Skocz do zawartości
Zouza

Samotność! Na co się godzimy ze strachu przed nią?

Rekomendowane odpowiedzi

A moze dobrze by bylo dokladniej sprecyzowac co to takiego "duszenie sie w zwiazku " lub bycie "szczesliwym" lub "samotnym" . Albo dlaczego samotnosc jest z zalozenia i dla kogo zla ?

 
Chyba nie wszyscy nadają się do typowych związków. Presja społeczna wymaga od nas zaangażowania się monogamiczne stadło bez względu na nasze psychiczne uwarunkowania. Potępiamy ludzi „nieodpowiedzialnych” w związkach, nawet nie zastanawiając się nad źródłem naszych uprzedzeń. A to wszystko przecież bierze się z zewnątrz. Nasza moralność też. A zwłaszcza te nasze banalne schematy kazualne. 
 
Masz rację, domagając się doprecyzowania pojęć. Bez tego ani rusz. Może się okazać, że każdy z nas tutaj obecnych, mówi o czymś innym. Co to jest „duchota w związku”, co to „szczęście”, co to „samotność”. Albo nawet co to jest właściwie „miłość”? Niestety, nie wiem, czy podanie definicji jest w tym przypadku możliwe, czy nie musimy porozumiewać się na zasadzie domysłów i zagłębiania się w cudze subiektywności. Ja mógłbym powiedzieć krótko, że nie lubię, jak w partnerka „wchodzi mi na głowę” i taki związek „dusi mnie”, ale co to komu wyjaśni? Nic dziwnego, że najsensowniejsze rozmowy o związkach prowadzi się przy wódce. 
 

W poznaniu filozoficznym samotnosc to przeciez cos naturalnego zas altruizm odwzajemniony wprowadza inne spojrzenie na pojecie samotnosci.

 
Warto dodać, że samotność jest wtedy niezbędna. Aczkolwiek istnieją pewne sposoby filozofowania, które łączą samotność z czymś w rodzaju terapii grupowej, np. antyczny epikureizm. Nie bez powodu mówię o tym, bo uważam się za takiego epikurejczyka, który upaja się samotnością, ale czerpie ogromną przyjemność z kontaktów z ludźmi. Cała sztuka to móc żyć albo bez jednego, albo bez drugiego. Oczywiście, jeśli zmuszeni jesteśmy wybrać.
 
Co masz na myśli, mówiąc o spojrzeniu na samotność poprzez altruizm? Czy chodzi o rezygnację z kogoś dla jego dobra, czy o coś innego? Bardzo mnie to zaintrygowało.
 

Ale ja celowo nie chciałam doprecyzować. Przecież dla każdego z nas to może być coś innego, dlaczego więc miałabym narzucać mój sposób myślenia o temacie?

 
Możesz próbować narzucać swoje zdanie, a nawet powinnaś, jeśli uważasz, że np. precyzyjniej ogarniasz dyskusję. A my możemy Twojemu poglądowi przeciwstawić własne. Na przykład, wyznam nieskromnie, choć skromność jest w większej cenie niż pycha (ale co tam, nie będę o nic się targował!), ja tam mam zawsze rację... o ile sam się nie zreflektuję lub któryś z dyskutantów nie przekona mnie, że się mylę czy traktuję o problemie za wąsko ;)
 
Nie bądźmy zbyt asekuranccy, bo wtedy niczego się od siebie nie nauczymy :)
 

Z tym drugim to wiem, że dla człowieka logicznie myślącego fakt co ktoś inny pomysli/powie ma najmniejsze znaczenie. Ale są ludzi, którzy bardziej się boją o opinie u innych niż by mieli być szczęśliwsi.

 
Tak, to zapewne straszny stan, gdy przychodzą nam do głowy konkretne przypadki. Nasuwa mi się spostrzeżenie: na tym moralnym szantażu opiera się struktura całego społeczeństwa, czyż nie? A to budzi wątpliwości co do tego, czy w ogóle można być szczęśliwym wśród ludzi (ale co to jest szczęście? I tak dalej, i tak dalej...).
 

Boimy się tego ze znajomi od tej drugiej strony, których lubimy odwraca się i zaczną gadać głupoty.

