Skocz do zawartości
Mooon44

Pamiętacie serie o Joannie... znalazłem jedno którego nie czytałem

Rekomendowane odpowiedzi

Spójrzcie na tą cizię po lewo – na te słowa cała grupa spojrzała we wskazanym kierunku. Rzeczywiście, niezła dupa – chłopak uśmiechnął się zawadiacko – bierzemy się za nią? Koledzy spojrzeli na niego i pokiwali głowami: bierzemy się.
     Joanna nieświadoma tego, że wzbudziła zainteresowanie u młodych żołnierzy przechadzała się niespiesznie po placu. Czekała na Pawła. Jej syn jeszcze załatwiał jakieś formalności niezbędne do wyjścia na przepustkę. Kobieta rozglądała się na wszystkie strony próbując zorientować się ile to jeszcze potrwa. Ze strzępków rozmów wynikało, że około godziny zawsze z tym schodzi. Żałowała, że Henryk, ojciec Pawła nie przyjechał. Ten jednak się uparł, że nie przyjedzie i już. Był zły na syna, że zrezygnował ze studiów i poszedł do woja. Wobec tego postanowiła zjawić się sama na przysiędze. 

Jak chcesz – odparł na to Henryk i kiwnął zdenerwowany ręką. Tego dnia pokłócili się z żoną i w drogę wyjechała w nie najlepszym humorze. Na miejscu trochę doskwierała jej samotność. Wszyscy obok niej przybyli w grupach po kilka i kilkanaście osób, tymczasem ona była sama. Na dodatek koledzy Pawła nie mogli przyjechać no bo studia, a i odległość była dość znaczna. Wyszło więc tak, że była tylko ona. Dopiero po powrocie, już na miejscu miała się odbyć impreza z kolegami.
     Tymczasem celownik żołnierzy ustawił się na jej osobie. Młodzi mężczyźni pochłaniali wzrokiem swoją przyszłą ofiarę. Komentowali przy tym jej wygląd nie stroniąc od wulgaryzmów. No cóż, język żołnierski nie był zbyt wyszukany. Mniejsza jednak o to. Istotniejsze było, że wpadła im w oko i nie zamierzali jej popuścić. Od razu zorientowali się, że jest sama. To był dodatkowy atut w grze, którą właśnie podjęli. Szybkim krokiem podeszli do Joanny.
     Nie spodziewała się takiej kurtuazji. Młodzi mężczyźni przedstawili się jej i rozpoczęli rozmowę. Starali się jak mogli żeby dobrze wypaść. Chcieli żeby nabrała do nich zaufania. Czas naglił więc musieli działać szybko. Chłopcy nie szczędzili jej komplementów. Mówili o tym jak ważne jest wsparcie rodziny dla żołnierza, szczególnie tak pięknej rodziny... Przy tych słowach uśmiechali się prowokująco skłaniając Joannę do szczerych wynurzeń. Pech chciał, że słowa młodzieńców trafiały na dosyć podatny grunt. Opowiedziała im też zaraz, że pokłóciła się z mężem, że on nie chciał przyjechać na przysięgę...
- Ważne, że pani jest – uśmiechnął się Jacek, jeden z nich – Paweł to na pewno doceni.
- Mam nadzieję, że zrozumie, że ojciec...
- Proszę się nie martwić.
     Rozmowa toczyła się coraz żywiej. Mężczyźni spoglądali z ukosa na siebie, jakby chcieli jeden na drugim wymusić: przystąp do ataku.
     Jacek postanowił zaryzykować i skomentował jej ubiór. To była tylko przygrywka do tego co miało nastąpić później. Joanna połknęła haczyk. Odpowiedziała, że ubrała się tak dla Pawła. Chociaż tyle chciała dla niego zrobić. Nie tylko dla niego – mężczyźni patrząc na nią mówili teraz jeden przez drugiego. To prawdziwie okazały prezent – i mrugali do niej porozumiewawczo. Zarumieniła się. Podziękowała im za komplementy. Na razie nie chcieli przesadzić ale każdy już myślał

jak wsadzić jej rękę pomiędzy nogi.

Trzeba się wstrzymać – takie było wcześniejsze ustalenie. To jednak nie przychodziło łatwo. Joanna pomimo swoich czterdziestu lat wciąż prezentowała się wyśmienicie. Na dzisiejszą okazję założyła specjalnie kupioną spódniczkę mini, która doskonale prezentowała jej nogi. Praktycznie całe były eksponowane.
     Marek ze zdziwieniem spojrzał na kolegów. Przed chwilą rozmawiał z mężem Joanny i dowiedział się, że jego żona pojechała sama. Co?!! – chłopcy nie mogli ukryć swojego rozczarowania. A więc nie pogodził się z Pawłem – któryś z nich powiedział mimochodem. Tak – odpowiedź przeszła niezauważenie, mimo uszu. W rzeczywistości co innego ich frapowało, a mianowicie fakt, że matka ich kolegi pojechała na przysięgę sama. Sama, słyszycie? – jakby nie mógł się otrząsnąć z tego co usłyszał raz kolejny powtórzył Marek. Taka okazja – wszedł mu w słowo Bartek...
- Taak...
     - Wiecie co? Na dodatek pojechała pociągiem – młodzieniec zżymał się coraz bardziej. I co wy na to? Zapadło długie milczenie. Wszyscy wiedzieli, że stracili jedyną okazję w życiu. No może nie jedyną – próbował pocieszać kolegów Marcin. W końcu jest jeszcze impreza... – zawiesił głos jakby w oczekiwaniu na propozycje. Więc?... – ponieważ nikt się nie odezwał ciągnął dalej: czy zamierzacie dać sobie spokój? A Może będziecie tak do rana...
Przestań – Marek ofuknął go i spiorunował spojrzeniem - dziesięć godzin podróży, dziesięć godzin. Prawie sam na sam. Skąd mieliśmy wiedzieć, że on nie pojedzie? – mowa była o ojcu Pawła Henryku. Skąd, skąd – zaczął go przedrzeźniać Marek - nie wiem skąd. W każdym razie powinniśmy tam teraz być. Z nią...
     Henryk spojrzał na zegarek i nalał sobie herbaty. Od rana był niespokojny i wszyscy w biurze schodzili mu z drogi. Nie dość, że szef był bardzo wymagający to jeszcze ten jego zły humor. Wszyscy uciekali w popłochu. On tymczasem niczego nie zauważał. Nie zwracał uwagi na zachowanie pracowników. Myślami był zupełnie gdzie indziej. Kilkaset kilometrów dalej dobiegała końca przysięga jego syna...
     Panie dyrektorze, panie dyrektorze – głos sekretarki wyrwał go nagle z letargu. Spojrzał na nią złym wzrokiem i burknął: słucham!? Jej spłoszone oczy wyrażały panikę, z trudem ośmieliła się przypomnieć mu o spotkaniu. Tak, tak – pokiwał głową – już idę. Dopił ostatni łyk, chrząknął i poszedł.
     W tym samym czasie koledzy Pawła przemogli nareszcie własną niemoc i zaczęli planować. Szło im opornie i mieli nieco zważone miny, ale nie poddawali się aż tak łatwo.

