Skocz do zawartości
Mr.K

Partnerka Kochanka się dowiedziała...

Rekomendowane odpowiedzi

 

nie nam (tym, którzy mają to szczęście dzielenia się zdradkami z drugą połówką) oceniać ich postawę "oszusta"

 

Używając słowa "oszust" (nawet jeśli włożyłaś je w cudzysłów) właśnie dokonałaś oceny i to bardzo surowej, negatywnej, nie znając stanów faktycznych, motywów i okoliczności.


 

po behawioralnych zachowaniac

 

Co to jest behawioralne zachowanie?


 

A gdyby się zaangażował - nie grałby kochającego misia, bo jego uczucia ulokowane byłyby gdzieś indziej i pewnie by odszedł.

 

Ano właśnie, mało który chuop potrafi tak dobrze zagrać, by kobieca natura wraz ze słynną intuicją oraz szeregiem nibydrobnyalesprawdzajacychsytuacjępytań gry nie odkryła.


 

Jak na mój gust grzebanie w komputerze to nie chęć ratowania, a raczej przybicie wieka do trumny. ;)

 

Kwestia zdobycia materiału dowodowego dla potrzeb postęp.rozw. w celu wnioskowania o alimentację dla zdradzonego małżonka, podział majątku i te historie ;) Są one jednak drogą ratowania bytu, zabezpieczenia finansowej przyszłości.

Co oczywiście nie zawsze dzieje się co do zasady, bo przecież już jakiś czas dawny temu SN wypowiedział się w kwestii zdrady małżeńskiej, iż może ona co prawda stanowić przyczynę rozkładu, ale także i skutek owego ;)

 

Jeżuuuu, jestem dopiero na 6 stronie tego arcyciekawego tematu :)

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Trzy: emocje w takich sprawach sa niesamowicie intensywne i trudne do okiełznania, więc nie ułatwiają porozumienia.

Cholera jak tak sie zastanawiam, to nie wiem czy racjonalne i przewidywalne zachowanie jest możliwe, w momencie kiedy grunt ucieka Ci spod nóg...

 

Bardzo trafne spostrzeżenie. Racjonalność (moim zdaniem przesadna - prezentowana przez Zouzę) kontra przesadzone(?) emocje i zbyt mało racjonalności. Obawiam się jednak, że starając się być zbyt racjonalnym w związku możemy niestety zgubić te "przesadne" emocje, które chyba są dla wielu kwintesencją związku.

 

Oczywiście ile związków, tyle pomysłów na ten idealny związek. Ale myślę, że emocje grają u ludzi istotną rolę. Dzięki nim jesteśmy skłonni do bardzo sporych poświęceń (bywa, że nieracjonalnych), wzniosłych uczuć, które uwielbiamy itp. itd. Czy nie jest tak, że jeśli kochamy na zabój, jesteś bardziej skłonni do skrajnych poświęceń? Gdy natomiast nasza relacja jest oparta bardziej na racjonalnych pobudkach, również i cały nasz związek opiera się mniej na emocjach, a bardziej na chłodnej kalkulacji. Różne rozwiązania mogą mieć swoje plusy i minusy. Czyli: "każdy kij ma dwa końce". Albo sytuacja: "Coś za coś". Odwieczne szukanie "złotego środka" postulowane już przez starożytnych Greków.

 

Yolandi, wszystko kwestią charakteru, poczucia własnej wartości i tego, jakimi przeżyciami ukształtowało nas życie. Przy czym niezbędna jest mieszanka, w odpowiednich proporcjach.

Jeśli miało się kiedyś szpiegującego, zazdrosnego partnera, który swymi działaniami nie tylko nic nie wskórał, ale wręcz przyczynił się tym do rozpadu związku, to sama 100 razy się zastanowisz, zanim popełnisz ten krok.

 

Lemondzie, sorry, bardziej patetycznie się nie dało? ;)

Przez rozstania się nie umiera.

