Skocz do zawartości
Sailor&Lula

Studium bólu.

Rekomendowane odpowiedzi

Myślę, że temacie naszego własnego "studium bólu" wiele osób podchodzi do niego...hmm... powierzchownie. Tzn. wiemy, że ból zasadniczo jest zły, wiąże się z czymś negatywnym a jedynie w określonych sytuacjach godzimy na pewną jego dawkę w imię innych celów. Osoby które świadomie się na niego godzą, a nawet do niego dążą uznajemy za jednostki o skłonnościach masochistycznych. To oczywiście duże uproszczenie które w "codziennych" praktykach bywa nawet wystarczające ale ponieważ jesteśmy w dziale BDSM myślę, że warto to doprecyzować.

 

Osobiście uważam, że aby świadomie podejmować praktyki BDSM warto przyjrzeć się tematowi bólu (zarówno otrzymywanego jak i dawanego) nieco głębiej - przeanalizować rodzaje bólu oraz zadać sobie pytanie jakie dokładnie sygnały wysyła ciało w danej chwili i prawidłowo je zinterpretować. Tutaj warto powiedzieć o podziale good pain/bad pain (dobry ból/zły ból).

 

Główne kryterium tego podziału jest następujące:

- Dobry ból/good pain - to taki kiedy odczuwamy dyskomfort, ciało wysyła nam sygnały ostrzegawcze ale jednocześnie "wyrównuje" poziom bólu endorfinami i adrenaliną. Możemy czuć się lekko zagrożeni, organizm wchodzi na nieco szybsze tory, jednak cała sytuacja nie powoduje chęci natychmiastowej ucieczki i/lub przerwania danej praktyki. Często uczucie dyskomfortu występuje jednocześnie z odczuciami pozytywnymi i/lub podnieceniem. W tym wypadku obie strony obserwują po prostu dalsze reakcje i podejmują stosowne decyzje.

- Zły ból/bad pain - to ten kiedy nasze ciało wysyła nam poważne sygnały, że coś jest bardzo nie tak, a dalsze kontynuowanie zabawy może być niebezpieczne. Towarzyszy temu chęć ucieczki i natychmiastowego przerwania danej "sceny" oraz nie występuje przy tym przyjemność/podniecenie. Ten rodzaj sygnałów nie jest wyrównywany innymi czynnikami ani hormonami i w większości przypadków powinien wiązać się ze zmianą lub przerwaniem danej praktyki. 

 

Dosyć dobrze, przejrzyście i przystępnie jest to omówione chociażby w poniższym materiale od 38 minuty. Dotyczy on co prawda bondage i shibari ale ten fragment jest uniwersalny. (wymagany podstawowy angielski - można włączyć angielskie napisy)

 

 

 

Zasadniczo dopiero świadome wchodzenie i godzenie się na "bad pain" jest wyznacznikiem sadyzmu/masochizmu. Większość osób z satysfakcją może natomiast tolerować lub lubić różne praktyki związane z "dobrym bólem". To w której klasyfikacji znajdzie się dana praktyka jest natomiast bardzo indywidualne.

 

Jednocześnie podział ten tak samo dotyczy bólu fizycznego jak i psychicznego związanego np. z poniżaniem itd.

 

Osobiście uważam, że wchodząc w świat praktyk BDSM każda osoba bez względu na preferencje powinna przepracować sobie pewne podstawy z zakresu "studium bólu".

  • Lubię 2
  • Dziękuję 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

@Wichura wielkie dzięki za ten post!

 

Godzinę temu, Wichura pisze:

Zasadniczo dopiero świadome wchodzenie i godzinie się na "bad pain" jest wyznacznikiem sadyzmu/masochizmu.

Godzenie się na zły ból, gdy jednocześnie "chce się uciekać", to jest właśnie u mnie te przełomowe wkraczanie głębiej, o którym pisałam w poprzednim poście.

 

Jednocześnie można stwierdzić, że masochiści winni mieć większą przestrzeń dobrego bólu, niż osoby, które potrafią przyjmować ból bez masochistycznych skłonności.

