Skocz do zawartości
pawel1969

Dzielnica

Rekomendowane odpowiedzi

Rozdział I

Mike był wykończony. Panował upał a chodzili od rana. Obejżeli już osiem
mieszkań i nic. KOlejne okazało się niewypałem. Wsiadł do starego zielonego
chewroleta i otworzył drzwi Stevenowi.
- Spadamy stary, co? Ja mam już dość.
- I co zrobimy. Molly nawet już się spakowała.
- Nie wiem. Może na kampusie coś jeszcze się znajdzie.
- Nie ma nic. Gdy rezygnowaliśmy wszystko było porezerwowane.
- Zachciało nam się cholera żyć na swoim. Trzeba było w akademiku dalej.
- Gadasz jak stara baba. Chciałeś zacząć żyć jak dorosły, a poddajesz się
po dniu poszukiwań.
- Masz rację. Jest tam jeszcze coś na liście?
- Dwa adresy.
Mike odpalił silnik, który przez chwilę pracował nierówno, ale w końcu się
uspokoił. Ruszyli. Kolejne mieszkanie było za małe i za drogie. Jeden pokój
i kuchnia nie wysatrczał jeśli chcieli zachować intymność mieszkając wspólnie
w dwie pary. Pojechali pod ostatni adres.
- Nie podoba mi się  tu stary.
- Mi też. ale co mamy do stracenia.
Mało komu spodobałby się zakątek w który wjechali. Brudna uliczka była ślepo
zakończona murem. Budynek był ostatnim po lewej stronie. W zakątku były dwa
śmietniki a wokół nich mnóstwo kartonów. Na zewnątrz bydynki wisiały ochydne,
zardzewiałe schody przeciwpożarowe.
- Dziewczyny nie zgodzą się tu zamieszkać Mike.
- Który to numer?
- Osiem.
- Idziemy.
Klatka była obdrapana i popisana. Odpadał tynk a nad artystycznym grafitti
dominowały wulgarne rysunki penisów tryskających spermą i podobne.
- Wspaniale - powiedział Steven.
Właścicielem lokalu był niski, łysiejący grubasek w przepoconej koszulce na
ramionach. Weszli do wnętrza pachnącego starym drewnem i stęchlizną. Podłoga
skrzypiała. Pierwszym pomieszczeniem, do którego wchodziło się bezpośrednio
była kuchnia z jednym oknem po lewo. Przed oknem stał stół. Na wprost były
drzwi do jednej sypialni a po prawo dwie pary drzwi: do sypialni i do łazienki.
Cena wynosiła sto pięćciesiąt dolarów. Zbili na sto dwadzieścia i podpisali
umowę na pół roku dając grubemu pieniądze za pierwszy miesiąc i dwieście dolarów
kaucji.
- Panowie studenci?
- Tak.
- Stąd macie dwieście metrów do przystanku. A kampus jest trzy przystanki stąd.
Ale to już zupełnie inna dzielnica.
- Dlatego szukaliśmy tutaj. Póki co nie stać nas na wynajem przy kampusie, a
w akademiku już się namieszkaliśmy.
- Panowie będę tu we dwójkę?
- W czwórkę. Z naszymi dziewczynami.
Gruby przyglądał im się w milczeniu. Wydało się to dziwne Stevenowi.
- A coś nie tak?
- Nie chcę was niepotrzebnie straszyć, ale są bezpieczniejsze miejsca.
- Dziękujemy. Będziemy się trzymać razem.

W samochodzie Steven zadzwonił do Molly.
- Mamy chatę mała.
Usłyszał pisk w słuchawce. Molly była zachwycona i podekscytowana.
- Lizzy! Chłopaki coś znaleźli!
Teraz do stevena dotarły już dwa wysokie piski.
- Prześlę ci Adres na telefon. Za ile będziecie?
- Lizzy musi się spakować i wyruszamy.
- To pa.
Chłopaki przenieśli bagaż z samochodu i zajęli się oględzinami domu. Problem
powstał przy podziale sypialni. Łóżko w sypialni na wprost skrzypiało. Niestety
rzut monetą nie był szczęśliwy dla Mike'a. Musiał wnieść swój bagaż do drzwi
na wprost.
- Skoczę po alkohol zanim dojadą laski. - powiedział Steven i wyszedł.
Mike testował łóżko, ale nie udało mu się odkryć żadnych nie skrzypiących obszarów.
- Kurwa. Świetnie.
Opadł na łóżko i dalej skakał pastwiąc się nad sprężynami. Uspokoił się gdy z sufitu
dobiegł głośny łomot.
- No jeszcze lepiej. Wrażliwi sąsiedzi. I to w takiej okolicy.
Sklep monopolowy był sto metrów dalej. Gdy Steven wracał, minął go czerwony garbus,
którego rozpoznał. To był samochód Molly. Pokazał dziewczynom, gdzie mogą zaparkować.
Wysiadły już z lekko skwaszonymi minami, a im bardziej się rozglądały, tym miny były
bardziej kwaśne.
- Hej. Dajcie szansę temu miejscu.
Steven podszedł do dziewczyn. Zawyżył celowo swój entuzjazm. Ucałował jedną i drugą.
- Chodźcie za mną. Będziecie zachwycone. - to miał być przewrotny dowcip.
Spojżały na siebie przewracając oczami. Molly była jak zwykle ubrana elegancko. Miała
czarną mini, ciemne rajstopy i ładnie upięte czarne włosy. Była średniego wzrostu,
zgrabna i dość szczupła, ale nie tak jak Lizzy. Ta była po prostu chuda choć wyższa
i ubierała się jak nastolatka. Blond włosty upinała w kitki lub kucyk i na ogół
nosiła t-shirt i swoją ulubioną krótką spódnicę z jasnego dżinsu. Do tego czerwone
trampki.
- Patrz Molly. Kutas. - wskazała na malowidło na ścianie.
- Niezły.
Obie zachichotały. Na górze miny dziewczyn jeszcze bardziej zżedły. Lizzy przywitała się
z Mikiem soczystym pocałunkiem. Potem chodziły obie oglądając kąty.
- I jak dziewczyny?
Odpowiedzi nie było.
Steven objął obie w pasie.
- Będzie fajnie. Nasze pierwsze wspólne. Tego chcieliśmy, nie?
Cała czwórka trzymała się razem od początku studiów. Udzielali się towarzysko, ale
najwięcej czasu spędzali ze sobą. Cztery lata mieszkali w akademiku w sąsiednich
pokojach. Na ostatnim roku postanowili spróbować życia na własny rachunek, choć w tym
stwierdzeniu było dużo przesady. Liczyli na przedsionek dorosłego życia, ale żadne z
nich nie zarabiało. Na czynsz i skromne utrzymanie mieli zagrawrantowane pieniądze od
rodziców mieszkających w innym końcu kraju. Usiedli przy stole w kuchni. Mike wyjął z
lodówki szampana.
- Czy to pasuje do tej okazji?
Dotał oklaski i wiwaty, a Steven sięgnął po kieliszki, których musiał trochę poszukać.
Wypili toast za nowe życie.
- Na deser mam coś mocniejszego.
- Ja bym gdzieś wyszła. Muszą tu być jakieś kluby. - stwierdziła Molly.
- Niezły pomysł. Ja też. - dołączyła się Lizzy.
- No to idziemy.
Przeszli kilka przecznic w różne strony i trafili na klub. Wejście było z ulicy do
dużego budynku. Sala w środku była powyginana i miała wiele zakamarków. Dominowała
czerwień. Światło było słabe. Za barem stał wysoki murzyn. Uśmiechnął się do Lizzy.
- Dziwnie tu ale możemy zostać. Co wy na to?
Usiedli wygodnej loży. Kanapy były głębokie i niskie. Atmosfera bardzo intymna. Przy
ławie pojawił się kelner.
- Co dla państwa?
Dziewczyny zamówiły jakieś egzotyczne drinki a Mike i Steven po piwie. Mimo wad okolicy
i mieszkania byli szczęśliwi. To był początek nowego etapu. Cały wieczór żartowali i
wygłupiali się a kelner donosił alkohol. Dopiero gdy się zrobiła późna godzina lokal
zaczął się zapełniać. Dotychcas byli prawie sami. Jeśli był wcześniej ktoś jakiejś
loży, to nawet nie zauważyli. Teraz zaczęło tętnić tu życie. Pojawiła się muzyka i dym
z podłogi. Zaczęły błyskać światła. Przy stołach bilardowych pojawili się gracze.
Przy dwóch chromowanych rurach wyginały się wysokie i szczupłe, prawie nagie dziewczyny.
Steven i Mike dostali zakaz patrzenia w tym kierunku. Przez salę przeszedł wysoki i
bardzo szeroki w barach murzyn. Prawdziwy kolos. Lizzy aż przeszedł dreszcz na jego
widok. Odwróciła wzrok, gdy patrząc w jej kierunku wyszczerzył zęby. Górna jedynka
była chyba ze złota.
- Dziwny ten typek. Widziałaś go? - spytała Molly.
- Nie. Gdzie?
Siedzieli jeszcze godzinę dobrze się bawiąc. Gdy wracali było ciemno. Ruch ustał.
Szli środkiem ulicy i śpiewali. Obok śmietnika przy ich budynku siedział bezdomny z
siwą brodą. Mike dał mu dolara. Bezdomy chwycił go za przegub ręki i spojżał w oczy.
- Pilnuj swojej dziewczyny chłopcze. I twój kolega też.
Mike wyrwał rękę.
W kuchni wypili po drinku i się rozeszli. Mike pościelił na podłodze obok łóżka dzięki
czemu mogli się kochać z Lizzy nie budząc całej kamienicy. Jak zawsze był czuły i
delikatny. Po seksie leżeli, muskali się delikatnie i pieścili.
- Boję się tu troche Mike.
- Jestem z tobą. Nic ci nie grozi.
- Wiem.
Wtuliła się w niego i zasnęła.

