Skocz do zawartości
swoboda-film

Ja i Ona czyli Milosc Cuckold i Zemsta

Rekomendowane odpowiedzi

Szpital.


Karolina.


Strasznie boli mnie głowa, słyszę jakieś głosy...
Ledwo otwieram jedno oko...
Lekarze... cholera... po co tu lekarze... ?
Muszę się podnieść...
- Obudziła się... wołajcie dyżurnego...
- Pani się położy... spokojnie...
- Ale dlaczego... gdzie jestem... ?
- Straciła Pani przytomność, jest Pani w szpitalu... tu jest SOR.. lekarz już idzie...


Ale co... dlaczego szpital... ?
- Witam Panią,.. czy pamięta coś Pani ?
- Nie do końca... co się dzieje... ?
- Jak się Pani nazywa... ?


Szok...
- Nie pamiętam... jestem tu sama ?
- Teraz tak, ale pewnie ktoś zaraz przyjedzie... czy uderzyła się Pani w głowę... ?
- Nie pamiętam...
- A może swoje imię ?
- Chwila... nie... też nie pamiętam... boli mnie głowa... i to mocno...
- Spokojnie... pielęgniarka... ciśnienie poproszę...


- 220 / 120...
- Za duża różnica, proszę na tomograf i to teraz...


Zamknęłam oczy... razi mnie to światło... i bardzo chce mi się spać...


Boże, jaki huk... ?
Co to jest ?
Muszę otworzyć oczy...
Cholera, gdzie jestem... co to za maszyna... ?
- Proszę się nie ruszać... !!!
Mam to w dupie... muszę wstać...
Ktoś podchodzi... chwyta mnie za rękę...
- Odwal się...
Kopnęłam go w brzuch... zboku jeden...


- Proszę się nie ruszać... uspokójcie ją...
Teraz jest ich dwóch... kurwa, co ja mam ubrane... jakieś szmaty... gdzie są drzwi... ?
Byli szybsi... i silniejsi...
Poczułam lekkie ukłucie zastrzyku i od razu odjechałam...


**********


Szpital psychiatryczny.


Ale się wyspałam... i głowa nie boli...
Czas wstać...
Co jest... ? ... otwieram oczy...
Kurwa... jestem przywiązana do łóżka, ręce i nogi... ?
- Kurwa, co tu się odpierdala... !!!
Odwróciłam głowę, na sąsiednim łóżku leżała inna kobieta...
- Halo... co tu się dzieje... gdzie ja jestem ?


Nie odwróciła się, tylko nadal dłubała w ścianie...
Po godzinie przyszedł facet ubrany na biało...
- Co tu się odpierdala... ?
- O księżniczka się obudziła... zaraz zawołam lekarkę...
- Dlaczego jestem przywiązana ?
- Bo byłaś niegrzeczna... i to bardzo... i wiedzę, że nadal jesteś...
Zrobił mi jakiś zastrzyk i poszedł...


Nie wiem ile czasu minęło, ale gdy się obudziłam znowu bolała mnie głowa... i było ciemno...
Jestem tak skołowana, że naprawdę nie wiem co się dzieje... ?


Gdy rano usłyszałam jakieś hałasy naszła mnie otucha...
To było śniadanie...
Rzucili talerz na stolik i poszli...
- A jak kurwa mam to zjeść ...? ... teraz to krzyknęłam na cały głos...


Przyszedł ten sam facet... łysy, uśmiechnięty.. ale cholera... obleśny jak diabli...
- Nakarmię cię złotko jak będziesz grzeczna...
Byłam głodna więc...
Ślinił się jak podawał chleb...
- Dziś będzie pani doktor... bądź grzeczna...


Po kilku godzinach patrzenia się w sufit musiałam do toalety...
- Halo... jest ktoś... !!!
Cisza, wytrzymałam godzinę... dwie... ale potem było już ciężko...
- Muszę do kibla... !!!


Nic... jakbym była tu sama, tylko z tą kobietą...
Po następnej godzinie zsikałam się w łóżko...
Wieczorem przyszedł...
- Wiedziałem , że nie wytrzymasz...
- Proszę, wszystko jest mokre...
- I co z tego... ?
- Muszę do toalety...
- A kto to posprząta... myślisz, że jestem od takiej roboty ... ?
- Proszę...


Odwiązał mnie...
- Tylko nie wyrywaj się, bo przypierdolę...
Chwycił mnie za rękę i zaciągnął do toalety...
Oczywiście nie pozwolił zamknąć drzwi...
- Muszę cię pilnować... jesteś ostra...
Po zrobieniu chciałam się umyć... ale jak przy tym chamie... ?
- Dostanę nową koszulę... ?
- Może ?


Zaczęłam się myć, trudno i tak prysznica nie było, przynajmniej nie rozebrałam się...
Przyniósł mi nową koszulę i bezczelnie patrzył jak się przebieram...
Nie będę się odzywać... bo...
Gdy wróciliśmy dostałam trzecie łóżko...
- Tylko nie zlej się znowu, bo wrócisz na tamto...
- Miała przyjść lekarka...
- Nie ma czasu ... może jutro... a co, źle ci ?


W sumie to nawet nie wiem, co tu robię, jestem chora i trudno... szpital to szpital...
- Muszę zrobić ci zastrzyk... bądź spokojna...


Zasnęłam.
W nocy obudziło mnie coś...
Byłam w głębokim odlocie... ale moje ciało chciało to poznać...
Było... ba... jest przyjemnie... fajny sen... lubię... tylko, co to jest... ?
Odpłynęłam...


Przy śniadaniu przyszła lekarka...
- Witam panią... jestem doktor Leśniewska i zajmuję się panią... jak się pani czuje... ?
- W sumie to nawet głowa mnie nie boli... tylko dlaczego jestem związana... ?
- Bo, gdy panią przywieźli, to mieliśmy dużo kłopotu z panią...
- Ale teraz jest już dobrze... fajnie się czuję i obiecuję, że będę grzeczna...
- Zobaczymy za kilka dni... mam pytanie... pamięta pani swoje imię ?


Cholera... już słyszałam to pytanie... dlaczego chcą wiedzieć... przecież to proste...
- Mam na imię...
Hm... jak mam na imię... ?
- A nie wiecie ?
- My wiemy, ale pani również powinna wiedzieć...
- Mała podpowiedź...?
- Karolina.


No... nic mi to nie mówi...
- Ok, jestem Karolina i mam pytanie, jestem na coś chora ?
- Musi pani odpocząć... to wróci... spokojnie... za kilka dni porozmawiamy...
Ok, dziwne... ale trudno... za kilka dni... ?


Ten dziwny, ale przyjemny sen pojawiał się co noc... byłam zadowolona... po całym nudnym dniu, to była odmiana..
Po kilku dniach odwiązali mnie i zaprowadzili do lekarki.
- Musimy już zacząć rozmawiać...
- A co chce pani wiedzieć... ?
- Jest już pani spokojna, może zrobimy krok naprzód...
- Bardzo chętnie...
- Nadal nie pamięta pani niczego ?
- Raczej nie...
Nazywa się pani ... ... i ma pani podobno 6 dzieci w domu...
- Ja ?
- Tak.
- To chyba żarty, czy wyglądam jakbym urodziła sześć dzieci ?
- Część jest od pani męża... Roberta...
- Aha... Roberta... coś jeszcze ?
- Jest pani szczęśliwą i kochającą matką...
- Odwiedzą mnie, może wtedy sobie coś przypomnę ?
- Za jakiś czas, od dziś już nie będziemy pani przywiązywać...
- Dziękuję...


Szłam do sali szczęśliwa, ja i 6 dzieci... kpina... kto by podołał... ?
Ale w nocy stał się cud. Miałam takie piękne sny o mężu..
Potem o dzieciach... o jakiś facetach... o kobietach... a nad samym ranem umysł odblokował się...
Otworzyłam oczy i już wszystko wiedziałam.
Znam Roberta, wiem jak wielka miłość jest między nami, jak szalejemy za sobą, jak nasze rodziny się połączyły... i jak jestem szczęśliwa...


Pobiegłam do pani doktor...
Musiałam poczekać dwie godziny, aż wróci z... a cholera wie skąd ?
Gdy ją zobaczyłam, to aż skoczyłam...
- Wiem, już wszystko wiem... przypomniałam, sobie mojego wspaniałego męża...
- I co jeszcze ?
- Wiem o dzieciach...
- I coś jeszcze ?
- No... nie... wiem... co jeszcze miałabym wiedzieć ... ?


- A wypadek pani pamięta ?
- Miałam wypadek ?
- Nie pani...
- To kto ?
- Pani mąż...
- Jest tu też, leży w innym pokoju ?
- Nie, pani Karolino, on zginął...


Spojrzałam się na nią... dlaczego siedzi krzywo... i ma tak czerwoną twarz... ?
- Co pani mówi ?
- Nie żyje...
- Co ?


Cały pokój zaczął kręcić się... ściemniło się i nagle cofnęło mi całe śniadanie...
- Sanitariusz !!!
- Jak to... przecież dopiero go poznałam... jak... co... ?
Ktoś próbował mnie złapać...
Zaczęłam się wyrywać...
- NIE... MUSZĘ GO ZOBACZYĆ... !!!
- Zastrzyk... !!!
- W dyżurce... zaciągnę ją...

Ciągnął mnie za włosy po podłodze...
Nie... nie w tę stronę... proszę, muszę...
- Już jej robię zastrzyk...
Szarpnęłam z całej siły... zabolało... w dupie to mam... na schody... tam są drzwi... zaraz go zobaczę...
Już miałam chwycić poręcz... już widziałam jasność okien... gdy złapał mnie za nogi...
NIE !!!
Lecę głową na dół...
Ciemność.

 

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Nie wiem ile czasu minęło, ale gdy wracały mi przebłyski świadomości, to bardzo bolało mnie na dole...
Ktoś robił przy mnie, przekładali na boki... no i czułam smród...
A potem sytuacja od nowa... zjebany sanitariusz... śniadanie...
- Będzie jeść sama księżniczko... ?
Co tu jest... gdzie jestem... ?
- Spróbuję...
- To ci odwiążę rękę... ale kurwa, masz być grzeczna...


Gdy się przekręciłam doszła do mnie ta myśl...
On zginął... !!!
Nie żyje... !!!


Upuściłam chleb na ziemię...
Moja sąsiadka rzuciła się na niego i sama zjadła...


Mój Robert nie żyje...
Nie wiem, czy ja to mówię.,.. czy tylko słyszę... ?
Jak nie żyje ?


- Mogę porozmawiać z lekarką ?
- Zobaczę...


Przyszła...
- Jest pani z nami... ?
- Tak. mój mąż nie żyje... a dzieci ?
- Pani znajomi się nimi opiekują, proszę się nie denerwować...
- Jak to się stało ?
- Podobno samochód go potrącił, gdy jechał na rowerze...


Rower... rower... tak... triathlon... już pamiętam...
- Dużo trenował... ale tak od razu nie żyje ?
- Uderzył głową o blok betonowy... pechowy wypadek...


Zaczęłam płakać... jak to możliwe, mój Robert ???


- Muszę pani powiedzieć jeszcze coś ?
Nawet nie patrzyłam się w jej stronę...
- Przy próbie ucieczki, spadła pani ze schodów i niestety poroniła pani... zdarza się w pierwszym trymestrze...


I stała się jasność.
Wszystko sobie przypomniałam. Całe moje życie, wszystkich ludzi... co robiłam, co zrobiłam, jak żyłam...?
Niestety ta świadomość rozwaliła mnie na amen...
Poroniłam nasze dziecko, on nie żyje, a ja straciłam NASZE DZIECKO.


Zaczęłam szlochać... myślałam, że płuca mi wyrwie...
Muszę iść do niego... pożegnać go, przeprosić... pocałować ostatni raz...
- Muszę jechać do domu... kiedy pogrzeb ?
- Pani Karolino, jest pani tu już trzy tygodnie... pogrzeb już dawno był...


Zatkało mnie...
Odwróciłam się do ściany i... nie pamiętam...


*******

Następne dni mijały, a mnie to nawet nie obeszło...
Rano zastrzyk, wieczorem zastrzyk...
W nocy sen.
Tylko teraz mnie bolało. Przestałam lubić noce, sny i ten pokój...
Ciało mnie bolało... serce i dusza...


Ale wracałam...
Zrozumiałam, że takie rzeczy zdarzają się ludziom.
Przestraszyłam się tylko o dzieci, co z nimi, jak one to przeżywają... ?


Jednego dnia zagadałam ją...
- Pani doktor, kiedy będę mogła iść do domu, do dzieci ?
- Czekałam na to pytanie, wróciła pani do nas na dobre, zadzwonię do rodziny, za kilka dni wypiszemy panią...
- Czy mogę już nie dostawać zastrzyków... ?
- Oczywiście.
- I rozwiążecie mnie na noc ?
- Tak.



I to był mój błąd.
Bo zamiast snu zobaczyłam tego obleśnego sanitariusza...
- Księżniczka chce swojego księcia ?
- Nie nie chce... zostaw mnie w spokoju...
I wtedy zrozumiałam, że te przyjemne nocne sny to moja zła interpretacja rzeczywistości...


Zdziwił się, że nie śpię i, że nie jestem związana... ale niestety był dużo silniejszy...
Wykręcił mi ręce, przekręcił na bok i wpakował swojego wstrętnego kutasa w dupę...
Nie posmarował, nie naślinił, jak najzwyklejszy cham...
- Zrobię ci dobrze, jak co noc... wtedy jęczałaś zadowolona...
- Zapierdolę cię jak wyjdę...
- Długo nie wyjdziesz... jesteś moja...


Gadaj swoje, przypomniałam sobie wszystkich. A w szczególności Jurgena.


Jeszcze dwa razy mnie zgwałcił.
Nawet nie odzywałam się... poczekam...
W jakiś dzień rano dali mi normalne ciuchy, a więc to dzisiaj...



***************************************************************************************************************************

Dom. Jurgen.


- Pani Jolu, telefon... obcy numer...
- Tak ... ale dobrze... oczywiście...
- Karolina dziś wychodzi... szybko po Wojtka i Renię... dzieci, mamusia dziś wraca...


Nareszcie. 5 tygodni, zobaczymy, czy jest sobą... ?
Widziałem różne przypadki, szczególnie pamiętam matkę, gdy odstrzeliliśmy jej jedynaka... gnojek niemiłosierny, nawet ją bił, a gdy zabił naszą dziewczynę, to go odjebaliśmy.
Za to ona na pogrzebie rzuciła się na trumnę i nie chciała puścić...
Podobno do dzisiaj siedzi w wariatkowie...


