Skocz do zawartości
pawel1969

Ruda

Rekomendowane odpowiedzi

Obudził mnie ciężki kac. Miałem ochotę wypić wodę z kwiatków. Nasłuchiwałem głosu
wołającego na gorący rosół, który zawsze mama Izy robiła rano po imprezach, ale póki co
ratunek nie nadchodził. Iza spała jak dziecko. Pocałowałem ją w czoło i poczułem zapach jej
włosów. Odgarnąłem jeden rudy kosmyk za ucho. Nie obudziła się, ale poruszyła i wymamrotała
coś niezrozumiale. Poczułem wzwód. Wyjąłem chuja i jaja z majtek,  żenby ocierać się o jej
gorące udo. Robiłem to delikatnie, żeby jej nie obudzić.
W głowie kłębiły się wspomnienia z wesela i późniejsze z domu Tomka. Po ruchaniu,
jakie jej zaserwował, nie miałem prawa się dziwić, że teraz wyczerpana śpi jak dziecko.
Jeszcze kilka ruchów i dojdę. Moje jaja ślizgały się na jej gorącym, gładko wygolonym udzie.
Wróciłem myślami do wcześniejszych wydarzeń. Do tańca Izy z wujkiem Marianem.
Niższy od niej o pół główy, spocony grubas z zaczeską na czole uśmiechał się do niej rubasznie
i prowadził w tańcu blisko siebie. Zdecydowanie za blisko. Jego ręce zapędzały się w rejony
zakazane, a opóźniona reakcja Izy tylko go zachęcała. Nie mogłem i nie chciałem odpędzić
myśli, że wujek zdobywa moją Izunię. Zrobiłbym naprawdę wszystko, żeby na to popatrzeć.
Byliśmy zaproszeni na poprawiny i zostawaliśmy u rodziców Izy jeszcze dwa dni. Postanowiłem
działać i miałem nadzieję, że zanim wyjedziemy wujek wyrucha Izę.
Pocałowałem ją w osta. Odzajemniła pocałunek w półśnie, a gdy skończyliśmy była
całkiem świadoma.
- Co robisz zboku!? - skarciła mnie z uśmiechem, gdy dotarło do niej, że się ocieram kutasem.
- Ciii. - przyłożyłem palec do jej ust.
Połknęła i ssała go. Obróciłem ją pupą do siebie. Szybki numerek przed śniadaniem nie zaszkodzi.
Jednak Iza była innego zdania.
- Nie. Wiesz, że mama nigdy nie puka.
Wróciłem do ocierania się o nogę.
- Kochasz mnie? - spytałem.
- Zrobiłabym dla ciebie wszystko. I nigdy się mnie nie pozbędziesz.
Zamyśliłem się nie przerywając pracy biodrami. Iza to zauważyła.
- O czym myślisz?
- Biedny Marian. Szkoda mi go. Naprawdę.
- Dlaczego.
- Aż się ślini na twój widok.
- I dobrze. Stary zbok. Obmacywał mnie wczoraj w tańcu. O czym rozmawialiście?
- O tobie. Był bardzo zainteresowany tematem. Powiedziałem mu, że bardzo lubisz seks.
- I co? Mam mu dać dupy?! Tak?
Nie wiedziałem, czy się złości, czy tylko droczy. Musiałem być ostrożny.
- Do niczego cię nie chcę zmuszać.
- O dobrze! Inni tak, ale nie ten obleśny, spocony grubas!
- Szkoda. Powiedziałem, że próbujemy nowych doświadczeń. Obiecałem, że cię jakoś przekonam.
- No to idź i mu obciągnij jak cię to tak kręci.
W pewnm sensie Iza podsunęła mi pomysł. Co prawda nie miałem ochoty obciągać wujowi i nie
zamierzałem tego robić, ale byłem w stanie pokazać Izie, że potrafię się poświęcić i dać coś od
siebie. Wyszeptałem na ucho pomysł, który mi przyszedł do głowy. Zachichotała.
- To jak? - spytałem poważnie.
Podała mi rękę i przybiliśmy umowę.
- Pamiętaj Michał. Jeśli się nie wywiążesz, to pożałujesz.
- Nie nawalę. Ale potem zrobisz to?
- Zrobię.
Usłyszeliśmy głos mamy wołającej na rosół. Już nawet zapomniałem, że boli mnie głowa. Nie chciałem
tracić czasu. Zjedliśmy szybko i Iza powiedziała rodzicom, że wychodzimy na spacer.

Pół godziny marszu poszło na marne. W gospodarstwie wuja nie było żywej duszy.
Obeszliśmy dom, oborę i stodołę. Nie było go z całą pewnością. Jednak Iza wiedziała, gdzie go
znajdziemy.
- Idziemy do baru. Leczy kaca.
Bar był na drugim końcu wsi. Dotarliśmy tam po prawie godzinie. Na szczęście było warto. Wewnątrz
nie było żadnej kobiety, co było tu normą. Każdy patrzył zdziwiony na Izę. Przy stoliku w rogu trzech
młodych chłopaków śmiało się z czegoś głośno, ale gdy zobaczyli Izę zamilkli i szturchali się łokciami.
- Znasz ich? - spytałem.
- Trochę.
Wujek siedział w drugim rogu. Podeszliśmy do baru i zamówiłem dla nas po piwie. Jeden z trzech
kolegów też podszedł do baru.
- Cześć Iza. Co słychać? Nie odzywasz się wogóle.
- Tak jakoś wyszło. To mój mąż. Michał.
Przywitałem się z nim. Przedstawił się jako Krzysiek. Odebrałem  trzy piwa od barmana. Po jednym
dla nas i jedno dla wuja.
- Piwo? - spytał Krzysiek. - Zawsze gustowałaś w winach. Mają tu "Powiew Lata".
- Sory, ale jesteśmy umówieni tu z kimś.
- Jasne. Zadzwoń czasem.
Dosiedliśmy się do wujka. MIał jeszcze piwo, ale z radością przyjął kolejne. Ucieszył się na nasz
widok.
- Jak samopoczucie? - spytałem.
- Teraz już dobrze. Piwo z rana jak śmietana. - zaśmiał się.
Dostrzegłem, że Iza spogląda lekko zdegustowana na jego rozpiętą do połowy koszulę w kratę
i mocno owłosiony tors. Ustaliliśmy, że lepiej rozmowę przeprowadzić w cztery oczy i że ja to
zrobię.
- Izunia. Poczekaj przed knajpą. Zaraz przyjdę. - szepnąłem jej na ucho i puściłem oko.
Zostaliśmy z wujkiem sami i pogadaliśmy jak dwóch facetów przy piwku.
- Pamiętasz co ci mówiłem na weselu? Chcesz się załapać?
Wujek aż się wyprstował i poprawił wąs.
- Myślisz, że ze mną by chciała? Już nie jestem młodzieniaszkiem. A ty się nie denerwujesz, gdy ona
tak, no wiesz  ...?
Uśmiechnąłem się.
- To tak nie działa Marian. Ale nie wiem czy ci wytłumaczę. Nie denerwuję się. Sam ją namawiam. To
jak? Chcesz czy nie?
Chciał, ale nie wiedział jak to wykrztusić. Widząc jego zakłopotanie przejąłem inicjatywę.
- Chodź. Kaca wyleczysz później. Idziemy z Izą do ciebie, a ty wyjdź trochę po nas. Czekamy.
Zrobisz jak chcesz, ale takie okazje się dwa razy nie zdarzają. Popracowałem rano nad Izą i jest
teraz zdecydowana. Narazie.
Wstałem i wyszedłem.