*** Rozdział II.

Lizzy obudził pukanie do drzwi. Właściwie to było walenie. Nie wstawała, bo myślała
że natręt zrezygnuje. Mike spał jaz zabity. Walenie nie ustało. Przeciągnęła się
i wstała. Nie zamierzała otwierać. I tak tu nikogo nie znali. Wyszła do kuchni w
zielonych majteczkach i staniku. Ziewnęła w drodze. Odwiodła zakrywkę wizjera i
struchlała z przerażenia. Czarna gęba po drugiej stronie uśmiechnęła się i Lizzy
zobaczyła złoty ząb. Wpiegła na palcach do sypialni.
- Mike. - szarpała chłopaka za rękę. - Mike. Dobija się do nas jakiś murzyn.
Mike dochodził do siebie.
- O co chodzi Lizzy?
- Puka do nas murzyn. Widziałam go wczoraj w klubie.
Miek dość szybko otrzeźwiał.
- Poczekaj tu.
Wszedł do sypialni Stevena i Molly a następnie wrócił do Lizzy.
- Nie wiesz gdzie oni są? W sypialni pusto.
- Nie mam pojęcia. Pewnie wyszli i nie chcieli nas budzić.
Mike poszedł otworzyć drzwi. Uchylił je trochę.
- W czym moge pomóc?
Murzyn uśmiechnął się.
- Nie wpuścisz mnie młody kolego? Ja z sąsiedzką wizytą.
Mike stanął z boku dając drogę murzynowi. Był ubrany w ciemny garnitur i lakierki.
Przechodził się po kuchni rozglądając.
- Będzie wam się tu dobrze mieszkało. Sam jesteś?
- Do rzeczy. O co chodzi.
- Nie jesteś zbyt uprzejmy młody człowieku. Mam taki zwyczaj, że zawsze dowiedzam
nowych lokatorów.
Lizzy była struchlała ze strachu ale czuła, że Mike potrzebuje wsparcia. Założyła
dżinsową spódniczkę i koszulkę zanim wyszła do nich.
- Dzień dobry. Lizzy. A to mój chłopak Mike.
- No. W końcu ktoś miły. Twoja dziewczyna jest miła i lubię ją Mike.
Znów błysnął złoty ząb. Głos murzyna był niski i uspokajający, ale Lizzy nie czuła
spokoju. W niej budził trwogę i wewnętrzny niepokój. Lizzy uśmiechnęła się ale
wypadło sztucznie.
- A jak pan ma na imię?
- Jestem po prostu Albert. Opiekuję się mieszkańcami. Nawet nie wiecie co to za
okolica.
Wyjął zza pazuchy rewower i położył na kuchenny stole. Lizzy drgnęła. Uśmiechnął się.
- Mnie nie musicie się bać. Jestem waszym przyjacielem. Chcę, żebyście byli tu
bezpieczni.
- Ile to będzie kosztowało? - spytał Mike.
- Rozgarnięty jednak jesteś. Niedrogo. Wiem, że studiujecie. Studencka taryfa za
ochronę wynosi u mnie dwieście dolarów.
- Nie mamy tyle.
- Jesteś mężczyzną. Zdobędziesz. Aha. I ta druga para też dwieście.
Mike siedział ze zrezygnowaną miną.
- Wspieram sudentów więc pójdę wam na rękę. Wiem, że ciężko u was z pieniędzmi, a
naprawdę chcę, żeby nic wam się nie stało.
- Co mamy zrobić? - spytał Mike.
- Wyjdź do sypialni a ja porozmawiam z samą Lizzy. Uznam to za zapłatę.
Mike chciał się na niego rzucić, ale był na to zbyt rozgarnięty. Nie mówiąc o
dysporoporcji masy, zdawał sobie sprawę przed kim miał ich bronić Albert. Przed samym
sobą. Nikt tu nie wyrządzał krzywdy bez jego wiedzy. Był w pułapce. Jedyne co zostało
to być grzecznym i prosić.
- Da nam pan miesiąc na kredyt. Wezmę od starych i zapłacę czterysta, ale to potrwa.
- Lubię cię Mike, ale tu nie ma kredytów chłopcze. Do zobaczenia za miesiąc i
postarajcie się przeżyć.
Ruszył do drzwi. Lizzy czuła jak trzęsą jej się nogi. Jeszcze nigdy nie była taka
nastraszona. Pragnęła, żeby Mike coś zrobił. Zaczynała wierzyć, że tylko Albert
zapewni im tu bezpieczeństwo. Murzyn zatrzymał się w drzwiach i obrócił.
- Aha. Nie chodźcie po nocach. Tydzień temu w śmietniku na dole znaleźli dziewczynę
bez rąk i nóg. Wpłać za miesiąc Mike.
Drzwi się zamknęły. Lizzy rzuciła się Mike'owi na szyję. Czuł jak się trzęsie.
- Zrób coś Mike. Boję się. Boję. Naprawdę. Idź i go jeszcze poproś.
- To nic nie da kochanie.
- Ja za nim pójdę.
Mike zamarł.
- I co mu powiesz?
- Wiesz co. Zgódź się Mike. Zapewnię nam ochronę. To nic takiego. Dam radę.
- Nie Lizzy. Zabraniam ci. Jesteś moja.
- Muszę nas chronić Mike. Idę.
Mike nie widział jeszcze u swojej dziewczyny tak smutnych oczu. Trzymał ją ale niezbyt
mocno. Wyrwała łokcie z jego dłoni i wyszła na klatkę.
- Albert.
Obrucił się ku niej. Był na półpiętrze.
- Poczekaj - dodała.
Stał i patrzył w jej kierunku.
Lizzy złapała od dołu rąbek swojej dżinsowej spódniczki. Patrząc na niego smutno
podciągnęła go powoli do góry aż było widać całe jej zielone majteczki. Alber ruszył w
jej stronę. Wziął Lizzy za rękę i wprowadził do mieszkania. Mike siedział przy kuchenym
stole i podpierając głowę patrzył w blat.
- Masz wspaniałą dziewczynę. Opiekuje się tobą. Nie podziękujesz jej?
