Skocz do zawartości
Zouza

Kupiłem(am) sobie ciebie, czyli o "własności" w związku

Rekomendowane odpowiedzi

Nawiązując do wspomnianego cytatu z biblii, chciałbym zwrócić uwagę, że małżeństwo nadal składa się z dwóch odrębnych ciał i umysłów. Jak większość z nas zauważyła, że wchodząc w związek małżeński wnosimy swoje zainteresowania. Jeśli są rożne, często próbujemy zarazić się nimi nawzajem. Czasem się to udaje, ale nie zawsze.

Ja z żoną mamy różne hobby, z czego tylko jedno zazębia się w pewnym stopniu. Z czasem nasze zainteresowania ewoluowały w różnych kierunkach. Nam odpowiada taki stan rzeczy, że pozwalamy sobie na bycie samym, na zamknięcie się w pokoju ze świadomością, że nikt nie będzie nam przeszkadzał. Mam wrażenie, że wtedy najlepiej odpoczywamy.

(Przypomniała mi się historia, kiedy żona poznała w pracy koleżankę gadułę. Koleżanka nawijała bez przerwy: podczas pracy, podczas przerwy i ...pod drzwiami toalety, z której korzystała żona. Moją żonę ten ciągły słowotok męczył psychicznie.)

 

Może być gorzej, tu będę teoretyzował, gdy jeden z małżonków narzuci swoje zainteresowania drugiemu. Dotyczyć to może każdego hobby jak i cuckoldu. Podejście kupiłem sobie ciebie to teraz rób to co lubię, może mieć różnorakie negatywne skutki.

Można spróbować wersji "kupiliśmy sobie siebie" ale życie na zasadzie zawierania kontraktów może stać się życiem obok siebie.

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Jak się zacznie do związku upychać moralność opartą na anegdotach z Biblii, to katastrofa murowana. Bo idąc za ciosem, mamy wówczas religijny obowiązek traktować połowicę jakoby trzodę chlewną :(

 

Tym bardziel , ze jak poucza Kosciol :

"A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela" (Mt 19, 6).

Nie lubię rozmawiać na temat wiary i religii, ale wg.mnie to duża nadinterpretacja kart Biblii.

 

Ale do tematu. Moim zdaniem nikt, nikomu nie daje prawa własności na drugą osobę (fizycznie jak i psychicznie). Każdy ma prawo do prywatności, do tego aby mieć swoje życie. 

Problem gdy postępowanie jednego wpływa na życie obojga. Prosty przykład z życia: partner A zaczął przepierdalać majątek obojga i gdyby nie podejrzenie partnera B i reakcja w postaci inwigilacji - dziś zostaliby z niczym.

Czy było naruszenie prywatności (śledzenie prywatnej korespondencji) - było, czy partner B miał to tego prawo - moim zdaniem miał.

 

Żyjąc w związku człowiek oczekuje bezpieczeństwa i uczciwości. Permanentna kontrola (szczególnie niczym nie uzasadniona - sprawdzam, żeby sprawdzać) jest takim samym świństwem jak kłamstwo, zdrada. 

Natomiast obrona przez niepożądanym działaniem jednej z osób - wg mnie jest dopuszczalna.

 

Raz w życiu przekroczyłem granice prywatności - trafiłem w dziesiątkę. Związek stanął nad przepaścią, kolega dostał po pysku i zniknął z naszego życia,a po wszystkim pozostała chujowa zgaga. Piecze do tej pory.

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Abstrahując już od klimatu przewodniego forum oboje z Ritą jesteśmy osobami które dużo wolności potrzebują i dużo dają. W związku z tym nasz związek zawsze był "inni". Jedni nie rozumieli, inni podziwiali, niektórzy się dziwili. Nie oznacza to jednak, że jedno lub drugie nie potrafi okazać zazdrości jak ma (lub wydaje mu się, że ma) ku temu podstawy a że oboje jesteśmy charakterni to bywało żywiołowo. Na szczęście jednak nigdy nie było u nas chorobliwej zazdrości, sprawdzania i kontrolowania na każdym kroku i tak żyć bym ani nie chciał ani nie umiał.

 

Inna sprawa to to co zostało już tu powiedziane. Każdy człowiek potrzebuje i ma prawo do przestrzeni i prywatności. Jeden będzie miał większe potrzeby w tym zakresie a inny mniejsze ale są to wg mnie jedne z bardziej nienaruszalnych praw.