Jedziemy we trójkę.
- Słuchajcie, jesteśmy weseli i normalni... jeśli doszła do siebie to i tak wszystko wie... rzuciła Renia.
- Nie wie wszystkiego, ale spokojnie, powoli... dodałem.


Wchodzimy.
Nienawidzę takich miejsc, jakby czas się zatrzymał...
Wychodzi...
Boże, jak ona wygląda... skóra i kości... aż żal patrzeć...


Kobiety rzuciły się w objęcia... zaczęły płakać...
Wojtek też się przytulił...
Ale gdy mnie zobaczyła to nawet się uśmiechnęła...
Objęła i nachyliła do ucha...
- Stoi łysy z tyłu... ?
- Stoi.
- Zrobisz mu krzywdę ?
- Jak bardzo ?
- Zapierdol go...
- Załatwione...


Oczywiście zajechaliśmy na cmentarz...
Nie odzywała się... a my nie śmieliśmy...
Stała z godzinę... usiadła się na płycie i rozmawiała z nim...
Płakała i rozmawiała...


Rozumiałem ją. ale nie mogłem patrzeć na jej rozpacz...
Taka kruszyna, siedziała cała zgarbiona, jakby nie ona... jedynie jej cień...


Gdy wróciliśmy do domu kiwnęła ręką, że ona sama...
Poszła z wszystkimi dziećmi na górę...
Nie było jej dwie godziny.,.. i gdy wróciła, to nie wiem, czy jej oczy jeszcze miały lzy...
- Zjesz coś ?
- Jestem zmęczona, muszę się położyć...


Zauważyłem, że nawet nie wstaje...
Podszedłem i wziąłem ją na ręce...
Prawie nic nie ważyła... a należy do tych normalnych, dostała w kość...
Gdy ją kładłem prawie już spała...
- Dobrze, że jesteś Jurgen...
Chwyciła mnie za rękę... i zasnęła.
Muszę zostać... dla niej, przez nią i dla siebie...


Obudziła się wieczorem i sama przyszła do kuchni...
- Zjadłabym jajecznicę...
- Zrobię ci... powiedziałem...
A nich będzie, z 10 jak... na boczku... podobno tak Polacy lubią...
Siedziała i jadła...


- Dlaczego nikt z was nie przyszedł mnie odwiedzić... ?
- Ordynatorka zakazała, byliśmy kilka razy, podobno byłaś zawsze po lekach...
- Byłam.
- Mówiła. że trzeba czasu, aż wróci ci pamięć... dodała Renata...
- No tak...
- A jak się Karolinko czujesz, może trzeba byłoby iść do lekarza.. ?
- Lekarzy mam po dziurki w nosie...
- Myślałam o ginekologu...


Zaczęła, płakać... i to bardzo...
- Przepraszam, coś nie tak... ?
- Poroniłam...
- O cholera... jak ?
- Spadłam ze schodów...
- Jak, co... ? ... ryknąłem...
- Łysy mnie gonił i przewrócił, ale nie złapał... i poleciałam...
- Scheiße...
- Jak to cię gonił... ?
- Lekarka powiedziała mi o Robercie i chciałam go zobaczyć...


Nastąpiła cisza... a ja już układałem plan...
Nic się nie pytała... była zupełnie inną kobietą...
Coś oglądnęliśmy, ona poszła do dzieci i gdy je położyła, to tylko się pożegnała...
- Jurgen wejdź na chwilę...


I Renia i Wojtek mieli taki same miny...
Poczekałem aż wróciła z łazienki...
- Dobrze się czujesz ?
- Tak, za kilka dni będę na chodzie...
- A ten łysy... ?
- Codziennie mnie gwałcił w dupę... zrobisz to ?
- Nawet się nie pytaj... mocno, czy na amen... ?
- Jak chcesz... naprawdę jest mi to obojętne...


Gdy zasnęła poczekałem do d**giej...
Pojechałem pod szpital i czekałem... jak gwałcił ją w nocy, to może ma dyżur... ?
- O 6 wyszedł.
Wsiadł na rower... kurwa, ale się uśmiałem... co za ironia losu...
Pojechałem za nim do starej kamienicy. Sprawdziłem w jakie drzwi wchodzi i się wycofałem.
Odczekałem do siódmej trzydzieści i zapukałem... gdy otworzy jakaś kobieta, to znaczy, że szykuje dzieci do szkoły... przeproszę, że pomyłka...
Ubrałem rękawiczki.


Po trzech pukaniach otworzył on... zaspany... w gaciach...
Od razu w ryj...
Zamknąłem drzwi i nadsłuchiwałem... mieszkanie i korytarz...
Ale wszędzie było cicho...
- Kurwa co jest ?
Łapię już wasze przekleństwa i pojedyncze słowa... uczyli mnie.. szczególnie dzieci...
Szarpnąłem za włosy i do łazienki...
Z kopa... buciorem...
Wpadł kolo kibla...


Obszedłem mieszkanie. Ale syf, nora... mieszka sam, to widać...
Nawet kompa nie ma.. żadnych zdjęć... normalny śmieć...


Wróciłem... chwyciłem wiadro i zlałem go wodą...
Ocucił się...
- Nie mam pieniędzy...
Nie odzywam się... niech główkuje...
- Ok, mam... 1500 zł... pokażę...
Kiwnął palcem na szafkę... zaciągnąłem go do niej... wyciągnął...
Wepchnąłem mu je go gęby... i znowu dostał w ryj...
- Ale dlaczego ?


Powiedziałem tylko jedno słowo, które umiem dobrze po polsku...
- Karolina.
Jedna myśl... rozszerzone oczy... grymas twarzy... i przerażenie...


Zacząłem nalewać wody do wiadra...
Tak jak ostatnio nie miałem emocji w sobie, jak nie miałem ich przy spaleniu gnojka... tak teraz on mnie rusza...
Wiem, że to przez Karolinę, że osobiście zrobił jej krzywdę... i dla mnie to też, jest teraz osobiste...
Walka to walka, ktoś wygra, ktoś polegnie... ale w psychiatryku wykorzystać, bo jest się po d**giej stronie... ?
Zaraz wepchnę go do właściwego miejsca...


Szarpnąłem za włosy i wcisnąłem głowę we wiadro...
Jego ruchy były niczym...
Moja ręka to teraz młot Thora... nie do ruszenia...
Minuta długo trwa... ale jestem cierpliwy...


Wiem, że będzie to wyglądać na głupie samobójstwo, ale żadnych moich śladów nie znajdą... niech główkują...
Mam to w dupie jak to zrobią... i co pomyślą...
Wychodząc sprawdziłem... nikt mnie nie widział...


Gdy wróciłem wszyscy już jedli śniadanie... a Jola jechała do szkoły.
- Gdzie byłeś zawołał Wojtek ?
Renata i Karolina spojrzały się na mnie...
Szczególnie Karolina...
- Miałem spotkanie ze służbą zdrowia...
- I co ?
- Jest beznadziejna, więcej nie będę z niej korzystać...


Nie wiem, ale miałem wrażenie, że Karolina nie załapała...

 

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Karolina. Po szpitalu...


- Na cmentarz mnie zawieziecie ?
- Oczywiście... ale powiedz, jak się czujesz ?
- Dobrze.
- Pamięć wróciła... ?
- Wróciła...


Nie chciałam rozmawiać... chciałam do męża.
- Kupić kwiaty ?
- Czerwone róże...
Nawet nie wiem gdzie iść... ale Renia mnie prowadzi...
Już widzę... Boże.. chyba nie dojdę...


Leży ze swoją matką...
Nie mogę... muszę się usiąść...
- Robercik, siądę u ciebie...
Nawet nie wstrzymywałam łez...
- Dlaczego mi to zrobiłeś... pamiętasz co mówiłeś po adopcji ?
- ... będziemy żyć długo i szczęśliwie do końca naszych dni, w wielkiej kochającej się rodzinie...
- I co.. jak mam teraz żyć sama, powiedz mi... ?


Nie odpowiadał...
- Życie nie znaczy nic, jeśli nie kochasz mnie, a ciebie już nie ma...
Nie wiem ile czasu minęło... ale na pewno za mało...
- Jeśli ta miłość nadal będzie trwać, to mnie zabije... pamiętaj...
Wstałam i wróciliśmy do domu.


Bałam się spotkania z dziećmi, jak one to przeżyły... ?
Boże jakie one są smutne...
- Chodźcie do góry...
- Mamusiu będziesz już zawsze z nami ?
- Tak, nigdy was nie opuszczę...
Płakaliśmy i obejmowaliśmy się... moje małe mają to szczęście, że są małe... ale jego...
Teraz zrozumiałam jaki Robert był przewidujący.
Przecież gdyby mnie zabrakło, jak teraz, to jego była dostałaby prawa do nich i nasza rodzina przestałby istnieć...
A one poszłyby do kobiety, która ich nie kocha...


Troszkę się uspokoiłam, ale poczułam się słabo.
Muszę się położyć...
Dobrze, że jest Jurgen, czuję się bezpieczna...
Nie pamiętam dokładnie o czym rozmawialiśmy wieczorem... ale rano jego tekst o służbie zdrowia zaciekawił mnie...


Gdy na chwilę zostaliśmy sami zaczęłam...
- Nie pamiętam za dużo... ale coś zrobiłeś... ?
- Pielęgniarz ze szpitala, pamiętasz... ?
- A... ta menda... tak, zabił dziecko Roberta...
- Starłem go na pył...


Nie do końca wiem co zrobił... ale chyba dobrze...


Następne dni były bardzo spokojne... jadłam i bawiłam się z dziećmi...
Po tygodniu zaczęli mnie męczyć...
Zaczął Wojtek.
- Karolinko, czy pamiętasz, że zaczęłaś wielki projekt... ?
- Przypomnisz mi... ?
- Ten dom dla samotnych kobiet... Dom Marysi...
- I co ?
- Już się zaczęło, wpływają pieniądze, mamy budynek, zezwolenie będzie na dniach... ale to ty jesteś szefową... musisz się pokazać, podpisać dokumenty... zacząć zarządzać...
- A nie możesz ty ?
- Kochana, ty jesteś duszą i szefową...
Strasznie nie chciałam, ale jego słowa stwarzały wrażenie, że to jest ważne...
- Dobrze, powiedz co i jak... i zmuszę się...



Następnego tygodnia żałowałam jak cholera. Biura, ludzie, robotnicy... księgowi... jacyś urzędnicy...
Wojtek pomagał za trzech... ale ci ludzie mnie wykańczali...
A dodatkowo stała się straszna rzecz.
Były momenty, że pochłaniało mnie to za bardzo... i w nocy musiałam przepraszać Roberta, że mam wyrwy i czasami nie pamiętam o nim...
Płakałam pół nocy, pół z nim rozmawiałam...a od rana od nowa...
Te dni były straszne... ale paradoksalnie zaczęłam czuć się lepiej.
Załapałam tok myślenia tej budowy, prowadzenia fundacji i głównego toru... dokąd to zmierza...


- Wiesz, że Mahmed przelał ponad 100.000 euro ?
- To ładnie, pogadam z Jurgenem... na pewno coś wie...


Przy kolacji napomknęłam...
- Jurgen, twój szef dał sporo kasy na fundację...
- Razem z wszystkimi chłopakami, co tu byli, się złożyliśmy...
- Mahmed tu był i chłopaki ?
- Przyjechaliśmy na d**gi dzień... załatwiliśmy sprawy, oni pojechali, a ja zostałem... mam być z tobą i ci pomagać...
- A co załatwili... ?


Jego spojrzenie na Jolę, Renię i Wojtka przeraziło mnie...
Pierwszy raz zobaczyłam w jego oczach strach...
- Czy ktoś mi wytłumaczy, o co chodzi ?
- Nie Karolino, nie teraz, za jakiś czas... odpowiedział...
Jola i Renia wybiegły płacząc...
- Co tu się odpierdala... ?
- Nic.
- Jak mi zaraz nie powiecie, to będę zła...


- I o to chodzi... musisz wrócić do siebie, masz być starą Karoliną... jeszcze jest za wcześnie...
- Ale na co ?
- Na prawdę...
- A co ma prawda z tym wspólnego... ?
- Zaboli... proszę, za miesiąc, zapomnij, żyj, wracaj i wtedy pogadamy... i tak masz dużo na głowie...
- Ale nie odpuszczę...
- Sam powiem.


Niech im będzie, poczekam, mamy teraz przecież tyle czasu...
Rzuciłam się w wir pracy, naprawdę... musiałam zacząć więcej spać, bo były rozmowy, których nie pojmowałam... i dopiero w domu Wojtek tłumaczył mi, co odpowiedzieć jutro.


Pierwszy dzień, w którym nie miałam czasu porozmawiać u Roberta na cmentarzu, był straszny...
- Porozmawiasz wieczorem... przecież robisz to codziennie...
- A ty skąd to wiesz... ?
- Bo gadasz na głos... nawet dzieci chodzą ciszej i mówią, że nie wolno przeszkadzać mamusi, bo rozmawia z tatusiem.


Rozpłakałam się...
Moje dzieci... dorastają tak szybko...
- Będę to robić w ciszy...
- Nikomu to nie przeszkadza, wszyscy się przyzwyczaili... to dobra terapia...


I teraz chciałam się uśmiechnąć...
Oczywiście nie zrobiłam tego, ale chciałam... dobrze, że nie mają mnie za wariatkę...
Może będzie dobrze...?
----- Kurwa, nigdy nie będzie... !!!
Cholera... zaczynam w myślach przeklinać... wracam...
Ale seks nie istnieje... nawet w najmniejszym procencie...
Pamiętam co robiłam... i pamiętam dla kogo to robiłam...

Karolina.



Minął miesiąc, patrzyłam każdego dnia na kalendarz... nikt mnie nie będzie robił w konia.
Czułam się dobrze, wiele spraw zaczęło się prostować...
Nie powiem, że ktokolwiek zapomniał o naszej tragedii, ale nawet w fabryce już nikt o tym nie mówi...
Życie leci, zapierdala... dzieci rosną... a tysiące problemów rozwiązujemy na bieżąco...
Kłócę się z majstrami, pewnie mają mnie za upierdliwą babę, ale widok Jurgena zawsze działa jak wentyl... od razu schodzi im powietrze...


Czekałam na ten wieczór...
Za to oni ciągle wymyślali jakieś zabawy z dziećmi...
Robią mnie w konia... zaraz ich wyprostuję...


- Wojtek i Jurgen, za godzinę w gabinecie... wiecie co chcę usłyszeć... ?
Posmutnieli... ale kiwnęli głowami...