Szliśmy za rękę przez wieś i długo nie rozmawialiśmy. Było upalnie. Pachnąca trawa i
zapach siana docierały do mnie zmieszane z perfumami Izy. Rude rozpuszczone włosy lekko falowały
na słabym wietrze. Miała na sobie dżinsową spódniczkę, lekką zieloną bluzeczkę na ramiączkach a
na nogach tenisówki.
- Chyba mi już staje. - powiedziałem czując lekki napór na rozporek.
- Tak? Czym się tak podniecasz?
- To będzie piękny dzień dla Mariana.
Iza uśmiechneła się lekko.
- Jesteś zboczony, wiesz.
- Ja? Dlaczego?
- Jak możesz się cieszyć z tego, że wyrucha mnie taki oblech? Ale chcesz to tędziesz miał. Będę dla
niego taka miła, że aż cię zemdli.
Zatrzymałem się nagle i chwyciłem ją w pół, żeby musiała na mnie patrzeć.
- A ty tego nie chcesz? - spytałem.
Znów ten tajemniczy, zalotny uśmiech, jak u dziewczynki złapanej na kłamstwie. Jak ja to w niej kochałem!
Pocałowała mnie.
- Wiesz dlaczego się zgodziłam?
Znałem tą minę, na którą właśnie patrzyłem. Zaraz rzuci coś co mi wejdzie w pięty. Przeszły mi po
plecach ciarki.
- Chcesz poznać prawdę o mnie?
Wsunęła mi rękę w spodnie i poczułem jk chude palce zaciskają się na moich jądrach. Garący dotyk tylko
powiększył mój wzwód i czułem jak krew pusluje w członku. Iza zabawiała się ze mną. Kokietowała i
rozpalała moje zmysły.
- Lubię gdy mężczyźni mnie adorują i póbują zdobyć. I nigdy nie chciałam być twierdzą nie do zdobycia.
Jeśli ktoś się stara, powinien być nagrodzony. Mam ochotę szczuć facetów i wynagradzać za ich trud.
Wujkowi należy się nagroda. Fantazjował o mnie już tyle czasu.
- I teraz cię dopadnie.
- Będzie miał wszystko, czego sobie zarzyczy. Ale jeśli ty mnie wystawisz, nie puszczę się już nigdy
z nikim.
- Obiecałem i zrobię to. Mam nadzieję, że to będzie parę kropel.
- Nie licz na to. Kiedyś był w luźnych szortach z rozporkiem na guziki. Nie pamiętam ile miałam lat.
Wziął mnie na kolana. Chciałam wstać, ale mnie trzymał. Poczułam twarde na udzie i wiedziałam,
co to jest. Wyjał go między guzikami i się ocierał. Potem uciekłam na górę. Na rajtuzach miałam duże plamy.
- Ale zbok! NIe chciałaś tego zgłosić?
- Gdybym naprawdę chciała, to wyrwałabym mu się. Byłam bardzo ciekawską dziewczyną. I nie byłam
taka grzeczna jak myślisz.
Wbiła wzrok w asfalt. Czułem, że chce się zwierzyć i nie pomyliłem się. Byłem pewien, że zaraz usłyszę
coś, co i tak zawsze podejrzewałem.
- Zawsze będę cię kochał. - powiedziałem. - I nie pozbędziesz się mnie nigdy.
- Stalking? - zachichotała, ale w moment spoważniała - Przepraszam. Dawno chciałam ci o czymś
powiedzieć, ale jakoś nie mogłam.
- Ten Krzysiek i koledzy?
- Tak. Puszczałam się z nimi. Jeszcze przed Tomkiem.
- No i wielkie mi co. Spowiedź przyjęta. Udzielam rozgrzeszenia.
- Dawałam za wino. Jako nastolatka chodziłam na dyskoteki. Rodzice niechętnie dawali mi pieniądze,
a chłopcy byli chcętni do sponsoringu. Znam tylną kanapę w każdym BMW na wsi. Kiedyś ci wszystko
opowiem.
- Chodźmy, bo nas zaraz wujek dogoni. Lepiej, żebyśmy nie byli z nim skojarzeni.

Doszliśmy do jego gospodarstwa i upewniwszy się, że nie ma nikogo na drodze weszliśmy
na teren. Podwórko było całe w zaschłych koleinach z błota. Usiedliśmy na ławce w cieniu lipy.
Czekaliśmy w milczeniu chyba z piętnaście minut zanim zjawił się wujek. Doszedł do nas cięśkim
krokiem, jak każdy zbyt otyły człowiek i usiadł na ławce po drugiej stronie Izy siedzącej z nogą założoną
na drugą nogę. Wpatrywał się lubieżnie w duży dekolt jej bluzki.
- Kac wyleczony? - spytałem.
- Prawie.  A co tam u was? Bo na weselu głośno a na poprawinach też nie pogadamy.
- Ano widzisz wujek. Nudzimy się trochę w tej Warszawie.
- Odbija wam bardzo. Żeby dać babę innemu chłopu, to ja nigdy nie słyszałem.
Iza uśmiechnęła się zalotnie do wuja.
- Nic się tu nie zmieniło od lat. Zawsze lubiłam tu przychodzić.
- Ale ostatnio nie wpadasz wogóle. Chodźta do izby, tam chłodniej.
Wstał a my poszliśmy za nim. W drzwiach wisiały paski. Wewnątrz było ciemniej i chłodniej. Pachniało
stęchlizną. Po chwili wzrok się przyzwyczaił. Na środku był stół przykryty ceratą, nad których latał
rój much. Z sufitu wisiała żarówka bez oprawy. Przy ścianie stało coś w rodzaju łóżka z materacem,
który głośno zgrzytnął, gdy usiedliśmy oboje z Izą.
- Napijeta się mojego bimbru - powiedział Marian i wyszedł do piwnicy zanim zaprotestowaliśmy.
NIedługo poprawiny i musieliśmy się jakoś trzymać. Usiadł na drewnianym krześle przy stole i
polał do trzech sporych kielichów. Skinałem na Izę. Podeszła do niego i położyła rękę na jego ramieniu.
- Ale po jednym wujek. Liczę, że mnie obtańcujesz na weselu.
Gdy polewał popitkę odpięła górny guzik jego koszuli i wsunęła dłoń. Masowała owłosioną klatkę
i wypukły brzuch. Sięgała coraz niżej, kładąc się na jego plecach i przykrywając go rudą grzywą.
- Jestem podniecona. - powiedziała.
Zignorował to. Skinął na mnie.
- No Michał. Siadaj do stołu. Wasze zdrowie!
- Twoje i Izy, Marian. Dzisiaj wasz dzień.
Dłoń Izy była już w jego spodniach i bardzo powoli go pobudzała.
- Wujek, szatan z ciebie. - zachichotała zmysłowo.
Wyjęła członek ze spodni i zsuneła napletek.
- Mmm. Fajny! Już go lubię.
Marian nie przejmując się, że Iza wali mu konia wypił ze mną toast. Iza nie chciała. Odstawił kieliszek,
wzdrygnał się, złapał Izę i posadził sobie na kolachach. Myślałem, że wydarzenia szybko przyspieszą,
ale Iza dała mu po łapach i usiadła na krześle obok.
- To tak tu się postępuje z damami?
Nie chcąc, żeby źle to odebrał ponownie wzięła w rękę jego członek i zmysłowo pieściła. Ulubiona
strategia wielu kobiet w tym mojej Izuni. Drażnić faceta. Rozpalać i odtrącać, aż straci panowanie
nad sobą. Miałem nadzieję, że Marian je straci.