 

Aczkolwiek zdarzało mi się rozróżnić zły ból, przy uczeniu się własnej ruchomości mojej niepełnosprawnej ręki podczas wiązania, który dla kwestii bezpieczeństwa był sygnałem do przerwania praktyk. Dziwne doznanie - z jednej strony czuję, że wpadłabym w to głębiej, a z drugiej mózg podpowiada, iż nie warto, bo cena mogłaby być zbyt wysoka... W zasadzie jest to dla mnie pocieszające, iż odnajduję w sobie taki wentyl bezpieczeństwa. Nie zawsze strona zadająca ból wie wszystko o ciele drugiej strony, szczególnie na początku relacji.

 

Choć jak dalej o tym myślę, z tą chęcią ucieczki... Nie traktowałabym ją jako bezpośredniego wyznacznika wejścia w zły ból. W mojej obecnej relacji, w której jestem bardzo oddana na poziomie psychicznym, moje ciało rzadko reaguje symptomami ucieczki. Zbliżanie się do granicy między dobrym a złym bólem odczuwam raczej jako punkt, po którym wydaje się, że absolutnie nie jestem w stanie tego wytrzymać. Punkt, który przy braku psychicznego oddania pewnie zakończyłby się ucieczką lub paniką. Nie mogę wytrzymać, ale jednak daję się w to wprowadzić.

 

Niby jest to nie do zniesienia, niby powinno się wiać gdzie pieprz rośnie, ale masochistycznie dopiero za tym punktem rozpościera się nowa przestrzeń doznań.

 

Godzinę temu, Wichura pisze:

Zły ból/bad pain - to ten kiedy nasze ciało wysyła nam poważne sygnały, że coś jest bardzo nie tak, a dalsze kontynuowanie zabawy może być niebezpieczne. Towarzyszy temu chęć ucieczki i natychmiastowego przerwania danej "sceny". Ten rodzaj sygnałów nie jest zagłuszany innymi czynnikami ani hormonami i w większości przypadków powinien wiązać się ze zmianą pub przerwaniem danej praktyki. 

...bo skoro teoretycznie powinno się przerwać, ale jednak się tego nie robi - siłą rzeczy otwiera to na nowe odczucia, inne, niż tylko przemożna chęć przerwania bądź odliczanie do końca tego piekła.

 

I tu pociągnę dalej, skoro zły ból nie jest już rekompensowany adrenaliną i endorfinami, to dlaczego dla masochisty znajduje się za nim spełnienie? ;)

 

Lula.

 

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
10 minut temu, Sailor&Lula pisze:

I tu pociągnę dalej, skoro zły ból nie jest już rekompensowany adrenaliną i endorfinami, to dlaczego dla masochisty znajduje się za nim spełnienie? ;)

 

Ponieważ... jest masochistą :D A tak na poważnie to ciężko mi się wypowiedzieć w tym temacie gdyż samo masochistą nie jestem. Biorąc jednak na logikę, dla osób które masochistami nie są "nagrodą" za doświadczanie dyskomfortu i "dobrego bólu" jest pojawiająca się przy tym przyjemność, adrenalina, endorfiny itd. Każdy sam określa granice po przekroczeniu której linie przyjemności i bólu zaczynają się od siebie raptownie oddalać. Myślę, że dla masochistów ta "nagroda" leży gdzie indziej i wygląda inaczej ale ja sam jej nie nazwę ;) 

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
48 minut temu, Wichura pisze:

Biorąc jednak na logikę dla osób które masochistami nie są "nagrodą" za doświadczanie dyskomfortu i "dobrego bólu" jest pojawiająca się przy tym przyjemność, adrenalina, endorfiny itd. Każdy sam określa granice po przekroczeniu której linie przyjemności i bólu zaczynają się od siebie raptownie oddalać. Myślę, że dla masochistów ta "nagroda" leży gdzie indziej i wygląda inaczej ale ja sam jej nie nazwę ;) 

Choć czerpię przecież wielką  przyjemność z dobrego bólu, to zwykle po jego ustaniu odczuwam żal. :D Takie poczucie, że chciało by się iść po jeszcze więcej.

 

Dobry ból to stan, w którym jeszcze potrafię ten ból analizować, jeszcze go "łapać i przytulać" (dziwnie to brzmi, ale tak mi się kojarzy to uczucie, którego doświadczam).

 

Zły ból to jazda po bandzie, wydarcie kontroli z rąk, często totalne wyrzucenie się poza świadomość. Zwykle nie jestem w stanie opisać, co się działo. Zauważyłam, że gdy zaczynam wchodzić w zły ból, zmienia mi się intonacja wydawanych przeze mnie dźwięków. :D Mega intymne, bo taki ból obnaża całkowicie. Totalnie demoniczny mrok i czarna otchłań, która potrafi się przemienić w jasną, cichą przestrzeń... Nadal poza kontrolą.

