Skocz do zawartości
rita

Gdy wszystko poszło nie tak - ktoś się zakochał

Rekomendowane odpowiedzi

8 minut temu, MP2020 pisze:

Ja bym udźwignął.. A tylko dlatego, że stan zakochania, zafascynowania drugą osobą i tak kiedyś minie - kolej rzeczy, a "stary" statek, ze starym sternikiem dalej czeka ?.Nigdy nie miałem z tym problemu, powiem więcej chciałbym zobaczyć jak M.  Przeżywa ten stan,jak się zakochuję, jak jest szczęśliwa. Widzę to tak - Stoję z boku i wszystkiemu się przyglądam, delikatnie się uśmiechając ? P. 

 

I to właśnie świadczy o Twojej dojrzałości i oczywiście tez dojrzałości Waszego związku

?

 

Edit. Ja poddając to refleksji i patrząc na siebie z obu stron tego tematu na ten moment nie potrafię.

  • Lubię 3
  • Przytulam 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
15 minut temu, Wichura pisze:

To już chyba zależy od tego na ile ktoś potrafi sobie nowe i stare uczucia ułożyć w głowie

Byłem w takiej sytuacji parę lat temu. Kuriozalnie przyczyniły się one w bardzo dużym stopniu w jakich teraz relacjach z @Seline jesteśmy. Pozytywnym oczywiście.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
7 minut temu, MP2020 pisze:

Ja bym udźwignął.. A tylko dlatego, że stan zakochania, zafascynowania drugą osobą i tak kiedyś minie - kolej rzeczy, a "stary" statek, ze starym sternikiem dalej czeka ?.Nigdy nie miałem z tym problemu, powiem więcej chciałbym zobaczyć jak M.  Przeżywa ten stan,jak się zakochuję, jak jest szczęśliwa. Widzę to tak - Stoję z boku i wszystkiemu się przyglądam, delikatnie się uśmiechając ? P. 

 

Ryzykant z Ciebie P. Bo jeśli zakochanie i ten stan umysłu,  który mu towarzyszy mają być celem samym w sobie, to może i jest w tym trochę racji. Jednak nie na darmo mówi się,  że z uczuciami się nie igra, zwłaszcza tak silnymi jak miłość. Bo jaką masz gwarancję,  że jednak ten "stary statek" nie przestanie być już potrzebny i nigdy już nie wyjdzie z suchego doku. A przynajmniej nie do tej samej rzeki ? No i the last, but not the least: co z najmniej przewidywalnym elementem, jakim jest ów "przedmiot" zakochania (kochanej/kochanka), który bądź co bądź też w całej tej sytuacji odgrywa równorzędną rolę? Może mieć podobne oczekiwania, ale równie dobrze może zechcieć czegoś więcej, nawet jeśli wcześniej ustalenia były inne. 

  • Lubię 7
  • Dziękuję 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
10 minut temu, MP2020 pisze:

A tylko dlatego, że stan zakochania, zafascynowania drugą osobą i tak kiedyś minie - kolej rzeczy, a "stary" statek, ze starym sternikiem dalej czeka ?

 

A to jest o tyle ciekawa motywacja, iż wcale nie ma pewności, że "to minie". Może nie wyprze, może na przykład współgrać, ale wcale nie musi minąć. Osobiście mierziłoby mnie, gdyby Sailor uważał, że minie, bo to by mi chyba trochę umniejszało.

 

13 minut temu, jennifer pisze:

Nie każdy ma taki komfort jak Lula ?

Tak, oczywiście, że jestem w wyjątkowej sytuacji. Każda taka sytuacja jest niepowtarzalna.

 

Lula.

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
3 godziny temu, Coma pisze:

Bo jaką masz gwarancję,  że jednak ten "stary statek" nie przestanie być już potrzebny i nigdy już nie wyjdzie z suchego doku

Taką gwarancję zyskuje/buduje/zdobywa się latami. Ja osobiście też mogę śmiało powiedzieć, że taką w swoim związku mam. Jest ona efektem zarówno stażu, ciągłej pracy nad związkiem jak i naszych wcześniejszych doświadczeń które przeżyliśmy i w ramach otwartego związku i na innych płaszczyznach. Dlatego też spokojnie spoglądam na to jak Rita angażuje się w swoje relacje poboczne. Nie oznacza to, że nie trzeba trzymać ręki na pulsie aby czasem "korygować kurs" jednak "zmiana bandery" jest ostatnią rzeczą jakiej mogę się spodziewać ;) 

  • Lubię 10
  • Przytulam 1
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
1 minutę temu, Wichura pisze:

Taką gwarancję zyskuje/buduje/zdobywa się latami. Ja osobiście też mogę śmiało powiedzieć, że taką w swoim związku mam. Jest ona efektem zarówno stażu jak i naszych wcześniejszych doświadczeń które przeżyliśmy i w ramach otwartego związku i na innych płaszczyznach. Dlatego też spokojnie spoglądam na to jak Rita angażuje się w swoje relacje poboczne. Nie oznacza to, że nie trzeba trzymać ręki na pulsie aby czasem "korygować kurs" jednak "zmiana bandery" jest ostatnią rzeczą jakiej mogę się spodziewać ;) 

I widzisz, to też jest kolejny element, dla którego mogę się bezpieczniej poruszać w mojej rzeczywistości. Nie tylko ze względu na historię mojego związku, ale też przez wzgląd na historię życia mojej "drugiej miłości". Ja bym się po prostu czuła podle z tym, gdybym miała spieprzyć coś, co też było budowane długimi latami i również daje ogromne szczęście. Za nic tego nie chcę. 