Członek Mariana nie był zbyt duży, ale dość żylasty. Trochę tylko mniejszy od mojego. 
Z kolei zbyt wielkie jądra wydawały się jakby nie od kompletu. Wujek położył rękę na jej udzie,
ale znów dostał klapsa. Nachyliła się jak do pocałunku, ale odsunęła w porę z kokieteryjnym uśmiechem.
Złapał ją za kark i przyciągnął do siebie zatapiając język w jej ustach. Wyrywała się ale niekonsekwentnie,
pozwalając mu na długi pocałunek. W końcu się uwolniła z uścisku.
- WIem, że to niegościnne, ale poczekasz na zewnątrz? - zwrócił się do mnie.
Chwilę poczekałem w nadziei, że Iza mnie wybroni, ale nie odezwała się słowem. Wyszedłem. Drzwi
zostały otwarte. Stanąłem na chybotliwej ławce, w nadziei, że dosięgnę do niedużego okienka.
Udało się, ale prawie nic nie widziałem przez ostre słońce. Osłoniłem twarz. Teraz było lepiej.
Iza dalej bawiła się chujem, ważąc jaja w drugiej dłoni. Marian próbował się do niej dobierać, ale
ataki były odpierane. Zadarł jej bluzeczkę do góry obnażając piersi, ale ona spowrotem ją obsunęła.
Złapał za udo. Tym razem bez protestu. Pieścił je.
- Ale tyś wyrosła kochanie. Jesteś dojżałą kobietą.
Wsunął ręce między uda. Rozchylił je ale dostał po łapach. Pocałowała go. Krótko i delikatnie. On miał
ochotę na głębsze lizanko. I dopiął swego. Pozwoliła mu. Wymieniali ślinę. Iza pojękiwała. Marian
chwycił mocno za kark i pochylił próbując włożyć członek do buzi. Zacisnęła zęby i w końcu się
wyrwała.
- Nie rób tego więcej! - oburzyła się, ale po chwili znów go pocałowała.
Tym razem ręka, którą wsunął pod bluzkę pozostała tam. Pieścił jej cycuszki. Żałowałem, że muszę
osłaniać widok przed słońcem, bo mógłbym bawić się małym, który pulsował mi w spodniach.
Ręka Mariana zaszła na udo. Rozpalona Iza pojękiwała. On znów spróbwał ataku dołem. Iza
zaciskała uda, ale rosierdzony Marian nie zamierzał ustąpić. Rozchylił je na siłę. Ustąpiła. Została w
rozkroku i pozwoliła mu masować szparkę. No to ją ma - pomyślałem. Marian nacierał. Dłoń weszła
w majtki.
- Nie. Proszę. - wyszeptała. - Ale uda pozostały szeroko.
Albo była świetną aktorką, albo było jej naprawdę dobrze. Miałem nadzieję, że to drugie i wszystko
na to wskazywało. Spocona, rozpalona i pojękująca wyraźnie chciała tego. Marian wstał i wziął ją
za rękę.
- Jeszcze nie. - powiedziała wciąż siedząc.
Wział ja w pół i rzucił na łóżko. Zerwał z niej majtki i rzucił na ziemię. Nogi rozchyliła sama. Byłem
zachwycony widokiem i Marian musiał czuć to samo. Długie, smukłe uda prawie w szpagacie
robiły wrażenie. Marian klęknął między nimi kłądąc kutasa na jej łonie. Pomógł Izie z bluzką.
Ona rozpakowała kwadratowe pudełko i nałożyła gumę na jego ptaka. Podobało mi się jak to robi.
Złapał jej nogi za kostki i trzymał w górze a ona chwyciła członek, żeby wprowadzić gdzie trzeba.
No i stało się. Jebał Izunię. Prawie nic nie widziałem.  Nawet gdyby nie słońce, i tak duży brzuch
jak dach zasłaniał łono Izy. Nie ważne. Ważne, że mu dała. Spełniła moje marzenie. O wiele lepiej
było słychać. Marian oddychał ciężko, Materac skrzypiał, ale dla mnie ważne były westchnienia
i popiskiwania Izy. W końcu zgrzyty materaca nabrały tempa i nagle ucichły.

Koniec. Serce mi waliło. Parę minut później wyszła już ubrana. Na bluzce wykwitły mokre
plamy. Marian też wyszedł.
- Lecimy kochanie, bo muszę się wyszykować.
Uścisnąłem Marianowi dłoń.
- To do zobaczenia wieczorem.
Chwiciliśmy się za ręce i ruszyliśmy w drogę. Iza obróciła się za Marianem, który patrzył jak
odchodzimy.
Przechodząc obok lasu Iza skręciła w dróżkę. Wiedziałem w jakim celu. Zatrzymaliśmy
się dziesięć metrów od drogi.
- Twoja kolej kochanie. - powiedziała otwierając torebkę.
Wyjęła z niej zużytą prezerwatywę. Izę rozbawiła moja nietęga mina i wiedziała, że czeka ją
dobra zabawa.
- Sam, czy mam cię nakarmić?
Uklękłem. Iza obróciła gumkę nade mną. Było tego więcej niż bym chciał i wyglądało wyjątkowo
nieapetycznie. Wysunąłem język a Iza wycisnęła wszystko do ostatniej kropli. Przełknąłem
uważając, żeby nie puścić pawia.
- Jestem z ciebie dumna.
Przytuliłem i pocałowałem ją. Ruszyliśmy pospiesznie rozgrzanym asfaltem. Poprawiny były tuż tuż.

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Do poprawin zostało niewiele czasu a my nawet nie doszliśmy do domu rodziców Izy.
Dla mnie wystarczająco, ale Iza dopero co po seksie z wujem chciała się zdecydowanie
przekąpać, nie mówiąc o nowym makijażu i fryzurze.
- Chodź szybciej. - ciągnęła mnie za rękę.
- Zdążysz się wyszykować dla swojego żigolaka.
Zęby Izy zaskliły się w uśmiechu.
- Debil. - walnęła mnie w ramię. - Nie nabijaj się. Lubię go.
- Też lubię twojego wyliniałego i upasionego ogiera.
Teraz parsknęła.
- Widziałęś go w akcji? Ja nie narzekałam.
- Ostatnio jesteś mniej wybredna.
- Chyba na to nie narzekasz?
Szliśmy wartkim krokiem, więc nasze głosy były zadyszane. Ukrop z nieba i brak wiatru
pogarszał sprawę. Powietrze wokół mnie pachniało sianem, Izą i resztami wuja na Izie. 
- Fajnie się na was patrzyło. Pasujesz do niego.
Zatrzymała się i podparła boki.
- Co to kurwa miało znaczyć?
- Pasujecie na zasadzie kontrastu. - wytłumaczyłem się. - Ty, taka dupcia i zaniedbany
farmer. Wiesz jak mnie podnieciło, gdy cię złapał za dupę tymi brudnymi łapskami?
- Czyżby rodzinna kłótnia? - usłyszeliśmy głos.
Uświadomiliśmy sobie, że rozmawiamy vis a vis knajpy. Na ławce na zewnątrz z kuflami piwa
siedzieli dawni koledzy Izy. Rzuciła pioruny w kierunku tego, który się odezwał.
- Nie twoja sprawa Krzysiek. Spadaj!
- Ja tu piję piwo i nie zamierzam. A wogóle, to miło cię znów widzieć.
- Ciebie nie. Idziesz? - spytała mnie i ruszyła.
- Dogonię cię kochanie. Mam tylko koszulę do zmiany.

