Skocz do zawartości
rita

Gdy wszystko poszło nie tak - ktoś się zakochał

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 29.07.2019 o 16:17, rita pisze:

dogadane, przepracowane, ustalone... ale serce nie sługa i jedna ze stron układu zakochała się w drugiej? Jak i czy z tego wybrnęliście? 

Świeża sprawa z początku tego roku., Dziewczyna poznana na biznesowym raucie, dużo młodsza. Ładna, ciepła, miła, naturalna. Znajomość jasna od początku, kolacja, jakieś kino itp,  i seks.

Kiedy zobaczyłem to „coś” w jej oczach, od razu wiedziałem o co chodzi, bez żadnych słów. Było naprawdę fajnie, ale nie chciałem wykorzystywać jej zakochania i brutalnie to uciąłem. Dla jej dobra. Tak myślę.

Żal trochę, bo ją lubiłem, . Czasem ona kontaktuje się ze mną SMS, pewnie mógłbym się z nią umówić ponownie, tylko dla mnie byłaby to miła, fajna zabawa, wieczór. A dla niej pewnie coś więcej. 

 

To jest właśnie mój problem, jestem relacyjny, szukam często relacji. Czegoś stałego, na zasadzie przyjacielskiej, że oprócz seksu masz ze sobą jakaś więź, bez oczywiście miłości. Nie zależy mi jednorazowych przygodach. A kiedy chce się relacji, ryzyko zakochania się istotnie się zwiększa ;) 

  • Lubię 16
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
9 godzin temu, surfer77 pisze:

To jest właśnie mój problem, jestem relacyjny, szukam często relacji. Czegoś stałego, na zasadzie przyjacielskiej, że oprócz seksu masz ze sobą jakaś więź, bez oczywiście miłości. Nie zależy mi jednorazowych przygodach. A kiedy chce się relacji, ryzyko zakochania się istotnie się zwiększa ;) 

Ja a w sumie to my mamy tak samo. Aczkolwiek ja zawsze stawiam sprawę jasno. Że to ma być relacja FwB, nic więcej. I szukam takich osób które szukają tego samego. Które zdają sobie sprawę z tego że w momencie kiedy same poczują że to idzie w innym kierunku powinny uciąć relację. To chociaż trochę zmniejsza ryzyko że wszystko pójdzie nie tak, bo temat jest przegadany nie tylko z Caramellą, ale również z tą trzecią osobą, więc jest "kolejny hamulcowy".

  • Lubię 9

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Tak ta neurofizyka przez @Lemoondzik mi we łbie siedzi... toteż rzucę przykład z życia bardzo.

 

Od jakiegoś czasu zależało mi na stworzeniu relacji z kochankiem, która wybiegać będzie dużo mocniej poza samo radosne bzykanie plus ewentualne zjedzenie razem obiadu dla pokrzepienia. Sailor pozwolił mi wejść na śliski dla mnie grunt, czyli szukać relacji D/s. Kto jak to, ale mój Mąż doskonale wiedział, że ja potrafię w tym utonąć po czubek głowy. To są sprawy, które działają na mnie mocniej niż inne. Siłą rzeczy, w naszym małżeństwie pozwoliliśmy na to, że wkręcę się bardzo - czysto biochemicznie moja głowa i całe ciało potrafią dostać szału, gdy wchodzę na pewien pułap zaangażowania tego typu. Czujniki w radarach musieliśmy mieć wyczulone na maksa.

 

Gdybym poszła za tą moją neurofizyką, którą już przez lata jako wredną szuję zdążyłam nieco rozgryźć - pewnie zaniedbałabym małżeństwo, bo mogłabym za czyjąś sprawą pławić się w ulubionych rozkoszach. Bo w ogóle to mogłabym żyć w alternatywnym świecie tylko komuś usługując, ale wiadomo, że to bzdura. To tylko pieprzona żądza, która może być przyjemnością, ale może także siać zniszczenie.

 

Oko, które nie do końca tak dobrze jak ja zna tą moją wredną szuję, mogłoby nazwać moje zażyłości głębokim zakochaniem (przyjaciółka spoza klimatu z przerażeniem nawołująca: "ojojojoj, Ty chyba  jesteś zakochana, CO TERAZ?!?!"). A to tylko kwestia nazewnictwa - my sami w sobie musimy rozgryźć, z czym wiążą się silne reakcje naszego umysłu (za którym to podąża całe ciało).

