Skocz do zawartości
Korn

Granice psychiczne i etyczne BDSM (nie te w łóżku)

Rekomendowane odpowiedzi

1 godzinę temu, Sailor&Lula pisze:

Wolę po prostu przyznać, że mamy pewien rozdział za sobą. I cieszyć się, że czegoś mnie to nauczyło, że mogę iść dalej.

Zatem niech tak pozostanie :)

 

1 godzinę temu, Sailor&Lula pisze:

Tylko, że BDSM to takie cholerstwo, że Twoje pragnienia i Twoja wola mogą niebezpiecznie zmętnieć... a jak się taką trucizną przeżresz, to może Ci pęknąć żołądek, iko...

(...)

czym innym jest zatracenie się, poddanie się, podazanie za kimś. Piękne i rozwojowe. A czymś innym totalna destrukcja.

(...)

Są granice, gdzie się tę magię po prostu traci,

 

I tu się zgodzę... po przekroczeniu pewnego krytycznego punktu czar pryska i okazuje się, że coś poszło mocno nie tak... To trochę jak z braniem narkotyków - "wszystko jest dla ludzi", "wiem, że to niebezpieczne, ale to kontroluję"... a później na odwyku zastanawiasz się "skąd ja się tu k#rwa wziąłem?!". 

 

54 minuty temu, iko pisze:

a teraz przypomnij sobie siebie sprzed tej drogi,

Widzę w waszych wypowiedziach dwa przeciwległe bieguny - osobę, która dopiero zaczyna i osobę, która już zdążyła skończyć (zostawiając sobie jakąś cześć z tej całej drogi, którą przeszła). Nie da się tego porównać. Lula, pamiętam Ciebie i pamiętam siebie... dawno, dawno temu. Jakby mi ktoś wówczas powiedział "za trzy lata z tej przyjemności niewiele zostanie" to bym go wyśmiała. Ja jestem zachłanna, chcę wszystkiego dużo, naraz... i choć nie doszłam do poziomu umartwiającej się masochistki, to zaczęłam na wszystko kręcić nosem. Nagle wszystko było nie tak jak powinno. A przecież nic się nie zmieniło i tego właśnie chciałam. 

 

M. w tym wszystkim też ma swoje potrzeby... jest bardziej stabilny, bardziej przewidywalny. I nagle się okazuje, że ja już nie potrafię im sprostać. A przecież nic się nie zmieniło i tego właśnie chciałam... 

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

"...z tej przyjemności niewiele zostanie..."

 

Teraz wiem, że po tamtych granicach został proch. To, co wtedy było otwarte - teraz jest granicą. A ja wiem, że teraz jestem gotowa i otwarta na nowe przyjemności, może jeszcze większe - bo bardziej świadome. A i Sailor będzie miał z tego kupę radochy :)

 

W przód patrzę już... Nowe granice mieć, nowe przekraczać... mądrze i bezpieczniej.

 

 Lula.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek
48 minut temu, Sailor&Lula pisze:

W przód patrzę już... Nowe granice mieć, nowe przekraczać... mądrze i bezpieczniej.

... że tak zacytuję mojego ulubionego Stanisława... "kiedy znalazłem się na dnie, usłyszałem pukanie od spodu"

a "z żaru powstaje popiół lub dzieło"

 

a my sami siebie tworzymy na bazie własnych doświadczeń, mułem ubabrani mniej lub bardziej, jedni z tego wyciągną mądrość a inni będą lamentować w jednym stojąc miejscu :) 

 

 

(ależ mi się patetycznie zrobiło :facepalm: )

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Na wstępie uprzedzam, że jestem w trakcie wychodzenie z choroby i mój mózg  nie do końca w pełni funkcjonuje :)

 

Wcześniej tu napisałam, że „Moim zdaniem seks czy inne zachowania w klimacie BDSM nie są najlepszym sposobem na odreagowywanie”.K. z pary @SplitKiM napisałaś:

W dniu 22.10.2018 o 22:04, SplitKiM pisze:

Trochę się powtórzę, ale dlaczego nie? Ludzie odreagowują na różne sposoby - można się wyżywać na ringu, a można w sexie, grunt to trzymać się zasad :)

 Ale czy i Ty K. nie mylisz przypadkiem chęci poczucia bliskości po ciężkim i stresującym dniu z odreagowywaniem złych emocji seksem i zabawami z grupy BDSM?  