Gdy zniknęła podszedłem do chłopaków.
- Sory za nią. Nie wiem czemu tak się zachowała.
- Za to ja wiem. Nasza przyjaźń zawsze była szorstka. Nie podsłuchiwaliśmy was, ale gadaliście
głośno. Masz chyba problem z wiernością Izki?
- Wiesz. Nie nazwałbym tego problemem. Długo ją znacie.
- Uuuuu. Kurwa, od zawsze. Od małego. Razem się tu wychowywaliśmy.
Przechylił kufel i przelał resztki z pianą w siebie, bekając głośno.
- Może mi opowiecie trochę?
Spojżeli po sobie z niechętnymi minami. Byłem intruzem. Ale zależało mi na rozmowie.
- Postawię browar. - dodałem.
Gdy już wszyscy trzymali pełne, oszronione kufle Krzysiek zaczął:
- Napewno chcesz wiedzieć? - zrobił pauzę.
Kilka par oczu w milczeniu wpatrywało się we mnie jak w szaleńca.  Skinąłem głową.
- No to słuchaj. Jeśli myślisz, że twoja żona była grzeczną i porządną nastolatką, to zapomnij.
Była bardzo ciekawska i zero hamulców. Pamiętam kiedyś jak siedzieliśmy u niej w starej stodole.
Często się tam bawiliśmy. Nie wiem ile miała wtedy lat. Patrzliśmy przez szpary międzi deskami.
Izy tata miał parę ogierów rozpłodowych. Przyjechał weterynarz i na podwórzu pobierał nasienie.
Nigdy nie zapomnę miny Izki. Spytała czy mi też leci z chuja takie mleko.
- I co zrobiłeś?
- Coś za coś. Izka pokazała nam szparę, a Krzysiek zdjął gacie i zwalił konia.
Cała czwórka zarżała. Ja też cię uśmiechnąłem, chyba po to, żeby nawiązać z nimi lepszy kontakt.
-  Ale zrobiła karpia, jak Krzyśkowi zeszło z fiuta.
Znów przyłączyłem się do grubiańskich śmiechów. Stuknęliśmy się kuflami.
- Pierwszy raz wtedy widziałem tak dużą pizdę. Chuda pupa, nogi jak sarenka i to wielkie
piździsko.
- Ja też. A oglądało się inne laski. Ale ją chciałem wtedy zerżnąć.
- Krzysiek spytał, czy nam da dupy, ale nie chciała. Potem zaczęła chodzić z Tomkiem.
- A, to wiem. Już go poznałem. To wy jej nie zaliczyliście?
- Kto powiedział, że nie?
Rozległ się jeszcze głośniejszy rechot.
- Gdy ją rzucił, latała po całej wsi.
- Była na każdej dyskotece.
- A ciebie za co tak nie lubi, Krzychu? - spytałem.
- Nie powiedziałbym, że nie lubi. Nie znasz powiedzienia: Kto się czubi ... Ale ma mi za złe
rozgadałem. W szkole wołali na nią Izka krowia cipa.
Zarechotali i upili po łyku piwa. Dziwnie się czułem rechotając z nimi.
- Gdy Tomek z nią skończył pieprzyła się z każdym. Ta druga co się teraz hajtnęła, też.
Ale tamta tylko zwykłe ruchanie. Izka pozwalała na wszystko, więc wymyślaliśmy. Kiedyś na
przerwie zamknęliśmy
klasę. Pozwiliła sobie włożyć ogóra w cipę.
- Pamiętam. Ale był wielki.
- Krzychu ją zerżnął tym ogórem.
- Kurwa! Pamiętacie chłopaki jak wtedy namoczyła. Musiała po sobie wycierać całą ławkę
i podłogę gąbką z tablicy, a potem chusteczkami.
- Ej. Ona się chyba wtedy zeszczała, nie?
- Gdzie wieśniaku?! Doucz się.
Rechot zakończył rozmowę.
- Patrzcie jaki zszokowany. - Krzysiek wskazał na mnie.
- Eeee tam. Wszystko gra. Ja was zszokuję bardziej. Iza znów daje, za moją zgodą.
Zrobiłem pałzę. Patrzyłem na cztery mulczące opuszczone kopary.
- Pojebało cię?
- Chyba tak. Jesteśmy dzisiaj na poprawinach. Chyba będziemy czasem wychodzić. Dasz mi do siebie
telefon Krzysiek?

