Skocz do zawartości
Martin87

Fantazje, spełnienie, a rodzina i partnerstwo

Rekomendowane odpowiedzi

Witaj,
Dużo mądrych zdań zostało już wcześniej napisanych w tym wątku.
Niektórzy (w tym i ja) mieli podobne doświadczenia, z naciskiem na słowo podobne a nie "takie same", ale z czasem udało się zmienić stan rzeczy.
W tej materii nie ma jednej słusznej rady. Wydaje mi się, że nie ma nawet kilku rad, które pomogą wyjść z tego (wbrew pozorom nie jednostronnego) impasu.
Opinii znajdziesz cały worek, rad znacznie mniej.

Oczywiście wszystkiego nie napisałeś, tekst czytam przez pryzmat własnych doświadczeń, więc rozumienie sytuacji mogę mieć inne a i tym samym moja opinia może być mocno, mocno subiektywna. Nie mniej jednak, może spojrzenie na temat pod innym (nawet mocno subiektywnym) kątem, pozwoli Tobie wyciągnąć więcej wniosków i podjąć właściwą decyzję.

W mojej ocenie w tej sytuacji między innym istotne są: czas, empatia, zrozumienie, mniejsze lub większe poświęcenie i bezwzględne podtrzymanie pozytywnej atmosfery.
Czytając Twoje posty odnoszę wrażenie, że Twój problem z nierozładowanym napięciem (a tym samym problem z męskim ego) i zrealizowaną namiastką fantazji urasta do głównego problemu Waszego związku, a nawet zagraża jego integralności. Cały czas piszesz, że wszystko rozumiesz i nikogo nie obwiniasz o sytuację, a z Twoich wypowiedzi wynika, że nie akceptujesz tego stanu rzeczy i jednocześnie to Żonę (a właściwie Jej libido) wskazujesz jako źródło problemów Waszego związku.

Mój subiektywny obraz zbudowany na bazie Twoich wypowiedzi:
Ty: Inteligentny, ambitny, nastawiony na sukces i realizację celów mężczyzna, który założył rodzinę, dotknął realizacji fantazji i męczy się z powodu niedostatecznej ilości seksu - ale określonej jakości seksu, a nie tylko rozładowania napięcia. Widzący co się dzieje w związku, rozumiejący przyczyny - ale nie akceptujący stanu rzeczy i nastawiony na szybki progres, a nie na długofalową zmianę obecnego stanu. Szukający rozgrzeszenia dla decyzji o zdradzie - co ma utwierdzić Ciebie w przekonaniu, że dobrze zrobiłeś i zmniejszyć moralniaka. Dyskusja na forum jest głównie obroną tezy, że (w swoim mniemaniu) zrobiłeś już wszystko i aby ratować swoje męskie, ambitne "ja" i nie zostać "wypalonym wewnętrznie mężem" musisz udowodnić, kto jest winny w związku i tak rozgrzeszony pofikać na boku. Może nie uważnie czytałem, ale nie kojarzę, abyś zrezygnował czegoś po Twojej stronie na rzecz związku, a wydaje mi się, że wartościowe i długie związki buduje się w dużej mierze na kompromisach.

Twoja Żona: Studiująca, rozpoczynająca/realizująca "sportową" karierę zawodową (co wymaga dużego wysiłku fizycznego i energii, zajmuje dużo czasu i bez wątpienia negatywnie wpływa na libido), zajmująca się dzieckiem i domem. Nie ma kochanka, gdyż nie starczyłoby na niego czasu, sił i libido. Zapewne nie jesteście za długo po ślubie - więc jest zaangażowana emocjonalnie w związek (co potwierdza chęć dialogu i szczerość). Jeżeli dobrze odczytałem - to krótko po urodzeniu dziecka było OK. Wnioskuję, że wtedy nie miała treningów, siedziała w domu i była wypoczęta. Teraz siadło Jej libido, co jest konsekwencją obciążenia psyche obowiązkami i logistyką związanymi z dzieckiem, domem, studiami i zajęciami zawodowymi. Jej zapewne też zależy na powrocie libido - tylko codzienność jest skutecznym jego kilerem, a Twoje pretensje nie pomagają, tylko jeszcze mocniej je obniżają. Potwierdzeniem tego jest również fakt, że jak jest po %, to wyłącza "psychiczne zmęczenie" i na chwilę dostajesz Ją bez obciążeń - taką jak kiedyś.