Joanna była zbyt łakomym kąskiem, żeby machnąć na nią ręką.

Co to, to nie. Co prawda ta niespodziewana wiadomość wytrąciła ich z równowagi ale nie byli w stanie wymazać z pamięci tych chwil kiedy matka kolegi była tuż, tuż na wyciągnięcie ręki i kiedy mogli się nią dowoli napawać.
     Zaczęli wspominać minione chwile. A pamiętacie jak była w tym białym sweterku? No pewnie, któż by zapomniał. Chłopcy zaczęli się coraz bardziej nakręcać. Koniec końców, jutro jest impreza. Należy ją zaprosić – zaproponował Marcin. Tak, należy ją do nas zaprosić – zgodzili się inni. W rozpalonych umysłach na nowo rodziły się pragnienia i żądze. Joanna była w centrum zainteresowania i wokół niej oscylowały wszystkie plany na wieczór. Podporządkowali temu całą swoją energię.
     Od dawna nie prowadzili tak żywej dyskusji. Moment wyjazdu na studia oddalił ich od siebie i sprawił, że coraz bardziej byli obcy sobie. Teraz na nowo nastąpiło zbliżenie. Połączyła ich dawna pasja, pasja ze szkoły średniej. Na imię jej było Joanna. Kiedy przedwczoraj ją zobaczyli nie mogli usiedzieć na swoim miejscu. Zaczęły się telefony, wspomnienia i snucie planów. Najpierw postanowili urządzić tą imprezę dla Pawła. Oczywiście z podtekstem, że i ona się zjawi. Potem było chwilowe załamanie i frustracja. Aż wreszcie na nowo tchnął w nich otuchę Marcin. Wyrwani ze stagnacji byli jak zbudzeni ze snu olbrzymi. Poczuli w sobie siłę i wiedzieli już, że są w stanie przeprowadzić swój plan. Trochę przybyło im pewności siebie i doświadczenia przez ostatni okres. Studia robiły swoje...
     Marek spojrzał po twarzach kolegów i rzekł: ja to zrobię. Kiwnęli głowami chcąc mu w ten sposób wyrazić swoją wdzięczność i uznanie. Dobrze. A zatem ustalone. Co dalej? Jeśli się zgodzi wtedy... Przyjmijmy, że tak będzie, a zważywszy na fakt, że nie pojechał pan Henryk...
- Sugerujesz, że się pokłócili? – Bartek uśmiechnął się zawadiacko, celnie rozumując logiczny ciąg następstw.
- To całkiem możliwe – ożywił się Marek – po jego głosie można było się zorientować, że żona zrobiła wbrew jego woli.
     Ekspedientka przyglądała się bacznie klientom. To był jej zwyczaj. Od pewnego czasu szukała w ludziach, w ich zachowaniu jakiejś recepty na rzeczywistość otaczającą ją zewsząd. Przez osiem godzin można było wiele zaobserwować. Dzisiaj był kiepski dzień. To chyba sprawka pogody bo klientów jak na lekarstwo. Wstała z miejsca i wolnym krokiem ruszyła na zaplecze. Przy samym wyjściu omiotła spojrzeniem po wnętrzu. Nic jednak nie zwróciło jej uwagi. Kupujących było zaledwie kilkoro a zważywszy, że sklep miał ogromną powierzchnię rozmywali się stając się niewidoczni. Zaparzyła herbatę i usiadła na krześle. Westchnęła. Zadzwonił telefon. Koleżanka z sąsiedniego sklepu. Cześć, co u ciebie? Nuda, prawie pusto dzisiaj – leniwie przeciągnęła się odpowiadając. To chyba sprawka tej pogody – odpowiedział głos po drugiej stronie. Tak, być może – Beata pociągnęła łyk gorącej herbaty – wczoraj było zupełnie inaczej. Znowu była. Taaak?? I co? Beata zaczęła jej opowiadać: kupiła spódniczkę mini, bluzeczkę, tą czarną, wiesz pokazywałam ci, no i jeszcze bieliznę. Na linii zrobiło się gorąco. Kobiety jak to kobiety zaczęły trajkotać. W końcu Beata musiała opowiedzieć po raz kolejny, ze szczegółami:

