Skocz do zawartości
Grey

Mężczyzna i uczucia

Rekomendowane odpowiedzi

10 godzin temu, Grey79 pisze:

Wydaje mi się, że  gdy dwoje ludzi totalnie nie umie się skomunikować, i wygłaszają do siebie monologi zamiast prowadzić dialog wtedy krzyk zastępuje komunikację.

 

Niekoniecznie. Znam takich, którzy mówią do siebie stale i bez krzyku. Mówią, lecz w ogóle się nie słyszą. Mówią wciąż to samo, w tym samym czasie, z tych samych pobudek. Nie dbają o to że ktoś do nich mówi. Istotne dla nich jest to że mówią i GDY mówią. Krzyk nie jest czynnikiem nieporozumień. Czasem właśnie tylko poprzez krzyk można spowodować że ten który ciągle mówił, nareszcie się zamknie i zacznie słuchać. 

  • Lubię 5
  • Haha 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
7 minut temu, Sem. pisze:

Czasem właśnie tylko poprzez krzyk można spowodować że ten który ciągle mówił, nareszcie się zamknie i zacznie słuchać.

No jest to jakaś metoda zamykania ust  

Z drugiej strony z perspektywy obserwatora, gdy widzę dwie osoby z których jedna się drze a druga jest bezwzględnie spokojna i opanowana, nigdy nie mam wrażenia, że ten, który krzyczy  jest wygranym w konflikcie. A wręcz przeciwnie.  

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
7 minut temu, Grey79 pisze:

Z drugiej strony z perspektywy obserwatora, gdy widzę dwie osoby z których jedna się drze a druga jest bezwzględnie spokojna i opanowana, nigdy nie mam wrażenia, że ten, który krzyczy  jest wygranym w konflikcie. A wręcz przeciwnie.  

Jest też trzecia strona. (Wiesz że każdy medal ma trzy strony? Jest jeszcze bok), a więc z boku wygląda to tak, jakby tej ohukiwanej było jeden chuj, czy ten ohukujący przestanie, czy nie przestanie. Czy zacznie mówić szeptaną wierszem poezję, czy bluzgać od kurew i szmat. Spokój i opanowanie bez względu na tembr, nie wróży nic dobrego. To tak, jakby stać się "Klerykiem" z Equilibrium (chyba każdy widział ten film?) który nawpierdalał się prozium i mu wszystko lata koło bata.

 

Nie ma zwycięzców i przegranych. Gdy emocje są notoryczne, krzyk, motanie, wtedy przestaje się to traktować jako "wyższy czynnik" hamujący lub napędzający. Wtedy staje się to normalne. Przestajesz zwracać uwagę na śmierć, gdy będąc żołnierzem, zabijasz codziennie. 

  • Lubię 6

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
56 minut temu, Sem. pisze:

Nie ma zwycięzców i przegranych. Gdy emocje są notoryczne, krzyk, motanie, wtedy przestaje się to traktować jako "wyższy czynnik" hamujący lub napędzający. Wtedy staje się to normalne. Przestajesz zwracać uwagę na śmierć, gdy będąc żołnierzem, zabijasz codziennie. 

Jest dużo racji w tym co piszesz, bo sam takie eskalacje emocji przerabiałem.  Kiedyś myślałem, że moje racja jest bardziej mojsza jak wydrę ją głośniej. Że moja racja jest jak gwóźdź, którą muszę wbić do głowy osobnikowi z którym konwersuję, tym mocniej im większe emocje we mnie siedzą.

A dziś myślę, że mam to w dupie  Że życie jest za krótkie na to żeby tracić czas na ten szajs. Że nie potrzebuję go w moim życiu, bez względu na to z kim miałbym go uskuteczniać: z żoną, bratem, wspólnikiem czy kimkolwiek innym. Mam duży problem z wiarą w świętości, ale wierzę w święta sztukę odpuszczania. Bo nie tylko odpuszczam  innym, ale przede wszystkim odpuszczam sobie.  I wierzę, że jeżeli umiem odpuścić, to jestem wygranym. 

