Skocz do zawartości
RedBitch

Ciśnienie Rogaczy na rogi a faktyczne potrzeby potencjalnych Hot Wives.

Rekomendowane odpowiedzi

1 minutę temu, nightlovers pisze:

Nikt mnie nigdy do niczego nie zmuszał... Jejku.. To oczywiste.. Żadnej przemocy psychicznej.. Czy fizycznej..

Tego nikt nie powiedział.

 

Mówimy o zjawisku, a nie konkretnym przypadku. 

Kris w dyskusji przywołał syndrom Sztokholmski - do czego się odniosłam. 

 

4 minuty temu, nightlovers pisze:

Uwolniło skrywane pragnienia..

I tu jest clue zagadnienia. :) 

  • Lubię 5
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
22 godziny temu, Zouza pisze:

Owszem, przejmowali. Tylko jest to wynikiem działania pod przymusem, a nie wolnym wyborem. 

To, że przekraczamy granice to wynik ewolucji, a nie przemocy psychicznej, czy fizycznej.

Wiem o tym:) ale tylko tak mogłem zobrazować to o co im chodziło. Mimo pokrętnej logiki udało się dojść do konsensusu, a to najważniejsze. Nie ważne jak, ważne że skutecznie;p

Kris

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Może raz spotkałem się z tym, że strona (facet) chciał spełnić swoją fantazje (rogi/nierogi, cuckold/niecukold, a może trójkąt?), a druga strona (jego kobieta) nie wiem czy była 100% pewne tej wizji czy po prostu temat nie był porządnie przegadany między nimi dwojga. Najpierw trzeba porządnie porozmawiać, rozważyć za i przeciw każdej ze stron, do czegoś konstruktywnego dojść, a potem działać, najlepiej razem, a nie tak, że no... On chce, ona nie wie/waha się, a on zachęca, popycha, namawia etc., a ona nie pewnie staje okoniem, bo niby kocha swojego faceta, a nie jest do końca pewna czy to, co ma zrobić, zgadza się z tym czy faktycznie wewnętrznie to czuje. Mam nadzieję, że zbytnio nie zagmatwałem, jak coś, to przepraszam ;)

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
W dniu 25.08.2020 o 11:32, nightlovers pisze:

Dla mnie oddaniem całej sytuacji "namawiania" żony na zdradę kontrolowaną jest krótki tekst...  
"Tym się stajesz z kim się zadajesz"
Możesz mieć ukształtowana osobowość, idee w które wierzysz itd, jednak gdy zaczniesz przebywać 24h/dobę z inną osobą, prędzej czy później zaczniesz się zmieniać.
Jeśli żona będzie ciągle słyszała o fantazjach męża to przy odpowiednim podawaniu jej tej fantazji, w końcu jej się podda, z czasem będzie to także jej fantazja. 
W pewnym sensie my faceci także takiej metamorfozie się poddajemy przebywając na tym forum.
I sukcesem takiej przemiany jest sposób jej aplikacji. Najpierw facet powinien oswoić się z myslą zdrady żony, a później dopiero przekazywać tą wizję żonie. A nie zaczynać od tyłu... Najpierw wizja dla żony a potem czy ja to wytrzymam, czy fantazja go z czasem nie przerośnie.

 

 

Uważam, że to porównanie nie jest kompletnie bez sensu.

Zacytowana wyżej wypowiedź nie jest niczym innym jak zaznaczeniem, że wychowujemy się przez całe życie. Nie jesteśmy czymś, co ukształtowało dzieciństwo, młodość, traumy, marzenia, chwile szczęścia i co pozostanie takie na wieki. Cały czas się rozwijamy, uczymy i doświadczamy. Trochę popadacie w skrajności z porównaniami. Podejrzewam, że gdyby czyjś partner lubił scat, albo uszkodzenia ciała, to jeśli to nie są czyjeś klimaty, to zamiast próbować się dopasować, raczej opuścilibyście go z obrzydzeniem.

