Skocz do zawartości
arria

Kiedy zdrada nie jest zdradą...

Rekomendowane odpowiedzi

 

Co jeśli on kocha ją, ale wie, że nie będzie dla nich przyszłości i kultywuje tą relację w ukryciu przede mną, będąc pewnym, że to się kiedyś skończy a my do końca życia będziemy oddanym sobie małżeństwem??

 

Logan, ależ Arria precyzyjnie nakreśliła obraz.

 

Czyli jednak

 

nie chciałabym wiedzieć - pod warunkiem, że  miałabym jakąś malutką pewność, że to przeminie, że związek się skończy....

 

 

Rozmawiamy o zdradzie kontrolowanej czy o niewiedzy, która jest błogosławieństwem ;-) ?

 

Cieleśnie - zdradzie kontrolowanej.

Uczuciowo - o zdradzie, która wymknęła się spod kontroli. Jego kontroli. 

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

No to Zou dla mnie nie ma tematu.

Jeżeli nie potrafisz kontrolować szczególnie uczuć i jesteś zmuszonym kłamać to nazywajmy rzeczy po imieniu - rozpoczyna sie zdrada ....a nie jakaś stan błogosławionej dla partnerki nie wiedzy.

 

Żeby nie było , takie jest moje podejście do tematu.

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Ależ nazwałam po imieniu. :)

 

Uczuciowo - o zdradzie, która wymknęła się spod kontroli. Jego kontroli. 

 

 

Jeżeli nie potrafisz kontrolować szczególnie uczuć

 

Konia z rzędem temu, kto potrafi kontrolować.

Można czegoś się wyrzec, unikać, zaprzestać. Ale kontrolować?  

Jakbyś miał z minuty na minutę przestać kochać Rittę (tfu, tfu!), to umiałbyś mieć nad tym kontrolę?

Najlepiej nigdy do tego nie dopuścić po prostu. I zwiewać gdzie pieprz rośnie zanim serce przyśpieszy bardziej. ;) 

  • Lubię 7

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Hipoteza, zainspirowana tematem Jansa.

 

 

 

załóżmy, że mój Mąż ma kochankę, w której mówiąc oględnie - zakochał się. Wiem, że ona istnieje bo to zdrada kontrolowana... Co jeśli nie wiem wszystkiego??

Jeśli oni się kochają??

Co jeśli on kocha ją, ale wie, że nie będzie dla nich przyszłości i kultywuje tą relację w ukryciu przede mną, będąc pewnym, że to się kiedyś skończy a my do końca życia będziemy oddanym sobie małżeństwem??

 Co jeśli ewidentnie zdradza mnie i cieleśnie i mentalnie... ale zataja to bo chce mi oszczędzić przykrości??Bo jednak jestem ważna, bo ma ze mną dom, dzieci, bo kocha mnie bardzo i szanuje mnie za spędzone razem lata. 

Co jeśli wie, że za tamtą szaleje ale to miłość taka euforyczna, intensywna ale nie trwała??

 

 

Jeśli dowiedziałabym się o Tym wieku starczym, na łożu śmierci.... miałabym być mu wdzięczna za to, że mogłam przez te wszystkie lata na nim polegać i spokojnie spać, czy go szczerze znienawidzić??

Tak opisana sytuacja jakoś budzi we mnie sprzeczność miłość "euforyczna, intensywna ale nietrwała" to moim zdaniem zauroczenie, może nawet silne, może nawet "piorun sycylijski". Żeby to się mogło przerodzić w miłość, w prawdziwe uczucie potrzeba decyzji. No i pytanie do samego siebie: buduję więź nie zakładając granic czy może z góry, świadomy tego co się ze mną dzieje określam granice, których sam sobie nie pozwalam przekroczyć. Oczywiście z góry trzeba Kochance te granice nakreślić i choćby nie wiem jak intensywne było zauroczenie, powiedzieć, że nie ma żadnych szans na cokolwiek więcej. Nawet jednej milionowej. Każda lekko uchylona furtka w naszych założeniach zemści się wcześniej czy później.

 

 

Najlepiej nigdy do tego nie dopuścić po prostu. I zwiewać gdzie pieprz rośnie zanim serce przyśpieszy bardziej. ;)

Potem może być za późno na zatrzymanie lawiny, ale to i tak jak pisałem wcześniej wszystko zaczyna się od decyzji.

