Skocz do zawartości
rita

Jeżyny

Rekomendowane odpowiedzi

Rita, Rita, jesteś niesamowita!!! To czytanie w kawałkach jest podobną torturą do tego co czytamy, ale zapewniam Cię, jesteśmy już gotowi, teoretycznie i praktycznie.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Co było dalej?

 

Dalej stałam pod prysznicem długi czas zastanawiając się, czy włączenie zimnej wody nie byłoby lepszym pomysłem.

 

Byłam wściekła.

 

Długo siedziałam w tej łazience, na szczęście mnie nie popędzał.

 

Grałam na zwłokę, żeby zmniejszyć ilość czasu, jaką spędzimy razem…o dziwo.

 

Wyszłam, gdy została godzina do pociągu i poprosiłam, żeby mnie odwiózł. Drogę pokonaliśmy w milczeniu. Na stacji pomógł mi wsiąść i pożegnał całusem w czoło.

 

Przespałam podróż.

 

A potem wróciła codzienność. Nieco jednak odmieniona.

 

W pierwszych dniach wyżywałam się na moim chłopaku, żeby odreagować, co miało dobrą i złą stronę. Dobra jest taka, że w sypialni pojawił się taki ogień, iż wrócił do „tego papierosa tuż po” mimo, że poszedł w zapomnienie już wiele miesięcy temu. Ale i kłótni było więcej. Nie rozumiał, co mnie gryzie.

 

Jeszcze później się uspokoiłam. Wszystko zaczęło opadać.

 

Zaczęła się wiosna.

 

Czasami wracały wspomnienia a wtedy próbowałam coś odtworzyć w łóżku, ale to nie było to. Jakby chciało się torebkę z Prady a dostawało fajną, dobrze odwzorowaną ale z sieciówki. Niby można by się było nie przyczepiać…

 

…ale chciałam swoją Pradę.

 

Czekałam. Nie odezwał się pierwszy a ja nie chciałam dać mu tej satysfakcji. Tak to trwało może ze trzy miesiące. W tym czasie dalej dużo rozmawiałam z Tolą czasami podpytując co u niego, ale informacje były lakoniczne. Nic nowego. Zdrowy, cały, pracuje, o na lody poszli ze znajomymi, bo już się gorąco robi, jak to bywa w maju.

 

Yhym.

 

Minął prawie rok, odkąd się spotkaliśmy. Niedługo festiwal miał rozkręcić się na nowo. Jechaliśmy i Tola nie posiadała się z radości - znowu się zobaczymy!

 

On też miał tam być i nie wiedziałam, co z tym faktem zrobić. Spotkamy się…i co? Mam traktować go jak kolegę? Udawać, że wszystko ok?

 

Aż na miesiąc przed wyjazdem wyskoczyła mi od niego wiadomość.

 

-Cześć. Będziecie?

 

Nie musiał nawet wdawać się w szczegóły, od razu wiedziałam o co chodzi.

 

-Tak, a Ty?

-Też.

 

Cisza.

 

-To fajnie.

-Nadal zła? :>

 

Trochę przeszło, ale w jednej chwili krew mnie zalała.

 

-A nie powinnam?

-No nie wiem, możesz czuć co chcesz ale chciałem cię poinformować o dwóch rzeczach: po pierwsze będziemy mieszkać na Konopnickiej 16. Po drugie zapraszam, jeśli chcesz być na jej miejscu.

-Na czyim?

 

W tej samej chwili wyskoczył mi plik dźwiękowy do pobrania.

 

-Odtwórz sobie, ale radzę na słuchawkach i jak nikogo nie będzie w pobliżu.

 

Rozejrzałam się. Akurat siedziałam w pracy, ale wokół mojego boksu było pusto. Kawałek dalej siedziała koleżanka i zawzięcie waliła w klawiaturę. Nie spuszczając z niej wzroku powoli nałożyłam słuchawki, ściszyłam dźwięk do niezbędnego minimum i kliknęłam na odtwarzanie.