 

W dniu 30.04.2020 o 23:36, PlayRoll pisze:

 

Kilka razy słyszałem opinię masochistycznej strony, że ból opdowiednio podany pozwala opóźnić głowę z wszystkiego, każdej jednej myśli, każdej wątpliwości. Chętnie poznam zdanie tu obecnych masochistów ile w tym prawdy.

 

 

To jest całkiem dobre sformułowanie, choć wcale nie odziera owych doznań z tajemnicy.

 

Lula.

 

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
5 minut temu, Sailor&Lula pisze:

Zły ból to jazda po bandzie, wydarcie kontroli z rąk, często totalne wyrzucenie się poza świadomość. Zwykle nie jestem w stanie opisać, co się działo. Zauważyłam, że gdy zaczynam wchodzić w zły ból, zmienia mi się intonacja wydawanych przeze mnie dźwięków. :D Mega intymne, bo taki ból obnaża całkowicie. Totalnie demoniczny mrok i czarna otchłań, która potrafi się przemienić w jasną, cichą przestrzeń... Nadal poza kontrolą.

 

Nie wiem, nie znam się. Ja lubię surfować na fali "dobrego bólu" partnerki zachowując równowagę i dbając aby nie spadła na żadną stronę :D Ale też nie mam zbytnio doświadczeń z masochistkami  ;) 

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
26 minut temu, Wichura pisze:

Nie wiem, nie znam się. Ja lubię surfować na fali "dobrego bólu" partnerki zachowując równowagę i dbając aby nie spadła na żadną stronę :D Ale też nie mam zbytnio doświadczeń z masochistkami  ;) 

Toteż opisałam to ze swojej perspektywy, w której ostatecznie osoba zadająca ból też mi prawdziwej krzywdy nigdy nie zrobiła. A wręcz przeciwnie. ;)

 

I też nie spadam całkiem bezwiednie, choć odebrano mi kontrolę. Jestem mocno trzymana i nie czuję się samotna w moim locie. 

 

PS Złemu bolówi towarzyszy u mnie też szeroko pojęte poczucie przerażenia. 

 

Lula.

  • Lubię 1
  • Przytulam 1
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
W dniu 17.12.2020 o 09:25, Sailor&Lula pisze:

I tu pociągnę dalej, skoro zły ból nie jest już rekompensowany adrenaliną i endorfinami, to dlaczego dla masochisty znajduje się za nim spełnienie?

@Lula, chyba źle na to patrzysz. Ten "zły ból" dostarcza masochistom sporej dawki adrenaliny i endorfin. Gdy instynkt samozachowawczy wzywa do ucieczki, a masochistyczna natura pragnie wytrzymać jak najwięcej. To walka z samym sobą dostarcza największego kopa, to ona podnieca, a wygrana przynosi spełnienie.

 

Mnie sadystkę najbardziej podnieca owa walka. To, gdy umysł próbuje zapanować nad wijącym się z bólu ciałem czy urażoną dumą. Jak ja kocham inicjować te bitwy.

Zauważyłam u siebie, że bywają chwile, gdy sama się boję moich zapędów.

Tuż na granicy spełnienia ciężko zauważyć w tym ogłuszeniu niepokojące sygnały jakie wysyła nieświadomie lub świadomie oddany.  A przecież wtedy i ja chciałabym jeszcze więcej, jeszcze mocniej, o jeden kroczek dalej. Zastanawiam się czy kiedyś nie pójdę o ten krok za daleko. 

  • Lubię 3
  • Wow! 1
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
38 minut temu, Dragonfly pisze:

@Lula, chyba źle na to patrzysz. Ten "zły ból" dostarcza masochistom sporej dawki adrenaliny i endorfin. Gdy instynkt samozachowawczy wzywa do ucieczki, a masochistyczna natura pragnie wytrzymać jak najwięcej. To walka z samym sobą dostarcza największego kopa, to ona podnieca, a wygrana przynosi spełnienie.

