Skocz do zawartości
Cuckoldplace

ciałopozytywność (body positivity) – jak to u nas jest?

Rekomendowane odpowiedzi

Turbo swoim podejściem wymagasz aby wszyscy rozumieli pytanie tak samo. Tak bronisz akceptacji różnorodności w wyglądzie a mie stać Cię na zaakceptowanie różnego rozumienia tematu. Dam inny przykład rozumienia bogactwa. Dla jednych to miliony na koncie, dla drugich rodzina, dla trzecich wiedza.

Sądzę też, że identycznie pojmujesz akceptację ( ciała, wizerunku) jak i ja choć każde z nas mówi innymi słowami.

  • Lubię 7

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Level jest taki sam. Osoba otyła może być chora, nie może z tym nic zrobić, tak samo jak ten który jest niepełnosprawny, nie ma na to wpływu. Po prostu widząc np. osobę na wózku akceptujesz ją bo w głowie od razu układa Ci się jakieś nieszczęśliwe zdarzenie związane z tą osobą, w którym ta osoba była pokrzywdzona, nie miała wpływu itd. Ale jak widzisz osobę otyłą, to od razu zakładasz w głowie, że ta osoba je więcej niż sama waży.

 

Pytanie nasuwa się następujące: Jak duży odsetek osób otyłych jest chorych?? I nie mam tu na myśli zapalenia zatok czy innej przypadłości zupełnie nie związanej z otyłością.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Jeżeli chodzi o mnie to dbam o wygląd bo sie lepiej czuje ale nic szczególnego nie robię taki metabolizm mam jesynie pilnuje wagi ale to dlatego że uprawiam sport i lepiej funkcjonuje. I nigdy nie liczę na nikogo bynajmniej nie zawiode sie nigdy.

Co do innych to nie krytykuje chyba że jest przy tuszy a ubranie takie obcisłe że az sie wylewa wszystko to ciezko mi nie omówić tematu he. Nigdy nikomu niczego nie zazdroszczę bo kazdy pracuje sam na siebie.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Wyczytałem w jakiejś książce że zbadano w USA wyroki sądów (które powinny być ze swej zasady rzetelne - pozbawione innych niz merytoryczne wpływów, bo oceniany jest czyn oskarzonego) i okazało się że bardziej atrakcyjni podsadni otrzymywali lagodniejsze wyroki (trzeba brać pod uwage ze taki wplyw maja też prawnicy reprezentujacy podsadnych ;)) także nikt nie jest wolny od oceniania innych po wygladzie (nad czym osobiscie ubolewam ;) ale trzeba się z tym pogodzic jak z zasadami fizyki) całe szczęście ze mamy rozum i korzystając z niego możemy dochodzić do bardziej wywazonych ocen (np mloda zdrowa i szczupla osoba bardziej krytycznie ocenia innych bo niezdaje sobie sprawy że inni nie mieli tyle szczescia np produkuja mało jakiegoś hormonu - np brak jodu w żywności powoduje niedoczynność tarczycy i mala produkcje hormonu wzrostu - dlatego dodaje sie jod do soli co rozwiązuje ten problem calkowicie)

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

a na samym końcu poznawanie wnętrza.

 

zgadzam się, ja też najprzyjemniejsze zawsze zostawiam sobie na koniec :redevil:  

  • Lubię 1
  • Haha 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

A jak by wam sie spodobała taka puenta?, "nasze ciało to opakowanie" (dla osobowości, duszy, jaźni czy jak kto chce sobie to nazwac) wiec jednych przyciaga nowością/młodością innych kształtem (na kazdego działa inny kształt;)) a jeszcze innych subtelnym wzorem patyny czasu (w ciągu naszego zycia różnie "opakowania" zwracaja nasza uwage), ale ja uwazam że najważniejsze żeby nie było puste w środku ;)) PS.bo to mnie rozczarowuje

  • Lubię 11

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Pytanie nasuwa się następujące: Jak duży odsetek osób otyłych jest chorych?? I nie mam tu na myśli zapalenia zatok czy innej przypadłości zupełnie nie związanej z otyłością.

