Skocz do zawartości
piotr38lodz

Zdrowe odżywianie

Rekomendowane odpowiedzi

Piotr,

 

a skoro poruszyłeś "cukier" i skoro byłeś bliski "obłędu"

 

to możesz coś napisać o stewiach, ksylitolach etc... jest jakikolwiek sens stosować zamienniki czy po prostu nauczyć się, eliminować dosładzanie

 

osobiście nie słodzę, ale moi panowie pochłaniają cukier w ilościach hurtowych... 

 

z ciekawych obserwacji, najmłodszy syn... dość wrażliwy i ciekawski.. jak ze mną porozmawiał dlaczego nie używam cukru... sam bez namawiania z niego zrezygnował... fajnie, bo od najmłodszych lat nie wyrabia sobie tego złego nawyku, bezboleśnie odstawił :D

 

na co dzień w naszym domu nie ma kolorowych napojów (nabijam się z dzieci, jak im kupię colę - by w pamiętniku sobie to zapisały)

piją głównie wodę i herbatę w hektolitrach, no najmłodszy ma jeszcze w repertuarze miętę i rumianek :D

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Do spraw żywieniowych podchodzę dość restrykcyjnie. Nie używam cukru (zamiast niego miód spadziowy bądź daktyle, oczywiście niekandyzowane i bez konserwantów), mało solę (jeśli już, to solą nieoczyszczoną i bez antyzbrylaczy), w ogóle nie jadam wędlin i nie piję mleka (ale wybieram jego pochodne: żółte sery bez stabilizatorów i barwników oraz białe jogurty bez użycia mleka w proszku i zagęstników). Moja podstawowa dieta składa się z różnych kasz i warzyw gotowanych na parze lub surowych względnie makaronów razowych w małych ilościach plus ryby i jajka. Ponadto owoce, które jadam tylko przed południem. Ulubione polskie ziemniaczki odstawiłem całkowicie. Sam robię pasztety i pasty z ciecierzycy, soli lub soczewicy, takie różne hummusy. Pieczywo wyłącznie wypiekane w domu na zakwasie i w niedużych ilościach (kromka lub dwie). Zero masła. Piję dużo wody wysokozmineralizowanej (gł. Muszynianka) i kilka kubków zielonej i czerwonej herbaty dziennie.  

 

Etykiety nie tyle czytam, ile studiuję raz po raz, by przekonać się, czy coś się nie zmieniło w składzie ulubionych produktów, bo jednak czasem się zmienia i zawsze na gorsze (realna konkurencja na rynku, czyli stałe obniżanie jakości produktu przy zachowaniu jego dotychczasowej ceny). 

 

A kiedyś wcinałem niemal tylko mięso :) Teraz też czasem zjem schab lub karkówkę. Ale tylko na imprezie do piwa.

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

skoro poruszyłeś "cukier" i skoro byłeś bliski "obłędu"

He, he - nie byłem bliski obłędu spowodowanego obżeraniem się  rafinowanym cukrem :P Chodziło mi o to, że czasem maniackie poszukiwanie jednej słusznej drogi może zdominować życie w taki sposób, że obniży po prostu radość z odczuwania życia. Rzeczywiście znalazłem się kiedyś w punkcie, w którym rozwijanie świadomości zaczęło rujnować wewnętrzny spokój - kolejnym krokiem dla mnie w procesie budowania świadomości jest raczej zdanie sobie sprawy z tego, że poszukiwać graala można w sposób jak najmniej szarpiący ducha - niedawno u Jarka Kefira przeczytałem mądrą sentencję, iż duchowość jest tylko (i aż) wiedzą na temat tego jak funkcjonuje rzeczywistość. Przybliżanie się do prawdy nie musi  być jednak jednoznacznie bolesne, choć po drodze czekają nas, siłą rzeczy, momenty osłupienia, że coś jest tak sprzeczne z tym co tak silnie tkwi w naszej podświadomości, w jak głębokim sensie jesteśmy ofiarami marketingowego holocaustu. Wobec tego odniosę się też do wypowiedzi Odyseusza - generalnie przyjąłeś bardzo słuszny punkt widzenia i odżywiasz się najlepiej jak można w oparciu o dostępny obecnie stan wiedzy i pewnie odczuwasz tego pozytywne skutki na własnym organizmie. Jednakże, odnosząc to do własnych doświadczeń, uważam, że trzeba zweryfikować jak radykalne postępowanie w niektórych sferach (np. jak bardzo "maniackie" jest "studiowanie" etykiet na opakowaniach jedzenia) przeszkadza ostatecznie w osiągnięciy możliwie największej harmonii ciała i ducha - mówiąc inaczej - czy nadmiernie stresując się tym jak cała dostępna żywność jest zatruta, przetworzona, sfałszowana, że nie mamy pewności, iż wyniki takich czy innych badań na temat braku szkodliwości danego jedzenia są zmanipulowane itd. - nie wykończymy się szybciej niż ktoś "błogosławienie nieświadomy" radośnie opychający się śmieciowym żarciem. Drogą jest tu umiar, pokora, mądrość mająca wiele wymiarów. A co do składu Twojej diety Odyseuszu - trochę się zapędziłeś rezygnując całkiem z tłuszczów zwierzęcych - w nich rozpuszczają się najlepiej niektóre witaminy (trzeba poważnie ograniczyć masło, ale nie odrzucić); woda wysokomineralizowana pita w nadmiarze obciąża nerki - poza tym zwróć uwagę czy do wody nie dodawano fluoru - może źle pamiętam, ale Muszynianka ma jakieś masakryczne wskaźniki anionów fluorkowych.

