Skocz do zawartości
swoboda-film

Ja i Ona czyli Milosc Cuckold i Zemsta

Rekomendowane odpowiedzi

doć to już cała powieść jest a nie opowiadanie :)

  • Haha 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
3 godziny temu, tezmi pisze:

doć to już cała powieść jest a nie opowiadanie :)

Ale Dobrze się czyta! ;)

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Nawet Jola się uśmiechnęła w drodze do fabryki...
- Przecież cię znają, to fabryka Roberta... kochana, będzie dobrze...


Oczywiście facet na branie nie miał pojęcia kim jestem...
- A pracuje może jeszcze szef ochrony... pan Jarek ?
- Tak, zaraz poproszę...


Poznałam go od razu, ale on mnie nie...
- Nie poznaje mnie pan ?
- Nie..
- Jestem Karolina, żona Roberta...
- O cholera, oczywiście... proszę... wybaczyć... nie mieliśmy wielu okazji... jeszcze raz przepraszam...
- Nie szkodzi... chciałabym się dowiedzieć coś o fabryce, co się dzieje ?
- Wiele. po śmierci szefa jakoś szło... ale potem przestały przychodzić zamówienia z Niemiec, nikt nie wie dlaczego... a następnie przyszła ta pani...
- Pierwsza żona Roberta...
- Niestety... pokazała zarządowi papiery z sądu i praktycznie przejęła wszystkie jego udziały... dwaj wspólnicy powoli zaczęli rezygnować, bo nie szło się z nią dogadać i sprzedali udziały, praktycznie za psie pieniądze jakiemuś finansiście, który też nie zna się na produkcji...
- A komu ?
- Gość prowadzi jakąś fundację...
- Wojtek ?
- O... tak... jakiś Wojtek, nigdy się nie pokazuje... jakby go fabryka w ogóle nie interesowała...
- To jestem ugotowana... a moje udziały, przecież zostałam wspólniczką i miałam pensję... ?
- Z tego co wiem, na zarządzie wykluczyli panią i zwolnili... a gdzie pani była... ? ... to przecież dzieło życia Roberta... taka fabryka, aż żal patrzeć jak idziemy na dno...
- Po jego śmierci przeszłam załamanie psychiczne i wylądowałam w szpitalu na prawie 2 lata...
- Przepraszam... już rozumiem... ona nie umie zarządzać... czekać tylko jak ją sprzeda...


- To jesteśmy nadal w... dupie, nic tu nie zdziałamy... dziękujemy, do widzenia...
- Mogę jakoś pomóc... ?
- Nie wiem jak... szukamy informacji... ta kobieta przejęła całą moją rodzinę, wylądowałam na bruku, wszystko mi zabrała... nawet nie wiem w jaki sposób... i teraz nie ma kto mi pomóc... ?
- Robert miał prywatnego detektywa, Janusza... on chętnie pani pomoże...
- Zapisze mi pan jego telefon ?
- Oczywiście...
- Dziękujemy...



Szłyśmy zbite... a raczej... zabite...
Co jedno słońce wyjdzie, od razu zaczyna się następna burza...
- Idziemy do domu, mam dość na dzisiaj... muszę odpocząć...
- I coś dobrego zjeść... mam gulasz, wyglądasz strasznie... ludzie cię nie poznają... tak nie może być...
- Daję radę...
- Wiem, ale przyjdzie dzień kiedy padniesz i co wtedy... musisz żyć...wiesz, dla kogo... ?
- Wiem...



**************



Przez kilka następnych dni spałam i jadłam, naprawdę jestem słaba... i mocno wyjałowiona...
I oczywiście rozmyślałam...
Moi przyjaciele okradli mnie, mój wróg wykorzystał chorobę i odebrał mi wszystko... straciłam dzieci... wszystko co łączyło mnie z Robertem...
Boże... jakby go nie było... jakby to był tylko sen... ?
A może nadal jestem w szpitalu, może nadal tworzę obrazy i świat... ?


- Jolu... możesz mnie uderzyć... ?
- Dlaczego ?
- Chcę to poczuć... chcę wiedzieć, że jestem tu i teraz...


Uderzyła mnie stanowczo za słabo... ale zrozumiałam, że w szpitalu tworzyłam fajną rzeczywistość, a ta jest paskudna i boli...
Moje wyobrażenia w szpitalu były przyjemne... ciepłe i ze " starego życia "... zwyczajnie... bezpieczne...
Teraz żyję i nie mam pojęcia, co się stanie jutro... coś dobrego, czy złego... ???

**********


Pomyślałam, że muszę mieć plan...
Krok po kroku, co będę robić... aby nie zwariować... boje się tego powrotu...
Będę się go trzymać, a on będzie trzymał mnie...


Bez niego moje życie może zniknąć... nie będzie mnie, Roberta... nikt, za jakiś czas, nie będzie pamiętać, że byliśmy rodziną, prowadziliśmy interes... mieliśmy kochające dzieci... wszystko przykryje szarość następnych dni.
A moje prawdziwe dzieci, to w ogóle nie będą wiedzieć o szczęściu w jakim żyły...
Tak, dla tej pamięci, dla wszystkich muszę to zrobić...


Po pierwsze... wiadomo... dzieci... wyrwać je... są moje i muszą być przy mnie...
Czyli trzeba skombinować pieniądze, mieszkanie i walczyć w sądzie...


Po d**gie odebrać wszystko co moje... każdemu po kolei... i wymierzyć wszystkim sprawiedliwość...
Czyli potrzebuję forsę... bez niej nikt nie będzie ze mną rozmawiać...


Po trzecie... kto mi w tym pomoże ?
Jurgen... muszę jechać do niego, zobaczyć co się stało i połączyć z nim siły.
On mnie nigdy nie zdradzi... czyli nadal kasa...


Ok, zamienię punkt d**gi na trzeci... najpierw środki do realizacji, a potem sprawiedliwość.
A na koniec zostaje mi słodkość... coś co będzie mnie napędzać dzień po dniu... esencja energii... NIENAWIŚĆ.


Za Roberta, za dzieci, za mnie...
Roberta zabiła siostra tego gnoja... musi za to odpowiedzieć, to nie był zwykły wypadek... nie pozwolę na to, a ON... siedzi w więzieniu i myśli, że jest bezpieczny...
Niech tak myśli, jak wyjdzie... czekaj... dwa lata już minęły... cholera... wyszedł... kurwa...
Wsadziłam go na dwa lata, a los odebrał potem mi je...
TY KURWO, NIENAWIDZĘ CIĘ !!!


Nie ważne, on również odpowie... niech tylko Jurgen wróci...
Długa lista... mam po co żyć...


Zostaje najważniejsza sprawa.
Pieniądze...
Mogę iść do pracy, ale nie mam tyle czasu...
Jest jedno tylko wyjście... już raz z niego skorzystałam... z siebie.
Pójdę do pracy... to znaczy moje ciało pójdzie...
Szybko zarobię, pojadę po Jurgena i zrobimy porządek...
Jola i tak się zorientuje, ale... trudno... ona zawsze mnie rozumiała i teraz też zrozumie.


Na d**gi dzień ubrałam się i powiedziałam, że idę załatwiać pieniądze...
- A skąd dziecko więźniesz ?
- Pochodzę po znajomych... zobaczymy...


***********

Pierwszy będzie urząd. I jeden i d**gi kochanek.
Zobaczymy, kto okaże się przyjacielem, a kto wrogiem ?
Pierwszy będzie gruby.
Wchodzę jak do siebie, ale cofnęłam się... już nie jestem Karoliną od Roberta, teraz jestem... kim... ?
- Jest szef ?
- Jest, ale zajęty...
- Mogę poczekać.. ?
- Tak..


Czekałam 20 minut. Wyszła jakaś kobieta... elegancka.. ładna... w ciąży... ukuło mnie...
- Proszę...
Wchodzę...
Patrzę, a to nie mój gruby...
- Przepraszam, pomyliłam się...
- Karolina ?
Spojrzałam jeszcze raz, Boże, to on... prawie szczupły...
- To naprawdę ty ?
- A to ty ?
- Zajebiście nie... ? To wszystko twoja zasługa, mówiłem ci, że zacznę ćwiczyć...
- Ale wyglądasz ekstra...
- Ty słabo, co się działo z tobą ?
- Szkoda gadać, byłam w szpitalu, dłuższy czas, depresja...
- Wyrazy współczucia, słyszałem co się stało... co u ciebie ?
- Powiedz jak to zrobiłeś... ?
- Dałem wszyć sobie balon, potem schudłem, zacząłem ćwiczyć pływanie, rower... zrobiłem plastykę brzucha i proszę... nawet mam żonę, właśnie wychodziła i będę miał syna...
- Gratuluję...


Zrozumiałam, że mój czas już minął...
- Załatwiam coś w urzędzie, weszłam tylko się przywitać...
- Bardzo mi miło...
- To cześć...
- Pa.


Cholera, urywają mi się kolejne nici...
Idę do d**giego, nie za bardzo chciałabym, aby mnie teraz pobił, powinnam dojść bardziej do siebie, ale zobaczymy, kasa... kasa...
Poznał mnie...
- Cześć, dobrze się czujesz...?
- W miarę...
- Słabo wyglądasz... coś załatwiasz tu ?
- Nie, przyszłam do ciebie... potrzebuję kasy...
- Ty ?... nie żartuj...
- Mówię poważnie... może chociaż jak ostatnio, z tym twoim kolegą, naprawdę jestem w dołku ?
- Z jakim kolegą ?
- No wiesz, jakiś rok temu...
Cholera... szybko zaświeciła się świeczka... w głowie...
- Karolino, ostatnie nasze spotkanie to było nasze pierwsze i jedyne, trzy lata temu i byłem wtedy sam ?


O cholera... czyżby... ?
Myślę...
- A na budowie, jak prosiłam cię o kogoś mocniejszego... ?
- Na jakiej budowie ?
- Może pogniewałeś się ?
- Karolinko, wybacz, ale mam spotkanie, coś ci się myli... może o kogoś innego chodzi... ?