wzięła te białe przeźroczyste majteczki, tak, te stringi,

które oglądała niedawno, taki sam biustonosz i szybko wskoczyła do przebieralni. Siedziała tam tyle czasu... ale w końcu kupiła wszystko. Mówiła, że gdzieś tam jedzie. Nie bardzo mogłam się dorozumieć ale widać było, że jest podekscytowana. Jakby się wybierała na randkę. Z drugiej strony rozległ się głośny chichot. Może się i wybiera, kto wie... – dorzuciła Beata. Zapytałam ją o tę bieliznę. Powiedziała, że bardzo ją lubi, że czuje się w niej seksownie. No muszę przyznać, że niezła z niej cizia – dodała z nutką zazdrości. Chciałam jeszcze coś od niej wyciągnąć ale widać było, że się spieszyła. W ogóle nie słuchała tego co mówię. Paradowała tylko przed lusterkiem jakby się w nim zakochała. Głupia pinda – odezwała się koleżanka po drugiej stronie. Może i głupia – rzekła Beata – ale ma klasę i sporo kasy. A tak przy okazji to jak tam z wypłatą? A dobrze, w końcu wypłacili. Rozmowa została przerwana.
     Chciałbym ją znowu przytulić – lubieżny uśmiech pojawił się na twarzy Bartka. Wtedy byłem o krok od włożenia jej ręki. Tak, pamiętamy – odpowiedzieli mu chłopcy. Każdy ją wtedy zmacał. Podobało jej się chyba. W pokoju zawrzało. Oczywiście, że tak. A jak kręciła pupą – oczy Bartka zalśniły. Super dupcia z tej naszej Joanny. Tak, ale nasza będzie dopiero jutro – Marcin w myślach zacierał już ręce. A pamiętasz Pawła jaki był zdziwiony? – Marek rozweselił się nieco i popuścił cugle fantazji. Oczywiście. Ale się wtedy wiercił. Śmiech wypełnił pokój. Zaczęli się przekrzykiwać. Ależ ona się musiała pilnować. Gdyby nie nasz kolega to jej tyłeczek już byłby naszą własnością. A tak, trzeba czekać...
Dobrze, że on nie widział nas wtedy na górze – wtrącił Bartek – jego mamusia była już taka rozgrzana. To prawda – przytaknęli mu. Miałeś cholerne szczęście farciarzu. Z nami się nie całowała. Już myślałem, że będę ją miał. Tak się kręciła, a skończyło się tylko na śliniaku – młodzieniec westchnął i zamilkł. Nie narzekaj stary, i tak sporo zdziałałeś– Marcin zazdrośnie spojrzał na niego – a poza tym będzie jeszcze okazja. Wyszczerzył zęby i dodał: no i ściągnąłeś jej przecież majtki...
 - ciągle je mam – chłopak rozmarzył się już na dobre. W jego myślach pojawiła się pani Asia. Dojrzała kobieta od dawna fascynowała go i kusiła a wtedy posunęli się już bardzo daleko. Bartek nie mógł zapomnieć tamtego wieczoru. On powracał do niego jak fatum, jak bumerang i wwiercał się w umysł rozpalając w nim perwersyjne pragnienia. Widział ją w samej bieliźnie, z rozchylonymi udami, które tylko czekały na niego. Jej obraz przemawiał do niego erotycznym językiem gestów. Bez słów, bez tkliwości i niepotrzebnych starań. Młodzieniec widział ją roznegliżowaną, rozpaloną, gotową przyjąć go w swoje wnętrze. Jej piękno uwydatnione w zmysłowych pozach rozwijało jego marzenia w kierunku wyuzdania graniczącego z obłędem. Przypominał sobie jak tańczy, jak porusza biodrami, jak kokietuje. Widział jej krągłe pośladki, piersi wypięte dumnie i usta ociekające żarem. Lubieżne spojrzenie emanowało seksapilem... Cóż za kobieta. Bartek zanurzał się coraz głębiej w marzeniach. Zapomniał o swoich kolegach, o wszystkim co go otacza i przywoływał smak i zapach, który jak mgiełka ulotnił się kiedyś. Zagarnął ręką. Pragnął na nowo przygarnąć Joannę. Ciekawe co teraz robisz – pomyślał – już nie mogę się doczekać kiedy przyjedziesz. Wtedy będę cię mógł... Zobaczył ją nagle w długich kozakach, w krótkiej spódniczce mini i westchnął: gdzie jesteś?...  
     Chmury z wolna przesuwały się po niebie a odległy horyzont ginął w zieloności lasu. Jednostka wojskowa żyła pełną parą. Dzień święta był nieczuły na piękne widoki, na ptaki krążące wysoko po niebie, na śpiew słowika. Wszyscy skupieni byli wokół swoich bliskich, wokół świeżo upieczonych żołnierzy. Ci młodzi w mundurach mieli być ochroną kraju, choć jeszcze byli nie opierzeni. Wielu z nich pierwszy raz wyrwało się w świat i poznało jego smaki, często niemiłe. Byli jednak i tacy, którzy spijali śmietankę z samego wierzchu. Wśród nich znajdowała się ona...
     Żołnierze otoczyli szczelnie Joannę pragnąc schować ją przed wzrokiem swoich kolegów a także przed resztą gości. Najwidoczniej stwierdzili, że ona należy do nich i jakby w obawie przed stratą skupili się wokół niej. Co więcej mieli nadzieję, że za szybko nie znajdzie ich Paweł. Taka gratka jaką była ona nie trafia się bowiem na co dzień. Nie dość, że atrakcyjna fizycznie, to jeszcze otwarta na nowe doznania. Taki wyciągnęli wniosek po kilku chwilach obcowania z nią i przyglądania się wdziękom dojrzałej kobiety. Strój, który sprowokował ich do działania pozwalał ponadto swobodnie napawać się jej widokiem. Cudowne, jakże zgrabne uda były niczym wyciosane ręką jakiegoś mistrza a pupa aż prosiła się, żeby ją dotknąć. Młodzieńcy powstrzymywali się resztką woli żeby nie złapać za ten tyłeczek, żeby nie chwycić za ręce i pociągnąć gdzieś  w krzaki.
     Sekundy płynęły nieubłaganie a rozmowa nareszcie zaczęła wkraczać na właściwe tory. Misterny plan mający na celu zniewolenie Joanny przebiegał zgodnie z oczekiwaniem żołnierzy. Zarysowały się wreszcie kształty dalszego postępowania. Ścieżka się klarowała. Rozmowa nabrała realnych kształtów. Nie były to mrzonki zrodzone w rozpalonych umysłach tylko chytry plan, którego nie powstydziłby się żaden strateg. Linia frontu była wyraźnie zarysowana a szpica uderzenia parła ciągle do przodu. Pierwszy z postulatów został nareszcie spełniony: Joanna zgodziła się z namowami chłopaków i obiecała, że razem pojadą pociągiem! Któż mógłby się tego spodziewać. Poszło nadzwyczaj gładko. Czy to znaczy, że jest napalona? Nie było jednak czasu na takie rozważania. Wiedzieli to doskonale. Parli więc dalej. Pierwsza bariera pokonana, przed nimi następna. Należy i tą pokonać. Z tym będzie trudniej ale oni już się postarają. Ta kotka będzie ich i będzie miauczeć w rytm melodii jaką oni zagrają. A zatem czas przystąpić do generalnego szturmu. Ładnie pani pachnie – usłyszała. Co to za perfumy? Joanna wymieniła ich nazwę i lekko się uśmiechnęła. Ma pani świetny gust. To ubranie i ten zapach...

Poczuła lekkie mrowienie w okolicy krocza.