...np. z insulinoopornością....(myślę że niewiele osób zna to słowo a co tu mówić o podejrzewaniu u siebie tego schorzenia) 

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Po dłuższym i dogłębnym namyśleniu - Ciałopozytywizm według mnie, nie jest tyko dla/o otyłych, baaaardzo szczupłych , chorych , ale i (rozdrabniając się)  dla/o owłosionych, o przetłuszczonych włosach, brzydko pachnących - czyli tym co ciało odzwierciedla. Ciałopozytywizm to  m.in akceptowanie różnorodności. Nie cenię tylko i wyłącznie tych (ludzi), których ciało wygląda podobnie jak moje (aczkolwiek pierwsze wrażenie jest nieraz silniejsze, niż nasze zamiary i chęci ) , bo wychodzę z założenia, że być może to nie jest ich wina, że wyglądają tak a nie inaczej,czyli np.  "coś"  sprawiło, że ich wygląd jest taki (cokolwiek by to było). Można mieć wszystko na zewnątrz ale nic w środku ;). Druga sprawa kwestia gustu, a tu już nie należy upierać się przy swoim zdaniu  ;).

  • Lubię 8

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Helou, 2 zdania może zamieniliśmy i to nawet nie wiem.... to że zgadzasz się z niektórymi moimi spostrzeżeniami nie oznacza, ze się kogoś lubi bądź nie. Tak samo w drugą stronę, mogę nie zgadzać się z czyimś zdaniem co nie znaczy, że nie lubię tej osoby, prawda Iko? Stwierdzenie "bardzo Cię lubię" to czysta kurtuazja w tym momencie.

 

tak kochanie, tak tak tak :* ale w tym temacie doskonale mnie zrozumiałeś i wyjątkowo się z Tobą w wielu miejscach zgadzam :*

 

 

 

Dla mnie ciałopozytywność, to świadomość własnego ciała, nie tyle full akceptacja (bo kiedy jest ciężko, to najłatwiej jest przerzucić frustrację na „zbyt małe cycki i trzy fałdy na brzuchu”), co wdzięczność za to, że to moje ciało jest ok, takie jakie jest, wraz z nieelegancką miesiączką (tfu nieekskluzywną miało być), kobiecością w wydaniu niepasującym do bilbordów, ale moją własną. Dającą mi mnóstwo satysfakcji, ale czasem też frustracji. I to właśnie, że te dwie przeciwności akceptuję, to jest świadomość. Nie negowanie wad i braków, ale wiedza, że one są i są dla mnie w porządku. I z drugiej strony uświadamianie sobie, że jestem zajebista, bo jestem i już. Trudno, że przez całe dzieciństwo było nam wmawiane, że nie wolno o sobie tak myśleć, bo dziewczynki to powinny być skromne i siedzieć cicho. Z tego powodu czasem nie wiem co trudniejsze, chyba myślenie o sobie dobrze. Bo wydaje mi się, że dużo łatwiej jest siebie potorturować, niż „objąć wewnętrznie” i powiedzieć sobie „moje ciało jest dobre i doskonałe, w swojej niedoskonałości, bo jest moje”. 

 

 

to jest moje rozumienie, lepiej bym tego nie ujęła

 

 

to ja często popadam ze skrajności w skrajność, bo wiele razy zdarza mi się powiedzieć do siebie jesteś świetna taka jaka jesteś, a czasami stanę i powiem ja pierdole trzeba cos z tym zrobić! Wtedy moją ostoją jest Turbo bo w takich chwilach

 

 

na co dzień to takie mam wahania lecz niestety nie mam Turbo, a poza tym ja ich nie wypowiadam głośno sama się z nimi borykam lub radośnie pławię :facepalm:

 

 

Tak akceptuję siebie takiego jaki jestem, jeśli coś zmieniam to dlatego że ja czuję że tego chcę a nie dlatego że ktoś mi powiedział że jestem gruby, łysy czy ślepy.

 

jeśli zmieniam to TYLKO dlatego, że ja tego chcę, żadne mody, trendy, dobre rady a nawet dobijające mnie kompleksy własne... nie działają....  