Nalałam sobie drinka, nie jestem w ciąży, mogę... zresztą, pomaga mi to...
Przyszli.
- Może jednak odpuścisz... ?
- Znasz mnie... szybciej mnie zabijesz niż odpuszczę...


Jurgen zaczął. Powoli i metodycznie... jak Mahmed się wkurwił, jak pierwsze jego słowa brzmiały, że na jego nos, to nie jest takie proste.
Jak przyjechali i spotkali się z policjantem, prokuratorem.
Jak usłyszał historię utkaną przeze mnie w idealny sposób i jak wkurwił się d**gi raz. Na partactwo, na moją samodzielność, brak kontaktu z nim... i co najważniejsze, z Robertem.
Objaśnił mi jak zaczęli szukać tej kobiety, co zrobiła wypadek... i jak Renata odkryła, że ta kobieta, to ... fryzjerka, jego siostra...


Obrazy zaczęły mi się ściemniać... słyszałam co d**gie słowo...
Czułam jak idzie... jak widać ją na horyzoncie... i że nawet, gdybym zaczęła teraz uciekać, to i tak nic nie da...
Więc słuchałam i traciłam świadomość...
Wiedza, że nieuniknione jest tuż... tuż... jest paraliżująca...
To była fala tsunami... wiesz, że to koniec... i nic nie zrobisz... bo jaki jest w tym sens... ?
Pochłonie cię i będzie koniec...


Zrozumiałam.

TO JA GO ZABIŁAM.



Swoim głupim pomysłem, swoją zaciętością... moją walką z NIM...
A tak naprawdę... całym mym życiem... moimi wyborami... i decyzjami...
I na dodatek straciłam nasze dziecko... jedyne NASZE...


Powoli zaczęłam się odwracać...
Zobaczyłam Roberta w rogu... stał strasznie smutny... i nie śmiałam patrzeć się na niego...
Nawet przez gardło mi nie przeszło... przepraszam...
Odwróciłam się i poszłam do sypialni...


Zasnęłam... albo i nie...
Byłam z nim nad morzem... pamiętam rozwiane włosy... czułam bryzę... tylko jego twarz była zamglona... odpływała... odchodziła od mnie...
- Powiedziałam ci na grobie, że jeśli ta miłość nie osłabnie, to mnie zabije...
Zaczynało lekko się robić jasno... boso... po cichu wstałam, wyszłam z domu delikatnie zamykając drzwi...
Wiem, co mam zrobić... tylko jedno... pójdę go przeprosić...
Za górką i małym lasem była rzeka... tam często chodziliśmy... tam go znajdę...
Rosa była taka przyjemna... i powietrze pachniało porankiem...
Zobaczyłam go w oddali, coś wołał do mnie... czekał...
Stał na d**gim brzegu...
Widziałam go wyraźnie... tak... to mój ukochany...
Uśmiechnęłam się... pokiwałam... zaraz go przytulę... wróciło moje szczęście...
Pójdę do niego... i tak ... bardzo... bardzo... go ... przeproszę...
Nie czułam zimna wody...
Patrzyłam się tylko w jego oczy... i dziwne... im byłam bliżej... tym one robiły się czarniejsze...
Kochany... jeszcze trochę... proszę...
 

  • Smutny 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
W dniu 22.03.2020 o 21:07, swoboda-film pisze:

I wtedy wbiegli chłopcy, radośni, weseli, i choć mój mózg dryfował w nieznane, przytuliłem ich, pocałowałem i poszedłem się z nimi bawić, Tylko oni, tylko oni mi zostali... nie weżnie mi ich, nie weżnie...
Rozum odmawiał współpracy, ja jestem cieniasem ? Od kilku lat prowadzę małą hurtownię chemiczną, kiedyś było dużo lepiej, teraz, przy sieciówkach jest gorzej, ale nie najgorzej. Nasze Audi na 10 lat, ale to wspaniały samochód, o czy ona gada...? A Sławek, nie wierzę, a ona gardzi... ? co to za wyrażenie.
Jesteśmy ciągle młodym małżeństwem. Przecież taka nienawiść nie rodzi się po jednym seksie, choćby najlepszym, coś to nie gra. Czyżby nasz wielka miłość to złudzenie, moje złudzenie ?
ONA MNIE NIE KOCHA.
O kurwa, jasne, a ja pierdolony frajer dałem jej powód do odejścia, moja jebana wina. Sam wepchnąłem ją w jego ramiona. Dla chuci, dla marzenia, dla egoizmu, dla słabości, która obraca się przeciw mnie. Moje założenia o miłości i pożądaniu właśnie rozbiły się jak szkło o ścianę.
JESTEM JEBANYM FRAJEREM. Ślepy, głuchy i głupi. Jeśli mnie nienawidzi to znaczy, że od dawna nie kocha, nie od wczoraj, od kiedy ... ?
Chłopcy poszli spać, a ja na spowiedz.
- Od kiedy mnie nie kochasz ?
Nic nie mówi...
- Od jakiegoś czasu, nie wiem, tak samo...
- Co zrobiłem złego, co ci przeszkadza, co mam naprawić, proszę, ja szaleję za tobą, właśnie spełniłaś moje największe marzenie, uwielbiam cię, oddam za ciebie życie, kocham każdą cześć twego ciała i całą twoją duszę, proszę...
- Ten seks ze Sławkiem, twoja decyzja o oddaniu mnie dopełniła czarę, przelało się i nic na to nie poradzę. Nie wiedziałam, że to się zdarzy. Nie jesteś złym człowiekiem, ale innym niż myślałam, a może ja potrzebuję kogoś innego...
- Ale mamy dzieci, proszę...
- Pomyślę, dam ci odpowiedz, jutro...
- Jutro ?
- Tak, dziś wychodzę ze Sławkiem
I znowu w łeb, dzwonek brzęczy już stanowczo za głośno, boli... boli...

Nie wiem, kiedy się przygotowała, prawie nie zauważyłem , kiedy wyszła. Nie poszedłem do okna, nie tęskniłem, bolało...
Mój świat runął, miało być cudownie i było, przez pięć jebanych godzin. Jestem nikim i zostałem z niczym, Przecież ona nigdy mi nie opowie o seksie, jak jej było, jak to przeżywała... kurwa, przecież ona już nie będzie chciała się ze mną kochać, -- gardzę tobą..., jej słowa. Kurwa mać.
Mam to wszystko stracić, rodzinę, seks, żonę... a może powalczę o nią, może nie o ciało, bo oddała je jemu, ale o duszę, o rodzinę. Będę jeszcze lepszym mężem, odciążę ją w pracach domowych , zajmę się dziećmi. Jak pójdzie do pracy to przecież ktoś musi...tak, to będę ja. Moja praco, coraz słabsza, zajmuje mi tylko kilka godzin, ograniczę do minimum, zwalę wszystko na magazyniera i będzie dobrze.
Nie pozwolę, aby odeszła, aby mój przyjaciel odebrał mi moją miłość, moje szczęście, moją kobietę. Coś wymyślę. Dzieci będą bardziej mnie kochać niż ją. Może kiedyś się obudzi. Zrobię plan, dobry plan, nie dam się tak łatwo wykiwać.
Wróciła w nocy, słyszałem jak po cichu poszła do łazienki, pewnie znowu musi się umyć po zalaniu spermą, rano sprawdzę majtki. Spać poszła do d**giego pokoju, zaczęło się. Nie kocha mnie. W jedną noc... nie, to nie mogło się stać nagle. I zacząłem myśleć. Obciąganie to tylko po ślubie, potem już nic, nie wspomnę w ogóle o oblizaniu po, przyzwyczaiłem się, że nie lubi, akurat, nie lubi ze mną.
Najlepsza pozycja, ha, tu też ją mam, od tyłu, na leżąco, praktycznie na śpiocha, mi odpowiadała super, bo miałem pełną kontrolę nad jej ciałem i moimi ruchami, waliłem jak chciałem, ściskałem piersi, dupę, ugniatałem ją, delektowałem się udami, pełnymi, dotykającymi się na samej górze, o tak cudownym kształcie, że praktycznie zawsze lałem bez problemu. Oczywiście nigdy nie lubiła jeśli choćbym dotknął słoneczka, nie mówiąc o jego pocałunku, od razu się wyrywała.
Tak, pozycja ta mi dawała szczęście, a jej spokój, zero angażowania się, niech frajer robi co musi. Fakt, to już trwało od dawna...kurwa, ślepy i głuchy.

Niedzielny poranek cudowny, dzieci rozwalają dom, a moja w kuchni piecze placki.
- Kto chce naleśniki ?
_ ja, ja... ja również mogę ?
_ Oczywiście.
Spojrzałem na nią, promieniała, była cudownie uśmiechnięta, radosna, dobrze spełniona kobieta. Mój były przyjaciel daje jej rozkosz. Przecież o to mi chodziło, miała być jeszcze bardziej szczęśliwa, a jak widzę, dobrze wyjebana kobieta jest szczęśliwa.
A ja, patrząc na jej radosny uśmiech też byłem szczęśliwy, na swój sposób, ale byłem.
- Dziś wieczorem odwiedzi na Sławek z Kasią, masz się zachować, bo pożałujesz. Kurwa, czar prysnął. Odzywka jak do psa, ciekawe, tak właśnie się poczułem.
Ale nic, całe mieszkanie posprzątałem, podłoga w kuchni to na kolanach wymyta, obiad sam zrobiłem cały, dzieciaki wrzeszczały, ale były moje, moim szczęściem. Gdy byłem w łazience przeszukałem kosz na ciuchy do prania i niestety nic nie znalazłem, żadnych majtek, ani rajstop.
Wieczór nadchodził, a we mnie narastał niepokój, jak mu spojrzę w oczy, jak on mi, co powiedzieć, przecież tyle lat przyjaźni poszło o tak sobie. w kanał, czyżby męska solidarność nie istniała, czyżby to jednak prawda, że tak naprawdę cipki żądzą światem, no i pieniądze ? Sławek nie jest już moim przyjacielem, i tak trzeba się nastawić, to wróg, który ukradł mi żonę i na dodatek wchodzi z buciorami do mojego życia. Przychodzi mnie podeptać, zeszmacić a ja, a ja... mu ... na to pozwolę. Bo kocham moją żonę i jej szczęście jest priorytetem, potem coś wymyślę.
Przyjechali... radośni, z szampanem, pierwsza Kasia.
-Siemanko wszystkim.
Albo nic nie wie, albo elegancko gra.
Cześć Kasia- moja woła i poleciała do przedpokoju, do Sławka, nie widziałem, ale wiem po co.
-Siadaj gdzie chcesz, co tam...
- Mamy zajebisty film, dzieci śpią ?
- Tak, oczywiście.
I wtedy wszedł Sławek.
- Cześć.
- Cześć... suche, drętwe, to wróg, nie będę się przymilać, zresztą on wie...
- Słuchaj, chodź na chwilę, mam słówko... powiedział.
- Ok. Wyszliśmy do sieni.
- A więc, zaczął, wyszło trochę inaczej niż się umawialiśmy, ale nic na to nie poradzę, taki jestem, tak traktuję kobiety, nie wiedziałem, że tak na mnie podziała...
- Nie wiedziałeś...?
- Nie, no może... ale ja o czymś innym, sytuacja jest taka, że twoja żona jest w pewnym sensie teraz moją kobietą i muszę o nią dbać i przepraszam, ale nie możesz jej bić... i przyjebał mi z liścia.
-O kurwa, ty... ty...
- Uspokój się, jesteśmy kwita, po prostu nie bij jej więcej i nie krzycz na nią, może jeszcze tego nie rozumiesz, ale kobiety są inne, a ty sobie z nią nie radzisz, nie twoja wina, ona jest po prostu inną klasą niż ty.
Spojrzałem się na niego, poniżył mnie w moim domu, odbiera mi żonę...i jest chamem, którego muszę tolerować, jest lisem, którego sam wpuściłem do kurnika. Milcz, milczenie jest złotem, nie daj poznać po sobie, dzwonek wariował, odwróciłem się i poszedłem do dzieci.
Po 30 min weszła Kasia i zapytała się czy przyjdę na film. Poszedłem.
Moja nawet się nie spojrzała, szampana już końcówka, siedzieli razem na kanapie, on w środku, dziewczyny po bokach, jego przytulona, moja jakby nie, ale zdążyłem zauważyć jego rękę na jej biodrze i pośladku. Usiadłem się w fotelu i nic nie pamiętam z filmu. Tak gdzieś w połowie moja się pyta...
- Kto chce drinka ?
- Poprowadzisz Kasiu ?
- Oczywiście.
- To ja chętnie, whisky z lodem, powiedział, pomogę ci...
I razem wyszli do kuchni. Siedziałem skulony w fotelu, Kasia coś tak gadała, nie wiem co, a oni coś długo zabawiali się... Przyszli. Ewidentnie prowadził ją z ręką na tyłku, a ona go lekko obejmowała. Włosy już potargane, a sukienka z tyłu całkiem zmiętolona. Kasia nic, jakby ślepa.
Film doleciał.
- Zbieramy się, Kasiu odpal brykę, powiedział rzucając jej kluczyki. A ty mnie odprowadź słoneczko...
Kasia poleciała bez pożegnania, a oni objęci poszli do przedpokoju, on trzymała rękę na jego pośladku i bez skrępowania całowali się w pełnym świetle. Nie chciałem patrzeć, ale to było silniejsze. Wstrętny widok, a jednak tak cudowny, że stanął mi w sekundę. A jednak ból zwyciężył, odwróciłem się i poszedłem sprzątać po jego drinku.
Noc, tak jak i kolejne, osobno.