Nie spodziewała się takiej reakcji ale też nie była zbytnio zaskoczona. Przypomniała sobie kolegów Pawła. Na jednej imprezie mogło stać się coś... Ale to było, minęło... Bezpowrotnie. Teraz jednak wzrosło znowu napięcie. Erotyczna strona jej duszy zaczęła się budzić. Przypomniała sobie nagle pewien film. Bardzo się na nim podnieciła. Sytuacja zaczęła ją wciągać. Na ile mogę sobie pozwolić? – pomyślała. Chyba niewiele, ale... Przysunęła się do jednego z nich i lekko otarła o jego nogę. Poczuł, że krew zaczyna w nim wrzeć. Ta suczka najwyraźniej się tego domaga. Spojrzał prosto w jej oczy i przystąpił do szturmu generalnego: ma pani piękne uda i... zajebisty tyłeczek. Zagryzła lekko wargi. Jednak to co się stało potem przerosło ją i straciła kontrolę. Młodzieniec objął ją w pasie i przycisnął do siebie. Poczuła jak jego dłoń zaciska się na pośladku. Chyba jednak przesadziłam – pomyślała – nie powinnam ich prowokować. Było jednak za późno. Żołnierz nie zamierzał jej puścić. Liznął jej szyję. Joanna westchnęła głośno i powiedziała: proszę puść mnie. Spokojnie kotku – odezwały się liczne głosy – jesteś gorąca a my lubimy takie jak ty. Ja...ja... – zaczęła się jąkać – źle mnie zrozumieliście...ja przepraszam...
     W oddali pojawiła się sylwetka przełożonego. Mężczyźni popuścili uchwyt i Joanna wyswobodziła się z ich objęć. Teraz zamierzała im wszystko wyjaśnić, ale już po chwili usłyszała cichy szept: już poszedł. Teraz przytulę cię znowu kochanie i połaskotam gdzieniegdzie. Za chwilę stworzymy ci odpowiedni nastrój. Będziesz mogła się wczuć w atmosferę. Język przesunął się po jej szyi. Robisz się gorąca skarbie? Zacisnęła pięści. Ja... jestem mężatką...i...
     Każdy gest, każde muśnięcie warg, dotyk który czuła na sobie sprawiał, że trudno jej było myśleć, trudno było mówić a sprzeciw był tak odległy w tej chwili...
     Oni wyczuwali jej nastrój i świadomość tego co może się zdarzyć potęgowała uczucie podniecenia. Chcieli ją teraz wziąć, prawie nie panowali nad sobą. Hamulce były coraz słabsze a żądza wciąż rosła. Ich oczy prawie mówiły: zerżnijmy ją! Tutaj! Teraz! Po co czekać? Joanna czuła się coraz bardziej nieswojo. W powietrzu przesiąkniętym ich spojrzeniami, ich żądzą wisiało zagrożenie dla niej, narastało z każdą sekundą, było tak namacalne jak dłonie młodzieńców, które nie opuszczały jej ciała.
     Skąpo ubrana kobieta przyciągnęła uwagę osób zebranych na placu. Mimo starań żołnierzy nie mogła zostać nie zauważona. Była zbyt atrakcyjna a jej prowokacyjne ubranie przyciągało nie tylko męskie spojrzenia. Gdyby tylko słyszała co o niej mówili... Z pewnością zaczerwieniłaby się cała. Teraz jednak ich wzrok, raczej złowrogi i nieprzychylny mógł być dla niej ratunkiem. Zobaczcie tą ździrę – powiedział starszy mężczyzna – ale się ubrała. Niewstydnica – dorzuciła kobieta stojąca obok niego – że też miała odwagę tak się wystroić. Inni pokiwali z dezaprobatą głową. Na moment Joanna zeszła z ich języków kiedy pojawił się młody żołnierz. Nie mogli się wprost nacieszyć. Kiedy opadły emocje znów wpadła im w oko. Tym razem zobaczyli ją w otoczeniu młodzieńców w mundurach. A to bezwstydna – starsza pani skrzywiła z niesmakiem usta. Co to za matka – dodali inni.
     Ona tymczasem starała się jak mogła by ukryć swoje zaniepokojenie. Tak się złożyło, że po raz kolejny musieli ją znów wypuścić. Stała prawie, że swobodnie, a oni chociaż ją okrążyli to jednak nie obłapywali jej tak natarczywie. Przez moment miała nadzieję, że jednak dadzą jej spokój. Myliła się. Co więcej bagatelizowała kolejne sygnały. Rozochoceni młodzieńcy musieli przystopować na chwilę ale nie byli w stanie powstrzymać swoich emocji. Zamierzali ją znów nastroić odpowiednio a potem wziąć się już ostro za nią. Ale to już w pociągu...

     Masz świetny tyłeczek kochanie –

Jacek nie mógł wytrzymać i chwycił ją za pośladek. Zarumieniła się znowu i lekko wystraszonym głosem powiedziała: dziękuję. Nie musisz kochanie dziękować, zresztą już ci mówiłem, że masz wspaniałą dupkę prawda? Tak – kiwnęła niepewnie głową. Nie zamierzała ich więcej prowokować. Miała nadzieję, że uda się jakoś rozładować to całe napięcie. Wspomniała o ich dziewczynach: na pewno są dużo ładniejsze niż ja. Uśmiechnęła się i dodała: nie ma ich tutaj? Młodzieńcy spojrzeli po sobie porozumiewawczo. Odczytali jej intencje i zamierzali je pokrzyżować. Ty mogłabyś być naszą dziewczyną – Marek triumfalnie uśmiechnął się do Joanny a widząc efekt swoich słów dodał: masz świetne warunki! Tak, warunki niczego sobie – Jacek podchwycił słowa kolegi i ścisnął pośladek Joanny. Cycki też ma fajne – niespodziewane zachowanie żołnierzy zaskoczyło ją i przeraziło. Poczuła na piersiach dłonie. Pomyślała błyskawicznie o Pawle: co on tak długo tam robi...
     Chłopak już od jakiegoś czasu rozglądał się za swoją matką i nigdzie jej nie widział. Przeszedł cały plac kilkakrotnie i wszystko daremnie. Coraz mniej było ludzi a jednak jej nie ma. Zaniepokoił się. Tymczasem niecierpliwe młode dłonie żołnierzy sunęły po ciele Joanny. Dojrzała kobieta obmacywana przez całą grupę i to na dodatek prawie, że na oczach widzów starała się jakoś wyśliznąć. Niestety. Ich było sześciu, ona sama. Oni byli rośli, dobrze zbudowani ona filigranowa. Wtedy pojawił się Paweł...
     Widząc grupkę swoich kolegów postanowił zapytać ich o Joannę. Ruszył w ich stronę. Nie przypuszczał zupełnie, że może być między nimi...
- idzie – głos Jacka sprawił, że dali odetchnąć kobiecie. Szybko poprawiła garderobę, jednak twarz była wciąż rozpalona. Nie schodziła z niej purpura. Zażenowana spojrzała na syna. Cześć – powiedziała – właśnie poznałam twoich kolegów. Paweł przysunął się do matki i przywitał z nią. Poczuł, że jest rozgrzana i jakoś dziwnie się zachowuje. Spojrzał uważniej na grupkę przyjaciół. Wystarczyło żeby się zorientował. Coś tutaj zaszło, ale postanowił na razie przemilczeć. W końcu ich było sześciu i gdyby do czegoś doszło...
- Jedziemy jednym pociągiem – krępujące milczenie przerwał w końcu Marek – pośpieszmy się bo nam ucieknie. Nie czekając na odpowiedź lekko pchnął Joannę do przodu a widząc zdziwione spojrzenie Pawła uśmiechnął się ironicznie. Oburzony chłopak nie był w stanie zebrać myśli. Trochę go przerastała ta sytuacja. Jego matka i oni... Na dodatek nic nie powiedziała. Domyślał się trochę ale nic nie powiedział. Szli dosyć szybko. W jego głowie krążyły myśli, dziwne myśli. Przypomniał sobie swoje szkolne lata i wizyty kolegów. Ten wzrok, którym oplatali jego matkę. Wreszcie te ich dziwne aluzje. Spojrzał przed siebie. Joanna szła pomiędzy dwoma żołnierzami.
     Nie mógł odpędzić tej myśli. Jakoś natrętnie kazała mu to zrobić. Zatem nie wytrzymał i poddał się temu. Jego wzrok zatrzymał się na matczynych pośladkach. Po chwili przesunął się nieco niżej. Na uda. Ma piękne uda – przemknęło mu przez myśl. Zawstydził się. Co więcej poczuł dziwną zazdrość. Zrozumiał wszystko. I jego koledzy ze szkoły średniej i ci teraz chcieli tego samego. Jej. Tyle, że tamci są daleko a ci... Przerażony zacisnął zęby. Wspólna podróż. Już wiedział co może się zdarzyć.
     Jacek: nie ma dziewczyny teraz... Marek to prawdziwy playboy. A Wojtek mówi tylko o ruchaniu. Krzysiek fascynuje się historyjkami... Grzesiek nic nie mówi, ale

