Skocz do zawartości
mik61

Mały ............

Rekomendowane odpowiedzi

Mały…….

 

Wakacje w Grecji. Nareszcie długo wyczekiwany odpoczynek.

Naszym celem jest położona  na małej wyspie  miejscowość  z niewielką ilością stałych mieszkańców  i kilkunastoma willami przeznaczonymi na letni wynajem apartamentów.

Najbliższa okolica to skaliste stoki góry  i strome, klifowe wybrzeże,  z którego można było podziwiać  roztaczające się wokół widoki  a wszystko porośnięte rozsiewającymi aromatyczną woń trawami i krzewami. Gdzieś w dole znajdowała się  ledwie widoczna, położona w zatoczce niewielka plaża, do której prowadziła jedna wąska, stroma  ścieżka.

Wszechobecny zapach unoszących się w powietrzu olejków eterycznych śródziemnomorskiej roślinności i nieustający szelest cykad był tak odmienny od tego do czego byliśmy przyzwyczajeni, że aż zapierało dech w piersiach. 

Po ponad 7 godzinach lotu samolotem , 4 godzinach na promie i przejeździe rozklekotaną pseudo-taksówką po miejscowych bezdrożach  dotarliśmy pod wskazany adres . Mieliśmy dość ale nie bacząc na wyczerpanie udaliśmy się za gospodarzem, który  wskazał nam nasz  apartament. Był to duży, klimatyzowany  pokój z wygodnym małżeńskim łożem . Przez drzwi wychodziło się na wyłożony marmurem taras na rogach którego stały kamienne donice z kwiatami. Z holu wejść można było do łazienki oraz kuchni. Naprzeciw naszego był jeszcze jeden pokój, prawdopodobnie dla innych gości. Przenieśliśmy swoje rzeczy, które zostały w holu. Trzeba było odpocząć. Zamknęliśmy za sobą drzwi i tak jak staliśmy, padliśmy na łóżko od razu zasypiając.

Wstaliśmy gdy już zmierzchało.  Po odświeżeniu się udaliśmy się na rekonesans po najbliższej okolicy.

Główną arterią  wioski była wąska, wyłożona wyszlifowanymi kamieniami uliczka, przy której trafiliśmy na sklepik ze wszystkim.  Przed drzwiami na wiklinowym taborecie przesiadywała jego właścicielka. Parę metrów dalej znajdowała się ścisłe centrum „metropolii” – knajpka, gdzie w cieniu markizy, przy zewnętrznych stolikach siedziało w bezruchu  kilku sędziwych tubylców.

Rozgwieżdżone niebo pozwalało zobaczyć zarys ścieżki między krzewami.  Na plażę zeszliśmy, gdy było już całkiem ciemno. Otoczone klifem wybrzeże zatoki miało około 50m szerokości. Drobne kamyki pomieszane z piachem usuwały się spod nóg. Na plaży i w wodzie zalegało kilka dużych głazów, prawdopodobnie oderwanych z  klifu.

Woda w morzu była nieprzyzwoicie ciepła. Można nawet powiedzieć , że w porównaniu z wodą w Bałtyku - gorąca.

………………..

Następny dzień przywitał nas pełnym słońcem. Lekkie śniadanie, do którego gospodarz zaproponował po lampce domowego, wytrawnego wina i wyjście na plażę.

W różnych częściach zatoczki, w miarę równomiernie rozłożyli się tutejsi plażowicze. W pierwszym momencie nie zwróciliśmy uwagi na to, że wszyscy są nadzy. Dopiero gdy już leżeliśmy  wygodnie na matach podszedł do nas wychodzący z wody nagus i po włosku zaczął nam coś tłumaczyć i pokazywać licząc na to, że zrozumiemy. Nie rozumieliśmy.  Wtedy do rozmowy włączył się inny mężczyzna - Czech, którego dało się już zrozumieć.  Wytłumaczył nam, że jest to plaża prywatna, wyłącznie dla golasów i  golizna obowiązuje wszystkich chcących korzystać z tego miejsca. 

Jako, że był to nasz pierwszy dzień, darowano nam przestrzegając jednak przed grożącą za  nieprzestrzeganie tego wymogu karą w wysokości  10 euro za osobę.

Popatrzyliśmy z żoną na siebie z nieukrywanym zdziwieniem i ustaliliśmy, że musimy spytać gospodarza, gdzie jest normalna plaża.

Tego dnia korzystając z dyspensy  kąpiąc się i wylegując na słońc jakbyśmy pierwszy raz byli nad morzem. Do późnego wieczora moczyliśmy się i obsychaliśmy na zmianę.

Po lekkim podwieczorku składającym się z brzoskwiń i arbuza odszukaliśmy właściciela naszego domu.

Niestety okazało się, że jest  to jedyna plaża w okolicy a najbliższa zwykła plaża była z drugiej strony wyspy. Widząc nasze zaskoczenie gospodarz łamaną angielszczyzną wytłumaczył mojej żonie, która co nieco rozumiała, że informacja o tym fakcie była zamieszczona w jego ogłoszeniu.

Najwyraźniej nie doczytaliśmy dokładnie informacji turystycznej.

Mieliśmy dylemat, jako, że moja żona - Iza, 50 letnia brunetka, o zaokrąglonej ponad miarę tu i tam figurze, do plażowania  miała zabezpieczony wyłącznie strój jednoczęściowy, który pozwalał jej n nieco ukryć mankamenty, których przez lata trochę się uzbierało . A tu albo płacić kupę kasy, albo paradować nago po plaży.

Oczywiście zaproponowałem żonie, że jak chce to będę płacił.  Ona jednak powiedziała, że szkoda kasy i że spróbuje coś ze sobą zrobić a na plaży będziemy się układać za jedną z tych skał gdzie nikt nie będzie patrzył.

Chociaż wiedziałem, że  na golasa sam  będę czuł się nieswojo,  przystałem na jej propozycję.

Wpadłem też na pomysł, że zamiast soku i wody do picia zabierać będziemy miejscowe wino, które pozwoli się nam nieco rozluźnić a jednocześnie pozwoli się  delektować się miejscowymi smakami.

Następnego dnia  przy wąskim wejściu na plażę utknęliśmy za międzynarodową grupką plażowiczów, którzy właśnie pozbywali się tekstyliów. Zrobiliśmy to samo. Iza zdjęła sukienkę, pod którą nic już nie miała. Ja ściągnąłem koszulkę i szorty i tak jak nas Bóg stworzył poszliśmy dalej.

Iza od razu skierowała się za znajdujący się na lewo głaz.  Na szczęście miejsce było wolne. Rozłożyłem maty i  ręczniki , na których zalegliśmy.

Na plaży najliczniejszą grupę tworzyli  Niemcy. Byli też najgłośniejsi. Oprócz nich byli Włosi ze stadkiem rozwrzeszczanych dzieciaków a  ponadto kilka rodzin Czechów i Węgrów.