Mike spojżał na Lizzy i spódnicę. Wściekły i bezradny walnął z całej siły pięścią w stół.
- Rozumiem - powiedział znów spokojnie Albert. - Przynajmniej się przesuń.
Mike wstał i odszedł na bok. Albert podprowadził Lizzy do stołu i bardzi łagodnie
dotykając karku zasugerował, żeby się pochyliła. Operała się udami o kant stołu a
dłonie oparła o parapet za nim.
- Będzie Pan delitatny.
- Tak.
Głos Alberta był jak zwykle niski i łagodny. Lizy drgnęła, gdy chwycił jej zielone
majteczki. Zsunął je do kolan. Współpracowała. Podniosła jedną nogę, potem drugą, żeby
się ich całkiem pozbyć.
- Tak myślałem, że opalasz się w bieliźnie - powiedział.
Pupa Lizzy była blada jak mąka. Drgnęła drugi raz na dźwięk rozpinanego rozporka.
Czarny jak smoła penis był gruby i długi. Lizzy odczuła jego ciężar gdy położył go
na jej bladej pupie. Mike zakrył oczy dłońmi. Stał tuż obok. Mike złapał do wielką
dłonią za szczękę i ścisnął. Mike krzyknął z bólu.
- Dam ci dobrą radę, bo jak już mówiłem cię lubię. Nigdy nie stawaj między murzynem
a suczką, którą sobie upatrzył. Idź do rogu i bądź cicho.
Bunt Mike'a został zgaszony. Chuj był tej długości co pupa Lizzy. Albert ocierał się
o nią leniwie. Podniósł jej lewą nogę i położył zgiętą w kolanie na blacie stołu.
Pupa Lizzy była bardziej wypięta a wąskie, jasnoróżowe wargi sromowe młodej dziewczyny
były wilgotne i zapraszały czarnego intruza. Lizzy mróżyła mocno oczy. Właściwie
zaciskała. Spodziewała się bólu, ale ku jej zdziwieniu nie zabolało. Poczuła tylko
jak coś ją wypełnia i usłyszała mlaśnięcie. Starała się myśleć jak bardzo kocha Mike'a.
To się niedługo skończy. Nikt wcześniej tak głęboko w nią nie wchodził i tak mocno
nie rozpierał na boki. Walczyła z podnieceniem, które w niej narastało. Nie chciała
być podniecona. Chciała się rzucić po wszystkim w objęcia chłopaka i wypłakać.
Motyle i ciarki w brzuchu były coraz wyraźniejsze i nie potrafiła z nimi walczyć.
Albert penetrował ją stanowczo wpychając całą długość w jej drobne ciałko.
Lizzy zaczęła się pocić i mieć ciarki na skórze. Bała się, że Mike to zauważy.
Wstyd jej było za to co odczuwa. Z każdym pchnięciem uderzała w stół a stół głośno
w ścianę. Ktoś z góry walił w sufit i krzyczał. Albert wziął rewolwer i wystrzelił
w górę jeden pocisk. Pomogło. Lizzy nie wiedziała, że tak może być. Zawsze z Mikiem
było czule. Teraz była jebana. Dyszała ciężko. Koncentrowała całe siły na tym, żeby
nie pisnąć z rozkoszy. To by złamało Mike'owi serce. Kutas chodził w niej ciasno
ale nie bolało. To było tylko przyjmne. Był gorący, twardy i przsuwał w jej szczupłym
brzuszku wszystko na swojej drodze. Nagle poczuła coś jeszcze. Uczucie ciepła, które
zaczęło się w środku brzucha i zaczęło rozchodzić. Nigdy nie czuła wytrysku, ale też
nigdy wcześniej nie była penetrowana przez murzyna, tym bardziej tak wielkiego.
Wiedziała, że ciepło to kałuża spermy, która cały czas powiększała się w jej wnętrzu.
Przeszył ją spazm rozkoszy. Wypięła się, żeby poczuć murzyna jak najgłębiej w sobie,
ale na tyle dyskretnie, żeby Mike tego nie zauważył. Albert zauważył jej współpracę
i czule założył jej kosmyk włosów za ucho. Lizzy czuła jak jej pochwa się kurczy
szybkimi impulsami. Odpłynęła. Zaczęła krzyczeć. Miała nadzieję, że Mike odbierze to
jako ból. Znów ogarnął ją wstyd. Orgazm był tak intensywny, że straciła kontrolę nad
pęcherzem i wysiusiała na podłogę całą zawartość. Albert pocałował ją czule w szyję.
- Jesteś cudowna Lizzy. Zazdroszczę twojemu chłopakowi.
Lizzy nie odwróciła się do niego. Leżała na stoje i szlochała w dłonie. Wyjął z niej
penisa za którym wyleciało kilka lepkich plam spermy zorbryzgując się na podłodze w
kałuży moczu. Albert zapiął rozporek i schował rewolwer.
- Do zobaczenia za miesiąc Mike. - powiedział grzecznie i spokojnie.
Zamkął drzwi ale zawrócił.
- Aha. I przyślijcie do mnie swoją przyjaciółkę. Molly, tak? Czekam do środy. Adres
klubu znacie.
Wyszedł na dobre. Lizzy powoli podniosła się i cała dygotała.
- Przytul mnie Mike.
W jego ramionach rozpłakała się na dobre.
- Tak mi wstyd. Jestem dziwką.
- Ja powinienem coś zrobić kochanie. A ty się okazałaś twardsza.
Lizzy powoli się uspokajała a Mike ją przytulał i głaskał. Był znów taki czuły.
Teraz zdała sobie sprawę, że najbardziej boi się swojej siemnej strony, którą
właśnie odkryła.

