Skocz do zawartości
On1964

Cuckold jako uzupełnienie własnych niedomagań.

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 21.12.2019 o 22:18, napisano:

Pragnienie innych smaków. Zachwycenie się nimi. Siłą rzeczy, Sailor mi tego nie da, choć przecież w łóżku jest mi z Nim obłędnie dobrze i w zasadzie nie musiałabym niczego więcej szukać (ale też, do diaska, także dzięki kochankom jest mi dziś tak obłędnie z Sailorem... bo mi skurczybyki perspektywę rozszerzyli, rozwinęli mnie).

Otóż to. Mamy podobnie, uprawiając seks z innymi mężczyznami czuję się jakbym "jadła na mieście". Jestem degustatorką nowych doznań :P

  • Lubię 5
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Ja niestety w miarę poznawania ludzi w klimacie dowiaduję się rzeczy, która mnie trochę przeraża, a mianowicie, że cuckold jest uzupełnieniem niedomagań, ale współmałżonka :( 

bo gdyby żona była taka dobra w łóżku, taka gorąca, siaka i owaka, to bym nie wylądował tu gdzie jesteśmy...i nie jest to niestety odosobniona opinia...

L. 

  • Smutny 1
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
9 minut temu, napisano:

Ja niestety w miarę poznawania ludzi w klimacie dowiaduję się rzeczy, która mnie trochę przeraża, a mianowicie, że cuckold jest uzupełnieniem niedomagań, ale współmałżonka :( 

bo gdyby żona była taka dobra w łóżku, taka gorąca, siaka i owaka, to bym nie wylądował tu gdzie jesteśmy...i nie jest to niestety odosobniona opinia...

L. 

Leto, ale jakiej grupy osób to są opinie? Kochanków, których partnerki życiowe nie wiedzą o ich poczynaniach? Czy kogo?

 

Lula.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
29 minut temu, napisano:

Leto, ale jakiej grupy osób to są opinie? Kochanków, których partnerki życiowe nie wiedzą o ich poczynaniach? Czy kogo?

Kochanków, niedoszłych kochanków, których współmałżonki wiedzą i nie wiedzą o zainteresowaniach

L.

  • Lubię 1
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Tylko czy w tych przypadkach o których piszesz nie jest to po prostu różnica potrzeb, temperamentu czy poziomu libido? Jeżeli tak to nie traktowałbym tego jako "niedomaganie"

  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
12 minut temu, napisano:

nie traktowałbym tego jako "niedomaganie"

niedomaganie potraktowałam jako też wadę, bo tak to odebrałam w nazwijmy to zgłębianiu tematu. Czyli nie tylko cechy fizyczne ale było nie było również psychiczne.

Ale ok, możesz mieć rację. 

L.

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Godzinę temu, napisano:

niedomaganie potraktowałam jako też wadę, bo tak to odebrałam w nazwijmy to zgłębianiu tematu. Czyli nie tylko cechy fizyczne ale było nie było również psychiczne.

Ale ok, możesz mieć rację. 

L.

Oczywiście że mowa zarówno o fizycznych jak i psychicznych jednak niedomaganie oznacza wg mnie sytuacje gdy coś nie działa, działa źle, nie jest tak jak być powinno itd. W tym wypadku mówimy o indywidualnych potrzebach które każdy z nas ma różne i nie uważam że niższe lub wyższe libido czy potrzeby seksualne męża/żony można oceniać w kategorii niedomagania. To oznaczałoby kategoryzację na zasadzie "powinnaś mieć wyższe więc coś z Tobą nie tak". To nie jest niedomaganie a podejście egoistyczne bez zwracania uwagi na potrzeby drugiej osoby. 

