Skocz do zawartości
Druh.

Małżeństwo a uległość

Rekomendowane odpowiedzi

Użytkownik Priapijusia w innym temacie, odbiegając od głównego nurtu napisał:

 

Jakiś czas temu doszedłem do wniosku, że instytucja zwana Małżeństwem, jeśli nie jest oparta na zasadach Dominujący/a - Uległy/a to ulega rozpadowi i nie piszę tutaj o rozwodzie, ale o wypaleniu się emocji, które dają związkowi żywotność. Małżeńtwa, które żyją pod jednym dachem, ale obok siebie, a nie z sobą, albo takie u których będąc zaproszonym, na grilla - imprezkę, stwierdza się, "było fajnie, czułem się jak w luksusowej trumnie". Czy czytał ktoś "Żona uległa" Laury Doyle ?  Pozycja która wzbudza dużo kontrowersji, nie twierdzę, że to piękniejsze połówki w związku, mają robić za uległe, bo nie o to przecież chodzi, ale wychodzi z tego wszystkiego prosty wniosek, gdzie dwoje ludzi, tam jeden Szefem, a drugi Sługą, aby było sprawiedliwie, to pstryk i raz na wozie , a raz pod wozem..........Switch- okazuje się wtedy zbawienne.  Dlatego w  wyborze preferencji mamy określone BDSM-D, bo nieustannie odgrywamy role, każdego dnia, a każde z nas w roli, w której lepiej się realizuje.

 

 

Myślę, że to dość ciekawy temat do rozważań. 

Czy w małżeństwie, zawsze musi być ktoś szefem, a ktoś podwładnym? Czy może jednak "demokracja" nam się sprawdza?

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

prosty wniosek, gdzie dwoje ludzi, tam jeden Szefem, a drugi Sługą, aby było sprawiedliwie, to pstryk i raz na wozie , a raz pod wozem..........Switch- okazuje się wtedy zbawienne.  Dlatego w  wyborze preferencji mamy określone BDSM-D, bo nieustannie odgrywamy role, każdego dnia, a każde z nas w roli, w której lepiej się realizuje.

 

A czy takiego zachowania nie można nazwać walką o władzę w relacji? ;)
Hmm...
Dość osobiste kwestie poruszyłeś, Druhu w tym temacie.
Ja to wszystko odbieram trochę inaczej.
Kategorie "szef" czy "sługa" nie istnieją dla mnie w języku o relacji, bardziej pasują mi do ról jakie odgrywamy w łóżku. I tam im u nas dobrze. ;)
W życiu codziennym oboje mamy równe prawa do tego, by się wypowiedzieć w każdej kwestii i mieć swoje własne zdanie. Bo zakładam, że jak mamy typ relacji szef-sługa to nie ma tam czegoś takiego, prawda? Tam jedna osoba musi robić to, co druga jej narzuci. Nawet jeśli jej to nie na rękę? 
Hmm...
Co prawda ja, w swojej, nazwijmy to demokratycznej relacji, też robię pewne rzeczy, które nie są mi na rękę. Ale jest to mój własny, świadomy wybór, a nie przymus. 


 

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Nie lubię słów małżeństwo, mąż, żona etc. Bo kojarzą mi się z przynależnością. Sztuką bycia z drugą osobą jest bycie wolnym i jednocześnie nie ograniczanie drugiej strony. Wystarczą już schematy codzienności, które są i będą.

 

Próba nadawania ról wg mnie jest zbyteczna. Współgranie, akceptacja, rozumienie, nie budowanie drugiej osoby na swój obraz i podobieństwo. Miłość.

 

Od ponad dwóch dekad tak mamy z R przy biegunowo różnych temperamentach, charakterach i poglądach na codzienność. Gdzieś daleko daleko łączą nas mentalne oceny. Ale z nich nie buduje się dnia, tylko życie.

 

Żadne z nas nie siedzi w żadnej ramce. I drugiego w nią nie wtłacza. Da się cudnie być razem bez definicji ról :)

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Dość osobiste kwestie poruszyłeś, Druhu w tym temacie.

W trybie sprostowania, ja zacytowałem jedynie post Priapijusia.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Temat rzeka...:)

W każdym  małżeństwie / Ok Iko już sie poprawiam w związku/ wygląda to zupełnie inaczej i wg mnie każdy układ jest dobry pod warunkiem ze.. jest dobry.  Są udane związki  - "papużki -nerozłaczki" , związki dwóch "kotów" z których każde chodzi trochę swoimi drogami, związki ktore za dnia sa średnie natomiast nocą nabieraja blasku, oraz takie dla których seks praktycznie móglby nie istnieć.

Relacja dominujący - uległy - bardzo często istnieje choć nie zdajemy sobie z niej sprawy - choćby jeśli chodzi o decyzje zakupowe tzw większej rangi, zazwyczaj ktoreś z partnerów częściej je podejmuje, a drugi akceptuje. To jest jak najbardziej OK ale pod warunkiem gdy ster znajduje sie w rękach tej strony która po prostu lepiej się zna, ma wyczucie, gust, intuicje, a nie tej ktora po prostu chce za wszelką cenę postawić na swoim.

Dominacja często wytwarz sie samoistnie - gdy jedno z małżonków zarabia kilkukrotość dochodów drugiego - wtedy zyskuje psychiczną przewagę, oczywiście jeśli tego potrzebuje bądź chce.

