Skocz do zawartości
Korn

Granice psychiczne i etyczne BDSM (nie te w łóżku)

Rekomendowane odpowiedzi

a u mnie występuję dualizm między uległością a dominacją i wszystko zależy od konfiguracji......w relacji z mężczyzną sam na sam - raczej uległa, w relacji z kobietą sam na sam dominująca, w trójkącie 2 K + M dominująca, ale w trójkącie 2 M + K uległa... popieprzona ta moja natura...;-)

  • Lubię 7

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

a u mnie występuję dualizm między uległością a dominacją i wszystko zależy od konfiguracji......w relacji z mężczyzną sam na sam - raczej uległa, w relacji z kobietą sam na sam dominująca, w trójkącie 2 K + M dominująca, ale w trójkącie 2 M + K uległa... popieprzona ta moja natura...;-)

Powiedziałbym raczej ze typ dosyć typowe preferencje. Bardzo popularne, naturalne i wręcz atawistyczne
  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Powiedziałbym raczej ze typ dosyć typowe preferencje. Bardzo popularne, naturalne i wręcz atawistyczne

W takim razie u mnie hierarchia jest o wiele prostsza i mniej naturalna ;). Tak mi się przynajmniej wydaje, ale trudno mi się sobie wyobrazić dominującą w jakiejkolwiek konfiguracji. Rzeczywistość może to oczywiście zweryfikować, w pewnych kwestiach zbyt zielona jestem jeszcze :)

 

Lula.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

w pewnych kwestiach zbyt zielona jestem jeszcze :)

Lula.

Lula , pozostaje Ci ćwiczyć, ćwiczyć i doświadczać :)))

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
W dniu 13.02.2018 o 13:34, Korn pisze:

Chodzi mi o to, czy stawianie kolejnych kroków na tej drodze BDSM nie zmieni przypadkiem za bardzo mojej psychiki?

Przebrnęłam przez te temat z dość dużą uwagą, ale pewnie i tak nie wszystko uda mi się wyłapać.  

 

BDSM może znacząco wpłynąć na psychikę, szczególnie kiedy świadomość seksualna danej osoby dopiero się kształtuje. Czy w takim razie ktoś, kto nie dojrzał do tego aby te granice eksplorować, nie powinien tego robić? Pytanie, kiedy można uznać, że ktoś dojrzał? Ano nie można, nie znając danej osoby dostatecznie dobrze. Bo czym innym jest znajomość życia, bogate doświadczenie i mądrość życiowa, a czym innym robienie czegoś po raz pierwszy - wówczas niezależnie od wieku w tym konkretnym kontekście jesteśmy niedojrzali. No i rodzi się pewien paradoks - bo jak wejść w ten temat nie mając doświadczenia i odpowiedniej dojrzałości? Z takim podejściem nikt by nigdy tego nie zaczynał. Zatem ludzie próbują... kupują czerwone kajdanki z futerkiem, liny w Castoramie, pejcze robią z kabli. Nie oceniam tego, też kiedyś ktoś przypiął mnie takimi kajdankami do łóżka. Szybko się rozleciały. 

 

Czasami też, jak widzę starcie poglądów w temacie BDSM mam wrażenie, że mijam kolejnych kierowców na autostradzie - "każdy kto jedzie wolniej niż ja nie umie jeździć, a każdy kto jedzie szybciej to idiota". Ci od "prawdziwego BDSM" głoszą prawdy objawione a ci od "gier i zabaw", mają tych drugich za jednostki dość mocno zaburzone. I oczywiście każdy ma swoją rację i receptę na "jedyne słuszne BDSM" :) Nie twierdzę natomiast, że ta dyskusja poszła w złym kierunku - wręcz przeciwnie. Uważam, że jest super. Bardziej chodzi mi o to, żeby wyczulić na fakt, że każdy może uprawiać BDSM po swojemu - można w stylu Graya, można odreagować po pracy, można za to zapłacić, można wprowadzić w domu surową dyscyplinę, można się w tym celu przebierać i odgrywać sceny, można raz na rok przywiązać kogoś do łóżka, a można też nocować w klatce dla psa co drugi dzień, można mieć Pana/Panią na co dzień a można mieć od Święta... Naprawdę można WSZYSTKO i to nadal będzie BDSM - czy to się komuś podoba czy nie. Granice leżą tam, gdzie je "narysujemy" i tylko dlatego warto świadomie określić ich położenie, aby nadal móc się z tym czuć dobrze. Bez tej świadomości można się ocknąć pewnego ranka dalece poza granicami własnymi... a tego się nie da cofnąć