My byliśmy jedynymi Polakami .

W sumie na plaży było około 20 – 25 osób. Wyglądało jakby wszyscy się znali. Panowała prawie rodzinna atmosfera. Przechodzący witali się ze wszystkimi machając rękami. Niektórzy zagadywali też do nas ale widząc, że nie rozumiem, gestem ręki zapraszali do wody.

Gdy ktoś przechodził obok nas Iza podnosiła się i siadała tak aby ukryć jak najwięcej ze swojej golizny.

Bariera językowa utrudniała nam kontakty z innymi i choć Iza trochę rozumiała po angielsku to jednak najbliżej językowo  mieliśmy do  Czechów.  Im chyba też odpowiadało nasze towarzystwo bo trzymali się w miarę blisko nas.  Nawet zaproponowali nam  piwo i ja chętnie skorzystałem z zimnego napoju.  
Izie zasmakowało domowe wino, w które zaopatrywaliśmy się u gospodarza.

Mnie, chyba wcześniej niż Izie przestała przeszkadzać nagość naszych nowych znajomych a  oni będąc tutaj dłużej niż my czuli się już całkiem swobodnie.

Śmiać nam się chciało jak czasem w rozmowach dziwnie i śmiesznie brzmiały czeskie słowa. Niektóre były prawie takie jak nasze a niektóre- całkiem inne.

W pierwszych dniach Martin i Václav, bo takie imiona nosili nasi nowi  znajomi dali się poznać jako mili, weseli kompani. Obaj po czterdziestce, lekko szpakowaci, widać było, że w młodości musieli być  przystojni. Tutaj, jak powiedzieli  oczekiwali na przyjazd swoich żon, które wraz z dziećmi miały dołączyć pod koniec tygodnia.

Smoldik chodź się kąpać, wołali mnie. Smoldik bierz Izę i chodźcie do wody. Smoldik chodź zagrać w piłkę.

Smoldik -taka ksywka, nie wiedzieć czemu,  do mnie przylgnęła. Po jakimś czasie tak się już ze mną witali nie tylko Martin z Vaclavem ale i inni plażowicze.  Nie miałem pojęcia co po czesku znaczy smoldik ale było mi to obojętne.

Niestety dla mnie, greckie słońce okazało się znacznie ostrzejsze niż u nas i po godzinnej drzemce moje nie nasmarowane odpowiednim kremem plecy piekły niemiłosiernie.  Oczami wyobraźni widziałem już bąble na moich plecach i przeczuwałem nieprzespaną noc.

Na nic było  siedzenie w wodzie a  smarowanie kremem też nie przynosiło oczekiwanego efektu.

Jak zwykle, pierwsze dni urlopu  będę miał zmarnowane - pomyślałem.  Narzuciłem koszulkę, siadłem przy kamieniu obok Izy i ukradkiem gapiłem się na innych plażowiczów. Szczególnie jedna Włoszka przyciągała mój wzrok. Nienaganna figura, na oko 35-latki, wyróżniała ją spomiędzy innych kobiet znajdujących się na plaży, szczególnie  Niemek, których widok nie był już tak apetyczny.

Jak przeczuwałem, noc miałem nie przespaną. Plecy bolały jak diabli. Przez kolejne dni korzystałem więc z każdej okazji, żeby pozostać w cieniu.  Iza z początku wzbraniała się przed pozostawaniem beze mnie na plaży ale obietnica możliwie częstych odwiedzin udobruchała ją.  Odprowadzałem ją więc na plażę a po rozłożeniu plażowych sprzętów, nasmarowaniu jej ciała kremami do opalania, czym prędzej udawałem się do domu.  Gdy mnie prosiła zostawałem z nią   ale wtedy zapewne w trosce o moje zdrowie raz jeden raz drugi z Czechów wyciągali mnie z plaży na zimne  piwko do położonej we wsi knajpy. Ja oczywiście nie oponowałem, korzystając z okazji ukrycia się w cieniu no i oczywiście delektowania się zimnym napojem.

Iza widząc, że pozostawanie na słońcu jest dla mnie męczące odpuściła mi i teraz już sam chodziłem do tej knajpki. Na miejscu  od drzwi  witało mnie kilku miejscowych, stałych bywalców oraz gestykulujący właściciel lokalu. Oczywiście nie miałem bladego pojęcia, co oni do mnie mówią ale uśmiechali więc ja uśmiechałem się do nich. Zamawiałem zimne piwko i przedzierając się przez chaszcze z kolczastych krzewów udawałem się w niedawno odkryte fajne miejsce, na klif gdzie siedząc  w cieniu figowego drzewa miałem doskonały widok na zatokę i tę część plaży, na której opalała się Iza. 

Po kilku pobytach na plaży nudystów Iza przywykła odrobinę do otaczającego ją widoku w tym nagość  męskiej części plażowiczów a zwłaszcza Martina i Václava.

Oni – zauważyłem - i przychodząc  na plażę  zawsze rozkładali swoje maty w pobliżu Izy.

Byłem zadowolony, że żona ma towarzystwo, którego nie mogłem jej zapewnić  z powodu  unikania przebywania na  słońcu. 

Z góry widziałem, że rozmawiają. Niestety nie dane mi było słyszeć o czym.

Nawet mnie połechtało że żonie, która  jeszcze nie dawno nie dopuściła by myśli o rozebraniu się w miejscu publicznym, przestała  przeszkadzać  bezpośrednia bliskość nagiego Martina, który właśnie w tej chwili  do niej podszedł..

Widziałem, że Iza usiadła a Martin przyklęknął za nią i zaczął smarować kremem jej plecy.

No tak. Mnie nie było, ona już kilka razy była w wodzie więc trzeba było odświeżyć osłonę UV.

Butelka wina była już prawie pusta, stąd zapewne rozbawienie mojej małżonki.

Patrząc na nich odniosłem wrażenie, że Martin wkładał w smarowanie kremem więcej uczucia niż wymagała tego wykonywana czynność. Jego ruchy były powolne i bardziej przypominały masaż niż zwykłe smarowanie kremem.

Coś we mnie drgnęło.  Jakieś uczucie zazdrości pomieszane z ciekawością sprawiło,
że z zainteresowaniem patrzyłem co dzieje się na dole, gdzie klęczący  za Izą Martin kiwał się w rytm kolistych ruchów dłoni  rozcierając balsam po środkowej części pochylonych pleców mojej żony.

Iza od czasu do czasu odwracała głowę mówiąc coś w jego kierunku .

Martin przysunął się odrobinę bliżej a Iza wyprostowała plecy. Teraz smarował balsamem jej ramiona. Powolne ruchy od przedramion do szyi musiały jej sprawiać przyjemność bo czasem odchylała głowę to w jedną, to w drugą stronę.