Minął tydzień, dość spokojnie, wieczorem w piątek oznajmiła mi, że Sławek zaprosił nas na wycieczkę do lasu i nad jezioro. Wszystkich, mnie i dzieci. Chłopcy szaleli, Sławek, to przecież ulubiony wujek.
Sobota rano rozwałka, ale na 11 byliśmy gotowi. Przyjechał. Otworzyłem.
- Wszystko gra ?
- Oczywiście.
I wtedy moja wyszła z pokoju.
Odwalona w satynową wiśniową sukienkę, do kolan, na szyi perły, chyba rajstopy, szpilki. Oczywiście i ja i Sławek zauważyliśmy brak stanika, bo jej dość duże piersi mocno się kołyszą, a brodawki zawsze stoją, a przy podnieceniu to jeszcze bardziej. Niestety była podniecona. Tak emanowała seksem, taką aurą, że Sławek aż jęknął, a ja stałem wbity w ziemię jak pies. Moja nie jedzie do lasu, ona jedzie na pierdolenie, bez dwóch zdań.
- Zajebiście wyglądasz suczko...
- Wiem.
Gdy przeszła obok niego trzasnął ją w tyłek, a ona ani nie jęknęła, tylko się jeszcze bardziej uśmiechnęła.
Oczywiście ja siedziałem z tyłu z dziećmi, a oni, jakby nas nie było w ogóle. Tylko rozmawiali ze sobą, dotykali się rękoma, Sławek ją muskał, śmiali się, raz nawet na mocnym zakręcie ona tak przysunęła się do niego, że się pocałowali. I wtedy dostałem nieoczekiwanie w łeb, bo mój synek 3 letni cichutko, jakby do siebie, powiedział,--- a mamusia całuje się z wujkiem--- Nikt nie słyszał, bo muzyka głośna, nikt... tylko ja...czyli nadal nikt.
Dojechaliśmy, okazało się że on ma tam domek, przy samym jeziorze. Dzieciaki od razu do wody, więc ja za mini, już wiem, opiekunka do dzieci za darmo. Dookoła cisza, żadnych ludzi...
- Pusto tu, powiedziałem.
- Naokoło, jezioro i gdzieś z 3 hektary lasu jest nasze, powiedział, nikogo tu nie będzie.
Zajebiście, pusty las, pusty domek, i frajer z dziećmi, trudno. Moja wystawiła ciasteczka, rozłożyła koc, dała picie dla chłopców i powiedziała...
- My ze Sławkiem idziemy się trochę przejść... a ty pilnuj dzieci, szczególnie nad wodą...
Zaczęło się, spodziewałem się, może nie tak szybko, smutnym wzrokiem doprowadzałem ich i gdy jeszcze widziałem ich dość dobrze, bo szli drogą, moja jednym ruchem przez głowę zdjęła sukienkę, ja pierdolę, co ona robi, rzuciła ją na bok i stojąc nago w samych pończochach, z gołymi piersiami, gołą cipą, ze sznurem pereł, podeszła kołysząc biodrami i przytuliła się cała do niego.
On ją pocałował, coś powiedział, moja się obróciła. Jezu, jakie ona ma cudownie idealne ciało, jej wielkie piersi, pełne biodra, wspaniałe mocne nogi, jaka ona jest bardzo kobieca. Ten widok zapamiętam do końca życia. Uzmysłowiłem sobie nagle jak bardzo mi jej brakuje. Moja jest dość wysoka, nie gruba, ale po dwóch ciążach, chociaż brzuch ma nadal płaski, bo rodziła naturalnie, kilka kilogramów jej zostało, A że ma idealnie proporcjonalne ciało odłożyły się one na piersiach, udach i biodrach, a talia nadal jak u osy. Wenus, po prostu piękność.
Oj tak, na pewno zapamiętam, bo Sławek wyciągnął ze spodni kutasa, a moja klęknęła i zaczęła mu obciągać. Byli nie aż tak daleko, więc widziałem, jak on stał w rozkroku, mocno, pewnie, trochę zasłaniał sobą. ale ruch jego rąk mówił za siebie, jebał jej usta ostro. Podniecenie walnęło mi i zazdrość, bo jak mi kiedyś obciągała, to tak delikatnie, tak nijako, musiałem zawsze skończyć ręką, bo ona nie umiała.
A Sławek jechał ją mocno, jej głowa kiwała się jak piłka, nawet to było śmieszne, ale jak zaczął jęczeć to nawet ja usłyszałem, że dochodzi. Widok był nieziemski, ostatnie spojrzenie na dzieci, bawią się w piasku obok, wyciągnąłem kutasa i patrząc jak moja klęczy przed samcem i mu obciąga, jak on dociska jej głowę i wrzeszczy, to się spuściłem... jaki wstyd... ale było mi tak dobrze, że nawet nie musiałem na nich patrzeć.
Po 10 min wrócili, ubrana, jakby nic się nie stało, pewnie nawet nie zauważyli, że widziałem wszystko. W duchu przeklinałem swoje poniżenie i zarazem dziękowałem, że los pozwolił mi doświadczyć tego wspaniałego widoku i uczucia. Zawsze tego pragnąłem, widzieć ukochaną z kutasem obcego w buzi, a jej popis był pierwszą klasą. Nawet byłem dumny, że moja jest tak piękną kobietą, że zadowala się jak suka, idzie do lasu obciągać jak świadoma swej wartości kurwa.
Jeszcze jedno spojrzenie na jej twarz, czysta, połknęła, jemu tak... odlot. Nie wiem, czy ma miłość będzie dość silna, ale zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę moja miłość mnie upadla. Jak zbok zlewałem się przy dzieciach, na piasek, patrząc na ukochaną obejmującą ustami innego kutasa.
- Może się poopalamy, moja rzekła... ?
- Taki jest plan, odparł Sławek.
- To jak idę się przebrać.
On rozebrał się przy mnie. Tak, i wtedy dotarła do mnie następna prawda. Jest gość dobrze zbudowany, wyższy od mnie o 5 cm, czyli jakieś 185, no i kilka kilogramów, pewnie dobija do 100. Bo waga jest moją gorączką, ważę 74 km, przy 180 i wyglądam chudo. Nigdy nie ćwiczyłem, więc nie ma czego oglądać. Moja wielokrotnie śmiała się, z moich żeber, a gdy wychodziłem do ogrodu bez koszulki, to wołała abym uważał na bezdomne psy. Ciekawe, czy to też było powodem jej oddalenia, patrząc na Sławka, teraz już wiem, że tak.
Nie był idealny, bo brzuszek mu wystawał, ale do mnie wyglądał jak bóg. I wtedy wyszła moja z domku. Tylko w dolnej części stroju, bez stanika. Kurwa. Ja się dziś wykończę, niby tego chciałem, ale co za dużo... serce tak mi waliło, że słyszałem je w uszach.
- Co za piękny widok kochanie ...powiedział Sławek.
Kochanie ??? To jest moje kochanie...
- No właśnie kochanie, powiedziałem...
- Daruj sobie, syknęła...
- Nasmarujesz mnie Sławku...
- Oczywiście, z przyjemnością.
Ma rację, widok jak smarował olejkiem jej piersi, uda i pośladki, jak brodawki krzyczały, jak mała plamka wilgoci pojawiła na jasnych majteczkach między udami, tak, to naprawdę piękny widok. Położył się obok i leżeli tak trzymając się za ręce. Po 10 min, wstał i powiedział, że idzie pływać. I popłynął na środek jeziora, a mnie znowu zakuło, bo ja nie umiem pływać i moja to wie. Jednak cienias, chudy, marna pierdoła. Nie zaczynam się użalać nad sobą, ale zaczynam ją rozumieć. Inna klasa. Fact.
Gdy wychodził z wody to wyglądał jak Apollo, mięśnie napompowane, moja podniosła się, chwyciła ręcznik i zaczęła go wycierać. Kurwa. Gdy dojechała do bioder, powiedziała z mostu...chodź mnie wypierdol, bo nie mogę już wytrzymać. On bez słowa klepnął ją w pośladek i powiedział - zawsze i wszędzie. I poszli do domku, drzwi nie zamknęli, a że moja głośno oznajmia swoje orgazmy, niedługo byłem świadkiem, pierwszego, d**giego, trzeciego... Cudownie, ale nie stanął mi tym razem. Dzieci, tylko one mi zostały. Po jakimś czasie, przy ciszy, wtuliły się we mnie i pozasypiały. Siedziałem tak na plaży i mocno zastanawiałem się nad życiem.
A oni zaczęli na nowo...
Nagle z zarośli wyszedł rybak, nikogo nie ma ?
- Jest Sławek ?
- Jest, ale zajęty.
- A czym, mam ryby.
- Jakby tu panu powiedzieć, a co tam, pierdoli mi żonę.
- Coś słyszę, a ci biedaku zostały tylko dzieci ?
- Tak, całe szczęście w tym nieszczęściu.
- Nie martw się, ile tu już dziewczyn było, przychodzą i odchodzą, i ona znudzi mu się, znam go, chociaż mężatkę przy mężu to brzydko. Robi się coraz gorszy, a powiem ci dzieciaku, że los jest nierychliwy, ale dość sprawiedliwy. Miałem podobną sytuację z moją żoną, poszła za majątkiem do młynarza, i gdybym nie miał żadnego hobby, to by zwariował. Dzieci to za mało, szybko dorastają, znajdź sobie coś, co pochłonie cię bez reszty, jak mnie ryby, oderwiesz się od kłopotów, a powiem ci prawdę o życiu, baby nie są najważniejsze, są głupie i wredne. Młynarz umarł już 10 lat temu, słyszysz ironię losu ?
- Pójdę, bo chyba się nie doczekam.
I poszedł, a ja zostałem i słuchałem jak Sławek wali moją od tyłu, bo tylko plask, plask. Trwało to jeszcze z 30 min z przerwami ciszy. A potem mocno się zdziwiłem, gdy usłyszałem...
- Nadstaw ryja suko i wszystko połykaj...
Oooo !!! Pełna kultura z jego strony, nadstaw ryja, ha ha, zacząłem się śmiać, ja nigdy nie odezwałbym się tak do niej. Mówiła Pan ??? Nowy Pan... to pewnie i nowe porządki. Cisza...już po...
Wyszli po 20 min, ubrani...
- Wracamy, ale ty prowadzisz, bo jestem po 3 piwach.
- Ok, zebraliśmy się, moja zmęczona usiadła się z tyłu, a on z przodu. Fakt, 2 letni mercedes prowadzi się lepiej niż 10 letnie Audi. Po dojechaniu, o dziwo, gdy wyszliśmy on odjechał bez słowa, bez pocałunku. Super, ona poszła od razu spać, a ja z dziećmi, normalka.

Już oboje byli by martwi i kumpel o żona 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Jurgen.



Wiele razy myślałem, że się ucieszy.
Powiemy, że baba jest stracona, a gnojek rozpuścił się na wietrze...
Sprawiedliwość została wymierzona.
Ale potem zwątpiłem.
Przecież to jej przeszłość... jej niedokończona sprawa i nawet moja.
Wtedy się przeraziłem.
Nie będzie dobrze... ale jak to ukryć przed nią... ?
Przecież kiedyś spotka psa, prokuratora... dowie się tak, czy inaczej...


Stało się, kurwa... wygadałem się przypadkiem, a gdy kobiety się rozpłakały, to wiedziałem... stało się.
Dała nam miesiąc... i dobrze.
Widziałam jak wraca, jak zaczyna byś sobą, Karoliną przez duże K...
Nabierała sił, werwy... czas leczy rany...
Ale ten dzień się zbliżał...
Wiedziałem, że będę musiał jej to opowiedzieć... i wtedy ona zacznie nosić w sobie te obrazy...
I będzie jej tak samo ciężko, jak mi.




Gdy zacząłem... uważnie patrzyłem się jej w oczy...
I co... ? ... odkryła to od razu...
Gdy tylko wspomniałem o siostrze... zaczęła odpływać... patrzeć się po kątach... to już nie była ona... walnęło ją...
A gdy wyszła bez słowa, wiedziałem, że będzie źle...


Całą noc nie spałem, siedziałem w kącie pod schodami.
Nikt mnie nie widział...
Gdy ją zobaczyłem boso. a szło już na dobrą jesień, wiedziałem...


Była taka nieuważna... szedłem za nią 50 metrów...
Nie wiedziałem co kombinuje, ale to nie jest normalne...
Wtedy zobaczyłem rzekę...
Przyśpieszyłem... kiwała do... nikogo...
Gdy zaczęła wchodzić i nie zwalniać, rzuciłem się za nią... ale trochę mi brakowało...
Nie wiem ile to było czasu... ale już ją miałem...


Całą drogę do domu niosłem ją na rękach...
Była w odlocie... zupełnie nie kontaktowała... kurwa... d**gi raz się nie wraca z tamtej strony...
Jola i Renata stały przed domem...
Podbiegły od razu...


- Co się stało... ?
- Próbowała się zabić...
- O mój Boże... !!!
- Weźcie ją do sypialni, przebierzcie i otulcie... jeszcze dostanie zapalenia płuc.


Dzieciom powiedzieliśmy, że mamusia jest przeziębiona i przez kilka dni nie może wyjść, aby ich nie zarazić.
Życie toczyło się niby normalnie, ale nic nie było normalne.
Do końca dnia nie odzyskała przytomności.
Kobiety upierały się na wizytę lekarza...
- I co mu powiecie, że chciała się utopić... mają ją wziąć z powrotem do psychiatryka ?
- Nie.
- Widziałem takie sytuacje, albo wróci do nas, albo nie... i lepiej, aby stało się to w domu.
Posłuchały, to znaczy poszły się modlić...
Wojtek załatwiał resztę spraw, a ja siedziałem przy niej...



#####################################



Karolina.


Obudziłam się i było tak jasno...
Wstać, czy nie wstać ?
A poleżę sobie...
Renia siedziała w rogu... a Jola wchodziła i wychodziła.
Stawiała jedzenie, ale nie chciałam jeść...
Jurgen krzyczał na mnie, że muszę jeść... co on wie... ?
Moje życie i koniec...



Wieczorem Renia spojrzała mi się w oczy...
- Nie wyobrażam sobie co czujesz... ?
- Wiesz co jest najtrudniejsze w stanie między życiem, a śmiercią ?
- Nie.
- Wybrać życie, śmierć jest taka słodka.
- A jednak wybrałaś życie.
- Nie, to śmierć mnie nie chciała...


Zobaczyłam łzy w jej oczach... i prawie mnie to... nie ruszyło...
Każdy nosi swój krzyż, mój wykuję sama.
Sama go zbuduję... swoim poświęceniem i winą...
Nie zasługuję na życie, jeśli los kpi sobie ze mnie, to mu pokażę... !!!
Jeśli Bóg chciał mnie ukarać... ok, ale mam to gdzieś... ukażę siebie sama.
Kiedyś, u grubasa z urzędu, mówiłam, że los tak szybko mnie nie pokona... teraz rzucił na kolana, zdeptał jak śmiecia... ale teraz, to moje zdanie będzie ostatnie...


W domu będę matką Polką, ale dla świata zostanę najwredniejszą kurwą.
- Chcesz losie kpić ze mnie... zobaczymy kto ma więcej inwencji... wykrzyczałam to na głos...
Teraz już nie będę rozmawiać z Robertem, nie zasługuję na ten przywilej, jestem złem, które go spotkało.
Padliną, która zaśmieciła mu życie... mogłam się nie urodzić... wtedy byłoby sprawiedliwie... on by żył...


