Skocz do zawartości
rita

Gdy wszystko poszło nie tak - ktoś się zakochał

Rekomendowane odpowiedzi

7 minut temu, Lemoondzik pisze:

Osobiście doświadczałem (lub byłem świadkiem) dwóch rozwiązań takiej sytuacji. Pierwsze - nowe zastępuje stare i "stary" związek się rozpada w mniej lub bardziej dramatyczny sposób. Drugie to, że tak powiem osoby zakochane decydują się świadomie urwać łeb swojemu uczuciu i zerwać kontakt. 

Nie wyobrażasz sobie żadnej trzeciej opcji?

 

Lula.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
14 minut temu, Sailor&Lula pisze:

Nie wyobrażasz sobie żadnej trzeciej opcji?

Wyobrażam sobie, oczywiście. Pisałem o swoich doświadczeniach i o doświadczeniach osób, które dobrze znam.

Wydaje mi się, że wyobraźnia to jedno, a "życie codzienne" to drugie.  W tych przypadkach nie dało się pogodzić.

Najlepsze byłoby rozwiązanie w którym można jakoś "zarządzać" tymi uczuciami, ale mimo prób nie zadziałało. Piszę w tym momencie o kilku sytuacjach tego typu, więc jakaś tam niewielka grupa jest. Zapewne niejedna para umiała to poukładać. Te które znam nie umiały. 

  • Lubię 6
  • Dziękuję 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Lubię się zakochiwać :) Jednak nauczona mnogością moich doświadczeń, wiem, że te wzniosłe uczucia przemijają a proza życia bywa niemiłosiernie beznamiętna. Dlatego wybrałam M. na mojego życiowego Partnera - choć nie, to bardziej On wybrał mnie. Bo mamy podobnie :) Lubimy emocje towarzyszące relacjom i pełne ich spektrum. Natomiast naszym świadomym i niepodważalnym (jak dotąd) wyborem jest trwanie przy sobie. Dzieje się tak z kilku względów: 

  • M. jako mężczyzna i partner życiowy daje mi wszystko czego potrzebuję - bywałam w życiu zakochana do szaleństwa nie tylko w Nim, ale zawsze mi czegoś brakowało; 
  • Nie muszę się ograniczać i mogę eksperymentować - zazwyczaj perspektywa wejścia w jakiś inny związek wiązałaby się z ograniczeniami, których nie chcę; 
  • Przyzwyczaiłam się :)

Miałam też do czynienia z zakochaniem się we mnie "tego trzeciego". Zawsze powtarzam "nie mam nic przeciwko, dopóki nie oczekujesz ode mnie, że cokolwiek zmienię w moim życiu". 

 

Pozdrawiam

K.

  • Lubię 11
  • Dziękuję 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
7 godzin temu, rita pisze:

że wszystko było dogadane, przepracowane, ustalone... ale serce nie sługa

Bywało i tak..

 

Gdy wypływa się w morze, naiwnością jest oczekiwać ino wesołych zefirków.

 

Dogadanie i ustalanie to jedno ale to "przepracowanie" rozbudza czasem tęsknotę i apetyt na więcej. Nie zawsze z tego samego wymiaru emocji. Dojrzałość, ahem, stałego związku jest tutaj kluczowa choć nie gwarantuje nietykalności - przyjdzie z czasem taki jeden/jedna, spojrzy głęboko w oczy i Cię po prostu zabierze. Bez zbędnego gadania.

 

Ale by nie siać niepotrzebnej paniki, trzymamy się wersji, że wszystko mamy ustalone na zawsze. Czegoś zawsze warto się trzymać :)

 

  • Lubię 5
  • Zmieszany 1
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
1 godzinę temu, Mr.K pisze:

Ale by nie siać niepotrzebnej paniki, trzymamy się wersji, że wszystko mamy ustalone na zawsze.

To mi się podoba - trzymamy się wersji, wiadomo nikt nic nie powie, trzymamy samych siebie za uzdę, specjalnie zapinamy kaganiec, a i tak wystarczą dwa spojrzenia w oczy i wszystko wiadomo bez słów. I tu jest najciekawsza przestrzeń "cuckoldowych romansów" wiadomo, że wystarczą 2 zdania, ba dwa słowa nawet i pięknie sypią się wszelkie możliwe ustalenia. Obie osoby to wiedzą i... wystarczy patrzeć w oczy, nie potrzeba słów.