 

Gdybym była tylko zwierzęciem (ewentualnie jakimś magicznym żyjątkiem) - poszłabym za tą moją neurofizyką jak w ogień. Stety/niestety - jestem człowiekiem i nie żyję w alternatywnej rzeczywistości (ani w dżungli, gdzie żądzą tylko instynkty) lecz w prawdziwym, złożonym, ludzkim świecie. I muszę te "zakochania" udźwignąć i iść z nimi codzienną ścieżką, nie krzywdząc siebie ani innych.

 

Ciągle trzeba mieć włączone myślenie. Analizę. Aby w swym i bliskich życiu jednak więcej budować niż niszczyć. 

 

Za Dead Can Dance: "w planach matki natury są tylko seks i śmierć". Nie musimy chyba z takim ostatecznym oddaniem ulegać biologicznym sugestiom? ;)

 

Lula.

  • Lubię 6
  • Dziękuję 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
3 godziny temu, Druh. pisze:

Aczkolwiek ja zawsze stawiam sprawę jasno. Że to ma być relacja FwB, nic więcej

Szczerze przyznam, że jak czytałem pierwszy raz jeszcze nie do końca obudzony, to się zastanawiam o co chodzi z tym FwB? FuckWithBajer? :D oświeciło mnie po kawie ;)

Właśnie to co piszesz jest szalenie ważne - umiejętność zrezygnowania z relacji kiedy widzisz, że wymyka się ramom, które zostały ustalone na samym początku. 

 

3 godziny temu, Sailor&Lula pisze:

Gdybym była tylko zwierzęciem (ewentualnie jakimś magicznym żyjątkiem) - poszłabym za tą moją neurofizyką jak w ogień. Stety/niestety - jestem człowiekiem i nie żyję w alternatywnej rzeczywistości (ani w dżungli, gdzie żądzą tylko instynkty) lecz w prawdziwym, złożonym, ludzkim świecie. I muszę te "zakochania" udźwignąć i iść z nimi codzienną ścieżką, nie krzywdząc siebie ani innych.

To jest kluczowe podejście, choć nie przypisywałbym zwierzęcości osobom, które ulegają namiętnościom. W relacjach z innymi ludźmi szukamy zaspokojenia wielu różnych potrzeb, czasem zupełnie nieświadomych i czasem zupełnie trywialnych. Fascynujące jest to, że czasem te trywializmy, te przysłowiowe bąki o których pisałaś potrafią wykreować aurę niesamowitą. Jedni potrafią się oprzeć inni nie. I czasem nie wynika to ze złej woli, braku konsekwencji, głupoty a np. z okoliczności w jakich się żyje. 

Podoba mi się to co piszesz, bo przedstawiasz nam swój związek jako precyzyjnie poukładany, gdzie wszystko gra, jest ustalone i dodatkowo jest przestrzeń na "odlot". To jest super bo pokazuje wielu ludziom, że można sobie wszystko poukładać i po prostu cieszyć się takim "stylem życia", mimo niezrozumienia wśród koleżanek ;) Wiele innych osób też przedstawia swoje związki w ten sposób i są one tu od dawna i budują tę społeczność. Ja w żaden sposób nie chcę nikomu mówić, że jest w błędzie bo to tylko jakaś mrzonka i wszystko się zaraz sypnie, bo nie są świadomi tego co na prawdę im w głowie siedzi. Natomiast pokazuję to, że może być inaczej, że można trafić na kogoś, kto zupełnie na głowie postawi świat, czasem nieświadomie i mając dobre intencje. Mało jest ludzi na forum, które pokazują drugą stronę. Tak jak pisała @Zouza na początku takie historie rzadko wyciągane są na światło dzienne, a nawet jeśli to później są kasowane. 

  • Lubię 3
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Przeżyłem taką sytuację trzy lata temu. Była moja ostatecznie zakochała się w kochanka po pierwszym poważnym spotkaniu.  A on w nią/ Za półtora miesiąca rozstaliśmy :(. Bardzo boleśnie.

  • Smutny 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
3 godziny temu, Lemoondzik pisze:

To jest kluczowe podejście, choć nie przypisywałbym zwierzęcości osobom, które ulegają namiętnościom

Nie? To co z tą neurofizyką? ;)

 

Mogłabym teraz pójść jako roznamiętnione zwierzę za zapachem feromonów i... zniszczyć komuś życie, na przykład. Eee, chyba jednak czasem niefajnie jest ulec namiętnościom ;) .

3 godziny temu, Lemoondzik pisze:

Fascynujące jest to, że czasem te trywializmy, te przysłowiowe bąki o których pisałaś potrafią wykreować aurę niesamowitą

To jest cały zbiór nie tylko trywializmów, ale też rzeczy ważnych. To tworzy całość. To tworzy wolę bycia z kimś, radość bycia z kimś. 

