Skocz do zawartości
SplitKiM

Dzieci - owszem, są ważne ale czy najważniejsze ?

Rekomendowane odpowiedzi

Ma wrażenie że tu jest jednak ciąłgły nacisk na to, żebym w końcu przyznała, że jak związek jest oparty na przyjaźni i szacunku a nie miłości, to:

 

-ludzie się w nim nienawidzą,

-krzywdzą nawzajem,

-pokazują dzieciom toksyczny związek dwójki nienawidzących się ludzi,

-kłamią, kłamią i jeszcze raz kłamią.

 

Nie mogę tego przyznać.

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Skrzat tu bardzo ładnie napisał o różnicach między dziećmi. Ja pochodzę z pachworkowej rodziny. Oboje moi rodzice rozwiedzeni, każde z innego powodu.  Łącznie było tych dzieci "rozwodowych", pięcioro w różnym wieku i tylko jedno z nich nie było zadowolone z rozwodu swoich rodziców. Powód niezadowolenia był wtłoczony do głowy  tego już nie dziecka przez jego matkę.  Do czego zmierzam ano do tego, że dzieci mają swój rozum. Są i takie które potrafią sterować rodzicami aby się nie rozwiedli ( znam taki jeden przepadek). Większość jednak widzi, że coś nie gra. Niektóre przywykają. Niektóre, tak jak to napisaliście przyjmują na siebie rolę dorosłych i same sugerują rozwód. 

Ale temat traktuje o dobru dziecka. I tu taka myśl  jakim trzeba być człowiekiem aby w imię zemsty na partnerze czy partnerce fundować piekło dzieciom, które i tak już mają ciężko bo znany im świat się rozpada. Nie trzeba przecież od razu awantur. Wystarczy im utrudniać  kontakt z drugim rodzicem. Albo niby przypadkiem powiedzieć  mamusia/tatuś już Cię nie kocha bo ma nową rodzinę. Nie mogę tego pojąć  ani niczym usprawiedliwić. 

 

 

  • Lubię 3
  • Dziękuję 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
5 godzin temu, rita pisze:

Ma wrażenie że tu jest jednak ciąłgły nacisk na to, żebym w końcu przyznała, że jak związek jest oparty na przyjaźni i szacunku a nie miłości, to:

 

-ludzie się w nim nienawidzą,

-krzywdzą nawzajem,

-pokazują dzieciom toksyczny związek dwójki nienawidzących się ludzi,

-kłamią, kłamią i jeszcze raz kłamią.

@rita nikt tu nie twierdzi, że  związek oparty na samej przyjaźni i szacunku to od razu = nienawiść, wzajemna krzywda i toksyczny związek.  Ludzie tu opisują związki, które trwały w sumie tylko dla dzieci, ale bez przyjaźni.

 

Znowuż ja Ciebie zapytałam, czy jesteś pewna, że jesteś tak silna psychicznie , by latami trwać w związku bez miłości? Jeśli tak, to jak mówiłam jesteś dla mnie wielka.  Bo zapewne bierzesz pod uwagę, że z czasem wady tego przyjaciela/partnera zaczną się jeszcze bardziej w Twojej głowie uwydatniać. Że nagle na Twojej drodze może stanąć nowa miłość, a może i na jego drodze?  Ale dalej dla dzieci musicie grać miłość.

 

A to, że kłamią to racja. Tacy rodzicie kłamią, bo udają przed dziećmi miłość do siebie.

I wyobraźmy sobie teraz taką Kasię. Rodzice, gdy jest mała nagle stwierdzają, że już się nie kochają, ale dla jej dobra -  udanego dzieciństwa postanawiają jednak zostać razem do czasu, aż Kasia urośnie i dojrzeje do ich rozstania. Rodzice nadal się szanują i są przyjaciółmi-z boku sielanka.

Kasia dorasta i nagle jak grom z jasnego nieba dostaje wiadomość od rodziców, że się rozwodzą, bo wcale się przez te lata nie kochali. Byli razem tylko z jej powodu. I sądzisz, że na tej Kasi to się w żaden sposób nie odbije? Jak ona potem ma niby wierzyć w szczerą miłość, gdy nagle dowiaduje się, że całe życie była świadkiem i powodem udawanej miłości dwojga najbliższych jej osób?