Iza kończyła w łazience, gdy dotarłem do domu. Teść poczęstował mnie kielichem. Wolałem już
nie pić, żeby jakoś wejść na tą salę, z drugiej strony wciąż mi huczało w głowie. Dałem się
namówić. Rozmawiałem z teściem ale po głowie chodziły mi inne mysli. Czułem, że cel jest na
wyciągnięcie ręki. Jeśli wszystko się uda, to może już dziś w nocy czeka mnie wspaniałe
widowisko. Prawdziwa uczta dla rogacza. Tych czterech nieokrzesanych gości znów rozprawi się
z moją Izunią. A gdy już z nią skończą będzie moja kolej. 
- I jak? - spytała Iza wychodząc z łazienki.
Obróciła się wokół. Suknia była elegancka, prawie do kostek.
- Ładnie.
- Super - dodał ojciec.
Dopiero gdy zostaliśmy na chwilę sami zdobyłem się na szczerość.
- Wyglądasz jak zakonnica.
- I dziś nią prawie będę. Będę wzorową żoną.
- Wiesz, że nie to chciałem usłyszeć.
- Wujaszek będzie zawiedziony.
Cały czas liczyłem, że Iza się droczy. Chce mnie wyprowadzić w pole. Będzie grała świętą
a po kątach pozwoli mu się porządnie wymacać i może ją gdzieś przeleci.
Dotarliśmy na salę. Dziś było luźniej i weselej. Dużo konkursów i śmiechu. Wypite szybko
shoty zadziałały jak cudowny eliksir na świetną zabawę. Wujek wystroił się jak stróż w
Boże Ciało, aż Iza przewracała oczami. Mimo to nie unikała jego towarzystwa ani tańców.
Obserwowałem ich uważnie, ale nie zadziało się nic a nic.
Po północy Iza musiała się trochę przewietrzyć. Wyszliśmy i ruszyliśmy na spacer leśną
dróżką. Gorące powietrze pachniało, a niebo rozświetlały gwiazdy.
- Romantycznie dzisiaj. - powiedziała.
- Masz ochotę?
- Tutaj?
Przyciągnąłem ją do siebie i poczułem gorące usta. Złapała mnie przez spodnie za ptaka i
poczułem, że rośnie.
- Wyobraź sobie, że jestem wujkiem.
Parsknęła.
- Jesteś za przystojny. Jak będę chciała, sama mu dam.
Nagle zrobiło się jasno. Oprócz gwiazd na niebie pojawiły się przed nami dwa nowe punkty
będące reflektorami. Z zaparkowanego na poboczu BMW wysiadło czterech mężczyzn w skórach.
- No proszę. Nasza warszawianka z uroczym mężem.
- Niezłe przemówienie jak na wieśniaka.
- Zaleczyłaś siniaki na kolanach.
Zarechotali a Iza ich przedrzeźniała.
- Chodźmy stąd. Wali słomą.
Krzysiek podszedł bliżej a Iza schowała się za mnie. Wyciągnął przed siebie rękę z otwatrym
winem.
- Masz. Napij się.
- Dalej produkują ten syf?
- Kiedyś lubiłaś. I to jak.
Przesunął mnie ręką a ja na to pozwoliłem. Stał przed Izą.
- Jak kiedyś Iza. Za loda.
- Wsadź sobie w tyłek tego jabola.
Złapał ją mocno za przegub dłoni i energiczym ruchem wykręcił rękę w tył, przez co musiała
nie tylko stanąć do niego tyłem, ale się też pochylić.
- Auuuaaaaa. - krzyknęła.
Szarpała się, gdy macał drugą ręką jej tyłek. Miała mało swodoby ruchu. W końcu jednak
wygięła się jakoś i oswobodziła z uchwytu.
- Wiesz, że bym cię zerżnął, gdybym chciał? I nikt by cię nie obronił. Masz szczęście, że nie
mam dzisiaj czasu dla ciebie.
Iza masowała bolące ramię.
- W porządku? - spytałem przytulając ją.
- Tak. Jest ok.
Była rozdygotana. Krzysiek uśmiechał się szyderczo. Gdy Iza nie patrzyła puścił mi oko.
- Wiesz. - dodał. - myślę, że twoja żona żałuje, że jej dzisiaj nie przelecę. Jak chcesz
zapytaj. To kawał suki.
Odeszliśmy i wróciliśmy na salę. Nie byłem pewien czego chciała Iza. Ja czułem niedosyt.
Plan się posypał. Miało w lesie dojść do ostrego rżnięcia.  Myslałem, że Iza szybko poczuje
klimat. Uderzy z Krzyśkiem w ślinę i pozwoli sobie sciągnąć majtki. Tymczasem będę musiał
obejść się zmakiem. Cała nadzieja w wujku na sali. Miałem nadzieję, że plan z chłopakami
nie przepadł bezpowrotnie, ale tak to wyglądało.
Na sali też już się nic nie wydarzyło. Nie była w nastroju. Wypiliśmy herbatę, zjedlismy
barszcz i wróciliśmy do domu wcześniej niż inni.

Po powrocie do Warszawy ochłonęliśmy. Praca, codzienna rutyna i szybko wydarzenia odchodziły
w niepamięć. Iza spytała, czy chciałbym, żeby miała stałego kochanka. Byłem pewien, że ona chce
bardzo. Zgodziłem się. Szukaliśmy kogoś odpowiedniego. Iza chodziła na randki zakończone
wizytą w pokoju hotelowym. Nie było wcale tak łatwo. Minął miesiąc od wesela. Wróciła z
kolejnej randki.
- I jak? - spytałem.
- Sama nie wiem czego ja chcę.
Zjedliśmy kolację i poszliśmy się kochać. Klasycznie i powolutku tak jak lubimy. Dyszałem
wtulony w jej szyję i pachnące włosy. Obejmowała mnie nogami. Iza nie śmiała się i nie
wygłupiała tylko podczas seksu i ceniłem to w niej. Była skupiona i chłonęła przyjemność
wszystkimi zmysłami. Teraz patrzyła w sufit.
- O czym myślisz? - spytałem.
- Chcę ci się z czegoś zwierzyć. Ostatnio często o czymś fantazjuję.
Zatrzymałem się i wpatrywałem w nią. Mówiła dalej:
- To jest ta scena w lesie. Gdy ich spotkalismy.
- Bałaś się wtedy?
- Nie. Ale może dlatego, że wiedziałam skąd się tam wzięli. Ty wszystko ustawiłeś. I nie
broniłeś mnie.
- Nie da się ciebie oszukać.
- Wiesz. Wtedy miał rację. Pragnęłam go. Żałuję, że się wyrwałam. Dziwnie to zabrzmi, ale
chciałam, żeby mnie wziął na siłę, wbrew mojej woli.
- Czy to się nie nazywa gwałt?
- Tak. Chyba, że wszyscy tego chcą.
Nie przyznałem się Izie jak na mnie zadziałało to wyznanie. Wyobraziłem sobie to wszystko i
odkryłem, że mysl o zgwałceniu Izy przez nich jest dla mnie mega podniecająca. Kochaliśmy się
dalej.
- Dlaczego dziewczyny lubią takich gości jak Krzysiek?
- Myślisz, że go lubię. Ani trochę. jest chamski i prostacki.
- Ale coś cię w nim pociąga.
- Przy tobie czuję się jak księżniczka. Jesteś miły i szarmancki. Kobieta czasem chce się
czuć inaczej.
- Jak dziwka?
- Właśnie. Przy nim tak się czuję. To pewnie dlatego jestem taka wybredna i nie mogę nikogo
znaleźć. Oni wszyscy są miłymi facetami. Tak po prostu. Mili i nudni do bólu.
Przyspieszyłem i wszedłem na ostatnią prostą. Iza objęła mnie mocniej udami.
- Mam telefon do niego. - wydyszałem.
- Załatwisz wszystko? - szepnęła między piskami.
Przytaknąłem i spuściłem się.

Ustaliliśmy, że zgwałcą Izę w czwórkę. Będzie to na wsi na dyskotece za dwa tygodnie.
Spotkamy się tam. Pójdziemy z nimi pić wino do samochodu. Później Iza im odmówi a oni nie
przyjmą tego do wiadomości. Oboje tym żyliśmy. Ustaliliśmy hasło na wszelki wypadek i
przekazaliśmy Krzyśkowi.
Pozostał tydzień do wyjazdu. Pojechaliśmy z Izą do galerii, żeby kupić fajne ciuchy,
ale nie za drogie. Miały być na niej podarte. Znałem zdolności aktorskie Izy i trochę bałem
się, czy nie wypadnie zbyt naturalnie, bo wtedy mogłem zwątpić. Nie chciałem używać hasła.
Iza planowała błagać ich, krzyczeć a nawet się popłakać.
Po galerii wstąpiliśmy do restauracji na pizzę i lampkę wina, żeby opić nową przygodę
i pofantazjować. Wznieśliśmy toast. Iza przełknęła kęs pizzy.
- Mmm. Pyszna. Powiedz mi coś jeszcze.
- Nie mogę. Nie byłoby niespodzianki.
- Tylko troszeczkę. Gdzie to zrobią? Proszę.
Zrobiła ręce jak żebrające zwierzątko i głupią minę. Mimowonie się uśmiechnąłem.
- Ale ty jesteś powalona, Izka. Nie wyciśniesz ze mnie ani słowa.
Posmutniała. Wyglądała pięknie. Powiedziałem jej to. Zielona sukienka wspaniale współgrała
z włosami spiętymi z tyłu w rudą kitę.
- Muszę siusiu. Zaraz wracam. - powiedziałem i wstałem.

