Skocz do zawartości
Cuckoldplace

etyka - co wg Ciebie nie jest etyczne w świecie zk?

Rekomendowane odpowiedzi

Duszek
3 godziny temu, Sailor&Lula pisze:

Potwarzą byłoby twierdzenie, że ja nie ponoszę żadnych konsekwencji. Jeśli by to była osoba, z którą jestem bardzo związana, to konsekwencje emocjonalne są duże. Nie byłoby mi łatwo przejść do porządku dziennego z tym, że bliski mi kochanek ma z tytułu swych zdrad bardzo duże problemy rodzinne. Może nazbyt współczująca jestem, choć przecież wiem, że sam jest sobie winny

To zadam Ci przewrotnie pytanie. Czy w sytuacji gdyby żona wiedziała i coś by się u nich spapralo i Ty byś była odesłana w zapomnienie przez zaistniałe kłopoty. Czy to, że nie jesteś Tajemnicą pozwoliłoby Tobie, dać sobie prawo ingerowania, doradzania w sprawie tego co tam się sypie? Uważasz, że wówczas możesz więcej?

 

Bo stwierdzenie, że jest winny nie jest równoznaczne z kochanki brakiem poczucia może nie od razu winy lecz przykrości co do jego sytuacji czy też innych bolesnych emocji a nawet chęci wsparcia. Winny jest bo takich dokonał wyborów co do swoich postaw. I jest tu gdzie jest i on o tym decydował. 

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
2 minuty temu, iko pisze:

To zadam Ci przewrotnie pytanie. Czy w sytuacji gdyby żona wiedziała i coś by się u nich spapralo i Ty byś była odesłana w zapomnienie przez zaistniałe kłopoty. Czy to, że nie jesteś Tajemnicą pozwoliłoby Tobie, dać sobie prawo ingerowania, doradzania w sprawie tego co tam się sypie? Uważasz, że wówczas możesz więcej?

Czy mogę więcej... Mogę inaczej. Wszystko zależy od typu relacji.

 

Porada? Tylko jeśli zostałabym o to poproszona i rzeczywiście byłabym z nimi na przyjacielskiej stopie.

 

Proszenie mnie o poradę gdy jestem tajemnicą- to jest dopiero wariactwo.

 

6 minut temu, iko pisze:

Bo stwierdzenie, że jest winny nie jest równoznaczne z kochanki brakiem poczucia może nie od razu winy lecz przykrości co do jego sytuacji czy też innych bolesnych emocji a nawet chęci wsparcia.

Przykrość i chęć wsparcia - owszem. W relacji, gdy wszystko jest jawne, te postawy przynajmniej nie są jak grochem o ścianę.

 

Lula.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
9 godzin temu, iko pisze:

a czymże się różni to od tego co poniżej? 

A niczym! Przecież nie pisałem, że tego nie zrobię ale że to w perspektywie ciekawe i nieco sprzeczne w definicjach.

9 godzin temu, iko pisze:

inaczej rzecz ujmując, wypracowałeś własne zasady i swoją postawę wobec swoich preferencji i pragnień; mimo popełniania czynu zdrady - tego nieetycznego prawda?

Szczera prawda... to własnie napisałem;)

9 godzin temu, iko pisze:

starasz się jednak działać wg pewnych zachowań moralnych, nie rezygnując z części siebie (co dla mnie byłoby też zachowaniem nieetycznym wobec samego siebie, zaniechanie potrzeb (nie mówię tu o skrajnych preferencjach, które podlegają pod kodeks karny czy leczenie psychiatryczne)

I tu jest niekonsekwentnie... bo skoro "etycznym" jest  podążanie za pragnieniami w zgodzie z samym sobą to dlaczego restrykcje KK miałyby być wyznacznikiem moralnym? 

9 godzin temu, iko pisze:

dla mnie tak, takie rozmawianie jest bardzo ciekawe, ponieważ poznanie wielu dla mnie nowych abstrakcyjnych, preferencji, potrzeb, obszarów dających podnietę  - raz że otworzyło mi moje oczy na nie, dwa zaciekawiło jak sobie dane osoby układają to etycznie dla samych siebie...trzy zmieniło moją ocenę pewnych postaw na bardziej liberalną ...

Noooo czyli :

W dniu 7.08.2019 o 00:29, Kiki pisze:

To ciekawe deliberować o etyce w kontekście zachowań niemoralnych.

:D

W dniu 7.08.2019 o 09:14, Sailor&Lula pisze:

Akceptowalny przez kogo?

 

Bo ja osobiście akceptuję i pożądam takich postaw, które są komfortowe dla mojego sumienia.

Widzisz tu docieramy do samej definicji etyki i moralności. Obie w meritum mają wpisany uniwersalizm, co oznacza że operuje się w ramach uniwersalnego wzorca wartości. Prościej będzie gdy uzmysłowimy sobie np. różnice kulturowe... dla kanibala zjedzenie oponenta nie będzie nieetyczne a może konsumpcja byłych kochanków także będzie społecznie akceptowalna. Jednak jeśli owa ludziożerna HW pojawi się w Białymstoku to ni hu hu jej zachowanie moralne czy etyczne nie będzie. Lub jeszcze bardziej wymownie... pedofil dla zaspokojenia swoich potrzeb wykorzystuje małe dzieci, wybiera takie nieświadome bo to postawy pożądane i komfortowe dla jego sumienia... jakoś słabo mi to do etyki pasuje.

W dniu 7.08.2019 o 09:14, Sailor&Lula pisze:

Ano,  przecież złudnym jest założenie, że singiel zawsze pozostanie singlem.