Dla mnie jednak wyżywanie się podczas naparzania na ringu, a podczas zabaw BDSM to dwa różne zachowania. Mężczyzna na ringu raczej nie podnieca się podczas boksowania. Natomiast zabawy z grupy BDSM mają podtekst seksualny. Są wynikiem podniecenia lub mają je wywołać. Tu, gdy dochodzi do odreagowywania łatwo o przekroczenie zasad.

W dniu 22.10.2018 o 22:04, SplitKiM pisze:

Nie widzę nic złego w odreagowaniu po pracy... M. czasami wraca i ma ochotę odreagować. Wiem co to oznacza i wiem, jak zrobić, że odleciał w tym totalnie. Nie widzę nic złego w traktowaniu BDSM śmiertelnie poważnie, ale i nie widzę nic złego w traktowaniu tego tematu pół żartem pół serio. Być może jestem w o tyle komfortowej sytuacji, że bardzo mocno eksplorowałam ten temat na własnym tyłku i wiem jak daleko mogę się posunąć i jak daleko chcę aby się względem mnie posunięto. 

TY i Twój M. macie ustalone zasady i twierdzisz, że znacie swoje granice. Ale czy dasz sobie za to rękę uciąć?

Gdy dochodzi do odreagowywania, to łatwo o przekroczenie zasad. Nawet, gdy ludzie twierdzą, że znają siebie i te swoje granice całe lata. Wszak jak sama pośrednio w tym wątku wspomniałaś: granice są ruchome i ewoluują wraz z naszym życiem. Nikt w danej chwili w pełni nawet swoich własnych granic nie zna, a co dopiero mówić tu o granicach drugiej strony?

A co, gdy to wyżywanie się po pracy odbywa się z obcą osobą? Wtedy łatwo kogoś trwale skrzywdzić psychicznie i fizyczne. Łatwo też wtedy o te patologiczne zachowania.

Bierzmy pod uwagę również fakt, że nasze granice psychiczne oraz granice etyczne BDSM nie stoją ściśle w tych samych rejonach i raczej określają różne niedozwolone dla nas zachowania. Co innego będzie mieścić się w mojej  granicy psychicznej, a co innego w etycznej.

Jestem tą stroną dominującą. Dla mnie np. chłosta to nie tępe naparzanie batem (oczywiście nie posądzam też o to Twojego M.) by się wyżyć, tylko część seksualnej zabawy. Gdy jestem zestresowana po ciężkim dniu w pracy, to raczej nie mam ochoty na seks, a już na pewno nie na BDSM. Wiem, że gdybym wtedy sięgnęła po pejcz, strap-on, elektrody, klamerki czy skalpel, to nie przyniosłoby mi to żadnej ulgi czy odprężenia, a już na pewno nie podniecenie. Mogłabym w tym odreagowywaniu zapędzić się za daleko i byłoby jak piszesz:

W dniu 23.10.2018 o 11:34, SplitKiM pisze:

.. po przekroczeniu pewnego krytycznego punktu czar pryska i okazuje się, że coś poszło mocno nie tak... To trochę jak z braniem narkotyków - "wszystko jest dla ludzi", "wiem, że to niebezpieczne, ale to kontroluję"... a później na odwyku zastanawiasz się "skąd ja się tu k#rwa wziąłem?!". 

Raz doszłam do tego punktu i nie mam ochoty ponownie do niego dojść.