 

Póki nikt się nie rozsypie w takiej elektryzującej atmosferze, póki sami sobie wbijamy pręty grafitowe w głowę jest cudownie, wspaniale, szalenie... Reakcja łańcuchowa kontrolowana. No i tyle chyba wystarczy... tak chyba to powinno wyglądać...

  • Lubię 4
  • Smutny 1
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
1 godzinę temu, Mr.K pisze:

Dojrzałość, ahem, stałego związku jest tutaj kluczowa choć nie gwarantuje nietykalności - przyjdzie z czasem taki jeden/jedna, spojrzy głęboko w oczy i Cię po prostu zabierze. Bez zbędnego gadania.

Może jestem naiwna po tych nastu latach, ale tak jak K. ze @SplitKiM uważam,  że ja już podjęłam kluczową życiową decyzję,  kto jest numerem jeden w moim życiu. I też jestem po prostu "banalnie" przyzwyczajona, przywiązana,  zaprzyjaźniona. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić siły,  która by mnie od Sailora odciągnęła.

 

A przy tym wszystkim, uwielbiam uwielbiać innych, co mi z miłością do Sailora nigdy nie kolidowało. Wręcz przeciwnie, to nas umacnia - On tak lubi, jak uwielbiam Kochanka! 

 

Nawet gdy uwielbiam bardzo mocno... To wtedy szczególnie intensywnie uderzam w altruistyczne tony i troszczę się, by każdy członek misternej układanki odnalazł komfort w tej plątaninie uczuć.

 

Chyba jest we mnie zdolność to jakiejś dziwacznej poliamorii. Może przez moją seksualną uległość, nie wiem... Ulegam innemu rozognionemu spojrzeniu i lubię jak się burzy w żyłach krew aż do szaleństwa, lecz próba totalnej ingerencji w moją harmonię z Sailorem nieustannie budzi mój zajadły sprzeciw.

 

Lula.

  • Lubię 12
  • Dziękuję 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
1 godzinę temu, Mr.K pisze:

przyjdzie z czasem taki jeden/jedna, spojrzy głęboko w oczy i Cię po prostu zabierze. Bez zbędnego gadania.

Patrzenie głęboko w oczy to moja specjalność ;) a później odwracam wzrok i idę w swoją stronę... Tam gdzie mi dobrze, tam gdzie mam mój święty spokój. 

  • Lubię 5
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
31 minut temu, Sailor&Lula pisze:

 "Może jestem naiwna po tych nastu latach,

Myślę, że to nie o naiwność chodzi. Szalenie podziwiam związki, które są tak mocno dojrzałe, poukładane. I szczerze powiedziawszy też nie wyobrażam sobie siły, która wpada nagle w tak silny układ i burzy wszystko. Jedyne co przychodzi mi do głowy, co w jakiś sposób sankcjonowałoby moje doświadczenia to okoliczności. Niefortunny zbieg okoliczności, coś czego nikt nie mógł przewidzieć. Ja znam sytuacje w których te okoliczności były kluczowe. Prawdopodobnie nawet bez cuckoldu byłaby jazda, bo przecież kogoś fascynującego można spotkać na ulicy w pracy itd. Tyle tylko, że w większości przypadków z kimś poznanym na ulicy nie ląduje się w hotelu, a z kochankiem/kochanką zazwyczaj tak.  

 

Ale, żeby nie było, że tu jestem jakimś orędownikiem teori rozpadu każdego związku zaraz po głębokim spojrzeniu w oczy. Fascynacja, zakochanie czy co tam jeszcze się po prostu może zdarzyć. Jak to się rozwinie zależy tylko i wyłącznie od ludzi, którzy biorą w tym udział. To że to jest mega doświadczenie to chyba łatwo sobie wyobrazić. Na szczęście w większości potrafimy kontrolować swoje popędy, a i kogoś nachalnego umiemy pogonić. Więc? 

 

Jako ilustrację napiszę tyle, że w cuckold "bawię" się od 5 lat - dziś jest dokładnie 5 rocznica mojej rejestracji na forum. I ciągle jestem w związku z Kobietą z którą w ten cuckold zaczynaliśmy się bawić. Oboje zupełnie niedoświadczeni. A dziś? Oboje bardzo doświadczeni i oboje czasem uśmiechamy się do wspomnień, albo popadamy w melancholię ;)

  • Lubię 7
  • Dziękuję 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
7 godzin temu, Mr.K pisze:

Dojrzałość, ahem, stałego związku jest tutaj kluczowa choć nie gwarantuje nietykalności - przyjdzie z czasem taki jeden/jedna, spojrzy głęboko w oczy i Cię po prostu zabierze. Bez zbędnego gadania.