 
Ale z drugiej strony, po co nam głupi znajomi...? Ci mądrzy na pewno się nie odwrócą. Że ludzie się rozstają, gdy do siebie nie pasują lub nawet tylko znudzą się sobą, to obecnie standard. Nikt nie ma możliwości tego osądzać. Bo teraz sądzić można wyłącznie z własnej perspektywy. Żaden dekalog się nie liczy. 
 

Hindusi mówią , że my zakochujemy się i bierzemy ślub , oni biorą ślub i zakochują się ... nie wiem czy to jest prawdą nie byłem w Indiach .

 
Nie wiem, jak jest w Indiach, ale w Egipcie mam wielu znajomych, których małżeństwa przypominają kontrakt niewolniczy. My ich uważamy za zacofanych cywilizacyjnie fanatyków, a oni nas za zdemoralizowanych dobrobytem grzeszników. Tak ogólnie, nie wchodząc w szczegóły.  
 

Zauważcie , że obecnie związki nie tkwią w toksycznych relacjach ... nie biorą ślubu nie mają zobowiązań... Kiedyś trafiłem na opinię ,że dawniej wszystko się naprawiało , dzisiaj się wymienia ... związki też .

 
Nie oznacza to nic złego. Wręcz odwrotnie. Warunki życia się zmieniły, wraz z nimi przekształciła się kultura. Moim zdaniem na lepsze. Dawniej ludzie zamykali się we własnych „kastach”, szukając partii na swoim poziomie. To wzmacniało nierówności. Rozpad takiego związku pociągał za sobą duży koszt społeczny. Skutkował podziałem majątku (głównym celem małżeństwa była jego konsolidacja), jak i z ostracyzmem we własnym środowisku. Dzisiaj tego ryzyka już nie ma, bo motywacje zawarcia trwałego związku są inne. 
 
Jestem zatem zwolennikiem pozbywania się toksycznych relacji, które zatruwają nam życie. Spróbować można, ale dalej naprawiać złom nie ma żadnego sensu. Lepiej żyć samotnie. Nawet jeśli za kochankę miałoby się tylko własną rękę. Co więcej, niektórzy ludzie po przejściach wcale nie boją się samotności, wręcz odwrotnie – są przerażeni, gdyby mieli wejść po raz drugi do tej samej rzeki...
 
Dostrzegam jeszcze coś. Oczywiście w dalszym ciągu istotnym powodem ciągnięcia nieudanego związku mogą być skrupuły natury religijnej, jeśli małżeństwo zostało zawarte w kościele „przed obliczem Boga”, ale ten problem nie dotyczy wszystkich, gdyż nie wszyscy respektują takie zobowiązania, o wierze w Boga nie wspominając (tutaj również nastąpiła rewolucja w kulturze). Dziś to banał, ale pół wieku temu rzecz jednak trudna do pomyślenia.  
 

Moim zdanim samotność jest zależna od typu osobowosci.

 
Przeżywanie samotności na pewno jest łatwiejsze dla introwertyków. Choć sam ogólny podział na ludzi na zewnątrz i do wewnątrz jest zbyt uproszczony. Możemy przecież, będąc ekstrawertykami, zamykać się na osoby, które nam nie pasują, oraz odwrotnie – celebrując samotność, jednak dopuścić do siebie wybranych przyjaciół.
 

Uważam także, że poczucie własnej wartości jest bodzcem do podjecia wyzwania i bycia z kimś.

 
Bardzo ciekawe. Jeśli dobrze Cię zrozumiałem, literalnie, to ja uważam wręcz odwrotnie – poczucie własnej wartości (związane z godnością) buduje się w dystansie do ludzi. Związek z kimś to rezygnacja z jakiejś części siebie i jeśli źle poprowadzi się związek, to łatwo stracić w nim poczucie własnej wartości.
 

Najgorsze jest to że osoby które maja osobowość zależną i nie potrafią być asertywne  godzą się na związek z osobą która stosuje przemoc fizyczną lub psychiczna wobec nich. Te osoby wybierają bycie z kimś takim zamiast samotność.

