją poczuć.. posmakować..
- Zaraz mnie załatwisz...
- Mogę dotknąć jajeczka ?
- Nie musisz... strzelam...



- Ojejku... ale dużo... nie trafiłeś... a chcę wszystko połknąć... proszę...
- Wykończysz mnie... aż mnie jajka bolą...
- Wyliżę...
- Nie.. nie zdążysz.. nie czujesz ?
- Teraz czuję... obydwaj leją swoją spermę we mnie...
- Mogłaś ?
- Tak, jestem kilka dniem przed okresem... a na dziecko.. to poczekam od Ciebie.
- Nie mów tak Kochana... proszę...
- Ale to prawda... chodź do mnie... schodzę z nich.. oni wychodzą z auta... kładę się na siedzeniu... chodź... chcę się przytulić...
- Idę.. mogę Cię pocałować ?
- Musisz...


Jaki mam odlot... grzebię sobie jak szalona...
To uczucie jest jak prawdziwe... normalnie... mam zamknięte oczy i czuję go na sobie... i jak mnie całuje...
- Ukochany...
- Tak..
- Właśnie dostałam... dziękuję... był piękny... Twój i dla Ciebie...
- Kocham Cię..
- A ja Ciebie...


Jesteśmy wariatami... prawie 300 kilometrów od siebie... a uprawiamy seks w samochodzie... we trzech... obłęd...
- To wariactwo... ale jest mi tak dobrze.. jakbym tam była z Tobą..
- I ja to czuję... poczekaj, wytrę Cię...
- Już się wystawiam... mogę Cię jeszcze jeden raz pocałować...
- Ok... ja będę Cię wycierać... wiesz, że oni się patrzą ?
- Wiem, ale ma to gdzieś... tylko Ty się liczysz...
- I TY...



- Dobrze, wytarłem Cię, wszyscy się ubierają i wracamy... Każdy zadowolony... ale w drogę powrotną nadal siadacie razem... i ciągle masz rozpięta mocno sukienkę...
- Lubię tak być..
- Majteczki też są niepotrzebne... bo oni co prawda już skończyli.. ale takiej babki nie mieli jeszcze do obracania...i nadal jest fajnie...
- Coś się dzieje ?
- Nie wiem, ale ty jesteś jak każda kobieta... ciągle jeszcze nagrzana... więc i tak siedzisz z nogami szeroko rozstawionymi... Ich dłonie ciągle są przyjemne w dotyku...
- Podoba mi się...
- Twoja skóra czuje, a głowa pragnie... wiec gdy jadą po udach do góry... wcale nie protestujesz... Zamykasz oczy na chwilę, a oni Cię pieszczą..
- A Ty ?
- Otwierasz je... i widzisz mój wzrok.. i uśmiechnięte oczy..


-- Komu obciągnąć ? zadajesz pytanie i testujesz mnie... wiesz, że nadal mi stoi... i że pozwolę..
- Naprawdę tak się zapytam ?
- Na prawdę.. i od razu jeden ściąga Twoją głowę... już mu bierzesz... to ten duży... Chcesz jak najmocniej... on dociska głowę... bo choć spuścił się.. ale też jest jeszcze nagrzany...
- Czuję...
- Staje mu powoli i całe szczęście... bo możesz wziąć, aby był zadowolony...



- I nagle czujesz dłoń na tyłeczku... wypinasz go... niech widzi.. niech dotknie... ale on ... wkłada Ci... też mu stanął... i to mocno...
- Bosko...
- Ten docisnął, a d**gi wcisnął... Twoje ciało budzi się do szaleństwa od nowa... Jesteś zaskoczona, że tak działasz na facetów...Ale to prawda... taka suczka.. dla nich to jak księżniczka... Wiesz, że wszystko widzę... że napawam się dumą.,. że moją Sunię tak pożądają...



- Ale niestety dojeżdżamy... wyciągają, ubierają się i wychodzą.
- Dlaczego mi to robisz ?
- Trudno... ale... wiesz, że do domu mamy 10 min... dotykasz się... drażnisz mnie... nawet pokazujesz jak brodawki ciągle stoją... jesteś dumna, że to zrobiliśmy i cieszysz się, z pożądania jakie wywołałaś.
- Tak będzie..
- Już na podjeździe wołasz..---- mam się umyć ? a ja odpowiadam, że nie... masz stać i czekać, bo zaraz zacznę... Gdy wchodzę do domu stoisz naga.. oparta o stół w kuchni... i się pytasz...
- Tu mnie weźmiesz ?
- Dziś wszędzie Cię wezmę...


- Jesteś niesamowity... pięknie to opowiadasz...
- Wiesz, że do końca dnia będziemy się kochać wiele razy...
- Tak, wiem, nie zlejesz się tak szybko d**gi raz... będzie Ci stać i wiele razy mi dogodzisz...
- Aż będziesz prosić abym przestał...
- Nigdy, choćbym miała nie chodzić przez tydzień...
- Dostaniesz wiele orgazmów... kochana...
- Dziękuję Ci... jesteś wspaniały... jestem zaszczycona mając takiego męża... i dziękuję Ci za Twoją miłość...
- Całuję...
- A ja w Twoją dłoń... od wewnątrz...
- Pa, śpij dobrze...


******

 

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Chciałam jeszcze dużo mu powiedzieć... może nawet cale życie opowiedzieć.. ale zamiast radości...poczułam smutek...
Tak pięknych chwil nie przeżywa się od tak...
Nie tylko ma wyobraźnie, ale mówi... i to czuję...
Wspaniały człowiek...
Chciałabym oddać wszystko, aby wrócił Robert...ale i aby Mariusz był mój... a los mi to zabiera...


Od pierwszego dnia mojej zdrady... od pierwszego dziecka.. moich największych miłości... tylko tracę...
Tracę osobowość, szczęście, człowieczeństwo... dostaję tyko kolejne dzieci...
Zaczynam rozumieć, że los ma inne plamy wobec mnie...
Nie mąż, rodzina i przyjemności... tylko obowiązki...
Jako matki...


Jeśli tak ma być... ?
Jeśli to moja ścieżka życia...?
To mogę zrezygnować ze starań...
Zostanę sama, z rodziną... a wypierdolić każdy mnie może.. to nie problem...
Może nawet kiedyś zajdę... ?
Przestaję walczyć, przestaję się starać... niech będzie, co ma być...


Ważna decyzja... wymaga łez...
Poryczałam, się... już więcej nie zadzwonię do niego...
My.. tu i teraz... a nie marzenia...
To już nie dla mnie...



**********************



Jurgen znowu był nieobecny... ale po jakimś tygodniu wziął nas na rozmowę..
- Dziewczyny.. pamiętacie tego detektywa, gdy powiedział, że Wojtek wykorzystuje kobiety w fundacji ?
- Pamiętam... odpowiedziałam..
- Trzeba to wykorzystać... mam plan i potrzebuję pomocy... trzeba tak kogoś umieścić, aby zdobyć dowody..
- Nie mogę iść sama, bo mnie zna... ale znam dwie dziewczyny, które za kasę zrobią wszystko... dodała Anka..
- To załatwiaj... czas leci..


Na d**gi dzień Anka przyprowadziła dwie dziewczyny.
Każda była samotną matką... ledwo wiążącą koniec z końcem..
Wytłumaczyłyśmy im co trzeba zrobić... jak zdobyć jego zaufanie... jak ustawić telefon na nagrywanie i jak zdobyć dowody.
Każda zgodziła się za 10 tyś na danie mu dupy..
Jedna z nich to koleżanka Ani po fachu, więc to drobnostka.. a d**ga była też bez skrupułów.. i w naturalnej potrzebie, nawet może zostać tam na stałe, tak ma zjechane życie.
Podobał się im plan.


To od nich dowiedziałyśmy się, że mimo wszystko fundacja dobrze działa...
Dokładnie tak, jak to planowałam...
Moje dziecko... i następne odebrane..
Miałam wielki smutek w sercu, że w końcu zrozumiałam swoje życie... ale i nadzieję, że dostanę nowe i nowy sens życia...


*************


Minął miesiąc...
Nawet nie zauważyłam...
Tylko dzieci.. zabawy... szkoła... spotkania z nauczycielami...
Osobne rozmowy z Julią...
Bo dziewczyna zaczyna dorastać...
Pod koniec roku będzie miała 16 lat...


Najbardziej tłumaczyłam jej nagrania ojca...
Dlaczego tak się działo z jej matką, chociaż nie kazała tak już o niej mówić..
Potem o moich nagraniach...
Próbowałam dać nacisk na miłość i nasze wewnętrzne poświęcenie...
Na jej wiele barw... odcieni... aby tylko zaznać radość prawdziwego uczucia...
Jak się poznaliśmy, jak pokochaliśmy... jak to był strzał Amora...
Jak zrządzenie losu...


Miałam nadzieję, że zrozumie...
Wiem, że to jeszcze dziecko... ale już wadziła za dużo, przeżyła za dużo... i nie może to jej zniszczyć, tylko musi dać siłę i nadzieję... aby sama szukała...


Fajnie mi było z dziećmi...
Wyciszyłam się...


Tylko te wieczory...
Nie potrzebuję wiele snu.. dobre 5 godzin mi wystarczy...
Więc... snułam się po pokojach nocami...
I gdy ich widziałam, to tam nie szłam...
Roberta nie było... a oni... wiem, że będą..
Czasami napiłam się w nadziei... ale było tylko gorzej...
Tylko... czy może być gorzej ?