Jezu... co się dzieje... przecież brał mnie z kolegą, było słabo, więc dał mi tego z prądem...
Jestem tu... czy tylko błądzę...?
Usiadłam się na krześle... to jest rzeczywistość, czy nadal jestem w szpitalu... ?
Kurwa mać... chyba zwariuję... czyt to jest możliwe... że żyłam tylko swoją wyobraźnią ?
Ale ten prąd mnie naprawdę bolał...!!!


Czekaj, czekaj... lekarz coś wspominał... że już raz mi to robili... te elektrowstrząsy...
Czy to możliwe, że wtedy miałam pierwszą sesję ?
Ale mnie faszerowali...
Od razu stanął mi obraz tej Reni... czasami rozmawiała... a innym razem nie odzywała się tygodniami...
O Boże... co oni mi zrobili... ???


Wyszłam z urzędu zupełnie skołowana...
I prawie przejechał mnie samochód...
- Jak chodzisz... ślepa ?
Ok, nie jestem w szpitalu, tam w mojej świadomości to nie zdarzyłoby się... tam było przyjemnie... a tu wieje zimny wiatr... i zaczyna padać...


Następna nić urwana...
Nikt mi już nie pozostał... przecież nie pójdę do prokuratora... po co ?


Powoli dochodziła do mnie ta myśl...
Jestem nikim, nikt mi nie pomoże...
Jest !!!
Mariusz, jego babcia... ona będzie wiedzieć jak go złapać...


Idę, 30 minut, on mnie wyratuje... wytłumaczę, że mnie też Wojtek okradł... jakby był zły...
Jestem za rogiem...
Jeszcze minuta...
Pukam do drzwi...
Cisza.
Ktoś jest...
- Dzień dobry... ja do babci Mariusza Orlikowskiego... albo do niego...
- Wyprowadzili się dwa lata temu... Mariusz kupił mieszkanie, ale rok temu babcia umarła, a on podobno jest na zachodzie...
- A gdzie ?
- A kto to wie... to artysta, światowy... do nas nie zachodzi...
- Do widzenia.


A może do Anki ?
Lecę jak na skrzydłach, do sklepu... ona mi pomoże, to jedyna prawdziwa przyjaciółka...
Teraz już wiem, że Anka ze szpitala, to nie była moja Anka.
Jest sklep... ale inny...
- Przepraszam, tutaj były kiedyś piękne kobiece ciuchy...
- Zlikwidowany, teraz jest sieciówka...
- A poprzednia właścicielka ?
- Sprzedała...


Co się dzieje... ?
Gdzie ją znajdę... może w mieszkaniu.,.. ?
Po 20 minutach... pukam... nic.. cisza...
Pukam do sąsiedniego mieszkania...
- Słucham...
- Witam, szukam Wojtka i Anki, mieszkają jeszcze tutaj ?
- Wojtek tak, ale Ania już nie... tak z rok...
- A nie wiem pani, gdzie ją znajdę ?
- Niestety... pamiętam tylko, że mocno się pokłócili i ona już nie wróciła...
Podziękowałam i ze łzami schodziłam po schodach...


To była ostatnia nić... teraz już nic mnie nie łączy ze starym życiem...
Nie istnieję... i czuję się, jakbym naprawdę była nic nie znaczącym okruszkiem w trybach losu.
Jak to jest możliwe, jak można tak upaść... ?
I za co ?
Chichot... tak... słyszę śmiech... tylko dlaczego płaczę... ?

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Moje kroki skierowałam bezwiednie... chociaż w głębi duszy wiedziałam, gdzie idę...
Szłam, chociaż oprócz śniadania nic nie jadłam... a szło na popołudnie...
Trudno... jak tak ma być, to niech będzie...


Doszłam do parkingu, bardziej zatoczki, tej w lesie, gdzie ON mnie przyprowadził...
Niech się śmieje, zabiję go za to, prędzej, czy później...
Ale teraz muszę żyć i zarobić...
Jaka jest złośliwość losu, wtedy byłam dumna i szczęśliwa, a teraz zmuszona, zła i rozgoryczona, a to samo miejsce i będę robić to samo...
Nie wiem, czy miałam w duszy cichą nadzieję, że to też mi nie wyjdzie... że żaden się nie zatrzyma... ?


Niestety, po 10 minutach zatrzymał się pierwszy...
- Ile ?
- A ile dasz ?
- Dam 5 dych jak dobrze obciągniesz...
- Bez gumy i połknę, ale za stówę...
- Super.


Usiadłam się do niego, miał ciepło... zamknął drzwi.
Obciąganie to dla mnie nic...
Miał zwykłego kutasa, niezbyt czysty, ale za stówkę...
Dociskał głowę od razu. jęczał od razu, gdy brałam do końca to się rozpływał...
Zlał się dość dużo, ale wypuściłam bokiem... jego jaja i jego slipy...


- Dobra jesteś, należy się stówka i proszę..
- Dziękuję.
- Pierwszy raz cię widzę... długo stoisz ?
- 10 minut, jesteś pierwszy...
- Za tydzień też będziesz ?
- Myślę, że tak, potrzebuję kasę...
- Powiem kilku kumplom, zarobisz... i obczaję jeden temat...
- Dziękuję.


Wyszłam na zimno, kurcze... trudno...
Następny zatrzymał się po dosłownie 5 minutach...
Ten sam tekst, ta sama stówka...
Tyle, że ten był wręcz brudny... modliłam się, aby już skończył... gdy lał, to prawie mnie udusił... tak wciskał...
To, co kiedyś lubiłam, teraz zaczynam przestawać...
Ale w kilka minut zarobiłam dwie stówy... mam na jedzenie i autobus.


Do wieczora zatrzymało się osiem samochodów...
Razem 650 zł. bo dwóch więcej nie chciało dać... mieli prezerwatywy, chociaż chamy i tak próbowali wciskać.. jakbym miała połknąć...
Ale z jednym to nawet się prawie pokłóciłam...
- Jestem uczciwa, jeśli nie masz kasy, to nie oszukuj... to zwykła transakcja...
- A ty, co taka jesteś wrażliwa... ?
- A jestem, to że pracuję i zarabiam na rodzinę, nie znaczy, że musisz mnie traktować jak ostatnią kurwę, nie jestem ostatnia, a ty nie musisz się zatrzymywać...
- Dobra, dobra... przepraszam... masz stówę...
- Od razu lepiej... polecam się..


Potem przestali się zatrzymywać, może było już za ciemno, nie widzieli, albo się bali... ?
Przypuszczam, że każdy dzień będzie nauką życia...
Do domu wróciłam przed 21...
- Gdzie byłaś, tak się denerwowałam... ?
Rzuciłam pieniądze na stół...
- Na zarobku, jutro też idę, i pojutrze, aż uzbieram...
- Ale Karolinko...
- A co mi zostało... ?


Opowiedziałam jej, że nikt nie pozostał, tylko ona i nikt więcej.
- Widzisz, tacy są ludzie, odwrócą się od ciebie, wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebujesz.
- Oni nie są ważni, dla mnie liczą się tylko prawdziwi wrogowie i o nich myślę w każdej minucie pracy... nie martw się, przetrzymam.


Na d**gi dzień stanęłam szybciej.
I się zaczęło...
Jeden, d**gi. trzeci... szósty chciał mnie zerżnąć...
- Tylko w gumie...
- A masz ?
- To twój interes, nie masz to trudno...
- Wymyśl coś, zapłacę...


A co mi szkodzi... ?
- Mogę dać w dupę...
- O ja pierdolę, naprawdę... ile ?
- A ile masz... ?
- 350
- Zgoda...
- Ale tam się zleję...
- Oczywiście królewiczu...
- Jesteś zajebista...
- Może wjedziesz głębiej w las... wiesz... ?
- Jasne, jeszcze psiarnia nas nakryje...


Nie było ciepło... ale już się grzałam...
Sukienka do góry, majty w dół...spojrzałam... kutas...większy niż reszta...
- Napluj..., nie spodziewałam się...
Sama też nasmarowałam...
Wszedł... już jest dobrze...
Oparłam się o szybę, troszkę obniżyłam tyłeczek... zaczął wchodzić idealnie...
Po wielu miesiącach poczułam męskie dłonie na biodrach...


Nie czuję się fizycznie jak kiedyś... ale przypominam sobie... Boże... jakie to były piękne czasy...
Walił mnie, a ja odpływałam... ale tylko myślami...
Moje ciało już nie będzie mnie zdradzać...
Zaczęłam oddzielać klientów od prawdziwych uczuć...
Jestem w pracy... i chuj...


Zlał się. Pojęczał i wyciągnął...
- Tego mi było trzeba... na to czekałem całe życie...
- Nie przesadzaj...
- Nie masz pojęcia w jakim związku żyję.. mam kasę, a ta kurwa nawet mi nie obciągnie...
- To po cholerę jesteś z nią.. ?
- Bo mamy dzieci... i w jakimś sensie kocham ją...
- Ale zatrzymałeś się przy ulicznej kurwie...
- Nie mów tak, wcale nie uważam... a powiem ci, że to było dziwne... pierwszy raz to zrobiłem, to znaczy, zatrzymałem się przy ulicy... miałem jedną w pracy, ale tam nie ma warunków,... może wczorajsze nerwy w domu przeważyły... ale zrobiłem to, jakby jakiś głos mi to kazał...


- Co ty nie powiesz... ?
Czyżby Robert przyganiał mi klientów... ?
OK, przesadzam... ale, kto wie... ?


- Dziękuję ci i wrócę tu... szkoda, że stoisz na ulicy...
- Gdybym nie stała, to nie spotkalibyśmy się...
- Ale chętnie spotkałbym się w hotelu... na przykład... daj telefon ...
- Nie mam, jestem naprawdę biedna...
- Nie przesadzaj, kup i umówimy się... napiszę ci swój...


