Skocz do zawartości
dieobserver

"Związek zawodowy"

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

To moje drugie opowiadanie własnego autorstwa na forum.
Na początek mały "wstępniak". Jak będzie zainteresowanie, to znajdzie się również pikantna "wisienka na torcie".
Jak ktoś nie lubi dużo czytać czy też angażować się "fabularnie", to raczej nie będzie to temat dla niego, aczkolwiek zachęcam wszystkich do czytania i wyrażania opinii, czy macie ochotę na ciąg dalszy :)


 

Pracowaliśmy razem już kilka lat. W sumie mógłbym powiedzieć, że bardzo się lubiliśmy. Tak bardzo, że aż się unikaliśmy…
Było to dosyć logiczne posunięcie, biorąc pod uwagę fakt, że tylko gdy zostawaliśmy na chwilę sami, zaczynały się próby zbliżenia, kuszenie, dwuznaczne teksty.
Kiedyś, na imprezie firmowej, jedynie minęliśmy się w drzwiach toalety, a można było wyczuć że tylko bardzo cieniutka linia dzieli nas od znalezienia się na desce sedesowej w zamkniętej kabinie. Widać to było w spojrzeniu, ruchu ciała, niepewnym kroku, tak jakby pytającym czy iść dalej, zatrzymać się, czy wręcz rzucić do panicznej ucieczki.
Innym razem, gdy zostaliśmy sami w pracy tak długo stała wypięta przy oknie, podziwiając widoki, kręcąc tyłkiem i rozmawiając ze mną jednocześnie na temat swoich ulubionych typów bielizny, że zaczynałem nabierać pewności, że gdybym teraz podszedł i wsadził go w nią po same jądra, nawet nie zająknęłaby się na temat taki jak „molestowanie w miejscu pracy”.
No ale jak to w życiu bywa, człowiek często mocny w gadce, a w rzeczywistości jedynie siedzi jak ta "cipa" przy komputerze i grzecznie dyskutuje popijając kawkę, a wieczorem w domu rekompensuje sobie własną nieudolność wyżywając się jak przystało na prawdziwego patriotę, na przysłowiowym Niemcu i jego kasku.

Tak trwało to miesiącami, a życie każdego z nas toczyło się swoim torem. Od weekendu do weekendu, od urlopu do urlopu, kawka w kuchni, wspólne imprezy integracyjne, które jak zawsze były prawdziwym testem wytrzymałości i wymagały stalowych nerwów (szczególnie po alkoholu), czasem wspólne projekty, głupie żarciki rzucane publicznie. Ot, sielanka dnia codziennego, ludu pracującego.
Absolutnie nic nie zapowiadało zmiany, która miała nadejść, która czaiła się tuż za rogiem i która w dodatku dała mi pełne pole do popisu i pełną paletę możliwości, a jeszcze większą abstrakcją było to, że te otwarte na oścież wrota, zawdzięczałem nikomu innemu, jak jej własnemu mężowi…

 

Dzień pierwszy

 


- Skurwiel mnie zdradził! Oznajmiła nalewając sobie kawy drżącą ręką.

 

- Co?! Krzyknęła Basia

- Cooooo?! Zawtórowała Joanna

- Eeeeeeeeee? Wydukała niezbyt jeszcze pobudzona do życia Basia numer dwa.

Koleżanki z pracy jak zawsze w pełnej gotowości do wyrażenia bezwzględnego poparcia.

Niezłe jaja. Stałem w drugim kącie naszego socjalnego kurwidołka przysłuchując się uważnie i w głowie miałem setki myśli na sekundę, prowadząc bardzo burzliwy wewnętrzny dialog:

- Zdradził ją! Ha! Cudownie! Powiedziało moje pierwsze „ja”.

- Przestań, nie bądź gnojem, ona cierpi. Odpowiedziało to drugie, lepsze.

- Fakt, racja, wiem… Kurwa! Jak cudownie! Pierwsze nie dawało za wygraną.

- Przestań natychmiast!

Nie wiem czemu, ale to moralnie lepsze „drugie ja” miało tendencję do rozstawiania tego pierwszego po kątach.

- Wiem, wiem, nie mogę być taką gnidą bez empatii. Już się ogarniam. Rzekło "pierwsze".

- Brawo!

- Żartowałem! Teraz moja kolej!

- Bydlak!

 

Ok, skoro kwestia zwycięstwa moralnego została już rozwiązana, pora była przejść do działania. Odstawiłem kubek z kawą od ust, bo podczas wewnętrznego sporu, zapomniałem o tej czynności, spojrzałem na nią z maksymalną dozą współczucia na jaką byłem w stanie się zdobyć mimo mojego „pierwszego ja” rozstawiającego właśnie w głowie krzesła przy stoliku i szukającego butelki dobrego wina, stawiając je obok paczki prezerwatyw i opakowania z lubrykantem (kto wie, jak bardzo potrzebuje pocieszenia) i wyszedłem z kuchni.