podobno wyruchał już panią doktor...

Tak mówili koledzy. I chyba jest to prawda bo ilekroć natykali się na jednostce na panią Grażynę ta uśmiechała się zawsze w ich stronę. No i jeszcze szósty z nich. Największy kozak. Tomek. Obrósł już prawie w legendę. Ile w niej prawdy nie wie nikt, ale wystarczyłoby na kilku jurnych facetów. Tak – jego dokonaniami można by obdzielić całą kompanię. Sam zresztą słyszał jego opowieści. Raz mówił jak to zerżnęli jedną dzierlatkę na jej własnym weselu, innym razem wspominał jak udobruchali pewną nauczycielkę ze szkoły. Nie bardzo w to wierzył wcześniej, ale teraz... Aż ciarki przechodzą. I oni mieliby razem wracać, w jednym przedziale, z jego matką... Na dodatek jest tak ubrana. Dlaczego tak się wystroiła? Jeszcze niedawno był z tego dumny. Widząc swoją matkę stojącą tuż przy barierce kiedy defilował uśmiechał się szczęśliwy. Jego koledzy mogą mu tylko pozazdrościć. A teraz całkiem inne myśli nim owładnęły. Niepokój o matkę rósł z każdą sekundą. Co oni zechcą jej zrobić? Gdyby ona to wszystko słyszała, gdyby słyszała o tej nauczycielce ruchanej przez całą zgraję gówniarzy. Gdyby wiedziała co jej robili, o tym całym połykaniu spermy, o waleniu w kakao...
     Nie mógł się uspokoić przez całą drogę do stacji. A ta młoda mężatka? Zaciągnęli ją do pokoju i tam zerwali z niej majtki. Ściskała nogi – tak mówił – i śmiał się przy tym. Przypomniał sobie panią Grażynę. Piękna dojrzała kobieta... jak jego matka. Natrętna myśl powracała wciąż nie pozwalając mu zapomnieć, że zaraz, że już za chwilę pociąg ruszy.
     Usiedli w jednym przedziale. Osiem osób. Komplet. Joanna przy oknie. Obok niej Jacek, naprzeciwko Marek. Pawła usadzili przy drzwiach. Koła wprawione w ruch potoczyły się w końcu do przodu. Przed nimi była dziesięciogodzinna podróż. Na początek wyjęli flaszkę. Napijmy się – zaproponował Tomek. Nalali do kieliszków. Paweł odmówił. Spojrzeli na niego i zaczęli się śmiać: bądź facetem, to twoje święto. Ty ale z niego kalesony. Joanna chciała się już odezwać ale przerwał jej znowu głos Jacka: napij się, nie bądź mięczakiem, mamusia ci pozwoli, prawda? – spojrzał na Joannę, która pod jego spojrzeniem spłonęła rumieńcem wstydu. Jeszcze tak niedawno wciskał jej dłonie pomiędzy nogi próbując dotrzeć do majtek. Tak, napij się Pawełku, w końcu to twoje święto – wydusiła z siebie.
     Taktyka, którą obrała była całkowicie chybiona. Myślała, że jak nie będzie się im narażać to może zostawią ją w spokoju. Błąd. Paweł z kolei całkiem inaczej odczytywał intencje matki. Trzeba przyznać, że skutecznie dopomagała mu ona. Jej zachowanie nacechowane podnieceniem, którego nie była w stanie opanować pomimo największych chęci zmyliło go całkowicie. Myślał, że ona prowadzi z nimi tę podniecającą grę...
     Złościło go, że tak jest, ale cóż. Pożycie między nią a ojcem nigdy nie układało się idealnie więc chociaż tyle próbowała uszczknąć z życia jako kobieta. Nigdy nie widział jej jednak w tak niedwuznacznej pozycji jak teraz. Nie mógł jednakże zaprzeczyć, że czasami kokietowała jego kolegów. Starała się, żeby tego nie widział ale nie zawsze jej wychodziło. Gra jednak pozostawała grą i zawsze kończyła się wtedy kiedy ona tego chciała. Dzisiaj to nie ona dyktowała warunki. Co gorsze to już nie byli chłopcy z ogólniaka...
     Zły na siebie i matkę przechylił kieliszek. Nalali mu zaraz drugi. Spojrzał na nich pytająco. A oni kolejny raz powiedzieli: to za mamusię! I przechylił. Oni tymczasem nie podnosili swoich kieliszków. Uśmiechnęli się widząc jego uległość. To jeszcze bardziej ich rozochociło. Podgrzejemy trochę atmosferę – powiedział głośno Jacek i nalał po raz kolejny do pełna.

A teraz wypij za ten śliczny tyłeczek mamusi.