Złudnym jest już zakładanie, że singiel jest zupełnie samotny.

W dniu 7.08.2019 o 09:14, Sailor&Lula pisze:

A odpowiedzialność za konsekwencje?

 

Przykład skrajny. Konsekwencją stosunków z kochanką pomimo wszelkich zabezpieczeń będzie ciąża. Weźmiesz za to odpowiedzialność?

 

Odpowiedzialność jest wspólna. 

Nie, odpowiedzialność zawsze jest indywidualna. konsekwencje dotyczą obojga ale odpowiada każde z osobna. To reguła nie tylko w tej kwestii ale ogólna prawidłowość. Odpowiedzialność zbiorowa to jakieś nieporozumienie. 

W dniu 7.08.2019 o 09:14, Sailor&Lula pisze:

Kto jest odpowiedzialny za zbudowane przywiązanie, które trzeba pokornie chować przed światem? I korzystać z niego tylko wtedy, gdy ryzyko z tego korzystania jest względnie małe? Cały czas balansować na krawędzi, po której przekroczeniu czyjś świat może runąć?To nie są dylematy natury etycznej?

Odpowiadam jak wyżej! Każdy jest odpowiedzialny z osobna. Jeśli nie Ty ukrywasz, oszukujesz to Twoja odpowiedzialność za decyzję innej osoby jest jaka? Konsekwencje oczywiście mogą dotknąć i Ciebie ale nie Ty podjęłaś decyzje za tamta osobę. No chyba że na kochanków wybierasz osoby z ograniczeniami autonomicznych decyzji :lach: Lula wybacz mi proszę... popłakałem się na wyobrażenie dominującego kochanka, który nie potrafi sam decydować. To takie jakby z Monty Python'a.

 

 

i kończąc...

 

9 godzin temu, iko pisze:

osobiście jestem zwolennikiem bycia uczciwym przede wszystkim wobec siebie, bo ja będąc szczęśliwa i spełniona sama ze sobą jestem lepszym człowiekiem dla innych i zdecydowanie łatwiej jest mi znieść nawet negatywne konsekwencje własnych postaw bo te były UCZCIWE wobec mnie

No nie mogłem się powstrzymać... HW kanibal... po zjedzeniu nerki i zupy z oka jest lepszym człowiekiem, bo to uczciwe wobec niej samej. A "UJ" z tym, że w Białymstoku nie je się ludzi, ona przecież jest tak pogodzona ze sobą, tak świadoma swoich preferencji że to czyni ją lepszą. :aua:

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
39 minut temu, Kiki pisze:

niczym! Przecież nie pisałem, że tego nie zrobię ale że to w perspektywie ciekawe i nieco sprzeczne w definicjach.

Gratulacje! Właśnie usmażyłeś dla @iko jajecznicę :ksiez::kwi:.

 

39 minut temu, Kiki pisze:

operuje się w ramach uniwersalnego wzorca wartości.

Czyli? W skrócie taki, że nie czyń drugiemu co Tobie nie miłe? Czy 10 przykazań? Głupie, proste pytania, wiem...

 

39 minut temu, Kiki pisze:

Nie, odpowiedzialność zawsze jest indywidualna. konsekwencje dotyczą obojga ale odpowiada każde z osobna. To reguła nie tylko w tej kwestii ale ogólna prawidłowość. Odpowiedzialność zbiorowa to jakieś nieporozumienie. 

Ajjj... żadna tam odpowiedzialność zbiorowa... To nie wojsko! Każdy z osobna ponosi odpowiedzialność w przytoczonej przeze mnie sytuacji, no chyba, że nie ma siły czy woli by właśnie zmierzyć się z konsekwencjami. 

 

39 minut temu, Kiki pisze:

Każdy jest odpowiedzialny z osobna.

Błahostka, ale jednak jestem za tym małoksięciowym stwierdzeniem, że odpowiadamy za to, co oswoiliśmy...

 

39 minut temu, Kiki pisze:

Jeśli nie Ty ukrywasz, oszukujesz to Twoja odpowiedzialność za decyzję innej osoby jest jaka? Konsekwencje oczywiście mogą dotknąć i Ciebie ale nie Ty podjęłaś decyzje za tamta osobę.

Może mylę odpowiedzialność z jakimś nietypowym rodzajem troski, który samoistnie generuje się we mnie wobec osób, na których mi zależy. 

 

39 minut temu, Kiki pisze:

No chyba że na kochanków wybierasz osoby z ograniczeniami autonomicznych decyzji :lach: Lula wybacz mi proszę... popłakałem się na wyobrażenie dominującego kochanka, który nie potrafi sam decydować. 

Równie dobrze można żachnąć się na moją uległość z tego tytułu, że potrafię sama decydować i uparcie nie godzić się czasem na daną kolej rzeczy.

 

Nikt, nawet super oh ah dominujący kochanek nie żyje w próżni, w której można ot tak łatwo podejmować decyzje nie licząc się z konsekwencjami (o których piszesz). Czasem decyzje trzeba skalkulować tak, by umiejętnie wybierać mniejsze zło. Eh, dominujący kochankowie nie są bogami!

 

39 minut temu, Kiki pisze:

HW kanibal... po zjedzeniu nerki i zupy z oka jest lepszym człowiekiem, bo to uczciwe wobec niej samej.

Też mi nigdy do końca nie pasowała ta @ikowa teoria... Gdzieś leży ta granica, w której mimo wszystko... NIE GODZI SIĘ GODZIĆ Z SAMYM SOBĄ. A przynajmniej, nie należy już podążać za swymi pragnieniami, gdyż kosztem innych sieje się zbyt wielkie zniszczenie. 