Znam też przypadki par w klimacie femdom, które doszły do tego punktu i ich związki rozpadły się. Bo uległy zatracił się w tej potrzebie odreagowania stresu z pracy i poszli o jeden krok za daleko. I wtedy często obwinia się stronę dominującą.

 

Sama również jestem zdania, że jak czegoś nie spróbuję , to nie będę wiedzieć czy to jest dla mnie czy nie. Nie ma dobrej chwili na rozpoczęcie smakowania BDSM. Jednak to my wybieramy z kim chcemy w ten świat wejść i to my jesteśmy odpowiedzialni za to kogo i w jakim stanie psychicznym ( jego i naszym) w ten świat wciągamy.

 

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

@Dragonfly dzięki za tę wypowiedź, bo myślę, że to ważny głos w temacie przekraczania granic :) Postaram się odnieść, ale nie obiecuję, że rozwieję Twoje obawy. 

 

53 minuty temu, Dragonfly pisze:

Ale czy i Ty K. nie mylisz przypadkiem chęci poczucia bliskości po ciężkim i stresującym dniu z odreagowywaniem złych emocji seksem i zabawami z grupy BDSM?  

Otóż nie mylę :) Gdy mamy ochotę się poprzytulać na kanapie, czy wziąć razem kąpiel po pracy w ramach relaksu, to nie traktuję tego jako BDSM. Podobnie, jak nie traktuję chęci poczucia bliskości w tych kategoriach... Choć BDSM może bardzo zbliżyć. 

 

Zastanawiam się jaki tu podać dobry przykład... Oglądałaś może polski film "Służby specjalne"? Jest tam taka scena jak Wojciech Zieliński (jako Janusz Cerat) wraca z Afganistanu, gdzie sytuacja go przerosła. Leżąc obok swojej partnerki w łóżku zaczyna płakać. Ona to zauważa, a ponieważ wie, że on raczej nie może jej nic powiedzieć na ten temat postanawia rozładować jego napięcie seksem. Zaczynają się pieprzyć i jemu finalnie przynosi to ulgę. Zapewne chwilową... ale przynosi.

 

I czasami w naszym życiu (moim i M.) zdarzają się takie sytuacje, gdzie ta ulga jest mu potrzebna. Bez zbędnego pierdolenia, czy rozbierania sytuacji na czynniki pierwsze. Oboje bowiem wiemy, że sytuacja jest trudna, nie zależy od nas i nic na ten moment nie możemy z nią zrobić. W takich momentach, jedyne co mi przychodzi do głowy, to sprawić, żeby trochę odleciał i nie myślał o tym. Robię to na swój sposób, którego tutaj nie chcę przytaczać, bo weszlibyśmy już w bardzo intymne szczegóły. Natomiast wiem, że mu to pomaga. To są też nieliczne między nami sytuacje, kiedy to ja przejmuję 100% kontroli nad tym co się dzieje, właśnie po to, żeby On nie musiał za wiele myśleć, tylko mógł się zatracić w tym co się dzieje między nami. O przekroczeniu granic nie ma mowy, bo jego granice są i tak znacznie dalej niż moje, a ja poruszam się w obrębie granic własnych wówczas. 

 

Oczywiście gdybyśmy w ten sposób odreagowywali każdy stres to pewnie wymagałoby to konsultacji specjalisty, ale zdarza nam się to kilka razy do roku, więc nie uważam tego za przesadę. Oboje też czerpiemy z tego satysfakcję seksualną i lubimy badać ten "stan", rozmawiając o nim później. 

53 minuty temu, Dragonfly pisze:

TY i Twój M. macie ustalone zasady i twierdzisz, że znacie swoje granice. Ale czy dasz sobie za to rękę uciąć?

Tak. Mało czego jestem tak bardzo pewna, jak tego, że w kontekście BDSM znamy się jak "łyse konie". Nasza relacja zaczęła się od BDSM a następnie trwa w tym klimacie od wielu lat. Nawet jak dotykamy tych granic to wiemy, co zrobić, żeby to zatrzymać i potrafimy nad tym zapanować. Obawiałabym się może, gdybym wiedziała, że z jakiegoś powodu M. miałby zaburzone "pole widzenia" np. po alkoholu, ale nigdy nie uprawiamy BDSM pod wpływem.   