 

co do mojej "ciałopozytywności" wobec innych to jestem straszna małpa, oceniam, jestem krytyczna, bezlitośnie krytyczna wobec osób których nie znam lub są mi obojętne, to czasami lecę w swoich myślach "po bandzie"; wobec osób, które znam to na nie nie umiem patrzeć wyłącznie przez pryzmat fizyczności, dochodzą moje emocje i one przeważają  w ocenie; w przypadku osób niepełnosprawnych zupełnie przez przypadek w nastolectwie udało mi się wypracować inne podejście, ano miałam do czynienia z osobami o różnym stopniu niepełnosprawności i one mi mówiły, że to co je najbardziej boli to te dziwne spojrzenia niby litościwe niby pomocne, a oni mają ułomne ciała nie umysły i pragną by na nich patrzeć zwyczajnie i ja się tego nauczyłam, bezwiednie to czynię ale dzięki wiedzy otrzymanej - i nie ma to nic wspólnego z moją szlachetnością czy praktykowaniem "ciałopozytywności", to jest wypadkowa mojego doświadczenia życiowego

 

osobiście, w nosie głęboko mam ów trend i nie zamierzam wg niego funkcjonować, naginać się do wspomnianej "szlachetności" w postrzeganiu, ot wzbudził moją ciekawość 

 

i tak to dyskusja nasza otworzyła mi dwa nowe obszary co do "ciałpozytywności"

 

Ustalmy-ocenianie innych po wygladzie mamy zakodowane jako jeden z mechanizmow przetrwania a tym,co odroznia nas od malpy jest zdolnosc przemyslenia,czy faktycznie duzy i lysy=zaraz mnie zaatakuje a pani o twarzy lalki=niewinna i niegrozna.

 

 

atawizmy przeróżne, które nami kierują w podejściu do fizyczności naszej czy cudzej.... są.. zdecydowanie są ... i zapewne silnie w nas tkwią 

 

a za tym poszło kolejne moje pytanie otwarte

 

czy owa "ciałopozytywność" nie jest przypadkiem kolejnym nowym trendem, takim odwracaniem się od czasów w których żyjemy, szukaniem kolejnego nowego trendu, mody, stylu życia jak wiele innych np. slow food, slow life, etc... i z czasem przeminie gdy objawi się nowy... 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Hahaha, dzisiaj dorwałam się do "Wysokich Obcasów" i już widzę, skąd dorwałaś ten termin ;-) Odnosząc się do ich akcji to idą z duchem czasu, tj. że mamy akceptować siebie takimi, jakimi jesteśmy a nie podążać ślepo za jakimiś trendami.

 

Paradoksem są dwie rzeczy: nie możemy więc podążać ślepo za tym trendem, bo wówczas sami sobie zaprzeczamy ;) A druga sprawa, to że wszystko płynie falowo i cieszy mnie, że po epoce despotycznych chudzin mamy teraz kontrę. Trochę martwi, że idąc za ideą falowości za dekadę znowu będziemy mieli jakąś przesadę. Historia już to pokazała. Chudość epoki powojennej/Marylin Monroe/chuda Twiggy/wysportowane lata 90/chude modelki/"jesteś fit albo nie żyjesz"/teraz mamy "ciałopozytywność".

 

Trend sam w sobie jednak nie jest dla mnie zły, podoba mi się klimat, jaki tworzy, przyjemniej się w nim żyje, chociaż nadal silne są wpływy "jeśli nie wyglądasz jak Chodakowska, to coś z tobą nie tak" ;) Trochę minie, zanim i to przeminie. 

 

Gdyby mnie ktoś konkretnie pod ten trend spytał, co robię z ciałem, to nie mogłabym jak bohaterki ich artykułu powiedzieć: "Oh tak, mam tłuszcz na brzuchu, krzywą bliznę po cesarce, płaskie pośladki, krzywe piersi i czuje się z tym fantastycznie!". Bardziej, że bez ciśnienia ćwiczę i dbam o ciało na tyle, na ile mu to nie szkodzi. Także z jednej strony joga, spacery, zdrowe odżywianie, ale i masaże izometryczne, które przyjemne nie są, ale to była jedyna metoda zbicia zbędnego pokładu tkanki, która została po porodzie i do niczego nie jest mi potrzebna. Wolę swoje ciało bez niej i teraz wyglądam tak, jak chciałam, jak jest mi dobrze i jak moje ciało czuje się dobrze. A nadal nie wyglądam jak modelka.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...