Nie wiem czy dobrze myślę, ale jakoś Wasz związek wpisuje się w bardzo popularny schemat takich kryzysów: Mężczyzna zasuwa na pięć etatów (co nie znaczy, że męczy się w pracy - po prostu realizuje się zawodowo i go nie ma w domu), kobieta niby jest więcej w domu - czyli wypoczywa (a w rzeczywistości też zasuwa na kilka etatów: zakupy, utrzymanie domu, zajmowanie się dzieckiem, praca zawodowa, nauka). Facet kończy szychtę, po której wraca zrelaksować się do domu, chętny na realizację fantazji, co mu towarzyszyły w pracy i jest zły, że żona nie wita go bieliźnie, a na niego warczy. Nie widzi tylko tego, że Ona jest jeszcze "w pracy" i często kończy ją - jak On już śpi. Niezaspokojony zaczyna warczeć na żonę i egzekwować swoje prawa. Ale seks to nie wyprasowana koszula czy obiad, które można "odfajkować". Więc warczy jeszcze bardziej, że Ona nie ma ochoty i nie jest tak jak kiedyś, przez co Jej się jeszcze mniej chce i jest coraz rzadziej. W końcu wszyscy na siebie warczą, kobieta w ogóle nie ma ochoty (lub ma kochanka i dalej nie ma ochoty) a mężczyzna znajduje coś na boku i następuje dezintegracja związku.

Sam nie chcesz zrezygnować z fantazji ani zniżyć się do własnoręcznego rozładowania napięcia, a wydaje mi się, że oczekujesz od Żony rezygnacji z części Jej życia zawodowego na rzecz powrotu libido - abyście mogli realizować Twoje fantazje. Trochę to egoistyczne.
Jej rozwój zawodowy jest tak samo ważny jak Twój. Razem decydowaliście się na dziecko - więc razem ponosicie konsekwencje jego wpływu na (Żonę a tym samym na) Wasz związek. Jak pretensje, "że się zmieniło, jest gorzej" kierujesz wyłącznie do niej - to czas dojrzeć do roli ojca i partnera w związku (potencjalną część związaną z wylewaniem żali, że poświęca dziecku więcej czasu niż Tobie pomijam).

Wizyta u specjalistów - to ostatnia deska ratunku, po tym jak skończy się dialog i nastąpi zamknięcie się w swoich światach. Ale tam nie wysyła się drugiej osoby, tylko idzie się razem. Zapewne nie jeden mąż zdziwił się, jak dowiedział się, gdzie tkwią przyczyny kryzysu o który obwiniał żonę (i pewnie odwrotnie też)...
Duże wyrazy uznania za zachowawcze podejście do "seksualnego outsourcingu". Zabawy na boku bez akceptacji partnera/ki nie prowadzą do niczego dobrego jak poważnie traktuje się związek i myśli przyszłościowo.
Nawet jak teraz zrealizujesz fantazje czy ulżysz sobie, to zostaniesz z moralniakiem na czas, kiedy w związku będzie super. Jak wtedy powiesz Żonie - to może być bardzo ciężko, bo poczuje się dwa razy zdradzona - raz jak to robiłeś a drugi raz jak jej powiedziałeś i szlag trafi to, co tyle czasu budowaliście.

Być może zbyt "subiektywnie" wyraziłem moją ocenę sytuacji, ale myślę, że jesteście wartościowymi i świadomymi osobami, a jako związek macie szansę na dojście do etapu, gdzie celem Waszego życia stanie się wspólna realizacja Waszych fantazji. Ten post ma wzbudzić refleksje, którą ujmę w przenośni: że żeby dobrze zarabiać i czerpać z tego tytułu wszystkie pozytywne benefity - najpierw trzeba się odpowiednio długo i dużo pouczyć. Można zarabiać podczas nauki - ale nie ma z tego ani dobrych benefitów ani nauki...