Do łazienki nigdy nie doszedłem. Gdy tylko zniknąłem za zakrętem korytarza i upewniłem
się, że Iza mnie nie widzi, wyszedłem na zewnątrz. Przeszedłem przez parking restauracji i
dotarłem do nieoświetlonego zaułka, gdzie stał zaparkowany dużt mercedes bagażowy z
podwyższonym dachem. Z tyłu nie miał okien. Z szoreki wysiadł Krzysiek.
- No. Jesteś.
Przybiliśmy piątkę.
- Właź do środka a ja idę po nią.
- Daj jej popalić.
- To się wie.
W środku było widno. Czekali na mnie trzej pozostali. Miejsca było jak w salonie. Nagie,
blaszane ściany miały liczne otwory montażowe. Rozebrałem się do naga zgodnie z planem
i założyłem kaganiec na ptaka. Chłopaki przypięli mnie pasami montażowymi do ściany.
Pozostało czekać. Żałowałem, że nie będę widział miny Izy. Gdy zamiast mnie naprzeciw
usiądzie on. Przerazi się. A może podnieci. Raczej stawiałem na to drugie. Tak czy inaczej
będą to mocne emocje.
- Jak się jechało? - spytałem.
- Trochę tu daleko.
- Po wszystkim zapraszam do nas. Zjecie rano śniadanie i wrócicie.
Gadając z oprawcami umilałem sobie czas oczekiwania na odsiecz ze strony mojej Izy. Minęło
szybko. Drzwi mercedesa zgrzytnęły i powoli otworzyła się jedna połowa. Iza zakryła usta
z przerażenia, gdy zobaczyła mnie nagiego i przywiązanego do ściany.
- Nic ci nie jest kochanie?
- Nie.
- Widzisz kto do nas dołączył? - powiedział Krzysiek uprzejmie zza jej pleców. - Więc żona
jednak cię kocha. Może nic ci nie będzie.
- Nie róbcie jej nic. - poprosiłem.
- Po co mielibyśmy coś robić? Spędzimy tylko miło trochę czasu. Nie znalazłem go ostatnio
dla Izy, więc chciałem to nadrobić. Dziś mam mnóstwo czasu.
Pogładził szyję Izy. Zgrnęła. Pocałował ją tam czule. Po jej poliku spłynęła łza. Widziałem
autentyczny strach na jej twarzy.
- Proszę. - wyszeptała. - Puścicie nas?
- Nikt cię nie trzyma. Możesz iść. Ale gdzi ci będzie tak miło jak z nami. Wiesz co mamy?
Ucieszysz się. Pokaż jej Maciek.
Maciek wyciągnął butelkę wina.
- Smak młodości. Dawno nie piłaś. Nie wejdziesz do środka?

Iza wykrzywiła usta i bardzo realistycznie się rozpłakała. Aż mnie coś ścisnęło.
- Proszę! - zaciągnęła się szlochem.
Krzysiek wpatrywał się w nią zimnym wzrokiem. Weszła. Maciek wskazał jej miejsce. Krzysiek
wszedł za nią i zamknął klapę.
- Smak młodości. Tyle wspomnień zwiazanych z tym winem. Jestem zbyt sentymentalny. Wiesz co
Iza. Myślę, że ten sikacz z knajpy, którego teraz pijesz nie ma w sobie tyle duszy.
Nie chłopaki.
- Pewnie. Pij Izka.
Pociągnęła łyk i znów się rozpłakała.
- Proszę. Możecie po prostu nas puścić.
- Jechaliśmy naprawdę kawał drogi, żeby się z tobą zobaczyć. A ty po prostu chcesz już iść?
- Myślę, że trzeba dać dziwce nauczkę. - rzucił Maciek.
Iza spojżała na mnie ze strachem w oczach, jakbym mógł cokolwiek zrobić.
- A ja myślę, że nie musimy być niemili. Iza napewno chce razem z nami powspominać smaki
młodości. Co powiesz na jeszcze jeden smak? Pewnie się za nim stęsniłaś.
Stanął przed nią. Rozległ się zgrzyt rozporka a po nim płacz Izy. Łzy z rozmazanym tuszem
spływały po polikach. Spory chuj kołysał się przed jej twarzą. Krzysiek chwycił ją za szczękę.
Obróciła głowę w bok i zamknęła oczy.
- Co jest. Chyba nie brzydzisz się kutasa? 
Przytknął go do jej ust, ale mocno je zacikała. Podnieciła mnie ta scena. Żałowałem, że nie
mam jak sobie walić. Wypiąłem się trochę i na szczęście dałem radę jajami dotknąć do zimnej
blachy. Pocieranie o nią było jakąś namiastką przyjemności.
- Zupełnie cię nie poznaję Iza. Dobra. Zrobimy tak. Liczę do dziesięciu i to jest twój czas,
żeby wziąć chuja do buzi. Potem pogadamy z twoim mężem. Rozumiesz.
Iza przytaknęła zrozpaczona pociągając nosem.
- A spróbuj tylko mnie ugryźć.
Rozluźniła usta a on go jej wsadził. Wepchnął aż po same jaja. Zamknęła oczy i płakała.
- Nie róbcie jej nic.- powtórzyłem prośbę.
- Nie zrobimy nic czego nie lubi. Zerżniemy ją tylko. To akurat lubi.
Zacząłem się szarpać na linach. Krzysiek wyjął kutasa.
- Koniec żartów Izka. Wypnij dupę!
Iza ścisneła mocno kolana aż zbielały.
- Nie chcę. - wyszeptała przez łzy.
- Domyślam się kochanie. Ale to nie ma znaczenia. To jak? Sama rozłożysz nogi czy chcesz,
żebyśmy ci pomogli?
- Dlaczego to robisz?
- Bo mogę. Masz się za wielką damę a nas za prostych wieśniaków. Zerżniemy cię a ty na to
nic nie poradzisz.
- Przywiążemy sukę Krzychu. Nie będzie się szarpała.
- Dobry pomysł.
Iza powstrzymała na chwilę płacz. Stanęła przed Krzyśkiem i spojżała na niego ze smutkiem
w oczach, gładząc dłonią jego polik.
- Będę ci uległa. Nie wiąż mnie.
- Przywiążcie dziwkę.

Patrzyłem na wiązanie pocierając jajami o blachę. Całkiem nieźle się pobudziłem. Co prawda
w kagańcu nie było mowy o wzwodzie, ale czułem przyjemne mrowienie i z członka cały czas mi
coś powoli wypływało. Położyli Izę na skrzyni po środku budy na plecach. Szarpała się.
Przywiązali jej ręce i nogi pasami do ścian a potem rozciagnęli ją do szpagatu. Maciek
rozerwał jej sukienkę z przodu uwalniając piersi. Rzucili się do macania jak ptaki na ziarno.
Iza jeszcze sie szamotała i prosiła, ale słabo. Krzysiek ze sterczącym fiutem krzyklękł między
jej nogami. Trzymała głowę w górze i patrzyła na niego błagalnie. Jej białe majtki były
mokre. Zerwał je jednym brutalnym ruchem.
- Iza krowia pizda. Największa kurewka w szkole. - pamiętasz. Nie lubiłaś tego przezwiska.
- Założysz gumkę? - wyszeptała.
- Nie. - odszepnął. - Zaerżnę cię i zaleję. Chłopaki też.
Zacisnęła powieki i wyciekły kolejne łzy. Kutas wszedł w rudy dywanik.
Szarpała się a on robił swoje.
- Proszę. Przestań. - błagała. - Nie chcę.
Spuścił się. Dali mi chcwilę, żebym zobaczył ile z niej wypływa. Potem między nogami kucnął
Maciek.
- Boli mnie! - Krzyczła. - Michał. Powiedz im coś! Już nie chcę.
Byłem bliski rzucenia hasła. Ale ona też je znała. Docisnałem mocniej jaja do ściany busa.
Coś mi więcej wyciekło z chuja i zrobiło mi się dobrze. Ostatni chłopak właśnie zamarł w
mojej Izie w uniesieniu i wypełnił jej wnętrze. Izie kapało z noca a tusz rozmazał się po
całej buzi.