 

Zdecydowanie dobrze zrobiłam, że przyciszyłam tak bardzo.

 

Patrzyłam na pogrążone we wtorkowej nudzie, klimatyzowane biuro a w uszach miałam burdel. A przynajmniej tak to brzmiało. Jakaś dziewczyna wyła wręcz z rozkoszy co chwila łapiąc spazmatycznie powietrze.

 

„A teraz to co mówiłem – usłyszałam głos Radka – powiedz jej”

„Tak mi dobrze...” – to jej jęk.

„I co jeszcze?”

„Zerżnij ją tak jak mnie…”

 

Jego śmiech.

 

„O tego nie słyszałem wcześniej, ale dobre, zostawię”

 

Znowu jej krzyki. A potem nagranie się urywa.

To że ciągle patrzę na koleżankę dotarło do mnie, kiedy zaczęła niepewnie machać do ręką. Ściągnęłam słuchawki.

 

-Coś się stało? Patrzysz na mnie, jakby ci jakiś raport od kierownictwa przyszedł czy coś…

-Nie nie, głupi żart kolegi, lepiej już wyłączę pocztę.

 

Skinęła głową i wróciła do swoich zajęć ale zauważyłam, że spojrzała jeszcze na mnie z ukosa. Czy miałam wypieki? Czy było widać, jak spociły mi się dłonie?

 

-Co to miało być?!

-To była reklama. A raczej marzenie takiej mojej koleżanki, która lubi się uzewnętrzniać ;)

 

Nie wiedziałam co odpisać. Jakby w odpowiedzi przyszła kolejna wiadomość.

 

-Nie musisz nic odpisywać, po prostu przyjdź jak zechcesz  tylko napisz wcześniej, żeby mnie zastać. Pa!

 

--

 

Ile razy odtworzyłam to nagranie? Wydaje mi się, że dwadzieścia, może trzydzieści razy.

Wściekłość i pożądanie. Zażenowanie i chęć oddania się w pełni w jego ręce. Chodziłam jak na szpilkach nie mogąc myśleć o niczym więcej, zaniedbując pracę, zaniedbując dom.

Zostało mi czternaście dni do namysłu, co dalej. Nie byłam pewna, ale póki co moje libido znowu podskoczyło.

 

-Nie wiem co w ciebie wstąpiło – wzdychał partner – Ale mam nadzieję, że prędko nie ustąpi.

 

Ciekawe co by powiedział, jakbym mu wyznała prawdę? Chyba nie chciałam sprawdzać…

 

Tydzień. Siedem dni i albo się decyduje albo nawet nie szukam, gdzie jest ta lokalizacja. Siedziałam w kantorku i dojadałam kanapkę kiedy uznałam, że muszę wiedzieć kilka rzeczy. Wyciągnęłam komórkę.

 

-Fajna reklama ale ostatnio mówiłeś, że nie będę gotowa na to, co chcesz zrobić. Może tak być. I co wtedy? Wyrzucisz mnie gołą z mieszkania wprost na ulicę? Może jednak coś dopowiesz, zdradzisz trochę szczegółów? Będzie mi prościej zadecydować.

 

Póki co go nie było, więc wróciłam do pracy. Złożona sprawa, dwie konsultacje, wiele telefonów więc chwila wolnego trafiła mi się na pół godziny przed końcem zmiany. Weszłam do toalety, zamknęłam się z telefonem i włączyłam Messengera. Po chwili załadowały mi się nowe wiadomości.

 

Odpisał.

 

-Nic ci nie zdarzę bo wtedy całe spotkanie straci dla mnie na znaczeniu. Mogę cię tylko zapewnić, że tym razem jeden sygnał, że czegoś nie chcesz i z pełnym szacunkiem kończymy. Z pełnym, bo zrozumiem, jak cię sytuacja tym razem przerośnie. A co do ostatnich to byłem pewny, że sobie poradzisz, to tylko ty uważałaś, że nie ] : - ) Wnioskuję, że miałem rację?