 

Teoretycznie jest to racjonalne podejście. Ale czy adekwatne do związków, gdzie racjonalność niestety często nie dogaduje się z emocjami? Niby się nie umiera przez rozstania. Przynajmniej na ogół nie od razu, ale przecież rozstanie może wywołać bardzo poważne problemy dla pozostawiongo partnera. Często więc bardzo trudno jest pozostać wobec takich sytuacji bez emocji.

 

Czy może miałaś taką sytuację, którą opisałaś i dlatego jesteś aż tak bardzo pełna obaw przed byciem zazdrosną, podejrzliwą? Starasz się być bardzo racjonalna, a znacznie mniej emocjonalna w podejściu do kwestii związków, zdrady, rozstania itp? Dlatego traktujesz takie zachowania raczej jako zbędny element zwiazku, które na pewno nie pomogą, a wręcz mogą zaszkodzić?

 

Pańcio: skoki w bok były, są i będą. Czy to za zgodą partnera czy też nie. Osobiście uważam że człowiek nie jest istotą monogamiczną i takie zachowania jak "zdrada" towarzyszy i będzie towarzyszyć nam zawsze. Człowiek nie bocian. A to że mamy wpajane od dziecka że tylko partnerka lub partner, jest według mnie bzdurą i jest to na siłę hamowanie naszych zachowań.

 

"Skok w bok" to pikuś. Zwłaszcza dla osób akceptujących cuckold. Znacznie poważniejszą kwestią są stałe relacje. Wcale nie musi dochodzić do seksu, by zdrada zaistniała. Wspólne plany, emocjonalne zaangażowanie, czułe słówka, pamięć o kimś innym itp. Zwłaszcza, gdy będą silniejsze, czulsze i częstsze niż te okazywane nam, mogą nas zaboleć znacznie mocniej niż gdyby nasz partner przeleciał cały harem nieznanych mu z imienia kobiet.

 

Ja się nie dziwię, że ktoś wpada na pomysł przetrzepania korespondencji partnera. Jeżeli wchodzi się z kimś w związek (formalny czy nie), to przyjmuje się na siebie zobowiązania, w tym do lojalności. Zaufanie jest bazą i jeśli ono się kończy, to wszystko się chwieje i za chwilę runie. Owszem, można tylko (aż?) porozmawiać oczekując szczerości. Jeśli wystarczy (zakładając, że padła prawda i nie przekracza ona granic wyrozumiałości strony pytającej), to pięknie. Ale jeśli smród wisi nadal, to czy kolejna rozmowa cokolwiek zmieni? Ja pomijam tutaj patologicznych zazdrośników czy psychotycznych tropicieli spisku - na tych rady nie ma.

 

Sam kiedyś zostałem w kompie skrupulatnie zlustrowany i jakieś dowody zostały znalezione. Nie poczułem się zszargany. Zrozumiałem, że jestem kretynem. Tak się przecież nie umawialiśmy. To przecież ja napaskudziłem w swoje gniazdo. Co z tego, że dla mnie była to niewinna gra, że nie było zdrady fizycznej? Dla żony było to przekroczeniem granic i ja o tym wiedziałem wcześniej, a mimo to sobie wirtualnie romansowałem. Przetrzepała mi kompa i miała do tego prawo.

 

Według mnie to była zdrada i Twoja żona miała rację. Choć rzeczywiście nie w postaci seksu. To była zdrada lojalności o której wspomniałes. To lojalność jest właśnie tą bazą istnienia związku o której piszesz, a nie seks, który jest tylko czynnością fizyczną, a nie stanem umysłu. Lojalność partnera jest własnie tym czymś na czym możesz opierać całe swoje życie, plany itp.

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Wybacz, PL, ale zdecydowanie mylisz pewne pojęcia i wyciągasz błędne wnioski.

To nieprawda, że u mnie tych emocji nie ma. Były, są i będą ogromne.

