Skocz do zawartości
Xavery

Ratowanie związku

Rekomendowane odpowiedzi

Obserwujemy wraz z moją PM, że wśród znajomych pojawiają się w związkach kryzysy.

Mowa o kryzysach zakończonych rozwodem, separacją, czy kryzysy chwilowe, które taki związek często krok po kroku wyniszczają.

W naszych relacjach swingersko-cuckodlowych takie relacje są tym bardziej  istotne.

Wiele razy zastanawialiśmy się, analizowaliśmy co jest powodem takiej a nie innej sytuacji.

Brak komunikacji

Z naszych obserwacji wynika, że ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać.

Zachwiana jest podstawowa funkcja społeczna. Dialog.

Z reguły te rozstające się pary nie chcą, nie potrafią ze sobą rozmawiać.

Merytoryczna komunikacja często zastępowana jest krzykliwymi pretensjami i wylewaniem pretensji.

Nie ma chęci zrozumienia drugiego człowieka.

Często liczy się jedno podwórku, brak empatii.

Liczy się moje ego i to co ja myślę

Brak chęci pracy nad samym sobą, zmiany, doskonalenia w tym obszarze.

Często przecież "ja wiem najlepiej"

Szukanie kompromisu

Ludzie nie szukają rozwiązań, nie szukają porozumienia

Brną w swoje przekonania.

Wiem, że każdy człowiek jest inny, każdy związek różny. uogólniać nie sposób.

Można by szukać jeszcze tematów miłości, szacunku wzajemnego i innych ... jednak zawsze wychodzi nam na to, że ludzie Ci zaniedbali element komunikacji przede wszystkim ... tam nam się przynajmniej wydaje.

Może to jest sposób na ratowanie związku ?

 

  • Lubię 10

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Wiele razy zastanawialiśmy się, analizowaliśmy co jest powodem takiej a nie innej sytuacji. Brak komunikacji

Zgodzę się z Tym całkowicie. Do takich samych wniosków dochodzę, jak słucham o problemach w związkach innych osób.

Baaa, widzę że nawet jeśli mnie albo Caramelli coś odwali, i jedno stwierdza że "nie chce rozmawiać" to błachy problem urasta do rangi tragedii narodowej. 

 

 

 

 

Z reguły te rozstające się pary nie chcą, nie potrafią ze sobą rozmawiać. Merytoryczna komunikacja często zastępowana jest krzykliwymi pretensjami i wylewaniem pretensji. Nie ma chęci zrozumienia drugiego człowieka.

 

 

Problemem też bywa sposób komunikowania problemu. I wyrzuty w stylu: "ty jesteś taki i owaki". Gdzie problem należało by sygnalizować: "To co zrobiłeś/powiedziałeś, spowodowało że poczułem się tak, i tak"

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Zgodzę się z trzema powyższymi punktami ale dorzucę jeszcze czwarty :

- brak wyciągania wniosków - szlak mnie trafia jak odbieram telefon od któregoś z przyjaciół, gdzie rozmówca mój znowu mi płacze do słuchawki, bo powtórzyła się sytuacja "z przed miesiąca". 

Ja rozumiem, że nie każdy potrafi się odpowiednio komunikować, ale jeśli para po burzliwej kłótni wyjaśniła sobie wszystko co im leży na wątrobie, pogodzili się i obiecali poprawę, to dlaczego po kilku tygodniach sielanki zaczynają od nowa cały proces destrukcji?? A mnie aż nosi by trzasnąć słuchawką, bo ile razy można ten sam problem rozwiązywać? Rozumiem, że są problemy które faktycznie jedna rozmowa nie jest w stanie rozwiązać, ale jeśli po raz 6 w ciągu jednego roku słyszę " Cara on/ ona znowu to zrobił/a" i jest to jakaś błahostka, która rozpoczęła lawinę zdarzeń, to mam ochotę wsiąść w samochód, pojechać do delikwenta i walnąć patelnią w łeb.

 

Baaa, widzę że nawet jeśli mnie albo Caramelli coś odwali, i jedno stwierdza że "nie chce rozmawiać" to błachy problem urasta do rangi tragedii narodowej.

 

tragedii narodowej? ciutkę przesadzasz mój drogi ;)

Ale ogólnie zgadzam się.

  • Lubię 7

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Brak komunikacji Z naszych obserwacji wynika, że ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać. Zachwiana jest podstawowa funkcja społeczna. Dialog. Z reguły te rozstające się pary nie chcą, nie potrafią ze sobą rozmawiać. Merytoryczna komunikacja często zastępowana jest krzykliwymi pretensjami i wylewaniem pretensji.