 

Teraz ty sobie poczekaj na swoją satysfakcję, pomyślałam mściwie i dopiero kiedy kładłam się spać odpisałam.

 

-Tak.

 

A następnego dnia dodałam:

 

-Będę. Do zobaczenia za kilka dni.

  • Lubię 9

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

...o cholera...

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Rito, świetne pióro, lekka ręka, super napięcie...pisz kochana pisz

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

i tu sie z Toba zgodze

jak na razie udalo sie to jednemu :)

 

Nie miało być że ja napiszę. Miało być napisz. Przepraszam, telefon zmienił słowo

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Wchodzę, 15 powiadomień, co jest...aaaa...Zawadiaka czyta :D ;* ;)

 

Słuchajcie, finiszujemy...już zaczęłam pisać przedostatnią część, możliwe, że dziś ją zamieszczę.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Deja vu.

 

Idziemy przez miasto pozdrawiając starych znajomych. Skład ten sam, pogoda podobna, tylko wszyscy starsi o rok. Ah i coś jeszcze…

 

-Zobacz, nie wierzę, przyjechał z dziewczyną!

 

Nasz kolega-wiecznie-dziewica maszerował przez środek chodnika z drobną, słodką blondyneczką.

 

-Cześć wszystkim! To jest Basia – przedstawił nam z taką dumą w głosie, jakby była samą królową Elżbietą. Basia uśmiechnęła się milutko, podała każdemu eteryczną rączkę i wtuliła się w ramię swojego rycerza.

 

-No w końcu – mruknęłam, gdy już byli kawałek za nami.

-Wygląda na to, że do siebie pasują. Chyba jeszcze bardziej, jak my – mój chłopak puścił perskie oko.

 

Trochę zrzedła mi trochę ale wysiliłam się na uśmiech.

Coś powinnam mu przecież w końcu powiedzieć a przynajmniej tak mówił natarczywy głos w mojej głowie. Może jutro? Albo za miesiąc? Kiedyś powiem. Obiecuję.

Ale nie dzisiaj. Nie dzisiaj, bo w torebce postukuje mi telefon na który spłynął krótki sms z potwierdzeniem takiej godziny przybycia, żebym miała pewność, że nikt mnie szukać nie będzie.

 

-Na pewno nie chcesz iść z nami? To naprawdę dobra kapela.

-Nie – pokręciłam głową – Podoba mi się ten warsztat, bardzo chcę skorzystać.

-Od kiedy tak cię interesuje robienie sobie dredów? – kręcili głowami. Szłam w zaparte, że o nich marzę. Najwyżej mi się potem odwidzi.

 

Wchodzimy do lokalu. Tłoczno, ale klimatyzacja robi swoje i nie czuć duchoty. Pod oknem siedzi Tola z kilkoma osobami.

 

-Marysia! Marysia, chodźcie do nas!

 

Radka z nią nie ma, ale nie widziałam go też na mieście. Zaszył się na tej kwaterze, czy co?

Siedzimy, pizzę jemy. Do tego zimna cola i świeże ploteczki. Tola przycięła włosy. Mucha idzie po oknie. Czas się wlecze.

Jego dłonie na mojej skórze. Jego ciepłe, silne dłonie w moich włosach…

 

-Halo Ziemia! – Tola macha mi przed oczami upierścienioną ręką – Jesteś tutaj z nami?

-Znając ją to jeszcze z biura nie wyszła – mruknął jeden z naszych wspólnych kolegów wywalając na mnie jęzor z, skądinąd, pokaźnym kolczykiem na środku.

-Drań.

-Pracoholiczka.

-Pajac.

-Urocze – koleżanka przewróciła oczami – Czemu nie idziesz wieczorem pod główną scenę?

-Będą warsztaty robienia dredów.

-No i?

-Idę.

 

Zakrztusiła się colą.