Fajny gość i ma rację, telefon jest mi potrzebny, nawet dla bezpieczeństwa...
Do końca dnia zarobiłam 980 zł, bo jeden też był biedny... ale śmieszny, więc odpuściłam.
Jola zrobiła wielkie oczy...
- A ja zbierałam 4 tysiące kilka lat...
- Nie jestem dumna z siebie, ale widzisz, to jedyne wyjście na ten czas.
- Widzę...
- Potrzebuję telefon, wielu klientów chce spotykać się... ale nie na ulicy...
- Weź mój, ja znajdę sobie jakiś stary... kupimy tylko nową kartę.


Następne trzy dni były podobne... kilku facetów było z polecenia tego pierwszego... i zaczęli się pytać, czy przyjmuję w jakimś lokalu... ?
No tak, powinnam podnieść swój poziom i wynająć jakieś mieszkanie, i tam dawać dupy... ale jeszcze nie... jestem za biedna...

Po dwóch tygodniach miałam już 6,5 tyś. I dużo i mało...
Na ulicy zarobiłam w moment, nie potrzebuję żadnego urzędasa co bije... wbrew pozorom, ale faceci są dosyć kulturalni.
Nie domyci, ale kupiłam gumy, a ci co wracają mają swoje.
Nie zawsze się zatrzymują i często płacą po 50 zł, tylko za oral.
Chciałam też kupić gaz. ale nie wiedziałam gdzie, więc zaczęłam nosić nóż, taki z kuchni od Joli.


Zdarzyło się ze trzy razy, że dałam w dupę, kasuję ostro, wychodzi na to, że żony, dziewczyny i kochanki wcale nie dają swoim facetom tego, czego naprawdę oni pragną.
Rozdałam wiele telefonów, inne pozapisywałam i dochodzę już do momentu, że mieszkanie będzie lepsze. Idzie na zimę i nie ma co się wygłupiać...
Jednak samochód nie jest dobrym miejscem na seks.
Kilku chciałoby dużo więcej i zapłacą więcej, ale na wygodnie...


Postoję jeszcze ze dwa tygodnie, zobaczę, odłożę i pomyślę.


Raz przyjechali młodzi... powiedzieli, że ostatni rok studiów i niestety byli zwyczajnie brzydcy... wiadomo o co chodzi...
- Słyszeliśmy, że pani tutaj stoi... i że można...
- Po 50 od każdego i tylko w gumie...
Było ich czterech... więc 200 od razu... tacy młodzi... będą lać po sekundzie...
Po kolei wchodzili do auta i, jak myślałam, po głębszym włożenie strzelali z krzykiem...
- Ale jest pani świetna... będziemy zachodzić... można ?
- Chłopcy, jestem cała wasza...
- A coś więcej się uda ?
- A co wam chodzi po głowie ?
- Prawdziwy seks...
- Dajcie numer telefonu, gdy ogarnę mieszkanie to zadzwonię... i poszalejemy... tyle, że to będzie was kosztować...
- Mamy kasę, starzy dają... tyle, że jesteśmy z budowy maszyn i niestety dziewczyn u nas nie ma...
Oj, biedaki, z takim wyglądem to nie złapiecie nikogo... a mi to nie robi... kasa... jest kasa...



I to był impuls...
Pojechałam do Pawła z kancelarii..
- Słuchaj, zarabiam i trzeba to jakoś unormować...
- A jaką masz pracę ?
- Daję dupy, Pawełku, zwyczajnie...
- Karolina... przestań...
- A co, mam iść za 2 tys do Biedronki na kasę... ?
- I o co teraz chodzi... ?
- W sądzie nie powiem, że zarabiam jako kurwa...
- Ok, już wiem, otworzę ci nową firmę, np konsultingową, będziesz udzielać rad biznesowych... np naszej kancelarii, ja ci zapłacę za to, a ty zapłacisz podatki i wszystko gra.
- Dobry jesteś.
- Będziesz miała papiery na dochód, potrzebne jeszcze jest mieszkanie... wiesz, gdzie dzieci ściągniesz... stać cię będzie ?
- Do tej pory zarobiłam prawie 8 tyś...
- Poważne ?
- Poważnie...
- Cholera, wiedziałem...
- Oddam ci kasę na ten podatek, tylko cierpliwości...
- Spokojnie...
- To działaj Pawełku, na święta dzieci muszą być w domu.
- Zaraz złożę pozew, oczywiście razem z cofnięciem ubezwłasnowolnienia, notabene, jestem ciekaw, jak oni to zrobili... ?
- A co ?
- To nie jest prosta sprawa, najbardziej potrzebna jest rodzina, albo kurator w imieniu małoletnich...
- To raczej już wiesz...
- Masz rację... ale nie martw się, do tego czasu wszystko się ogarnie.

 

  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

I co... jest jesień, a słońce świeci...
Oglądnęłam mieszkania i wybrałam jedno dla nas, a d**gie, na uboczu miasta, na zarobek.
Prawie bez sąsiadów... nikt nie powinien się wtrącać...


Ostatnie dni na ulicy, ale muszę jeszcze kilku klientów nagonić...
Miałam kilku, co dosłownie chcieli pogadać... zapraszali na obiad,na spacer...
Żal mi tych facetów, tacy zwyczajni i prawie romantyczni... co te głupie kobiety z nimi robią... bo obrączkę, to każdy nosił...


Każdy dostał numer telefonu, a ja zrozumiałam, że zwykły, czy nawet ostry seks, w życiu wielu nie jest ważny...
Być może ich kobiety mówią to samo... i wtedy ich samotność mnie dopadła...
Jak myśmy z Robertem się dobrali, toż to przecież był strzał w dziesiątkę... dwóch takich, jak nas trzech, czy czterech... to nie ma ani jednego...
Taka piękna miłość zduszona jedną decyzją...
Chociaż nie... to raczej była konsekwencja wielu decyzji... każda z osobna... była nieistotna... ale razem dały taki właśnie skutek...


Skończyłam szybciej i na krótko wpadłam do Roberta.
Trzy słowa o mojej miłości i uciekałam...


Po wszystkim zgłodniałam... a pojadę do niego, do knajpy... teraz mam pieniądze...
Tamten kelner od razu mnie poznał...
- Witam Panią szefową...
- Przestań...
- Ja tam miałem tylko jednego prawdziwego szefa... coś podać.. ?
- Może serniczka i jabłecznik, muszę nadrobić węglowodany...
- Ciężki dzień w pracy ?
- Każdy jest ciężki...


Gdy przyniósł, to nachylił się i szepnął...
- A kiedyś Pani wróci ?
- Mam taką nadzieję...
- To ja będę szykować haki na nich, a będzie ich sporo... dużo leci trefnego towaru...
- Dziękuję...


Coraz lepiej, obcy zupełnie człowiek, a pomaga i nic nie chce... są wśród nas ludzie, którzy zasługują na szacunek...
Aż żałość...


I wtedy dostałam deja vu.
Podszedł do mnie facet i zapytał się, czy może się dosiąść... ?
Miałam już taki obraz w głowie, ale jeśli mnie tu nie było, to znaczy, że to tylko moja wyobraźnia płatała mi figle,....



Bezceremonialnie zapytał się...
... Kim jesteś ?
Zdziwiłam się bezpośredniością... jakby mówił do kurwy, ale przecież mnie nie zna...
- Moje ciało jest jakie widzisz, ale dusza jest rozbita jak pęknięty witraż, uważaj, bo się skaleczysz...
- Widzę właśnie twój smutek w oczach... dawno nie widziałem takiej melancholii... czy, aby to prawda ?
- Jestem prawdziwa do kości, nigdy nie udaję i nie kłamię...
- Mogę postawić ci wino ?
- Nie piję, a z obcymi w szczególności...
- Masz obrączkę, ale coś mi się wydaje, że jesteś samotna...
- Jesteś w błędzie, mam męża i pięć, nie sześć dzieci... i nie szukam romansu...
- A niezwykły seks... mam szaloną ochotę cię zadowolić...


Czy pieniądze są najważniejsze... ?
Czy jeśli nie wezmę kasy, będzie inaczej... ?
Czy to będzie zdrada Roberta ?
Czy mam do tego prawo ?


Chwycił mnie za dłoń...
- Nie wahaj się... będę bardzo delikatny, ale stanowczy... i nie zawiodę cię...
Nie wyrwałam, nie krzyknęłam... tylko patrzyłam się w jego oczy... i zobaczyłam... zwykłą uczciwość...
Może po miesiącach samotności potrzebowałam ciut uczucia... ?
A może nie chciałam kończyć następnego dnia samotnie... ?
A może przysłał go Robert ?
Za każdym razem jak z nim rozmawiam dzień jest udany... a jeśli to prawda i czuwa nade mną... ?
Uśmiechnęłam się... jeśli to prawda, to znaczy, że wszystko będzie dobrze, wyjdę z dołka i wyrównam rachunki.


- Zgodziłaś się...
- Nie pytaj się o nic. ale mój mąż zgadza się... pójdę z tobą i będziemy się kochać...
Jego mina była bezcenna...


Wsiadłam z ufnością do jego samochodu i pojechaliśmy do niego.
Mieszkanie bardzo czyste, żadnych zdjęć żony, czy dzieci...
- Jesteś samotny... ?
- Jestem sam, ale nie jestem samotny... ty jesteś ze mną...
- Tylko dziś..
- Tylko dziś się liczy... ta chwila i te uczucia...


Powoli mnie rozbierał... delektował się każdym dotykiem, jak koneser...
Oglądał... jakby smakował...
Był dość dobrze zbudowany... koło 40... ładny garnitur, ładna bielizna...
Ja raczej byłam ubrana do pracy, zwyczajnie...


- Tam jest łazienka, poczekam ile trzeba... chyba, że się śpieszysz... do... ?
- Spokojnie...
Po całym dniu kąpiel była wybawieniem... prawie odpłynęłam...
Gdy wyszłam... w pokoju świeciło się z 30 świec... wiele było czerwonych...
Miałam tylko ręcznik... a on stał nadal w koszuli...
Żaden mój kochanek nie zrobił takiej atmosfery...


Podchodząc upuściłam ręcznik...
- Jesteś piękna...
- Mocno schudłam, ale będę wracać do krągłości...
- Kocham każdą postać kobiet... nie ma to większego znaczenia... ale jesteś... powabna...