Joanna spurpurowiała. Jacek przysunął się do kobiety i wyszeptał jej na ucho: masz śliczną dupkę, lubię takie.
     Paweł wypił już trzy kolejki a oni wciąż nie podnieśli swoich. Za to atmosfera stawała się coraz cięższa. Marek wstał z miejsca, wziął do ręki kieliszek i z namaszczeniem powiedział: zanim golniemy sobie trzeba wznieść toast. Dobrze – najpierw ja – odezwał się wreszcie Tomek. Napijemy się teraz wszyscy za piękną kobietę, która wspólnie z nami podróżuje w jednym przedziale. Za Joannę, za Joannę – podniosły się gromkie okrzyki. Tym razem kobieta uśmiechnęła się lekko i podziękowała skinieniem głowy. Ty też – wskazali na Pawła – wypij za Asię, to świetna dupa. Ostatnie słowo zabrzmiało znów prowokująco i napastliwie. Paweł spojrzał na matkę. Widząc jednak, że nic nie mówi wypił znowu. Zaraz też poczuł zawroty głowy. Wódka zaczynała działać.
     Joanna zbladła nieco kiedy usłyszała głos Jacka: lubię rżnąć takie jak ty. Chciała wstać, ale położył jej dłoń na udzie. Spokojnie maleńka – spodoba ci się. Na razie siedź! Przytrzymał ją lekko w pasie nie pozwalając na jakikolwiek ruch. Dobrze – Tomek zagadnął po raz kolejny – już czas wypić. Butelka była już pusta, tylko ich kieliszki były wciąż nie opróżnione. W międzyczasie Paweł napił się po raz kolejny. Bruderszaft – rozległ się tubalny głos Grześka. Bruderszaft – powtórzyli pozostali. Nie... – wyszeptała Joanna widząc, że zbliżają się niebezpiecznie do niej. Jacek podał jej kieliszek ale ona szybko wylała jego zawartość. Dobrze – powiedział – nie pijmy. I wylał swój. Za nim postąpili i inni.
     Paweł jak przez mgłę obserwował sytuację. Coraz trudniej było mu zapanować nad własnym umysłem. Widział jak zbliżyli się do jego matki, widział jak wylewała wódkę i nie bardzo rozumiał. Stracił rozeznanie sytuacji. Co się dzieje? Dopiero kiedy usłyszał jej szept zrozumiał: nieee...
     Chciał to przerwać ale nie mógł. Czyjaś dłoń zatrzymała go na miejscu. W uszach wirował głos: nie róbcie tego, przestańcie... Pomieszane dźwięki jakby z opóźnieniem docierały do niego. Zerżniemy cię teraz suczko! A synalek popatrzy. Na ten głos rozszerzyły się źrenice Pawła i dostrzegł wreszcie wszystko. Cały tragizm sytuacji przedstawił się w tak klarownych barwach, że chłopak aż jęknął. Widział jej białe majteczki, widział jak palce chłopaków suną po gładkich i nagich udach, widział grymas na twarzy i zaciśnięte pięści. Kobieta jeszcze walczyła.
     Paweł ostatnim gestem rozpaczy próbował poderwać się do działania. Tomek złapał go mocno wpół i powalił na podłogę. Uspokój się – krzyknął do niego – nie widzisz, że ona tego chce? Nie widzisz, że chce być ruchana? Prosiła nas o to już na jednostce. To nie prawda – krzyknęła albo raczej pisnęła. W jej oczach pojawiały się łzy. Nie... a kto tak narzekał na męża? Zanim cokolwiek zdążyła powiedzieć zerwali z niej majtki. Zacisnęła mocno uda ale odciągnęli jej nogi na boki. Oooo – widzę, że cipeczka wygolona – najwidoczniej mamusia spodziewała się rżnięcia, prawda? Kobieta czuła jak wzrasta w niej pożądanie. Wbrew sobie musiała przyznać, że zaczyna ją to podniecać. Robiła się mokra. Nie – wyszeptała cicho. Nie zaciskała już jednak ud. Nie spodziewałam się rżnięcia – samo to słowo wypowiedziane przez matkę było szokiem dla Pawła. Joanna też dziwnie się poczuła mówiąc takim językiem. To dla kogo ogoliłaś cipę, kochanie? No mów.
     Oddychała coraz szybciej. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Jest tutaj w przedziale z nimi sześcioma... i Paweł. W środku jest coraz wilgotniej, sutki nabrzmiały. O boże – westchnęła...
     Nie tego spodziewał się Paweł. Matka z rozchylonymi udami, koledzy obmacujący jej piersi. Ojciec gdzieś w domu a ona... Spójrzcie jak są nasiąknięte – Jacek chwycił jej majtki i przysunął do twarzy Joanny. I co?... Była purpurowa jak burak. Pokaż – powiedział Tomek – czyżby laleczka miała kisiel? Zobacz sam – strzępek materiału powędrował z rąk do rąk. Rzeczywiście – przytaknęli – kurewka jest spragniona. No to jazda. Pokaż jeszcze synkowi! Zaczęli szydzić sobie z Pawła: widzisz jaki gorący towar? A ty jej chciałeś zabronić. Niedobry syn. Chciał cię pozbawić prawdziwej rozkoszy.
     Zrozpaczona Joanna uciekła wzrokiem od syna. Jaki wstyd. Że też nie mogła powstrzymać tego... tego wycieku. To było tak silne, że... nie potrafiła. Rozległo się pukanie.
     Konduktorka patrzyła bacznie na twarze młodzieńców. Coś jej nie grało. Jeszcze raz spojrzała na Joannę: czy wszystko w porządku? Tak, odpowiedziała łamiącym się głosem. Wszystko w porządku. Na pewno? Tak, proszę spytać mojego syna. Rzeczywiście to był jej syn – spojrzała na Pawła i dokument, który podał po czym wyszła na zewnątrz. Kontrola była skończona ale jakoś nie grało jej zachowanie pasażerów. W oczach wciąż miała białe majtki wciśnięte w rogu fotela. 
     Czas płynął. Żołnierze postanowili wysiąść na najbliższej stacji. Oczywiście zabierając ze sobą Joannę. Konduktorka najpierw sprawdziła bilety. Potem zaczęła się zastanawiać. Nie, to nie możliwe. No ale ten łamiący się głos. Wreszcie postanowiła sprawdzić jeszcze raz. Idąc w kierunku przedziału pomyślała o Pawle. Skoro to jej syn to chyba nic się złego nie dzieje... a może zmusili go...a nóż... no bo chyba nie...to nie możliwe żeby się zgodził żeby jego matka... nie... chociaż z drugiej strony...w dzisiejszych czasach...
     Zapukała raz jeszcze do przedziału. Nie było ich... Niedawno minęli maleńką stację, był postój...
     Szybkim krokiem oddalali się w kierunku miasteczka zostawiając za sobą Pawła. Chłopak z trudem nadążał za całą resztą, gdyż nogi zaczynały się plątać. Nie mógł jednak odpuścić. Szedł. Raz po raz słyszał głośne śmiechy i pogwizdywania. Była noc, ale oni zachowywali się tak jakby to nic nie znaczyło. Co więcej obłapywali Joannę już całkiem otwarcie, bez żadnych wstępów czy umizgiwań.

Po prostu chwytali jej piersi, pośladki i ściskali.