Przypomnieli mi się faceci mojego życia... ale jestem wkurwiona... !!!
- Nienawidzę Was za wasze zachcianki... urodzisz mi syna...? ... bla... bla... bla...
- Zostaniesz moją kurwą...?... będę cię potem szantażować...
Wredne małpy...
Poddam się wyrokowi, ale już nigdy, nikt niczego od mnie nie dostanie na tacy...
- A tobie... LOSIE... pokażę, chciałeś mojego upodlenia... dostaniesz... i to właśnie z tymi małpami...



**************


- Jurgen, mogę cię prosić...
- Tak ?
- Opowiedz mi, co zrobicie z tą kurwą i tym szmaciarzem ?
- Nie pamiętasz ?
- Jeszcze raz...
- Nie warto, jak nie pamiętasz, to może i lepiej...



Żadnych emocji, tylko kalkulacja...
- Ale zrobicie coś ?
- Nie wiem...
Dziwne, on nie wie... wie... ale nie chce powiedzieć...


Ukuło mnie... ale chuj...
- Dobrze, posłuchaj, trochę zmieni się moje życie i liczę na twoją pomoc.
- Oczywiście Karolino...
- Nie będziesz zadowolony, ale to moje życie, masz mi pomagać w miarę i pilnować... dla dzieci...
- Ale ?
- I żadnych słów, pouczeń, komentarzy... nauk... bo cię odeślę... masz być moim ochraniarzem i opiekunem...
- Zrozumiałem.


Wyszedł.
Nie mogę umrzeć, ok... ale, kto powiedział, że mogę, jak do tej pory... żyć ?

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Byłam przez kilka dni słaba, Jola nosiła jakieś herbatki, a Jurgen podawał witaminy...
- To na wzmocnienie...
Po tygodniu pojechałam do urzędu. Nie do grubasa, tylko do tego, co dobrze bił...
- Moje wyrazy współczucia...
- Dziękuję, mam sprawę...
Nachyliłam się do ucha...
- Seksualną.
- Już, nie za szybko ?
- A co ty taki porządny... znam cię z innej strony...
- Przepraszam... myślałem...
- Będziesz chciał, zapłacę... ?
- Przestań... to będzie zaszczyt...
- Jak najszybciej... kiedy możesz ?
- A co wchodzi w rachubę ?
Znowu się nachyliłam...
- Chciałabym, abyś mnie zabił...
Zrobił wielkie oczy...
- To znaczy moje ciało... rozumiesz... ?
- Ok... z namysłem to powiedział...
- Możesz nie być sam... chętnie dam wielu...



Gdy wychodziłam... już się uśmiechał...
Pierwszy krok zrobiony... zobaczymy wredny losie, kto jest cwańszy...


Telefon dostałam po dwóch dniach...
Przygotowałam swoje ciało... tylko ono jeszcze żyje... dusza już umarła...
I wcale mi na nim nie zależy...



W środku było ich dwóch... słabo... mogą nie dać rady...
Rozebrałam się od razu do naga i stanęłam gotowa...
- Co chcesz ?
- Wszystko tylko mocno, bardzo mocno i jeszcze mocniej... chcę dziś stracić przytomność z bólu, jesteście w stanie to załatwić ?
- Postaramy się...
- Tylko bez twarzy... nie będę się tłumaczyć przed dziećmi...
- Ok...
- Słowo bezpieczeństwa... ?
- Niepotrzebne... róbcie co chcecie...


Pierwszy obszedł mnie dookoła... i gdy walnął pod żebrami, klęknęłam z bólu...
A więc zaczęło się... moja karma, moje wybawienie... moje odkupienie...
Rozpięty rozporek i chuj do gęby... do końca... do uduszenia...
A może poczekać... ?
Wystarczy nie ruszać się...
Kurwa... wyciągnął...
Poczułam pas na tyłku... raz... dwa... po cholerę liczysz głupia... ?


Wypięłam się...
- Ok kurwo... zaraz ci się odechce...
- Jesteś tego pewien ?
To było jedyne zdanie, które mogłam powiedzieć... potem już tylko kutas siedział w buzi...
I za cholerę nie dawał mi się udusić...


Szarpnięcie za włosy...
Nałożyli mi worek na głowę... trochę widziałam przez niego... ale po co.. ?
Miał otwór na usta...
Zaciągnęli na jakieś łóżko... położyli na brzuchu i zaczęli zawiązywać ręce i nogi rozciągnięte na boki...
Na tyłek poleciały razy... potem na plecy... walił po udach...
Podszedł z przodu, kutasa wsadził do buzi i jazda...
Co wepchnięcie to walnięcie...
Dosyć często trafiał w pizdę...
Leżałam rozwalona jak żaba... i gdy udało mu się trafić... to kiwałam tyłkiem w geście zadowolenia...


Tylko, że on nie był zadowolony... bił coraz mocniej...
Ból, który odczuwałam na początku... zniknął... teraz tylko było pieczenie i ciepło...
I hałas...
Głowa lekko zwisała mi poza obręcz łóżka i w momencie, gdy dłużej przytrzymał kutasa... poleciało...
Zero reakcji... pewnie spodziewali się...
Przestał.


Chyba ten d**gi wszedł na łóżko i wjechał w cipę... bo usłyszałam jego odchodzące sapanie...
Cieńki bolek...
W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać... dlaczego nic nie czuję... ?
Wkładał, a tu nic...
Może ma takiego małego, że nie czuję... ?
Już chciałam się odezwać... wkurwić go... zaśmiać się na głos...


- Ta kurwa ma tak rozjechaną pizdę, że ledwo czuć... zaraz się tam zgubię...
Zszedł i gdy wrócił, poczułam coś dużego...
Teraz to jest to... wielki przedmiot... raczej dildo... wjeżdżał we mnie... do macicy...
Obrazy Hamburga zaczęły wracać... ale odgoniłam... nie jestem tu dla przyjemności... jestem dla bólu i poniżenia...
Dla kary... za kurewskie życie, które zabiło mi męża...


- Wjedź jej w dupę... tam będzie węższa...
Dostałam klapsy na oba półdupki... i bez wyciągania dildo wszedł w tyłek.
Usłyszałam tylko splunięcie i już był w środku...
Teraz żałuję... że to lubię... że umiem czyścić tyłek i go przygotować...
Nie boli...
Ma małego... bez dwóch zdań...
A dowalę mu...


- Jesteś już w dupie, bo nic nie czuję... ?
- Ty, tak kurwa dupę też ma rozjechaną...
- Ale gębę na fajną...
Dostałam d**giego do buzi...
A róbcie co chcecie...


Przyjmowałam go do końca... ale miał jeszcze mniejszego niż kolega...
I wtedy zastanowiło mnie to... przecież tamten wchodził tak głęboko, że zrzygałam się... a w cipie i dupie nie czuję ?
Zaczęłam kręcić tyłkiem...
Zrozumiał... przyspieszył...
A ja nadal nic...
Może to teraz będzie moją karmą... pierdolenie bez czucia.. ?


- Ona jest rozjechana jak tramwaj... zaraz jej dam...
Zszedł ze mnie, wyciągnął z cipy... i dotknął czymś ciepłym...
Zaczął wpychać... i wtedy poczułam...
Znam to napieranie... to ręka...
Kilka ruchów i był już w środku...
Nawet zabolało... nareszcie... poruszyłam tyłkiem, a językiem wciągnęłam po jaja...


I wtedy poczułam to, co kiedyś...
Wroga mojego... którego kiedyś kochałam... orgazm...
Zacisnęłam oczy... pomyślałam o wariatkowie... o tej mendzie, która mnie wykorzystywała... może przejdzie... kurwa... niech przejdzie... !!!
Dlaczego on tak mnie męczy... dlaczego robi to tak szybko...


- KURWA... wrzasnęłam...
- Ja pierdolę, dostała orgazm...
Ten z przodu wyciągnął kutasa i dostałam w twarz...
- Kto ci pozwolił szmato... ?
- Przewróć ją...
Rozpiął ręce i nogi... przewrócił na plecy... bez wyciągania ręki z cipy... ten z przodu przycisnął mnie za szyję... ale ten d**gi wcale nie przerywał...
Cholera idzie d**gi... !!!
- NIE... NIE...NIE CHCĘ... !!!
- Masz gówno do gadania...
Ręka w piździe pracowała jak wiertarka...


Przycisnął mnie mocniej za szyję... aż zobaczyłam mroczki... i wtedy dostałam taki wielki, że sikałam bez opamiętania...
- NIE...!!!
Jeden wielki mój ryk...
Znowu dostałam w twarz... a niech kurwa biją... nie chcę dostawać... nie zasługuję na nie... nie... nie... nie... !!!
Wyrwał rękę... a ja szybko skuliłam się...
Nienawidzę swoje ciało... nie głowa, a ono mnie zdradza... menda...
- Nadstaw dupę kurwo... zawołał pierwszy...
Wypięłam się na skraju łózka... wszedł...
Leżałam na boku, a on próbował tłuc mnie po piersiach...
Bolało... po orgazmach stałam się nagle wrażliwa... ale teraz jestem inna...


- Lejesz jak baba... wrzasnęłam...
- Ty pierdolona szmato...
Poleciały razy... po cyckach... udach... szarpnął za włosy... a mi zachciało się płakać... bo czułam trzeci... z dupy...
Łzy poleciały... a ten cham przyspieszył... z wszystkim... z pierdoleniem dupy, biciem i szarpaniem włosów...
Nie rozumiał... nie wiedział...
Rozluźniłam się zupełnie... nie ucieknę... ale opóźnię... moje ciało latało jak lalka... dostałam d**giego du buzi... tego z tyłu... cholera duży... jak mógł nic nie czuć... ?
Jeden pierdolił dupę, d**gi buzię... a ja... jak największa kurwa... zaczynałam dochodzić...
Przycisnęłam go za tyłek... nie chcę żyć... uduś mnie... połknęłam do samych jaj...


- Ta kurwa znowu dostaje... z kutasem w dupie...
Nie czułam tego... za to brak powietrza tak... biało przed oczyma... ulgę... i odlot... w tamtą stronę...
Zaczęłam kaszleć... zlał się do gardła... i znowu coś wyrwało mnie z objęć śmierci...
Pierdolę cię losie... pierdolę...


Leżałam wykręcona na plecach, d**gi kutas przyszedł do buzi, pojeździł jajami i tyłkiem po moich ustach, i waląc sobie otworzył mi buzię...
- Połykaj...
Temu akurat słabo leciało... za to długo trzymał do wylizania...
Usiedli się potem obok mnie i gładzili po piersiach...


Powoli dochodziłam do siebie...
- I jak księżniczko... ?
- Dobrze ci zrobiliśmy ?


Gdyby wiedzieli, o co mi chodziło...
Zsunęłam się z łózka, znalazłam sukienkę... wciągnęłam płaszcz i nawet nie odwracając się odpowiedziałam...
- Słabo...
Wybitnie szybko znalazłam się w domu.


Łóżko było jeszcze w moim zasięgu... bez łazienki zasnęłam... rzecz niepojęta...
Ale teraz dużo się zmieni...
Mimo wszystko byłam zadowolona...

 

  • Zmieszany 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Rano umalowałam się, żadnych śladów uderzenia w twarz, dobrze...
Zabawiłam dzieci...a ... Renia była zupełnie obojętna, ja dla siebie byłam zwykłą kochającą matką.
- Muszę jechać na budowę... zawołałam jak Jurgen przechodził...
- Na jaką ?
- Wiesz, dom Marysi, przecież remontujemy...
- Jesteś dziwna...
- Umarłam, ale jeszcze jestem wśród żywych... muszę być inna.
Zawiózł i łaził krok w krok za mną...
Opierdoliłam wszystkich, nawet nie podnosili głów... płacimy prawie złotem, a ci robią jak w PRL- u
Zapytałam się jak papiery... oni, że wszystkie są... czyli chłopaki z kancelarii uwijali się, ten kierownik też... ale jakoś nie szła robota...


- Podejdzie pan...
- Tak, słucham panią ?
- Ile to może trwać.. ?
- Beton schnie, tynkarze kończą... damy radę... szefostwo powinno być zadowolone...
- Ja jestem bardziej wymagająca... jest idea... a wy nie nadążacie za moimi myślami...
Spojrzał się jak na głupią...
- Mam ci obciągnąć, abyś przyśpieszył ?
Teraz to w ogóle zapomniał języka w gębie...
- Co Pani mówi... nie trzeba...


Skurwysynie... nie trzeba, czyli chcesz... ale nie masz jaj, aby powiedzieć mi to w twarz...
- Dobra... powiedz komu innemu mam zwalić konia, aby robota ruszyła jak trzeba...
- Naprawdę wszyscy pracują jak trzeba...
- Mają robić szybciej i więcej... ja siebie też nie oszczędzam i jak trzeba, to trzeba... gdzie to zrobimy... ?
Oczy szeroko otwarte... i napalone... znam, widziałam...
- Może tam z tyłu... ?
A Jurgen miał oczy wielkie tak jak ten...


Bez emocji... z obojętnością... następna zwyczajna pańszczyzna...
Kucnęłam i zaczęłam od lizania... czułam jego cały dzień... i dobrze... coś dla mnie... nawet się uśmiechnęłam... tak...to maja karma...
Dostaniesz kurwo, co ci się należy... !!!
Oczywiście sukienka podeszła do góry, specjalnie jeszcze ją podciągnęłam... i całego... do końca...
Po którymś razie... spojrzałam się z dołu do niego...
- Nie dociśniesz głowy... ?... i tak wszystko połknę... nie krępuj się...
Docisnął lekko... cienias... sama objęłam jego tyłek i pokazałam jak to się robi...
Jęknął i zlał się...
Kurwa... nawet nie zdążyłam nabrać odrazy...
Wytarłam się ręką...
- I widzę postępy... bo wywalę na zbity pysk...


Wiem jak wyglądał, jak jego głupie spojrzenie podążało za mną, gdy poprawiałam sukienkę o kilka chwil za długo...
Może mózg między jajami nareszcie ruszy dupę... ?


*****

W domu idealnie... wszyscy się kochają, dbają i są mili... a mi się chce rzygać...
Nie przez dzieci... ale przez swoją samotność... ilekroć pomyślę o Robercie chcę ryczeć... i żołądek od razu się cofa.
Najgorsze są niedziele, siedzę i patrzę tylko przez okno... ale wtedy dzieciaki przychodzą i bawimy się na całego...
Na cmentarz nie chodzę, bo nie mam prawa...


