Skocz do zawartości
Cuckoldplace

przyjaźń, którą zainicjowała zk - czy to jest możliwe?

Rekomendowane odpowiedzi

To, że akurat poznałam te osoby w świecie zk, nie ma dla mnie żadnego znaczenia, bo jakie może mieć? Czy przyjaźń zawarta w pracy, na kursie tańca czy w kółku różańcowym, byłaby lepsza? Przecież chodzi o człowieka, a nie o środowisko.

Mało tego, cieszę się, że mam przyjaciół "z klimatu", bo dzięki temu mogę rozmawiać na tej samej płaszczyźnie porozumienia. Nie muszę odpowiadać na pytania "po co?", "dlaczego?", "ale jak to tak?".

 

EwaHot to najlepiej wyraziła. Tak jak w każdym środowisku, tak i tu mogą przyjaźnie powstawać. Ja nie mam przyjaciół z "tych kręgów", ale wydaje mi się, że są tu osoby, obu płci, które są dobrym materiałem na przyjaciela i może kiedyś tak będę mógł te osoby nazwać. Nawet nie ma tu znaczenia, czy są też seksualnie doświadczenia, czy ich nie ma. To może czasem ułatwić albo utrudnić zawiązanie przyjaźni, ale nie ma tak naprawdę większego znaczenia w kontekście tego czy dane osoby zostaną przyjaciółmi, czy nie.

 

Ja miałem kiedyś bardzo dobrego przyjaciela. W sumie mam dalej, ale wyjechał daleko, bardzo rzadko się widujemy i kontakt trochę się urwał; ale wiem, że gdybym zadzwonił czy napisał, to gadalibyśmy ze sobą tak, jakbyśmy się ostatnio widzieli wczoraj. A zaczęło się śmiesznie, bo z początku strasznie się sobie podobaliśmy fizycznie. Ale okazało się, że seks między nami totalnie leży. :-) Po dwóch próbach obaj stwierdziliśmy, że nic z tego nie będzie i lepiej być po prostu przyjaciółmi. Tak więc może nawet zacząć się od seksu a skończyć na przyjaźni.

 

A co do czasu .... jakie on ma znaczenie? Bo im dłuższy, tym lepiej się poznajemy, sprawdzamy? Niektórzy ludzie znają się, lub nawet żyją ze sobą po kilkanaście, albo po kilkadziesiąt lat i raptem pierdut ..... okazuje się, że jednak mało się znali.

Ilość lat nigdy nie będzie gwarantem, że po określonym czasie, dana osoba będzie dla nas przyjacielem.

Podobnie jest z miłością. Czy jest jakiś określony czas, kiedy się ona pojawia? Czy każdego nią obdarzamy? Czy ma znaczenie miejsce, gdzie poznajemy tę wyjątkową osobę?

 

To też jest bardzo ciekawe zagadnienie. Może się wydawać, że kogoś znamy na wylot,  tu nagle okazuje się być kimś zupełnie innym. Można się zastanawiać tylko, czy ten człowiek się zmienił na gorsze, czy też my wcześniej go nie znaliśmy? Ale na to pytanie też trudno znaleźć odpowiedź.

 

Reasumując, dla mnie przyjaźń z osobą w klimacie ZK jest jak najbardziej możliwa i to niezależnie czy to był niedoszły albo przyszły, czy aktualny kochanek/kochanka, czy też żadnej relacji seksualnej w ogóle nie było i nie będzie.

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Mam jednego przyjaciela w życiu. Wspólnie uczestniczymy w ZK.

  • Lubię 6

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

czy jest możliwa przyjaźń między osobami, które poznały się w klimacie zk?

 

 

Wiesz ja osobiście sądziłem, że nie ma takiej opcji. Taka przyjaźń w moim odczuciu niepotrzebnie komplikuje relacje jeśli rozważa się bilans kosztów i zysków takiej znajomości. Związki ZK kończą się, tak czy inaczej, co wtedy z przyjaźnią?

 

Rozważmy sytuacje gdzie dwoje ludzi poznaje się w klimacie ZK, nie ma między nimi jeszcze fizycznej relacji, jest jedynie fascynacja i pożądanie. Jeśli pojawi się między nimi przyjaźń (taka szczera, bezinteresowna.... idealna) to czy będą chcieli pójść dalej w ZK? Czy zaryzykują taką niesamowitość jaka jest przyjaźń dla erotycznych doznań? 

 

Z drugiej strony jak walczyć z pożądaniem, z seksualną fascynacją drugą osobą, kiedy owa jest odwzajemniana? Czy wystarczyło by sił by zrezygnować z tego a i czy taka rezygnacja nie połozy się cieniem na tej nowo powstałej przyjaźni? A co jeśli owe zbliżenie nastąpi, czy będzie miało wpływ na przyjaźń. Ugruntuje ją czy zdewastuje?

 

 

To skomplikowane prawda? Ja nie wiem jak to ogarnąć, nie wiem jak policzyć, oszacować. Wiem jednak czego chcę i wiem jak ważna jest dla mnie przyjaźń, stąd moje dotychczasowe stanowisko iż nie powinno się mieszać przyjaźni z ZK (dotyczy relacji kochanek Hotka).