Objęłam jego głowę i pierwszy raz poczułam wielką przyjemność, dotykając obcego faceta swoimi ustami...
Swoje usta miał duże... idealne do pocałunku...
Podniósł mnie lekko i skierował na wielki dywan, coś w rodzaju, jakby skóry z niedźwiedzia, duży, biały i włochaty...
Ciepła podłoga dodawała przyjemności...
Nachylił się do mojego łona... dobrze, że zdarzyłam już je mocno przyciąć...


Diabeł nie śpieszył się..
Naprawdę byłam w kropce... jak się zachować... ?
Być normalna, szalona, być kurwą, czy cnotką... ?
Facet mnie intrygował, nie podał kutasa do ciągnięcia... nadał był w spodniach...
Zaczęłam rozpinać jego koszulę... ale jego język wybitnie mi przeszkadzał.. to znaczy dekoncentrował... bo... jakby znalazł włącznik do mojego prądu...


Miesiące do porodu były przecież zupełnie bezpłciowe... nawet dobrze ich nie pamiętam... musieli mnie ładnie otumaniać...
Ale teraz jestem czysta od leków i cholernie spragniona seksu i czułości...
A ten facet daje mi obydwie te rzeczy...
Wpijał się z taką delikatnością i fachowością, jakby był kobietą...
Bardzo krótko zastanawiałam się, czy wstrzymywać orgazm... ale strzeliłam zanim rozpięłam jego koszulę do końca...
Tak zaczęłam się rozluźniać... chodzi oczywiście o psychikę... że dosłownie... miał mnie w garści...


- O, ktoś tu jest bardzo spragniony...
Patrzył mi się w oczy... i nie wiem co one wyrażały... ale się uśmiechał..
d**gi, wiecie, to formalność...
Tak mnie chwyciło, że miałam problem nawet z jego paskiem od spodni...
A on, nie tylko nie pomagał, ale nadal mnie wykańczał...
Trzeci... i dobrze, że siknęłam w łazience...


- Przestań...
- Dlaczego ?
- Bo nocy będzie mi mało...
- Mało jest tak szybkich kobiet... albo... tak spragnionych... dawno nie miałaś seksu, prawda ?


Nie odezwałam się... co mu będę tłumaczyć... moje życie, moje problemy.. teraz jest chwila zapomnienia... i chwilo trwaj...
Gdy w końcu dorwałam się do jego slip... już mu stał...
Nie tak mocno, ale wielkość była niesamowita...
Facet jest właścicielem dużego sprzętu i wie, że każdą zadowoli... a na dodatek jest przyjemny...
Wstał, rozebrał się... ale nie dał do obciągnięcia.. ubrał gumę bez pytania... potem pociągnął mnie za nogi i przymierzył...


Nie chciał wciskać do buzi... nie kazał połykać po jaja... nie wciskał głowy do utraty tchu...
Kobieta przede wszystkim...
Wszedł bardzo powoli patrząc mi się w oczy...
Może czekał na ból... na strach... ale ja przecież już byłam naoliwiona i gotowa...
Docisnął do końca... a mi tylko zrobiło się dobrze...
I wróciły wspomnienia...
Tak... tak dobrze robili mi kochankowie... i mąż...


Objęłam jego szyję i przyciągnęłam o siebie..
Położył się na mnie, ciągle opierając się rękoma o podłogę... nawet w tej chwili dbał o mnie...
Przytuliłam go mocniej i objęłam jego plecy...
Jeśli przysłał go Robert... to on będzie moim Robertem...
Mam wielką wyobraźnię... zamknęłam oczy i GO poczułam...
On kochał się ze mną... a ja.. a moim ukochanym...
Był tak podobny w swej delikatności... że zaczęłam odpływać w rozkoszy natychmiast...


Jak jest pięknie... czochram jego włosy... przyciskam, a biodra same chcą więcej...
Objęłam go nogami... przyciskaj... mocniej... głębiej... tak.. możesz się kochany zlać...
Jestem Twoja... a Ty mój...


Umysł zaczął mi błądzić.. tak mi było dobrze, że dostałam czwarty, a po minucie piąty...
Przestałam się kontrolować, odpływ zupełny...
Takiego luzu nie czułam od... bardzo dawna...
Chyba położył się na mnie... a potem.. zrobił coś niesamowitego...
Zaczął mnie całować...


Tego było za dużo... normalnie jakby urwał mi się film...
Gdy się ocknęłam on już nie pompował...
- Co jest kochany... ?
- Już się zlałem...
Podniósł się... o cholera... to ten facet...
- Przepraszam... miałam zawieszenie...


Zaczął się uśmiechać...
- Co ?
- Wiem... byłaś gdzieś zupełnie indziej... i kochałaś się z kimś innym...
- Nie... wiem, że to byłeś ty...
- Ja nie mam na imię Robert... i tylko uprawiamy seks... a ty się z nim kochałaś...
- Przestań...
- To twoje słowa... Kocham cię ...a przecież one nie do mnie...
- Przepraszam...


Wyszedł ze mnie... i położył obok... ale na boku... dotykał moich piersi i ciągle się uśmiechał...
- Nie przepraszaj, że było ci dobrze... cieszę się, że mogłem cię tak rozbudzić... to wielka rzadkość spotkać taką kobietę...
Cholera, taki wstyd i taki odpływ...
- Ja...
- Nie tłumacz się... twoje sekrety są tylko twoje... szanuję każdą kobietę... cieszę się tylko, że tak wspaniale się udało cię zadowolić... pięć prawdziwych orgazmów... to zaszczyt...
- Masz odpowiedni argument...
Chwyciłam go za członka... i zaczęłam lekko ruszać...
- Jak chcesz, to mogę obciągnąć...
Pogłaskał mnie po twarzy...
- Odpocznij, nie trzeba... ty byłaś najważniejsza i się udało...
- Jak diabli...


- Chcesz coś zjeść, napić się ?
- Nie, muszę lecieć... czekają na mnie...
- Mąż, dzieci ?
Co mam mu odpowiedzieć ?
- Może innym razem...
- To będzie inny ?
- Nie wiem, mam dużo spraw do załatwienia...
- To jak się spotkamy... może przy następnym jedzeniu w tamtej knajpie... bywasz tam ?
- Może... zobaczymy... zamówisz mi taryfę ?
- Mogę odwieść...
- Nie, taryfa wystarczy...


Nie chcę, aby wiedział gdzie mieszkam... to był jednorazowy wyskok i musi mu wystarczyć na długo.
Na pożegnanie dostałam ucałowaną dłoń... i tyle wystarczy...
Gdy już wychodziłam... dodał...
- Nie musisz być tak przestraszona... to nic złego...
Nawet się nie odwróciłam...
Może to są jednak wyrzuty sumienia... ?

 

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Gdy wróciłam do Joli nawet nie zwróciła uwagi na godzinę... norma...
A mi przyszedł pomysł...
- Wiesz co Jolu, jestem ciekawa, co ta kurwa zrobiła z moim samochodem... ?
- A co ?
- Załatwiła mi ubezwłasnowolnienie, ok... pozbawiła domu... ok... nawet fabryki... ale samochód był zarejestrowany na mnie... tego nie idzie podrobić... bo byłoby to oszustwo. Trzeba mieć umowę kupna - sprzedaży... a ja niczego nie podpisywałam.
- No właśnie...
- Może złapię ją na pierwszym oszustwie... trzeba będzie to załatwić..
- A załatwiaj, co twoje, to twoje... przyda się.


Wracam zupełnie do normalności, czuję się coraz lepiej i pomysły zaczynają powracać... tak jak kiedyś, na bieżąco...
Przecież byłam mistrzynią w wymyślaniu intryg i kombinacji... najwięcej seksu, ale zawsze...
Załatwię jeszcze jeden tydzień i działamy...


Rano zadzwoniłam do Pawła i potwierdził moje przypuszczenia.
Powiedział, że napisze pismo do wydziału komunikacji o duplikat dowodu rejestracyjnego.
Świetnie.
Stanęłam w swojej zatoczce nabuzowana... zobaczymy kurwo, czy jesteś taka cwana jak ja... ?


Faceci zatrzymywali się i obrabiałam swoje poletko..
Kasa idzie... i zaczynam to coraz bardziej lubić...
Ok południa przyjechał facet na anal, ten mój pierwszy, co miał większego niż reszta.
Poznałam go i od razu nadstawiłam tyłek...
Rozkoszował się i tyłkiem i waleniem.. i cholera, robił to dość długo...
Tak jakoś się układał, że poleciały pierwsze soki w cipie...
Gdyby się nie zlał, to ja byłabym pierwsza...
- Dobrze mi zrobiłeś... masz fajnego kutasa... prawie dostałam orgazm...
- Co ty gadasz ?
- A co ?
- Orgazm analny ?
- A co cię dziwi... ?
- No.. teraz właśnie to...
- Chłopie, ja dostaję tam gdzie chcę... wszystko zależy od nastawnia...
- Niemożliwe...
- Gdybym miała lepsze warunki, to zobaczyłbyś, do czego jestem zdolna...
- A byłabyś skłonna zagrać kogoś... ?
- O czym myślisz... ?


Wziął głęboki oddech i zaczął...
- Moja żona jak wiesz jest beznadziejna... a ostatnio jest zwyczajnie okropna... chciałbym dać jej nauczkę...
- O czym myślisz... ?
- Zagrałabyś moją nową sekretarkę i np. przyjechałabyś do nas z jakimiś papierami, po rozmowie... ja zdenerwowałbym się na nią... bo oczywiście jesteś za ładna... i ona zacznie się czepiać..
- Ciekawe...
- Wtedy ja rozkażę ci mi obciągnąć... co ta oszaleje z zazdrości, a ty powiesz, że dasz mi nawet w dupę, bo takiemu facetowi trzeba dawać, aby był zadowolony...
- Jasne, że to zrobię, nienawidzę kobiet, które nie dbają o swoich facetów...
- Idealnie...
- Wiesz, co robiłam dla swojego ?
- Co ?
- Wszystko...
- Szczęściarz, ale co.. zostawił cię ?
- Nie, umarł... i zostałam na lodzie, zachorowałam, a reszta rodziny mnie oszukała... wszystko mi odebrali... i zobacz... jak skończyłam...
- Mówię ci, załatw mieszkanko... a ja załatwię ci klientów... w naszej firmie jest takich jak ja... pełno... tylko musi być kultura... mówiłem, nie wiem, co mnie podkusiło zatrzymać się przy tobie... nie powinienem...
- To dar losu... załatwię twoją... jeszcze będzie ci jadła z ręki...
- Oby... nakręcę spotkanie i zadzwonię z adresem... ale pamiętaj, jako sekretarka... na elegancko...
- Spokojne... elegancja to moje d**gie imię...
- Zapłacę tysiąc, wystarczy ?
- Tak.