Owszem tragizuję i na pierwszy rzut oka wyolbrzymiam, ale czy na pewno ten wariant nie jest możliwy?

 

Ja wolę już te moje byłe domowe kłótnie, złość i pretensje. Przynajmniej wiem jak było naprawdę i nikt nic przede mnę nie udawał.

 

  • Lubię 3
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Ja słowa Rity rozumiem tak, że są ludzie którzy  decydują się na bycie razem bez miłości bo oboje tego chcą. I może wcale po latach  nie muszą się rozchodzić gdy dzieci już dorosną. Po prostu nie chcą być sami uznając, że związek który stworzyli jest lepszy niż bycie samemu. 

Czy to kłamstwo? Trudno powiedzieć bo każdy związek, każda rodzina jest inna więc trudno generalizować. 

Mogę powiedzieć za siebie, że nie chcialabym tak żyć ale nie potępiam i nie nawracam tych, którzy na to się decydują.

 

 

  • Lubię 7

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
16 minut temu, Ritta pisze:

Ja słowa Rity rozumiem tak, że są ludzie którzy  decydują się na bycie razem bez miłości bo oboje tego chcą. I może wcale po latach  nie muszą się rozchodzić gdy dzieci już dorosną. Po prostu nie chcą być sami uznając, że związek który stworzyli jest lepszy niż bycie samemu. 

Rozumiem co chce przekazać @rita i rozumiem pobudki, które skłaniają ludzi do zakładania takich związków. Ja znowuż widzę ryzyko oraz wady takich wyborów. Jeśli ktoś odczuł, że "nawracam", to sorki, ale to nie było moją intencją.

 

Ja  mam podobnie jak Ty @Ritta. Ja tam  wolę być sama,  niż trwać w związku bez uczuć=miłości dla jakiegoś "wyższego" dobra.

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
6 godzin temu, rita pisze:

Ma wrażenie że tu jest jednak ciąłgły nacisk na to, żebym w końcu przyznała, że jak związek jest oparty na przyjaźni i szacunku a nie miłości, to:

 

-ludzie się w nim nienawidzą,

-krzywdzą nawzajem,

-pokazują dzieciom toksyczny związek dwójki nienawidzących się ludzi,

-kłamią, kłamią i jeszcze raz kłamią.

 

Nie mogę tego przyznać.

Rito, bardzo złe odnosisz wrażenie.

No, może poza tym kłamaniem, jeśli rodzice udają przed dziećmi, że się kochają, a w rzeczywistości to uczucie dawno umarło.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek
22 godziny temu, rita pisze:

Ma wrażenie że tu jest jednak ciąłgły nacisk na to, żebym w końcu przyznała, że jak związek jest oparty na przyjaźni i szacunku a nie miłości, to:

bo ja osobiście wątpię by gdy między ludźmi była namiętność i miłość, która z różnych przyczyn wygaśnie to by mogli dalej tworzyć związek

 

nie ujmuję im możliwości wzajemnego się szanowania czy nawet pozostania w przyjaźni - bo to nawet jest zdrowe, gdy razem chcą uczestniczyć w wychowaniu potomstwa i to wiem, można uzyskać nie mieszkając pod jednym dachem 

 

natomiast patrząc na taką braterską relację między rodzicami nie widzę w tym korzyści dla dziecka, będę z uporem maniaka powtarzać - że interakcje następujące między rodzicami i te negatywne (co zostało opisane powyżej), jak i te poprawne - jednak pozbawione tych elementów pokazujących na łączące uczucie, bezwiedne przytulanie, pocałunek na dzień dobry gdy jedno wraca z pracy czy milion drobnych, małych, fizycznych gestów ilustrujących to uczucie w sposób naturalny a nie kontrolowany - stają się wzorcem dla dorastającego człowieka jak wygląda związek ludzi i potem bezwiednie poprzez akceptację ich zachowań czy negację w jakiś sposób wywiera to wpływ na ich postawy życiowe 