 

Oczywiście różnica temperamentów i potrzeb może być powodem (I to nawet niezłym) do otworzenia związku ale po prostu nie podciągam tego w kategorie niedomagania którejś ze stron

  • Lubię 4
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
W dniu 21.12.2019 o 22:18, napisano:

Na pewno dla wielu par uzupełnienie niedomagań rogacza będzie głównym impulsem do rozpoczęcia przygody ze zdradą kontrolowaną. Każdy z nas wszak miał pewne motywacje, dla których ją rozpoczął - jeżeli związek jest stabilny, jest w nim wzajemna akceptacja (oraz samoakceptacja!), a ludzie są ze sobą szczerzy, dlaczego ta motywacja miałaby być gorsza?

Tak napisałam wcześniej i choć słowo "niedomaganie" ma pejoratywny wydźwięk (i odnosiło się do jakiejś grupy rogaczy), to wydaje mi się, iż me powyższe słowa doskonale opisują każdą sytuację "otwierania związku" wówczas, gdy ze względu na pewne cechy partnera brakuje nam czegoś do kompletnego spełnienia i musimy tego poszukać na zewnątrz. Nie oznacza to, że partner jest gorszy, jeśli ma mniejsze czy większe libido... Po prostu taki jest i to próby zmieniania tego na siłę mogą być nader krzywdzące. I znów powraca kwestia samoakceptacji, wzajemnej akceptacji i szczerości oraz szacunku w związku. Umiejętność wyłuszczenia potrzeb i otworzenia tego związku bez ukrywania się po kątach i określania partnera jako "słabszego" - tu moim zdaniem pies jest pogrzebany. Nie wszyscy uważają, że da się ten problem rozwiązać bez nazywania kogoś słabszym, niedomagającym... I stąd się rodzą takie trudne do interpretacji i w sumie przykre opinie, jakie przytoczyła @Leta&Emiliano...

 

Lula.

  • Lubię 7

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
W dniu 10.06.2016 o 19:06, On1964 pisze:

No właśnie, ktoś o tym wspomniał, czy są granice? Jakie one są? Kiedy zostają przekroczone? Jak pisze Druh, szacunek... Co zrobić skoro zaczyna być jednostronny?

Takie pytania nasuwają mi się z biegiem wydarzeń. Odkąd jesteśmy w temacie, zmienia się wszystko burzliwie ale jakoś...w jedną stronę.

Zaczęło się od sytuacji, którą już opisałem w temacie "Błędy żony i...". Chcieliśmy w tamtym czasie siebie nawzajem choć niezaspokojenie żony było widoczne w jakiejś dziwnej bierności i obojętności wieczorami. Jakoś nie zależało jej specjalnie na gorących wieczorach. Dlatego powstał pomysł trójkątów. Żona z czasem odkryła swoje, większe niż myślała, możliwości. Były rozmowy i ustalenia po początkowych zaskoczeniach. Zaczęło się kręcić pozytywnie ale...może to tylko pozór. Teraz czuję, że żona, planując wspólnie następne spotkanie z grubymi maczugami, jakby była bardziej zaangażowana w to spotkanie i w tych nowych mężczyzn niż w nasz własny związek, od którego powoli oddala się seksualnie. Najciekawsze w dzień i wieczorem staje się to, co napisali ci chętni, jacy są, co mają. Myśli kręcą się wokół spotkań choć staram się postawą cieszyć żonę swoją obecnością. Zakładana pikanteria i poprawa naszych relacji poszła jakoś w niepamięć, wieczorami żona coraz mniej ma ochotę na nasze stosunki ale ochoczo planuje spotkania pozostawiając mi decyzje żebym czuł się współdecydującym.

Właśnie, jak w temacie: Co robić? Czy są w tym granice? Co będzie dalej? Czy jakieś granice zostają przekroczone?

Spotkania miały nam pomóc atrakcyjnością a nie wiem czy właśnie nie pogarszają. Niedługo zostanę najlepszym przyjacielem żony ale w łóżku na mnie nie spojrzy. Co robić?

Nie powinno być tak że ty jesteś na bocznym torze a kochanek na głównym. Przynajmniej u nas jest tak że jeśli się spotkamy z kimś to zonka jest zaspokojana przez niego ale mi jako mężowi nigdy nie odmawia, zawsze mam pierwszeństwo. 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...