Skocz do zawartości
coyote

Gdzie znajduje się granica

Rekomendowane odpowiedzi

Ciekawa jestem jakie są granice u innych dominujących z forum?

Dragonko, postawiłaś bardzo ciekawe pytanie. Odpowiadając na nie musiałbym cofnąć się o kilka lat. W zasadzie u podstaw mojego charakteru leży dominacja. Dominacja obejmująca wszystkie obszary po których sie poruszam. Jest to strasznie chujowa cecha charakteru, która zamiast pomagać przeszkadza.

 

Sprawy zawodowe.

Tutaj mam najciężej ponieważ doskonale wiem jakie zadania przypisuje mi pracodawca i po jakich płaszczyznach mogę poruszać się wg. Wcześniej ustalonych zasad. Przychodzi zawsze moment, gdzie po wdrożeniu zaczynam nieświadomie podporządkowywać sobie osoby na równorzędnych stanowiskach. Moja granica jest moj szef, jest to granica, która uszyta się sama po przez odpowiednią gradację - tutaj pojawia się również problem ponieważ muszę kontrolować się na każdym kroku aby nie próbować wchodzić w jego sztywne kompetencje (kiedyś bywalo tak, że za każdym razem przy każdej okazji coachingowałem swojego przełożonego, który miał wyższe kompetencje ale nie miał cech przywódczych)

Wiele lat samokontroli i nauczyłem się dostosowywać do zasad panujących w różnych organizacjach.

Ps. Dobrym przykładem jest moja obecność na forum kilka lat temu...

 

Życie rodzinne.

zupełnie nieświadomie związałem się z Wifką, która całkowicie oddała się i podporządkowała do mojego życia, zaryzykuje stwierdzenie, że większość decyzji tych twardych życiowych było z mojej dominującej inicjatywy. Co nie oznacza, że Wifka nie ma cech dominujących bo ma ich cała masę. Do tej pory wiele konfliktów spowodowane jest właśnie tym. Granice dominacji w życiu stały się przez to płynne od dluzszczego czasu granicą jest kompromis. Znajomych dobieram sobie tych uległych spolegliwych, nie lubie osób które narzucają swoją wole. Nie lubie jak co kolwiek jest mi narzucane.

 

Życie zdradkowe i seksualne.

Wszystko co było do stosunkowo nie dawnego czasu było tylko pod moją kontrolą - pełną kontrolą. Każde spotkanie Wifki i jej kochanka były zawsze pod pełną moją kontrolą. Tutaj również jej wcześniejsi kochankowie musieli być w pewien sposób ulegli - musieli podporządkowywać się mojej woli....

 

CDN wieczorem jak oderwę się od obowiązkow.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

CDN...

(..)

Życie zdradkowe i seksualne.

Wszystko co było do stosunkowo nie dawnego czasu było tylko pod moją kontrolą - pełną kontrolą. Każde spotkanie Wifki i jej kochanka były zawsze pod moją kontrolą. Tutaj również jej wcześniejsi kochankowie musieli być w pewien sposób ulegli - musieli podporządkowywać się mojej woli i mojemu charakterowi.

Nasza metamorfoza - będąc już w rozpędzonym pociągu ZK rozsiadlismy się wygodnie. Przyszedł czas gdzie spotkania przepełnione lukrem i namiętnościami przestały nas interesować nasza własna „wieczorynka” właśnie się kończyła.

 

Obiecanki cacanki.

Droga lukrową miała się kończyć, obiecana była Wifce własna inicjatywa - (przedostatnia relacja) obiecane było jej to, czego ja z różnych względów nie mogłem jej zaoferować (moja moralność powstrzymywała mnie przed przekroczeniem własnych barier)

Ostatecznie okazało się, ze ów bariery moralne miał jej ex. (Tutaj robie pewne założenie, że w jego głowie Wifka nie była tylko „zabawka” do spełniania swoich wybujałych fantazji) Tutaj powstało emocjonalne zaangażowanie, które wstrzymało rozwój relacji.

 

Coś nowego.

