Skocz do zawartości
SplitKiM

Dzieci - owszem, są ważne ale czy najważniejsze ?

Rekomendowane odpowiedzi

Teraz, Wichura pisze:

Ja osobiście nie jestem typem męczennika.

Nie uważam się za osobę kompetentną do wypowiadania w tym temacie, ale to jest zdanie, które samo mi się wczoraj narzuciło, gdy czytałam te temat.

 

Co będzie LŻEJSZE do zniesienia? Dla dorosłych i dla dzieci? Pokojowe rozstanie? Pokojowe trwanie w fikcji? Rozstanie na wojennej ścieżce? Wojenna ścieżka każdego dnia w domu?

 

Myślę, że każda historia winna być zupełnie inaczej rozpatrywana...

 

Lula.

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek
5 minut temu, Sailor&Lula pisze:

Myślę, że każda historia winna być zupełnie inaczej rozpatrywana...

mamy osobne historie rozstania lecz jest też nauka zwana psychologią i ta z kolei naprawdę ma wiele do powiedzenia o tym kim i jacy się stają ludzie w dorosłym życiu i jakie niosą w sobie ryzyka zachowań, gdy wychowywali się w toksycznych rodzinach - co w przyszłości może mieć przełożenie na tworzone przez nich związki 

 

gdzie jako toksyczną rozumiem,  nie tylko taką w której była przemoc fizyczna, psychiczna w  różnych formach bo pod pojęciem toksyczna mieści się również takie zachowanie o którym wspomniał @Kiki

8 godzin temu, Kiki pisze:

Sądzicie, że tam gdzie jest obłuda kłamstwo, brak ciepła i miłości dziecko jest szczęśliwe bo mama i tata mijają się w przedpokoju?

bo można wiele lat, przeżyć obok siebie dla rzeczonego "dobra dziecka", w całkiem poprawnie logistycznie funkcjonującym projekcie zwanym rodziną - gdzie obiad będzie na czas i kran sprawny - lecz dziecko nie dostanie żadnego wzorca interakcji uczuciowej między dorosłymi

 

chciałabym usłyszeć gdzie tu jest to dobro dziecka i to że ono jest najważniejsze dla rodziców, skoro na starcie postanawiają stworzyć ułudę (nawet najkulturalniejszą) jak wygląda związek ludzi...

 

dla mnie taka postawa jest pokrewna z często popełnianym przez rodziców błędem i chronieniem dzieci przed problemami życia, tworzeniem im parasola ochronnego - gdzie później taki człowiek wchodzi w dorosłe życie i okazuje się, że ono jest inne niż rodzice mówili 

 

ja nie widzę w tym dobra, ja widzę okaleczanie psychiki

 

tak oczywiście, rozstanie rodziców też jest zabiegiem na psychice dziecka i nie pozostaje na nią bez wpływu ale dalej uważam, że trwanie w fikcji w imię wyimaginowanego dobra dziecka jest tak naprawdę znęcaniem się nad jego psyche (i im lepiej udają rodzice tym ta obłuda jest bardziej wyrafinowana, wcześniej czy później w dorosłym życiu ta osoba dojdzie sama do tego, że lata całe dorośli je okłamywali... )

 

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

@Ritta uważam swoje zdanie za swoje,stąd nie byłabym za tym żebym stała murem i podpisywała sie pod projektami za trzymanie rodziny do kupy za wszelką cenę. To sprawa rodziny czemu i jak się rozchodzi, wielokrotnie ich powody były dla mnie (mnie) zbyt błache lub niedojrzale, żebym ja osobiście z tego powodu się rozchodziła. Ale nie jestem wyrocznią życia innych, tylko swojego.

 

Stąd wolałabym związek moze juz nie dajacy tyle ekscytacji czy spełnienia jak na poczatku, może i z kimś ba boku u obu stron, ale prowadzony do dorosłosci dzieci w spokoju i szacunku dla obu stron (nie mowię o codziennym warczeniu na siebie czy wojnach podjazdowych bo to juz jest chore). Albo w separacji ale w jednym gospodarstwie domowym na dwoch pietrach.

Jeśli oczywiście dzieci same nie mówią, że tak bie chcą.

 

Mam swiadomość, że to trudny scenariusz dla wielu osó , wręcz groteskowy a Wichury bym pewnje do tego nie przekonała, tak więc mówię tylko o moim wstepnym nastawieniu nie szukania rozwodu z byle pierdoły.

Choć jak się czasami wkurzę to byle pierdoła od razu doprowadza mnie do furii 

 

A na razie jestem zadowolona z małżeństwa i naszej rodziny, nawet jeśli bywa ciężko. Skłonna bylabym o tę trójkę walczyć do konca :)

  • Lubię 3
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek
6 minut temu, rita pisze:

Albo w separacji ale w jednym gospodarstwie domowym na dwoch pietrach.

 a czym to się różni gdy jeden rodzic mieszka nieco dalej a wciąż ma kontakt z dzieckiem?