Zauważ, że to nie ja napisałam, że związek należy traktować jak umowę między dwojgiem ludzi i pewien układ współzależności, chociażby finansowych, czy dzieci.

Czym niby, Twoim zdaniem, kieruję się, twierdząc, że jestem w związku, bo chcę w nim być, z tym konkretnym partnerem? Nie mamy wspólnych kredytów, każde posiada swój odrębny majątek. Słowem - każde może dowolnego dnia odwrócić się na pięcie, bo my nic NIE MUSIMY, a CHCEMY.

 

 

Przynajmniej na ogół nie od razu, ale przecież rozstanie może wywołać bardzo poważne problemy dla pozostawiongo partnera. Często więc bardzo trudno jest pozostać wobec takich sytuacji bez emocji.

A gdzie powiedziałam, że bez emocji???

"Uwielbiam", gdy ktoś sobie coś sam "dopisuje". ;)

 

 

Obawiam się jednak, że starając się być zbyt racjonalnym w związku możemy niestety zgubić te "przesadne" emocje, które chyba są dla wielu kwintesencją związku.

Jakie są "przesadne"? A jakie te "akuratne"?

Uważasz, że grzebanie w cudzej korespondencji, w imię "ochrony" związku, a w rzeczywistości ze strachu o własny tyłek w owym związku, jest ok.?

 

Przepraszam, ale w tej całej dyskusji nasuwa mi się taki wniosek - nie ma żadnych granic, żadnych niewłaściwych zachowań, gdy podejrzewamy, że partner zachował się nie fair.

Grzebanie w cudzej korespondencji jest usprawiedliwiane, bo -  i tu następuje gradacja - partner zachował się gorzej.

A co, jeśli partner zamiast grzebać, da inny upust emocjom - pardon - zleje po mordzie?

No przecież jedno zdradziło, to drugie może mu spuścić wpier...

No?

Będziemy się licytować? Co lepsze, co gorsze? Co usprawiedliwimy sytuacją, a co nie?

 

A gdyby, już abstrahując od sytuacji, od której wszystko się zaczęło, jakiś facet napisał, że zdradzał, bo partnerka unikała seksu jak ognia, "dopuszczając" faceta z łaski, raz na miesiąc, lub nawet rzadziej? Ale jednocześnie wymagała od niego wierności.

No? Proszę! Jakie wówczas byłoby podejście osób postronnych?

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

A w sumie to co Ty o tym sądzisz

? Jeśli partnerka unika seksu to mężczyzna ma prawo zdradzać?

Wg mnie nie. Oczywiście w zwiazku nie jest dobrze, bo seks jest ważną częścią, a zbytnia "rozbieżność" partnerów na tej płaszczyźnie nie jest dobrym objawem. Ale jakiś związek stworzyli - widocznie początkowo było lepiej bądź, braki na tej płaszczyźnie aż tak bardzo nie doskwierały. Bądź w tej całkowicie fikcyjnej sytuacji zakładamy że facet zdradza od samego poczatku. Jeśli zdradza od poczatku związek jest farsą. Jeśli zaczął zdradzać później - kryzys jest poważny, zachowanie faceta naganne a przyszłość związku niepewna.

A partnerka może pomyliła powołania ;)

Dziękuję nie filozuje wiecej, zmęczony jestem a długa noc przede mną

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Jeśli partnerka unika seksu to mężczyzna ma prawo zdradzać? Wg mnie nie.

Oczywiście, szczytne ideały są... szczytne. ;)

A życie - życiem.

I ciekawam ilu panów by nie zdradzało, gdyby - nawet w bardzo udanym na innych płaszczyznach związku - nie było seksu, bądź był w ilościach śladowych. ;)

Bo ja, może niesprawiedliwie, ale pokuszę się o stwierdzenie, że niemal wyłącznie ci, którzy do zdrady nie mają okazji lub nie mają tzw. "śmiałości do kobiet". ;)

Pomijam np. rogaczy UC, dla których abstynencja seksualna jest wręcz podnietą.