*****************


Anka przyjechała z dziewczynami...
Jurgen też był...
Puściła nagranie...
- Panie dyrektorze...
- Jestem panem prezesem...
- O to przepraszam.,.. ale mam dylemat z związku..
- A jaki pani Mariolu ?
- Bo jeszcze nie dawałam dupy prezesowi...
- Co pani mówi... to niedopuszczalne...
- Naprawimy to ?
- Ale ja za to nie płacę... rozumiemy się.. ?
- I tak jestem bardzo wdzięczna za przyjęcie mnie do ośrodka... bardzo...


- Odwróć się...
- Tak dobrze... ?
- Zaraz zrobię ci dobrze...


Odgłosy szarpania ubrań...
- Chwila.. ale nie w dupę...
- Takie szmaty tylko biorę w tyłek...
- Nie chcę... w cipę dam... albo obciągnę..
- Ja kurwy biorę jak chcę... a jak się nie podoba... to wypierdalaj z bachorem na ulicę...


- To boli nie chcę... !!!
- Ma boleć, zapamiętasz to sobie... a potem polubisz... bo będziesz tu wracać...
- Nie chcę... proszę...


Potem był jej płacz...
A na koniec jego jęki...
- Jeszcze będziesz dziękować...kurwo...
- Powiem...
- A komu ? ...mam wszystkich na smyczy... spierdalaj, jedno słowo, a wykończę cię...


Nikt się nie odzywał...
Idealne, wspaniały materiał...
- Przepraszamy za to..
- Dajcie spokój, lubię w tyłek, to nic takiego...


d**ga nic nie miała, bo zwyczajnie nie była w jego typie... ale znalazły trzy inne dziewczyny, które za kasę przyznały się i opisały wszystko.
Bez kłamstw, tylko wiedzą, że będą musiały odejść, jak się wyda... dlatego wzięły forsę...
- Jak się wyda, to właśnie nie będą musiały odchodzić...
- To fajnie, przekażę...
- Chcę się z nimi spotkać.. zagadał Jurgen..
- Ok, na jutro umówię...


Podziękowaliśmy, kasa wypłacona i uśmiechy na naszych twarzach...
- Co chcesz od nich ?
- Aby poszły do prokuratora.. i to zgłosiły...
- Chcesz to załatwić ugodowo ?
- O nie... to tylko plan...


Dobrze. on tu rządzi...
Na d**gi dzień dziewczyny przyszły, dogadaliśmy się, zadzwoniłam do Andrzejka, naszego prokuratora, aby spisał zeznania.
- Idealnie... uśmiechnął się Jurgen...
- Jesteś zadowolony... prawda... ?
- Jest lepiej niż myślałem, facet jest głupi do kwadratu... i przez to nieuważny... za tydzień działamy...


************


Uśmiechnęłam się... ale wiem, co to oznacza...
Następne cienie w domu, brak snu... i jeszcze większy strach...
A jak będą chciały skrzywdzić moje dzieci ?
Jak je obronię ?



Mam jeszcze tydzień... potem będzie gorzej... chociaż i teraz jest ciężko...
Jak za bardzo podchodzą do mnie... to na szybko piję wódeczkę i już nie ma...
I coraz częściej zabijam czas oglądając nasze filmy...
Cały dom śpi, więc nikomu nie przeszkadzam..


Strasznie lubię słyszeć jego głos i zawsze wtedy płaczę...
Nie radzę sobie z żałością. że tak los postąpił...
I wtedy też popijam..
Za każdy jeden dzień bez niego... za każdą chwilę... za każdy oddech...
I nie wiem, czy jest mi lepiej.. gdy zasnę bez wspomnień... ?
Bo rano mnie budzą... do następnego dnia...


**********

 

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Jurgen.


Nie będę o tym mówił Karolinie... ale muszę przed Wojtkiem załatwić sprawę gnojka od filmików...
Gdy zabili szefa ulitowałem się nad najsłabszym, byłem głupi i zapłaciłem za to...
Ale teraz nie popełnię tego błędu..
Każdy zapłaci według swojego posterowania.
Wyraźnie prosiliśmy... a jednak puścił film.
Nie wiem jak się znali... ale wychodzi na to, że zabawiali się za Karoliną tylko, aby zdobyć te filmy.
No i na parkingu ktoś nagrywał...
Śledzili ją od początku, są przygotowani...


Przypuszczam , że to będzie ten, co miał jaja... ten ostatni...
Więc biorę dowód.. czytam adres i jadę...
Czekałem 3 dni.. i trzy noce...
Wiem wszystko ...
Matka, bez ojca... siostra... ok 16 lat...i on.. gnojek zabawiający się w mały handel prochami..
Nienawidzę proszku i ludzi z nim...
To słabeusze bez kręgosłupa.
Sam ułatwił mi zadanie...


Od pilnowałem jego odbiorcę i zagadałem potem...
- Hey...
Pokazałem plik euro.. i dotknąłem nos...
Skumał...
Od razu zadzwonił...
Kiwnąłem, aby wsiadł do auta... i pojechałem na żwirownię, którą namierzyłem.
Wieczorami była pusta. ale otwarta...


Po 20 min przyjechał...
Trudno, sami wybrali swoją ścieżkę życia...
Ten w aucie dostał porządnego sierpowego w ryj...
A gdy ten właściwy podszedł do auta..i mnie zobaczył.. to zaczął uciekać...
Głupek, nie do auta...tylko na hałdę..


Dla mnie bieganie jest jak powietrze... dyszkę robię ciągle w dobrym czasie...
Zacząłem w wojsku, ale po Robercie i jego występach przyśpieszyłem...
Więc chłopiec padł po 500 metrach... wiadomo...
Dostał kopniaka w dupę..


Krzyczał coś po Polsku... i całe szczęście, że nie rozumiałem...
Ubrałem rękawiczki... i zacząłem...
Metodycznie... kawałek twarzy, po kawałku...
Coś szarpał... chyba błagał... taki jęk jest rozumiany w każdym języku...
Ale ja jestem nie jak pies, którego gdy kopniesz, to po chwili wraca... i się łasi...
Jestem jak wilk... jak mnie kopniesz... to ucieknę... ale potem wrócę i zagryzę...



Po 15 uderzeniach twarz wyglądała jak zawsze...
Bolą kości dłoni... ale lubię ten ból..
Zawsze potem, przez kilka dni, pamiętałem dobrze wykonaną robotę...
Przestał się ruszać...
Za ubranie zaciągnąłem go do jego auta, potem przełożyłem tego d**giego...
Oblałem benzyną i podpaliłem...


I na spokojnie odjechałem...
Zwyczajne porachunki chłopców od dragów...
Zrobiłem ślady opon, oczywiście w grząskim piachu nic nie wykryją... ale ślad będzie...
Wróciłem do Anki, umyłem się i wypiłem, jak zawsze, za duszę, aby trafiła tam, gdzie jest jej pisane...
Nie moja sprawa gdzie... ale szacunek musi być...
Zawsze z chłopakami to robiliśmy... co by nie mówili, będziemy pamiętać...


Teraz plan na Wojtka i Renię...
Żadnych świadków... wszyscy do piachu...


****************


Karolina.



Plan zaczyna działać...
Pan prokurator dostał prośbę. aby nie nadawać jeszcze biegu sprawie... ale, aby się toczyła...
Aby w razie czego już był ślad...


Jurgen raz wrócił z całą dłonią w krwi... nie pytam...
Boję się...
Bo nie ma już spokojniej żadnej nocy...
Nawet przestaję patrzeć...
Przechodzę obok.. i tylko czuję chłód...
I on mnie paraliżuje... bo nie lubię zimy...i nie chciałabym umrzeć i być pochowana tylko w sukience...


Jestem coraz bardziej obojętna na siebie...
Wiem, że muszę to zrobić... dokończyć...
Ale do wróżki już nigdy nie pójdę..
Określiła moje życie w taki sposób, że żałuję tego...
Nic nie pomogła... zupełnie nic...
Widać, czasami wiedza nie jest dobrodziejstwem... tylko przekleństwem...


************


- Dziewczyny... już czas... raz zagadał Jurgen...
- Jadę z wami... rzuciła krótko Anka..
I byłam jej wdzięczna.. bo nie wiem , czy wytrzymam... ?
Nie odzywam się... boję... się swoich słów i myśli...


Jurgen wziął zeznania, telefon od koleżanki Anki, mocny sznur i pojechaliśmy..
- O 16 Renia wraca z dzieckiem z przedszkola.
Aż mi zaschło w gardle...


Następne dziecko... bez rodziców...
Może Anka chce je zabrać... ?
A jakim prawem... ?
Niech zrobi sobie sama...
Zaczynam się łamać... ciągle ich czuję.. nawet tu...


Stoimy samochodem ok 50 m od ich domu...
Ładny... za nasze...
Wtedy jeszcze mieszkali w kamienicy... szybko im poszło...
- Ale jestem nakręcona... gada Anka...
- Tylko spokojnie... tak jak mówiłem... ona musi zrobić swoje...
- Dobrze, dobrze... pamiętam... mam kartkę i długopis...
- Ubieramy rękawiczki... i niczego nie dotykać...


Idzie Renata...
Elegancka kobieta... wygląda lepiej niż za naszych czasów...
Za nasze...
Idą szczęśliwi... nieświadomi końca ich świata...
Ja też byłam nieświadoma... jak mi wszystko zabierali...
A potem jak potraktowali mnie jak szmatę... nawet ona..
Mogli dać jakąś kasę... przynajmniej na początek..
Nie musiałabym stać na zimnym...


Próbuję się nastawić.. ale to nie pomaga...
Jakbym miała wypuszczone powietrze...


- Teraz...
Szybko idziemy za nią...
W momencie gdy chciała zamknąć furtkę Jurgen doszedł...i ją chwycił...
Jej oczy zrobiły się straszne...
Niby przestraszone... ale bardziej w panikę..
Odwróciła się... jakby szukała ucieczki..
Ale już jej nie ma...