7 minut temu, rita pisze:

le prowadzony do dorosłosci dzieci w spokoju i szacunku dla obu stron

lecz to można uzyskać w relacjach po rozstaniu i wyprowadzce

8 minut temu, rita pisze:

może i z kimś ba boku u obu stron

dlaczego zabierasz dorosłym możliwość stworzenia zdrowego związku ze szczęściem, skoro ten pierwszy wygląda jak powyżej? dlaczego nie dajesz sobie prawa ułożenia szczęśliwego życia a wprowadzasz kolejny "patologiczny" element do tej kombinacji alpejskiej?

 

to naprawdę wg Ciebie jest dla psychiki dziecka lepsze niż legalne rozstanie i dwoje współpracujących ze sobą rodziców?

 

i na koniec

 

9 minut temu, rita pisze:

prowadzony do dorosłosci dzieci

dlaczego uważasz, że pełnoletniość tudzież bliżej nieokreślona dorosłość jest dobrym terminem na zakończenie związku, który od dawna ma dysfunkcje? skąd ów termin, jakie są jego podstawy z punktu widzenia dziecka?

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
10 godzin temu, iko pisze:

To dlaczego gdyby w Twoim życiu zabrakło zgodnie po obu stronach woli do wspólnego życia (przyczyny drugorzędne, ważny jest brak uczucia) to byś w nim chciała trwać? Jakie korzyści z tego miałoby dziecko - które jak pisałam wcześniej jest emocjonalnym radarem i nawet tam gdzie nie ma awantur a jest poprawność postaw otrzymuje beznamiętny, zimny wzorzec małżeństwa? Gdzie tu jest troska o dziecko, które wychowywane jest w jednak zaburzonej relacji rodziców? Czym to się różni od mądrego i kulturalnego przeprowadzenia dzieci przez rozstanie rodziców? Przecież oba modele są niezdrowe w porównaniu ze związkiem w którym wszystko gra.

A tam od razu zimny. Jeszcze beznamietby i toksyczny. A ile znasz par gdzie śpią oddzielnie, nie przytulają sie i nie całują, ale jedno interesuje sie drugim, nie są zlosliwi wobec siebie, dogladają w chorobie i ogólnie w domu jest jak miedzy dwojką rodzenstwa?

Na podstawie tego co zdażylam w życiu poznać wolalabym tak doturlać związek z ktorego mam dziecko do jego dorosłości jak sie rozejsc chyba że samo uzna że nie chce takiej rodziny i da temu wyraz. Jednak gro dzieci jakie poznalam woli taka rodzine jak krazenie miedzy domami i plejadę cioć i wujków.

Może ktoś jest takim dzieckiem rodzin spokojnych ale bez kochania sie już albo po rozwodzie rodzicow i sie wypowie, to będzie zdanie też samych beneficjentow takich decyzji.

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek
23 minuty temu, rita pisze:

A ile znasz par gdzie śpią oddzielnie, nie przytulają sie i nie całują, ale jedno interesuje sie drugim, nie są zlosliwi wobec siebie, dogladają w chorobie i ogólnie w domu jest jak miedzy dwojką rodzenstwa?

jedną i całe nasze towarzystwo próbowało im pomóc - definiujemy to jako syndrom sztokholmski i widzę, na wspólnych wyjazdach jak czujne na oboje rodziców jest ich dziecko, które stara się obojgu przypodobać a  dość często bywa że w błahych sprawach mają odrębne zdanie i to dziecko każde ciągnie na swoją stronę oraz widzę jak to dziecko manipuluje rodzicami by realizować swoje potrzeby i widzę też, w miarę tego jak dorasta, że ono jest świadome, że zachowania jego rodziców jednak nie są zdrowe

 

i nie jest to wyłącznie moje spostrzeżenie lecz tej grupy osób, która różnymi metodami próbowała im pomóc, ja osobiście  m.in. tę widzianą przeze mnie postawę rodziców skonsultowałam z psychologiem bo chciałam temu dziecku pomóc, nie jestem w stanie patrzeć co oni mu robią a jednocześnie jestem bezradna - a uwierz mi umiem z jego rodzicami rozmawiać wprost, jak również oferować konkretną pomoc

 

edit: pozornie to oni wyglądają na najszczęśliwszą parę z tego grona... a rzeczywistość skrzeczy i kaleczy

 

23 minuty temu, rita pisze:

