Skocz do zawartości
Cuckoldplace

O Kobiecości słów kilka.

Rekomendowane odpowiedzi

Przymierzam się i przymierzam do rzeczowego wypowiedzenia się w tym temacie. Ciągle mi się wydaje, że wyszedł by mi z tego jakiś zakręcony elaborat, co tylko potwierdza, jak bardzo skomplikowaną sprawą jest Kobiecość :).

 

Kiedy myślę o przewrotności kobiecej natury, w jaki sposób ją po krótce opisać - do głowy przychodzi mi... kobiecy wytrysk. Tajemniczy, niezbadany, wymykający się wszelkim wytłumaczeniom po co on w ogóle jest (nawet teoria, że "klasyczny" kobiecy orgazm ma wspomagać zapłodnienie, tutaj totalnie nie pasuje). A żeby było jeszcze śmieszniej, doznawać wytrysków zaczęłam dopiero, gdy osiągnęłam już pewien poziom kobiecej samoświadomości i samoakceptacji. Coś, co wymyka się nawet naszej skomplikowanej, cyklicznej fizjologii - a jednocześnie łączy naszą fizyczną moc z psychiczną siłą.

 

Lula.

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Patrząc chronologicznie, to pierwszych kilku lat nie pamiętam, więc się nie wypowiem ;) Między 8 a 13 rokiem życia czułam się bardziej, jak bezpłciowa nieforemna kula, ale podbierałam siostrze sukienki, bawilam się lalkami i stroiłam w chusty mamy, więc raczej odróżniałam siebie od chłopaków ;)

Od 14 roku życia wzwyż czuję się przede wszystkim człowiekiem z zestawem cech. Niektóre z nich powszechnie uważa się za kobiece, inne są uniwersalne. 

 

Odpowiadając na pytanie z pierwszego posta, jakie mam odczucie własnej kobiecości:

 

1.Czy miałam moment, gdy poczułam kobiecość z całą mocą?

 

Dopiszę się do listy ciążowej. Nie wyobrażam sobie bardziej kobiecego uczucia, jak ciąża, bo można sobie zrobić sztuczny biust i waginę, zmienić imię, ubrać się w sukienkę czy szpilki... ale nie rodząc się kobietą na dzień dzisiejszy nie można zajść w ciążę (a i zdrowe kobiety miewają z tym problem). 

 

Podobnie z miesiączką. Co ciekawe jak ktoś zmienia płeć, to chciałby wszystko łącznie z zajściem w ciążę a nikt nie płacze za jej brakiem, hihihi ;) 

 

Wracając do tematu to jako nosicielka fikającego zycia czułam się wyjątkowo pierwotnie i kobieco as hell. 

 

2.Moment samoakceptacji

 

Nie wiąże się z akceptacją tego, że jestem kobietą, tylko z tym, że mam pełne prawo być jaka jestem i póki nie łamię podstawowych zasad życia z innymi ludźmi, to zasługuję na szacunek.

Tu też nic nowego nie dodam - jak u większości do takiego stanu ducha doszłam przed trzydziestką. Każdy dzień to umacnia. Czekam na stan nirwany typowej emerytki. 

 

3.Ogólnie...

 

...mam na co dzień uczucie, że po prostu jestem człowiekiem. Czy zachowuję się kobieco czy nie to mi mówią ludzie wokół, bo to są rzeczy umowne. Megakobieco czuję sie, gdy eksponuję wszystkie fizyczne cechy kobiece w sposób społecznie odbierany jako kobiecy, gdy jestem traktowana, jak przyjęło się traktować kobietę itp. 

 

Nie wiem czy lubię być wrzucana do worka z napisem "kobiety" bo ogół kobiecych kobiet mnie odrzuca. Jeśli za kobiece przyjmiemy dbanie o siebie, to do dziś nie ogarniam rozumem jak można tyle czasu spędzać tak często nad paznokciami i wydawać na to tyle pieniędzy. Podobnie traktuje farbowanie włosów co chwilę, setki butów, szafy ciuchów...Moja sis dostaje od zawsze gorączki, że jestem jeszcze za mało kobieca w jej definicji. Kupuje mi torebki, sukienki itp. Ze zgozą patrzy, jak mnie kręci rura, akrobatyka, trekking, samotne podróżowanie. Dla niej to już degradacja kobiecości ;)

  • Lubię 6

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Dobra - zebrałem się na odwagę wypowiedzi, choć mam takie wrażenie, że ten temat to taka ostoja dzikiej kobiecości i osobom nieupoważnionym... Ale ja lubię w te ostoje wchodzić, podglądać, obserwować i poznawać to czego nieupoważniony nie powinien ;)

 

Z racji wiadomych ograniczeń :redevil: nie wypowiem się w sposób, który często tu się pojawia. W kontekście kobiecości trudno mi mówić kiedy po raz pierwszy.... ;) W każdym razie zastanawia mnie jedna obserwacja - mianowicie często, bardzo często, za często kobiecość utożsamia się z maską. Taką maską na całe ciało - bielizna, makijaż, szpilki, podkład, błyszczyk... No ok wszystko super i budzi zmysł estetyki ba może nawet budzi gonady, ale no... nie zgadzam się na utożsamianie świadomości bycia Kobietą ze świadomością tego, że tu cytat: "no powinnaś jakoś wyglądać".