3 godziny temu, Lemoondzik pisze:

Jedni potrafią się oprzeć inni nie. I czasem nie wynika to ze złej woli, braku konsekwencji, głupoty a np. z okoliczności w jakich się żyje. 

...a z kochankiem też bywa, że jest osobna bardzo kusząca aura. Czy jednak wypiera ona tę pierwszą (tę z Mężem) czy może trwać równolegle? Czy obie aury mogą być spójne czy jednak się wykluczają? Gdy się wykluczają - czas na koniec. Koniec którego związku? Kwestia decyzji, trudnej decyzji. Decyzji z ogromnymi konsekwencjami, które wszystkie strony muszą udźwignąć. Więcej będzie w tym budowania czy burzenia? Krzywd czy szczęścia?

 

3 godziny temu, Lemoondzik pisze:

Podoba mi się to co piszesz, bo przedstawiasz nam swój związek jako precyzyjnie poukładany, gdzie wszystko gra, jest ustalone i dodatkowo jest przestrzeń na "odlot". To jest super bo pokazuje wielu ludziom, że można sobie wszystko poukładać i po prostu cieszyć się takim "stylem życia", mimo niezrozumienia wśród koleżanek ;)

Nie pisałam tego, by się chwalić. Moje wypowiedzi nie wynikają z myślenia życzeniowego. Nie mają również pokazać, iż w moim związku wszystko jest łatwe i to, co teraz mamy przyszło tak ot. Mamy to, bo chcemy to mieć. Bo nam zależy. Bo się kochamy. Trywialne znów, lecz wcale nie proste.

 

3 godziny temu, Lemoondzik pisze:

Ja w żaden sposób nie chcę nikomu mówić, że jest w błędzie bo to tylko jakaś mrzonka i wszystko się zaraz sypnie, bo nie są świadomi tego co na prawdę im w głowie siedzi. Natomiast pokazuję to, że może być inaczej, że można trafić na kogoś, kto zupełnie na głowie postawi świat, czasem nieświadomie i mając dobre intencje. Ma

Stąd też cała moja poprzednia wypowiedź tu. W jakiejś części wiem, co mi z głowie siedzi. Wiem, co potrafi być zagrożeniem. Zdarza mi się balansować na cienkiej linii. I o ile ja nie zadrżałam o stabilność swego małżeństwa mimo wszystko, tak czasem to ta trzecia osoba miała trudniej. Trzeba było sobie jeszcze raz przypomnieć,  gdzie się ma nogi, a gdzie głowę. Co i kto jest w życiu najważniejsze, co można poświęcić dla nowego uczucia czy obsesji. To nie jest bezbolesne uświadamianie, niestety. Dla wszystkich stron.

 

3 godziny temu, Lemoondzik pisze:

Mało jest ludzi na forum, które pokazują drugą stronę. Tak jak pisała @Zouza na początku takie historie rzadko wyciągane są na światło dzienne, a nawet jeśli to później są kasowane

Ponieważ to zbyt prywatne i zbyt bolesne. A świat nie jest skrojony pod namiętności ludzkich serc, które czasem niosą tylko dziki chaos.

 

Lula.

 

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
35 minut temu, Sailor&Lula pisze:

W jakiejś części wiem, co mi z głowie siedzi. Wiem, co potrafi być zagrożeniem. Zdarza mi się balansować na cienkiej linii. I o ile ja nie zadrżałam o stabilność swego małżeństwa mimo wszystko, tak czasem to ta trzecia osoba miała trudniej. Trzeba było sobie jeszcze raz przypomnieć,  gdzie się ma nogi, a gdzie głowę. Co i kto jest w życiu najważniejsze, co można poświęcić dla nowego uczucia czy obsesji.

Brzmi na prawdę dobrze. A zastanawiałaś się co byłoby gdyby Sailor "odpłynął" (nomen omen)? Jak wyglądałby ten świetnie poukładany świat, gdyby pochłonęła go namiętność, której nie umiałby się oprzeć mimo wszystkich ustaleń, mimo wszystkich konsekwencji?

 

38 minut temu, Sailor&Lula pisze:

A świat nie jest skrojony pod namiętności ludzkich serc

Nie zgadzam się. Świat jest właśnie skrojony pod namiętności ludzkich serc i co więcej ten świat średnio jest zainteresowany co te namiętności niosą.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
10 minut temu, Lemoondzik pisze:

Brzmi na prawdę dobrze. A zastanawiałaś się co byłoby gdyby Sailor "odpłynął" (nomen omen)? Jak wyglądałby ten świetnie poukładany świat, gdyby pochłonęła go namiętność, której nie umiałby się oprzeć mimo wszystkich ustaleń, mimo wszystkich konsekwencji?