Pojechał, a ja aż skoczyłam...
Wiedziałam, że muszę jeszcze trochę pociągnąć... ha ha...
Już urządzę tę leniwą szmatę... że będzie żałować...
Dzień skończył się na 880 zł, wspaniale...


Kilka następnych dni było owocnych, jeden słaby, bo padało... ale razem mam już ładną sumkę... ok 18 tyś..
Mogłabym tak długo ciągnąć, ale plany są inne... na adwokata, na urzędasów, na mieszkania... na cokolwiek, co będzie przeszkadzać...
Gdy piątek się już kończył, zajechał gość słabym samochodem...
Szkoda, już chciałam iść, będzie tylko 50, eh...


- Ile bierzesz... ?
- A co chcesz ?
- Chciałbym w cipkę, bez gumy...
- Nie ma możliwości...
- Dopłacę...
- Nie... ale dam w tyłek bez gumy jeśli chcesz...
- Ok, to ile ?
- 300...
- Zwariowałaś, za tyle zleję się w pizdę...
- Idź i szukaj chętnej, ja się szanuję..
- A stoisz na ulicy... ładny szacunek...


Już chciałam mu odmówić, nie lubię chamów, a tłumaczyć życia nie będę...
- Ok, niech ci będzie... daj gumę ?
Trudno, taki chleb...
Weszłam do wozu... skasowałam i podałam ...
- Jak chcesz... ?
- Od tyłu chyba będzie najlepiej...
Położyłam się na tylnym siedzeniu zalotnie wypinając tyłek...
Kilka razy nasmarowałam oliwką, wożę już od jakiegoś czasu... to nie jest przyjemność, tylko praca...
Facet był duży... gdy kładł się na mnie poczułam jego wagę...
Za pierwszym razem nie trafił... kutas prawie ześlizgnął się do cipki.
- Daj, pomogę ci...
- Spokojnie... widzę...


I kurwa... d**gi raz włożył w cipę...
- Nie tam, chciałeś w dupę..
- Płacę i pierdolę gdzie chcę...
Wcisnął całego do końca...
I wtedy mnie olśniło... pewnie zdjął gumę...
- Spierdalaj, nie dam ci...
- Już mi dajesz...


Zaczęłam się szarpać... wyrywać, przekręcać... i choć był wielki, to jakoś w nerwach udało mi się wymsknąć spod niego i otworzyć drzwi...
Wybiegłam i odwróciłam się spojrzeć, czy mnie goni... i zobaczyłam kutasa bez gumy... wiedziałam...
- Ty skurwysynie, gdzie masz gumę... ?
- Nie używam...
I zaczął wychodzić z auta... wiele nie myślałam... z całych sił walnęłam nogą w drzwi...
Oberwał w nogę...
- Ty kurwo...
Zaczęłam uciekać... i przypomniałam sobie o nożu...
Wyciągnęłam...
- Tylko spróbuj...
- O... ty szmato... tak pogrywasz... zaraz dzwonię na gliny...
- A dzwoń...


Kurwa, zadzwonił... nie będę uciekać, bo to moja miejscówka i wyjdzie, że byłam winna...
Po 15 minutach przyjechali...
Nie zbliżał się do mnie, ale gdy kiwnęli, to podeszłam...
- O co poszło ?
- Ta pani kopnęła moje drzwi i mam wgniotę, chcę kasę...
- To prawda ?
- Tak, ale musiałam uciekać, a on mnie gonił... to była obrona...
- Dlaczego pani musiała uciekać... ?
- Bo ustaliliśmy, że dam w gumie w tyłek, a ten cham nie tylko nie ubrał gumy, to jeszcze wsadził w cipę i powiedział, że robi co chce...
- Ok, jedziemy na komendę spisać zeznania i zobaczymy...


Cholera, tego mi trzeba było... będę notowana jako kurwa... KURWA...!!!
Nawet się nie odezwałam... tylko myślałam o konsekwencjach...
Posadzili mnie w korytarzu, facet usiadł się dalej...
- Nie trzeba było zaczynać... syknął...
- Odpierdol się chamie...


Siedzieliśmy tak prawie godzinę... Podjęłam już decyzję, tylko w mieszkaniu będę przyjmować...
To był ostatni akcent...
Zamyśliłam się i układałam plan działania... gdy ktoś kto przechodził... cofnął się i stanął przede mną...
Podniosłam głowę... i zobaczyłam... Tomka...
- Karolina ?
- Jezu, Tomek, los mi ciebie zesłał...


Akurat los... Robert miesza... i mnie pilnuje...
- Masz chwilę, wpadłam w kłopoty...
- Oczywiście, chodź...
Gdy przechodziłam obok barana, jego wzrok już nie był taki pewny...
- Co się z tobą działo ?
- Długa historia...
- Byłem u ciebie, ale jakaś kobieta powiedziała, że już tam nie mieszkasz...


Zaczęłam płakać... a nawet szlochać... bo tak mi żal dzieci, Roberta, moich... tego poronionego i tego ukradzionego...
Gdy uspokoiłam się, zaczęłam opowiadać... a w nim wzbierały się uczucia...
Im dalej, tym był bardziej zdenerwowany...
- Niemożliwe, to tak nie przejdzie... musimy coś zrobić...


Potem opowiedziałam jak zarabiam teraz na życie i na wydostanie dzieci z bidula...
W pewnym momencie wstał i podszedł od szafki... wyciągnął portfel i chciał mi dać wszystkie pieniądze, które miał...
- Tomku, dziękuję ci, ale ja potrzebuję dużej kasy... muszę jechać do Niemiec, do Jurgena i go ściągnąć...
- Ja ci pomogę we wszystkim...
- Nie, to Jurgen załatwi wszystko..
- Ok, masz rację... tamto też przecież załatwili...
- A co ?
- Jak to co... no... sprawę Roberta...


Zaczęłam sobie przypominać rozmowę z Jurgenem i Wojtkiem... ale przecież urwał mi się film... potem tylko była śmierć Roberta i moja wina... zwyczajnie nie pamiętam, co mówili dalej... ?
- Ja wtedy trafiłam do szpitala, nie wiem o niczym... powiedz proszę...
Wstał i podszedł zamknąć drzwi...
Chwycił krzesło i postawił je przede mną... usiadł się i nachylił do ucha...


- Mahmed z chłopakami, dzięki mnie i kuzynowi, prokuratorowi, Andrzejowi, pamiętasz... znależli ją i była akcja...
- Jezu, mów, zaraz padnę... jaką ją ?
- Babkę która niby przypadkiem potrąciła Roberta, to siostra tego co wsadziliśmy...
- Jezu, naprawdę ?
- Pobili ja, ona oczywiście przyznała się do wszystkiego, że zrobiła to celowo i zabrali ją do burdelu do Niemiec na pół roku.
- A On ?
- On... ale, kurwa, ani słowa, nikomu, bo będziemy siedzieć...
- Za kogo mnie masz... ?


Jeszcze bardziej się nachylił...
- Andrzej wypuścił go z aresztu, na przepustkę, tak się umówili, a Jurgen z chłopakami... zrobili co mieli...
- Ale co ?
- Oj, Karolinko, zajebali go...
Nie wiem czemu, ale takie ciepło rozlało mi się po brzuchu... że aż miło...
- A wiesz jak ?
- Kurwa, a jak mam nie wiedzieć... spalili go... żywcem... !!!


Wstałam... Boże, mój Jurgen... mój opiekun... pomścił Roberta i mnie...
- Wiesz, jaka była afera... ?
- Opowiadaj...
- Ci pojechali do Niemiec... a my sprzątaliśmy... wszystkie gazety pisały o tej sprawie... ale wyszło, że facet nawalony narkotykami zwyczajnie walnął w drzewo i samochód się zapalił... nic więcej... żadnych śladów, nawet kryminalni z województwa sprawdzali... i nic... Jurgen to fachowiec...
- To nawet ja wiem...
- Andrzej umorzył śledztwo i jest cisza... elegancko...
- On to zrobił... ?
- Daj spokój, jak nas wezwał ten Mahmed, to prawie posraliśmy się ze strachu... od razu było widać, że to mafia... i nie będą się pierdolić,...
- Wiem...
- Poczekaj, wiesz jedynie, o co się zapytali ?... nie wiesz...
- Mów...
- Czy dawałaś nam dupy ?
- Przecież dawałam...
- No właśnie, przyznaliśmy się i myśleliśmy, że nas odjebią za to... ale oni wzięli nas do swojej rodziny i obiecali wszystko... to są goście...
- Mahmed podobno nie żyje...
- O kurwa... a Jurgen ?
- Nie wiem, nie odzywał się... ale wiem, że żyje, czuje to...


- Czekaj, potrzebujesz kasy... dostaniesz ją...
- Co mówisz ?
- Mahmed dał mi ok 20 tyś, leży nietknięte, dam ci je...
- Przestań, nie mogę...
- Może nie wiesz. ale ja nie biorę, tylko, że oni szybko wyjechali, a gdy przyszedłem do ciebie je oddać, to już wiesz... nie było cię...