C.D.N.

  • Lubię 6

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Rozdział III.

Zajęcia zostały skrócone o dwie godziny. Molly i Lizzy zastanawiały się czy
zaczekać na chłopaków, czy wracać do domu. Ostatecznie postanowiły wybrać
się na zakupy. Jak zwykle zostały kilka razy zaczepione, ale spławiły
szorstko zalotników. Lizzy przymierzyła zieloną bluzkę na guziki.
- I jak?
- Pasuje ci. Mike oszaleje. Czysty seks.
Lizzy obejżała się jeszcze w lustrze z miną satysfakcji. Faktycznie. Drobne,
jędrne piersi nieuwięzione jak zwykle stanikiem kusiły. Bluzka pasowała
też do dżinsowej mini.
Skończyły zakupy ale dzień był jeszcze wciąż młody. Chłopaki nudzili się na
zajęciach. Szły długim holem galerii do samochodu. Molly wyjątkowo ubrała się
tego dnia w dżinsowe spodnie i biały t-shirt. Dzień był ładny i świeciło słońce.
Z wnętrza garbusa buchnęło gorące powietrze. Postanowiły otworzyć drzwi na
szerz i chwilę poczekać.
- Chcę jeszcze gdzieś podjechać Lizzy. Mam dwie stówy.
- Do Alberta? Nie wiem czy to dobry pomysł.
- A na co czekać?
- Pojedziemy z chłopakami. I mu zapłacimy.
- A co to da? Tobie to zrobił przy Mike'u. Mi Steven też nie pomoże. Zresztą
Albert chce kasę, więc mu ją dam.
- Ale samą cię nie puszczę.
Wsiadły i ruszyły. Im bliżej klubu, tym Lizzy odczuwała większe napięcie. Nie była
pewna co to było. Dziwne uczucie w dole brzucha nie dawało jej spokoju. Gdy
weszły do środka z jasnej ulicy, przez chwilę nic nie widziały. W klubie jak zwykle
było tylko mroczne czerwonawe światło. Było jescze pusto, ale zauważył je wysoki
kelner i obdarzył szerokim uśmiechem.
- Zapraszam panienki. Drinka?
- Nie o tej porze. Szukamy Pana Alberta.
Kelner obszedł bar i przechodząc obok nich zniknął w jednym z bocznych drzwi.
Molly poczuła dreszcz gdy spojżał na jej nogi.
- Dziwnie tu.
- Trochę.
Lizzy czuła jak lekko dygoczą jej uda. Miała na nich białe rejstopy a na górze
nowo zakupioną zieloną bluczeczkę. Kelner pojawił się w drzwiach i skinął na nie
ręką. Poszły za nim. Długi i mroczny korytarz wyłożony był dywanami. Bały się
trochę. Kelner zapukał w drzwi na końcu korytarza. Otworzyły się i wyszła łądna
blondyneczka z prawie dziecinną buzią, ubrana w bieliznę. Nie wyglądała chyba
nawet na osiemnaście lat. Kelner wskazał dłonią na drzwi. Weszły nieśmiało.
Albert siedział na czarnej, skórzanej kanapie na wprost. Przed nim na środku
pokoju było coś między pufą a łóżkiem. Duża, rówież skórzana pufa była okręgiem
o średnicy prawie dwa metry. Była też szafka wypełniona karafkami z różnymi
alkoholami. Albert uśmiechnął się miło, ale u dziewczyn ten uśmiech odsłaniający
jego złoty ząb wywołał uczucie trwogi.
- Co za miła wizyta. Zapraszam. Naet o tobie myślałem Lizzy. Co u twojego chłopaka?
Czemu nie przyszedł?
- Raczej nie jest Pana fanem.
- Szkoda. A ja go lubię. Chodź tu i usiądź obok. No chyba, że ty też nie jesteś
moją fanką.
Lizy usiadła na kanapie obok Alberta. Drgnęła, gdy objął ją ręką w pasie.
- Jednak czułem, że mnie trochę lubisz. Przedstawisz mi koleżankę?
- To Molly, moja współlokatorka. Przyszła zapłacić.
Molly wyjęła dwa banknoty po sto dolarów i położyła na pufie.
- Chcemy Pana o coś pooprosić, panie Albercie.
- Mówcie mi Albert, dziewczyny. Umowa?
- A więc, Albert, dałbyś nam zniżkę? Na przykad dwieście za obie pary?
- Siadaj Molly. - klepnął dłonią w skórę obok siebie. - Głupio mi gdy kobieta stoi.
Molly wahała się ale podeszła. Usiadła ale na samym skraju kanapy.
- Nie gryzę. Naprawdę nie jestem taki straszny.
Przysunęła się bliżej Alberta.
- Co powiecie na pracę u mnie?
- Pracę? - Lizzy wydawała się zaskoczona, ale miała głowę pełną obaw.
- Tak. Jesteście młode, zgrabne. Macie obie piękny uśmiech i obycie. Potrzebne mi
są kelnerki. Łatwa, miła praca i da się pogodzić ze studiowaniem. To jak?
Molly skinęła ramionami patrząc na Lizzy.
- Dla chłopaków też bym coś znalazł. Potrzebuję ludzi na zmywak i do ochrony.
Lizzy uśmiechnęła się z lekką kpiną.
- Nasi chłopcy do ochrony?
- Dadzą radę. To jak? Pięćset na tydzień.
Lizzy wydawała się zadowolona z propozycji.
- Brzmi chyba nieźle. Co myślisz Molly?
- Pewnie.
- Ładna bluzka. Możesz ją zakładać za barem. - powiedział zadowolony Albert.
Górny guzik był odpięty. Albert położył palec i pociągnął lekko. Puścił drugi
guzik. Lizzy nie zareagowała, ale czuła jak jej oddech przyspiesza a serce
szamotało się w klatce. Albert bardzo powoli powiększał jej dekolt, ale przestał
zanim odsłonił sutek.
- No to pracujecie dla mnie kwiatuszki. Do zobaczenia jutro.
Wziął je za ręce gdy wstawały i sam wstał za nimi, żeby odprowadzić do wyjścia.
W drzwiach klepnął Molly w pośladek. Ta odwróciła si gwałtownie z gniewną miną.
Zanim zdążyła coś powiedzieć, wyhamowała i gniew zamieniła na ładny uśmiech.


Rozdział IV.