Na chwilę zatrzymywali się na środku jezdni i klepali ją po tyłeczku. Dzięki temu Paweł mógł nadrobić nieco dystansu.
     Kiedy się zbliżył zobaczył obnażone pośladki mamy. Nie mógł uwierzyć ale to była prawda. Joanna miała gołą pupę. Jej śliczny biały zadek wyglądał imponująco. Nic dziwnego, że chłopak przyspieszył. Chciał patrzeć na mamę. Teraz już chciał widzieć co się stanie, co będą z nią robić. Alkohol zrobił swoje. Chłopak zaczął sobie wyobrażać co zaraz będzie. Ten piękny kuszący tyłeczek domagał się potężnego ruchańska, domagał się pieszczot, gorących i natarczywych. Na razie uciekała przed nimi, na razie nie pozwalała żeby ogarnęła nią pasja ale była tuż, tuż od tej bariery. On o tym wiedział. Wiedział, że im ulegnie, że dzisiaj to wreszcie się stanie. Perwersyjne obrazy rodziły się jeden po drugim. Jego koledzy mieli ją zruchać, ale do tego nie doszło. Oni z pewnością ją wezmą. Ciekawe czy o tym marzyła. Myślał o jej wygolonej cipeczce, o białych przeźroczystych majteczkach. Zastanawiał się nad ich słowami: dla kogo je założyłaś? Dla kogo? Po co ją ogoliłaś? A więc była przygotowana na to, chciała tego, na pewno chciała. I teraz kiedy ją obmacują na pewno cieknie z niej mocno. A tam podczas tej defilady, o czym myślała, o czym marzyła? Czy chciała rozłożyć się przed chłopcami, czy chciała być sponiewierana przez nich? Pewnie o tym marzyła od dawna. I to że nie ma ojca na pewno nie jest przypadkiem. Wiedziała, że jeśli z nim przyjedzie to skończy się fiaskiem jej plan. Lubieżny uśmiech wypłynął na twarzy chłopaka. Tak, marzyłaś o tym, żeby cię zauważyli, chciałaś tego tak mocno, że zdecydowałaś się przyjechać kilkaset kilometrów. Sama. Założyłaś tą krótką minispódniczkę w której wyglądasz jak kurwa... Nie przypadkowo.
     Joanna od pewnego już czasu pogodziła się z sytuacją. Inaczej jednak reagowała niż myślał Paweł odurzony alkoholem. Szła przez miasto z odkrytą, wygoloną szparą i tyłkiem, który świecił niczym pochodnia. Ona w przeciwieństwie do syna była trzeźwa i płonęła ze wstydu. Jednocześnie narastało w niej coraz bardziej pożądanie. Tam w przedziale myślała, że już, że stanie się zaraz...a tymczasem. Dawkowanie emocji, pożądania i pragnienia było zabójcze. Jeszcze niedawno próbowała walczyć, nie chciała tego co miało się stać a teraz nie była już pewna. Pozwalała się głaskać, pieścić, dotykać. Chociaż było jej wstyd to nie walczyła już. Oddawała się. Od czasu do czasu spoglądała też do tyłu. Na Pawła. Jeszcze idzie, stwierdzała za każdym razem.

Soki w jej cipce napływały coraz większym strumieniem,

zwłaszcza kiedy chłopak zbliżał się do nich. Świadomość tego, że on na nią patrzy, że wszystko widzi sprawiała, że... jej cipa robiła się mokra. To było straszne odkrycie, ale podniecało ją to. Podniecała ją ta sytuacja. Spojrzała do góry i głośno westchnęła. Ktoś kto stałby teraz w oknie miałby przed sobą niesamowity widok. Zatrzymali się na chodniku. Otoczyli ją. Czuła jak język Tomka ślini jej szyję, łaskocze ją i doprowadza do szału.
     Paweł w końcu ich dogonił. W ostatniej chwili. Właśnie znikali w przedsionku. Przyspieszył. Recepcja. Klucze. Na górę. Kobieta spojrzała na niego i uśmiechnęła się filuternie. Chciała to pewnie powiedzieć ale powstrzymała się: tak chłopcy, użyjcie sobie. A swoją drogą ta mała ma szczęście. Ich siedmiu i ona sama. Zazdroszczę ci – i roześmiała się głośno.
     Młodzieńcy weszli do pokoju. Paweł z nimi. Nie próbowali go powstrzymywać, zresztą zobaczyli na jego twarzy takie spojrzenie po którym zrozumieli: młody się napalił. I zadecydowali: niech wejdzie, niech i on ma frajdę.
     Zbliżała się północ kiedy przystąpili do akcji. Kilkaset kilometrów dalej Henryk zastanawiał się dokąd już dojeżdżają. Wciąż nie mógł zasnąć. Jak będzie wyglądało spotkanie z synem, czy się pogodzą, czy będą rozmawiać... Chciał też przeprosić żonę. Źle postąpił, powinien pojechać z nią. Nieważne – ziewnął i położył się do łóżka. W tym samym czasie w pewnym hotelu zadzwonił telefon: cześć kochanie! Jak się pracuje? Dzisiaj jest całkiem ciekawie – recepcjonista uśmiechała się cały czas. Tak? A dlaczego? – głos w słuchawce ożywił się nagle. Mam tu u siebie młodych żołnierzyków... – zawiesiła znacząco głos. No i? – mężczyzna z drugiej strony nie potrafił ukryć swojego zainteresowania. Jest ich siedmiu – kobieta po raz kolejny próbowała podsycić ciekawość męża.
     Powiedz wreszcie – nie wytrzymał. Nastąpiły trzaski w słuchawce, które jeszcze bardziej zdenerwowały mężczyznę. Halo – powtórzył po raz kolejny by w końcu usłyszeć głos żony: no dobrze, powiem ci. Otóż ci chłopcy, ci żołnierze... przyprowadzili ze sobą kurwę. Zawiesiła na chwilę głos po czym kontynuowała: nawet ładna. Ale wiesz... to nie jest taka zwykła kurwa, widzisz ona jest... dwa razy starsza od nich i... Rozmowa na chwilę się urwała z powodu zakłóceń ale po chwili dało się słyszeć męski głos: poważnie? Tak skarbie – zahihotała. I na dodatek jest w twoim guście. Tak myślę...
Kolejna przerwa. Tym razem nieco dłuższa. Najwidoczniej głos zastanawiał się. W koncu powiedział, ale znać było że jest podniecony: dlaczego sobie ze mnie żartujesz skarbie? Kobieta po drugiej stronie zaprzeczyła. Nie żartuję, mówię poważnie.
     Telefon zadzwonił po raz kolejny. Tym razem to ona zadzwoniła do domu. Powiedziała zaledwie jedno słowo: przyjedź.
     Po jakichś dwudziestu minutach auto podjechało pod hotel. Wysiadł z niego postawny mężczyzna około trzydziestki, z bujną czarną czupryną i szybkim krokiem ruszył przed siebie. W progu widział już swoją żonę, niecierpliwie oczekującą z nowiną. Nie uwierzysz – bez przywitania zaczęła rozmowę. Sprawdziłam dowody. I wiesz co? Ta kurwa... po prostu oniemiałam... ona jest... no jakby ci to powiedzieć to jest...matka jednego z tych chłopców. Dalsze wyjaśnienia nie były potrzebne, jednak recepcjonistka nie przestawała mówić. Wyrzucała z siebie słowa jak automat: - na początku myślałam, że chłopcy wzięli sobie dziwkę, ale coś mnie podkusiło i zajrzałam. To matka jednego z nich... wszystko się zgadza.
     Długo patrzyli na siebie. Oboje myśleli tylko o jednym: co dzieje się tam na górze, w tym pokoju, czy oni ją posuwają, czy ten chłopak...
     Kiedy drzwi się zamknęły wszystko zaczęło się od początku. Spódniczka bardzo szybko powędrowała do góry opierając się aż na biodrach. Obnażony wzgórek łonowy zachęcająco podziałał na wszystkich. Otoczyli ją szczelnie i podciągnęli bluzkę. Na brzuchu zawirowały dłonie. Paweł patrzył jak oniemiały. Po raz pierwszy miał okazję z bliska oglądać jej wdzięki. Wyglądała jak bogini.