Z góry nie mogłem tego zobaczyć ale wydawało mi się, że będąc w tak niewielkiej odległości od siebie Martin musiał dotykać swoim penisem  pleców Izy. Ciekawe, czy ona to czuła i czy zdawała sobie sprawę z tego co mogło jej dotykać…?

W moich spodenkach pojawiło się zgrubienie. Dziwne uczucie ciekawości i zazdrości ustąpiło miejsca uczuciu ciekawości i podniecenia. Tknęło  mnie dziwnie spokojne  zachowanie Izy. Może nie zbliżył się tak bardzo i jej nie dotknął?  A może dotknął?  Te myśli nachodziły mnie do chwili, gdy Martin wstał i odszedł na swoje miejsce a Iza położyła się wystawiając do słońca nasmarowane przed chwilą plecy.

Dokończyłem ciepławe już piwo i wstałem. Gdy się odwróciłem zobaczyłem, że tuż za mną stoi facet, którego wcześniej widziałem już na plaży. Niższy o głowę ode mnie, szpakowaty grubasek. Chyba Niemiec. Uśmiechał się do mnie pokazując w dół, na plażę i coś szwargocząc w przekonaniu, że rozumiem.

Nie dało się nie zauważyć  sporej wypukłości w jego spodenkach.  Najwyraźniej, to co ja  obserwowałem zadziałało na niego znacznie bardziej a i on chyba zauważył, że mnie ten  widok nie był obojętny  bo najpierw wskazał na moje spodenki a później  w charakterystycznym geście uniósł dłoń z  kciukiem do góry.

Zrobiło mi się głupio.

Po powrocie z plaży w rozmowie z Izą nie wspominałem o widzianej sytuacji a i ona skoncentrowała się na podziwianiu nieporównywalnych z polskim wybrzeżem warunkach do plażowania i przejrzystej, ciepłej wodzie oraz, że miejscowe wino smakuje jej coraz bardziej.

Moje plecy prawie już nie bolały ale że zaczerwienienie wciąż się utrzymywało, postanowiłem to wykorzystać dając sobie  możliwość obserwowania z ukrycia tego, co w kolejnych dniach będzie działo się na plaży.

Następnego dnia poszliśmy  się wykąpać razem. Po wyjściu z wody usiadłem obok żony. Dosłownie po chwili podszedł Václav i powiedział polsko-czeskim zlepkiem słów „smoldik chodź na pivo”.

Popatrzyłem na Izę. Ona spojrzała na mnie, uśmiechnęła się i powiedziała – „idź. Ja tu nie zginę”

Pod górę szedłem za Václavem. Rozmawialiśmy, każdy mówiąc po swojemu i rozumiejąc zapewne co drugie słowo.  Pomiędzy nogami Václava  dyndało sporych rozmiarów przyrodzenie, którego mu  w tym momencie autentycznie pozazdrościłem.

Siedzieliśmy przy stoliku sącząc piwo i prowadząc ożywioną dyskusję na temat tego jak się komu żyje w jego kraju i o tym czy ładniejsze są Polki czy Czeszki. Mimo ciekawego tematu po głowie krążyła mi natrętna myśl aby czym prędzej udać się na moje miejsce obserwacyjne pod figowym drzewem. Na szczęście Václav w miarę szybko wypił swoje piwo, pożegnał się i wrócił na plażę.

Gdy tylko zniknął za otaczającymi uliczkę krzewami , zaopatrzyłem się jeszcze w dwie butelki piwa i pospiesznie udałem się w stronę klifu.

Zobaczyłem, że Iza siedziała na macie obejmując rękami kolano podkurczonej nogi. Martin stał już obok.  Jego fujara zwisała na wysokości jej oczu. Rozmawiali. Iza co raz sięgała po butelkę wina i uzupełniała zawartość opróżnionego kubeczka.

Usłyszałem za sobą trzask łamanej gałązki. Odwróciłem się i zauważyłem Niemca tego co wczoraj. Podszedł i przywitał się. Gadał po swojemu pokazując na plażę.  Chyba był podglądaczem. Bądź co bądź była to plaża dla golasów a to nie lada gratka dla takich jak on. No i takich jak ja, bo przecież ja teraz też z ukrycia patrzyłem w dół, wprawdzie tylko na swoją żonę ale jednak.

Martin schylił  się, wziął do ręki podaną przez Izę buteleczkę z balsamem i jak wczoraj usadowił się za jej plecami. Wycisnął na ramiona białą substancję i zaczął ją rozcierać.  Iza z przyzwoleniem poddawała się połączonemu z masażem  wcieraniu balsamu.  Kokieteryjnie uchylała głowę  często odwracając  twarz w kierunku Martina.

Niemiec spoglądał w dół przez przyniesioną  ze sobą lornetkę a wolną ręką dotykał sporego wybrzuszenia , które wyraźnie rysowało się na jego  spodenkach.

 

Obaj patrzyliśmy w dół.

Byłem już pewien, że Iza zorientowała się, że to penis Martina dotyka jej pleców bo kilkakrotnie odwróciła się do niego  wyraźnie patrząc w dół. 

Co ciekawe, nie było żadnej reakcji.  Nie zaprotestowała, nie wstała, nie była oburzona a na dodatek, była wyraźnie rozbawiona sytuacją  nadal prowadząc ożywioną rozmowę z Martinem.

Chyba wypite wino sprawiło, że  nie przeszkadzało jej, że pozwala sobie na taką swobodę na plaży pełnej ludzi, z których część mieliśmy już okazję poznać.

Po chwili oboje wstali i poszli do wody. W sumie nie dziwię się Martinowi. Iza, mimo swojego wieku i pewnej nadwagi  wyglądała wspaniale. Jej kobiece rubensowskie ciało z rozłożystymi biodrami i obfitymi  ciężko opadającymi piersiami przyciągało wzrok męskiej części  plażowiczów.

I nie tylko plażowiczów. Niemiec dotykając mnie lornetką i podając mi ją wskazał na idącą w kierunku morza parę. Lewą rękę miał wsadzoną do spodenek i masował wyraźnie już nabrzmiałego penisa.

O dziwo, mnie też zaczęło  to nabierać. Widok nagiej żony idącej się pluskać w towarzystwie obcego, nagiego mężczyzny zadziałało na mnie w dziwny sposób.

Z miejsca, w którym byłem doskonale było widać jak pływają. Przejrzysta woda nie ukrywała niczego. Cwany Martin trzymał się za nią dzięki czemu miał wspaniały widok na płynącą żabką Izę.

Po jakimś czasie wyszli z wody. Po Martinie od razu dało się zauważyć, jakie wrażenie zrobiła na nim Iza.

Jego penis  znacznie odstawał  od mokrego ciała i chociaż wciąż wygięty do dołu wyraźnie wskazywał na stan częściowego wzwodu.

