Skocz do zawartości
SplitKiM

Dzieci - owszem, są ważne ale czy najważniejsze ?

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 24.01.2019 o 21:13, Zouza pisze:

To tylko dorosłym się wydaje, że dzieci nic nie rozumieją, nic nie wiedzą, nic nie wyczuwają.

Jestem dzieckiem rozwodników, alkoholików, ale na tyle stara, że już nie będę się do tego odnosiła. Ale te doświadczenia pokazały mi, że dzieci widzą dużo. Kiedy ojciec chciał odejść od matki, mając lat 14 powiedziałam, że idę z nim. Matka mnie nie puściła. Ojciec został. I to były kolejne lata gehenny. Tak, 14 lat to już nie dziecko, ale tak w domu było od zawsze... Dałabym wszystko, aby wychować się w innej atmosferze. Jedyne czego zazdrościłam jako dziecko innym to rodzina.

A dzisiaj? mając dwójkę dzieci, wiem, że one widzą za dużo, rozumieją za dużo, albo lepiej zabrzmi - rozumieją więcej niż ja bym chciała. Syn trzy lata temu, mając 8 lat powiedział, że wolałby aby jego rodzice się rozwiedli niż skakali sobie do gardeł jak rodzice kolegów. Czyli dziecięca świadomość poprawności działania rodziny działa bardzo szybko. Tak, jak w którymś momencie przeprowadziliśmy z naszymi dziećmi rozmowę czysto hipotetyczną, że gdyby coś się działo, gdybyśmy się rozstawali - jak sobie wyobrażają dalsze nasze życie, syn bez namysłu pokazał swój plan, córa młodsza o 3 lata - dzisiaj lat 9 - nic nie powiedziała, jej przerażenie w oczach, spowodowało koniec hipotetycznych rozmów. W domu staramy się dużo rozmawiać, bo dzieciaki dookoła widzą brak szacunku wobec rodziców kolegów, w małżeństwie swoich dziadków, wszędzie. Rodzą się pytania, więc rozmawiamy. Nie wiem na ile córka, ale myślę, że świadomość syna jest już na tyle znacząca, że gdyby coś nie działało poprawnie, sam by nam to powiedział.

Niestety w moim odczuciu zawsze w przypadku rozpadu związku ktoś dostanie po głowie. Ale wydaje mi się, że tylko w krótkiej perspektywie. W dłuższym rozrachunku wyjdzie wszystkim na zdrowie.

L.

  • Lubię 4
  • Dziękuję 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

@rita, Twoje podejście wygląda na bardzo piękne i idealistyczne.. szkoda, że to utopia.

Nadal nie dostałam od Ciebie odpowiedzi na dwa zadane przeze mnie pytania, ale już ich nie chcę. Nie są mi już potrzebne, by zrozumieć dlaczego wybierasz taki wariant, a nie inny.

 

  • Lubię 3
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
W dniu 26.01.2019 o 15:53, Ritta pisze:

. Wystarczy im utrudniać  kontakt z drugim rodzicem. Albo niby przypadkiem powiedzieć  mamusia/tatuś już Cię nie kocha bo ma nową rodzinę. Nie mogę tego pojąć  ani niczym usprawiedliwić. 

Dokładnie tego jestem świadkiem i pomijając już, jakie uczucia budzi we mnie osoba, która tak robi, to najbardziej martwi mnie kondycja psychiczna tego dziecka. Bo potrzeba wiele cierpliwości, wiele pracy, wiele tłumaczenia, że nie wszystko co słyszy jest prawdą. A jak w subtelny sposób wytłumaczyć dziecku, że matka kłamie, tak, aby nie robić mu jeszcze większego bagna w głowie? Chora sytuacja. 

 

Czytając dalej Waszą wymianę zdań, myślę, że doskonale rozumiem, co @rita ma na myśli. Myślę też, że wiele małżeństw zawartych jeszcze jedno/dwa pokolenia wstecz, takie właśnie układy tworzyło. Było to w dużym stopniu narzucone kulturowo, bo kobieta z małego miasta/wsi, chcąc szukać swojego szczęścia u boku innego mężczyzny niż ten, z którym wzięła ślub, z góry była skazana na ostracyzm. Wiele małżeństw wolało sobie tego oszczędzić tworząc związki wyłącznie na papierze. Pół biedy, jak umieli się w tym wszystkim dogadać i szanować nawzajem, wychowując dzieci we względnym spokoju. Jako starsi ludzie nauczyli się już tak funkcjonować i opiekować się sobą nawzajem - przeżywając razem szpitale, choroby, rodzinne dramaty - mimo, że nie można tego nazwać miłością. Nie wiem, czy można to nazwać "życiem w kłamstwie"? 

 

Mi wręcz przeciwnie wydaje się, że założenie, że można z kimś być tylko pod warunkiem, że jest miłość jest podejściem wysoce wyidealizowanym. I cieszę się, że autorzy tego poglądu doświadczają związków, w których ta miłość jest - super :) Lecz nawet kochając się nawzajem można krzywdzić dzieci (na inne sposoby), więc nie jest to jedyny warunek jaki musi być spełniony, aby dzieci wyrastały w zrównoważonym emocjonalnie świecie. 