No, chyba że cuckold to podobna skala zboczenia jak wszelkie filie? W co szczerze wątpię ;)

Dlatego mam przeczucie, że trochę zbyt emocjonalnie odebraliście owy wpis i niepotrzebnie stanęliście w obronie kobiety, która wcale nie została skrzywdzona.

 

Wychowanie to coś, co jest naszym brzemieniem do końca życia. Wszyscy i wszystko co nas otacza, i czego doświadczyliśmy, zmienia nas nieustannie. Pewnym rzeczy nie da się wymazać. Konserwatyzm rodziców, religijność dziadków oraz wiele innych czynników, może sprawić że gubimy się w tym kim jesteśmy i czego potrzebujemy. Najczęściej kończy się to zgorzkniałością na starość.

Jednak w tym frywolnym opisie Nightlover zwrócił uwagę na to, że trafił swój na swego. Co jeżeli Nightloverka po prostu skrywała i nie rozumiała swoich potrzeb, a lata spędzone z mężczyzną otwartym, wychowanym z goła inaczej, sprawiły że się otworzyła i odrzuciła ograniczenia?

Co prawda pojawiło się tutaj stwierdzenie, że coś 'z czasem' będzie czyjeś, a to raczej nie jest regułą i nie każdą skałę da się ową 'kroplą' wydrążyć, bo każdy ma jakieś, świadome lub nie, limity, jednak szerszy sens wypowiedzi da się zrozumieć. W końcu fantazja, o której pewnie Nightloverka nigdy wcześniej nie śmiała myśleć, została jej przedstawiona w taki sposób, że po czasie otworzyła się na owoc zakazany, rozumiejąc że przy obopólnej akceptacji to nie jest nic zdrożnego ;)

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Podoba mi się to podejście "nie zmienię się choćby nie wiem co bo wiem lepiej co lubię, a czego nie". Podoba mi się, ale uważam, że jest błędne. Zmiany najczęściej dzieją się powolutku i niezauważalnie.

A kontynuując wątek o gęsinie, cóż wszystko zależy od tego jak jest podana. Nie znosiłem wręcz buraczków, a kasza gryczana powodowała u mnie reakcje... no powiedzmy niechciane przy stole. Okazało się, że jest jedna osoba, która potrafi tak to podać, że cmokam z radości. I nie jest to mamusia

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
14 godzin temu, Inżynier pisze:

Uważam, że to porównanie nie jest kompletnie bez sensu.

Zacytowana wyżej wypowiedź nie jest niczym innym jak zaznaczeniem, że wychowujemy się przez całe życie. Nie jesteśmy czymś, co ukształtowało dzieciństwo, młodość, traumy, marzenia, chwile szczęścia i co pozostanie takie na wieki. Cały czas się rozwijamy, uczymy i doświadczamy. Trochę popadacie w skrajności z porównaniami. Podejrzewam, że gdyby czyjś partner lubił scat, albo uszkodzenia ciała, to jeśli to nie są czyjeś klimaty, to zamiast próbować się dopasować, raczej opuścilibyście go z obrzydzeniem.

No, chyba że cuckold to podobna skala zboczenia jak wszelkie filie? W co szczerze wątpię ;)

Dlatego mam przeczucie, że trochę zbyt emocjonalnie odebraliście owy wpis i niepotrzebnie stanęliście w obronie kobiety, która wcale nie została skrzywdzona.

Kobieta z pary @nightlovers wypowiedź swego mężczyzny później bardzo zgrabnie sprostowała, za co jej serdecznie dziękuję. Ton pana z tej pary w jego pierwszej wypowiedzi mógł sugerować, że rzeczywiście prędzej czy później można przyjąć wszelkie fantazje partnera, jakiekolwiek by one nie były. Nie jest tak zawsze i moim zdaniem zakładanie czegoś takiego jest szkodliwe.

 

Są bowiem ludzie, którzy mogą parać się nawet scatem czy hardkorowymi uszkodzeniami ciała, ALE WYŁĄCZNIE Z JEDNYM PARTNEREM. Nie są poliseksualni, totalnie. Nie potrzebują relacji seksualnych z większą liczbą osób niż jedna i KONIEC. Wtedy seks z kochankiem absolutnie się w głowie nie mieści i jest sprawą nie do oswojenia, tak jak wielu z nas w głowie nie mieści się scat. Albo seks z osobą tej samej płci, gdy jest się 100% hetero.