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
15 godzin temu, iko pisze:

z samymi uczuciami nie mają problemu bo ich wszak doznają, istotą jest to czy potrafią się do nich przyznać zarówno przed samym sobą a tym bardziej wyrzucić je na zewnątrz 

Moim skromnym zdaniem to tez nie jest do konca tak. Czasami zdarza sie, ze te emocje sa po prostu duszone w zarodku. I wtedy nie trzeba sie do nich przyznawac, bo mozna je wyrznac w pien.

 

W wielu przypadkach, takie emocje wiaza sie ogromnym poczuciem winy, ze dana jednostka je wogole odczuwa.

 

Przyznanie sie do nich, ich akceptacja to zupelnie inny level... a juz samo wyrzucenie ich z siebie niektorym nie przychodzi do konca zycia.

 

15 godzin temu, iko pisze:

odsłonięcie tych uczuć to tak jak uchylenie tarczy, otwarcie się na kolejne, często wyimaginowane ciosy od najbliższej osoby; przyznanie się do nich jest przecież takie "niemęskie", jest okazaniem słabośc

Ja z uporem maniaka bede twierdzil, ze glowne skrzypce w calym procesie gra lek zaszczepiany facetom od kolyski. Wielu uczuc nie wolno nam przerzywac ale nikt nie wytlumaczyl nam dlaczego. I pozniej pytasz sie takiego starego klocka, ktory od x lat nie plakal, dlaczego nie plakal a on walnie Ci farmazonem ze "faceci nie placza". Sprobuj zapytac go po raz kolejny dlaczego nie i zobaczysz jaka bedzie reakcja.

 

15 godzin temu, iko pisze:

ŁZY - przecież one są wyznacznikiem mojej słabości, że nie mam siły tego nieść, lub też że coś / ktoś tak bardzo mnie wzruszył swoim postępkiem, zachowaniem etc... nie pokażę łez, prawdziwi mężczyźni nie płaczą... prawda panowie?

Nie. Nie prawda. To znaczy czasami tak a czasami nie ;)

 

15 godzin temu, iko pisze:

na szczęście, przynajmniej niektórzy mężczyźni, spotykają na swojej drodze takie kobiety, które potrafią ich "nauczyć", oswoić z myślą, że okazywanie emocji

I sa tez i tacy, ktorzy dochodza do tego sami. Malymi ktoczkami albo duuuzymi krokami zaraz po tym kiedy rozbija sie o sciane. Jak ze wszystkim w zyciu. Czasami trzeba dostac solidne lanie, zeby moc wyciagnac wnioski... a czasami ma sie szczescie do spotkania takiej Kobiety, ktora zrobi to bezbolesnie.

Niezbadane sa sciezki Panskie.

;)

 

15 godzin temu, iko pisze:

bo oto On, przyznał się do tego, że stoi przede mną z otwartą, poranioną duszą - bo On we własnych oczach czuje się nagi, bezbronny, odarty z pancerza niezłomności a  w oczach kobiety właśnie rodzi się nowy Jego obraz  - jakże On musi być silny i odważny, że nie lękał się mnie zaprosić do swojego świata, że pokazał mi trzewia... to jest dopiero odwaga i to wielka - dla mnie to jest wielki zaszczyt być zaproszoną do tego kawałka męskiej istoty, jest wyrazem zaufania i tego kim dla danej osoby jestem - nie chodzi o to że chce ode mnie pomocy, chodzi o to to, że tak bardzo mi ufa, że dopuścił mnie do siebie tak bardzo bardzo blisko... 

Bardzo fajnie napisane ;)

 

13 godzin temu, iko pisze:

jedno to kultura a drugie to co sam mężczyzna o sobie myśli jaki POWINIEN być a nie jaki JEST naprawdę - a bywa, że bardzo chce stworzyć dwa odrębne światy 

Czasami bywa i tak, ze ten wzorzec jest bardzo gleboko zakorzeniony. I wydaje sie nam, ze to jest ta jedyna i wlasciwa droga. I nie ma tutaj miejsca na to co "mezczyzna sam o sobie mysli".