że nie chce takiej rodziny i da temu wyraz

 

taką postawą przekładasz odpowiedzialność na dziecko - dla mnie to jest niedopuszczalne emocjonalnie, dzieci na ogół kochają niezależnie oboje rodziców i nie chcą określać się po którejś ze stron (pomijając patologie, gdzie dziecko w sumie też kocha oboje i cierpi gdy rodzice się wzajemnie krzywdzą... lub krzywdzone jest tylko jedno z nich - to bardzo szeroki temat o psychice i rozwoju emocjonalnym młodego człowieka) 

 

edit:

23 minuty temu, rita pisze:

i ogólnie w domu jest jak miedzy dwojką rodzenstwa?

a wiesz, że taka postawa ma wpływ na rozwój seksualności młodego człowieka? 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

O matko swięta, ale mi nawklejało. Admini pokasujcie prosze duble  )

 

Iko po kolei:

-bo jeden dom a dwa domy to jeden dom a nie dwa domy, to przejśie z pietra na pietro i rodzice na wyciągniecie ręki a nie cyrki z wożeniem, dwoma pokojami, odrębnymi zasadami etc etc

-nie odmawiam prawa do szczęscia, jakby Wichura uznał że jemu taka sytuacja nie pasuje, to bym tego nie ciągnęła bo to toksyczne, ale to co powyżej to by byla moja propozycja,

-dorosłość jest dla mnie dobrym momentem bo dziecko zaczyna myśleć o tworzeniu wlasnego swiata a do tego momentu to rodzina jest jego podstawowym światem.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Taka mi się refleksja nasuwa czytając ten temat. Mam wrażenie, że bardzo często ludzie wchodzą nie w związek, a w iluzję związku. Iluzję, którą mają wdrukowaną przez rodzinę, otoczenie, "kulturę i sztukę" itd. Ostatnio zastanawiam się nad tym, o co tak właściwie chodzi w związku bo jestem niemal pewien, że ja również w takiej iluzji funkcjonowałem. Katowani jesteśmy zewsząd hasłem "a potem żyli długo i szczęśliwie". Pojawia się relacja między dwojgiem ludzi, często w zaskakujących okolicznościach. Te okoliczności wyrywają z kapciami z poukładanego świata wprost na największy życiowy rollercoaster. Nie ma szans, żeby w takich warunkach nie zauroczyć się w osobie, z którą się tego doświadczało. W drzazgi rozsypuje się stary świat (typowa i aż nudna "podróż bohatera") i na koniec jest żyli długo i szczęśliwie. A jak niechcący ktoś z tego rezygnuje i pozostaje wierny swojemu prawie byłemu partnerowi to jest frajer,  pantofel, kapeć, kura domowa itd. Mam wrażenie, że jesteśmy programowani do tego, żeby szukać księżniczki, albo rycerza na białym koniu. A związek to pakowanie się na własne życzenie i z pełną świadomością  w monotonię, problemy, naginanie się ciągle do drugiego człowieka, rezygnowanie ze swojego "widzimisię" itd. Najzabawniejsze, że często taką decyzję podejmuje się jeszcze w stanie, w którym dokrewnie pompowane są ciężkie narkotyki uwolnione zauroczeniem. Zrezygnować z zauroczenia/zakochania jest tak samo łatwo jak wyjść z uzależnienia od heroiny. Świadomość wyzwań i wagi decyzji jakie podejmujemy w obu stanach jest podobna. A potem, jak wszystko zgodnie z rytmem natury ustaje, jak już nie ma ciągłego pompowania "chemii" w żyły to się okazuje, że ten związek jest jakiś taki do dupy bo już nie ma w nim fajerwerków. Pół biedy jeśli idzie się dogadać, ustalić wspólne cele, przedefiniować wszystko i jakoś się realizować razem. Ale często jest tak, że spadają różowe okulary, zaczyna się stękanie, dowalanie sobie i wojny na noże. A wszystko moim zdaniem przez to, że nie ma zrozumienia tego, że to jest normalna kolej rzeczy i tak funkcjonujemy.

 

Ale miało być o dzieciach, nie? To hipoteza moja jest taka - dzieci nie cierpią (nawet jeśli coś pójdzie nie tak) gdy przychodzą na świat w rodzinach, w których rodzice chcieli taką rodzinę założyć i byli tego świadomi. Kiedy rodzice byli i są przekonani, że związek musi być wiecznym romansem, a partner jest jedynym odpowiedzialnym za jakość tego romansu to bez względu na rozwody będzie kicha.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek
7 minut temu, rita pisze:

dorosłość jest dla mnie dobrym momentem bo dziecko zaczyna myśleć o tworzeniu wlasnego swiata a do tego momentu to rodzina jest jego podstawowym światem.

no widzisz, tylko dla mnie tworzenie fikcji poprawnych postaw osób, które nic nie łączy emocjonalnie nie ma znamion rodziny

 

już napisałam - dla mnie to fikcja i kłamstwo pielęgnowane latami...