 

Swoją drogą ciekawe, że łatwo zrozumieć "grzebanie w prywatności", które jest wyłącznie słabością charakteru. Trudno zaś zrozumieć dążenie do realizacji - jakby nie było - potrzeby fizjologicznej, jaką jest seks.

Jakoś nikogo nie dziwi, że realizujemy, za wszelką cenę, inne potrzeby fizjologiczne - jak np. potrzeba snu, zaspokojenia głodu. ;)

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

I przypomniała mi się historyjka z życia wzięta, tragikomiczna. ;)

Koleżanka zaczęła unikać seksu, jak ognia.

Kolega (jej mąż) próbował różnych rzeczy. W końcu zapytał wprost - dlaczego kiedyś była wulkanem seksu, a teraz seksu nie ma prawie wcale. Odpowiedź: "bo wtedy nie byliśmy jeszcze małżeństwem i nie mieliśmy dziecka". :D

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Zuz, to poteoretyzujmy nadal.

Załóżmy że Twój facet z jakiś przyczyn przestaje móc, a po drugie nie akceptuje, nie akceptował Ciebie z innym. I co wtedy? Walisz to i przyprawiasz mu rogi choć gdyby się dowiedział to by go bardzo zabolało? Czy odchodzisz od niego bo stracił swoją wartość jako facet?

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

I przypomniała mi się historyjka z życia wzięta, tragikomiczna. ;)

Koleżanka zaczęła unikać seksu, jak ognia.

Kolega (jej mąż) próbował różnych rzeczy. W końcu zapytał wprost - dlaczego kiedyś była wulkanem seksu, a teraz seksu nie ma prawie wcale. Odpowiedź: "bo wtedy nie byliśmy jeszcze małżeństwem i nie mieliśmy dziecka". :D

To nie jest tragikomedia tylko życie Zou.

 

Nie ma nic do tego małżeństwo tylko właśnie  to dziecko.

Kobieta w ciąży jest wulkanem seksu i to raczej niektórzy Panowie mają problem żeby ją zaspokoić.

Dziecko  wszystko  zmienia. Nie u wszystkich naturalnie ale u Twojego kolegi jak widać tak.

 

Poród nie zawsze przebiega bezproblemowo i zostawia jakąś rysę, później żyje się chorobami i troską o maleństwo a swoje potrzeby odstawia sie na boczny tor.

Facet powinien to zrozumieć , że na wszystko jest pora i czas. Jeżeli tego nie rozumie to jest przykładnym dupkiem a nie facetem.

 

Teoryzujemy tylko .

;)

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Załóżmy że Twój facet z jakiś przyczyn przestaje móc, a po drugie nie akceptuje, nie akceptował Ciebie z innym. I co wtedy

 

Skoro juz tak teoretyzujemy, to ten teoretyzujacy facet teoretycznie orientuje sie, ze zastawil na zone niemila pulapke:  on nie moze/nie chce, ale swoja nieakceptacja zmusza zone, zeby sie wyrzekla seksu (a ona moze i chce).  Teraz pytanie do teoretyzujacego meza: na jakiej podstawie zmusza zone, zeby zostala anstynentka seksualna i poswiecila sie dla jego niechcenia/braku mozliwosci ?

W takiej sytuacji sa dwa argumenty za tym, zeby zona zostala  przymusowa abstynentka:  "umowa malzenska" - "slubowalas mi w kosciele", albo pobozne zyczenie: "zono - tego sie po tobie spodziewam, taka masz byc i juz !"

Oba argumenty sa watpliwej jakosci.

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Ok, zgadzam się że ten teoretyczny przypadek, powinien zmusić do weryfikacji stanowisk, ale zakładasz że tylko partner musiałby odpuścić, a może jakiś kompromis?

Swoją drogą kiedyś na forum była opisana taka sytuacja jako historia prawdziwa.

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...