Tydzień minął w miarę spokojnie. Chłopaki głównie obierali w kuchni ziemniaki i
zmywali naczynia. Czasem pomagali przy barze w godzinach największego ruchu.
Molly i Lizzy poznały wielu miejscowych i często wysłuchiwały opowieści.
Pierwsze drobne oznaki problemów pojawiły się wkrótce. Był spory ruch i dziewczyny
chodziły po sali roznosząc drinki, a chłopcy wydawali piwo przy barze. Niepokój
Molly wzbudził stolik z czterema wyjątkowo hałaśliwymi mężczyznami. Byli podpici
i zachowywali się ordynarnie. Starała się unikać ich wzroku, ale jeden z nich
upodobał ją sobie i zamawiał często. W końcu klepnął ją w pośladek na co odwróciła
się.
- Chyba za dużo sobie pan jednak pozwala.
Kilka razy wcześniej otrzymała już klapsa, ale wtedy odpuszczała. Teraz jednak zza
baru patrzył jej Steven. Widziała, że ruszył do stolika i trochę się bała, co z tego
wszystkiego wyniknie.
- Taka jesteś nietykalska? Zobaczymy co twój szef na to suko.
Steven dotarł do nich i dolał oliwy do ognia.
- Szanowny pan chyba za dużo wypił.
- Takie dupeczki jak twoja dziewczyna proszą mnie o rżnięcie kolego. Twoją wydupczę
za darmo jak chcesz.
Steven chciał się rzucić na niego ale ochrona go powstrzymała. Molly została poproszona
do biura Alberta razem ze Stevenem.
- Co tak sie stało Molly?
- Wiem jak to wygląda Albert i przykro mi, że tak się stało, ale on się zachował
wobec mnie bardzo nieładnie.
Albert nie był zły. Postanowił być dobrym ojcem. Położył Molly rękę na ramieniu.
- Nie przejmuj się nim. Jest pijany.
Otarł kciukiem łzę z jej polika i podał chusteczkę, bo szlochała.
- To są niestety minusy tej pracy. Goście tu piją, a wy jesteście młode i atrakcyjne.
Ale nie możemy sobie pozwolić na obrażanie gości.
- Mam się pozwolić klepać w dupę?
- Szybko się przyzwyczaisz. Wiesz co? Dołożę wam po stówie tygodniówki.
Zrobił teraz surową minę.
- Ale nie chcę już takich incydentów. Zgoda?
Molly ocierając łzy przytaknęła głową.
- A teraz idź i przeproś tego mężczyznę.
Molly zrobiła zaskoczoną minę z nutą oburzenia, ale nie odpowiedziała nic i nie
zaprotestowała. Poprosiła chłopaka, żeby poszedł z nią do stolika.
- Znów mnie chcesz obrazić dziwko?
- Nie. Tym razem chciałam przeprosić.
- Wybaczę, jeśli napijesz się z nami kolejkę.
Klepnął się w kolano, żeby usiadła. Molly zrobiła to.
- Tobie już wybaczyłem kochanie, ale twój chłopak nazwał mnie pijakiem.
- Ma też przeprosić?
- Nie. Chcę, żeby tu stał i patrzył jak ci dobrze u mnie na kolankach. Jak ma na
imię?
- Steven.
Inny z mężczyzn nalał z butelki do kieliszków i jeden z nich podali Molly.
- No to za miłe spotkanie Molly. Twoje zdrowie.
Przechylili na raz. Moly otrząsnęła się co rozbawiło mężczyzn.
- Twoja Molly ma świetne cycki Steven.
Zanim skończył mówić złapał ją oburącz przez bluzkę i miętolił.
- Cudowne cycuchy. Podoba ci się skarbie?
- Tak. - Odpowiedziała.
Steven zaciskał zęby ale stał bez ruchu. Mężczyzna wsunął dłonie pod bluzkę.
Pieścił pierci i wałkwał sutki w palcach.
- Lubisz obciągać kochanie?
- Bardzo.
Mężczyzna siedzący obok położył jej kciuk na ustach. Oblizała go. Ku uciesz reszty
zaczęła go oblizywać jakby to robiła z członkiem. Połknęła palec i zaczęła ssać.
- No wystarczy na dzisiaj. - powiedział mężczyzna - Wracaj do chłopaka.
Molly przytuliła się do Stevena, ale ten jej nie objął.
- Przepraszam kochanie. - wyszeptała mu do ucha.
Steven poczuł, że mu stoi. Nie chciał tego. Tyle razy już miał kłopot ze wzwodem i
usilnie starał się o niego, a teraz równie usilnie starał się o coś odwrotnego.
Molly poczuła to gdy się przytuliła.
- Steven. Masz wzwód?
- Sam nie wiem czemu.
Była trochę oburzona.
- Podobało ci się jak mnie poniżał!
- Nie. To nie tak.
Nie mógł jednak się dłużej oszukiwać. Wieczorem gdy się kochali często w wyobraźni
miał scenę innego mężczyzny posuwającego jego Molly. Zaczął lubić pracę u Alberta.
Gdy stał za barem mógł z bezpiecznej odległości obserwować Molly flirtującą z
klientami. Często nachylała się i pozwalała zajżeć w dekolt. Kręciła słodko pupą
odchodząc od stolika. Steven widział wtedy napalone spojżenia mężczyzn. Często
też otrzymywała klapsy, po których tylko słodko się uśmiechała. Lizzy też rozbudzała
fantazję klientów i często ją adorowali. Steven raz przyłapał Mike na pewnej sytuacji.
Lizzy dawała się podrywać dwóm przystojniakom, podczas gdy Mike słysząc ich rozmowy
stał za barem i pocierał ptaka przez spodnie.
- Co robisz? - spytał Mike.
Ten wystraszył się, bo nie zauważył wcześniej Stevena.
- Nic. A co?
- Chyba mamy wspólny temat do obgadania.

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Musze powiedziec ze nie zawiodles mojego zaufania, poczatek byl nudny ale dobrze napisany, nie wciagal ale mimo to nie odpychal, ale ostatni rozdzial i sposub budoania napiecia miszczostwo swiata.... czasem cos pisze ale nie tak dobrze... 

 

Gratuluje naprawde dobrego tekstu. 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Wrócili do domu po jedenastej. Albert zwolnił ich wcześniej z klubu, żeby
mogli się wyspać przed egzaminem zanazjutrz. Lizzy była zmęczona, ale w
humor jej dopisywał.
- O której pobudka kochani? - spytała.
- Ja wstaję o piątej. Muszę trochę poryć. Nie wiem jak to kurwa zaliczę.
Molly bardziej się przejmowała od koleżanki.
- Ściągniesz od Lizzy. Patrz jaka obryta. - wtrącił Mike.
- Już to widzę. Obie umoczymy.
- To wy wkuwajcie - powiedziała Lizzy i spojżała na Mike'a - a ciebie
zapraszam na relaks do łóżka.
Zniknęli w sypialni a Molly próbowała posiedzieć nad książką. Mike bzyknął
Lizzy szybko, więc tylko przez chwilę przeszkadzali. Szczególnie Lizzy
swoimi odgłosami i niesforne łóżko. Lizzy po ostrej przejażdżce konnej
zeszła z rumaka i położyła zdyszana obok.
- Podobało się? - spytał Mike.
- W miarę.
- Tylko?
Wiedział, że się z nim droczyła.
- Chciałabym tego kiedyś spróbować z Albertem.
Mike poczuł ukłucie zazdrości i spojżał z trochę urażoną miną.
- No to możesz spróbować. Co widzisz w tym murzynie?
Lizzy pociskała śrubę dalej.
- Fantazjuję nieraz o nim wiesz. Że każe mi klęknąć. Zrobiłabym to bez
wahania i ssałabym jego czarną pałę aż by mnie całą pobrudził.
- Uwielbiam twoje żarty - odparł z niepewną miną.
Spojżała na niego śmiertelnie poważnie.
- Naprawdę bym mu obciągnęła.
Teraz uśmiechnęła się pojednawczo.
- Ale nie czuj się zagrożony. Tylko ciebie kocham. Zazdrosny?
Mike nie odpowiedział. Odwrócił się do niej tyłem a ona przytuliła
się do jego pleców.