 

Zawsze jest jakieś "ale"... 

  • Lubię 5
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek

do zostając przy tytułowym pytaniu i choćby taka, wspomniana postawa  i wiele jej podobnych 

W dniu 26.01.2019 o 15:53, Ritta pisze:

Nie trzeba przecież od razu awantur. Wystarczy im utrudniać  kontakt z drugim rodzicem. Albo niby przypadkiem powiedzieć  mamusia/tatuś już Cię nie kocha bo ma nową rodzinę.

właśnie są dowodem na to, że dzieci nie są najważniejsze bo dorośli skupiają się na swoim żalu czy wzajemnych pretensjach, itp....

 

zatem trzymając się swojego przekonania, że dzieci są ważne lecz nie najważniejsze - bez względu na przyjętą strategię postępowania tj.

 

1. zadymy, utrudnianie rozstania, deprecjonowanie drugiego rodzica...

2. kulturalne rozstanie, współpraca etc.

 

wychodzi na to, że nie są one najważniejsze - tylko inne pobudki kierują dorosłymi tj.

 

ad 1 - tam gdzie brak współpracy między dorosłymi i pojawiają się jakieś mściwe zachowania itp... dzieci dostają rykoszetem i stają się świadkiem, niekiedy również przedmiotem rozgrywki między rodzicami - tym nie mniej nadrzędne staje się to co dzieje się między dorosłymi

 

ad 2 - tutaj, dorośli kierując się zdrowym egoizmem, szukając drogi współpracy, wprawdzie mają na uwadze dobro dziecka lecz nie podejmują decyzji przez jego pryzmat a przez to co się między nimi dzieje - tak, tutaj dziecko też będzie pokrzywdzone, tego nie neguję

 

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek
23 minuty temu, SplitKiM pisze:

Lecz nawet kochając się nawzajem można krzywdzić dzieci (na inne sposoby), więc nie jest to jedyny warunek jaki musi być spełniony, aby dzieci wyrastały w zrównoważonym emocjonalnie świecie. 

aaaaaaaaaaa.... no i widzisz, wychodzi, że dzieci są ważne lecz  nie najważniejsze

 

bo przecież jako dorośli nie wszystkie swoje decyzje podejmujemy przez pryzmat dzieci i z uwagi na dzieci - odejdę od tych przykrych w sposób oczywisty - takimi może być zmiana miejsca zamieszkania czyli wyrwanie dziecka ze środowiska bo np. rodzic dostał pracę w innym mieście / kraju

 

25 minut temu, SplitKiM pisze:

Mi wręcz przeciwnie wydaje się, że założenie, że można z kimś być tylko pod warunkiem, że jest miłość jest podejściem wysoce wyidealizowanym. I cieszę się, że autorzy tego poglądu doświadczają związków, w których ta miłość jest - super :)

a ona z kolei - ta miłość - przecież nie jest jednolita - ona ma swój rytm i bagaż doświadczeń, zmienia się razem z nami przecież

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
12 godzin temu, SplitKiM pisze:

Jako starsi ludzie nauczyli się już tak funkcjonować i opiekować się sobą nawzajem - przeżywając razem szpitale, choroby, rodzinne dramaty - mimo, że nie można tego nazwać miłością. Nie wiem, czy można to nazwać "życiem w kłamstwie"? 

To ja kolejny raz powtórzę - wybory dorosłych ludzi bywają różne, jak różne są motywacje do kontynuowania wspólnego życia, bądź rozstania. I jeśli takie osoby umówiły się na taki, czy śmaki układ, OBOJE wiedzą, co jest grane - to ich sprawa i ich życie.

Kiedy jednak kłamią dziecku, że bardzo się kochają, choć tego uczucia dawno w nich nie ma, to jak to nazwać?

Czy tylko dlatego, że to dziecko, to nie nazwiemy tego kłamstwem?

 

  • Lubię 3
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek
1 minutę temu, Zouza pisze:

Czy tylko dlatego, że to dziecko, to nie nazwiemy tego kłamstwem?

widzę, że niewiele osób w takiej postawie widzi kłamstwo (ja je widzę i to jako jedno z najokrutniejszych)

 

może właśnie dlatego nie nazywają tego kłamstwem bo jest dla "dobra" tego dziecka - przecież ma rodzinę... znaczy.. mamę i tatę w jednym miejscu (i znowu, w mojej semantyce to nie jest równoznaczne byciu rodziną)

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Tomasz Witkowski w swojej książce "Psychologia kłamstwa" rozróżnia wiele typów kłamstwa i demaskuje w jaki sposób okłamujemy siebie i innych każdego dnia. Pomógł mi zrozumieć, że wszyscy kłamią z różnych powodów i ten powód, a może bardziej intencja, która stoi za danym kłamstwem, jest kluczowa dla jego moralnej/etycznej oceny. Dlatego też, jeśli kobieta zostaje przy mężu z wyrachowania, wiedząc, że dzieje się jej dzieciom krzywda, to jest moim zdaniem najgorsze z możliwych kłamstw. Zupełnie inaczej spojrzałabym na kobietę, która być może już nie kocha swojego męża, ale ma świadomość, że oboje kochają swoje dzieci i wspólnie są w stanie zapewnić im godne życie, czego być może nie jest w stanie zrobić w pojedynkę (z różnych powodów). Tylko, że wchodzimy tutaj już na wysoki poziom uogólnienia. Lepiej rozpatrywać konkretne przykłady - wówczas łatwiej się odnieść. 