- Spokojnie, bo Jurgen odstrzeli cię na ganku... szybko dodała Anka...
Szłam ostatnia...
Jurgen wziął klucze i sam otwierał, bo ona trzęsła się jak galareta..
- Alarm... a jak coś wykręcisz, to wiesz.. co...


Mała nie zwracała na nas uwagi.. od razu gdzieś pobiegła...
- Do pokoju... mamy coś dla ciebie..
Usiadła się... my obok... Anka wyciągnęła zeznania dziewczyn...
- Czytaj... są prawdziwe i już są w prokuraturze...


Ale się jej ręce trzęsły...
Widziałam, że ze dwa razy próbowała się spojrzeć na mnie... ale uniknęłam wzroku..
Dokładnie wie, po co jesteśmy...


- Co to jest ?
- A jak myślisz... to zeznania pod przysięgą, co twój mąż robi w fundacji...
- To kłamstwa...
- Byłaś i jesteś głupia... proszę, to moja koleżanka, która podłożyła się specjalnie...


I puściła jej to, co słyszeliśmy...
Siedziałam obok.. i patrzyłam...
Jej twarz zmieniał się w miarę słuchania...
Potem zobaczyłam łzy...


- I co teraz...? ...padło jej pytanie...
Postanowiłam zadziałać...
To był impuls... energia, która postanowiła się ujawnić...
- Masz dwa wyjścia... być z nami, albo z nim...
- Co to znaczy. ?
- Sprawa jest w prokuraturze, będzie proces i zostanie zniszczony... pójdzie siedzieć, najprawdopodobniej zgłoszą się też inne dziewczyny, a ponadto są jacyś ludzie też umoczeni w tę sprawę.. więc będzie głośno...


Jurgen spojrzał się na mnie złym wzrokiem.
Ale mam to gdzieś... muszę działać, bo będzie tylko gorzej...
Nie wiem.. dlaczego... ale muszę ją uratować..
To znaczy... wiem...


Zaczęła płakać...
- Możesz zostać z nim i go bronić... albo skorzystać z naszej propozycji...


Sama usłyszałam swój łamiący się głos...
Jak się nie opanuję, to będę ryczeć z nią...


Spojrzała się na mnie mętnym wzrokiem...
Bez duszy, bez siły...
- Dlaczego ?
- Jeszcze się pytasz...?
- Ja nie chciałam... tak wyszło... dopiero się dowiedziałam, jak przyszłaś i cię wygnał...
- Nie usprawiedliwiaj się... jesteś taka sama... albo pokażesz... że jesteś inna...
- Co mam zrobić... ?
- Odejdziesz od niego, weźmiesz dziecko, dostaniesz pieniądze i odejdziesz wolna...


Jej wzrok był dla mnie zrozumiały...
Nie wierzy, że to robię... że odpuszczam... że daruję... że wybaczam...
Ale ja wiem, że muszę to zrobić.. MUSZĘ...


Kiwnęłam głową na Ankę...
Podeszła, położyła kartkę i długopis...
Zauważyła rękawiczki..
I się przestraszyła...
- Czy wy ?
- Pisz szmato.. groźnie powiedziała Anka...

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Jurgen wyciągnął pistolet i położył na stole..
Szybko zrozumiała swoją sytuację..
Nie ma wyjścia, zwyczajnie nie ma...


- Nie jesteś już moim mężem, jesteś zdrajcą, odchodzę i biorę naszą córkę, bo nie będę żyć ze zboczeńcem... Nienawidzę Cię...


Gdy skończyła pisać, dopiero się rozryczała...
- A teraz poczekamy na niego...
- Mogę nakarmić dziecko ?
- Możesz, ale pamiętaj... jeden numer, a będzie brzydko...


Anka pilnowała ją, a Jurgen do mnie.
- Co kombinujesz... ?
- Ona musi odejść żywa..
- Ja tak nie postępuję... siedziałem za litość i nie pozwolę.. abyśmy się narażali..
- A ja nie pozwolę jej zabić... będzie dobrze... ona nas nie wsypie...bo będzie wiedzieć, że wrócimy i zabijemy...
- Jak chcesz... twoja decyzja...
- Dziękuję..


Odetchnęłam.. nie mogę wpuścić do domu jeszcze jednego cienia...
Wystarczy...


Wróciły...
- Jak przyjdzie Wojtek, zrobimy przelewy, dostaniesz swoje i odejdziesz... bez słowa... i bez numerów... bo zostaniesz z nim na zawsze...
Miałam teraz groźny głos... i ona wie, że nie żartuję...
Wyjdę z nią... nie mogę tu zostać... moja dusza nie wytrzyma tego... odejdziemy, aby Jurgen jej nie zabił.

Po niecałej godzinie usłyszeliśmy zgrzytanie w zamku...
Jurgen stanął obok drzwi i czekał.
Gdy wszedł do pokoju stałam prawie w wejściu...
Natychmiast się odwrócił w geście ucieczki, tchórzliwa kurwa, ale Jurgen już celował mu w głowę...


- Gdzie uciekasz, masz tu rodzinę...
Spojrzał się w jej stronę...
Ona się nie patrzyła...
- Siadaj...


Usiadł się na przeciw jej.
Rozglądał się nerwowo... ale Jurgen usiadł się obok niego... chwycil go za szyję... docisnął do siebie... do lufy... i powiedział...
- Jeden ruch, a zabiję Cię jak psa...
- Jakbyś nie zrozumiał... zaczęła teraz Anka, to tylko się rusz.. a nie żyjesz...


Powoli, ale wychodziło z niego powietrze...
Anka podsunęła mu papiery...
- Czytaj...


- To kłamstwa... szybko odpowiedział...
Włączyła nagranie...
Po nim spuścił głowę...
- I co powiesz swojej żonie.. ?
Nie odpowiedział...


I teraz stało się najgorsze...
Jurgen zaczął mówić... a ja paraliżowałam się w szoku nienawiści...


- Powiedz teraz prawdę...
- Jaką ?
- O Karolinie, jej chorobie, o panu doktorze, o pieniądzach i o reszcie...
- Nie wiem o co chodzi... ?


Jurgen spojrzał się na Ankę...
- Przyprowadź małą...
Renia próbowała się zerwać... ale on skierował pistolet w nią...
- Ani kroku...


Anka przyszła z małą... ta zaczęła płakać...
Jurgen wstał i wycelował teraz w nią...
- Gadaj... krzyknął...


I usłyszałam to...
To co następny raz zmieniło moje życie...


- Zapłaciłem lekarzowi, żeby Karolina nie wyszła ze szpitala... i aby ją ubezwłasnowolnił...


- Co ? krzyknęła Renia...
Wstała i walnęła go w twarz...


Ja stałam umarła...
Powinnam być wściekła... zabić go... a nie czułam nic...
Chociaż to nieprawda... czułam, jakby ktoś mnie obejmował...
Tulił... i nie pozwalał się przewrócić...


Wiele mogę znieść... bardzo wiele... ale mój koniec właśnie się wypełnił...
Renia wrzeszczała na niego... Anka płakała... Jurgen stał i patrzył się na mnie...
Odwróciłam się... i skierowałam się do drzwi...
Nie mogę tu zostać, nie chcę tu umrzeć...


- Poczekaj Karolinko...
Kto to woła ?
To Renia...
- Ubiorę małą i idę z tobą... poczekasz... ?


Poczekam...
Film już dawno zwolnił... słyszałam tylko bicie swojego serca w uszach...
A potem Renię jak bierze mnie za rękę i wychodzimy... z małą Olivią..
Płakała... i tak mocno mnie trzymała...
- Wybacz mi... proszę wybacz...


Chciałam płakać... ale nie mogłam...


Robert... gdzie jesteś ???
Nie opuszczaj mnie... proszę... !!!


Oto moja droga dobiegła do końca...
Moje cierpienie i męka.. zostanie wypełniona przez jego śmierć..
Sami jesteśmy kowalami swojego losu...
Jaka to nieprawda...
Cały los i każdy człowiek z osobna, spotkany na drodze życia, wpływa na nie...
Jak motyl...


- Gdzie pójdziemy ?
- Mam mieszkanie, zawiozę cię...
- Karolino, nigdzie nie pojedziesz, nie w tym stanie... wezmę taryfę...


Świat wydawał się obcy... stałam i patrzyłam się na ulicę...
Jak wtedy, kiesy pierwszy wyszłam od niego, też szłam ulicą... pamiętam... i światła samochodów...
Gdybym mogła to cofnąć...
Ale wszystko...


Dlaczego mi to zrobił... ?
Dlaczego zabrał mi życie... ?


Gdy zadzwoniła to podeszła i sama zaczęła...
- Nie wiedziałam, nigdy bym na to nie pozwoliła.. proszę wybacz mi...
Wiem, że patrzyłam się na nią... może zagubioną... tak jak ja... ?
Ona płakała... a moja dusza krwawiła...


Bo wiem, że Jurgen zrobi to, co musi.. ale i wiem, że on też przyjdzie wieczorem do mnie... po zemstę...
Całe życie oplecione wokół tornada...
A chciałam tylko dziecko...



Pojechałyśmy do mieszkania...
Nie rozmawiałam z nią...
Tylko zdawkowo, co i jak...
Wiem, że Jurgen zadzwoni po wszystkim i przyjedzie...
Sam ustali z nią, co ma robić...
Ja chcę do domu... do dzieci... do mojego ukochanego...
Może w końcu mi wybaczy... ?


**************
 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Jurgen.


Sprawa jest prosta... gość nie ma żadnych szans..
Mamy i papiery, i nagranie... potrzebuję jego załamania i przelewu.
Karolina nie zasługuje na to... ale w razie czego powiem.
To, co dowiedziałem się od lekarza...