Egzamin wypadł słabo. Tylko Steven miał szansę zaliczyć. Pozostali byli
pewni oblania. Lizzy nic nie napisała. Od przeczytania pytań stwierdziła,
że nie ma sensu walczyć i siedziała bawiąc się długopisem i rozmyślając
o klubie. Po wszystkim weszli do profesora od razu umówić się na poprawkę.
W domu Lizzy pierwsza wzięła kąpiel. Krótką bo mieli mało czasu. Mike
zauważył, że po wyjściu spod prysznica założyła białą mini i koszulę na
gołe ciało.
- Tak idziesz? - spytał.
- Albert poprosił, żebym przychodziła bez bielizny. Zgodziłam się.
- Albert i Albert. - Mike był sfrustrowany.
Lizzy objęła go i szepnęła do ucha kokieteryjnie:
- Zazdrośnik.
- Ja? Czego miałbym zazdrościć bambusowi.
- Że za nim szaleję. - znów wyszeptała.
Wiedziała, że nie musi sprawdzać, ale położyła dłoń na ptaku Mike'a.
Był tak jak się spodziewała twardy.
- Idziemy? - spytała.

W klubie przez dwie godziny było pusto i niewiele się działo, aż do
dwudziestej drugiej. Zrobiło się tłoczno i gwarno, a dziewczyny uwijały
się jak w ukropie roznosząc dania i drinki. Mimo to Lizzy zgodziła się
oderwać od pracy i pogadać z przystojnym brunetem. Czuła, że to ktoś ważny
i Albert chciałby tego. Steven zastąpił ją w roznoszeniu drinków, więc
Mike został sam przy nalewaku. Miał dużo pracy, ale zerkał bez przerwy
na Lizzy siedzącą trochę dalej przy barze i flirtującą z nieznajomym.
Słyszał ich rozmowę. Facet był bardzo miły i szarmancki a Lizzy była
rozbawiona i bardzo się do niego wdzięczyła. Opowiadał jej swoje historie
a ona oblizywała wargi i bawiła się swoim kosmykiem włosów. Mike poczuł się
zazdrosny, że jego dziewczyna jest taka napalona. Wyrwał się z zamyślenia
gdy brunet pstrynkął na niego palcami. Mike podszedł.
- Zrób nam po drinku kolego.
Lizzy nie była pewna czy powinna.
- Jestem w pracy. Nie gniewaj się. Może po?
- Jak chcesz, ale tak fajnie mi się z tobą rozmawia. Znam Alberta i obiecuję,
że jeśli ci zeróci uwagę, to sam mu skręcę kark.
Lizzy zachichotała.
- No to niech będzie.

Wieczorem Mike zrobił Lizzy małą scenę zazdrości. Kochając się z nim tym
razem na podłodze, żeby nie skrzypiało, starała się być bardzo czuła dla
chłopaka. Zapewniała o swojej miłości, i że nie musi widzieć rywala w żadnym
facecie. Następnego dnia była sobota. Mieli wolne od uczelni i postanowili
wybrać się trochę odpocząć nad wodę. Był piękny i upalny dzień. Gdy wstali
było już duszno. Molly otworzyła okno na podwórze z widokiem na schody
pożarowe i drugie w kuchni. Zrobił się przyjemny przeciąg. Lizzy zakładała
na siebie zielony dwuczęściowy kostium kąpielowy a Molly była już wyszykowana.
Steven miał plecak przerzucony przez ramię i właśnie szedł zanieść go do
samochodu, gdy usłyszeli pukanie do drzwi. To był Albert i jego dwóch
przydupasów.
- Cześć Albert - pierwsza przywitała się Lizzy. - Miła niespodzianka.
- Cieszę się, że jeszcze was złapałem. Chyba się nie spieszycie.
- Właściwie trochę tak - rzucił Steven. - Możemy w czymś pomóc?
- Tak tylko wpadłem zobaczyć co u was. Ale skoro nie macie czasu.
- Taki kawał się fatygowałeś, to może napijesz się herbaty - zaproponowała
Molly.
- Nie. Ale zrób mi drinka. I dla chłopaków.
Miał na myśli chłopaków ze swojej ochrony. Wyciągnął banknot i podał go
Mike'owi.
- Wiem, że lubicie piwo chłopaki. Po drugiej stronie ulicy jest naprawdę
dobre beczkowe. Muszę pogadać z Molly i Lizzy.
Zebrali się i poszli bez dyskusji. Albert usiadł przy kuchennym stole i
wyszczerzył złoty ząb. Wyjął z kieszeni woreczek i usypał na stole białą
ścieżkę. Nachylił się i wyprostował znów.
- O, przepraszam. Nie jestem sam. Spróbują Panie?
Śmielsza Lizzy podeszła i wzięła od Alberta rurkę. Usiadła mu na kolanach,
nachyliła się i wciągnęła nosem kreskę. Skrzywiła się i kichnęła.
- Pierwszy raz mała, co?
Lizzy czuła jak ogarnia ją miłe, ciepłe uczucie. Wszystko spowolniło i
stało się niewyraźne. Czuła się dobrze. Wręcz cudownie. Jak we śnie.
- Teraz ty kochanie - zachęcił Molly i usypał ścieżkę.
Odważyła się. Podeszła i wciągnęła. POdobnie jak Lizzy nie uniknęła
kichnięcia.
- Moje dwie kochane dziewczynki. Lubicie Alberta?
- Bardzo.
Lizzy była ugotowana. Rozłożyła nogi, gdy Albert położył dłoń na jej
nagim brzuchu. Siedziała mu na kolanach obrócona tyłem. Wykręciła głowę,
żeby się z nim przelizać. Albert wsunął jej dłoń w kąpielówki. Jęknęła cicho.
Molly stojąca przed Albertem nachyliła się i całowała jego szyję. Wyjęła
przez dekolt piersi, żeby się nimi ocierać o niego.
- Zerżnij mnie Albert - poprosiła Lizzy.
- Nie dzisiaj - odpowiedział nie przerywając palcowania jej cipki. - Przyjdzie
na to czas. Poznałaś już Benedykta skarbie, prawda?
- Tak. Bardzo fajny człowiek.
- Robię z nim ważne interesy. Jutro będzie w klubie. Chciałbym, żeby
wyszedł szczęśliwy. Pomożecie mi w tym?
- Jasne. Co mamy robić?
- To co zawsze ale on jest najważniejszy. Cchę, żeby był dopieszczony i
nie odmawiajcie mu niczego. I bez rozmowy o pieniądzach. Ja wam wszystko
wynagrodzę. Źle ze mną chyba nie macie?
- Nie dzisiaj Lizzy. Cyba że chcesz mi obciągnąć.
Zanim zdążył skończyć Lizzy klęczała przed nim na kolanach a Molly obok niej.
Wstał i leniwie wyciągnął swoją dumę ze spodni. Pieścił delikatne buzie obu
dziewczyn, które również odwazjemniając się delikatnością mustały ustami i
językami jego prącie i jądra. Narkotyk w ciele Lizzy chyba osiągnął spore
stężenie. Wirowało jej w głowie a ściany pływały. Kutas sterczący przed
twarzą wydawał się ogromny i smakował jej jak nic dotychczas. Chcętnie i
szeroko otwierała usta, gdy Albert miał ochotę wepchnąć go głębiej.
- Nastawcie te śliczne dziubki.
Obie odchyliły głowy twarzami do góry i otworzyły usta zachłannie rywalizując
o gorącą spermę tryskającą z czarnego penisa. Pierwszy lepki glut trafił
Lizzy, grugi wylądował na czole Molly. Albert ryczał jak zwierze a one
jadły z jego ptaka i pieściły wzajemnie swoje cipki. Gdy już Albert się
wystrzelał wylizały dtarannie swoje buzie delektując się lepkim sosem.
- Do jutra dziewczyny. Ten dzień może być dla was ważny.
Mike i Steven siedzieli w pubie przy dużej szybie, więc widzieli wychodzącego
Alberta. Ten zanim wsiadł do limuzyny pokazał im gestem, że mogą wrócić do
siebie. Wyjazd nad wodę nie wypalił. Dziewczyny miały odjazd jeszcze długo.
Chochotały i mówiły bzdury. Wyśmiewały poważne pytania swoich chłopaków.
Steven otworzył piwo z lodówki i drugie podał Mike'owi. Dziewczyny poszły
do sypialni nie zamykając za sobą drzwi. Położyły się tak, żeby móc
wzajemnie lizać cipki w pozycji sześdziesiąt dziewięć.
- Może się przyłączymy? - spytał Mike.
- Nie. Chyba że masz chuja jak Albert.
Obie parsnkęły śmiechem i wróciły do lizania. Penetrowały się głęboko
językami. Chłopcy mimo braku zaproszenia weszli do sypialni, ale nie na
łóżko. Stali obok i masturbowali się. Lizzy pierwsza odleciała w cudownym
orgaźmie i trysnęła swoimi soczkami. Gdy już Molly była po, obie wyczerpane
zasnęły.