 

Nie widzę nic złego w odreagowaniu po pracy... M. czasami wraca i ma ochotę odreagować. Wiem co to oznacza i wiem, jak zrobić, że odleciał w tym totalnie. Nie widzę nic złego w traktowaniu BDSM śmiertelnie poważnie, ale i nie widzę nic złego w traktowaniu tego tematu pół żartem pół serio. Być może jestem w o tyle komfortowej sytuacji, że bardzo mocno eksplorowałam ten temat na własnym tyłku i wiem jak daleko mogę się posunąć i jak daleko chcę aby się względem mnie posunięto. 

 

Nierzadko też wśród par, które eksplorowały intensywnie temat BDSM pojawia się swego rodzaju regres i te granice zamiast coraz dalej okazują się być coraz bliżej. Jest to moim zdaniem bardzo ciekawe zjawisko... ciężko je racjonalnie wytłumaczyć, bo nie chodzi w tym wypadku o znudzenie. A bardziej o coraz większą wrażliwość na pewne bodźce, które z różnych względów przestają działać w taki sposób jak to miało miejsce wcześniej. W ich miejsce można oczywiście wtłoczyć nowe "zabawy", ale to nie zmienia faktu, że granice się niebezpiecznie kurczą, a czasem i doprowadzają do eliminacji wielu elementów BDSM z życia najbardziej zagorzałych i wieloletnich praktyków. 

W dniu 13.02.2018 o 13:34, Korn pisze:

Zresztą klimat dominacji/uległości traktuje wyłącznie jako zabawę seksualną...

I fajnie :) Tak długo jak Cię to bawi i sprawia Ci przyjemność, a przy okazji nikogo nie krzywdzisz, to jest to świetna opcja :)

 

W dniu 13.02.2018 o 13:34, Korn pisze:

Ale wiem, że są pary, w których ta relacja dominacji/uległości jest również poza seksem. I nie ma w tym nic złego, o ile oboje dobrze się w tym czują. Ja w każdym razie jedyny typ związku, jaki akceptuję, to taki, gdzie partnerzy są sobie równi, żadna ze stron nie dominuje, ani nie jest uległa. Innego sobie nie wyobrażam.

Mój związek, który zapoczątkowany został w ramach relacji D/s, choć przeszedł wiele zmian po drodze, nadal pozostaje związkiem Dominującego mężczyzny z uległą kobietą i jest to odczuwalne w naszym związku na każdej płaszczyźnie. Myślę, że partnerstwo mocno zachwiałoby panującą między nami równowagę. Oboje mamy silne charaktery, a ja potrzebuję czuć, że on nade mną panuje. To mnie w jakiś sposób utwierdza w przekonaniu, że wszystko jest na swoim miejscu. Natomiast jak wychodzę z domu to uległość zostawiam w przedpokoju. Zarządzam ludźmi od 21 roku życia i nie ma takiej sytuacji zawodowej, w której bym się dała zdominować mężczyźnie - chyba, że mowa tu o ustalonej hierarchii w ramach struktur organizacyjnych, szanuję swoich szefów, ale im nie ulegam. Kiedyś z M. zaczęliśmy realizować wspólnie projekt biznesowy. Wytrzymaliśmy 2 miesiące. Nigdy wcześniej i nigdy później nie kłóciliśmy się tyle co przez ten krótki czas. Nie da się nade mną dominować, jak jestem w trybie roboczym ;)

 

W dniu 13.02.2018 o 14:20, iko pisze:

To nie jest zabawa, to operacja na otwartej własnej psyche ... ważne kto Ci towarzyszy i na ile danej osobie ufasz, taki jest mój pogląd na tę nie zabawę (dla mnie to rodzaj misterium... na razie nie potrafię znaleźć innego bardziej pasującego słowa, ale też piszę na szybko, bo jestem na cholernie unoszącej fali moich poparanych emocji i pragnień)

Takie głębokie, wręcz duchowe doświadczanie BDSM też ma swój niepowtarzalny i piękny urok. Prócz własnej seksualności zwykłam bacznie obserwować rozwój kochanek M. w tym zakresie. I to jest niesamowicie piękne, jak ktoś potrafi z tego czerpać na takim poziomie. Mnie to urzeka, choć sama jestem trochę zbyt... przyziemna, a może już zbyt zblazowana, żeby wchodzić na tak wysokie fale.