 

A jak już jest za późno, bo moment decyzji jakoś tak się przespało i "lufa w krzokach"  to chyba wypadało by jednak się przyznać, ale... no nie wiem. Jeśli mnie by zależało na małżeństwie to zwyczajnie po ludzku opowiedziałbym o emocjach i jeszcze zwyczajniej poprosił o pomoc Żonę. Bo emocji czasem nie sposób przeskoczyć kiedy Małżonka może się tylko domyślać co się dzieje. Jak wiedzą oboje, szanse są dużo większe. Problem w tym, że żeby tak się zachować trzeba ogromnej odwagi i wzajemnego zaufania. I jeszcze ogromnego poczucia własnej wartości u osoby "zdradzanej".

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Moim zdaniem, zdrada kontrolowana to: sytuacja w której relację z inną osobą kontroluje współmałżonek ale też sam uczestnik zdrady. Zouza ma rację, do takiej sytuacji najlepiej w ogóle nie dopuścić, bo o rozpętanie burzy uczuć nie trudno. Hipoteza przeze mnie postawiona jest kontrowersyjna... to fakt. Myślę ,że mimo całych wątpliwości czy to fair... wolałabym nie wiedziec...

 

Wyobraźcie sobie, jak byście się truli... on(ona) otworzyła swoje serce na nią (jego).... osoba którą kochacie, pokochała inną (innego).... miał być tylko ze mną... co ze mną nie tak... a jeśli to nie zakochanie tylko coś powazniejszego??... moze jest ze mną z litości... może uprawia ze mną seks myśląc o niej... itd itd itd.... aż do zwariowania....

 

 

Wolałabym nie wiedzieć... A zdradzający powinien postarać się powoli z tego wycofywać... bo czasem przez głupi przypadek się wyda... a wtedy byłby dramat.

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

co ze mną nie tak...

 

Tak to w ogóle nie należy myśleć. 

Ludzie się zakochują, po prostu i pomimo. Nieracjonalnie, zaskakująco.

Pytanie tylko co się dalej z tym zrobi. 

  • Lubię 7

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Wyobraźcie sobie, jak byście się truli... on(ona) otworzyła swoje serce na nią (jego).... osoba którą kochacie, pokochała inną (innego).... miał być tylko ze mną... co ze mną nie tak... a jeśli to nie zakochanie tylko coś powazniejszego??... moze jest ze mną z litości... może uprawia ze mną seks myśląc o niej... itd itd itd.... aż do zwariowania....

Rzeczywiście można zwariować nakręcając samego siebie. Wydaje mi się jednak, że wina leży nie w zdradzającym czy osobie zdradzanej, a w "uwarunkowaniach społecznych". Z każdej strony jesteśmy bombardowani pięknymi wizjami. Książki, bajki, wiersze, piosenki, a nawet kazania. Wszędzie tam jest jakaś nieprawdopodobna historia, w której para się poznaje, potem równie bardziej nieprawdopodobna historia tego jak wspólnie pokonują wszelkie przeszkody, a potem oczywiście wzruszający ślub i żyli długo i szczęśliwie. A w tym jednym zdaniu zawarta jest cała proza życia. Wzloty i upadki, sinusoida, niedostrzegane starania, ukrywany ból, niezaspokojone potrzeby, podskórny żal o to, że przecież "mówił, że mnie kocha, a teraz? i mówił, że będę z nim szczęśliwa i co?". Mało kto pokazuje, że to jest normalne i jeśli wiążesz się z kimś to na 99% tak to będzie wyglądało. Raz lepiej raz gorzej i najważniejsze jest to, żeby umieć ze sobą rozwiązywać te problemy większe, a przede wszystkim te mniejsze, bo one narastają i...

 

Gdzieś potem pojawia się osoba trzecia (za zgodą lub bez), która fascynuje. I znów są nieprawdopodobne historie poznania, wspólnego pokonywania przeszkód itp. itd. Fascynacja, zauroczenie i jak tak człowiek patrzy na swojego partnera całego w skowronkach, albo nie daj Bóg wyobraża go sobie dopasowując wyobrażenia do tych wszystkich księżniczek w wieżach i rycerzy w lśniącej zbroi, to dochodzi do wniosku, że coś z nim jest nie tak skoro nie potrafi już wzbudzać w swoim partnerze takich emocji. I zaczyna się nakręcanie, a u samych podstaw takiego podejścia jest błąd.  Bo miłość czy małżeństwo to nie to samo co zauroczenie mniej lub bardziej intensywne. Z lekkim smutkiem zauważam, że często potrzeba doświadczyć bardzo trudnych chwil, żeby to zacząć nieśmiało rozumieć, albo choć mieć tego świadomość.

