Aneczce...

[olivier 636]

Co wieczór dajesz mi szanse na poszukanie kluczyka do mojej klatki. Co wieczór dajesz mi szansę na nagrodę. Dziś będzie do po raz ostatni.

 

"Masz teraz ostatnią szansę, czas start"- uśmiechasz się bo wiesz, że wcześniej i tak nie mogło mi się udać. Po prostu go tam nie było.  Rzucam się na to olbrzymie łoże i grzebię w stłamszonej pościeli. Pachnie Tobą i... jeszcze czymś, kimś...

Moje ruchy są nerwowe bo wiem, że mam niewiele czasu. Kłódeczka stuka o plastikową klatkę a w niej pęczniejący od tygodnia członek. Jest!  gdzieś pomiędzy białymi fałdami zabłyszczał fragment srebrnego łańcuszka. Jest, wyciągam go sprawdzając czy na końcu pojawi się upragniony kluczyk. Jest!. Zamieram teraz patrząc na Ciebie w oczekiwaniu co dalej.

"No brawo Misiu. Tym razem Ci się udało" - uśmiechasz się ironicznie.

"No to czas na nagrodę.  Tylko popraw pościel - dodajesz rozkazująco."

Moment i znów prosząco patrzę w Twoją stronę. Tym razem sama zdejmujesz mi klateczkę. Mój wymęczony czekaniem ptaszek wypręża się ocierając o Twoją dłoń. "Ho, ho, ho, jaki olbrzym..." ironizujesz, odwracając głowę w kierunku swojego partnera, którego olbrzymi penis zaczyna się powili podnosić.

Wszystko to w Jego obecności jest dla mnie bardzo poniżające. Ale poniżanie mnie przez Ciebie niezwykle mnie podnieca. Pragnę tego tak samo jak pragnę Twojego Ciała.

"No dobrze, dobrze" . Kładziesz się na plecach rozkładając szeroko nogi. "Oto Twoja nagroda. Będziesz mógł tam wejść, ale musisz mnie troszkę przygotować". Wpełzam  pomiędzy Twoje uda. Zaczynam od paluszków Twoich stóp pieszcząc je delikatnie i ssąc. Smakuję dotyk i zapach Twojego ciała. Staram się uświęcić pocałunkiem każdy centymetr. Powolutku szlakiem po wewnętrznej stronie ud dochodzę do muszelki. Okrążam ją językiem bojąc się wejść nim do środka. Wiem ile przeszła przez ostatni tydzień. Wiem choć słyszałem tylko bo zabroniłaś mi patrzeć. Ale moja wyobraźnia, która pod wpływem tego co słyszałem wymykała się spod kontroli wyświetlała mi obrazy. Więc wiem. A może naprawdę nie wiem? Może nie byłem w stanie sobie tego wyobrazić?

Poruszyłaś biodrami. Więc odważnie wchodzę do środeczka. Staram się by mój język był śliski i wilgotny, ale czuję, że tam także pojawia się wilgoć.

Przyciskam biodra do Twojej nogi. Mój penis ociera się o Twoją łydkę. "O tak..." szepce po cichutku. Wchodzę głębiej języczkiem w Twoje stopy obejmują mojego penisa. Jest cudownie! Świat mi gdzieś odlatuje, ale nie mogę na tym zapanować. jak zwykle. Wiem że stracę szansę aby wejść w Ciebie jak mężczyzna. Ty też już wiesz. Wiesza jak działa na mnie Twoje ciało, wiesz co mogę czego nie i wiesz ile mogę. Wiesz dokładnie, że kiedy bym w Ciebie wszedł wystarczyłoby kilka ruchów... i zostałabyś niezaspokojona. Twoje ruchy stopami pokrywają się z gwałtownością pchnięć moich bioder. To będzie już teraz. Zaczynam krzyczeć i biały gorący płyn zalewa Twoje stopy.

 

Dajesz mi chwilkę wytchnąć. Teraz on kładzie się przy Tobie zaczyna pieścić Twoje piersi. wszystko to sprawiło, ze oboje jesteście na dobrej drodze do kolejnego szczytu. Już zaczynacie wędrówkę. Już spleceni jesteście w pocałunku a Jego ręce już mocniej objęły Twoje cudowne piersi. Piersi których dotykiem dziś nie dane mi było się nacieszyć.

Czyszczę języczkiem Twoje stopy. Pozwalasz mi łaskawie nie dając jednak sygnału bym został. Umykam dyskretnie zostawiając Was samych sobie. Szczęśliwy, że znów przy Tobie mogłem osiągnąć rozkosz, i że Ty teraz jesteś na drodze do niej.

 

Umykam bo muszę dla Was coś przygotować. Zwykle po „tym” masz dobry apetyt...