Na początku napisałem kilka słów: "czas, empatia, zrozumienie, mniejsze lub większe poświęcenie i bezwzględne podtrzymanie pozytywnej atmosfery".
Tych pięć "haseł" to dla mężczyzny (który często jest raptusem i poszukiwaczem szybkich rozwiązań skomplikowanych problemów) duże wyzwania. Przy czym czas powinno się liczyć w latach a nie w dnich czy miesiącach.
To, co napisałeś o Żonie, Jej erotycznym, krótkotrwałym "rozkwicie" - pokazuje, że jest wspaniałą osobą, która w odpowiednim czasie wróci na bardzo długo do tego "rozkwitu", a i pewnie nie raz Ciebie zaskoczy śmiałość Jej fantazji i ich realizacji. Ale żeby się tym cieszyć musisz zrobić bardzo trudne rzeczy: wspierać Ją, zaakceptować naturalne etapy życia prawie każdego małżeństwa i poczekać aż nadejdzie czas zbierania plonów. A wież mi - warto czekać i wiem co napisałem.

M.


 

  • Lubię 8
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Dodając do tego co już napisał Wichura

 

Właśnie o to chodzi, że stwierdziła iż nie ma potrzeby wspierać sie specjalistami. Macierzyństwo... Rozumiałbym to, gdyby nie fakt, że najwspanialsze przygody i chwile spędziłem z Nią po Jej porodzie w tamte wakacje. Sama nie mogła się doczekać kiedy mnie dopadnie, a dopadała praktycznie co dzień Wtedy nie musiałem Jej specjalnie namawiać i inspirować. Mimo to, podkrecałem atmosferę, bo uwielbiam te gry słowne, gesty niewypowiedziane. Potrafiła mnie zaskakiwać sama z siebie, a ja przecierałem oczy ze zdumienia... Wtedy wkroczyły rozmowy o fantazjach i ich realizacji. Przecież nawet sesje zdjęciowe na te potrzeby powstały. Skończyły się wakacje i czar prysł... Nie pojmuję, jak można się w ciągu 8 miesięcy zmienić nie do poznania...

 

Po 9 miesiącach na zmianę: mdłości, boleści, kopania, turlania a potem 3 miesięcznego postu ścisłego jak tylko wykopałam się z połogu to też szalałam, o ile nie miałam czaderskiej nocy, a jak się wyszalałam to mi wszystko oklapło i w tej chwili często moją największą fantazją jest wyspanie się. Trzy dni pod rząd. Tyle że mówisz że żona nawet jak ma okazję zostawić młode, to i tak po nie wraca. Czyli motywacja do zostania z Tobą sam na sam jest niska. Pogadałabym z nią dlaczego tak jest. Może obawia się, że ona będzie chciała spędzić romantyczny wieczór we dwoje z przytulaniem się i winem, a Ty będziesz chciał ją po całym dniu jeszcze wyeksploatować do zera?

 

Kochanek i zauroczenie odpada. Nie ma kiedy i z kim. To nie ten typ kobiety. 

 

Poczekaj: pracuje cały dzień na siłowni jako atrakcyjna trenerka fitness i nie ma gdzie i nie ma z kim?

A jesteś pewny,że tak musi być, bo "ona taka nie jest" po czym mówisz, że mimo religijnego wychowywania "przełamała się" i szalała z Tobą w trójkątach i kwadratach?

 

Nie wiem jak to najłagodniej ująć... Możesz być w błędzie? 

 

Ewentualnie całą energię seksualną zużywa na siłowni przy pakowaniu. Wykonalne ;)

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Wichura to o czym piszesz jest bardzo mozliwe. Sam podczas rozmowy z żoną poddałem taka tezę. Z tym, że Ona sama nie potrafi mi tego potwierdzić w 100%. Ja lubię obserwować i analizować. I w sumie tak to wygląda z boku. Ale to tylko moja obserwacja i moja opinia. Powiedziałem Jej wprost, że to kwestia priorytetów i tak to widzę.