Biedak chciał się wytłumaczyć, że go zmusił...
Pierdolony gnojek, przyjął kasę i to on zrobił jej największa krzywdę..
A zresztą, po równo, każdy dostanie to, na co zasłużył...
Ich własny wybór...
I zginą tą samą śmiercią..


*******


Szarpie się gnojek... trudno... muszę...

- Powiedz teraz prawdę...
- Jaką ?
- O Karolinie, jej chorobie, o panu doktorze, o pieniądzach i o reszcie...
- Nie wiem o co chodzi... ?

- Przyprowadź małą...
Renia się zerwała... ale po pistolecie zwątpiła...
- Ani kroku...



Mała zaczęła ryczeć... mam to w dupie.. zapomni...
- Gadaj...


I powiedział...
- Zapłaciłem lekarzowi, żeby Karolina nie wyszła ze szpitala... i aby ją ubezwłasnowolnił...


Jego żona zaczęła wariować... Anka się rozpłakała, ten zwiesił głowę..
Wie, że ma teraz przejebane...
Ale Karolinę to zamurowało...
Wiem co czuje... powinna iść... wszystko już się toczy...


Jak sama ruszyła i ta Renia za nią... to odpuściłem...
Zawsze będę mógł ją odjebać... niech tylko piśnie słówko...
Ale może zrobiło to na niej wrażenie... ? ...bo zachowuje się naturalnie...


Wyszły...
Anka dochodzi do siebie... ale widzę w jej oczach nienawiść..
- Co teraz ? zapytał...
Mam wrażenie, że wie, co się stanie... a wiec, zaraz zacznie panikować..


Kiwnąłem do Anki... spokój...
Wiem, że on coś łapie po niemiecku...
- Oddaj pieniądze i będziemy kwita... fertig... money...
Anka wie, co ma robić...


- Jak chcesz jakoś to uratować musisz oddać Karolinie pieniądze, inaczej cię zniszczymy...
- Oddam...
- I Karolina chce abyś oddał fundację...
- Oddam..
- Z żoną to będziesz musiał się sam dogadać... przelewy.. teraz !!!


Wyciągnął laptop. otworzył bank...
- Ile ukradłeś Robertowi, jej i Mariuszowi ?
- Robert miał 14, Karolina 375 tyś, a Mariusz 1,43 na koncie firmowym..
- To przelewaj z powrotem na te same konta...


Przyłożyłem mu lufę do szyi, aby nabrał większej ochoty..
I oczywiście patrzyłem mu na ręce..
Na koncie miał ok 17 milionów... czyli nadwyżka, jest dobrze...


Zaczął robić... i jak się spodziewałem od razu były telefony z banku.
To system antyfraudowy, naturalny przy dużych przelewach...
Wcisnąłem lufę jeszcze bardzie w jego kark... a on podawał... pesel, imię matki, d**gie imię, numer dowodu...
Był spokojny... myślę, że wiedział, że tak trzeba...


Po wszystkim na koncie zostało trochę ponad milion.
- Czy Renia jest upoważniona do tego konta ?
- Nie, ale na wspólnym są pieniądze na życie..
- Ile ?
- Ok 60 tysięcy...
- Bo wiesz, że Renata będzie nerwowa przez jakiś czas...
- Wiem...


Jestem skurwysynem...ale i jestem psychologiem... musi mieć nadzieję...
I musimy jej zostawić kasę, bo inaczej będzie przerażona...
Jak Karolina tak zadecydowała, to będzie w żałobie, ale musi też być po naszej stronie.


- Wejdź jeszcze osobno na każde konto i chcę zobaczyć kwoty...
- Są na pewno.
- Wejdź... !!!


On nie wiedział, co chcę się dowiedzieć...
Autoryzację... gdzie pójdą smsy... ?
- Przelej pieniądze Karoliny do Roberta, to teraz jedno konto..
I co... ?
Sms na jego telefon... skurwysyn...
Czyli pieniądze na koncie, ale prawie nie do wzięcia... jedynie w banku.
A on jutro robi zwrot, bo ma kody...


Kiwnąłem na Ankę...
Teraz... aż się jej oczy zaświeciły...
Wie, że zaraz to zrobię... i jest ze mną...
Niech Karolina się nie gniewa... ale to Anka jest i będzie moją kobietą... zresztą ona chyba to wie...


Wzięła pistolet... a ja poszedłem po sznur...
- Coś jeszcze ?
I wtedy Anka zaczęła...


- A gdzie ci się śpieszysz... ?
- Musze porozmawiać z żoną... wytłumaczyć...
- Co chcesz gnoju jej tłumaczyć, że jesteś parszywą gnidą, złodziejem i prawie mordercą ?
- Nikogo nie zabiłem,.,,
- Karolina dwa razy próbowała się w szpitalu zabić i jeszcze straciła dziecko Roberta...
- Nie wiedziałem...
- A wiedziałeś, że ten twój szmaciarz lekarz, zrobił jej dziecko, a potem ukradł i uciekł... ?
- Jak to ?
- Myślisz, że możesz podejmować decyzje o czyimś życiu i za to nie zapłacić ?


W tym momencie zacisnąłem pętlę na jego szyi...
Anka z taką nienawiścią patrzyła na niego, miałem wrażenie, że zaraz strzeli...
Ale nie... patrzyła i rozkoszowała się jego próbą ratowania życia...


Niestety gość ma pecha... Jestem silny, bardzo silny i jeszcze żaden nie uciekł mi spod stryczka...
Zaciskałem. a czas sobie płynął...
Wiem ile trzeba czekać... nie raz to robiłem...


Anka patrzyła jak zauroczona...
Ludzie różnie reagują na śmierć.. jedni się jej boją, innych fascynuje...
Ona była w mniejszości...
Gdy skończyłem odetchnęła głęboko... spojrzała mi się w oczy... podeszła i pocałowała...
Moja kobieta...!!!
Moja Ania... !!!


- Mam na ciebie ochotę... weź mnie... !!!
- Aniu, nie teraz...w domu...
- Obiecujesz ?
- Tak, obiecuję..


Nie spodziewałem się tego, zaskoczyła mnie, ale pozytywne...
To emocje, działają tak na niektórych...


Pomogła mi go przenieść do łazienki i tam go powiesiłem na prysznicu...
Ogarnęliśmy mieszkanie... posprzątaliśmy, laptop pozostał otwarty, ale zabrałem kartę do telefonu.
Wsadziłem lipną, aby w razie czego...była..


Ostatnie spojrzenie i wyszliśmy.
Było już ciemno, nikogo na ulicy.
Anka tak się uwiesiła na mnie... jak zakochana kobieta...
Też poczułem to uczucie..
Karolinka jest zbyt delikatna.. to nie dla niej... ale Anka... to twarda i moja kobieta...
I będzie mi wierna...
Nie mam nic do Karoliny, ale wiecie...


Samochód stał niedaleko... kamer nie ma w pobliżu...
Sprawdziłem..
Gdy ją wpuściłem i wsiadłem ta dosłownie rzuciła się na mnie...
- Nie wytrzymam...


Nawet nie dałem rady odpowiedzieć, bo tak całowała i już rozpinała spodnie...
A niech tam...
Jak wzięła, to myślałem, że odgryzie...
Ale ją szepnęło... nie odpuści...
W sekundę już siedziała na mnie...
Już rozpinała bluzeczkę... już całowałem jej piersi...



- Chcę mocno... pierdol mnie... !!!
Dziwne, bo to ona siedzi na mnie...
Kilka słów znam, bo Anka je powtarza...
Próbowałem się rozglądnąć w około... ale było pusto.
Zresztą auto ma większość ciemnych szyb... a i do latarni jest daleko...


Nabijała się jak szalona..
A, że kilka tygodni już nic nie było, to wiele mi nie trzeba...
Zresztą, jej energia i podniecenie też działało...
Strzeliłem do środka... choć nie wiem, czy chciała... ?
Teraz jest za późno... zobaczymy...


Gdy kończyłem to poczuła.. i wtedy ona dostała...
Prawie wyła...
Całowałem.. aby była ciszej...
Oj... kobieto... teraz już mnie nie opuścisz...


- Kocham Cię...
No proszę... zaczęło się..
- Ich du auch...
Jeszcze mnie całowała... jeszcze coś mówiła... ale koniec..
Delikatnie zsunąłem ją z siebie... ta oczywiście jeszcze wylizała...
A ja dyskretnie się rozglądałem...
Jakiś chłopiec z psem... ale nie patrzy...
W końcu ruszyłem... bez świateł... do następnej ulicy...



******************

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Karolina.


Dzwoni telefon... Jurgen.
- Gdzie jesteś ?
- W mieszkaniu..
- Jedziemy..


Przyjechali po 20 min. Renia zajmowała się Olivią i nie odzywała się w ogóle.
I dziękowałam w duchu, bo cała się trzęsłam.
Wiem, że jest już po, że ostatni poszedł...
Ale i wiem, że dopiero się zacznie...


Weszli, jedno spojrzenie Jurgena... i wszystko jasne.
Anka rozanielona.. i uśmiechnięta... dziwne.
- Reniu podejdź...
Zaczął tłumaczyć... cholera i to moja karma...
Położył pistolet na stole...