Osoba w pełni dominująca, osoba która była w stanie spełnić wszystkie seksualne i poza seksualne oczekiwania. W mojej głowie następował rozpierdol psychiczny, ja dominujący, on jeszcze bardziej. Wyrwany z 7 kręgu piekielnego. Moj cel oddania Wifki komuś bezwzględnemu był coraz bliższy. Wifka w pełni straciła kontrole nad tym co się dzieje, nie wiedziała totalnie nic co ja jednocześnie podniecało i paraliżowało. Zgodziłem się ostatecznie na „użyczenie” bo dość długiej drodze i wielu kompromisach. Jak @Dragonfly napisała ustalone były zasady - choćby skaly stały...to pewne granice nie mogłybyc nigdy przekroczone. Były również miękkie granice, moje Wifki, które w drodze ewolucji były przesuwane. ( z racji tego, że pisze subiektywnie nie będę odnosił się do jej granic skupie się tylko i wyłącznie na tych moich)

Moja sztywnie nienaruszalną granicą było/jest zapewnienie Wifce i mi maksymalnego bezpieczeństwa - czasami do przesady jestem i będę jej wiecznym buforem, buforem któremu ufa bezwględnie - to moja zgoda i moje zdanie jest nadrzędne. Obiecałem jej, ze nigdy nie stanie się nic, co będzie nasza wspólna granica.

 

Moja własna głupia chwilowa metamorfoza (liźnięcia uległości w stosunku do Wifki)

Gdzieś tam z tylu głowy świtało mi aby razem z Wifka wejść w jej relacje. Nastąpiły powolne próby, które okazały się totalna klapa i klęska ponieważ powodowały zgrzyty z moim własnym ja. Po kilku próbach wycofałem się raczkiem mówiąc Wifce, że to nie moja bajka. I osoba dominująca nie może być nie może poczuć się uległa. Switch? o nie (tylko uległy) hahaha :lach: parsknąłem śmiechem patrząc w lustrzane odbicie...

 

Wszystko ma swoje przyczyny i skutki.

Wifka zobaczyła, że powoli zaczynam dusić się w jej klimacie. Mając świadomość, że w dalszym ciągu po mimo mojego wyjścia z jej świata nadal zostałem jej bezwględnym buforem bezpieczeństwa.

Znając moj charakter, wiedząc ze seksualnie musi być wszystko (po mojemu) a tutaj tak nie do końca mogło być znalazla pół środek.

 

Zastępstwo.

Otworzyła się, otwierając jednoczenie moje potrzeby na relacje w której będę miał tego czego chce, tego czego pragnę. Wracam na swoje miejsce, wracam na miejsce w którym powinienem się być od początku. Jej relacja nie ma wpływu na mnie, ale ja mam wpływ na to czego chce i co mogę.

Moje granice osoby dominującej zostały te same. Zapewnienie bezwzględnego buforu bezpieczeństwa jest nadrzędne. Tutaj jest klucz, ponieważ biorąc odpowiedzialność za utworzenie mojej relacji w pewnym sensie moim własnym buforem stała się również Wifka która po mimo swojej uległości nie wypuści pewnej kontroli ze swoich rąk za co bardzo jej dziękuje.

 

Bufor buforu.

Wchodząc w nowa relacje. Moja nadrzędna granicą jest staranie się zapewnić maksymalne bezpieczeństwo wszystkim uczestnika zabawy.

1. Wifce

2. Sobie

3. Partnerowi Wifki

4. Kobiecie - parze z mojej relacji.

 

Nigdy ale to kurwa nigdy nie złamie tej granicy. Jeżeli coś lub ktoś spowoduje jej naruszenie to (pierdolne wszystko) uniose wymownie ręce do góry i powiedzieć ‚zabawa stop” bo jnie chce mieć później wyrzutów sumienia, że coś spierdolilem lub pozwoliłem na coś co może nieść przykre konsekwencje.

  • Lubię 3
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Niektóre granice można przekroczyć. Inne się tylko przesuwa.

Np. kwestia preferencji seksualnych. Gdy ktoś jest ściśle heteroseksualny, a jego Pani wymaga by bzyknął się z innym mężczyzną (analogicznie odwrotnie w wersji kobiecej). Trudno tu mówić o płynnym przesuwaniu jakiejś granicy, bo to moim zdaniem zdecydowany krok.  Podobnie jest chyba z każdą nową zabawą BDSM, której się wcześniej nie praktykowało. Takie granice się przekracza.

Przesuwać można intensywność.  Więcej, dłużej, mocniej...

I chociaż przesuwanie jest fajne ,to z przekraczaniem warto uważać, bo można się wykopyrtnąć ;)

  • Lubię 5
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
W dniu 12.11.2018 o 13:50, skrzat pisze:

Np. kwestia preferencji seksualnych. Gdy ktoś jest ściśle heteroseksualny, a jego Pani wymaga by bzyknął się z innym mężczyzną (analogicznie odwrotnie w wersji kobiecej). Trudno tu mówić o płynnym przesuwaniu jakiejś granicy, bo to moim zdaniem zdecydowany krok.