 

-No właśnie – westchnął mój chłopak – Nie próbuj, nie przegadasz jej, próbowaliśmy cały wczorajszy dzień.

-Nie widzę cię w dredach – zarechotała.

-To zobaczycie. Aleście się zawzięli. Przecież widziałam ich już. Trzy lata temu, pamiętacie? Byli, grali.

-Skakałaś na dwa metry w górę a potem miałaś zdarte gardło, pamiętamy. Dlatego tak mnie to dziwi.

 

Ostentacyjne westchnęłam i wzięłam kolejny kawałek pizzy, żeby uniknąć dalszej rozmowy. Zeszli na temat pogody, co mnie ucieszyło. Powoli zaczęło robić się niebezpiecznie.

Czas wlókł się straszliwie.

Ciepłe spojrzenie zimnych oczu…znowu odpłynęłam.

 

Stoję więc przed drzwiami pomalowanymi olejną farbą już dobre pięć minut i mam gulę w gardle. Chcę wejść, czas leci a zabetonowało mi nogi.

Minęło kilka miesięcy. Czas jedne rzeczy przypudrował a inne wyostrzył. Czułam się jak nad przepaścią. Nie wiedziałam, co mnie czeka.

Ktoś otworzył drzwi wejściowe dwa piętra niżej. Nie wiedząc kto to może być nacisnęłam dzwonek.

Kroki było słychać już na schodach. Serce bije szybciej. A jeśli to ktoś ze znajomych? Naciskam dzwonek raz jeszcze. Coraz bliżej słyszę lekki stukot butów. Ewidentnie damskich. A potem kroki za drzwiami. Klucz przekręcany w zamku.

Weszłam do środka, ledwie uchylił drzwi. Natychmiast je zamknął i przyparł mnie do ściany.

 

Za drzwiami ktoś przeszedł i poszedł piętro wyżej.

 

Między nami zachodzi wymiana oddechów. Korytarz jest ciemny. Czuję starą boazerię i zapach kurzu. Uśmiecha się do mnie, tego jestem pewna, odwzajemniam uśmiech. Palcami przeczesuje mi włosy.

 

-Cześć, mała.

-Cześć.

 

Znajome dreszcze i ciepło rozchodzące się po ciele. Jakbym widziała go dopiero wczoraj. Wszystko się kumuluje. Pragnienie, wściekłość, głód jego ciała i gorzkie niespełnienie.

 

-Powiedz mi, konkretnie to ile masz czasu? – zaczął trzeźwo.

-Konkretnie to dwie godziny.

-Tylko dwie? Szkoda – zjechał ręką do mojego biodra, objął w pasie – Ale powinno nam wystarczyć.

-Yhym… - westchnęłam. Nawet niechby i było pięć minut, byleby były.

-Pamiętasz co mówiłem? Zrobię co zechcę – wyszeptał mi powoli do ucha – Tak?

-Tak – wyszemrałam.

-Ale jednak chcę ci zaproponować coś banalnego. Wybierz sobie jakieś słowo którym dasz mi sygnał, że masz dość.

-Nie chcę.

-Potem możesz chcieć. Słowo. Tylko inne, niż „nie” i jego odmiany – przygryzł mi płatek ucha – Za bardzo je lubię.

-Ohhh…

-To też lepiej nie, będzie za często padać – wsunął mi dłoń pod sukienkę.

-Ja tylko…mnie tylko…jeżyny.

-Tak?

-Niech będą „jeżyny”.

-Jak słodko – pogłaskał mój policzek i pocałował delikatnie – Bardzo – dodał.

 

Następnie uderzył mnie w twarz.