 

mało tego wspomniałaś w jednym z Twoich postów o ewentualnych osobach na boku, które dorośli mogliby mieć - jeśli życie by ich tak poprowadziło; i co widzę? ano dwoje ludzi tworzących braterską relację w imię dobra dziecka i jak sobie wówczas wyobrażasz funkcjonowanie takiej braterskiej relacji na dwóch piętrach, gdy jedno z nich się zakocha / zacznie spotykać z kimś innym? - wprowadza na swoje piętro kolejną osobę? po kryjomu wychodzi na randki? a dzieci nic zupełnie nic nie czytają z dorosłego i nie widzą, że targają nim nowe emocje?  i tak przez np. dekadę do pełnoletności dziecka? i co na 18 urodziny w prezencie informacja o rozwodzie?

 

22 godziny temu, rita pisze:

Nie mogę tego przyznać.

nie, nie wymagam tego od Ciebie

po prostu nie rozumiem, nie widzę w tym dobra dziecka

 

dla mnie Twoje podejście wciąż jest tworzeniem iluzji rodziny (osobne piętra zamieszkania, osoby na boku) bo jeśli ludzie mają do siebie szacunek, to będą umieli żyć osobno, nie pogrywać dziećmi a sami będą mieli szanse na ułożenie swojego życia bez oczekiwania na dorosłość dziecka

 

wcześniej w temacie mamy kilka historii o rodzinach - różnych i o tym jak dzieci postrzegały postawy rodziców - zobacz i wychodzi jedno, że czuły dyskomfort gdy rodzic się poświęcał dla nich, nie tylko gdy było patologicznie lecz gdy było poprawnie a beznamiętnie (a beznamiętność przecież nie jest równa nienawiści)

 

osobiście uważam, że nienawiść to przegrana miłości i bije ona w tę osobę, która zaczyna nienawidzić - trzeba umieć pozwolić tej miłości odejść, z godnością ....  

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
21 godzin temu, Dragonfly pisze:

Znowuż ja Ciebie zapytałam, czy jesteś pewna, że jesteś tak silna psychicznie , by latami trwać w związku bez miłości? Jeśli tak, to jak mówiłam jesteś dla mnie wielka.  Bo zapewne bierzesz pod uwagę, że z czasem wady tego przyjaciela/partnera zaczną się jeszcze bardziej w Twojej głowie uwydatniać. Że nagle na Twojej drodze może stanąć nowa miłość, a może i na jego drodze?  Ale dalej dla dzieci musicie grać miłość.

 

A to, że kłamią to racja. Tacy rodzicie kłamią, bo udają przed dziećmi miłość do siebie.

I wyobraźmy sobie teraz taką Kasię. Rodzice, gdy jest mała nagle stwierdzają, że już się nie kochają, ale dla jej dobra -  udanego dzieciństwa postanawiają jednak zostać razem do czasu, aż Kasia urośnie i dojrzeje do ich rozstania. Rodzice nadal się szanują i są przyjaciółmi-z boku sielanka.

Kasia dorasta i nagle jak grom z jasnego nieba dostaje wiadomość od rodziców, że się rozwodzą, bo wcale się przez te lata nie kochali. Byli razem tylko z jej powodu. I sądzisz, że na tej Kasi to się w żaden sposób nie odbije? Jak ona potem ma niby wierzyć w szczerą miłość, gdy nagle dowiaduje się, że całe życie była świadkiem i powodem udawanej miłości dwojga najbliższych jej osób?

Owszem tragizuję i na pierwszy rzut oka wyolbrzymiam, ale czy na pewno ten wariant nie jest możliwy?

Aaaaa, to Ty tak to widzisz.

To Ci opowiem to inaczej.

 

Mam męża, mamy Kasię. Między mną a nim miłość wygasa. Nie ma żalu, nie ma nienawiści, nie ma pretensji, nie ma przemocy, nie ma nałogów ani nadużyć, może jest namiętność realizowana z kim innym na boku. 

Gdyby była: złość, pretensje, przemoc, nałogi albo nadużycia, to Kasia miałaby rozwód ze wsparciem terapeuty dla całej rodziny, żeby mnie w.w rzeczy nie poniosły.