 

Pewnie, że kropla drąży skałę. Pewnie, że czasem zatwardziała monoseksualność jest wynikiem wpływu kultury, wychowania, religii itd. i całkowicie przykrywa to, co naprawdę w duszy gra. Wtedy jednak, trzeba mieć zapewnioną w domu taką bezpieczną przystań, która z okowów kultury, wychowania, religii - harmonijnie wyzwoli. Bez szkody dla: związku, osoby namawiającej i namawianej.

 

14 godzin temu, Inżynier pisze:

Jednak w tym frywolnym opisie Nightlover zwrócił uwagę na to, że trafił swój na swego. Co jeżeli Nightloverka po prostu skrywała i nie rozumiała swoich potrzeb, a lata spędzone z mężczyzną otwartym, wychowanym z goła inaczej, sprawiły że się otworzyła i odrzuciła ograniczenia?

Co prawda pojawiło się tutaj stwierdzenie, że coś 'z czasem' będzie czyjeś, a to raczej nie jest regułą i nie każdą skałę da się ową 'kroplą' wydrążyć, bo każdy ma jakieś, świadome lub nie, limity, jednak szerszy sens wypowiedzi da się zrozumieć. W końcu fantazja, o której pewnie Nightloverka nigdy wcześniej nie śmiała myśleć, została jej przedstawiona w taki sposób, że po czasie otworzyła się na owoc zakazany, rozumiejąc że przy obopólnej akceptacji to nie jest nic zdrożnego

Dlatego moim zdaniem kluczowym jest stworzenie bezpiecznej przestrzeni dla osoby namawianej. Jeśli w głowie kobiety są blokady typowo społeczno-kulturowe, a w gruncie rzeczy, gdzieś tam w głębi ją to podnieca i pragnie spróbować - musi mieć pewność, że nie zostanie odrzucona, gdy spróbuje. Spokój o to, że jej ewentualne wyrzuty sumienia zostaną wyciszone. Musi być przekonana, iż to, że pójdzie z innym mężczyzną uprawiać seks nie wiąże się wyłącznie z tym, że jej mąż pomasturbuje się do tego wymarzonego obrazka. Delikatne rozbudzanie pragnienia oraz oswajanie z nim jest zupełnie czymś innym od przeciągania kobiety na swoją stronę bez szacunku dla potrzeb samej potencjalnej hot wife.

 

Zwracam na to uwagę, bo może stać się tak, że kobieta poświęci się dla męża, a tak naprawdę zupełnie nie będzie jego i siebie rozumieć w tym, co się dzieje.

 

5 godzin temu, Lemoondzik pisze:

Podoba mi się to podejście "nie zmienię się choćby nie wiem co bo wiem lepiej co lubię, a czego nie". Podoba mi się, ale uważam, że jest błędne. Zmiany najczęściej dzieją się powolutku i niezauważalnie.

Niezauważalnie... jejku, bardzo bym się bała tego, gdyby Sailor zmieniał mnie niezauważalnie... On akurat oswajał mnie z moją poliseksualnością bardzo zauważalnie. Pozwalając, by zbudowała się moja samoświadomość.

 

Tyle, że ja już w podstawówce zakochiwałam się z kilku kolegach na raz i nigdy nie uważałam tego za coś zdrożnego. Razem musieliśmy to sobie poukładać, po prostu. Powoli, lecz zauważalnie.

 

5 godzin temu, Lemoondzik pisze:

A kontynuując wątek o gęsinie, cóż wszystko zależy od tego jak jest podana. Nie znosiłem wręcz buraczków, a kasza gryczana powodowała u mnie reakcje... no powiedzmy niechciane przy stole. Okazało się, że jest jedna osoba, która potrafi tak to podać, że cmokam z radości. I nie jest to mamusia

Pewnie, zdarzają się wyjątki od reguły. Jak to zwykle w życiu bywa.