- Będę mówił i chcę usłyszeć twoją decyzję...
Kiwnęła głową... dało widać jak się boi...
- Nie wrócisz do niego, zostawisz go i odchodzisz z dzieckiem.
- Taki mam zamiar..
- To już dobrze... po jego dowodach zdrady, po przyznaniu się do zniszczenia Karoliny, nie mogłaś wytrzymać i odeszłaś...
- Ale to prawda...
- Ok... spotkałaś się dziś popołudniu z Karoliną... ona ci wszystko powiedziała, że Wojtek ją okradł, dała ci dowody jego postępowania z dziewczynami w fundacji i gdy wróciłaś do domu to miałaś z nim awanturę... a on się przyznał.
- Ale tak było...
- Chodzi o to, że tak masz to przedstawiać... z jednym wyjątkiem, ani słowa o lekarzu i przekupieniu go, aby Karolina nie wyszła z wariatkowa.
- Dlaczego, to jest najważniejsze...
- Ale nie w tej chwili i nie dla policji.


Cisza... jej spojrzenie w stronę Ich... potem na mnie...
- A dlaczego policji ?
- Dowiesz się, teraz to bez znaczenia... będziesz pamiętać... ?
- Będę..
- Ok, teraz sprawa twojego zabezpieczenia... masz na swoim koncie ok 60 tyś prawda ?
- Nie mam pojęcia ile jest... ?
- Dobrze, jest tyle... jak się wszystko uspokoi, to dostaniesz pieniądze na życie bez pracy ... do końca życia...
- A skąd ?
- Wszystko w swoim czasie... teraz odpoczywamy... ty zostajesz tu sama, my wracamy do domu... prześlijcie sobie numery telefonów z Karoliną...




Zrobiła to, a my się zaczęliśmy zwijać.
Na sam koniec podszedł do niej... przeładował broń przed jej oczyma... pogłaskał Olivię... i odszedł..
Bez słowa... ale wszystko wiadomo..
Nie chcę wracać... ale wiem... dzieci...


W drodze powrotnej tylko raz Anka się odezwała...
- Wszystko naprawiliśmy Karolcia, pieniądze masz na koncie...


Pieniądze...
Nigdy mnie nie interesowały... wiem, miałam, ale przecież wiecie... nie jestem taka... to tylko środek...
A teraz... mam sto innych myśli..
Jest koniec... a dla mnie początek..
Będą przychodzić, wszyscy... tylko nie Robert.



Nie jestem dobrą kobietą... jestem zła... okropna.. mściwa, niszcząca... i jestem morderczynią...
Pięć dobrych określeń złej kobiety...
I teraz jak się skończyło, to trzeba będzie za to zapłacić..


Wróciliśmy. Dzieci jak zwykle szalały... wzięłam małego Robercika na ręce i mocno przytulam..
Mam chociaż ciebie... jak twój ojciec nie chce mnie widzieć...
Julia patrzyła się... nie wiem, ile wie.. ale wie, że coś się znowu stało...
Chłopaki nie... oni są mili, ale to tylko chłopcy... my dziewczyny patrzymy na świat inaczej.
A Julia jest inna... no i nie jest córką Roberta.
Może jej ojciec nie był aż taki zły... ?


W nocy była cisza... Nikt się nie pojawił...
Spokój... pierwszy raz powinnam się wyspać.. ale i tak czuwałam...
Mały Robert śpi często ze mną... chociaż ciągnie go do sióstr...
Małe wino, do połowy, abym chociaż przestała się trząść...


Wiem, że go udusił sznurem.
Uratowałam Renię.. ale jutro i ona się dowie...
Jak się wysypie, to leżymy... wszystko zdobyte i prawie wszystko stracone...



***************


Ok dziesiątej mam telefon.
Renia...
- Karolinko.. on się powiesił... przyjedz proszę, nie chcę być sama... !!!
Jej krzyk obudził mnie...
Bo prawie nie żyję...
A teraz czuję się odpowiedzialna... przeze mnie musi przez to przejść...
Może naprawdę śmierć jest w jakimś sensie wybawieniem... ?


- Anka pojedziesz ze mną ?
- A co ?
- Już wie...
- Ok...


W 10 min byłyśmy..
Ryczała... jeszcze była policja...
I chyba weszliśmy w dobry moment, bo kończyła składać wstępne zeznania... i od razu do mnie...
- To jest Karolina, o której mówiłam...


Podszedł do mnie policjant...
- Czy pani potwierdzi wczorajsze spotkanie i rozmowę z tą panią ?
- Tak, musiałam jej powiedzieć jaki jest jej mąż, bo to moja przyjaciółka...
- Rozumiem...
- Zresztą sprawa jest zgłoszona w prokuraturze.. pan prokurator Andrzej... prowadzi sprawę...
- Dziękuję, sprawdzimy...


Coś jeszcze powiedzieli, coś tłumaczyli... ale konkluzja wyszła nasza... Jej mąż po kłótni i wstydzie, który wyszedł, zwyczajnie się powiesił...
Proste.
Gdy wyszli spojrzała się na nas... i przestała płakać...
- Rozumiem... ale, czy musieliście ?
- To gnojek, nawet oddając pieniądze chciał nas oszukać, to był zły człowiek... i zasłużył na wszystko... szybko rzuciła Anka..
- Ale... ?
- Renatka... wiesz co zrobi Jurgen... ? Twoja decyzja... albo chcesz... żyć.. albo nie chcesz... proste...


Obtarła twarz... poprawiła bluzkę...
Sama wie, że nie ma wyjścia..
- W spadku dostaniesz jego konto z milionem dwieście tysięcy, zostawiliśmy wszystkie jego pieniądze, ani złotówki nie ukradliśmy...
Nie ukradliśmy... a mogliśmy... ale nie... może zrozumie...


- Karolinko, mówiłaś prawdę, że jesteśmy przyjaciółkami ?
Jej głupi wzrok... idiotyczne pytanie... i niczym nie wytłumaczalna nadzieja, zawisły między nami...
- Nienawidzę cię i abyśmy się nigdy nie spotkały...


Ania zrozumiała w lot... torebki i już wychodziłyśmy...
Teraz naprawdę jest koniec...!!!


**************


- Szkoda, że ją oszczędziłaś... zaczęła Anka...
- Miałam swoje powody...
- Powiesz ?
- Nie.. Aniu... to już koniec. Nigdy o tym nie rozmawiajmy...
- Dobrze.


Wiem, że jest teraz mnóstwo spraw do załatwienia... ale mnie ciągnie tylko do fundacji.
Viviene... pamiętacie... jej idea... wszystkich pieniądze... moja troska i pokręcone wspomnienia ze szpitala.
Jestem ciekawa jak rzeczywistość jest różna od moich na szprycowanych wspomnień


- Nie jedziesz do domu.. ?
- Nie Aniu.. jedziemy do fundacji... muszę ją zobaczyć...


Zajechałyśmy. Do tej pory bałam się nawet spojrzeć...
Ale teraz jestem w domu...
Na wejściowej ścianie... wielkie logo...
---- FUNDACJA MARYSI ----
Ma szczęście, że nie zapomniał o niej...


Weszłyśmy... pięknie... tak elegancko.. czysto... pełno biegających dzieci, ich matki...
Aż zaczęłam płakać..
Tak to miało być... oaza dla skrzywdzonych...
A ten gnojek jeszcze i to wykorzystał...
Dobrze się stało..


- Panie kogoś szukają ?
- Tak, kto jest tu kierownikiem, kto zarządza... ?
- Pokój 112.
Idziemy...
Siedzi jakaś babka..
- Pani jest kierownikiem placówki. ?
- Tak, słucham..


Wzięłam oddech... wracam do siebie...
W trzech zdaniach wyrzuciłam wszystko...
- Nic na ten temat nie wiem...
- A ma pani statut ?
- Jest u szefa..
- Proszę iść i przynieść.
- Bez niego nie mogę tam wejść...


Teraz Anka nie wytrzymała...
- Niby szef nie żyje, powiesił się za m*****owanie podopiecznych... o tym pani też nie wie.. ?
- Co ?
- Posłuchaj kobieto... zapierdalaj, bo zaraz wylecisz na zbity pysk... pani Karolina to jedyna prawowita szefowa... ruszaj się... !!!
Aż w poskokach szła...
Wyciągnęła z szafy statut, Anka szybko znalazła odpowiednie wpisy...
- Czytaj... i kurwa... prostuj się...


- Bardzo przepraszam... nie wiedziałam..
- No to teraz już wiesz... prowadzisz dalej, a my w tygodniu przyjedziemy i się zadomowimy...


Wzięła mnie pod pachę i wyprowadziła..
- Dziękuję Aniu..
- Wkurwiła mnie... babsztyl jeden...
- Jestem skołowana...
- Wiem Karolcia... za dużo przeżyłaś... musisz odpocząć... zajmę się wszystkim...
- Jak się wciągniesz, to zostaniesz ty szefową, jak będziesz chciała... ?
- Jasne... uwielbiam taką robotę... dziękuję kochana...


*************

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Wróciłyśmy i tej nocy wróciły demony...
Liczyłam... ale ich cienie się zmieniały...
Płynęły, zbliżały się, aby potem zniknąć...
Nie... dziś muszę się napić... to nie jest normalne..
Przytuliłam Roberta... a one stały...
Tak mi zimno było...


Jeden łyk, d**gi... trzeci...
Niepodobne do.. niczego.. tylko zarysy...
- Dlaczego tu jesteście... ?
- Każdy z wam sobie na to zasłużył...
- Odejdźcie... !!!


Nic nie robiły... a ja mocno tuliłam małego...
- Robert... !!!
- Proszę...


************


Tak było każdej nocy... był moment że chciałam iść do kościoła... ale nie mogę być wariatką..
Nie kolejny raz...
Jole nie komentowały.. tylko mnie kryły...mój stan...
- Karolinko... musisz ?
- Muszę.. nie chcę... muszę... inaczej zwariuję...
- Dlaczego ?
- Bo ich widzę...
- Kogo ?
- Wszystkich...


