CUCKOLD

[Corrado 1 306]

 

Tak , teoria jest swietna. Praktyka troszke gorsza.

 

To nie teoria, ,ale zasady. Nie "toretyczne",, ale praktyczne, kluczowe, do bezwzględnego sosowania. Po to, żeby "praktyka nie była gorsza".  A jest gorsza, bo się robi, jak piszesz:

Rogacz mowi : a co tam , jak sie pojawi pociecha to wychowamy wspolnie.

.

Ten rogacz to idiota, po równo - nieodpowiedzialny i glupi: jak "co tam" co co tam - własną nieodpowiedzialnością się nie przejmujmy.

 

Zabawa taka nie powinna wiązać się z poczęciem dziecka. Mówię oczywiście o świadomym działaniu. Przypadek ? Może się zdarzyć. Praktykując jednak takie swobody seksualne trzeba wykazywać się wybitną ostrożnością by właśnie do sytuacji zapłodnienia nie doszło. Co jak dojdzie ? Nie wiem Nie mam zdania bo temat cholernie trudny.

 

Jest niemała grupa takich facetów, których najbardziej ze wszystkiego jara to, że się kochanek spuści w cipę żony, kiedy ona nie jest zabezpieczona. Jara ich to, że kochanek się spuszcza, a najbardziej  ryzyko, że może zostanie zapłodniona. Taka graniczna zabawa: niech będzie jak najwyższe ryzyko, które podnieca po sszczyty, ale niech nie będzie z tego dziecka. Bo gadanie, że "razem wychowamy" jest szczytem obłudy, albo bezmierną durnością.

Jak się ktoś tak sam bawi i zaspokaja, ale na cudzy koszt - to jest skurwiel, a nie rogacz, a nie mąż, a nie partner.

Nie mniej popieprzone, lub zamienione w niewolnice, w przedmiot,  są żont takich facetów, które na coś takiego pozwalają, lub wręcz same się takim ryzykiem podniecają.

To już wkracza w obszar psychiatrii.

 

'...pamiętaj z hu... i prądem nie ma żartów"

 

Jak Twój tato tak mowił, to może nieco obcesowo mówił, a dobrze mówił.