To, że jest zmęczona nie podlega wątpliwości. Też bym był. Jednak mam jeszcze jedno do dodania. Geneza może sięgać nawet głębiej. Dlaczego? Ja człowiek nocy, żona człowiek dnia. Chyba nie muszę tłumaczyć co to oznacza. Gdy ja mam szczyt swojej aktywności, żona najchętniej by spała. Zresztą żona odkąd się znamy lubi spać po 8-10 godzin. Nasze najlepsze zabawy były w dzień. I tylko czasem wieczorem. Obecnie z racji sytuacji w życiu zabawy w dzień są praktycznie awykonalne. To też przelewa czarę goryczy. Ja rozumiem, że ktoś może być zmęczony, sam jestem. Ale mężczyzna odbiera to trochę inaczej. Jeśli ma wysoki poziom testosteronu i popęd seksualny, to choćby był zmęczony jego zew natury powoduje bezsenność. Ja tak mam. Jak się rozładuje to śpię, jak zabity. Jak jestem mocno pobudzony seksualnie nawet zasnąć nie mogę.

 

Rita - sporo w tym racji. Wyposzczenie zrobiło swoje. Pewnie to jest jeden z kluczy takich reakcji.

Odnośnie chęci siedzenia ze mną i spędzania wolnego czasu. Mamy zdecydowanie odrębne podejście do spędzania wolnych chwil. Ja jestem mega towarzyski, lubię rozmawiać, kocham taniec więc nikogo nie powinno dziwić, że lubię chodzić po klubach, a nawet samemu w domu tańczyć godzinami. A Angel lubi trenować, skupiać się wtedy i rozmyślać. Lubi spędzać ze mną czas w zaciszu. Rozumiem, że jest wypompowana za dnia i na aktywność nocą jest ciężko. No, ale jakoś musimy się pogodzić we własnych pasjach. Gdy Ją poznałem nie wiedziałem, że będzie chciała się realizować w sporcie. To wynikło po ślubie. Ja jestem informatykiem, ale z mocną zajawką na taniec, towarzyskość i otwartość. Czyli zupełnie nietypowy informatyk. Nie mniej mam pracę siedzącą i potrzebuję się rozruszać. Kiedyś trenowałem zawsze z żoną. Niestety po urodzeniu synka już nie mamy takiej możliwości. Ale nawet wtedy mi i tak się chciało. I przyznam szczerze, że pomimo zmęczenia żona była pobudzona i zawsze coś iskrzyło. Obecnie wszystko się zmieniło... No cóż zdawałem sobie sprawę z tego, że dziecko zmienia wszystko, ale to nie znaczy, że związek ma się przez to rozpaść.

Żona nie pracuje na siłowni na stałe. Studiuje wychowanie fizyczne dziennie, pracuje w piątki, ale do tego klubu fitness na zajęcia przychodzą same kobiety. Na treningach fakt, faceci się na Angel gapią, sam byłem tego światkiem kilkaset razy. Ale to po części przez to, że dobrze wygląda, a po części, że jako jedna z niewielu potrafi wyrywać ciężary porównywalne do średnio zaawansowanych mężczyzn. Co wywołuje w nich emejzing. Co do zdrady muszę dalej wytłumaczyć. Ja żonę namawiam na kontakt z mężczyznami, ale powiedziała mi nawet wczoraj, że jest wybredna, a większość to debile napalone na ciało. No cóż... Stąd wiem, że jeszcze nikt Jej nie zaimponował na tyle. To widać po tym, co mówi i jak się zachowuje. Nie muszę nikogo przekonywać, po prostu to widać. To, że nie ma kosmicznej ochoty na seks nie oznacza, że nie lgnie do mnie, do przytulania, pisania, rozmawiania ze mną. Spędzamy że sobą większość czasu. Sam Ją namawiam, aby wyszła z koleżankami. Ale cóż... Ona siłownia i siłownia. Picie i kluby Ją nie kręcą. A koleżanki nie kręci w tak dużym stopniu siłownia. Nie mniej, gdy ostatnio wyszła to wróciła nafazowana. Chciała iść do mnie do pracy, żeby się "zobaczyć", ale koleżanki Ją zatrzymały. Ma fantazję tylko się blokuje powagą codzienności.

I jeszcze jedno... My mamy mało czasu (niestety dla synka). Bardzo dużo czasu spędza synek z babcią i moją ciocią. Do tego stopnia, że pierwsze słowo, jakie wypowiedział było baba, a nie tata czy mama. Fakt, żona spędza sporo czasu z małym, ale o wiele, wiele mniej niż większość kobiet rok po porodzie. Po prostu nie może. Za dużo obowiązków innego typu.