Odwiązali mnie. Izę też. Przedstawienie było skończone.
- W porządku? - spytał Krzysiek.
- Pewnie. - odpowiedziała. - Wszysko mnie boli. I zdrętwiały mi nogi.
- Zostawicie nas na chwilę? - poprosiłem. - Potem przenocujecie u nas.
- Nie spadamy. Iza musi dojść do siebie.
Zamknęli nas na chwilę we wnętrzu. Usiadłem na skrzyni obok Izy. Przytuliła się do mnie.
Cała drżała.
- Napewno OK?
- Tak. Wiem jak to wyglądąło, ale było mi dobrze. A ty? Jak jak ci się podobało.
- Uff. Aż kręci mi się w głowie. Bałem się momentami.
Usmiechnęła się tylko.
- Zabierz mnie do domu i rozpieszczaj. Wszystko mnie boli. Jutro będę cała w siniakach.
Marzę o kąpieli i gorącej herbacie.
Chłopaki podrzucili nas do domu. Iza poszła pod prysznic a ja zająłem się herbatą.
Widziałem, że wcześniej wysyła wiadomość, i postanowiłem wyjątkowo zajżeć.
"Bardzo mi się podobało. Uwielbiam cię. Mam nadzieję, że niedługo znów przyjedziesz
dać mi lekcję. Szalejąca za tobą niewierna żona Iza krowia cipa."

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Wakacje Izy

 

Przed wyjściem z hotelu nasmarowałem Izę pięćdziesiątką, Jej skóra, jak u każdego piegowatego rudzielca jest bardzo wrażliwa, a to był dopiero pierwszy dzień pobytu. Właśnie rozpakowaliśmy walizki i zaliczyliśmy szybki, sportowy numerek, do których nigdy nie musiałem jej namawiać. Zrobiliśmy to na tarasie podziwiając przepiękne, górzyste wybrzeże Amalfi. Na piątą rocznicę ślubu nie można było wymarzyć sobie urokliwszego miejsca.
- Może poznamy kogoś wieczorem... zaprosimy do pokoju... i... - szeptałem żonie do ucha.
Od czasu gdy trzy lata temu dała mi śliczną rudą córeczkę, była mi wierna i już tęskniłem do dawnych wrażeń. Chciałbym się w piątą rocznicę znów nią podzielić.
- Brzmi nieźle. Jestem trochę wyposzczona.
Zmarszczyłem brwi,
- Wyposzczona?  Z takim mężem? Drażnisz się ze mną.
- Przy innych facetach wypadasz blado. Nie kończ w środku. Nie mam ochoty.
Posłuchałem. Obróciła się ku mnie i dokończyła ręką. Z trudem utrzymywała powagę na twarzy, a ja kochałem te jej gierki. To była  znów ona. Jak dawniej.
- Jesteś pewien,  że chcesz mnie spuścić ze smyczy w naszą rocznicę?

Ogródek restauracji był bardzo klimatyczny. Przykrywały go antresole z winorośli, dzięki którym było nieco chłodniej. Tuż za ogrodzeniem rozciągał się widok na morze, góry i miasto poniżej. Sieć uliczek wyglądała jak makieta. Ogródek miał liczne zakamarki i było prawie pusto. Idealne miejsce na obiad. Zamówiliśmy lazanię i piwo. Wyszedłem do toalety, chwilę pogadałem z barmanką, a gdy wróciłem Izy nie było. Zakładając, że też poszła do toalety usiadłem, ale nie wracała. Znalazłem ją dopiero w najdalszym zakątku ogródka. Nie samą. Jej kompan był wysoki, dobrze zbudowany i... czarnoskóry. Rozmawiali po angielsku. Iza właściwie więcej się śmiała niż mówiła.

Znów doszły do głosu dawne emocje. Ile już czasu nie czułem tego nasyconego lękiem i niepewnością, ale i podnieceniem świdrowania w brzuchu. Bez wątpienia patrzyłem na kandydata do wieczornych odwiedzin. Na mój widok przestali rozmawiać ze sobą.
- Mój mąż - przedstawiła mnie, zachęcając, żebym podszedł.
Tak też zrobiłem. Podaliśmy sobie ręce z człowiekiem, który przedstawił się jako Alex. Poprosił, żebym też się przysiadł. Chwilę gadaliśmy po angielsku o bzdurach, po czym postanowiłem zamienić z żoną parę słów po naszemu.
- Podoba się?
- No weź. Mam kisiel w majtkach.
Przełknąłem slinę i starannie ukryłem lekką urazę.
- No to zaproponuj spotkanie wieczorem. Możemy wyjść gdzieś razem.
Położyła mi rękę na kolanie, żeby osłabić moc słów.
- Już wszystko dogadane misiu.
Znałem to spojrzenie, pełne powagi i przeszły mnie ciarki po plecach. Postanowiłem, że przyjmę na klatę to co zaraz usłyszę. Nie zapanowałem też nad wzwodem.
- Dogadane?
- Alex to konkretny facet i nie ma sensu bawić się w jakieś swatki i podchody. Powiedziałam mu co i jak, zanim przyszedłeś.
- Czyli co?
- Że jesteś cipka nie facet. Spytałam, czy podobają mu się polki. Zaprosił mnie i zaraz idę do niego.
- Idziesz? Sama? A ja?
- Ty nie.
Byłem rozczarowany, ale nie zamierzałem się poddawać nastała chwila ciszy. Murzyn wodził wzrokiem po smukłym ciele Izy. Miała na sobie dżinsowe szorty i zieloną bluzkę na ramiączkach. Stanika jak zwykle nie założyła.  Przeszedłem na angielski.
- Słuchaj. Fajnie, że zabawisz się z Izą. Nie mam nic do tego. Serio. Ale cała zabawa polega na tym, że ja też mam coś z tego. Możemy pójść do nas. Pasuje?
- Kapuję o co wam chodzi. Znam te zabawy. Już kiedyś dymałem żonę białemu, ale nie znam was i nie wiem, czy mnie nie wkręcacie. Dzisiaj Iza przekona mnie, że jesteście poważni, a jutro będziesz patrzył. Pasuje?