 
 
Myślę, że można wyćwiczyć w sobie odporność na wpływ innych, ale do tego trzeba najpierw dojrzeć. Czyli najlepiej doświadczyć, żeby móc odróżnić dobre od złego.
  • Lubię 12

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Jans, dnia 09 Lipca 2015 - 19:17, napisał(a):

 

W poznaniu filozoficznym samotnosc to przeciez cos naturalnego zas altruizm odwzajemniony wprowadza inne spojrzenie na pojecie samotnosci.

 

Warto dodać, że samotność jest wtedy niezbędna. Aczkolwiek istnieją pewne sposoby filozofowania, które łączą samotność z czymś w rodzaju terapii grupowej, np. antyczny epikureizm. Nie bez powodu mówię o tym, bo uważam się za takiego epikurejczyka, który upaja się samotnością, ale czerpie ogromną przyjemność z kontaktów z ludźmi. Cała sztuka to móc żyć albo bez jednego, albo bez drugiego. Oczywiście, jeśli zmuszeni jesteśmy wybrać.

 

Co masz na myśli, mówiąc o spojrzeniu na samotność poprzez altruizm? Czy chodzi o rezygnację z kogoś dla jego dobra, czy o coś innego? Bardzo mnie to zaintrygowało.

 

 

Mialem na mysli dzialanie jako czlowieka samotnego pomagajacego spontanicznie i bezwarunkowo innym. Posiadajac jednak cicha nadzieje kiedys od kogokolwiek jakakolwiek pomoc otrzymac dlatego altruizm odwzajemniony.

Moja maksyma :  alteri vivas oportet, si vis tibi vivere (Seneca) .

Oczywiscie egoizm drugiego czlowieka wyklucza altruizm.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Przeżywanie samotności na pewno jest łatwiejsze dla introwertyków. Choć sam ogólny podział na ludzi na zewnątrz i do wewnątrz jest zbyt uproszczony. Możemy przecież, będąc ekstrawertykami, zamykać się na osoby, które nam nie pasują, oraz odwrotnie – celebrując samotność, jednak dopuścić do siebie wybranych przyjació

To prawda. Z tym nie sposób się nie zgodzić. 

W niektórych kręgach istnieje presja otoczenia  na znalezienia sobie partnera w celu posiadania rodziny i potomstwa, Ale z drugiej strony jest moda na bycie singlem i życie w samotności...

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Możesz próbować narzucać swoje zdanie, a nawet powinnaś, jeśli uważasz, że np. precyzyjniej ogarniasz dyskusję.

 

Czy precyzyjniej - nie wiem. Zazwyczaj każdemu z nas wydaje się, że jest najbardziej precyzyjny, a nasza prawda najprawdziwsza. ;) 

 

 

o ile sam się nie zreflektuję lub któryś z dyskutantów nie przekona mnie, że się mylę czy traktuję o problemie za wąsko

 

No i właśnie w tym rzecz. Nie chcę wciskać dyskusji w przyciasne ramki, bo może nie zobaczę jakiegoś ważnego detalu tego obrazu. ;)

Oooo, tam w rogu przemyka lis, nie zauważyłam, ale pokazałeś mi go.;) 

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Strasznie dobry temat. Wybaczcie ale nie będę się rozwodzić, boję się, że wyszedłby z tego przewód doktorski. Jestem sam od 10 lat z drobnymi epizodami - 3 tygodnie i 5 tygodni wspólnego mieszkania i życia.

 

Wszystko co chciałbym dodać możecie oglądnąć w filmach:

-In to the wild (Polski tytuł ''Wszystko za życie''),

- Touching the void (Czekając na Joe).

 

Dziękuję :)

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

jeśli źle poprowadzi się związek,

Mam wrażenie, że ten fragment, choć wyrwany z kontekstu jest szalenie ważny w tym o czym rozmawiamy.

Pytanie tylko ile ludzi ma świadomość tego, że muszą "poprowadzić związek" żeby nie roztrzaskać się na pierwszym zakręcie. 

Obawiam się, że trzeba zaliczyć lekkie dachowanie na początek, żeby uświadomić sobie pewne rzeczy. 