 

W dniu 16.02.2018 o 19:13, Dragonfly pisze:

Moim zdaniem seks czy inne zachowania w klimacie BDSM nie są najlepszym sposobem na odreagowywanie

Trochę się powtórzę, ale dlaczego nie? Ludzie odreagowują na różne sposoby - można się wyżywać na ringu, a można w sexie, grunt to trzymać się zasad :) Ale... jeśli ktoś ma nieodpartą potrzebę robienia innym krzywdy to nie będzie zasad przestrzegać i wówczas to się staje bardzo niebezpieczne. I czy nazwiemy to wówczas BDSM czy przemocą domową, to nie ma znaczenia - liczy się skutek. 

 

W dniu 19.02.2018 o 13:34, Kiki pisze:

Jako osoba dominująca jestem odpowiedzialny za ulegającą mi partnerkę, nie tylko za jej bezpieczeństwo i zdrowie ale przede wszystkim za komfort psychiczny. Odpowiedzialność taka zmusza do poznania siebie i partnerki, do wzajemnego szacunku i do dbania o uległego partnera.

  Uległa osoba w swojej odpowiedzialności musi zapewnić szczerość i autentyczność siebie i swoich granic.

Bardzo podoba mi się takie podejście, bo jest bliskie temu, czego wspólnie z M. staramy się trzymać. 

 

Chciałam się jeszcze odnieść do pięknej "typologii", którą stworzyła @rita, ale jeśli to zrobię to będę tu klepać do jutra... tak więc może następnym razem :) Dodam tylko, że wiele mądrych i istotnych rzeczy tutaj przeczytałam w waszych wypowiedziach, ale nie do każdej jestem w stanie się odnieść :)

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
16 minut temu, SplitKiM pisze:

Przebrnęłam przez te temat z dość dużą uwagą, ale pewnie i tak nie wszystko uda mi się wyłapać.  

 

BDSM może znacząco wpłynąć na psychikę, szczególnie kiedy świadomość seksualna danej osoby dopiero się kształtuje. Czy w takim razie ktoś, kto nie dojrzał do tego aby te granice eksplorować, nie powinien tego robić? Pytanie, kiedy można uznać, że ktoś dojrzał? Ano nie można, nie znając danej osoby dostatecznie dobrze. Bo czym innym jest znajomość życia, bogate doświadczenie i mądrość życiowa, a czym innym robienie czegoś po raz pierwszy - wówczas niezależnie od wieku w tym konkretnym kontekście jesteśmy niedojrzali. No i rodzi się pewien paradoks - bo jak wejść w ten temat nie mając doświadczenia i odpowiedniej dojrzałości? Z takim podejściem nikt by nigdy tego nie zaczynał.

To jest dylemat, jaki często spostrzegam na swojej drodze. Nie tylko u siebie, ale u innych. Nie tylko w sferze seksualnej. Jeżeli ktoś czuje coś TU i TERAZ, chce zacząć eksplorować daną dziedzinę - na co ma czekać? Życie jest jedno. Doświadczenie i dojrzałość buduje się samemu. Błędy po drodze i tak mogą się wydarzyć, byle nie te z najgorszych, po których nie sposób się podnieść.

16 minut temu, SplitKiM pisze:

 

Czasami też, jak widzę starcie poglądów w temacie BDSM mam wrażenie, że mijam kolejnych kierowców na autostradzie - "każdy kto jedzie wolniej niż ja nie umie jeździć, a każdy kto jedzie szybciej to idiota". Ci od "prawdziwego BDSM" głoszą prawdy objawione a ci od "gier i zabaw", mają tych drugich za jednostki dość mocno zaburzone. I oczywiście każdy ma swoją rację i receptę na "jedyne słuszne BDSM" :) Nie twierdzę natomiast, że ta dyskusja poszła w złym kierunku - wręcz przeciwnie. Uważam, że jest super. Bardziej chodzi mi o to, żeby wyczulić na fakt, że każdy może uprawiać BDSM po swojemu - można w stylu Graya, można odreagować po pracy, można za to zapłacić, można wprowadzić w domu surową dyscyplinę, można się w tym celu przebierać i odgrywać sceny, można raz na rok przywiązać kogoś do łóżka, a można też nocować w klatce dla psa co drugi dzień, można mieć Pana/Panią na co dzień a można mieć od Święta... Naprawdę można WSZYSTKO i to nadal będzie BDSM - czy to się komuś podoba czy nie. Granice leżą tam, gdzie je "narysujemy" i tylko dlatego warto świadomie określić ich położenie, aby nadal móc się z tym czuć dobrze. Bez tej świadomości można się ocknąć pewnego ranka dalece poza granicami własnymi... a tego się nie da cofnąć

I najważniejsze, gdzie w tym wszystkim odnajduje się Partner, bo BDSM uprawiane samodzielnie to raczej marny temat. Granice mogą się zmieniać, ale winny mieścić się w pewnym wspólnym dla partnerów zbiorze.