Odwracały się i płakały...
One... a ja ???


Jednego dnia przyjechali faceci w garniturach...
- Do Pani Karoliny Nieziemskiej.
- To ja... o co chodzi... ?
- O przelewy, jesteśmy z policji finansowej.
- I co z tego ?
- Dostała pani znaczną kwotę pieniędzy od kogoś, kto popełnił potem samobójstwo...
- No.. i... kiedyś ukradł mi te pieniądze, możecie sprawdzić w historii...
- Sprawdziliśmy, to pani mąż sam je przelał, były jego autoryzacje...
- A sprawdziliście daty... ? - mój mąż już wtedy nie żył... to on robił wszystko sam...
- Ale to i tak dziwne...
- To pierdolony złodziej, zniszczył moje życie i teraz przynajmniej za to zapłacił...
- Chce pani coś powiedzieć.. ?
- Ja... nie muszę.. sami się zapytajcie... jest co noc u mnie...
- Słucham ?


- Nie widzą państwo, że Karolina źle się czuje... proszę wyjść..
- Nie musisz mnie bronić Aniu... sama ich wyrzucę... jak macie coś, to mnie aresztujcie.. a jak nic nie macie... to wypierdalać... !!!


Odwróciłam się i poszłam do siebie...
Nic nie mają... won... !!!
Mam większe problemy..


Dni mijały, byłam wykończona, niewyspana i totalnie zmęczona...
- Karolinko... może chcesz z kimś porozmawiać..?
- Aniu, zamkną mnie... nie mogę..
- Ale się wykańczasz... z kim rozmawiasz nocami ?
- Z nimi... wracają i nie wiem, co robią ?
- A Robert ?
- Nienawidzi mnie... nie mam go..
- Nie mów tak...
- Może mam do kogoś zadzwonić... ?


Pomyślałam o Mariuszu... o mężu.. Boże jakie to odległe... prawie już go nie czuję...
Ale wzięłam telefon i sprawdziłam połączenia...
Żadnego...!!!
Smsy... ?
Nic... !!!
Proszę ... jak tęskni...
- Nie Aniu, nie mam nikogo, tylko was... kochajcie mnie... mam nadzieję, że to minie...
- Kochana, ale fabryka, fundacja... ? co z nimi... a dzieci ???
- Nie mogę... wybaczcie...


***************


Jurgen, Ania, Jole...


- Panie, tak nie może być, coś trzeba zrobić... ona zwariuje, jest słaba i ją wciąga... tak jak kiedyś...
- A co możemy robić ?
- Nie wiem, jakiś lekarz... ?
- Rozmawiałam z nią... boi się, że ją zamkną...
- Dzieci się nawet jej boją...
- Ale kanał... tyle pracy na nic..
- Znam jedną panią psycholog, zadzwonię... niech przyjdzie do domu...
- Ok, Jolu, zadzwoń... ja zajmę się fundacją...
- A ja zrobię fabrykę, kupię za swoje maszyny i zaczniemy produkcję... coś trzeba robić.. bo wszystko zostanie zaprzepaszczone...
- Masz rację... może się jej polepszy i wróci do nas ?
- Oby...


**************

Karolina.


Coś się zmienia... od jakiegoś czasu jest ich mniej... wchodzą do pokoju.. ale jakby się potem wycofywały...
Jednej nocy zobaczyłam, kogoś innego... był w innym miejscu, nie z nimi...
Nie byłam pewna... nawet nie wiem, czy chciałam w to uwierzyć...
Ale jednej nocy odważyłam się zapytać...
- Robert, to Ty ?
Nie zrobił nic...
Może to ktoś inny... ?


Ale w następnej to samo...
- Robert ?
Stał i nie odchodził...
- To Ty, wiem...
Postanowiłam eksperymentować z ilością wypitego alkoholu...
I zaczęłam z nim rozmawiać...
Każdego dnia po jednym zdaniu...



- Wiesz Robert, będę piła z Tobą, bo za wierne dziewczyny warto wypić..


- Ty wiesz, że nie byłabym w stanie cię zdradzić... cały świat jest tylko szarym tłem naszych uczuć.,.,.


- Codziennie będę pić za jedno kłamstwo mojego życia... więc idź po następną butelkę.. będę pić, aż wszystko się rozwali, albo, aż się doczekam...


- A jak nie chcesz to idź... będę jak zwykle sama... los pokazał mi drogę, przez błoto idę ku niebu... może nawet spotkam z Bogiem... aby mnie ocenił...


- Wiesz co .. chciałabym latać... ale nie mam skrzydeł... tylko, że to jest nasz cel... miłość... a los mi to zabrał...


- Jak ktoś kogoś kocha, to wie, że nie może bez tej osoby żyć... czy Ty mnie kochasz ?


- Zdrowie mężu... za wszystkich, których zabiłam i za wszystkich, którzy zabili mnie...



Jednej nocy podszedł od mnie całkiem blisko...
Chciałam wyciągnąć rękę... może mnie obejmie... ?
- Robercik wróciłeś,, cieszę się.. będziemy się kochać.. ?


- Nie... przyszedłem Cię uratować..
Nie wiem, czy to usłyszałam... czy tylko w głowie... był ten szept...


- Co... śnię... jesteś... to Ty... ?
- Powiedz coś... !!!


*************


Pani psycholog. Dom. Ania. Jola.


- Państwo wybaczą... ale pacjentka jest pijana.. w ogóle nie reaguje na rozmowę...
- To niech pani jej pomoże ...
- Nie w tym stanie, od kiedy tak się dzieje ?
- Od miesiąca... nawet dłużej...
- To się na odwyk nadaje... proszę wybaczyć...
- Ona nie może trafić do szpitala, załamie się, znowu spróbuje...
- Co ?
- Miała kilka prób samobójczych..
- Tylko ktoś dla niej ważny może ją wyciągnąć z tego... jest ktoś taki ?
- My jesteśmy, ale to nie działa...
- To ja nie pomogę...


***********

- Słyszycie.. znowu z kimś rozmawia...
- Karolinko... z kim rozmawiasz.. ?
- Z Robertem, jest tu..
- Boże...


- Aniu, co mamy zrobić ?
- Jurgen ?
- Mówiłem jej, że fascynacja śmiercią jest chwilowa... potem przychodzi załamanie...
- Musimy coś zrobić...nie mogę na to patrzeć...
- Jolu, ciężko...
- Słyszycie... telefon dzwoni... to jej telefon... ?
- Karolinko nie odbierzesz... ?
- Rozmawiam z Robertem, nie teraz...
Słyszycie... ona nawet w to wierzy...


Ale ten telefon dzwonił jeszcze kilka razy... na ranem...
Weszłam do pokoju, spała... wiec... zajrzałam...
I szok...
--- Mariusz -- mąż.
- Aniu, zobacz...
- Co to... przecież...
- No właśnie... i to on dzwonił kilka razy... a zobacz, czy są jakieś smsy... ?
- O cholera... Jolu...
- Co ?
- Nic... dzwonię do niego... to ktoś ważny...


- Karolinko, nareszcie, przepraszam...
- Tu Ania, jej przyjaciółka, Karolina nie może odebrać... a Pan kim jest ?
- Jestem... jestem... jej znajomym...
- Ona ma Pana wpisane jako Mariusz mąż...
- Bo my... to skomplikowane... mogę z nią porozmawiać... ?
- Właśnie, że nie... bo ona jest... chora...
- A co się stało ?
- To też jest skomplikowane...
- A kiedy będę mógł porozmawiać ?
- Nie wiem... jest mocno chora...
- A mogę przyjechać ?
- A chciałby Pan ?
- To moja jakby żona... powinienem...
- To niech Pan przyjedzie...
- Poda Pani adres...


- Ale jaja, słuchajcie, ten facet przedstawił się jako jej mąż.
- No co ty... to niemożliwe, przecież wiedzielibyśmy...
- To jakiś dziwny układ... ale chce przyjechać... co nam zostało.. może jej pomoże... ?


************

 

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Karolina, Robert.


- Przyszedłem Cię uratować.. nie możesz tak żyć... to nie jest życie...
- Jak Ty jesteś... to jest życie...
- Karolinko, mnie nie ma... musisz zacząć od nowa...
- Nie chcę... chcę z Tobą...
- Otrząśnij się, bo inaczej zginiesz... nasze dzieci...
- Z Tobą będzie już dobrze...
- Uratuje Cię twój mąż... zaufaj... dla dzieci, dla mnie i dla siebie... Kocham Cię na zawsze...
- Robert... odchodzisz...? ... proszę... proszę... !!!
- Pa Ukochana...
- NIE... NIE...NIE...!!!

Mariusz.


Trochę już mnie znacie. ale ostatnio nie rozmawiam z Karoliną...
Nie z mojej winy... choć i ona nie dzwoni..
Ale ja szanuję decyzje kobiet i nie lubię się narzucać...
Jesteśmy żoną i mężem, nawet kochaliśmy się naprawdę, ale wiecie, jak to jest...
Rozmowa przez telefon, uczucia, wyznania...


Chociaż ona jest taka prawdziwa... każde jej słowo na mnie działa, każde wyznanie... a to, że ubrała moją obrączkę i nosi ją, rozwala mnie...
Więc może ona traktuje mnie z sercem ?


Miałem sytuację jaką znacie... bez wyjścia...
Nie żyliśmy ze sobą, ale lata wspólnego życia pozostawiły szacunek.
I niestety ostatnio musiałem zająć się żoną..
Zaczęła chorować, lekarze, badania... w końcu diagnoza.
Rak trzustki.
Obydwoje od trzech lat zajmowaliśmy się zdrowym odżywianiem i każdy wiedział, co to znaczy...