Związki nieudane, nieszczęśliwe to zazwyczaj te w których zawodzi komunikacja i malżonkowie nie potrafią konkretnie powiedziec o co im chodzi, bądź nie potrafią słuchać.

Związki gdzie spotkają się dwie dominujące osobowości są zazwyczaj burzliwe, ale jeśli są rozsądni to może z tego wyjść coś calkiem fajnego wieczorem.. Natomiast dwie uległe - może być że to dwie mimozy, albo też tak że mogą sobie po prostu po swojemu spokojnie żyć i być szczęśliwi.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

ryzykuję uwagę Moderatora za odpowiedź wyłącznie OT :kwi:

 

 

 

/ Ok Iko już sie poprawiam w związku/

 

Fischer. Dziękuję. Doceniam. Nie każdy musi myśleć jak ja - daję sobie z tym radę  :wub:

 

 

Nie wiem czy niedzielne poranki ostatnio mam takie "filozoficzne" czy co  :mur: , właśnie dopadła mnie refleksja dotycząca ról w związkach międzyludzkich...

 

Po prostu w pewne role / zachowania wtłacza nas rzeczywistość i schematy, które silnymi kopniakami próbują ustawiać nas w ogólnie przyjętych rolach przypisanych płci. Wiele osób w imię tzw. świętego spokoju przyjmuje je dla siebie, nie zastanawiając się, że lekkie odwrócenie / modyfikacja tychże, nie nachalne, naturalne wcale nie są ani lepsze ani gorsze. Że ważne jest to aby obie strony dobrze się w tym czuły i współgrały bez szarpania.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

W moim związku nie ma głowy państwa, ani szefa czy podwładnego. Ja oraz mąż jesteśmy silnymi osobowościami i próby dominacji jednej ze stron mogą kończyć się bardzo burzliwie. Styl "demokracji" - to nie jest również. A jesteśmy ze sobą już od ponad 18 lat i jeszcze się sobą nie znudziliśmy. Nie wiem tak naprawdę co to jest rutyna w związku, moje emocje są tak samo silne jak na początku.

Poza tym nie jestem zwolenniczką przypisywania określonych ról, trąci to mocno zakotwiczonymi w naszym społeczeństwie stereotypami.

Jednak moim skromnym zdaniem każdy związek jest inny i kieruje się swoimi prawami - całe życie uczymy się siebie nawzajem.

 

Dodałbym do tej niemal kompletnej wypowiedzi to, że ludzie kiedy się komunikują ... mają większe szanse na sukces.

Nie uważam, że rola uległy-dominujący, jest złotym środkiem

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Nie uważam, że rola uległy-dominujący, jest złotym środkiem

 

 

A co jeśli taki układ nie jest narzucony, wymuszony, a wynika z predyspozycji psychofizycznych partnerów w związku?

Jeśli sami wybierają taki układ i jest im z tym dobrze?

W pewnych sytuacjach sprawdzam się jako uległy, a inne przerastają moją piękniejszą połówkę i wtedy odpowiedzialność za to co się dzieje biorę ja.  Tak jest w naszym przypadku, mamy za sobą 18 lat stażu bycia razem, a pewne sprawy zaczęliśmy nazywać po imieniu  od 4 lat i co ciekawe, zaczęło iskrzyć a poziom wzajemnej komunikacji i zrozumienia zdecydowanie wrósł. 

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

A co jeśli taki układ nie jest narzucony, wymuszony, a wynika z predyspozycji psychofizycznych partnerów w związku?

Jeśli sami wybierają taki układ i jest im z tym dobrze?

W pewnych sytuacjach sprawdzam się jako uległy, a inne przerastają moją piękniejszą połówkę i wtedy odpowiedzialność za to co się dzieje biorę ja.  Tak jest w naszym przypadku, mamy za sobą 18 lat stażu bycia razem, a pewne sprawy zaczęliśmy nazywać po imieniu  od 4 lat i co ciekawe, zaczęło iskrzyć a poziom wzajemnej komunikacji i zrozumienia zdecydowanie wrósł. 

 

Twoja wypowedź brzmi jak zasada ... a nie w formie " a co jeśli " !

Jeśli jest w formie zasady - założenia ... to mówię nie, mam inne zdanie

Jeśli to kwestia "a co jeśli" - to wtedy tak, zgadzam się ... jeśli im pasuje to jest super

Tylko że to zupełnie dwie inne kwestie :)

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Tak jest w naszym przypadku, mamy za sobą 18 lat stażu bycia razem, a pewne sprawy zaczęliśmy nazywać po imieniu od 4 lat i co ciekawe, zaczęło iskrzyć a poziom wzajemnej komunikacji i zrozumienia zdecydowanie wrósł.

To jest taka "weryfikacja" dla związku gdy jedno z partnerów otwiera się przed drugim po tak długim czasie.. To manewr dość ryzykowny, zwłaszcza gdy partner nie jest gotowy na trudną prawdę i to co usłyszy jest dla niego szokujące. Jak pokazuje Wasz przykład - jednak czasem warto i opłaciło się to z nawiązką. To świadczy o dojrzałości, zaufaniu i dojrzałym uczuciu. Fajnie.

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...