Siedziałam jak struta...
Miałam tyle w sobie nienawiści do niej i go NIEGO... wiele razy myślałam, jak to będzie ich zabić... a teraz jest już po sprawie... i nawet nie mam radości z tego... za szybko...
- Dobrze, teraz powiedz, o co chodzi dzisiaj... ?
Opowiedziałam o chamie...
- Zaraz go upierdolę... poczekaj...


Wrócił po 20 minutach...
- Załatwione, gość zostanie oskarżony o gwałt na tobie i już płacze w pokoju obok...
- A można nie robić sprawy... bo wiesz... teraz muszę walczyć w sądzie o dzieci i jakby to wyszło, mimo wszystko pracuję jako kurwa...
- Masz rację, idę go nastraszyć i wypuścimy...


Wrócił po 10 minutach...
- Załatwione, kolega nie robi żadnej notatki... jesteś wolna... odwiozę cię ...
- Dziękuję...


Gdy wsiadałam do jego samochodu... to nastąpił błysk...
- A możesz sprawdzić, czy moje Audi jeszcze należy do mnie, czy ta kurwa je sprzedała... ?
- Jeśli sprzedała, to siedzi za podrobienie podpisu... ale oczywiście, jutro sprawdzę...



Odwiózł mnie pod dom...
- Powinnam ci podziękować w nasz sposób...
- Karolinko przestań, dla ciebie zrobię wszystko, za darmo...
- Dziękuję ci... ale chyba nie odmówisz... ?
- O nie... wyprostujesz sprawy i się spotkamy... masz, tu jest mój telefon, jutro dzwoń...
Pocałowałam go jak najbardziej namiętnie... wspaniałe zakończenie dnia... a tak źle wyglądało...
I kogo to zasługa... ?
Mojego ukochanego... jutro idę na cmentarz... musimy pogadać...

 

  • Lubię 1
  • Dziękuję 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Rano wysłałam sms do Julii, że na 13 będę na cmentarzu...
Przyszła.
- Nie mogę się napatrzyć, jaka jesteś duża. prawie nastolatka...
- Za to ty mamusiu, jesteś taka chuda... dobrze się czujesz ?
- Tak, powoli wracam do siebie, ale jest już dobrze, dużo pracuję...
- To pracuj mniej...
- Nie mogę, muszę mieć pieniądze na adwokatów, na sąd, na mieszkanie... na walkę z NIĄ... potem odpocznę...
- Rozumiem...
- To nie może się JEJ udać... a jeszcze są Oleńka i Patryczek...
- Znalazłaś je ?
- Tak, są w domu dziecka... tam je zabrali...
- A to menda... nienawidzę jej dzień w dzień... zresztą wzajemnie... ile to jeszcze potrwa... ?
- Jeszcze trochę, musisz być dzielna i cierpliwa, robię wszystko, na ile pozwala prawo...
- Jurgen nie miałby takich oporów...
- Nie wiem czy żyje, muszę jechać do Niemiec go odnaleźć i wrócić... poczekasz ?
- Poczekam...


- Posłuchaj, czy ONA może sprzedałam moje Audi ?
- Nie, jeździ nim jak swoim...
- Super... niedługo przyjadę i jej go odbiorę... legalnie...
- Zajebiście...
- Julio, wyrażaj się...
- Mamo,... jestem prawie duża...
- Dobrze, dobrze...
- Muszę coś ci mamo powiedzieć... za pierwszym razem się bałam...
- Mów, jest dobrze...
- Od 3 miesięcy przychodzi do nas jej facet...
- Jaki jej ?
- Wojtek... ten Wojtek...
- O kurwa...
- Mamo, wyrażaj się...


- Ej... mała... i co jest z nimi ?
- Zachowują się jak małżeństwo... wszędzie razem, nawet zostaje na noc... ale najgorsze jest to, że ona wydaje na niego naszą kasę... bo nie widziałam, aby pracował...
- Z tego co pamiętam, on tylko był z nią dla kasy... a ta głupia niczego się nie nauczyła...
- Teraz ma nieograniczone możliwości... jest właścicielką fabryki ojca... i ją ma...
- Słyszałam, że interesy nie idą tak dobrze, jak za ojca... jeszcze trochę, a doprowadzi ją do bankructwa...
- I nic po tacie nie zostanie...


Zaczęła płakać...
Przytuliłam ją...
- Nie dopuszczę do tego, zobaczysz, przywiozę Jurgena i wszystko wyprostujemy...
- Chcę aby ją...
- Nie mów, nie wolno...
- Ale chcę...
Przytuliłam ją jeszcze raz...
- Bądź moimi oczyma w naszym domu, kiedyś wykorzystam twoją wiedzę...
- Dobrze mamusiu.,..
Ucałowałyśmy się i poleciała...


Zaraz zadzwoniłam do Tomka.
- Masz coś ?
- Znajoma w urzędzie stwierdziła, że nic się nie zmieniło, nadal jesteś właścicielką auta..
- A wyda mi nowy dowód rejestracyjny ?
- Jutro odbierasz...
- Super, to jutro ją urządzimy... trzymaj się..


Potem wysłałam sms do Juli, że to będzie jutro...
Dostałam same serduszka...


I fajnie, wszystko załatwione... teraz mogę rozmówić się z Robertem.
Usiadłam się na rogu płyty...
- Kochany... wiem... spieprzyłam nam życie... byłam nie tylko głupia, ale i samolubna... Myślałam, że mam wszystko pod kontrolą... a tu los zadrwił ze mnie...
Zaczęłam płakać... bo przypomniały mi się jego słowa...
- Idziesz dziwną drogą, boję się o konsekwencje, które są niezależne od nas.
On już wtedy to wyczuwał... a ja... miałam swoją pychę...
Powiedział jeszcze wtedy...
- Możesz pilnować wszystkiego, a los napisze swój scenariusz, tego się boję...
- Przecież jest idealnie... odpowiedziałam... a on dodał...
- No właśnie...


- Czy kiedykolwiek mi wybaczysz... kochany ?
- Wiem, że byłam głupia, nadal jestem... straciłam całe Twoje życie... daj mi siły... odzyskam je... poświęcę się... cała, ale odzyskam... proszę...
- Ja nie będę się liczyć, ale nasze dzieci...
- Zawsze będę cię pamiętać... i proszę... też pamiętaj mnie...
Płakałam... nad nim, na dziećmi, jego i moimi... nad bezsilnością... nad ceną, którą zapłaciłam... którą, wszyscy zapłaciliśmy... i którą płacę...
To była moja miłość... to ona dawała mi siły... i to ona... mnie powaliła...
Żyłam dla niej... i przez nią... chciałam się zabić...
Duża miłość... dużo daje... i dużo odbiera...

Po południu zadzwonił telefon. Pierwszy raz...
- Słucham... ?
- Pamiętasz mnie, umawiałem się z tobą, aby dopiec żonie, miałaś być moją sekretarką...
- Pamiętam...
- Masz czas dzisiaj... ?
- Na którą ?
- Na 18 ?
- Przyślij adres... i taj jak się umawialiśmy ?
- Oczywiście, tysiąc... aha... jestem Julian, dyrektor...


Chyba mój kochany mi wybacza... wybitnie czuję jego obecność, nie tylko pomaga, to jeszcze załatwia sprawy...
- Kocham cię wariacie... nad życie...
Zawołałam to na głos idąc ulicą... młode małżeństwo aż się odwróciło... i uśmiechnęli się..
Gdy go czuję jestem od razu szczęśliwa...
Obiecałam, że zrobię wszystko... i proszę... już się robi...


Cholera, muszę kupić sobie jakiś ciuch... Cała szafa w domu, a TA kurwa tam mieszka...
Jutro szmato odbiorę ci samochód... a potem... odbiorę wszystko...
Chwila... przecież ona była u mnie w szpitalu... i właśnie to powiedziała... odbiorę ci wszystko...
No to zobaczymy, kto ma większe chody...


Kopiłam skromny, ale ładny komplet, nie po to zarabiam, aby wydawać na głupoty...
Adres przyszedł, wzięłam z domu jakąś teczkę, włożyłam zwykłe papiery i na 18 byłam pod domem...
Ładny... duży ogród...
Dzwonię...
Odebrał... proszę...
Wchodzę... idę trochę zdenerwowana... ale muszę głowę podnieść do góry...


On, w garniturze... ładnie... proszę wejść... spojrzał się na teczkę...
- Ma pani te zestawienia... ?
- Tak , panie dyrektorze...
Podał mi zwitek banknotów... szybko do torebki...
W tym momencie ona wychyliła się... obleciała mnie... i chyba zlekceważyła... bo wzrok pokazał obojętność...
Już ja ci dziś pokażę...


- Proszę się usiąść... muszę je przeanalizować... jutro mamy naradę...
- Wiem, panie dyrektorze...
- Kochanie, nalej może pani również soku ?
- A ona już nie wychodzi ?
- Nie, musi zostać...


Teraz jej mina zaczęła wyrażać jawną niechęć...
Szła do kuchni jakby... a... już nie mogę...
- Dziękuję, nie musi się pani fatygować... jestem tu tylko dla dyrektora...
- Jeszcze czego... słyszałeś jak ona się wyraża... ?
- Nie ona, tylko Karolina... jestem... rzuciłam...
- A kogo to obchodzi... ?
- Mnie... odpowiedział on...


Zrobiła duże oczy...
- Nie możesz choć raz być miła... ?
- Nie muszę...
- Widzisz, a ja lubię, gdy ludzie są mili i zadowoleni...
- Ja również... panie dyrektorze... czy zestawienie jest dość dobre... ?
- Jest do dupy...


Jak zaczęła się śmiać...
- I co ... nie widzisz... ?
- Mogę poprawić i oczywiście... przeprosić pana dyrektora... szybko dodałam...
- Wie pani, że jestem wymagający... byle co mnie nie zadowoli...
- A fajny i przyjemny lodzik...
Prawie się opluła...
- Co ?
- Teraz mam dylemat... moja żona nie obciąga mi, a pani usta są takie apetyczne... hm...
- Nie mówisz poważnie... krzyknęła !!!