 

Misio- bardzo dużo mądrych kwestii poruszyłeś. Jak zresztą wszyscy tutaj. Za co dziękuję

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Poczytałem sobie i podoba mi się jak się rozwija ten temat i jak Marcinie dopisujesz kolejne wątki. Podoba mi się jak z przepracowanej, wymęczonej na siłowni aseksualnej żony w pierwszych postach zrobiła się pracująca tylko w piątki w klubie fitnes dla pań lgnąca do Ciebie... Bez ironii i bez kpiarstwa - podoba mi się twój sposób prowadzenia narracji ;)

 

No to teraz kilka słów z mojej perspektywy i też popartych doświadczeniem. I tu nawet będziesz miał jakieś rady, a może nawet listę TODO tak na prawdę opracowaną dla mnie samego, ale z tego co przeczytałem pasuje jak ulał ;) Ale pominę to co napisali już inni, bo masz tu dzięki nim  materiał do rozmyślań na pół roku.

 

Po pierwsze, analizę i rozmyślanie nad tematem zacznij od "co WE MNIE jest nie tak, że moja żona nie marzy o tym, żeby się ze mną tarzać całą noc w pościeli"!

Po drugie - jak do specjalisty to najpierw idź sam i zacznij rozmowę od "Panie doktorze, nie potrafię zaspokoić swojej żony". - Jak by Ci się twoje męskie ego frygało na tak postawioną tezę powiedz mu (temu egu, nie doktorowi :) ) "nie potrafię, bo gdybym potrafił sama by mnie o to prosiła przynajmniej dwa razy dziennie"!

Po trzecie (tu jednak powtórzę po poprzednikach) - zmień język, słowa swoje zmień. Bo jak wyjeżdżasz osobie, którą deklarujesz, że kochasz, że "przez Ciebie muszę iść na dziwki" (jestem przekonany, że mówisz to  łagodniejszymi słowami, co nie zmienia sensu) to wiesz... takim komunikatem raczej nikogo do łóżka nie zaciągniesz.

Po czwarte - bądź myśliwym, a nie kułakiem. Nawet jeśli to twoja żona i uważasz, że skoro tak się starasz to choćby to powinna dla Ciebie zrobić. A i jakbyś miał wątpliwości to mizianie za uszkiem przy filmie 5 dni z rzędu (zaznaczam tylko mizianie) to zastawianie sideł - myśliwi są cierpliwi, ale trofea wiszą latami na ścianie :P

Po piąte (choć chyba powinno być wcześniej) - nie myl szczerości z bezczelnością. I to działa na różnych frontach - Kiki bodaj o tym pisał ;) tylko od strony "targetu"

I po szóste - zwolnij, zrezygnuj z jednej roboty, a dwie pozostałe zamień na takie, które w krótszym czasie dają lepszą kasę (bo podejrzewam, że o to głównie chodzi). Czas poświęć sobie, dziecku, żonie, a jak będzie taka potrzeba i chęć za jakiś czas to i kochance. Wszyscy będą szczęśliwsi, no może poza twoimi obecnymi pracodawcami ;)

  • Lubię 7

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cześć Marcin,

 

Dobrze że piszesz i dzielisz się swoimi przemyśleniami z nami. Mam nadzieję, że podejmiesz właściwe kroki. Na tyle ile możemy, staramy się pomóc, coś doradzić, każdy w swoim stylu.

 

Czyli w skrócie, bo nie ma co się długo rozwodzić:

 

Jesteście młodzi, Ty pracujesz, żona ma studia zaoczne i tez pracuje. Jesteście zarobieni kosztem czasu dla siebie. Macie maleńkie dziecko. Z Twojej relacji wynika, że życie seksualne siadło, są jakieś różnice pod względem intensywności i urozmaicenia. Pojawia się brak czasu, zmęczenie. Poza tym żona z tradycyjnej rodziny. Zastanawiasz się jak zmienić stan rzeczy, bo strefa seksualna jest dla Ciebie ważna, a bez seksu chodzisz spięty i sfrustrowany.