 

Gorzej, gdy uświadamiamy sobie w pewnym momencie, że istnieją granice, których nawet nie podejrzewaliśmy, że można ich dotknąć. Że w ogóle SĄ.

16 minut temu, SplitKiM pisze:

 

 

 

Nierzadko też wśród par, które eksplorowały intensywnie temat BDSM pojawia się swego rodzaju regres i te granice zamiast coraz dalej okazują się być coraz bliżej. Jest to moim zdaniem bardzo ciekawe zjawisko... ciężko je racjonalnie wytłumaczyć, bo nie chodzi w tym wypadku o znudzenie. A bardziej o coraz większą wrażliwość na pewne bodźce, które z różnych względów przestają działać w taki sposób jak to miało miejsce wcześniej.

@rita

U nas nastąpił całkowity regres - granice były tak blisko, iż zapadły się same w sobie.

 

I przez długi czas wydawało mi się, że mogę uciec od BDSM, ale nie... po prostu mamy już zupełnie inne BDSM, bo na szczęście nie ma na nie jednej słusznej formuły, o czym pisałaś wcześniej.

 

Lula.

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

@SplitKiM, i jeszcze jedno. Zapewne rozwój i namacalność granic (psychicznych i etycznych - bo o nich w temacie mowa), ich przesuwanie się nawet - wygląda inaczej, gdy związek rodzi się w kontekście D/s - tak, jak to miało miejsce u Was. Inaczej, niż w przypadku znajomości ludzi, którzy znają się od smarkacza i po paru latach decydują się przekształcić swój funkcjonujący już związek w D/s - a tak właśnie wyglądało to u nas. Dopiero wspólnie nabraliśmy świadomości, jakie są nasze potrzeby (i w których miejscach należy powiedzieć sobie stop) - długa ewolucja, która trwa do dziś, wkraczając w różne meandry, czasem czołgając nas po mule, a czasem wynosząc do nieba...

 

Ty po prostu nie znasz M. bez tego kontekstu...

 

Lula.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Dzięki Lula za tę wypowiedź :)

 

9 godzin temu, Sailor&Lula pisze:

Błędy po drodze i tak mogą się wydarzyć, byle nie te z najgorszych, po których nie sposób się podnieść.

Wychodząc z domu też ryzykujemy, że potrąci nas samochód :) Ale takie ryzyko jest niewielkie jeśli nie wbiegamy na środek ruchliwej dwupasmówki. Ryzyko, że coś złego się stanie jest zawsze i trzeba się z nim liczyć. Powstało już kilka projektów, które mówią o tzw. bezpiecznym BDSM, czyli jak to ryzyko minimalizować. Nic nie zastąpi natomiast zdrowego rozsądku. Byłam ostatnio na jednym takim wykładzie dot. bezpieczeństwa w BDSM... pomyślałam, że posłucham co gadają. Poszłam z przekonaniem, że i tak mnie niczym gość nie zaskoczy. A jednak... było kilka takich wątków, o których słyszałam po raz pierwszy i znowu przypomniało mi się, że wiecznie brakuje mi pokory. 

 

9 godzin temu, Sailor&Lula pisze:

Gorzej, gdy uświadamiamy sobie w pewnym momencie, że istnieją granice, których nawet nie podejrzewaliśmy, że można ich dotknąć. Że w ogóle SĄ.

Kiedyś natknęłam się na taką swoją granicę - w najmniej spotykanym momencie i ku zaskoczeniu nas obu. To akurat nie było z M. i było dawno temu. W trakcie sesji dominujący podniósł na mnie głos - M. tego nigdy nie robi, więc nawet nie spodziewałam się, że to nastąpi. Wyzwoliło to we mnie takie pokłady agresji, że już było pozamiatane... Na szczęście miał też ów mężczyzna na tyle wyczucia i oleju w głowie, że zanim mnie od siebie wypuścił pomógł mi się wyciszyć pijąc ze mną herbatę i rozmawiając. Był trochę w szoku, a ja tym bardziej. Dziś wiem dlaczego taka była moja reakcja. Natomiast dotknięcie tej granicy było na tyle niespodziewane, że nie byłam w stanie zapanować nad tymi emocjami. Wiele się o sobie dzięki temu też dowiedziałam - dlatego ciężko mi stwierdzić, czy to "gorzej" czy "lepiej", że do tego w ogóle doszło? Nie wiem. 