 

Lula.

 

  • Lubię 1
  • Kwiatek 1
  • Dziękuję 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
20 godzin temu, Inżynier pisze:

No, chyba że cuckold to podobna skala zboczenia jak wszelkie filie? W co szczerze wątpię ;)

Cuckold jest uznawany za parafilię, chyba nic się w tym zakresie w ostatnim czasie nie zmieniło.

 

20 godzin temu, Inżynier pisze:

Jednak w tym frywolnym opisie Nightlover zwrócił uwagę na to, że trafił swój na swego. Co jeżeli Nightloverka po prostu skrywała i nie rozumiała swoich potrzeb, a lata spędzone z mężczyzną otwartym, wychowanym z goła inaczej, sprawiły że się otworzyła i odrzuciła ograniczenia?

Czym innym jest otworzenie się na coś, co w nas drzemie, a czego nie zrobiliśmy (może nawet nie pomyśleliśmy)  dotychczas ze względu na wychowanie, normy społeczne, czy kwestie religijne, czyli - mówiąc najkrócej - zmiana sposobu, toru myślenia od robienia czegoś wbrew sobie. Czegoś, co powoduje psychiczny i/lub fizyczny dyskomfort, wewnętrzne poczucie krzywdy, choć robi się to "z miłości do partnera". Tzw. "dowody miłości" to domena nie tylko nastolatków. Przy egoistycznym partnerze, a nieasertywnej drugiej stronie w związku, cuckold też może się tym stać. 

Wytłuściłam to, co moim zdaniem, jest tu najistotniejsze.

 

12 godzin temu, Lemoondzik pisze:

Zmiany najczęściej dzieją się powolutku i niezauważalnie.

Jednak w tych zmianach dochodzimy do momentu (indywidualnego dla wszystkich), w którym nie możemy, bądź nie chcemy zmienić się bardziej. 

  • Lubię 1
  • Dziękuję 7

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Bardzo przepraszam za powyższe, ale próbowałem złamać cytat na pół i edytor zdecydował, że to już koniec zabawy i czas opublikować. "Chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze". Po fakcie odkryłem balonik "cytuj zaznaczenie", muszę kiedyś wypróbować...

 

Kilka interesujących zjawisk w tej dyskusji (pomijając cukiernię, gęsinę, sklep obuwniczy i buraczki), niejedno warte zastanowienia... Chciałbym odnieść się do mocno napiętnowanego obrazu "nowoczesnego" męża, otwierającego potencjalną Hotkę na radości cuckoldu. Mam wrażenie, że świat, w którym doświadczymy doskonale symetrycznej oceny inicjatywy otwarcia związku na innych partnerów, to pieśń przyszłości. Coraz bliższej, miejmy nadzieję, ale wciąż jednak przyszłości. Obecność kobiet – szczególnie tutaj – które nie dość, że ponoszą odpowiedzialność za zrealizowanie w swoim związku takich fantazji, ale też nie wyobrażają sobie (bo że tego nie doświadczyły, rozumie się samo przez się) żadnych negatywnych konsekwencji w postaci suczych stygmatów (pyszne sformułowanie!) – ta obecność jest niezwykle krzepiąca, bo tak powinno być. Obawiam się jednak, że statystycznie ujmując, rzecz ma się zgoła odmiennie i przeciętna Polka stroni od takich fantazji, obawia się je wyjawić mężowi i nie ma w sobie na tyle asertywności, żeby ich bronić.

 

(Przypomina mi się pointa z anegdoty, cytowanej w Od kuchni przez Tadeusza Kwiatkowskiego: ...i dopiero gdyby poczuły swąd palonego ciała Melanii Kierczyńskiej – o, wtedy by weszły!)