 

Znam wiele kobiet, które nie dbają o siebie, są pardon "kosmetycznie zaniedbane", ale słowa, gesty, oczy i jakaś nieopisana dla mnie aura sprawiają, że ta kobiecość z nich emanuje i mam przekonanie, że to nie są ot zwykłe osoby, ale Kobiety, które doskonale wiedzą kim są, doskonale znają te wszystkie żywioły, które nimi powodują i potrafią nad nimi panować. Są cudowne pod każdym względem i widać, że takiego "chłopca" jak ja :P potrafią oczarować i zafascynować na tysiące sposobów, albo na tysiące sposobów odstraszyć. I żeby przypadkiem nie zasiać przekonania, że takie są tylko te nie dbające o wygląd napiszę, że to nie ma znaczenia. Ta świadomość i akceptacja wymyka się modzie, kosmetyce, numerom buta, wielkościom miseczki i peselom też się wymyka. Każda z Was ma w sobie coś takiego choć nie każda chyba rozumie i akceptuje.

  • Lubię 8

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek

 

Warto przeczytać? Nie jest przesadnie mistyczna?

 

nie znamy swoich gustów... dla mnie przy pierwszym podejściu była ciężka i wymagająca poznania pewnej wiedzy, z innych źródeł też

 

mistyczna nie jest; wymaga skupienia i czasu, nie da się przeczytać na raz, jak i nie da czytać się z długimi przerwami.

 

jest ciężka i nie oczywista... wracałam do niej 4x :D 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek

 

"jesteś diamentem tylko w to uwierz".

 

to nie jest zdecydowania taka książka :D spokojnie, nie poddawaj się jej ... bierz ile chcesz.. to nie poradnik dla durnych istotek :D

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Macierzyństwo odkryło we mnie: pielęgniarkę, pediatrę, dietetyka, kucharkę, fryzjerkę, dentystkę, psychoterapeutę, praczkę, szwaczkę, nauczycielkę, przyrodniczkę, znawcę kosmosu, bibliotekarza, modystkę, doradcę finansowego, mediatorkę, sędzinę, adwokata, rozjemcę, szofera, aktorkę, piosenkarkę, animatorkę kultury, ratownika wodnego, językoznawcę. I mogłabym tak pewnie jeszcze troszkę powymieniać, ale to nie dzieci uczyły mnie, co znaczy być kobietą.

To ogół sytuacji, doświadczeń, przemyśleń, napotkanych osób, rodzina, środowisko, a nawet rodzaje czytanych książek, jak i kilka innych elementów kształtuje osobowość. To truizm, wiem.

 

Zmieniam się cały czas i ta "kobiecość" we mnie ewoluuje. Obecnie osiągnęła stan, który wreszcie zaczął mi się podobać.

  • Lubię 11

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

to nie dzieci uczyły mnie, co znaczy być kobietą.

Allelujah! :poklon:

Już zaczynałam się obawiać, że facetem jestem. ;)

  • Lubię 6

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

A mnie w sumie tak. Bo zawsze mając kosę z dziewczynami miałam cichą nadzieję na syna ( w myśl, że tak będzie prościej ). 

No i cóż...  :obrazony:

Mając więc mały, kobiecy egzemplarz w domu chcąc nie chcąc co chwila muszę sobie odpowiedzieć na jakieś pytanie związane z kobiecością. Chce czy nie czekają mnie (w sumie to oby czekały) te wszystkie rozmowy o dojrzewaniu, miesiączkach, chłopakach, biustach, te momenty jak córka dowie się, ze jak dla mnie za zaczepkę w jej stronę może walić oprawcę po twarzy na odlew, bo ma zdrowe ręce i godność własną. A że ktoś na to się oburzy że "jak to ?! dziewczynka?!" to znowu temat na oddzielną rozmowę, na jakim świecie przyszło jej żyć jako kobiecie. A skoro już o tym mówimy, to zaraz dostaję autorefleksją po głowie, czy to, czego życzę córce, sama spełniam? 

 

Dużo materiału wypartego teraz pojawia się jako "pilne do rozważenia" ;) No i zaczęłam od ciąży czytać "Wysokie Obcasy" choć mnie mdli czasami od tej feministycznej indoktrynacji wpychanej gdzie się da.

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek

 

Mając więc mały, kobiecy egzemplarz w domu chcąc nie chcąc co chwila muszę sobie odpowiedzieć na jakieś pytanie związane z kobiecością. Chce czy nie czekają mnie (w sumie to oby czekały) te wszystkie rozmowy o dojrzewaniu, miesiączkach, chłopakach, biustach, te momenty jak córka dowie się, ze jak dla mnie za zaczepkę w jej stronę może walić oprawcę po twarzy na odlew, bo ma zdrowe ręce i godność własną. A że ktoś na to się oburzy że "jak to ?! dziewczynka?!" to znowu temat na oddzielną rozmowę, na jakim świecie przyszło jej żyć jako kobiecie. A skoro już o tym mówimy, to zaraz dostaję autorefleksją po głowie, czy to, czego życzę córce, sama spełniam? 

 

no dobrze... czy mam rozumieć, że uczenie dziecka o cechach przynależnych płci (biusty, miesiączki) to uważasz, że sprawiają że czujesz się kobietą? bo nie ogarniam Twojej wypowiedzi (i się nie czepiam, drążę jedynie)

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Odniosłam się do

 

 

to nie dzieci uczyły mnie, co znaczy być kobietą.

 

 

Mnie córka zmusza do myślenia o kobiecości, czym jest, co to znaczy, co ja o tym sądzę itp. więc niejako mnie uczy.

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...