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Odgrzebuję wątek.

Nie będę tu nawiązywać od wcześniejszych wypowiedzi. Powiem jak to jest u mnie.

Mam bardzo silną potrzebę odrębności, niezależności oraz szacunku do mojej prywatności.

Mój mąż na początku naszej znajomości był świadkiem awantury jaka w moim rodzinnym dom wybuchła, bo siostra zajrzała w moje rzeczy do których nie było wolno jej zajrzeć. Nie spodziewał się być świadkiem takiej bitwy. Wszak wiedział, że do tych samych rzeczy ma dostęp mój brat i jemu o nic nigdy dymu nie robiłam. Wyjaśniam:

Ja sama decyduję kto i kiedy może wejść do mojego świata i korzystać z jego dobroci. Jestem przeciwna wspólnym małżeńskim kontom bankowym, forumowym i innym. Dlatego to ja i mąż mamy oddzielne konta i to w różnych bankach. Ja mam do jego konta nieograniczony dostęp, bo on biedny nigdy nie wie jakie mamy miesięczne wydatki. On zna hasła do mojego konta, ale zanim zajrzy musi dostać na to moją zgodę.

Podobnie jest z telefonami, pocztami elektronicznymi, forami, listami. Tyle, że uprzedzam go, gdy po coś chcę zajrzeć, a on prosi mnie o zgodę gdy chce zajrzeć do moich "spraw" lub czasem nawet sama mu pokazuję (jak to forum). Mam zaufanie do męża, a poza tym jestem zdania, że jak będzie chciał, to odejdzie. Wszak może poznać inną w pracy, na ulicy czy firmowych imprezach. Siłą go przy sobie nie zatrzymam, a nawet nie chcę. Ma być ze mą bo tego chce, a nie bo go kontroluję, szpieguję czy uwiązuję do siebie.

 

Nie tykam rzeczy naszego potomstwa. Pamiętników, telefonów, laptopów itp. Nie chcę psuć poczucia stabilizacji i bezpieczeństwa. Poza tym to dla mnie nieetyczne i nie fair. Dużo rozmawiamy i dzięki temu niejednokrotnie wyczuliśmy z mężem, gdy coś się działo.

  • Lubię 10

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Podobnie jest z telefonami, pocztami elektronicznymi, forami, listami. Tyle, że uprzedzam go, gdy po coś chcę zajrzeć, a on prosi mnie o zgodę gdy chce zajrzeć do moich "spraw" lub czasem nawet sama mu pokazuję (jak to forum). Mam zaufanie do męża, a poza tym jestem zdania, że jak będzie chciał, to odejdzie. Wszak może poznać inną w pracy, na ulicy czy firmowych imprezach. Siłą go przy sobie nie zatrzymam, a nawet nie chcę. Ma być ze mą bo tego chce, a nie bo go kontroluję, szpieguję czy uwiązuję do siebie.  

 

Dokladnie tak, w sam punkt. Albo chcemy byc razem, albo nie. Zadne papierki, zaklecia, szpiegowania nie pomoga.

 

Nie kupilem sobie zony ( nie znosze niewolnictwa ), a za to zaskarbilem sobie Jej uczucie do mnie  :)

 

Jestesmy nie tylko zona i mezem, ale rowniez przyjaciolmi, tak by to okreslil, a w zwiazku jest pelne rownouprawnienie  :D

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

@@onwawa, nie wiem jak można być z kimś w związku i nie być z tą osobą przyjacielem. Przynajmniej dla mnie, to dziwne.

Jestem kobietą dominującą i żyję w związku femdom, ale nie mogłabym żyć tyle lat z  kimś kto tylko chce być pode mną i czekać na moje rozkazy i nakazy. Wspólne życie, to również wybory, które wpływają na obie strony związku. Dlatego te wybory musimy razem omawiać. 

  • Lubię 8

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Nie wyobrażam sobie abym mogła sobie pozwolić na bezpardonową kontrolę i szpiegowanie męża, który jest moim największym przyjacielem, tak-największym!! Miałam to szczęście ;). Jak to jakiś czas Jadi napisał, nie ma mowy dla mnie na zaglądanie do męża osobistych żeczy, bez jego ewidentnej prośby-nie zgody :).  Dla mnie, to świadczy o szacunku do innej osoby i jego prywatności, z którą musimy się również pogodzić. Znamy hasła do swoich e-maili, mamy bezpośredni dostęp do swoich komórek (smesów). Nigdy nie przyszło mi na myśł, aby przeczytać coś bez jego zgody. 