- Jaka kobieta nie obciąga swojemu facetowi... chyba tylko taka, która nie kocha naprawdę... ?... dodałam...
- Ja go kocham...
- No właśnie, to dlaczego tego nie robisz... ?
Zadał pytanie i czekał na odpowiedź...
Zrobiła się czerwona... nerwowa... zrobiła krok do tyłu... wycofanie... obrona...


Klęknęłam na środku dywanu... otworzyłam buzię...
- Jestem gotowa Julianie... i możesz spuścić się mi do gardła... połknę z przyjemnością...
Powiedziałam to tak wyraźnie... z takim uczuciem, że.. cholera... cipka sama westchnęła...
Ona patrzyła się raz na mnie, raz na niego... a w momencie, gdy podszedł od mnie i zaczęłam rozpinać spodnie... nie wytrzymała...
- To się nie dzieje naprawdę... nie zrobisz tego ?
- Zrobię, a ty będziesz się patrzyć... jak robi to prawdziwa kobieta.
- Na pewno nie... !!!
- Jeśli wyjdziesz, to możesz od razu iść się pakować i wynosić z domu...
 

  • Lubię 3
  • Haha 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Podoba mi się ten facet. Odważył się, bo dostał od mnie impuls. Nie, żeby to była moja zasługa, tłumił to w sobie... ale nawet mała iskra potrafi rozpalić duży ogień...
Wyszedł ze spodni i od razu trafił do mojej buzi...
Teraz już mam ją gdzieś, czy patrzy i co robi... ?
Jestem w pracy, chociaż, moja wredna cipa myśli, że robię to dla niej...
Lubię teatr, uwielbiam grać... i teraz właśnie gram... jakbym była u siebie i... zbyt wiele rzeczy mi się przypomina...


Połykałam całego... dodatkowo lizałam jajka...
Położył rękę na głowie...
- Możesz użyć mojej głowy i ust jak cipki... i ją zerżnąć... lubię to...
Jęknął...
- Kochanie, chodź tu, patrz i się ucz...
Usłyszałam przesuwające się krzesło... i wkurwiłam się...
Wyciągnęłam...
- Niech ta suka klęknie obok mnie, bo inaczej niczego nie zobaczy...
- Słyszysz panią... ?


Klęknęła... ale jaja...
Odwróciłam głowę... spojrzałam się na nią... a w jej oczach było... obrzydzenie...
- Co jest, to tylko kutas... czysty i pachnący... jakbyś lizała palec... mówiłam wprost do niej..
- Daj jej polizać palec... dodałam...
Położył na jej ustach... a ona... powoli... zaczęła go oblizywać...
Ja brałam do końca... ruchy szły miarowe... za to jej oczy... zaczynały się zmieniać...
Gdy ja połykałam... on akurat wkładał palec w buzię...
Idealna synchronizacja...


Zaczęła dostawać rumieńce... i pewnie, dobre obciągano jest zawsze... dobre...
Objęłam jego tyłek i dosłownie... do samego końca...
Zaczął cofać biodra... w pojękiwaniach...
Czyżby było za ostro.. ?
A jak się zleje za szybko... ?


Wycofałam się i patrzyłam na nich... trzymałam go w ręku i delikatnie bujałam...
- Jesteś już gotowa ?
- Nie wiem... nie chcę...
- Jak mu nie weźmiesz, to cię wypierdoli...
Parsknęła jakimś tam śmiechem...
- Ale nie w dupę, tylko z domu... kalkuluj...
Teraz zrobiła duże oczy...
- Co... w dupę też nie dajesz ?
Kiwnęła tylko głową...


Spojrzałam się z dołu na niego... on na mnie...
- Biedaku, po co trzymasz takie coś bezwartościowe... ja mogę zrobić dla ciebie wszystko... nawet dam ci w dupę... aż do bólu...
- Mogę spróbować...
To była ona...
I o to chodzi... łamie się. jeszcze kurwa nie wie, co to znaczy coś stracić... a szczególnie... wszystko...


- To podejdź do nas... powiedziałam...
Na kolanach podeszła... ale przestraszenia nie mogła już ukryć...
- Otwórz usta... i jak loda w gałce... poliżesz, a potem włożysz do buzi... powoli... i wyciągniesz...
Przekręcił się i skierował kutasa w jej stronę..
Dotknęła ustami... potem językiem... i chyba się zdziwiła, że naprawdę pachnie...
Nie tylko był wygolony, ale i bardzo czysty...


Włożyła główkę do buzi... ale zaraz się wycofała...
- Powoli suczko... nabierzesz wprawy... jeszcze raz...
Robiła to jak uczennica... i fajnie jej szło...
Myślę, że to jest podłoże psychologiczne, związane z czystością... lizać coś, co sika... można tak pomyśleć...
Chyba nigdy nie było jej tak dobrze, że to ona popuściła... wtedy może by zrozumiała... że można...


Przyglądałam się, a on uśmiechał się do mnie...
Puściłam mu oczko...
- A teraz głębiej... i schowaj zęby...
Jakoś to szło... ale częściej wyciągała... ok... jeszcze będzie miała czas na trening...
Przybliżyłam się do nich i zaczęłam lizać jego kutasa...


Mocno się dziewczyna zdziwiła... ale podjęła...
Zaczęłyśmy razem go lizać, a on oczywiście wniebowzięty...
Chwyciłam jego jajka i podałam jej...
- Teraz liżemy jajeczka... to też element seksu...
To jej wychodziło jeszcze lepiej...


Tak sobie pomyślałam, że jakie są baby głupie... żadnego szacunku dla swojego faceta... on tyra, dba... a ta nawet się nie postara...
Oj Robercik... my to się dobraliśmy... każdy dla każdego...


- Gdzie chciałbyś się spuścić... ?
- U niej...
Znowu schowała głowę i się skuliła...
- Na to nie jest jeszcze gotowa... a może zaszalejemy... ?
Teraz zabijała mnie wzrokiem... a ja mam ją w...
- Chcesz spuścić się w moim tyłku ?
- A dasz ?
- Z przyjemnością... ale może... gospodyni chce być pierwsza ?


Teraz ja spojrzałam się na nią w wyższością... i co mendo ???
- Ja jeszcze nigdy...
- To wiemy, ale czy chcesz być prawdziwą kobietą swojego Pana... ?
- Chciałabym, ale może tylko popatrzę...


I tu cię mam... sama prosisz abym mu dała...
- Czyli mogę mu dać w tyłek... ?
- Tak...
- Twojemu mężowi, przy tobie ?
Spuściła głowę... tak... masz być upokorzona i wiedzieć, że to Twoja wina...
- Musisz mnie o to poprosić...


Jestem aktorką, jestem mendą, jestem kurwą... i jestem z tego dumna...
Daję, bo lubię... i to jest mój atut... i za to się płaci... nawet swoim upokorzeniem...
- Czy możesz dać mojemu mężowi w dupę ?
- I ?
- Co ... i ?
- I pozwolić mu się tam zlać...
- I pozwolić mu się tam zlać... ?
- Chyba, że będzie mógł strzelić ci na twarz... ???


Jestem cholerą, co ?
- Nie, nie... niech zleje się w tobie...


Wstałam, ściągnęłam majteczki... wypięłam tyłeczek... nasmarowałam go żelem... ( jestem w pracy ) i spojrzałam się w jego stronę...
- Julianie, kochany... zapakujesz go ?
Ścisnęła wargi... ale nie powiedziała ani słowa...
A temu aż się ręce trzęsły... ledwo trafił...
- Możesz mocno... lubię jak boli...
To powiedziałam specjalnie do niej... niech zapamięta, jak ona będzie mu dawać...
Wszedł... prawie cały...
Już bywał we mnie... ale zawsze to lubię...


- Jak chcesz... to popatrz jak wchodzi...
O dziwo... wstała... i miałam nadzieję, że podnieci się i przynajmniej przytuli do niego...
Zamknęłam oczy... i odpływałam sobie...
Delikatnie... ale mam tyle pięknych wspomnień, że nie muszę być przy kliencie i jego cnotliwej żonce...
Mam swoje obrazy, które dają mi przyjemność...
A kto powiedział, że nie mogę w pracy się też podniecić... ?
Moja dupa i moja przyjemność...


Niestety nie zdążyłam, bo gość zlał się zanim ruszyła moja maszyna...
A jęczał... jakby to był pierwszy raz... a wiem, że nie...
Może... ta jego... na niego dobrze działa... może to też miłość do niej... ?
Ludzie są bardzo dziwni, my byliśmy popieprzeni... ale, czy to może odebrać nam szczęście... ?


Poleciałam do łazienki, a po chwili oni weszli...
Nie jestem wstydliwa... więc mnie to nie obeszło...
On też zaczął się myć... ona przytula się do niego jak przylepa... coś się chyba zmieniło..
Zaczęła mu pomagać... aż zupełnie przejęła mycie...


- Jak dobrze mu wyszorujesz, to możesz zaraz trenować obciąganie...
- Ale...
- Co z dupy nie weźmiesz ?
- E...
- To dobrze umyj...


Wstałam i podeszłam do nich... namydliłam dłoń i razem z nią mu myłam...
Kutas nadal mu stał... był podniecony, bo objął mnie za plecy i od razu zjechał na tyłek...
Uśmiechnęłam się... ona tego nie widziała...
- Czas na test, obciągnij mu... !!!
Znowu ten przestraszony wzrok...
- Jak będziesz się tak ociągać, to obiecuję, że będę robić mu to codziennie w pracy, aż cię zostawi... rusz się kurwo...
Podeszłam do niej, szarpnęłam za włosy i już bez słowa... zaczęła mu ciągnąć...
Jedną ręką trzymałam jej głowę na dole, by d**gą objąć jego do pocałunku...
I dostałam... długi i piękny... oraz.. wdzięczny...


- To sobie już poradzicie...
- Dziękuję, do zobaczenia...
- Wyjdę sama...
Przełożyłam jego rękę na jej głowę i z uśmiechem ubrałam się.
Dobra praca, dobra płaca... ale czas do domu...

 

  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Gdy szłam do domu, zadzwoniła Jola...
- Kiedy będziesz ?
- Już idę...
- A chcesz iść do kina ?
- Na co ?
- Na film chyba muzyczny... rozerwiemy się...