Spojrzałam na sprawę z perspektywy podziału podsuniętego przez @Wichura, więc nie wiem, czy źle na to patrzę. Też mi do końca nie pasuje, iż ów podział na dobry i zły ból wyklucza rekompensatę "złego bólu" adrenaliną i endorfinami. Ten podział bardzo ładnie tłumaczy przyjmowanie "dobrego bólu", zaś w ogóle nie odnajduje motywacji przyjmowania "złego bólu", który tak niesamowicie mnie pociąga i w który uwielbiam dać się wciągać (pomimo strachu).

 

38 minut temu, Dragonfly pisze:

instynkt samozachowawczy wzywa do ucieczki, a masochistyczna natura pragnie wytrzymać jak najwięcej. To walka z samym sobą dostarcza największego kopa, to ona podnieca, a wygrana przynosi spełnienie.

U mnie masochistyczna natura jest dopingowana przez uległość i determinację w pełnym przeżywaniu tego, co oferuje mi osoba dominująca. Podnieca mnie poddanie się władzy, a przyjęcie nieznośnego bólu jest jakże obrazowym tego aktem. 

 

38 minut temu, Dragonfly pisze:

Zauważyłam u siebie, że bywają chwile, gdy sama się boję moich zapędów

Swoich też się boję. Aczkolwiek już mniej, odkąd zdaję sobie sprawę, że uzupełniają się z zapędami drugiej osoby i jesteśmy w tym razem. A nawet jeśli się w jakiejś mierze nie uzupełniają, to zostały zlustrowane, są właściwie interpretowane i umiejętnie używane dla obopólnej satysfakcji.

 

Najgorzej jest zostawać samemu z własnymi mrocznymi pragnieniami.

 

38 minut temu, Dragonfly pisze:

A przecież wtedy i ja chciałabym jeszcze więcej, jeszcze mocniej, o jeden kroczek dalej. Zastanawiam się czy kiedyś nie pójdę o ten krok za daleko. 

Co znajduje się za tym "za daleko"?

 

Lula.

  • Lubię 1
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
W dniu 18.12.2020 o 17:33, Sailor&Lula pisze:

Najgorzej jest zostawać samemu z własnymi mrocznymi pragnieniami.

To jest prawdziwie zły ból - swędzenie, którego nie da się podrapać.

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
W dniu 26.11.2019 o 22:07, Sailor&Lula pisze:

Na ile ból psychiczny i fizyczny się gdzieś tam ze sobą przenikają? A w jakim stopniu potrafimy je od siebie oddzielić? Ja chyba nie umiem.

Ja wyraźnie rozróżniam ból psychiczny od strachu. Ból psychiczny nie kojarzy mi się z przyjemnością i przenika się jedynie z moimi depresyjnymi demonkami.

Strach, z drugiej strony, czy tam "dyskomfort psychiczny", widziany w oczach drugiej osoby potrafi odpowiednio dopełnić przyjemność z oferowanego bólu fizycznego. 

 

Czy można oddzielić przystawkę od dania głównego? Pewnie, że tak.

Strach bez bólu pozostawi smakowity niedosyt. Byleby nie umierać z głodu. 

Ból bez strachu przyjemnie spoliczkuje zmysły z zaskoczenia. 

 

W dniu 18.12.2020 o 17:05, Dragonfly pisze:

Mnie sadystkę najbardziej podnieca owa walka. To, gdy umysł próbuje zapanować nad wijącym się z bólu ciałem czy urażoną dumą. Jak ja kocham inicjować te bitwy.

Zauważyłam u siebie, że bywają chwile, gdy sama się boję moich zapędów.

 

Nie jestem sadystą ale chyba najbliżej mi do tej walki właśnie.

 

Lubię zaciągać się adrenaliną wyzwalaną przez nietypowe sytuacje, które inicjuję w porywie nastroju. Karmię zmysły strachem drugiej strony przed przekraczaniem kolejnych granic. Lubię gdy druga strona czuje się zaskoczona rozwojem wydarzeń, próbuje gwałtownie złapać oddech, odgryzać się, analizuje w panice czy to już dla niej nie za wiele, czy nie powinna już zaprotestować, choć nie ma czym.

 

Ból nie jest dla mnie celem samym w sobie a solą tych wszystkich przyjemności. Niby jedynie dawkowaną z czuciem przyprawą, acz niezbędną by zabawa była dla mnie smakowita. Nie analizuję tego, nie rozbijam soli na atomy, nie przyglądam się jej pod mikroskopem. Jestem zwykłym drapieżnikiem. 

 

 

 

 

 

 

 

 

  • Lubię 7

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...