 

5 godzin temu, Lemoondzik pisze:

a i tak wystarczą dwa spojrzenia w oczy i wszystko wiadomo bez słów. I tu jest najciekawsza przestrzeń "cuckoldowych romansów" wiadomo, że wystarczą 2 zdania, ba dwa słowa nawet i pięknie sypią się wszelkie możliwe ustalenia. Obie osoby to wiedzą i... wystarczy patrzeć w oczy, nie potrzeba słów.

Być może wbiję kij w mrowisko ale uważam że jeżeli dla kogoś dwa zdania i trzy spojrzenia w oczy (nawet jeżeli używamy tu metafory) są w stanie zachwiać związkiem to głęboko przemyślałbym ponownie kwestię czy ZK jest dla niego/niej. No chyba że takich emocji, rozedrgania i adrenaliny tu szukamy to ok - jego/jej rzecz. Byle by jak to się mówi nikt przez to nie płakał. 

 

Zgadzam się natomiast z tym że różne w życiu bywa i że różne przypadki chodzą po ludziach. Chyba też z tego powodu jeszcze zanim na dobre wszedłem w relacje ZK zacząłem myśleć o planie na wypadek gdy czyjeś serce zacznie się za bardzo wyrywać i oddalać od rozumu. Wolałem na chłodno pomyśleć "co wtedy" oraz ustalić punkty kontrolne które powinny być dla mnie sygnałem ostrzegawczym. Wolę mieć taki plan opracowany "na chłodno" niż myśleć o tym na bieżąco głową pełną emocji. Potem pozostaje jedynie konsekwencja w jego wdrażaniu i przeprowadzaniu. Proste, nie? Na pewno nie,  ale w moim mniemaniu konieczne

 

 

  • Lubię 7
  • Dziękuję 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Godzinę temu, Wichura pisze:

Być może wbiję kij w mrowisko ale uważam że jeżeli dla kogoś dwa zdania i trzy spojrzenia w oczy (nawet jeżeli używamy tu metafory) są w stanie zachwiać związkiem to głęboko przemyślałbym ponownie kwestię czy ZK jest dla niego/niej. No chyba że takich emocji, rozedrgania i adrenaliny tu szukamy to ok - jego/jej rzecz. Byle by jak to się mówi nikt przez to nie płakał. 

Ujęłabym ten temat jeszcze inaczej. Skoro ZK kusi, a jednak stanowi potencjalne zagrożenie dla związku, może warto by było popracować nad fundamentami swej podstawowej, życiowej relacji. Otrząsnąć się z uroku wspominanych niewieścich spojrzeń i skupić się na piramidzie wartości, a także na sposobie funkcjonowania własnych uczuć. Zastanowić się, co jest w życiu dla nas najważniejsze, a także, czy jesteśmy sobie w stanie wyobrazić harmonijne trwanie w więcej niż jednej romantycznej relacji (gdzie pojawia się zauroczenie, zakochanie, a nawet prawdziwa miłość).

 

6 godzin temu, Lemoondzik pisze:

bo przecież kogoś fascynującego można spotkać na ulicy w pracy itd. Tyle tylko, że w większości przypadków z kimś poznanym na ulicy nie ląduje się w hotelu, a z kochankiem/kochanką zazwyczaj tak.  

Można. Świat pełen jest fascynujących ludzi. Cudownie jest z tego czerpać, a jednocześnie w głowie mieć porządek. Pozwolić sobie zaciągnąć się chwilą, lecz mimo tego znać swoje prawdziwe miejsce - to rodzaj sztuki.

 

Kiedyś już pewnie o tym na forum pisałam, iż miałam taki zabawny rok, w którym poznałam dwóch swych kochanków "na ulicy" właśnie i bardzo prędko po naszych wspólnych chwilach zapomnienia oni odnaleźli swe życiowe miłości. Nasze namiętności nie przeszkodziły im w dostrzeżeniu tego, co ważne. Wręcz przeciwnie - odnoszę wrażenie, że te przelotne swawole dodały im pewności siebie by wziąć sprawy w swoje ręce gdy na horyzoncie pojawił się ktoś idealnie pasujący do nich.