 

13 godzin temu, Grey79 pisze:

Bardzo trudno wielu mężczyznom jest znaleźć się w miejscu w którym nic od nich nie zależy.  Kontrola a właściwie złudzenie pełnej kontroli, to coś co jest im potrzebne. Utrata tego poczucia kontroli powoduje, że mówiąc kolokwialnie głupieją.

A mnie sie wydaje, ze wtedy wlasnie wladze nad nimi przejmuje lek. Lek, ze oto wlasnie nie sa Panami sytuacji i zaczyna rodzic sie gniew. I podniesiony glos... i tluczenie szkla... i piesci w sciane...

 

12 godzin temu, iko pisze:

krzyk - dla mnie to wyraz słabości,

Jak wyzej. Proba odzyskania kontroli lub lek przed jej utrata.

 

12 godzin temu, iko pisze:

łzy kobiety

Ja daje sie manipulowac... ;)

 

12 godzin temu, iko pisze:

seks - jest pewna grupa kobiet, która nawet z własnym mężem używa tego do osiągania swoich celów - ciekawe czy wówczas panowie są świadomi swojej słabości ... 

Temat rzeka ;)

Zauwazylem, ze czasami robicie to "zupelnie" nieswiadomie ;)

 

 

Powyzsze stanowi bardzo subiektywny poglad na sprawe starego piernika ;)

 

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
2 godziny temu, Sem. pisze:

Niekoniecznie. Znam takich, którzy mówią do siebie stale i bez krzyku. Mówią, lecz w ogóle się nie słyszą. Mówią wciąż to samo, w tym samym czasie, z tych samych pobudek. Nie dbają o to że ktoś do nich mówi. Istotne dla nich jest to że mówią i GDY mówią. Krzyk nie jest czynnikiem nieporozumień. Czasem właśnie tylko poprzez krzyk można spowodować że ten który ciągle mówił, nareszcie się zamknie i zacznie słuchać. 

Zgadzam sie z Toba. Ale to chyba w troche innym kontekscie. I tez wtedy, kiedy krzyk staje sie wyjatkiem a nie norma.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
9 godzin temu, Grey79 pisze:

Że życie jest za krótkie na to żeby tracić czas na ten szajs. Że nie potrzebuję go w moim życiu, bez względu na to z kim miałbym go uskuteczniać: z żoną, bratem, wspólnikiem czy kimkolwiek innym. Mam duży problem z wiarą w świętości, ale wierzę w święta sztukę odpuszczania. Bo nie tylko odpuszczam  innym, ale przede wszystkim odpuszczam sobie.  I wierzę, że jeżeli umiem odpuścić, to jestem wygranym. 

 

Doskonale to ująłeś i bardzo się to nawet (domyślam się że w sposób niezamierzony) zgadza z moim tokiem rozumowania, do którego doszedłem po latach nerwówki. Swego czasu, wrzuciłem nawet taki obrazek w jednym z podobnych tematów traktujących o relacjach.

 

Bo widzisz, w chwili gdy odkryjesz, że możesz być swoim największym fanem, przestajesz mieć potrzebę bycia akceptowanym przez innych. Staje Ci się to po prostu niepotrzebne :) Odpuszczasz sobie. Odpuszczasz wszystkim. Pozostaje przestrzeń na to, by czynić znacznie lepsze rzeczy. 

  • Lubię 4
  • Dziękuję 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
7 godzin temu, Z piernika Paź pisze:

Czasami zdarza sie, ze te emocje sa po prostu duszone w zarodku. I wtedy nie trzeba sie do nich przyznawac, bo mozna je wyrznac w pien.

to jest pochodna tego co pisał @Grey79  - wychowanie, presja społeczna etc...

i że nie każdy dojdzie do tego momentu samouświadomienia, że nie ma sensu jak ja to nazywam "przekłamywać siebie" i wycinać w pień 

7 godzin temu, Z piernika Paź pisze:

Przyznanie sie do nich, ich akceptacja to zupelnie inny level... a juz samo wyrzucenie ich z siebie niektorym nie przychodzi do konca zycia.