Nasze wysiłki poszły na marne...
Po dwóch miesiącach umarła.
Było to miesiąc temu.
Nigdy jej nie życzyłem źle, byłbym z nią do końca naszego życia, bo cierpiała na lęki i nigdy nie dopuszczę myśli, że było mi to na rękę...
Nie jestem takim człowiekiem, wolałbym poświęcić własne życie, niż ją skrzywdzić i opuścić...
A nawet zrezygnować z tak prawdziwej miłości mojej nowej żony... jaką ofiarowała mi Karolina.
Trudno, tak by było...
Zresztą, wiele razy mówiła, że ma swoje problemy, była wdową, więc po co jej facet z bagażem... ?


Nie dziwiłem się, że nie dzwoni, na sms raz w miesiącu nie odpowiadała.
Jak mówiłem, nie będę się narzucać...
Ale dzień za dniem, w pustym domu, z myślami o niej, o życiu, które odeszło... i o tym, które być może ucieka...
O nadziei, o ziarnie, które zasiała...
Zaczęło boleć.. mogło być.. a nie jest...


I nawet wtedy nie odważyłem się...
Jestem skromnym człowiekiem, doświadczonym przez życie, nauczonym...
Trudno, los wiele razy mnie dobijał, uważam, że nigdy mnie nie lubił...
Dlatego na początku z dużym niedowierzaniem rozmawiałem z Karoliną...
Potem uznałem to za zrządzenie.. jakieś niespotykanie, cudowne... nie z tego świata...
Ale nadal miałem w sercu nieufność, nie wobec niej, tylko wobec życia...


Aż do dzisiejszej nocy.
Przestałem już z nią rozmawiać, myśleć, a nawet śnić...
Dzień po dniu był coraz smutniejszy...
Do dzisiaj, do dzisiejszej nocy...
A jestem bardzo wierzący w sny...
Przyszedł do mnie jakiś facet.
Nie byłem w stanie go poznać... ale wiem, że to był facet...
I wprost powiedział od mnie...
- Musisz uratować Karolinę...


Aż się usiadłem, nie wiedziałem, czy to sen, czy naprawdę ktoś jest u mnie... ?
Ale skąd znał Karolinę ?
I dlaczego mi to powiedział ?


Zadzwoniłem, nie sms, tylko chcę z nią porozmawiać...
Niestety nie odebrała... w obiad też i wieczorem też...
I wtedy zrozumiałem, że nie odpisuje, bo, nie... nie chce, tylko coś się stało.
Będę dzwonić od rana do upadłego... jeśli telefon działa, to ktoś go ładuje, wiec może i odbierze... ?
Resztę już znacie.



**********



Dom. Jola, Ania, Jurgen i Mariusz.


- Witamy Pana...
- Jestem Mariusz.
- Anka, to jest pani Jola i Jurgen.
- Człowiek z Niemiec ?
- Zna pa go ?
- Karolina wyciągnęła go z więzienia, prawda ?
- No... dużo Pan wie..
- Nie wiem dużo.. ostatnio mało rozmawiamy...
- Czytałam smsy... jesteście blisko...


- Co u niej, bo teraz się już denerwuję i to mocno..
- Karolina jest chora, ma mocną depresję i ciężko się z nią rozmawia, żyje we własnym świecie...
- A gdzie jest, w szpitalu ?
- O nie... tylko nie do szpitala... jest w swoim pokoju...
- Mogę iść do niej ?
- Może pan... tylko spokojnie...
- Oczywiście..


Ale mi serce wali, czy mnie pozna.. ?
Dlaczego ma ciemno ?
- Karolinko... jesteś ?
- Kto tam... ?
- To ja... Mariusz...
- Jaki ?
- Karolinko,... zrobię widniej...
- Ale nie dużo...


Nie wietrzone, czuć...
Uchyliłem okno...
- Zobacz to ja...
- Mariuszku...mój mężu... to naprawdę Ty ?
- Tak ukochana... co się stało ?
- Ale dlaczego jesteś... jak się urwałeś... ?
- Moja żona zmarła... jestem już wolny...
- Naprawdę ?



Ja pierdzielę, naćpana czy pijana ?
Jej sposób mówienia... powoli... bez emocji ...
Usiadłem się obok niej... chwyciłem za dłoń... pocałowałem...
- Karolinko, co ci jest ?


Zaczęła płakać... i od razu się wtuliła we mnie...
Jezu... ale się trzęsie... jak osika...
- Karolinko, już dobrze, jestem...
- Zostaniesz ?
- Jeśli chcesz ?
- Musisz zostać... nie mogę już... nie mam sił... teraz będziesz tylko mój ?
- Zajmę się Tobą... kochana... już będzie dobrze...


O dziwo, uspokoiła się po godzinie...
Wstała, poszła do łazienki i wyszła umalowana...
- Jak fajnie wyglądasz...
- Jestem głodna...
- To dobrze...


Wyszliśmy, oni stali dosłownie przy drzwiach...
- Karolinko.. wyszłaś...
- Tak, jestem głodna, macie kakao ?


Spojrzeli się na mnie, uśmiechnęli i się zaczęło...
Za chwilę były małe dzieci... każdy coś mówił, wszyscy się śmiali, nawet Karolinka...
Co jakiś czas patrzyła się na mnie...
Ale te spojrzenia były dziwne... niby uśmiechnięte.. ale jej oczy, gdzieś uciekały...


Podeszła ta młoda, Ania...
- Dziękujemy, że pan przyjechał... nie wiemy co się stało, ale ona teraz jest normalna...
- A co się stało ?
- To skomplikowane... zostanie pan ?
- Nie wiem, czy wypada... ?
- Musi pan, ona w nocy ma najgorzej...
- Ale jakieś chociaż szczegóły ?
- Myślę, że sama powie...


Dzień do końca był zupełnie normalny... była kawa, ciastka... jakby nic się nie stało..
Ale widziałem ich oczy... jak chodzili obok niej...
Jak się troszczyli... przesadnie...


Pani Jola pokazała mi mój pokój, a ten Jurgen, to nie odzywał się zupełnie...
Nie znam ich układów, ale mieszkają wszyscy razem jak jedna wielka rodzina...


Gdy, koło 21 dzieci zaczęły iść spać, Karolina zaciągnęła mnie do gabinetu.
- To gabinet mojego Roberta... tu chciałam go zobaczyć... ale pokazał mi się tylko kilka razy i odszedł...
- Jak pokazał ?
- Normalnie, widzę wiele osób... tylko one mnie nienawidzą...
- Dlaczego ?
- Maja ze mną rachunki do wyrównania...
- - Jakie ?


- Kochany, a skąd się tutaj wziąłeś, jak mogłeś przyjechać... ?
- Mówiłem już, ona umarła, miesiąc temu, przepraszam, że się nie odzywałem, ale rozumiesz.. ?
- I co... zostaniesz już na zawsze ?
- No... nie wiem... ?
- Musisz... jesteś moim mężem...
- Karolinko, ja wiem.. że to tylko takie słowa...
- Jak słowa ?
- Dobrze, zostanę jakiś czas... Jola też mnie prosiła...
- To dobra kobieta...
- O tak, to ona mnie ściągnęła.
- Ale jak ?
- Dzwoniłem dziś wiele razy, ona odebrała i mnie ściągnęła...


Zamyśliła się...
- A dlaczego dzwoniłeś... ?
- Bo miałem dziwny sen i musiałem z Tobą porozmawiać.
- A jaki ?
- Jakiś męski głos powiedział, że mam Cię uratować...


Jezu jak się spojrzała na mnie...
- Powtórz...
- Jakiś facet powiedział, że mam Cię uratować... tylko nie wiem przed czym ?
- To Robert... to on...


Zaczęła płakać... ale jak...
Szybko ją przytuliłem, jejku jak mi jej żal...
- Dlaczego tak płaczesz... ?


- Bo powiedział mi to samo... że przyszedł mnie uratować... i że mąż mnie uratuje... myślałam, że mówi o sobie... a on myślał o Tobie... to znaczy, że wie i się zgadza...
- Poważnie ?
Spojrzała się po pokoju, rozglądnęła... jakby coś szukała...
- Ukochany... dziękuję Ci... !!!


I rzuciła się znowu we mnie...
Ja nie mogę... ale ktoś ją skrzywdził... przecież to wrak człowieka... muszę zostać... ona tylko wygląda normalnie, ale tak nie jest...
- Chodź, zaprowadzę Cię spać...
- Ale zostajesz ?
- Tak, zostanę...


Gdy kładłem ją do łóżka, spojrzała się na mnie...
- Będziesz mnie bronić ?
I nagle zrobiła się nerwowa...
- Oczywiście...
- Ale na pewno ?
- Na pewno Karolinko.


Gdy chciałem zgasić światło, to aż krzyknęła...
- Nie !!! Musi zostać... a Ty gdzie się wybierasz ?
- Dostałem pokój od pani Joli...
- Mówiłeś, że będziesz mnie bronić... musisz zostać ze mną... kładź się... !!!


O cholera... nie powiem, ale jak to będzie wyglądać.. ?
- Zresztą jesteś moim mężem...
- A reszta, co powie ?
- Przestań... kładź się, zaraz przyjdą...
- Kto ?
- Oni...
 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Teraz to jestem głupi, jacy oni ?
Trudno, poszedłem się umyć, niestety nie miałem rzeczy do przebrania...
Gdy tylko wsunąłem się po kołdrę, od razu się przytuliła...
- Obejmij mnie mocno... boję się...


Ok... to są jakieś lęki.,.. znam temat... moja miała podobnie ... bo teraz widzę to samo zachowanie...
Objąłem mocno... pocałowałem w głowę... jak biedną dziewczynkę...
- Spróbuj zasnąć...
- A będziesz czuwać ?
- Będę...