 

 

trzymając się tematu kryzysu to uważam, że zaczyna się on wtedy gdy brakuje umiejętności słuchania (zakładam, że takowa była a nie tylko atawistyczny pęd napędzany feromonami prowadzący w stronę związku, czasu bijącego tik tak tik tak... aby to sformalizować i przejść do rodzicielstwa i wspólnego dorobku doczesnego)

 

bo z kolei z moich obserwacji tych związków, które już nie istnieją wynika... że kiedy pogasły atawistyczne emocje okazało się, że między tymi osobami nic nie ma poza prozą codzienności i zobowiązań, które sobie stworzyli; a teraz to wzajemnie obrzucają się pretensjami)

 

co z tego jak rozmawiają... ale nie słyszą tego co druga strona mówi, nie rozumieją nie dlatego że nie chcą, mijają się postrzegania, brakuje umiejętności spojrzenia na słowa "oczyma" drugiej strony....

 

a żeby rozmawiać to trzeba chcieć usłyszeć i zrozumieć, nie przez swój pryzmat lecz drugiej strony  (sztuka to nie lada, pozwolić sobie aby moje nie było "mojsze", tylko wysłuchać i zrozumieć)

 

i jeszcze do jednej rzeczy wiele osób próbując ratować związek nie potrafi się przyznać...

 

proste niby pytanie: dlaczego chcę ratować? bo kocham? czy mamy wspólny kredyt i dzieci? (to znowu sztuka nie lada, samemu sobie odpowiedzieć dlaczego chcę lub nie chcę ratować?)

 

dla mnie po spełnieniu tych dwóch powyższych, reszta wydaje się banalnie prosta...

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Moim zdaniem:

Kiedy konczy sie empatia,powieksza sie ego a w konsekwencji powstaje mur.

Recepta :odwrotnosc tego procesu.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Obserwujemy wraz z moją PM, że....................................Może to jest sposób na ratowanie związku ?  

 

 

MY: przemyślenia i stwierdzenia wyciągnięte z naszych główek, dosłownie...........

Zanim zalogowaliśmy się, dokładnie do takich wniosków doszliśmy przy poranno-południowej kawie, telepatia jakaś czy cóś? :rolleyes:

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Pan Małże zgadzam się w całości z Twoim postem.

Dodałbym tylko dwie rzeczy uśmiech i bycie ze sobą.

 

Jeżeli osoby będące na sobą w związku nie potrafią uśmiechnąć się na swój widok, podczas rozmów zamiast patrzeć na siebie z czułością, radością patrzą "z byka" to jak ma w takim związku być dobrze? Może to frazes, ale uśmiech zaraża i nawet jak jest źle to potrafi rozładować nawet bardzo napięta sytuację. Wiem, wszyscy bywamy zagonieni, ale na uśmiech nie potrzeba dużo czasu, nie potrzeba w ogóle do niego pieniędzy, tylko chęci ;)

 

No i bycie ze sobą. Ciałem i duchem. Pieniądze fajna rzecz, ale co Ci po nich, jak jesteś weekendowym partnerem. Druga strona potrzebuje wsparcia teraz nie za dwa, trzy dni. Poza tym przy takim życiu po prostu łatwo się od siebie odzwyczaić. itd...

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Zwiazek to praca. Tak jak pokoj tak i fajny związek nie jest nam dany raz na zawsze. Trzeba umieć o niego dbać i pielegnowac

MY: przemyślenia i stwierdzenia wyciągnięte z naszych główek, dosłownie...........

Zanim zalogowaliśmy się, dokładnie do takich wniosków doszliśmy przy poranno-południowej kawie, telepatia jakaś czy cóś? :rolleyes:

Moze ta sama częstotliwość :-) :-) :-)

Może umiemy sie komunikować z Wami niewerbalnie :-) :-)

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

........................................., pojechać do delikwenta i walnąć patelnią w łeb.

Cara Ty brutalu ;)

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Brak komunikacji

 

Nie ma chęci zrozumienia drugiego człowieka.

 

Szukanie kompromisu

brakuje umiejętności słuchania

 

Skoro nie ma tego, to nic nie ma. Takie związki to są związki mniemane, a nie rzeczywiste.

O ile przez "związek" rozumiemy pozytywy. 

Przymusy: dzieci, kredyty, przyzwyczajenie, gadanie ciągle tego samego o tym samym, chrapanie na zmianę - to są standardy i one rządzą między ludźmi.  Związki polegające na przymusach, konwencjach, nudzie i pustce są zdecydowaną większością związkow, bo ludzie tacy są. 

Można by się zapytać, gdzie i jak są dzieciaki uczone sztuki słuchania, otwartej rozmowy, dobrego sporu, tworzenia kompromisów, rozumienia o czym w ogóle mówią, oraz co mają na myśli, jak coś mówią.  Ale właściwie nie ma co pytać - nikt i nigdzie tego nie uczy. Czasem trochę w domu, raz na sto lat - w szkole. Reszta - w tzw. życiu, czyli nigdzie.

Żeby jedzić autem - trzeba mieć patent. żeby być połową pary, albo połową małżeństwa, a zwłaszcza rodzicem - nic nie trzeba umieć.

 

Nierozumenie się w związku, to jest główna część tego, co dwie osoby w związku robią.  Poza tym, gapią sie w TV albo dłubią w necie.

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...