 

Lula.

 

  • Lubię 1
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
6 godzin temu, Sailor&Lula pisze:

Gratulacje! Właśnie usmażyłeś dla @iko jajecznicę :ksiez::kwi:.

A wy się zafiksowałyście na tej jajkownicy czy co? Czasami warto iść dalej, poznać nowe;)

6 godzin temu, Sailor&Lula pisze:

Czyli? W skrócie taki, że nie czyń drugiemu co Tobie nie miłe? Czy 10 przykazań? Głupie, proste pytania, wiem...

A nawet taki, dekalog to też pewien społeczny regulator moralny. Zgadzamy się chyba, że mordowanie jest złem idąc Twoim tokiem śmiało mógłbym zapytać " Dla kogo, według kogo?". Po co, skoro kulturowo i z automatu wiemy, że to czyn zły.

6 godzin temu, Sailor&Lula pisze:

Ajjj... żadna tam odpowiedzialność zbiorowa... To nie wojsko! Każdy z osobna ponosi odpowiedzialność w przytoczonej przeze mnie sytuacji, no chyba, że nie ma siły czy woli by właśnie zmierzyć się z konsekwencjami. 

Dokładnie, każde z osobna każde za siebie... to własnie napisałem!!! I nie mieszaj odpowiedzialności z konsekwencjami.

6 godzin temu, Sailor&Lula pisze:

Błahostka, ale jednak jestem za tym małoksięciowym stwierdzeniem, że odpowiadamy za to, co oswoiliśmy...

Spoko, zgadzam się, tylko czym jest ta odpowiedzialność? Jeśli wiążesz się w relację z żonatym kochankiem i w ramach tej relacji nie zakłócasz, nie wpływasz na jego życie rodzinne, jeśli jesteś dyskretna i nie uzurpujesz sobie prawa do niszczenia jego związku to to nie jest odpowiedzialność? 

6 godzin temu, Sailor&Lula pisze:

Może mylę odpowiedzialność z jakimś nietypowym rodzajem troski, który samoistnie generuje się we mnie wobec osób, na których mi zależy. 

Tak, mylisz!

6 godzin temu, Sailor&Lula pisze:

Równie dobrze można żachnąć się na moją uległość z tego tytułu, że potrafię sama decydować i uparcie nie godzić się czasem na daną kolej rzeczy.

Wcale nie, po drugie ja się nie żachnąłem tylko ubawiłem się taką wizją po same pachy. To był żart, zwykła podśmiewajka sytuacyjna wyszeptana przez moją wyobraźnię... takie " a teraz chcę żebyś się rozebrała! Lula mogę tak chcieć?" 

6 godzin temu, Sailor&Lula pisze:

Nikt, nawet super oh ah dominujący kochanek nie żyje w próżni, w której można ot tak łatwo podejmować decyzje nie licząc się z konsekwencjami (o których piszesz). Czasem decyzje trzeba skalkulować tak, by umiejętnie wybierać mniejsze zło. Eh, dominujący kochankowie nie są bogami!

 

Po pierwsze nie rozumiem co tu ma do rzeczy czy kochanek jest dominujący czy nie. Autonomia podejmowanych decyzji tyczy się podstawowego prawa człowieka każdego. 

 

Nikt nie żyje w próżni... oczywiście ale co to ma wspólnego z braniem na siebie odpowiedzialności za decyzje innych? Bo widzisz, może zdarzyć się tak, że zechcesz odwiedzić Gdańsk. Przygotujesz się na wyjazd, sprawdzisz auto i w drogę... wybierasz A1. Na tę sama autostradę wybiera się Zenio. Zenio ma "becie" E30 2.7 sześć garów, czerwony mieszek, pluszową kostkę na lusterku i na tylnej szybie napis "poka cycki". Zenio jest królem szos... ale jest mokro a Zenio nie radzi sobie z tyłopędem i wpada na Lulę z wielka prędkością. Jest wypadek... są konsekwencje ale czy to Twoja odpowiedzialność, że Zenio robił to co robił? Albo jeszcze inaczej... jest kochanek stanu wolnego, zero dziewczyny, narzeczonej czy partnerki ale kochanek ma babcię. Babcia jest konserwatystką obyczajową i religijna fundamentalistką. Babcia dowiaduje się o wnuczkowym romansie z zamężną Lulą i trafiona jasna cholerą świętego oburzenia dostaje wylewu i umiera... Lula czy Ty zabiłaś babcię?:shock:

 

6 godzin temu, Sailor&Lula pisze:

Też mi nigdy do końca nie pasowała ta @ikowa teoria... Gdzieś leży ta granica, w której mimo wszystko... NIE GODZI SIĘ GODZIĆ Z SAMYM SOBĄ. A przynajmniej, nie należy już podążać za swymi pragnieniami, gdyż kosztem innych sieje się zbyt wielkie zniszczenie

Po pierwsze Ty sama niemal dokładnie to samo głosisz pisząc:

 

W dniu 7.08.2019 o 09:14, Sailor&Lula pisze:

ja osobiście akceptuję i pożądam takich postaw, które są komfortowe dla mojego sumienia.

Ty Swoją granice nazywasz sumieniem, ktoś inny (np. ja) świadomością co mogę udźwignąć a czego nie. 

Widzisz ja się tego "czepłem" bo @iko zostawiła taką furtkę będąc nie całkiem precyzyjną... no musiałem. Niemniej ja rozumiem i utożsamiam się właśnie z taką koncepcją. Bo jeśli będę chciał być kimś wbrew sobie,  to czy nie oszukuje tym samym nadal żony i siebie samego na dokładkę? Jeśli jestem dobrym mężem a rodzina jest szczęśliwa i ja jestem wstanie żyć z tym co robię w ZK to jest gorzej niż gdybym walczył ciągle sam ze sobą? 