 

Nie, nie mam na to żadnych badań, ale proponuję małe ćwiczenie na podstawie rozmaitych tekstów kulturowych: zdrada ze strony mężczyzny jest z reguły postrzegana jako wyskok czy błąd, a więc zachowanie, natomiast zdrada ze strony kobiety zazwyczaj oceniana jako postawa lub cecha charakteru, a zatem coś stałego. Czyli różnica między "postąpił źle" a "jest zła". Do tego dochodzi wciąż obecna w polskiej mentalności wizja uprzedmiotowienia kobiety w związku, szczególnie małżeńskim. Dla jasności: nie uznaję takich postaw za słuszne, a jedynie przeważające w społeczeństwie i w nich upatruję uzasadnienia dla proporcji w proponowaniu cuckoldu przez kobiety i mężczyzn.

 

Kolejnym zagadnieniem, na które warto zwrócić uwagę to szukanie beneficjenta. Abstrahując od ewentualnych preferencji: w standardowym związku, którego uczestnicy obiecywali sobie nawzajem wierność, to mężczyzna jest w nieco łatwiejszej pozycji do proponowania cuckoldu, bo o ile swing zakłada pewną (albo i pełną) symetrię, to cuckold już nie. Jeśli mężczyzna mówi do żony: "nie muszę mieć wyłączności na seks z tobą" to brzmi to inaczej, niż gdyby to ona mówiła do niego "nie chcę, żebyś miał wyłączność na seks ze mną" (lub odwrotnie). Czym innym jest dobrowolna rezygnacja z przywileju, a czym innym sugerowanie innej osobie, żeby ze swoich przywilejów zrezygnowała w imię naszych fantazji.

 

Nie zmienia to oczywiście faktu, że ta przeciętna Polka może w ogóle wspomnianych fantazji nie mieć, więc żadna ilość zapewnień o miłości i akceptacji ze strony męża nie zmieni faktu, że na Hotkę się nie nadaje. Tutaj faktycznie istotne jest otwarte postawienie sprawy. Przypomina mi się zagadnienie pytań zamkniętych i otwartych. Zamiast proponować "Chciałbym widzieć, jak posuwa cię ktoś inny, nie wstydź się swoich fantazji, zróbmy to razem" można przecież powiedzieć: "Strasznie kręci mnie myśl o patrzeniu na twój seks z innym mężczyzną, czy miałabyś na to ochotę? A może masz jakieś inne fantazje? Porozmawiajmy o tym". Takie postawienie sprawy powinno też zabezpieczyć (przynajmniej do pewnego stopnia) stawiających taką propozycję mężczyzn  przed ewentualnym wymknięciem się zabawy poza ramy wyobrażonego scenariusza, a ewentualny brak zainteresowania cuckoldem ze strony małżonki wynagrodzić realizacją jakiejś innej fantazji. Może się też zdarzyć i tak, że otwarta na fantazje małżonka w pewnym momencie wróci do niegdyś odtrąconej propozycji z nowym zapałem. Zawsze to milej wybrać tę wątróbkę samemu, niż być skazanym na nią przez osobę planującą jadłospis. I tak właśnie łaknących rozkoszy cuckoldu mężów, narzekających na swe zamknięte, zablokowane i sterroryzowane surową moralnością żony można zapytać: a czy potraficie odpowiednio zachęcić, otworzyć i upewnić? Czy faktycznie proponujecie zrzucenie gorsetu konwenansów, czy raczej zabawę na własnych, ściśle określonych warunkach?

 

Chciałbym również odnieść się do rozpoczynającej dyskusję wypowiedzi @RedBitch, a szczególnie kilku jej fragmentów: zapewniać o dozgonnej miłości na użytek chwili – dlaczego zakładasz, że to tylko na użytek chwili? I dalej: Spełniwszy jego marzenie oczekuje z kolei emocjonalnej gratyfikacji za poniesione trudy, tymczasem z drugiej strony otrzymuje komunikat: "przecież sama to zrobiłaś.. więc chyba tego chciałaś? Wiesz, jakie ja cierpiałem męki z zazdrości?". Domyślam, się, że są na Forum i takie historie, ale czy faktycznie tak wygląda rezultat pierwszych cuckoldowych przygód? Zetknąłem się z rozgoryczeniem mężów po uciecze żony "ze scenariusza", ale ten brak gratyfikacji emocjonalnej, o którym wspominasz, wydaje mi się dość egzotyczny.