Rozpalona, namiętna, żądna seksu.

Jej oczy mówiły: weź mnie a ciało drżało z pożądania. Młodzieńcy rozpięli biustonosz. Wysupłali jej piersi. Zesztywniały ci mała! – powiedział Jacek. Teraz sprawdzimy cipkę! Włożył dłoń pomiędzy jej uda i szybko wyszczerzył zęby. Jest gotowa – powiedział. Odwrócili ją tyłem do Pawła i rozkazali: nachyl się! Niech sprawdzi sam. Jak nie wierzy – dopowiedział Wojtek. Paweł nie ruszył się z miejsca. Jak zahipnotyzowany patrzył na wszystko co się dzieje. Jego mama z oporami pochylająca się przed nim. Ich dłonie, które rozchylają pośladki.  Widok ogolonej cipy. Członek chłopaka uniósł się mocno do góry...
     Nie musiał sprawdzać... chciał żeby ją wzięli, chciał usłyszeć jak jęczy... Myśli przewalały się jedna po drugiej. Obraz z opowiadań znów powrócił. Zaraz będziesz połykać spermę, tak mamo, oni cię zaspokoją. Dadzą ci wszystko... już nie będziesz musiała flirtować z chłopakami, teraz dostaniesz wszystko. A ja będę na to patrzył... i nic nie zrobię, nie powiem ojcu. Ojciec... – gdyby cię teraz widział. Myśl ta nie dawała mu spokoju.
     No sprawdź jaka jest mokra – władczy głos Tomka wyrwał go z tych rozmyślań. Co? – wyjęczał. Sprawdź czy jest mokra. Popchnął go w kierunku Joanny. Jej krągła pupa drgnęła mocno. Niee... proszę.
     Jak głuche echo – jego własny głos rozlegał się w głowie i huczał. Zerżnijcie ją – nie mógł uwierzyć, że to powiedział. A jednak tak było. Tak powiedział. Nie zmuszali go żeby ją sprawdził. Odepchnęli go śmiejąc się przy tym. Ściągnęli spodnie. Sztywne członki zbliżyły się do wypiętej pupy. Tomek, który miał największego wszedł w nią pierwszy. Pchnął. Rozległ się jęk.
     Po drugiej stronie drzwi ktoś stał i słuchał. A więc ją posuwają. Tak, rżną ją – odpowiedziała mu żona.
     Henryk przebudził się około drugiej. Nie mógł spać. Myśl, że oni tam jadą a on jest tu i śpi nie dawała mu spokoju. Muszą się męczyć, a ja wyleguję się w łóżku. Był zły na siebie. Może powinienem zadzwonić?
    Paweł patrzył na matkę wyginającą się w ekstatycznych ruchach. Zaciskał pięści, gryzł wargi i milczał. A ona? Ona jęczała Głośno, przeciągle, spazmatycznie. Widział oślizłe członki kolegów zmieniające się raz za razem. Widział zamglone oczy Joanny, jej falujące spocone piersi, jej pupę obdarzaną raz za razem klapsami, czuł jej zapach. Tomek chwycił ją nagle za włosy. Szarpnął. Wygięła się jeszcze mocniej. Podoba ci się? Uderzył ją mocno w pośladek. O taaakk.... wyjęczała.
     W tym samym momencie Grzesiek przysunął się do niej. Jego nabrzmiały członek nakierował się wprost na usta kobiety. Weź go! – powiedział. Zawahała się. No już! Ssij maleńka! Paweł chciałby zobaczyć!... rozległ się śmiech chłopaków. Przez cały czas Tomek wchodził w rozgrzaną cipkę Joanny. Jego penis dobijał głęboko do środka penetrując każdy zakątek jej pochwy. Jęczała. On nie zważając na to pchał coraz mocniej i mocniej. Jądra chłopaka rytmicznie uderzały w jej pupę. Twarde pośladki były już prawie sine. Te wszystkie klapsy... a poza tym miała już za sobą jedną kolejkę...
     Asiu, pokaż jak liżesz! Na pewno potrafisz – zachęcali ją coraz bardziej. Grzesiek nie zamierzał dłużej czekać. Głośno krzyknął do matki Pawła:

zaraz nadzieję cię na kutasa.

Spojrzał w jej zamglone oczy i chwycił za głowę. Paweł chcesz zobaczyć jak ona to robi? – Wojtek śmiał się zadowolony. Na pewno chce – Marek wtrącił się do rozmowy. Joanna była już bliska orgazmu. Paweł spuścił na chwilę oczy. Rób loda dziwko. Dalej lachociągu – słyszał głosy kolegów. Potem zapytali go znowu.
     Tak. Chcę zobaczyć... – cichy głos nie mógł się przebić wśród gwaru. Joanna szczytowała. Grzesiek obrócił ją na moment w stronę Pawła. Powtórz – powiedział. Chcę to zobaczyć! – tym razem usłyszeli wszyscy. Kutas powędrował do buzi kobiety.
     W tym momencie Henryk postanowił zadzwonić. Wziął telefon i wykręcił numer...

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Sama historia nawet ciekawa ale to juz niestety nie jest LaVenda  opowiadanie bardzo chaotyczne ktore bardzo ciezko sie czyta

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

wcześniejsze o Joannie były La vendy  bardziej mi odpowiadał tamten styl 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...