 

I ostatnia kwestia to potwarz, o której pisałaś... Dla mnie potwarzą by było przenoszenie odpowiedzialności za decyzje suwerenna na kogoś innego niż osoba tę decyzje podejmująca.

 

Aaaa i dzień dobry:->

 

 

 

 

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
3 godziny temu, Kiki pisze:

A wy się zafiksowałyście na tej jajkownicy czy co? Czasami warto iść dalej, poznać nowe;)

Ale jajka są zdrowe i pyszne!

 

3 godziny temu, Kiki pisze:

A nawet taki, dekalog to też pewien społeczny regulator moralny. Zgadzamy się chyba, że mordowanie jest złem idąc Twoim tokiem śmiało mógłbym zapytać " Dla kogo, według kogo?". Po co, skoro kulturowo i z automatu wiemy, że to czyn zły

A mordowanie wroga niepodległości ojczyzny? :P

 

3 godziny temu, Kiki pisze:

Dokładnie, każde z osobna każde za siebie... to własnie napisałem!!! I nie mieszaj odpowiedzialności z konsekwencjami.

Wyłuszcz mi proszę, gdzie według Ciebie będą konsekwencje, a gdzie odpowiedzialność w gronie 3 osób: hotwife, rogacza i kochanka - w sytuacji, gdy hotwife nieplanowo zajdzie z kochankiem w ciążę. 

 

3 godziny temu, Kiki pisze:

Spoko, zgadzam się, tylko czym jest ta odpowiedzialność? Jeśli wiążesz się w relację z żonatym kochankiem i w ramach tej relacji nie zakłócasz, nie wpływasz na jego życie rodzinne, jeśli jesteś dyskretna i nie uzurpujesz sobie prawa do niszczenia jego związku to to nie jest odpowiedzialność

Również jest to odpowiedzialność.

 

Kochanek ufa mi, że to pod powyższymi względami nie zawiodę, więc też go w jakiś sposób "oswoiłam".

 

3 godziny temu, Kiki pisze:

Tak, mylisz!

Ale czy troska o bliskie osoby nie jest jedną z oznak poczucia odpowiedzialności za nie?

 

3 godziny temu, Kiki pisze:

Po pierwsze nie rozumiem co tu ma do rzeczy czy kochanek jest dominujący czy nie. Autonomia podejmowanych decyzji tyczy się podstawowego prawa człowieka każdego

Sam zacząłeś ;) .

 

3 godziny temu, Kiki pisze:

Lula czy Ty zabiłaś babcię?:shock:

Moja własna babcia (gdyby żyła) niewiele by miała do tego, z kim sypiam. Żona kochanka jednak ma więcej wspólnego z jego życiem seksualnym, nieprawdaż?

 

Decydując się na relację z kimś takim muszę być świadoma ewentualnych konsekwencji.

 

A przykład z wypadkiem to zbyt dużo zderzeń losowych - oczywiście, że nie ponoszę za to odpowiedzialność. Za babcię też nie, choć pewnie byłoby mi po ludzku przykro.

 

3 godziny temu, Kiki pisze:

Ty Swoją granice nazywasz sumieniem, ktoś inny (np. ja) świadomością co mogę udźwignąć a czego nie

Widzisz, ale ja jednak jestem nieco troskliwa. Każdy ma inne sumienie. Niektórzy nie mają go wcale. Dlatego rzeczywiście ten miernik jest mało uniwersalny.

 

3 godziny temu, Kiki pisze:

Bo jeśli będę chciał być kimś wbrew sobie,  to czy nie oszukuje tym samym nadal żony i siebie samego na dokładkę? Jeśli jestem dobrym mężem a rodzina jest szczęśliwa i ja jestem wstanie żyć z tym co robię w ZK to jest gorzej niż gdybym walczył ciągle sam ze sobą? 

Dlatego ja generalnie nie mam problemu z postawą podobną do Twojej. To ja, jako kochanka, po prostu coraz gorzej się w takim układzie odnajduję. Bo wiem, co się może stać, gdy zaczyna się coś chrzanić.

 

3 godziny temu, Kiki pisze:

ostatnia kwestia to potwarz, o której pisałaś... Dla mnie potwarzą by było przenoszenie odpowiedzialności za decyzje suwerenna na kogoś innego niż osoba tę decyzje podejmująca.

Dobra... Może odpowiedzialność nie, gdy nie przyczyniłam się w żaden sposób do dekonspiracji. Ale konsekwencje być mogą. 

 

Dobry, dobry ;)

 

Lula.

 

  • Lubię 2
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
W dniu 9.08.2019 o 11:11, Sailor&Lula pisze:

Ale jajka są zdrowe i pyszne!

Ok... jajka mam zdrowe czy pyszne to nie wiem:mrgreen:

W dniu 9.08.2019 o 11:11, Sailor&Lula pisze:

A mordowanie wroga niepodległości ojczyzny? :P

Rozumiem, ze masz na myśli konflikt zbrojny, gdzie ścierają się dwie strony na poziomie militarnym. To Lula jest wojna, walka żołnierska a nie mordowanie - to w zasadzie także jeden z dogmatów etycznych. Mordowanie w czasie wojny, cywili, jeńców nazywa się ludobójstwem lub w mniejszej skali zbrodniami wojennymi co jest etycznie jednoznaczne.