 

53 minuty temu, Dragonfly pisze:

A co, gdy to wyżywanie się po pracy odbywa się z obcą osobą?

W ogóle BDSM z obcą osobą to jest bardzo duże ryzyko... nie mówiąc już o odreagowywaniu. Zawsze coś może pójść nie tak i nowo-poznana para amatorów BDSM może się źle zrozumieć przez to naruszyć nieodwracalnie granice drugiej strony. To ryzyko wpisane jest w BDSM tak samo jak w sporty ekstremalne - wchodzisz w to na własne ryzyko i warto mieć tego świadomość. 

 

53 minuty temu, Dragonfly pisze:

Dla mnie np. chłosta to nie tępe naparzanie batem (oczywiście nie posądzam też o to Twojego M.) by się wyżyć, tylko część seksualnej zabawy.

Uspokoję Cię :) M. nigdy mnie nie bije żeby odreagować. 

 

53 minuty temu, Dragonfly pisze:

Znam też przypadki par w klimacie femdom, które doszły do tego punktu i ich związku się rozpadły. Bo uległy zatracił się w tej potrzebie odreagowania stresu z pracy i poszli o jeden krok za daleko. I wtedy często obwinia się stronę dominującą.

To fakt, raczej w pierwszej kolejności bierze się pod lupę stronę Dominującą, a to za sprawą przekonania, że ona bierze na siebie odpowiedzialność za stronę uległą, zapominając przy tym, że nie na wszystko ma wpływ. Przykro mi, że jakieś związki się rozpadły z tego czy innego powodu - ale myślę, że musiałybyśmy tutaj porozmawiać o konkretnych sytuacjach, żeby móc wyciągnąć jakieś wnioski. 

 

Mam nadzieję, że udało mi się chociaż po części uzupełnić swoją wcześniejszą wypowiedź. Nie twierdzę też, że moje poglądy i założenia są jedynymi słusznymi. Jeśli ktoś po przeczytaniu moich postów dojdzie do wniosku, że "odreagowanie poprzez BDSM jest super", to choćbyśmy nie wiem co tutaj napisały, raczej nic nie pomoże. To tak jakby napisać artykuł na temat amfetaminy a odbiorca wyciągnąłby dla siebie jedynie, że "poprawia koncentrację". 

 

Pozdrawiam :)

K.

  • Lubię 2
  • Dziękuję 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

@Dragonfly myślę, że BDSM można potraktować jako odreagowanie od codziennych problemów, ale nie wówczas, gdy będzie to destrukcyjna postawa: "poznęcam się, to się wyżyję" / "poddam się, to zapomnę o problemach".

 

Jeżeli dwoje ludzi spotyka się po to, by przenieść się razem w inny świat, by uzupełniać się - to jest to po prostu oczyszczające. Pewnie, że czasem tyle jadu się zbierze, że któraś ze stron nie będzie w stanie się "przełączyć" i wtedy lepiej sobie odpuścić, bo ktoś się może nieopanować.

 

Lula.

 

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
18 minut temu, SplitKiM pisze:

To fakt, raczej w pierwszej kolejności bierze się pod lupę stronę Dominującą, a to za sprawą przekonania, że ona bierze na siebie odpowiedzialność za stronę uległą, zapominając przy tym, że nie na wszystko ma wpływ. Przykro mi, że jakieś związki się rozpadły z tego czy innego powodu - ale myślę, że musiałybyśmy tutaj porozmawiać o konkretnych sytuacjach, żeby móc wyciągnąć jakieś wnioski. 

O właśnie. Nie na wszystko ma wpływ. Choćby nie wiem co...