 

9 godzin temu, Sailor&Lula pisze:

U nas nastąpił całkowity regres - granice były tak blisko, iż zapadły się same w sobie.

Bardzo mnie ciekawi ten proces, ale to z całą pewnością nie jest rozmowa na publiczne forum, ani nawet PW. Może kiedyś znowu kawę wypijemy ;) 

 

10 godzin temu, Sailor&Lula pisze:

I przez długi czas wydawało mi się, że mogę uciec od BDSM, ale nie... po prostu mamy już zupełnie inne BDSM, bo na szczęście nie ma na nie jednej słusznej formuły, o czym pisałaś wcześniej.

Już to pisałam w innych watkach, ale cieszę się, że znaleźliście swój sposób :) Też miałam taki czas, że wydawało mi się, że mogę bez tego żyć... nie mogę, ale też już nie tak jak kiedyś. 

 

Godzinę temu, Sailor&Lula pisze:

Zapewne rozwój i namacalność granic (psychicznych i etycznych - bo o nich w temacie mowa), ich przesuwanie się nawet - wygląda inaczej, gdy związek rodzi się w kontekście D/s - tak, jak to miało miejsce u Was. Inaczej, niż w przypadku znajomości ludzi, którzy znają się od smarkacza i po paru latach decydują się przekształcić swój funkcjonujący już związek w D/s - a tak właśnie wyglądało to u nas.

Drogi są różne i nie ma ani lepszej ani gorszej drogi bo każdy ma swoją. Faktem natomiast jest, że nasz związek od samego początku miła na celu przesuwanie tych granic. 

 

Godzinę temu, Sailor&Lula pisze:

Ty po prostu nie znasz M. bez tego kontekstu...

Już znam :) Ale nie znałam wcześniej, kiedy te granice przesuwaliśmy szybko i zdecydowanie. Może czasami zbyt szybko, a może czasami zbyt łagodnie... ciężko to określić, bo nic złego się nie stało. Potrafię wymienić więcej pozytywnych efektów niż negatywnych więc w ogólnym rozrachunku przesunięcie moich granic uważam za pozytywne zjawisko. Natomiast również trafiłam na ścianę, której nie potrafiłam przebić i nagle wszystko zaczęło się cofać... To był proces tam i z powrotem i znowu tam... Gdzie nas to zaprowadzi? ciężko stwierdzić :)

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek
5 minut temu, SplitKiM pisze:

To był proces tam i z powrotem i znowu tam... Gdzie nas to zaprowadzi? ciężko stwierdzić :)

 

lecz idziesz tam prawda? wiedziona ciekawością samej siebie, nie chcesz się zatrzymać? prawda?

 

6 minut temu, SplitKiM pisze:

Wiele się o sobie dzięki temu też dowiedziałam - dlatego ciężko mi stwierdzić, czy to "gorzej" czy "lepiej", że do tego w ogóle doszło? Nie wiem. 

 

lepiej... bo właśnie zdobyłaś wiedzę o sobie i swoich reakcjach a tym samym mogłaś decydować o otwieraniu lub zamykaniu kolejnych dróg

 

nie ma nic gorszego niż stanie w miejscu i czekanie co los przyniesie, osobiście uważam że warto sięgać po każdy owoc - wcześniej czy później i tak się go wydali, z bólem brzucha lub kolejnym pragnieniem - cholera, znowu jestem głodna :D

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
15 minut temu, iko pisze:

lecz idziesz tam prawda? wiedziona ciekawością samej siebie, nie chcesz się zatrzymać? prawda?

Odpowiedź na to pytanie jest znacznie bardziej złożona... Czasami chcę się zatrzymać, czasami chcę zmienić kierunek, czasami chcę by było tak jak jest, a czasami chcę żeby wrócić do tego co było... ale żadna z tych opcji nie jest dla mnie oczywista ani prosta. 

 

17 minut temu, iko pisze:

nie ma nic gorszego niż stanie w miejscu i czekanie co los przyniesie, osobiście uważam że warto sięgać po każdy owoc - wcześniej czy później i tak się go wydali, z bólem brzucha lub kolejnym pragnieniem - cholera, znowu jestem głodna :D

Dobre :) 

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...