*****

Robota ruszyła na budowie w widoczny sposób..
- Nająłem jeszcze 10 chłopaków i chyba jest Pani zadowolona ?
- Ja nigdy nie będę... ale widzę, że się staracie... do końca roku zdążycie... ?
- Ciężko...
- Kurwa... w dupę mam dać, abyście zdążyli ?
- Przepraszam...


Jak słyszę przepraszam, to mnie cofa...
Tylko pizdy przepraszają... ludzie, co mają jaja, tak postępują, że nigdy nie muszą przepraszać...
- A już chciałam ci dać... ale jak nie zdążycie, to cześć pieśni...
Odwróciłam się i poszłam w kierunku Jurgena...
- Zdążymy... zawołał...


Nędznicy... pokazać kawałek cyca, albo dupy i wariują...
Nienawidzę facetów... prostaki i chamy...
Wyszłam i poszukałam jakiejś piwnicy...
Szedł jak na skazanie, a nie na seks...
W jakimś rogu ściągnęłam majtki, wypięłam się, naśliniłam...
Chociaż nie powinnam, miało mnie boleć jak najbardziej... ale jak nie włoży, to co... ?
Nie odezwałam się ani słowem...
Przyłożył i ciężko... bo stał jak diabli, łep wielki, a tyłek mały...


- Może boleć.. powiedział...
- Nie twoja dupa, rób co musisz...
Po kilku próbach zaczął wchodzić... i...boli... fajnie...
Objął biodra... i się przestraszyłam...
Ręce mu się ślizgały... nie miałam już bioder... tylko jakieś kości wystawały...
- Chuda jesteś... ale dobrze się pierdolisz... lubię takie...
Walił już do końca... i naprawdę... wchodził jakby głębiej niż kiedyś...
Nie było tego poklasku... jaja waliły bliżej cipy... spojrzałam na nogi... dwa patyki... chude, zwykłe tyczki...
Gdzie moje krągłości... gdzie ja ?


I od razu wrócił smuteczek...
A dla kogo mam być laska... ?
Mojego ukochanego nie ma... i kogo obchodzi jak wyglądam... ? ...Mam to gdzieś...
Wal, zlewaj się... i do roboty...


Pojęczał, zastękał się, a jego pierdolenie... jaka jestem fajna i jak mu dobrze... szkoda, mogłam rzygnąć...
Zlał się po jakimś większym monologu i próbie złapania cycka...
Żałość...
Kucnęłam w rogu, wyleciało...
- Nie musisz czekać, do roboty... więcej ludzi ma tu być...
Poszedł.

**********

Zgłodniałam... Jola robi takie głupie jedzenie...
Raz, gdy spałam pomyślałam, że Robert miał knajpę... tam pójdę coś dobrego zjeść...
Szef sam wyszedł do mnie...
- Pani Karolino, obiadek.. ?
- Coś ciepłego, nic mnie nie może rozgrzać...
Usiadł się... łza mu stanęła w oku...
- Panie może nie wie, ale Robert uratował mi życie i rodzinę...
- Tak wiem... opowiedział mi...
- Kiedyś nachodzili mnie tacy... za forsą... kazali mojej żonie płacić... wie Pani... jak...
- Tak jak jego pierwszej..
- I wtedy Robert podał mi dłoń... knajpa szła na dno, a on załatwił bydlaków, spłacił cały dług i dostał połowę udziałów... a potem całe... taki szef to skarb... przestałem się martwić o pierdoły... on miał to w małym palcu...
- Wiem...
- I zobaczy Pani co zrobił... najlepszy lokal w mieście... szyk i poziom... inni tylko mogą brać przykład... brakuje nam go... ale niech się Pani nie martwi, nic się nie zmieni, będę ją prowadzić... choćby dla Pani...


Wziął moją dłoń i pocałował...
Też puściłam jedną łzę... bo więcej mi nie wolno... nie zasługuję na takie traktowanie...
Było kilka osób, siedziałam zamyślona, bo dobrze mu tu... tu oświadczył mi się... tu pokochaliśmy swoje życia...
Może gdyby nie to spotkanie służbowe mojego pierwszego... ?
Może... gdyby nie wyłożył mi forsy na bankiet dla Mariusza... ?
Kurwa... Mariusz... Boże on nic nie wie... e... niech baluje i zarabia... zdąży się pomartwić ze mną... jak wróci...


- Czy pozwoli Pani, że się dosiądę... ?
Patrzę... jakiś starszy gość... zadbany... przystojny... kurwa czego chce... ?
- A o co chodzi... ? ...jestem zajęta...
- Obserwuję Panią od dłuższego czasu... tylko Pani rozmyśla...
- I co z tego ?
- Samotne myśli bywają czasami zbyt smutne...


Cholera, trafił... brak obrączki... samotny... wdowiec ?
- Ale o co chodzi... ?
- Da się Pani skusić na coś słodkiego ?
- W sumie...
Albo chciał pogadać jak samotny z samotnym. albo jak zwykle... chce dupy... ?
Sam przyniósł serniczka... zaczęłam jeść i czekać... jak coś chce... to niech zaczyna...


Zaczął gadać jakieś głupoty, może myślał, że go słucham... i niedługo wypalił...
- A dałaby się Panie skusić jeszcze na coś ?
- Na przykład ?
- Na niezobowiązujący seks ?
Spojrzałam się na niego... jakbym chciała go zabić...
- Przepraszam, jeśli uraziłem...


Kurwa, jak płachta na byka... już bym się zgodziła... ale to przepraszam...
- Bije Pan kobiety ?
- Nigdy w życiu...
- To spadaj frajerze, idę tylko z prawdziwymi facetem... którzy umieją dogodzić kobiecie...
Jego spojrzenie... zdziwienie... rozczarowanie... wszystko widziałam...
Zaczęłam się śmiać...
Kiwnęłam na kelnera...
- Na mój rachunek te ciasteczka...
- Oczywiście szefowo...
- Żegnam...

 

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

*********


Potem, nie wiem jak, ale dowiedziałam się, że Tomek policjant był u nas w domu...
- Jurgen, co on chciał ?
- Kasę chce dać... dużo...
- Tę która mu daliście... ?
- Pewnie tak...
- To weź, a ja mu podziękuję... sobą... i bardzo tego chcę...



Kłamałam, ale za kasę mogę dać bez oporów...
Budzi się we mnie tamta Karolina ze swoją zaradnością... gdy zbierałam po 500 albo 800...
- A może masz kogoś jeszcze, kto by chciałby dostać dobry tyłeczek do wyjebania... za jakąś kasę ?
- Czekaj, czekaj... e.. nie...
- Dajesz !!!
- Podobno jego komendant, tak mówił... raz na jakiś czas ma zebranie z innymi szefami, piją jak cholera... i wtedy biorą panienki...
- Piszę się na to...
- Ale ich przeważnie jest 4-5... i wtedy są powiedzmy 2 dziewczyny...
- Wspaniale, jestem na to gotowa... dam im sama...
- Przesadzasz...
- Jurgen, znasz mnie, ale lepiej żebyś nie poznał do końca...
- Ale...
- Załatwiaj i koniec gadania... chcę tę kasę...
- Dobrze.


Nareszcie, czterech... może pięciu... to mnie wyjebią... sponiewierają... dowalą i zrobią szmatę... tak... na to właśnie tylko zasługuję...
A po wódce, pokażą prawdziwą twarz policjanta... znamy ich możliwości...

Renatka raz mnie zaczepiła i zaproponowała, abyśmy zaczęły układać puzzle, które znalazła...
- A gdzie je znalazłaś... ?
- Leżą tu od zawsze... ale nigdy nie chciałam ich ruszać... są trudne... ale z tobą będzie łatwiej...
- A masz główny obrazek ?
- No właśnie nie ma go... ale jestem ciekawa, co to jest ?
- Mówisz i masz... w chwilach wolnego pomogę ci...


************


Dwa tygodnie zapierdolu na budowie, ale powoli widać efekty...
Jurgen chodzi ciągle ze mną i nawet gada z fachowcami... ciekawe w jakim języku.. ?


- I co, idzie jak się chce... ?
- Szefowo, miałaś rację, trochę miałem skrępowany umysł... otworzyłaś go... sobą...
- Liczyłam na to...
- Przegoniłaś naszych od góry... oni tak nie naciskali...
- Nie wiesz, że kobiety są dużo gorsze od facetów... ?
- Ty jesteś dla mnie lepsza...
- Chcesz jeszcze dostać... co ? ... Już czuję jak liżesz mi dupę...


Uśmiechnął się w szelmowski sposób... wtedy dałam mu na zachętę i pogonienie... ale teraz... dam za uśmiech...
- Jak skończycie to dostaniesz premię...
- I tak dobrze płacą...
- Nie mówię o pieniądzach...


Teraz ja się tak uśmiechnęłam...
Aż oblizał wargi... gnojek... myśli że jest dobry... że babki lecą na niego... żałość... daję z zupełnie innych powodów...
- Do końca roku ma być skończone.
- Będzie.
Jurgen nie dyskutuje, nie komentuje... jeździ i pilnuje mnie. Na pewno widział jak mu dawałam, jego stoicki spokój w pewien sposób daje mi spokój...
Jest jak skała, mogę zawsze się o nią oprzeć...


Został miesiąc.
Miesiąc do świąt...
Ach... gdyby tak śmierć mnie wtedy chciała...


*******

Minął spokojny tydzień... aż jednego dnia, odwiedziła mnie pewna kobieta..
- Witam, jestem Aleksandra... matka chłopaków i Julii.
- Proszę, wejdzie pani...


Nachyliłam się do Reni...
- Dzieci widziały ją ?
- Nie...
- Dopilnuj...
- Oczywiście...


Wtedy Jurgen się odezwał...
- Być przy tobie ?
- Poproszę...


- Słuchamy Panią...
Patrzyła się nerwowo na Jurgena... a ten spokojnie rozsiadł się...
Babka nie wiedziała co zrobić z oczami... na mnie, czy na niego... ?
- Chciała Pani coś powiedzieć... ?
- Tak... tak... w związku ze śmiercią Roberta, mogę zaoferować swoją pomoc przy moich dzieciach...
- To znaczy ?
- Jako matka chętnie...
- Wiesz co, jestem wkurwiona, nerwowa... nie jesteś żadną matką, nie masz do nich praw... teraz... ja sądownie jestem ich matką, a jeśli liczysz na jakąś kasę, to najwyżej możesz dostać kulkę... znasz Jurgena... o ile dobrze pamiętam, chciał już cię odjebać wiele lat temu... spierdalaj z mojego domu szmato...
- To twój dom... ? Ok... rozumiem... a to Jurgen ?


Kiwnęłam ręką do niego... zresztą, po moim głosie, wiedział co robić...
Chwycił ją pod ramię i szarpnął do wyjścia...
- Wezmę prawnika... i wszystko ci odbiorę... zobaczysz... wszystko !!!
Gdy już ją wyrzucił... zawołałam z progu...
- Jeśli się jeszcze raz tu pojawisz, sama cię odpierdolę...


Kurwa...
Spojrzałam się w niebo... i krzyknęłam...
- Jeszcze czego... kurwa... mało... wam... ? .. mało... ? ... to proszę... czekam...
Walnęłam drzwiami...
Renia stała i się śmiała...
- Czego ?
- Lubię cię taką... widać, że żyjesz...
- Jeszcze ty... !!!


Gdy Jurgen wrócił, zawołałam...
- Nalej mi... napijemy się dzisiaj... a może nawet napierdolimy...
Zaraz wracam, coś jeszcze ?
- Anka kiedyś się odezwała z kondolencjami, ale szmata nie przyjechała... dawać telefon...
- Daj zadzwonię... zawołał Jurgen...
- Tylko dobrze ją opierdol... !!!
Słyszałam jak niestety bardzo grzecznie prosił ją o przyjechanie...


Przyniósł coś...
Chwyciłam szklaneczkę... nie wiem, co tam było... ale poszło gładko...
Nie piłam do tej pory... zmieniamy wszystko... to też...
Anka zjawiła się po... którymś... i wiedziała od razu gdzie siedzimy... podobno szła za śmiechem...
Dostała od razu dwa razy na wyrównanie...


Oczywiście chciała wiedzieć co się dzieje... ?
A, że byłam fajnie wesoła, to powiedziałam jej z dumą, że popijamy sobie i brakowało nam jej...
Po następnej godzinie Anka szalała...
- Karolcia, taka to jesteś fajna... i pijesz...
- Ty też nie piłaś...
- Ale zdążyłam dużo nadrobić...
- A twój Wojtek ?
Zrobiła wielkie oczy...
- Puściłaś go bokiem, czy jesteście razem... ?
- Jestem teraz z kimś, ale to potem...
- Ale co, nadal piwnice i meliny ?
- Ja ? w życiu... nie daję już... jakby mi przeszło... a po tobie, to już w ogóle...
- Co po mnie ?
- No... po twojej historii...
- Przesadzasz... życie leci dalej...


Zaczęła płakać...
- Przestań, Jurgen nalej jej, bo baba się rozkleja...
Wypiła duszkiem...
- A wiesz, że dziś przyszła pierwsza kurwa Roberta, dzieci chciała...
- Co ty ?
- Jurgen prawie ją odpierdolił... a i ja chciałam... menda...
- Jurgen jest dobry... nie ?


Wstała, usiadła mu na kolana i zaczęła całować...
Myślałam, że zrzuci ją, ale nie... objął ją za tyłek, ścisnął i... całowali się...
Myślałam, że może wyjdę... ale... kurwa... jestem u siebie...
Nalałam następnego... rozsiadłam się i patrzyłam... nie jestem psem ogrodnika...


Poszła jego koszula, zawsze chodzi w białej, jej spódnica... potem bluzeczka... wyginała się na nim w ciągle całując... on zaczął dotykać jej cipki, ale przez majteczki...
Ania wstała, ściągnęła je i położyła się bokiem na nim, wzdłuż łóżka.
Od nowa w ślinę, a Jurgen łapę w cipę...
O dziwo, robili to bardzo powoli, spokojnie i cholernie zmysłowo...
Gdy przekładała nogę na niego... jego wielka dłoń chwytała całą cipę z połową dupy...
Ona coś szeptała do niego... on odpowiadał...


Położyła się na nim na plecach... spojrzeli się w moją stronę...
- Karolcia, chodź do nas...
- Popatrzę... dla mnie przyjemności skończyły się definitywnie... ale przeszkadza mi to, bawcie się...