 

6 godzin temu, Lemoondzik pisze:

Fascynacja, zakochanie czy co tam jeszcze się po prostu może zdarzyć.

Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy motyle w brzuchu na czyjś widok miałyby stać się czymś silniejszym od mojej wieloletniej miłości do Sailora.

 

I zawsze z pewną przykrością patrzę na związki (te niecuckoldowe), które rozstają się w gniewie, bo ktoś tam się zafascynował koleżanką z pracy. Jednak faktem jest iż:

 

6 godzin temu, Lemoondzik pisze:

Jak to się rozwinie zależy tylko i wyłącznie od ludzi, którzy biorą w tym udział.

Niektórzy po prostu nie potrafią sobie z tym poradzić. Raz, że to sprawa dojrzałości, a dwa, że światopoglądu w ogóle.

 

Inna kwestia, iż można wszak w ZK wchodzić z myślą, iż może ona całe życie prywatne wywrócić do góry nogami. Zrobić z kochanka nowego męża, bo jednak okaże się, że z kochankiem więcej nas łączy. Bywa i tak (byle by tylko potem nie żałować). Bo...

 

Godzinę temu, Wichura pisze:

Zgadzam się natomiast z tym że różne w życiu bywa i że różne przypadki chodzą po ludziach. Chyba też z tego powodu jeszcze zanim na dobre wszedłem w relacje ZK zacząłem myśleć o planie na wypadek gdy czyjeś serce zacznie się za bardzo wyrywać i oddalać od rozumu. Wolałem na chłodno pomyśleć "co wtedy" oraz ustalić punkty kontrolne które powinny być dla mnie sygnałem ostrzegawczym. Wolę mieć taki plan opracowany "na chłodno" niż myśleć o tym na bieżąco głową pełną emocji. Potem pozostaje jedynie konsekwencja w jego wdrażaniu i przeprowadzaniu. Proste, nie? Na pewno nie,  ale w moim mniemaniu konieczne

...może nie każdy wchodzący w ZK jest w stanie poczynić takie przemyślenia. Może podświadomie szuka relacji ZASTĘPCZEJ, bo jego stały związek ma słabe fundamenty. Wówczas może rzeczywiście lepiej oddać się nowemu uczuciu w pełni, zamiast cierpieć. Jeśli oczywiście jest ku temu sposobność i da się jeszcze wywrócić całe życie do góry nogami. Czasem bowiem ten totalny zwrot akcji wiąże się z jeszcze większym cierpieniem, niż trwanie w wyjściowym związku.

 

Nawiązując do wyżej cytowanej wypowiedzi @Wichura, dla mnie istotą jest uświadomienie sobie, jak wiele łączy mnie z Mężem i że tak naprawdę żaden inny człowiek nie byłby w stanie dać mi tyle. Inni ludzie mogą wnieść dużo ważnych, nowych spraw w moje życie, ale po prostu NIE CHCĘ, by zamieszali zbyt mocno. Uczucie do kochanka może uzupełniać i umacniać moją relację z Mężem, a nie ją uszkadzać.

 

I vice versa - jeśli kochanek ma partnerkę życiową, moje uczucia wobec niego mogą iść tylko tak daleko, by jej nie działa się krzywda. Im więcej osób wchodzi w taki układ, znalezienie równowagi jest coraz trudniejsze. Czasem się nie da, szczególnie gdy pojawia się nieszczerość i niezdrowe formy egoizmu. W mojej opinii to właśnie niezdrowy egoizm i nadmierna zachłanność nie pozwalają częstokroć trzymać uczuć na wodzy w szeroko pojętych relacjach poli... Gdy ktoś nie potrafi uszanować tego, że "nie jest tu pierwszy" (choć przecież od początku wiedział, że dołącza do istniejącego już, szczęśliwego związku). Nie potrafi pogodzić się z tym, że nie jest i nie będzie jedyny. Gdy tak naprawdę pluje na uczucia osoby, w której się zadurzył, gdyż widzi tylko swój zakochany czubek nosa, który PRAGNIE JEJ TYLKO DLA SIEBIE.

 

A dla mnie miłość to zawsze były przede wszystkim troska, empatia i szacunek wobec drugiej osoby. Jeśli komuś wiedza o tym jest obca, niech trzyma swe dłonie z daleka ode mnie.

 

PS Chyba za dużo wątków na raz poruszyłam, ups ;)

 

Lula.

  • Lubię 11
  • Dziękuję 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...