Uwielbienie Kobiet a samoakceptacja...

[niewolnik_rogacz 35]

Bardzo długo mnie nie było na forum, ale postanowiłem wrócić. Piszę bo chyba muszę coś z siebie wyrzucić. Jakiś czas temu skończyłem sześcioletni związek z moją Panią i starałem się wyrzucić fantazje o zdradzie ze swojej głowy. Oczywiście się nie udało, a wszystko zaczęło narastać i narastać. Teraz nikt już nie trzyma mojej smyczy a moje fantazje znajdują się poza moją kontrolą. Zakładam sobie pas cnoty i ćwiczę noszenie go (w moim przypadku konieczne) w nadziei, że kiedyś się przyda. Robię to, choć nikt nie trzyma klucza. Jeśli oglądam jakąś pornografię, to praktycznie zawsze w tematyce cuckold. Zawsze wtedy klękam na ziemi, już nie potrafię inaczej. Widok kobiety w butach na wysokim obcasie w 99% wywołuje we mnie chęć padnięcia jej do stóp a wcześniejsze poczucie, że kobiety powinny mieć większą swobodę seksualną niż mężczyźni zamieniło się w przekonanie, że zabronienie kobiecie kochania się z kim chce to działanie przeciw naturze... Potrzeba bycia psem jest we mnie zbyt silna i nie dam rady jej przezwyciężyć choćbym chciał, uwielbienie dla Kobiet jest we mnie zbyt silne. Ciężko mi zaakceptować tę swoją cechę w tak skrajnej postaci(zwłaszcza samemu), więc może Wy znacie na to jakieś sposoby? To nie jakieś wołanie o pomoc z mojej strony, może jednak coś wyciągnę z cudzych doświadczeń...

PS-Uznałem, że post najlepiej pasuje do tego działu, jeśli Moderatorzy sądzą inaczej, proszę o przeniesienie i przepraszam najmocniej. Chcę też dodać, że nie uważam uznania wyższości Kobiet za coś złego, to dla mnie już naturalne. Po prostu mam problemy z tym jak ja sam odczuwam tę naturalną prawdę i jakie problemy ona u mnie wywołuje.