Iza położyła się na brzuchu a on wziął ręcznik i delikatnie zaczął osuszać jej plecy. Z każdym ruchem zbliżał się do pośladków Izy niby przypadkiem zahaczając o nie. Iza jednak odwróciła się i usiadła. Podała Martinowi balsam a on, jak poprzednio uklęknął za jej plecami i odgarniając włosy zaczął wcierać wyciśnięty balsam w  mokre ramiona mojej żony. Tym razem z każdym ruchem pociągał Izę w swoim kierunku tak, że jej tors przechylał się do tyłu i coraz niżej w kierunku kolan Martina. Byłem już pewny, że teraz jego penis musiał dotykać jej pleców powyżej łopatek.

Niemiec, już bez żadnych skrupułów pozbył się spodenek i zabawiał się swoją pytą. Gruba, poprzecinana żyłkami  lanca z lekko wystającą spod skóry główką robiła wrażenie. Widziałem, że jego dłoń tylko  w niewielkiej części  jest w stanie objąć  pokaźny trzon.

Nie wiele myśląc opuściłem swoje spodenki i złapałem mojego sterczącego kutasa.  Patrząc na rozwijającą się sytuację w dole zacząłem go intensywnie masować ściągając napletek z żołędzi.

Niemiec spojrzał na mnie, uśmiechnął się,  pokazał w dół na plażę i powiedział – du bist der „klajne szwanc” („du bist der kleine schwanz” – masz mały „ogonek” )

Co? Spytałem, ale ani on, ani ja nie, rozumieliśmy co mówi drugi.

Smoldik – powtórzył Niemiec – i uśmiechnął się.

Aaaa, smoldik, powtórzyłem i przytaknąłem głową – tak przecież do mnie wołali Czesi  na plaży. Zrozumiałem, że wie, że to moja żona.

Pała Niemca sterczała dumnie zadarta do góry. Szybkie ruchy jego ręki uwolniły już spod napletka śliwkową żołądź.

W dole Martin coraz śmielej poczynał sobie z moją żoną. Iza zaczęła tracić równowagę i jej tors zaczął opierać się już  na kolanach klęczącego za nią Martina.

Po kolejnym delikatnym pociągnięciu  Iza oparła się plecami o kolana Martina a wtedy jego  penis, będący już chyba w pełnym wzwodzie, prześliznął się po jej wilgotnym, natłuszczonym ramieniu  i oparł się na obojczyku tuż obok szyi i brody.

Iza znieruchomiała. Spojrzała najpierw na penisa, który znienacka się pojawił a później na twarz Martina.

I tu kolejne zaskoczenie. Znowu żadnej spektakularnej reakcji. Kutas obcego mężczyzny na jej ramieniu tuż przy samej twarzy a ona nic.

W tym momencie z odrętwienia wyrwał mnie jęk Niemca. Z czubka jego penisa tryskała fontanna białej spermy opadając na pobliskie zarośla no i na mnie.

Popatrzyłem  na niego z wyrzutem. Niemiec coś szwargotał i próbował zetrzeć spermę z mojej nogi. Powstrzymałem go ale wyciągnąłem rękę po lornetkę. Podał ją  bez wahania.  Przyłożyłem ją do oczu i odszukałem cel.

Martin nadal wykonywał delikatne ruchy biodrami sprawiając, że jego penis ocierał się o szyję mojej żony. Jego ręce rozcierały balsam po karku i przedniej części ramion. Lewa dłoń wyraźnie zmierzała ku piersi Izy. Ona odwracając się do Martina robiła to zawsze w tę stronę, z której znajdował się jego penis, który wtedy wciskał się pomiędzy jej obojczyk a brodę dając zapewne Martinowi powód do zadowolenia.

Już nie mogłem. Żeby lepiej widzieć chcąc poprawić ostrość chwyciłem lornetkę dwoma rękami a wtedy poczułem, że Niemiec  złapał za mojego kutasa i zaczął go masować.

Tym razem ja nie zareagowałem wpatrzony w żonę a kiedy Martin ujął dłonią swojego naprężonego penisa i główką zaczął dotykać jej policzka  bylem już niesamowicie podniecony. Nie zwracałem uwagi na szwargotanie Niemca. Chciałem dojść jak najszybciej.

Gdy Iza obróciła głowę w kierunku Martina, ten nacelował główką na jej usta a ona patrząc mu w oczy pozwoliła żołędzi rozchylać jej wargi .

Nie wytrzymałem. Z mojej fujary trysnęła sperma. Zapatrzony w żonę i Martina nie zwróciłem uwagi na to, że Niemiec  zmienił pozycję i  robiąc mi dobrze przykucnął przede mną. Moja sperma była na jego koszuli i we włosach. Zupełnie mu to nie przeszkadzało i nadal wyciskał z mojego fiutka ostatnie krople spermy.

Smoldik, powtarzał  z uśmiechem wskazując na mojego penisa.  Gut klaine  schwanz. („Gut kleine Schwanz”  - fajny mały ogonek [kutas])

Spojrzałem pytająco na niego.

Smoll….dik…. prawie przeliterował. Wstał.  Majn  -  groser szwanc, (Main  - grosser Schwanz – Mój – wielki kutas)…. big dik – i pokazując na swojego penisa rozszerzał  dłonie,

Du bist der klajne szwanc -  (Du bist der kleine Schwanz – ty masz małego kutasa)  pokazał na mojego a później ustawił niewielką odległość między kciukiem a palcem wskazującym.

Dopiero teraz zrozumiałem o co mu chodzi…Zrobiło mi się głupio bo zrozumiałem, że te wszystkie zawołaniami na plaży,  podśmiewywania się i „ksywka” wiązały się z małym rozmiarem mojego fiuta.

Faktem było, że ze wszystkich mężczyzn na plaży, ja miałem chyba  najmniejszego. Było to widoczne zwłaszcza gdy  wychodziłem z wody, która choć wyjątkowo ciepła powodowała dodatkowe kurczenie się  mojego malucha. Wtedy pomyślałem, że te wszystkie zaproszenia na piwo miały na celu odciągnięcie mnie od Izy i umożliwienie dobrania się do mojej żony.

I tak się stało. Ja na górze a tam, w dole moja  Iza teraz  prawie trzymała w ustach wielkiego penisa Martina.

Sam nie wiem czy byłem wściekły czy zadowolony.  Niby w  końcu Iza, która nie miała przede mną żadnego faceta, mogła w końcu  zobaczyć  a nawet poczuć smak słusznych rozmiarów penisa.

Obaj z Niemcem spojrzeliśmy w dół.