 

Ciekawa jeszcze jest potrzeba posiadania kogoś na wyłączność. W sumie nie wiem skąd taki mechanizm w nas i szczęśliwi Ci, którzy nie chcą posiadać tylko umieją cieszyć się z obecności.

  • Lubię 9

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

No to Zou dla mnie nie ma tematu.

Jeżeli nie potrafisz kontrolować szczególnie uczuć i jesteś zmuszonym kłamać to nazywajmy rzeczy po imieniu - rozpoczyna sie zdrada ....a nie jakaś stan błogosławionej dla partnerki nie wiedzy.

 

Żeby nie było , takie jest moje podejście do tematu.

Frodo, idealistą jesteś :)
  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Ludzie się zakochują, po prostu i pomimo. Nieracjonalnie, zaskakująco.

 

Pytanie tylko co się dalej z tym zrobi.

 

 

 

Popieram to zasadnicze pytanie. Milosc to nie kleszcz ktorego gdzies sie zlapie i ktory krew wysysa.

Nie wyskakuje znienacka.

Zanim sie pojawi to minie troche czasu i oczekiwania "ofiary" .

"Ofiara" nie jest tutaj bez winy i bezbronna.

Moze podjac odpowiednie srodki ktore sa zawarte w domysle  "Pytanie tylko co się dalej z tym zrobi".

Kluczowa role w "winie" "ofiary" gra jej ciekawosc na nowe jeszcze niepoznane. To jest powod zdrady.

Potem trzeba wypalac do samego ciala. Boli bardzo bo oboje placa za glupote jednego.

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Ależ nazwałam po imieniu. :)

 

 

 

 

Konia z rzędem temu, kto potrafi kontrolować.

Można czegoś się wyrzec, unikać, zaprzestać. Ale kontrolować?  

Jakbyś miał z minuty na minutę przestać kochać Rittę (tfu, tfu!), to umiałbyś mieć nad tym kontrolę?

Najlepiej nigdy do tego nie dopuścić po prostu. I zwiewać gdzie pieprz rośnie zanim serce przyśpieszy bardziej. ;)

Zou, oczywiście nie chodziło mi o kontrole uczuć - przecież to nie ma sensu ich nie trzeba kontrolować one są lub ich nie ma - pracujemy nad tym codziennie.

Niezgrabnie użyłem słowa "kontrola".

 

Zdrada kontrolowana - mówienie sobie prawdy.

Zdrada - to brak "kontroli" - okłamujemy siebie.

Wogóle mam wrażenie , że pisaliśmy  na dwa różne tematy.

 

Ja próbuję zdefiniować gdzie kończy się zdrada kontrolowana a gdzie zaczyna zdrada. Ty Zou, jak powinien zachować się facet jak "ochota" na zdradę minie i wraca do żony/partnerki.

 

...a więc jesteś zwolenniczką " Niewiedza jest błogosławieństwem"... ;)

 

...na pierwszy rzut oka wygląda to bosko...ale to nie Ty decydujesz o tym czy będziesz żyła w niewiedzy tylko - Twój partner i jego kochanka.

Masz trzy opcje :

1.Uda się i się nie dowiesz - jest super.

2.Przez przypadek znajdziesz starego niewykasowanego maila swojego partnera, smsa, rachunek za paliwo , hotel kiedy Twój ukochany miał być u kolegi - po prostu przypadek no sorry - wybaczysz?.

3. No i hardcor . Dowiesz się od sfrustrowanej zakochanej Kochanki.

Wpisze imię nazwisko miasto w wyszukiwarkę i już ma FB, Twitter`a, mail do pracy, Twój adres domowy zna.Może wpaść  na kawę. Zobaczysz maile, sms`y i zdjęcia, ilość "delegacji". Czyli mamy rozwód.

 

Naturalnie jest inna opcja - partner podchodzi do Ciebie za nim zrobi to jego kochanka i wypluwa(przepraszam za zwrot ) to wszystko na Ciebie. Przyjmujesz to i ratujecie (być może związek) - nigdy nie będzie tak jak było.

Potraktuj to jako jakiś czarny scenariusz z przymrużeniem oka. ;)

Zou,nie ma złotego środka jak zachować się po zdradzie. Najlepiej uczuć na próbę nie wystawiać (moje zdanie).

 

 

Frodo, idealistą jesteś :)

..phii tam Jennifer,  czy to coś złego.... ;).

..a tak poważniej - być może dlatego , że nigdy Nasze uczucia nie  zostały poddane takiej próbie.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...