Wracając jeszcze do wypowiedzi Harpii i pytania o glikozydy stewiolowe - naturalnie występują w stewii rosnącej w Paragwaju. W latach 50' ubiegłego wieku udało się określić skład związków odpowiadającej za słodki smak stewii - smak kilkaset razy słodszy niż białego cukru. Do dziś glikozydy stewiolowe pozyskuje się ze źródła naturalnego. Glikozydy te mają praktycznie zerową kaloryczność, nie rozkładają się w środowisku silnie kwaśnym, nie podlegają degradacji w wysokich temperaturach. Nie podnoszą poziomu glukozy we krwi i nie przyczyniają się do rozwoju próchnicy zębów. Są badania wskazujące na to, że mają działanie antynowotworowe i przeciwzapalne. Nie kumulują się w organizmie - są wydalane z moczem. Nie zbadano rzetelnie wpływu stewii na płód i kobiety w ciąży - profilaktycznie nie zaleca się spożycia podczas ciąży. A teraz mniej przyjemne fakty - czyste glikozydy stewiolowe w pełnym ekstrakcie to nie tylko słodycz, ale gorzki posmak - nie zawsze można kupić chemicznie oczyszczony tylko ten glikozyd, który odpowiada wyłącznie za słodycz (i pewnie trudno znaleźć info na opakowaniu w tym zakresie - jeżeli już szukać, to za słodki smak odpowiada rebaudiozyd A, za gorzki - stewiozyd). Po drugie - w handlu często do słodzików stewiolowych jest dodany wypełniacz - maltodekstryna (dla dodania objętości) - jest bardzo kaloryczna i ma bardzo wysoki indeks gllikemiczny.

Ksylitole - tzw. alkohole cukrowe - są mniej kaloryczne niż cukier, ale kaloryczność(prawie dwukrotnie niższą) jednak wykazują. Mając niski indeks glikemiczny nie powodują skoków poziomu cukru i insuliny we krwi. Nie wiem jak ma się sprawa czystości słodzików ksylitolowych pod względem udziału innych składników towarzyszących.

Pozdrawiam

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Co ja plotę - piszę "Harpia" - kopiując napis znad obrazka z płomieniami, a wiem, że odpowiadam IKO - przepraszam.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

He, he - nie byłem bliski obłędu spowodowanego obżeraniem się  rafinowanym cukrem Chodziło mi o to, że czasem maniackie poszukiwanie jednej słusznej drogi może zdominować życie w taki sposób,

 

spokojnie, spokojnie.. umiem czytać ze zrozumieniem.. może z pisaniem mam gorzej... jednak zrozumiałam, że nie cukier był drogą do "obłędu" lecz to co poniżej opisałeś :D

 

jak zawsze wielkie dzięki za merytoryczną wypowiedź

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Co ja plotę - piszę "Harpia" - kopiując napis znad obrazka z płomieniami, a wiem, że odpowiadam IKO - przepraszam.

 

 

ależ... tym razem myślałam, że to celowe... i było mi miło... z lekka się wszak natury mamy podobne :D

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Skończę temat serów:

Mascarpone - aby otrzymać ser najlepszej jakości, świeżo wydojone mleko odwirowuje się w celu oddzielenia śmietanki, którą wlewa się do kadzi ze stali nierdzewnej i podgrzewa do temperatury 85-90 °C, ciągle mieszając. Dodaje się wtedy do śmietanki substancje koagulujące, powoli ją zakwaszając  - zazwyczaj kwasem cytrynowym. W składzie dobrej jakości mascarpone będzie tylko śmietanka pasteryzowana i kwas cytrynowy. Przykład: mascarpone Piątnica, mascarpone Lovillo z Lidla.post-15575-0-02958300-1496910924_thumb.jpg