Szczęśliwi Ci, którzy za pierwszym razem trafili na kogoś z kim można na początku przygotować "plan lotu", a później tylko kontrolować lot i mocniej trzymać stery podczas turbulencji. Ja jestem szczęściarzem, bo Ola taka własnie jest, mimo tego, że wcześniej oboje nie zaliczyliśmy dachowań czy lądowań awaryjnych przed "naszą erą".

 

Takie mi się analogie komunikacyjne dzisiaj włączyły.  

 

 

 

Wszystko co chciałbym dodać możecie oglądnąć w filmach: -In to the wild (Polski tytuł ''Wszystko za życie''), - Touching the void (Czekając na Joe).

 

Pierwszego nie widziałem. Drugi widziałem kilka razy, książkę też kilka razy czytałem, bo historia jest... nawet nie wiem jakiego słowa użyć. 

Po tym co napisałeś przychodzi mi do głowy dość kontrowersyjna teza: "trzeba przeciąć linę jak brakuje sił - bez względu na konsekwencje". Mam wątpliwość czy akurat tak chciałeś być zrozumiany. 

Kolejna ciekawa sprawa w kontekście w/w filmu - jesteśmy związani liną, często jej przecięcie to "koniec" dla partnera. Czy tak można? Czy tak trzeba?

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Simon miał jeszcze siły ale w zaistniaych warunkach byłoby samobójstwem dalsze czekanie.

Jeśli ktoś trzymał kiedyś kogoś na linie w podobny sposób to wie jaki to wysiłek 10 minut. Simon trzymał podobno ponad 2 godziny w ekstremalnych warunkach. Zrobił co mógł. Przekonany, że Joe zamarzł postanowił ratować siebie. Dopiero wtedy postawił swoje życie ad życie Joe.

Paradoksalnie, przecinając linę uratował im życie obojgu. Wyrwał z impasu sytuacji. Joe w swojej książce w dedykacji napisał ''dla Simona Yates'a, za dług którego nigdy nie zdołam spłacić''.

 

Nigdy więcej nie wspinali się razem, Joe dostał nowe kolano i wrócił do możliwie dobrej formy. Simon został napiętnowany, wyklęty i zmieszany z błotem. Środowiako odwruciło się od niego prawie w 100 %. Choć to Simon dźwigał cały ciężar przez ponad 2 km pionowego zejścia. Potem wspinał się samotnie bardziej z wyboru niż z braku chętnych. Wcale mu się nie dziwie, po takim doświadczeniu też nie chciałbym znów brać za kogoś odpowiedzialności.

 

Ciekawe porównanie do związku, na to nie wpadłem.

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Środowiako odwruciło się od niego prawie w 100 %. Choć to Simon dźwigał cały ciężar przez ponad 2 km pionowego zejścia.

Fajnie, że opisałeś nieco szerzej historię. Pewnie są tacy, którzy jej nie znają. Ja znam ją doskonale i trochę mnie przeraziło porównanie jej do związku, szczególnie takiego, który trzeba skończyć. Choć z drugiej strony może rzeczywiście "odcięcie liny" czasem ratuje oboje przed totalnym zgnuśnieniem. 

 

Znam też odrobinę "środowisko". Przeraża mnie jak co niektórzy łatwo wydają osąd na temat sytuacji, których zupełnie nie rozumieją, pomijając zupełnie to, że nigdy czegoś podobnego nie doświadczyli.

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Tu pani: Samotność to coś co większość z ludzi potrzebuje. Są tacy co twierdzą że nie lubią być samotni i tacy co samotności pragną. Są chwile w których potrzebuję być tylko sama. Otoczona ciągle ludzmi, rodziną nie potrafię całkowicie sìę zrelaksować, odpocząć. Kocham ludzi i nie mogłabym żyć w kompletnej izolacji od nich. Jeżeli ktoś decyduje się na samotność i jest dzięki temu szczęśliwy to czego chcieć więcej. Wszyscy pragną szczęścia w swoim życiu i dla każdego z nas to szczęście może mieć inne imię.

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

samotność a osamotnienie to wielka różnica ;)

  • Lubię 7

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...