 

nie jestem mężczyzną, mogę jedynie dywagować na bazie moich doświadczeń i kontaktów z nimi, że gdy czwórka z przodu zaczyna się majaczyć na horyzoncie wieku to powoli panowie dojrzewają do pewnych refleksji nad sobą, nad swoim życiem, swoimi postawami i osiągnięciami 

 

jedni wpadają w tzw. kryzys wieku średniego, inni przechodzą to "lżej" lecz faktycznie zauważając, że pewne ich postawy są  IM niepotrzebne i tak przychodzi moment pożegnania się z Panem Zajebistym czy też 

6 godzin temu, Sem. pisze:

po latach nerwówki.

zgłębienie w

8 godzin temu, Grey79 pisze:

święta sztukę odpuszczania.

a przez to weryfikacja samego siebie i postaw życiowych

 

to wg mnie to się dojrzałość nazywa

8 godzin temu, Grey79 pisze:

Bo nie tylko odpuszczam  innym, ale przede wszystkim odpuszczam sobie. 

 

7 godzin temu, Z piernika Paź pisze:

Sprobuj zapytac go po raz kolejny dlaczego nie i zobaczysz jaka bedzie reakcja.

spróbuję, oczywiście że spróbuję...

 

7 godzin temu, Z piernika Paź pisze:

Czasami bywa i tak, ze ten wzorzec jest bardzo gleboko zakorzeniony. I wydaje sie nam, ze to jest ta jedyna i wlasciwa droga. I nie ma tutaj miejsca na to co "mezczyzna sam o sobie mysli".

tak to prawda lecz dodatkowo wzmacniane przez niego samego - wyobrażeniem o tym jakiego oczekuje go świat, kobieta, rodzina etc... - tam w te zakamarki niemalże niemożliwym jest się wbić, póki mężczyzna na to nie pozwoli a by tam zaprosił to już muszą w głowie kiełkować nowe myśli na temat jego samego - bez uchylenia drzwi przez daną osobę płci męskiej, nawet taranem się tam nie dostaniesz ... wiem to... 

 

6 godzin temu, Sem. pisze:

Bo widzisz, w chwili gdy odkryjesz, że możesz być swoim największym fanem, przestajesz mieć potrzebę bycia akceptowanym przez innych.

 

polubić i zaakceptować siebie (niezależnie co świat o Tobie mówi) jest wg mnie kluczem do spokoju 

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
20 godzin temu, iko pisze:

seks - jest pewna grupa kobiet, która nawet z własnym mężem używa tego do osiągania swoich celów - ciekawe czy wówczas panowie są świadomi swojej słabości ...

 

takie to swoje spostrzeżenie wysunęłam - jak powyżej

 

usłyszałam

19 godzin temu, Grey79 pisze:

Seks to nieograniczone pole do manipulacji mężczyzną, dla kobiet. Dla mnie temat rzeka!!!!

 

7 godzin temu, Z piernika Paź pisze:

Temat rzeka ;)

Zauwazylem, ze czasami robicie to "zupelnie" nieswiadomie ;)

 

wcale mnie to nie zaspokoiło - dalej wiem nic, czy możecie owe wypowiedzi rozwinąć w kontekście tematu poruszonego przez @Grey79  - ładnie proszę :)

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
19 minut temu, iko pisze:

wcale mnie to nie zaspokoiło - dalej wiem nic, czy możecie owe wypowiedzi rozwinąć w kontekście tematu poruszonego przez @Grey79  - ładnie proszę :)

Całkowicie nie uznaję manipulowania czy szachowania mnie tematem seksu i jestem bardzo na to wyczulony. Kobieta która to robi momentalnie rozpędza się w kierunku zakończenia znajomości bez względu na to co nas łączy. Jest to jeden z moich obszarów "eksterytorialnych" nie podlegający manipulacjom czy gierkom mającym być orężem dla którejś ze stron.

 

Pytałaś @iko o to jak wpływają na nas łzy. Na mnie nie wpływają nijak chyba. Nie jest to dla mnie katharsis ani oczyszczanie. Nie jest to słabość. Jest to jedna z moich naturalnych choć oczywiście dosyć skrajnych emocji 

  • Lubię 4
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...