Nie zgodzę się do końca. Może to być zdecydowany krok a może być wynikiem szeregu małych kroczków które mają niejako "oswajać" taką osobę z nowa sytuacją i stopniowo zbliżać ją do "przekroczenia Rubikonu". Bez trudu dostrzegam możliwość obu scenariuszy dla wspomnianego przykładu.

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
6 minut temu, Wichura pisze:

Może to być zdecydowany krok a może być wynikiem szeregu małych kroczków które mają niejako "oswajać" taką osobę z nowa sytuacją

Może rzeczywiście na moje podejście mają wpływ ciarki, jakie czuję na samą myśl o stosunku homoseksualnym. 

Choćbym truchtał drobnymi kroczkami przez pół życia, to zbliżenie M/M jest dla mnie murem, który trzeba zdecydowanie przekroczyć. Dla mnie za wysokim.

Takim samym zdecydowanym krokiem był cuckold. Mimo małych kroczków (sms, fotki, pikantne rozmowy, ustalenia), to samo zbliżenie Żony z kochankiem postrzegam jako przekroczenie pewnej granicy. Po tym przekroczeniu znów zaczynamy przesuwanie. Być może by dotrzeć do kolejnej..?

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
33 minuty temu, switch pisze:

A ja uważam, że nie ma granic, my jesteśmy granicą :)

 Keine grenzen!

 

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Podejde do tematu troche filozoficznie :->

Granica znajduje sie w glowie i od glowy sie wszystko zaczyna. Prawda stara jak swiat i wciaz aktualna. Wydaje mi sie, ze nie znamy do konca swoich granic,  a zwyczajowa i obyczajowa codziennoscia narzucamy sobie wiele ograniczen, czyli stawiamy jakies tam granice.

A okazuje sie, ze  to jest rzecza wzgledna. Wiele osob z tego forum, a wiem po po przeczytaniu historii prawdziwych, ze nie wspomne siebie sprzed lat, nie wyobrazalo sobie np. zabawy w cuckold. Gdzies komus (mezowi lub zonie) zaswitala taka mysl... A przeciez sie przysiegalo wiernosc... I nagle nasze zadze, chec odkrywania czegos nowego, spowodowaly przekroczenie  granicy, - granicy wiernosci!!! Ale to w ukladzie ZK.  Zdarza sie, ze zanim sie trafilo w klimaty ZK zdarzaly sie, ze tak to nazwe - "zwykle" zdrady.  A ze podroz fajniej przezyc z bliska osoba to swita taka mysl - moze by razem przekroczyc granice i zwiedzac nieznany dotad swiat? 

Wiec zaczynaja sie najpierw podchody, sugestie, niedomowienia - sprawdzanie gruntu... (Sem, jak czytasz to docen - 3 kropki  tylko wstawilem, nauka nie poszla w las :D ) i jak trafimy na podatny grunt przekraczamy granice. Ale wraz z tym przekroczeniem stawiamy sobie kolejne granice - bedziemy robic to tak, a tak na pewno nie... Po jakims czasie cos tam korygujemy i sie okazuje, ze jest to przekroczenie wczesniej wyznaczonej granicy :->

A gdzie jest kres? Tego do konca nigdy nie wiemy, przynajmniej na przod... kiedys bedziemy mogli z perspektywy powiedziec sobie i partnerowi - patrz, tej granicy nie przekroczylismy :)

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
W dniu 29.11.2008 o 22:58, coyote pisze:

Powiedzcie czy jeśli Was BDSM naprawdę rusza to Gdzie jest granica ?

Granica będzie tam, gdzie będę czuć się wykorzystywana. Gdzie niszczone będzie moje zaufanie. Gdy ktoś zaprowadzi mnie w ślepy zaułek zupełnie bez sensu. I zostawi w nim, samą. Bez sensu, bez celu. Ponieważ nasze oczekiwania się rozminą w jakimś newralgicznym momencie, ponieważ nagle okaże się, że zupełnie się nie rozumieliśmy. Że to nie była nasza wspólna droga, tylko jakieś pieprzone spazmatyczne zrywy, pełne niekontrolowanych przez nikogo wzlotów i upadków.

 

To jest dla mnie granica. I bardzo się boję, żeby nikt jej nie przekroczył.

 

Lula.

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...