W międzyczasie Martin ułożył się na wznak  a na wysokości jego fiuta wspierała się moja żona  z głową nakrytą ręcznikiem. Wykonywała nie dające wątpliwości ruchy. Ewidentnie obciągała mu chuja. Z boku podszedł do nich Václav. Przysiadł za moją żoną i  położył dłoń na jej biodrze. Zaczął masować jej udo i pośladek przejeżdżając palcem przez rowek niewątpliwie zahaczając o wargi sromowe Izy. Podsunął lędźwie i przywarł penisem do jej  pośladków. Ona  jednak wyprostowała się i podnosząc głowę nad skałę rozejrzała dookoła.

 Coś do nich powiedziała.

Obaj panowie wstali i udali się w kierunku swoich leżaków.

Iza wstała i poszła popływać.

Emocje opadły.

Niemiec  kiwał z uznaniem  głową mówiąc do mnie „dajne frał istajn szoner arsz”. (deine frau ist ein schóner arsch – twoja żona to fajna dupa) Chwycił mnie za rękę i nakierował moją dłoń na swojego fiuta.

Gruba gorąca kiełbasa zaczęła pęcznieć pod moim uściskiem.  Dotarło do mnie co się dzieje, zabrałem rękę  i podciągając w marszu spodenki ruszyłem w stronę plaży.

Po chwili dotarłem na miejsce. Iza leżała już na ręczniku. Martin i Václav machnęli do mnie z daleka.

Co słychać kochanie? – spytałem.

Relaks, relaks i jeszcze raz relaks.  Bałam się, że się nie przyzwyczaję do tej plaży.

Wiesz co -  powiedziałem – słyszałaś jak oni na mnie wołają?  Smoldik, pamiętasz. Vaclav i Martin, no i inni?

Tak słyszałam – a co?

A wiesz co to znaczy? Chyba tak, przecież uczyłaś się angielskiego.

Uczyłam ale to było dawno, na studiach a przecież wiesz, że nie mam drygu do języków obcych.

Ale wiesz co to znaczy?

Domyśliłam się. Chyba….

MAŁY KUTAS – wyobraź sobie – MAŁY KUTAS. Wszyscy nazywają mnie mały kutas.

Nie przejmuj się. Mały, nie mały i tak go kocham.

Czyli też uważasz, że jest mały?

No nieeee…..chociaż …..tu wszyscy mają większe.

Więc jednak. Mój ci nie wystarcza. Chcesz posmakować większego – powiedziałem z uśmiechem i udawanym wyrzutem.

Nie, to nie tak – broniła się Iza.

Nie zarzekaj się. Wiem, że byś chciała. Niech tam, są wakacje więc daję ci odpust. Jak chcesz spróbować to spróbuj.

Co ty gadasz Bartek? Jakie spróbować?

No wiesz.  Zabawić się wielkim fiutkiem, na przykład takim jakiego ma Vaclav albo Martin. Widziałaś przecież jakie mają.  Ja takiego nie mam. Oni są dość przystojni i może któryś ci się podoba. Jakbyś chciała to ja się zgadzam.

Ależ Człowieku co ty gadasz? Odbiło ci, czy co? Nie kochasz mnie już, że chcesz mnie oddać jakiemuś facetowi? – Iza tłumiła oburzenie. Chyba  dostałeś udaru słonecznego albo za dużo piwa wypiłeś.

Może i tak, ale tak czy owak, jeśli zechcesz, masz moją zgodę. Kocham cię bardzo i dla tego właśnie chcę abyś pełnymi garściami czerpała przyjemności z życia. Marzę o tym, żeby ci ktoś dogodził tak jak ja nigdy  nie dam rady. Sama wiesz, że mój fiutek to maluch w porównaniu z innymi. A teraz chodźmy do domu bo zgłodniałem…..

Wiedziałem, że ziarno ciekawości, które za moimi plecami posiał Martin ja moją deklaracją obficie podlałem bardzo wydajnym nawozem. Pozostało czekać aż ciekawość wykiełkuje, zakwitnie i obrodzi.

Wieczorem, szykując sobie alibi na opuszczenie kolejnego wyjścia na plażę, bardziej niż ostatnio narzekałem na bolące plecy. Iza użalała się nade mną. Smarowała moje plecy Pantenolem i pocieszała jak umiała. Później u gospodarza zrobiłem duży zapas  „krasi”, które nieco  wzmocniłem  odrobiną przywiezionego z polski alkoholu.

Rozpoczynająca się sobota  niemal z szablonową dokładnością przypominała dzień poprzedni.  Rano wyjście na plażę, jedna wspólna kąpiel przy wystającej z wody skale, później  ona na kocyk a ja przez do knajpy na piwo. Przed odejściem winem napełniłem po brzegi   kubeczek  Izy domagając się wypicia za moje zdrowie i cierpienia jakich doznaję.

Pocałowałem żonę i czym prędzej udałem się do knajpki po piwo a następnie na skarpę.

Nagi Niemiec przywitał mnie jak najlepszego kumpla.  Nad jego luźno zwisającą fają, nieco powyżej, na nagim torsie wisiała  lornetka.

Zasiedliśmy obaj na niskiej gałęzi figowca.

Iza była jedną z trzech osób na plaży, jedyną po tej stronie.  Pozostała dwójka była prawie na drugim końcu.  Widziałem jak Iza uzupełniła upitą już zawartość kubeczka i kładąc się dość bezwstydnie rozchyliła nogi wystawiając do słońca swojego bobra.

Ludzi na plaży powoli przybywało.  Pojawili się też Vaclav z Martinem.

Rzucili swoje rzeczy i podeszli  do niej przywitać się.

Iza wstała i przeciągnęła się. Spojrzała w ich kierunku i niespiesznie udała się w kierunku morza.   Powoli zanurzała się w przejrzystej wodzie co chwila odwracając się w kierunku Czechów, którzy rozkładali swoje rzeczy.

Zauważyli ją. Od razu skierowali zwoje kroki w jej stronę. Dołączyli, gdy była już za skałą,  zanurzona po szyję. Chlapali się i zanurzali w wodzie jak dzieci.  Václav stanął za Izą, chwycił ją w pasie i uniósł. Pomogła mu woda więc  podniósł ją tak wysoko, że  zarośnięta cipka Izy była nad powierzchnią wody  prawie na wysokości wzroku Martina. Iza pisnęła ale Vaclav zaraz opuścił ją w dół.

Stali teraz we trójkę w bezruchu. Václav za Izą a przed nią Martin. Ona położyła mu dłoń na ramieniu. Byli blisko, bardzo bliski siebie. 

Niemiec szturchnął mnie w bok. Uśmiechał się wymownie. Jego pałka stała. Moja też. Obaj widzieliśmy co się dzieje w wodzie.

Iza oparła się o Martina i położyła głowę na jego ramieniu. Vaclav przyparł do niej z tyłu.

Kątem oka zerknąłem na fujarę Niemca. Bordowa główka błyszczała od wyciekającego śluzu. Nieśmiało ją chwyciłem i zacząłem masować. Niemiec spojrzał na mnie a na jego twarzy zagościł uśmiech.  Ze względu na długość jego fujary moje  ruchy po nim były znacznie dłuższe niż na moim.