 

Ricotta - miękki, słodki ser zwarowy – powstaje przez długotrwałe gotowanie zakwaszonej serwatki podpuszczkowej z krowiego mleka przerobionej z twarogiem; nie poddaje się go dojrzewaniu, ale jest on także półproduktem do produkcji (rzadko w Polsce dostępny w ekskluzywnych sieciach handlowych) sera ricotta infornata uzyskanego w procesie kilkakrotnego pieczenia w piekarniku, co utwardza ricottę i nadaje jej brązową barwę. W składzie dobrej jakości ricotty będzie tylko serwatka pasteryzowana i regulatory kwasowości: kwas mlekowy i kwas cytrynowy. Przykłady:post-15575-0-12584400-1496911510_thumb.jpg

 

Gorgonzola - miękki dojrzały "pleśniak", za którego smak odpowiada przerost zielonej pleśni Penicillium glaucum. Dostępne w sprzedaży są dwa rodzaje sera Gorgonzola: naturalny, bardziej suchy z zauważalnie większą ilością pleśni oraz śmietankowy, do produkcji którego używa się mleka wzbogaconego śmietanką. W składzie dobrej jakości gorgonzoli będzie tylko pasteryzowane mleko krowie, sól, (wymienione mogą być też podpuszczka, śmietanka) pleśń z gatunku Penicilinum. W przypadku gorgonzoli (rzadziej innych serów) często można spotkać się z zapisem o niejadalności skórki tego sera. Na wszystkich etapach produkcji, aż do zakończenia dojrzewania, skórka sera ma kontakt z otoczeniem i może zostać zanieczyszczona. Producenci serów traktują niejednokrotnie skórkę jako swego rodzaju opakowanie sera. Na wniosek Konsorcjum Gorgonzoli zobligowano producentów do umieszczenia informacji na etykiecie, że skórka sera nie jest jadalna. a inicjatywa Konsorcjum to wynik doświadczeń z produkcji.  Dowody z doświadczeń wykazały, nawet jeżeli miało to miejsce sporadycznie, że z uwagi na właściwości odkwaszonej skórki tego szczególnego sera, może dojść do powstania ryzyka obecności niepożądanej mikroflory. Przykładem dobrej jakości gorgonzoli jest lidlowska Lovilio: post-15575-0-87156200-1496912587_thumb.jpg

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Czekolady; prawdziwa czekolada to czekolada gorzka, wyprodukowana bez żadnych emulgatorów, udział składników pochodzących z ziaren kakaowca - nie mniej niż 70%. Popularna w sklepach czekolada Lindt Excellence 70 % cocoa post-15575-0-62478700-1496913827_thumb.jpg  = miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, naturalna wanilia Bourbon (od ideału różni ją tylko to, że posłodzona białym rafinowanym cukrem); czytajcie skład innych czekolad Lindta (również serii Excellence) - są emulgowane lecytyną (sojową) i mają inne dodatki, które, w purystycznym rozumieniu, odbierają im miano prawdziwej czekolady. Czekolady firmy Vivani dostępne w sklepach ze zdrową żywnością i sprzedaży internetowej - są to często czekolady z certyfikatem biożywności, słodzone nierafinowanym cukrem trzcinowym - oczywiście, znowu, prawdziwe czekolady tej firmy to te gorzkie (min 60% kakao) - w ofercie Vivani  jest też bezwartościowa "biała" i mleczne z "mlekiem" w proszku. Przykłady dobrych czekolad Vivani: Feine Bitter 71% = masa kakaowa*, nierafinowany cukier trzcinowy*, tłuszcz kakaowy* (*certyfikowany składnik ekologiczny) post-15575-0-79178200-1496914270_thumb.jpg; Feine Bitter Orange 70 % = masa kakaowa*, cukier trzcinowy nierafinowany*, tłuszcz kakaowy*, olejek pomarańczowy* (*certyfikowany składnik ekologiczny)post-15575-0-87979800-1496914382_thumb.jpg; Zartbitter Mandel - zawartość składników z kakaowca obniżona do 55% usprawiedliwiona poniekąd koniecznością "upchnięcia" dużej zawartości migdałów w postaci płatków, skład = masa kakaowa, cukier trzcinowy nierafinowany, migdały (20%), masło kakaowe, masło (wszystkie składniki pochodzą z certyfikowanych upraw ekologicznych) post-15575-0-05766200-1496914620_thumb.jpg. Czekolady Cocoa z nieprażonego ziarna kakaowca rozcieranego w długotrwałym procesie na zimno w celu uzyskania właściwej masy do produkcji czekolady. Te (drogie skondinąd i w małych opakowaniach) produkty mają certyfikat biożywności, są słodzone cukrem z kwiatu palmy kokosowej - osobiście polecam te dwie (dostępne np. w Tesco i w Necie): post-15575-0-33052900-1496915181_thumb.jpg, post-15575-0-91892200-1496915192_thumb.jpg. Inną ekstraklasą są drogie czekolady produkowane przez Manufakturę Czekolady  - http://www.manufakturaczekolady.pl/pl/manufaktura;w ofercie mają też niestety czekolady inne niż gorzkie min. 60% kakao - ukłon w stonę rynku...


Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Proste jedzenie w małych ilościach.

Własną łyżką kopiemy sobie grób.

 

To klucz do długowieczności naszych dziadków itd.

Oczywiście tamto pokolenie żyło w czystym środowisku, zostało genetycznie wyselekcjonowane (przeżywali najsilniejsi).

Nie jedli śmieci itd.

 

Przypomnę ile za komuny można było zjeść mięsa i wędlin wg kartek (o ile dało się je zdobyć). Z tego co słyszałem to:

-2,5kg pracownik fizyczny,

-2kg pracownik umysłowy.

Do tego liczne "spacery" (teraz wszędzie samochodem).

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Proste jedzenie w małych ilościach.

Własną łyżką kopiemy sobie grób.

 

To klucz do długowieczności naszych dziadków itd.

Oczywiście tamto pokolenie żyło w czystym środowisku, zostało genetycznie wyselekcjonowane (przeżywali najsilniejsi).

Nie jedli śmieci itd.

 

Przypomnę ile za komuny można było zjeść mięsa i wędlin wg kartek (o ile dało się je zdobyć). Z tego co słyszałem to:

-2,5kg pracownik fizyczny,

-2kg pracownik umysłowy.

Do tego liczne "spacery" (teraz wszędzie samochodem).

 

To ja tak troche na przekor - specjalnie!!! A co!!!

 

No wlasnie - cudownie kiedys bylo! Wszystko bylo zdrowe i fantastyczne - a najwazniejsze - bylismy mlodzi, bardzo mlodzi badz mylismy dziecmi.

 

Ale skoro tak cudownie bylo to dlaczego ...

 

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, średnia długość życia Polaków stale się zwiększa i wynosi obecnie 80,9 lat u kobiet oraz 72,4 u mężczyzn.

Najnowsze dane GUS pokazują, że w stosunku do roku 1991 średnia długość życia w Polsce wydłużyła się o 6,5 roku u mężczyzn oraz o 5,8 roku u kobiet.

 

 

kurcze skoro zyjemy tak zle, jemy takie obrzydliwe jedzenie to nie powinnismy umierac wczesniej?

 

W Erze paleolitu gornego srednia zycia to bylo 33 lata - a oni przeciez ani ziarenka skazonego nie ruszali, w neolicie mieli calkiem przerabane bo dlugosc zycie wynosila 20 lat ... wiec nici z cuckoldu mieli - nie bardzo byl czas, zeby kogos zdradzic a znalezli sie i tacy ktorzy zostali zezarci prze jakiegos drapieznika zanim sprobowali sexu. Oni tez mieli TYLKO zdrowa zywnosc.

 

Jeszcze w 1750 roku ludziska dozywali zawrotnego wieku 28 lat - zyj szybko - umieraj mlodo!!!!

 

1875 rok to juz mogli 40-sto latka spiewac i zaraz potem umierali, no kobiety jeszcze refren mogly zaspiewac bo 43 lata staruszki mialy i potem do piachu. A z tego co na filmach widzialem to wtedy sporo bylo wegetarian - nie takich z wyboru a takich ze inaczej sie nie dalo - wszystko zdroiusienkie prosto z ogrodka - zero spalin czy innych takich.

 

1935 - juz mamy bardzo zdrowe 65 lat - to zaczyna byc fajne

 

rok 2000 tu juz jemy niezdrowo, same brudy, GMO, jedzenia smiciowe, fatalnie, sami sie zabijamy juz w wieku 75 srednio...

 

dzis jest coraz gorzej, zabijamy sie ile sie da i udaje sie nam to juz w wieku 80 lat srednio - masakra

 

Z usmiechem pozdrawiam i nie neguje tego zeby dbac o zdrowie i zdrowo sie odzywiac, jedynie chcialbym aby juz tak strasznie sie nie zachlystywac jak to wczesniej bylo pieknie i cudownie - bylo jak bylo a najlepsze bylo to ze mielismy X lat mniej i tyle

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...