 

Napisałeś gdzieś na początku, że jesteś wrażliwy (co prawda życie Cię uodporniło, ale zawsze). Uważasz że ewentualna zdrada nie wpłynie na Ciebie w żadnym stopniu? Że po wszystkim nie będziesz miał moralniaka? Że jesteś na nią przygotowany, tak serio, na poważnie? Domyślasz się, jakie mogą wyniknąć z tego konsekwencje dla Ciebie, całego małżeństwa i dla synka. Jesteś też za niego odpowiedzialny. Co jak pojawi się z tego powodu widmo rozwodu i jak może to wpłynąć na dziecko? Jak dla mnie wypadałoby szukać rozwiązań gdzie indziej

 

Pojawiają się pytania:

 

1. Napisałeś, że rozmawiałeś z nią dziesiątki razy. Bardzo dobrze, jak pojawia się problem, warto na początku porozmawiać, to podstawa, wręcz fundament. Pojawiają się pytania. Z jakim skutkiem były te rozmowy? Co wynikało z rozmów?

 

2. Pojawiał się wątek jej tradycyjnej rodziny. Czy wiedziałeś o tym i Ci to przedtem nie przeszkadzało? Czy myślałeś, że to minie, że to takie gadanie, a czasem się rozkręci i zmieni zdanie? Jakie ma zapatrywanie na sprawy seksu, jakie ma doświadczenia w tym zakresie, poglądy na temat seksu?

 

3. Jak wygląda wasz normalny dzień. Może Twoja żona oprócz studiów i pracy musi jeszcze sporo ogarnąć w domu, przy dziecku. Pytanie, czy jak Ty wracasz po pracy, to jej jakoś pomagasz? Odciążasz, aby miała trochę czasu odsapnąć, odetchnąć, a przy okazji pokażesz, że Ci zależy i myślisz o niej. Czasami my faceci nie doceniamy, że wracamy do domu, a tutaj wszystko na swoim miejscu, gotowanie, pranie, sprzątanie, obiad itp. i itd. Nie robią tego przecież krasnoludki ;) Jak się przy tym pomaga, w większości przypadków, druga osoba to docenia, a jak się podziękuje i pochwali, to dostanie się "dodatkowe punkty", bo czasami niektórzy faceci przyjmują taki stan rzeczy za pewniak, że w domu ma być czysto, ogarnięte, a to nie dzieje się od tak, jednym machnięciem czarodziejskiej różdżki.

 

4. Jaki bywasz w stosunku do żony? Może po prostu trochę przygasł romantyzm, namiętności, czułości, brak niespodzianek? Czy jest różnica między Tobą, jaki byłeś przedtem i jaki jesteś teraz? Wiadomo praca męczy, proza życia dobija, ale jednak. Kobiety w większości przypadków lubią być zaskakiwane, jak się o nich pomyśli, zrobi nawet małą niespodziankę. I takie nawet związkowe "zdobywanie/podrywanie" bywa szalenie motywujące. Mówisz, że od kilku miesięcy coś działasz. A co konkretnie? Jak to wygląda?

 

Na razie to tyle, jak coś mi przyjdzie do głowy, to napiszę. Trzymaj się :)

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Szczerze przyznam, że nie jestem w stanie wszystkim odpisać na bieżąco. Niestety, ale natłok zajęć mi nie pozwala. Ogólnie jestem szczerze zaskoczony zainteresowaniem tematu. Dziękuję.

Postaram się poruszyć główne kwestie, które chcę tu sprostować.

Część osób odbiera mnie, moje ego, moje postępowanie za nie do końca właściwe. Coś Wam wyjaśnię... Nie jestem w stanie opisać całej historii relacji z żoną na przestrzeni roku. Rozmów było tak wiele, że tego też nie opiszę tutaj. Generalnie po pierwsze to nie jest tak, że ja zdecydowałem. Nie podjąłem żadnej decyzji. Ani w stronę zdrady, ani w stronę wierności.

Ktoś mądże dodał, że problem urusł do takiej skali, że zagraża związku i relacji. Zgodzę się. W tym momencie jest to spory problem, ale nie dlatego, że tak mi się uwidziało. A dlatego, że po prostu psychicznie jestem zmęczony i zniechęcony. Zobrazuję to inaczej opisujac część jednej rozmowy z żoną. Odpowiem m. in. na zarzuty o brak panowania nad swoim ego czy brak romantyzmu.