W dole, Iza gwałtownie odrzuciła głowę do tyłu, o mało nie uderzając Václava. Z góry, przez przejrzystą wodę było widać jej odchylony tułów. Dłońmi obejmowała szyję Martina. Wiedziałem, że w tym momencie Iza jest nabita na jego dzidę. Martin wykonywał raptowne ruchy biodrami a piersi podrzucanej przez niego Izy unosiły się we wodzie w rytm tych pchnięć. Vaclava, który prawdopodobnie próbował w tym czasie  trafić w jej drugą dziurkę nie miał łatwego zadania.

Prawdopodobnie gwałtowny orgazm sprawił, że Iza  znów Iza przywarła do Martina. Jej pozycję i bezruch wykorzystał Václav i napierając wdarł się w nią od tyłu. Od tej chwili cała trójka próbowała znaleźć wspólny rytm. Trwało to dłuższą chwilę.

Niemiec dyszał.  Z czubka jego penisa wyciekła już spora ilość płynu. Obserwując to, co dzieje się w wodzie przykucnąłem przed nim i przyspieszyłem ruchy dłoni. Wyobrażałem sobie penisa Martina, który w tej chwili docierał w najgłębsze zakątki pochwy Izy rozciągał jej ciasną dziurkę dając jej doznania jakich ze mną nigdy nie miała możliwości zaznać. Każde jego pchnięcie przenosiłem na ruch ręką po penisie Niemca.

 W wodzie sytuacja się zmieniła.  Iza odwróciła się plecami do Martina  a Vaclav zanurzył się w wodzie. Po chwili wynurzył się żeby zaczerpnąć powietrza i znów zanurzył.  Po chwili nogi Izy prawie się wynurzyły. Szeroko rozłożone spoczywały na ramionach Vaclava, który ustami przywarł do jej sromu i tylko od czasu do czasu wynurzał się, żeby zaczerpnąć powietrza. Martin w tym czasie podtrzymując Izę pod ramionami pieścił jej piersi.

Sperma sącząca się z czubka penisa Niemca tworzyła już białą piankę która pokrywała całe moje palce. 

Teraz Iza znikała pod wodą.  Co jakiś czas wynurzała się  to twarzą w stronę Vaclava, to znów w stronę Martina. Nie spodziewałem się, że może tak długo wytrzymać pod wodą.

I znów zadziałała wyobraźnia. Wiedziałem się, co dzieje się pod wodą alei tak przed oczami miałem twarz żony, która  pod wodą , mrużąc oczy pochłaniała ustami to jednego, to drugiego penisa.  Drobną dłonią obejmowała trzon masując go.  Czubkiem języka drażniąc wędzidełko a następnie zasysając główkę tak głęboko, że czuła ją w głębi gardła.  Na ostatnim tchu wynurzała się, brała kilka głębokich oddechów i znów niknęła w przejrzystej wodzie.

Zamknąłem oczy . Prawą ręką dogadzałem sam sobie,  lewą coraz szybciej masując drąga Niemca.

Poczułem na karku jego dłoń, którą delikatnie ale stanowczo przysunął moją głowę do swojego penisa.  Czułem jego intensywny zapach. W tej chwili poczułem się jak Iza, która na zmianę obrabia penisy Martina i Vaclava. Wargami dotknąłem rozgrzanej główki. Poczułem lepką wilgoć.

Z mojego kutasa na ziemię trysnęła sperma. Byłem maksymalnie podniecony. Wtedy otworzyłem usta i nadziałem się na sztywnego drąga. Po ustach rozlał się ostry smak nasienia Niemca. Nie przeszkadzało mi to. Identyfikowałem się z Izą. W tej chwili byłem nią. Chciałem odczuwać jak najwięcej przyjemności z tego co robię ale też chciałem dawać jak najwięcej przyjemności.

Zapalczywie nabijałem się na grubą pałę tak głęboko, że powodowało to we mnie odruch wymiotny. Nie przestałem jednak.

Pała Niemca zaczęła drżeć i po chwili słonawa lepka ciecz wypełniła moje usta. W ułamku sekundy pomyślałem, że Iza na pewno poszła na całość  i  sam  nie przerywając  ruchów przełknąłem wszystko, co miałem w ustach.  Smak jednak pozostał. Na języku, na zębach na podniebieniu czułem smak spermy. Wyssałem z niego wszystko aż miękki penis wyśliznął mi się z ust.

„du bist ajne gute szlampe” („Du bist eine gute Schlampe” – dobra z ciebie dziwka) powiedział Niemiec „dajne frał istauch gute hure” („Daine frau ist auch gute hure” – twoja żona to też niezła kurwa)

Martin i Vaclav wyszli już z wody. Iza stała tam jeszcze oparta plecami o skałę.  Patrzyła w dal. Dłońmi zebrała mokre włosy wygładzając je.

Niespiesznie wychodząc z wody dłońmi przecierała ciało jakby chciała zetrzeć ślady tego co przed chwilą się stało.

Ja też wstałem. Ręką obtarłem usta, podciągnąłem spodenki i bez słowa ruszyłem w kierunku knajpki. Piwo pomogło usunąć z ust charakterystyczny posmak. 

Na plażę przyszedłem  po kilkunastu minutach. Przy wejściu, gdzie akurat przekrzykiwała się grupka  dzieciaków chyba nowych wczasowiczów, pozbyłem się spodenek sprawdzając jednocześnie, czy nie pozostały na mnie jakieś podejrzane ślady.

Iza leżała na brzuchu. Kropelki potu na jej ciele sprawiały wrażenie jakby jej ciało świeciło.

Otworzyła oczy – cześć kochanie, jak tam twoje plecy?- spytała

Całkiem dobrze. Chyba od jutra zacznę plażować z tobą. A co u ciebie? Nie wynudziłaś się beze mnie?

Trochę. Czasem Martin i Vaclav dotrzymywali mi towarzystwa. Nawet nauczyli mnie nurkować.  Pod wodą jest zupełnie inny świat. Szkoda, że nie mamy masek ani okularów do pływania. Oczy mnie piekły ale i tak trochę widziałam.

No na pewno widziałaś – pomyślałem – takich kutasów nie dało się nie zauważyć, zwłaszcza z takiej odległości.

Ja też widziałem fajne rzeczy.  Na górze poznałem takiego Niemca, z którym z super miejscówki wspólnie oglądaliśmy okolicę. Widoki były zapierające dech w piersiach. Jakbyś to widziała to byś zaniemówiła ale teraz chodźmy popływać. Pokażesz mi jak nurkujesz.

Resztę dnia spędziliśmy w wodzie. Pływaliśmy, nurkowaliśmy i figlowaliśmy. Za skałą w wodzie przywarłem do jej tyłka. Mój maluch od razu się podniósł wciskając między pośladki.