W dniu 9.08.2019 o 11:11, Sailor&Lula pisze:

Wyłuszcz mi proszę, gdzie według Ciebie będą konsekwencje, a gdzie odpowiedzialność w gronie 3 osób: hotwife, rogacza i kochanka - w sytuacji, gdy hotwife nieplanowo zajdzie z kochankiem w ciąż

Ależ proszę ;) Konsekwencja to ciąża, sytuacja w jakiej znalazła się cała trójka. Kwestia odpowiedzialności jednak rozkłada się indywidualnie. Rogacz nie ponosi bezpośredniej odpowiedzialności za taki stan rzeczy, jeśli w jego intencji nie było zapłodnienie i przyzwolenie na to ( Lula tu daruj Sobie tzw "wpadki" bo tu statystyka jest okrutna, sama prezerwatywa to zabezpieczenie mechaniczne o niemal najwyższej pewności a  inne środki antykoncepcyjne jedynie zwiększają poziom zabezpieczenia). HW jaka jest jej odpowiedzialność? Jeśli została oszukana, np zdjęta prezerwatywa, fałszywa informacja o wazektomii itp. to działając w oparciu o domniemanie nie można jej uznać za odpowiedzialna za ciążę. Odpowiedzialność kochanka także jest niejednoznaczna bo rozpatrywać należy przynajmniej dwa scenariusze. Tu natomiast widzę, że Ty nie rozróżniasz odpowiedzialnego zachowania wobec konsekwencji od odpowiedzialności za coś. Taki przykład głodne dziecko w Afryce nie jest odpowiedzialne za głód na świecie... jest dotknięte konsekwencjami a jeśli reglamentuje dla siebie i powiedzmy rodzeństwa każdą rację żywieniową to zachowuje się odpowiedzialnie w zaistniałej sytuacji... niemniej za to nie odpowiada. 

W dniu 9.08.2019 o 11:11, Sailor&Lula pisze:

Również jest to odpowiedzialność.

 

Kochanek ufa mi, że to pod powyższymi względami nie zawiodę, więc też go w jakiś sposób "oswoiłam".

No właśnie Lula ... ale czy jesteś odpowiedzialna, że Twój kochanek jest jak Zenio na drodze, że nie kasuje wiadomości, że sam nie jest dyskretny? Ty ZACHOWUJESZ się fair i odpowiedzialnie ale czy odpowiedzialna jesteś a to co on robi?

W dniu 9.08.2019 o 11:11, Sailor&Lula pisze:

Ale czy troska o bliskie osoby nie jest jedną z oznak poczucia odpowiedzialności za nie?

 

Poczucie odpowiedzialności nie jest tożsame za odpowiedzialność stricte. Tu się kurde nie da polemizować.

W dniu 9.08.2019 o 11:11, Sailor&Lula pisze:

Moja własna babcia (gdyby żyła) niewiele by miała do tego, z kim sypiam. Żona kochanka jednak ma więcej wspólnego z jego życiem seksualnym, nieprawdaż?

Ale ja nie o Twojej babci pisałem a o babci hipotezie, która jednak byłaby dotknięta tym co robi WNUK. to był jedynie przykład. 

W dniu 9.08.2019 o 11:11, Sailor&Lula pisze:

Decydując się na relację z kimś takim muszę być świadoma ewentualnych konsekwencji.

Konsekwencji i owszem. Jednak jakie to ma przełożenie na odpowiedzialność za to, że ten konkretny mężczyzna postanowił być niewierny? To nie Ty przecież podjęłaś za niego decyzję ( przyjmuję, ze nie rozmawiamy o uwiedzeniu żonatego mężczyzny, który nie chciał relacji z Tobą), nie Ty dokonujesz oceny możliwości i ryzyka.

W dniu 9.08.2019 o 11:11, Sailor&Lula pisze:

A przykład z wypadkiem to zbyt dużo zderzeń losowych - oczywiście, że nie ponoszę za to odpowiedzialność. Za babcię też nie, choć pewnie byłoby mi po ludzku przykro.

Zdarzeń losowych jest tyle ile trzeba i tak samo w relacjach z innymi ludźmi, nigdy nie jesteś wstanie przewidzieć pełnego spektrum konsekwencji.

W dniu 9.08.2019 o 11:11, Sailor&Lula pisze:

Widzisz, ale ja jednak jestem nieco troskliwa. Każdy ma inne sumienie. Niektórzy nie mają go wcale. Dlatego rzeczywiście ten miernik jest mało uniwersalny.

 

Lula ja podziwiam szczerze tę Twoją troskliwość ale nie rozumiem dlaczego uważasz się za potencjalnie odpowiedzialną za wydarzenia będące efektem działania osoby trzeciej.  Rozumiem, że pretendent na kochanka będący w związku dla Ciebie z wyprzedzeniem stanowi bagaż możliwych konsekwencji ale pamiętając jak złudnym jest założenie niekonsekwencji wobec osób określających się jako single, mam wrażenie że to tylko komfort psychiczny a nie kwestia etyczna.

W dniu 9.08.2019 o 11:11, Sailor&Lula pisze:

Dlatego ja generalnie nie mam problemu z postawą podobną do Twojej. To ja, jako kochanka, po prostu coraz gorzej się w takim układzie odnajduję. Bo wiem, co się może stać, gdy zaczyna się coś chrzanić.