 

Dlatego tak kosmicznie ważna jest szczerość. I odpowiedzialność za stronę uległą nawet, jeśli to przez jej nieszczerosc i tajne grzebanie we własnej psychice pierdolną wszystkie granice. Między innymi dlatego, że Sailor pozostał odpowiedzialny za mnie pomimo mojego totalnego zagubienia się - u nas związek się nie rozpadł. Ba, teraz wiem, że się wzmocnił ;). Do tego stopnia, iż wiem, że jestem gotowa na uprawianie BDSM "z kimś obcym" (i tego pragniemy), bo nic, absolutnie już nic nie mogę przed Sailorem w tym temacie ukrywać i jest moim strażnikiem, opoką... Bezpieczną przystanią.

 

Lula.

  • Lubię 2
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

27 minut temu, SplitKiM pisze:

I czasami w naszym życiu (moim i M.) zdarzają się takie sytuacje, gdzie ta ulga jest mu potrzebna. Bez zbędnego pierdolenia, czy rozbierania sytuacji na czynniki pierwsze. Oboje bowiem wiemy, że sytuacja jest trudna, nie zależy od nas i nic na ten moment nie możemy z nią zrobić. W takich momentach, jedyne co mi przychodzi do głowy, to sprawić, żeby trochę odleciał i nie myślał o tym. Robię to na swój sposób, którego tutaj nie chcę przytaczać, bo weszlibyśmy już w bardzo intymne szczegóły. Natomiast wiem, że mu to pomaga. To są też nieliczne między nami sytuacje, kiedy to ja przejmuję 100% kontroli nad tym co się dzieje, właśnie po to, żeby On nie musiał za wiele myśleć, tylko mógł się zatracić w tym co się dzieje między nami. O przekroczeniu granic nie ma mowy, bo jego granice są i tak znacznie dalej niż moje, a ja poruszam się w obrębie granic własnych wówczas. 

I ja w takiej sytuacji np. najpierw muszę iść w dzicz z muzyką na słuchawkach i wyżyć się po swojemu. Nie ma takiej opcji bym wtedy miała ochotę na jakikolwiek seks czy zabawy okołoseksualne. Dopiero, gdy się wyciszę poukładam siebie i swoje emocje zaczynam mieć ochotę na seks. Może to wynika z różnicy płci? 

 

27 minut temu, SplitKiM pisze:

Tak. Mało czego jestem tak bardzo pewna, jak tego, że w kontekście BDSM znamy się jak "łyse konie". Nasza relacja zaczęła się od BDSM a następnie trwa w tym klimacie od wielu lat. Nawet jak dotykamy tych granic to wiemy, co zrobić, żeby to zatrzymać i potrafimy nad tym zapanować. Obawiałabym się może, gdybym wiedziała, że z jakiegoś powodu M. miałby zaburzone "pole widzenia" np. po alkoholu, ale nigdy nie uprawiamy BDSM pod wpływem.   

Ja mimo długoletniego stażu w związku i znaniu się w kontekście BDSM jak "łyse konie", nie jestem i chyba nie chcę być pewna w 100% tych jego granic. Ten niewielki procent niepewności daje mi poczucie trzymania ręki na pulsie. Wtedy też łatwiej trzymać mi w ryzach moje pierwotne sadystyczne zapędy. Łatwiej je kontrolować.

 

27 minut temu, SplitKiM pisze:

Uspokoję Cię :) M. nigdy mnie nie bije żeby odreagować

To z chłostą, to był tylko hipotetyczny przykład :)

25 minut temu, Sailor&Lula pisze:

@Dragonfly myślę, że BDSM można potraktować jako odreagowanie od codziennych problemów, ale nie wówczas, gdy będzie to destrukcyjna postawa: "poznęcam się, to się wyżyję" / "poddam się, to zapomnę o problemach". 

I ja właśnie o takim patologicznym odreagowywaniu cały czas tu mówię: "poznęcam się, to się wyżyję" / "poddam się, to zapomnę o problemach". Takie właśnie odreagowywanie dla mnie jest złe i w sferze BDSM kompletnie nie do przyjęcia. 