 

Ok, ale nie ma. Taki wypalony związek. "Niezgodność charakterow", "brak namiętności", "to już nie to" i takie rzeczy. To jest dla mnie za małe usprawiedliwienie na rozwalanie życia dziecku.

 

Więc siadam z mężem i rozmawiam, czy jest gotowy zostać do dorosłości dziecka a jesli tak, to na jakich warunkach (zdanie Wichury masz wcześniej, on by się nie zgodził, więc rozmawiamy tylko o moim nastawieniu).

 

Jeśli też nie chce dziecku rozwalać rodziny, to poważnie myślimy o tym, co powiemy Kasi i jakimi slowami dzieląc to przez to, jaka ta Kasia jest, żeby nie czuła ze na niej coś ciąży.

To musi być dobrze przemyślana rozmowa.

 

Co dziecko by widziało? Że rodzice faktycznie już się nie kochają, nie planują być później razem, ale chcą być z nią, Kasią, dopóki nie dorośnie. Nie mają do niej ani do siebie o to żalu ani nie tworzą zakłamanej rzeczywistości, że będzie inaczej. Jeśli kogoś mają na boku, to muszą mu też uczciwie powiedzieć, jak jest i że nie będzie to osoba włączona do rodziny. Jeśli Kasia sama o tym się dowie albo zapyta, uczciwie mówimy, jak jest, ale nie widze też potrzeby przeciążania ją wiedzą o takiej rzeczy. 

Nie robimy na boku kolejnych dzieci. 

Jeśli Kasia widzi, że rodzicom to nie przeszkadza, ale sama takiego układu nie chce, to się rozwodzimy i zakladamy dwa nowe domy.

 

Dla Ciebie to kosmos. Dla mnie to jest naturalna decyzja, Definiujesz szczęście romantycznym związkiem kosztem dwóch domów i dwóch rodzin. Dla Ciebie to nie koszt. Dla mnie to nie jest definicja szczęścia i jest to koszt. Nie jest to popularny i częsty pogląd, więc rozumiem, że może być trudny do wyobrażenia sobie.

 

Ale wiesz co, jechałam wczoraj samochodem i zastanowiłam się, czemu jak rodzice się rozwodzą, to rozchodzą się na dwa gospodarstwa a dziecko musi krążyć między nimi. Znowu wyjade z jaką abstrakcją pewnie, ale jak dla mnie to dziecko ponosi tu koszty wyboru rodziców. Powinno mieć swój jeden dom i w tym domu powinni być jego rodzice. Może być raz jeden raz drugi na zmianę. Ale to nie dziecko powinno latać po domach i oglądać kolejne ciocie i kolejnych wujków czy innych partnerów. Według mnie. Ono powinno mieć swój dom i rodziców na dojazd. I wiem, że to trzy gospodarstwa, trzy wydatki, więc trochę utopia, ale podoba mi się też takie rozwiązanie, jako kompromis między mojej potrzeby stabilnego świata dla dziecka a potrzebą rozejścia się rodziców. 

  • Lubię 2
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
21 godzin temu, Ritta pisze:

Ja słowa Rity rozumiem tak, że są ludzie którzy  decydują się na bycie razem bez miłości bo oboje tego chcą. I może wcale po latach  nie muszą się rozchodzić gdy dzieci już dorosną. Po prostu nie chcą być sami uznając, że związek który stworzyli jest lepszy niż bycie samemu. 

Czy to kłamstwo? Trudno powiedzieć bo każdy związek, każda rodzina jest inna więc trudno generalizować. 

Mogę powiedzieć za siebie, że nie chcialabym tak żyć ale nie potępiam i nie nawracam tych, którzy na to się decydują.

 

 

W sumie nie o tym myślałam, żeby zostawać z kimś bez miłości ale przez lęk o samotność, bo widzę siebie też jako samotną staruszkę zwiedzającą świat :D Ale Twoja wersja też ma ręce, nogi i też kojarzę takich ludzi i nie uważam, że kłamią w jakiś sposób o ile sami nie mówią, że są z tą drugą osobą z miłości a  tak nie jest. 

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...