Rozumiem... i jak wyżej nie uważam, że to podlega kwestionowaniu etycznemu. Ewentualne konsekwencje w ZK , związane nie tylko z kwestiami związku są przeogromne. Powiedzmy, że Twój kochanek singiel pracuje w kancelarii prawniczej o reputacji światowej, Wasz "romans" wychodzi na jaw a zarząd kancelarii nie dopuszcza do na uszczerbku dla wizerunku firmy i zwalnia go z wilczym biletem. Czy jesteś za to odpowiedzialna? Przecież, to nie Twoje działanie z premedytacją do tego doprowadziło, etycznie czysta bo nie ma żony ale konsekwencje hmmm są. Prawda?

 

W dniu 9.08.2019 o 11:11, Sailor&Lula pisze:

Dobra... Może odpowiedzialność nie, gdy nie przyczyniłam się w żaden sposób do dekonspiracji. Ale konsekwencje być mogą

Własnie... nie odpowiedzialność a konsekwencje!!! Czyli odpowiedzialni jesteśmy za swoje postępowanie, za decyzje podjęte samodzielnie. Konsekwencje nie są tożsame z odpowiedzialnością... zatem czy świadomość, ewentualnych przykrych konsekwencji należy rozpatrywać w ramach etyki? No, ja nie sądzę. 

 

 

Lula, jeśli ktoś mi pisze że nieetyczne jest nawiązywanie relacji z żonatym mężczyzną bo to obarczone jest jakimiś potencjalnymi konsekwencjami, to ja twierdze, że nie jest etyczny tylko wygodny. To takie moje postrzeganie... 

 

 

No i bym zapomniał dobrej nocy.

R.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
W dniu 9.08.2019 o 23:46, Kiki pisze:

Rozumiem, ze masz na myśli konflikt zbrojny, gdzie ścierają się dwie strony na poziomie militarnym. To Lula jest wojna, walka żołnierska a nie mordowanie - to w zasadzie także jeden z dogmatów etycznych. Mordowanie w czasie wojny, cywili, jeńców nazywa się ludobójstwem lub w mniejszej skali zbrodniami wojennymi co jest etycznie jednoznaczne.

100% zgoda. Spójrzmy jednak na tę sprawę oczami zatwardziałego pacyfisty. Gdy uznamy, że nikt (prócz bezpośredniej obrony własnej) nie ma prawa zabijać drugiego człowieka, trudno nie zgodzić się z teorią, iż walka żołnierska też jest moralnie wątpliwa. Trudno odmówić, iż nawet ta bohaterska czy męczeńska walka żołnierza nie jest pluciem w twarz wartości życia, a obrona narodu to "tylko" idea militarna. Ważna, ale jednak naród istnieje wówczas, gdy żyją jego obywatele - dla narodu najlepiej, gdy w jak największej ilości. Wojna chcąc nie chcąc pozbawia naród młodych mężczyzn.

 

Nadmienię, że pacyfistką nie jestem. Ponadto rozróżniam działania wojenne od aktów ludobójstwa. Chciałam jedynie przekazać, że ów dogmat etyczny o tym, iż można zabijać żołnierzy wrogiej armii podczas konfliktu zbrojnego i tak można oddać pod dyskusję w sytuacji, gdy jako najwyższą wartość stawia się życie ludzkie po prostu.

 

W dniu 9.08.2019 o 23:46, Kiki pisze:

Lula tu daruj Sobie tzw "wpadki" bo tu statystyka jest okrutna, sama prezerwatywa to zabezpieczenie mechaniczne o niemal najwyższej pewności a  inne środki antykoncepcyjne jedynie zwiększają poziom zabezpieczenia)

Wiem, że przykład jest słaby, ale jednak wpadki nadal się zdarzają i będą się trafiać. Pewnie, że ktoś będzie szczególnie winny takiej wpadki przez swoją nieuwagę. Co nie oznaczy, iż każda ze stron nie będzie mogła POCZUWAĆ się do odpowiedzialności.

 

W dniu 9.08.2019 o 23:46, Kiki pisze:

Rogacz nie ponosi bezpośredniej odpowiedzialności za taki stan rzeczy, jeśli w jego intencji nie było zapłodnienie i przyzwolenie na to

W mojej opinii (i w mym podejściu do charakteru "podstawowego" związku), rogacz jak najbardziej ponosi odpowiedzialność. Zgadza się na seks swej partnerki z innym mężczyzną i wie, jakie może nieść to ewentualne ryzyko. Nie wyobrażam sobie, żeby nie otoczył hotwife opieką w takiej sytuacji. Choć oczywiście różne pary mogą być w odmienny sposób dogadane w tym temacie...

 

W dniu 9.08.2019 o 23:46, Kiki pisze:

Odpowiedzialność kochanka także jest niejednoznaczna bo rozpatrywać należy przynajmniej dwa scenariusze

Jak wyżej wspomniałam, zależy, jak kochanek bardzo się będzie poczuwał do tej odpowiedzialności. A przy tym, na ile będzie szanował wolę hotwife i rogacza w owej kwestii.

 

W dniu 9.08.2019 o 23:46, Kiki pisze:

Tu natomiast widzę, że Ty nie rozróżniasz odpowiedzialnego zachowania wobec konsekwencji od odpowiedzialności za coś. Taki przykład głodne dziecko w Afryce nie jest odpowiedzialne za głód na świecie... jest dotknięte konsekwencjami a jeśli reglamentuje dla siebie i powiedzmy rodzeństwa każdą rację żywieniową to zachowuje się odpowiedzialnie w zaistniałej sytuacji... niemniej za to nie odpowiada. 