Walczyłabym ile się da, ale jeśli ostatecznie nie byłby możliwy żaden konsensus chciałabym, aby żył w szczęściu. Według własnej wizji szczęścia, gdy nie było by już możliwości wspólnej. 

 

10 minut temu, Lemoondzik pisze:

Nie zgadzam się. Świat jest właśnie skrojony pod namiętności ludzkich serc i co więcej ten świat średnio jest zainteresowany co te namiętności niosą

Znaczy się, ów wspomniany duet seksu i śmierci?

 

Gdybym pozwoliła własnym namiętnościom hasać bezwolnie i bezmyślnie, to nie widzę dla siebie miejsca na TYM świecie. 

 

Lula.

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
1 minutę temu, Sailor&Lula pisze:

Znaczy się, ów wspomniany duet seksu i śmierci?

 

Gdybym pozwoliła własnym namiętnościom hasać bezwolnie i bezmyślnie, to nie wiszę dla siebie miejsca na TYM świecie. 

Widzisz, ja nie jestem pewien gdzie się u nas wszystkich (u ludzi) kończy myślenie, a zaczyna hasanie namiętności. Mam tu na myśli znacznie szerszą definicję niż seks i śmierć, choć cholera wie, może i do tego tylko się to sprowadza, nie wiem, przyglądam się ciągle.  W przeciwieństwie do tego o czym piszesz ja nie jestem niczego pewien. Nawet jak wydaje mi się, że do cienkiej czerwonej linii jeszcze daleko, biorę pod uwagę to, że dla kogoś to może już być daleko poza wszelkimi granicami. I wiem też, bo sprawdziłem to na sobie, że są w życiu takie momenty, gdzie przypadkowa osoba potrafi Cię wystrzelić w kosmos spojrzeniem, gestem, odrobiną czułości. Doświadczasz czegoś takiego i już nic nie jest takie jak było.

 

14 minut temu, Sailor&Lula pisze:

Walczyłabym ile się da, ale jeśli ostatecznie nie byłby możliwy żaden konsensus chciałabym, aby żył w szczęściu. Według własnej wizji szczęścia, gdy nie było by już możliwości wspólnej. 

Dziękuję Ci za tą szczerą odpowiedź.

 

Mam wrażenie, graniczące z pewnością ;) , że lekko zdominowaliśmy temat. Myślę, że powinienem dać szanse odpowiedzi innym ;)

  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
2 minuty temu, Lemoondzik pisze:

Widzisz, ja nie jestem pewien gdzie się u nas wszystkich (u ludzi) kończy myślenie, a zaczyna hasanie namiętności.

Dlatego tak bardzo mi zależy na tym, aby wszystkie strony danego układu starały się myśleć. O sobie i o innych. Gdy któraś ze stron odpłynie za daleko, to można ją jeszcze próbować holować.

 

5 minut temu, Lemoondzik pisze:

Mam tu na myśli znacznie szerszą definicję niż seks i śmierć, choć cholera wie, może i do tego tylko się to sprowadza, nie wiem, przyglądam się ciągle.

Gdybym chciała tylko i wyłącznie skupić się na swych namiętnościach, musiałabym... totalnie bezmyślnie i bezkompromisowo wyeliminować wszystko to, co mi w ich realizacji przeszkadza. Seks i śmierć jak nic ;) .

 

8 minut temu, Lemoondzik pisze:

Nawet jak wydaje mi się, że do cienkiej czerwonej linii jeszcze daleko, biorę pod uwagę to, że dla kogoś to może już być daleko poza wszelkimi granicami. I w

Gdy się angażuję zawsze zakładam, że jestem bliżej tej granicy niż dalej. To wyczula. Fakt, ktoś już może w tym czasie niepostrzeżenie rozpieprzyć swoje...

 

11 minut temu, Lemoondzik pisze:

wiem też, bo sprawdziłem to na sobie, że są w życiu takie momenty, gdzie przypadkowa osoba potrafi Cię wystrzelić w kosmos spojrzeniem, gestem, odrobiną czułości. Doświadczasz czegoś takiego i już nic nie jest takie jak było.

Też to znam i moje postrzeganie świata przez to się zmienia. Dotąd jednak mimo wszystko Mąż nadal pozostawał na pierwszym miejscu, bezapelacyjnie. Choć wspomnienia tamtych doznań będą trwać we mnie na zawsze.

 

15 minut temu, Lemoondzik pisze:

Myślę, że powinienem dać szanse odpowiedzi innym ;)

Też czekam na pozostałych :)

 

Lula.

 

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...