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek
29 minut temu, Lemoondzik pisze:

Najzabawniejsze, że często taką decyzję podejmuje się jeszcze w stanie, w którym dokrewnie pompowane są ciężkie narkotyki uwolnione zauroczeniem. Zrezygnować z zauroczenia/zakochania jest tak samo łatwo jak wyjść z uzależnienia od heroiny. Świadomość wyzwań i wagi decyzji jakie podejmujemy w obu stanach jest podobna. A potem, jak wszystko zgodnie z rytmem natury ustaje, jak już nie ma ciągłego pompowania "chemii" w żyły to się okazuje, że ten związek jest jakiś taki do dupy bo już nie ma w nim fajerwerków.

w pełni się zgadzam z Twoimi słowami i teraz zostańmy przy dojrzałych ludziach, którzy zdecydowali się założyć rodzinę taką w której są dzieci..

 

i przejdźmy do związku, takiego codziennego, w którym po latach furkotania feromonów dochodzi ordynarna proza życia plus etapy rozwoju dziecka, które angażują rodziców w dziecko a nie we wzajemne pielęgnowanie relacji między sobą - szerokie, wieloletnie pole do naruszania stabilności emocjonalnej między nimi, w naszym przypadku okraszane romansami w zdradzie kontrolowanej - właśnie tym jak to cudownie ująłeś dokrewnie pompowane tylko nie przez partnera życiowego... sami sobie to fundujemy bo nam jest to psychicznie potrzebne i przyjemne - nie oszukujmy się

 

i na koniec... dojrzałość osoby dorosłej i jej świadomość - że związki buduje się na kryzysach (takim też są narodziny dziecka i demolka codzienności) , one stanowią o ich sile; o ile łatwiej jest odpaść w ramiona kochanka / kochanki wypłakać się, że małżonka / małżonek mnie nie szanuje, nie troszczy się, i cała litania przewinień tego partnera życiowego z którym się jest od 10, 15 czy więcej lat... no wiadomo... porażka na tle euforii i świeżości tej drugiej osoby

 

tylko, znowu - jeśli osoby są dojrzałe emocjonalnie, tudzież chcą same sobie poświęcić więcej uwagi (nie wzajemnie) tylko zastanowić się czego JA chcę od swojego życia, co dla mnie będzie dobre w tej sytuacji: kryzysu w związku, bycia rodzicem, stażu związku, i inne ewentualne dolegliwości

 

to ja bezczelnie uważam, że należy być egoistą i najpierw odpowiedzieć sobie za siebie CZEGO JA CHCĘ - CO DLA MNIE JEST NAJWAŻNIEJSZE i na tym budować resztę

 

bo jeśli na etapie kryzysu, znowu zrezygnuję z siebie, dla dobra rodziny, dziecka w imię świętego spokoju, tudzież innych pobudek lecz odległych bezpośrednio ode mnie samej to jest bez sensu, to znowu... to jest przedłużanie agonii, oszukiwanie samego siebie i za rok, dwa czy osiem znowu stanę w punkcie wyjścia pełna nieszczęścia z poczuciem straconych lat...

 

jak napisała @BlackBetty szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko, dodajmy do tego szczęśliwy tata to szczęśliwe dziecko - i ten tata i mama nie muszą za wszelką cenę budować tego szczęścia razem, dajmy im czas na próby ale umiejmy też powiedzieć sobie w pewnym momencie, to nie ma szans i co możemy zrobić by zminimalizować dzieciom skutki zaistniałej sytuacji i co możemy zrobić dla siebie skoro będziemy skazani na kontakty i jak już przejdzie pierwsza fala bólu rozstania to pozwólmy sobie wzajemnie żyć i szukać już osobno tego szczęścia dla siebie samych

 

dalej twierdzę, że zgodna próba przejścia przez rozstanie i wypracowanie nowych metod kontaktu, w tym troska o to jak postępować z dziećmi i nie tylko w pierwszej fazie lecz dalej, bo przecież z czasem każde z rodziców może stworzyć odrębne związki - dojdą patchworki i to też powinno się w takiej sytuacji omówić ze swoimi dziećmi, towarzyszyć im w procesie patrzenia jak zmienia się relacja między rodzicami...

 

 

nie, dla mnie "dobro dziecka" nie jest argumentem na tworzenie fikcji

nie jest również argumentem rezygnowania z siebie i swoich potrzeb w zmieniającym się krajobrazie 

 

edit:

bo rodzicem się jest do końca życia i nie jest to połączone z byciem małżonkiem; rozwód nie zwalnia z odpowiedzialności za dzieci przecież

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...