Głodne dziecko w Afryce nie ma żadnego wpływu to, że urodziło się w ciężkiej sytuacji. Za samo zjawisko głodu oczywiście nie będzie odpowiedzialne, lecz tak jak piszesz, może czuć się odpowiedzialne za to, by rodzeństwo nie przymierało głodem. Za głód w Afryce odpowiedzialni są zupełnie inni ludzie i przy okazji naturalne zjawiska, a Ci odpowiedzialni ludzie wcale NIE MUSZĄ PONOSIĆ KONSEKWENCJI swych czynów. Konsekwencje ponoszą głodujące dzieci. Chyba jednak rozumiem? ;)

 

W dniu 9.08.2019 o 23:46, Kiki pisze:

No właśnie Lula ... ale czy jesteś odpowiedzialna, że Twój kochanek jest jak Zenio na drodze, że nie kasuje wiadomości, że sam nie jest dyskretny? Ty ZACHOWUJESZ się fair i odpowiedzialnie ale czy odpowiedzialna jesteś a to co on robi?

Jeśli sama nie prowokuję nadmiernie jego ryzykownych zachowań, to oczywiście nie jestem odpowiedzialna.

 

W dniu 9.08.2019 o 23:46, Kiki pisze:

Poczucie odpowiedzialności nie jest tożsame za odpowiedzialność stricte. Tu się kurde nie da polemizować.

Ok, myślę, że w przykładzie o głodzie w Afryce dość zgrabnie sobie to uporządkowałam.

 

W dniu 9.08.2019 o 23:46, Kiki pisze:

Ale ja nie o Twojej babci pisałem a o babci hipotezie, która jednak byłaby dotknięta tym co robi WNUK. to był jedynie przykład. 

Ja już nic nie mogę za to, że babcia moja czy czyjakolwiek przejmuje się życiem seksualnym wnuka. Równie dobrze może paść na zawał, bo dowie się, że wnuk zagłosował na taką a nie inną partię polityczną.

 

W dniu 9.08.2019 o 23:46, Kiki pisze:

Konsekwencji i owszem. Jednak jakie to ma przełożenie na odpowiedzialność za to, że ten konkretny mężczyzna postanowił być niewierny? To nie Ty przecież podjęłaś za niego decyzję ( przyjmuję, ze nie rozmawiamy o uwiedzeniu żonatego mężczyzny, który nie chciał relacji z Tobą), nie Ty dokonujesz oceny możliwości i ryzyka.

Tak, nie podjęłam za niego decyzji. Tak, nie jestem w stanie na starcie określić, jakie są możliwości i ryzyko. Troszczę się i ponoszę ewentualne konsekwencje. Odpowiedzialna jestem za to, by pilnie dotrzymywać dyskrecji.

 

W dniu 9.08.2019 o 23:46, Kiki pisze:

Zdarzeń losowych jest tyle ile trzeba i tak samo w relacjach z innymi ludźmi, nigdy nie jesteś wstanie przewidzieć pełnego spektrum konsekwencji.

Nie, ale jeśli decyduję się na relację z danym kochankiem, to już nie jest zdarzenie losowe. Zostaje podjęty świadomy wybór.

 

W dniu 9.08.2019 o 23:46, Kiki pisze:

Lula ja podziwiam szczerze tę Twoją troskliwość ale nie rozumiem dlaczego uważasz się za potencjalnie odpowiedzialną za wydarzenia będące efektem działania osoby trzeciej. 

Każda chwila, kiedy chcę, by został przy mnie dłużej sprawia, że teoretycznie ponosi jeszcze większe ryzyko, iż dojdzie do dekonspiracji. Kochanka pomimo starań może zupełnie niepodziewanie przyczynić się do niedochowania dyskrecji i ja się po prostu tego obawiam.

 

W dniu 9.08.2019 o 23:46, Kiki pisze:

pamiętając jak złudnym jest założenie niekonsekwencji wobec osób określających się jako single, mam wrażenie że to tylko komfort psychiczny a nie kwestia etyczna.

Dlatego tak wyraźnie zaznaczałam, iż miast singla bardziej atrakcyjny byłby dla mnie kochanek z partnerką, która wie o jego kochankach bądź również jest kochanką. Moje sumienie byłoby czystsze, a owszem, że jest to komfortowe.

 

W dniu 9.08.2019 o 23:46, Kiki pisze:

zy jesteś za to odpowiedzialna? Przecież, to nie Twoje działanie z premedytacją do tego doprowadziło, etycznie czysta bo nie ma żony ale konsekwencje hmmm są. Prawda?

Rozdzielmy już może kwestię bezpośredniej odpowiedzialności za czyjeś niepowodzenia w życiu od uwierającego sumienia i żalu występujących z tytułu tego, iż przykrości dosięgnęły osobę mi bliską. A gdyby mnie nie było w jego życiu, to taka sytuacja zupełnie by mnie nie dotyczyła, pośrednio czy bezpośrednio.

 

W dniu 9.08.2019 o 23:46, Kiki pisze:

Własnie... nie odpowiedzialność a konsekwencje!!! Czyli odpowiedzialni jesteśmy za swoje postępowanie, za decyzje podjęte samodzielnie. Konsekwencje nie są tożsame z odpowiedzialnością... zatem czy świadomość, ewentualnych przykrych konsekwencji należy rozpatrywać w ramach etyki? No, ja nie sądzę.  

 

 

Lula, jeśli ktoś mi pisze że nieetyczne jest nawiązywanie relacji z żonatym mężczyzną bo to obarczone jest jakimiś potencjalnymi konsekwencjami, to ja twierdze, że nie jest etyczny tylko wygodny. To takie moje postrzeganie... 

Wygoda sumienia, czyli coś, co jest moją osobistą etyką.