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
28 minut temu, Dragonfly pisze:

I ja w takiej sytuacji np. najpierw muszę iść w dzicz z muzyką na słuchawkach i wyżyć się po swojemu. Nie ma takiej opcji bym wtedy miała ochotę na jakikolwiek seks czy zabawy okołoseksualne. Dopiero, gdy się wyciszę poukładam siebie i swoje emocje zaczynam mieć ochotę na seks. Może to wynika z różnicy płci? 

Może, a może po prostu z różnicy w sposobie radzenia sobie ze stresem :)

 

29 minut temu, Dragonfly pisze:

Ja mimo długoletniego stażu w związku i znaniu się w kontekście BDSM jak "łyse konie", nie jestem i chyba nie chcę być pewna w 100% tych jego granic. Ten niewielki procent niepewności daje mi poczucie trzymania ręki na pulsie. Wtedy też łatwiej trzymać mi w ryzach moje pierwotne sadystyczne zapędy. Łatwiej je kontrolować.

Tak jak już pisałam, kiedy mówimy o tej konkretnej sytuacji poruszamy się w obszarze moich granic a nie jego... ja do tych jego nie sięgam nawet. Zatem ryzyko, że posuniemy się za daleko jest raczej niewielkie. Natomiast ryzyko mimo wszystko istnieje.

 

32 minuty temu, Dragonfly pisze:

I ja właśnie o takim patologicznym odreagowywaniu cały czas tu mówię: "poznęcam się, to się wyżyję" / "poddam się, to zapomnę o problemach". Takie właśnie odreagowywanie dla mnie jest złe i w sferze BDSM kompletnie nie do przyjęcia. 

Są różne odcienie na skali kolorów od białego do czarnego... Znowu nasuwa mi się przykład z używkami - można wypić 2 piwa dla lepszego samopoczucia, a można iść w tango na całą noc, po drodze rozwalić witrynę sklepową i obudzić się na izbie wytrzeźwień. Podobną przepaść widzę pomiędzy tym o czym ja mówię, a tym o czym Ty mówisz. Odreagowanie nie zawsze oznacza tą drugą opcję. Fakt, jak ktoś idzie na jedno piwo, a wraca nad ranem to też warto, żeby się nad sobą zastanowił. Podobnie jak ktoś, kto chciał odreagować i grubo przesadził. Utrata kontroli i panowania nad sobą to problem znacznie głębszy aniżeli jakiś chwilowy stres w pracy. Jak ktoś ma z tym problem to raczej jest temat na kozetkę. 

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

15 minut temu, SplitKiM pisze:

Może, a może po prostu z różnicy w sposobie radzenia sobie ze stresem :)

Może być i tak.

Dla mnie jakiekolwiek odreagowywanie typu:  "poznęcam się, to się wyżyję" / "poddam się, to zapomnę o problemach" nadaje się na kozetkę. W moim przypadku szybko udałabym się do specjalisty.

17 minut temu, SplitKiM pisze:

Tak jak już pisałam, kiedy mówimy o tej konkretnej sytuacji poruszamy się w obszarze moich granic a nie jego... ja do tych jego nie sięgam nawet. Zatem ryzyko, że posuniemy się za daleko jest raczej niewielkie. Natomiast ryzyko mimo wszystko istnieje.

Wcześniej napisałaś, że to Ty jesteś tą co kontroluje wtedy sytuację i poruszacie się tylko i wyłącznie w obrębie Twoich granic. Czyż sytuacja nie wyglądałaby inaczej, gdy tą co odreagowuje i zarazem kontroluje sytuację jest strona dominująca - w tym wypadku ja?

 

I czy sytuacja również nie wyglądałaby inaczej, gdy stroną chcącą odreagować jest strona uległa? Przecież wtedy może dojść do przekazywania fałszywych sygnałów przez stronę uległą. Taka manipulacja stroną dominującą, by otrzymać mocniejsze bodźce.

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...