 

Nie uważam, że każda kobieta może zostać urobiona do roli Hotki, a nawet uważam, że żadna nie powinna być urabiana do tej roli – jak i do żadnej innej zresztą. Czym innym jest zrezygnowanie z przywileju, proponowanie i zachęcanie, a czym innym namawianie, urabianie, zamęczanie i szantażowanie. Ale też ci, którzy przeżywają metamorfozy swoich żon, dzielnie im sekundując, różnią się od tych, którzy na siłę uszczęśliwiają swoje małżonki swoimi własnymi fantazjami.

 

Pytanie znacznie ogólniejsze brzmi "Jak powszechna wśród kobiet jest fantazja o niewierności i jak często kobiety mają ochotę ją zrealizować?" z dodatkowym pytaniem, na ile często trafiają w tym celu na to Forum. Bo bez odpowiedzi na to pytanie większość tego wątku to były głównie słowne przepychanki na temat granic naszej akceptacji i tolerancji wobec pragnień partnera, a to są często sprawy nie tylko osobiste, ale i dynamiczne, bo też apetyt na realizowanie fantazji może z różnych przyczyn ulegać fluktuacjom.

  • Lubię 3
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
10 godzin temu, BlueNote pisze:

Bardzo przepraszam za powyższe, ale próbowałem złamać cytat na pół i edytor zdecydował, że to już koniec zabawy i czas opublikować. "Chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze". Po fakcie odkryłem balonik "cytuj zaznaczenie", muszę kiedyś wypróbować...

 

Kilka interesujących zjawisk w tej dyskusji (pomijając cukiernię, gęsinę, sklep obuwniczy i buraczki), niejedno warte zastanowienia... Chciałbym odnieść się do mocno napiętnowanego obrazu "nowoczesnego" męża, otwierającego potencjalną Hotkę na radości cuckoldu. Mam wrażenie, że świat, w którym doświadczymy doskonale symetrycznej oceny inicjatywy otwarcia związku na innych partnerów, to pieśń przyszłości. Coraz bliższej, miejmy nadzieję, ale wciąż jednak przyszłości. Obecność kobiet – szczególnie tutaj – które nie dość, że ponoszą odpowiedzialność za zrealizowanie w swoim związku takich fantazji, ale też nie wyobrażają sobie (bo że tego nie doświadczyły, rozumie się samo przez się) żadnych negatywnych konsekwencji w postaci suczych stygmatów (pyszne sformułowanie!) – ta obecność jest niezwykle krzepiąca, bo tak powinno być. Obawiam się jednak, że statystycznie ujmując, rzecz ma się zgoła odmiennie i przeciętna Polka stroni od takich fantazji, obawia się je wyjawić mężowi i nie ma w sobie na tyle asertywności, żeby ich bronić.

 

(Przypomina mi się pointa z anegdoty, cytowanej w Od kuchni przez Tadeusza Kwiatkowskiego: ...i dopiero gdyby poczuły swąd palonego ciała Melanii Kierczyńskiej – o, wtedy by weszły!)

 

Nie, nie mam na to żadnych badań, ale proponuję małe ćwiczenie na podstawie rozmaitych tekstów kulturowych: zdrada ze strony mężczyzny jest z reguły postrzegana jako wyskok czy błąd, a więc zachowanie, natomiast zdrada ze strony kobiety zazwyczaj oceniana jako postawa lub cecha charakteru, a zatem coś stałego. Czyli różnica między "postąpił źle" a "jest zła". Do tego dochodzi wciąż obecna w polskiej mentalności wizja uprzedmiotowienia kobiety w związku, szczególnie małżeńskim. Dla jasności: nie uznaję takich postaw za słuszne, a jedynie przeważające w społeczeństwie i w nich upatruję uzasadnienia dla proporcji w proponowaniu cuckoldu przez kobiety i mężczyzn.