 

Gdy jestem świadkiem wypadku drogowego, nie jestem odpowiedzialna za jego spowodowanie. Nie ponoszę nawet bezpośrednich konsekwencji. Odczuwam jednak pewną odpowiedzialność z tytułu tego, iż znalazłam się losowo w danym miejscu właśnie w tym czasie. Jeśli nie upewnię się, czy miejsce zdarzenia jest dobrze zabezpieczone, czy jest udzielana pierwsza pomoc i czy zostały wezwane odpowiednie służby - sumienie będzie mnie gryzło.

 

Tym bardziej, nie umiem obojętnie przejść obok nieszczęść, jakie dotykają bliskie mi osoby. Nie mam ich wielu. Stały kochanek siłą rzeczy staje się kimś bliskim.

 

Lula.

  • Lubię 2
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Kolejny ciekawy temat, po kilku postach odbiegających od tematu, ale wrócił na tory to najważniejsze.

W swoim życiu miałem kilka zasad, nie ważne czego one dotyczyły - to już moja sprawa. Życie jednak mnie zweryfikowało, sytuacja zmusiła, iż kilka z nich złamałem, więc nie miały mieć racji bytu. Nie wymyślałem nowych, bo po co - wyciągając wnioski doszedłem do krótkiej konkluzji - nigdy nie mów nigdy - bo nie wiesz co cię czeka.
Nikt z nas nie wie co tak naprawdę myśli dana osoba, co zmusiło ja do podjęcia pewnych decyzji, zachowań, nie mamy odzwierciedlenia fizycznego, psychicznego, rzeczy materialnych i nie materialnych.  Więc nie ma co oceniać, można tylko wyrazić opinie, ale czy to etyczne czy nie etyczne, czy wolno czy nie wolno zostawmy już danym osobom (oczywiście pisze w kontekście relacji). To czy ma się kochanka żonatego, kochankę, mężatkę, czy się kogoś krzywdzi czy też nie to już zostaje w relacji samych zainteresowanych.
Nieraz mówię, że moja aureola nie może mi na głowę opaść bo ją rogi blokują.

Róbmy wszystko mądrze, minimalizujmy skutki, cieszmy się tym co przeżyliśmy, rozmawiajmy o tym czego chcemy doświadczyć.
Oczywiście w przypadku życia w konspiracji trzeba bardziej uważać, ale to tez daje smaczek. Trzeba sobie ufać, wspierać, pomagać to normalne. Gorzej jest ukryć ślady, często spotkanie jest z zegarkiem w ręku. No ale skoro każda ze stron się na to godziła to zdaje sobie sprawę co na swoje barki bierze.
Ja wychodzę z założenia, ze lepiej powiedzieć wprost jaką mamy sytuację w domu, w pracy itp, po to by móc przewidzieć pewne rzeczy, reakcje, zachowania. Każda sytuacja może pomóc jak i przeszkodzić.
To  czy kogoś gryzie sumienie czy tez nie - to sprawa każdego z nas z osobna. Dla mnie w tej kwestii jedną z ważniejszych rzeczy jest to aby swoją osobą, postawą, nie przyczynić się do tego aby druga strona miała kłopoty a ja był ich źródłem.
Nie raz słyszałem, rozwiedź się skoro i tak robisz to co robisz, po co oszukujesz, wyjdzie to na jaw. Ale to jest moja sprawa, moja decyzja i moje życie. Znam ryzyko, znam skutki, wiem jak to może się to skończyć. Podjąłem taka a nie inną decyzję i nikt nie może jej zmienić.

W każdym układzie starajmy się być świadomi drugiej strony, uczyć się wyrozumiałości i cierpliwości. Sumienie, etykę zostawmy sobie samym, bawmy się tak aby nikomu krzywda się nie stała, nawet i w 3 osobie liczby mnogiej.

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
9 godzin temu, MrMichal pisze:

W swoim życiu miałem kilka zasad, nie ważne czego one dotyczyły - to już moja sprawa. Życie jednak mnie zweryfikowało, sytuacja zmusiła, iż kilka z nich złamałem, więc nie miały mieć racji bytu. Nie wymyślałem nowych, bo po co - wyciągając wnioski doszedłem do krótkiej konkluzji - nigdy nie mów nigdy - bo nie wiesz co cię czeka.

 

9 godzin temu, MrMichal pisze:

Podjąłem taka a nie inną decyzję i nikt nie może jej zmienić.

Widzę pewną niekonsekwencję - zakładam, że nieświadomą w trakcie pisania posta.

 

Tak czy inaczej nawiązując jeszcze do pierwszej części cytowanej wypowiedzi uważam, że to podejście potencjalnie niebezpieczne. Mówiąc "nie udało mi się (bez względu na powody) dotrzymać wszystkich swoich zasad i którąś z ich złamałem więc nie będę już tworzył nowych i starał się ich przestrzegać" (bo tak rozumiem Twoje słowa - jeżeli źle to mnie proszę popraw) bardzo rozluźniamy swoją etyczność oraz wachlarz dopuszczalnych przez nas zachowań. A to może być niebezpieczne gdyż uważam, że zasady są potrzebne. 

 

Przykład: Ktoś ma zasadę "NIGDY nie jeżdzę po alkoholu". Zdarzyło się jednak np tak, że siedzi z żoną wieczorem w domu, ogądają serial, piją wino (1-2 lampki) po czym ich dziecko zaczyna się dusić. Wsiada więc do auta z dzieckiem i gaz do szpitala bo to najszybsza metoda dotarcia tam. Tak jak pisałeś złamał w tym momencie swoją zasadę ale czy to oznacza, że nie miała ona racji bytu i nie warto jej utrzymać lub tworzyć sobie nowych zasad ?

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...