  • Lubię 6

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

tak, zdecydowanie tak... zamawiam dalsze części.. nawet mogą być dekadę czy dwie później... wszystko jedno ... byle były 

 

ładnie proszę... piszesz świetnie

 

aż mi niezręcznie to wciąż i wciąż powtarzać, jednak prawdą jest że masz dar pisania i dar wyobraźni lub bardzo dobrą pamięć :D

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Zdecydowanie nie piszę tego z banku pamięci ;)

 

Ok, to lecimy. Boję się tylko, żeby się nie okazało że jest jakiś zlotowy ranking "Chory-chorszy-trup fantazji" w którym zajmę honorowe miejsce, więc uprasza się o pamiętaniu o fikcji literackiej ;-) 

 

A i mam małą niespodziankę, chociaż długo myślałam, czy ją dać. Na jeden fragment... ok.

Panie i panowie, narratorem jest...

 

----

 

Rzuciłem ją na ziemię. Nie za mocno, ale skutecznie. Krzyknęła, bardziej z zaskoczenia jak z bólu, nie jestem aż takim sadystą.

 

Schyliłem się po brzeg jej sukienki i przeciągnąłem do pokoju obok. Póki co to nawet mi w tym pomagała.

 

Zostawiłem ją na środku dywanu i poluzowałem guzik od koszuli. Poprawiłem wysuwające się z kucyka pasmo włosów. Jedną ręką podparła się i uniosła a drugą trzymała za palący policzek. Dyszała, jak po biegu. Rzuciłem okiem, czy wszystko czego potrzebowałem było na swoim miejscu tak, by tego nie widziała.

 

Jest.

 

No to let`s play a game…

 

Przyklęknąłem przy niej i zajrzałem w oczy.

 

Tak, jak myślałem. Strach, ale na krawędzi. Bardzo dobrze. Będziemy się tej krawędzi trzymać chyba, że sama ją przekroczy.

Złapałem za jej szyję i przydusiłem do podłogi zanim zdążyła zrozumieć, co się dzieje.

 

-Wiesz, jakie się kończy, kiedy równocześnie kończy ci się tlen?

 

Póki co patrzyła zaskoczona.

 

-Mocniej, intensywniej. Mówią, że orgazm to taka „mała śmierć”. Wiesz, jak to jest, kiedy masz uczucie, że faktycznie się do niej zbliżasz?

 

Zaczęła się szamotać. No dobra, wystarczy na razie.

Rozluźniłem chwyt. Łapała spazmatycznie powietrze trzymając się za miejsce, które dopiero sam trzymałem, jakby miało ją to przed czymkolwiek uchronić.

 

Ok, koniec przerwy.

 

Nie jest prosto jedną ręką przyduszać do ziemi a drugą rozpiąć zamek, ale wiadomo, praktyka czyni i tak dalej. Koronnym argumentem jest jednak ból, bo póki leży się spokojnie, to nie boli. Po prostu nie ma powietrza a panika wzbiera. Usta otwierają się do łapania powietrza, które nie dociera. Ten moment wykorzystuje, by go wyciągnąć i wsadzić w jej usta.

 

Dłoń nie jest już potrzebna. Wystarczy że szybko przerzucę nogę na drugą stronę jej ciała i docisnę biodra do rozpalonej twarzy. Jest przygwożdżona i ma go tak głęboko, że niemal się dławi. Więcej nie trzeba, tempo robi swoje.

 

Sprytna przywykła i zaczyna je łapać. No tak lekko nie będzie. Zatykam jej nos. Odliczam w głowie do dwudziestu, puszczam i wyjmuję go na chwilę, niech pokaszle, na zdrowie, ale trzymam ją za barki, żeby nie wstała. Pluje, charczy, chyba chciała właśnie wstać ale widzi, że nie może.

 

Rzut oka na twarz. Tak…niech jeszcze chwilę odpocznie, na tyle, żeby mogła przerwać ale nie za długo, żeby nie odlecieć od krawędzi.

 

Widzę, że jest już nieźle wystraszona, ale nie przerywa, więc nie czuję się w obowiązku odmawiać sobie przyjemności pchnięcia jej na ziemię, wypełnienia ust po raz kolejny i okazjonalnego odcięcia powietrza.

 

-Popatrz na mnie, w tej chwili.