 

No i jeśli już mowa o okłamywaniu dzieci - to niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie tłumaczył 5 latkowi, kim jest Święty Mikołaj, Gwiazdka, czy skąd się wzięło na tym świecie - w tych kłamstwach też intencja się liczy. 

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
6 godzin temu, SplitKiM pisze:

No i jeśli już mowa o okłamywaniu dzieci - to niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie tłumaczył 5 latkowi, kim jest Święty Mikołaj, Gwiazdka, czy skąd się wzięło na tym świecie - w tych kłamstwach też intencja się liczy. 

Tak, tylko te kłamstwa nie niosą ze sobą takich konsekwencji.

A w kwestii skąd dziecko wzięło się na świecie - po co kłamać? Wystarczy dostosować przekaz do wieku dziecka. 

 

 

  • Lubię 1
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek
W dniu 25.01.2019 o 11:28, iko pisze:

to ja doprecyzuję:  dla mnie fikcją jest po prostu życie z osobą której nie kocham

Temat jest w kontekscie dzieci a zatem napisze swoje przemyślenia.  Jasne, że związek dwojga ludzi który jest toksyczny i nie do naprawy nie jest dla dzieci lepszy niż rozstanie rodziców.  Niestety, gruba większość stosuję ten przykład jako wymówkę i  prym tu wiodą faceci.  Jestem ojcem dwójki już dorosłych dzieci, zatem z racji wieku miałem możliwość obserwacji  rozpadających się związków, małżeństw kolegów, bliższych znajomych.  Czego się na obserwowałem?  głównie egocentryzmu , egoizmu, myślenia o własnych przyjemnościach jako wartość największą, pomylenia miłości z zauroczeniem, braku dojrzałości  emocjonalnej, narcystycznych zachowań, osobowości Piotrusia pana. no jak to? , aż tak krytycznie o facetach?, niestety tak.

Dziesiątki zwierzeń wykształconych dobrze sytuowanych kolegów,  "Wiesz u nas to już eee nie umiem tego określić  ale czegoś brakuje" 

Przypadki bzykania małolati na boku, gdzie nagle zapłonęło wyjątkowe uczucie, oczywiście nigdy nie doświadczone nawet w młodości, no nie mogło być doświadczone skoro obecna nowa panna jest tak doskonała że nawet się nie poci i nie pierdzi, można wymieniać i wymieniać.

Przejdźmy natomiast do dzieci, ważnych a jak że , tego nikt nie podważy, ale czy ważniejszych od "dobrze pojętego szczęścia rodziców" , napiszę o swoim szczęściu,  każdy weźmie sobie z tego co będzie chciał:

 

Zapewnienie dzieciom poczucia bezpieczeństwa, tego że nie muszą się martwić jak u koleżanki z ławki, że od nich tatuś odchodzi - zapewniam tych co nie wiedzą, żadne polubowne i cywilizowane rozwody nie zapobiegną dewastacji psychiki dziecka, może je troszkę ograniczą - będąc dzieckiem doświadczyłem tego.

 

Okazywanie miłości żonie, tak aby dzieci widziały, że rodzice się kochają - to daje taką niesamowitą pewność siebie u dzieci - dziwne , ale daje.

 

Wstanie wcześniej rano i zrobienie dla wszystkich śniadania na którym w weekend, a nie tylko w Wigilje czujemy się rodzina, małą mafijną bandą z zachowaniem zasad omerty :)

 

Gdy już starsze , bycie mentorem w tłumaczeniu świata, polityki, ekonomi.

 

Obserwacji zmian w dojrzewających dzieciach, wpływu na ich osobowość. 

 

A jeszcze w przyszłości rola dziadka, i budowanie trampolin na posesji dla wnuków :)

 

 

Wymieniłem kilka, dla mnie  cudownych rzeczy, których doświadczam, to jest dla mnie miłość, żona nie tylko jako atrakcyjna kobieta, ale  jako matka, dająca ciepło naszej rodzinie , to wszystko jest  miłością tak naprawdę do żony, bez niej tego wszystkie by nie było. 

 

Uprzedzę pewne odpowiedzi:

No ale po rozwodzie można mieć dobry kontakt z dziećmi - ja nazywam to względnie dobrym.

Mój znajomy tak podchodził i postępował, ale zona go zostawiła bo za nudny - ja uważam że mógł być za nudny, facet poza powyższym powinien być jeszcze..., no chyba że zona znalazła faceta który się nie poci i nie pierdzi. , to już tylko psychiatra dla żony. 

 

 

 Są rzeczy które tylko raz można spierdolić, tylko raz można podjąć złą decyzję , nie wszystko da się odkręcić, rodzinnych spraw zazwyczaj nie.  

 

 

 

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...