  • Lubię 8

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Świetnie się czyta: tajemnica korespondencji, zaufanie, itede, itepe. Piękne założenie do czasu kiedy ufa się tej drugiej osobie. Nigdy nie sprawdzałam mężowi korespondencji tradycyjnej, mailowej i telefonocznej. Ufałam mu bezgranicznie do czasu aż... wszystko zmieniło się, gdy nagle pozakładał hasła do telefonu, na konta w komputerze i co chwila zaczęły przychodzić do niego smsy, dużo czasu spędzał przy komputerze, zaczął znikać na długie godziny i przestał interesować się rodziną. Na pytanie co się dzieje wymyślał na poczekaniu niespójne odpowiedzi... Przez trzy miesiące czekałam na szczerą rozmowę, sama inicjowałam ją a w zamian dostawałam komunikat: to nie moja sprawa, jestem stuknięta, coś sobie wymyśliłam, mam dać spokój... Wtedy wzięłam sprawę w swoje ręce i przeprowadziłam prawdziwą inwigilację, poświęciłam czas na obejście haseł i to co znalazłam potwierdziło moje obawy. Mąż nadal czarował mnie ckliwymi tekstami... Oczywiście po wszystkim dostało mi się za grzebanie w jego prywatnej korespondencji... Ideał sięgnął bruku. A dzisiaj mój mąż postępuje podobnie... i teraz nie uważa, że to jest coś złego. Najlepsze jest to, że gdyby poprosił o hasła to udostępniłabym je bez wahania, gdyż ja w przeciwieństwie do niego nie mam nic do ukrycia. Moja konkluzja ogólnie jest taka: w miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone [:)] to nie jest kwestia własności tylko miłości i chęci oddania się całkowicie tej drugiej osobie.



Przykra sprawa. Ale taka to męska natura, że czasem zobaczy ładną sukienkę albo chociaż kawałek i już idzie na ilość a nie na jakość. Trzeba przyjąć rzeczywistość taką jaka jest, nie ma sensu się denerwować, pokazywać środkowy palec, albo tworzyć pod to dedykacji.

 

 

nie wiem jak można być z kimś w związku i nie być z tą osobą przyjacielem.

 

A nie słyszałaś o parach, które są razem póki im się nie skończą powody aby się do siebie uśmiechać? Do pierwszej kłótni, a potem jest jedno wielkie rozczarowanie, jedno pierdolnięcie i jedno rozstanie. Ponieważ, zamiast razem patrzeć w tym samym kierunku, to patrzą na siebie. Kierunki okazują się zupełnie inne.

 

 

A kto potrafi zajrzeć na dno duszy? Czytać w myślach?

 

Kaszpirowski?

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Życie to kwestia wyboru... i tak samo jest z prawem własności w stosunku do drugiego człowieka... i nie ma znaczenia czy ten człowiek, to twój partner, mąż, kochanek, siostra czy dziecko...  Traktuj innych tak, jak sam byś chciał być potraktowany...  Bierz odpowiedzialność za swoje postępowanie i ponoś jego konsekwencje... 

Nie chcę mieć dostępu do konta, telefonu, komunikatora mojego mężczyzny nie dlatego, że jest moim przyjacielem i go szanuje i mu się to należy... tylko dlatego że ono po prostu NIE jest moje...

Nie chce nikogo kontrolować... i sama nie chce być kontrolowana... Chce sie budzić rano i wiedzieć, że On jest ze mną tylko dlatego, że tego chce, chce się budzić rano i wiedzieć że chcę być z Nim... nie ma innego powodu... U mnie nie ma... 

  • Lubię 6

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

A nie słyszałaś o parach, które są razem póki im się nie skończą powody aby się do siebie uśmiechać? Do pierwszej kłótni, a potem jest jedno wielkie rozczarowanie, jedno pierdolnięcie i jedno rozstanie. Ponieważ, zamiast razem patrzeć w tym samym kierunku, to patrzą na siebie. Kierunki okazują się zupełnie inne.

Słyszałam  i wiem, że ja bym tak nie mogła, bo wiem, że są ludzie którzy żyją tak latami.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...