Jej tyłek pracował w górę i dół... a jego palce już dawno zanurkowały w cipę...
Trzy... czwarty dotykał analu...
Ona jęczała jak młódka... całym ciałem to pokazywała...
Gdy potem wsadził jej cztery w pizdę, piątym nacisnął łechtaczkę... to wygięła się w strunę...
Dostała od samego dotyku... od pieszczot i to bardzo ciągle wolnych...
Jurgen, kiedyś, gdy mnie brał, po wizycie u tamtego gnoja, to był mocny i silny... wręcz... agresywny...
Teraz był oazą spokoju... a Anka i tak szalała...


Po d**gim jej orgazmie, ona wyszarpała jego kutasa, na razie tylko ręką mu trzepała... a nawet... tylko dotykała...
On za to lekko ją przekręcił i nadal siedząc miał teraz jej cipę przy swojej twarzy, a jej głowa wciskała się w róg kanapy...
Trzymała się tylko jego kutasa, bo jej odpływ był zupełny... alkohol, podniecenie i orgazmy... tylko jęczenie jej zostało... bo właśnie jego język wchodził w jej lekko owłosione cipsko...


Skuliła nogi podciągając je do siebie... tym samym wystawiając tyłek tylko dla jego języka...
Resztkami trzymała go za kutasa... ale gdy przyszedł trzeci orgazm, to już ledwo mieściła się na kanapie...
Nie wiem, czy wiedziała co się dzieje... przecież głowa w takiej pozycji, w dół... z alkoholem musiała walić jak grzmot...


Jurgen trochę się uspokoił... ona też... ale nadal miała nogi w górze...
Zauważyłam, że palec zaczął dotykać tyłeczka...
A ta kurwa... zaczęła rozszerzać swoje pośladki... aby miał lepszy dostęp...
Wszedł powoli jeden palec...
Napluł mocniej... ta pracowała tyłkiem na wszystkie sposoby... a jego paluch pierdolił jej anal...
Szybko... wiercąc się... i rozszerzając...


- Tak... proszę... wypierdol mnie w dupę... chcę ci dać...
Niestety... ta ryczała po polsku... ale on jakby doskonale ją rozumiał...
Wsadził d**gi...


Teraz mnie ukuło... w cipie.. a może nawet w tyłku...
Wkładali mi rękę do tyłka... czyżby on też to lubił... ?
Nie... niemożliwe, nie taką łapą... ona tego nie przeżyje...


Anka oparła głowę o bok sofy... chwyciła jego rękę... i... kurwa... sama się nią pierdoliła...
Teraz przekręciła się na bok, wypięła jeszcze bardziej dupę, jej otwór już przestał się domykać...
- Tak... proszę.. więcej...
Przyśpieszył... ale z trzema palcami...
Znowu chwyciła jego rękę i nadawała jeszcze szybszy ton..
Wgryzła się w poduszkę i zaczęła wyć...
Cholera, dostała analnego... Anka... jesteś coraz lepszą kurwą...


A ten jechał dalej, teraz to już nie wiem ile ma palców włożone, ale widać tylko jej dupę i jego wielką pięść...
I pięknie falujące pośladki...
Dostał troszkę tyłka... pięknie to wygląda... naprawdę pięknie...


I wtedy się wkurwiłam na maksa...
Moja ręka dotykała mojej cipy...
Szarpnęłam ją... ty wredna kurwo... gdybym mogła... to odrąbałabym ją...
Następny raz moje ciało mnie zdradza...
Chwyciłam oburącz szklankę... i tak będę siedzieć...!!!


Jurgen całował jej pośladek, a dłoń prawie ginęła...
Anka przekręciła się cała, klęknęła tyłem do niego i wypięła tyłek...
On wylizał jej wszystko i wsadził.
Kilka ruchów... kilka jego wepchnięć na siłę...i Anka znowu wyła...


Wyprostowała się i znowu zaczęła się nadziewać na jego rękę...
Musiałam założyć nogę na nogę... ale żar w żołądku połączył się z tym w piździe...
Zaraz zwariuję... co zrobić... ?
Mogę wyjść... uwolnić się od tego widoku... ale nie... już ja mam na nią sposoby...
Wstałam, podeszłam do jego spodni i wyciągnęłam pasek...
Tak... ty jesteś teraz mój ukochany...


Nikt nie zwrócił na mnie uwagi... ten ją walił, ta ryczała...
A ja podciągnęłam sukienkę, ściągnęłam majty i przymierzyłam...
Pójdzie dobre pięć... jak zawsze...
Walnęłam... nie... nadal żar...
d**gi... trzeci ... czwarty... piąty...
KURWA... NADAL NIC...
Szósty... siódmy...
Ściągnęłam gacie do końca, rzuciłam je w kąt... podniosłam nogę na krzesło, chwyciłam pas... mokry... ja ci zaraz dam... i od nowa...
Jeden, dwa... trzy...


O... jest ulga... jeden ból zamienia się w inny...
Poczekam...
I wtedy usłyszałam... ciszę...
Co jest ?


Spojrzałam się w ich stronę... a ci... wredni.. patrzyli się jak zauroczeni...
- Co robisz Karolinko ?
- Wymierzam sprawiedliwość...
- Pomoc ci ?
- Nie... ja... jestem... nie ... wiem... co ... jest... nie powinnam... nie mogę... nie chcę...


Wstała, podeszła do mnie, chwyciła mocno za cipę...
- Schudłaś... jesteś teraz jak dziewczynka...
- I co z tego... zostaw mnie...
- Z tym nie wygrasz... chodź... zabawimy się...
- Nie chcę się bawić... nie mogę...
Szarpnęła mnie za włosy...
- Widzimy, że jesteś kurwą... i pamiętaj... tylko do tego się nadajesz...
Zaciągnęła mnie do łóżka...
- Wypierdol ją...


- Nie... proszę... nie zasługuję...
Kręciło mi się w głowie jak cholera... cały pokój wirował... miał taki dziwny kolor... zielony... ? nie pamiętam takiego... a jej ciągnięcie za włosy tylko spotęgowało oszołomienie...
Rzuciła mnie obok niego... a ten cham zrobił to, co ona... mocno chwycił za pizdę...
Anka zaciągnęła moje ręce nad głowę i mocno trzymała...
A Jurgen zaczął wkładać palce...


Wyrywałam się, próbowałam kopać nogami... ale byłam po prostu pijana...
Byłam bezwolną suką ... która zaraz będzie wyruchana...
Cipa bolała mnie od uderzeń pasem... jedyna to była pociecha... jedyne ukojenie moich wyrzutów sumienia...
I wtedy pomyślałam, że jeśli się poddam, jeśli Jurgen się odważy, to włoży mi całą dłoń w pizdę... a taka łapa będzie boleć... może nawet mnie rozerwie...
O... jest światełko... jest moja gwiazda...



Przestałam się wiercić, bardziej nadstawiłam cipę...
- Masz... zgwałć mnie i niech boli...
Uznali to za przyzwolenie...
Poczułam coś... żel... Anka lała...
- Chcę na sucho...
- Ty głupia... już dawno płyniesz...
Zaczęły wchodzić, po kolei... i niestety, nie czułam wielkiego oporu...
Dopiero przy prawie całej dłoni nadszedł mój ból...


- Dawaj... wypierdol tę pizdę... wsadź całą...
- Chcesz tego... będzie boleć ?
- Tak, kurwa chcę...
Gdy przeszedł myślałam, że zwariuję od bólu, ale on zaraz znikł... za to poczułam coś dużo gorszego...
Chciałam się wyrwać... ale trzymali mnie za mocno... no i drinki...
W głowie szedł wstręt... bo... kurwa... nadchodził orgazm...
Ja nie mam prawa... !!!
- Proszę nie... nie chcę...
- Za późno złotko... teraz to cię wyjebie, tak jak mnie... będzie ci dobrze... odstresujesz się...


KURWA NIE...
Nie chcę żadnego relaksu... moje wredne ciało znowu mnie wkurwia...
Gdy nadszedł... zaczęłam płakać z bezsilności...
- Zobacz, mała sucz wraca do siebie...
Ona nic nie rozumie...
d**gi to formalność... nawet trzeci... ci wkładali w to całych siebie, a ja ryczałam...
Byłam tak wypluta i oczywiście cały pokój wirował, że przestałam się ruszać...


- To teraz wrócimy ją całkowicie... usłyszałam Ankę...ale nie zrozumiałam...
Dopiero gdy poczułam jego kutasa przystawionego do d**giej dziurki ... wrzasnęłam...
- Nie wybaczę wam tego... !!!
- Spokojnie, będziesz dziękować, kochasz to...
Wszedł bez mojego oporu... naprawdę zaczęłam coraz gorzej się czuć...
Niech zrobią co mają, a potem spadają...
Byłoby dobrze... ale ta małpa zaczęła wkładać swoją dłoń w moją pizdę...
- Teraz ja cię objadę...


Kutas w dupie, nie czułam go, wiedziałam tylko, że wali, bo jaja uderzały o tyłek, ale jej ręka, która wślizgnęła się jak po maśle... była taka... jakiej nie chciałam.
Była cholernie przyjemna...
Ostatnimi siłami spojrzałam się w dół...
Oczy Jurgena świeciły... trzymał mnie za nogi i pierdolił swoją szefową... Anka miała zacięty wzrok...
- Zaraz cię załatwię kurewko...
- Anka, nie mogę... proszę...
- Już ty możesz... czujesz już... ?


Zamknęłam oczy... nie chcę na to patrzeć... bo idzie...
Czuję odrazę do swojego ciała... i niechęć do Anki... chociaż ona... po prostu... nie rozumie...
Dostałam dwa... zsikałam się, nie wiem ile... i wtedy mnie puścili...
I dobrze... bo poczułam to... zerwałam się do łazienki... poleciał paw...


Siedziałam na podłodze, prawie naga, obejmowałam kibel i rzygałam...
I dobrze ci tak szmato...
Zimno płytek koiło tyłek... ale nie moją duszę... co ja zrobiłam... ?
- Tylko posprzątaj... zawołał Jurgen...


Przepraszam cię kochany... już nigdy nie będzie seksu z radości... będę dawać dla poniżenia i bólu... dla zeszmacenia i wykorzystania... tak, jak na to zasługuję...
Wybacz mi Robercie... przepraszam, przepraszam, przepraszam...
Jak człowiek potrafi się zmienić w najważniejszej sekundzie swojego życia...
Jego śmierć, to i moja śmierć...
Przepraszam.


Wiem tylko, że sprzątałam po sobie, gdy Jurgen przyszedł, rozebrał mnie, ubrał koszulę i położył do łóżka.
Tyle pamiętam.
 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

***************


Chociaż w nocy poczułam dłoń na ciele...
Byłam pewna, że to Robert... ale, gdy skojarzyłam, że... to wtedy się obudziłam...
To był Jurgen, leżał i dotykał moich piersi...
- Co robisz ?
- Biorę cię, bo chcesz tego...
On też nie rozumie...
Odwróciłam się tyłem...
- Moja pizda należy do męża, wyjeb mnie w dupę... i tam możesz się zlać...
Zgodziłam się, bo to jest poniżenie, jeśli chce, będę pojemnikiem na jego spermę...



******************


Rano obudził mnie ból głowy... ale już miałam ciepłe mleko i aspirynę na stoliku...
Nie rozmawialiśmy na ten temat...
Jakby nic się nie wydarzyło... wiem, że to była napędzona seksem chwila i ich pragnienia.
Nie będę im tego wypominać, trzeba zwyczajnie zapomnieć...



- Jesteś zła za wczoraj ?
- Dlaczego ?
- Bo w ogóle się nie odzywasz...
- Jest w porządku, jeśli kiedyś będziesz chciał sobie ulżyć, to się nie krepuj, moja dupa zawsze ci da... lepsze to, niżbyś miał chodzić na jakieś kurwy... masz przecież swoje potrzeby, jak każdy facet...
- Masz rację, dawno nie dostałem...


Dzień minął jak zwykle, ale w nocy Jurgen znowu bez słowa przyszedł i zerżnął moją dupę...
Nie pytał się... i nie chciał się kochać, za co byłam mu wdzięczna... po prostu wlał we mnie swoje napięcie...
A, że nie spodziewałam się, nie byłam nakremowana i bolało... nie tak do płaczu... ale bolało...
Nie wiem, czy teraz nie jestem jeszcze bardziej pokręcona, niż kiedyś, ale gdy odchodził, bardzo cicho powiedziałam - dziękuję...


Jestem kurwą do wykorzystania, do zalewania spermą i jest mi z tym dobrze...
A może kiedyś mu się postawię... i mnie uderzy... ?
Zaczyna mi się to podobać...


*************


Te puzzle okazały się strasznie ciężkie, nie rozumiałyśmy zamysłu bez głównego obrazka, ale najpierw brzegi... potem jakoś pójdzie...



*************



Jurgen powiedział, że dzwonił ten przyjaciel i będzie spotkanie...
- W sobotę w hotelu... taki... a takim... na 20... Jesteś pewna ?
- Tak...
- I będzie ich...
- To bez znaczenia...
- Dostaniesz kasę, ale to chyba niepotrzebne... ?
- Za dobrze wykonaną pracę należy się zapłata... i będzie full serwis.
- Ok.
- Kupię ci coś ładnego... może jakąś porządną koszulę do spania... bo tą co masz, to szmata... jak wszystkie tutaj...


Powiedział, że będzie stał po drzwiami i jeśli usłyszy mój np... krzyk... to wchodzi...
Wytłumaczyłam, że to będą sami komendanci policji i żeby nie robił obciachu...
A on, że ma to w dupie, bo ich nie zna... tylko ja się liczę...
Nie wiem, chyba podkochuje się w mnie...



Pojechaliśmy. Jedna sukienka, bez stanika i majtek, same pończochy... sam mi podał...
Włosy spięłam, bo i tak poszarpią...
Pokój nr... nie widzę... ale byłam po 20...
Zapukałam...
Otworzył już pijany... jakiś stary dziad... na tak, kto może być komendantem... ?
- Nasz dziewczyna przyjechała... ryknął na cały głos...
Potem spojrzał się na Jurgena...
- Cześć...
Szybko dodałam.
- To moja ochrona, w razie czego zabije wszystkich...



Jego wzrok jakby oprzytomniał... spojrzał się jeszcze raz... i zaśmiał na cały głos...
- Żartowałam, zapłać mu...
- Kasa za dziwkę... panowie... !!!
Normalnie dostałby w ryj, ale teraz jest inaczej... jakiś d**gi wyskoczył z kopertą...
Wręczyłam ją Jurgenowi... zgniótł ją i... tak spojrzał, że nie wiedziałam co myśleć... bo... uśmiechnął się...
Nawet lekko mnie popchnął...