Benedykt pojawił się w klubie o osiemnastej. Dziewczyny zaproponowały
najlepszy stolik i na zmianę dbały aby gościowi niczego nie brakowało. A że
najbardziej ochotę miał na towarzystwo przesiadywały z nim pozwalając się
podrywać. Mike'a bolało, że Lizzy nie udaje. Autentycznie dobrze bawi się
w towarzystwie gościa. Stał za barem i zgrzytał zębami nie rozumiejąc
dlaczego mu stoi. Właśnie przecierał kufel szmatką, gdy zjawił się Albert.
- Wejdź do mnie Mike.
- Idę szefie.
Pokonali długi korytarz i weszli w drzwi na wprost. Albert usiadł na
kanapie i wskazał MIke'owi fotel.
- Drinka?
- Mogę w pracy?
- Dzisiaj tak Mike.
Polał sobie i chłopakowi whishy z colą w szklankę z grubym dnem.
- Dzisiaj dla mnie ważny dzień i nie chcę niespodzianek. Chciałem się
upewnić czy to rozumiesz.
- Chyba tak szefie. Zrobię co trzeba.
- To dobrze. Zapomnij że dzisiaj Lizzy jest twoją dziewczyną. Dzisiaj
należy do Benedykta. Być może weźmie ją do pokoju VIPów. Będziesz im
wtedy usługiwał przynosząc drinki. Jeśli wejdziesz a Lizzy będzie akurat
jebana masz być uprzejmy i robić swoje. Rozumiemy się?
- Tak szefie.
- To dobrze. Przekaż koledze to samo.