 

To właśnie lubię. Tu okłada mnie pięściami, tu się dławi a w oczach przyzwolenie. „Rób tak dalej, daj mi więcej”.

 

A żebyś wiedziała, że dam.

 

Puszczam. Spokojnie rozpinam i odwieszam koszulę, zdejmuje i składam spodnie. Za moimi plecami kanonada kaszlu. Kiedy się odwracam trzęsą jej się ramiona, dygotają nogi. Dobrze, że siedzi. Podchodzę i podnoszę jej śliczną buzię idealnie na wysokość sterczącego fiuta. Przeczesałem jej włosy.

 

-Grzeczna. Zdejmuj z siebie wszystko. Będę cię rżnąć.

 

Nadal dygota, kiedy ściąga sukienkę i skądinąd ładne majtki. Stanika nie ma. Pewnie sądziła, że będzie przez to bardziej kusząca. Znam lepsze sposoby, ale niech jej będzie, doceniam.

 

Nie spuszczając z niej wzroku wsuwam dłoń pomiędzy smukłe uda. No i mówiłem. Lepi mi się cała dłoń, co jej pokazuje.

 

-Widzisz, jaka z ciebie szmata? Mogę cię rzucić na podłogę i zrobić z tobą co zechcę a tobie się to podoba. Odwróć się i nie patrz w tę stronę dopóki nie pozwolę.

 

Wziąłem jedną z koszulek odłożonych do prania.

 

-Nogi na bok.

 

Rozeszły się posłusznie a ja starłem koszulką wszystko, co tak gorliwie wytworzyła. Nie zapomniałem o wsunięciu jej także do środka w tym samym celu. Wręcz czułem wiszące w powietrzu pytanie, ale najpierw podszedłem do schowanego pudełeczka, wyciągnąłem jego zawartość i zagaiłem rozmowę, żeby nie słyszała, jak z niego korzystam.

 

-Wiesz jak lubię, żebyś odpowiadała także teraz mi odpowiedz, co właśnie zrobiłem?

-Wytarłeś mnie – stwierdziła a zdziwienie w jej głosie można by było pokroić i rozdać chętnym na degustację. Wyborne…

-Tak. I co to oznacza?

-Że jestem sucha?

-Dokładnie – zbliżyłem się do jej tyłeczka i musnąłem naprężonym członkiem – A co to z kolei oznacza?

-Nie… - głos jej zadrżał – Nie, nie chcę… - zaczęła rzucać z paniką.

 

Naparłem na nią.

 

Musicie wiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze nie usłyszałem hasła. Hasło to rzecz święta. Jeśli go nie ma a jest tylko to słodkie „nie nie nie…” to stoimy bardzo, bardzo blisko krawędzi i trzeba dużo doświadczenia by wiedzieć, jak z hukiem nie zrzucić do niej zainteresowanej.

 

Po drugie trochę doświadczenia mam, dlatego kupione prezerwatywy są ekstra nawilżane a i odrobina markowego żelu załatwiła sprawę. Wejść natomiast w zaciśniętą ze strachu cipkę, taką bardzo przerażoną ale nie na tyle, żeby zablokować się zupełnie…mmmm….

 

Jej krzyk rozniósł się po mieszkaniu. Pierwszy jest zawsze najlepszy, drugi i trzeci też, ale kiedy dociera do niej że trochę zadrwiłem, wówczas milknie na moment oceniając sytuację a adrenalina zaczyna opadać. Daje w siebie wchodzić i niedługo odwdzięcza się miłym dla oka kołysaniem.

 

Nic z tego, ja się dopiero rozkręcam.

 

Wychodzę z niej, ściągam co mam do ściągnięcia.

 

-Klękaj i bierz go w usta.

 

Opasają mnie ciepłe wargi. Zamyka oczy, skupia się na swojej pracy a wykonuje ją bardzo, bardzo dobrze. Takie wyposzczone wkładają w nią naprawdę dużo serca, więc nie zamierzam trzymać jej za długo. Kiedy czuję, że zaraz będzie koniec, chwytam ją za włosy, odsuwam od siebie i kończę na twarzy.