Nie tak dawno rozmawialiśmy sobie spokojnie na temat tego, co się dzieje w naszym związku. Żona mi wytłumaczyła, dlaczego tak jest. Ja wytłumaczyłem swoje stanowisko. I słuchajcie, my doskonale znamy przyczyny naszego kryzysu. Wiemy, co trzeba zrobić. Niestety część aspektów jest niezależna od Nas.

Np. różnica w zainteresowaniach czy brak czasu dla siebie. Żona studiuje i dorabia jako instruktor fitness (ktoś insynuował, że z pracy całoetatowej okazało się, że to tylko piątki). Nigdy nie pisałem, że pracuje cały tydzień a studiuje zaocznie. Studia są dzienne, grafik chaotyczny, więc może pracować tylko w piątki. Co nie zmienia faktu, że pracuje też nad swoją sylwetką, a same studia Wychowania fizycznego to przynajmniej w połowie, jak nie większości zajęcia praktyczne. Więc zmęczenie jest i będzie. Jednak musi tak być do czasu ich ukończenia. Z drugiej strony, ja. Nie mogę sobie pozwolić by mniej pracować, choćbym chciał. Równowaga finansowa musi pozostać. Ale jak żona wyjechała na mistrzostwa akademickie jedne czy drugie, to ja wziąłem wolne by spędzić czas z synkiem. Mimo, że mam marzenia rozkręcenia prosperującego serwisu czy zbudowania domu i super fury, to nie może to iść kosztem innych kwestii. To nie jest tak, że my jesteśmy zwróceni w swoje pasje i tyle. Nie jesteśmy też do końca typową rodziną. Żona nie jest kurą domową, a ja nie jestem typowym kanapowcem. Nie pije piwa, nie mam kanapy, ani telewizora. Do szczęścia mi to zbędne. Moje relacje z żoną uważam za ponadprzeciętne. To, że problem przewodni wątku podgryza Nas bardzo, ale to bardzo mocno nie oznacza, że jesteśmy do siebie zniechęceni. Na co dzień widać uczucia i starania z obojga stron. Dlatego wiem, że żona mnie nie zdradza, a ja wiem, że póki kocham Ją jak teraz nic głupiego nie zrobię. Chyba, że ktoś mi poleje za dużo i wykorzysta sytuację. Nie mogę zagwarantować żonie 100% pewności, że Ją nie zdradzę, bo sam nie panuję nad swoimi myślami i one mnie wodzą na pokuszenie. Tyle tylko, że ja trzymam się kurczowo pewnych kwestii, które sobie obiecałem. Nie będę ranić kogoś kto mnie kocha. Sam nie jestem typem wyrachowanego faceta. Dlatego też kwestia wrażliwości prawie na pewno rozbiła by Nasz związek. Albo bym odszedł po fakcie albo przyznał się, co jest głupie i najgorsze co może być. Natomiast podczas rozmowy wyjaśniłem i w sumie zwierzyłem się żonie, że wcale nie chcę taki być, ale już nie mogę siebie kontrolować. Nie na co dzień, a w momentach, gdy mi odmawia. Po prostu wtedy załączają mi się negatywne emocje i myśli o zdradzie. To brak rozładowania seksualnego tak na mnie wpływa. Wpływa też w ten sposób, że spłyca uczucia. I czuję, że się wewnętrznie wypalam. Rozmyślam nocami, czasem wychodzę z domu, by się uspokoić. Nie chcę kręcić awantur, bo uważam, że dojrzały mężczyzna nie powinien tak postępować. Wolę pospacerować i odetchnąć nocnym powietrzem. Gdy rano się budzę emocje opadają. Znów wraca mi pozytywne myślenie. Uogólniając, gdy tłumię popęd jest dobrze. Gdy jednak on nie daje mi funkcjonować. Np poprzez erekcję czy niesamowite podniecenie, zamieniam się w frustrata. Nie napisałem tutaj byście za mnie zadecydowali. Z tym zmierzę się z żoną bądź sam. Ona wie wszystko i zna moje wątpliwości. Ja też wiem, że jak uczucia zgasną to nie będzie to miało już sensu. Nie mniej jednak walczymy o Naszą przyszłość. Żona się zaczęła ostatnio starać mnie rozumieć, zauważać problem. Ja odwdzięczam się większą czułością i uwagą. Już nie rozmawiamy o tym. Ale oboje wiemy, co może się stać złego i że trzeba szukać złotego środka.