Musiało pasować. Miałem mnóstwo czasu na zwiedzanie. Tułałem się bez celu, słońce prażyło, robiłem zdjęcia, a Iza gdzieś tam wiła się w pościeli z czarnoskórym facetem. Wieczorem zadzwoniła i powiedziała, że chce zostać u niego na noc. To było pytanie. Zgodziłem się. Po tej rozmowie zwaliłem konia i poszedłem spać. Rano znów rozmawialiśmy.
- Dzisiaj się zobaczymy kochanie - powiedziała.
- Miło. Stęskniłem się. Dzień bez ciebie to wieczność, Iza. Dobrze, że wracasz.
Nastała chwila ciszy.
- Nie wracam. Ale powiem ci gdzie będę posuwana. Możesz przyjść popatrzeć.
Znałem Izę bardzo dobrze, ale to słownictwo mnie zaskoczyło.
- Posuwana? O co chodzi Iza? I czemu nie wracasz.
- Aleks chce, żebym była jego dupą do końca pobytu. Tylko muszę go słuchać we wszystkim. Dzisiaj będzie mnie rżnął na plaży za miastem. Na tych kamieniach na północ. Przy bunkrze. Dowiedz się gdzie to jest i przyjdź. Muszę kończyć.

Każdy wiedział gdzie jest bunkier, więc dotarłem bez problemu. Wbrew moim przypuszczeniom okolica nie była odludna. Co parę minut na wydeptanej ścieżce ktoś się pojawiał. Wszedłem na najwyższy kamień, żeby wyjrzeć na morze, lecz zobaczyłem tylko fale i skały. Nadeszli po paru minutach od północy, trzymając się za ręce. Iza choć nie niska, sięgała mu do barku. Ubrana była z zielone bikini, które świetnie pasowało do jej rudych włosów. Na jego czarnych majtkach kształtował się zarys drzemiącego wewnątrz potwora.
Puścił na chwilę Izę i przytuliliśmy się. Miło było po samotnej nocy poczuć jej zapach.
- Tęskniłem. Miło cię widzieć.
- Ja za dużo nie myślałam o tobie. Jestem zafascynowana Aleksem.
- Przyniosłem ci krem pięćdziesiątkę. Wiesz, że powinnaś się smarować.
- Daj Aleksowi.

Jeden z kamieni tuż nad wodą był wyjątkowo duży i płaski. Aleks rozłożył na nim duży, granatowy ręcznik. Gdy nacierał Izę olejkiem śmiała się i skarżyła, że łaskocze. Spoważniała dopiero, gdy wielkie dłonie zaczęły wślizgiwać się pod stanik i w majteczki. Spytałem czy mogę nakręcić film i Alex wyraził zgodę. Pierwsze kadry skierowałem na twarze Izy i Alexa, a następnie na swoją kuśkę, którą już wyciągnąłem z rozporka. Alex skrzywił się, jakby patrzył na obrzydliwego ślimaka.
- Żałosne. Już ci się nie dziwię - zwrócił się do Izy. - Ale nie martw się, Zadbam o ciebie przynajmniej do końca pobytu.
- Dzięki - odpowiedziała masując jego wielki członek i jądra przez majtki. - Mogłabym wybrać pozycję?
Gdy Alex przytaknął, ściągnęła energicznie majtki i ułożyła na boku w moją stronę. On ułozył się za nią, pozbawiając Izę stanika. Jej blade ciało nie pasowało do tych klimatów, ale wyglądała przepysznie. Był już bez majtek a chuj leżał na jej udzie. Drugie uniósł w górę zakładając kolano pod łokieć.
- Tak będzie miał dobry widok - powiedziała.
Nie mogłem oderwać wzroku od czarnego mięcha. Iza miała już w sobie wszystko, co można sobie wyobrazić, ale nie dowierzałem, że to się zmieści. A jednak. Drobna, blada dłoń szybko wywołała wzwód. Ponieważ jedna ręka Alexa trzymała nogę, a druga, podłożona pod Izę obmacywała piersi, jej rolą było wprowadzenie Alexa do środka. Pojękiwała i zaczynała świrować za każdym razem, gdy łeb chuja obślizgiwał się wzdłuż sromu. Obserwowałem z dużym przejęciem wyczuwając podniecenie Izy. Zamknęła oczy gdy w końcu się udało i cały czarny olbrzym zniknął wewnątrz. Przez chwilę całowali się a ja starałem ochłonąć. Kamerę trzymałem w lewej ręce, bo wolałem walić konia prawą.

Iza mimo upału miała gęsią skórkę. Muskał dłonią jej ciało, delektując się sprężystymi sutkami. Duża cipka Izy bez problemu pochłaniała raz po raz olbrzyma. Czasem miałem wrażenie, że unosi się jej płaski brzuch. Nie poszli na żywioł. To było zmysłowe i działo się jakby w zwolnionym tempie.
- Jak się podoba misiu?
- Szok! Uwielbiam na ciebie patrzeć.
- No to patrz uważnie, bo będzie na co. I lepiej usiądź. Alex świetnie się kontroluje i może mnie rżnąć godzinami zanim skończy.
Z tymi godzinami domyśliłem się, że to przenośnia, ale nie zapowiadało się na szybki finał. Chuj leniwie wsuwał się i wysuwał, od czasu do czasu wypadając. Izka wtedy dostawała szału wprowadzając go ponownie. Obejrzałem się za siebie. Za plecami miałem kilku włochów zainteresowanych widowiskiem. Nie zamierzałem ich przepędzać. Niech popatrzą co wyprawia moja Izunia. A ona oburącz rozciąngęła wargi sromowe ukazując bogate wnętrze. Gdy powiedziała Alekxowi, że zaraz tryśnie, ten przywołał mnie bliżej. Wręczyłem kamerę jednemu z włochów i podszedłem. Rozpalona cipka, penetrowana ostro, wystrzeliwała co chwilę strumień soczków, rozbijający się o moją twarz. Otwierałem usta, by połykać i delektować się smakiem żony. Alex i włosi śmiali się. Iza wyła tryskając we mnie i na kamienie. Ciało całe drżało, pokryte gęsią skórką. W kóńcu ochłonęła. Było po wszystkim. Przynajmniej u Izy.
- Chcesz spędzić dwie godziny z mężem? - spytał Alex.
- Jasne. Pozwolisz mi?
- Niech się położy.
Kamień był twardy mimo ręcznika. Czułem go na plecach. Po chwili zobaczyłem łono Izy nad twarzą i to wielkie coś. Całkiem z bliska. Rozszerzył Izie pośladki i sprawnie wszedł do środka, ale to już nie trwało długo. Wkrótce przekonałem się, jakie odgłosy wydaje Alex podczas szczytowania. Kutas zaczał pokrywać się smugami spermy. Gdy go wyjął chlapnęła na mnie wielka kałuża, rozbawiając włochów kolejny raz. Nie skrzywiłem się. Połykałem strumyk długo płynący z cipki. Alex chwilę walił konia wytrzepując resztki na twarz. Gdy strumień ustał, zacząłem lizać to, co spływało po udach.

Dotrzymał słowa i spędziłem z Izą dwie godziny. Poszliśmy na obiad do knajpki pod winoroslami. Miała trochę wyrzuty sumienia, że to nasza rocznica, a ja tułam się sam.Faktycznie dobrze to wyczuła, bo było mi trochę przykro. Ale patrzenie na nią z murzynem wynagradzało mi wszystko. Umówilismy się, że raz dziennie da mu dupci w jakimś publicznym miejscu, gdzie będę mógł przyjść i popatrzeć. No i oczywiście później zjeść z nią obiad. Martwiła mnie tylko jeszcze jedna sprawa. Izie zbliżały się dni płodne.
 

  • Lubię 9

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Ciekawie napisane i przyjemnie się czyta. Czekam na ciąg dalszy

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...