 

Lecz - znów zaznaczę - ile ludzi, tyle przypadków. Jeśli w którejś z relacji tworzy się jakaś luka, bardzo łatwo o problemy i zaburzenie względnego porządku. 

 

Lula.

  • Lubię 8
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

@Wichura nie wątpię w Waszą dojrzałość,  ale zwróć uwagę, że wspomniałem też o tym trzecim, który bądź co bądź jest elementem najmniej przewidywalnym. Wówczas "korekta kursu" wydaje się być wręcz konieczna ?

  • Lubię 9

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
3 minuty temu, Coma pisze:

@Wichura nie wątpię w Waszą dojrzałość,  ale zwróć uwagę, że wspomniałem też o tym trzecim, który bądź co bądź jest elementem najmniej przewidywalnym. Wówczas "korekta kursu" wydaje się być wręcz konieczna ?

A to akurat prawda i wchodząc w bardziej zaangażowane relacje ostatnimi czasy jeżeli mamy jakieś obiekcje i obawy to dotyczą one właśnie perspektywy kochanka gdyż siebie samych jesteśmy pewni. Ale na tym też polega zdrowy i zbilansowany, wieloosobowy układ aby każdy o innych myślał i dbał o ich potrzeby ;) 

 

Zbytniego zakochania się ze strony kochanków Rity także się jednak nie obawiam, choć z całkowicie innych przyczyn :D 

  • Lubię 3
  • Dziękuję 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
2 minuty temu, Wichura pisze:

A to akurat prawda i wchodząc w bardziej zaangażowane relacje ostatnimi czasy jeżeli mamy jakieś obiekcje i obawy to dotyczą one właśnie perspektywy kochanka gdyż siebie samych jesteśmy pewni. Ale na tym też polega zdrowy i zbilansowany, wieloosobowy układ aby każdy o innych myślał i dbał o ich potrzeby ;) 

To właśnie ten kierunek kursu jest najlepszy 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Rita doda że ma silny kręgosłup moralny jeśli chodzi o małżeństwo. Długo się na nie decydowałam, tak samo jak na dziecko, bo traktuje je bardzo serio a nie jako "zmianę statusu". To wzięcie odpowiedzialności za relacje, za uczucia i życie drugiej osoby, za to jak będziecie działać i czy będziecie stać za sobą murem cokolwiek by się nie działo czy zaczniemy się wywalać o pierwsze pachołki. Żebym zakończyła obecny związek musiałabym czuć że jest w nim zagrożone moje życie lub zdrowie, tak fizyczne, jak i psychiczne. To obejmuje szerokie spektrum przemocy, a tej między nami nie ma. 

 

Wszystko inne - nuda, rozczarowanie, zmiana priorytetów, szara codzienność, to nie są dla mnie argumenty do zerwania związku dopóki w obu stronach jest chęć pracowania nas tym. Zakochanie także nie jest dla mnie argumentem.

 

Pracujemy stałe nas naszym statkiem a wszelkie piękne uczucia jak zakochanie czy zauroczenie inną osobą chce, żeby go ubogacały, coś wskazywały, wnosiły lub pomagały. 

 

Jeśli tak by się nie działo to dla mnie pierwsza wskazówka, że te znajomość trzeba kończyć lub poważnie zweryfikować co się dzieje w naszym małżeństwie. 

 

Mam pełne przekonanie, że jedna osoba nie jest w stanie dać nam wszystkiego. Wiele rzeczy które daje mi Wichura wyklucza inne a nie mam nastawienia do związku, że "to ma być taki macho ale wrażliwy, ma się o mnie bić ale i czytać Mickiewicza" ;)

 

Jeśli jest mi dobrze z mężem a tęskni mi się też za rzeczami, których dać mi nie może bo nie jest taki z charakteru czy preferencji, to druga osobą przy związku może to uzupełniać. 

 

Nie każdy to czuje i nie każdy musi. Ja czuję się obecnie spełniona, mając tak piękny statek, dobrego kapitana i mogąc od czasu do czasu przesiąść się z naszego galeonu na skuter czy żaglowiec. 

 

Jak to już ktoś napisał - i tak wiem gdzie mój port i mój statek, brykając skuterem i tak bym w końcu zatęskniła za galeonem.

 

A swoją drogą odkryłam, że i tak na końcu wychodzi że jak mam związek poboczny to z osobą, która w jakimś stopniu i tak przypomina mi mojego męża ? 

  • Lubię 10
  • Przytulam 1
  • Dziękuję 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...