Co robisz wariacie, ktoś może nas zauważyć – żachnęła się Iza.

No to co? Z resztą jesteśmy w wodzie na dodatek schowani za skałą.  Pod tym kątem woda tworzy lustro i odbija się w  niej tylko niebo. Trzeba by było patrzeć z góry. Tutaj z plaży nikt nas na pewno nie zauważy.  Tak samo jest na plaży za tą skałą, za którą zawsze plażujesz. Ona też skutecznie osłania przed innymi plażowiczami.

Ująłem dłońmi jej obfite piersi i mocniej naparłem na jej pupę.  Prześlizgujący się między jej pośladkami penis trafił na jej srom a główka  bez trudu zanurzyła się wewnątrz. Całowałem ją w szyję ale kątem oka spoglądałem  na szczyt skarpy. Między dużymi liśćmi figowca ujrzałem Niemca, który widząc, że spoglądam , dyskretnie do mnie pomachał.

Przestań, bo naprawdę ktoś zobaczy.  Chodź na koc – powiedziała Iza.

Trochę było mi głupio wychodzić z wody  ze sterczącym fiutkiem więc powiedziałem, że jeszcze chwilę popływam i zaraz do niej przyjdę.

Wychodząc z wody minąłem Martina i Vaclava, którzy jak zwykle przywitali się zawołaniem ahoj smoldik, którzy szli w kierunku wody  w towarzystwie  sporej grupki  otaczających ich ze wszystkich stron dzieciaków, tych które mijałem wchodząc na plażę.  Dołączyły do nich dwie atrakcyjne kobiety. Prawdopodobnie ich żony.

Widziałaś?  Przyjechały z dzieciakami  żony Martina i Vaclava. Dobrze, że plecy już mnie nie bolą bo oni już teraz nie będą mogli cię zabawiać podczas mojej nieobecności.

Z resztą, to co mieli zrobić już zrobili – powiedziałem zaczepnie

Co masz na myśli? Spytała Iza nieudolnie skrywając zmieszanie.

Nie udawaj, że nie wiesz – ciągnąłem niedomówienie – przecież wiem….

Mimo opalenizny widziałem jak Iza  poczerwieniała.

Sama mówiłaś, że ……… nauczyli cię nurkować – powiedziałem uśmiechając się.

Wyraz ulgi zagościł na twarzy Izy. Lekki paraliż, który zdawało się zawładnął na moment jej ciałem ustąpił.

Resztę dnia spędziliśmy  na  plażowaniu, kąpielach i  rozmowach o niczym.

Kolejne dni poświęciliśmy na zwiedzanie wyspy. Wynajętym skuterem objechaliśmy wybrzeże i odwiedziliśmy znajdujące się z drugiej strony wyspy portowe miasto.  Jednogłośnie stwierdziliśmy, że najładniej i najfajniej jest na plaży  w  naszej wiosce.

Niestety, nieubłaganie zbliżał koniec  naszego sielskiego pobytu w tym raju.

Chcąc zakończyć wakacje mocniejszym, bardziej ekscytującym akcentem powiedziałem Izie, że wezmę ją w to miejsce, gdzie ze względu na spieczone plecy w cieniu  spędzałem czas  niestety nie mogąc plażować razem z nią.

Spacerem udaliśmy się wąską, kamienistą, główną  arterią wsi w kierunku miejscowej knajpy.

Jak zwykle gospodarz i stali goście powitali mnie serdecznie dodatkowo bijąc brawo i wskazując na moją żonę.  Gospodarz otworzył dwie butelki piwa i postawił przed nami dając do zrozumienia,
że to prezent od niego. Zimne piwo zaskakująco szybko zniknęło.

Zamówiłem kolejne dwie butelki i poprosiłem Izę, żeby poszła za mną.

Prowadziłem ją zwężającą się ścieżką przytrzymując ostre gałęzie krzewów utrudniających przejście. Po kilku minutach dotarliśmy pod figowe drzewo  na skraju urwiska.

Widok po horyzont zapierał dech. Iza stała patrząc w dal.

Dopiero po chwili spojrzała w dół, gdzie jak na dłoni rozciągał się widok  na kamień, obok którego się kąpaliśmy oraz  na tę część plaży, którą zawsze zajmowaliśmy. Obok kamienia nurkowały teraz dzieci Vaclava i Martina. Przez przejrzystą wodę widać było każdy ich ruch, każdy szczegół.

Stąd wszystko widać – powiedziała łamiącym się głosem – ja….. ja….. – głos ugrzęzł jej w gardle.

Stanąłem za nią. Chwyciłem przez sukienkę za piersi i pocałowałem ją w szyję. Pod dłonią wyraźnie czułem łomoczące serce.

Wiem, że wszystko widać – powiedziałem z zadowoleniem – cieszę się, że się wyluzowałaś.

Nie gniewaj się – zaczęła się tłumaczyć – to przez ten upał i wino. Straciłam kontrolę nad sobą a oni wykorzystali sytuację.

To ja żałuję, że wcześniej cię do tego nie namówiłem – powiedziałem i zsunąłem ramiączka jej sukienki. Materiał  opadł na ziemię.

Wsunąłem dłoń pod materiał jej majtek. Jej mięsiste wargi były już wilgotne. Palcami bez trudu odnalazłem łechtaczkę.  Iza westchnęła.  Odchyliła głowę opierając ją na moim ramieniu. Twarde brodawki sutkowe świadczyły o podnieceniu.

Czym prędzej pozbyłem się swoich spodenek przy okazji ściągając jej majtki.

Iza przyklęknęła przodem do mnie i złapała mnie za podnoszącego się penisa. Poruszała nim i wkładała do buzi. Ściągnęła skórę z wilgotnej główki. 

Po chwili cały mój kutas zniknął w jej ustach. Było mi dobrze.  Jej język wyczyniał takie cuda jakich wcześniej w domu nigdy nie zaznałem. 

Szybko się uczysz – powiedziałem -  musiałaś mieć dobre pomoce naukowe – dodałem.

Iza tylko mruknęła.

 - Wiem, kontynuowałem, że takiemu maluchowi żadna sztuka dogodzić – prawda?

 - Nie gadaj głupot – Iza przerwała pieszczoty – lubię go……. Duże są inne.

 - Lepsze – co?

 - Inne.

 - Lepiej dogadzają?

 - To prawda, że ciaśniej wchodzą i głębiej sięgają.

 - Wolisz większe, prawda?

 - wolę twojego, a większy… no cóż jak się przytrafił….. powiedziała z uśmiechem , przymknęła oczy i znów pochłonęła ustami mojego sterczącego fiuta. Zajęta, nie usłyszała nadchodzącego  ścieżką Niemca.