W środku było czterech... starszych panów...
Jedni bardziej, inni mniej popijający...
- Jestem Karolina...
Każdy przedstawił się, pocałował w rękę...
- Na co możemy liczyć... ?
- Zapłaciliście, więc na wszystko...
Rozpięłam sukienkę i sama poleciała...


Otworzyli gęby, popili, a ja zaczęłam się powoli obracać... z lekkim wypięciem tyłka, aby dobrze go zobaczyli...
- Ja pierdolę... jest ok... napijesz się złotko... ?
- Chętnie, co macie ?
- Polska policja pije tylko polską wódkę...
Nalali kieliszek i poszedł do dna...
Lubię wypić... zaczynam łączyć to z seksem...



Kleknęłam na środku pokoju i czekałam...
Obeszli mnie, wyciągnęli i rozpoczęło się...
Kutasy małe, duże, grube... kątem oka zobaczyłam jeszcze jednego, wyszedł z łazienki... młodszy o wiele lat... jeśli ci nie dadzą razy, to on na pewno.
Ale on nie podszedł, tylko usiadł się w fotelu i obserwował...


Byli pachnący, wyczułam to od razu i moja ręką z jajek często szła na tyłek, a paluszek szukał swojej dziurki i gdy znalazł, słyszałam gromkie potwierdzenie w ich głosie zadowolenia...
Oczywiście każda ręka na głowie wciskała ją jak najgłębiej, a ja pełna rozkoszy w poniżeniu, pozwalałam na ile szło.
Niech mnie wykorzystają, niech mają za zwykłą dupodajkę, płacą i żądają.
A jak żądają to dostaną. Oni jako gliny nie czują respektu przed zwykłym człowiekiem, im po prostu się należy.
Panowie i władza.
I zwykła kurwa.


Obrabiałam jak najlepiej mogłam, co dało słychać po komentarzach...
Lizanie jajek, wkładanie tych nie największych do końca...
Oczywiście, tych dwóch z dużymi też się domagali... a że nie stały do końca... to brałam...
- Kurwo, będziesz miała dziś branie, sama dasz radę ?
- Szkoliłam się w Hamburgu, mój ochroniarz jest za drzwiami... może zaświadczyć...


I wtedy, ten co siedział, piąty, wstał, podszedł do drzwi i otworzył je szeroko...
Nie wiem po co, ale trzymał je dość długo otwarte i chyba rozmawiał z nim...
Skutkowało to tym, że Jurgen wszystko zobaczył...
Klęczącą mnie nagą... i mającą cztery kutasy do obciągania...
Nie wstydzę się jego... widział już wszystko.
W ostatnim momencie spojrzałam się w ich stronę... Jurgen, mój przystojniacha... ubrany na biało...


Powoli, niektórzy odchodzili napić się, ale roboty było pełno, każdy się domagał... swojej kolejki.
Szło mi dobrze... i fajnie się czułam.
Jak kurwa, dobra rasowa, ale nie w taki sposób jak kiedyś...
Teraz poniżam się, bo chcę dostać za swoje, za śmierć Roberta i za to, że mnie spotkał w swoim życiu.


Podnieśli mnie i kazali się wypiąć, dawali klapsy, komentowali... aż któryś splunął i włożył swojego kutasa...
- Do buzi poproszę resztę... zawołałam...
Zostałam szarpnięta za włosy i ściągnięta do ich wysokości.
Fajnie...
Wypięłam tyłek, aby dostać jak najgłębiej... niestety znowu mało czułam...
Czyżby akurat zasadził mnie mały... ?


Zmieniali się, dostawałam z dupy do gęby, nikt nie mył... ja to robiłam swoimi ustami i językiem...
Potem szła pizda do wyjebania... ciągle dwa w buzi...
Kazali się usiąść na jednym, d**gi w tyłek i dwa... w dwie ręce.


Gdy dwóch się zlało w buzi i ten w dupie... dali odpocząć...
Poprosiłam wódkę... ciągle siedząc na którymś z nich...
Patrzyłam się łapczywie na tego młodszego...
- A ty mnie nie wypierdolisz ?
- Po wszystkich... oni już kończą...
- Zejdź i obciągnij mi... zawołał ten z dołu...

 

  • Przytulam 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Ześlizgnęłam się i łapczywie zaczęłam ciągnąć... jednocześnie wypinałam tyłek w jego stronę...
- Jesteś kurwą ?
- Jestem...
- Nie karmią cię tam dobrze, trochę chuda jesteś...
- Ale dobrze się pierdolę...
Wszedł w dupę... mocno...
Rozszerzyłam nogi... wcisnęłam palce w tyłek temu na podłodze i się zlał...
Nareszcie będę miała tylko tego dla siebie...


Pociągnął za włosy... wygięłam się jak kotka...
Walił mnie z 10 minut...
- Jak chcesz to wyliżę ci tyłek...
- Tego też cię nauczyli... ?
- Tak, dla męża się uczyłam...
- Masz męża ?
- Oczywiście i wiele dzieci...
- I się pierdolisz ?
- On lubi gdy mu opowiadam, jak mnie ludzie szmacą...
- Jesteś pojebana...


Szarpnął mnie za włosy i przywalił...
- Jebana kurwa... słyszycie, ta szmata ma męża i dzieci w domu, a przyszła dawać nam dupy...
- Głupoty gada, ona jest stamtąd... a jeśli mówi prawdę, to ją wypierdol, zasługuje na to szmata...
- Daj wyliżę ci tyłek, lubicie to...


Oberwałam tak, że poleciałam aż pod ich stolik...
- Nienawidzę takich kurew... !!! Powinnaś siedzieć w domu...


Wspaniale, dostanę za swoje...
- Ale ja lubię dawać i się pierdolić...
- Pojebana babo... zaraz ci dam...
- A mogę wódki... ?
Przyniósł całą butelkę i wsadził mi do buzi...
- A chlej...
Pociągnęłam naprawdę dobrze...
Wytarłam buzię...
- To co kozaku, bierzesz mnie ?


Podszedł i wsadził całego do buzi... dużego i do końca...
I trzymał...
Ok, umiem tak, pokażę ci, na co stać tę kurwę...
Ale on trzymał już za długo... zaczęłam ruszać głowa... dotykać jego ud... ale on nic...
Teraz jest za długo...
Uderzyłam go... potem d**gi i trzeci... już mi brak tchu...
Wyciągnął...


- Kurwo, to za twojego męża... abyś zapamiętała...
I znowu włożył do końca...
Próbowałam się uspokoić, delikatnie oddychać przez nos... ale on był coraz mocniej wciśnięty w jego brzuch...
Zaczęłam dostawać mroczki w oczach...
Zaraz odpłynę... i wtedy pomyślałam...
Masz kurwo co chciałaś... karę za męża... za Roberta, za jego bezsensowną śmierć, za to, że zakochałaś się...
Objęłam jego tyłek i docisnęłam jeszcze...
Może teraz umrę... ?


Przebłyski w mojej głowie pokazywały mi nie pokój hotelowy, tylko jakąś obskurną norę, jakąś piwnicę.
Ci faceci nie byli policjantami, tylko... no... właśnie... kim byli... ?
Niedotlenienie mózgu dawało mi kopa.. i takie dziwne wizje...
Chyba nie do końca... prawdziwe...


Puścił mnie...
Walnął prosto w twarz...
- Jesteś popierdolona kurwo... nienawidzę takie...
- A ja lubię... usłyszałam głos z tyłu... chodź do nas, obciągnij...
Na kolanach podeszłam kręcąc tyłkiem dla tamtego... gadaj sobie... ja robię co umyśliłam...
Siedzieli z wywalonymi kutasami, nie mytymi... moimi...
Od jednego do d**giego... lizałam jak swoje cukiereczki...


Usłyszałam otwieranie drzwi... jakąś rozmowę... po polsku...ale potem nic...
- Ja chyba zleję się jeszcze raz, siadaj się na mnie...
Facet po 60... grubszy... może generał ?
Usiadłam się tyłem... włożyłam do cipki, wierciłam się i nabijałam...
On obejmował tyłeczek...
- Wcale nie jest taka chuda... w sam raz...
- A moje cycki... generale ?
- Pierwsza klasa... dodał inny...
Podszedł i dał do buzi...


Zsunęłam jego spodnie, objechałam tyłeczek... poszukałam dziurki...
Podrażniłam, potem jajeczka... ale on sam przesunął moją rękę do tyłu...
Wiem, że to lubią..
- Dajcie wypić... bo zaraz zaszaleję...
Dostałam szklaneczkę... i jednym łyczkiem poszło...


Odwróciłam go i językiem zaczęłam szukać...
Nachylił się... jest... wali... ale... to jest teraz dla mnie... dla szmaty... odpowiedni klimat...
Ten z tyłu docisnął moją głowę do jego dupy...
- Wyliż porządnie mu rowa...
Ręką namacałam kutasa i waliłam...


- Kurwa... kurwa... zleję się...
Poczułam pod językiem skurcze... ten z przodu lał...
- Wyliż...
- Panowie, dobra sucz... pierwsza klasa...


- Dawaj, obciągnij mi...
To było z tyłu... czyli ten z cipki...
Szybko połknęłam i zaczęłam wciągać spermę... płacili, nie mogą się zawieźć...
- O kurwa... dobrze sprząta...


Puściłam go i ... zostałam na kolanach na podłodze...
- Chcesz się napić ?
- Pewnie...
Piłam, choć już kręciło mi się w głowie, że czasami bujało mnie... nie wspomnę, że cały pokój falował...
- Może pójdę do łazienki... ?


Zaczęli się śmiać...
- A idź... tam za ścianą...
Usiadłam się na kibelku i zastanawiałam się... poleci paw, czy nie... ?
Nie poleciał... ale jedno mnie zdziwiło... nie było żadnych szafek, ani lustra...
A po co mi patrzeć na swoją gębę... dostałam... to dostałam... nie ma co roztrząsać.. należało się...
Jestem... byłam żoną... która nie zasługiwała na to... należy mi się od każdego... i od każdego przyjmę z wdzięcznością...
Wiem, gdzie jest moje miejsce...


- Halo... dać jeszcze komuś ?
Nie odwrócili się nawet... teraz wódka się tylko liczy...
Łyknąć jeszcze ?
E... poszłam do drzwi...
- Skończyłaś ?
- Ja nie, ale oni tak... jedźmy do domu...
- Dasz radę iść... ?
- A pomożesz mi ?


Wziął mnie pod rękę, był silny i cieszyłam się jak cholera, że go mam...
Mój prawdziwy przyjaciel...
Gdy kładł mnie do łózka... szepnęłam...
- Wiesz... jeszcze mogę... ci dać...
- Nie, jutro się umyjesz i wtedy przyjdę w nocy...
Odwróciłam się, jeszcze tylko zobaczyłam Renię jak patrzy się na mnie...
Ale dlaczego ?
Zasnęłam.

Nie było go kilka dni. Renia była... to jest prawdziwa przyjaciółka...
Układamy cholernie powoli te puzzle, ciemny obraz na zewnątrz, ale w środku będzie jaśniej... powoli...
Mało mówi, czasami zje jedzenie, które przyniesie Jola, ale przynajmniej nie jestem sama...
Chciałam zostać w domu na jakiś czas... zmęczył mnie ten seks, ale potem postanowiłam zobaczyć słońce.
- Wojtek, weźmiesz mnie na słońce, jest go coraz mniej... ?
- A może pojedziemy na budowę, tyle o niej mówisz... a siedzisz tylko w łóżku ?
- Super.


Narzuciłam jakąś rzecz i w moment byliśmy tam...
- Boże jak tu jest pięknie.
- Ładnie zrobili, prawda ?
Obeszliśmy wszystko...
- Dlaczego nikogo nie ma ?
- Dziś jest niedziela, może popołudniu będą dzieci i pobawisz się z nimi ?


I wtedy przypomniało mi się to ostatnie.
To najmniejsze, które nie miało szans nas zobaczyć...
Szliśmy korytarzami, aż zobaczyłam wejście na jakby taras widokowy, czy też dach... ?
Wojtek został z tyłu, a tutaj jest naprawdę piękny widok...
Gdybym mogła je urodzić, przytulić i pokazać naszą całą rodzinę i ten wspaniały świat...


A tak... jestem sama... całe dni i całe noce, które płaczę...
Czy to jest życie... ?
Każdy ma swoje sprawy, nawet dzieci... tak rzadko... się widzimy...


Widok jest piękny... a mnie coś ścisnęło w brzuchu...
A może zrobić tak krok do przodu... ?
Wiatr otula mi twarz... jest zimny... tak jak mój Robert...
Gdybym mogła polecieć do niego i go ogrzać...


I wtedy naszła mnie najpiękniejsza myśl...
Mój Robert jest z naszym dzieckiem i na pewno opiekuje się nim...
Są razem szczęśliwi... ale... dlaczego mnie tam nie ma... ?
Zrobiłam jeszcze jeden krok... i jeszcze jeden...
To przecież jest takie proste...


Za chwilę będę z nimi i nie tylko on mnie przytuli, ale i ja przytulę ich...


- Co ty głupia szmato robisz ???
Poczułam szarpnięcie, przewróciłam się...
- Znowu chciałaś się zabić... przy mnie... ?!!! Zwariowałaś... ???
- Chciałam tylko ich zobaczyć... przytulić...
- Już ja ci dam... i uderzył mnie...


Nie pamiętam drogi do domu, ale czułam jak jest zdenerwowany...
W domu wszystko powiedział Jurgenowi... i zamknęli mnie w pokoju...
Rozglądnęłam się... to nie jest mój pokój...
Przez drzwi musiałam krzyczeć...
- Chcę do siebie !!!
- Tam masz za dużo wspomnień... tutaj zostaniesz, aż się uspokoisz...
Usiadłam się na łóżku i płakałam...
Kim mam być, jak mam żyć... jak to wszystko pogodzić... ?
- Proszę pomóżcie mi... proszę...
Nawet dzieci nie przychodziły...



Długo siedziałam zamknięta, tylko Jola przynosiła jedzenie, a Renia w ogóle się nie pojawiała...
Ale się uspokoiłam.
Nastąpił jakiś przełom... już d**gi raz śmierć mnie nie chce i zaczynam się zastanawiać, czy idę dobrą drogą... może celowo mnie trzyma przy życiu i coś chce pokazać... ale co ???


Minął chyba tydzień, gdy Jurgen zapowiedział, że ośrodek jest już gotowy i możemy go zobaczyć... to będzie dla mnie nagroda...
Jak się ucieszyłam... moje marzenie właśnie się spełnia...
- Ale pamiętaj, masz być grzeczna...
- Będę i dziękuję ci, że mnie zabierasz...
 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...