 

Niestety życie stawia przed nami zadania, które wymykają się z teoretycznych ram rozważań i oto zaprzyjaźniłem się (mam nadzieję) z kobietą, której pragnę.  Co zrobić a czego nie.... czym zaryzykować i co na szali stawiam jak to ogarnę to dam Ci znać.

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Hmm, wg mnie wszystko zależy w jakim układzie ZK się jest.

1. Singiel - jak najbardziej tak.

2. Para + Para - bardzo trudne. Znam tylko jeden taki układ tutaj na forum gdzie mógłbym się pokusić , że tak -to nie tylko seks ale też przyjaźń.

3. Para + Kochanek/ka - mało , który układ to wytrzyma.

Zazwyczaj kończy się to rozwodem lub zakończeniem ZK.

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek

wiele osób z Was wyraża się czysto teoretycznie a mi zależy na poznaniu czy faktycznie są takie przyjaźnie, które rozpoczęły się z zk w tle 

 

wciąż mi brakuje odpowiedzi na zadane pytania, zatem otworzę się i ja nieco

 

przypominam pytania:

 

czy macie takie doświadczenia, czy nawiązaliście takie przyjaźnie? w jaki sposób dbacie o tę przyjaźń? czy zdarzyło Wam się "lecieć na ratunek" tej drugiej stronie, ponieść faktyczny wysiłek w pomocy? w jaki sposób uczestniczycie w swoich wzajemnych codziennościach? ile czasu Waszej znajomości minęło aż mogliście siebie nazwać przyjaciółmi?

 

tak, dwa razy zdarzyło mi się pomóc ponosząc realne koszty i dalej tego nie nazwę przyjaźnią, lubimy się, otwieramy się przed sobą, trudna ta nasza znajomość jest, bywa cisza, lecą gromy - ale kiedy nazwę to przyjaźnią, nie wiem...nie wiem kiedy przechodzi się przez tę granicę i jak

 

w jaki sposób uczestniczę w codziennościach?

 

znamy wybrane swoje problemy, rozmawiamy o nich, dyskutujemy, dzielimy się poglądem na sprawę - czy to jest przyjaźń czy głębokie koleżeństwo? nie wiem, naprawdę nie wiem.... jest we mnie coś takiego, że ludzie się przede mną otwierają, dużo mi mówią i wierzą w moje słowa, w moje pojmowanie chociażby ich problemów - ale czy taka empatia, lubienie się i wspólne biesiadowanie to już przyjaźń? ja nie wiem... wg mnie jeszcze nie

 

żadne z nas tego nie definiuje, wzajemna obecność i pewien rodzaj troski po prostu występuje między nami w sposób całkowicie naturalny

 

byłam też sytuacji, gdzie byłam mianowana przyjacielem, kimś ważnym i istotnym w życiu, choć ja oczywiście zgodnie ze swoim defetyzmem deprecjonowałam swoją rolę w znajomości; jednak w tym przypadku w kluczowym i zupełnie dla mnie nowym emocjonalnie momencie, kiedy leciałam na łeb na szyję emocjonalnie - nie dostałam żadnego wsparcia choćby dialogiem czy próbą wyciszenia emocji, które mną targały, zostałam z tym sama a tak naprawdę była to jedyna osoba, która wystarczyło że byłaby przy mnie (słowem przez telefon czy fizyczną obecnością - cokolwiek) w tych nowych emocjach i może byłoby mi po prostu lżej

 

jednak dzięki temu doświadczeniu, tym bardziej jestem ostrożna na słowa i wszelkie deklaracje przyjaźni, mówi się "papier wszystko przyjmie" (zmień słowo papier na komunilkator i też pasuje ;) )

 

zatem osobiście jestem daleka od nazywania wszelkich relacji "przyjaźnią", wolę gdy dzieje się codzienność, ta różna... kiedy ona w sposób nie wymuszony doprowadzi do sytuacji gdy się wzajemnie sprawdzimy na ile jesteśmy dla siebie ważni i co możemy dla siebie zrobić ponosząc realne koszty, realny wysiłek choćby emocjonalny

 

wtedy dalej będę ostrożna w doborze słów, tym nie mniej pojawi się lekka myśl że "jednak może to jest szczera bezinteresowna przyjaźń"

 

tak bardzo bym chciała się dowiedzieć, czy ktokolwiek z Was poczynił lub dostał te "realne koszty czy wysiłek", który ów przyjaciel / przyjaciółka wykonali w Waszą stronę całkowicie bezinteresownie - jednak to jest dla mnie jakaś "miara" na ile jesteśmy dla siebie ważni i istotni 

 

bo same dywagacje dalej nic nie znaczą - oczywiście dla mnie, w moim pojmowaniu "przyjaźni"

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

fundamentem relacji nie jest wizerunek, tylko sympatia, szczerość i lojalność

Nie czuję się kompetentny, by rozpisywać się o przyjaźni. To dla mnie jedno z "wielkich" pojęć.