Lizzy i Molly siedziały przy stoliku z Benedyktem i świetnie się bawiły.
Postronny obserwator, a takimi obbserwatorami byli Steven i Mike, pomyślałby
że Benedyktowi nigdy nie kończą się historie i dobre dowcipy.
- Zamówiłem tu salkę u Alberta. Będą moi przyjaciele z firmy. Przystojni
i mili biznesmeni. Chcecie się przyłączyć do imprezy.
- Dzięki. Chcętnie poznam twoich przyjaciół Ben.
Wstał i przepuścił dziewczyny przodem. Szli przez tłum tańczący na parkiecie
i skierowali się w boczny korytarz ze schodami w dół, po których długi
mroczny korytarz doprowadził ich do drzwi z napisem VIP ROOM. Mike poszedł
za nimi. Był w rozterce. Podniecenie zwiaane z tym, że jego Lizzy będzie
za chwilę umilać czas starszym, bogatym panom, było ogromne i nie mógł
ukryć wzwodu. Jednak Bał się czy jej nie straci, no i w końcu bał się o nią.
Napewno nafaszerują ją narkotykami. Nie będzie panowała nad sobą.
Kontrolowana zdrada, to rozumiał i już tego pragnął. Obawiał się jednak,
że naćpana Lizzy zeszmaci się całkowicie. Chciał krzyknąć za nią, żeby tam
nie szła, ale było za późno. Gdy zszedł z ostatniego stopnia schodów
dziewczyny  wraz z Benjaminem właśnie zniknęły za zamykającymi się drzwiami.
Wrócił zagaszony do baru. Nie wiedział jak szybko płynie czas i był
niespokojny. Z odrętwienia wyrwał go kelner Walt podając tacę z drinkami.
- Zanieś to VIPom.
Mike wziął tacę na lewą dłoń. Nauczył już się takiego noszenia bez wpadek.
Przed drzwiami pokoju czuł niepokój. Zapukał. Otworzył mu Ben.
- O. Jesteś. Postaw na stole.
Ruszył powoli przez intymną salkę oświetloną dyskretnym światłem. Poanowała
tu ciepła atmosfera. Najbardziej wyróżniało się okrągłe łoże na środku
przyponinające wielką pufę, podobną do tej u Alberta. Molly siedziała na jej
brzegu z ubranym w garnitur grubasem. Lizali się. Ona pieściła dłonią jego
nieduży członek a on grzebał jej w majtkach. Była spowolniona i uległa.
Mike wyciągnął słuszny wniosek, że już wciągnęła nosem. Rozweselona Lizzy
flirtowała z pozostałymi czterema włącznie z Benem. Siedziała między dwoma
a dwóch miała naprzeciw.
- Drinak Lizzy? - spytał Ben.
- Chcętnie.
Mike rozstawił drinki i cofnął się do drzwi.
- Coś jeszcze państwu potrzeba? - spytał.
- Narazie nie ale zostań, żebyśmy nie musieli po ciebie posyłać.
Mike stanął na baczność obok drzwi.
- A więc, piękna Lizzy, opowiadaj co tu porabiasz?
- Yyy, w sumie to pracuję jako leknerka, a dzisiaj chciałabym panom umilić
czas.
- Brzmi świetnie. To co proponujesz poza wspólnym wypiciem drinka?
- Możemy dołączyć do Molly, ale to zawsze zdążymy robić. Może grę towarzyską.
Lubicie? Zadaję wam pytanie. Jeśli zgadniecie muszę coś zrobić.
- Super. - odparł Ben. - Jeśli zgadniemy piewsze, zdejmujesz górę.
Lizzy przytaknęła i zamysliła się nad pytaniem.
- Gdzie jest w tej chwili mój chłopak? To pytanie łatwe i podchwytliwe.
Ułatwiła im zadanie jak tylko mogła. PO krótkiej naradzie zgodnie wskazali
na Mike'a. Lizzy uśmiechnęła się i klasnęła w dłonie.
- No super chłopaki. Dobrze wam idzie.
Zrobiło się głośno i wesoło. Panowie gratulowali Mike'owi dziewczyny, lecz
szybko wrócili do niej. Nie mówieli mówić, że pora się wywiązać z zakładu.
Zdjęła wprawnie koszulkę przez głowę odsłaniając drobne, zgrabne piersi
z drobnymi sutkami. Udała zawstydzenie gdy rozległy się pomróki zachwytu.
- No, no. Co my tu mamy panowie. Prawdziwy skarb. Masz świetne cycuszki Lizzy.
- Dziękuję - odpowiedziała patrząc w dół.
Ben usypał kreskę na ławie.
- Masz ochotę?
Lizzy miała. Wciagnęła, kichnęła i otrzepała głowę. Chilę potem już zaczęła
odlatywać. Mike wiedział, że to wprowadzi grę do innego etapu.
- Może pokażesz nam cipkę kochanie?
Otumianiona dziewczyna bez żadnego droczenia się oparła się za sobą i
rozsunęła uda eksponując dla czterech napalonych panów swoją wąską wygoloną
cipeczkę. Długie wąskie i różowawe wargi sromowe sprawiały wrażenie wprost
idealnych, co miało się wkrótce zmienić. Panowie wychylili głowy.
- Lubisz brać do buzi Lizzy?
- Bardzo. Chcecie, to wam obciągnę. Uwielbiam smak fiuta.
- To może znów zagramy, co? Powiedzmy, że każdy z nas ma zagwarantowane
obciąganie. Ale jeśli chce może rzucić monetą. Orzeł będzie oznaczał seks.
Za reszkę nie ma żadnej nagrody. Pasuje?
- Nie wypuszczę nikogo z was stąd ze sterczącym fiutem. Za reszkę zwalę
konia ręką.
Moneta zabrzęczała na szklanym blacie. Pierwszy mężczyzna wygrał bzykanie.
Drugiemu też się poszczęściło. Trzeci zdecydował się nie rzucać. Przyszła
kolej Bena.
- Raz kozie śmierć. Jak zabawa to zabawa.
Rzucił. Moneta zatańczyła i opadła reszką. Lizzy posmutniała, ale tylko na
chwilę.
- Wprowadzam nową zasadę. Ułaskawiam Bena. Zerżnij mnie Ben. Chcę się z tobą
pieprzyć. Zanieś mnie na środek i przeleć.
Molly cała rozebrana do naga właśnie położyła się na skraju łoża z nogami
szeroko. Wysokość była akurat taka, że grubas klęczący przed łóżkiem mógł
komfortowo wsunąć w nią swojego ptaka. Piękna Molly tylko połowicznie
kontaktowała co się dzieje. Było jej dobrze i tylko to się dla niej liczyło.
Nieważne było, że facet między jej nogami był spoconym i łysiejącym grubasem
a nie księciem z bajki. Posuwał ją lubieżnie a ona ssała z zapałem jego
kciuk i prężyła ciało, gdy obmacywał jej piersi.
Ben rzucił Lizzy na środek łóżka i szybkim ruchem pozbawił ją spódniczki.
Podobnie jak przyjaciółka, była teraz całkiem naga. W amoku lubieżnie
rozłożyła uda zapraszając Bena do środka. Głowę wywiesiła poza łóżko.
- Chcę ssać kutasa.
Życzenie szybko się spełniło, choć Obserwujący z boku Mike nie nazwałby tego
ssaniem. Raczej jego dziewczyna była posuwana w usta.
- Bądźcie dalikatni panowie. Nie zróbcie jej krzywdy - poprosił niepewnym
głosem Mike.
Zaskoczył tym trochę wszystkich.
- Twój chłopak się martwi Lizzy. Mamy być delikatni?
- Chcę na ostro Ben. Zerżnij mnie jak sukę.
- Sam słyszałeś chłopcze. Ona chce się walić na ostro.
Trzej panowie obsługujący Lizzy z tej strony zmieniali się co chwilę.
Każdy pierdolił jakby brał udział w biegu sprinterskim. Lizzy wytrzymała
kilka takich cykli zanim poczuła, że traci kontrolę nad swoim ciałem.
Zimne dreszcze przeplatały się z gorącymi i wszystko w niej dygotało a ciało
pokryło się gęsią skórką. Koleś od buzi już skończył. Oblizała spermę z ust
i spojżała w dół między swoje nogi gdzie Ben wpychał kolejny raz swojego
żylastego rycerza w jej wąską szparkę. Znów całe łóżko zaczęło chodzić
a Lizzy pociemniało przed oczami. Z cipki w powietrze chlusnęła obfita
fontanna płynów. Skończyła równo z Benem, który większość swoich soków
zostawił w niej. Jedynie końcówka wypłynęła leniwie na jej wygolone łono.
Czuła się zaspokojona, ale nie zapomniała o dwóch pozostałych mężczyznach.
Dwie kolejne tury i każdy z nich sięgnął nieba w młodziutkiej szparce Lizzy.

Obudzili się dość późno. Pierszy wstał Steven i przygotował dla wszystkich
śniadanie - jajecznicę na kiełbasie. Dziewczyny poza bólem głowy miały
lekkiego moralniaka. Lizzy usiadła na kolanach Mike'a i wtulała się w niego
jak na pierwszych randkach.
- Powiedz że wszystko jest jak dawniej. Proszę.
- Jest Lizzy. - Objął ją czule. - Nie byłoby mnie tutaj.
- Słuchaj. Wiem, że cię to podnieca, ale mogłam z  tobą wszystko uzgodnić, a
zrobiłam to sama.
- Jeśli obiecasz, że mnie nigdy nie zostawisz, to nie zmieniaj się.
Steven obejmował od tyłu Molly, która oparła na nim głowę. Nagle obróciła się
u niemu i wtuliła mocno.
- Chcę być zawsze z tobą Steve. Jesteś najlepszy.
- Tak będzie mała. I nie musisz być znów grzeczną dziewczyną.

  • Lubię 7

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...