 

Kolejnym zagadnieniem, na które warto zwrócić uwagę to szukanie beneficjenta. Abstrahując od ewentualnych preferencji: w standardowym związku, którego uczestnicy obiecywali sobie nawzajem wierność, to mężczyzna jest w nieco łatwiejszej pozycji do proponowania cuckoldu, bo o ile swing zakłada pewną (albo i pełną) symetrię, to cuckold już nie. Jeśli mężczyzna mówi do żony: "nie muszę mieć wyłączności na seks z tobą" to brzmi to inaczej, niż gdyby to ona mówiła do niego "nie chcę, żebyś miał wyłączność na seks ze mną" (lub odwrotnie). Czym innym jest dobrowolna rezygnacja z przywileju, a czym innym sugerowanie innej osobie, żeby ze swoich przywilejów zrezygnowała w imię naszych fantazji.

 

Nie zmienia to oczywiście faktu, że ta przeciętna Polka może w ogóle wspomnianych fantazji nie mieć, więc żadna ilość zapewnień o miłości i akceptacji ze strony męża nie zmieni faktu, że na Hotkę się nie nadaje. Tutaj faktycznie istotne jest otwarte postawienie sprawy. Przypomina mi się zagadnienie pytań zamkniętych i otwartych. Zamiast proponować "Chciałbym widzieć, jak posuwa cię ktoś inny, nie wstydź się swoich fantazji, zróbmy to razem" można przecież powiedzieć: "Strasznie kręci mnie myśl o patrzeniu na twój seks z innym mężczyzną, czy miałabyś na to ochotę? A może masz jakieś inne fantazje? Porozmawiajmy o tym". Takie postawienie sprawy powinno też zabezpieczyć (przynajmniej do pewnego stopnia) stawiających taką propozycję mężczyzn  przed ewentualnym wymknięciem się zabawy poza ramy wyobrażonego scenariusza, a ewentualny brak zainteresowania cuckoldem ze strony małżonki wynagrodzić realizacją jakiejś innej fantazji. Może się też zdarzyć i tak, że otwarta na fantazje małżonka w pewnym momencie wróci do niegdyś odtrąconej propozycji z nowym zapałem. Zawsze to milej wybrać tę wątróbkę samemu, niż być skazanym na nią przez osobę planującą jadłospis. I tak właśnie łaknących rozkoszy cuckoldu mężów, narzekających na swe zamknięte, zablokowane i sterroryzowane surową moralnością żony można zapytać: a czy potraficie odpowiednio zachęcić, otworzyć i upewnić? Czy faktycznie proponujecie zrzucenie gorsetu konwenansów, czy raczej zabawę na własnych, ściśle określonych warunkach?

 

Chciałbym również odnieść się do rozpoczynającej dyskusję wypowiedzi @RedBitch, a szczególnie kilku jej fragmentów: zapewniać o dozgonnej miłości na użytek chwili – dlaczego zakładasz, że to tylko na użytek chwili? I dalej: Spełniwszy jego marzenie oczekuje z kolei emocjonalnej gratyfikacji za poniesione trudy, tymczasem z drugiej strony otrzymuje komunikat: "przecież sama to zrobiłaś.. więc chyba tego chciałaś? Wiesz, jakie ja cierpiałem męki z zazdrości?". Domyślam, się, że są na Forum i takie historie, ale czy faktycznie tak wygląda rezultat pierwszych cuckoldowych przygód? Zetknąłem się z rozgoryczeniem mężów po uciecze żony "ze scenariusza", ale ten brak gratyfikacji emocjonalnej, o którym wspominasz, wydaje mi się dość egzotyczny.

 

Nie uważam, że każda kobieta może zostać urobiona do roli Hotki, a nawet uważam, że żadna nie powinna być urabiana do tej roli – jak i do żadnej innej zresztą. Czym innym jest zrezygnowanie z przywileju, proponowanie i zachęcanie, a czym innym namawianie, urabianie, zamęczanie i szantażowanie. Ale też ci, którzy przeżywają metamorfozy swoich żon, dzielnie im sekundując, różnią się od tych, którzy na siłę uszczęśliwiają swoje małżonki swoimi własnymi fantazjami.