Sporo jest i było osób, dla których byłem gotowy zrobić i robiłem coś istotnego - bezinteresownie. Z sympatii i lojalności, nie oczekując niczego w zamian. Często mogłem też liczyć na drugiego człowieka. Obawiam się jednak, że nigdy nie byłem dla nikogo przyjacielem. Nie mam zdolności do pełnego (albo chociaż sporego) otworzenia się przed drugim człowiekiem. Wydaje mi się, że mogłoby to być zbyt obciążające dla drugiej osoby - dużo mrocznych przemyśleń nt życia i swojej osoby. Obawiam się, że nic tego nie zmieni...

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek

 

Wydaje mi się, że mogłoby to być zbyt obciążające dla drugiej osoby - dużo mrocznych przemyśleń nt życia i swojej osoby. Obawiam się, że nic tego nie zmieni...

 

uważam, że każdy z nas niesie swój mrok w sobie i nie ma w tym nic złego

 

a przyjaciel... przyjaciel wyczuje i zostawi Cię w spokoju lecz nie pozwoli zatonąć w mroku, dyskretnie Ci towarzysząc (inaczej tego nie umiem ująć)

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

uważam, że każdy z nas niesie swój mrok w sobie i nie ma w tym nic złego

 

a przyjaciel... przyjaciel wyczuje i zostawi Cię w spokoju lecz nie pozwoli zatonąć w mroku, dyskretnie Ci towarzysząc (inaczej tego nie umiem ująć)

 

IKO, ja poznałem w swoim życiu osoby, które wydawały się moimi przyjaciółmi. I przed którymi mogłem się otworzyć i wyrzucić nawet jakieś mroczne sprawy, brudy i syfy. I co? W niektórych przypadkach okazało się, że to nie była przyjaźń, a tylko chęć podbudowania swojego ego w moim towarzystwie... Bo przy mnie czuły się lepiej, słuchając o moich problemach i o tym, że ja mam gorzej od nich. Inni potrafili nawet posłużyć się jakimś ciężkim doświadczeniem, żeby mi wbić szpilę, pierdolnąć jak najostrzej, wiedząc, co mnie zaboli najbardziej. Czy na pewno zawsze umiemy rozpoznać takich ludzi? Śmiem twierdzić, mimo naprawdę sporego doświadczenia i tego, jak cholernie wiele razy się na ludziach przejechałem...że nie, to nie zawsze da się rozpoznać. Niektórzy perfekcyjne potrafią udawać Twoich przyjaciół, a może nawet szczerze wierzą, że nimi są, bo nie zdają sobie sami sprawy ze swoich prawdziwych, nieświadomych może pobudek przebywania z osobą, która akurat może ma kryzys i ciężką sytuację i potrzebuje bliskości, i zrozumienia.

 

Dlatego ja rozumiem Pawełka, z biegiem lat ja też się zrobiłem dużo, dużo ostrożniejszy względem ludzi. Choć też zdecydowanie dużo twardszy - już za wiele rzeczy nie jest w stanie mnie tak naprawdę zranić czy złamać.

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek

Czy na pewno zawsze umiemy rozpoznać takich ludzi?

 

ja twierdzę, że nie umiemy... a jedyną weryfikacją jest czas tej znajomości kiedy przyjdzie się zmierzyć z faktycznym działaniem, wsparciem... jakkolwiek to nazwać... to jest chwila prawdy o PRZYJAŹNI - to jest moje zdanie

 

Niektórzy perfekcyjne potrafią udawać Twoich przyjaciół, a może nawet szczerze wierzą, że nimi są, bo nie zdają sobie sami sprawy ze swoich pobudek przebywania z osobą, która akurat może ma kryzys i ciężką sytuację i potrzebuje bliskości, i zrozumienia.  

 

jak również dają czcze deklaracje, ubierają znajomość w górnolotne słowa... słowa, słowa, słowa….

 

to co opisałeś, to oni po prostu podbudowywali sobie na Tobie poczucie wartości, dość częste w różnych relacjach

 

tu również posłużę się cytatem z artykułu

„Szczerość, nawet bolesna, jest w przyjaźni konieczna. Oczywiście, jeśli posługujemy się nią z uczciwą intencją np. żeby uchronić przyjaciela przed przykrymi konsekwencjami jakiejś decyzji, których on nie dostrzega a nie po to by zaznaczyć swoją wyższość, pouczać lub dominować. Otwartość na trudną rozmowę musi być jednak obustronna. To znaczy, że sami też dajemy drugiej osobie prawo do mówienia nam niewygodnych rzeczy i się o to nie obrażamy.”

 

 

A w ogóle, to naprawdę ciekawa jest cała rozmowa.  Artykuł jest w Twoim Stylu – wydanie marcowe. Psycholog Konrad Maj – wypowiada się o przyjaźni. Polecam.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Zaufanie. To  to coś czego nie potrafię przeskoczyć. Czy druga strona potrafi zachować dla siebie to czego się o mnie dowie. Zwłaszcza w sferze, o której tu często dyskutujemy. Dlatego może jeszcze nic straconego - z tą przyjaźnią w moim przypadku. Szczerość i zaufanie w zdradzie kontrolowanej jako punkt wyjścia do przyjaźni? Kto wie...

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...