Ten, widząc co się dzieje rozpromieniał.  Jego penis, który nawet  w spoczynku był chyba o połowę dłuższy od mojego w pełnym wzwodzie, zaczął się podnosić. Podszedł i stanął obok mnie. Zaczął masować drąga celując bordową główką w kierunku Izy.

Delikatnie, głaszcząc ją odsunąłem ją od siebie.  Wtedy zauważyła, że nie jesteśmy sami. Chciała się podnieść ale ją przytrzymałem.  Znów przyciągnąłem jej głowę do swojego kutasa a ona, choć niepewnie wessała go i za moment poruszała głową jak wcześniej.

Ja chwyciłem jej dłoń, którą opierała o moje biodro i przeniosłem ją na sterczącą pałę Niemca.

Z początku niepewnie ale już po chwili objęła ją i masowała po całej długości. Widząc moją aprobatę  wyciągała z ust mojego fiuta i przyłożyła do ust główkę fiuta mojego kolegi. Szeroko otwierając usta wsadziła tą ogromną pałę, która w charakterystyczny sposób wypchnęła jej policzek.

Ten widok jeszcze bardziej mnie podniecił. Głaskałem ją po  głowie wymuszając  głębsze ruchy.

Z jej ust wyciekała spieniona ślina a w oczach pojawiły się łzy, ona jednak jeszcze głębiej nabijała się na lancę Niemca. Wyciągała ją tylko wtedy, gdy miała odruch wymiotny. Nie wierzyłem, że moja żona dała radę  tak głęboko wsadzić  do gardła tą olbrzymią pałę. Waliłem konia patrząc jak urzeczony.

Niemiec wyciągnął penisa z ust Izy i pomógł jej wstać. Z podziwem oglądał jej piersi. Unosił je a palcami ściskał brodawki. Otwartą dłoń wsadził między jej nogi i wcisnął palce pomiędzy wargi sromowe zbierając na nich jej soki. Przysunął dłoń do twarzy i mrucząc oblizał. Obrócił Izę tyłem do siebie, usiadł na niskiej gałęzi figowca i pociągnął moją żonę w swoim kierunku.

Spojrzała pytająco na mnie. Podałem jej ręce, a gdy je ujęła delikatnie pchnąłem ją w jego kierunku.

Ona lekko pochyliła się a gdy wyczuła, że czubek jego pały celuje we właściwe miejsce powoli przysiadła.

Ze względu na jego rozmiar pierwszą barierę pokonała jedynie żołądź. Dopiero kolejne przysiady pozwoliły mu raz po razie zagłębiać się coraz bardziej. Iza  miała otwarte usta i przewracała nieprzytomnymi z podniecenia oczami.  Unosiła się i przysiadała  chcąc poczuć go jak najgłębiej.

W końcu dostała orgazmu. Wyciągnęła do mnie ręce. Chrypiała. Patrzyła nieprzytomnym wzrokiem .

Przez jej ciało przebiegały chaotyczne skurcze.

Niemiec odepchnął ją nieco a ona podniosła się z niego i trzymając mnie wciąż za ręce pochyliła się. Wtedy on przyparł do jej wypiętej pupy. Zaatakował. Pchnięcia były gwałtowne i energiczne. Słychać było  charakterystyczny odgłos uderzeń jąder i mlaskanie jakie wydaje kutas wsadzany do  ociekającej sokami cipy. Po chwili zaczął dochodzić. Pchnął z całej siły, wbił się i zatrzymał. Parę krótkich dobić i lekko zwiotczały wąż wysunął się z jej rozbitego gniazda.

Iza puściła mnie i wyczerpana opadła twarzą na ziemię.

Na jej wypięte pośladki Niemiec wycisnął resztki ostatnich kropel spermy. 

Gute szlompe („Gute Schlampe” – dobra dziwka) – powiedział na odchodne.

Przykucnąłem przed wypiętą pupą Izy. Jej czerwone z otarcia wargi były szeroko rozłożone a pochwa tworzyła otwarty głęboki tunel , po którego dnie wyciekała ze środka stróżka mętnej, lepkiej spermy.

Pomyślałem, że teraz, w ten rozciągnięty do granic możliwości otwór zmieściła by się chyba moja ręka.

Pocałowałem Izę w jej umęczony tyłek.

Na wargach poczułem  jedną z ostatnich kropel spermy Niemca.

Całowałem żonę coraz bardziej zbliżając się do sromu. W końcu językiem natrafiłem na gorący lepki otwór. Z zapamiętaniem całowałem, lizałem i ssałem. Iza jęczała z rozkoszy a ja nie mogłem przestać. Nabrzmiała łechtaczka prześlizgiwała się pomiędzy moimi palcami  Całą twarz miałem błyszczącą od soków Izy wymieszanych ze spermą Niemca.  Skończyłem dopiero wtedy, gdy pod językiem nie czułem już żadnego poślizgu.

Wstaliśmy.

Rozczochrana Iza patrzyła na mnie mętnym wzrokiem. Co myśmy zrobili? Spytała.

Przecież chcieliśmy tego - odparłem.  Chcieliśmy oboje, prawda?

Tak. Ja tego chciałam. A ty?

Ja też. Bardzo mnie to podnieciło. Musimy to jeszcze powtórzyć.

Zgoda, ale dopiero na następnych wakacjach.

Dobrze - zgodziłem się.

Nie bacząc na to, że ktoś może nas tu zaskoczyć, nadzy staliśmy jeszcze przez dłuższą chwilę. Później oporządziliśmy się na tyle, na ile pozwoliły warunki a wracając  dokupiliśmy  jeszcze po piwie wróciliśmy do apartamentu.

Resztę dnia spędziliśmy odpoczywając.

Urlop skończył się szybciej niż byśmy chcieli. Pożegnaliśmy się  z Czechami i właścicielem apartamentu. Niemca nie spotkaliśmy.

Później taksówką do portu na prom a z niego na samolot i do domu.

Od powrotu z wakacji minęło już 10 miesięcy a my z Izą ani razu  nie rozmawialiśmy ani o jej igraszkach z Martinem i Vaclavem ani o tym  co stało się na urwisku,.

Czasem  tylko moja żona, w żartach wołała na mnie „smoldik” a ja wtedy uświadamiam sobie, że kolejne wakacje są coraz bliżej.

  • Lubię 5
  • Dziękuję 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Super, nie mogę się doczekać kiedy będą kolejne wakacje

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Ciekawe opowiadanie, fajnie się czyta. Jeśli pani jest już po menopauzie to mając takie pozytywne doświadczenie powinni korzystać z nowych możliwości urozmaicenia małżeńskiego pożycia. Po pięćdziesiątce urozmaicenie jest wskazane i ożywia związek po opuszczeniu domu przez dorosłe dzieci.

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

"Smoldik" to jest gość  :) Bardzo przyjemne opowiadanie, świetnie się czyta. Uwielbiam takie kobiety jak Iza, więc tym bardziej przyjemnie się czytało.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...