 

Pytanie znacznie ogólniejsze brzmi "Jak powszechna wśród kobiet jest fantazja o niewierności i jak często kobiety mają ochotę ją zrealizować?" z dodatkowym pytaniem, na ile często trafiają w tym celu na to Forum. Bo bez odpowiedzi na to pytanie większość tego wątku to były głównie słowne przepychanki na temat granic naszej akceptacji i tolerancji wobec pragnień partnera, a to są często sprawy nie tylko osobiste, ale i dynamiczne, bo też apetyt na realizowanie fantazji może z różnych przyczyn ulegać fluktuacjom.

Potrzeby w seksie ciągle się zmieniają więc podstawa to po prostu ciągle regularnie i szczerze o tym rozmawiać i się nie wstydzić swoich fantazji przed partnerem. Jeśli partnerka definitywnie nie chce to też trzeba zaakceptować jeśli się kocha tą osobę. Można próbować i namawiać partnerkę po prostu bawiąc się seksem jednak nie każda osoba może być hotwife i z tym też trzeba się pogodzić czasami. Odnośnie opinii społeczeństwa jest to sprawa, którą po prostu trzeba mieć gdzieś , każdy niech robi co chce i co lubi. Wielu ludzi popada w tzw. fałszywą dychotomie odnośnie swingu czy cuckold i tego nie zauważa. Ja zawsze bronię mojej partnerki jeśli o tym z kimś rozmawiamy komu ufamy zwykle mówię, że TO WŁAŚNIE seks tylko z jedną osobą jest po prostu nie naturalnym i to, że społecznie tak się uważa to nie znaczy, że to jest dobre tylko i wyłącznie dla wszystkich :)

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Otóż moja sytuacja jest taka, że żona wie, że jestem na tym forum, pokazywałem jej "rysunkowe żarty i zabawne zdjęcia" (temat robi robotę), to co publikowałem i sporo rozmawiamy. Zna dużo moich fantazji i ogólnie też wiem jakie ma do nich podejście. Ogólnie jest dość waniliowa, a ja bardziej pod zboczeńca bym podchodził. Kochamy się (nie chodzi o seks), ale z biegiem lat jest coraz gorzej między nami jeśli chodzi o dogadywanie się. Mamy za sobą entuzjastyczną z jej strony wizytę w swingers clubie (mój pomysł), która okazała się bardzo udana. Bardzo jej się podobało i chętnie byśmy ją powtórzyli.
Z mojej strony NIE MA żadnego ciśnienia na rogi. Głównie komunikuję jej jakie mam fantazje i jakie bym chciał spełnić. Ona zwykle się do nich odnosi i mówi co jej się podoba, a co nie. Jej fantazje spełniamy w miarę możliwości.
Faktycznie może być tak, że jak zasmakuje, to zacznie się realizować na swoją modłę i znając jej podejście, to nie będę miał na to żadnego wpływu, bo kieruje się własnym kręgosłupem moralnym i robi co chce. Trochę liczyłem na to, że przez udaną akcję ZK ona się ponownie rozkręci seksualnie, bo brakuje mi tego co było kiedyś. Myśl o zostaniu rogaczem raczej traktowałem jako nadzieję na zasadę wzajemności, aby móc zyskać też możliwość realizowania się poza małżeństwem za jej zgodą. Nic raczej na to się nie zanosi i dała mi wprost do zrozumienia, że chce mieć mnie wyłącznie dla siebie i nie ma zamiaru się mną dzielić. Ja mając uwielbienie do postępowania według zasad i prawa raczej pozostanę w ciągłym niezaspokojeniu seksualnym do końca życia. Przychodzi mi na myśl wręcz totalna rezygnacja z seksu i marzę o chwili gdy nie będę odczuwał pociągu seksualnego. Tylko co jeśli ona się kiedyś obudzi ze swoją seksualnością, a dla mnie pociąg już odjedzie? Pozostanie żal, że jak miałem ochotę i możliwości, to życie seksualne przeleciało mi przez palce.

  • Lubię 2
  • Przytulam 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...