 

Ale tak naprawdę chciałem Wam zadać pytanie, tworząc właściwie ten temat. Myślę, że o to od początku mi chodziło. Drodzy forumowicze, co byście zrobili będąc w takiej sytuacji? Nie na moim miejscu tylko na Waszym. Gdyby to Wam taki scenariusz życie napisało. Chciałbym poznać Wasze punkt widzenia. Bo uwag i rad dostałem, jak ktoś zgrabnie ujął na pół roku. Chodzi mi o Was. Jeśli oczywiście macie chęć postawić sobie taką hipotezę. Będę wdzięczny

 Ciekawi mnie Wasz pogląd. Może to ja świruje.

 

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Mi się wydaje, że ona ma wszystko poukładane.

Zdradę traktuje jak zdradę, czyli może oznaczać koniec związku.

Po fakcie może się wszystko zepsuć i ona straci to co ma w tej chwili.

 

Może bliżej jej do pań z którymi ćwiczy. Zapytaj czy któraś  ma "to coś", co ją kręci np. fajną pupę itd.

Oczywiście mogę się mylić i kobiety są jej zupełnie obojętne.

Poza tym nie musi ci tego powiedzieć.

 

Być może okazja "uczyni ją złodziejem".

Masaż u kogoś.

Ekstremalne:

Gdzieś w przebieralni poprosisz kogoś o doradzenie w kwestii doboru bielizny, a ona podziękuje mu dogadzając mu ręką.

 

Wybierzcie się na kurs tańca, może to ją otworzy.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Drodzy forumowicze, co byście zrobili będąc w takiej sytuacji? Nie na moim miejscu tylko na Waszym.

To jest wciąż prośba o konkretne doradzenie i próba racjonalizacji ewentualnych wyborów. Nie zadana wprost, napisana "na około". Trochę jak ankieta na zasadzie zobaczę kto jak powie i zagłosuje i włączę to do czynników decydujących.

 

Pozwolę sobie więc zadać inne pytanie zamiast udzielić odpowiedzi. Dlaczego o to pytasz? Załóżmy, że wejdzie 5 osób i napisze: "nie wytrzymałbym i zdradził". Potem wejdą 2 i napiszą "Poświęciłbym własne frustracje i potrzeby się dla miłości i rodziny". Potem wejdzie jeszcze jedna i napisze "Odszedłbym" i jedna "Postawiłbym jej ultimatum". Zbierzesz takie odpowiedzi, da Ci to jakieś dane pokoju statystycznych na bardzo niewielkiej i niezbyt miarodajnej grupie respondentów i co dalej ?

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Nie jestem w stanie odpowiedzeć. Nawet gdybym hipotetycznie był w dokładnie takiej samej sytuacji, nie wiem, jakbym się zachował. Teraz mogę teoretyzować, ale "na żywo" doszłyby do tego emocje, które u każdego mogą być inne. Różnimy się psychiką, temperamentem i innymi rzeczami. Mogę tylko jedną rzecz polecić, która może pomóc, a raczej nie zaszkodzi. Spróbujcie jakiejś terapii dla małżeństw. Może dzięki niej lepiej z żoną zrozumiecie siebie i swoje potrzeby. Warto chyba spróbować... zanim zdecydujesz się na inne kroki, których już potem nie cofniesz.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Krótka piłka z mojej strony.

Rozładowuj napięcie na ręcznym.

Traktuj to jako 'techniczne i organizacyjne zabezpieczenie' przed zrobieniem czegoś głupiego (zdrada, kłótnia).

 

Może Ci się to wydawać płytkie i zbyt mało wysublimowane jak dla Ciebie, ale zdejmując czysto fizyczne napęcie będziesz w stanie normalnie funkcjonować.

 

Ja tak mam obecnie jeśli chodzi o piguły na depresję. Nie łykam ich z przyjemnością, robię co konieczne, by móc funkcjonować, żyć na codzień i skutecznie prowadzić terapię.

 

Bijąc niemca po kasku będziesz miał mniejsze wyrzuty sumienia niż zdradzając. To sytuacja przejściowa, związek przetrwa, rozwinie się, dzieciak podrośnie i wszystko będzie dobrze!

  • Lubię 8

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...