 


Dzień drugi.


- Wyprowadziłaś się? Wykrzyknęły wszystkie trzy jednocześnie.

- Tak. Do koleżanki. Później coś wynajmę.

- O jaaaaaaaaaaaaa. Basia numer dwa jak zwykle ograniczała się jedynie do lakonicznych wypowiedzi.

- No nieźle. To co teraz, co teraz? Basia numer jeden wczuła się tak, jakby to jej mąż dwa dni wcześniej zamienił się rolami ze swoją dentystką i dla odmiany, to on jej sprawdził stan uzębienia i  przepłukał gardło.

 

- Nic. Jakoś to będzie. Na razie muszę zorganizować przewózkę swoich rzeczy do domu rodziców. Jutro na cały dzień ma zniknąć z domu, w tym czasie podjadę po swoje sprzęty, spakuję co trzeba i pójdę na tydzień urlopu, trochę odpocząć psychicznie od tego bajzlu. Macie jakiś namiar na firmę przewozową?


O tak. To moja szansa. Tylko czekałem od rana na podobne pytanie.


- Po co Ci firma przewozowa? Mogę pożyczyć od kolegi dostawczaka, spokojnie się zmieścisz i nie będziesz musiała na szybko pakować prywatnych rzeczy przy obcych ludziach.

- Mógłbyś? Super. To przynajmniej jeden problem z głowy. Uśmiechnęła się od ucha do ucha i widać było, że moja oferta, chociaż absolutnie nie bezinteresowna, bardzo jej przypadła do gustu i podniosła na duchu.

 

Zabawne jest, jak załatwiając swoje własne interesy, można przy okazji sprawić, że życie drugiego człowieka staje się lepsze i bardziej radosne.
Jestem święty, zaprawdę powiadam Wam, święty…
 

Wieczór dnia drugiego:


Załatwienie samochodu nie było takie trudne. Po pracy szybko podjechałem do wcześniej wspomnianego kolegi, wykonałem podmianę samochodów, czyli moja nowa Skoda, za jego starego, zdezelowanego Mercedesa dostawczego, w dodatku na cały weekend, bo jak twierdził kumpel, chce zabrać żonę do kina, a zawsze go wkurwia parkowanie tą landarą w zatłoczonych miejscach więc dobrze byłoby raz wybrać się czymś „subtelniejszym”.
No cóż. Szczerze mówiąc gdyby tylko chciał, dorzuciłbym mu do tej Skody jeszcze komplet opon zimowych i zafundował OC/AC na przyszły rok jeśli tylko byłoby trzeba, ale o tym już nie wspominałem.
Wpakowałem zadek do dostawczaka i ruszyłem ku zachodzącemu słońcu, czując w trzewiach, ze jutrzejszy dzień, będzie nie tylko cudownym przeżyciem altruistycznym, związanym z pomocą bliźniej w potrzebie, ale również i czymś zdecydowanie więcej, czymś co sprawi że pewna cieniutka granica, w końcu po wielu latach zostanie przekroczona i to wcale nie w sposób delikatny i subtelny…
Do pełni szczęścia brakowało mi jedynie okularów przeciwsłonecznych i „Born to be wild” dobiegającego z głośników, ale w schowku samo Disco Polo, a jedyne okulary jakie miałem pod ręką to swoje własne, korekcyjne, na nosie… No cóż. Nie można mieć wszystkiego. Obiecałem sobie jednak, że w domu zgram na pen drive’a wcześniej wspomniane nagranie i odpalę je w drodze powrotnej z akcji „przeprowadzka”.
 

CDN…

 


 


 

 

  • Lubię 12

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Zapowiada się bardzo ciekawie... 

Co będzie dalej?

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Uwielbiam ten rodzaj poczucia humoru. Zabawnw,lekkie, świetnie napisane. Teraz czekam na pikantne rozwinięcie :)

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Uwielbiam ten rodzaj poczucia humoru. Zabawnw,lekkie, świetnie napisane. Teraz czekam na pikantne rozwinięcie :)

 

Jutro się pojawi :)

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Born to be wild, uwielbiam ten klasyk, odkąd w moim życiu pojawił się Easy Rider...

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

A fe zeby tak koleżankę z pracy w trudnych dniach wykorzystywać . Czekam na to z niecierpliwością :redevil:

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Jeszcze troszkę, jeszcze troszkę. Miało być wczoraj, ale jak to z piątkiem bywa, wpadły zakupy, "szmery-bajery" i wylądowałem w domu prawie że nocą, także przepraszam za gołosłowność, ogarnę się i zacznę skrobać do poniedziałku na spokojnie, bo jak na razie to coś głowa ciężka :)

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Na spokojnie lepszy bigos się uwarzy.

A czekanie rozpala emocje :)

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...