Jutro może być fajny dzień, dziś był dobry... a może ...
- Ok
- To na 21, idź do galerii, tam się spotkamy.


Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że ten film spieprzy mi całą noc...
Idąc między sklepami rozmyślałam o przeszłości... o mojej drodze tutaj z NIM, minęłam tę cukiernię... o Ance... minęłam jej sklep... o chłopakach... i to wszystko wydało mi się tak odległe... że, aż wręcz nierealne...
Jakby to było ze sto lat temu...
W jakim miejscu teraz jestem... ?
W jakim będę za kilka miesięcy...
Czy cokolwiek mi się uda ?


Poszłyśmy na ten film...
Narodziny gwiazdy z Lady Gagą i Cooperem...
Film jak film... ale końcówka rozwaliła mnie... jego śmierć... nie była taka sama... ale gdy zaśpiewała... I'll Never Love Again to ryczałam wniebogłosy...
Aż ludzie się oglądali... Jola nic nie mówiła... ale tylko gdy wyszłyśmy...
- Przepraszam, nie wiedziałam...
- To nie twoja wina... ale ona tak pięknie mówiła do niego... jakbym siebie słyszała...


Całą noc płakałam... bo jej słowa tak oddały stan mojej duszy... że... dosłownie... bolało...
Jak mam pokochać kiedykolwiek... kogokolwiek... ?
To jest tak nierealne... zresztą... wcale nie chcę...
I tak nie widzę mojej przyszłości... bez niego w ogóle... jedynie muszę doprowadzić do powrotu naszych czasów... wtedy już będzie dobrze...


Rano powiedziałam, że cały dzień będę na cmentarzu, że muszę przy nim odpocząć...
Siedziałam sobie u niego i rozmawialiśmy...
Opowiedziałam, co się dzieje i jak będę wprowadzać plan w życie...
Plan powrotu normalności...


Ok 11 zadzwoniła Julia...
- Mamo i co... uda się dziś... ?
- Obiecał, że tak... czekam...
- A gdzie jesteś ?
- Na cmentarzu...
- A jak długo będziesz ?
- Cały dzień...


Cisza...
- Zostałam w domu... wyraźnie usłyszałam jej wzruszenie... chłopcy są w szkole, a ja chcę to zobaczyć... aha... on też jest... siedzą cały dzień w domu...on pije...
- Dam sygnał jak będziemy jechać...
- To czekam...


- Widzisz Robercik... Julia nie jest ani twoją córką, ani moją... a do ciebie mówi tato, a do mnie mamo... jaki ten los jest pokręcony... czy mamy na cokolwiek wpływ ?
Zaczynam się obawiać, że nie... może mamy tylko taką ułudę... że coś zależy od nas...



**********


O 13 zadzwonił Tomek...
- Mam dowód, gdzie jesteś...?
- Podjedz na cmentarz, wyjdę...
Dałam sygnał Juli... i poczułam mrowienie...
Dzieje się... moja decyzja i mój pomysł... opieka Roberta i zaraz zobaczymy minę kurwy.


Gdy wsiadłam podał mi kopertę...
- To dla ciebie, jak powiedziałem 5 koła euro... są twoje, od twoich przyjaciół...
- I od ciebie Tomeczku...
- Mam nadzieję, że też nim będę...
- Jesteśmy rodziną... jak mówił Mahmed... prawda ?
- Prawda.
- To jeszcze powinnam mieć Andrzeja do pomocy...
- Na pewno ci nie odmówi...
- To umów nas, bo walczę w sądzie o dzieci i potrzebuję pomocy...


Potem mu wytłumaczyłam , że czas jest najważniejszy... one przecież w ogóle mogę mnie nie pamiętać..
- Już Andrzej ruszy niebo i ziemię... zobaczysz...


Dojechaliśmy pod bramę...
Dzwoni.
- Dzień dobry, posterunkowy Tomasz... mogę wjechać...
- A w jakiej sprawie ?
- Zabór mienia... mogę wezwać na komendę...
- Proszę...


Zaczęła się otwierać...
Gdy podjechał już wyszli... razem...
A gdy wysiadłam i mnie zobaczyła... to w jej oczach pokazała się wściekłość i nienawiść...
- O co chodzi ?
Głos pełen pogardy...
- Czy w tym domu jest samochód Audi A5 o numerach rej... ?
- ... Tak... a co ?
- Proszę pani, mamy dowód rejestracyjny świadczący, że ta oto pani Karolina... jest jego prawną właścicielką... proszę o wydanie samochodu...
- Ale...
- Żadne ale... kluczyli i to już...


Zmieszanie, bezradność... i mój uśmiech...
- Nie przerejestrowałaś auta... głupia pindo ?
To odezwał się ON... Sławek... facet kolo 40... spasiona świnia... z twarzą pijaka... co ona w nim widzi... ?


- Nie będę się powtarzać... dodał Tomek...
- Zaraz przyniosę...
I wtedy wyszła Julia z domu...
- A ty dokąd... wracaj, nic tu po tobie...
- Przyszłam się przywitać z matką...
- Smarkulo do domu... !!!


A Julia minęła ją bokiem i już była przy mnie...
Objęłyśmy się i tak mocno przytuliliśmy...
Moja córeczka... i czysty Robert... nieustępliwa...
Przecież wiemy, że będzie miała dopiero przerąbane... ale postawiła się jej... celowo... niech kurwa wie...


Podeszła do nas i szarpnęła ją za ramię...
- Do domu... !
- Jeszcze raz ją tkniesz, a pożałujesz... zawołałam...
- O... pan władza słyszał ?
- Kluczyki, bo zakuję w kajdanki i zawiozę jak sukę na komendę na 48 h za utrudnianie czynności...


Teraz dopiero zrozumiała swoją sytuację... zrozumiała, że ten policjant jest Moim policjantem... i ... że... być może... się zaczęło...
Przyniosła...
- Proszę otworzyć garaż...
Piknęła...
A ja na głos powiedziałam do Juli...
- Kochanie, gdy ktokolwiek zrobi ci krzywdę... to przyjedziemy tu z opieką socjalną, policją, prokuratorem i załatwimy sprawę...
- Słyszałaś, jeden włos spadnie jej z głowy... to... !!!



Nawet nie odwróciła głowy.
Chciałam dodać... że odbiorę jej to, co ona mi... ale... milczenie jest złotem...
Ucałował Julię...
- Nie bój się... jeszcze trochę...
- Poczekam.


Wsiadłam do swojego auta... tak... do mojego... odpaliłam... to było cudowne uczucie... zmieszane z niesamowitą żałością... obok stał samochód Roberta... pusty... samotny...
Gdy powoli wyjeżdżałam... stał tylko Sławek, patrzył się bez emocji... ale taksował...
Nie wiem, czy podziwiał... czy obmyślał zemstę... ?
Niech tylko zacznie ze mną... Jurgen zrobi to, co zawsze chciał... zajebie go.


Po wyjechaniu za bramę, Tomek jechał za mną...
Ale gdy minęłam " nasze " drzewo, to zatrzymałam auto.
Czekałam... aż podszedł...
- Teraz mi nie odmówisz...
Przesiadłam się do tyłu, szybko zdjęłam rajstopy z majtkami i rozłożyłam nogi...
Nie tylko się należy, ale cholernie tego chcę...


Uśmiechnął się...
- Jak zawsze wygolona...
- Oj, nie zawsze, w szpitalu nie golili...
Wpił się ustami w cipkę...
Miałam taka radość w sobie... tak szalały mi emocje... że od razu miałam mokro...
- Zerżnij mnie do bólu... chcę poczuć, że żyję...
Zrobił to w moment... a samo wejście, aż odjęło mi oddech...


- Tomku...
- Tak Karolinko ?
- Jest bosko... nareszcie wiem, że jestem z kimś dobrym, z prawdziwym przyjacielem...



Dostałam od niego pieniądze, odebrałam samochód, wkurwiłam ją... Julia ja wkurwiła...
Niech szmata nie myśli, że w życiu wszystko się udaje...
Ja to wiem... i niech, i ona to poczuje...


- Mocniej... głębiej...
- Robi się suczko...
Pocałowałam go aż do bólu... prawie ugryzłam...
Aż mnie rozrywało...
Rozpięłam bluzkę... piersi wyskoczyły... i teraz on prawie je gryzł...
Udziela mu się moje podniecenie...


Rypie mnie, gniecie cycki... i obłędnie całuje...
- Dasz do buzi, dobrze... ? ...nie chcę do środka...
- Oczywiście...
Objął mój tyłek... a on i tak sam pracował...
To nie jest klient... nie rypie mnie obcy... tylko mój Tomek...
Ci w szpitalu byli przebierańcami... oszukali mnie...
Czułam cały czas tę zmysłowość... każde jego pchnięcie mówiło... jak mi dobrze...
Założyłam nogi na plecy i docisnęłam...


- Już...
Wyciągnął, a ja szybko się zsunęłam...
Jezu... ile on lał... dawno tyle nie połykałam...
A jak jęczał... bo oczywiście potem ciągle oblizywałam...
- Dziękuję ci kochana...
- Było dobrze... ?
- Wspaniale...
- Dużo lałeś... nie masz nikogo... ?
- E... taka jedna się kręci na komendzie... ale nie wiem... w porównaniu do ciebie... wszystkie kobiety są mdłe...
- Nie przesadzaj, żona i dzieci są bardzo potrzebne...
- Wiem...


Wytarłam się, ubrałam i po kilku pocałunkach odjechaliśmy...
Gdy jechałam ulicami miasta prawie poczułam się jak normalna kobieta... ok... wiem... mi... do normalności jest bardzo daleko...
Ale prawie...
Jola zwariowała..
- Zobacz, zaczyna się układać...
Widzę... Robert pomaga... oby tylko z dziećmi wyszło...
Posłałam jeszcze sms do Tomka o spotkanie z Andrzejem.
Jako prokurator na pewno zna sądy od wewnątrz i ma jakieś układy...

  • Lubię 3
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...