Dosłownie w pięć minut zasnęła...
Poczułem jak zaczęła się ruszać...
Śmieszne, też tak mam... nogi same chodzą...


Odczekałem z 30 min... i cóż.. śpimy razem...
Przytulam swoją żonę... czuję jej piękne ciało... od razu przypomniał mi się hotel.
Niestety stanął mi... bo czułem jej piersi na mojej klatce... i, co jak co... ale byłem spragniony.
Ale nie... i wtedy się przekręciła...
Całe szczęście, że zasnęła na lewej części łóżka, bo ja śpię na prawej i zasypiam na lewej.
Czyżby, następna rzecz, co nas łączy ?
Udało mi się jakoś zasnąć.


Ale w nocy słyszę głos...
- Już się nie boję... mam obrońcę... nic tu po was... zostawcie mnie w spokoju.. stało się i koniec.
- Karolinko, co jest... z kim rozmawiasz... ?
- Z mendami... powiedz im coś.. !!!
- Ok, czekaj...


Zapaliłem światło...
- Teraz to ich już nie zobaczysz... trzeba z nimi gadać po ciemku..
- Ale z kim ?
- Z trupami... nachodzą mnie.. chcą mnie wziąć do siebie..
- Co ty mówisz ?
- Prawdę... !!!


Nie powiem, ale moja żona widziała duchy, więc temat nie jest mi obcy...
Kilka razy widziała w mieszkaniu, szczególnie po śmierci mojego ojca, ale wtedy mówiła, że to nie był on...
A na cmentarzu to normalnie ich czuła...
Więc, nie jestem zdziwiony...


- A gdzie stoją ?
- W drzwiach... ale czasami chcą podejść...
Muszę iść na całość... nie mam pojęcia, czy to zadziała, ale co tam...
Wstałem...
- Won za naszego domu... teraz ja tu jestem panem i nie pozwalam, jak nie odejdziecie, to będziecie mieli ze mną do czynienia... a ja jestem silny... rozumiecie ?


Cisza... odwróciłem się...
Oczy Karoliny były straszne...
Musiałem podejść, bo sama wyglądała jak upiór...
- Nie bój się..
- Ale ich jest tak dużo...
- Wiesz dlaczego przychodzą... ? ... bo im na to pozwalasz... boisz się... a oni żywią się Twoim strachem... musisz przestać się bać...


Spojrzała się na mnie jak na zbawcę...
- Naprawdę.?
- Tak , miałem do czynienia z nimi... jak nie będziesz się bała, to odejdą same... przytul się... i zamknij oczy.. będę czuwać...


Teraz tak szybko nie zasnęła...
Odwróciła się i na łyżeczkę leżała wtulona we mnie...
Bardzo zła pozycja...
Jak mogłem przytulać takie ciało i jak miał mi nie stanąć... ?
Mnie duchy nie ruszają... żal mi dziewczyny, ale to jest tylko w głowie...


Nie wiem... ale dlaczego ona się tak rusza... ?
Nie idzie już ukryć, że stoi jak diabli...
Cholera... ona to wie,... robi to celowo... sama się grzeje... ?
I tu jest szkopuł... lubię nagrzane laski,.. a takie co leżą ze mną w jednym łóżku szczególnie...


Miała ubraną koszulkę... w połowę bioder...
To moja żona, już się kochaliśmy, sama przyjechała bo chciała... teraz ja chcę...
Sięgnąłem do bioder... podciągnąłem koszulę.. oswobodziłem mojego przyjaciela i zacząłem szukać...


I możecie mi uwierzyć..,. tak gorącej cipki to dawno nie znalazłem...
Wszedł od razu... ona tylko jęknęła...
I tak było za późno... wezmę ją nawet jak nie chce...
Ale chyba chciała... bo szybko wzięła moją dłoń i wsunęła pod koszulkę na piersi...


Wiem, że ma piękne... ale wiedzieć, a dotykać, to co innego...
I jakie brodawki... ? ...stały niesamowicie mocno... tak jak mój...
Czułem jej cipkę całą... gorącą... wąską... i chętną...
A jej biodra chodziły delikatnie, ale szybciej od moich...


Dobrze mi było... przekręciłem się lekko na nią... ona położyła się prawie na brzuchu... prawie...
Bo było miejsce i zjechałem ręką na brzuch... ona jakby zelektryzowała się.. potem na cipkę...
Ścisnąłem i ... strzeliłem...
Wiele razy strzelałem...



- Dziękuję ukochany... usłyszałem... nie wyciągaj... zaśnij ze mną...
Akurat... zasnę... właśnie zlałem się w kobietę moich marzeń...
Wtedy w hotelu nie dałem razy... a teraz po kilku minutach...
Kocham ją... i... e... nacieszę się tą chwilą...


O dziwo zasnęliśmy, a wiem to... bo obudziłem się dopiero kolo 7 rano...
Poszedłem do toalety, załatwić i umyć się...
Gdy wróciłem coś było nie tak..
Miała oczy szeroko otwarte... i jakby uśmiechnięte...
- Witaj kochana... coś nie tak ?
- A nic, dotykam się... dołączysz ?
- Poważnie ?


Szybko nogą odsunęła kołdrę i zobaczyłem ją całkiem nagą.
Boże jakie ciało...!!!
Pamiętam z hotelu, ale wtedy było takie wariactwo, że dopiero teraz widzę jej piękno..
Moja żona nie miała nawet podobnego... zresztą...e...
Patrząc się na nią zsunąłem bokserki i wszedłem na łózko wprost w nią...
Objęła mnie bardzo mocno...


- Może chcesz się umyć ?
- W nocy się myłam i wiesz, że nikogo nie było ?
- Teraz ja jestem i już Cię obronię...
- Tak, uratowałeś mnie... wiem o tym... kochaj mnie...


Zaczęło się szaleństwo...
Tak pięknej miłości nie czułem od dawna...
Pożerała każdy mój kawałek ciała... a ja ją...
Nie wiem, czy nie podrapała mnie na plecach... bo pierwszy orgazm przeżyła bardzo intensywnie...


- Jesteś dla mnie idealny... mój mężu ...
- Kocham Cię żono..
- Weź mnie jak chcesz...
- Chcę tak jak TY ...
- A ja... jak TY..
- To się dogadamy...


Odwróciłem ją na brzuch... podkurczyłem lewą nogę...
To moja ulubiona pozycja na podziwianie kobiecego ciała... jej tyłeczka... ud.. ich połączenia... tego delikatnego tłuszczyku... tuż przy cipce...
Zacząłem całować.. pieścić każdy kawałek...
- Wejdź we mnie...
- Spokojnie, cierpliwości.. najpierw muszę poznać swoją żonę...
- I co widzisz ?
- Jesteś piękna... bardzo piękna...
- Zrób to... bo zaraz zwariuję...


Klepnąłem ją w tyłek..
Aż poszedł pogłos...
d**gi raz...
Nawet nie zareagowała...
Przyłożyłem i .. wszedłem...
Ale uczucie... !!!


Cudowna cipka... i przyjęła mnie z rozkoszą...
A i on do docenił... bo od razu było mi dobrze...
Nie chciałem się zlać szybko... jej skóra aż prosiła o pieszczotę...
Chciałem tę chwilę przedłużyć w nieskończoność...
Bawić się, dotykać, pieścić.. całować... a potem wszystko od nowa...


- Powinieneś kończyć, bo zaraz będą dzieci...
- Poważnie ?
- Zrób to...przytul się i zrób kochany...
- A mogę... sorry, wczoraj nawet się nie zapytałem... ?
- Możesz... to i tak bez znaczenia...



Położyłem się na niej.. dotknąłem piersi... d**gą ręką ścisnąłem półdupek... delikatnie zahaczyłem o środeczek... i .. co... ?
Strzeliłem jak uczniak...
I to wiele razy... po nocy.. ?
- Kocham Cię Karolinko...
- Wiem, ukochany... wiem...
Położyłem się na plecy... jak bosko... tak dawno nie miałem kobiety... że uśmiech nie schodził mi z twarzy...
A gdy nachyliła się i zaczęła go oblizywać, to oszalałem.


Tyle lat samotności, zrezygnowania, opuszczenia marzeń...
Wewnętrznego nieszczęścia. ucieczki w sport, czytanie, cokolwiek...
A teraz kobieta moich marzeń liże mi po strzale w jej cipkę...
I mówi do mnie mężu...
Kurcze... muszę się uszczypnąć, aby piękność tego świata nie uciekła, gdy mrugnę...


- Wstajemy, bo zaraz się zacznie...
- Co ?
- Pewnie nie miałeś nigdy 6 dzieci... to nie wiesz...
- No.. nie miałem... ale lubię dzieci... pomogę...
- Mam dwie nianie... rodzą sobie, nawet jak mnie nie było...
- A często wyjeżdżasz ?
- Mówię o ostatnich tygodniach... staczałam się w inny świat... ten, z którego już raz uciekłam.. ale nadal się boję...
- Jestem...!!!
- Ale czy będziesz na zawsze... czy będziesz mnie bronić.. ?


Boże, stała jak sierotka... zawsze czułem jej silę w głosie, nawet jak się denerwowała...
A teraz stała jak ofiara, która czeka na zbawiciela...
I ja mam nim być ?
Mam zostać jej, powiedźmy mężem, tylko przez strach ?


Nie... w jej oczach jest prawda...
Przecież trzyma mnie za rękę... i czuję jej prawdę...
A nawet, jak mam być jej obrońcą.. to będę..
Czas może uwierzyć we własne szczęście.. które może trwać tylko chwilę...
Ale i tak będzie warte każdej minuty spędzonej z nią...


***************

 

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...