 

Trochę to za banalne a ona za rogata. Różki temperuje się bardzo przyjemnie.

 

Wciąż trzymając za włosy, ciągnę ją do stojącego na ziemi lustra. Podpiera się rękoma, łapiąc równowagę, nie może tym samym użyć ich do wytarcia twarzy. Przyciskam ją do gładkiej powierzchni.

 

-Liż się ze sobą.

 

Jest zaskoczona, nie wie jak zacząć. Rozchyla powieki, mruga nimi niepewnie. Za dużo myśli. Przyciskam twarz mocniej i jakoś wpada na to, żeby rozchylić usta i wysunąć język. Przez chwilę mam złudzenie dwóch ślicznych, liżących się małolat.

 

-Ślicznie. Wyliż ją, zasłużyła.

 

Dałbym dużo za popatrzenie sobie dłużej, ale czuć, że ją to przerasta. Hop więc do góry. Nie muszę ciągnąć za włosy jak jakiś cham, wystarczy drobna sugestia, że mógłbym to zrobić i sama podskakuje, jak oparzona.

 

-Widzisz, jaka jesteś ładna? – stoimy oboje naprzeciw lustra. Ma okazję pierwszy raz widzieć mnie zupełnie nago. Nie śpieszę się z tym. Lepiej dozować niespodzianki – Chciałaś mnie i masz. Nawet całkiem sporo tu i ówdzie.

 

Nie reaguje. Nie skończyła i wiem, że już powoli ma dość czekania. Ale pobawimy się jeszcze trochę.

 

-Jakoś nie widzę z tego powodu szczęścia. Może chcesz już iść?

-Dziękuję – mówi niemal natychmiast. Obracam ją do siebie – Dziękuje – mówi, kiedy znowu ściągam ją w dół.

-Za to też mi podziękujesz – mruczę i wpycham go jej na nowo. Już powinna ją trochę szczęka boleć, ale sobie poradzi. Pomagam jej złapać tempo i czuje, jak rośnie jej w ustach, zapełnia na nowo, robi się coraz trudniej, wchodzi coraz głębiej. Dopiero wtedy zatrzymuje ją i każę oprzeć się dłońmi o ziemię na wprost lustra. Patrzę na nie i pochylam się nad nią.

-Dziękuję – mówi bez zawahania.

-Prosta jesteś do ułożenia – mruczę - Proś o cokolwiek zechcesz.

-Wejdź we mnie – jęczy słodko. Jest na gotowa na koniec od tak dawna, że kiedy dzielą ją sekundy i wciąż jest niepewna, czy to zrobię to ledwie trzyma się krawędzi. Ale musi jeszcze poczekać. Dostaje w tyłek. Nie raz i nie dwa dla atmosfery, ale kilkanaście razy, dla kary.

-O czymś zapomniałaś.

-Wejdź we mnie swoim kutasem – przypomina sobie natychmiast – Wejdź w moją cipkę, proszę – zaczyna już tracić nad sobą kontrolę – Proszę, błagam, wejdź w nią…

 

Więc wchodzę tak, że aż krzyknęła i zaczynam rżnąć. Upadła na ziemię, przygniatam ją i nie daję sekundy na odpoczynek. Doszła raz, doszła drugi, tak jest spragniona. Krzyczy nie myśląc o niczym. Łapię ją za gardło i odcinam od powietrza dopóki nie widzę, że protest zaczyna być histeryczny. Wtedy puszczam, daję złapać kilka oddechów i jeszcze raz, od nowa. Gdy zbliża się do końca przytrzymuję chwilę dłużej.

 

Leci poza krawędź.

  • Lubię 6

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

nie ma żadnego rankingu

 

jest to napięcie.. czekanie... czym jak zaskoczysz

 

rita... dziękuję i proszę o więcej

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...